List do Edmunda Bojanowskiego z lat 1858-1859

[142] Od  ks. arcybiskupa  LEONA  PRZYŁUSKIEGO
Poznań,  2 stycznia 1858
            W odpowiedzi na przedstawienie W[ielmożne]go Bojanowskiego z dnia 18.12. r.z., wzywam Go uprzejmie niniejszym, aby mi wprzód obszerny raport i tymczasowe Statuta tamtejszego Zakładu Ochronkowego złożyć zechciał[687].
            Arcybiskup gnieźnieński i poznański
                                                                                                      Z  polecenia
Do W[ielmożnego] Bojanowskiego                                               W. Kiliński[688]
Dziedzica dóbr w Grabonogu - n° 3084 D.P.

[143] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
30.5.[18]58
            Kochany Panie.
            Pojutrze wyjeżdżam na parę miesięcy do wód zagranicznych. Gdyby w czasie mej nieobecności co nagłego Panu wypadło co do Ochronek, racz się Pan udać do mej żony, a ona poradzi.
            Widziałem Merzbacha, który mi powiedział, że tylko czeka na rękopisma, by drukować Pokłosie. Warto by już teraz druk rozpocząć. Jeśliby czego niedostawało, to mój kuzyn Andrzej[689] (adresuj Pan do Luboni pod Poniecem) dostarczy materiałów.
            Ściskam Pana najserdeczniej
                                                                                                                S. Koźmian

[144] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                  Poznań, 10 czerwca 1858
            Najmilszy Edmundku!
            Nie bierz mi za złe, żem się spóźnił nieco z przesłaniem Ci Czasu, gdyż taki tu zamęt w Hotelu du Nord z przyczyny wielkiego zjazdu, jakiemu dał powód jarmark wełniany i walne zebranie, iż z tymi garsonami[690] mój służący nie może się dogadać. Chciałem przy tym, aby wam jednocześnie odesłać obraz. Mimo upału powlokłem się aż na Śródkę do Symona[691], lecz zastałem go znacznie osłabionym, nie mógł tego obrazu jeszcze skończyć. Widziałem go mocno zmartwionym z tej przyczyny, nie śmiałem więc robić mu wyrzutu. Musicie więc czekać, pokąd nie będzie zdrowszym.
            Wczoraj było pierwsze posiedzenie Walnego Zebrania Landszafty[692].  Pan Puttkammer oświadczył na niem, iż zabrania czynić wszelkich propozycji o nową serię listów zastawnych, skoro istnieje nowa Landszafta, do której panowie szlachta może się zgłosić. Wszak zbieżnie - widać, rząd tutejszy pomieniał się z rządem moskiewskim na system rządzenia nieszczęśliwym naszym narodem.
            W pierwszych dniach lipca rozpoczynają się nasze ferie; wyjeżdżam wytchnąć po przykrych moich trudach w ostrzeszewskie, a wprzód do Ostrowa.
            Donieś mi, czy mam prenumerować[693] dalej na Czas, gdyż już mi się o to pytał Piotrowski.
            Całuję Cię, mój Edmundku z całego serca, pobożnym polecając się Twoim westchnieniom.
                                                                                                          Twój Ludwik
Daruj, że krótko piszę, bo mam załogę w domu.

 [145] Od  ks. TOMASZA  HERTMANOWSKIEGO
Rąbiń, 15.6.[18]58
            L.J.Ch.
            Wielmożny i Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Stosownie do mego oświadczenia, zamyślam w nadchodzący wtorek, tj. 22-go bm., jeśli go Pan Bóg szczęśliwie doczekać pozwoli, być w Jaszkowie. O czym Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi donosząc, polecam Go opiece Boskiej, a siebie Jego pobożnej modlitwie.
            Wielmożnego i Szanownego Pana Dobrodzieja z wysokim szacunkiem
                                                                                              ks. T. Hertmanowski

[146] Od  ks. arcybiskupa  LEONA  PRZYŁUSKIEGO
Poznań, 30 czerwca 1858     
            Zastrzegając sobie wydanie dalszego stanowczego postanowienia w przedłożonym mi pod dniem 13 m.b. interesie ogólnym Zakładu Ochronkowego Służebniczek Boga Rodzicy w Jaszkowie dotyczącym się, udzielam chętnie niniejszym moje pozwolenie, aby dla tegoż Zakładu pod kierunkiem O[jców] z Zgromadzenia Jezusowego, trzydniowe rekolekcje odbyć się mogły, dołączając do niego moje błogosławieństwo pasterskie.
                                                                    Arcybiskup gnieźnieński i poznański
                                                                                                     Ks.  Przyłuski
Do W[ielmożne]go Edmunda Bojanowskiego
dziedzica dóbr w Grabonogu
N° 1049 D.P.

[147] Od  EDWARDA  ROŻNOWSKIEGO[694]
Sarbinów, 2.7.[18]58
            Kochany Edmundzie!
            Zasypiamy trochę sprawy naukowej pomocy.  Niedługo będzie trzeba zwołać walne zebranie w naszym powiecie. Potrzeba więc, aby Komitet wprzód się zebrał i wspólnie się naradził, co walnemu zebraniu przedłożyć. Chciej zatem Kochany Edmundzie w poniedziałek 5-go przyjechać do mnie do Sarbinowa około 11-tej rano, gdzie wszystkich kolegów zastaniesz.
            Ponieważ Sarbinów blisko Krobi, myślę, że Ci ta zmiana miejsca nie będzie nieprzyjemną.  Zupełnie będzie[my] sami; nawet pewnie moja żona nie będzie w domu, bo ma jutro na kilka dni wyjechać.  Bądź łaskaw przywieźć wszystkie dokumenta. Droga z Krobi do Sarbinowa na Kuczynę, Ziemlin. Z pewnością rachuję na Twoje przybycie i jak najserdeczniej pozdrawiam.
                                                                                              Twój
                                                                                                            Ed. Rożnowski
Państwu Wilkońskim moje uszanowanie.

[148] Od  STANISŁAWA  ZARĘBSKIEGO
                                                                                                    Poznań, 22 lipca 1858
            Szanowny Panie!
            Miło mi każde polecenie Pańskie jak najsumienniej wypełniać; przecież tą razą nie ze wszystkim potrafię się z tego wywiązać.
            Według życzenia Pana, dowiedziałem się, że księgarz Merzbach jest w domu, a Ksiądz profesor Brzeziński wyjechał w sobotę do Berlina, aby się tamtejszych eskulapów[695] poradzić względem zdrowia swego, i do jakich wód udać mu się polecą; stąd też i w Seminarium jeszcze nie wiedzą, gdzie pojedzie. Będzie dopiero pisał, dokąd mu pościel przesłać mają, a wówczas nie omieszkam uwiadomić Pana o tym.
            Ponieważ wszelka wiadomość o znajomych interesuje Pana, przeto i w tym przysługuję się jak mogę.
            Nasz poczciwy p. Morzycki Antoni wydał - jak to Pan z pism zapewne wyczytałeś - Polską gramatykę; teraz znowu nadesłał nam tu egzemplarz historii polskiej  Pierwsze dzieje  przez siebie własnym kosztem wydanych. Prócz tego zakupił 100 egzemplarzy tego dzieła na dobre cele, a resztę ofiarował na pomoc naukową w Krakowie. Piękny zaiste dar; oby wielu z naszych obywateli umiało tak pięknie i szlachetnie z swego mienia korzystać, a byłoby nam lepiej!!!
            Przy tej sposobności cieszy mnie, iż się mogę polecić Jego przyjacielskiej i łaskawej pamięci.
                                                                                                           S. Zarębski
Mieszkam: ulica Wrocławska n° 17

[149] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
                                        Kissingen in Bayern[696] Ludwigs-Strasse n° 77, 28 lipca 1858     
            L.J.Ch!
            kochany Panie Edmundzie!
            Z dalekich stron, bo aż z Bawarii piszę do Drogiego Pana. Dr Matecki po zrewidowaniu piersi radził mi w tym roku Kissingen, podobnie dr Franke[697] w Berlinie - i tak się stało, że tu teraz zaczynam szukać zdrowia. Od 23 t.m. piję co rano z źródła [...] zwanego, po obiedzie z Masa, kąpieli dotychczas nie rozpocząłem. Bogu dzięki czuję się bardzo zdrowym, piersi lżejsze, humor swobodny i wesoły i dlatego mam nadzieję w Bogu, że znacznie pokrzepiony wrócę do domu.
            Ale bo też wszystko co mnie otacza korzystny wpływ na zdrowie wywiera. Śliczna natura, towarzystwo najrozmaitsze, bo z całego pewnie świata znajdują się tu goście, przy tym mam i miłych ziomków, w których kole mile mi dni schodzą. Najznakomitszym gościem jest król grecki[698], o którego co dzień na promenadach można się ocierać, uprzejmy człowiek, ale z grecka chodzi w spódnicy, co w naszych oczach wiele mu odbiera uroku. Jest tu i rozwiedziona z mężem królowa duńska[699], dalej panująca księżna z Meklenburgii Schwerin[700], wielka miłość Anglików i Francuzów. Z ziomków znajomych są: szambelan Taczanowski[701], który z samymi tylko Niemcami żyje, Ks. Prałat Brzeziński[702] z bratem swym z Warszawy, Ks. Kiliński z Poznania, Ks. Hebanowski ze Lwówka, Ks. Zieliński[703] spod Śremu, Pan Jaraczewski[704] z Konarzewa, P. Potworowski[705] brat Gustawa z Królestwa, P. Bnińska[706] z Biezdrawa i wiele innych Panów i Pań z wszystkich stron Polski.
            Mnie najwięcej zajmuje kanonik wileński i asesor Kolegium Katolickiego w Petersburgu Ks. Krasiński, nominowany już na biskupa wileńskiego. Człowiek to niezwyczajny, i nie wątpię, iż będzie znakomitym biskupem. Otóż w imieniu tego prałata, proszę Kochanego Pana, abyś był łaskaw krótki opis przysłać urządzenia Ochronek wraz z Regułą i Ustawami. Opowiadałem mu bowiem o tym nowym naszym instytucie i dlatego chciałby go z opisu Pańskiego bliżej poznać. Jestem pewien, że chętnie Pan tę przysługę uczynisz.
            Nie wiem, jak długo tu zabawię, bo doktor śpiewa mi o pięciu tygodniach. Trudno mi jednak będzie z powrotem odwiedzić Kochanego Pana, bo i czasem nie starczę i pewnie na Berlin będę wracał. Mam przy tym zamiar odwiedzić w Fryburgu  Badeńskim Feliksa Kozłowskiego, starego mego przyjaciela.
            Polecam teraz Łaskawego Pana Boskiej opiece i proszę o modlitwę.
            Z szacun[kiem] najniż[szy] sługa                     
                                                                                                          ks. Brzeziński

[150] Od  STANISŁAWA  ZARĘBSKIEGO            
                                                                                               Poznań,  3 sierpnia 1858
            Łaskawy Panie!
            Cieszy mnie, iż z przesłaniem Czasu mogę Łaskawemu Panu donieść nareszcie, wywiedziawszy się u Ks. Regensa Wojciechowskiego[707] o pobycie Ks. Prof. Brzezińskiego, który na pewno - podług pisanego w tych dniach listu do niego - w  K i s s i n - g e n   u  wód przebywa.
            Niemało sprawiła ruchu w publiczności poznańskiej następująca awantura: Niderstaedter, inspektor policji, Propst pastor[708] ex katolik i Langwald z regencji[709], co ma być faktem, skomponowali sobie powyciągawszy z dawniejszych odezw, zapewne z wyższego polecenia, proklamę do Polaków skompromitowanych w 1848 r., niby od Komitetu Polskiego z Londynu z podpisami: Habicht i Popowski[710], rzucającą najgorsze kalumnie[711] na cesarza Aleksandra[712] i wzywające, aby każdego momentu byli gotowi do powstania, z żądaniem jak najśpieszniejszego odpisu. Nędzna ta tkanka uderzyła naszą Polonię nie w ciemię bitą, pomiarkowała podstęp i tak długo śledziła źródła tego, aż nareszcie się dowiedziała o wszystkim. Nie tracąc więc czasu, zaraz zarzuciła tymi listami policję i wyprawiła kilka egzemplarzy tego niecnego czynu do księcia Gorczakowa[713], aby to doniósł swemu Panu i przekonał się o brudnej i podstępnej polityce rządu pruskiego, zapewniając iż nigdy ich zamiarem nie było kalać tak błogosławionych rządów cesarza Aleksandra, ale owszem, życzeniem ich jest dostać się jak najprędzej pod jego błogie berło.
            Tytus Działyński postarał się o tę odezwę i myśli ją w zagranicznych gazetach umieścić, aby cały świat się dowiedział o tej nikczemności rządu starającego się pognębić Polaków, i tę trochę swobody jakiej doznają w Rosji, tym sposobem sparaliżować i do dawnej tyranii przywrócić.
            Wzmianka o tym już była w Gazecie Wrocławskiej[714].  Mój Boże! kiedyż my to przestaniemy być celem intryg[715] i podstępów u obcych!!!
            Miło mi przy tej sposobności Łaskawego Pana pozdrowić i polecić się Jego przyjacielskiej pamięci.
                                                                                                                 S. Zarębski
Kochanemu Braterstwu[716] moje najniższe ukłony załączam.

[151] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                             Poznań,13 sierpn[ia] 1858
            Mój Kochany Edmundku!
            Ociągałem się z odesłaniem Ci niniejszej paczki w przekonaniu, że odbiorę od Ciebie w tym czasie list dający mi dalszą informację w kwestii kupna krzyżyków; a może mający i inne jakie polecenia, które radbym Ci był za jedną korespondencją załatwić. Dłużej atoli zatrzymywać Ci Czasu nie mogę, dlatego odsyłam Ci go - 7 numerów - przy niniejszym liście.
            Mówiłem z Tobą w czasie ostatniego widzenia się o przekładzie Żywotów świętych służebnic Ks. D’Everlanga[717] dodając, że ledwo sześć da się skutecznie użyć. Przesyłam Ci jeden z nich - Ś[więt]ej Dulji[718], którego literalny przekład zdawał mi się być więcej szkodliwym, jak użytecznym dla dziewcząt zupełnie niewinnych. Dlatego naśladowałem go tylko, i ile mogłem, bez sfałszowania treści, usunąłem scenę walki w obronie honoru - tak jak jest napisany zdaje mi się jeszcze trochę rażącym.  Przeczytaj jednak, osądź i na marginesie porób mi swoje uwagi czerwonym atramentem. Zwracam Ci uwagę, że oryginał który Ci posyłam, jest pisany od ręki, a więc ani wystylizowany, ani poprawny, jeżelibyś jednak uznał, że się zda na co, to go popraw wedle własnej woli, bo pamiętaj, że żywot ten ma zapis naśladowany; co do uwag - wolny przekład. Przy zdarzonej okazji racz mi go odesłać.
            Całuję Cię serdecznie, kochany Edmundku! polecając Cię Boskiej opiece i o modlitewkę za sobą prosząc
                                                                                                           Twój Ludwik
Nb.    Merzbach mi mówił, że odebrał od Ciebie Pokłosie lecz go wprzód nie zacznie drukować, dopokąd dziełka Ks. Mullois o chrześcijańskim miłosierdziu nie skończy; a przecież dotąd nie zaczął go jeszcze drukować. Dodaję, że mina u Merzbacha gęsta i znowu ruchliwa.

[152] Od  ks. arcybiskupa  LEONA  PRZYŁUSKIEGO
Poznań, 18 sierpnia 1858[719]
            W dalszym ciągu mego rozporządzenia z dnia 30 czerwca [720], oświadczam W[ielmożnem]u Bojanowskiemu niniejszym, iż praktyczność nowego Zakładu Ochronkowego Służebniczek Boga Rodzicy w Jaszkowie istniejącego i stosowność tymczasowych Statutów, dopiero po ich wypróbowaniu przez dłuższy czas uznaną być może.
            Zważywszy zaś, że zamiar Fundatora jest pobożnym i chwalebnym, nie waham się tymczasem przyjąć Zakład, jaki jest, pod moją pasterską opiekę. Nadmieniam jednakowoż  jeszcze i to, iż  § 34 Statutów z słusznych powodów winien być o tyle zmodyfikowanym, żeby powaga władzy duchownej nie została nimi uchyloną. Oprócz tego  § 161 zawiera w sobie przepisy ani stosowne, ani potrzebne.
                                                                            Arcybiskup gnieźnieński i poznański
Do                                                                                                Ks. Przyłuski
W[ielmożne]go Bojanowskiego
w Grabonogu - n° 1290  D.P.

[153] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Pozn[ań],  21 sierp[nia] 1858
            Kochany Edmundzie!
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu, znów czekałem na Twój list myśląc, iż jeżeli mi polecisz kupić więcej krzyżyków, to w jednej paczce z Czasem będę Ci mógł przesłać. Odeślij mi żywot Św. Dulji i napisz szczerze uwagi swoje, co myślisz o całej jego osnowie, a styl i błędy gramatyczne popraw czerwonym atramentem.
            Od kilku dni jestem chory na ból głowy, bom miał znów nieznośną wizytę.
            Całuję Cię całym sercem, Boskiej Cię oddając opiece Twój do grobu
                                                                                                                      Ludwik
PS     Sprzeczałem się tu do upadłego, że Koźmian J. nie do Zakonu Jezuickiego, lecz do Seminarium świeckiego wstąpił. Chciano się ze mną zakładać, że się mylę - donieś mi, czym się mylił[721]?

[154] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
Przylepki, 31.8.[18]58
            Kochany Panie.
            Odsyłam list od mego brata[722], który tu zastałem powróciwszy do domu. To wytłumaczy, dlaczego data tak dawna.
            Czy Pokłosie się drukuje?
            Zasyłam Panu najserdeczniejsze ukłony.
                                                                                                               S. Koźmian

[155] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                              Poznań,  5 września 1858
            Mój Najmilszy Edmundku!
            Przez dwa dni ostatnie nie odebrałem dwóch numerów Czasu, dlatego aby Ci siedem numerów odesłać, przetrzymywałem przesyłkę aż do dnia dzisiejszego.
            Nie uwierzysz, jak mnie rozgniewał Merzbach, widać że Żyd i nic więcej.  Gdyś mi pisał, aby się wstrzymał z drukiem manuskryptu mego, a wziął natychmiast Twoje Pokłosie do druku, udałem się zaraz do niego, aby mu uczynić ten wniosek, nie wątpiąc ani na chwilę, by go nie miał przyjąć, gdy ja dwa lata przeszło czekam na druk swego manuskryptu. Pisałem Ci już, żem go parę razy nie zastał,  w tym atoli tygodniu złowiłem go na ulicy i uczyniłem mu tę propozycję, lecz jej w żaden sposób przyjąć nie chciał; zwróciłem mu uwagę, iż już od dwóch miesięcy przyrzeka rozpocząć druk i dotąd go nie rozpoczyna. Odpowiedział mi, iż ponieważ podobno nowa edycja tego dziełka wyszła, zapisał ją więc i gdy ją tylko odbierze, nie omieszka mi przysłać manuskryptu, bym go według tej nowej edycji poprawił, co zdaje mi się, nie moim byłoby już obowiązkiem, bo ja mu sprzedałem manuskrypt wedle edycji 12-tej przełożony. Nie wiem tylko, czy bym się z tym utrzymał,  ale co bądź, nie przysyła mi dotąd ani manuskryptu, ani nowej edycji, a druk Twego Pokłosia naturalnie traci na czasie. Czy by nie było lepiej odebrać go i dać komu innemu,  lecz między tutejszymi drukarzami nie masz żadnego tak śmiałego ani zamożnego. Żupański podobno ma zamiar wyprowadzić się do Polski - do Warszawy[723].
            Straszną wywołał polemikę w gazetach niemieckich proboszcz katolicki w Grudziądzu, który podczas misji jezuickiej w tym mieście, kazał wyjąć kamień na zewnętrznej stronie kościoła wmurowany z tym napisem: „Wierzymy w jednego Boga, miłość nas wszystkich złączy”. Wskutek tego czynu, kazano natychmiast wyjechać misji z Grudziądza, nie pozwalając nawet jej skończyć. Gazeta niemiecka poznańska[724] rzuca pioruny na jezuicki fanatyzm[725] i odwołuje się do powagi Lelewela, uderza na Biskupa[726], który zasłaniając Księdza, przyjął czyn ten na siebie utrzymując, że z jego polecenia został dokonany. A tutejsi Żydzi i Niemcy cieszą się niewymownie, że misje jezuickie niezawodnie na misji grudziądzkiej już się skończyły.
            Jeśli wiesz co dokładniej w tej sprawie, to mi donieś, bo wszystkie tutejsze polskie pisma zupełnie o niej milczą, chociaż niemieckie od dwóch tygodni na wszystkie strony ten temat obrabiają i odwołują się do jakichś polskich gazet, których nie wymieniają, a które te same pociski na Jezuitów mają rzucać. Domyślam się, że to może jakie emigracyjne pismo poruszyło ten przedmiot.
            Całuję Cię, najmilszy Edmundku, z całej duszy i serca, Boskiej Cię polecając opiece i o westchnienie za sobą prosząc.
            Twój przyjaciel i sługa w Chrystusie
                                                                                                                      Ludwik

