[142]
Od ks. arcybiskupa LEONA
PRZYŁUSKIEGO
Poznań, 2 stycznia 1858
W odpowiedzi na przedstawienie
W[ielmożne]go Bojanowskiego z dnia 18.12. r.z., wzywam Go uprzejmie niniejszym,
aby mi wprzód obszerny raport i tymczasowe Statuta tamtejszego Zakładu Ochronkowego
złożyć zechciał[687].
Arcybiskup gnieźnieński i poznański
Z
polecenia
Do W[ielmożnego]
Bojanowskiego W. Kiliński[688]
Dziedzica dóbr w
Grabonogu - n° 3084 D.P.
[143]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
30.5.[18]58
Kochany Panie.
Pojutrze wyjeżdżam na parę miesięcy
do wód zagranicznych. Gdyby w czasie mej nieobecności co nagłego Panu wypadło
co do Ochronek, racz się Pan udać do mej żony, a ona poradzi.
Widziałem Merzbacha, który mi
powiedział, że tylko czeka na rękopisma, by drukować Pokłosie. Warto by
już teraz druk rozpocząć. Jeśliby czego niedostawało, to mój kuzyn Andrzej[689]
(adresuj Pan do Luboni pod Poniecem) dostarczy
materiałów.
Ściskam Pana najserdeczniej
S. Koźmian
[144]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 10 czerwca 1858
Najmilszy Edmundku!
Nie bierz mi za złe, żem się spóźnił
nieco z przesłaniem Ci Czasu, gdyż taki tu zamęt w Hotelu du Nord z
przyczyny wielkiego zjazdu, jakiemu dał powód jarmark wełniany i walne
zebranie, iż z tymi garsonami[690]
mój służący nie może się dogadać. Chciałem przy tym, aby wam jednocześnie
odesłać obraz. Mimo upału powlokłem się aż na Śródkę do Symona[691],
lecz zastałem go znacznie osłabionym, nie mógł tego obrazu jeszcze skończyć.
Widziałem go mocno zmartwionym z tej przyczyny, nie śmiałem więc robić mu
wyrzutu. Musicie więc czekać, pokąd nie będzie zdrowszym.
Wczoraj było pierwsze posiedzenie
Walnego Zebrania Landszafty[692]. Pan Puttkammer oświadczył na niem, iż
zabrania czynić wszelkich propozycji o nową serię listów zastawnych, skoro
istnieje nowa Landszafta, do której panowie szlachta może się zgłosić. Wszak zbieżnie - widać, rząd tutejszy pomieniał się z rządem moskiewskim na
system rządzenia nieszczęśliwym naszym narodem.
W pierwszych dniach lipca
rozpoczynają się nasze ferie; wyjeżdżam wytchnąć po przykrych moich trudach w
ostrzeszewskie, a wprzód do Ostrowa.
Donieś mi, czy mam prenumerować[693]
dalej na Czas, gdyż już mi się o to pytał Piotrowski.
Całuję Cię, mój Edmundku z całego
serca, pobożnym polecając się Twoim westchnieniom.
Twój Ludwik
Daruj, że krótko
piszę, bo mam załogę w domu.
[145] Od ks. TOMASZA
HERTMANOWSKIEGO
Rąbiń, 15.6.[18]58
L.J.Ch.
Wielmożny i Szanowny Panie
Dobrodzieju!
Stosownie do mego oświadczenia,
zamyślam w nadchodzący wtorek, tj. 22-go bm., jeśli go Pan Bóg szczęśliwie
doczekać pozwoli, być w Jaszkowie. O czym Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi
donosząc, polecam Go opiece Boskiej, a siebie Jego pobożnej modlitwie.
Wielmożnego i Szanownego Pana
Dobrodzieja z wysokim szacunkiem
ks. T. Hertmanowski
[146]
Od ks. arcybiskupa LEONA
PRZYŁUSKIEGO
Poznań,
30 czerwca 1858
Zastrzegając sobie wydanie dalszego
stanowczego postanowienia w przedłożonym mi pod dniem 13 m.b. interesie ogólnym
Zakładu Ochronkowego Służebniczek Boga Rodzicy w Jaszkowie dotyczącym się,
udzielam chętnie niniejszym moje pozwolenie, aby dla tegoż Zakładu pod
kierunkiem O[jców] z Zgromadzenia Jezusowego, trzydniowe rekolekcje odbyć się
mogły, dołączając do niego moje błogosławieństwo pasterskie.
Arcybiskup gnieźnieński i poznański
Ks. Przyłuski
Do W[ielmożne]go
Edmunda Bojanowskiego
dziedzica dóbr w
Grabonogu
N°
1049 D.P.
[147]
Od EDWARDA ROŻNOWSKIEGO[694]
Sarbinów,
2.7.[18]58
Kochany Edmundzie!
Zasypiamy trochę sprawy naukowej
pomocy. Niedługo będzie trzeba zwołać
walne zebranie w naszym powiecie. Potrzeba więc, aby Komitet wprzód się zebrał
i wspólnie się naradził, co walnemu zebraniu przedłożyć. Chciej zatem Kochany
Edmundzie w poniedziałek 5-go przyjechać do mnie do Sarbinowa około 11-tej
rano, gdzie wszystkich kolegów zastaniesz.
Ponieważ Sarbinów blisko Krobi,
myślę, że Ci ta zmiana miejsca nie będzie nieprzyjemną. Zupełnie będzie[my] sami; nawet pewnie moja
żona nie będzie w domu, bo ma jutro na kilka dni wyjechać. Bądź łaskaw przywieźć wszystkie dokumenta. Droga z Krobi do Sarbinowa na
Kuczynę, Ziemlin. Z pewnością rachuję
na Twoje przybycie i jak najserdeczniej pozdrawiam.
Twój
Ed. Rożnowski
Państwu Wilkońskim
moje uszanowanie.
[148]
Od STANISŁAWA ZARĘBSKIEGO
Poznań, 22 lipca 1858
Szanowny Panie!
Miło mi każde polecenie Pańskie jak
najsumienniej wypełniać; przecież tą razą nie ze wszystkim potrafię się z tego
wywiązać.
Według życzenia Pana, dowiedziałem
się, że księgarz Merzbach jest w domu, a Ksiądz profesor Brzeziński wyjechał w
sobotę do Berlina, aby się tamtejszych eskulapów[695]
poradzić względem zdrowia swego, i do jakich wód udać mu się polecą;
stąd też i w Seminarium jeszcze nie wiedzą, gdzie pojedzie. Będzie dopiero
pisał, dokąd mu pościel przesłać mają, a wówczas nie omieszkam uwiadomić Pana o
tym.
Ponieważ wszelka wiadomość o
znajomych interesuje Pana, przeto i w tym przysługuję się jak mogę.
Nasz poczciwy p. Morzycki Antoni
wydał - jak to Pan z pism zapewne wyczytałeś - Polską gramatykę; teraz
znowu nadesłał nam tu egzemplarz historii polskiej Pierwsze dzieje przez siebie własnym kosztem wydanych. Prócz
tego zakupił 100 egzemplarzy tego dzieła na dobre cele, a resztę ofiarował na
pomoc naukową w Krakowie. Piękny zaiste dar; oby wielu z naszych obywateli
umiało tak pięknie i szlachetnie z swego mienia korzystać, a byłoby nam
lepiej!!!
Przy tej sposobności cieszy mnie, iż
się mogę polecić Jego przyjacielskiej i łaskawej pamięci.
S. Zarębski
Mieszkam: ulica
Wrocławska n° 17
[149]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
L.J.Ch!
kochany
Panie Edmundzie!
Z dalekich stron, bo aż z Bawarii piszę
do Drogiego Pana. Dr Matecki po zrewidowaniu piersi radził mi w tym roku
Kissingen, podobnie dr Franke[697]
w Berlinie - i tak się stało, że tu teraz zaczynam szukać zdrowia. Od 23 t.m.
piję co rano z źródła [...] zwanego, po obiedzie z Masa, kąpieli dotychczas nie rozpocząłem.
Bogu dzięki czuję się bardzo zdrowym, piersi lżejsze, humor swobodny i wesoły i
dlatego mam nadzieję w Bogu, że znacznie pokrzepiony wrócę do domu.
Ale bo też wszystko co mnie otacza
korzystny wpływ na zdrowie wywiera. Śliczna natura, towarzystwo najrozmaitsze,
bo z całego pewnie świata znajdują się tu goście, przy tym mam i miłych
ziomków, w których kole mile mi dni schodzą. Najznakomitszym gościem jest król
grecki[698],
o którego co dzień na promenadach można się ocierać, uprzejmy człowiek, ale z
grecka chodzi w spódnicy, co w naszych oczach wiele mu odbiera uroku. Jest tu i
rozwiedziona z mężem królowa duńska[699],
dalej panująca księżna z Meklenburgii Schwerin[700],
wielka miłość Anglików i Francuzów. Z ziomków znajomych są: szambelan Taczanowski[701],
który z samymi tylko Niemcami żyje, Ks. Prałat Brzeziński[702]
z bratem swym z Warszawy, Ks. Kiliński z Poznania, Ks. Hebanowski ze Lwówka,
Ks. Zieliński[703]
spod Śremu, Pan Jaraczewski[704]
z Konarzewa, P. Potworowski[705]
brat Gustawa z Królestwa, P. Bnińska[706]
z Biezdrawa i wiele innych Panów i Pań z wszystkich stron Polski.
Mnie najwięcej zajmuje kanonik
wileński i asesor Kolegium Katolickiego w Petersburgu Ks. Krasiński, nominowany
już na biskupa wileńskiego. Człowiek to niezwyczajny, i nie wątpię, iż będzie
znakomitym biskupem. Otóż w imieniu tego prałata, proszę Kochanego Pana, abyś
był łaskaw krótki opis przysłać urządzenia Ochronek wraz z Regułą i Ustawami.
Opowiadałem mu bowiem o tym nowym naszym instytucie i dlatego chciałby go z
opisu Pańskiego bliżej poznać. Jestem pewien, że chętnie Pan tę przysługę
uczynisz.
Nie wiem, jak długo tu zabawię, bo
doktor śpiewa mi o pięciu tygodniach. Trudno mi jednak będzie z powrotem
odwiedzić Kochanego Pana, bo i czasem nie starczę i pewnie na Berlin będę
wracał. Mam przy tym zamiar odwiedzić w Fryburgu Badeńskim Feliksa Kozłowskiego, starego mego
przyjaciela.
Polecam teraz Łaskawego Pana Boskiej
opiece i proszę o modlitwę.
Z szacun[kiem] najniż[szy] sługa
ks. Brzeziński
[150]
Od STANISŁAWA ZARĘBSKIEGO
Poznań,
3 sierpnia 1858
Łaskawy Panie!
Cieszy mnie, iż z przesłaniem Czasu
mogę Łaskawemu Panu donieść nareszcie, wywiedziawszy się u Ks. Regensa
Wojciechowskiego[707]
o pobycie Ks. Prof. Brzezińskiego, który na pewno - podług pisanego w tych
dniach listu do niego - w K i s s i n -
g e n u
wód przebywa.
Niemało sprawiła ruchu w
publiczności poznańskiej następująca awantura: Niderstaedter, inspektor
policji, Propst pastor[708]
ex katolik i Langwald z regencji[709],
co ma być faktem, skomponowali sobie powyciągawszy z dawniejszych odezw,
zapewne z wyższego polecenia, proklamę do Polaków skompromitowanych w 1848 r.,
niby od Komitetu Polskiego z Londynu z podpisami: Habicht i Popowski[710],
rzucającą najgorsze kalumnie[711]
na cesarza Aleksandra[712]
i wzywające, aby każdego momentu byli gotowi do powstania, z żądaniem jak
najśpieszniejszego odpisu. Nędzna ta tkanka uderzyła naszą Polonię nie w ciemię
bitą, pomiarkowała podstęp i tak długo śledziła źródła tego, aż nareszcie się
dowiedziała o wszystkim. Nie tracąc więc czasu, zaraz zarzuciła tymi listami
policję i wyprawiła kilka egzemplarzy tego niecnego czynu do księcia Gorczakowa[713],
aby to doniósł swemu Panu i przekonał się o brudnej i podstępnej polityce rządu
pruskiego, zapewniając iż nigdy ich zamiarem nie było kalać tak błogosławionych
rządów cesarza Aleksandra, ale owszem, życzeniem ich jest dostać się jak
najprędzej pod jego błogie berło.
Tytus Działyński postarał się o tę
odezwę i myśli ją w zagranicznych gazetach umieścić, aby cały świat się dowiedział
o tej nikczemności rządu starającego się pognębić Polaków, i tę trochę swobody
jakiej doznają w Rosji, tym sposobem sparaliżować i do dawnej tyranii
przywrócić.
Wzmianka o tym już była w Gazecie
Wrocławskiej[714]. Mój Boże! kiedyż my to przestaniemy być celem
intryg[715]
i podstępów u obcych!!!
Miło mi przy tej sposobności
Łaskawego Pana pozdrowić i polecić się Jego przyjacielskiej pamięci.
S. Zarębski
Kochanemu
Braterstwu[716]
moje najniższe ukłony załączam.
[151]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,13 sierpn[ia] 1858
Mój Kochany Edmundku!
Ociągałem się z odesłaniem Ci
niniejszej paczki w przekonaniu, że odbiorę od Ciebie w tym czasie list dający
mi dalszą informację w kwestii kupna krzyżyków; a może mający i inne jakie polecenia,
które radbym Ci był za jedną korespondencją załatwić. Dłużej atoli zatrzymywać
Ci Czasu nie mogę, dlatego odsyłam Ci go - 7 numerów - przy niniejszym
liście.
Mówiłem z Tobą w czasie ostatniego
widzenia się o przekładzie Żywotów świętych służebnic Ks. D’Everlanga[717]
dodając, że ledwo sześć da się skutecznie użyć. Przesyłam Ci jeden z nich -
Ś[więt]ej Dulji[718],
którego literalny przekład zdawał mi się być więcej szkodliwym, jak użytecznym
dla dziewcząt zupełnie niewinnych. Dlatego naśladowałem go tylko, i ile mogłem,
bez sfałszowania treści, usunąłem scenę walki w obronie honoru - tak jak jest
napisany zdaje mi się jeszcze trochę rażącym.
Przeczytaj jednak, osądź i na marginesie porób mi swoje uwagi czerwonym
atramentem. Zwracam Ci uwagę, że oryginał który Ci posyłam, jest pisany od
ręki, a więc ani wystylizowany, ani poprawny, jeżelibyś jednak uznał, że się
zda na co, to go popraw wedle własnej woli, bo pamiętaj, że żywot ten ma zapis naśladowany; co do uwag - wolny przekład. Przy zdarzonej okazji racz mi
go odesłać.
Całuję Cię serdecznie, kochany
Edmundku! polecając Cię Boskiej opiece i o modlitewkę za sobą prosząc
Twój Ludwik
Nb. Merzbach
mi mówił, że odebrał od Ciebie Pokłosie lecz go wprzód nie zacznie
drukować, dopokąd dziełka Ks. Mullois o chrześcijańskim miłosierdziu nie skończy;
a przecież dotąd nie zaczął go jeszcze drukować. Dodaję, że mina u Merzbacha
gęsta i znowu ruchliwa.
[152]
Od ks. arcybiskupa LEONA
PRZYŁUSKIEGO
Poznań,
18 sierpnia 1858[719]
W dalszym ciągu mego rozporządzenia
z dnia 30 czerwca [720],
oświadczam W[ielmożnem]u Bojanowskiemu niniejszym, iż praktyczność nowego
Zakładu Ochronkowego Służebniczek Boga Rodzicy w Jaszkowie istniejącego i
stosowność tymczasowych Statutów, dopiero po ich wypróbowaniu przez dłuższy
czas uznaną być może.
Zważywszy zaś, że zamiar Fundatora
jest pobożnym i chwalebnym, nie waham się tymczasem przyjąć Zakład, jaki jest,
pod moją pasterską opiekę. Nadmieniam jednakowoż jeszcze i to, iż § 34 Statutów z słusznych powodów winien być
o tyle zmodyfikowanym, żeby powaga władzy duchownej nie została nimi uchyloną.
Oprócz tego § 161 zawiera w sobie
przepisy ani stosowne, ani potrzebne.
Arcybiskup gnieźnieński i poznański
Do Ks. Przyłuski
W[ielmożne]go
Bojanowskiego
w Grabonogu - n°
1290 D.P.
[153]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Pozn[ań], 21 sierp[nia] 1858
Kochany Edmundzie!
Posyłam Ci 7 numerów Czasu,
znów czekałem na Twój list myśląc, iż jeżeli mi polecisz kupić więcej
krzyżyków, to w jednej paczce z Czasem będę Ci mógł przesłać. Odeślij mi
żywot Św. Dulji i napisz szczerze uwagi swoje, co myślisz o całej jego osnowie,
a styl i błędy gramatyczne popraw czerwonym atramentem.
Od kilku dni jestem chory na ból
głowy, bom miał znów nieznośną wizytę.
Całuję Cię całym sercem, Boskiej Cię
oddając opiece Twój do grobu
Ludwik
PS Sprzeczałem
się tu do upadłego, że Koźmian J. nie do Zakonu Jezuickiego, lecz do Seminarium
świeckiego wstąpił. Chciano się ze mną zakładać, że się mylę - donieś mi, czym
się mylił[721]?
[154]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
Przylepki,
31.8.[18]58
Kochany Panie.
Odsyłam list od mego brata[722],
który tu zastałem powróciwszy do domu. To wytłumaczy, dlaczego data tak dawna.
Czy Pokłosie się drukuje?
Zasyłam Panu najserdeczniejsze
ukłony.
S. Koźmian
[155]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 5 września 1858
Mój Najmilszy Edmundku!
Przez dwa dni ostatnie nie odebrałem
dwóch numerów Czasu, dlatego aby Ci siedem numerów odesłać,
przetrzymywałem przesyłkę aż do dnia dzisiejszego.
Nie uwierzysz, jak mnie rozgniewał
Merzbach, widać że Żyd i nic więcej.
Gdyś mi pisał, aby się wstrzymał z drukiem manuskryptu mego, a wziął
natychmiast Twoje Pokłosie do druku, udałem się zaraz do niego, aby mu
uczynić ten wniosek, nie wątpiąc ani na chwilę, by go nie miał przyjąć, gdy ja
dwa lata przeszło czekam na druk swego manuskryptu. Pisałem Ci już, żem go parę
razy nie zastał, w tym atoli tygodniu
złowiłem go na ulicy i uczyniłem mu tę propozycję, lecz jej w żaden sposób
przyjąć nie chciał; zwróciłem mu uwagę, iż już od dwóch miesięcy przyrzeka
rozpocząć druk i dotąd go nie rozpoczyna. Odpowiedział mi, iż ponieważ podobno
nowa edycja tego dziełka wyszła, zapisał ją więc i gdy ją tylko odbierze, nie
omieszka mi przysłać manuskryptu, bym go według tej nowej edycji poprawił, co
zdaje mi się, nie moim byłoby już obowiązkiem, bo ja mu sprzedałem manuskrypt
wedle edycji 12-tej przełożony. Nie wiem tylko, czy bym się z tym
utrzymał, ale co bądź, nie przysyła mi
dotąd ani manuskryptu, ani nowej edycji, a druk Twego Pokłosia
naturalnie traci na czasie. Czy by nie było lepiej odebrać go i dać komu
innemu, lecz między tutejszymi
drukarzami nie masz żadnego tak śmiałego ani zamożnego. Żupański podobno ma
zamiar wyprowadzić się do Polski - do Warszawy[723].
Straszną wywołał polemikę w gazetach
niemieckich proboszcz katolicki w Grudziądzu, który podczas misji jezuickiej w
tym mieście, kazał wyjąć kamień na zewnętrznej stronie kościoła wmurowany z tym
napisem: „Wierzymy w jednego Boga, miłość nas wszystkich złączy”. Wskutek tego
czynu, kazano natychmiast wyjechać misji z Grudziądza, nie pozwalając nawet jej
skończyć. Gazeta niemiecka poznańska[724]
rzuca pioruny na jezuicki fanatyzm[725]
i odwołuje się do powagi Lelewela, uderza na Biskupa[726],
który zasłaniając Księdza, przyjął czyn ten na siebie utrzymując, że z jego
polecenia został dokonany. A tutejsi Żydzi i Niemcy cieszą się niewymownie, że
misje jezuickie niezawodnie na misji grudziądzkiej już się skończyły.
Jeśli wiesz co dokładniej w tej
sprawie, to mi donieś, bo wszystkie tutejsze polskie pisma zupełnie o niej
milczą, chociaż niemieckie od dwóch tygodni na wszystkie strony ten temat
obrabiają i odwołują się do jakichś polskich gazet, których nie wymieniają, a
które te same pociski na Jezuitów mają rzucać. Domyślam się, że to może jakie
emigracyjne pismo poruszyło ten przedmiot.
Całuję Cię, najmilszy Edmundku, z
całej duszy i serca, Boskiej Cię polecając opiece i o westchnienie za sobą
prosząc.
Twój przyjaciel i sługa w Chrystusie
Ludwik
[156]
Od ks. JULIANA KEGELA[727]
Szkaradów[728],
21.9.[18]58
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Zgłosiła się do mnie dziewczyna
wiejska z mojej parafii, moralnego postępowania, obeznana z pracą i obowiązkami
stanu swego, umiejąca czytać i pisać, mająca 22 lat, z postanowieniem, że chce
się poświęcić życiu klasztornemu.
Dlatego do W[ielmożnego] Pana
Dobrodzieja udaję się z tą prośbą, abyś łaskawie mi donieść raczył, czyby ta
dziewczyna, Antonina Sierpowska[729],
córka Jakuba Sierpowskiego, gospodarza ze Szkaradowa, nie mogła za staraniem
Pana D[obrodzie]j[a], miejsca jakiego albo w klasztorze, albo w Ochronce
dostać; od którego czasu i pod jakimi warunkami.
Oczekując łaskawego odpisu, zostaję
z szacunkiem
ks. Kegel, proboszcz
[157]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Garzyn,
6 października 1858
Mój miły i Kochany Edmundku!
W dniu 1 paźdz[iernika] przybyłem
tutaj i w parę dni zaraz, po bardzo miłych zabawach, miałem nieszczęście być
świadkiem przykrej katastrofy, jakiej biedny Stefan Chłapowski[730]
stał się ofiarą. Złamał on bowiem nogę, chcąc utrzymać pochwyconego przy domie
swoim (jak się zdaje) złodzieja o godzinie 11-tej w nocy z poniedziałku na wtorek.
Ja radbym z duszy, w czasie do dnia
13-go t.m. widzieć się z Tobą, bo później nie tak to prędko pewno nastąpi.
Dlatego umyśliłem w dniu 9 września[731]
choćby konno zjechać do Gostynia około godziny 11-tej z rana i stanąć u
Ostrowicza. Jeżeli więc możesz w tym dniu przybyć do Gostynia, to daj wiedzieć
u Ostrowicza, gdzie Cię będę mógł znaleźć. Gdybyś zaś w tym dniu być nie mógł w
Gostyniu, to też napisz parę słów do mnie i zostaw w tym samym miejscu.
Więcej nie piszę, bom jeszcze nie
uspokoił się z wrażenia, jakiego doznałem wskutek nieszczęścia Stefana, które
mnie żywo dotknęło.
Całuję Cię z całej duszy i serca,
Boskiej Cię oddając opiece.Twój do grobu
Ludwik Miłkowski
[158]
Od ks. NEPOMUCENA SĄCHOCKIEGO
Golejewko,
14 paźdz[iernika] [18]58
Wielmożny Panie Dobrodz[ieju]!
Wedle zlecenia, jakie odebrałem w
klasztorze gostyńskim donoszę, że Apolonia Kolber[732]
z Chojna licząc około 24 lat życia, w domu jak najlepiej od rodziców swoich
jest traktowana i kochana, że majątek jej jaki odbierze wynosi 50 tal.
Zdaje mi się, że tylko z upodobania
chce być policzona pomiędzy Służebniczki NMP. Rozmówiłem się z jej matką, która
na wstępie nie może jej dać więcej jak 10 tal., resztę zaś chce kwartalnie po
10 tal. przysyłać. Oczekuje tylko wezwania od W[ielmożnego] Pana Dobrodz[ieja],
kiedy się ma do Grabonoga pod Gostyń stawić.
Zgłosiła się i druga imieniem
Apolonia Pelc[733]
z Golejewka, która 17 lat liczy, jest obecnie u rodziców, zostających na
wycięgach[734],
majątek jej wynosi 30 tal. Ta także ma szczerą chęć wstąpić do Służebniczek
NMP. Jeżelibyś W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] miał dla niej miejsce, bardzo by
się ucieszyła.
Załączając winne uszanowanie zostaję
W[ielmożnego] Pana Dobrodz[ieja] uniżony
ks. Sąchocki
[159]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 19 paździer[nika] 1858
Mój Najmilszy Edmundku!
Bolesnym było dla mnie, że
przyśpieszywszy mój powrót z Kuklinowa w niedzielę, zamiast w poniedziałek, i
przejeżdżając przez Grabonóg wieczorem o godzinie 9-tej wraz z młodym
Chełkowskim[735],
nie mogłem się już z Tobą widzieć, jak my się ułożyli - w poniedziałek. Lecz
nie tak, jak chcemy, jak często pragnie serce, ale jak możemy, musimy działać.
Daj Boże! aby znów kiedy nadeszła sposobność, byśmy (jak to bywało kiedyś, za
lepszych czasów), mogli się z sobą dłużej nacieszyć, nagawędzić; dzisiaj musimy
przestać na chęciach.
Czasu 7 numerów dopiero dziś Ci odsyłam, gdyż
poczciwy Zarębski miał ciężki smutek, dwoje dzieci umarło mu w jednym tygodniu.
Ten smutek i zatrudnienia pogrzebowe, nie dozwoliły mu powynajdywać niektórych
numerów Czasu, a bez tych nie chciałem Ci paczki odesłać.
W zeszłą niedzielę byłem uroczyście
przyjęty do Tow[arzystwa] Św. Wincentego, do Konferencji Św. Marii Magdaleny[736].
W
tym tygodniu (lecz nie wiem jeszcze dnia), nastąpi uroczyste otwarcie Domu
Księży Misjonarzy, którzy niedawno wraz z Księdzem Kamockim przybyli i
uroczyste poświęcenie ich kaplicy. Dzięki
Bogu! znów się chwała Boża rozszerzy. Oby tylko ci, co ją rozszerzać mają, w
miłości i zgodzie, bez myśli wstecznej, w dobrej wierze, chcieli opowiadać jej
następstwa.
Jakże się tam macie? co robicie?
czyście zdrowi? - myślałem, że mi parę słów napiszesz przez Ludwika[737],
który jechał zapewne z państwem Wilkońskimi, a miałeś dobrą sposobność przysłać
mi przez niego owe książeczki, któreś mi miał dać, gdybym się był w
poniedziałek z Tobą zetknął, a jeśliś skończył dodatki do Czasu, to bym
Ci inne nowe znów przysłał.
Całuję Cię, mój drogi i kochany
Edmundzie, z duszy i serca, polecając się Twoim pobożnym modlitwom.
Twój w Chrystusie sługa i przyjaciel
Ludwik
Miłkowski
Mam mozolną pracę przy porównaniu
drugiej edycji, czyli 20-tej edycji Mullois z 12-tą, z której robiłem przekład.
[160]
Od ks. NEPOMUCENA SĄCHOCKIEGO
Golejewko,
20 paźdz[iernika 18]58
Wielmożny Panie Dobrodz[ieju]!
Oświadczyła mi Jadwiga Głowacz z
Konar, córka byłego gospodarza, a obecnie zostającego na wycięgach, że ma
wielką chęć wstąpić do Służebniczek NMP.
Majątek jej wynosi 90 tal. O ile ją
poznałem, zdaje mi się, że będzie jedna z najgorliwszych i najlepszych pomiędzy
Siostrami. Jeżeli więc Pan Dobrodz[iej] masz dla niej miejsce, byłoby bardzo
dobrze, gdybyś ją przyjął.
Łącząc winne uszanowanie zostaję
Wiel[możnego] Pana Dobrodz[ieja] uniżony
ks. Sąchocki
[161]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 26 paździer[nika] 1858
Mój miły i kochany Edmundku!
Przy najserdeczniejszym pozdrowieniu
Cię, przesyłam 7 numerów Czasu - chciałem się z tą przesyłką wstrzymać
aż do odebrania Dodatku, który w
tych dniach ma mi przyjść i chciałem przesłać Ci go przy numerach Czasu,
lecz nie będąc pewnym kiedy to pismo nadejdzie, nie chciałem przedłużać
przesyłki.
Z nowin niewiele wiem; ku tej
stronie zimy najczęstsze nowiny o śmierciach;
toteż czytałeś zapewne o śmierci Księdza misjonarza Grędzińskiego[738].
Dodać więc o niej muszę, że pogrzeb tego sługi Bożego odbył się z jak
największą uroczystością. Biskup[739]
go eksportował[740]
i nazajutrz na sumie celebrował; czterech czy pięciu kanoników katedralnych i
przeszło 100 duchowieństwa miejscowego i przybyłego z okolicy, towarzyszyło mu
do grobu, gdzie w dniu eksportacji Ks. Taszarski[741]
proboszcz z Szamotuł, dawny uczeń zmarłego,
a w dzień pogrzebu Ks. Aleksy Prusinowski pięknie i czule przemówili.
Konkurs[742] ludu był tak wielki, iż w końcu do kościoła
nie wpuszczano.
W dniu eksportacji ciało zmarłego
niosło 6-ciu kapłanów siwych po części, jak Ks. Bażyński i Ks. Amman[743],
a z katafalku[744]
do grobu nieśli go członkowie naszego Towarzystwa Św. Wincentego; pochowanym
jest w sklepie[745]
u Sióstr Miłosierdzia, w kościele Przemienienia Pańskiego.
Zaraz wkrótce odbyła się eksportacja
jednego z możnych świata, Hrabiego Heliodora Skórzewskiego[746],
zmarłego w Poznaniu, w Hotelu du Nord. - Ciało tego bogacza wyniesiono
cichuteńko bez żadnej eksportacji po godzinie 10 wieczorem z hotelu do kościoła
św. Marcina, a nazajutrz po cichym nabożeństwie, wywieziono je do Zaniemyśla.
Jakże nauczające były te dwa pogrzeby!
Tu mnich ubogi, którego życie zapełnione było cichymi apostolskimi pracami, o
którego cichych cnotach świat nic nie wiedział i które dopiero śmierć uczyniła
głośniejszymi - odbiera cześć duchowieństwa i ludu. A tam znów bogacz, w
zbytkach i rozpuście przepędzający życie, głośny wśród świata, którego był
niewolnikiem, w chwili ostatecznej opuszczony i zapomniany od niego, bez czci i
szacunku wstępuje w ziemię.
Na przeszłej konferencji naszej
mieliśmy tu gościem Pana Niesiołowskiego z Góry, przez którego przesłałem Ci
nasze pozdrowienie. Rada Wyższa[747]
pragnęła by bardzo mieć Cię swym członkiem korespondentem; jeślibyś jej tego
nie odmówił, donieś mi czyby to być mogło? i czy byś nam nie odstąpił pewnej
liczby Taigi[748]
po cenie 9 groszy egzemplarz?
Całuję Cię najserdeczniej mój
najmilszy Edmundku, Boskiej Cię oddając opiece.
Twój przyjaciel i sługa w Chrystusie
Ludwik
[162]
Od BOLESŁAWY WĘSIERSKIEJ
29
paźd[ziernika] 1858[749]
Łaskawy Panie!
Korzystając z obietnicy, udaję się z
wielką prośbą, abyś Pan był tak dobry przesłać mój list do Michaliny[750],
o której poprzednio już z Panem mówiłam. Niezmiernie bym była kontenta, gdyby
chciała być u mnie, gdyż już na pewno Elżbiety[751]
mieć dłużej jak do Nowego Roku nie będę. Bądź Pan łaskaw jej już nic nie
odradzać, niech robi jak sama będzie chciała. Przepraszam tysięcznie, że tak
fatyguję, lecz znając Pana dobroć wiem, że mi za złe nie weźmie. Prosiłabym,
abym odpis jak najprędzej będzie można, dostała.
Polecając się łaskawej pamięci,
zostaję życzliwą
Węsierska
Dziś wyjeżdżam
do Wrocławia, we wtorek będę z powrotem.
[163]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
Przylepki,
30.10.[18]58
Kochany Panie.
Posyłam list i wiersze od
Lenartowicza[752].
Dołączam niezłe rymy P. Sczanieckiego.
Merzbach mówił mi, że się wkrótce
weźmie do druku Pokłosia. Namawiałem go, aby zmienił tytuł, a to z
powodu, iżby można było przesyłać Noworocznik do Królestwa i Galicji,
ale nie chciał.
Mój brat[753]
pisze mi, że zaraz po Bożym Narodzeniu wyjedzie z Rzymu.
Ściskam Pana najserdeczniej
S. Koźmian
[164]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Poznań,
15 listop[ada] 1858
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Nadchodzący dzień Św. Edmunda miłą podaje mi sposobność powinszowania
Kochanemu Panu imienin i złożenia Mu najszczerszych życzeń serca.
Oby Bóg dobry długo nam Kochanego
Pana przy życiu i zdrowiu zachował i aby błogosławił wszystkim Jego świętym
pracom i przedsięwzięciom. A osobliwie życzę błogosławieństwa Boskiego po
wszystkich domach Ochrony, aby ludek nasz wynosząc z nich prawdziwą naukę i
oświatę, poprawą życia nowych zasług u Boga przysporzył Czcigodnemu Swemu
Przyjacielowi. Życzę i błogosławieństwa Boskiego we wszystkich zabiegach około
sierotek i chorych domu gostyńskiego i proszę Boga, aby każda łezka, którą
miłosierna Twa ręka osuszy i każde cierpienie, w którym czułe Twe serce ukoi,
były Ci u Boga wymownymi pośrednikami. Daj Ci Boże, Szanowny Przyjacielu, łask
potrzebnych do prowadzenia życia świątobliwego tu na ziemi i do królowania z
Bogiem po śmierci w niebiesiech. Wszystkie te życzenia złożę jutro w modlitwie
Panu Bogu na ołtarzu.
Pewnie już Kochanemu Panu będzie
wiadomo, żem z kuracji mojej za granicą wrócił do domu dopiero 16 października,
przez całe więc trzy miesiące wypoczywałem sobie, ale też czuję, że wypoczynek
ten posłużył memu zdrowiu, bo nadzwyczaj się zdrowym czuję. Dałby Bóg, aby tak
pozostało. Większą część czasu przepędziłem nad jeziorem Kostnickiem[754], z powrotem odwiedziłem Monachium i
Drezno, gdziem przy arcydziełach sztuki niemałego doznał podniesienia ducha.
Z Poznania cóż Panu Drogiemu
donieść? Wszystko tu u nas zajęte wyborami i tą kolizją między Ks. biskupem
Stefanowiczem a rządem[755].
Był tu u nas Ks. Semenenko, czyś go Kochany Pan poznał? Cóż tam w waszych
stronach słychać?
Panu Bogu polecam Drogiego Pana,
siebie Jego pobożnej modlitwie.
Z prawdziwym szacunkiem uniżony
sługa
ks.
Brzeziński
[165]
Od ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka, 24.11.[18]58
N.B.P.J.Ch!
Kochany Braciszku!
Z wielką prośbą śpieszę do Ciebie.
Jest tu we wsi naszej chłopak biednej wdowy, niedawno zmarłej, niejaki Wawrzyn
Piskorski, który dostał od dawna postrzału i nikt go wykurować nie może. Czybyś
go, Braciszku Kochany i miłosierny, nie mógł wpakować jako do Sióstr
Miłosierdzia, aby się wyleczył; miałbyś wielką zasługę przed Bogiem, bo chłopak
ten nie ma nikogo po śmierci matki, w służbę iść nie może, bo niezdolen przez
tę ranę do pracy. Przecież mnie się zdaje, że tam ci, co zapłacić nie są w
stanie, także bywają przyjmowani za wstawieniem.
Jak tam zrobisz, zaraz bądź mi
łaskaw odpisać, albowiem chłopiec ten i ja z niecierpliwością listu Twego
wyglądamy. Później więcej napiszę, tymczasem Bogu Cię polecam i Matce Bożej
Twój brat
ks. Stanisław
Chłopak ma lat 17; ja bym go tam
choć najętą furmanką odesłał, jeżeli co wskórasz.
[166]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
9.12.[18]58
Kochany Panie.
Racz mi Pan przysłać Pokłosia,
rok drugi (1853) jeden poszyt. Gdybyś Pan nie mógł zaraz po odebraniu tego
listu, to jest w sobotę to wyprawić, to
proszę posłać Żupańskiemu donosząc, że to dla mnie.
Ściskam Pana serdecznie
S. Koźmian
[167]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
9 grud[nia] 1858
Mój Najmilszy Edmundku!
Uradowałeś mnie listem Twoim, bo
dzięki Bogu! dowiedziałem się z niego, żeś zdrowy, co mnie najwięcej
niepokoiło.
Poleceniami Twymi zająłem się i
starałem się je załatwić jak mogłem najlepiej, - czym tego dopełnił z Twoim
zadowoleniem? Ty najlepiej osądzisz.
I tak: co do Taigi[756] - Towarzystwo nasze chciało wziąć po 9
gro[szy], lecz tylko 50 egzemplarzy. Widząc, że 50 osmaków[757]
niewiele może Ci pomóc, zaproponowałem im taką kombinację: weźcie 210
egzemplarzy po trojaku i zapłaćcie mi zaraz 7 talarów, a resztę egzemplarzy
przyjmijcie w komis i podejmcie się rozprzedać po 9 groszy. Propozycję tę
przyjęto; posyłam Ci więc przy niniejszym liście tal. 7 - chciałem koniecznie
wpakować im więcej egzemplarzy, aby Ci żądane 10 tal przysłać, ale nie udało się, bo kasa nasza szczupła.
Od Żupańskiego posyłam Ci książkę
Dunina[758]
za 10 złp. (tańszej nie miał). Książkę Łubieńskiego[759], Gramatykę łacińską i Wypisy na
klasy początkujące także załączam.
Z największą chęcią zajmę się
tłumaczeniem powiastek z książeczek, które mi przysłałeś, chociaż nie wiem, czy
z nich wiele będziecie mogli użyć do Waszego pisma, gdyż niewiele - ile
zauważyłem - wziętych jest z życia obecnego, a tym samym nie przedstawiają
zwyczajów i obyczajów obecnych. Co bądź jednakże postaram się o ich przekład,
chociaż bardzo mało mam teraz czasu wolnego, gdyż zostawszy czynnym członkiem
Towarzystwa Św. Wincentego, doznaję tego samego skutku, jakiego doznają u nas w
Polsce wszyscy czynniejsi ludzie, to jest, że im więcej się ruszają i ciągną,
tym więcej na nich kładą ciężaru, i tym bardziej ciągnąć każą.