[156] Od  ks. JULIANA  KEGELA[727]
Szkaradów[728], 21.9.[18]58     
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Zgłosiła się do mnie dziewczyna wiejska z mojej parafii, moralnego postępowania, obeznana z pracą i obowiązkami stanu swego, umiejąca czytać i pisać, mająca 22 lat, z postanowieniem, że chce się poświęcić życiu klasztornemu.
            Dlatego do W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja udaję się z tą prośbą, abyś łaskawie mi donieść raczył, czyby ta dziewczyna, Antonina Sierpowska[729], córka Jakuba Sierpowskiego, gospodarza ze Szkaradowa, nie mogła za staraniem Pana D[obrodzie]j[a], miejsca jakiego albo w klasztorze, albo w Ochronce dostać; od którego czasu i pod jakimi warunkami.
            Oczekując łaskawego odpisu, zostaję z szacunkiem
                                                                                               ks. Kegel, proboszcz

[157] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Garzyn, 6 października 1858
            Mój miły i Kochany Edmundku!
            W dniu 1 paźdz[iernika] przybyłem tutaj i w parę dni zaraz, po bardzo miłych zabawach, miałem nieszczęście być świadkiem przykrej katastrofy, jakiej biedny Stefan Chłapowski[730] stał się ofiarą. Złamał on bowiem nogę, chcąc utrzymać pochwyconego przy domie swoim (jak się zdaje) złodzieja o godzinie 11-tej w nocy  z poniedziałku na wtorek.
            Ja radbym z duszy, w czasie do dnia 13-go t.m. widzieć się z Tobą, bo później nie tak to prędko pewno nastąpi. Dlatego umyśliłem w dniu 9 września[731] choćby konno zjechać do Gostynia około godziny 11-tej z rana i stanąć u Ostrowicza. Jeżeli więc możesz w tym dniu przybyć do Gostynia, to daj wiedzieć u Ostrowicza, gdzie Cię będę mógł znaleźć. Gdybyś zaś w tym dniu być nie mógł w Gostyniu, to też napisz parę słów do mnie i zostaw w tym samym miejscu.
            Więcej nie piszę, bom jeszcze nie uspokoił się z wrażenia, jakiego doznałem wskutek nieszczęścia Stefana, które mnie żywo dotknęło.
            Całuję Cię z całej duszy i serca, Boskiej Cię oddając opiece.Twój do grobu
                                                                                                         Ludwik Miłkowski

[158] Od  ks. NEPOMUCENA  SĄCHOCKIEGO
Golejewko, 14 paźdz[iernika] [18]58
            Wielmożny Panie Dobrodz[ieju]!
            Wedle zlecenia, jakie odebrałem w klasztorze gostyńskim donoszę, że Apolonia Kolber[732] z Chojna licząc około 24 lat życia, w domu jak najlepiej od rodziców swoich jest traktowana i kochana, że majątek jej jaki odbierze wynosi 50 tal.
            Zdaje mi się, że tylko z upodobania chce być policzona pomiędzy Służebniczki NMP. Rozmówiłem się z jej matką, która na wstępie nie może jej dać więcej jak 10 tal., resztę zaś chce kwartalnie po 10 tal. przysyłać. Oczekuje tylko wezwania od W[ielmożnego] Pana Dobrodz[ieja], kiedy się ma do Grabonoga pod Gostyń stawić.
            Zgłosiła się i druga imieniem Apolonia Pelc[733] z Golejewka, która 17 lat liczy, jest obecnie u rodziców, zostających na wycięgach[734], majątek jej wynosi 30 tal. Ta także ma szczerą chęć wstąpić do Służebniczek NMP. Jeżelibyś W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] miał dla niej miejsce, bardzo by się ucieszyła.
            Załączając winne uszanowanie zostaję W[ielmożnego] Pana Dobrodz[ieja] uniżony                               
                                                                                                    ks. Sąchocki

[159] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                    Poznań, 19 paździer[nika] 1858
            Mój Najmilszy Edmundku!
            Bolesnym było dla mnie, że przyśpieszywszy mój powrót z Kuklinowa w niedzielę, zamiast w poniedziałek, i przejeżdżając przez Grabonóg wieczorem o godzinie 9-tej wraz z młodym Chełkowskim[735], nie mogłem się już z Tobą widzieć, jak my się ułożyli - w poniedziałek. Lecz nie tak, jak chcemy, jak często pragnie serce, ale jak możemy, musimy działać. Daj Boże! aby znów kiedy nadeszła sposobność, byśmy (jak to bywało kiedyś, za lepszych czasów), mogli się z sobą dłużej nacieszyć, nagawędzić; dzisiaj musimy przestać na chęciach.
            Czasu  7 numerów dopiero dziś Ci odsyłam, gdyż poczciwy Zarębski miał ciężki smutek, dwoje dzieci umarło mu w jednym tygodniu. Ten smutek i zatrudnienia pogrzebowe, nie dozwoliły mu powynajdywać niektórych numerów Czasu, a bez tych nie chciałem Ci paczki odesłać.
            W zeszłą niedzielę byłem uroczyście przyjęty do Tow[arzystwa] Św. Wincentego, do Konferencji Św. Marii Magdaleny[736].
            W tym tygodniu (lecz nie wiem jeszcze dnia), nastąpi uroczyste otwarcie Domu Księży Misjonarzy, którzy niedawno wraz z Księdzem Kamockim przybyli i uroczyste poświęcenie ich kaplicy.  Dzięki Bogu! znów się chwała Boża rozszerzy. Oby tylko ci, co ją rozszerzać mają, w miłości i zgodzie, bez myśli wstecznej, w dobrej wierze, chcieli opowiadać jej następstwa.
            Jakże się tam macie? co robicie? czyście zdrowi? - myślałem, że mi parę słów napiszesz przez Ludwika[737], który jechał zapewne z państwem Wilkońskimi, a miałeś dobrą sposobność przysłać mi przez niego owe książeczki, któreś mi miał dać, gdybym się był w poniedziałek z Tobą zetknął, a jeśliś skończył dodatki do Czasu, to bym Ci inne nowe znów przysłał.
            Całuję Cię, mój drogi i kochany Edmundzie, z duszy i serca, polecając się Twoim pobożnym modlitwom.
            Twój w Chrystusie sługa i przyjaciel
                                                                                                          Ludwik Miłkowski
            Mam mozolną pracę przy porównaniu drugiej edycji, czyli 20-tej edycji Mullois z 12-tą, z której robiłem przekład.

[160] Od  ks. NEPOMUCENA  SĄCHOCKIEGO
Golejewko, 20 paźdz[iernika 18]58
            Wielmożny Panie Dobrodz[ieju]!
            Oświadczyła mi Jadwiga Głowacz z Konar, córka byłego gospodarza, a obecnie zostającego na wycięgach, że ma wielką chęć wstąpić do Służebniczek NMP.
            Majątek jej wynosi 90 tal. O ile ją poznałem, zdaje mi się, że będzie jedna z najgorliwszych i najlepszych pomiędzy Siostrami. Jeżeli więc Pan Dobrodz[iej] masz dla niej miejsce, byłoby bardzo dobrze, gdybyś ją przyjął.
            Łącząc winne uszanowanie zostaję Wiel[możnego] Pana Dobrodz[ieja] uniżony
                                                                                                    ks. Sąchocki

[161] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                   Poznań, 26 paździer[nika] 1858
            Mój miły i kochany Edmundku!
            Przy najserdeczniejszym pozdrowieniu Cię, przesyłam 7 numerów Czasu - chciałem się z tą przesyłką wstrzymać aż do odebrania Dodatku, który  w tych dniach ma mi przyjść i chciałem przesłać Ci go przy numerach Czasu, lecz nie będąc pewnym kiedy to pismo nadejdzie, nie chciałem przedłużać przesyłki.
            Z nowin niewiele wiem; ku tej stronie zimy najczęstsze nowiny o śmierciach;  toteż czytałeś zapewne o śmierci Księdza misjonarza Grędzińskiego[738]. Dodać więc o niej muszę, że pogrzeb tego sługi Bożego odbył się z jak największą uroczystością. Biskup[739] go eksportował[740] i nazajutrz na sumie celebrował; czterech czy pięciu kanoników katedralnych i przeszło 100 duchowieństwa miejscowego i przybyłego z okolicy, towarzyszyło mu do grobu, gdzie w dniu eksportacji Ks. Taszarski[741] proboszcz z Szamotuł, dawny uczeń zmarłego,  a w dzień pogrzebu Ks. Aleksy Prusinowski pięknie i czule przemówili. Konkurs[742]  ludu był tak wielki, iż w końcu do kościoła nie wpuszczano.
            W dniu eksportacji ciało zmarłego niosło 6-ciu kapłanów siwych po części, jak Ks. Bażyński i Ks. Amman[743], a z katafalku[744] do grobu nieśli go członkowie naszego Towarzystwa Św. Wincentego; pochowanym jest w sklepie[745] u Sióstr Miłosierdzia, w kościele Przemienienia Pańskiego.
            Zaraz wkrótce odbyła się eksportacja jednego z możnych świata, Hrabiego Heliodora Skórzewskiego[746], zmarłego w Poznaniu, w Hotelu du Nord. - Ciało tego bogacza wyniesiono cichuteńko bez żadnej eksportacji po godzinie 10 wieczorem z hotelu do kościoła św. Marcina, a nazajutrz po cichym nabożeństwie, wywieziono je do Zaniemyśla.
            Jakże nauczające były te dwa pogrzeby! Tu mnich ubogi, którego życie zapełnione było cichymi apostolskimi pracami, o którego cichych cnotach świat nic nie wiedział i które dopiero śmierć uczyniła głośniejszymi - odbiera cześć duchowieństwa i ludu. A tam znów bogacz, w zbytkach i rozpuście przepędzający życie, głośny wśród świata, którego był niewolnikiem, w chwili ostatecznej opuszczony i zapomniany od niego, bez czci i szacunku wstępuje w ziemię.
            Na przeszłej konferencji naszej mieliśmy tu gościem Pana Niesiołowskiego z Góry, przez którego przesłałem Ci nasze pozdrowienie.  Rada Wyższa[747] pragnęła by bardzo mieć Cię swym członkiem korespondentem; jeślibyś jej tego nie odmówił, donieś mi czyby to być mogło? i czy byś nam nie odstąpił pewnej liczby Taigi[748] po cenie 9 groszy egzemplarz?
            Całuję Cię najserdeczniej mój najmilszy Edmundku, Boskiej Cię oddając opiece.
            Twój przyjaciel i sługa w Chrystusie
                                                                                                                         Ludwik

[162] Od  BOLESŁAWY  WĘSIERSKIEJ
29 paźd[ziernika] 1858[749]
            Łaskawy Panie!
            Korzystając z obietnicy, udaję się z wielką prośbą, abyś Pan był tak dobry przesłać mój list do Michaliny[750], o której poprzednio już z Panem mówiłam. Niezmiernie bym była kontenta, gdyby chciała być u mnie, gdyż już na pewno Elżbiety[751] mieć dłużej jak do Nowego Roku nie będę. Bądź Pan łaskaw jej już nic nie odradzać, niech robi jak sama będzie chciała. Przepraszam tysięcznie, że tak fatyguję, lecz znając Pana dobroć wiem, że mi za złe nie weźmie. Prosiłabym, abym odpis jak najprędzej będzie można, dostała.
            Polecając się łaskawej pamięci, zostaję życzliwą
                                                                                                                  Węsierska
Dziś wyjeżdżam do Wrocławia, we wtorek będę z powrotem.

[163] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
Przylepki, 30.10.[18]58
            Kochany Panie.
            Posyłam list i wiersze od Lenartowicza[752]. Dołączam niezłe rymy P. Sczanieckiego.
            Merzbach mówił mi, że się wkrótce weźmie do druku Pokłosia. Namawiałem go, aby zmienił tytuł, a to z powodu, iżby można było przesyłać Noworocznik do Królestwa i Galicji, ale nie chciał.
            Mój brat[753] pisze mi, że zaraz po Bożym Narodzeniu wyjedzie z Rzymu.
            Ściskam Pana najserdeczniej
                                                                                                              S. Koźmian

[164] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
Poznań, 15 listop[ada] 1858
            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
Nadchodzący dzień Św. Edmunda miłą podaje mi sposobność powinszowania Kochanemu Panu imienin i złożenia Mu najszczerszych życzeń serca.
            Oby Bóg dobry długo nam Kochanego Pana przy życiu i zdrowiu zachował i aby błogosławił wszystkim Jego świętym pracom i przedsięwzięciom. A osobliwie życzę błogosławieństwa Boskiego po wszystkich domach Ochrony, aby ludek nasz wynosząc z nich prawdziwą naukę i oświatę, poprawą życia nowych zasług u Boga przysporzył Czcigodnemu Swemu Przyjacielowi. Życzę i błogosławieństwa Boskiego we wszystkich zabiegach około sierotek i chorych domu gostyńskiego i proszę Boga, aby każda łezka, którą miłosierna Twa ręka osuszy i każde cierpienie, w którym czułe Twe serce ukoi, były Ci u Boga wymownymi pośrednikami. Daj Ci Boże, Szanowny Przyjacielu, łask potrzebnych do prowadzenia życia świątobliwego tu na ziemi i do królowania z Bogiem po śmierci w niebiesiech. Wszystkie te życzenia złożę jutro w modlitwie Panu Bogu na ołtarzu.
            Pewnie już Kochanemu Panu będzie wiadomo, żem z kuracji mojej za granicą wrócił do domu dopiero 16 października, przez całe więc trzy miesiące wypoczywałem sobie, ale też czuję, że wypoczynek ten posłużył memu zdrowiu, bo nadzwyczaj się zdrowym czuję. Dałby Bóg, aby tak pozostało. Większą część czasu przepędziłem nad jeziorem Kostnickiem[754], z powrotem odwiedziłem Monachium i Drezno, gdziem przy arcydziełach sztuki niemałego doznał podniesienia ducha.
            Z Poznania cóż Panu Drogiemu donieść? Wszystko tu u nas zajęte wyborami i tą kolizją między Ks. biskupem Stefanowiczem a rządem[755]. Był tu u nas Ks. Semenenko, czyś go Kochany Pan poznał? Cóż tam w waszych stronach słychać?
            Panu Bogu polecam Drogiego Pana, siebie Jego pobożnej modlitwie.
            Z prawdziwym szacunkiem uniżony sługa
                                                                                              ks. Brzeziński

[165] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
                                                                                                         Górka,  24.11.[18]58
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany Braciszku!
            Z wielką prośbą śpieszę do Ciebie. Jest tu we wsi naszej chłopak biednej wdowy, niedawno zmarłej, niejaki Wawrzyn Piskorski, który dostał od dawna postrzału i nikt go wykurować nie może. Czybyś go, Braciszku Kochany i miłosierny, nie mógł wpakować jako do Sióstr Miłosierdzia, aby się wyleczył; miałbyś wielką zasługę przed Bogiem, bo chłopak ten nie ma nikogo po śmierci matki, w służbę iść nie może, bo niezdolen przez tę ranę do pracy. Przecież mnie się zdaje, że tam ci, co zapłacić nie są w stanie, także bywają przyjmowani za wstawieniem.
            Jak tam zrobisz, zaraz bądź mi łaskaw odpisać, albowiem chłopiec ten i ja z niecierpliwością listu Twego wyglądamy. Później więcej napiszę, tymczasem Bogu Cię polecam i Matce Bożej Twój brat
                                                                                                                  ks. Stanisław
            Chłopak ma lat 17; ja bym go tam choć najętą furmanką odesłał, jeżeli co wskórasz.       

[166] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
                                                                                                                     9.12.[18]58
            Kochany Panie.
            Racz mi Pan przysłać Pokłosia, rok drugi (1853) jeden poszyt. Gdybyś Pan nie mógł zaraz po odebraniu tego listu,  to jest w sobotę to wyprawić, to proszę posłać Żupańskiemu donosząc, że to dla mnie.
            Ściskam Pana serdecznie
                                                                                                               S. Koźmian

[167] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                Poznań,  9 grud[nia] 1858
            Mój Najmilszy Edmundku!
            Uradowałeś mnie listem Twoim, bo dzięki Bogu! dowiedziałem się z niego, żeś zdrowy, co mnie najwięcej niepokoiło.
            Poleceniami Twymi zająłem się i starałem się je załatwić jak mogłem najlepiej, - czym tego dopełnił z Twoim zadowoleniem? Ty najlepiej osądzisz.
            I tak: co do  Taigi[756] - Towarzystwo nasze chciało wziąć po 9 gro[szy], lecz tylko 50 egzemplarzy. Widząc, że 50 osmaków[757] niewiele może Ci pomóc, zaproponowałem im taką kombinację: weźcie 210 egzemplarzy po trojaku i zapłaćcie mi zaraz 7 talarów, a resztę egzemplarzy przyjmijcie w komis i podejmcie się rozprzedać po 9 groszy. Propozycję tę przyjęto; posyłam Ci więc przy niniejszym liście tal. 7 - chciałem koniecznie wpakować im więcej egzemplarzy, aby Ci żądane 10 tal przysłać,  ale nie udało się, bo kasa nasza szczupła.
            Od Żupańskiego posyłam Ci książkę Dunina[758] za 10 złp. (tańszej nie miał). Książkę Łubieńskiego[759]Gramatykę łacińską i Wypisy na klasy początkujące także załączam.
            Z największą chęcią zajmę się tłumaczeniem powiastek z książeczek, które mi przysłałeś, chociaż nie wiem, czy z nich wiele będziecie mogli użyć do Waszego pisma, gdyż niewiele - ile zauważyłem - wziętych jest z życia obecnego, a tym samym nie przedstawiają zwyczajów i obyczajów obecnych. Co bądź jednakże postaram się o ich przekład, chociaż bardzo mało mam teraz czasu wolnego, gdyż zostawszy czynnym członkiem Towarzystwa Św. Wincentego, doznaję tego samego skutku, jakiego doznają u nas w Polsce wszyscy czynniejsi ludzie, to jest, że im więcej się ruszają i ciągną, tym więcej na nich kładą ciężaru, i tym bardziej ciągnąć każą.
            Mamy (do Ciebie i dla Ciebie mówiąc) najnieodpowiedniejszego dla naszego Towarzystwa prezesa[760], człowieka tego każda dyskusja nudzi, każda przydłuższa rozprawa formalnie gniewa. Jest to stary mnich pełniący zaciągowo swoje obowiązki. Wskutek tego zamęt i nieład najwyższy w administracji i kasowości, żadnych niemal komunikacji ani korespondencji z konferencjami zamiejscowymi, a tym samym żadnej dla ich działalności zachęty. Duch Św. Wincentego nie zstąpił jeszcze na nas, gdyby przynajmniej było tak jak sprawozdania piszą, ale i tego nie masz. Do cudów liczę, że 30 konferencji zamiejscowych, z którymi raz do roku tylko po walnym zebraniu zwykliśmy się znosić,  dotąd  istnieją  i  utrzymują się jako tako. Widać, że w planach Opatrzności istnienie tych Towarzystw musi być koniecznie potrzebne. W tym czasie ma tam być w waszych stronach ten nasz kochany prezes; natrzyj mu tam uszy, aby był więcej energicznym i większy ład zaprowadził w administracji, bo jeżeli to Towarzystwo rozszerzy się na zewnątrz więcej, to niezawodnie upadnie. Zdaje się, że on przyjął zasadę: Towarzystwo nierządem stoi.
            Najmilej Towarzystwo nasze przyjęło Twoje oświadczenie, iż pozwalasz się zapisać na listę jego członków honorowych i korespondentów.  Co do obowiązków - Towarzystwo prosi za sobą o modlitwy, datek choćby się kwartalnie i 1 trojakiem ograniczył, z wdzięcznością będzie przyjęty - to się zostawia wolności każdego członka. Chodzi tylko o to, aby w tamtej stronie koniecznie zawiązać Konferencję, czego bez energicznego i młodego księdza nie dokażecie, lecz niedługo - mam nadzieję - dostanie tam Ks. Ostrowski takiego wikariusza, lecz to miej u siebie[761]; wtenczas za jego i Twoim pośrednictwem Konferencja choć z 6-ciu osób będzie mogła być zawiązaną.
            Towarzystwo nasze myśli także koniecznie w formie b[i]uletynów wydawać pismo; w tym przypadku rade by bardzo mieć Twoją pomoc. Będziesz miał naturalnie wiele materiałów, które do Waszego pisma nie dadzą się zastosować, tych nam nie odmówisz może, a przy tym masz daleko obszerniejsze stosunki z autorami na pewno niż my; mógłbyś ich skłonić łatwiej, by nam także raczyli kiedy niekiedy przyjść w pomoc; w zamian my byśmy popierali wasze pismo, a wy nasze. A może też mogło by pismo wasze reprezentować myśl naszą - miłość i poświęcenie, a w takim przypadku zlać się z usiłowaniami waszymi.
            Bardzo i bardzo wiele miałbym [C]i powiedzieć o naszym Towarzystwie, lecz to odkładam do szczęśliwej chwili osobistego widzenia się z Tobą.
            W dzień naszego walnego zebrania (8 grud[nia]) przybył tu do Poznania O. Semenenko, mimo że stał obok, nie przyszedł na nasze posiedzenie. Rada Wyższa naszego To[warzystwa] dowiedziawszy się, że jest w Poznaniu, wydelegowała (N[ota] b[ene] bez wiedzy prezesa) nas trzech: mnie, Symona i Daszkiewicza[762], abyśmy zaprosili O. S[emenenko] na nasze posiedzenie, które się w tym dniu odbyć miało; lecz O. S[emenenko] już rano był odjechał.
            Całuję Cię, mój miły Edmundku, pocałunkiem bratnim.