Mamy (do Ciebie i dla Ciebie mówiąc)
najnieodpowiedniejszego dla naszego Towarzystwa prezesa[760],
człowieka tego każda dyskusja nudzi, każda przydłuższa rozprawa formalnie
gniewa. Jest to stary mnich pełniący zaciągowo swoje obowiązki. Wskutek tego
zamęt i nieład najwyższy w administracji i kasowości, żadnych niemal
komunikacji ani korespondencji z konferencjami zamiejscowymi, a tym samym
żadnej dla ich działalności zachęty. Duch Św. Wincentego nie zstąpił jeszcze na
nas, gdyby przynajmniej było tak jak sprawozdania piszą, ale i tego nie masz.
Do cudów liczę, że 30 konferencji zamiejscowych, z którymi raz do roku tylko po
walnym zebraniu zwykliśmy się znosić,
dotąd istnieją i utrzymują
się jako tako. Widać, że w planach Opatrzności istnienie tych Towarzystw musi
być koniecznie potrzebne. W tym czasie ma tam być w waszych stronach ten nasz
kochany prezes; natrzyj mu tam uszy, aby był więcej energicznym i większy ład
zaprowadził w administracji, bo jeżeli to Towarzystwo rozszerzy się na zewnątrz
więcej, to niezawodnie upadnie. Zdaje się, że on przyjął zasadę: Towarzystwo nierządem stoi.
Najmilej Towarzystwo nasze przyjęło
Twoje oświadczenie, iż pozwalasz się zapisać na listę jego członków honorowych
i korespondentów. Co do obowiązków -
Towarzystwo prosi za sobą o modlitwy, datek choćby się kwartalnie i 1 trojakiem
ograniczył, z wdzięcznością będzie przyjęty - to się zostawia wolności każdego
członka. Chodzi tylko o to, aby w tamtej stronie koniecznie zawiązać
Konferencję, czego bez energicznego i młodego księdza nie dokażecie, lecz
niedługo - mam nadzieję - dostanie tam Ks. Ostrowski takiego wikariusza, lecz
to miej u siebie[761];
wtenczas za jego i Twoim pośrednictwem Konferencja choć z 6-ciu osób będzie
mogła być zawiązaną.
Towarzystwo nasze myśli także
koniecznie w formie b[i]uletynów wydawać pismo; w tym przypadku rade by bardzo
mieć Twoją pomoc. Będziesz miał naturalnie wiele materiałów, które do Waszego
pisma nie dadzą się zastosować, tych nam nie odmówisz może, a przy tym masz
daleko obszerniejsze stosunki z autorami na pewno niż my; mógłbyś ich skłonić
łatwiej, by nam także raczyli kiedy niekiedy przyjść w pomoc; w zamian my byśmy
popierali wasze pismo, a wy nasze. A może też mogło by pismo wasze
reprezentować myśl naszą - miłość i poświęcenie, a w takim przypadku zlać się z
usiłowaniami waszymi.
Bardzo i bardzo wiele miałbym [C]i
powiedzieć o naszym Towarzystwie, lecz to odkładam do szczęśliwej chwili
osobistego widzenia się z Tobą.
W dzień naszego walnego zebrania (8
grud[nia]) przybył tu do Poznania O. Semenenko, mimo że stał obok, nie
przyszedł na nasze posiedzenie. Rada Wyższa naszego To[warzystwa] dowiedziawszy
się, że jest w Poznaniu, wydelegowała (N[ota]
b[ene]
bez wiedzy prezesa) nas trzech: mnie, Symona i Daszkiewicza[762],
abyśmy zaprosili O. S[emenenko] na nasze posiedzenie, które się w tym dniu
odbyć miało; lecz O. S[emenenko] już rano był odjechał.
Całuję Cię, mój miły Edmundku,
pocałunkiem bratnim.
Twój Ludwik
Posyłam Ci Dodatku do Czasu
trzy poszyty, ale mi ten ostatni spieszniej odeślij, bom go jeszcze nie czytał.
Daszkiewicz dał mi 6 tala[rów],
resztę za widzeniem miał mi oddać; wczoraj i dziś nie zastałem go, a sam jestem
goły, ani złotego nie mam; dlatego odsyłam Ci tylko 6 tal. a 1 tal. później
odeślę, bo nie chcę dłużej zatrzymywać.
[168]
Od s. MATYLDY JASIŃSKIEJ
Jaszków[763],
18.12.[18]58
N.B.P.J.Ch!
List Pana Dobrodzieja pisany 11-go
t.m.odebrałyśmy 14-go, to jest we wtorek i paczkę z książkami. Bóg zapłać Panu
Dobrodziejowi za nie. Już jedne przeczytałyśmy o męczeństwie Bazylianek[764],
jest w niej wiele do naśladowania. Drugiej jeszcześmy nie czytały. Agnieszce
Owczarzance[765]
jeszcze nie posłałam dlatego, że muszę się wprzód wystarać o zaświadczenie i
razem je poślę. Do Górki już dałam obrazek, Łucji także; Wiktorii[766]
nie dałam - dopiero na ten dzień, ma ona imię Jadwiga, to tylko przybrane.
W Niesłabinie mają naszą książeczkę (Żłóbek),
a my te zatrzymamy. Siostra Barbara już nie miewa febry; nie wiem czy się nie
wróci, ale bez lekarstwa wstała. Doktor tam w Górce jeszcze ani raz nie był,
jak Siostry tam są.
O Ojcu Baczyńskim nic nie wiem dziś,
bo we wtorek byłam w Śremie, to go jeszcze nie było.
Księdzu Proboszczowi[767]
obrazek ofiarowałyśmy na drugi dzień po imieninach, przyjechał z Panem Jezusem
do chorej.
W Górce podłogę Siostry mają w
Ochronce, w dormitarzu nie. Sprzęty zrobione były już raz, ale nie mam
pieniędzy do wykupienia, więc bednarz sprzedał,
drugi raz obstalowałam[768],
kiedy Pan Niesiołowski nie da pieniędzy, od czasu do czasu odkłada i tak się
musi oczekiwać.
Lekcje regularnie były odprawiane,
teraz w tym tygodniu przerwane dla prania; z polski[ego] codziennie mają.
Regułę, jak Pan Dobrodzi[iej]
widział, tak jest, jeszcze jej teraz nie zaczęłam pisać, dlatego że była w
Brodnicy, teraz jest w domu, ale tak mało czasu mam do tego pisania.
Z Siostrą Marianną byłam we wtorek
znowu u Pana Świderskiego[769];
zapisał jej drugi raz pijawki: pierwszym razem 10, drugim razem 12 i dał jej teraz
maść. Dwa razy na dzień tyle w oko kładziemy, jak łebka od szpilki i jest jej
lepiej; już może lepiej widzieć, jak w przeszłym tygodniu.
Pani Hrabina[770]
mówiła mi i podobno pisała do P. Dobrodzieja, aby dać Siostrę Mariannę do
lazaretu, lecz to niepotrzebne, aby tam Siostra miała się po lazaretach między
światowymi ludźmi tułać; ja na to nie przyzwoliłam i proszę, aby P.
D[obrodziej] nie pozwalał, bo ja ile mogę, staram się o nią, a kto będzie
płacił za lazaret?
Pan Hrabia[771]
wczoraj był u nas z Księdzem z Rzymu[772],
ostatni raz odprawił u nas Mszę św. i po obiedzie miał zaraz wyjeżdżać. hr. Plater[773]
był u nas, rozmawialiśmy, nic nam nie
mówił o ofiarach.
W środę odbędzie się gwiazdka w
Niesłabinie około 4 i 5-tej, a w Górce około 7 i 8-mej godziny; dlatego z
Niesłabina pojadę do Górki. W Niesłabinie bardzo się zanosi na piękną gwiazdkę;
Pani da jabłka, gospodynie złożyły się na lichtarze i dla dzieci gwiazdkę. Pani
także kupiła P. J[ezusa] i ubierają Matkę Boską i św. Józefa. Jeden chłopiec
zrobił kolebeczkę, żłóbek, krzesełko dla św. Jó[zefa] i dla Ma[tki] Boskiej.
Chłopcy uczą się grać, gwizdać zamiast ptaszków; Siostry Joanny matka przysłała
stoczków[774],
w pudełkach owieczek, pastuszków; gospodarze prosili księży, obydwaj obiecali
przyjechać, a ja z Nepomuceną pójdziemy także prosić księży. Dzięki Bogu,
dobrze się wszystko szykuje.
W Górce zaś szopkę im kazali zrobić,
P. Jez[usa] ja im kupiłam za ich pieniądze. One też dały swoich pieniędzy
jednej kobiecie, za które na jarmarku kupiła im dla dzieci pierników. Obiecały
tam gospodynie złożyć się na światło, za które i za pierniki mają Siostrom
wrócić, a poznaję, że Józefa wcale jest z miejsca nie kontenta, aby Pan Dobrodz[iej] napisał do niej. Dziś była
Józefa z Barbarą u mnie, wczoraj Nepomucena z Rozalią
Góreckie Siostry jutro, to jest w
niedzielę, będą prosić swego Księdza na gwiazdkę. Ja też jeszcze nie prosiłam,
bo się nie widziałam z naszym Proboszczem[775].
Dziś kopie grabarz grób dla dziecka
z Tworzykowa, więc może przyjedzie pochować; jeżeli nie, to ja muszę jechać
prosić. Pani także nam obiecała, że jak Ojciec Baczyński przyjedzie, to go
będzie prosić na gwiazdkę i zaraz na święta, albo o innego, jeżeli Ojciec nie
przyjedzie.
W czwartek będzie gwiazdka w Turwi,
Kopaszewie i Rąbiniu, także pojadę, ale proszę Pana Dobrodzieja o przysłanie mi
z paczkę obrazków nim pojadę, bo bardzo potrzebuję. Pokornie proszę
całując rączki i nóżki.
U nas na ostatku w samą wigilię
odbędzie się gwiazdka, na którą - jeżeli można - serdecznie Pana Dobrodzieja
prosimy. My nic jeszcze nie wiemy, czy dla dzieci co dostaniemy.
Rzeczy pokradzione znalazły się w
Niesłabinie, już złodzieje w areszcie siedzą, ale nic my jeszcze nie dostali,
dopiero byli u komisarza poznawać i będzie wyznaczony termin.
U nas wszystko jest dobrze,
wszystkie dzięki Bogu zdrowe. Urszula tylko na głowę i na oczy narzeka, wczoraj
się położyła.
My wszystkie i góreckie Siostry
pozdrawiamy i całujemy rączki P. Dobrodziejowi, polecając się pobożnym
modlitwom i życzymy szczęśliwych świąt M. Jasińska
[Na marginesach]
Zboża nam jeszcze nie przysłali, od
naszej Pani dostałyśmy pół beczki kapusty już zrżniętej.
W tej chwili, gdy mam pieczętować [list],
dowiedziałam się, że jest Ojciec Baczyński w domu.
Była we wtorek u nas matka z córką
ze Śmigla, która się chce do nas dostać, a której sam Biskup[776]
będąc u niego u spowiedzi radził, obejrzały sobie i mają się w domu z ojcem
rozmówić i mają nam napisać.
[169]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
31 grud[nia] 1858
Kochany Edmundku!
W dniu, w którym rok się kończy a
nowy zaczyna, w dniu, który na tyle wzniosłych
i poważnych naprowadza myśli, na samym wyjeździe moim do Garzyna, spieszę, przy
przesłaniu Ci 8 numerów Czasu, złożyć Ci życzenia wszelkich pomyślności,
zdrowia i błogosławieństwa Nieba. Taki mam natłok myśli, a przy tym minuty mego
wyjazdu tak policzone, iż widzę się zmuszonym wstrzymać się od wylania uczuć
mojego serca i ograniczyć się krótką wzmianką niektórych interesów, jakie
pragnąłem, abyś mi wyjaśnił.
Najprzód: mam że Ci odsyłać dalej Czas?
po
wtóre: możesz mi odesłać Dodatki?[777] Ja 4-go stycznia muszę być tutaj z powrotem.
Nie wyjeżdżałem nigdzie na święta, z
czego jestem bardzo kontent; posłużyła mi do tego słabość najmłodszego mego
pupilka, który dzięki Bogu dziś już zdrowszy.
O śmierci Rafała mówił mi tu Ks. Proboszcz z Mórki[778],
który stał u mnie dwa dni czekając na powrót Taczanowskiego, od którego dostał
prezentę[779]
na probostwo w Pogorzeli. Niechże Wincenty[780]
zajmie się wcześnie staraniem o Księdza, bo w Konsystorzu serio myślą nad
wcieleniem Mórki do probostwa Dalewskiego i zamienienia jej na filię tego
probostwa, a tymczasowo może będzie przyłączoną do Dolska.
Całuję Cię
Edmundku najmilszy, Boskiej Cię oddając opiece i o paciorek za sobą prosząc
Twój do grobu przyjaciel i sługa w Chrystusie
Ludwik
[170]
Od ANTONIEGO SKARŻYŃSKIEGO[781]
Sokołów
p. Śmigiel, 15 stycznia 1859
Kochany Edmundzie.
W tym nowo zaczętym roku, któren
bodajby dla nas wszystkich był rokiem pomyślnym, nie miałem jeszcze sposobności
powitania Ciebie.
Mamy cokolwiek nadziei, iż
braterstwo Twoi Teofilowie niezadługo nas odwiedzą, dlatego prosimy jak
najuprzejmiej i Ciebie, byś był łaskaw zjechać do nas do Sokołowa na dnie 2-go
i 3-go lutego br., spodziewam się, iż
nic Ci nie przeszkodzi w zadośćuczynieniu prośbie naszej i oczekiwać Cię
będziemy we wtorek 1-go lutego na godzinę 4-tą z południa[782].
W środę, w święto Matki Boskiej,
odprawia się zawsze solenne nabożeństwo w Charbielinie w kościele z
dobrowolnych składek niedawno zbudowanym, będziesz więc miał sposobność
zwiedzenia to cudowne miejsce.
Pozdrawiam Cię stokrotnie, do miłego
prędkiego zobaczenia.
A. Skarżyński
[171]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Poznań,
16.1.[18]59
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Był u mnie przed kilku dniami Ks.
Koszutski, proboszcz z Mielżyna i prosił mnie, abym w interesie zaprowadzenia u
niego Ochronki pisał do Pana. Sam on ma w tym celu pisać i z jego listu dowiesz
się Kochany Pan, jak już wszystko jest u niego gotowe na przyjęcie dziewcząt,
że nawet 5 mórg ziemi na wieczne czasy Ochronce jest zapisanych. Jestem pewien,
że po otrzymaniu listu od Ks. Koszutskiego nie odmówisz mu Pan tego, o co
prosić będzie. Ja z swej strony dodaję, że Ochronka mielżyńska pod kierunkiem
znanego z gorliwości i poświęcenia kapłana najpiękniejszą zapowiada przyszłość.
Za list ostatni i miłe wiadomości o
Ochronkach dziękuję bardzo. Cieszy mnie bardzo, że Ks. Arcypasterz[783]
raczył ten instytut wziąć pod swą opiekę. Co do Katechizmu, który obiecałem,
ociągam się z jego ostatecznym opracowaniem, bom słyszał od ojca
Semenenko, że już w Ochronkach Katechizm
pod tytułem: Dar Boży został zaprowadzony i żeś Pan bardzo z niego
zadowolony. Jeśli tak jest, tedy nie widzę potrzeby zaprowadzania nowego. Przy
sposobności proszę o przysłanie mi jednego egzemplarza Daru Bożego, bo
go wcale nie znam.
Czy wiesz Pan, że Ks. Arcyb[iskup]
żąda, aby Ks. Koźmian[784]
przed pójściem do Gniezna wstąpił do naszego Seminarium? Po otrzymaniu tej
wiadomości doniósł on Ks. Regensowi[785],
że przybędzie, ale oczekiwać będzie przybycia do Rzymu Ks. Semenenko, nim się
zdecyduje, kiedy będzie miał wstąpić do naszego Seminarium. Przychodzi mi tu na
myśl dawniejsze Pańskie oświadczenie i ażeby Kochanego Pana utwierdzić w
przedsięwzięciu świętym, dodać męstwa, a bojaźń i strachy odpędzić, donoszę, że
pod moim kierunkiem ćwiczy się w łacinie prosty chłopak, dawniej gospodarz w
Wyganowie, ledwo trochę umiejący pisać. Znany pewnie Panu Mateusz Trawiński[786],
który służył w domu Sióstr gostyńskich. nie
wątpię, znając jego mocną wolę i wytrwałość, że dojdzie do celu. Przykład to
wymowny!
Niepokoi mnie często ta niepewność,
czym Kochanemu Panu za 3 egzemplarze Pokłosia już odesłał pieniądze.
Mnie się zdaje, żem odesłał, ale nie mam pewności. Proszę mi donieść, jak się
rzecz ma.
Co do biskupa Ks. Krasińskiego
prosił on, aby mu opis cały Zakładu był drogą księgarską posłany. Ja myślę, że
Pan Żupański albo który inny z księgarzy podejmie się tego.
U nas w Poznaniu nic nowego, w
czasie wakacji byłem w Dolsku i wielka mnie brała ochota wpaść do Grabonoga.
Polecam Kochanego Pana Bogu, siebie
Jego pobożnej modlitwie.
W głębokim szacunku uniżony sługa
ks.
Brzeziński
PS Błędnie
gazeta doniosła, że nasz Kochany Lenartowicz z dnia na dzień gaśnie, bo wedle
późniejszej wiadomości Ks. Koźmiana ma się mieć lepiej.
[172]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem,
10. 2. [18]59
+
Łaskawy Panie!
List Pana Kochanego odebrałem i
życzeniu Pana po części pierwej już zadosyć uczyniłem, o ile w Bogu rzecz
uważałem, aby i Zgromadzenie Służebniczek i ich ustawy ochraniać[787].
Jutro, da Bóg, wieczorem będę w
Kopaszewie, w sobotę po południu zaś wyjadę do Czerwonej wsi. Jeśliby Pan Dobrodz[iej] mógł
zdążyć do Kopaszewa, bardzo by mi miło było i potrzebne.
Polecając się św[iętym] modłom,
wyglądać będę Pana Łaskawego, jeśliby to zbyt nie utrudniało przyjazdu Pana.
Sługa w Ch[rystusie]
T. Baczyński SJ misj.
Dla Siostr[y] Matyldy proszę
obrazeczków za parę tal. a dla mnie kilka koronek oprawnych na druciku.
[173]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
10 lutego 1859
+
Mój Miły i Kochany Edmundku!
Z największą radością zająłem się Twoimi zleceniami, Żupańskiemu paczkę z manuskryptami oddałem;
już był o tym wprzód przez Koźmiana zawiadomiony.
Lecz z drugiego Twego zlecenia[788],
chociaż bez mej winy nie tak korzystnie wywiązałem się, jak tego serce moje
życzyło. Pudełka bowiem nie tyle ważyły jak mi pisałeś, lecz 10 łutów i 1/4 i dlatego lubo po złp. 3 gr. 15 zapłacił mi
Wiśniewski[789]
za łut[790],
ledwo talarów 6 za nie dostałem, które przy niniejszym liście Ci posyłam; co do
potrącenia sobie reszty, tego przy Twych wysiłkach sumienie nie pozwalało mi
uczynić. Myślę, że mi tego za złe nie weźmiesz, gdy sobie przypomnieć raczysz,
ile razy ja od Ciebie w Gostyniu pieniężną pomoc przyjąłem.
Co do Św. Zofii, nic Ci stanowczego donieść nie mogę, bo Rada Wyższa[791]
dopiero w przyszłą środę się zbierze,
dopiero jej to przedstawię.
Co do naszej zamkniętej biblioteki, ta z winy źle obranej drogi naszego
kochanego prezesa nie tylko, że dotąd otwartą nie jest, lecz nawet nie masz
nadziei, aby tak spiesznie otwartą została.
Na nieszczęście nie możemy się dotąd przejąć tą prawdą, że jesteśmy
ciałem religijnym pod opieką Kościoła zostającym, że więc godność nasza nie
pozwala nam wycierać przedpokoje dyrektorów policji lub nawet naczelnych
prezesów i prosić ich o to, czego mamy prawo się domagać.
Resztę powiastek najchętniej będę Ci przekładał, skoro zdają Ci się być
na coś użyteczne; lecz te co Ci
posłałem, są tłumaczone od ręki, a więc ani stylizowane, ani pod względem
pisowni poprawne; musisz więc przesłanymi zająć się: wystylizować, poprawić, i
jeżeli chcesz, mnie do przepisania na czysto zwrócić.
Oby Bóg błogosławił i do najwyższej
wyniósł potęgi Twój święty Zakład tak czysto ludowy! O, wierzaj mi, mój miły Edmundzie, z głębokim
przeświadczeniem piszę to do Ciebie, że wiara nasza tylko w ludzie znajdzie
ostatecznie wsparcie, lecz biada tym, którzy go w ciemnocie religijnej
utrzymywać będą, którzy przed nim światło pod korcem kryć będą, którzy mu prawd
ostatecznych wiary naszej nie opowiedzą,
bo niewierni dopełnią tego w negacyjny sposób i pociągnąwszy ku sobie
ten lud dziewiczy, usuną spod jego nóg ten grunt stały, na którym dziś stoi, to
jest wiarę ojców, wtenczas Ojczyzna nasza zginie niepowrotnie, ale zginą i ci,
którzy ją w tę przepaść popchną.
Sam osądź z Instytutu, którym się
opiekujesz, jak ten nasz lud bez innych przygotowawczych nauk, z samej tylko
wiary umie wyciągnąć wszystkie wieczne następstwa; jak te, które się poświęcają
religijnemu życiu, drażliwe mają sumienia i jak surowo rade się sądzić. Cóż by to było, gdybyś im na przykład starał
się wybijać z głowy tę miłość chrześcijańską, w której się kształcą i w której
wysoko postąpiwszy mogą tylko godnie spełnić Swoje powołanie? A przecież iluż to dziś kapłanów miłość,
braterstwo, poświęcenie się dla społeczeństwa radzi do marzeń lub cnót
podrzędnych liczyć? I jest że to sposób
przyciągnąć do siebie ową niewierną ruchliwość wieku, która pozbawiona wiary
szamoce się nieustannie w zapasach o szczęście ludzi, a pozbawiona gruntu, na
którym by się oprzeć mogła, to jest wiary - upada periodycznie i znów się
próżno dźwiga!
Och! daruj mój drogi staremu gadule,
bo ja już takim pewno umrę; jak zacznę, tak nie mam końca i próżno czas Ci
zabieram. Dziękuję Ci za doniesienie mi o zdrowiu poczciwego starego Pana
Walentego[792],
od którego dawno już nie miałem żadnej wiadomości; szkoda, żeś mi nie doniósł, kto się z nim
widział lub kto miał list od niego.
Cieszę się, że masz tam w
sąsiedztwie Księdza, który miłuje - jak widać - czytelnictwo. Oby nam Bóg dał
takich jak najwięcej, którzy by się nie lenili czytać; może by lepiej opowiadać
nam mogli te święte prawdy Boże, których wiek nasz tak pragnie, tak szuka, a
które jak skarb zakopany spoczywają w łonie naszego Kościoła.
Całuję Cię, mój najmilszy Edmundzie,
Boskiej Cię polecając opiece.
Twój Ludwik
[174]
Od MARIANNY SZOŁDRSKIEJ
Jaszkowo,
14.2.[18]59
Przepraszam bardzo Pana, że się tak
spóźniam z wykonaniem jego zlecenia. Zaraz nazajutrz po odebraniu Pańskiego
listu, w wilię Św. Barbary[793]
widziałam Proboszcza[794]
i pokazałam projekt do podania. Nie robił najmniejszej trudności, twierdził tylko, że musi być przez niego
napisane i po opatrzeniu podpisami Dozoru Kościelnego, opatrzone pieczęcią
kościelną i przez niego odesłane[795].
Ponieważ tego dnia właśnie był cierpiący, nie można go było więcej naglić i
spodziewałam się, że po Św. Barbarze w ciągu tygodnia, jak zwykł czynić, ze
Mszą św. tu przybędzie. Musiało mu co przeszkodzić, gdyśmy go się więc do
dzisiejszego dnia doczekać nie mogli, Matylda za wspólną radą pojechała dziś
rano do Proboszcza i Proboszcz jej obiecał, że jutro wraz z podaniem
przybędzie. Myślę, że nie będzie żadnej trudności. Pan wiesz już przez O. Baczyńskiego,
że projekta galicyjskie spełzły na niczym. Przyznam się, że mnie to zrazu
bardzo zasmuciło, szczególniej dla Galicji, gdzie sobie tak błogie skutki z
naszych Służebniczek obiecywałam, aleć jeśli wszystko, to takie Zakłady Pan Bóg
wyraźniej za rękę prowadzi; znać, że inne ma zamiary. Po ludzku jednak mówiąc
zdaje się, że t e n cel
zupełnie chybiony przez wybór zgromadzenia lwowskiego.
Oddanie lazaretu w Turwi zdaje mi
się dobre. Działanie Ochronek trochę się tam rozwinie. Tutaj cała Ochrona
napełniona, jak ul.
z
prawdziwym szacunkiem
M. Sz[ołdrska]
Piątek:
Proboszcz tu dzisiaj przyjechał z
dobrą intencją napisania podania. Mówiłam z nim przed Mszą św. Najmniejszych
nie robił trudności i owszem, mówił że próżno się Pan troszczysz o to, kiedyć
już kontrakt podpisany i nawet obstalował gospodarzy kościelnych. Na
nieszczęście dowiedział się po Mszy św., że w naszym boru polują. Wybrał się z
pośpiechem i o wszystkim zapomniał, jak prawdziwy myśliwiec. Widoczne jest, że
najmniejszej nie ma intencji cofnięcia co raz zrobił i trzeba czekać
cierpliwie, póki jednego z tych dni uda nam go się lepiej złapać.
M. Sz[ołdrska]
[175]
Od ks. ANTONIEGO KLAJNERA
Dubin,
17.2.[18]59
L.J.Ch.
Szanowny Panie Dobrodzieju!
Chciałbym jedną dziewczynkę dać
wykształcić na Ochroniarkę i życzyłbym sobie i prosiłbym najpokorniej: ażeby
pierw mogła być krótki czas w Grabonogu, rozpatrzyć się, poznać te obowiązki i
ten tryb życia zaczem[796]
by miała iść do Jaszkowa, aby miała dany sobie czas do lepszego namyślenia się.
Chciałbym ją przysłać już w pierwszych dniach marca, dlatego proszę usilnie,
abym drugą pocztą mógł już łaskawe odebrać uwiadomienie, które - ufając w
dobroci Pańskiej - spodziewam się, iż pomyślne będzie. Koszta, jakie przy tym
są na utrzymanie, będą zawsze za moim pośrednictwem zaspokajane.
Powtarzając jeszcze raz swą prośbę,
będę wyglądał z upragnieniem przychylnej odpowiedzi, a łącząc wyraz
najszczerszego szacunku, polecam się instancyjnej[797]
w modlitwie pamięci.
Pana Dobrodzieja najniższy sługa
ks. Klajner
[176]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 20.2.[1]859
Kochany Edmundku!
Krótko piszę, bo długo nie mogę
siedzieć przy stoliku; od tygodnia nie tylko nie wychodzę z pokoju, lecz więcej
leżeć jak siedzieć mogę. Coś mi się zrobiło na nodze, na samej kości - krostka
mała z początku, która w kilka dni tak się rozszerzyła i rozjużdżyła[798],
żem musiał przywołać Freudenreicha[799];
goi ją więc, lecz nie pozwala mi siedzieć tylko leżeć, aby krew do nogi nie
nabiegała. Już dziś trochę lepiej, bo zaognienie znikło, lecz jeszcze się nie
goi.
Posyłam Ci 7 numerów Czasu i
pozdrawiam Cię najserdeczniej, raz jeszcze przepraszając, że tak krótko piszę.
Nasz prezes wrócił, lecz niepoprawny; mówił mi, że się z Tobą krótko tylko widział.
Polecam się Twoim modlitwom i czule
pozdrawiam.
Twój do grobu przyjaciel i sługa
Ludwik
[177]
Od ks. SYMFORIANA TOMICKIEGO
Konojad, 25.2.[18]59
Łaskawy Panie.
Już to kilka chwil ubiegło od naszej
korespondencji[800]
i kilka zmian zaszło, bom się przeniósł z Mikstatu do Konojadu pod Kościan, a
nie wiem jeszcze do tego czasu, co takiego zaszło, co wstrzymało wydawnictwo
naszego pisma ludowego[801].
Dlatego upraszam Pana o łaskawe mi
doniesienie, czy to pismo przyjdzie do skutku i kiedy, a jeżeli nie, co mu stoi
na przeszkodzie. Ja bym z całego serca przyczynił się do wzrostu jego, o ile
tylko byłoby w mocy mojej, bo w istocie brak wielki takiego pisma i potrzeba
jego u nas wszędzie się czuć daje. Przeto w tych właśnie dzisiejszych koniunkturach[802] nie zawadziłoby wcale popróbować
szczęścia, a ja jestem pewien, że najpomyślniejszy skutek uwieńczy tak piękne
przedsięwzięcie.
Dlatego to oczekuję z upragnieniem
listu od Łaskawego pana, bo ma
ciekawość w tym względzie wzrasta z dniem każdym i na próżno wyzieram ukazania
się pierwszego numeru albo przynajmniej prospektu.
Czyby też nie było dobrze wskrzesić
umarłą Szkółkę Niedzielną?[803]
Panu wiadomo, że w końcu był śp. Kotecki[804]
ze mną jej redaktorem. Günther w Lesznie jako nakładca poprzestał ją wydawać
dlatego, że nie miała pokrywać kosztów druku. Mi się wydaje, że teraz, gdy taki
brak pism podobnych u nas daje się we znaki, podobne wydawnictwo udać się
powinno. Chciałem w tym względzie już podać me propozycje Güntherowi, ale z
przyczyny mego przesiedlenia, a z nim połączonych prac nowych, wszystko spełzło
na niczym. Chciałbym i tu usłyszeć sąd tak wytrawnego Łaskawego Pana i odebrać
od niego propozycję, gdyby ta myśl miała się Panu spodobać.
Bądź co bądź, w każdym razie
oczekuję z największym upragnieniem łaskawego listu Pańskiego[805]
i w tej nadziej zostaję Łaskawego Pana z winnym uszanowaniem
ks. Tomicki
Państwu
Wilkońskim moje winne łączę ukłony.
[178]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
[2 marca 1859]
Kochany Edmundku!
Posyłam Ci 7 numerów Czasu. Z
prawdziwą radością czytałem w n° 42 tego pisma pod Korespondencją z Poznania
zaszczytną wzmiankę o Twych świętych
i prawdziwie polskich usiłowaniach;
poważyłem się widoczną omyłkę druku w użyciu słowa skłonność poprawić ołówkiem na słowo skromność, o którą - pozwól sobie powiedzieć - że i ja
Ciebie obwiniam. Nie raz gwałtem chciały mi się wyrwać z piersi słowa
wyjaśniające tę Twoją świętą pracę, lecz zakazałeś mi tego dawniej; żądałeś,
abym milczał, i milczałem też upornie.
Dziś, gdy Twoja instytucja religijnie uznaną została i gdyś mi pozwolił
wspomnieć o niej do tych, którzy by korzyści moralne z tej wiadomości odnieść
mogli, nie wahałem się tego czasem zrobić.
Kraj przez organ tego pisma żąda od
Ciebie, abyś się z nim podzielił swoją wiedzą i doświadczeniem, nabytym i na
tej drodze. Sądzę, że się nie będziesz wahał tego uczynić.
Już trzeci tydzień zakaleczałem[806]
na nogę, na samej kości zrobiła mi się krostka, którą ścierałem nieuważnie
chodząc; z tego rozszerzyła się rana taka, iż jej zagojeniu trzy tygodnie nie
wystarcza.
Czytałeś już zapewne o ciężkiej
stracie, jaką kraj nasz poniósł przez śmierć Zygmunta Krasińskiego[807];
na tę wieść zabolało serce moje, jakbym rodzonego utracił brata. Bo i jakżeż
nie mamy boleć, gdy w tych szarych dniach naszego narodowego życia, jeżeli
zaświeci kiedy niekiedy jaśniejsza gwiazdka, to dlatego tylko, aby wnet jak
meteor[808]
zgasnąć i większą po sobie zostawić ciemnię. Wyznaję Ci, że lękam się co dzień,
abym czytając pisma nasze nie doczytał się w nich wieści o skonie naszego ukochanego
i jedynego dziś poety polskiego Lenartowicza[809],
chociaż czytałem niedawno wieść o polepszeniu się jego zdrowia.
Świat zachmurzony![810]
Spodziewać się każe strasznej walki, w której ciemnota, przesądy, przywileje i
zła wiara ścierać się będą zacięcie z nowo podnoszoną myślą, która w dniach
błogich chrześcijaństwa była kiedyś całą jego potęgą i dźwignią. Szczęśliwy!
kto w tym gotującym się zamęcie pojęć, patrząc ciągle na swą polarną gwiazdę
życia, ocali świętą myśl i kto mimo obrony pozornych jej czcicieli, zdoła się
na nich poznać! Oby tej łaski Bóg udzielił przynajmniej wszystkim ludziom
dobrej woli! Oby prostym swoim sądem
zdołali oni dojrzeć, gdzie szych[811],
gdzie złoto!
Całuję Cię najczulej mój najmilszy
Edmundku, Boskiej Cię polecając opiece i łasce - i o pobożne westchnienie za
sobą prosząc Twój sługa i brat w Chrystusie
Ludwik
Miłkowski
PS Zapomniałem
Ci był odpowiedzieć co do propozycji Twojej względem zamiany żywota Św. Zofii
na krzyżyki, itd. - iż te wszystkie artykuły wraz z całą księgarnią
Tow[arzystwa] Św. Wincentego zapieczętowano i dotąd pieczęci odjąć policja i
władze miejscowe nie chcą. Rada Wyższa udała się do Ministra Spraw Religijnych[812]
- co zyska? i czy zyska kiedy?, trudno dziś odpowiedzieć.
[179]
Od ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
W niedzielę, na wieczór,
6-go marca [18]59
N.B.P.J.Ch!
Kochany, serdeczny Bracie!
Powiedz mi co się znaczy, że też ani
nie przyjedziesz, ani nie napiszesz do mnie? Czyś to już zupełnie o swym Druhu
zapomniał? Mój Boże, bardzo mi to przykro, ale taka widzę wola Boska. Tyś
zapewne złapał tam sobie niejednego z młodych księży, którzy Ci odpowiadają do
serca, łatwo o mnie zapominasz; ja po Tobie nie mogę znaleźć, z kim bym mógł
tak szczerze, tak przyjemnie chwilkę czasem spędzić. Nie dziw mi się, że się
czasem boleśnie odezwę, choć to może i nie bardzo dobrze.
Jakże tam Twoje sierotki, jak
Siostry w Jaszkowie? Tak dawno nic o nich nie słyszałem. Kazałeś mi się w
ostatnim liście swoim modlić za te, które się do złoż[enia] prof[esji]
sposobiły. Czyniłem to przy każdej Mszy św. gdziem i o Tobie Kochany a Drogi
mój Bracie nie zapomniał. A Ty czy też czasem i za mnie zmówisz choć jedno Zdrowaś Mary[j]o? Czy
też polecasz mnie czasem znajomym moim Siostrzyczkom? Bardzo Cię o tę łaskę
proszę, bo zawsze bardzo i bardzo modlitwy na tym tu opustoszałym miejscu
potrzebuję.
Dużo bym Ci miał do opowiadania,
gdyby nas jako Bóg dobry do kupy sprowadził choć na krótką chwilę. Tam za
Krzywiń, gdzie Ty chciałeś, szczerze Ci powiadam - nie mogłem.
Zaprowadziłem też tu Różaniec w tej
mojej kochanej Duchownej i prawdziwie cudownej pod względem łask Boskich Górce.
Ludek się coraz bardziej wkłada i bardzo im się podoba. Dziś właśnie
przyjmowałem luterkę[813]
na łono Kośc[ioła] św., którą różańcowe panny z białą chorągiewką od bramy
cmentarza aż do wielk[iego] ołtarza prowadziły śpiewając pieśń: Trójca, Bóg
Ojciec itd. Było to nadzwyczaj uroczyście i rzewnie. Niezadługo będę miał i
kobierzec taki sam jak w Środzie z orzełkami do Matki Boskiej. Oby się to Bogu
tak podobało, jak nam się wszystkim podoba!
Ten chłopiec, o którego ostatnim
razem pisałem do Ciebie, miał później iść do szarytek do Poznania, gdzie mu
policja miejsce wyrobiła, ale dowiedziawszy się, że tam rany wyrzynają i krucho
jeść dawają, drapnął[814]
gdzieś i ani o nim wiedzieć. Przepraszam Cię, żem Cię tym nicponiem fatygował.
Napisz mi też zaraz, Kochany
Braciszku, choć parę słówek. List ten bierze moje ojczysko kochane, które się
koniecznie na stare lata do Gostynia na odpust wybrało. Nie wiem, czy się tam z
sobą spotkacie i gdzie?
Boga Cię szczególnej poruczam opiece
i Najśw. M[aryi]
Panny, Matki Bożej, Matki naszej -Twój szczerze Cię kochający brat
ks. Stanisław z Górki[815]
[180]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
10 marca [18]59
Kochany Edmundku!
Nie moja, lecz kelnerów
Piotrowskiego[816]
wina, żem się tym razem spóźnił z odesłaniem Ci Czasu. Przez całe ostatki[817]
aż do dnia dzisiejszego nie odbierałem go wcale, dziś dopiero aż 3 numery naraz
odesłali mi. Nawał szalonych gości zapustnych miał być powodem tego opóźnienia.
Dziś mieliśmy tu żałobny obchód za
duszę zmarłego naszego wieszcza Krasińskiego[818].
Na nieszczęście, nie dość wymownego znalazł on chwalcę w Księdzu Jarochowskim[819],
który w tych dniach wybierając się na pro[b]ostwo do Pogorzeli, nie miał
zapewne dość czasu przygotować się więcej. Zgromadzona publiczność spodziewała
się słyszeć Ks. Prusinowskiego, jak nas uprzedzał Dziennik Poznański[820];
dlaczego mówca ten tak zawsze skory do ambony, odmówił tym razem - nie jest mi
wiadomym. W dniu, w którym ten pogrzebowy obchód miał miejsce, jakże jaskrawo
wyglądać będzie bal kawalerski, który bez względu na okoliczność pogrzebową,
zacna młodzież stara się dziś wyprawić i aby usunąć przeszkodę postną, udała
się o pozwolenie do Arcybiskupa[821],
który przyzwolenia swego podobno nie odmówił. Słyszałem tutaj, że narzeczona
Bolesia[822]
- panna Szułdrzyńska[823], ciężko po balu zachorowała; przyczyną tej
słabości miało być nagłe przejście z sali zbyt parnej przez lodownię do małej
sali.
Gdym tę wiadomość napisał, czytam w
przyniesionej mi gazecie, że Pani Wilkońska z Grabonoga przyjechała tutaj, jest ona już zapewne w domu, toteż co do tej
okoliczności lepszą podobno mieć będziesz informację.