                                                                                                                 Twój Ludwik
            Posyłam Ci Dodatku do Czasu trzy poszyty, ale mi ten ostatni spieszniej odeślij, bom go jeszcze nie czytał.
            Daszkiewicz dał mi 6 tala[rów], resztę za widzeniem miał mi oddać; wczoraj i dziś nie zastałem go, a sam jestem goły, ani złotego nie mam; dlatego odsyłam Ci tylko 6 tal. a 1 tal. później odeślę, bo nie chcę dłużej zatrzymywać.

[168] Od  s. MATYLDY  JASIŃSKIEJ
                                                                                                 Jaszków[763], 18.12.[18]58
            N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja pisany 11-go t.m.odebrałyśmy 14-go, to jest we wtorek i paczkę z książkami. Bóg zapłać Panu Dobrodziejowi za nie. Już jedne przeczytałyśmy o męczeństwie Bazylianek[764], jest w niej wiele do naśladowania. Drugiej jeszcześmy nie czytały. Agnieszce Owczarzance[765] jeszcze nie posłałam dlatego, że muszę się wprzód wystarać o zaświadczenie i razem je poślę. Do Górki już dałam obrazek, Łucji także; Wiktorii[766] nie dałam - dopiero na ten dzień, ma ona imię Jadwiga, to tylko przybrane.
            W Niesłabinie mają naszą książeczkę (Żłóbek), a my te zatrzymamy. Siostra Barbara już nie miewa febry; nie wiem czy się nie wróci, ale bez lekarstwa wstała. Doktor tam w Górce jeszcze ani raz nie był, jak Siostry tam są.
            O Ojcu Baczyńskim nic nie wiem dziś, bo we wtorek byłam w Śremie, to go jeszcze nie było.
            Księdzu Proboszczowi[767] obrazek ofiarowałyśmy na drugi dzień po imieninach, przyjechał z Panem Jezusem do chorej.
            W Górce podłogę Siostry mają w Ochronce, w dormitarzu nie. Sprzęty zrobione były już raz, ale nie mam pieniędzy do wykupienia, więc bednarz sprzedał, drugi raz obstalowałam[768], kiedy Pan Niesiołowski nie da pieniędzy, od czasu do czasu odkłada i tak się musi oczekiwać.
            Lekcje regularnie były odprawiane, teraz w tym tygodniu przerwane dla prania; z polski[ego] codziennie mają.
            Regułę, jak Pan Dobrodzi[iej] widział, tak jest, jeszcze jej teraz nie zaczęłam pisać, dlatego że była w Brodnicy, teraz jest w domu, ale tak mało czasu mam do tego pisania.
            Z Siostrą Marianną byłam we wtorek znowu u Pana Świderskiego[769]; zapisał jej drugi raz pijawki: pierwszym razem 10, drugim razem 12 i dał jej teraz maść. Dwa razy na dzień tyle w oko kładziemy, jak łebka od szpilki i jest jej lepiej; już może lepiej widzieć, jak w przeszłym tygodniu.
            Pani Hrabina[770] mówiła mi i podobno pisała do P. Dobrodzieja, aby dać Siostrę Mariannę do lazaretu, lecz to niepotrzebne, aby tam Siostra miała się po lazaretach między światowymi ludźmi tułać; ja na to nie przyzwoliłam i proszę, aby P. D[obrodziej] nie pozwalał, bo ja ile mogę, staram się o nią, a kto będzie płacił za lazaret?
            Pan Hrabia[771] wczoraj był u nas z Księdzem z Rzymu[772], ostatni raz odprawił u nas Mszę św. i po obiedzie miał zaraz wyjeżdżać. hr. Plater[773] był u nas, rozmawialiśmy,  nic nam nie mówił o ofiarach.
            W środę odbędzie się gwiazdka w Niesłabinie około 4 i 5-tej, a w Górce około 7 i 8-mej godziny; dlatego z Niesłabina pojadę do Górki. W Niesłabinie bardzo się zanosi na piękną gwiazdkę; Pani da jabłka, gospodynie złożyły się na lichtarze i dla dzieci gwiazdkę. Pani także kupiła P. J[ezusa] i ubierają Matkę Boską i św. Józefa. Jeden chłopiec zrobił kolebeczkę, żłóbek, krzesełko dla św. Jó[zefa] i dla Ma[tki] Boskiej. Chłopcy uczą się grać, gwizdać zamiast ptaszków; Siostry Joanny matka przysłała stoczków[774], w pudełkach owieczek, pastuszków; gospodarze prosili księży, obydwaj obiecali przyjechać, a ja z Nepomuceną pójdziemy także prosić księży. Dzięki Bogu, dobrze się wszystko szykuje.
            W Górce zaś szopkę im kazali zrobić, P. Jez[usa] ja im kupiłam za ich pieniądze. One też dały swoich pieniędzy jednej kobiecie, za które na jarmarku kupiła im dla dzieci pierników. Obiecały tam gospodynie złożyć się na światło, za które i za pierniki mają Siostrom wrócić, a poznaję, że Józefa wcale jest z miejsca nie kontenta, aby  Pan Dobrodz[iej] napisał do niej. Dziś była Józefa z Barbarą  u mnie,  wczoraj Nepomucena z Rozalią
            Góreckie Siostry jutro, to jest w niedzielę, będą prosić swego Księdza na gwiazdkę. Ja też jeszcze nie prosiłam, bo się nie widziałam z naszym Proboszczem[775].
            Dziś kopie grabarz grób dla dziecka z Tworzykowa, więc może przyjedzie pochować; jeżeli nie, to ja muszę jechać prosić. Pani także nam obiecała, że jak Ojciec Baczyński przyjedzie, to go będzie prosić na gwiazdkę i zaraz na święta, albo o innego, jeżeli Ojciec nie przyjedzie.
            W czwartek będzie gwiazdka w Turwi, Kopaszewie i Rąbiniu, także pojadę, ale proszę Pana Dobrodzieja o przysłanie mi z paczkę obrazków nim pojadę, bo bardzo potrzebuję. Pokornie proszę całując  rączki i nóżki.
            U nas na ostatku w samą wigilię odbędzie się gwiazdka, na którą - jeżeli można - serdecznie Pana Dobrodzieja prosimy. My nic jeszcze nie wiemy, czy dla dzieci co dostaniemy.
            Rzeczy pokradzione znalazły się w Niesłabinie, już złodzieje w areszcie siedzą, ale nic my jeszcze nie dostali, dopiero byli u komisarza poznawać i będzie wyznaczony termin.
            U nas wszystko jest dobrze, wszystkie dzięki Bogu zdrowe. Urszula tylko na głowę i na oczy narzeka, wczoraj się położyła.
            My wszystkie i góreckie Siostry pozdrawiamy i całujemy rączki P. Dobrodziejowi, polecając się pobożnym modlitwom i życzymy szczęśliwych świąt                                                                                                                                     M. Jasińska
[Na marginesach]
            Zboża nam jeszcze nie przysłali, od naszej Pani dostałyśmy pół beczki kapusty już zrżniętej.
            W tej chwili, gdy mam pieczętować [list], dowiedziałam się, że jest Ojciec Baczyński w domu.
            Była we wtorek u nas matka z córką ze Śmigla, która się chce do nas dostać, a której sam Biskup[776] będąc u niego u spowiedzi radził, obejrzały sobie i mają się w domu z ojcem rozmówić i mają nam napisać.

[169] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                              Poznań, 31 grud[nia] 1858
            Kochany Edmundku!
            W dniu, w którym rok się kończy a nowy zaczyna,  w dniu, który na tyle wzniosłych i poważnych naprowadza myśli, na samym wyjeździe moim do Garzyna, spieszę, przy przesłaniu Ci 8 numerów Czasu, złożyć Ci życzenia wszelkich pomyślności, zdrowia i błogosławieństwa Nieba. Taki mam natłok myśli, a przy tym minuty mego wyjazdu tak policzone, iż widzę się zmuszonym wstrzymać się od wylania uczuć mojego serca i ograniczyć się krótką wzmianką niektórych interesów, jakie pragnąłem, abyś mi wyjaśnił.
            Najprzód: mam że Ci odsyłać dalej Czas?  po wtóre: możesz mi odesłać Dodatki?[777]  Ja 4-go stycznia muszę być tutaj z powrotem.
            Nie wyjeżdżałem nigdzie na święta, z czego jestem bardzo kontent; posłużyła mi do tego słabość najmłodszego mego pupilka, który dzięki Bogu dziś już zdrowszy.
O śmierci Rafała mówił mi tu Ks. Proboszcz z Mórki[778], który stał u mnie dwa dni czekając na powrót Taczanowskiego, od którego dostał prezentę[779] na probostwo w Pogorzeli. Niechże Wincenty[780] zajmie się wcześnie staraniem o Księdza, bo w Konsystorzu serio myślą nad wcieleniem Mórki do probostwa Dalewskiego i zamienienia jej na filię tego probostwa, a tymczasowo może będzie przyłączoną do Dolska.
Całuję Cię Edmundku najmilszy, Boskiej Cię oddając opiece i o paciorek za sobą prosząc
Twój do grobu przyjaciel i sługa w Chrystusie
                                                                                                                          Ludwik

[170] Od  ANTONIEGO  SKARŻYŃSKIEGO[781]
Sokołów p. Śmigiel, 15 stycznia 1859
            Kochany Edmundzie.
            W tym nowo zaczętym roku, któren bodajby dla nas wszystkich był rokiem pomyślnym, nie miałem jeszcze sposobności powitania Ciebie.
            Mamy cokolwiek nadziei, iż braterstwo Twoi Teofilowie niezadługo nas odwiedzą, dlatego prosimy jak najuprzejmiej i Ciebie, byś był łaskaw zjechać do nas do Sokołowa na dnie 2-go i 3-go lutego br.,  spodziewam się, iż nic Ci nie przeszkodzi w zadośćuczynieniu prośbie naszej i oczekiwać Cię będziemy we wtorek 1-go lutego na godzinę 4-tą z południa[782].
            W środę, w święto Matki Boskiej, odprawia się zawsze solenne nabożeństwo w Charbielinie w kościele z dobrowolnych składek niedawno zbudowanym, będziesz więc miał sposobność zwiedzenia to cudowne miejsce.
            Pozdrawiam Cię stokrotnie, do miłego prędkiego zobaczenia.
                                                                                                              A. Skarżyński

[171] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
Poznań, 16.1.[18]59
            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Był u mnie przed kilku dniami Ks. Koszutski, proboszcz z Mielżyna i prosił mnie, abym w interesie zaprowadzenia u niego Ochronki pisał do Pana. Sam on ma w tym celu pisać i z jego listu dowiesz się Kochany Pan, jak już wszystko jest u niego gotowe na przyjęcie dziewcząt, że nawet 5 mórg ziemi na wieczne czasy Ochronce jest zapisanych. Jestem pewien, że po otrzymaniu listu od Ks. Koszutskiego nie odmówisz mu Pan tego, o co prosić będzie. Ja z swej strony dodaję, że Ochronka mielżyńska pod kierunkiem znanego z gorliwości i poświęcenia kapłana najpiękniejszą zapowiada przyszłość.
            Za list ostatni i miłe wiadomości o Ochronkach dziękuję bardzo. Cieszy mnie bardzo, że Ks. Arcypasterz[783] raczył ten instytut wziąć pod swą opiekę. Co do Katechizmu, który obiecałem, ociągam się z jego ostatecznym opracowaniem, bom słyszał od ojca Semenenko,  że już w Ochronkach Katechizm pod tytułem: Dar Boży został zaprowadzony i żeś Pan bardzo z niego zadowolony. Jeśli tak jest, tedy nie widzę potrzeby zaprowadzania nowego. Przy sposobności proszę o przysłanie mi jednego egzemplarza Daru Bożego, bo go wcale nie znam.
            Czy wiesz Pan, że Ks. Arcyb[iskup] żąda, aby Ks. Koźmian[784] przed pójściem do Gniezna wstąpił do naszego Seminarium? Po otrzymaniu tej wiadomości doniósł on Ks. Regensowi[785], że przybędzie, ale oczekiwać będzie przybycia do Rzymu Ks. Semenenko, nim się zdecyduje, kiedy będzie miał wstąpić do naszego Seminarium. Przychodzi mi tu na myśl dawniejsze Pańskie oświadczenie i ażeby Kochanego Pana utwierdzić w przedsięwzięciu świętym, dodać męstwa, a bojaźń i strachy odpędzić, donoszę, że pod moim kierunkiem ćwiczy się w łacinie prosty chłopak, dawniej gospodarz w Wyganowie, ledwo trochę umiejący pisać. Znany pewnie Panu Mateusz Trawiński[786], który służył w domu Sióstr gostyńskich. nie wątpię, znając jego mocną wolę i wytrwałość, że dojdzie do celu. Przykład to wymowny!
            Niepokoi mnie często ta niepewność, czym Kochanemu Panu za 3 egzemplarze Pokłosia już odesłał pieniądze. Mnie się zdaje, żem odesłał, ale nie mam pewności. Proszę mi donieść, jak się rzecz ma.
            Co do biskupa Ks. Krasińskiego prosił on, aby mu opis cały Zakładu był drogą księgarską posłany. Ja myślę, że Pan Żupański albo który inny z księgarzy podejmie się tego.
            U nas w Poznaniu nic nowego, w czasie wakacji byłem w Dolsku i wielka mnie brała ochota wpaść do Grabonoga.
            Polecam Kochanego Pana Bogu, siebie Jego pobożnej modlitwie.
            W głębokim szacunku uniżony sługa
                                                                                                          ks. Brzeziński
                                                                      
PS     Błędnie gazeta doniosła, że nasz Kochany Lenartowicz z dnia na dzień gaśnie, bo wedle późniejszej wiadomości Ks. Koźmiana ma się mieć lepiej.

[172] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Śrem, 10. 2. [18]59    
            +
            Łaskawy Panie!
            List Pana Kochanego odebrałem i życzeniu Pana po części pierwej już zadosyć uczyniłem, o ile w Bogu rzecz uważałem, aby i Zgromadzenie Służebniczek i ich ustawy ochraniać[787].
            Jutro, da Bóg, wieczorem będę w Kopaszewie, w sobotę po południu zaś wyjadę do Czerwonej wsi. Jeśliby Pan Dobrodz[iej] mógł zdążyć do Kopaszewa, bardzo by mi miło było i potrzebne.
            Polecając się św[iętym] modłom, wyglądać będę Pana Łaskawego, jeśliby to zbyt nie utrudniało przyjazdu Pana.
            Sługa w Ch[rystusie]
                                                                                                   T. Baczyński SJ misj.
            Dla Siostr[y] Matyldy proszę obrazeczków za parę tal. a dla mnie kilka koronek oprawnych na druciku.

[173] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                   Poznań,  10 lutego 1859
            +
            Mój Miły i Kochany Edmundku!
Z największą radością zająłem się Twoimi zleceniami,  Żupańskiemu paczkę z manuskryptami oddałem; już był o tym wprzód przez Koźmiana zawiadomiony.
Lecz z drugiego Twego zlecenia[788], chociaż bez mej winy nie tak korzystnie wywiązałem się, jak tego serce moje życzyło. Pudełka bowiem nie tyle ważyły jak mi pisałeś, lecz 10 łutów  i  1/4  i dlatego lubo po złp. 3 gr. 15 zapłacił mi Wiśniewski[789] za łut[790], ledwo talarów 6 za nie dostałem, które przy niniejszym liście Ci posyłam; co do potrącenia sobie reszty, tego przy Twych wysiłkach sumienie nie pozwalało mi uczynić. Myślę, że mi tego za złe nie weźmiesz, gdy sobie przypomnieć raczysz, ile razy ja od Ciebie w Gostyniu pieniężną pomoc przyjąłem.
Co do Św. Zofii, nic Ci stanowczego donieść nie mogę, bo Rada Wyższa[791] dopiero w przyszłą środę się zbierze,  dopiero jej to przedstawię.
Co do naszej zamkniętej biblioteki, ta z winy źle obranej drogi naszego kochanego prezesa nie tylko, że dotąd otwartą nie jest, lecz nawet nie masz nadziei, aby tak spiesznie otwartą została.  Na nieszczęście nie możemy się dotąd przejąć tą prawdą, że jesteśmy ciałem religijnym pod opieką Kościoła zostającym, że więc godność nasza nie pozwala nam wycierać przedpokoje dyrektorów policji lub nawet naczelnych prezesów i prosić ich o to, czego mamy prawo się domagać.
Resztę powiastek najchętniej będę Ci przekładał, skoro zdają Ci się być na coś użyteczne;  lecz te co Ci posłałem, są tłumaczone od ręki, a więc ani stylizowane, ani pod względem pisowni poprawne; musisz więc przesłanymi zająć się: wystylizować, poprawić, i jeżeli chcesz, mnie do przepisania na czysto zwrócić.
            Oby Bóg błogosławił i do najwyższej wyniósł potęgi Twój święty Zakład tak czysto ludowy!  O, wierzaj mi, mój miły Edmundzie, z głębokim przeświadczeniem piszę to do Ciebie, że wiara nasza tylko w ludzie znajdzie ostatecznie wsparcie, lecz biada tym, którzy go w ciemnocie religijnej utrzymywać będą, którzy przed nim światło pod korcem kryć będą, którzy mu prawd ostatecznych wiary naszej nie opowiedzą,  bo niewierni dopełnią tego w negacyjny sposób i pociągnąwszy ku sobie ten lud dziewiczy, usuną spod jego nóg ten grunt stały, na którym dziś stoi, to jest wiarę ojców, wtenczas Ojczyzna nasza zginie niepowrotnie, ale zginą i ci, którzy ją w tę przepaść popchną.
            Sam osądź z Instytutu, którym się opiekujesz, jak ten nasz lud bez innych przygotowawczych nauk, z samej tylko wiary umie wyciągnąć wszystkie wieczne następstwa; jak te, które się poświęcają religijnemu życiu, drażliwe mają sumienia i jak surowo rade się sądzić.  Cóż by to było, gdybyś im na przykład starał się wybijać z głowy tę miłość chrześcijańską, w której się kształcą i w której wysoko postąpiwszy mogą tylko godnie spełnić Swoje powołanie?  A przecież iluż to dziś kapłanów miłość, braterstwo, poświęcenie się dla społeczeństwa radzi do marzeń lub cnót podrzędnych liczyć?  I jest że to sposób przyciągnąć do siebie ową niewierną ruchliwość wieku, która pozbawiona wiary szamoce się nieustannie w zapasach o szczęście ludzi, a pozbawiona gruntu, na którym by się oprzeć mogła, to jest wiary - upada periodycznie i znów się próżno dźwiga!
            Och! daruj mój drogi staremu gadule, bo ja już takim pewno umrę; jak zacznę, tak nie mam końca i próżno czas Ci zabieram. Dziękuję Ci za doniesienie mi o zdrowiu poczciwego starego Pana Walentego[792], od którego dawno już nie miałem żadnej wiadomości;  szkoda, żeś mi nie doniósł, kto się z nim widział lub kto miał list od niego.
            Cieszę się, że masz tam w sąsiedztwie Księdza, który miłuje - jak widać - czytelnictwo. Oby nam Bóg dał takich jak najwięcej, którzy by się nie lenili czytać; może by lepiej opowiadać nam mogli te święte prawdy Boże, których wiek nasz tak pragnie, tak szuka, a które jak skarb zakopany spoczywają w łonie naszego Kościoła.
            Całuję Cię, mój najmilszy Edmundzie, Boskiej Cię polecając opiece.

                                                                                                   Twój Ludwik

[174] Od  MARIANNY  SZOŁDRSKIEJ
Jaszkowo, 14.2.[18]59
            Przepraszam bardzo Pana, że się tak spóźniam z wykonaniem jego zlecenia. Zaraz nazajutrz po odebraniu Pańskiego listu, w wilię Św. Barbary[793] widziałam Proboszcza[794] i pokazałam projekt do podania. Nie robił najmniejszej trudności,  twierdził tylko, że musi być przez niego napisane i po opatrzeniu podpisami Dozoru Kościelnego, opatrzone pieczęcią kościelną i przez niego odesłane[795]. Ponieważ tego dnia właśnie był cierpiący, nie można go było więcej naglić i spodziewałam się, że po Św. Barbarze w ciągu tygodnia, jak zwykł czynić, ze Mszą św. tu przybędzie. Musiało mu co przeszkodzić, gdyśmy go się więc do dzisiejszego dnia doczekać nie mogli, Matylda za wspólną radą pojechała dziś rano do Proboszcza i Proboszcz jej obiecał, że jutro wraz z podaniem przybędzie. Myślę, że nie będzie żadnej trudności. Pan wiesz już przez O. Baczyńskiego, że projekta galicyjskie spełzły na niczym. Przyznam się, że mnie to zrazu bardzo zasmuciło, szczególniej dla Galicji, gdzie sobie tak błogie skutki z naszych Służebniczek obiecywałam, aleć jeśli wszystko, to takie Zakłady Pan Bóg wyraźniej za rękę prowadzi; znać, że inne ma zamiary. Po ludzku jednak mówiąc zdaje się, że   t e n  cel  zupełnie chybiony przez wybór zgromadzenia lwowskiego.
            Oddanie lazaretu w Turwi zdaje mi się dobre. Działanie Ochronek trochę się tam rozwinie. Tutaj cała Ochrona napełniona, jak ul.
            z  prawdziwym szacunkiem
                                                                                                              M. Sz[ołdrska]
Piątek:
            Proboszcz tu dzisiaj przyjechał z dobrą intencją napisania podania. Mówiłam z nim przed Mszą św. Najmniejszych nie robił trudności i owszem, mówił że próżno się Pan troszczysz o to, kiedyć już kontrakt podpisany i nawet obstalował gospodarzy kościelnych. Na nieszczęście dowiedział się po Mszy św., że w naszym boru polują. Wybrał się z pośpiechem i o wszystkim zapomniał, jak prawdziwy myśliwiec. Widoczne jest, że najmniejszej nie ma intencji cofnięcia co raz zrobił i trzeba czekać cierpliwie, póki jednego z tych dni uda nam go się lepiej złapać.
                                                                                                                  M. Sz[ołdrska]

[175] Od  ks. ANTONIEGO  KLAJNERA
Dubin, 17.2.[18]59
            L.J.Ch.
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Chciałbym jedną dziewczynkę dać wykształcić na Ochroniarkę i życzyłbym sobie i prosiłbym najpokorniej: ażeby pierw mogła być krótki czas w Grabonogu, rozpatrzyć się, poznać te obowiązki i ten tryb życia zaczem[796] by miała iść do Jaszkowa, aby miała dany sobie czas do lepszego namyślenia się. Chciałbym ją przysłać już w pierwszych dniach marca, dlatego proszę usilnie, abym drugą pocztą mógł już łaskawe odebrać uwiadomienie, które - ufając w dobroci Pańskiej - spodziewam się, iż pomyślne będzie. Koszta, jakie przy tym są na utrzymanie, będą zawsze za moim pośrednictwem zaspokajane.
            Powtarzając jeszcze raz swą prośbę, będę wyglądał z upragnieniem przychylnej odpowiedzi, a łącząc wyraz najszczerszego szacunku, polecam się instancyjnej[797] w modlitwie pamięci.
            Pana Dobrodzieja najniższy sługa
                                                                                                               ks. Klajner

[176] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                          Poznań,  20.2.[1]859
            Kochany Edmundku!
            Krótko piszę, bo długo nie mogę siedzieć przy stoliku; od tygodnia nie tylko nie wychodzę z pokoju, lecz więcej leżeć jak siedzieć mogę. Coś mi się zrobiło na nodze, na samej kości - krostka mała z początku, która w kilka dni tak się rozszerzyła i rozjużdżyła[798], żem musiał przywołać Freudenreicha[799]; goi ją więc, lecz nie pozwala mi siedzieć tylko leżeć, aby krew do nogi nie nabiegała. Już dziś trochę lepiej, bo zaognienie znikło, lecz jeszcze się nie goi.
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu i pozdrawiam Cię najserdeczniej, raz jeszcze przepraszając, że tak krótko piszę. Nasz prezes wrócił, lecz niepoprawny; mówił mi, że się z Tobą krótko tylko widział.
            Polecam się Twoim modlitwom i czule pozdrawiam.
            Twój do grobu przyjaciel i sługa
                                                                                                                    Ludwik

[177] Od  ks. SYMFORIANA  TOMICKIEGO
Konojad,  25.2.[18]59
            Łaskawy Panie.
            Już to kilka chwil ubiegło od naszej korespondencji[800] i kilka zmian zaszło, bom się przeniósł z Mikstatu do Konojadu pod Kościan, a nie wiem jeszcze do tego czasu, co takiego zaszło, co wstrzymało wydawnictwo naszego pisma ludowego[801].
            Dlatego upraszam Pana o łaskawe mi doniesienie, czy to pismo przyjdzie do skutku i kiedy, a jeżeli nie, co mu stoi na przeszkodzie. Ja bym z całego serca przyczynił się do wzrostu jego, o ile tylko byłoby w mocy mojej, bo w istocie brak wielki takiego pisma i potrzeba jego u nas wszędzie się czuć daje. Przeto w tych właśnie dzisiejszych koniunkturach[802] nie zawadziłoby wcale popróbować szczęścia, a ja jestem pewien, że najpomyślniejszy skutek uwieńczy tak piękne przedsięwzięcie.
            Dlatego to oczekuję z upragnieniem listu od Łaskawego pana, bo ma ciekawość w tym względzie wzrasta z dniem każdym i na próżno wyzieram ukazania się pierwszego numeru albo przynajmniej prospektu.
            Czyby też nie było dobrze wskrzesić umarłą Szkółkę Niedzielną?[803] Panu wiadomo, że w końcu był śp. Kotecki[804] ze mną jej redaktorem. Günther  w Lesznie jako nakładca poprzestał ją wydawać dlatego, że nie miała pokrywać kosztów druku. Mi się wydaje, że teraz, gdy taki brak pism podobnych u nas daje się we znaki, podobne wydawnictwo udać się powinno. Chciałem w tym względzie już podać me propozycje Güntherowi, ale z przyczyny mego przesiedlenia, a z nim połączonych prac nowych, wszystko spełzło na niczym. Chciałbym i tu usłyszeć sąd tak wytrawnego Łaskawego Pana i odebrać od niego propozycję, gdyby ta myśl miała się Panu spodobać.
            Bądź co bądź, w każdym razie oczekuję z największym upragnieniem łaskawego listu Pańskiego[805] i w tej nadziej zostaję Łaskawego Pana z winnym uszanowaniem
                                                                                                                   ks. Tomicki
Państwu Wilkońskim moje winne łączę ukłony.

[178] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                               [2 marca 1859]
            Kochany Edmundku!
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu. Z prawdziwą radością czytałem w n° 42 tego pisma pod Korespondencją z Poznania  zaszczytną wzmiankę o Twych świętych i prawdziwie polskich usiłowaniach;  poważyłem się widoczną omyłkę druku w użyciu słowa skłonność poprawić ołówkiem na słowo skromność, o  którą - pozwól sobie powiedzieć - że i ja Ciebie obwiniam. Nie raz gwałtem chciały mi się wyrwać z piersi słowa wyjaśniające tę Twoją świętą pracę, lecz zakazałeś mi tego dawniej; żądałeś, abym milczał, i milczałem też upornie.  Dziś, gdy Twoja instytucja religijnie uznaną została i gdyś mi pozwolił wspomnieć o niej do tych, którzy by korzyści moralne z tej wiadomości odnieść mogli, nie wahałem się tego czasem zrobić.
            Kraj przez organ tego pisma żąda od Ciebie, abyś się z nim podzielił swoją wiedzą i doświadczeniem, nabytym i na tej drodze. Sądzę, że się nie będziesz wahał tego uczynić.
             Już trzeci tydzień zakaleczałem[806] na nogę, na samej kości zrobiła mi się krostka, którą ścierałem nieuważnie chodząc; z tego rozszerzyła się rana taka, iż jej zagojeniu trzy tygodnie nie wystarcza.
            Czytałeś już zapewne o ciężkiej stracie, jaką kraj nasz poniósł przez śmierć Zygmunta Krasińskiego[807]; na tę wieść zabolało serce moje, jakbym rodzonego utracił brata. Bo i jakżeż nie mamy boleć, gdy w tych szarych dniach naszego narodowego życia, jeżeli zaświeci kiedy niekiedy jaśniejsza gwiazdka, to dlatego tylko, aby wnet jak meteor[808] zgasnąć i większą po sobie zostawić ciemnię. Wyznaję Ci, że lękam się co dzień, abym czytając pisma nasze nie doczytał się w nich wieści o skonie naszego ukochanego i jedynego dziś poety polskiego Lenartowicza[809], chociaż czytałem niedawno wieść o polepszeniu się jego zdrowia.
            Świat zachmurzony![810] Spodziewać się każe strasznej walki, w której ciemnota, przesądy, przywileje i zła wiara ścierać się będą zacięcie z nowo podnoszoną myślą, która w dniach błogich chrześcijaństwa była kiedyś całą jego potęgą i dźwignią. Szczęśliwy! kto w tym gotującym się zamęcie pojęć, patrząc ciągle na swą polarną gwiazdę życia, ocali świętą myśl i kto mimo obrony pozornych jej czcicieli, zdoła się na nich poznać! Oby tej łaski Bóg udzielił przynajmniej wszystkim ludziom dobrej woli!  Oby prostym swoim sądem zdołali oni dojrzeć, gdzie szych[811], gdzie złoto!
            Całuję Cię najczulej mój najmilszy Edmundku, Boskiej Cię polecając opiece i łasce - i o pobożne westchnienie za sobą prosząc Twój sługa i brat w Chrystusie
                                                                                                          Ludwik Miłkowski

PS     Zapomniałem Ci był odpowiedzieć co do propozycji Twojej względem zamiany żywota Św. Zofii na krzyżyki, itd. - iż te wszystkie artykuły wraz z całą księgarnią Tow[arzystwa] Św. Wincentego zapieczętowano i dotąd pieczęci odjąć policja i władze miejscowe nie chcą. Rada Wyższa udała się do Ministra Spraw Religijnych[812] - co zyska? i czy zyska kiedy?, trudno dziś odpowiedzieć.

[179] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
                                                                                                     W niedzielę, na wieczór,
                                                                                                        6-go marca [18]59
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany, serdeczny Bracie!
            Powiedz mi co się znaczy, że też ani nie przyjedziesz, ani nie napiszesz do mnie? Czyś to już zupełnie o swym Druhu zapomniał? Mój Boże, bardzo mi to przykro, ale taka widzę wola Boska. Tyś zapewne złapał tam sobie niejednego z młodych księży, którzy Ci odpowiadają do serca, łatwo o mnie zapominasz; ja po Tobie nie mogę znaleźć, z kim bym mógł tak szczerze, tak przyjemnie chwilkę czasem spędzić. Nie dziw mi się, że się czasem boleśnie odezwę, choć to może i nie bardzo dobrze.
            Jakże tam Twoje sierotki, jak Siostry w Jaszkowie? Tak dawno nic o nich nie słyszałem. Kazałeś mi się w ostatnim liście swoim modlić za te, które się do złoż[enia] prof[esji] sposobiły. Czyniłem to przy każdej Mszy św. gdziem i o Tobie Kochany a Drogi mój Bracie nie zapomniał. A Ty czy też czasem i za  mnie zmówisz choć jedno Zdrowaś Mary[j]o? Czy też polecasz mnie czasem znajomym moim Siostrzyczkom? Bardzo Cię o tę łaskę proszę, bo zawsze bardzo i bardzo modlitwy na tym tu opustoszałym miejscu potrzebuję.
            Dużo bym Ci miał do opowiadania, gdyby nas jako Bóg dobry do kupy sprowadził choć na krótką chwilę. Tam za Krzywiń, gdzie Ty chciałeś, szczerze Ci powiadam - nie mogłem.
            Zaprowadziłem też tu Różaniec w tej mojej kochanej Duchownej i prawdziwie cudownej pod względem łask Boskich Górce. Ludek się coraz bardziej wkłada i bardzo im się podoba. Dziś właśnie przyjmowałem luterkę[813] na łono Kośc[ioła] św., którą różańcowe panny z białą chorągiewką od bramy cmentarza aż do wielk[iego] ołtarza prowadziły śpiewając pieśń: Trójca, Bóg Ojciec itd. Było to nadzwyczaj uroczyście i rzewnie. Niezadługo będę miał i kobierzec taki sam jak w Środzie z orzełkami do Matki Boskiej. Oby się to Bogu tak podobało, jak nam się wszystkim podoba!
            Ten chłopiec, o którego ostatnim razem pisałem do Ciebie, miał później iść do szarytek do Poznania, gdzie mu policja miejsce wyrobiła, ale dowiedziawszy się, że tam rany wyrzynają i krucho jeść dawają, drapnął[814] gdzieś i ani o nim wiedzieć. Przepraszam Cię, żem Cię tym nicponiem fatygował.
            Napisz mi też zaraz, Kochany Braciszku, choć parę słówek. List ten bierze moje ojczysko kochane, które się koniecznie na stare lata do Gostynia na odpust wybrało. Nie wiem, czy się tam z sobą spotkacie i gdzie?
            Boga Cię szczególnej poruczam opiece i Najśw. M[aryi] Panny, Matki Bożej, Matki naszej -Twój szczerze Cię kochający brat
                                                                                                  ks. Stanisław z Górki[815]
[180] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 10 marca [18]59
            Kochany Edmundku!
            Nie moja, lecz kelnerów Piotrowskiego[816] wina, żem się tym razem spóźnił z odesłaniem Ci Czasu. Przez całe ostatki[817] aż do dnia dzisiejszego nie odbierałem go wcale, dziś dopiero aż 3 numery naraz odesłali mi. Nawał szalonych gości zapustnych miał być powodem tego opóźnienia.
            Dziś mieliśmy tu żałobny obchód za duszę zmarłego naszego wieszcza Krasińskiego[818]. Na nieszczęście, nie dość wymownego znalazł on chwalcę w Księdzu Jarochowskim[819], który w tych dniach wybierając się na pro[b]ostwo do Pogorzeli, nie miał zapewne dość czasu przygotować się więcej. Zgromadzona publiczność spodziewała się słyszeć Ks. Prusinowskiego, jak nas uprzedzał Dziennik Poznański[820]; dlaczego mówca ten tak zawsze skory do ambony, odmówił tym razem - nie jest mi wiadomym. W dniu, w którym ten pogrzebowy obchód miał miejsce, jakże jaskrawo wyglądać będzie bal kawalerski, który bez względu na okoliczność pogrzebową, zacna młodzież stara się dziś wyprawić i aby usunąć przeszkodę postną, udała się o pozwolenie do Arcybiskupa[821], który przyzwolenia swego podobno nie odmówił. Słyszałem tutaj, że narzeczona Bolesia[822] - panna Szułdrzyńska[823],  ciężko po balu zachorowała; przyczyną tej słabości miało być nagłe przejście z sali zbyt parnej przez lodownię do małej sali.
            Gdym tę wiadomość napisał, czytam w przyniesionej mi gazecie, że Pani Wilkońska z Grabonoga przyjechała tutaj,  jest ona już zapewne w domu, toteż co do tej okoliczności lepszą podobno mieć będziesz informację.
            Nie mogę Ci dosyć zalecić czytania Wieczorów wołyńskich przez Kraszewskiego[824], jakież to tam potężne prawdy czytać można, jakie namaszczenie katolickie w ich wykładzie! szczególniej § O zbytkach i § Przeszłość i przyszłość.
            Jak przeczytasz Dodatki do Czasu, którem Ci posłał i jak zażądasz nowych, to ci przyślę - prenumeruję Dziennik Literacki[825]  (Lwowski), w którym owe Wieczory wołyńskie z szczególną przyjemnością czytam. Znalazłem w nich całą doktrynę katolicką naszej szkoły, od której dzisiejsze duchowieństwo tak ucieka, a w której przecież spoczywa przyszłość świata. Napoleon tę myśl podnosi, utrzymując że minął czas, w którym monarchowie  kraj i lud uważali za swoją własność. Dziś miejsce idei państw ma zastąpić idea narodowości; pod tym względem polecam Twojej uwadze ostatnie dwa numery Czasu, który Ci posyłam we wstępnych artykułach.
            Serdeczne przesyłam Ci pozdrowienia i westchnienie pobożne za sobą proszę Twój sługa i przyjaciel w Chrystusie
                                                                                                        Ludwik Miłkowski

[181] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                   Poznań, 18 marca 1859
            Kochany Edmundku!
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu. Donieś mi wcześnie, czy chcecie prenumerować na następny kwartał, gdyż w razie przeciwnym ja trzymając Dziennik Poznański, nie prenumerowałbym dłużej Czasu[826].
            Bezecna wyszła tu broszura na graczy, możesz w niej namacać[827] - Poleskiego[828], Kierskiego[829], Mieczkowskiego[830], Leona Mielżyńskiego[831], Węsierskich, nieboszczyka Jasia Nieświastowskiego[832], Malczewskiego[833], itd. Nosi ona tytuł: Historia Jelaczyca[834]. Już pierwsze 600 egzemplarzy strony [za]interesowane wykupiły. Pokazały się znów drugie 600 na korzyść Ochron; zdaje się, że i te dziś będą wykupione, udaję się do księgarni, aby dla ciebie nabyć jeden egzemplarz. Jeżeli go zdobyć zdołam, to ci go w niniejszej paczce przyślę.
            W tych dniach przybywa do tutejszego Seminarium Duchownego Szanowny Pan Koźmian. O, jakże byłbym szczęśliwy, gdyby on na naszego prezesa[835] skutecznie mógł wpłynąć, by więcej działalności i porządku w Towarzystwie Św. Wincentego chciał zaprowadzić, a przede wszystkim aby z większą godnością i powagą raczył je u władz reprezentować.
            Całuję Cię mój miły i kochany Edmundzie, Boskiej Cię polecając opiece i o modlitewkę za sobą prosząc.
           Twój do grobu wierny przyjaciel i sługa
                                                                                                                       Ludwik

PS     Poradnik Ks. Mullois[836] doczekał się wreszcie druku - czwarty już arkusz oddrukowany; lecz daleko drobniejszym drukiem jak miał być drukowany. Gdy tylko wyjdzie, nie omieszkam przysłużyć Ci się jednym egzemplarzem, nasze Towarzystwo zamówiło ich 100 egz[emplarzy].
          O dzień jeden spóźniłem się z wyprawieniem tego listu, przy którym chciałem Ci przysłać Jelaczyca, lecz dotąd w księgarniach nie mogę go dostać, obiecują od godziny do godziny - dłużej więc listu Twego nie mogę zatrzymywać.
          Donieś mi też, czy to prawda, że biedny Boleś[837] tak niebezpiecznie chory jak tu rozgłoszono, że ma galopujące suchoty, bo ja się cieszę myślą, że to pewnie intryga jaka, chcąc z jego słabości korzystać - wiadomości takie upowszechnia.

[182] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, w wigilię Zwiastowania N. M. Panny [25 marca] 1859

            + N.B.P.J.Chr.
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Na uprzejmy liścik Szanownego Pana Dobrodzieja z dnia 19-go bm. pospieszam z odpisem, że zamówiłem sąsiednich kapłanów na nabożeństwo dla ubłagania błogosławieństwa Bożego działaniom Służebniczek Bogarodzicy na 11-go kwietnia, czyli na poniedziałek po Dominica Passionis[838]. Otrzymawszy przyrzeczenie od kochanych współpracowników w winnicy Pańskiej na dzień powyższy, zawiadamiam o tym niebawem Szanownego Pana Dobrodzieja z tą najpokorniejszą prośbą, ażeby wraz ze Służebniczkami w piątek lub sobotę poprzednią, tj. 8 lub 9 kwietnia do Mielżyna przybyć raczył, a tak uprzejmością swoją szczerym chęciom naszym dopomógł w urządzeniu salki ochronkowej w nowym lokalu. Sprzęty wszystkie każę wprawdzie już poprzednio tam poprzenosić, ale uporządkowanie takowych pozostawię aż do łaskawego przybycia tak drogich nam gości w ubogiej mieścinie naszej. Spiżarenka będzie także choć ubogo w najpotrzebniejsze artykuły żywnościowe zaopatrzona. Nadto spodziewam się, że i dla Siostry Starszej dzień obrany będzie dogodny i że będziemy się mogli cieszyć kilkadziennym jej pobytem w ubożuchnej parafii naszej.
            Nareszcie rozpocznie się uroczyste działanie Służebniczek Bogarodzicy z rozpoczęciem spowiedzi wielkanocnej w naszej parafii, a może niejeden z pobożnych parafian, przystępując tego dnia do Stołu Pańskiego, westchnie w tej chwili łaski do Zbawiciela, którego do serca swego przyjął, ażeby słabe siły słabych ludzi wszechmocnością swoją wspierać raczył, a temu ziarnku gorczycznemu wzrost i owoc w cierpliwości dawał.
            Dla Siostry Starszej będzie także czwarte łóżko z pościelą przyrządzone w sypialni Służebniczek, a Szanowny Pan Dobrodziej zechcesz w plebanijce[839] przyjąć, co serdeczna gościnność staropolska parocha[840] wiejskiego ofiarować zdoła.
            Z dopuszczenia Najdobrotliwszego zawsze Boga, zapadłem przed dwoma tygodniami na febrę gastryczną[841]; ale miłosierdziu Jego podobało się, ażebym Mu w wątłym ciele moim dłużej - acz niegodny tej łaski - służył. Dziś czuję się już zdrowszym, lubo jeszcze nie wolno mi pełnić mych obowiązków parafialnych; lecz lekarz spodziewa się, że to wkrótce będzie mogło nastąpić.
            Dziękując Bogu za ten nowy dowód nieograniczonego miłosierdzia Jego, upraszam Szanownego Pana Dobrodzieja, ażeby wraz ze Służebniczkami Bogarodzicy westchnęli też za mną do Boga i Matki Boskiej, iżby mnie do zupełnego zdrowia - jeżeli taka Jego wola najświętsza - jak najrychlej przywrócić raczył i ażebym wszystkie me siły ciała i duszy na Jego chwałę, a na zbawienny pożytek bliźnich i własny nieustannie i bezwzględnie poświęcał.
            Polecając się przeto najpokorniej i najusilniej pobożnym modłom tak Szanownego Pana Dobrodzieja, jako też całej drużyny Służebniczek, załączam wyraz głębokiego szacunku, z jakim zostaję Szanownego Pana Dobrodzieja uniżony sługa
                                                                                                    ks. Koszutski