Nie mogę Ci dosyć zalecić czytania Wieczorów wołyńskich przez
Kraszewskiego[824],
jakież to tam potężne prawdy czytać można, jakie namaszczenie katolickie w ich
wykładzie! szczególniej § O zbytkach
i § Przeszłość i przyszłość.
Jak przeczytasz Dodatki do Czasu,
którem Ci posłał i jak zażądasz nowych, to ci przyślę - prenumeruję Dziennik
Literacki[825] (Lwowski), w którym owe Wieczory wołyńskie z szczególną
przyjemnością czytam. Znalazłem w nich całą doktrynę katolicką naszej szkoły,
od której dzisiejsze duchowieństwo tak ucieka, a w której przecież spoczywa
przyszłość świata. Napoleon tę myśl podnosi, utrzymując że minął czas, w którym
monarchowie kraj i lud uważali za swoją
własność. Dziś miejsce idei państw ma zastąpić idea narodowości; pod tym
względem polecam Twojej uwadze ostatnie dwa numery Czasu, który Ci
posyłam we wstępnych artykułach.
Serdeczne przesyłam Ci pozdrowienia
i westchnienie pobożne za sobą proszę Twój sługa i przyjaciel w Chrystusie
Ludwik Miłkowski
[181]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 18 marca 1859
Kochany Edmundku!
Posyłam Ci 7 numerów Czasu.
Donieś mi wcześnie, czy chcecie prenumerować na następny kwartał, gdyż w razie
przeciwnym ja trzymając Dziennik Poznański, nie prenumerowałbym dłużej Czasu[826].
Bezecna wyszła tu broszura na
graczy, możesz w niej namacać[827]
- Poleskiego[828],
Kierskiego[829],
Mieczkowskiego[830],
Leona Mielżyńskiego[831],
Węsierskich, nieboszczyka Jasia Nieświastowskiego[832],
Malczewskiego[833],
itd. Nosi ona tytuł: Historia Jelaczyca[834].
Już pierwsze 600 egzemplarzy strony [za]interesowane
wykupiły. Pokazały się znów drugie 600 na korzyść Ochron; zdaje się, że i te
dziś będą wykupione, udaję się do księgarni, aby dla ciebie nabyć jeden egzemplarz. Jeżeli go zdobyć zdołam, to ci go w niniejszej
paczce przyślę.
W tych dniach przybywa do tutejszego
Seminarium Duchownego Szanowny Pan Koźmian. O, jakże byłbym szczęśliwy, gdyby
on na naszego prezesa[835]
skutecznie mógł wpłynąć, by więcej działalności i porządku w Towarzystwie Św.
Wincentego chciał zaprowadzić, a przede wszystkim aby z większą godnością i
powagą raczył je u władz reprezentować.
Całuję Cię mój miły i kochany
Edmundzie, Boskiej Cię polecając opiece i o modlitewkę za sobą prosząc.
Twój do grobu wierny przyjaciel i
sługa
Ludwik
PS Poradnik
Ks. Mullois[836]
doczekał się wreszcie druku - czwarty już arkusz oddrukowany; lecz daleko
drobniejszym drukiem jak miał być drukowany. Gdy tylko wyjdzie, nie omieszkam
przysłużyć Ci się jednym egzemplarzem, nasze Towarzystwo zamówiło ich 100
egz[emplarzy].
O dzień
jeden spóźniłem się z wyprawieniem tego listu, przy którym chciałem Ci przysłać
Jelaczyca, lecz dotąd w księgarniach nie mogę go dostać, obiecują od
godziny do godziny - dłużej więc listu Twego nie mogę zatrzymywać.
Donieś
mi też, czy to prawda, że biedny Boleś[837]
tak niebezpiecznie chory jak tu rozgłoszono, że ma galopujące suchoty, bo ja
się cieszę myślą, że to pewnie intryga jaka, chcąc z jego słabości korzystać -
wiadomości takie upowszechnia.
[182]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
w wigilię Zwiastowania N. M. Panny [25 marca] 1859
+ N.B.P.J.Chr.
Szanowny Panie Dobrodzieju!
Na uprzejmy liścik Szanownego Pana
Dobrodzieja z dnia 19-go bm. pospieszam z odpisem, że zamówiłem sąsiednich
kapłanów na nabożeństwo dla ubłagania błogosławieństwa Bożego działaniom
Służebniczek Bogarodzicy na 11-go kwietnia, czyli na poniedziałek po Dominica
Passionis[838].
Otrzymawszy przyrzeczenie od kochanych współpracowników w winnicy Pańskiej na
dzień powyższy, zawiadamiam o tym niebawem Szanownego Pana Dobrodzieja z tą
najpokorniejszą prośbą, ażeby wraz ze Służebniczkami w piątek lub sobotę
poprzednią, tj. 8 lub 9 kwietnia do Mielżyna przybyć raczył, a tak uprzejmością
swoją szczerym chęciom naszym dopomógł w urządzeniu salki ochronkowej w nowym
lokalu. Sprzęty wszystkie każę wprawdzie już poprzednio tam poprzenosić, ale
uporządkowanie takowych pozostawię aż do łaskawego przybycia tak drogich nam
gości w ubogiej mieścinie naszej. Spiżarenka będzie także choć ubogo w
najpotrzebniejsze artykuły żywnościowe zaopatrzona. Nadto spodziewam się, że i
dla Siostry Starszej dzień obrany będzie dogodny i że będziemy się mogli
cieszyć kilkadziennym jej pobytem w ubożuchnej parafii naszej.
Nareszcie rozpocznie się uroczyste
działanie Służebniczek Bogarodzicy z rozpoczęciem spowiedzi wielkanocnej w
naszej parafii, a może niejeden z pobożnych parafian, przystępując tego dnia do
Stołu Pańskiego, westchnie w tej chwili łaski do Zbawiciela, którego do serca
swego przyjął, ażeby słabe siły słabych ludzi wszechmocnością swoją wspierać
raczył, a temu ziarnku gorczycznemu wzrost i owoc w cierpliwości dawał.
Dla Siostry Starszej będzie także
czwarte łóżko z pościelą przyrządzone w sypialni Służebniczek, a Szanowny Pan
Dobrodziej zechcesz w plebanijce[839]
przyjąć, co serdeczna gościnność staropolska parocha[840]
wiejskiego ofiarować zdoła.
Z dopuszczenia Najdobrotliwszego
zawsze Boga, zapadłem przed dwoma tygodniami na febrę gastryczną[841];
ale miłosierdziu Jego podobało się, ażebym Mu w wątłym ciele moim dłużej - acz
niegodny tej łaski - służył. Dziś czuję się już zdrowszym, lubo jeszcze nie
wolno mi pełnić mych obowiązków parafialnych; lecz lekarz spodziewa się, że to
wkrótce będzie mogło nastąpić.
Dziękując Bogu za ten nowy dowód nieograniczonego
miłosierdzia Jego, upraszam Szanownego Pana Dobrodzieja, ażeby wraz ze
Służebniczkami Bogarodzicy westchnęli też za mną do Boga i Matki Boskiej, iżby
mnie do zupełnego zdrowia - jeżeli taka Jego wola najświętsza - jak najrychlej
przywrócić raczył i ażebym wszystkie me siły ciała i duszy na Jego chwałę, a na
zbawienny pożytek bliźnich i własny nieustannie i bezwzględnie poświęcał.
Polecając się przeto najpokorniej i
najusilniej pobożnym modłom tak Szanownego Pana Dobrodzieja, jako też całej
drużyny Służebniczek, załączam wyraz głębokiego szacunku, z jakim zostaję
Szanownego Pana Dobrodzieja uniżony sługa
ks. Koszutski
[183]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 26 marca 1859
Kochany Edmundku!
Ledwie pisać do Ciebie mogę, tak
jestem chory; nie wiem, czy na katar czy na grypę, lecz mam gorączkę, kaszel
się nagle wrócił, pluję dużo i ból nóg, rąk i całych kości niewymowny. Do 11 z
rana nie mogę dźwignąć się z łóżka, starość nie radość!
Posyłam Ci 7 numerów Czasu i Dziennika
Literackiego od n° 13 do 21, w którym znajdziesz najpiękniejszą rozprawę
moralną Kraszewskiego, pod tytułem „Wieczory wołyńskie”. Lecz, mój najmilszy
Edmundku! Nie pożyczaj tego pisma dalej, bo się lękam, aby mi te numery nie
przepadły, a tym sposobem straciłbym całoroczny zbiór tego pisma.
W tych dniach ma przybyć do
tutejszego Seminarium Duchownego na dokończenie kursów i po ostatnie
wyświęcenie Ks. Jan Koźmian, donoszę Ci to dlatego, iż wiadomość ta nie będzie
Ci obojętna, a nie wiem, czy ją skądinąd powziąłeś. Czekam niecierpliwie
Twojego doniesienia, czy mam na następny kwartał prenumerować dla Was Czas.
W środę nadchodzącą ma tu być bardzo
uroczyste i wystawne nabożeństwo za zmarłego wieszcza Zygmunta Krasińskiego[842].
Lękam się tylko, czy władze tutejsze ośmielone postępkiem władz moskiewskich w
Warszawie, nie zrobią interwencji w celu zakazania tutejszego obchodu.
Dostaliście tam do Pogorzeli Księdza
Jarochowskiego, dość gorliwego kapłana; nie wiem tylko, czy go towarzystwa
starszych nie popsują.
Całuję Cię, mój miły i kochany
Edmundzie, Boskiej Cię polecając opiece i o obfite błogosławieństwa dla Ciebie
u niej prosząc Twój wierny w Chrystusie przyjaciel i sługa
Lud[wik] Miłkowski
[184]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
15 kwietnia 1859
Mój Miły i Kochany Edmundku!
W załączeniu przesyłam Ci 7 numerów Czasu;
jeden numer, to jest 80, szlachcic w
oczach Piotrowskiego podarł, lecz ten numer i jeden numer z przeszłego tygodnia
zapisał Piotrowski z Krakowa; gdy nadejdą, nie omieszkam Ci ich przysłać.
Nie miałem dotąd nic od Ciebie,
myślę żeś jeszcze nie wrócił z Mielżyna, gdy mi nic nie piszesz, a pragnę jak
najgoręcej mieć od Ciebie odpowiedź, czy mógłbyś ściągnąć na Wielki Czwartek do
Mórki, bo ja tak koniecznie rad bym widzieć się z Tobą i długo, długo z Tobą
się nagadać. Donieś mi więc, Miły Edmundku, czy to być może, abyśmy się z sobą
w tym czasie widzieli? To bym w środę śremską pocztą stąd do Mórki
wyjechał, donieś mi więc tak, abym Twój
list przed środą odebrał.
Byli tu u mnie gospodarze z Mórki
zakupić światła jarzącego za 65 tal. dla nowo powstałego Bractwa w Mórce, do
którego jak mi mówili i Wicek[843]
wstąpił, co mnie niezmiernie ucieszyło. Kupili tu także bardzo piękną figurę Pana
Jezusa ukrzyżowanego z lanego cynku i postanowili w Wielki Piątek po pasji[844]
przy uroczystej procesji z kościoła na cmentarz z krzyżem - krzyż ten na
cmentarzu postawić przy stosownej mowie Księdza Proboszcza. Myśl piękna i
chwila szczęśliwie obrana. Zapraszali mnie także, abym był na tym kalwaryjskim
obchodzie; przyrzekłem im, że będę. Jakby to ślicznie było, żebyśmy się w tym
czasie razem zjechać mogli. Ja od paru dni mocno zakatarzony jestem i kaszlu
znów dostałem dość przykrego. Ależ bo i
czyż inaczej być może przy tak gwałtownie zmiennym powietrzu? Trzeba mieć
żelazne zdrowie, żeby nie uczuć wstrząśnienia w całym organizmie.
W ostatnich czasach na ciężkie harce
byłem wystawiony tak ze strony mojej Pani S.[845],
jako też ze strony naszego prezesa[846], wiele bym Ci i o tym miał mówić.
Ja się cieszę nadzieją, że się
zjedziemy w Mórce, bo już byśmy się potem długo nie mogli z sobą zjechać.
Całuję Cię, mój najmilszy Edmundzie,
Boskiej polecając Cię opiece i o łaskę i miłosierdzie Boże dla ciebie prosząc.
Twój wierny w Chrystusie przyjaciel
i sługa
Ludwik
Miłkowski
[185]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
Przylepki,
2.5.[18]59
Kochany Panie.
Mój brat[847]
przyjechał w sobotę do Poznania i zaraz wszedł na trzydniowe rekolekcje.
Pragnąłby widzieć Pana jak najprędzej.
Skorzystasz Pan pewnie z pobytu w
Poznaniu, żeby odebrać manuskrypta do Pokłosia od Merzbacha. Wierzaj mi
Pan, że trzeba
odebrać. Merzbach coraz bardziej się gmatwa w swych interesach. Pomów
Pan z Żupańskim. Myślę, że się podejmie.
Zboże na 12 posłałem do Jaszkowa.
Ściskam Pana serdecznie
S. Koźmian
[186]
Od s. NEPOMUCENY CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn,
8 maja 1859
N.B.P.J.Ch.
Przepraszam Pana Dobrodzieja, żem
tak długo nie pisała do Pana Dobrodzieja, ponieważ się spodziewałam, że Pan Dobrodziej
do nas przyjedzie, a mimo tego miałam dużo innego zatrudnienia. Dziennika[848]
nie przysyłam Panu Dobrodziejowi, ale na końcu maja poślę z obydwóch miesięcy.
Bardzo mało czasu miałyśmy na pracę we dworze, dlatego żeśmy musiały rozpocząć
w swoim ogrodzie robić.
W ogrodzie jużeśmy kartofle
posadziły, teraz sadzimy w polu. Byłyśmy
też kilka dni u Księdza Proboszcza[849]
na pracy. Dzieci dzięki Bogu chętnie chodzą do Ochronki, dosyć są skrzętne do
wszystkiego, a tym bardziej że nas Ojciec codziennie odwiedza.
Wielkanoc my dzięki Bogu bardzo
miały dobrą. Pisałyśmy do Matki[850]
do Jaszkowa w poniedziałek wielkanocny i spodziewamy się w maju Matki, że do
nas przyjedzie. Dostałyśmy grochu do sadzenia od ludzi i wiele innych rzeczy:
jaj, bonu[851], masła, sera, chleba. Zresztą, wszystko dobrze
pomiędzy nami.
Upadamy do nóg, całujemy rączki Panu
Dobrodziejowi i polecamy się modlitwom Panu Dobrodziejowi my, niegodne
Służebniczki NMP Bogarodzicy.
N. Chwi[a]łkowska
Siostry w
Podrzeczu pozdrawiamy serdecznie.
[187]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 8 maja 1859
Mój Najmilszy Edmundku!
Spóźniłem mój powrót o dni parę, bom
chciał coś pomóc interesom biednego Stefana[852].
Za powrotem zastałem nawał interesów i cudzych, i swoich, ledwo więc mam czas
napisać do Ciebie tych słów parę.
Posyłam Ci 7 numerów ostatnich Czasu
i jeden n° 70 zaległy, który
Piotrowski sprowadził. Posyłam Ci także jeden egzemplarz lichej mej pracy[853];
przyjm go tym sercem, jakim Ci go ofiaruję w dowód pamięci, która nigdy w mym
sercu nie wygaśnie, żeś mnie osamotnionego zupełnie, i unikanego od wszystkich
tak zwanych moich przyjaciół, sam prawie jeden w Gostyniu odwiedzał i
pocieszał. O, wierzaj mi! ten dowód
Twojego serca do grobu z sobą poniosę.
On bowiem jeszcze godził mnie z ludźmi, on wówczas czynił mi
znośniejszym życie.
Drugi egzemplarz racz doręczyć
Kochanemu Ks. Atanazemu[854]
jako wiązarek[855]
w dniu jego imienin. Mizerny to bardzo wiązarek, lecz czym chata bogata, tym
rada.
Pokłosie Twoje Merzbach już
zaczął drukować, lecz odłożył je dla druku miesiąca
maja, który jak najspieszniej
chce ukończyć.
Dobrze by było, abyś do Jana
Koźmiana słów parę napisał, by on Merzbacha nękał o druk Pokłosia; we
dwóch szłaby egzekucja[856]
silniej. Koźmian mieszka w Seminarium Duchownym w tym samym gmachu, gdzie Ks.
profesor Brzeziński.
Całuję Cię, mój miły i kochany
Edmundku sercem brata w Chrystusie, Boskiej Cię polecając opiece i o paciorek
za sobą prosząc.
Twój wierny i kochający Cię do grobu
Ludwik
[188]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
9.5.[18]59
+ N.B.P.J.Chr.
Łaskawy Panie Dobrodzieju!
Szczerym było moim życzeniem z
Poznania, po odbytym terminie w sądzie apelacyjnym, przejechać się do Jaszkowa,
ale żal mi było nadzwyczajnie przez tyle dni opuścić nabożeństwo majowe, które
wilią wyjazdu mego rozpocząłem. Wolałem przeto sobie tej dowolnej przyjemności
na teraz odmówić i do czasu dogodniejszego pozostawić, jeżeli Bóg życia i
zdrowia dozwoli.
Siostry nasze są z łaski Najwyższego
Boga zdrowe i o ile mnie spostrzeżenia moje nie mylą, zadowolnione ze swego
stanowiska i zawsze pełne dobrych chęci, wesołe i ochocze przy dziennych
zatrudnieniach swoich. Zwykła ich odpowiedź na zapytanie moje, czy nie tęsknią
za matką lub rodzinnymi stronami, że nie mają czasu do tęsknienia i myślenia o
innych stronach. Dzieci bardzo się już przywiązały do Sióstr i zgromadzają się
dosyć licznie w Ochronce. Znajdują się, zwłaszcza na wsi, niektóre jeszcze
rodziny zbyt uprzedzone do Ochrony i dlatego nie posyłają tam swoich dzieci
tłumacząc się tym, żeby tam dzieci płakały. Dziś po Mszy św. poszła Siostra
Nepomucena do tych domów komorniczych, ażeby rodziców wyleczyć z tego
uprzedzenia; i mam w Bogu nadzieję, że i ta przeszkoda z czasem zniknie, gdy
się rodzice gruntownie o celu i skutkach Ochronki pod przewodnictwem
Służebniczek B[oga] R[odzicy] przekonają.
Wielkie zwycięstwo odniosły już
nasze Siostry w mieście, bo wszystkie nieomal dzieci regularnie do Ochronki
ładnie uczesane, umyte i chędogo przyodziane przybywają, a w Ochronie bardzo
już grzecznie ze złożonymi rączkami siedzą, Sióstr słuchają i martwią się
niemało, jeżeli niegrzecznością Siostrę rozgniewają, lubo się Siostry nigdy nie
gniewają, jak to dzieci w domu rodzicom opowiadają. Wszystkie dziatki z
wesołymi zawsze twarzyczkami na stopniach siedzą i słuchają pilnie, co im
Siostra powiada. Lubo dopiero o pierwszej z południa do Ochronki przychodzić
mają, to Siostry im się opędzić nie mogą, bo zaledwie obiadek swój w domu
zjadły, już stoją przy dzwonku i proszą się o wpuszczenie do Ochronki. Jeżeli
Pan Bóg tak dalej błogosławić będzie działaniom Sióstr, to z czasem będzie Bóg
wielką miał chwałę, a ludzie niemałą pociechę z tych dziatek, które z Ochronki
naszej wyszły. Wszystko w ręku Boga!
Będąc 3-go bm. u Ks. prof.
Brzezińskiego i Ks. Koźmiana dowiedziałem się, że się tam Pana Dobr[odzieja]
spodziewali. Wspomniałem tym gorliwym kapłanom o zamiarze Pańskim założenia
drugiego Nowicjatu w Mielżynie i o najdogodniejszym domie, który teraz właśnie
jest do nabycia; bo właściciel tegoż z Gniezna, Andrzej Pierzchalski[857],
pisał do mnie 27-go kwietnia , robiąc pierwszy krok w tym celu. Siostra Matylda
zna ten dom już, była w nim przed dwoma latami Ochronka nasza. Prócz 3 bardzo
obszernych pokoi na dole, ma jeszcze 2 mniejsze pokoje na dole i 2 na górze,
sklepy bardzo trwałe i wygodne, podwórze obszerne, stajnię, chlewy, ogród zaraz
przy domie i parcelę z trzech mórg dużych za miastem. Jeżeliby Pan Dobr[odziej] zamiaru swego dotąd nie
zmienił, byłoby najlepiej, gdyby się Pan Dobr[odziej] mógł do nas przejechać i
na miejscu o wszystkim dokładniej się przekonać. Ucieszyłbym się z Siostrami naszymi
przy tej sposobności łaskawym odwiedzinom Pańskim.
Obecnie są Siostry ciągle
zatrudnione sadzeniem kartofli, grochu i bonu na swych rolach; a gdy się te
roboty skończy, będą musiały myśleć o sadzeniu ćwikły, brukwi i kapusty na
parceli, którą w przyszłym tygodniu zorać już mają. Lud nasz lubo ubogi,
pamięta przecież o potrzebach Sióstr i dzieli się z nimi już to kartoflami, już
to kapustą, grochem, bonem, masłem, serem, jajami itp., a przy tym wszystkim
czuje jakieś niepojęte dla nich uszanowanie, nie nazywając je inaczej, jak
zakonnice. Zdaje się, że Bóg obrał je sobie za narzędzie szczególniejsze, by
przez te słabe i pokorne istoty moc i miłosierdzie swoje w naszych stronach
rozsiewać. Bogu też tylko je polecam i w Nim całą nadzieję moją pokładam co do
tego zawiązku ubożuchnego u nas.
Polecam się pobożnym modłom
ks. Koszutski
[189]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 18 maja 1859
Kochany Edmundku!
Nie uwierzysz, ile mam
nieprzyjemności z tymi markierami[858]
i kelnerami Piotrowskiego przy odbieraniu numerów Czasu; w tym
transporcie znów mi jeden n° 108 zatracili, toczył się spór o niego dwa dni i
koniec końcem przepadł. Te łajdaki za
nic sobie ważą słowa Piotrowskiego i jakby umyślnie na złość periodycznie
zatracają numery, lub też czasem przez trzy dni nie chcą ich oddać memu
służącemu, każąc mu zawsze przychodzić nazajutrz. To się zwykle dzieje przy
trochę większym napływie gości w hotelu[859] i to też w tym czasie przy napływie oficerów
miało miejsce. Dziś dopiero mogłem
skompletować Ci 7 numerów, które w załączeniu przesyłam; brakującego n° 108 nie
posyłam, bo przepadł i Piotrowski obiecał znów pisać po niego do Krakowa.
W przeszłą niedzielę widziałem się z
Ks. Koźmianem, spodziewa się Ciebie tutaj wkrótce, bo Ci podobno czy pisał, czy
kazał powiedzieć, że ma do Ciebie pilny interes, a wkrótce z Poznania wyjedzie.
Mówił mi, że do niego wprost do Seminarium pod n°12 zajedziesz.
Ks. Brzeziński kazał Cię także
pozdrowić i to samo mi wprzód powiadał; spodziewam się, że mi też choć godzinkę
poświęcisz na widzenie się z Tobą.
Ściskam Cię serdecznie, Boskiej Cię
oddając opiece i o westchnienie za sobą prosząc.
Twój wiernie kochający Cię do grobu
Ludwik
PS Ważną jest
mowa Cieszkowskiego w numerze 114 Dziennika Poznańskiego. To, co
przepowiadałem od tylu lat, do tego przychodzi. Katolicyzm stawa przeciw katolicyzmowi
do walki.
[190]
Od ANDRZEJA PTASZYŃSKIEGO
Pogorzela,
30 maja 1859
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Wielmożny i Najłaskawszy Panie i
Dobrodzieju!
Przed kilkoma dniami dowiedziałem
się od pewnej osoby z Królestwa Polskiego przybyłej o warunkach tamtejszych -
chociaż niezupełnie pewnych - co do duchowieństwa, pod którymi poświęcający się
temu św. powołaniu, przyjmowani do Seminarium Duchownego bywają.
Bardzo chętnie i z największą
pilnością wywiadywałem się o tychże, gdyż od samego dzieciństwa chęć ku
poświęceniu temu prawie wrodzona z natury, we mnie się z czasem tym bardziej
ożywia tak, iż teraz z największą chęcią jak najprędzej powołaniu się temu
całkiem poświęcić chciałbym, lecz nie wiadomo mi, czy to z wolą Najwyższego
zgadzać się będzie! O! co niechajby ziścić raczył! Dowiedziałem się, iż od wstępujących
do tegoż Seminarium Duchownego nie wymagają więcej, jak tylko polskiego i mało
co początków z łacińskiego języka i religii.
Chętnie przyjmują bez żadnego kosztu
i wiele wymagającego egzaminu, co mnie w nadziei utwierdza, iż może za pomocą i
łaską Najwyższego zostałbym przyjętym. Każdy wstępujący musi mieć świadectwo z
pozwoleniem od rodziców, od miejscowego proboszcza ze spraw i ze swych
postępków. A przy tym musi mieć własnego kosztu rewerendę, o której sprawienie
byłoby mi najtrudniej; lecz Opatrzność Najwyższego, która do tego czasu losami
mymi zarządzać raczyła i dalej mi może - mam nadzieję - swej łaski nie odmówi i
do osiągnienia mi tak ulubionego celu dojść pozwolić raczy.
Z tej więc przyczyny ośmielam jak
najpokorniejszą prośbę do Wielmożnego Pana i Najłaskawszego Dobrodzieja
skreślić, który przez tak dość długi czas mną się opiekować i na dalszy czas -
mam nadzieję - opieki swej odmówić nie raczy, i w tym celu rady jako najniższy
sługa od Wielmożnego Pana i Dobrodzieja zasięgnąć. Chęć moja do najwyższego
posunięta stopnia, żadnej mi nie daje spokojności, tylko iżbym mógł jak
najprędzej w tak ulubionym i błogim ujrzeć się stanie, czułbym się szczęśliwym
na zawsze.
Mam niezachwianą nadzieję, iż
Wielmożny Pan i Najłaskawszy Dobrodziej mój tak pokornej prośbie przebaczyć
raczy i jej odmówić nie zechce, lecz raczy błagalnego głosu biednej wysłuchać
sieroty i rady swej w tym celu udzielić zechce[860].
Pełen głębokiego szacunku i
wdzięczności zostaję Wielmożnego Pana i najłaskawszego Dobrodzieja najniższym
sługą
Andrzej Ptaszyński
[191]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
31 maja 1859
+ N.B.P.J.Chr.
Łaskawy
Panie Dobrodzieju!
Podług życzenia Pańskiego
wynurzonego mi przez Siostrę Matyldę w dniu 28-go bm., rozmierzyłem w jej
przytomności wszystkie pokoje domu w naszym miasteczku na rynku położonego, a
będącego własnością Andrzeja Pierzchalskiego, stolarza z Gniezna. Rozmiar pokoi
tego domu podaję tu Panu z takim oznaczeniem, jakie Siostra Matylda na
przypadek urządzenia w nim Nowicjatu takowym nadała. Na dole byłyby następujące
pokoje:
1. Ochronka
mająca długości 21 stóp, szerokości 16 stóp, wysok. 9 stóp
2. Refektarz „ 14 „ „ 14 „ „
3. Dormitarz
pierwszy „ 16 „ „ 15 „ „
4. „
drugi „ „ „ „
„ „ „
5. Kuchnia
pierwsza „ 13 „ „ 10 „ „
6. „
druga „ 10 „ „ 10 „ „
Na górze znajdują się, prócz wygodnego
pomieszczenia do wieszania bielizny na niższej i wyższej górze - dwa pokoje:
1. Pokój
ma długości 24 stóp,
szerokości 16 stóp, wysokości 7 stóp
2. Pokój „
15 „ „
13 „ „ „
„
Do każdego pokoju należy poddasze z oddzielnym
wchodem z pokoju, pod zamknięciem. Trzy obszerne i bardzo trwałe sklepy z dwoma
wnijściami, jednym ze dworu, drugim z pokoju, z drzwiami żelaznymi, kratami
warownymi i hakami do wieszania mięsa, nadto z licznymi framugami[861]
(do mleka), powiększają także niemało wartość tego domu.
W podwórku dosyć obszernym stoi
stajnia na 12 koni i obórka na 3 krowy pod jednym dachem; budyneczek ten jest z
cegły palonej pod dachówką. Z małym kosztem można by ten budynek urządzić na
pomieszczenie kilku krów, trzody chlewnej i drobiu, zwłaszcza że 10.000 surówki
mam już na podobny cel z roku zeszłego przysposobionej. Za podwórkiem
bezpośrednio leży ogródek ze studnią, który by można urządzić do zabawy dla
dzieci ochronkowych.
Właśnie dnia dzisiejszego przybył tu
na targ z Gniezna A. Pierzchalski i zapytał się mnie powtórnie, czybym tego
domu od niego nie nabył. Żądał 1000 tal., a spuścił go ostatecznie na 800 tal.,
dodawszy, że za tę cenę takowy nabył; nadto dodał, że nie
żąda razem całkowitej sumy, tylko przystaje na spłacanie w dowolnych ratach, z
opłaceniem procentu od kapitału na gruncie będącego. W trzy godziny po odejściu
Pierzchalskiego dowiedziałem się od miejscowego burmistrza, że jeden z
tutejszych Żydów dawał mu za tenże dom 600 tal., a że P[ierzchalski] spuścił mu
go już na 700 tal., że zaś dziś Żyd ten już o nabyciu tego domu wcale nie
myśli. Dodać tu jeszcze muszę, że do tegoż domu należy jeszcze t. n. parcela
obejmująca trzy duże morgi ziemi zaraz obok parceli należącej dziś do placu
podarowanego przez W[ielmożnego] Pana Jaraczewskiego[862]
na cel Ochronki.
Czekając teraz na łaskawą odpowiedź
Pańską, jak sobie dalej mam postąpić w sprawie nabycia tego domu, nadmieniam tu
w końcu jeszcze o naszych Siostrach, że Nepomucena zapadła nam na febrę
nerwową, lecz przez tydzień przy pomocy lekarza naszego, już zupełnie Pan Bóg
dawne zdrowie wrócić jej raczył.
Polecam się pobożnym modłom
ks. Koszutski
[192]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
3 czerwca 1859
Mój Kochany Edmundku!
Znowu wesele u Piotrowskiego[863],
którego byłeś świadkiem, pozbawiło was dwóch numerów Czasu. Numery 117 i
118 przepadły - chcieli we mnie wmówić, że mi te dwa numery u Ciebie w stancji
oddali, co jest wierutnym kłamstwem. Ta była przyczyna, żem się o dwa dni z
odesłaniem Ci załączonych 7-iu numerów spóźnił.
Cóż za pobudki spowodowały waszego
kulawego Grosera, że się na stryczku na tamten świat wyprawił? Po takim jak on
rycerzu i kawalerzyście spodziewałem się, że w takim razie wybierze kulkę, nie
stryczek - widać, był nerwowy, nie mógł znieść huku.
Jakże zajechałeś do domu -
szczęśliwie, z burzą czy bez burzy? czyś się już wylizał z wygód, jakich na
kwaterze u mnie doznałeś? czy już boki pozbyły się sińców, a kark bólu po dwóch
tak miękkich noclegach?
Cóż więcej u was słychać? U nas tu
wszystko po dawnemu. Był tu w tych dniach Kraszewski, synowiec naszego
powieściopisarza[864].
Zdaje się, że tylko wyłącznie Działyńskiego chciał odwiedzić, gdyż
dowiedziawszy się, że jest w Kórniku[865],
wyjechał nazajutrz rano do niego i tam cały dzień bawił.
Obiad dla posłów, jak to zapewne w
pismach już czytałeś, nie przyszedł do skutku, i lepiej: nie byłoby się obyło
bez cierpkich przymówek i aluzji[866],
na co się już podobno szykowano.
Narady nad kwestią połączenia dwóch
instytutów kredytowych[867]
odbyły się w tych dniach. Mniejszość była za połączeniem obu instytutów; przypisywano jej pobudki osobistego
interesu: do tej mniejszości podobno
należał Gustaw[868].
Otóż i wszystkie nowiny, jakie na
bruku pozbierać mogłem, ale bo też i o lepsze trudno jest bardzo.
Z teatru wojny[869]
nic prócz tego, co czytasz w gazetach. Upadek D'Erbego[870]
może coś więcej stanowczego przedstawi, czego sobie cała masa uciśnionych z
całej duszy życzy, a czego znów bogacze z całego serca sobie nie życzą. Jak tu
P. Bóg ma dogodzić ludziom? ten prosi o to, a ten znów o co innego;
ten prosi o pomoc, aby mógł płynąć pod wodę, a ten znów prosi, aby prąd wody
był silniejszy, by mógł z nim spieszniej płynąć.
Rozniesiono tu, że Garibaldiego[871]
Austriak poturbował; jedni
chcieli zaraz śpiewać Te Deum[872], a drudzy pospuszczali nosy. Nazajutrz depesza odszczekała tę wiadomość i
doniosła, że nie Austriak Garibaldiego, lecz Garibaldi Austriaka wyczubił i
zabrał mu parę pukawek. Znów ci, co
mieli śpiewać Te Deum, poczęli nucić
Żale Jeremiaszowe[873],
a drudzy podniósłszy nosy do góry poczęli śpiewać: „Allons enfants de la
patrie!”[874].
W całej tej sprawie jedni dobrą rzecz
upatrują - to jest: że gdy dawniej jedni smucili się i płakali nieustannie, a
drudzy znów jedli, pili i cieszyli się nieustannie, teraz ten stan uległ
zmianie. Dzisiejszy stan europejski ten
już dobry wydał skutek, że się smutki i cierpienia co dzień zmieniają. Jedni
cieszą się dzisiaj, drudzy cieszą się jutro, to samo i ze smutkiem się dzieje.
Pociecha i smutek dziś jak fortuna kołem się toczą: raz się ubóstwo i nędza
cieszy, drugi raz cieszą się bogacze,
lecz ten się prawdziwie uśmieje (mówi francuskie przysłowie), kto się
ostatni śmiać będzie. Ależ dosyć o tym.
Całuję Cię mój miły i kochany
Edmundku, Boskiej Cię oddając opiece.
Twój do grobu
Ludwik
PS Posyłam Ci erratę[875]
pisemka mego; racz podług niej poprawić swój egzemplarz i udziel jej
Ks. Szułczyńskiemu.
[193]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 25 czerwca 1859
Kochany Edmundku!
Załączam Ci 7 numerów Czasu. Donieś mi jak najspieszniej, gdyby można odwrotną
pocztą, czy pragniesz na następny trzeci kwartał prenumerować Czas.
Załączam Ci wykaz ilości, jaka na ten kwartał przypada[876].
Od kilku dni jestem zakatarzony,
muszę w domu siedzieć; z załączonych Czasów dowiesz się, co w świecie słychać - ja tu nic
więcej nie wiem, prócz tego, że Niemcy prowokują patriotyzm Polski;
widać potrzeba im tego dlatego najpewniej, żeby stan oblężenia w Poznaniu
ogłosić.
Serdecznie Cię całuję, Boskiej Cię
polecając opiece Twój w Chrystusie brat i sługa
Ludwik
[194]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
w wigilię Św. Apost[ołów] Piotra i Pawła
[28 czerwca]1859
+ N.B.P.J.Chr.
Szanowny Panie Dobrodzieju!
List Pański z 24-go bm. nadszedł do
Mielżyna, kiedy dom mający być nabyty na Nowicjat, już w inne ręce poszedł[877].
Szynkarz tutejszy Mańkowski kupił tenże w zeszłym tygodniu za 800 tal.,
zadawszy 300 przy kontrakcie, a resztę ma wypłacić w ratach po 100 tal. rocznie
wraz z procentem. Skorom się o tym dowiedział, starałem się o kupno innego
domu, wprawdzie nie tak dogodnego jak w mowie będący, ale za to też 400 tal.
tylko z ogrodem i parcelą ma kosztować. Zbudowany jest z gliny pod topór[878]
i pod dachówką, a przy nim stoi w ulicy drugi domek w ryglówkę[879],
służący obecnie za kuźnię, z izdebką na drugiej stronie. Obydwa te domki są
własnością kowala miejskiego Wojnarkiewicza,
który się na wieś wyprowadza i dlatego sam mi kupno tych domków za 400
tal. ofiarował. Po należytym wyrestaurowaniu[880]
i powiększeniu izb, mógłby w jednym domku być Nowicjat, a w drugim Ochronka. 80
tal. dzieci małoletnich zostałyby na gruncie, a reszta wypłaciłaby się przy
odebraniu domków na Św. Wojciecha.
Dziś właśnie dowiedziałem się od
miejscowego burmistrza, że Mańkowski nie uzyska konsensu[881]
pod żadnym warunkiem na szynk[882],
który osobie tylko, a nie miejscu służył i że z tego powodu chętnie by się tego
domu zrazu pozbył, który jedynie w nadziei szynkowania w tymże nabył. Przysłał
nawet do mnie człowieka z tą propozycją, żebym mu dał 100 tal. odstępnego i
plac należący dziś do Ochronki. Moim zdaniem będą dwa nowo zaprojektowane domki
za tańsze pieniądze dogodniejsze na Nowicjat i Ochronkę, lubo mniej okazałe na
zewnątrz; a przecież to dla ubogich Służebniczek B[oga] R[odzicy], dlatego też
nawet odpowiedniejsze stanowi ubogiemu. Sklep będzie można nad ziemią tanim
kosztem postawić, a za to fundusze oszczędzone na kupnie domu okazałego, będzie
można obrócić na oparkanienie[883]
ogrodu dla dzieci i na inne potrzeby tak Nowicjatu, jak też Ochronki.
Jeżelibym miał przybyć do Poznania w
lipcu, to prosiłbym o wyznaczenie terminu przed 13-tym lipca, bo tego dnia mam
być na odpuście w Graboszewie. 19-go przypada u mnie odpust konferencyjny i
ochronkowy, dlatego że Konferencja nasza z Ochronką zawsze była i jest w
połączeniu; a po Św. Wincentym à Paulo wyjeżdżam na 3 tygodnie do Dębna podług
rady mego lekarza. Między 13 a 19 nie mógłbym wyjechać dla przegradzającej ten
czas niedzieli.
Co się tyczy naszej Ochronki, Pan
Bóg błogosławieństwa swego nie odmawia. Siostra Nepomucena chodzi teraz kolejno
z Siostrami do pracy; raz były dzieci z Siostrą N[epomuceną] na
jagodach w Ruchocinie, gdzie Państwo dzieciom bardzo byli radzi i suto je
uczęstowali. Cztery najgrzeczniejsze dziewczątka z Ochronki rzucają teraz w
czasie oktawy Bożego Ciała na procesjach rannych i poobiednich kwiaty przed
Sanctissimum[884],
co wielce pobożność wiernych pomnaża; a jedna nawet Pani pytała się mnie, czyby
na Św. Wincenty à Paulo jej wychowanka i wnuczka do liczby tych dziewczątek nie
mogła być przyjętą. Ofiarowała na ten cel dla jednego dziewczątka ochronkowego
zrobić sukienkę białą z pąsowymi wstęgami i takąż przepaską; dla drugich dwóch
Siostry nasze podobne sukienki na ten czas uszyją, bo dotąd nie było można
wydążyć[885],
zwłaszcza że Siostra Matylda podobno miała zamiar takowe kazać u siebie poszyć
i dlatego do ostatniej chwili za nimi wyczekiwano.
Jeżeliby Marynka już teraz mogła
wstąpić do Nowicjatu, wzięlibyśmy na jej miejsce inną bardzo pobożną i
pracowitą dziewczynę w 19 r[oku życia], która już od samego przybycia Sióstr do
nas na to z wytrwałością czeka.
Z łaski Najwyższego Boga, jesteśmy tu
wszyscy zdrowi;
mnie zaś jedynie dla wzmocnienia fizycznego radzi lekarz odbyć kurację wodną w
naszym zakładzie prowincjonalnym, który bardzo wychudza i wielkie mi stąd
korzyści przyrzeka. Szanując rady tak życzliwego kolegi jeszcze szkolnego,
zdecydowałem się na 3 tygodnie kochane owieczki moje opuścić, aby przy pomocy i
błogosławieństwie Boskim, tym gorliwiej potem nad swoim i ich zbawieniem można
pracować. Polecając się pobożnym modłom i czekając na łaskawy odpis zostaję
życzliwym i przywiązanym
ks. Koszutski
[195]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 4 lipca 1859
Kochany Edmundku!
Trochęście się spóźnili z
odpowiedzią co do prenumeraty na Czas, gdyż list Twój z dnia 30 czerwca[886]
dopiero 1-go lipca wieczorem odebrałem, a 27 czerwca musiałem się ostatecznie
zdecydować co do prenumeraty. Nie chcąc was na przerwę w odbieraniu Czasu
wystawiać, a przypuszczając, że list mój mógł Ciebie nie zastać w domu, wolałem
zaryzykować siebie, jak was i dlatego zapłaciłem Piotrowskiemu za kwartał tal.
2, sgr. 20, f. 7, tym bardziej, gdy miał
amatorów[887]
innych, lecz to nic nie szkodzi, gdyż
przez ten kwartał ja już zatrzymam Czas na moją własność, a od 1
paźdz[iernika] wcześnie wypowiem Piotrowskiemu prenumeratę.
Co do pieśni Kolberga[888],
tych Żupański nie ma w swej księgarni, lecz radził mi zgłosić się do posła
Niegolewskiego[889],
który ma egzemplarz warszawskiej edycji. Lubo znam się z Niegolewskim, nie
jesteśmy jednak tak blisko z sobą, abym mu mógł proponować pożyczkę tego
egzemplarza; gdybyś jednak sam lub przez kogo trzeciego mógł do niego
trafić, to próbuj, wiem bowiem z
pewnością, że ten egzemplarz ma.
Bądź zdrów, Kochany Edmundku,
polecam Cię Boskiej opiece i o westchnienie za sobą proszę.
Twój wierny do grobu przyjaciel i
sługa w Chrystusie
Ludwik
PS Mówił
mi Żupański, iż odebrał najpewniejszą wiadomość, że Lenartowiczowi odmówiono
wizy[890]
na paszporcie do Księstwa i że wskutek tego pojechał do wód pirenejskich[891].
Przy tym liście
odsyłam Ci ostatnie 7 numerów Czasu do dn. 29 czerwca, gdyż 30 czerw[ca]
było święto, więc Dziennik[892]
nie wyszedł. Musisz do Merzbacha periodycznie się zgłaszać i nalegać o
realizację obietnic, gdyż dotąd obiecuje a nie drukuje Pokłosia.
[196]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,12.7.[18]59
+ N.B.P.J.Chr!
Łaskawy Panie Dobrodzieju!
Nie wiedząc, czy przed moim wyjazdem
do wód (jeżeli Pan Bóg na to zezwoli), będę miał sposobność osobistego widzenia
się z Ł[askawym] P. Dobrodziejem, chciałbym choć listownie zasięgnąć Jego rady
co do przyjęcia 4 nowych kandydatek z mej parafii do Zgromadzenia S[łużebniczek]
B[oga] R[odzicy]. Wszystkie umieją pisać i czytać, wyjąwszy Michalinę
Żołędowską[893],
która tylko czyta. Jedna z nich jest córką tutejszego gospodarza, a wszystkie 4
odznaczają się cichością, pokorą, pobożnością nie wymuszoną i pracowitością.
Odbierając po żniwach cały dom po
zmarłym gospodarzu naszej Ochronki na mieszkanie dla naszych Sióstr, zamierzam
dwa pokoiki obrócić na Ochronkę, ponieważ na zimę do 60 - jeżeli nie więcej -
dzieci takową odwiedzać będą; a z pozostałych dwóch izb chciałbym jedną obrócić
na dormitarz dla Sióstr, a drugą na dormitarz dla kandydatek. Nadto śmiałbym tu
takie zrobić przedstawienie, czyby nie było lepiej dla kandydatek, ażeby cały
rok przetrwały na kandydaturze, zanim do Nowicjatu wstąpią, bo prędzej dałoby
się rzeczywiste ich powołanie do tego tak pięknego, ale niemniej trudnego
zawodu rozpoznać.
Mam też jeszcze niejedno na sercu, o
czym koniecznie obszerniej wypadałoby mi z Ł[askawym] P. Dobrodziejem pomówić,
dlatego cieszyłbym się bardzo, gdybyś Pan do nas na 19-go bm., tj. na
uroczystość św. Wincentego à
Paulo mógł przybyć. Zdaniem moim, przyczyniłyby się nasze Siostry niemało do
pomnożenia chwały Boga i czci N[ajświętszej] M[aryi]
Panny, gdyby miały zawsze pewien zapas różańców, koronek, medalików, krzyżów i
książeczek do nabożeństwa na sprzedaż; bo już niejedna osoba pytała mnie się,
czyby u Sióstr paciorków sobie kupić nie mogła. Gdy[by]ś Ł[askawy] P.
Dobrodziej z Panem Daszkiewiczem lub innymi osobami o tym zechciał się porozumieć
i takowe ułatwienie nabycia wyżej przytoczonych przedmiotów w Ochronce naszej
urządzić, zjednałbyś sobie niemałe zasługi u Boga, a wdzięczność u parafian
moich. Podobne urządzenie znalazłem w ochronie gnieźnieńskiej pod przewodnictwem
Sióstr Miłosierdzia. Ja z mej strony wspierałbym chętnie - czy to radą, czy też
wpływem moim - podobne urządzenie. Mam nadzieję w Opatrzności Boskiej, że
ubogich Sióstr naszych z swej opieki nie wypuści, bo w tych właśnie dniach
oświadczył się jeden z odleglejszych właścicieli dóbr, że Siostrom naszym nie
tylko drzewa na opał, ale także zboża do żywności dostarczać będzie.
Gdyby Pan Bóg dozwolił w Mielżynie
Nowicjat urządzić, spodziewam się, żeby tu na kandydatkach nie zbywało, sądząc
z usposobienia parafian moich i z tego, jakim okiem na zawód Sióstr naszych się
zapatrują. O ile im początkowo nie ufali, o tyle teraz z każdym dniem zaufanie
i przywiązanie do nich wzrasta, a Bóg dopomoże, że to nie będzie chwilowym
tylko uczuciem, ale że się głęboko w sercach ludzi dobrej woli wyryje. Liczba
niechętnych i podejrzewających zmniejsza się widocznie, a życzliwych pomnaża
się znacznie. Bytność Pańska u nas byłaby mi jeszcze i z tego względu bardzo
pożądana, że 4 domy z ogrodami i parcelami są teraz do wyboru na projektowany Nowicjat
i chciałbym w tej mierze bliżej porozumieć się z Ł[askawym] P. Dobrodziejem,
ażeby przez skwapliwe i jednostronne postąpienie sobie w tak ważnym interesie
nie dać powodu do żalu niewczesnego.
Co się naszych Sióstr tyczy, ma
każda z nich swoje zalety i dlatego są też od wszystkich poważane i lubiane,
ale najwięcej chwalą sobie ludzie Siostrę Antoninę dla niezmordowanej
pracowitości, a przy tym niezmiernej swobody obok niewymuszonej skromności.
Siostra Katarzyna[894]
była nam przez niejakiś czas cokolwiek smutna i jakoby niezadowolniona, ale to
już minęło. O ile Siostrę Nepomucenę[895]
w tej mierze wybadać mogłem, były napomnienia Siostry Matyldy[896]
przyczyną tego chwilowego zasmutnienia, ale Pan Bóg wszystko na dobre
przemienił i znowu ochoczo a wesoło od pracy do pracy chodzi. Siostra
Nepomucena miała znowu sposobność, przy własnej słabowitości - kiedy z
Siostrami do pracy chodzić nie mogła - okazać swoją miłość ku chorym przez
częste ich odwiedzanie.
Jednym słowem, dziękujemy Bogu za
to, że nam tu Siostry te przysłał, a Panu Dobrodz[iejowi] za wybór tychże, bo
każda z nich w swoim rodzaju wywiera wpływ zbawienny na kochany nasz lud.
Polecam się pobożnym modłom
ks. Koszutski
[197]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań,
14 lipca [1]859
Kochany Edmundku!
Posyłam Ci 7 numerów Czasu od
1 lipca; pamiętaj, że w 3-ci dzień po wyjściu dostajemy numer, a ja 4-go więc
numer z 1 lipca dochodzi mnie 4-go. Posyłam Ci te numery, ale bez pretensji,
abyście mi zwracali, bo ja nie powinienem był rozrządzać się waszą kieszenią;
toteż prenumeratę na ten kwartał ja sam ponieść winienem.
Ks. Brzeziński wyjechał do wód, lecz
nie wiem dotąd, do których[897].
Zdaje się, że pewnie i Ks. Koźmian wyjechał do swego majątku. Widziałem się z
nim na eksportacji Szułdrzyńskiego[898].
Cóż mówisz na pokój[899]?
czy on przypadkiem nie skrupi się na czyjąś skórę, czy czasem gdy się dwóch
kłóci a trzeci się miesza, kłótnicy nie wlezą mu na grzbiet? Czy Papież[900]
wzniesie się do stanowiska, na którym stawia go gruntowna znajomość celu wiary
naszej. Napoleona[901]
- ? czy rada przyboczna zacnego ks[ięcia] Antonellego[902]
nie cofnie znów o 1/2 wieku postępu moralnego w ludzkości? Czy trwać będzie
chciała upornie przy obronie przywilejów i ciemnoty edukacyjnej? Są to pytania,
na które czas niedaleki da nam wyraźniejszą odpowiedź. Teraz zaś dziękować
trzeba Bogu, że tyle krwi katolickiej przestało toczyć się strumieniami po tej
klasycznej ziemi, która tak piękna na takie długie uciski i rozszarpania jest
wystawiona!
Serdeczne pozdrowienie przesyłam Ci,
Kochany Edmundzie, polecając Cię Boskiej opiece i o westchnienie za sobą
prosząc.
Twój Ludwik
PS A donieś mi, czy przed 15 sierpnia będziesz
w Poznaniu i czy na 15 śmiało do Mórki zjechać mógłbym, abyśmy nazajutrz do
Księdza Stasia[903]
mogli dopaść.
A nie
żurz się[904] na mnie za moje pytania; niejeden może
wykląłby mnie za nie, kocham tym
bardziej takich.
[198]
Od JANA
KOŹMIANA
Poznań,
16 lipca 1859
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie.
Ksiądz Delert[905]
poradziwszy się w Konsystorzu, tak powiada: że trzeba po prostu dawny kontrakt
przepisać ze zmianami umówionymi i zatwierdzenie konsystorskie weń wcielić. Ta
ostatnia rzecz uczyni się za pomocą
wzmianki, że:
„Kontrakt istniejący dotychczas od
lat trzech Prześwietny Konsystorz Jeneralny Arcybiskupi zatwierdził w
następujących wyrazach”.
Bądź Pan tedy łaskaw kontrakt
napisać, podpisać wraz z Księdzem Proboszczem[906]
i mnie przesłać; jeślibyś Pan tu miał wkrótce przybyć, to podania osobnego nie
układaj; jeśli zaś nie, to uczyń podanie na piśmie o zatwierdzenie na lat
dwanaście wymieniając, że trwałość i pożytek instytucji tego wymaga.
Lenartowicz nie ruszył się dotąd z
Włoch i pewnie już nie przyjedzie. Pisz Pan do niego i o przedmówkę wierszem do
pieśni, i o publikacji periodycznej. Ja mu list Pański prześlę i od siebie
niejedno dodam. Prosiłbym o rychłe nadesłanie listu do niego.
Walki duchownej[907]
nie mam na teraz, ale dostanę i bardzo chętnie dam do Jaszkowa.
Ks. Brzeziński wyjechał do wód w
Kissingen. Wróci w połowie sierpnia.
Modlitwy Ojca Św.[908]
i ludzi pobożnych wymodliły pokój.
Serdecznie Kochanego Pana
pozdrawiam, P. Bogu polecam i o modlitwy proszę
Jan Koźmian
O karę za brak
stempla nie ma się co obawiać. Lenartowicz bawi we Frascati.
[199]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Kissingen
w Bawarii, Ludwigs-Strasse bei Schwab., 20 lip[ca] 1859
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Byłem tak bardzo zatrudnionym w
ostatnim czasie, że trudno mi było i o jedną wolną chwilę do napisania listu do
Kochanego Pana, ażeby Mu podziękować za łaskawą pamięć o moich imieninach i za powinszowanie. Korzystam więc
z wolnego tu czasu, ażeby Kochanemu Panu wynurzyć wdzięczność moją za nowy ten
dowód Jego dobrego serca ku mnie i podziękować najserdeczniej za ofiarowanie
Komunii świętej na moją intencję. Stosownie do wyrażonego w liście życzenia
powiedziałem Ks. Koźmianowi, że się Pan spodziewasz od niego odpowiedzi w
interesie Nowicjatu w Mielżynie i sądzę, że rzecz ta już jest dotychczas
załatwioną.
Jestem w Kissingen od 16 t.m. i mam tu zabawić 3 tygodnie. Trudno mi
będzie, bo gronko nasze polskie nieliczne w tym roku. Z poznańskiego jest
p.Walery Kwilecki[909],
p. Mieczkowski, p. Gintrowicz[910]
kupiec z Poznania z żoną, z Podola jest p. Russanowska[911]
i kilku młodych ludzi. Z znakomitości europejskich nikogo tu w tym roku nie
masz, ze znaczniejszych jest Arcypatriarcha z Bukaresztu[912],
minister pruski v. der Heydt[913],
Biskup z Hildesheim[914];
jest tu także Polka, która dla kuracji wprost z Tomska w Syberii przybyła,
dalej Pani Piramowicz[915]
z córką Panią Zwolińską z Petersburga[916].
W porównaniu z dawnymi latami w tym roku gości bardzo mało, najmniej z obcych
jest Anglików, najwięcej Moskali. Susza tu okropna, kurzu pełno na promenadach
i strasznie duszno. Jeżeli tak u nas jest, to będzie bieda. W podróży mojej z
Görlitz[917]
do Drezna uczyniłem znajomość z księciem z Sagan[918] i z jego córką, która przed tygodniem
opuściła zakład Sacré Coeur[919]
w Poznaniu. Panienka ta mająca około lat 17 odebrała wychowanie u zakonnic
Sacré Coeur najprzód w Paryżu, a potem w Poznaniu i na niej to poznałem zalety
wychowania klasztornego. Nie zdarzyło mi się bowiem w życiu poznać panienki z
wyższego stanu z tak ujmującą prostotą, tak wolnej od wszelkich pretensji, z
tak dziwnie dziecięcym usposobieniem, jak ta księżniczka; ułożenie jednak przy
tym zewnętrzne szlachetne i prawdziwie książęce. Ojciec kazał jej ze mną mówić
po polsku, uczyła się bowiem naszego języka u panny Józefy Chłapowskiej[920]
i ucieszyłem się, że w tak krótkim czasie tak piękne uczyniła postępy. O, gdyby
wszystkie nasze panienki w Polsce podobne otrzymały wychowanie, pewnie by się
lepiej działo w naszym kraju. Dziękujmy Bogu, że mamy w Poznaniu dwa zakonne
pensjonaty[921],
bo możemy się spodziewać, że dobre z nich żony, matki i Polki wyjdą.
Nie będę mógł powracając odwiedzić
Kochanego Pana, ale przy najbliższej sposobności będę Go chciał odwiedzić, aby
się zarazem przekonać o praktyczności mego Katechizmu.
Panu Bogu polecam i proszę pokornie
o modlitwy uniżony sługa
ks.
Brzeziński
[200]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 7 sierpnia 1859
Mój Kochany Edmundku!
Spóźniłem się o dzień jeden z
przesłaniem Ci 7 numerów Czasu, bom miał nadzieję, że może dziś odbiorę
jeszcze Dodatek za miesiąc lipiec i że Ci takowy do dwóch numerów, to
jest za maj i czerwiec, będą mógł dołączyć, lecz gdy nie przyszedł, nie chcę
dłużej zatrzymywać Czasu, i przy niniejszym liście dołączam Ci obok
niego dwa numery Dodatku, które za widzeniem się naszym w czasie ferii
(o co będę się koniecznie starał) będziesz mi mógł bez kosztu zwrócić.
Zaraz po odebraniu ostatniego Twego
listu udałem się osobiście do Sióstr Miłosierdzia, aby odwiedzić Mariannę
Krajewską[922]
z Ochronki jaszkowskiej i dowiedzieć się o jej zdrowiu. Zastałem ją źle - oczy
znów znacznie jej się zaogniły; pytałem jej, czy jej się tu wcale nie polepszyło?
Odpowiedziała mi, że owszem, była już prawie zupełnie zdrową, lecz w ostatnich
dwóch tygodniach znów tak zapadła na ból oczu, iż prawie jej słabość do
pierwotnego stanu wróciła; doktor czyni jej nadzieję, że gdy czasy upalne miną,
zapalenie to znów zniknie i wzrok przyjdzie do siebie. Nie wiem, czy ona w czasie
zdrowia miała taką niezdrową cerę[923]
na twarzy, lecz dziś jej twarz zdaje się być nabrzmiałą. Może być to nowe
uderzenie zapalenia na oczy taki wpływ wywarło na jej twarz; zawsze jednak nie
zdaje ona się być wewnętrznie zdrową. przyczyną zdaje mi się być ta
okoliczność, że jest umieszczona obok wielkiej sali chorujących na poranienia
lub inne zewnętrzne bóle; upalne powietrze, mimo największej czystości, psuje
atmosferę w tych salach przez wyziewy z ran, a salka, gdzie Krajewska i kilka
innych na oczy chorych leży, ma zawsze drzwi do wielkiej sali otwarte. Być więc
bardzo może, że ta atmosfera, do której zresztą ci, co w niej ciągle siedzą,
już przywykli, wywiera niekorzystny wpływ na oczy, a nawet na płuca. Do tego
przypuszczenia naprowadziła mnie ta okoliczność, iż wchodząc na schody z
pierwszego na drugie piętro, gdzie owa sala, o której mówię, znajduje się, już
na schodach uderzyło mnie to zepsute powietrze, jak czuć można przy ludziach
cierpiących na zadawnione rany. Gdybym był znał którą z Sióstr znajdujących się
na tych dwóch salach, byłbym jej zwrócił uwagę na tę okoliczność i byłbym
prosił, aby Mariannę Krajewską do mieszkania czyściejsze mającego powietrze
przenieśli, lecz obie Siostry zajęte były czytaniem modlitw przy chorych,
których tu przeszło 50 na tej sali leży, z których paru zdawało mi się być
śmiertelnymi; nie chciałem więc przerywać im tej pobożnej posługi.
W takim stanie jak dziś jest, o
powrocie Krajewskiej nie można myśleć, gdyż oczy jej ogromnie zaognione: trzeba by Ci jednak zakołatać do doktora, aby
ją na inne mieszkanie więcej odległe od wielkiej sali kazał przenieść, to
bowiem od doktora wyłącznie zależy.
Dnia 24 t.m. o 5 1/2
po południu, jeżeli Bóg dozwoli doczekać, wyjeżdżam do Stefanostwa Chłapowskich
koleją żelazną przez Leszno, dokąd po mnie Stefan przyśle konie; tam zabawię ze
2 tygodnie, gdyż i u Stanisławostwa Chłapowskich chcę być także. W tym czasie
musimy się koniecznie widzieć i to zależy od Ciebie, gdzie się zjechać mamy:
czy do Mórki, czy do Ks. Stasia Gieburowskiego, czy w Garzynie - boć już nie ma
gdzie indziej.
Ściskam Cię, mój Kochany i Drogi
Edmundku całym sercem i polecam się Twoim modlitwom.
Twój
Ludwik
[201]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem,
12.8.[18]59
+
Łaskawy Panie!
Obfita praca w naszym kościółku
wstrzymała mnie, że z boleścią serca musiałem odpust kopaszewski ominąć,
chociaż i bez tego tak rzadko teraz tam bywam. Spodziewałem się, że po odpuście
będziem Pana mieć u siebie, tymczasem odbieram list Łaskawego Pana już z
Gostynia w interesie rekolekcji, o których już J. Ks. Superior[924]
mi po moim powrocie z wód wspomniał. Sądziłem te odprawić w tygodniu po Matce
B[ożej], ale że Pan Łaskawy życzy sobie dla wspomnianej przyczyny na czas późniejszy
odłożyć, więc możemy je 22-go t.m. w Imię Boże z błogosławieństwem N[ajśw.]
P[anny], której uroczystości oktawa przypada, rozpocząć tak, że w sobotę
wszystkie Siostry będą mogły w domkach swoich na niedzielę stanąć; proszę więc
Pana tak rozrządzić, aby wszystkie w niedzielę po nabożeństwie ukończonym,
wybrały się w drogę i na noc już do Jaszkowa przybyły. Siostry, które są w
dalszych domkach, można trochę podwieźć, by się do domu jaszkowskiego zanadto
nie spóźniły.
W poniedziałek 22 t.m. około 9-tej
godziny będą wszystkie na Mszy św. Reszta czasu użyją na pracę, modlitwę,
wspólne przywitanie w miłości Chrystusowej jako też potrzebne wypocznienie po
podróży. Po południu zaś rozpoczną się rekolekcje św., nadto w tym wolnym
czasie może Siostra Matylda pomówić z każdą z osobna, dać pewne przestrogi i
mnie ważniejsze rzeczy powierzyć do rekolekcji, a że Pan Łaskawy ma także przy
tej sposobności wiele interesów do załatwienia więc sądzę, żeby najlepiej było
na to użyć całej soboty po Komunii św.; tak by więc Siostry jako w niedzielę
przybyły na rekolekcje, znowu w 2-gą niedzielę po nabożeństwie rozeszły się do
swych domków, przez to także większa będzie dogodność w odsyłaniu i
przywiezieniu Sióstr z dalszych domków. Żeby zaś przez oznajmienie same niejako
ducha Sióstr do tych św[iętych] ćwiczeń przysposobić,
ośmielam się niektóre myśli i uwagi w ten lub podobny sposób poddać:
Zbliżył się czas przyjemny i
nadchodzą dni zbawienia dla was, Siostry w Ch[rystusie], czas zapewne bardzo
wam pożądany - to są rekolekcje św., w których ducha ożywić, wasze święte
obietnice Bogu uczynione odnowić, błędy i wykroczenia poprawić i w służbie P.
J[ezusa] i Matki Najśw. utwierdzić się możecie. Przeto z ochotą i skwapliwością
opuszczajcie domki wasze i pospieszajcie do domku jaszkowskiego, jako Matka
Najśw. i Pani wasza opuszczała domek nazaretański i poszła w górne krainy Judei[925],
aby z nowym błogosławieństwem i łaską Bożą powrócić nazad do domku nazaretańskiego.
Ja, aczbym rad wam tę podróż uprzyjemnić i najdogodniejszą uczynić, jednak
dobrze wiedząc, że Bóg tylko tam obfite łaski i dary swoje zlewa, gdzie trudy,
poświęcenie i cierpienie się łączą sądzę, że za wzorem i przykładem Matki
Najśw. idąc, która tyle podróży pieszo i z niewygodą dla miłości Boga
odprawiała - i wy to samo z miłości ku Matce B[ożej] i Pani waszej uczynicie.
Wybierajcie się więc na tę podróż w towarzystwie M[atki] B[ożej], rozmyślając
te boleści, smutki i znużenia, których wasza Pani i Królowa nieba i ziemi
doznała, gdy Jezusa Syna swego najmilszego zgubionego przez trzy dni szukała,
albowiem i wy na tych rekolekcjach nikogo innego, jak tego Jezusa P[ana] szukać
macie. A że przy tym i Siostry drugie nawiedzicie, przeto czyńcie znowu to tak,
jak M[atka] Najśw. czyniła, gdy św. Elżbietę odwiedzała. Broń Boże zabawiać się
przy tym odwiedzeniu obmowami, skargami jedne na drugich, etc., lecz tak się w
czasie pozwolonym wspólnie zabawiajcie, abyście J[ezusa] P[ana] i M[atki]
B[ożej] nigdy z oczu i pamięci nie spuszczały, albowiem wtedy tylko będzie
chwała Boża i zbudowanie wspólne świa[ta]
i powrócicie do domku waszego z błogosławieństwem Bożym, bo z miłością i
zbudowaniem bliźnich. Jeśliby jednak w tej miłości chrześcijańskiej miała co
jedna na drugą ku poprawie powiedzieć, to może Przełożonej Siostrze Matyldzie,
lub Ojcu duchownemu, który będzie dawać rekolekcje powiedzieć. Nadto, jeśli w
domku jaszkowskim nie znajdziecie takich wygód jakbyście pragnęły, nie
obrażajcie się tym jakoby nieczułością przełożonej domku... lecz raczej
pytajcie się samych siebie: azaliż moja Pani miała lepsze przyjęcie i wygody w
szopce betlejemskiej? - ja bym chciała mieć lepiej jak moja Pani? o, co za
dziwna sługa? wstydzić mi się trzeba, a nie narzekać!
Gdy się zbierzecie w poniedziałek,
będzie Msza św., a potem wspólne odczytanie waszych Reguł, aby każda poznała w
czym czasu rekolekcji ma się poprawić i do tego szczególniejszej łaski B[ożej]
przez przyczynę M[atki] B[ożej] i Pani wzywać. Dalszy porządek poda się wam na
miejscu, którego dopełnienie jak najusilniej wam zalecam i łaski Bożej błagam
- etc.
Kończę, bo już papieru nie staje i
polecam się św[iętym] modłom Pana Łaskawego.
Sługa w Ch[rystusie]
T. Baczyński SJ misj.
[202]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem,
po południu 14.8.[18]59
J.M.J.
Kochany Panie!
Nadzwyczaj wszystko się poplątało,
że trudno się wywikłać; tak dziś rano list Pana odbierając sobie pomyślałem, bo
też na pół byłem śpiący[926].
Teraz pomówiwszy z Siostrą Matyldą widzę, że tylko trudność z Siostrami z
Mielżyna, które niezawodnie dziś do Jaszkowa przybędą i bardzo wygodnie w
Nowicjacie sobie przesiedzieć mogą, bo się im to przyda tym więcej, że jak
słyszałem, już Nowicjat w Mielżynie otworzyć myślą; mnie dziś jeszcze uwiadomi Siostra Matylda w Rąbiniu, a podrzeckie
Pan Łaskawy sam wstrzymasz, aby się o furmankę nie starały. Tak więc zostanie
przy tym, com Panu pisał, a to i z tego powodu, że ja będąc pewny swego, już
się obiecałem na wtorek do Brodowa. A więc jeśliby rekolekcje miały być w tym
tygodniu, nie mógłbym tych prędzej rozpocząć jak w środę, skróciłyby się więc o
dwa dni - i dla Pana i dla mnie jako i Sióstr byłoby z największą niewygodą. Za
tę plątaninę, której po największej części ja winien, bardzo przepraszam. Byłem
pewny, że Pan Łaskawy nas po Kopaszewie odwiedzisz i że to, co Siostrze
Matyldzie powiedziałem, zostanie u niej. Dlatego gdym Panu na list Jego
odpisał, byłem zupełnie spokojny; tymczasem spodziewam się, że wszystko się
znowu zreguluje i Pan Łaskawy będziesz z tego planu zadowolniony, gdy i dla Pana
interesów i Sióstr potrzeby i mego przygotowania czasu więcej pozostanie. Piszę
to w imieniu także Siostry Matyldy, aby list
czym prędzej odesłać Panu i polecam się św. modłom Pana Łaskawego.
Sługa w Ch[rystusie]
T. Baczyński SJ misj.
[203]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
[14 sierpnia 1859]
Kochany Edmundku!
Tym razem krótko do Ciebie piszę, bo
mam z chłopcami zatrudnienie; wczoraj byli w spowiedzi, dziś u Komunii, a jutro
przystępują do bierzmowania. Trzech z nich (wedle poufnej wiadomości) dostało
promocje: jeden, z którego wątpię, abym
już mógł co dobrego zrobić, został na drugi rok w sekundzie[927]
wyższej. Nie masz pojęcia, jak propaganda niemoralności przeważny wywiera wpływ
od III na uczniów; który więc wprzód był nadpsuty, nie ma dla niego ratunku.
Posyłam Ci 7 numerów Czasu. Dnia
24 t.m. o 5 przed wieczorem wyjeżdżam koleją do Stefanostwa[928],
tam zabawię ze dwa tygodnie, po czym chciałbym odwiedzić Stanisławostwa[929]
w Czerwonej wsi; później choć na
dwa dni do Mórki, tylko to najgorsze, że z Mórki podróż kosztowna, a ja jestem
w tym kwartale porządnie podskubany, ale myślę, że mi tu kto zapompuje[930]
na przyszły kwartał, na 1 paźdz[iernika], to w takim razie z Mórki rzucilibyśmy
się do Ks. Stanisława do Górki Duchownej[931].
Ale jedna rzecz jest najważniejsza, Ty
nie zawsze lubisz dotrzymać terminu - masz wyjazdy. Otóż ja Ci nie oznaczę
dnia, kiedy do Mórki przyjadę, tylko będę 2 tygodnie czekał u Stefanostwa Twego
listu pod adresem: Stef[an] Chłapow[ski],
pour remettre a Mr[932]
L[udwik] Mił[kowski], w którym byś mi najwy-raźniej doniósł o dniu, kiedy do
Mórki przyjedziesz - a ja już bez odpowiedzi najwierniej do tego dnia
zastosować będę się starał.
Teraz co do Czasu: nie możesz
mi za niego płacić, bom go bez waszego przyzwolenia zaprenumerował; ale teraz
od 1 października wypowiem Piotrowskiemu współkę[933],
chyba żebyś mnie przed 24 t.m. zawiadomił, że na przyszły kwartał chcecie Czas
jeszcze trzymać, jeżeli jednak do 24 t.m.żadnej w tej mierze nie odbiorę odpowiedzi,
to odjeżdżając wypowiem. Przed
odjazdem uproszę jednak Zarembskiego,
aby Ci 7 numerów co tydzień odsyłał.
Serdeczne przesyłam Ci pozdrowienie
i o westchnienie za sobą proszę.
Twój do grobu
Ludwik
[204]
Od JANA
KOŹMIANA
Poznań,
28 sierpnia [1859]
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie.
Księdza Koszutskiego dotąd nie
widać.
Wczoraj
skończyły się rekolekcje w Jaszkowie, niechaj P. Bóg da obfite owoce.
Bardzo się wstawiam za Prochami[934].
Tam się należą Służebniczki pierwej, niż gdziekolwiek dlatego, że Pani Platerowa
najpierwsza się zgłosiła i wytrwała.
Przełożona Ochronki i Nowicjatu może
osobiście nie bardzo być za tamtymi stronami, ale rzeczywiście jeśli gdzie, to
tam są wszelkie gwarancje.
Kochanego Pana rad bym bardzo
zobaczył zanim Poznań opuszczę, a zdaje się, że na Św. Michał pójdę do Gniezna.
Mam rozmaite przełożenia co do przyspieszenia wydawania pisma dla ludu i
rozmaite pomysły.
Kontraktu oczekuję.
Racz mi Pan donieść, od kiedy nie
zapłacone w Gostyniu, bo ja nic o tym nie wiem - myślałem, że regularnie
płacono.
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
i łask obfitych Bożych życzę
Jan Koźmian
[205]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
10.9.[18]59
+ N.B.P.J.Chr.
Kochany Panie Dobrodzieju!
Wróciwszy z łaski Najwyższego Boga
szczęśliwie do domu[935]
i przywitawszy kochanych parafian moich, za którymi już bardzo tęskniłem,
pośpieszam teraz z doniesieniem Kochanemu Panu Dobrodz[iejowi], że Siostry
nasze zdrowe i wesołe, że każdego dnia chodzą na robotę, chociaż w tej właśnie
porze mniej jest zatrudnienia dla rąk niewieścich. We dworze naszym powiedziano
Siostrze Nepomucenie, że teraz nawet dla swoich ludzi zatrudnienia nie mają,
pokąd kartofli wybierać nie zaczną; ale ojciec mój wynajął dla Sióstr
zatrudnienie tak, iż żadnego jeszcze dnia bez roboty nie były. Przy tym nauczą
się pracy dla nich zupełnie nowej, bo nie mając innego dla nich zatrudnienia,
kazał im ojciec[936]
kopać rowy w polu oziminnym i praca dosyć jakoś idzie, lubo z początku bardzo
siłom i zgrabności swej Siostry nie ufały. Na długie wieczory zimowe zamyślam
pokupować dla Sióstr kołowrotki i warsztat do robienia płótna; tylko nie wiem
skąd wezmę tyle lnu dla nich, bo ten, który sobie Siostry same zasiały, bardzo
się nie udał dla nadzwyczajnych upałów tegorocznych. Jeżeliby się Panu w swoich
stronach udało lnu do przędzenia tanio kupić, toby mi Pan wielką przysługę
zrobił, a ja bym z wdzięcznością pieniądze nadesłał. O wełnę do przędzenia
wystaram się u naszych chłopków po strzyżne[937]
w październiku. Wiele mi bardzo na tym zależy, żeby jeszcze przed zimą można
dom dla Sióstr zakupić, bo prócz sklepu, który koniecznie dla nich stawiać
trzeba (bo Pan Bóg pobłogosławił we wszelkim warzywie i będzie sprzęt obfity),
pojadę z Panem Ignacym Gutowskim do Wiatrowa po zasiewkach, gdzie od Pana Ignacego
Moszczeńskiego[938]
najrozmaitszych drzew do sadzenia dostanę. Chciałbym przeto już tej tak
pomyślnej jesieni drzewa w sadku Sióstr posadzić, bo pytanie: czy nam Pan Bóg
na wiosnę lub przyszłej jesieni użyczy tyle deszczów, a u nas drzewa trudne do
przyjęcia. Zresztą uchodzi rok za rokiem, a dzieci będą się musiały przez całe
lato smażyć w niskiej izdebce, co je najbardziej latem od Ochronki odstręcza.
„Qui cito dat, bis dat”[939]
- i tu zastosować musimy do naszych zamiarów; a potem obawiam się, ażeby po otworzeniu
szosy z Gniezna do Wrześni przez Mielżyn tych domów nam nie wykupiono na wyższą
spekulację[940].
Teraz ceny jeszcze najniższe.
Wdowa, u której teraz Siostry
mieszkają, także mi wczoraj mówiła, ażebym od niej dom z ogrodem i parcelą
zatrzymał. Żąda 450 tal. prócz stodoły pod dachówką, która by się dla Sióstr
bardzo przydała, zwłaszcza gdy będą dwie miały parcele do obsiewania. Gdybym
miał gotówkę, to by się może wszystko za 450 lub nawet za 400 tal. nabyło; a
tak byłyby już obydwa ogrody obok siebie. Wdowa nagli jedynie dlatego ze
sprzedażą swego domu i gruntu, że od Św. Wojciecha chce w innym domku swoim szynk objąć i przeto
są jej gwałtownie pieniądze na zaprowadzenie szynku potrzebne. Nadto jest w
tymże podwórzu stajenka na dwa konie, obórka na dwie krowy pod dachówką i stary
sklep nad ziemią, wprawdzie zrujnowany, ale zawsze dałby się jeszcze
zrestaurować[941].
Z tych to powodów upraszam Kochanego
Pana Dobr[odzieja] najusilniej, ażeby ze swej strony, jeżeli jakiekolwiek są
widoki i nadzieje nabycia tego placu z zabudowaniami, wszelkich starań dokładać
raczył do przyśpieszenia tego kupna, bo obawiam się, ażeby nas znowu kto nie
uprzedził. Zdaje mi się, żeby nawet na wypłatę ratami przystała, lubo mi zawsze
o całkowitej sumie mówi.
Przepraszając za pośpiech w pisaniu,
dlatego że korzystałem ze sposobności prędszej posyłki na pocztę, polecam się
pobożnym modłom.
ks. Koszutski
[206]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
Przylepki,10.9.[18]59
Kochany Panie.
Już dwa tygodnie mija, jak byłem w
Poznaniu, a ja dotąd nie doniosłem Panu o skutku mych starań i u Merzbacha, i u
Żupańskiego. Nie donosiłem, bo nic nie otrzymałem.
Merzbach twierdzi, iż Pan nie masz
prawa u niego się o manuskrypta upominać, gdyż te zupełną i wyłączną są jego
własnością, a to tym sposobem, iż Pan mu je dałeś za to, iż on darmo (to jego
wyrażenie) dwa poprzednie poszyty Pokłosia drukował. Mimo moich
przedstawień i powątpiewań, utrzymywał do ostatka, iż taka była ugoda.
Żupański nie chce ani grosza dać
więcej. Proponowałem mu, aby przynajmniej dał tyle egzemplarzy darmo, ile
piosnek będzie dodanych. I temu się opierał. W takim stanie rzeczy myślę, iż
najlepiej trzymać się pierwotnej liczby 100.
Bardzo mi żal Pana, żeś tak dotkliwą
stratę w rodzinie swej poniósł[942].
Ściskam Pana serdecznie
S. Koźmian
[207]
Od JANA
KOŹMIANA
Poznań,
13 września 1859
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie.
Niespodzianie P. Bóg smutek do
Grabonoga zesłał[943].
On jeden pocieszyć może, Jego miłosierdziu wszystkich Państwa polecam.
Prawdopodobnie opuszczę Poznań na
Św. Michał, aby się do Gniezna udać[944].
W takim razie wypadnie mi wyjechać z Poznania w piątek, od tego piątku co
przyjdzie za dwa tygodnie, w sam - ile mi się zdaje - dzień Św. Michała. Do
Gniezna trudniej Panu będzie dojechać, więc racz Pan przyspieszyć swoje
przybycie tutaj.
Kontrakty podpisałem. Podanie dziś
zaraz w sekretariacie Ks. Arcybiskupa[945]
złożę. Jest zupełnie dobre.
Warunki mielżyńskie po 100 tal.
rocznie przez lat cztery niezłe wcale. Trzeba by tylko wyrobić, żeby pierwsza
wypłata dopiero na N[owy] Rok wypadła, to w takim razie ja na pierwszą ratę
dostanę.