[183] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                    Poznań, 26 marca 1859
            Kochany Edmundku!
            Ledwie pisać do Ciebie mogę, tak jestem chory; nie wiem, czy na katar czy na grypę, lecz mam gorączkę, kaszel się nagle wrócił, pluję dużo i ból nóg, rąk i całych kości niewymowny. Do 11 z rana nie mogę dźwignąć się z łóżka, starość nie radość!
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu  Dziennika Literackiego od n° 13 do 21, w którym znajdziesz najpiękniejszą rozprawę moralną Kraszewskiego, pod tytułem „Wieczory wołyńskie”. Lecz, mój najmilszy Edmundku! Nie pożyczaj tego pisma dalej, bo się lękam, aby mi te numery nie przepadły, a tym sposobem straciłbym całoroczny zbiór tego pisma.
            W tych dniach ma przybyć do tutejszego Seminarium Duchownego na dokończenie kursów i po ostatnie wyświęcenie Ks. Jan Koźmian, donoszę Ci to dlatego, iż wiadomość ta nie będzie Ci obojętna, a nie wiem, czy ją skądinąd powziąłeś. Czekam niecierpliwie Twojego doniesienia, czy mam na następny kwartał prenumerować dla Was Czas.
            W środę nadchodzącą ma tu być bardzo uroczyste i wystawne nabożeństwo za zmarłego wieszcza Zygmunta Krasińskiego[842]. Lękam się tylko, czy władze tutejsze ośmielone postępkiem władz moskiewskich w Warszawie, nie zrobią interwencji w celu zakazania tutejszego obchodu.
            Dostaliście tam do Pogorzeli Księdza Jarochowskiego, dość gorliwego kapłana; nie wiem tylko, czy go towarzystwa starszych nie popsują.
            Całuję Cię, mój miły i kochany Edmundzie, Boskiej Cię polecając opiece i o obfite błogosławieństwa dla Ciebie u niej prosząc Twój wierny w Chrystusie przyjaciel i sługa
                                                                                                 Lud[wik] Miłkowski

[184] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                  Poznań,  15 kwietnia 1859
            Mój Miły i Kochany Edmundku!
            W załączeniu przesyłam Ci 7 numerów Czasu;  jeden numer, to jest 80, szlachcic w oczach Piotrowskiego podarł, lecz ten numer i jeden numer z przeszłego tygodnia zapisał Piotrowski z Krakowa; gdy nadejdą, nie omieszkam Ci ich przysłać.
            Nie miałem dotąd nic od Ciebie, myślę żeś jeszcze nie wrócił z Mielżyna, gdy mi nic nie piszesz, a pragnę jak najgoręcej mieć od Ciebie odpowiedź, czy mógłbyś ściągnąć na Wielki Czwartek do Mórki, bo ja tak koniecznie rad bym widzieć się z Tobą i długo, długo z Tobą się nagadać. Donieś mi więc, Miły Edmundku, czy to być może, abyśmy się z sobą w tym czasie widzieli? To bym w środę śremską pocztą stąd do Mórki wyjechał,  donieś mi więc tak, abym Twój list przed środą odebrał.
            Byli tu u mnie gospodarze z Mórki zakupić światła jarzącego za 65 tal. dla nowo powstałego Bractwa w Mórce, do którego jak mi mówili i Wicek[843] wstąpił, co mnie niezmiernie ucieszyło. Kupili tu także bardzo piękną figurę Pana Jezusa ukrzyżowanego z lanego cynku i postanowili w Wielki Piątek po pasji[844] przy uroczystej procesji z kościoła na cmentarz z krzyżem - krzyż ten na cmentarzu postawić przy stosownej mowie Księdza Proboszcza. Myśl piękna i chwila szczęśliwie obrana. Zapraszali mnie także, abym był na tym kalwaryjskim obchodzie; przyrzekłem im, że będę. Jakby to ślicznie było, żebyśmy się w tym czasie razem zjechać mogli. Ja od paru dni mocno zakatarzony jestem i kaszlu znów dostałem dość przykrego.  Ależ bo i czyż inaczej być może przy tak gwałtownie zmiennym powietrzu? Trzeba mieć żelazne zdrowie, żeby nie uczuć wstrząśnienia w całym organizmie.
            W ostatnich czasach na ciężkie harce byłem wystawiony tak ze strony mojej Pani S.[845], jako też ze strony naszego prezesa[846],  wiele bym Ci i o tym miał mówić.
            Ja się cieszę nadzieją, że się zjedziemy w Mórce, bo już byśmy się potem długo nie mogli z sobą zjechać.
            Całuję Cię, mój najmilszy Edmundzie, Boskiej polecając Cię opiece i o łaskę i miłosierdzie Boże dla ciebie prosząc.
            Twój wierny w Chrystusie przyjaciel i sługa
                                                                                                          Ludwik Miłkowski

[185] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
Przylepki, 2.5.[18]59
            Kochany Panie.
            Mój brat[847] przyjechał w sobotę do Poznania i zaraz wszedł na trzydniowe rekolekcje. Pragnąłby widzieć Pana jak najprędzej.
            Skorzystasz Pan pewnie z pobytu w Poznaniu, żeby odebrać manuskrypta do Pokłosia od Merzbacha. Wierzaj mi Pan, że  trzeba  odebrać. Merzbach coraz bardziej się gmatwa w swych interesach. Pomów Pan z Żupańskim. Myślę, że się podejmie.
            Zboże na 12 posłałem do Jaszkowa.
            Ściskam Pana serdecznie
                                                                                                             S. Koźmian

[186] Od  s. NEPOMUCENY  CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn, 8 maja 1859
            N.B.P.J.Ch.
            Przepraszam Pana Dobrodzieja, żem tak długo nie pisała do Pana Dobrodzieja, ponieważ się spodziewałam, że Pan Dobrodziej do nas przyjedzie, a mimo tego miałam dużo innego zatrudnienia. Dziennika[848] nie przysyłam Panu Dobrodziejowi, ale na końcu maja poślę z obydwóch miesięcy. Bardzo mało czasu miałyśmy na pracę we dworze, dlatego żeśmy musiały rozpocząć w swoim ogrodzie robić.
            W ogrodzie jużeśmy kartofle posadziły, teraz sadzimy w polu. Byłyśmy  też kilka dni u Księdza Proboszcza[849] na pracy. Dzieci dzięki Bogu chętnie chodzą do Ochronki, dosyć są skrzętne do wszystkiego, a tym bardziej że nas Ojciec codziennie odwiedza.
            Wielkanoc my dzięki Bogu bardzo miały dobrą. Pisałyśmy do Matki[850] do Jaszkowa w poniedziałek wielkanocny i spodziewamy się w maju Matki, że do nas przyjedzie. Dostałyśmy grochu do sadzenia od ludzi i wiele innych rzeczy: jaj, bonu[851],  masła, sera, chleba. Zresztą, wszystko dobrze pomiędzy nami.
            Upadamy do nóg, całujemy rączki Panu Dobrodziejowi i polecamy się modlitwom Panu Dobrodziejowi my, niegodne Służebniczki NMP Bogarodzicy.
                                                                                             N. Chwi[a]łkowska
Siostry w Podrzeczu pozdrawiamy serdecznie.

[187] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                        Poznań,  8 maja 1859
            Mój Najmilszy Edmundku!
            Spóźniłem mój powrót o dni parę, bom chciał coś pomóc interesom biednego Stefana[852]. Za powrotem zastałem nawał interesów i cudzych, i swoich, ledwo więc mam czas napisać do Ciebie tych słów parę.
            Posyłam Ci 7 numerów ostatnich Czasu  i jeden n° 70 zaległy, który Piotrowski sprowadził. Posyłam Ci także jeden egzemplarz lichej mej pracy[853]; przyjm go tym sercem, jakim Ci go ofiaruję w dowód pamięci, która nigdy w mym sercu nie wygaśnie, żeś mnie osamotnionego zupełnie, i unikanego od wszystkich tak zwanych moich przyjaciół, sam prawie jeden w Gostyniu odwiedzał i pocieszał.  O, wierzaj mi! ten dowód Twojego serca do grobu z sobą poniosę.  On bowiem jeszcze godził mnie z ludźmi, on wówczas czynił mi znośniejszym życie.
            Drugi egzemplarz racz doręczyć Kochanemu Ks. Atanazemu[854] jako wiązarek[855] w dniu jego imienin. Mizerny to bardzo wiązarek, lecz czym chata bogata, tym rada.
            Pokłosie Twoje Merzbach już zaczął drukować, lecz odłożył je dla druku miesiąca maja,  który jak najspieszniej chce ukończyć.
            Dobrze by było, abyś do Jana Koźmiana słów parę napisał, by on Merzbacha nękał o druk Pokłosia; we dwóch szłaby egzekucja[856] silniej. Koźmian mieszka w Seminarium Duchownym w tym samym gmachu, gdzie Ks. profesor Brzeziński.
            Całuję Cię, mój miły i kochany Edmundku sercem brata w Chrystusie, Boskiej Cię polecając opiece i o paciorek za sobą prosząc.
            Twój wierny i kochający Cię do grobu
                                                                                                                      Ludwik

[188] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 9.5.[18]59
            + N.B.P.J.Chr.
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Szczerym było moim życzeniem z Poznania, po odbytym terminie w sądzie apelacyjnym, przejechać się do Jaszkowa, ale żal mi było nadzwyczajnie przez tyle dni opuścić nabożeństwo majowe, które wilią wyjazdu mego rozpocząłem. Wolałem przeto sobie tej dowolnej przyjemności na teraz odmówić i do czasu dogodniejszego pozostawić, jeżeli Bóg życia i zdrowia dozwoli.
            Siostry nasze są z łaski Najwyższego Boga zdrowe i o ile mnie spostrzeżenia moje nie mylą, zadowolnione ze swego stanowiska i zawsze pełne dobrych chęci, wesołe i ochocze przy dziennych zatrudnieniach swoich. Zwykła ich odpowiedź na zapytanie moje, czy nie tęsknią za matką lub rodzinnymi stronami, że nie mają czasu do tęsknienia i myślenia o innych stronach. Dzieci bardzo się już przywiązały do Sióstr i zgromadzają się dosyć licznie w Ochronce. Znajdują się, zwłaszcza na wsi, niektóre jeszcze rodziny zbyt uprzedzone do Ochrony i dlatego nie posyłają tam swoich dzieci tłumacząc się tym, żeby tam dzieci płakały. Dziś po Mszy św. poszła Siostra Nepomucena do tych domów komorniczych, ażeby rodziców wyleczyć z tego uprzedzenia; i mam w Bogu nadzieję, że i ta przeszkoda z czasem zniknie, gdy się rodzice gruntownie o celu i skutkach Ochronki pod przewodnictwem Służebniczek B[oga] R[odzicy] przekonają.
            Wielkie zwycięstwo odniosły już nasze Siostry w mieście, bo wszystkie nieomal dzieci regularnie do Ochronki ładnie uczesane, umyte i chędogo przyodziane przybywają, a w Ochronie bardzo już grzecznie ze złożonymi rączkami siedzą, Sióstr słuchają i martwią się niemało, jeżeli niegrzecznością Siostrę rozgniewają, lubo się Siostry nigdy nie gniewają, jak to dzieci w domu rodzicom opowiadają. Wszystkie dziatki z wesołymi zawsze twarzyczkami na stopniach siedzą i słuchają pilnie, co im Siostra powiada. Lubo dopiero o pierwszej z południa do Ochronki przychodzić mają, to Siostry im się opędzić nie mogą, bo zaledwie obiadek swój w domu zjadły, już stoją przy dzwonku i proszą się o wpuszczenie do Ochronki. Jeżeli Pan Bóg tak dalej błogosławić będzie działaniom Sióstr, to z czasem będzie Bóg wielką miał chwałę, a ludzie niemałą pociechę z tych dziatek, które z Ochronki naszej wyszły. Wszystko w ręku Boga!
            Będąc 3-go bm. u Ks. prof. Brzezińskiego i Ks. Koźmiana dowiedziałem się, że się tam Pana Dobr[odzieja] spodziewali. Wspomniałem tym gorliwym kapłanom o zamiarze Pańskim założenia drugiego Nowicjatu w Mielżynie i o najdogodniejszym domie, który teraz właśnie jest do nabycia; bo właściciel tegoż z Gniezna, Andrzej Pierzchalski[857], pisał do mnie 27-go kwietnia , robiąc pierwszy krok w tym celu. Siostra Matylda zna ten dom już, była w nim przed dwoma latami Ochronka nasza. Prócz 3 bardzo obszernych pokoi na dole, ma jeszcze 2 mniejsze pokoje na dole i 2 na górze, sklepy bardzo trwałe i wygodne, podwórze obszerne, stajnię, chlewy, ogród zaraz przy domie i parcelę z trzech mórg dużych za miastem. Jeżeliby  Pan Dobr[odziej] zamiaru swego dotąd nie zmienił, byłoby najlepiej, gdyby się Pan Dobr[odziej] mógł do nas przejechać i na miejscu o wszystkim dokładniej się przekonać. Ucieszyłbym się z Siostrami naszymi przy tej sposobności łaskawym odwiedzinom Pańskim.
            Obecnie są Siostry ciągle zatrudnione sadzeniem kartofli, grochu i bonu na swych rolach; a gdy się te roboty skończy, będą musiały myśleć o sadzeniu ćwikły, brukwi i kapusty na parceli, którą w przyszłym tygodniu zorać już mają. Lud nasz lubo ubogi, pamięta przecież o potrzebach Sióstr i dzieli się z nimi już to kartoflami, już to kapustą, grochem, bonem, masłem, serem, jajami itp., a przy tym wszystkim czuje jakieś niepojęte dla nich uszanowanie, nie nazywając je inaczej, jak zakonnice. Zdaje się, że Bóg obrał je sobie za narzędzie szczególniejsze, by przez te słabe i pokorne istoty moc i miłosierdzie swoje w naszych stronach rozsiewać. Bogu też tylko je polecam i w Nim całą nadzieję moją pokładam co do tego zawiązku ubożuchnego u nas.
            Polecam się pobożnym modłom
                                                                                                                  ks. Koszutski

[189] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Poznań,  18 maja 1859
            Kochany Edmundku!
            Nie uwierzysz, ile mam nieprzyjemności z tymi markierami[858] i kelnerami Piotrowskiego przy odbieraniu numerów Czasu; w tym transporcie znów mi jeden n° 108 zatracili, toczył się spór o niego dwa dni i koniec końcem  przepadł. Te łajdaki za nic sobie ważą słowa Piotrowskiego i jakby umyślnie na złość periodycznie zatracają numery, lub też czasem przez trzy dni nie chcą ich oddać memu służącemu, każąc mu zawsze przychodzić nazajutrz. To się zwykle dzieje przy trochę większym napływie gości w hotelu[859]  i to też w tym czasie przy napływie oficerów miało miejsce.  Dziś dopiero mogłem skompletować Ci 7 numerów, które w załączeniu przesyłam; brakującego n° 108 nie posyłam, bo przepadł i Piotrowski obiecał znów pisać po niego do Krakowa.
            W przeszłą niedzielę widziałem się z Ks. Koźmianem, spodziewa się Ciebie tutaj wkrótce, bo Ci podobno czy pisał, czy kazał powiedzieć, że ma do Ciebie pilny interes, a wkrótce z Poznania wyjedzie. Mówił mi, że do niego wprost do Seminarium pod n°12 zajedziesz.
            Ks. Brzeziński kazał Cię także pozdrowić i to samo mi wprzód powiadał; spodziewam się, że mi też choć godzinkę poświęcisz na widzenie się z Tobą.
            Ściskam Cię serdecznie, Boskiej Cię oddając opiece i o westchnienie za sobą prosząc.
            Twój wiernie kochający Cię do grobu
                                                                                                                        Ludwik
PS     Ważną jest mowa Cieszkowskiego w numerze 114 Dziennika Poznańskiego. To, co przepowiadałem od tylu lat, do tego przychodzi. Katolicyzm stawa przeciw katolicyzmowi do walki.

[190] Od  ANDRZEJA  PTASZYŃSKIEGO
Pogorzela, 30 maja 1859
            Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
            Wielmożny i Najłaskawszy Panie i Dobrodzieju!
            Przed kilkoma dniami dowiedziałem się od pewnej osoby z Królestwa Polskiego przybyłej o warunkach tamtejszych - chociaż niezupełnie pewnych - co do duchowieństwa, pod którymi poświęcający się temu św. powołaniu, przyjmowani do Seminarium Duchownego bywają.
            Bardzo chętnie i z największą pilnością wywiadywałem się o tychże, gdyż od samego dzieciństwa chęć ku poświęceniu temu prawie wrodzona z natury, we mnie się z czasem tym bardziej ożywia tak, iż teraz z największą chęcią jak najprędzej powołaniu się temu całkiem poświęcić chciałbym, lecz nie wiadomo mi, czy to z wolą Najwyższego zgadzać się będzie! O! co niechajby ziścić raczył! Dowiedziałem się, iż od wstępujących do tegoż Seminarium Duchownego nie wymagają więcej, jak tylko polskiego i mało co początków z łacińskiego języka i religii.
            Chętnie przyjmują bez żadnego kosztu i wiele wymagającego egzaminu, co mnie w nadziei utwierdza, iż może za pomocą i łaską Najwyższego zostałbym przyjętym. Każdy wstępujący musi mieć świadectwo z pozwoleniem od rodziców, od miejscowego proboszcza ze spraw i ze swych postępków. A przy tym musi mieć własnego kosztu rewerendę, o której sprawienie byłoby mi najtrudniej; lecz Opatrzność Najwyższego, która do tego czasu losami mymi zarządzać raczyła i dalej mi może - mam nadzieję - swej łaski nie odmówi i do osiągnienia mi tak ulubionego celu dojść pozwolić raczy.
             Z tej więc przyczyny ośmielam jak najpokorniejszą prośbę do Wielmożnego Pana i Najłaskawszego Dobrodzieja skreślić, który przez tak dość długi czas mną się opiekować i na dalszy czas - mam nadzieję - opieki swej odmówić nie raczy, i w tym celu rady jako najniższy sługa od Wielmożnego Pana i Dobrodzieja zasięgnąć. Chęć moja do najwyższego posunięta stopnia, żadnej mi nie daje spokojności, tylko iżbym mógł jak najprędzej w tak ulubionym i błogim ujrzeć się stanie, czułbym się szczęśliwym na zawsze.
            Mam niezachwianą nadzieję, iż Wielmożny Pan i Najłaskawszy Dobrodziej mój tak pokornej prośbie przebaczyć raczy i jej odmówić nie zechce, lecz raczy błagalnego głosu biednej wysłuchać sieroty i rady swej w tym celu udzielić zechce[860].
            Pełen głębokiego szacunku i wdzięczności zostaję Wielmożnego Pana i najłaskawszego Dobrodzieja najniższym sługą
                                                                                          Andrzej Ptaszyński

[191] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 31 maja 1859
            + N.B.P.J.Chr.
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Podług życzenia Pańskiego wynurzonego mi przez Siostrę Matyldę w dniu 28-go bm., rozmierzyłem w jej przytomności wszystkie pokoje domu w naszym miasteczku na rynku położonego, a będącego własnością Andrzeja Pierzchalskiego, stolarza z Gniezna. Rozmiar pokoi tego domu podaję tu Panu z takim oznaczeniem, jakie Siostra Matylda na przypadek urządzenia w nim Nowicjatu takowym nadała. Na dole byłyby następujące pokoje:
    1.   Ochronka mająca            długości 21 stóp,       szerokości 16 stóp, wysok.     9 stóp
    2.   Refektarz                                  „   14   „                    „        14   „                             „  
    3.   Dormitarz pierwszy                  „   16   „                    „        15   „                             „  
    4.          „        drugi                        „     „    „                    „          „    „                             „
    5.   Kuchnia pierwsza                     „   13   „                    „        10   „                             „
    6.          „        druga                        „   10   „                    „        10   „                             „
         Na górze znajdują się, prócz wygodnego pomieszczenia do wieszania bielizny na niższej i wyższej górze - dwa pokoje:
    1.   Pokój ma                         długości  24 stóp,    szerokości 16 stóp, wysokości 7 stóp
    2.   Pokój                                       „     15  „                 „       13     „          „         „    „
             Do każdego pokoju należy poddasze z oddzielnym wchodem z pokoju, pod zamknięciem. Trzy obszerne i bardzo trwałe sklepy z dwoma wnijściami, jednym ze dworu, drugim z pokoju, z drzwiami żelaznymi, kratami warownymi i hakami do wieszania mięsa, nadto z licznymi framugami[861] (do mleka), powiększają także niemało wartość tego domu.
            W podwórku dosyć obszernym stoi stajnia na 12 koni i obórka na 3 krowy pod jednym dachem; budyneczek ten jest z cegły palonej pod dachówką. Z małym kosztem można by ten budynek urządzić na pomieszczenie kilku krów, trzody chlewnej i drobiu, zwłaszcza że 10.000 surówki mam już na podobny cel z roku zeszłego przysposobionej. Za podwórkiem bezpośrednio leży ogródek ze studnią, który by można urządzić do zabawy dla dzieci ochronkowych.
            Właśnie dnia dzisiejszego przybył tu na targ z Gniezna A. Pierzchalski i zapytał się mnie powtórnie, czybym tego domu od niego nie nabył. Żądał 1000 tal., a spuścił go ostatecznie na 800 tal., dodawszy, że za tę cenę takowy nabył; nadto dodał, że nie żąda razem całkowitej sumy, tylko przystaje na spłacanie w dowolnych ratach, z opłaceniem procentu od kapitału na gruncie będącego. W trzy godziny po odejściu Pierzchalskiego dowiedziałem się od miejscowego burmistrza, że jeden z tutejszych Żydów dawał mu za tenże dom 600 tal., a że P[ierzchalski] spuścił mu go już na 700 tal., że zaś dziś Żyd ten już o nabyciu tego domu wcale nie myśli. Dodać tu jeszcze muszę, że do tegoż domu należy jeszcze t. n. parcela obejmująca trzy duże morgi ziemi zaraz obok parceli należącej dziś do placu podarowanego przez W[ielmożnego] Pana Jaraczewskiego[862] na cel Ochronki.
            Czekając teraz na łaskawą odpowiedź Pańską, jak sobie dalej mam postąpić w sprawie nabycia tego domu, nadmieniam tu w końcu jeszcze o naszych Siostrach, że Nepomucena zapadła nam na febrę nerwową, lecz przez tydzień przy pomocy lekarza naszego, już zupełnie Pan Bóg dawne zdrowie wrócić jej raczył.
            Polecam się pobożnym modłom
                                                                                                            ks. Koszutski