Panu Bogu dzięki, że się rekolekcje
tak dobrze odbyły. i wiadomości z
Wroniaw cieszą mnie.
Rachunek od Siostry Umińskiej
zechciej Pan wydobyć, a pozdrów ją i poleć jej modlitwom mnie i moje egzaminy.
O dzierżawie październikowej myślę.
Donieś mi Pan, co jest na tę ratę 40-to talarową.
Z
p. Kozłowskim poznałem się. Poczciwy bardzo i zacny człowiek. Chętnie do
pisma się przyczyni.
List ten nie czekając, za odjazdem
Ks. Szułczyńskiego wyprawiam.
P[anu]
Bogu polecam Kochanego Pana
Jan Koźmian
[208]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
Garzyn,
14 września 1859
Kochany Edmundku!
Widzę, że z naszego widzenia się z
sobą nic nie nastąpi: pół miesiąca z górą upłynęło, jak na próżno czekałem od
Ciebie przyrzeczonego doniesienia, kiedy się w Mórce zjechać mamy, dotąd doczekać go się nie mogę. Trzykroć w
tym czasie straciłem piękną sposobność dostać się do Mórki, dlatego tylko, aby się tam razem z Tobą
zjechać; byłem na pogrzebie naszego kochanego biednego Bolesia[946]
- i tam Cię nie spotkałem; byłem w Czerwonej wsi[947],
później u poczciwego Księdza Stanisława[948]
w czasie odpustu Pocieszenia Matki Boskiej - i tam Cię nie zastałem i nic o
Tobie dowiedzieć się nie mogłem. I cóż się z Tobą dzieje? Donieś mi proszę,
lecz śpiesznie do Garzyna pod adresem Stefana Chłapowskiego - gdyż ja niedługo
z tutejszych okolic wyjechać będę musiał. Chciałbym bowiem być w Ostrowie, a
stamtąd w Sośnicy, skąd już w tutejsze strony wrócić nie będę mógł.
Wczoraj byłem na polowaniu u p. Bronisława Potworowskiego[949],
miałem wielką przyjemność widzieć tam od 30-u lat niewidzianego dawnego
przyjaciela Ignacego Bobrowskiego[950].
Poznałem tam także bardzo miłego i - jak mi się zdaje - bardzo cnotliwego i
wykształconego człowieka Adolfa Koczorowskiego, syna Tertuliana, a zięcia
Macieja Mielżyńskiego[951].
Otóż i wszystko com z trzechtygodniowego mego tutaj pobytu mógł zebrać, więcej
nie pamiętam.
Serdecznie Cię więc pozdrawiam i
Twego odpisu niecierpliwie czekam.
Twój wierny do grobu przyjaciel i
sługa
Ludwik Miłkowski
[209]
Od MARCELEGO J. KAMIEŃSKIEGO[952]
Poznań,
15 września 1859
Łaskawy Panie Dobrodzieju!
Przesławszy pierwszą paczkę z 7-dmiu
numerami Czasu, wstrzymałem się z
drugą przesyłką, ponieważ na p. Piotrowskim dwóch numerów 202 i 203 wyegzekwować
nie mogę. Kelner tłumaczy się, że im zapewne ktoś je zabrał, albo też nie
odebrali z poczty (!) lubo kupczyk[953]
po nie codziennie chodził, a on go zbywał wymówkami, iż mają gości i
zatrudnieni[a]. Niniejszym przesyłam 8 numerów, tj. 199-201, 204-208. Przy tej
sposobności prosiłbym o łaskawe udzielenie mi adresu obecnego pobytu Pana L.
Miłkowskiego.
Przepraszając za niniejszą fatygę[954],
łączę wyrazy najgłębszego uszanowania W[ielmożnego] M[ości] Pana Dobrodzieja
sługa uniżony
M. J. Kamieński
Adr[es] mój:
M. J. Kamieński w Bazarze Skład Płócien.
[210]
Od ks. KAMILA PRASZAŁOWICZA
SJ
Śrem, 22.9.[18]59
Łaskawy Panie!
Odsyłam list od Ks. Jana[955],
który zostawił u nas Ks. kanonik Domagalski[956]
z Kielc, przybywając do nas z Poznania. Nie mogliśmy go namówić, aby zwiedził Gostyń;
tłumaczył się krótkością czasu do podróży mu zostającego. Był jednak z Ks. Baczyńskim
w Jaszkowie i Przylepkach.
Łączę przy tej sposobności wyrazy
uszanowania i przyjaźni.
Sługa w Ch[rystu]sie uniżony
ks. Praszałowicz SJ
[211]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Gniezno,
26 września 1859
+ N.B.P.J.Chr.
Łaskawy Panie Dobrodzieju!
Zaraz po odebraniu ostatniego listu
Ł[askawego] Pana Dobrodzieja, poszedłem do wdowy Daszyńskiej[957],
by się stanowczo z nią [rozmówić] co do kupna domu [ochronkowego],
placu przyległego wraz z wszelkimi zabudowaniami i rolami. Ponieważ jeszcze
opieka nad małoletnimi dziećmi po zmarłym jej mężu zaprowadzona nie jest,
posłała po swoich rodziców do Kamieńcza, którzy wczoraj nad wieczorem do Mielżyna
przybyli, kiedym właśnie był wyjechał. Zostawiony list do mnie Sikorskiego[958],
ojca wdowy Daszyńskiej, z warunkami kupna załączam Ł[askawemu] Panu Dobrodziejowi
z tym nadmienieniem, że połowa roli t. p. parceli na trzy lata jest wydzierżawiona,
czego by przy kupnie przyjmować nie wypadało dla spokojności Sióstr, prócz
własnej ich korzyści w obsianiu roli. Nadto będzie trzeba koniecznie wstrzymać
się z kupnem aż do uregulowania hipoteki na Daszyńskiego i zaprowadzenia
formalnej opieki i dlatego zdają mi się powody wyłuszczone przez p. Sikorskiego
nieuzasadnione. Wiele wprawdzie dogodności miałoby to w mowie będące kupno za
sobą, ale jeżeliby warunki tegoż trudne miały być do wykonania, musiałby się drugi
grunt kowala Wojnarkiewicza za 400 tal. nabyć, który by nie tyle warunków
stawiał; ale prócz tego, że nie ma chlewów, ani stodoły, ogród i parcela bez
porównania gorsze, a przede wszystkim leży ten grunt w innej zupełnie ulicy jak
grunt ochronkowy.
Piszę ten list w Gnieźnie, dokąd
przybyłem na zebranie Towarzystwa Pomocy Naukowej; a stąd jadę zaraz pocztą do
Śremu na ślub mej siostry ciotecznej, gdzie zaraz chcę także do Jaszkowa się
przejechać.
Wzmiankowana panienka z miasta,
Małgorzata Pilarska[959],
18 lat stara, śpiewaczka z naszego kościoła, ma zamiar wstąpić do Nowicjatu,
ale zaraz życzy sobie do Jaszkowa się dostać, ażeby jej familia w Mielżynie
głowy nie suszyła, bo bardzo się temu sprzeciwia. Rozmówię się jeszcze o tym z
Siostrą Matyldą.
Czekając na łaskawą i stanowczą
odpowiedź co do kupna domu[960],
polecam się pobożnym modłom.
ks. Koszutski
[212]
Od TOWARZYSTWA ROLNICZO-PRZEMYSŁOWEGO
Łaszczyn, 29 września 1859
Walne zebranie członków Towarzystwa
Rolniczo-Przemysłowego na p[owia]ty: krobski, kościański, śremski i wschowski
odbędzie się 17-go października 1859 o godzinie 11-tej rano w Gostyniu w
zwyczajnym lokalu, o czym mam honor zawiadomić W[ielmożnego] Pana.
Porządek dzienny jest następujący:
2. O
pokrywaniu dachów tekturą smołowcową. P. Graeve.
3. O różnicy
zasiewu żyta saskiego Protsteikorn i saskiego Campiner. P. Sczawiński[964].
4. O różnych
sposobach zakładania zagajów z uwzględnieniem naszego kraju. P. Trąmpczyński[965].
5. O metodzie
Schwerza kiszenia sieczki zimną wodą. P.
K. Zakrzewski[966].
7. O seradeli[969].
P. K. Zakrzewski.
8. Walne
zebranie zechce ustanowić dodatek do Statutów, aby wolno było członków
honorowych mianować.
podpis
nieczytelny
[213]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
[9
października 1859]
Mój Kochany Edmundku!
Pomiędzy przykre zawody życia mojego
liczę i ten, że przez ciąg pięciu tygodni mego wytchnienia, straciłem możność uściśnienia
Cię osobiście i przepędzenia z Tobą choćby chwil parę. Tak to biedni łamać się
muszą nieustannie z przeszkodami, które im brak funduszów stawia w spełnieniu
potrzeb swojego serca. Cóż robić! Bogu to ofiarować trzeba. Przykro mi, żeś w
czasie mej niebytności po obozowemu przyjęty został w mej kwaterze i że może
przyśpieszyli Twój odjazd państwo Drwęscy[970],
którzy właśnie wtenczas zajechali, chociaż Pani Drwęska bardzo ucieszona jest
Twoją znajomością.
Odsyłam Ci przy niniejszym liście
resztujące[971]
4 numery Czasu, które nie wiem czemu Kamieński zatrzymał.
Serdeczne przesyłam Ci pozdrowienie,
polecając się Twoim pobożnym modłom.
Twój w Chrystusie przyjaciel i sługa
Ludwik Miłkowski
[214]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
10.10.[18]59
Kochany Panie.
Widziałem wczoraj w Turwi ks[ięcia]
Leona Sapiehę[972].
Mocno on się interesuje Ochronkami. Chciał koniecznie z Panem się poznać. Miano
nawet zaraz po Pana posłać, ale wyrachowaliśmy, iż czasu brakło, gdyż on dziś
wieczorną koleją ma wyjechać do Wiednia. Żona jego jednak, księżna Jadwiga,
dziś ma przyjechać do Poznania i dwa tygodnie u państwa Działyńskich zabawić.
Prosi mnie więc, aby Pana zobligować, abyś raczył w czasie jej bytności do
Poznania przyjechać i z nią się widzieć. Nie wiem, czy to da się zrobić. Na
każdy przypadek życzyłem, aby się udali do Ks. Brzezińskiego.
Ściskam Pana serdecznie
S. Koźmian
[215]
Od EDWARDA ROŻNOWSKIEGO
Sarbinów,
10.10.[18]59
Kochany Edmundzie!
Trochę opuściliśmy się tego roku w
sprawach naukowej pomocy. Trzeba będzie niezadługo zwołać walne zebranie, ale
wypada nam Komitetowi koniecznie zjechać się wprzódy i przysposobić wszystko do
tego zebrania.
Aby - ile możności - ułatwić,
przyszło mi na myśl prosić Panów, abyście 17 t.m., w przyszły poniedziałek, do
Gostynia zjechać raczyli. Właśnie w tym dniu będzie zgromadzenie Towarzystwa
Agronomicznego[973],
którego jesteśmy członkami, jedną więc klapką dwie muchy zabijemy.
Proszę Cię, Kochany Edmundzie, jak
najusilniej, abyś był łaskaw przyjechać i zapewniam o mej szczerej przyjaźni.
Ed.
Rożnowski
P. Teofilowi
serdeczne pozdrowienia.
[216]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem,
11.10.[18]59
+
Łaskawy Panie!
List, który mi O. Kurowski[974]
dla Pana zostawił, odsyłam - wielkie nadzieje, ale nie wiem, czy na teraz już
dojrzałe. Tymczasem nowe upomnienie, aby pomyśleć o rozszerzeniu Nowicjatu.
Ja dziś [roz]poczynam rekolekcje i
polecam się św. modłom. S. Matylda w poniedziałek wyjechała sama, bo się o to
mnie zapytywała - do Mielżyna. Misja odwleka się, dlatego chciałbym teraz
rekolekcje odprawić.
Jeszcze raz o modlitwę prosząc,
zostaję Pana Łaskawego Sługą w Chr[ystusie]
T.
Baczyński SJ misj.
[217]
Od STANISŁAWA CHŁAPOWSKIEGO
Z
Turwi, 15.10.[18]59
Wielmożny Panie!
Był tu w tych dniach książę Leon
Sapieha z Galicji i oglądał urządzenie Ochronek z wielkim zajęciem. Mówił mnie,
że już dawniej o tej instytucji słyszał i że on i żona jego, siostra Pani
Działyńskiej[975],
chcieliby się bliżej o wszystkich szczegółach dowiedzieć i - jeśli można -
założyć i w Galicji, zaczynając od Nowicjatu za pomocą osoby tutaj wyćwiczonej.
Książę prosił mnie, czybym nie mógł
uprosić Pana Dobr[odzieja], żebyś do Poznania dla rozmówienia się z jego żoną
mógł przybyć.
Jeśli Pan na to przyzwolisz,
przysłałbym Panu list od mego ojca[976]
do księżnej Sapieżyny,
którybyś Pan jako introdukcyjny[977] użył dla simplikowania[978]
wstępu.
Łączę wyraz szacunku i poważania i oczekuję odpowiedzi
łaskawej
S.
Chłapowski
[218]
Od LUDWIKA MIŁKOWSKIEGO
[15
października 1859]
Mój Kochany Edmundku!
Zaraz po odebraniu Twego listu
udałem się do Hotelu du Nord[979],
aby osobiście F. Żółtowskiemu doręczyć Twój list[980];
lecz gdy dowiedziałem się od portiera, że przed trzema dniami Żółtowski przenocowawszy
tylko w hotelu, wyjechał zaraz do domu, nie tracąc godziny czasu, napisawszy
list do p. Franciszka i załączywszy mu Twój, oddałem go zaraz na pocztę. Myślę,
że już masz od niego odpowiedź, gdyż prosiłem go o to usilnie.
Co do figury Pana Jezusa na krzyż
polny, nie mogę Ci jeszcze nic stanowczego donieść, bom się jeszcze nie widział
z B. Rymarkiewiczem[981],
który właśnie w Nysie ma córkę w Zakonie Sióstr Miłosierdzia Św. Karola
Boromeusza i przez którego mam zamiar zasięgnąć szczegółowych co do tego przedmiotu
wiadomości; później doniosę Ci o tym.
Z nowin nie mam Ci nic donieść prócz
tego, że nasze Towarzystwo Św. Wincentego à Paulo osierocone zostało z swego
przywódcy. Prezes tego T[owarzyst]wa - Mizerski, ze względu na pracę jakąś
naukową, którą ma zamiar przed swą śmiercią światu ogłosić, złożył w ręce
Arcybiskupa[982]
swój urząd.
Całuję Cię, mój najmilszy Edmundku,
pocałunkiem brata w Chrystusie, polecając się Twoim modłom.
Twój wierny do grobu przyjaciel i
sługa w Chrystusie
Ludwik
[219]
Od FRANCISZKA ŻÓŁTOWSKIEGO
Niechanowo,
16.10.[18]59
Kochany Edmundzie.
W tej chwili nadesłał mi Miłkowski
Twój list[983].
Odpowiadam natychmiast, że 19 m.b. będę w Godurowie i zapewne 20 po południu
będę w Strzelczu.
Twych projektów nie znam, tyle tylko
pozwolę sobie dziś, iż zwrócę Twą uwagę na ciężkie i nieszczęśliwe czasy, które
nie bardzo pozwalają myśleć o celach ogólnych, kiedy każdy w szczególności się
chwieje. Względem ks[ięż]nej Sapieżyny pomówimy.
Do zobaczenia, ściskam Cię najserdeczniej
i złączam wyraz najszczerszego szacunku i przyjaźni.
Twój
Żółtowski
[220]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem, 22.10.[18]59 J.M.J.
Łaskawy Panie!
Podróż do Wroniaw na poniedziałek
postanowiona i abyśmy w tym dniu stanąć mogli na miejscu, przybądź Pan łaskawy
do Kopaszewa jutro na noc. Ja - to samo - będę w Kopaszewie jutro, posłucham
Różańcowych spowiedzi i w poniedziałek po odprawionej Mszy św. w Imię Boże
wyruszam.
S. Matyldzie kazałem napisać do
Wroniaw, aby konie na nas czekały w Bojanicach. Do szczęśliwego widzenia Pana
łaskawego.
Sługa w Ch[rystusie]
T. Baczyński SJ misj.
[221]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Poznań,
15.11.[18]59
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Jutro Pańskie imieniny, więc śpieszę
z powinszowaniem. Niech Pan Bóg Kochanego Pana łaską swą świętą wzbogaca, abyś
go coraz więcej kochał i coraz lepiej mu służył; niech błogosławi wszystkim
świętym Jego zabiegom około podniesienia naszego ludu; niech rozmnaża Ochronki,
a przy Jego pomocy niech coraz więcej dusz wychowują, miłych sobie, a ludek
nasz niech do Niego prowadzą. Życzę i zdrowia i lat długich i wszelkiej
pomyślności.
Jutro, da Bóg doczekać, złożę te
wszystkie życzenia na ołtarzu, ofiarując Mszę św. za Kochanego Pana.
Żałuję, żeśmy więcej z sobą nie
mogli mówić w Śremie, bo dużo miałem do mówienia, krótko tu o tym napiszę. Jest
moim mocnym przekonaniem, że Ochronki w Królestwie mianowicie obejmą
elementarne szkółki. Więc trzeba zawczasu myśleć, ażeby w Nowicjacie potrzebne
ku temu dać wiadomości. Plan tego wykształcenia wyłożę ustnie, dziś to tylko
nadmieniam. Najgłówniejsze przedmioty stanowić powinny nauka religii i języka
polskiego. Co do religii - napiszę katechizm całkiem zastosowany do potrzeb ludu
wiejskiego, co do języka polskiego trzeba koniecznie wziąć z dziewczętami
gramatykę polską, bo inaczej nigdy poprawnie pisać nie będą. Nadto i kaligrafia[984]
nie powinna być zaniedbaną. Do gramatyki i kaligrafii potrzeba porządnego
nauczyciela. Nie zgadzam się na to, iżby nauka śpiewu tak daleko była
prowadzoną, aż dziewczęta nauczą się z nut śpiewać, bo do tego długiego czasu
potrzeba, a jest zbytecznym. Niech je nauczyciel nauczy dobrze śpiewać
kościelne i szkolne pieśni, a dla wykształcenia głosu raz po raz skalę
przejdzie, a to wystarczy. Boję się, aby śpiew, o jakim Pan mówiłeś, nie
wyniósł dziewcząt zbytecznie nad stan wiejski. Pomówimy o tym wszystkim
obszerniej.
W Galicji koniecznie obstawać trzeba
za chałupami wiejskimi, do pałacu kobiety wiejskie nie będą śmiały przyjść, a
przy zakładaniu Ochronek chodzi o wpływ na nie[985].
Co do wycieczki naszej mielżyńskiej,
później doniosę. Proszę, aby tymczasem Siostry tamtejsze ćwiczyły dzieci w moim
katechiźmie, abym się mógł przekonać, czy odpowiada celowi.
Panu Bogu polecam, siebie pokornej
modlitwie.
ks. Brzeziński
[222]
Od JANA
KOŹMIANA
Gniezno,
28 listopada 1859
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie.
Dotąd nie mogłem odpisać na list z
10-go t.m.[986],
list tyle ważny i pocieszający pod każdym względem. Miałem rekolekcje do
święceń na diakonat[987],
który - jeśli P. Bóg pozwoli - otrzymam pojutrze w dzień Św. Andrzeja Apostoła.
Przy tej sposobności bardzo się modlitwom Kochanego Pana polecam. Jeśli P. Bóg
inaczej nie rozporządzi, święcenia kapłańskie otrzymam około święta
Oczyszczenia N[ajświętszej] Panny[988].
Odpowiadam na wszystko z kolei.
Serdecznie się
cieszę z błogosławieństw Bożych, jakie pokazują o tyle, o ile my ludzie
wnioskować możemy, że zawiązek Służebniczek miły jest P. Bogu, że z tego
ziar[n]ka gorczycznego może wielki krzak wyróść. Propozycję Pani Dietrichstein[989]
uważać trzeba za cud istotny i pokornie P. Bogu dziękować. Jednej rzeczy
zupełnie nie rozumiem, dlaczego Pan tam byś nie jechał? Ze wszech miar wypada,
abyś Pan tam był, jeśli Pan chcesz, razem z O. Baczyńskim. Matylda dopiero
potem powinna by dojechać. Tak tu o tym mówiliśmy z O. Praszałowiczem i
zupełnieśmy zgodnie tę rzecz widzieli. Na podróż dla Pana musiałbym fundusz
znaleźć. To samo co do Ks. Baczyńskiego owe 30 tal. Panu na zawołanie dostarczę.
Dla Matyldy niezawodnie przyślą. Pan nie możesz w tyle się trzymać tam, gdzie
idzie o rzecz, w której Pan jesteś przewodnikiem. Żaden Jenerał w dzień bitwy
nie zostaje w domu.
Ja także będę w okolicy Łańcuta, da
P. Bóg w lutym. obiecałem że z jedną
z pierwszych Mszy, dojadę do mojej sędziwej stryjenki pod Rzeszowem. Wdowa to
po autorze Stefana Czarnieckiego[990].
Wszystkie szczegóły o Niesłabinie
zawsze najmocniej pocieszają. To było prawdziwie Boże natchnienie, że się tam
Ochronka urządziła.
O bytności k[siężn]ej Sapieżyny w
Jaszkowie wiedziałem. Szkoda, żeś się Pan z nią nie spotkał.
Projekt odpowiedzi Ks. Arcybiskupowi[991]
posyłam. Szkoda, żeś Pan sam do Poznania w tym interesie nie dojechał. Rzecz
się niezawodnie zrobi, a nic gwałtownie nie nagli. Dołączam i projekt podania.
Czyś Pan dotąd zdania sprawy Ks.
Arcybiskupowi nie złożył? Dobrze by było, żeby je miał w ręku, boby go to
wielce oświeciło. Najlepiej by było, żebyś Pan mu przy złożeniu podania mógł
interes ustnie objaśnić.
Przypominam łaskawie obiecaną kopię
sprawozdania dla Pani Poniatowskiej.
Ks. Koszutski nie zgłosił się dotąd
- o tym, że pismo ma wychodzić, już tu głośno mówią[992].
Z proponowanych przez Pana tytułów, mnie by się najlepiej podobał tytuł: Rok wiejski; Macierz
brzmi za ambitnie. Godło z Boga rodzicy wyborne.
Lenartowicz pisał do mnie w tych
dniach. wyraźnie list go nasz nie
doszedł. Odpowiedziałem mu zaraz i wszystko na nowo wyłożyłem. Jest w Rzymie;
na zdrowie się znowu skarży. Sam się bardzo o pismo wypytuje.
Na interes w Mielżynie nie będę miał
przed N[owym] Rokiem, ale też i N[owy] Rok niedaleko.
Z Ks. Tomickim, który jest człowiek
dobrej woli, ale bardzo gorący, trzeba bardzo uważnie. Pewnie by było lepiej,
żeby on swoją rzecz osobną miał.
Śliczny jest ten zapis Ks.
Szułczyńskiego. Bóg łaskaw i prawdziwe to zbudowanie widzieć ludzi z taką
gorącą miłością dla dobrego, że na pierwszą wieść ofiary czynią.
Przybycia Ks. Koszutskiego bardzo
wyglądam. Księża z Rzymu będą pomagać do pisma, a i więcej dobrych pisarzy się znajdzie.
Nie będzie kłopotu o artykuły.
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
i czekam odpowiedzi, a radbym mieć doniesienie, żeś się Pan zdecydował jechać
do Łańcuta.
Panu Bogu Pana polecam
Jan
Koźmian
Nie wiem, czyś Pan słyszał, że
Kozłowski zostaje Księdzem. Dotąd był to sekret, ale Ks. Arcybiskup[993],
który jest w tej chwili tutaj, głośno już wszystkim mówi. W projektach
znajdziesz Pan pewnie niejedno do wygładzenia i zaokrąglenia; także dodać
więcej grzeczności nie zaszkodziłoby może.
Projekt
podania do Księdza Arcybiskupa
Najprzewielebniejszy
Arcypasterzu.
W odpowiedzi na wezwanie, które
niedawno wraz ze zwróconym kontraktem dzierżawy gruntów probostwa jaszkowskiego
otrzymałem[994],
przedstawiam pokornie Najprzewielebniejszemu Arcypasterzowi następujące
objaśnienie:
Przed laty czterema blisko
potrzebowałem miejsca dogodnego na Nowicjat dla młodych dziewcząt chcących
oddać się prowadzeniu Ochronek. Wtedy śp. Ks. Staśkiewicz, proboszcz z Żabna, a
wielce zamiarowi przychylny, oświadczył, że chętnie na ten cel probostwo
jaszkowskie wydzierżawi.
Spisany został kontrakt
trzechletniej dzierżawy i Prześwietnemu Konsystorzowi do zatwierdzenia
przesłany. Gdy zatwierdzenie nastąpiło, ufny, że bezpiecznie w Jaszkowie Zakład
utrzymać zdołam, wziąłem się do budowy i znacznym kosztem dom plebański
wyrestaurowałem i powiększyłem.
Grunta plebańskie uważałem jako
rzecz mniejszej wagi, wszelako gdy się nimi okoliczni obywatele łaskawie zajęli
i stan gospodarstwa podnieśli, dostarczają one na potrzeby Nowicjatu zboża,
kartofli i warzyw, zarazem pozwalają kilka krów na pastwisku utrzymać.
Gdy nadszedł czas odnowienia
kontraktu, uczułem potrzebę i obowiązek postarania się, aby umowa ta mogła być
na dłuższy czas zawarta. W tym celu uczyniłem uniżone podanie do Najprzewielebniejszego
Arcypasterza i kontrakt przyłączyłem.
Pozwalam sobie żywić nadzieję, że
Najprzew[ielebniejszy]
Arcypasterz, który łaskawą swoją opieką Zakład Służebniczek N[ajświętszej]
Panny zaszczycać raczy, przychyli się do pokornej prośby mojej, ile że w niczym
ona probostwu jaszkowskiemu szkody przynieść nie może, a przeciwnie -
przyczynić się zdoła do podniesienia wartości gruntów przez obfite mierzwienie
i staranną uprawę.
Racz przyjąć Najprzewielebniej[szy]
Arcypast[erzu]
[223]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
3.12.[18]59
+
N.B.P.J.Chr.
Łaskawy Panie Dobrodzieju!
Przy dołączeniu listu Siostry
Nepomuceny[995],
korzystam ze sposobności skreślenia także kilku słówek do Pana o tym, co tu w
cichym kąciku naszym się dzieje.
Siostry nasze z dziećmi są obecnie
zajęte przysposobieniami na gwiazdkę, a sąsiedni obywatele chcą także brać
udział w tej pierwszej uroczystości naszej Ochronki pod przewodnictwem ubogich
Służebniczek B[oga] R[odzicy]. Chęć tę już oświadczyli mi P[anowie]: Gutowski z
Ruchocina, Ulatowski z Małachowa, Kierski Romuald[996]
z Małachowa, Ks. Kriger z Witkowa[997],
a może też jeszcze kilku innych obywateli i księży do nas na ten dzień
przybędzie.
Obecność Pańska i Księdza
Brzezińskiego byłaby przeto bardzo nam miłą i pożądaną na Boże Narodzenie, bo
moglibyśmy przy tej sposobności wspólnie o niejednym pomówić i nad
rozszerzeniem Ochronek po naszych tu wioskach dojrzalej się naradzić. Gdybym
miał zapewnienie o przybyciu Pana do nas na święta B[ożego] N[arodzenia],
przejechałbym się do Niechanowa, ażeby także Pana Żółtowskiego na wigilię do Mielżyna
zaprosić; a przy tej sposobności można by zaraz stanowczo się umówić o założeniu
Ochronek w Ruchocinie, Niechanowie i Małachowie.
Przesądy i uprzedzenia mieszczan
tutejszych co do Ochronki znacznie już się zmniejszają. Dzieci coraz więcej do
Ochronki przybywa tak, iż przy ostatnim moim liczeniu narachowałem 55 dziatek.
Obok znacznych postępów w katechiźmie i pieśniach pobożnych, nie mniej pokazują
się widoczne postępy w ukształceniu serca tych maleńkich. Nie zbywa nam i w
naszej Ochronce na aniołkach w ludzkim ciele, zwłaszcza między dziewczątkami.
Ale i między chłopcami miałem 28-go z.m. budujące zajście obok smutnego
spostrzeżenia. Synka 4-letniego tutejszego szynkarza spostrzegałem często po
rynku samopas biegającego lub za ojcem włóczącego się. Napominałem niebacznego
ojca przy każdej sposobności, ażeby synka swego do Ochrony posyłał, na co ten
zdawał się nie zważać. Był on dawniej prostym komornikiem na wsi, potem gościnnym
w różnych wsiach, a od czasu niejakiego, jest szynkarzem w Mielżynie i dorobił
się trochę grosza, ale więcej jeszcze zarozumiałości. Nieszczęśliwy człowiek
popadł w pychę, porzucił wraz z żoną ubiór i obyczaje wiejskie, a przeistoczył
się na mieszczana i każe siebie tytułować panem. W tej słabości prześcigła go
jeszcze żona tak, iż na powszechne narazili się naigrawanie przez takie
nierozsądne wymagania. Smutne niezawodnie doświadczenia na demoralizującym się
synku, spowodowały rodziców [do] posyłania chłopczyka do Ochronki. W
poniedziałek 28-go listopada wynurza 3-letni chłopczyk z całą prostotą
niezepsutego serca radość swoją przede mną w Ochronce, że ma biały grosz. Na
zapytanie, skąd go ma, czy od matki, pokazuje mi srebrnik z dodatkiem, że „pan
mu go dał”, a wszystkie dziatki ochronkowe chórem powtórzyły, że 4-letni
chłopczyk szynkarza nie pozwoli sobie inaczej mówić jak Pan M. Winowajca powiedział,
że matka mu ten pieniądz dała. Poszedłem niebawem do szynkarki, dowiedziałem
się od niej i jej męża, że ten srebrnik syn ich musiał porwać, że już talara im
raz porwał, że gada takie rzeczy jak starzy, słowem - że do wysokiego już
stopnia zepsuty. Korzystając z podanej sposobności, napomniałem rodziców,
wystawiłem[998]
im korzyść posyłania dzieci regularnie do Ochronki i wróciłem do nieszczęśliwego
chłopczyka, który się na żaden sposób do winy nie chciał przyznać i w wysokim
już stopniu jest zatwardziałym. Siostrom poleciłem, ażeby na serce tego
nieszczęśliwego dziecka szczególniej wpływać starały się.
Przy zakończeniu mego liściku, ponawiam
prośbę moją, ażeby Pan Dobrodz[iej] był łaskaw przybyć na gwiazdkę do nas, a
będziemy mogli o niejednym co do Ochronek i założenia kandydatury w Mielżynie
pomówić, zwłaszcza że o kandydatki z prawdziwego powołania będzie pewnie
trudniej, niż to sobie początkowo wyobrażałem. Rodzice zwykle stawają na
przeszkodzie, nie będąc jeszcze wolni od różnych uprzedzeń i podejrzewań.
Bądź
Pan łaskaw napisać także do Ks. Brzezińskiego, a po odebranej odpowiedzi
od Kochanego Pana Dobr[odzieja] i ja napiszę.
Polecam się pobożnym modłom
ks. Koszutski
[224]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem,
6.12.[18]59
+
Najłaskawszy Panie!
Naszą misję w Mikołowie[999]
wcześniej, aniżeliśmy się spodziewali, ukończyliśmy i już na Św. Franc[iszek][1000]
przybyliśmy dzięki Bogu zdrowi do domu. W niedzielę odprawiliśmy odpust Św.
Barbary[1001]
przy licznym zgromadzeniu ludku, gdzie też dowiedziałem się od Matyldy i P.
Włodzimierzowej[1002],
że nasze Służebniczki jeszcze się cieszą pomyślną nadzieją dla siebie w
Galicji; tymczasem Bóg inaczej rozrządził[1003].
O. Ciszek pisze mi z boleścią serca,
że w tej chwili kiedy on z polecenia P[ani]
Hrabiny[1004]
zgłosił się do P[ana]
Łaskawego o Służebniczki, plenipotent państwa łańcuckich[1005]
równocześnie prawie we Lwowie całą sprawę z zakonnicami Dobrego Pasterza ułożył
- te natychmiast przyjęły dom i zajmą się wychowaniem sierotek. Tak więc
wszystkie nasze plany zniweczone. Być może, że Pana Łaskawego spóźniona odpowiedź
nieco przyczyniła się do tego; lecz jakkolwiek bądź w tych rzeczach potrzeba zawsze
z rozwagą działać i nie można iść
na zabój, szczególniej jeśli się inne
zakony na to ofiarować mogą - lepiej wtedy ustępować jak wyprzedzać.
Ja list od O. Ciszka otrzymałem w
pierwszym tygodniu misji mikołowskiej. Czy Pana Łaskawego uwiadomiono - nie
wiem? Tymczasem gdy dnia jutrzejszego wybieram się na kilka dni pracy do Turwi,
uwiadamiam Pana o tym; może też Pan Łaskawy wybierze się na odpust do Turwi,
abyśmy się mogli ustnie o resztę rozmówić.
Polecam się modłom Pana Łaskawego.
Sługa w Ch[rystusie] najniższy
T. Baczyński SJ misj.
[225]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Poznań, wtorek 6 gr[udnia] [18]59
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Piszę w interesie naszej wycieczki
do Mielżyna i donoszę, że na same Święta Bożego Narodzenia nie będę mógł
wyjechać dlatego, że mam w tym czasie Ks. Regensa[1006]
zastąpić w domu. Proszę więc bardzo, abyś Kochany Pan był łaskaw zatrzymać się
do Nowego Roku, ja bym stąd wyjechał tak, abyśmy ostatni wieczór starego roku,
da Bóg, mogli razem przepędzić w domu Ks. Koszutskiego. Czy zgoda na to? Jeśli
do przyszłej soboty nie otrzymam odpowiedzi, natenczas będę wnosił z milczenia
Pańskiego, że się zgadzasz na moją propozycję.
Gramatykę polską już zapisałem i po
przeczytaniu podam moje zdanie. Dowiaduję się w tej chwili od O. Superiora
Praszałowicza, że z Ochronki w Łańcucie nic nie będzie. Szkoda wielka, aleć i
może taka jest wola Boska. Jutro wyjeżdżam do Turwi z kazaniem na odpust
Niepok[alanego] Poczęcia.
Panu Bogu oddaję
ks. Brzeziński
PS Do
Mielżyna pojadę na Wrześnię, nie na Gniezno; czy się w drodze nie zjedziemy?
[226]
Od ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
15.12.[18]59
+ N.B.P.J.Chr!
Kochany Panie Dobrodzieju!
O kupnie domu, w którym obecnie
Ochronka się znajduje, nie wspomniałem w
ostatnim liście moim jedynie z tej przyczyny, że nadzwyczajnie jest niedogodny
na samą już Ochronkę, a tym bardziej, gdyby w nim także kandydatki i sieroty
miały być pomieszczone. Budowa domu jest bardzo nietrwała, izdebki zbyt
szczupłe i niskie, a tym samym bardzo niezdrowe. Najdogodniejszym domem na
powyższe cele byłby ten, w którym dawniej Ochronka była i którym już na 800
tal. był zgodził, a który teraz przez szynkarza tutejszego nabyty został w
nadziei otworzenia w nim szynku. Gdy jednakżeż podług zaręczenia burmistrza,
konsensu na szynk nie uzyska, jest zawsze nadzieja nabycia tego
najdogodniejszego domu na rzecz Ochronki.
Będąc 13-go bm. u Ks. Koźmiana w
Gnieźnie, mówiliśmy o tym projekcie. Jedna z dziedziczek sąsiednich chciała już
sierotkę w naszej Ochronce umieścić za rocznym wynagrodzeniem, może by się z
czasem i więcej osób z podobnymi życzeniami zgłaszało. Ks. Koźmian myśli
stanowczo o założeniu kandydatury w Mielżynie, a w tym domu szynkarza mogłoby w
pokojach na górze 20 kandydatek wygodnie się pomieścić. Na dole prócz wygodnej
Ochronki, dormitarza, refektarza i pokoju z warsztatów tkackich, można by
jeszcze dwa pokoiki dla sierot urządzić. Nadto jest przy tym domie dosyć
obszerny ogródek do zabawy dla dzieci ochronkowych i są wygodne zabudowania z
cegły palonej dla inwentarza i drobiu. Nabycie tego domu byłoby pod każdym
względem bardzo korzystne dla Ochronki już dla samej trwałości i obszerności
domu i nader wygodnych a obszernych sklepów; a na to wszystko należy pilną
zwracać uwagę, jeśli prócz Ochronki inne zakłady jeszcze z nią połączone być
mają. Będzie więcej krówek, trzody chlewnej i drobiu, więcej warzywa i nabiału,
a zatem potrzeba więcej pomieszczenia.
Ks. Koźmian przyrzekł mi przybyć do
Mielżyna na zakończenie starego roku, by powiedzieć nauczkę w naszym kościółku
na Nowy Rok. Tu więc będziemy obszerniej mogli pomówić o wszystkim. Z
szynkarzem mówiłem o tym dnia wczorajszego, który dom ten wprawdzie chce
sprzedać, ale myśli jakoś o wyższej już cenie, dlatego że stajenkę i chlewiki
należycie wyporządził, które upadkiem groziły.
Co do pisma ludowego[1007],
pomówimy także obszerniej wspólnie w Mielżynie. Dotąd nie odebrałem jeszcze
znikąd żadnego artykuliku; ani też w pracach piśmiennych nie postąpiłem dalej,
bo teraz czytam ustawicznie pisma ludowe np. Czytelnię niedzielną[1008],
Dzwonek[1009]
itp., aby się pisownią ludową należycie przejąć. P. Ulatowskiemu
oświadczyłem, że dopiero około św. Michała u niego Ochronka będzie mogła być
założoną, na co tenże się zgadza.
O Siostrach naszych nie donosiłem
Kochanemu Panu Dobrodz[iejowi] żadnych szczegółów, gdyż nie spostrzegłem w nich
nic, coby zasługiwało na naganę. Obowiązków swoich dopełniają sumiennie, ustawy
czytają regularnie co miesiąc, żyją w świętej zgodzie i są dosyć wesołe.
Siostra Nepomucena nabywa coraz więcej sił fizycznych i swobody umysłowej,
panuje coraz lepiej nad marzeniami swymi i jest mniej już drażliwa, lubo
niezupełnie jeszcze wyleczyła się z tego stanu chorobliwego. Ale przy szczerych
chęciach i pomocy Boskiej, wyjdzie z czasem zupełnie z tego labiryntu[1010]
chorobliwych uczuć. Sama uznaje złe skutki podobnej drażliwości i marzeń
szkodliwych, które jej przeszkadzają tylko w dopełnianiu obowiązków codziennych
i ani chwały Boskiej nie pomnażają, ani ludziom zbawiennej korzyści nie przynoszą,
ale czczym i bezowocnym są tylko dręczeniem siebie i Sióstr, a przede wszystkim
wstrzymują od zwyczajnej a obowiązkowej pracy. Lecz cierpliwość i wytrwałość w
walce przeciw tym marzeniom jedynym są lekarstwem. Od niejakiego czasu
spostrzegłem w Siostrze Antoninie podobne zesmutnienie i zamyślenie się.