[192] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Poznań, 3 czerwca 1859
            Mój Kochany Edmundku!
            Znowu wesele u Piotrowskiego[863], którego byłeś świadkiem, pozbawiło was dwóch numerów Czasu. Numery 117 i 118 przepadły - chcieli we mnie wmówić, że mi te dwa numery u Ciebie w stancji oddali, co jest wierutnym kłamstwem. Ta była przyczyna, żem się o dwa dni z odesłaniem Ci załączonych 7-iu numerów spóźnił.
            Cóż za pobudki spowodowały waszego kulawego Grosera, że się na stryczku na tamten świat wyprawił? Po takim jak on rycerzu i kawalerzyście spodziewałem się, że w takim razie wybierze kulkę, nie stryczek - widać, był nerwowy, nie mógł znieść huku.
            Jakże zajechałeś do domu - szczęśliwie, z burzą czy bez burzy? czyś się już wylizał z wygód, jakich na kwaterze u mnie doznałeś? czy już boki pozbyły się sińców, a kark bólu po dwóch tak miękkich noclegach?
            Cóż więcej u was słychać? U nas tu wszystko po dawnemu. Był tu w tych dniach Kraszewski, synowiec naszego powieściopisarza[864]. Zdaje się, że tylko wyłącznie Działyńskiego chciał odwiedzić, gdyż dowiedziawszy się, że jest w Kórniku[865], wyjechał nazajutrz rano do niego i tam cały dzień bawił.
            Obiad dla posłów, jak to zapewne w pismach już czytałeś, nie przyszedł do skutku, i lepiej: nie byłoby się obyło bez cierpkich przymówek i aluzji[866], na co się już podobno szykowano.
            Narady nad kwestią połączenia dwóch instytutów kredytowych[867] odbyły się w tych dniach. Mniejszość była za połączeniem obu instytutów;  przypisywano jej pobudki osobistego interesu:  do tej mniejszości podobno należał Gustaw[868].
            Otóż i wszystkie nowiny, jakie na bruku pozbierać mogłem, ale bo też i o lepsze trudno jest bardzo.
            Z teatru wojny[869] nic prócz tego, co czytasz w gazetach. Upadek D'Erbego[870] może coś więcej stanowczego przedstawi, czego sobie cała masa uciśnionych z całej duszy życzy, a czego znów bogacze z całego serca sobie nie życzą. Jak tu P. Bóg ma dogodzić ludziom? ten prosi o to, a ten znów o co innego; ten prosi o pomoc, aby mógł płynąć pod wodę, a ten znów prosi, aby prąd wody był silniejszy, by mógł z nim spieszniej płynąć.
            Rozniesiono tu, że Garibaldiego[871] Austriak poturbował;  jedni chcieli zaraz śpiewać  Te Deum[872],  a drudzy pospuszczali nosy.  Nazajutrz depesza odszczekała tę wiadomość i doniosła, że nie Austriak Garibaldiego, lecz Garibaldi Austriaka wyczubił i zabrał mu parę pukawek. Znów ci, co mieli śpiewać Te Deum, poczęli nucić Żale Jeremiaszowe[873], a drudzy podniósłszy nosy do góry poczęli śpiewać: „Allons enfants de la patrie!”[874].
            W całej tej sprawie jedni dobrą rzecz upatrują - to jest: że gdy dawniej jedni smucili się i płakali nieustannie, a drudzy znów jedli, pili i cieszyli się nieustannie, teraz ten stan uległ zmianie.  Dzisiejszy stan europejski ten już dobry wydał skutek, że się smutki i cierpienia co dzień zmieniają. Jedni cieszą się dzisiaj, drudzy cieszą się jutro, to samo i ze smutkiem się dzieje. Pociecha i smutek dziś jak fortuna kołem się toczą: raz się ubóstwo i nędza cieszy, drugi raz cieszą się bogacze,  lecz ten się prawdziwie uśmieje (mówi francuskie przysłowie), kto się ostatni śmiać będzie. Ależ dosyć o tym.
            Całuję Cię mój miły i kochany Edmundku, Boskiej Cię oddając opiece.
            Twój do grobu
                                                                                                         Ludwik
PS     Posyłam Ci erratę[875] pisemka mego; racz podług niej poprawić swój egzemplarz i udziel jej Ks. Szułczyńskiemu.

[193] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Poznań,  25 czerwca 1859
            Kochany Edmundku!
            Załączam Ci 7 numerów Czasu.  Donieś mi jak najspieszniej, gdyby można odwrotną pocztą, czy pragniesz na następny trzeci kwartał prenumerować Czas. Załączam Ci wykaz ilości, jaka na ten kwartał przypada[876].
            Od kilku dni jestem zakatarzony, muszę w domu siedzieć; z załączonych Czasów  dowiesz się, co w świecie słychać - ja tu nic więcej nie wiem, prócz tego, że Niemcy prowokują patriotyzm Polski; widać potrzeba im tego dlatego najpewniej, żeby stan oblężenia w Poznaniu ogłosić.
            Serdecznie Cię całuję, Boskiej Cię polecając opiece Twój w Chrystusie brat i sługa
                                                                                                          Ludwik

[194] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
                                                           Mielżyn, w wigilię Św. Apost[ołów] Piotra i Pawła
                                                                                                              [28 czerwca]1859
            + N.B.P.J.Chr.
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            List Pański z 24-go bm. nadszedł do Mielżyna, kiedy dom mający być nabyty na Nowicjat, już w inne ręce poszedł[877]. Szynkarz tutejszy Mańkowski kupił tenże w zeszłym tygodniu za 800 tal., zadawszy 300 przy kontrakcie, a resztę ma wypłacić w ratach po 100 tal. rocznie wraz z procentem. Skorom się o tym dowiedział, starałem się o kupno innego domu, wprawdzie nie tak dogodnego jak w mowie będący, ale za to też 400 tal. tylko z ogrodem i parcelą ma kosztować. Zbudowany jest z gliny pod topór[878] i pod dachówką, a przy nim stoi w ulicy drugi domek w ryglówkę[879], służący obecnie za kuźnię, z izdebką na drugiej stronie. Obydwa te domki są własnością kowala miejskiego Wojnarkiewicza,  który się na wieś wyprowadza i dlatego sam mi kupno tych domków za 400 tal. ofiarował. Po należytym wyrestaurowaniu[880] i powiększeniu izb, mógłby w jednym domku być Nowicjat, a w drugim Ochronka. 80 tal. dzieci małoletnich zostałyby na gruncie, a reszta wypłaciłaby się przy odebraniu domków na Św. Wojciecha.
            Dziś właśnie dowiedziałem się od miejscowego burmistrza, że Mańkowski nie uzyska konsensu[881] pod żadnym warunkiem na szynk[882], który osobie tylko, a nie miejscu służył i że z tego powodu chętnie by się tego domu zrazu pozbył, który jedynie w nadziei szynkowania w tymże nabył. Przysłał nawet do mnie człowieka z tą propozycją, żebym mu dał 100 tal. odstępnego i plac należący dziś do Ochronki. Moim zdaniem będą dwa nowo zaprojektowane domki za tańsze pieniądze dogodniejsze na Nowicjat i Ochronkę, lubo mniej okazałe na zewnątrz; a przecież to dla ubogich Służebniczek B[oga] R[odzicy], dlatego też nawet odpowiedniejsze stanowi ubogiemu. Sklep będzie można nad ziemią tanim kosztem postawić, a za to fundusze oszczędzone na kupnie domu okazałego, będzie można obrócić na oparkanienie[883] ogrodu dla dzieci i na inne potrzeby tak Nowicjatu, jak też Ochronki.
            Jeżelibym miał przybyć do Poznania w lipcu, to prosiłbym o wyznaczenie terminu przed 13-tym lipca, bo tego dnia mam być na odpuście w Graboszewie. 19-go przypada u mnie odpust konferencyjny i ochronkowy, dlatego że Konferencja nasza z Ochronką zawsze była i jest w połączeniu; a po Św. Wincentym à Paulo wyjeżdżam na 3 tygodnie do Dębna podług rady mego lekarza. Między 13 a 19 nie mógłbym wyjechać dla przegradzającej ten czas niedzieli.
            Co się tyczy naszej Ochronki, Pan Bóg błogosławieństwa swego nie odmawia. Siostra Nepomucena chodzi teraz kolejno z Siostrami do pracy; raz były dzieci z Siostrą N[epomuceną] na jagodach w Ruchocinie, gdzie Państwo dzieciom bardzo byli radzi i suto je uczęstowali. Cztery najgrzeczniejsze dziewczątka z Ochronki rzucają teraz w czasie oktawy Bożego Ciała na procesjach rannych i poobiednich kwiaty przed Sanctissimum[884], co wielce pobożność wiernych pomnaża; a jedna nawet Pani pytała się mnie, czyby na Św. Wincenty à Paulo jej wychowanka i wnuczka do liczby tych dziewczątek nie mogła być przyjętą. Ofiarowała na ten cel dla jednego dziewczątka ochronkowego zrobić sukienkę białą z pąsowymi wstęgami i takąż przepaską; dla drugich dwóch Siostry nasze podobne sukienki na ten czas uszyją, bo dotąd nie było można wydążyć[885], zwłaszcza że Siostra Matylda podobno miała zamiar takowe kazać u siebie poszyć i dlatego do ostatniej chwili za nimi wyczekiwano.
            Jeżeliby Marynka już teraz mogła wstąpić do Nowicjatu, wzięlibyśmy na jej miejsce inną bardzo pobożną i pracowitą dziewczynę w 19 r[oku życia], która już od samego przybycia Sióstr do nas na to z wytrwałością czeka.
            Z łaski Najwyższego Boga, jesteśmy tu wszyscy zdrowi; mnie zaś jedynie dla wzmocnienia fizycznego radzi lekarz odbyć kurację wodną w naszym zakładzie prowincjonalnym, który bardzo wychudza i wielkie mi stąd korzyści przyrzeka. Szanując rady tak życzliwego kolegi jeszcze szkolnego, zdecydowałem się na 3 tygodnie kochane owieczki moje opuścić, aby przy pomocy i błogosławieństwie Boskim, tym gorliwiej potem nad swoim i ich zbawieniem można pracować. Polecając się pobożnym modłom i czekając na łaskawy odpis zostaję życzliwym i przywiązanym  
                                                                                                                 ks. Koszutski

[195] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Poznań,  4 lipca 1859
            Kochany Edmundku!
            Trochęście się spóźnili z odpowiedzią co do prenumeraty na Czas, gdyż list Twój z dnia 30 czerwca[886] dopiero 1-go lipca wieczorem odebrałem, a 27 czerwca musiałem się ostatecznie zdecydować co do prenumeraty. Nie chcąc was na przerwę w odbieraniu Czasu wystawiać, a przypuszczając, że list mój mógł Ciebie nie zastać w domu, wolałem zaryzykować siebie, jak was i dlatego zapłaciłem Piotrowskiemu za kwartał tal. 2, sgr. 20, f. 7,  tym bardziej, gdy miał amatorów[887] innych,  lecz to nic nie szkodzi, gdyż przez ten kwartał ja już zatrzymam Czas na moją własność, a od 1 paźdz[iernika] wcześnie wypowiem Piotrowskiemu prenumeratę.
            Co do pieśni Kolberga[888], tych Żupański nie ma w swej księgarni, lecz radził mi zgłosić się do posła Niegolewskiego[889], który ma egzemplarz warszawskiej edycji. Lubo znam się z Niegolewskim, nie jesteśmy jednak tak blisko z sobą, abym mu mógł proponować pożyczkę tego egzemplarza; gdybyś jednak sam lub przez kogo trzeciego mógł do niego trafić, to próbuj,  wiem bowiem z pewnością, że ten egzemplarz ma.
            Bądź zdrów, Kochany Edmundku, polecam Cię Boskiej opiece i o westchnienie za sobą proszę.
            Twój wierny do grobu przyjaciel i sługa w Chrystusie
                                                                                                          Ludwik
PS       Mówił mi Żupański, iż odebrał najpewniejszą wiadomość, że Lenartowiczowi odmówiono wizy[890] na paszporcie do Księstwa i że wskutek tego pojechał do wód pirenejskich[891].
Przy tym liście odsyłam Ci ostatnie 7 numerów Czasu do dn. 29 czerwca, gdyż 30 czerw[ca] było święto, więc Dziennik[892] nie wyszedł. Musisz do Merzbacha periodycznie się zgłaszać i nalegać o realizację obietnic, gdyż dotąd obiecuje a nie drukuje Pokłosia.

[196] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,12.7.[18]59
            + N.B.P.J.Chr!
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Nie wiedząc, czy przed moim wyjazdem do wód (jeżeli Pan Bóg na to zezwoli), będę miał sposobność osobistego widzenia się z Ł[askawym] P. Dobrodziejem, chciałbym choć listownie zasięgnąć Jego rady co do przyjęcia 4 nowych kandydatek z mej parafii do Zgromadzenia S[łużebniczek] B[oga] R[odzicy]. Wszystkie umieją pisać i czytać, wyjąwszy Michalinę Żołędowską[893], która tylko czyta. Jedna z nich jest córką tutejszego gospodarza, a wszystkie 4 odznaczają się cichością, pokorą, pobożnością nie wymuszoną i pracowitością.
            Odbierając po żniwach cały dom po zmarłym gospodarzu naszej Ochronki na mieszkanie dla naszych Sióstr, zamierzam dwa pokoiki obrócić na Ochronkę, ponieważ na zimę do 60 - jeżeli nie więcej - dzieci takową odwiedzać będą; a z pozostałych dwóch izb chciałbym jedną obrócić na dormitarz dla Sióstr, a drugą na dormitarz dla kandydatek. Nadto śmiałbym tu takie zrobić przedstawienie, czyby nie było lepiej dla kandydatek, ażeby cały rok przetrwały na kandydaturze, zanim do Nowicjatu wstąpią, bo prędzej dałoby się rzeczywiste ich powołanie do tego tak pięknego, ale niemniej trudnego zawodu rozpoznać.
            Mam też jeszcze niejedno na sercu, o czym koniecznie obszerniej wypadałoby mi z Ł[askawym] P. Dobrodziejem pomówić, dlatego cieszyłbym się bardzo, gdybyś Pan do nas na 19-go bm., tj. na uroczystość św. Wincentego à Paulo mógł przybyć. Zdaniem moim, przyczyniłyby się nasze Siostry niemało do pomnożenia chwały Boga i czci N[ajświętszej] M[aryi] Panny, gdyby miały zawsze pewien zapas różańców, koronek, medalików, krzyżów i książeczek do nabożeństwa na sprzedaż; bo już niejedna osoba pytała mnie się, czyby u Sióstr paciorków sobie kupić nie mogła. Gdy[by]ś Ł[askawy] P. Dobrodziej z Panem Daszkiewiczem lub innymi osobami o tym zechciał się porozumieć i takowe ułatwienie nabycia wyżej przytoczonych przedmiotów w Ochronce naszej urządzić, zjednałbyś sobie niemałe zasługi u Boga, a wdzięczność u parafian moich. Podobne urządzenie znalazłem w ochronie gnieźnieńskiej pod przewodnictwem Sióstr Miłosierdzia. Ja z mej strony wspierałbym chętnie - czy to radą, czy też wpływem moim - podobne urządzenie. Mam nadzieję w Opatrzności Boskiej, że ubogich Sióstr naszych z swej opieki nie wypuści, bo w tych właśnie dniach oświadczył się jeden z odleglejszych właścicieli dóbr, że Siostrom naszym nie tylko drzewa na opał, ale także zboża do żywności dostarczać będzie.
            Gdyby Pan Bóg dozwolił w Mielżynie Nowicjat urządzić, spodziewam się, żeby tu na kandydatkach nie zbywało, sądząc z usposobienia parafian moich i z tego, jakim okiem na zawód Sióstr naszych się zapatrują. O ile im początkowo nie ufali, o tyle teraz z każdym dniem zaufanie i przywiązanie do nich wzrasta, a Bóg dopomoże, że to nie będzie chwilowym tylko uczuciem, ale że się głęboko w sercach ludzi dobrej woli wyryje. Liczba niechętnych i podejrzewających zmniejsza się widocznie, a życzliwych pomnaża się znacznie. Bytność Pańska u nas byłaby mi jeszcze i z tego względu bardzo pożądana, że 4 domy z ogrodami i parcelami są teraz do wyboru na projektowany Nowicjat i chciałbym w tej mierze bliżej porozumieć się z Ł[askawym] P. Dobrodziejem, ażeby przez skwapliwe i jednostronne postąpienie sobie w tak ważnym interesie nie dać powodu do żalu niewczesnego.
            Co się naszych Sióstr tyczy, ma każda z nich swoje zalety i dlatego są też od wszystkich poważane i lubiane, ale najwięcej chwalą sobie ludzie Siostrę Antoninę dla niezmordowanej pracowitości, a przy tym niezmiernej swobody obok niewymuszonej skromności. Siostra Katarzyna[894] była nam przez niejakiś czas cokolwiek smutna i jakoby niezadowolniona, ale to już minęło. O ile Siostrę Nepomucenę[895] w tej mierze wybadać mogłem, były napomnienia Siostry Matyldy[896] przyczyną tego chwilowego zasmutnienia, ale Pan Bóg wszystko na dobre przemienił i znowu ochoczo a wesoło od pracy do pracy chodzi. Siostra Nepomucena miała znowu sposobność, przy własnej słabowitości - kiedy z Siostrami do pracy chodzić nie mogła - okazać swoją miłość ku chorym przez częste ich odwiedzanie.
            Jednym słowem, dziękujemy Bogu za to, że nam tu Siostry te przysłał, a Panu Dobrodz[iejowi] za wybór tychże, bo każda z nich w swoim rodzaju wywiera wpływ zbawienny na kochany nasz lud.
            Polecam się pobożnym modłom
                                                                                                               ks. Koszutski

[197] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                     Poznań,  14 lipca [1]859
            Kochany Edmundku!
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu od 1 lipca; pamiętaj, że w 3-ci dzień po wyjściu dostajemy numer, a ja 4-go więc numer z 1 lipca dochodzi mnie 4-go. Posyłam Ci te numery, ale bez pretensji, abyście mi zwracali, bo ja nie powinienem był rozrządzać się waszą kieszenią; toteż prenumeratę na ten kwartał ja sam ponieść winienem.
            Ks. Brzeziński wyjechał do wód, lecz nie wiem dotąd, do których[897]. Zdaje się, że pewnie i Ks. Koźmian wyjechał do swego majątku. Widziałem się z nim na eksportacji Szułdrzyńskiego[898].
            Cóż mówisz na pokój[899]? czy on przypadkiem nie skrupi się na czyjąś skórę, czy czasem gdy się dwóch kłóci a trzeci się miesza, kłótnicy nie wlezą mu na grzbiet? Czy Papież[900] wzniesie się do stanowiska, na którym stawia go gruntowna znajomość celu wiary naszej. Napoleona[901] - ? czy rada przyboczna zacnego ks[ięcia] Antonellego[902] nie cofnie znów o 1/2 wieku postępu moralnego w ludzkości? Czy trwać będzie chciała upornie przy obronie przywilejów i ciemnoty edukacyjnej? Są to pytania, na które czas niedaleki da nam wyraźniejszą odpowiedź. Teraz zaś dziękować trzeba Bogu, że tyle krwi katolickiej przestało toczyć się strumieniami po tej klasycznej ziemi, która tak piękna na takie długie uciski i rozszarpania jest wystawiona!
            Serdeczne pozdrowienie przesyłam Ci, Kochany Edmundzie, polecając Cię Boskiej opiece i o westchnienie za sobą prosząc.                                                            
                                                                                                            Twój Ludwik
PS     A donieś mi, czy przed 15 sierpnia będziesz w Poznaniu i czy na 15 śmiało do Mórki zjechać mógłbym, abyśmy nazajutrz do Księdza Stasia[903] mogli dopaść.
          A nie żurz się[904]  na mnie za moje pytania; niejeden może wykląłby mnie za nie,  kocham tym bardziej takich.