Najbardziej obawiam się tego, ażeby fałszywy mistycyzm jednej Siostry nie
zarażał drugich Sióstr i nie stawał się nieprzyjacielem domowym naszej
Ochronki. Mam przecież w Bogu nadzieję, że On Sióstr naszych nie opuści i
dopomoże im zwyciężyć tego nieprzyjaciela. Polecam teraz Siostrom najczęściej
czytanie Filotei św. Franciszka Salezjusza[1011],
ażeby tego anioła ciemności i ponurego mistycyzmu z serc Sióstr naszych
wypędzić!
Będziemy z sobą musieli o tym
poufniej razem pomówić, a potem na Siostry w tej mierze wpłynąć sposobem
najdelikatniejszym, ażeby złego nie pogorszyć. Ks[ięża] Brzeziński i Koźmian[1012]
przyjdą nam w pomoc, których Kochany Pan Dobr[odziej] bądź łaskaw o tym
poprzednio zawiadomić, ażeby najlepsze środki obmyślili.
Polecam się poboż[nym] modłom
ks. Koszutski
Zresztą, żyją Siostry w świętej
zgodzie, pracują ochoczo w domku swoim, na zarobek nie chodzą, bo go nigdzie
nie mają, tylko szyją dla ludzi i robią pończochy. Warsztat tkacki na przyszłą
zimę urządzić trzeba.
[227]
Od JÓZEFY MORAWSKIEJ
Jurków,
16.12.1859
Mój ojciec[1013],
któremu poleciłam interes Ks. Szułczyń[skiego][1014]
pisze mi, że był w Instytucie Michałowskiego[1015]
i daje mi odpowiedź Księdza Francuza[1016],
który jest dyrektorem tego zakładu - chętnie przyjmie protegowanych Ks. Szułczy[ńskiego]
chociaż to będzie pierwszy uczeń obcy, bo dotąd mają tylko chłopców zbieranych
po ulicach Krakowa. Uczyć będą ogrodownictwa; pragną, by oddany im stąd
chłopiec miał 14 do 15 lat, żądają zapłaty 100 złotych aust[riackich], to jest
400 zł. polskich. Jeżeli Panu potrzebne jeszcze jakie objaśnienia, proszę mi
napisać, a natychmiast się o to postaram.
Mój ojciec pisze ogrodnictwo et l'agriculture[1017]
- dodaję więc, by być akuratną w odpowiedzi. Jakże mi żal, że kto inny ubiegł
nasze Serwulki w Galicji[1018],
bardzo mnie to zmartwiło. Czy Pan nie miał z ujazdem od Pana Żółtowskiego
jałmużny na dzierżawę ogrodu. Proszę mi donieść, a gdzie indziej spróbuję
zapukać.
Jestem Panu przytomna, jest
mieszkanie w Jurkowie dla
Serwulek, racz mi Pan powiedzieć czy
przenosząc forszpana[1019]
na miejsce ubogich, które mieszkają na końcu korytarza, a u których nie byliśmy
- i zamurowywując drzwi wchodzące na korytarz, można by przenieść ubogie kaleki
na miejsce forszpana, a wtedy czy wyjście jedno z Ochroniarkami byłoby
dostateczne; obecnie mam jedną kulawą, jedną staruszkę i jedną sierotę w tej
stancji i bardzo bym rada oddać te kobiety pod oko ochroniarek. Powiedz mi Pan
łaskawie, gdzie lepiej będzie, czy dać im pokój od kaplicy, gdzieśmy byli razem
i gdzie byłaby trudność wyjścia, które tylko z jednego okna zrobić by można z
przybudowaniem, czy też naprzeciwko przez sień, jak Panu wyżej mówię.
Zostaję z głębokim uszanowaniem
najniższa sługa
J. Morawska
Byli tu państwo
Platerowie z Wroniaw, bardzo szczęśliwi z Ochroniarek.
[228]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Poznań, 21 grudnia 1859
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Nie otrzymałem dotychczas odpowiedzi
na list mój ostatni[1020]
i dlatego nie mam pewności, czy Kochany Pan będziesz na Nowy Rok w Mielżynie.
Bez Jego towarzystwa sam bym w tak daleką podróż nie puszczał się i dlatego
proszę o łaskawe doniesienie, czy i kiedy łaskawy Pan zamyślasz być w
Mielżynie. Stało się inaczej, jakem w ostatnim moim liście pisał. Ksiądz kolega
bowiem Cybichowski[1021]
zostanie przez Święta w domu, wskutek czego postanowiłem jutro udać się do OO.
Jezuitów, gdzie do przyszłego wtorku myślę zabawić. Prosiłbym więc o odpis do
Śremu, ażebym w razie pomyślnej odpowiedzi, mógł wcześnie Ks. Koszutskiego
poprosić o konie do Wrześni. Z powrotem być może jechałbym na Gniezno.
Panu Bogu polecam
ks.
Brzeziński
[687]
Bojanowski zrobił to 13 czerwca 1858 r. (zob. stosowne pismo w t. 1), a
arcybiskup w ostatnim dniu tego miesiąca zezwolił na przeprowadzenie przez
jezuitów trzydniowych rekolekcji dla służebniczek, zaś 10 sierpnia tego roku
przyjął je tymczasem pod pasterską opiekę. Zatwierdzenie Statutów Zakładu
odłożył na później (zob. niżej listy z 30 czerwca 1858 r. i 18 sierpnia 1858
r.). Por.: Bojanowski E., op. cit., s. 288-289, 291-292; Kornacka M., op.cit., s. 79.
[688]
Chodzi o ks. Wincentego Kilińskiego z Poznania, syna szewca Baltazara (zm.1808)
i jego drugiej (od 1794 r.) żony Rozalii Delepczyńskiej, brata ks.
Teodora Jana Konstantego Kilińskiego (1801 -1863) i bratanka Jana Kilińskiego.
Wincenty był zrazu wykładowcą języka polskiego, wprowadzonego do Seminarium
Duchownego w Poznaniu przez ks. abpa M. Dunina (1830), który postawił go
wkrótce także na czele poznańskiego Konsystorza (30 X 1831), najpierw - wobec
braku zgody władz państwowych - w charakterze zastępcy oficjała, później (19 II
1832) jako oficjała. Uzyskał też godność kanonika katedralnego w Poznaniu. Był
kolekcjonerem książek i dzieł sztuki. Zm. przed 1863 r. PSB, t. 12 (1966-1967), s. 455 (Maria Wojciechowska); Banaszak
Marian, Marcin Dunin 1830-1842 [w:] Na stolicy prymasowskiej
..., s. 140, 148,151.
[689]
Był nim Andrzej Edward Koźmian.
[690]
Garson (fr. garçon)
- chłopiec. Tutaj: służba hotelowa.
[691]
Chodzi o poznańskiego artystę malarza, działacza społecznego i oświatowego,
właściciela księgarni i drukarni, nakładcę Władysława Simona (1816-1899), ur.
25 stycznia 1816 r., zm. 30 czerwca 1899 r., który po studiach malarskich we Wiedniu powrócił do
Poznania, gdzie pracował artystycznie.
Wraz z Tytusem Działyńskim był współzałożycielem Towarzystwa Św. Wincentego
à Paulo, więźniem za działalność
patriotyczną, właścicielem od ok. 1850 r. księgarni nakładowej na Śródce. W
1894 r. wydawnictwo przekazał synowi Wojciechowi (1854-1900) oraz Karolowi
Kozłowskiemu (1833-1917). Słownik pracowników książki polskiej..., s.
822 (Hanna Maciejewska).
[692]
Landschaft (niem)- tu: prowincja, ziemstwo.
[693]
Prenumerować – dokonywać prenumeraty czyli przedpłaty za dostarczenie czasopisma.
[694]
Rożnowski Edward, prezes Towarzystwa Naukowej Pomocy Powiatu Krobskiego od 13
lipca 1857 r. Cztery lata wcześniej odbył podróż do Szwajcarii, zdając potem
relację Edmundowi Bojanowskiemu. Dziennik
E.B., 13 lipca 1857 r.;
Bojanowski E., op. cit., s. 85. Zob. też wcześniej, list z
30 sierpnia 1834 r.
[695]
Eskulap (łac. aesculapius) -
(przestarz.) lekarz (dziś iron.).
[696]
Kissingen – bawarskie miasto nad Saalą, jeden z najbardziej atrakcyjnych
kurortów niemieckich ze względu na zimne źródła szczawów żelazisto-słonych do
picia (Rakoczy, Pandur, Maxbrunnen) i do kąpieli (Soolsprudel,
Schönbornsprudel). Orgelbrand
S., op. cit., t. 8 (1900) s. 271.
[697]
Lekarz berliński.
[698]
Królem Grecji był wówczas książę bawarski Otton I (1830-1863).
[699]
Królem Danii był wówczas Fryderyk VII (1848-1863).
[700] Księstwo Meklemburg-Schwerin.
[701]
Był nim zapewne Antoni Taczanowski z Taczanowa, szambelan, ordynat dziedziczny,
członek Izby Panów, prenumerator („przedpłaciciel”) 23 tomu Złotej Księgi szlachty polskiej Teodora
Żychlińskiego z 1901 r. (s. 230).
[702]
Chodzi o ks. Józefa Brzezińskiego.
[703]
Ks. Franciszek Zieliński, ur. 1799, wyświęcony na kapłana w 1822 r., od 1849 r.
komendarz parafii Dalewo k. Śremu. Elenchus Posnanensis..., 1858.
[704]
Jaraczewski z Konarzewa był obecny na otwarciu ochronki w Mielżynie, co
Bojanowski odnotował w swoim Dzienniku 11 kwietnia 1859 r. W Positio...
(vol. 2, s. 1921) występuje on jako Jaraczewski Zenon. – Zenon Jaraczewski
(zm. 27 stycznia 1870 r.) był powstańcem listopadowym, powszechnie znanym „z
zacności i prawości charakteru”. Zmarł w Poznaniu, dokąd przeniósł się po
oddaniu majątku mielżyńskiego zięciowi. Żychliński T., Kronika żałobna...,
s. 146.
[705]
Chodzi zapewne o Ksawerego, najstarszego brata Gustawa Potworowskiego. PSB, t. 28 (1984), s. 263 (Zdzisław Grot).
[706]
Nepomucena z Żółtowskich Bnińska, żona Florentyna Bnińskiego h. Łodzia z
Biezdrawa, matka Julii z Bnińskich Moszczeńskiej. Żychliński T., Złota
księga... t. 19 (1897), s. 88-89, 352-353. – O biezdrawskiej linii rodu
zob. tamże, t. 6 (1884)., s. 67-69.
[707]
Chodzi zapewne o regensa alumnatu w seminarium gnieźnieńskim, ks. Walentego
Wojciechowskiego, od 1867 r. członka kapituły gnieźnieńskiej. Zieliński Z., Ks. Mieczysław Ledóchowski 1866-1886, [w:] Na stolicy prymasowskiej..., s.
211.
[708]
Propst (niem.) - proboszcz; pastor (łac.) pasterz - ewangelicki duchowny
pełniący obowiązki duszpasterskie w parafii; ex (łac.) - z,
od, w wyrazach złożonych oznacza „były”.
[709]
Regencja, rejencja - okręg administracyjny w Prusach, odpowiednik polskiego
województwa.
[710]
Na odezwie umieszczono napis: „Lud polski. Związek rewolucyjny w Londynie do
Polaków. Przełożony Związku Popowski, sekretarz A. Habicht”. - Prawie
trzydzieści lat wcześniej, w dobie powstania listopadowego, Habicht studiował
we Wrocławiu, był członkiem studenckiej organizacji „Polonia”. (Kania A., op.
cit., t. 1, s. 89,90). Cała sprawa była efektem ożywienia politycznego w
Wielkopolsce podczas wojny krymskiej (1853-1856), a przede wszystkim skutkiem
prowokacji ze strony prezydenta policji poznańskiej Bärennsprunga i jego
podwładnych, zwłaszcza radcy policyjnego Niederstättera. W Poznańskie docierały
wówczas odezwy Gromady Rewolucyjnej Londyn, przejęte przez policję. Bärennsprung
napisał więc do Londynu w imieniu istniejącego rzekomo w Poznaniu Komitetu
Rewolucyjnego, chcąc otrzymać informacje o spisku. Samą odezwę rozprowadził
wśród niemal wszystkich wielkopolskich weteranów 1831 r. Kierownictwo Gromady
Londyn wysłało w efekcie w Poznańskie Jakuba Majewskiego, celem nawiązania kontaktu z ludźmi w terenie.
Ci przyjęli go jak prowokatora. Majewski, wraz
z dawnym agentem emigracji i ukrywającym
go szewcem Ludwikiem Włościborskim,
padł ofiarą policji. Został skazany na dwa lata więzienia.
Prowokację Bärennsprunga zdemaskował
potem liberalno-ziemiański polityk Władysław Niegolewski, występując 2 kwietnia 1859 r. i 12 maja 1860 r. w sejmie pruskim z sensacyjną interpelacją na
temat prowokacyjnej roli policji poznańskiej. Historia Polski, op. cit.
t. 2, cz. 3 (1831- 1864), s. 374-375. Jakóbczyk W., Działalność polska w
sejmie i w kraju, [w:] Dzieje Wielkopolski. Komitet red.: Czesław
Łuczak (i in.), t. 2: Lata 1793-1918,
pod red. W. Jakóbczyka, Poznań 1973, s. 232. – Szczegółowy opis prowokacji dał
Stanisław Karwowski, op. cit., t. 2, s. 27-39.
[711]
Kalumnia - niesłuszne, krzywdzące oskarżenie; potwarz, oszczerstwo.
[712]
Chodzi o cara Rosji Aleksandra II (1855-1881).
[713]
Gorczakow Aleksander M., (1798-1883), książę, rosyjski dyplomata i minister
spraw zagranicznych; w czasie powstania styczniowego w Polsce
zawarł układ z pruskim gen. G. Alvenslebenem,
tzw. konwencję Alvenslebena (1863), pozwalającą wojskom rosyjskim na
przekraczanie granicy pruskiej w pościgu za powstańcami polskimi.
[714]
Chodzi o założony w 1820 r. przez Karola Schalla „Breslauer Zeitung”, drugi -
obok „Schlesiesche Zeitung” - dziennik wrocławski. Historia Śląska, t. 2 (1763-1850),
cz. 2 (1807-1850), pod red. Stanisława
Michalkiewicza, oprac. Józef Chlebowczyk
(i inni), Wrocław -Warszawa-Kraków 1970, s. 455.
[715]
Intryga (fr. intrigue) – chytre, podstępne działanie dla osiągnięcia jakiegoś
celu.
[716]
Chodzi o rodzinę Teofila Wilkońskiego.
[717]
D’Everlange
Vitry (Deverlange, Neuerling) Robert Joseph, ks., ur. w Luksemburgu w Chateaux
de Witry (6 IV 1754), do zakonu jezuitów wstąpił 11 marca 1804 r. w Dyneburgu, święcenia kapłańskie przyjął w
Połocku (1805), zm. 14 maja 1815 r. w Odessie. D’Everlange był wcześniej
żołnierzem kawalerów maltańskich (1780), osiadłym po zajęciu Malty przez Napoleona
Bonaparte (1798) na dworze cara rosyjskiego Pawła I i broniącym jezuitów. Już
jako kapłan pod nazwiskiem Neuerling wstąpił do zakonu, a w 1811 r. objął
kierownictwo misji jezuickiej w Odessie i zależnych od niej kolonii
niemieckich. Encyklopedia wiedzy o
jezuitach..., s. 123.
[718]
Dulja – w kościele rzymsko-katolickim cześć oddawana aniołom i świętym, w
odróżnieniu od Latrji – czci należnej Bogu i Hyperdulji – czci oddawanej
Najświętszej Maryi Pannie. Orgelbrand
S., op. cit., t. 4 (1899), s.526.
[719]
Taką samą datę przyjęcia służebniczek pod opiekę arcybiskupa można znaleźć w Positio... (vol. 1, s. 316), inną
- osiem dni wcześniejszą u M. Kornackiej
(op. cit., s. 79).
[720]
Zob. wcześniej, pismo arcybiskupa z 30
czerwca 1858 r.
[721]
Wprawdzie doniesienia tego brak, wiadomo jednak, że Jan Koźmian święcenia
kapłańskie przyjął 24 marca 1860 r. z
rąk ks. bpa Anzelma Brodziszewskiego (1779-1866), sufragana
gnieźnieńskiego od 1841 r., ur. 17 kwietnia
1779 r. w Murowanej Goślinie k. Poznania, zm. 10 lipca 1866 r. w Gnieźnie. Encyklopedia katolicka, t. 2 kol.1085;
PSB, t. 2 (1936), s. 453 (Leon
Formanowicz).
[722]
Chodzi o Jana Koźmiana. Listu tego brak. Datowany był 6 sierpnia 1858 r. w
Rzymie. Bojanowski potwierdził jego odbiór w Dzienniku 2 września tego
roku wraz z drukowanym pismem Stanisława. List Jana Koźmiana sprawił Bojanowskiemu dużo radości, zwłaszcza że jego
doniesienia o ochronkach zostały przyjęte w polskim środowisku bardzo
serdecznie, zwłaszcza przez Panią Poniatowską i Lenartowicza, który był wówczas
w Livorno i który obiecał przysłać Bojanowskiemu wiersze. Z pisma Jana
dowiedział się też o planach ks. Wojciecha Morawskiego złożenia ofiary
pieniężnej na nowicjat, a ponadto o
zainteresowaniu służebniczkami wśród ziemian „prowincji zabranych”, należących
do Rosji. – Wspomniane wiersze (Salve Regina, Pokuszenie, Stabat Mater, Z
koronki do Matki Boskiej Bolesnej, Boleść I, II i III) Lenartowicz przysłał
Bojanowskiemu listem z 14 października 1858 r., którego brak. Dziennik E.B.,
1 listopada 1858 r.
[723]
Zwrot zdaje się być wynikiem rozpowszechnianego w XIX wieku przez dyplomację
europejską utożsamiania Polski jedynie z Królestwem Polskim i Warszawą.
[724]
Chodzi o niemieckiego odpowiednika polskiej
„Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego”, czyli o „Zeitung des
Grossherzogsthum Posen”, która była kontynuacją „Posener Zeitung” i jej
polskiego odpowiednika z okresu napoleońskiego „Gazety Poznańskiej”.
[725]
Fanatyzm (łac. fanaticus – zagorzały, szalony) – nieustępliwa, bezkrytyczna
wiara w słuszność jakiejś sprawy, idei,
doktryny, połączona z nietolerancją i zwalczaniem odmiennych
poglądów.
[726]
Był nim ks. Franciszek Stefanowicz.
[727]
Kegel Julian (1823-1900), ks., absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w
Poznaniu (1846), wyświęcony na kapłana w 1850 r., od 1856 r. komendarz i następnie proboszcz w
Szkaradowie, od 1870 r. proboszcz w Benicach. Elenchus Posnanensis..., 1857-1901.
- Według Białobłockiego A. (Absolwenci..., s. 63 i Nauczyciele...,
s. 81) Kegel miał na imię Juliusz, urodził się w miejscowości Chude k. Wałcza
24 lutego 1826 r.
[728]
Dziś: Szkaradowo.
[729]Antonina
Sierpowska ze Szkaradowa, kandydatka do Zgromadzenia. Wspomina ją E. Bojanowski
w Dzienniku, przy czym najpierw dowiedział się o niej od posługującego u
Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu
„gospodarza z Wyganowa, co sprzedał gospodarstwo i chce do zakonu
wstąpić” (11 września 1858). Z ks.
Keglem rozmawiał o niej 14 października tego roku, a w dniu następnym
Sierpowska zgłosiła się u Bojanowskiego niespodziewanie wraz z koleżanką.
Bojanowski odesłał je na noc do ochronki w Podrzeczu, dając „za przewodnika
starego Pawła naszego” i odkładając szczegółową rozmowę z nimi na dzień
następny. Po jej odbyciu Sierpowska w ciągu dwóch tygodni miała przez ks. Kegla
określić dzień przybycia do Jaszkowa. –
Wspomnianym wyżej „gospodarzem z Wyganowa” był Mateusz Trawiński. Zob. dalej,
stosowny przypis do listu z 16 stycznia 1859 r.
[730]
Chłapowski Stefan (zm.1877), syn Ludwika i Tekli z Sokolnickich, uczestnik
powstania 1830-1831 r., właściciel Garzyna. Bojanowski E., op. cit., s. 86
przyp. 4.
[731]
Powinno być 9 października. Zob. Dziennik E.B., 7 października 1858 r.
[732]
Apolonia Kolber z Chojna, kandydatka do Zgromadzenia. Ks. Sąchocki zaproponował
jej kandydaturę po raz pierwszy w dniu 8 października 1858 r. podczas rozmowy z
Bojanowskim w klasztorze gostyńskim. Dziennik E.B., 8 października 1858 r.
[733]
Apolonia Paulina Pelc (Pelz) z
Golejewka, kandydatka, później członkini Zgromadzenia.
[734]
Chodzi o wyciąg bankowy, a dokładniej o życie z procentów - odsetek bankowych.
[735]
Mowa o jednym z synów Józefa Chełkowskiego (1803-1877), dziedzica Rojewa i
Kuklinowa w pow. krotoszyńskim, radcy Ziemstwa Kredytowego. Chodzi
najprawdopodobniej o Ildefonsa Kembłana
Chełkowskiego (1833-1904) z pierwszego małżeństwa Józefa z Janiną Nepomuceną z Szarskich,
córką gen. Wojska Polskiego Stanisława Zygmunta, absolwenta gimnazjum
poznańskiego, ziemianina, działacza powstańczego 1863 r. Jego bratem z drugiego
małżeństwa Józefa ze Stanisławą z Szarskich był Franciszek Kembłan Chełkowski
(1839-1893), absolwent prawa w Berlinie, ziemianin i działacz
społeczno-gospodarczy. PSB, t. 3 (1937), s. 273-274 (Zygmunt Wygocki).
[736]
Jego prezesem był Antoni Mizerski.
[737]
Może chodzić o Ludwika Gąsiorowskiego.
[738]
Ks. Marcin Grędziński, misjonarz (C.M.S. Conf.), ur. 1789, wyświęcony na
kapłana w 1814 r., od 1853 r.
emerytowany profesor poznański, zmarł ok. 1858 r. Elenchus Posnanensis...,
1853, 1858.
[739]
Był nim ks. Franciszek Stefanowicz.
[740]
Od słowa „eksportacja” - uroczyste wyprowadzenie zwłok na miejsce, gdzie mają
spoczywać przed pogrzebem.
[741]
Ks. Wincenty Taszarski, ur. 1809, wyświęcony na księdza w 1833 r., od 1836 r.
prefekt w Szamotułach. Elenchus Posnanensis..., 1856-1860.
[742]
Chodzi o dużą liczbę ludności uczestniczącą w uroczystości pogrzebowej.
[743]
Ks. Wincenty Dominik Amman (1816-1883), ur. w Poznaniu, zm. we Wrocławiu,
absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1839), wyświęcony na
kapłana w 1842 r., mansjonarz i prepozyt w farze poznańskiej, administrator
parafii w Sierakowie (1865-1871), potem emeryt we Wschowie. Białobłocki A., Absolwenci...,
s.16.
[744]
Katafalk - podwyższenie, na którym spoczywa trumna ze zwłokami podczas
nabożeństwa w kościele lub w kaplicy pogrzebowej.
[745]
Tzn. w kaplicy, krypcie.
[746]
Skórzewski Heliodor Jan Stanisław (1792-1858), oficer armii Księstwa Warszawskiego, poseł na sejm Wielkiego
Księstwa Poznańskiego, uczestnik Wiosny Ludów, działacz społeczny i publicysta.
Ur. 6 maja 1792 r. w Margońskiej Wsi w pow. chodzieskim w rodzinie ziemiańskiej
Fryderyka, szambelana pruskiego, i Antoniny z Garczyńskich. Po nauce domowej
kształcił się od 1805 r. u pijarów w warszawie,
a od 1808 r. jako kadet drezdeńskiej szkoły artylerii. Uczestniczył w kampanii
napoleońskiej, przeciwko Rosji i kampanii saskiej; ranny pod
Lipskiem (16 X 1813) powrócił do rodzinnego majątku Łabiszyn w pow. szubińskim,
a w 1814 r. udał się na rekonwalescencję do Włoch, następnie do Francji, Anglii
i Niemiec. Z tego czasu pochodzą jego kontakty z wolnomularstwem francuskim. Po
powrocie do domu (najpóźniej w 1816 r.) z bratem Arnoldem zamienił się
majątkiem na dobra margonińskie, posiadał też Zaniemyśl k. Środy. Stosował
nowoczesne metody gospodarowania. Został szambelanem królewskim (1816) i
deputowanym do sejmów Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1841-1851); żądał poszanowania praw i swobód polskich, a
także zastąpienia kary śmierci i więzienia deportacją oraz zakupienia w tym
celu jakiejś wyspy. Był przeciwny równouprawnieniu ludności żydowskiej ze
względu na jej przewagę w handlu i zachowywaną odrębność. W dobie Wiosny Ludów
organizował powstanie w pow. chodzieskim, od 1843 r. był członkiem Kasyna
Bazaru Poznańskiego, potem współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w
Poznaniu (1857) i skarbnikiem po rezygnacji Rogera Raczyńskiego, fundatorem
nagród dla najlepszych uczniów Szkoły Realnej w Poznaniu i laureatów konkursu
na utwór satyryczny. Był też autorem kilku
broszur. Przed śmiercią (24 X 1858) powrócił do katolicyzmu. Z żoną,
Emilią Goetzendorf - Grabowską (1807-1875) miał dwóch synów i cztery córki. PSB,
t. 38 (1998), s. 368-370 (Jerzy
Pietrzak).
[747]
Rada Wyższa Towarzystwa Św. Wincentego à
Paulo. Zob. Bojanowski E., op. cit., s. 294.
[748]
Chodzi o Wspomnienie o Annie Marii Taigi autorstwa ks. Leonarda Ostrowicza.
[749]
Data dopisana ołówkiem przez E. Bojanowskiego.
[750]
Mowa o Michalinie Zielińskiej.
[751]
Elżbieta, służebniczka zaangażowana przez B. Węsierską.
[752]
Zob. stosowny przypis do wcześniejszego listu Stanisława Koźmiana z 31 sierpnia
1858 r. – Wraz z Drzewkiem nadziei Kazimierza Szczanieckiego i legendą Kamień
Św. Wojciecha Bojanowski przesłał później wiersze Lenartowicza drukarzowi,
Ludwikowi Merzbachowi, do szóstego rocznika „Pokłosia”. Dziennik E.B.,
25 stycznia 1859 r.
[753]
Chodzi o Jana Koźmiana, przygotowującego się do stanu duchownego.
[754]
Ks. Brzeziński kurację odbył w bawarskim Kissingen.
[755]
Niezgodność między ks. bp Franciszkiem Stefanowiczem a rządem pruskim, także
między nim a ks. abpem Leonem
Przyłuskim, dotyczyła uczestnictwa duchowieństwa w życiu parlamentarnym. Stefanowicz
nie zgadzał się z ponawianiem zakazu uczestniczenia w wyborach politycznych.
Stał wówczas na czele Komitetu Wyborczego, co przyniosło sukces polskim
kandydatom w 1858 r. w przeciwieństwie do porażki wyborczej 1855 r., kiedy
duchowieństwo nie uczestniczyło w kampanii wyborczej. Zieliński Z., op. cit.,
s. 182.
[756]
Mowa o Wspomnieniu o Annie Marii
Taigi autorstwa ks. Leonarda Ostrowicza.
[757]
Chodzi zapewne o owe egzemplarze lub ich pieniężny ekwiwalent.
[758]
Była nią Parafiańszczyzna (1843-1849, pierwodruk tomu 2 z 1844 r.
zniszczyła najprawdopodobniej cenzura galicyjska) Aleksandra (Leszka) hr. Borkowskiego Dunina
(1811-1896), działacza politycznego i kulturalnego, publicysty, satyryka i
poety, którego powieści i poezje wydawał później w Poznaniu J. K. Żupański.
Książka ta - wcale nie tania - była znaczącą i głośną pozycją ówczesnej prozy
obyczajowej, „jadowicie krytyczną wobec galicyjskiej socjety” (Witkowska),
ironicznie zestawiającą i bezlitośnie analizującą właściwości wielkiego świata
(nieszczęścia i miłostki, pobożność i obłudę).
Borkowski był też autorem Uwag ogólnych nad literaturą w galicji (1842), zawierających krytykę twórczości Aleksandra Fredry za
brak ducha narodowego i gloryfikację szlachetczyzny oraz sprzyjających niewątpliwie
rozstaniu komediopisarza „z komediowym światem szlacheckiej idylli i wkroczeniu
w czas historyczny” (Witkowska). Wcześniej Borkowski był uczestnikiem powstania
listopadowego i współredaktorem dwóch tomów almanachu Ziewonia (1834 i 1838), wokół którego skupiała się
demokratycznie nastawiona lwowska grupa literacka, prezentująca słowianofilski
romantyzm, później: posłem do parlamentu austriackiego (1848-1849) i sejmu
galicyjskiego (1861-1872), przeciwnikiem lojalizmu i inicjatorem oraz prezesem
Towarzystwa Sztuk Pięknych (1867-1884), a także głośnym mówcą (Mowy 1867-1897). Jego bratem był Józef
hr. Borkowski Dunin (1809-1843), poeta, tłumacz, hellenista, którego dwa tomy Pism
ukazały się w 1859 r. Literatura polska..., t. 1, s. 96 (Krystyna Poklewska);
Słownik pracowników książki polskiej..., s. 1035 (Tadeusz Popiel);
Borkowski A. Dunin, Parafiańszczyzna, oprac. i wstęp K. Pecold, Wrocław
1972;
Witkowska Alina, Literatura romantyzmu, warszawa 1986, passim. – Parafiańszczyzna w 1843 r.
ukazała się we Wrocławiu w drukarni Grasa, Bartha i Komp., a w 1849 r. w Poznaniu
u Żupańskiego, według K. Estreichera (op. cit., cz.1, s. 1870, s. 136)
odpowiednio jako tom pierwszy (s. VI, 167) i drugi (s. XXV, 165).
[759]
Chodzi zapewne o Józefa Łubieńskiego, współtwórcę Kasyna Gostyńskiego (1835),
autora Katolickiego nabożeństwa na wszystkie niedziele, święta, uroczyste i
kościelne (Warszawa 1852). Literatura polska..., t. 1, s. 318 (Red.);
Bojanowski E., op. cit., s. 49 przyp. 2.
[760]
Prezesem Towarzystwa Św. Wincentego à
Paulo w Poznaniu był Antoni Mizerski.
[761]
Tzn. zachowaj w tajemnicy.
[762]
Chodzi o Władysława Simona i Tytusa Daszkiewicza, sekretarza Towarzystwa Św.
Wincentego à Paulo w Poznaniu. Zob. list
Towarzystwa z 20 kwietnia 1861 r.
[763]
Dziś Jaszkowo. – Wspomniany na początku pisma Jasińskiej list Bojanowskiego z
11 grudnia 1858 r. nie zachował się, podobnie jak trzy inne listy Bojanowskiego
z tego dnia, adresowane do Grudzielskiego, zarządcy dóbr Jana Koźmiana w
Kopaszewie, tamtejszej ochronki i siostry Józefy Borowskiej oraz do sióstr w
Rąbiniu. Zachował się jedynie piąty list Bojanowskiego z tego dnia,
przeznaczony dla s. Wiktorii Marszałek w Turwi i opublikowany w t. 1. Dziennik
E.B., 11 grudnia 1858 r.
[764]
Sięgający korzeniami IV w. zakon bazylianów,
oparty na regule św. Bazylego Wielkiego, rozpowszechniony był przede
wszystkim w kościele wschodnim. W Polsce od 1617 r. funkcjonowali bazylianie
uniccy (grecko-katoliccy), zlikwidowani
- tak jak cały Kościół unicki - za pomocą bezwzględnego terroru w latach
1827-1839 przez carską Rosję. Davies
Normann, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. E.
Tabakowska, Kraków 1991, t. 2, s. 270.
[765]
Owczarzanka Agnieszka Agata, ur. 1824 r. w Janowie w pow. Środa Wielkopolska.
Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 11 lipca 1857 r. Z powodu bardzo słabego
zdrowia powróciła do domu rodzinnego już w listopadzie lub grudniu 1857 r. AGSL,
KP nr 45.
[766]
Cyprysiak Jadwiga Wiktoria, ur. 1842 r. w Łuszkowie k. Rąbinia, wstąpiła do
nowicjatu w Jaszkowie 26 lutego 1858 r.,
po złożeniu I profesji do października 1859 r. pracowała w Turwi i Niesłabinie.
Chorowała. Powróciła do rodziny z Górki pod Śremem w 1862 r. AGSL, KP nr 52.
[767]
Był nim wówczas, po śmierci ks. Antoniego Staśkiewicza (1857), ks. Andrzej
Idzikowski, proboszcz z Żabna i zarazem
administrator Jaszkowa.
[768]
Obstalować (niem. bestellen) - zlecić wykonanie czego, zamówić.
[769]
Raczej nie chodzi tu o dr Władysława Świderskiego, byłego studenta medycyny we
Wrocławiu, promowanego na Uniwersytecie w Berlinie (1853), ile o Bronisława
Świderskiego, który wrocławskich studiów medycznych nie zakończył doktoratem.
Kania A., op. cit., t. 2, s. 433; Smereka
J., op. cit., s.111, 114.
[770]
Chodzi o Albertynę z Kołaczkowskich Szołdrską, żonę Melchiora.
[771]
Mowa o Melchiorze Szołdrskim, właścicielu Jaszkowa.
[772]
Był nim ks. Piotr Semenenko przebywający wówczas w Wielkopolsce. Bojanowski E.,
op. cit., s. 294-295.
[773]
Cezary Plater mieszkał w Górze k. Jaszkowa i jako jego plenipotent troszczył
się o gospodarstwo jaszkowskie. Kornacka M., op. cit., s. 84.
[774]
Stoczek - sznur, łańcuszek ozdobny na choinkę.
[775]
Był nim ks. Andrzej Idzikowski.
[776]
Mowa o ks. Franciszku Stefanowiczu.
[777]
Chodzi o miesięczne dodatki literackie do „Czasu”.
[778]
Był nim ks. Piotr Stasiewski, ur. 1825, wyświęcony na kapłana w 1849 r., od
1855 r. komendarz w Mórce, od 1864 r. wikary w Mokrosie, a od 1865 r. w Bninie.
Zmarł najprawdopodobniej w 1868 r. Elenchus
Posnanensis..., 1858-1869.
[779]
Prezenta - przedstawienie biskupowi księdza do zatwierdzenia na wakujące
beneficjum lub przedstawienie kandydata do zatwierdzenia na wakujące stanowisko.
[780]
Wilkoński Wincenty - syn Teofila, mąż Flory z
Bojanowskich, mieszkający w
Mórce.
[781]
Skarżyński Antoni (zm. 23 maja 1898 r.), syn Antoniego Onufrego Skarżyńskiego
(ur.1759) i Karoliny z Nieżychowskich, brat
Adama i Michała oraz Korduli,
żony Teofila Wilkońskiego i Rozalii, żony Antoniego Błociszewskiego. Por. Bojanowski E., op. cit., s. 137 przyp. 1; Positio..., vol. 1, s. 540
przyp. 39.
[782]
Czyli na godzinę szesnastą.
[783]
Chodzi o ks. Leona Przyłuskiego.
[784]
Jan Koźmian przyjął święcenia kapłańskie nieco później (24 III 1860). Bojanowski E., op. cit., s. 106, przyp.6.
[785]
Był nim ks. Władysław Wojciechowski.
[786]
Mateusz Trawiński był według ks. A. Brzezińskiego „prostym chłopakiem”, dawniej
gospodarzem w Wyganowie, później usługującym u szarytek w Gostyniu, gdzie
przełożoną od 1853 r. była s. Józefa Umińska. Ks. Brzeziński uczył Trawińskiego
łaciny, z myślą o jego wstąpieniu do
stanu duchownego. Przed wyjazdem Trawińskiego do nowicjatu w Częstochowie (lato
1860) zmarło jakieś jego dziecko, a on sam miał później zginąć w powstaniu
styczniowym. Zob. listy ks. A. Brzezińskiego z 8 sierpnia 1860 r. i 22 grudnia
1863 r.
[787]
List Bojanowskiego nie zachował się, ale wiadomo, że prosił w nim Baczyńskiego
„o radę co do oddalenia” jednej z sióstr – Magdaleny, najprawdopodobniej
Niestrawskiej ze Śremu. Dziennik E.B., 8 lutego 1859 r.
[788]
Wiadomo tylko, choć korespondencji tej brak,
że 9 lutego 1859 r. Bojanowski odpisując Miłkowskiemu „na pięć jego listów od 9 stycznia do 3
lutego” przesłał mu także jakieś dwa pudełka i że otrzymał za nie 6 talarów, o
których pisał zresztą Miłkowski w następnym zdaniu. Dziennik E.B., 9 i 11 lutego 1859 r.
[789]
Wiśniewski był zapewne kupcem w Poznaniu. Natomiast co było przedmiotem
transakcji, nie wiadomo.
[790]
Łut (niem. Lot) - dawna jednostka ciężaru wynosząca 1/32 funta (przed
wprowadzeniem systemu metrycznego).
[791]
Rada Wyższa Towarzystwa Św. Wincentego à Paulo.
[792]
Chodzi o członka Kongregacji Filipińskiej w Gostyniu, oratorianina bez święceń
kapłańskich, brata Walentego Ratajczaka. Bojanowski E., op. cit., passim; Positio...,
vol. 1, passim.
[793]
Tzn. w wigilię, czyli dzień przed
dniem Św. Barbary, które przypada 4
grudnia, tj. 3 grudnia. Wilia – wigilia
(łac. – vigilia – czuwanie, straż),
dzień poprzedzający inny dzień,
jakieś wydarzenie; dzień przed świętem kościelnym, zwłaszcza przed Bożym
Narodzeniem; tradycyjny posiłek wieczorny (wieczerza) w dniu poprzedzającym
Boże Narodzenie. – Listu tego brak. W Dzienniku 2 grudnia 1858 r.
Bojanowski odnotował jedynie, zapewne w kontekście owego zlecenia dla Marianny
Szołdrskiej, wysłanie pisma do ochronki w Jaszkowie z uwagą, że „oczekuje
wiadomości od nich na wtorek”, tj. na 7 grudnia tego roku.
[794]
Był nim ks. Andrzej Idzikowski.
[795]
Chodzi o warunki dzierżawy probostwa w Jaszkowie przez służebniczki.
[796]
Zaczem (gw.) - zanim.
[797]
Instancja - (przestarz.) wstawiennictwo,
prośba.
[798]
Rozjużdżyć (gw.) – rozjątrzyć.