[198] Od  JANA  KOŹMIANA
Poznań, 16 lipca 1859
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie.
            Ksiądz Delert[905] poradziwszy się w Konsystorzu, tak powiada: że trzeba po prostu dawny kontrakt przepisać ze zmianami umówionymi i zatwierdzenie konsystorskie weń wcielić. Ta ostatnia rzecz  uczyni się za pomocą wzmianki, że:
            „Kontrakt istniejący dotychczas od lat trzech Prześwietny Konsystorz Jeneralny Arcybiskupi zatwierdził w następujących wyrazach”.
            Bądź Pan tedy łaskaw kontrakt napisać, podpisać wraz z Księdzem Proboszczem[906] i mnie przesłać; jeślibyś Pan tu miał wkrótce przybyć, to podania osobnego nie układaj; jeśli zaś nie, to uczyń podanie na piśmie o zatwierdzenie na lat dwanaście wymieniając, że trwałość i pożytek instytucji tego wymaga.
            Lenartowicz nie ruszył się dotąd z Włoch i pewnie już nie przyjedzie. Pisz Pan do niego i o przedmówkę wierszem do pieśni, i o publikacji periodycznej. Ja mu list Pański prześlę i od siebie niejedno dodam. Prosiłbym o rychłe nadesłanie listu do niego.
            Walki duchownej[907] nie mam na teraz, ale dostanę i bardzo chętnie dam do Jaszkowa.
            Ks. Brzeziński wyjechał do wód w Kissingen. Wróci w połowie sierpnia.
            Modlitwy Ojca Św.[908] i ludzi pobożnych wymodliły pokój.
            Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam, P. Bogu polecam i o modlitwy proszę
                                                                                                              Jan Koźmian
O karę za brak stempla nie ma się co obawiać. Lenartowicz bawi we Frascati.

[199] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
Kissingen w Bawarii, Ludwigs-Strasse bei Schwab., 20 lip[ca] 1859
            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Byłem tak bardzo zatrudnionym w ostatnim czasie, że trudno mi było i o jedną wolną chwilę do napisania listu do Kochanego Pana, ażeby Mu podziękować za łaskawą pamięć o moich  imieninach i za powinszowanie. Korzystam więc z wolnego tu czasu, ażeby Kochanemu Panu wynurzyć wdzięczność moją za nowy ten dowód Jego dobrego serca ku mnie i podziękować najserdeczniej za ofiarowanie Komunii świętej na moją intencję. Stosownie do wyrażonego w liście życzenia powiedziałem Ks. Koźmianowi, że się Pan spodziewasz od niego odpowiedzi w interesie Nowicjatu w Mielżynie i sądzę, że rzecz ta już jest dotychczas załatwioną.
            Jestem w Kissingen od 16  t.m. i mam tu zabawić 3 tygodnie. Trudno mi będzie, bo gronko nasze polskie nieliczne w tym roku. Z poznańskiego jest p.Walery Kwilecki[909], p. Mieczkowski, p. Gintrowicz[910] kupiec z Poznania z żoną, z Podola jest p. Russanowska[911] i kilku młodych ludzi. Z znakomitości europejskich nikogo tu w tym roku nie masz, ze znaczniejszych jest Arcypatriarcha z Bukaresztu[912], minister pruski v. der Heydt[913], Biskup z Hildesheim[914]; jest tu także Polka, która dla kuracji wprost z Tomska w Syberii przybyła, dalej Pani Piramowicz[915] z córką Panią Zwolińską z Petersburga[916]. W porównaniu z dawnymi latami w tym roku gości bardzo mało, najmniej z obcych jest Anglików, najwięcej Moskali. Susza tu okropna, kurzu pełno na promenadach i strasznie duszno. Jeżeli tak u nas jest, to będzie bieda. W podróży mojej z Görlitz[917] do Drezna uczyniłem znajomość z księciem z Sagan[918] i z jego córką, która przed tygodniem opuściła zakład Sacré Coeur[919] w Poznaniu. Panienka ta mająca około lat 17 odebrała wychowanie u zakonnic Sacré Coeur najprzód w Paryżu, a potem w Poznaniu i na niej to poznałem zalety wychowania klasztornego. Nie zdarzyło mi się bowiem w życiu poznać panienki z wyższego stanu z tak ujmującą prostotą, tak wolnej od wszelkich pretensji, z tak dziwnie dziecięcym usposobieniem, jak ta księżniczka; ułożenie jednak przy tym zewnętrzne szlachetne i prawdziwie książęce. Ojciec kazał jej ze mną mówić po polsku, uczyła się bowiem naszego języka u panny Józefy Chłapowskiej[920] i ucieszyłem się, że w tak krótkim czasie tak piękne uczyniła postępy. O, gdyby wszystkie nasze panienki w Polsce podobne otrzymały wychowanie, pewnie by się lepiej działo w naszym kraju. Dziękujmy Bogu, że mamy w Poznaniu dwa zakonne pensjonaty[921], bo możemy się spodziewać, że dobre z nich żony, matki i Polki wyjdą.
            Nie będę mógł powracając odwiedzić Kochanego Pana, ale przy najbliższej sposobności będę Go chciał odwiedzić, aby się zarazem przekonać o praktyczności mego Katechizmu.
            Panu Bogu polecam i proszę pokornie o modlitwy uniżony sługa
                                                                                              ks. Brzeziński

[200] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Poznań,  7 sierpnia 1859
            Mój Kochany Edmundku!
            Spóźniłem się o dzień jeden z przesłaniem Ci 7 numerów Czasu, bom miał nadzieję, że może dziś odbiorę jeszcze Dodatek za miesiąc lipiec i że Ci takowy do dwóch numerów, to jest za maj i czerwiec, będą mógł dołączyć, lecz gdy nie przyszedł, nie chcę dłużej zatrzymywać Czasu, i przy niniejszym liście dołączam Ci obok niego dwa numery Dodatku, które za widzeniem się naszym w czasie ferii (o co będę się koniecznie starał) będziesz mi mógł bez kosztu zwrócić.
            Zaraz po odebraniu ostatniego Twego listu udałem się osobiście do Sióstr Miłosierdzia, aby odwiedzić Mariannę Krajewską[922] z Ochronki jaszkowskiej i dowiedzieć się o jej zdrowiu. Zastałem ją źle - oczy znów znacznie jej się zaogniły; pytałem jej, czy jej się tu wcale nie polepszyło? Odpowiedziała mi, że owszem, była już prawie zupełnie zdrową, lecz w ostatnich dwóch tygodniach znów tak zapadła na ból oczu, iż prawie jej słabość do pierwotnego stanu wróciła; doktor czyni jej nadzieję, że gdy czasy upalne miną, zapalenie to znów zniknie i wzrok przyjdzie do siebie. Nie wiem, czy ona w czasie zdrowia miała taką niezdrową cerę[923] na twarzy, lecz dziś jej twarz zdaje się być nabrzmiałą. Może być to nowe uderzenie zapalenia na oczy taki wpływ wywarło na jej twarz; zawsze jednak nie zdaje ona się być wewnętrznie zdrową.  przyczyną zdaje mi się być ta okoliczność, że jest umieszczona obok wielkiej sali chorujących na poranienia lub inne zewnętrzne bóle; upalne powietrze, mimo największej czystości, psuje atmosferę w tych salach przez wyziewy z ran, a salka, gdzie Krajewska i kilka innych na oczy chorych leży, ma zawsze drzwi do wielkiej sali otwarte. Być więc bardzo może, że ta atmosfera, do której zresztą ci, co w niej ciągle siedzą, już przywykli, wywiera niekorzystny wpływ na oczy, a nawet na płuca. Do tego przypuszczenia naprowadziła mnie ta okoliczność, iż wchodząc na schody z pierwszego na drugie piętro, gdzie owa sala, o której mówię, znajduje się, już na schodach uderzyło mnie to zepsute powietrze, jak czuć można przy ludziach cierpiących na zadawnione rany. Gdybym był znał którą z Sióstr znajdujących się na tych dwóch salach, byłbym jej zwrócił uwagę na tę okoliczność i byłbym prosił, aby Mariannę Krajewską do mieszkania czyściejsze mającego powietrze przenieśli, lecz obie Siostry zajęte były czytaniem modlitw przy chorych, których tu przeszło 50 na tej sali leży, z których paru zdawało mi się być śmiertelnymi; nie chciałem więc przerywać im tej pobożnej posługi.
            W takim stanie jak dziś jest, o powrocie Krajewskiej nie można myśleć, gdyż oczy jej ogromnie zaognione:  trzeba by Ci jednak zakołatać do doktora, aby ją na inne mieszkanie więcej odległe od wielkiej sali kazał przenieść, to bowiem od doktora wyłącznie zależy.
            Dnia 24 t.m. o 5 1/2 po południu, jeżeli Bóg dozwoli doczekać, wyjeżdżam do Stefanostwa Chłapowskich koleją żelazną przez Leszno, dokąd po mnie Stefan przyśle konie; tam zabawię ze 2 tygodnie, gdyż i u Stanisławostwa Chłapowskich chcę być także. W tym czasie musimy się koniecznie widzieć i to zależy od Ciebie, gdzie się zjechać mamy: czy do Mórki, czy do Ks. Stasia Gieburowskiego, czy w Garzynie - boć już nie ma gdzie indziej.
            Ściskam Cię, mój Kochany i Drogi Edmundku całym sercem i polecam się Twoim modlitwom.
                                                                                                          Twój Ludwik

[201] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Śrem, 12.8.[18]59
            +
            Łaskawy Panie!
            Obfita praca w naszym kościółku wstrzymała mnie, że z boleścią serca musiałem odpust kopaszewski ominąć, chociaż i bez tego tak rzadko teraz tam bywam. Spodziewałem się, że po odpuście będziem Pana mieć u siebie, tymczasem odbieram list Łaskawego Pana już z Gostynia w interesie rekolekcji, o których już J. Ks. Superior[924] mi po moim powrocie z wód wspomniał. Sądziłem te odprawić w tygodniu po Matce B[ożej], ale że Pan Łaskawy życzy sobie dla wspomnianej przyczyny na czas późniejszy odłożyć, więc możemy je 22-go t.m. w Imię Boże z błogosławieństwem N[ajśw.] P[anny], której uroczystości oktawa przypada, rozpocząć tak, że w sobotę wszystkie Siostry będą mogły w domkach swoich na niedzielę stanąć; proszę więc Pana tak rozrządzić, aby wszystkie w niedzielę po nabożeństwie ukończonym, wybrały się w drogę i na noc już do Jaszkowa przybyły. Siostry, które są w dalszych domkach, można trochę podwieźć, by się do domu jaszkowskiego zanadto nie spóźniły.
            W poniedziałek 22 t.m. około 9-tej godziny będą wszystkie na Mszy św. Reszta czasu użyją na pracę, modlitwę, wspólne przywitanie w miłości Chrystusowej jako też potrzebne wypocznienie po podróży. Po południu zaś rozpoczną się rekolekcje św., nadto w tym wolnym czasie może Siostra Matylda pomówić z każdą z osobna, dać pewne przestrogi i mnie ważniejsze rzeczy powierzyć do rekolekcji, a że Pan Łaskawy ma także przy tej sposobności wiele interesów do załatwienia więc sądzę, żeby najlepiej było na to użyć całej soboty po Komunii św.; tak by więc Siostry jako w niedzielę przybyły na rekolekcje, znowu w 2-gą niedzielę po nabożeństwie rozeszły się do swych domków, przez to także większa będzie dogodność w odsyłaniu i przywiezieniu Sióstr z dalszych domków. Żeby zaś przez oznajmienie same niejako ducha Sióstr do tych św[iętych] ćwiczeń przysposobić, ośmielam się niektóre myśli i uwagi w ten lub podobny sposób poddać:
            Zbliżył się czas przyjemny i nadchodzą dni zbawienia dla was, Siostry w Ch[rystusie], czas zapewne bardzo wam pożądany - to są rekolekcje św., w których ducha ożywić, wasze święte obietnice Bogu uczynione odnowić, błędy i wykroczenia poprawić i w służbie P. J[ezusa] i Matki Najśw. utwierdzić się możecie. Przeto z ochotą i skwapliwością opuszczajcie domki wasze i pospieszajcie do domku jaszkowskiego, jako Matka Najśw. i Pani wasza opuszczała domek nazaretański i poszła w górne krainy Judei[925], aby z nowym błogosławieństwem i łaską Bożą powrócić nazad do domku nazaretańskiego. Ja, aczbym rad wam tę podróż uprzyjemnić i najdogodniejszą uczynić, jednak dobrze wiedząc, że Bóg tylko tam obfite łaski i dary swoje zlewa, gdzie trudy, poświęcenie i cierpienie się łączą sądzę, że za wzorem i przykładem Matki Najśw. idąc, która tyle podróży pieszo i z niewygodą dla miłości Boga odprawiała - i wy to samo z miłości ku Matce B[ożej] i Pani waszej uczynicie. Wybierajcie się więc na tę podróż w towarzystwie M[atki] B[ożej], rozmyślając te boleści, smutki i znużenia, których wasza Pani i Królowa nieba i ziemi doznała, gdy Jezusa Syna swego najmilszego zgubionego przez trzy dni szukała, albowiem i wy na tych rekolekcjach nikogo innego, jak tego Jezusa P[ana] szukać macie. A że przy tym i Siostry drugie nawiedzicie, przeto czyńcie znowu to tak, jak M[atka] Najśw. czyniła, gdy św. Elżbietę odwiedzała. Broń Boże zabawiać się przy tym odwiedzeniu obmowami, skargami jedne na drugich, etc., lecz tak się w czasie pozwolonym wspólnie zabawiajcie, abyście J[ezusa] P[ana] i M[atki] B[ożej] nigdy z oczu i pamięci nie spuszczały, albowiem wtedy tylko będzie chwała Boża i zbudowanie wspólne świa[ta] i powrócicie do domku waszego z błogosławieństwem Bożym, bo z miłością i zbudowaniem bliźnich. Jeśliby jednak w tej miłości chrześcijańskiej miała co jedna na drugą ku poprawie powiedzieć, to może Przełożonej Siostrze Matyldzie, lub Ojcu duchownemu, który będzie dawać rekolekcje powiedzieć. Nadto, jeśli w domku jaszkowskim nie znajdziecie takich wygód jakbyście pragnęły, nie obrażajcie się tym jakoby nieczułością przełożonej domku... lecz raczej pytajcie się samych siebie: azaliż moja Pani miała lepsze przyjęcie i wygody w szopce betlejemskiej? - ja bym chciała mieć lepiej jak moja Pani? o, co za dziwna sługa? wstydzić mi się trzeba, a nie narzekać!
            Gdy się zbierzecie w poniedziałek, będzie Msza św., a potem wspólne odczytanie waszych Reguł, aby każda poznała w czym czasu rekolekcji ma się poprawić i do tego szczególniejszej łaski B[ożej] przez przyczynę M[atki] B[ożej] i Pani wzywać. Dalszy porządek poda się wam na miejscu, którego dopełnienie jak najusilniej wam zalecam i łaski Bożej błagam -  etc.         
            Kończę, bo już papieru nie staje i polecam się św[iętym] modłom Pana Łaskawego.
            Sługa w Ch[rystusie]
                                                                                                          T. Baczyński SJ misj.

[202] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Śrem, po południu 14.8.[18]59
            J.M.J.
            Kochany Panie!
            Nadzwyczaj wszystko się poplątało, że trudno się wywikłać; tak dziś rano list Pana odbierając sobie pomyślałem, bo też na pół byłem śpiący[926]. Teraz pomówiwszy z Siostrą Matyldą widzę, że tylko trudność z Siostrami z Mielżyna, które niezawodnie dziś do Jaszkowa przybędą i bardzo wygodnie w Nowicjacie sobie przesiedzieć mogą, bo się im to przyda tym więcej, że jak słyszałem, już Nowicjat w Mielżynie otworzyć myślą; mnie dziś jeszcze uwiadomi Siostra Matylda w Rąbiniu, a podrzeckie Pan Łaskawy sam wstrzymasz, aby się o furmankę nie starały. Tak więc zostanie przy tym, com Panu pisał, a to i z tego powodu, że ja będąc pewny swego, już się obiecałem na wtorek do Brodowa. A więc jeśliby rekolekcje miały być w tym tygodniu, nie mógłbym tych prędzej rozpocząć jak w środę, skróciłyby się więc o dwa dni - i dla Pana i dla mnie jako i Sióstr byłoby z największą niewygodą. Za tę plątaninę, której po największej części ja winien, bardzo przepraszam. Byłem pewny, że Pan Łaskawy nas po Kopaszewie odwiedzisz i że to, co Siostrze Matyldzie powiedziałem, zostanie u niej. Dlatego gdym Panu na list Jego odpisał, byłem zupełnie spokojny; tymczasem spodziewam się, że wszystko się znowu zreguluje i Pan Łaskawy będziesz z tego planu zadowolniony, gdy i dla Pana interesów i Sióstr potrzeby i mego przygotowania czasu więcej pozostanie. Piszę to w imieniu także Siostry Matyldy, aby list  czym prędzej odesłać Panu i polecam się św. modłom Pana Łaskawego.
            Sługa w Ch[rystusie]
                                                                                              T. Baczyński SJ misj.

[203] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                                [14 sierpnia 1859]
            Kochany Edmundku!
            Tym razem krótko do Ciebie piszę, bo mam z chłopcami zatrudnienie; wczoraj byli w spowiedzi, dziś u Komunii, a jutro przystępują do bierzmowania. Trzech z nich (wedle poufnej wiadomości) dostało promocje:  jeden, z którego wątpię, abym już mógł co dobrego zrobić, został na drugi rok w sekundzie[927] wyższej. Nie masz pojęcia, jak propaganda niemoralności przeważny wywiera wpływ od III na uczniów; który więc wprzód był nadpsuty, nie ma dla niego ratunku.
            Posyłam Ci 7 numerów Czasu. Dnia 24 t.m. o 5 przed wieczorem wyjeżdżam koleją do Stefanostwa[928], tam zabawię ze dwa tygodnie, po czym chciałbym odwiedzić Stanisławostwa[929] w Czerwonej wsi; później choć na dwa dni do Mórki, tylko to najgorsze, że z Mórki podróż kosztowna, a ja jestem w tym kwartale porządnie podskubany, ale myślę, że mi tu kto zapompuje[930] na przyszły kwartał, na 1 paźdz[iernika], to w takim razie z Mórki rzucilibyśmy się do Ks. Stanisława do Górki Duchownej[931]. Ale jedna rzecz jest najważniejsza,  Ty nie zawsze lubisz dotrzymać terminu - masz wyjazdy. Otóż ja Ci nie oznaczę dnia, kiedy do Mórki przyjadę, tylko będę 2 tygodnie czekał u Stefanostwa Twego listu pod adresem: Stef[an] Chłapow[ski],  pour remettre a Mr[932] L[udwik] Mił[kowski], w którym byś mi najwy-raźniej doniósł o dniu, kiedy do Mórki przyjedziesz - a ja już bez odpowiedzi najwierniej do tego dnia zastosować będę się starał.
            Teraz co do Czasu: nie możesz mi za niego płacić, bom go bez waszego przyzwolenia zaprenumerował; ale teraz od 1 października wypowiem Piotrowskiemu współkę[933], chyba żebyś mnie przed 24 t.m. zawiadomił, że na przyszły kwartał chcecie Czas jeszcze trzymać, jeżeli jednak do 24 t.m.żadnej w tej mierze nie odbiorę odpowiedzi, to odjeżdżając wypowiem.  Przed odjazdem  uproszę jednak Zarembskiego, aby Ci 7 numerów co tydzień odsyłał.
            Serdeczne przesyłam Ci pozdrowienie i o westchnienie za sobą proszę.
            Twój do grobu
                                                                                                                  Ludwik

[204] Od  JANA  KOŹMIANA
Poznań, 28 sierpnia [1859]
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie.
            Księdza Koszutskiego dotąd nie widać.
Wczoraj skończyły się rekolekcje w Jaszkowie, niechaj P. Bóg da obfite owoce.
            Bardzo się wstawiam za Prochami[934]. Tam się należą Służebniczki pierwej, niż gdziekolwiek dlatego, że Pani Platerowa najpierwsza się zgłosiła i wytrwała.
            Przełożona Ochronki i Nowicjatu może osobiście nie bardzo być za tamtymi stronami, ale rzeczywiście jeśli gdzie, to tam są wszelkie gwarancje.
            Kochanego Pana rad bym bardzo zobaczył zanim Poznań opuszczę, a zdaje się, że na Św. Michał pójdę do Gniezna. Mam rozmaite przełożenia co do przyspieszenia wydawania pisma dla ludu i rozmaite pomysły.
            Kontraktu oczekuję.
            Racz mi Pan donieść, od kiedy nie zapłacone w Gostyniu, bo ja nic o tym nie wiem - myślałem, że regularnie płacono.
            Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam i łask obfitych Bożych życzę
                                                                                                     Jan Koźmian