[799]
Freudenreich (Fraydenreich) Antoni (1808-1884), lekarz. Po studiach na kilku
uniwersytetach niemieckich i praktykach w klinikach wiedeńskich i paryskich
został najbliższym współpracownikiem Karola Marcinkowskiego (1800-1846) w
Poznaniu. Za jego radą osiedlił się w Gostyniu (1834), był członkiem Kasyna. Po
śmierci L. H. Gąsiorowskiego (1863) został lekarzem - położnikiem w Poznaniu.
Bojanowski E., op. cit., s. 94 przyp.1; Białobłocki A., Absolwenci...,
s. 42. Zob. też PSB, t. 19 (1974) s. 591-593 (Marcinkowski
Jan Karol).
[800]
Korespondencji tej brak. Zachował się jedynie list Bojanowskiego z 8 sierpnia
1857 r. (zob. t. 1) zapraszający ks. Tomickiego do współpracy „w projektowanym
przez Lenartowicza piśmie dla ludu”. W odpowiedzi Bojanowski otrzymał od niego
pięć tekstów do pisma „Ochrona” (o Św. Szczepanie, Św. Janie
Ewangeliście i Bożym Narodzeniu oraz dwa wiersze: Roraty i Boże
Narodzenie. Dziękując za podjęcie współpracy, Bojanowski jeszcze w sierpniu
1857 r. poinformował Tomickiego „o tytule i godle tego pisma oraz o
współpracownikach dotąd zaproszonych”, a w połowie września tego roku
podziękował mu jeszcze raz, prosząc zarazem o dalsze artykuły, zwłaszcza „na
czas adwentowy”. Na tym korespondencja bodaj urwała się, a sprawa pisma upadła.
Dziennik E.B., 8 i 22 oraz 25 sierpnia, a także 15 września 1857 r. – Nie zrealizowanej
inicjatywy wydawniczej Bojanowskiego i Lenartowicza w sprawie „Ochrony” nie
wzmiankowała Stanisława Chociej, op. cit.
[801]
Zob. przyp. do listu z 14 listopada 1857 r.
[802]
Koniunktura (łac. coniunctura)-splot okoliczności, warunki wywierające znaczny,
pozytywny wpływ na coś; sytuacja, położenie.
[803]
„Szkółka Niedzielna” - poradnik gospodarczy wydawany co dwa tygodnie dla
chłopów przez wielkopolskie środowisko kościelne (1838-1852) w nakładzie ok.
2000 egz. (z czego połowę wysyłano do Galicji) i zręcznie redagowany przez ks.
T. Bobrowicza (Prasa Polska w latach 1661-1864..., op. cit., s. 249).
Według A. i T. Szafrańskich (Bojanowski E., op. cit., s. 307 przyp.1) pismo to
ukazywało się w latach 1837-1853 w Lesznie i w latach 1860-1863 w
Kościanie, przy czym leszczyńską edycję redagował ks. T. Bobrowicz, a
kościańską ks. S. Tomicki. Natomiast z drukowanego tu listu wynika, że
redaktorem wydania leszczyńskiego pisma był także ks. Tomicki wraz z nieżyjącym
już Koteckim, przy czym ukazywanie się pisma
w latach 1837-1853 nakładem E.W.Günthera przyjął też Słownik
pracowników książki polskiej..., op. cit., s. 306 (Władysław Chojnacki).
[804]
Chodzi o Ignacego Koteckiego (1803-1856), zwanego w drugiej połowie lat
trzydziestych XIX w. przez wrocławskich studentów polskich Kotem, nauczyciela
prywatnego. Kotecki, ur. 31 lipca 1803 r. w Koźminie, był synem właściciela
ziemskiego, absolwentem Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu(1825),
studentem teologii katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego (1825-1829),
klerykiem (1831), członkiem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego (14 VII 1836-3 VI
1838), uczestniczącym w charakterze „gościa” w jego pierwszym zebraniu w
mieszkaniu Jana Ewangelisty Purkiniego (Purkyne, Purkyňe) we Wrocławiu (14 VII
1836). Na posiedzeniach Towarzystwa Kotecki wygłosił odczyt O literaturze
polskiej w ogóle oraz, szczegółowo o celach Towarzystwa (11 VIII 1836) i
przedstawił własne tłumaczenie jednego z podstawowych tekstów programowych
słowianofilów czeskich autorstwa Jana Kollára, O literárnéj vzajemnosti mezi
kmeny a nařečimi slavskými (25 VIII 1836). Redagowanie „Szkółki Niedzielnej”
przez Koteckiego (zm. w lutym 1856) potwierdza Karol Estreicher w Bibliografii
polskiej XIX stulecia. Kania A., op.
cit, t. 2, s. 195 nn.; Achremowicz E.,
Żabski T., op. cit., passim; Białobłocki
A., Absolwenci..., s. 70.
[805]
Pisma Bojanowskiego w tej sprawie brak. Korespondencja między nim a ks.
Tomickim urwała się bodaj po raz drugi. W każdym razie brak o niej wzmianki w Dzienniku
Bojanowskiego.
[806]
Recte: zachorowałem, skaleczyłem nogę.
[807]
Z. Krasiński zmarł 23 lutego 1859 r. w Paryżu.
[808]
Meteor - ciało niebieskie krążące dookoła słońca, wpadając w atmosferę ziemską rozżarza się i daje
zjawisko gwiazdy spadającej.
[809]
Skon - śmierć, zgon. - T. Lenartowicz
zmarł we Florencji znacznie
później, 3 lutego 1893 r.
[810]
Autor listu miał bodaj na myśli zarówno konflikty militarno-polityczne, np.
wojnę Piemontu, wspieranego przez Francję, z Austrią czy początek podboju
Indochin przez Francję, jak i wewnętrzne, związane z przechodzeniem od
społeczeństwa feudalnego do kapitalistycznego, a zwłaszcza ferment
ideowo-polityczny wywołany w dalekim Meksyku przez Benito Juareza
(upaństwowienie własności kościelnej i zapoczątkowanie wojny domowej oraz walkę
z Kościołem).
[811]
Szych - lniana lub bawełniana nitka owinięta cienkim drucikiem metalowym
(miedzianym lub srebrnym), używana do haftów i wyrobów pasmanteryjnych.
[812]
W Prusach był nim wówczas Moritz August Bethamnn – Hollweg. Zieliński Z., Kościół...,
passim.
[813]
Luterka - (pot.) wyznawczyni luteranizmu, wyznania ewangelicko-augsburskiego,
jednego z wyznań protestanckich powstałych w Niemczech po wystąpieniu Marcina
Lutra (1517) z Kościoła katolickiego.
[814]
Drapnąć - (pot.) uciec, czmychnąć, dać drapaka.
[815]
Chodzi o Górkę Duchowną.
[816]
Chodzi o służbę hotelową Piotrowskiego w Hotelu du Nord w Poznaniu.
[817]
Ostatki – ostatnie dni karnawału, zapusty.
[818]
Zygmunt Krasiński zmarł w Paryżu 23 lutego 1859 r.
[819]
Jarochowski Cyprian Wojciech (1831-1898), ur. 12 kwietnia 1831 r. w rodzinie
dyrektora Ziemstwa Kredytowego w Poznaniu Cypriana Łukasza i jego żony
Konstancji z Trąmpczyńskich, brat historyka Kazimierza i Wojciecha. Ukończył
Gimnazjum Św. Marii Magdaleny (1852) i Seminarium Duchowne w Poznaniu (1854),
po czym studiował w Münster teologię i przyjął święcenia kapłańskie
(1856);
następnie był wikarym w Krobi, Poznaniu i Pogorzeli (1859), gdzie w latach
1861-1862 organizował manifestacje patriotyczne
i agitował za W. Niegolewskim w wyborach do sejmu pruskiego w 1862 r.,
przy czym już wcześniej władze pruskie oskarżały go o nadużywanie ambony do
celów politycznych. W okresie powstania styczniowego był komisarzem cywilnym w
pow. krotoszyńskim i kurierem do Galicji, dwa razy aresztowany i w czerwcu 1863
r. osadzony w Moabicie, a w 1864 r. skazany w procesie berlińskim wraz ze stu
kilkudziesięcioma innymi Polakami na 15 miesięcy twierdzy Ehrenbreitstein k.
Koblencji. Po zwolnieniu (25 IX 1866) objął parafią w Pempowie i propagował
pracę organiczną. PSB, t. 10
(1962-1964), s. 630 (Eligiusz
Kozłowski).
[820]„Dziennik
Poznański” (1859-1939) był liberalno-ziemiańskim pismem ukazującym się od 1
stycznia 1859 r. w klimacie pewnego rozluźnienia polityki antypolskiej. Stał
się głównym rzecznikiem opinii społeczeństwa polskiego. Powstał z inicjatywy
Hipolita Cegielskiego i Zygmunta Szułdrzyńskiego. Jakóbczyk W., Prasa w Wielkopolsce..., s. 177 nn.
[821]
Był nim ks. Leon Przyłuski.
[822]
Chodzi o Bolesława Wilkońskiego, syna Teofila.
[823]
Szułdrzyńska – narzeczona Bolesława Wilkońskiego, który wkrótce zmarł na
gruźlicę (23 VIII 1859). Bojanowski E.,
op. cit., s. 304 – 306.
[824]
Kraszewski Józef Ignacy (1812-1887), powieściopisarz, poeta, krytyk literacki,
publicysta, dziennikarz, wydawca, właściciel drukarni, kolekcjoner i zbieracz
książek, działacz społeczny i
polityczny. Pochodził z Warszawy, zm. w Genewie. W ponad dwustu utworach
powieściowych pokazał obraz społeczeństwa swoich czasów i własną wizję dziejów
polskich. jego twórczość miała
przełomowe znaczenie dla rozwoju polskiego powieściopisarstwa. Był człowiekiem
- instytucją. Przywołane tu Wieczory wołyńskie (1859) były efektem
pobytu i samodzielnego gospodarowania Kraszewskiego na Wołyniu w latach
1837-1853, a także reorientacji dotychczasowego myślenia, zerwania z
gloryfikowaniem szlachetczyzny. Wcześniej opublikował m.in. Wspomnienia
Polesia, Wołynia i Litwy (1840). PSB, t. 15 (1970), s. 221-229 (Wincenty Danek); Literatura polska..., t. 1, s. 504-506 (Stanisław Burkot);
Słownik pracowników książki polskiej..., s. 468-469 (Teresa Osiecka);
Witkowska A., op. cit., s. 268.
[825]
„Dziennik Literacki”, tygodnik (3 razy na tydzień 1856 - 1858, 2 razy 1859-1863) wydawany we Lwowie w latach 1852-1854 i
1856-1870 przez W. Manieckiego, od 1863 r. przez J. Dobrzańskiego;
redagowany przez K. Szajnochę (1852), F.
Łobeskiego (1853-1854), Dobrzańskiego (1 V 1856-1865), J. Starkla i
T. Romanowicza (1865-1867) oraz Wł. Łozińskiego. Homola Irena, Prasa galicyjska
w latach 1831-1864, [w:] Prasa polska w latach 1661-1864...,
s. 235 nn; Literatura polska...,
t. 1, s. 228 (Red.).
[826]
W odpowiedzi, która nie zachowała się, Bojanowski przesłał Miłkowskiemu
pieniądze na prenumeratę „Czasu” do 1 lipca 1859 r. Dziennik E.B., 29
marca 1859 r.
[827]
Namacać - znaleźć.
[828]
Jest to najprawdopodobniej ten sam Poleski, który cztery lata później poległ w
powstaniu styczniowym w bitwie pod Brdowem (29 IV 1863) lub ojciec poległego
powstańca.
[829]
Kierski Emil (1810-1874), był bardzo
aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. od 1859 r., publicysta i
redaktor, badacz starożytności polskich; syn ziemianina z Białężyna Michała i
Katarzyny Kayser, uczeń gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, uczestnik
powstania listopadowego, studiował prywatnie. od
1841 r. współpracował z Jędrzejem Moraczewskim, krewnym, w założonym przez
niego w Szamotułach Towarzystwie Starożytności Polskie. Efektem było wspólne
dzieło dwutomowe Starożytności polskie (1842-1852). W 1848 r. był
powstańczym komisarzem powiatu w Międzychodzie, potem osiadł w Poznaniu i oddał
się wyłącznie pracy literackiej, pisząc artykuły do „Przyjaciela Ludu” i „Roku”, „Tygodnika
Ilustrowanego”, „Dziennika Domowego”, „Orędownika Naukowego”, „Czasu”,
„Strzechy”, „Włościanina”. Był także czynny przy różnych inicjatywach
poznańskich, takich jak np. postawienie
pomnika A. Mickiewicza i założenie „Dziennika
Poznańskiego” (1859). Prace naukowe
publikował m.in. w „Rocznikach Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego”,
założył też i redagował przez dwa lata „Przegląd Wielkopolski Historyczny i
Literacki” (1867-1869). Zm. 22 kwietnia 1874 r. w Poznaniu. PSB, t. 12 (1966-1967), s. 427-428 (Apolonia
Głowacka);
Białobłocki A., Absolwenci..., s. 64.
[830]
Mieczkowski Julian Marceli (1817- po 1880), działacz patriotyczny w kraju i na
emigracji. Ur. 16 stycznia 1817 r. w Smoguleckiej Wsi w pow. Szubin, pochodził
z rodziny wielodzietnej Jana i Nepomuceny z Nieżychowskich. Wydalony z
gimnazjum w Bydgoszczy za założenie tajnego związku (1833) udał się do Paryża,
gdzie pracował w Księgarni i Drukarni Polskiej, wstąpił do Sekcji Panteonu
Towarzystwa demokratycznego
Polskiego (29 I 1837), opozycyjnej wobec
centralizacji. Wykreślony z Towarzystwa należał potem do Zjednoczenia Emigracji
Polskiej i redakcji „Polaka”. Nie mając środków do życia, wstąpił do armii
belgijskiej (1839-1848) awansując do stopnia podporucznika. Jako obywatel
belgijski przyjechał do Wielkopolski, ale władze pruskie zmusiły go do wyjazdu;
powrócił więc do Brukseli, trudnił się księgarstwem, a w końcu 1855 r. wyjechał
do turcji, gdzie wstąpił do
powstającej dywizji polskiej. Po roku powrócił do Brukseli, a następnie osiadł
w Królestwie Polskim, gdzie najprawdopodobniej zmarł. - Autor listu może mieć
na myśli także któregoś z braci Mieczkowskiego, którzy wyróżniali się w
powstaniu listopadowym: Tadeusza (1801- po 1880); Stanisława;
Apolinarego (zm. ok. 1877); Augustyna Jana (1809 - po 1880), który
powrócił w Poznańskie (1841) i gospodarował na roli, był przesłuchiwany przez
policję (1846) i skatowany za przechowywanie broni (1848), a w 1863 r. ponownie
pomagał organizacji powstańczej; wreszcie Adama Teofila Jana (ur. 1823),
który w 1844 r. udał się na Zachód, a po powrocie do wielkopolski brał udział w przygotowaniach powstańczych;
uwięziony odpowiadał w słynnym procesie berlińskim 1847 r. PSB, t. 20 (1975), s. 729 (Sławomir Kalembka).
[831]
Mielżyński Leon, ur. 21 XII 1809 r. w Pawłowicach; syn Stanisława
Kostki Andrzeja Jakuba h. Nowina (1778-1826), ur. w Rąbinie, i Prowidencji
Honoraty z Zarembów (zm.11 X 1837). PSB, t. 20 (1975), s. 796 (Władysław Zajewski).
[832]
Jan Nieświastowski był najprawdopodobniej powstańcem listopadowym i dalszym
krewnym Bojanowskiego. W każdym razie, żyjąca w XVIII wieku Zofia
Nieświastowska, poślubiona przez Aleksandra Bojanowskiego, była babcią
Walentego Bojanowskiego, ojca Edmunda. Positio..., vol. 1, s. 9;
Żychliński T., Złota księga..., t. 2 (1880 ), s.10.
[833]
Malczewski (Skarbek-Malczewski) Adolf Ignacy Marceli (1813-1887), powstaniec
listopadowy, wielkopolski działacz konspiracyjny (1840-1846) i powstaniec 1848
r. ur. 18 czerwca 1813 r. w Michalczy
pod Kłeckiem w pow. gnieźnieńskim, syn bogatego ziemianina, radcy Ziemstwa w
Poznaniu Hipolita i Justyny z Zarębów, primo voto Ludwikowej Radońskiej;
uczeń Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu i szkoły pijarów na Żoliborzu w
Warszawie. Po powstaniu listopadowym prowadził życie hulaszcze, skłonny był do
hazardu i awantur;
bliski mu Walerian Breański, emisariusz Towarzystwa Demokratycznego Polskiego,
wciągnął go do akcji spiskowej kierowanej przez ostrożnego i trzeźwego K. Libelta.
Malczewski odgrywał istotną rolę w tzw. frondzie (1843), dążącej pod wpływem E.
Dembowskiego i W. Stefańskiego do szybkiego wybuchu powstania, co na skutek
denuncjacji Celestyna Urbanowicza skończyło się aresztowaniem Malczewskiego (4
V 1844) i zwolnieniem za kaucją 7 tys. talarów (listopad). Po aresztowaniu
Stefańskiego (8 X 1845) Malczewski był wyznawcą najbardziej radykalnej myśli
powstańczej w Księstwie, ofiarował usługi L. Mierosławskiemu i z powodu
kolejnej denuncjacji został ponownie aresztowany (14 II 1846) i osadzony w
Moabicie oraz skazany w procesie berlińskim na 25 lat więzienia, utratę
szlachectwa i konfiskatę majątku. Uwolniła go rewolucja marcowa 1848 r., wziął
więc czynny udział w powstaniu wielkopolskim i choć nie powrócił później na
szerszą widownię, konspirował i pomagał emisariuszom. PSB, t. 19 (1974), s. 275-276 (Zdzisław Grot).
[834]
Jelacic
Josip, hrabia (1801-1859), ban Chorwacji 1848-1849; gen.
austriacki, głównodowodzący wojsk Chorwacji (1848-1849), stłumił rewolucję
Wiosny Ludów we Wiedniu i na Węgrzech, dowodząc armią przeciwko Józefowi
Bemowi. NEP, t. 3, s. 164.
[835]
Był nim Antoni Mizerski.
[836]
Ks. Izydor Mullois był m.in. autorem Poradnika chrześcijańskiego (Manuel de
charité).
Zob. wcześniej, stosowny przypis do listu Michała Mycielskiego z 22 listopada
1855 r.
[837]
Chodzi o Bolesława Wilkońskiego, syna Teofila.
[838]
Dominica Passionis (łac.) - Niedziela Męki Pańskiej.
[839]
Plebania – dom należący do parafii, mieszkanie proboszcza.
[840]
Paroch (gr. párochos
- opiekujący się) – (przestarz.) proboszcz, pleban, zwłaszcza obrządku grecko-katolickiego.
[841]
Febra gastryczna – gorączka występująca jako następstwo niestrawności.
[842]
Zmarł w Paryżu 23 lutego 1859 r.
[843]
Chodzi o Wincentego Wilkońskiego, syna Teofila, męża Flory z Bojanowskich,
mieszkającego w Mórce.
[844]
Pasja – opis Męki Chrystusa, zawarty w Ewangelii, czytany podczas nabożeństw
katolickich w Wielkim Tygodniu.
[845]
Chodzi o Siemiątkowską, której syna miał uczyć lub uczył Ludwik Miłkowski. Zob.
list z 3 grudnia 1863 r.
[846]
Prezesem Towarzystwa Św. Wincentego à
Paulo, Konferencji Św. Marii Magdaleny w poznaniu, był Antoni Mizerski.
[847]
Chodzi o Jana Koźmiana, który przyjechał z Rzymu 30 IV 1859 r. Sygnalizowana w
piśmie rozmowa z Żupańskim miała dotyczyć wydania „Pokłosia”, „Merzbach bowiem
– jak zanotował Bojanowski w Dzienniku
4 maja 1859 r. – coraz bardziej się gmatwa w swych interesach”.
[848]
Mowa o Dzienniku ochronki
mielżyńskiej.
[849]
Był nim ks. Hilary Koszutski.
[850]
Była nią Matylda Jasińska.
[851]
Bon (niem. Bohne) - fasola.
[852]
Chodzi o Stefana Chłapowskiego.
[853]
Było nią tłumaczenie z języka z języka francuskiego wspomnianej już książki ks.
Izydora Mullois. Dziennik E.B., 9 maja 1859 r.
[854]
Ks. Atanazy Szułczyński.
[855]
Wiązarek (gw.) - podarek.
[856]
Egzekucja (łac. executio) – (dawn.) realizacja, wykonanie czego.
[857]
Andrzej Pierzchalski, stolarz z Gniezna. Zob. list z 31 maja 1859 r. – List tu
drukowany Bojanowski przepisał dosłownie, z wyjątkiem pierwszego akapitu, w Dzienniku
13 maja 1859 r.
[858]
Markier (fr. marquer - zaznaczać) - (przestarz.) człowiek pilnujący
porządku i sprawdzający rachunki poszczególnych graczy przy grze w bilard,
szachy itp. w lokalu publicznym.
[859]
Chodzi o Hotel du Nord Piotrowskiego w Poznaniu.
[860]
Wprawdzie listu Bojanowskiego w tej sprawie nie ma, Ptaszyński korzystał z jego
rad i pomocy oraz utrzymywał z nim korespondencję, a Bojanowski odbierając
pismo Ptaszyńskiego zaznaczył 31 maja 1859 r. w Dzienniku, że „nim mu
coś w tej mierze napiszę, muszę się wprzódy porozumieć z Ks. Brzezińskim”.
Jednakże dziękując ks. Brzezińskiemu 10 czerwca tego roku za przysłanie dzień
wcześniej rękopisu Historia święta dla drobnych dziatek po Ochronkach, Bojanowski
nie zasygnalizował mu sprawy Ptaszyńskiego. Natomiast kilka dni później
odwiedzającemu go Ptaszyńskiemu poradził, „aby i do Ks. Brzezińskiego o radę
napisał co do swych zamiarów wstąpienia do seminarium duchownego w Królestwie”.
Dziennik E.B., 9 i 10 oraz 16 czerwca 1859 r.
[861]
Framuga – zewnętrzna rama okienna wprawiona w mur; zagłębienie w murze z
otworem na drzwi lub okno.
[862] Jaraczewski Julian (1797-1867), działacz społeczny i
gospodarczy w Wielkim Księstwie Poznańskim, do 1823 r. kapitan armii Królestwa polskiego; po sprzedaniu
dóbr dziedzicznych (Boguszyn i Bronikowo) nabył Głuchowo i Sierniki k.
Czempinia, w 1827 r. ożenił się z Anną Koszutską (zm.1873 ), podczas powstania
listopadowego służył w kwatermistrzostwie; później był radcą
Ziemstwa Kredytowego, współpracownikiem Towarzystwa Pomocy Naukowej w Poznaniu
i Bazaru Poznańskiego (w latach 1843-1854 jednym z jego dyrektorów), posłem
Sejmu Krajowego (1837, 1845) i dwóch połączonych sejmów w Berlinie (1847 i
1848). PSB, t. 10 (1962-1964), s.
608 (Zdzisław Grot).
[863]
W Hotelu du Nord w Poznaniu.
[864]
Nie wiadomo, o którego z synów Kraszewskiego chodzi. Oprócz dwóch córek, pisarz miał dwóch synów
urodzonych w latach 1841 i 1843: Jana (zm. 1915), inżyniera kolejowego i
właściciela fabryki maszyn do szycia i żniwiarek w Warszawie oraz Franciszka
(zm. 1927), właściciela ziemskiego na Wołyniu, który odziedziczył zbiory po
ojcu. Ich część (blisko 13 tys. tomów) ofiarował w 1908 r. Macierzy Szkolnej
księstwa Cieszyńskiego. Słownik pracowników książki polskiej..., s. 469
(Teresa Osiecka);
PSB, t. 15 (1970), s. 221-229
(Wincenty Danek).
[865]
Kórnik - miasto w Poznańskiem (1426). Dobra kórnickie od 1676 r. (z krótką
przerwą) do 1880 r. należały do Działyńskich; Tytus Działyński w
1826 r. przeniósł do zamku w Kórniku z innych siedzib, m.in. z Konarzewa i
Trzebawia, księgozbiór i archiwalia, dając początek Bibliotece Kórnickiej,
spełniającej rolę galicyjskiego Ossolineum. Literatura polska..., t. 1, s. 489 (Red.).
[866]
Aluzja (łac. allusio - przygrywka) – napomknienie, poruszenie jakiejś sprawy za
pomocą przenośni, danie do zrozumienia.
[867]
Chodzi o połączenie polskich instytucji kredytowych; nieco później w 1861 r. z
inicjatywy Mieczysława Łyskowskiego powstało pierwsze w Polsce Towarzystwo
Pożyczkowe dla Przemysłowców Miasta Poznania.
[868]
Mowa o Gustawie Potworowskim.
[869]
Była nią wojna między Piemontem,
wspomaganym przez Francję, a
Austrią.
[870]
Chodzi o upadek drugiego (1858-1859) gabinetu E.G.S. Derby’ego
(1799-1869), przedstawiciela torysów angielskich, który w 1858 r. doprowadził
do przejęcia przez Anglię posiadłości Kormanii Wschodnioindyjskiej.
[871]
Garibaldi Giuseppe (1807-1882), włoski bohater narodowy i jeden z przywódców
walki o wyzwolenie i zjednoczenie Włoch, przebywający od 1854 r. w Piemoncie,
gdzie w toczącej się wówczas wojnie austriacko-piemoncko (włosko) - francuskiej
dowodził korpusem strzelców alpejskich.
[872]
Te Deum [laudamus] (łac.) - Ciebie Boga chwalimy, hymn dziękczynny w Kościele
katolickim.
[873]
Jeremiasz (ok.650 - po 586 przed Chr.), prorok judzki zapowiadający upadek i
niewolę jako karę Boga za zerwanie z Nim związków. Uprowadzony wraz z
Ezechielem z Jerozolimy do Babilonii, głosił wyzwolenie z niewoli. Oprócz
biblijnej Księgi Jeremiasza spisanej
przez Barucha, przypisuje się mu także autorstwo biblijnych Trenów (Lamentacji) Jeremiasza, będących
skargą na ruinę Jerozolimy i uprowadzenie mieszkańców. Kopaliński Wł., op.
cit., s. 431.
[874] Allons enfants...(fr.) Naprzód
dzieci ojczyzny! Początek pieśni wojennej Armii Renu, zwanej później
Marsylianką, ułożonej i skomponowanej w 1792 r. przez francuskiego kapitana
saperów Józefa Rouget de Lisle.
[875]
Errata - spis poprawek błędów drukarskich (łac. erratum - błąd).
[876]
W piśmie z 30 czerwca 1859 r., które nie zachowało się, Bojanowski zrezygnował z prenumeraty
„Czasu”. Przekazał jednocześnie Miłkowskiemu list do Żupańskiego, którego także
brak, prosząc „o przysłanie mi Pieśni Kolberga, które chciałbym – notował w Dzienniku
Bojanowski – przejrzeć do uzupełnienia zbiorku piosnek Ochronkowych”.
[877]
Korespondencja ta nie zachowała się, ale wiadomo, że Bojanowski prosił w niej
ks. Koszutskiego, w porozumieniu z Janem Koźmianem, o sporządzenie układu
(umowy) tak, „żeby pierwsza wypłata na jesieni dopiero przypadła, bo teraz nie
ma widoku dostać pieniędzy”. Prosił też, by w lipcu mógł przyjechać do Poznania
w związku z przyjazdem Lenartowicza. Do pisma dołączył Bojanowski swój list do
sióstr w ochronce mielżyńskiej, którego także brak. Dziennik E.B., 24
czerwca 1859 r.
[878]
Chodzi zapewne o ciesielską konstrukcję nośną dachu, więźbę dachową.
[879]
Chodzi zapewne o domek z poziomymi belkami dachowymi.
[880]
Restauracja (łac .restauratio) - odnowienie, odświeżenie, odbudowa, renowacja.
[881]
Konsens (łac. consensus) - (dawn.) zgoda, zezwolenie, koncesja na prowadzenie
niektórych przedsiębiorstw czy działalności gospodarczej.
[882]
Szynk (niem. Schenke, od czasownika schenken – nalewać) – podrzędna
restauracja, bar, knajpa; sprzedaż trunków, wyszynk.
[883]
Oparkanienie (parkan - ogrodzenie, płot), (gw. śr.-g-niem.) – ogrodzenie,
otoczenie płotem.
[884]
Przed Sanctissimum (łac.) - przed Przenajświętszym.
[885]
Wydążyć (gw.) - zdążyć (na czas).
[886]
Listu tego brak. Zob. stosowny przypis do wcześniejszego pisma Miłkowskiego z
dnia 25 czerwca 1859 r.
[887]
Amator (łac.) – miłośnik, zwolennik; człowiek zajmujący się czymś z upodobania,
niezawodowo, bez korzyści materialnych.
[888]
Kolberg (Henryk) Oskar (1814-1890), etnograf, folklorysta, muzyk, kompozytor.
Pochodził z Kieleckiego, zm. w Krakowie. Od 1839 r. zbierał pieśni ludowe,
wędrując po kraju. Opublikował m.in. Pieśni ludu polskiego (Poznań 1842,
także w „Przyjacielu Ludu” 1846-1847, ponadto 12 zeszytów w latach 1856-1857,
wydanie łączne 1857). PSB, t. 13
(1967-1968), s. 300-304 (Maria Turczynowiczowa); Literatura
polska..., t. 1, s. 456 (Ryszard
Górski).
[889]
Niegolewski Władysław Maurycy (1819-1885), syn Andrzeja, liberalno-ziemiański
polityk wielkopolski, uczestnik powstań 1846 i 1848, więziony przez władze
pruskie, uniewinniony w procesie moabickim (1847), poseł do sejmu pruskiego
(1849-1852, 1859-1881), podczas powstania 1863 r. w obozie „białych”,
współzałożyciel Towarzystwa Oświaty Ludowej (1872) i Towarzystwa Przyjaciół
Nauk Pozn. (1857), wiceprezes i redaktor roczników tego Towarzystwa. PSB, t. 22 (1977), s. 760-763 (Zdzisław Grot).
[890]
Wiza (fr. visa) – pisemne zezwolenie na przekroczenie granicy i pobyt
cudzoziemca na terytorium danego państwa, wydawane przez konsulaty lub
przedstawicielstwa dyplomatyczne tego państwa.
[891]
Pireneje - łańcuch górski we Francji i Hiszpani, oddzielający Półwysep
Iberyjski od pozostałej części Europy.
[892]
Chodzi o „Dziennik Poznański”. Konsekwencją pojawienia się tego pisma była
rezygnacja Bojanowskiego z prenumerowania „Czasu”.
[893]
Żołędowska Michalina pochodziła z Mielżyna, gdzie odbyła przygotowanie do
nowicjatu w jaszkowie (20 VII
1859-17 X 1857). Po ślubach pracowała we Wroniawach, Gołębiniu, Niechanowie, osieku,
Lewkowie i Turwi. Od grudnia 1873 r. do 1874 r. była w Trzemesznie, skąd
po zamknięciu domu w czasie kulturkampfu, udała się prawdopodobnie do domu
rodzinnego. AGSL, KP nr 74. - Stanowisko
w sprawie nowych kandydatek Bojanowski przedstawił ks. Koszutskiemu w piśmie z
16 lipca 1859 r., które nie zachowało się, ale zostało odnotowane przez niego
pod tą datą w Dzienniku. „Co do kandydatek – pisał – cieszyłbym się,
żeby i więcej przyjąć jeszcze można”, natomiast „co do kandydatury rocznej, byłby
koszt za duży utrzymania dwuletniego, rok w kandydaturze i rok w nowicjacie”.
Poruszoną przez ks. Koszutskiego sprawę sprzedaży dewocjonaliów chciał załatwić
„jak najprędzej, jeśli się da”, choć nie mógł skorzystać z zaproszenia na uroczystość św. Wincentego,
a „wybór domu do kupienia na nowicjat” pozostawił całkowicie ks. Koszutskiemu.
Bojanowski prosił go też „o wiadomość, kiedy
wyjedzie i kiedy wróci z Dębna”. Z notatki w Dzienniku wiadomo, że nie odpisał na list s. Nepomuceny
„dla braku czasu”.
[894]
Mogła nią być Jaskulska lub Pawłowska.
[895]
Była nią Chwiałkowska.
[896]
Chodzi o Matyldę Jasińską.
[897]
Ks. Brzeziński wyjechał do uzdrowiska
Kissingen w Bawarii. Zob. listy następne z 16 i 20 lipca 1859 r.
[898]
Nie chodzi tu ani o Zygmunta Szułdrzyńskiego z Lubasza, ani o Władysława
Szułdrzyńskiego z Żółkowa, wzmiankowanego w Dzienniku Bojanowskiego 21
kwietnia 1862 r. (Positio..., vol. 1, s. 964), lecz o jakąś inną osobę o
tym samym nazwisku. „Według doniesienia gazetowego – notował Bojanowski w Dzienniku
12 lipca 1859 r. – dziś odbył się pogrzeb Szułdrzyńskiego”, zapewne
w grobowcu rodzinnym.
[899]
Chodzi o trójstronne preliminaria pokojowe w Villafranca (12 VII 1859) między
Austrią, która wiosną tego roku zaatakowała Sardynię, i interweniującą zbrojnie
w jej obronie Francję, dążącą do wyzwolenia
Włoch po Adriatyk.
[900]
Był nim wówczas Pius IX.
[901]
Chodzi o Napoleona III (1808-1873), cesarza Francuzów.
[902]
Antonelli Giacomo (1804-1876), papieski sekretarz stanu, kardynał oddziałujący
na Piusa IX w duchu ultrakonserwatywnym.
Zieliński Z., Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków, wyd. 2
popr. i uzup., Poznań 1986, t. 1, s.
176.
[903]
Chodzi o ks. Stanisława Gieburowskiego.
[904]
Żurzyć się (gw.) - oburzać się, gniewać się.
[905]
Delert Jan (1817-1897), ks., proboszcz w Poznaniu i od 1862 r. w Juńcewie. Elenchus Posnanensis...,
1861-1874, 1895. – Miesiąc wcześniej, 16 czerwca 1859 r., Jan Koźmian w piśmie do Bojanowskiego,
które nie zachowało się, prosił go o dostarczenie „kopii kontraktu
Jaszkowskiego, aby z Ks. Delertem ułożyć kontrakt. O potwierdzenie na lat 12
trzeba się u Ks. Arcybiskupa postarać”. Dziennik E. B., 17 czerwca 1859 r.
[906]
Chodzi o nowy kontrakt z ks. Andrzejem Idzikowskim, w sprawie dzierżawy
probostwa w Jaszkowie dla Zakładu Ochronkowego Służebniczek Bogarodzicy,
ponieważ dotychczasowy wygasał z dniem 1 kwietnia 1860 r. Zob. t. 1, list z 10
września 1859 r.
[907]
Autorem tej ascetycznej pracy był Scupoli Wawrzyniec Dominik, ur. 1530 w Otrante, zm. 1610 w Neapolu.
Przekładu z franc. dokonał ks. Aleksander Jełowicki (Paryż ok. 1850), choć
znane są także inne tłumaczenia i wydania, w tym pod innymi tytułami: Wojna
duchowna albo nauka o poskramianiu namiętności, wyd. nowe, Wilno 1829 i Utarczka
duchowa w tłum. ks. S. Ulaneckiego, Warszawa 1858. Estreicher K., op.cit., t. 4 (1878), s. 216.- Wprawdzie pod tytułem Walka duchowa
ukazywały się także części dzieła Alfonsa Rodrygueza, Rodrycjusza
(1528-1616) Pratique de la perfection chrétienne (1614), (taki właśnie
tytuł miał m.in. drugi tom wydania warszawskiego z 1894 r.), chodzi tu
niewątpliwie o książkę W. D. Scupoli. Dzieło Rodrycjusza upowszechniło się w
Wielkopolsce dopiero po wydaniu grodziskim z 1862 r., a więc trzy lata po
sytuacji opisanej w liście. Estreicher
K., op. cit., t. 4 (1878), s. 216; t. 4 (1916) s. 47; Nouveau
Larouse illustré..., t. 7, s. 352.
[908]
Był nim wówczas Pius IX.
[909]
Walerian Kwilecki z Kwilcza, ur. 8 grudnia 1805 r., pan na Kobelnikach,
Poninie, Krzanie, Wielkim Srocku w Kościańskiem, a także w dobrach na terenie Królestwa Polskiego.
Jego żoną była od 16 września 1834 r. Maria Lubowiecka h. Paprzyca vel Kaszuba,
z którą miał syna Franciszka (1 X 1835) i córkę Helenę (20 IX 1840). Kwilecki
był posłem na sejm pruski. Zmarł w 1862 r. Żychliński T., Złota księga...,
t. 7 (1885), s. 95.
[910]
Gintrowicz - kupiec poznański.
[911]
Russanowska Pelagia (1792-1863), filantropka, tercjarka dominikańska. Ur. w
Koniuchach w pow. hrubieszowskim, córka Kajetana h.Trąby, właściciela dóbr
Jakuszyce w pow. winnickim na Podolu, stolnika bełzskiego (1787), pułkownika
kawalerii narodowej do 1792 r., kiedy wystąpił z wojska, i Gertrudy z
Sobańskich. Starannie i patriotycznie wychowana, od 1831 r. przebywała w
Krakowie, gdzie kupiła dom przy ul. Mikołajskiej (1833) i zamieszkała z
podolanką Apolonią Węglińską, rozwijając działalność charytatywną. Była tam
współzałożycielką pierwszej ochronki dla dzieci (1846) i członkinią powstałego
Komitetu Ochron (1847), pracując w nim aż do śmierci, a ponadto członkinią
Arcybractwa Miłosierdzia, Towarzystwa Dobroczynności oraz Stowarzyszenia Pań
Miłosierdzia Św. Wincentego à Paulo. Stowarzyszenie wspomagała materialnie,
zaopatrywała w literaturę, odwiedzała chorych. Do ochronki z Warszawy
sprowadziła pierwsze felicjanki. Znaczny majątek w całości zapisała na cele
charytatywno-religijne. Kwotę 180 tys. zł. przeznaczyła (1855) na urządzenie po
jej śmierci zakładu dla inwalidów wojskowych oddanych ojczyźnie;
w efekcie w latach 1874 -1923 funkcjonowała Fundacja Pelagii Russanowskiej,
wypłacająca weteranom dożywotnie wsparcie. Dom przy ul. Mikołajskiej i 10 tys.
zł. zapisała felicjankom, które po wydaleniu z
Królestwa mogły rozpocząć działalność w Galicji (1865). Była też
fundatorką innych przedsięwzięć charytatywnych. Zm. w Krakowie (12 VIII 1863). PSB,
t. 33 (1991), s. 145-146 (Urszula
Perkowska).
[912]
Bliższych danych nie ustalono.
[913] Heydt August baron von der (1801-1874),
pruski minister handlu.
[914]
Biskupem Hildesheim w Niemczech był wówczas od 30 września 1850 r. Jakub
Edward Wedekin. Series Episcoporum
Ecclesiae Catholicae quotquot innotuerunt a Beato Petro Apostolo a multis adiutus.
Ed P. Pius Bonifacius Gams. 2. unveränderte Aufl., Leipzig 1931, s. 282.
[915]
Piramowicz – matka Zwolińskiej z Petersburga.
[916]
Zwolińska z Petersburga – córka Piramowicz. Obydwie postaci trudno
zidentyfikować. Nazwisk tych nie wymienia ani Ludwik Bazylow, Polacy w
Petersburgu (Wrocław 1984) ani Franciszek Nowiński, Polacy
na Uniwersytecie Petersburskim w latach 1832-1884 (Wrocław 1886), choć w
innej pracy Nowińskiego (Polacy na
Syberii wschodniej. Zesłańcy polityczni w okresie międzypowstaniowym, Gdańsk
1995, s. 261, 334, 340) wzmiankowano niejakiego Adama Zwolińskiego,
przebywającego na zesłaniu w Kołtunie, gdzie wraz z Michałem Gruszeckim i
Gerwazym Gzowskim założył wspólne gospodarstwo. Zwoliński, być może zięć
Piramowicz i mąż Zwolińskiej z Petersburga, skorzystał najprawdopodobniej z amnestii
(26 VIII 1856); w każdym razie został umieszczony na liście osób mających
podlegać amnestii, choć zarówno Petersburg jak i Moskwa zostały wyłączone z
miejsc nowego osiedlenia osób amnestiowanych.
[917]
Niem. nazwa Zgorzelca.
[918]
Niem. nazwa Żagania.
[919]
Zgromadzenie Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur) zostało
założone w paryżu 21 listopada 1800 r., przez św. Magdalenę Zofię Barat
(1779-1865) w celu wychowywania i nauczania młodzieży, zwłaszcza żeńskiej. Na
ziemi polskiej pierwsze dwa domy powstały we Lwowie w 1843 r. i w Poznaniu w
1856 r. Łoziński B., op. cit., s.
303-304. - Sacré Coeur,
bazylika w Paryżu na szczycie wzgórza Montmartre zbudowana 1876-1919 na planie krzyża z
białego wapienia.
[920]
Chłapowska Józefa była zapewne córką Stefana Chłapowskiego z Garzyna.
[921]
Prowadziły je Siostry (Sacré Coeur) w Poznaniu i urszulanki we Wschowie.
Zieliński Z., op. cit., s. 172.
[922]
Krajewska Marianna Rozalia z Zaborowa, pow. Śrem, par. Książ. Do nowicjatu w
Instytucie Gostyńskim u Sióstr Miłosierdzia wstąpiła 7 października 1855
r., ale już w styczniu 1856 r. została
wysłana przez E. Bojanowskiego do ochronki w Kopaszewie. Potem pracowała m.in.
w Rąbiniu, Rogaczewie, ponownie w
Kopaszewie jako przełożona (1857-1858), Jaszkowie, Turwi i Borku (1858-1864),
następnie leczyła chorobę oczu w Poznaniu (1865), znowu podjęła pracę w Turwi
(2 I – 29 X 1866), po czym powróciła do
domu rodzinnego w Zaborowie. AGSL,
KP nr 20.
[923]
Cera (łac.) - wygląd powierzchni skóry
twarzy; (dawn.) wyraz twarzy, mina.
[924]
Superiorem w Śremie był wówczas o. Kamil Praszałowicz. – W nie zachowanych
listach z przełomu lipca i sierpnia 1859 r. do ks. Baczyńskiego, Bojanowski
pytał go, kiedy mógłby zastać go w Śremie i czy będzie w Kopaszewie na odpuście
7-go sierp[nia] (26 lipca) oraz prosił „o wyznaczenie czasu na rekolekcje
ochronkowe, jeśli można po 25 t.m.” (9 sierpnia). Tymczasem Baczyński wyznaczył
je siostrom w Jaszkowie na 16 sierpnia. W efekcie doszło do zamieszania.
Siostry jaszkowskie w niezachowanym piśmie do Bojanowskiego z 10 sierpnia
powiadomiły go bowiem o wcześniejszym terminie rekolekcji. Zawiadomiły też
wszystkie inne służebniczki. Natomiast Baczyński w ostatniej chwili przesunął
termin na 22 sierpnia, za co potem przepraszał Bojanowskiego w piśmie z 14
sierpnia (zob. niżej) Dziennik E.B., 26 lipca, 9 i 11 oraz 13
sierpnia 1859 r.
[925]
Judea – część Palestyny.
[926]
Chodzi o termin rozpoczęcia rekolekcji i o nie zachowany list Bojanowskiego,
choć odnotowany w jego Dzienniku 13 sierpnia 1859 r. Zob. też uwagi do
wcześniejszego pisma Baczyńskiego z 12 sierpnia 1859 r.
[927]
Sekunda (łac.) – druga klasa wyższa w
gimnazjum.
[928]
Chodzi o rodzinę Stefana Chłapowskiego w Garzynie.
[929]
Chodzi o rodzinę Stanisława Chłapowskiego.
[930]
Zapompować (pot.) - przysporzyć grosza.
[931]
Chodzi o ks. Stanisława Gieburowskiego.
[932]
Pour remettre à Mr (fr.) - do doręczenia Panu, dla Pana.
[933]
Współka (gw.) - spółka.
[934]
Dnia 26 października 1859 r. E. Bojanowski zanotował w Dzienniku: „W
Prochach mówił mi P. Adam Plater, że ma zamiar później także założyć Ochronkę i
poprosić o Służebniczki. Teraz nie ma stosownego lokalu”.
[935]
Latem ks. Koszutski przebywał w jednym z kurortów.
[936]
Chodzi o Wincentego, ojca ks. Koszutskiego.
[937]
Tj. po strzyżeniu owiec.
[938]
Moszczeński Ignacy (1815-1880), ziemianin, działacz narodowy, poseł do sejmu
pruskiego. Ur. 3 marca 1815 r. w Przysiece w pow. wągrowieckim, w rodzinnym
majątku Antoniego i Nepomuceny z Prądzyńskich. Kształcił się w Krakowie, w
powstaniu listopadowym nie brał udziału z powodu choroby. Od 1840 r. dobrze
gospodarował w majątku rodzinnym Wiatrowo k. Wągrowca. Aresztowany za działalność
konspiracyjną (1846) i za udział w akcji na Kcynię (1848). W okresie powstania
styczniowego był komisarzem cywilnym w pow. wągrowieckim, aresztowanym w maju
1863 r. po rewizji w pałacu Działyńskich w Poznaniu. Był współzałożycielem
Centralnego Towarzystwa Gospodarczego (1861) oraz jego filii w Wągrowcu,
akcjonariuszem (1862) i członkiem Rady Nadzorczej (od 1872) banku
„Tellus”, jednym z najbardziej
poszkodowanych w momencie jego upadku (1873). W 1869 r. reprezentował Wielkopolskę
na obchodach rocznicowych Unii Lubelskiej we Lwowie, a w latach 1873 -1876 był
posłem do sejmu pruskiego, aktywnym w Kole Polskim. Wygłosił mowę żałobną na
pogrzebie K. Libelta w Czeszewie (13 VI 1873). Zm. 21 marca 1880 r. w Wiatrowie.
Od 1840 r. żonaty z Józefą Moszczeńską,
stryjeczną siostrą, z którą miał 4 synów i 2 córki. PSB, t. 22 (1977),
s. 95-96 (Zdzisław Grot).
[940]
Spekulacja (łac. speculatio – wypatrywanie, śledzenie) – nieuczciwe operacje
handlowe polegające na wykupywaniu, gromadzeniu i odsprzedaży z nadmiernym
zyskiem w sytuacji, gdy popyt przewyższa
podaż.
[941]
Restaurować – od rzeczownika: restauracja.
[942]
Chodzi o śmierć Bolesława Wilkońskiego, syna Teofila, zmarłego 23 sierpnia 1859
r. na gruźlicę. Bojanowski E., op. cit., s. 304-306.
[943]
Mowa o zgonie Bolesława Wilkońskiego.
[944]
Chodzi o przejście z Seminarium Duchownego poznańskiego do gnieźnieńskiego.
[945]
Było nim pismo Bojanowskiego do
arcybiskupa Leona Przyłuskiego z 10 września 1859 r. (zob. list z 10 września
1859 r. w t. 1).
[946]
Chodzi o Bolesława Wilkońskiego.
[947]
Czyli u Stanisława Chłapowskiego.
[948]
Chodzi o ks. Stanisława Gieburowskiego.
[949]
Potworowski Bronisław (1833-1894), drugi syn Gustawa Eugeniusza, właściciel
Kosowa. Zm. 24 listopada 1894 r. PSB,
t. 28 (1984), s. 264 (Zdzisław Grot).
[950]
Ignacy Bobrowski 13 stycznia 1817 r. zapisał się na filozofię na Uniwersytecie
Wrocławskim, był członkiem tajnej organizacji studenckiej „Polonia”,
aresztowanym wraz z członkami
Towarzystwa Patriotycznego w Kaliszu w maju 1822 r. Kania A., op. cit., t. 1,
s. 73-74.
[951]
Mielżyński Maciej Józef Franciszek (1799-1870), ziemianin, żołnierz 1831 r.,
poznański polityk konserwatywny. ur.
15 września 1799 r. w Winnogórze, najstarszy syn Józefa (1768-1824), starosty
Klonowskiego i Franciszki z Niemojowskich (1781-1863), brat Seweryna, uczeń
gimnazjum francuskiego w Berlinie, student tamtejszego uniwersytetu przez trzy
lata. Członek poznańskiego Związku Kosynierów powiązanego z warszawskim
Towarzystwem Patriotycznym; od lutego 1826 r. przebywał przez 16
miesięcy w areszcie śledczym w Toruniu i warszawie,
potem uniewinniony przez Sąd Ziemiański w Poznaniu. Uczestnik powstania
listopadowego;
jako adiutant gen. D. Chłapowskiego odbył kampanię litewską, po czym przez
Kłajpedę (13 VII 1831) szukał schronienia we Francji. po powrocie do Poznania skazany na 9 miesięcy twierdzy (poznań i Świdnica) i znaczną grzywnę,
pozbawiony stanowiska radcy Ziemstwa Kredytowego. Ponownie aresztowany (1833)
za przetrzymywanie powstańców, kontakty z emigrantami i kolportaż druków
emigracyjnych. jednocześnie
modernizował swoje majątki, zwłaszcza Chobienice, prowadził praktyki rolnicze,
troszczył się o oświatę na wsi, utrzymywał ochronkę i szkołę. Przyjaciel i współpracownik K.
Marcinkowskiego;
wsparł powstanie Bazaru i Towarzystwa Naukowej Pomocy oraz Kasyna, od 1843 r.
był członkiem dyrekcji Bazaru, a po śmierci Marcinkowskiego (1846) przejął jego
kierownictwo (do 1850). W Towarzystwie był członkiem dyrekcji, a od 1846 r.
wiceprezesem wspomagającym G. Potworowskiego w odpieraniu zakusów władz
pruskich. Od 1842 r. przewodził Opiece teatralnej, dążącej do stworzenia stałej sceny narodowej;
organizował przedstawienia amatorskie, przeznaczając dochody na cele społeczne.
Jako zwolennik pracy organicznej był przeciwny ruchom spiskowym i rewolucyjnym,
dezorganizującym kraj, włączył się
jednak w wydarzenia marcowe 1848 r. (został członkiem Komitetu Narodowego, mając nadzieję na uzyskanie autonomii
narodowej dla Księstwa; wchodził w
skład polsko-niemieckiej komisji, która miała doprowadzić do jego
reorganizacji z uwzględnieniem stosunków
narodowościowych). Przeciwny powstaniu, doprowadził do likwidacji kadłubowego
już Komitetu, ściągając na siebie potępienie i niedopuszczenie do władz Ligi
Polskiej (1848-1850). Po upadku rewolucji został jednak prezesem Towarzystwa
Naukowej Pomocy (1850) i to do końca życia, choć z czasem coraz większą rolę
odgrywał w nim wiceprezes H. Cegielski. Bronił społecznej funkcji Bazaru,
udzielał się w Towarzystwie Św. Wincentego à Paulo jako współtwórca i pierwszy
prezes. od 1849 r. był posłem,
współtwórcą Koła Polskiego, powstałego 25 lutego w jego berlińskim mieszkaniu;
z nominacji królewskiej został dożywotnim
członkiem Izby Panów (1855), w wystąpieniach parlamentarnych był umiarkowany,
niekiedy prorządowy, choć w styczniu 1861 r. mocniej krytykował ucisk ludności
polskiej. Przenosząc się do odziedziczonych po matce dóbr kazimierskich w
Kaliskiem, na terenie Królestwa, podzielił majątek wielkopolski między synów
(1862), zmodernizował majątek w Królestwie i uwłaszczył chłopów jeszcze przed ukazem carskim, choć w
ruchu powstańczym 1863 r. nie uczestniczył. Zm. 5 marca 1870 r. w Kazimierzu. PSB,
t. 20 (1975), s. 788-789 (Zdzisław
Grot).
[952]
Kamieński Marceli J. po ukończeniu gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1838) był
nauczycielem domowym, później w Gdańsku
uczył się kupiectwa i założył w
poznańskim Bazarze handel płócien nicianych i towarów bawełnianych,
około 1865 r. przeniósł się do warszawy.
Marcelli Motty, Przechadzki po mieście, Warszawa 1957, t. 1, s. 80-81; Białobłocki A., Absolwenci...,
s. 61.
[953]
Kupczyk - (przestarz.) drobny kupiec,
także subiekt, pomocnik kupiecki lub lekceważąca i pogardliwa nazwa kupca.
[954]
Fatyga (fr. fatigue) – trud, zwłaszcza za oddanie komu przysługi.
[955]
Chodzi o ks. Jana Koźmiana, którego – nie zachowany – list do Bojanowskiego
„zawierał tylko jeden expl. [egzemplarz] kontraktu dzierżawnego jaszkowskiego”
w sprawie tamtejszego probostwa, „a ponadto list ks. Koszutskiego, który mi
zwraca” i którego także brak, „a ks.
Kanonika Domagalskiego, sądząc że go tu poznam, mocno poleca” Dziennik E.B.,
23 września 1859 r.
[956]
Ks. Ignacy Domagalski (1828-1902), ur.
31 lipca 1828 r. w Sandomierzu. Ukończył seminarium w Kielcach i Akademię
Duchowną w Warszawie, święcenia kapłańskie przyjął 15 sierpnia 1851 r., został
sekretarzem Konsystorza w Kielcach i
profesorem seminarium w zakresie filozofii i śpiewu (1851) oraz Pisma św.
(1855), a także wikariuszem kolegiaty. W 1862 r. przeniósł się do Warszawy,
zostając regensem Konsystorza. Wywieziony przez władze carskie do Buzułuku
(1867), przebywał tam do 1878 r. Zmarł 22 marca 1902 r. Księga jubileuszowa 1727-1977. 250 lat Seminarium Duchownego w
Kielcach, Kielce 1977, s. 458.
[957]
Daszyńska – córka Władysława Sikorskiego, właściciela ziemskiego z Kamieńca,
wdowa po Daszyńskim z Mielżyna. - Wspomnianego listu Bojanowskiego brak,
podobnie jak wzmianki o nim w Dzienniku.
[958]
Chodzi o Sikorskiego, ojca wspomnianej wdowy Daszyńskiej. Nie był nim jednak
bliżej nie określony Władysław, jak podano w Positio... (vol.
2, s. 1951), chyba że chodzi o innego Władysława niż ten, który zapoczątkował wielkopolską
linię Sikorskich; ochrzczony 21 czerwca 1772 r. i ożeniony z Anną Antoniną
Grabowską h. Zbiświcz, na przełomie
XVIII i XIX wieku przybył wraz z bratem
Walentym do zaboru pruskiego z Królestwa
Polskiego; w 1859 r. miałby zatem niespełna 90 lat. Nie miał natomiast córki,
której mężem byłby zmarły Daszyński. Skądinąd wiadomo też, że były dziedzic
Mielżyna, Władysław Sikorski h. Cietrzew
poślubił w 1858 r. Leokadię, córkę Zenona Zaremby Jaraczewskiego,
dziedzica Mielżyna, zm. w Poznaniu 27 stycznia 1870 r., ożenionego z Praksedą
Gutowską z Ruchocina, przy czym siostra Leokadii, Maria, była żoną Bolesława
Sikorskiego, byłego dziedzica dóbr Krostkowo. Ojcem Daszyńskiej był zatem
Władysław Sikorski z Kamieńca. Natomiast
nie wiadomo, który z dwóch Władysławów zawarł ślub z Leokadią z
Jaraczewskich. Żychliński T., Złota księga..., t. 5 (1883), s. 60; t. 22
(1900), s. 19; t. 29 (1907), s. 69-70.
Zob. też niżej listy z 25 lutego 1860 r., 8 sierpnia 1866 r. i 5 października
1867 r.
[959]
Pilarska Małgorzata – kandydatka do nowicjatu służebniczek..
[960]
Drukowanego tu listu ks. Koszutskiego Bojanowski nie odnotował w Dzienniku. Wiadomo
jednak, że spotkał się z Koszutskim i 30 września 1859 r. zanotował odnośnie kupna domu w Mielżynie m.in.: „Z pieniędzy
Elżbiety Schurmann, nowicjuszki, pożyczyła Pani Włodz[imierzowa] Szołdrska 100
tal. i dopiero za 2. lub 3. miesiące
oddać może. Nie mogłem ich przeto użyć, jak zamyślałem, na zadatek kupna domu w
Mielżynie. Dowiedziawszy się o tym już po odjeździe ks. Koszutskiego, napisałem
list do niego [który nie zachował się – L.S.] donoszący o tym, który s. Matylda
ma dać na pocztę w niedzielę”, tj. 2 października 1859 r.
[961] Göppner (Goepner) Rudolf. Sczaniecki
Konstanty Andrzej, Rys historyczny
Towarzystwa Rolniczo-Przemysłowego w Gostyniu, od czasu zawiązania aż do końca
1893 r., Poznań 1894, s. 26. Wcześniejsze wydanie tej pracy ukazało się w
1865 r.
[962]
George, jeden z kilkudziesięciu ziemian wielkopolskich, którzy mieli odczyty w
Towarzystwie Rolniczo-Przemysłowym w Gostyniu. Tamże, s. 25.
[963]
Chodzi o Aleksandra Graeve.
[964]
Był nim Hipolit Sczawiński (Szczawiński), właściciel Brylewa. Bojanowski E.,
op. cit., s. 87-88 przyp. 2, 127 przyp. 1-2; Sczaniecki K., op. cit., s. 23-26.
[965]
Trąmpczyński Antoni, zm. 24 września
1864 r., absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, powstaniec 1831
r., student prawa w Berlinie, adwokat w Środzie, uczestnik wydarzeń 1846 i 1848
r., jego synowie (prawnik Kazimierz i Władysław polegli w powstaniu styczniowym
1863). Wcześniej zmarły dwie jego córki, a najmłodszy syn Zygmunt 8 sierpnia
1864 r. Białobłocki A., Absolwenci..., s. 134.; Żychliński T., Kronika
żałobna..., s. 464-465. – Bojanowski wzmiankował Trąmpczyńskiego w
kontekście sprzedaży na rzecz ochronek części gospodarstwa przypadającego na
brata s. Agnieszki, Agaty Owczarzanki z Janowa, i na nią samą, oraz spłacenia
drugiej, zamężnej siostry, ponieważ „wybiera się na brata zakonnego do
Królestwa”; również w kontekście prośby do ks. Stanisława Gieburowskiego, „aby
się zaraz z Trąmpczyńskim porozumiał, z bratem i matką Agaty (Agnieszki)”. Dziennik
E.B., 26 sierpnia 1857 r.; Positio..., vol. 1, s. 840-841.
[966]
Kamil Zakrzewski był wcześniej członkiem Kasyna Gostyńskiego, w którym wydawano
„Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy”, i w którym Ludwik Sczaniecki od 1841 r.
kierował Wydziałem Rolniczo-Przemysłowym. Jankowiak S., op. cit., s. 13;
Sczaniecki K.A., op. cit. s. 23-26.
[967]
Flancować (niem. pflanzen) - sadzić,
rozsadzać flance (niem. Pflanze), młode rośliny wyhodowane z nasienia. –
Rzepiny, czyli rośliny oleiste z rodziny krzyżowych.
[968]
Odczyty w Towarzystwie miał zarówno
Ignacy jak i Stanisław Sczaniecki. O roślinach oleistych mówił jeden z nich.
Sczaniecki K.A., op. cit., s. 23-26.
[969]
Seradela – jednoroczna lub wieloletnia roślina zielna z rodziny motylkowatych,
pochodzenia śródziemnomorskiego.
[970]
Chodzi o Wiktora Drwęskiego z żoną, którzy mieli pięcioro dzieci. Zob. niżej,
list z 24 sierpnia 1861 r.
[971]
Czyli pozostałe, dotąd nie dostarczone.
[972]
Sapieha Leon (1803-1878), syn Aleksandra i Anny Jadwigi z Zamoyskich, mąż
ciotecznej siostry Jadwigi z Zamoyskich, galicyjski działacz polityczny i
gospodarczy, uczestnik powstania listopadowego, pionier pracy organicznej w
Galicji, prezes Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego (1841), Galicyjskiej Kasy
Oszczędności (1844) i Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego (1845), założyciel
Szkoły Rolniczej w Dublanach (1855) i konsorcjum budowy kolei „Karola
Ludwika” (Kraków-Lwów), pierwszy
marszałek sejmu krajowego (1861-1875).
Stałą rezydencją L. Sapiehy był Krasiczyn. PSB, t. 35
(1994), s. 76-81 (Stefan Kieniewicz).
[973]
Towarzystwo Agronomiczne Wielkiego Księstwa Poznańskiego powstało 28 sierpnia
1851 r. na wniosek Gustawa Potworowskiego, było wynikiem przekształcenia Kasyna
Gostyńskiego, formalnie rozwiązanego przez władze w 1846 r., choć nadal
istniejącego. Słownik polskich towarzystw naukowych..., t. 2, cz. 2, Warszawa 1994, s. 382.
[974]
Kurowski Antoni Alojzy (1814-1863), jezuita. Pochodził z
Przemyśla, m.in. był misjonarzem w Śremie (1856-1857), po czym wyjechał do
Metzu, gdzie opiekował się polskimi konwiktorami. Zm. w Nancy we Francji. Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s.
348. – Pismo to nie zachowało się. Faktycznie był to list od o. Jana Ciszka z
Łańcuta, przekazany przez o. Kurowskiego i ks. Baczyńskiego Bojanowskiemu,
który w Dzienniku nie odnotował jego daty. List o. Ciszka „nadzwyczajnie pomyślną dla Zakładu
Służebniczek zwiastuje mi wiadomość”, notował Bojanowski i opuszczając wstęp
oraz zakończenie, przepisał zasadniczą część listu. Wynika z niej, że „Zakład
Sierotek Łąckich, który Hrabina Dietrichstein z domu Potocka we wsi Łąka w
cyrkule rzeszowskim, w dobrach ojca swego, Hrabiego Alfreda Potockiego
założyła, pragnie mieć za przewodniczki i matki siostry od lipca fundowane.
Zakład ten ma fundusz 100.000 fl. CM., pałac obszerny na to przeznaczony i
przerobiony, ogród i trochę pola; celem tego zakładu jest 30 dziewcząt sierotek
wiejskich wychować po chrześcijańsku, wyuczyć czytać i wszystkich robót
wiejskich, aby później mogły być wzorowe matki i gospodynie wiejskie”. Zakład w
Łące powstał w 1854 r., prowadziły go „niewiasty pobożne”, jednakże wolą
fundatorki było powierzenie go służebniczkom Bojanowskiego. W związku z tym o.
Ciszek prosił o odpowiedź, „czy możemy cztery lub trzy Siostry do tego Zakładu
posłać. Należytość za Nowicjat zwrócona będzie. Zakład Sierotek byłby na zawsze
oddany Siostrom ze wszystkim. Warunki pod jakimi objęłyby Siostry Zakład,
później będą ułożone”, konstatował o. Ciszek i oczekiwał od Bojanowskiego „śpiesznej odpowiedzi”. Komentując list o.
Ciszka Bojanowski zauważył, że „powyższa
wiadomość... przejęła mnie najgłębszą ku Miłosierdziu Boga wdzięcznością”.
Złożył w związku z tym „najpokorniejsze dziękczynienie Opatrzności Jego świętej
[...] za tak widoczne cuda łask, którymi nas acz najniegodniejszych obdarza,
może wskutek błogosławieństwa Ojca Św.”.
Jednocześnie planował objąć Zakład w Łańcucie jesienią 1860 r., choć
odpowiadając 22 października 1859 r. Baczyńskiemu (listu tego brak) na jego pismo
sprzed jedenastu dni, nie ujawnił tego terminu. Zapytał jedynie Baczyńskiego,
co sądzi o przyjęciu propozycji z Galicji. Kilka dni później, w wyniku
bezpośrednich rozmów, także z udziałem o. Praszałowicza, u jezuitów w Śremie,
postanowiono, by o. Baczyński złożył wizytę w Łańcucie zimą. Dziennik E.B.,
13 i 22 oraz 29 i 30 października 1859. Zob. też: Positio..., vol.
1, s. 916-917. – Bojanowski odpowiedział na propozycję o. Ciszka pismem z 5
listopada 1859 r., wysłanym w dniu następnym i nie zachowanym, zaznaczając, że
„lubo słabe siły Zgrom[adzenia] Służebniczek nie pozwalają przyjąć ofiarowanego
Zakładu sierotek, przecież starać się będziemy, aby za łaską Bożą, w przyszłej
jesieni mogły Służebniczki ten Zakład objąć tym bardziej, że fundację tą uważamy
za wstępną ku dalszemu rozszerzaniu ochronek w Galicji”. Zasygnalizował też
przyjazd o. Baczyńskiego do Galicji. Dziennik E.B., 5 i 6
listopada 1859 r.
[975]
Siostrą Gryzeldy Celestyny z Zamoyskich Działyńskiej, żony Adama Tytusa
Działyńskiego, była Jadwiga z Zamoyskich, żona Leona Sapiehy.
[976]
Ojcem Stanisława Chłapowskiego (1822-1902) – działacza społecznego i posła,
męża Zofii Kurnatowskiej od 1849 r., kiedy osiadł w Szołdrach - był
gen. Dezydery Chłapowski. Stanisław był współzałożycielem Centralnego
Towarzystwa Gospodarczego (1860), członkiem sejmiku prowincjalnego (1854-1899),
posłem do sejmu pruskiego (1867) i parlamentu niemieckiego (1870-1887),
członkiem Izby Panów, ultramontanem, współzałożycielem inicjatyw gospodarczych,
bankowych i prasowych, patronem ochronki sióstr służebniczek w Szołdrach.
PSB, t. 3 (1937), s. 305 (Witold Jakóbczyk).
[977]
Introdukcja, łac. introductio – wprowadzenie; - (dawn.) wprowadzenie na nowy
teren, urząd itp - tu: wprowadzający, piszący wstęp.
[978]
Zapewne od łac. simplex – prosty; tu: dla uproszczenia.
[979]
Chodzi o hotel Piotrowskiego w Poznaniu.
[980]
Obydwa listy Bojanowskiego, napisane 13 października 1859 r., nie zachowały
się. Wiadomo jednak, że Miłkowskiego prosił „o wiadomość, czy Ilustracja
Warszawska już nadeszła” i sprawdzenie
możliwości zakupu „figury Pana Jezusa” Natomiast przebywającemu wówczas w
Poznaniu Żółtowskiemu miał „do zakomunikowania pilną i ważną rzecz tyczącą się
zbawiennego zamiaru pewnej osoby” i chciał się z nim spotkać w Godurowie.
Prosił go też, by pośredniczył w ustaleniu terminu spotkania w Jaszkowie z przebywającą w Poznaniu Księżną
Sapieżyną, celem zapoznania jej z nowicjatem i Służebniczkami. Dziennik E.B.,
13 października 1859 r. Zob. też niżej, stosowny przypis do listu
następnego.
[981]
Rymarkiewicz Baltazar, przyjaciel Ludwika Miłkowskiego. Zob. dalej, list
Ludwika Miłkowskiego z 18 stycznia 1866 r. - Chodzi być może o brata Jana
Rymarkiewicza (1811-1889), którego ojciec miał jeszcze 9 starszych dzieci. PSB,
t. 33 (1992), s. 509 -510 (Lech Słowiński).
[982]
Był nim ks. Leon Przyłuski. – We wcześniejszych listach Ludwik Miłkowski
krytycznie wypowiadał się na temat prezesury Antoniego Mizerskiego.
[983]
Listu tego brak. Zob. stosowny przypis do pisma poprzedniego.
[984]
Kaligrafia (gr. kaligraphia) - sztuka pięknego i wyraźnego pisania.
[985]
Sygnalizowane w tym liście możliwości tworzenia ochronek służebniczek w Galicji
i Królestwie nie doczekały się w tym czasie realizacji. Zob. szerzej Bojanowski
E., op. cit., s. 306-309; Kornacka M., op. cit., s. 97 nn.
[986]
Listu tego brak, choć wiadomo, iż Bojanowski poruszył w nim bardzo wiele
aktualnych spraw Zgromadzenia,
poświęconych m.in. założeniu ochronki we Wroniawach (25 X 1859), której
fundatorami byli Stanisław i Katarzyna z Mielżyńskich Plater, a którą zamknięto
20 czerwca 1863 r.; pobytowi Sapieżyny w
Jaszkowie, zwrotowi kontraktu dzierżawnego na probostwo w Jaszkowie przez ks.
abpa Leona Przyłuskiego z poleceniem przekazania go do Konsystorza, kupnu domu
w Mielżynie, zapisom w Pogorzelicy (70 mórg gruntu ks. Kalasantego
Szułczyńskiego) i Łańcucie oraz spodziewanemu funduszowi na Dom Miłosierdzia w
Gostyniu z zapisu Pauliny Łubieńskiej, a
także projektowanemu pismu ludowemu. Dziennik E.B., 10
października i 10 listopada 1859 r.; Positio..., vol. 1, s. 430.
[987]
Diakonat (śrdw.-łac. diaconatus) - święcenia uprawniające do udzielania chrztu
św. i komunii św.
[988]
Tj. 2 lutego.
[989]
Chodziło o powierzenie służebniczkom Zakładu Sierot w Łące w Galicji, do czego
wówczas jednak nie doszło (zob. wcześniejsze listy z 7 maja 1859 r. i dwa z 5
sierpnia 1859 r. w t. 1, a także z 11,
15, 16 października oraz 15 listopada 1859 r. w t. 2).
[990]
Stryjenka - żona stryja, brata ojca. - Chodzi o Mariannę (córkę Aleksandra
Mossakowskiego, właściciela Błudowa na Wołyniu, siostrę pierwszej żony Marii,
zm. w 1806 r.), wdowę po Kajetanie Koźmianie
(1771-1856), poecie, krytyku literackim, publicyście i pamiętnikarzu, m.in.
autorze poematu historycznego Stefan Czarniecki, powstałego w latach
1832 - 1847 i opublikowanego pośmiertnie (1858), a dedykowanego Z.
Krasińskiemu. PSB, t. 15 (1970),
s. 56-58 (Zofia Żydanowicz); Literatura polska..., t. 1, s. 487-488 (Zdzisław Libera).
[991]
Był nim ks. Leon Przyłuski.
[992]
Chodzi o przeznaczony dla ludu „Rok
Wiejski”. Ukazało się 5 zeszytów tego pisma w latach 1860-1863, każdy po
96 stron formatu 8.
[993]
Był nim ks. Leon Przyłuski.
[994]
Wezwania, które było reakcją arcybiskupa na prośbę Bojanowskiego z dnia 10
września 1859 r., brak. Wiadomo jednak, że było ono datowane 25 września,
wysłane 29 października i odebrane przez Bojanowskiego dwa dni później. Zgodnie
z wezwaniem, kontrakt „winien dozór kościelny w Jaszkowie, jako strona
wydzierżawiająca, przesłać Konsystorzowi mojemu w miejscu, ze stosownymi
wnioskami”. Bojanowski skomentował to krótko: „niewłaściwą wskazano mi drogę i
teraz rzecz się przedłuży”. Dziennik E.B., 3 listopada 1859 r.
[995]
Jej list do Bojanowskiego z 1 grudnia 1859 r. nie zachował się. Donosiła w nim
m.in. o kupnie krowy przez ks. Koszutskiego dla ochronki i zapraszała na
gwiazdkę. Dziennik E.B., 6 grudnia 1859 r.
[996]
Kierski Romuald (1799-1879) z Kietrza,
dziedzic Małachowa pod Witkowem, ur. 1799, syn Michała (ur. 12 I 1777). Jego
żoną została Paulina z Braneckich, urodziła mu dwóch synów (Stanisław, Michał)
i trzy córki (Wincentyna, Maria, Paulina). Zmarł 16 lipca 1879 r. Żychliński
T., Złota księga..., t. 10 (1888),
s. 179-180; t. 24 (1902), s. 189.
[997]
Kriger (Krieger, Krygier) Franciszek
(1824 - po 1887), ks. Pochodził z Wałcza, absolwent Gimnazjum Św. Marii
Magdaleny w Poznaniu (1847), kapłan (1852), wikariusz w Strzelcach Wielkich, Witkowie, od 1861 r. proboszcz parafii Nowe Miasto. AAP KA, poz. 605;
Elenchus Posnanensis..., 1855-1874; Białobłocki A.,
Absolwenci..., s. 71.
[998]
Recte: przedstawiłem.
[999]
Chodzi o Mikołów, miasto na Górnym Śląsku.
[1000]
Tj. na 3 grudnia.
[1001]
Uroczystość św. Barbary przypada 4 grudnia.
[1002]
Chodzi o Szołdrską z Żydowa, żonę Włodzimierza.
[1003]
O przeszkodach uruchomienia Zakładu Sierot Wiejskich w Łące k. Rzeszowa przez
służebniczki w 1859 r. zob.:
Kornacka M., op. cit., s. 98.
[1004]
Chodzi o Zofię z Potockich Dietrichstein.
[1005]
Plenipotent (p.- łac. plenipotens) - pełnomocnik. - Chodzi o pełnomocnika
Potockich, właścicieli Łańcuta, zarówno Alfreda Potockiego, jak i jego córki
Zofii Dietrichstein.
[1006]
Był nim ks. Władysław Wojciechowski z Poznania.
[1007]
Okazał się nim „Rok Wiejski”.
[1008]
„Czytelnia Niedzielna” (1856-1864) była czasopismem rodzinnym, tygodnikiem
wydawanym w warszawie i
redagowanym przez Aleksandrę Petrowową i Agatona Gillera. Tomaszewski E., op.
cit., s. 178.
[1009]
„Dzwonek” (1859-1864) był pismem dla ludu powstałym we Lwowie z
inicjatywy i nakładem właściciela drukarni Edwarda Winiarza oraz literata
Brunona Bielawskiego. redagowali
je: Bielawski (1859), Juliusz Starkel (od 1861) i B. Kalicki (od 1862). Homola J., op.cit., s. 238.
[1010]
Labirynt - budowla starożytna o celowo skomplikowanym układzie pomieszczeń,
przejść i korytarza; zagmatwana sytuacja.
[1011]
Św. Franciszek Salezy (1567-1622), kaznodzieja, mistyk, wybitny francuski
działacz kontrreformacji, wraz z Joanną de Chantal (później św. Joanną
Franciszką) założył zakon wizytek. W 1859 r. pod jego wezwaniem powstało
zgromadzenie salezjanów. Kopaliński Wł., op. cit., s. 294.
[1012]
Jan Koźmian święcenia kapłańskie przyjął nieco później, 24 marca 1860 r.
[1013]
Był nim Ludwik Łempicki.
[1014]
Chodzi o ks. Józefa Kalasantego Szułczyńskiego, który był zainteresowany
wysłaniem do Instytutu ucznia, którego dyrektor ks. Francuz, chciał przyjąć. Dziennik
E.B., 18 grudnia 1859 r.
[1015]
Instytutem Michałowskiego nazwano Zakład Braci Św. Józefa dla osieroconych
chłopców, założony w Krakowie przez malarza, urzędnika państwowego i działacza
społecznego Piotra Michałowskiego, zmarłego 9 czerwca 1855 r. Dziennik E.B., 18 grudnia 1859; Encyklopedia
Krakowa, s. 610.
[1016]
Ks. Francuz - dyrektor Zakładu Braci Św. Józefa dla osieroconych chłopców czyli
Instytutu Michałowskiego w Krakowie.
[1017]
L’agriculture
(fr.) - rolnictwo.
[1018]
Służebniczki (serwulki) wielkopolskie musiały ustąpić miejsca w Zakładzie
Sierot Wiejskich w Łące zakonnicom Dobrego Pasterza ze Lwowa. Zob. wcześniej
list ks. Teofila Baczyńskiego z 6 grudnia 1859 r. i Bojanowski E., op. cit., s.
309.
[1019]
Forszpan (niem. Vorspann) - stangret
powożący konia, woźnica.
[1020]
Chodzi o list ze Śremu, datowany po 6 grudnia 1859 r. i cytowany przez
Bojanowskiego fragmentarycznie w Dzienniku pod datą 9 grudnia tego roku:
„O. Ciszek pisze mi z boleścią serca, że w tej chwili, kiedy on z polecenia p.
hrabiny zgłosił się do Pana o służebniczki, plenipotent państwa łańcuckich
[tzn. Potockich, właścicieli Łańcuta, a także ich córki, hr. Dietrichstein]
równocześnie prawie we Lwowie całą sprawę z Zakonnicami Dobrego Pasterza
ułożył. Te natychmiast przyjęły dom i
zajmą się wychowaniem sierotek”. Bojanowski E., op. cit., s. 309.
[1021]
Cybichowski Józef (1828-1887), ks., biskup sufragan gnieźnieński. Ur. 26 marca
1828 r. w Objezierzu w pow. obornickim w rodzinie nauczyciela Stanisława i
Konstancji z Szymańskich. Po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w
Poznaniu (1847) studiował teologię na Uniwersytetach w Bonn (1848) i Monachium
(1849-1852), a po ukończeniu rocznej praktyki teologicznej w seminarium gnieźnieńskim
przyjął święcenia kapłańskie (1852). Następnie był wikariuszem katedry
gnieźnieńskiej i nauczycielem gimnazjalnym w Wałczu, a od kwietnia 1854 r.
profesorem nauk biblijnych i języka hebrajskiego w seminarium duchownym, potem
proboszczem w Chodzieży (1860), rektorem seminarium gnieźnieńskiego (1 I 1867)
i jednocześnie biskupem - sufraganem w Gnieźnie (27 X 1867). Upatrując w nim
faktycznego administratora archidiecezji po uwięzieniu ks. abpa M.
Ledóchowskiego, władze pruskie zastosowały ten środek walki także wobec
Cybichowskiego i wydaliły go z granic Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1875), a
po powrocie osadziły w więzieniu (1875-1876). Zm. 6 marca 1887 r. w Gnieźnie. PSB, t. 4
(1938), s.115. (ks. Józef Nowacki).