[205] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 10.9.[18]59
            + N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Dobrodzieju!
            Wróciwszy z łaski Najwyższego Boga szczęśliwie do domu[935] i przywitawszy kochanych parafian moich, za którymi już bardzo tęskniłem, pośpieszam teraz z doniesieniem Kochanemu Panu Dobrodz[iejowi], że Siostry nasze zdrowe i wesołe, że każdego dnia chodzą na robotę, chociaż w tej właśnie porze mniej jest zatrudnienia dla rąk niewieścich. We dworze naszym powiedziano Siostrze Nepomucenie, że teraz nawet dla swoich ludzi zatrudnienia nie mają, pokąd kartofli wybierać nie zaczną; ale ojciec mój wynajął dla Sióstr zatrudnienie tak, iż żadnego jeszcze dnia bez roboty nie były. Przy tym nauczą się pracy dla nich zupełnie nowej, bo nie mając innego dla nich zatrudnienia, kazał im ojciec[936] kopać rowy w polu oziminnym i praca dosyć jakoś idzie, lubo z początku bardzo siłom i zgrabności swej Siostry nie ufały. Na długie wieczory zimowe zamyślam pokupować dla Sióstr kołowrotki i warsztat do robienia płótna; tylko nie wiem skąd wezmę tyle lnu dla nich, bo ten, który sobie Siostry same zasiały, bardzo się nie udał dla nadzwyczajnych upałów tegorocznych. Jeżeliby się Panu w swoich stronach udało lnu do przędzenia tanio kupić, toby mi Pan wielką przysługę zrobił, a ja bym z wdzięcznością pieniądze nadesłał. O wełnę do przędzenia wystaram się u naszych chłopków po strzyżne[937] w październiku. Wiele mi bardzo na tym zależy, żeby jeszcze przed zimą można dom dla Sióstr zakupić, bo prócz sklepu, który koniecznie dla nich stawiać trzeba (bo Pan Bóg pobłogosławił we wszelkim warzywie i będzie sprzęt obfity), pojadę z Panem Ignacym Gutowskim do Wiatrowa po zasiewkach, gdzie od Pana Ignacego Moszczeńskiego[938] najrozmaitszych drzew do sadzenia dostanę. Chciałbym przeto już tej tak pomyślnej jesieni drzewa w sadku Sióstr posadzić, bo pytanie: czy nam Pan Bóg na wiosnę lub przyszłej jesieni użyczy tyle deszczów, a u nas drzewa trudne do przyjęcia. Zresztą uchodzi rok za rokiem, a dzieci będą się musiały przez całe lato smażyć w niskiej izdebce, co je najbardziej latem od Ochronki odstręcza. „Qui cito dat, bis dat”[939] - i tu zastosować musimy do naszych zamiarów; a potem obawiam się, ażeby po otworzeniu szosy z Gniezna do Wrześni przez Mielżyn tych domów nam nie wykupiono na wyższą spekulację[940]. Teraz ceny jeszcze najniższe.
            Wdowa, u której teraz Siostry mieszkają, także mi wczoraj mówiła, ażebym od niej dom z ogrodem i parcelą zatrzymał. Żąda 450 tal. prócz stodoły pod dachówką, która by się dla Sióstr bardzo przydała, zwłaszcza gdy będą dwie miały parcele do obsiewania. Gdybym miał gotówkę, to by się może wszystko za 450 lub nawet za 400 tal. nabyło; a tak byłyby już obydwa ogrody obok siebie. Wdowa nagli jedynie dlatego ze sprzedażą swego domu i gruntu, że od Św. Wojciecha  chce w innym domku swoim szynk objąć i przeto są jej gwałtownie pieniądze na zaprowadzenie szynku potrzebne. Nadto jest w tymże podwórzu stajenka na dwa konie, obórka na dwie krowy pod dachówką i stary sklep nad ziemią, wprawdzie zrujnowany, ale zawsze dałby się jeszcze zrestaurować[941].
            Z tych to powodów upraszam Kochanego Pana Dobr[odzieja] najusilniej, ażeby ze swej strony, jeżeli jakiekolwiek są widoki i nadzieje nabycia tego placu z zabudowaniami, wszelkich starań dokładać raczył do przyśpieszenia tego kupna, bo obawiam się, ażeby nas znowu kto nie uprzedził. Zdaje mi się, żeby nawet na wypłatę ratami przystała, lubo mi zawsze o całkowitej sumie mówi.
            Przepraszając za pośpiech w pisaniu, dlatego że korzystałem ze sposobności prędszej posyłki na pocztę, polecam się pobożnym modłom.
                                                                                                                ks. Koszutski

[206] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
Przylepki,10.9.[18]59
            Kochany Panie.
            Już dwa tygodnie mija, jak byłem w Poznaniu, a ja dotąd nie doniosłem Panu o skutku mych starań i u Merzbacha, i u Żupańskiego. Nie donosiłem, bo nic nie otrzymałem.
            Merzbach twierdzi, iż Pan nie masz prawa u niego się o manuskrypta upominać, gdyż te zupełną i wyłączną są jego własnością, a to tym sposobem, iż Pan mu je dałeś za to, iż on darmo (to jego wyrażenie) dwa poprzednie poszyty Pokłosia drukował. Mimo moich przedstawień i powątpiewań, utrzymywał do ostatka, iż taka była ugoda.
            Żupański nie chce ani grosza dać więcej. Proponowałem mu, aby przynajmniej dał tyle egzemplarzy darmo, ile piosnek będzie dodanych. I temu się opierał. W takim stanie rzeczy myślę, iż najlepiej trzymać się pierwotnej liczby 100.
            Bardzo mi żal Pana, żeś tak dotkliwą stratę w rodzinie swej poniósł[942].
            Ściskam Pana serdecznie
                                                                                                               S. Koźmian

[207] Od  JANA  KOŹMIANA
Poznań, 13 września 1859
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie.
            Niespodzianie P. Bóg smutek do Grabonoga zesłał[943]. On jeden pocieszyć może, Jego miłosierdziu wszystkich Państwa polecam.
            Prawdopodobnie opuszczę Poznań na Św. Michał, aby się do Gniezna udać[944]. W takim razie wypadnie mi wyjechać z Poznania w piątek, od tego piątku co przyjdzie za dwa tygodnie, w sam - ile mi się zdaje - dzień Św. Michała. Do Gniezna trudniej Panu będzie dojechać, więc racz Pan przyspieszyć swoje przybycie tutaj.
            Kontrakty podpisałem. Podanie dziś zaraz w sekretariacie Ks. Arcybiskupa[945] złożę. Jest zupełnie dobre.
            Warunki mielżyńskie po 100 tal. rocznie przez lat cztery niezłe wcale. Trzeba by tylko wyrobić, żeby pierwsza wypłata dopiero na N[owy] Rok wypadła, to w takim razie ja na pierwszą ratę dostanę.
            Panu Bogu dzięki, że się rekolekcje tak dobrze odbyły. i wiadomości z Wroniaw cieszą mnie.
            Rachunek od Siostry Umińskiej zechciej Pan wydobyć, a pozdrów ją i poleć jej modlitwom mnie i moje egzaminy.
            O dzierżawie październikowej myślę. Donieś mi Pan, co jest na tę ratę 40-to talarową.
            Z  p. Kozłowskim poznałem się. Poczciwy bardzo i zacny człowiek. Chętnie do pisma się przyczyni.
            List ten nie czekając, za odjazdem Ks. Szułczyńskiego wyprawiam.
            P[anu] Bogu polecam Kochanego Pana
                                                                                                            Jan Koźmian

[208] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
Garzyn, 14 września 1859
            Kochany Edmundku!
            Widzę, że z naszego widzenia się z sobą nic nie nastąpi: pół miesiąca z górą upłynęło, jak na próżno czekałem od Ciebie przyrzeczonego doniesienia, kiedy się w Mórce zjechać mamy,  dotąd doczekać go się nie mogę. Trzykroć w tym czasie straciłem piękną sposobność dostać się do Mórki,  dlatego tylko, aby się tam razem z Tobą zjechać; byłem na pogrzebie naszego kochanego biednego Bolesia[946] - i tam Cię nie spotkałem; byłem w Czerwonej wsi[947], później u poczciwego Księdza Stanisława[948] w czasie odpustu Pocieszenia Matki Boskiej - i tam Cię nie zastałem i nic o Tobie dowiedzieć się nie mogłem. I cóż się z Tobą dzieje? Donieś mi proszę, lecz śpiesznie do Garzyna pod adresem Stefana Chłapowskiego - gdyż ja niedługo z tutejszych okolic wyjechać będę musiał. Chciałbym bowiem być w Ostrowie, a stamtąd w Sośnicy, skąd już w tutejsze strony wrócić nie będę mógł.
            Wczoraj byłem na polowaniu u  p. Bronisława Potworowskiego[949], miałem wielką przyjemność widzieć tam od 30-u lat niewidzianego dawnego przyjaciela Ignacego Bobrowskiego[950]. Poznałem tam także bardzo miłego i - jak mi się zdaje - bardzo cnotliwego i wykształconego człowieka Adolfa Koczorowskiego, syna Tertuliana, a zięcia Macieja Mielżyńskiego[951]. Otóż i wszystko com z trzechtygodniowego mego tutaj pobytu mógł zebrać, więcej nie pamiętam.
            Serdecznie Cię więc pozdrawiam i Twego odpisu niecierpliwie czekam.
            Twój wierny do grobu przyjaciel i sługa
                                                                                                     Ludwik Miłkowski

[209] Od  MARCELEGO  J. KAMIEŃSKIEGO[952]
Poznań, 15 września 1859
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Przesławszy pierwszą paczkę z 7-dmiu numerami Czasu,  wstrzymałem się z drugą przesyłką, ponieważ na p. Piotrowskim dwóch numerów 202 i 203 wyegzekwować nie mogę. Kelner tłumaczy się, że im zapewne ktoś je zabrał, albo też nie odebrali z poczty (!) lubo kupczyk[953] po nie codziennie chodził, a on go zbywał wymówkami, iż mają gości i zatrudnieni[a]. Niniejszym przesyłam 8 numerów, tj. 199-201, 204-208. Przy tej sposobności prosiłbym o łaskawe udzielenie mi adresu obecnego pobytu Pana L. Miłkowskiego.
            Przepraszając za niniejszą fatygę[954], łączę wyrazy najgłębszego uszanowania W[ielmożnego] M[ości] Pana Dobrodzieja sługa uniżony
                                                                                                          M. J. Kamieński
Adr[es] mój:    M. J. Kamieński w Bazarze Skład Płócien.

[210] Od  ks. KAMILA  PRASZAŁOWICZA  SJ
 Śrem, 22.9.[18]59
            Łaskawy Panie!
            Odsyłam list od Ks. Jana[955], który zostawił u nas Ks. kanonik Domagalski[956] z Kielc, przybywając do nas z Poznania. Nie mogliśmy go namówić, aby zwiedził Gostyń; tłumaczył się krótkością czasu do podróży mu zostającego. Był jednak z Ks. Baczyńskim w Jaszkowie i Przylepkach.
            Łączę przy tej sposobności wyrazy uszanowania i przyjaźni.
            Sługa w Ch[rystu]sie uniżony
                                                                                               ks. Praszałowicz SJ

[211] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Gniezno, 26 września 1859
            + N.B.P.J.Chr.
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Zaraz po odebraniu ostatniego listu Ł[askawego] Pana Dobrodzieja, poszedłem do wdowy Daszyńskiej[957], by się stanowczo z nią [rozmówić] co do kupna domu [ochronkowego], placu przyległego wraz z wszelkimi zabudowaniami i rolami. Ponieważ jeszcze opieka nad małoletnimi dziećmi po zmarłym jej mężu zaprowadzona nie jest, posłała po swoich rodziców do Kamieńcza, którzy wczoraj nad wieczorem do Mielżyna przybyli, kiedym właśnie był wyjechał. Zostawiony list do mnie Sikorskiego[958], ojca wdowy Daszyńskiej, z warunkami kupna załączam Ł[askawemu] Panu Dobrodziejowi z tym nadmienieniem, że połowa roli t. p. parceli na trzy lata jest wydzierżawiona, czego by przy kupnie przyjmować nie wypadało dla spokojności Sióstr, prócz własnej ich korzyści w obsianiu roli. Nadto będzie trzeba koniecznie wstrzymać się z kupnem aż do uregulowania hipoteki na Daszyńskiego i zaprowadzenia formalnej opieki i dlatego zdają mi się powody wyłuszczone przez p. Sikorskiego nieuzasadnione. Wiele wprawdzie dogodności miałoby to w mowie będące kupno za sobą, ale jeżeliby warunki tegoż trudne miały być do wykonania, musiałby się drugi grunt kowala Wojnarkiewicza za 400 tal. nabyć, który by nie tyle warunków stawiał; ale prócz tego, że nie ma chlewów, ani stodoły, ogród i parcela bez porównania gorsze, a przede wszystkim leży ten grunt w innej zupełnie ulicy jak grunt ochronkowy.
            Piszę ten list w Gnieźnie, dokąd przybyłem na zebranie Towarzystwa Pomocy Naukowej; a stąd jadę zaraz pocztą do Śremu na ślub mej siostry ciotecznej, gdzie zaraz chcę także do Jaszkowa się przejechać.
            Wzmiankowana panienka z miasta, Małgorzata Pilarska[959], 18 lat stara, śpiewaczka z naszego kościoła, ma zamiar wstąpić do Nowicjatu, ale zaraz życzy sobie do Jaszkowa się dostać, ażeby jej familia w Mielżynie głowy nie suszyła, bo bardzo się temu sprzeciwia. Rozmówię się jeszcze o tym z Siostrą Matyldą.
            Czekając na łaskawą i stanowczą odpowiedź co do kupna domu[960], polecam się pobożnym modłom.
                                                                                                          ks. Koszutski

[212] Od  TOWARZYSTWA  ROLNICZO-PRZEMYSŁOWEGO
Łaszczyn,  29 września 1859
            Walne zebranie członków Towarzystwa Rolniczo-Przemysłowego na p[owia]ty: krobski, kościański, śremski i wschowski odbędzie się 17-go października 1859 o godzinie 11-tej rano w Gostyniu w zwyczajnym lokalu, o czym mam honor zawiadomić W[ielmożnego] Pana.
            Porządek dzienny jest następujący:
1.    O robakach toczących zboże na pniu. P[anowie] Goepner[961], George[962] i Graeve[963].
2.    O pokrywaniu dachów tekturą smołowcową. P. Graeve.
3.    O różnicy zasiewu żyta saskiego Protsteikorn i saskiego Campiner. P. Sczawiński[964].
4.    O różnych sposobach zakładania zagajów z uwzględnieniem naszego kraju. P. Trąmpczyński[965].
5.    O metodzie Schwerza kiszenia sieczki zimną wodą. P.  K. Zakrzewski[966].
6.    O pożytku flancowania rzepin[967]. P.Sczaniecki[968].
7.    O seradeli[969]. P.  K. Zakrzewski.
8.    Walne zebranie zechce ustanowić dodatek do Statutów, aby wolno było członków honorowych mianować.
                                                                                              podpis nieczytelny

[213] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                                          [9 października 1859]
            Mój Kochany Edmundku!
            Pomiędzy przykre zawody życia mojego liczę i ten, że przez ciąg pięciu tygodni mego wytchnienia, straciłem możność uściśnienia Cię osobiście i przepędzenia z Tobą choćby chwil parę. Tak to biedni łamać się muszą nieustannie z przeszkodami, które im brak funduszów stawia w spełnieniu potrzeb swojego serca. Cóż robić! Bogu to ofiarować trzeba. Przykro mi, żeś w czasie mej niebytności po obozowemu przyjęty został w mej kwaterze i że może przyśpieszyli Twój odjazd państwo Drwęscy[970], którzy właśnie wtenczas zajechali, chociaż Pani Drwęska bardzo ucieszona jest Twoją znajomością.
            Odsyłam Ci przy niniejszym liście resztujące[971] 4 numery Czasu, które nie wiem czemu Kamieński zatrzymał.
            Serdeczne przesyłam Ci pozdrowienie, polecając się Twoim pobożnym modłom.
            Twój w Chrystusie przyjaciel i sługa
                                                                                                   Ludwik Miłkowski

[214] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
10.10.[18]59
            Kochany Panie.
            Widziałem wczoraj w Turwi ks[ięcia] Leona Sapiehę[972]. Mocno on się interesuje Ochronkami. Chciał koniecznie z Panem się poznać. Miano nawet zaraz po Pana posłać, ale wyrachowaliśmy, iż czasu brakło, gdyż on dziś wieczorną koleją ma wyjechać do Wiednia. Żona jego jednak, księżna Jadwiga, dziś ma przyjechać do Poznania i dwa tygodnie u państwa Działyńskich zabawić. Prosi mnie więc, aby Pana zobligować, abyś raczył w czasie jej bytności do Poznania przyjechać i z nią się widzieć. Nie wiem, czy to da się zrobić. Na każdy przypadek życzyłem, aby się udali do Ks. Brzezińskiego.
            Ściskam Pana serdecznie
                                                                                                               S. Koźmian

[215] Od  EDWARDA  ROŻNOWSKIEGO
Sarbinów, 10.10.[18]59
            Kochany Edmundzie!
            Trochę opuściliśmy się tego roku w sprawach naukowej pomocy. Trzeba będzie niezadługo zwołać walne zebranie, ale wypada nam Komitetowi koniecznie zjechać się wprzódy i przysposobić wszystko do tego zebrania.
            Aby - ile możności - ułatwić, przyszło mi na myśl prosić Panów, abyście 17 t.m., w przyszły poniedziałek, do Gostynia zjechać raczyli. Właśnie w tym dniu będzie zgromadzenie Towarzystwa Agronomicznego[973], którego jesteśmy członkami, jedną więc klapką dwie muchy zabijemy.
            Proszę Cię, Kochany Edmundzie, jak najusilniej, abyś był łaskaw przyjechać i zapewniam o mej szczerej przyjaźni.
                                                                                                          Ed. Rożnowski
P. Teofilowi serdeczne pozdrowienia.

[216] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Śrem, 11.10.[18]59    
            +
            Łaskawy Panie!
            List, który mi O. Kurowski[974] dla Pana zostawił, odsyłam - wielkie nadzieje, ale nie wiem, czy na teraz już dojrzałe. Tymczasem nowe upomnienie, aby pomyśleć o rozszerzeniu Nowicjatu.
            Ja dziś [roz]poczynam rekolekcje i polecam się św. modłom. S. Matylda w poniedziałek wyjechała sama, bo się o to mnie zapytywała - do Mielżyna. Misja odwleka się, dlatego chciałbym teraz rekolekcje odprawić.
            Jeszcze raz o modlitwę prosząc, zostaję Pana Łaskawego Sługą w Chr[ystusie]
                                                                                              T. Baczyński SJ misj.

[217] Od  STANISŁAWA  CHŁAPOWSKIEGO
Z Turwi, 15.10.[18]59
            Wielmożny Panie!
            Był tu w tych dniach książę Leon Sapieha z Galicji i oglądał urządzenie Ochronek z wielkim zajęciem. Mówił mnie, że już dawniej o tej instytucji słyszał i że on i żona jego, siostra Pani Działyńskiej[975], chcieliby się bliżej o wszystkich szczegółach dowiedzieć i - jeśli można - założyć i w Galicji, zaczynając od Nowicjatu za pomocą osoby tutaj wyćwiczonej.
            Książę prosił mnie, czybym nie mógł uprosić Pana Dobr[odzieja], żebyś do Poznania dla rozmówienia się z jego żoną mógł przybyć.
            Jeśli Pan na to przyzwolisz, przysłałbym Panu list od mego ojca[976] do księżnej Sapieżyny, którybyś Pan jako introdukcyjny[977] użył dla simplikowania[978]  wstępu.

            Łączę wyraz szacunku i poważania i oczekuję odpowiedzi łaskawej

                                                                                                          S. Chłapowski

[218] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
[15 października 1859]
            Mój Kochany Edmundku!
            Zaraz po odebraniu Twego listu udałem się do Hotelu du Nord[979], aby osobiście F. Żółtowskiemu doręczyć Twój list[980]; lecz gdy dowiedziałem się od portiera, że przed trzema dniami Żółtowski przenocowawszy tylko w hotelu, wyjechał zaraz do domu, nie tracąc godziny czasu, napisawszy list do p. Franciszka i załączywszy mu Twój, oddałem go zaraz na pocztę. Myślę, że już masz od niego odpowiedź, gdyż prosiłem go o to usilnie.
            Co do figury Pana Jezusa na krzyż polny, nie mogę Ci jeszcze nic stanowczego donieść, bom się jeszcze nie widział z B. Rymarkiewiczem[981], który właśnie w Nysie ma córkę w Zakonie Sióstr Miłosierdzia Św. Karola Boromeusza i przez którego mam zamiar zasięgnąć szczegółowych co do tego przedmiotu wiadomości; później doniosę Ci o tym.
            Z nowin nie mam Ci nic donieść prócz tego, że nasze Towarzystwo Św. Wincentego à Paulo osierocone zostało z swego przywódcy. Prezes tego T[owarzyst]wa - Mizerski, ze względu na pracę jakąś naukową, którą ma zamiar przed swą śmiercią światu ogłosić, złożył w ręce Arcybiskupa[982] swój urząd.
            Całuję Cię, mój najmilszy Edmundku, pocałunkiem brata w Chrystusie, polecając się Twoim modłom.
            Twój wierny do grobu przyjaciel i sługa w Chrystusie
                                                                                                                      Ludwik

[219] Od  FRANCISZKA  ŻÓŁTOWSKIEGO
Niechanowo, 16.10.[18]59   
            Kochany Edmundzie.
            W tej chwili nadesłał mi Miłkowski Twój list[983]. Odpowiadam natychmiast, że 19 m.b. będę w Godurowie i zapewne 20 po południu będę w Strzelczu.
            Twych projektów nie znam, tyle tylko pozwolę sobie dziś, iż zwrócę Twą uwagę na ciężkie i nieszczęśliwe czasy, które nie bardzo pozwalają myśleć o celach ogólnych, kiedy każdy w szczególności się chwieje. Względem ks[ięż]nej Sapieżyny pomówimy.
            Do zobaczenia, ściskam Cię najserdeczniej i złączam wyraz najszczerszego szacunku i przyjaźni.
                                                                                              Twój
                                                                                                                      Żółtowski

[220] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
                                                                                                              Śrem, 22.10.[18]59 J.M.J.

            Łaskawy Panie!

            Podróż do Wroniaw na poniedziałek postanowiona i abyśmy w tym dniu stanąć mogli na miejscu, przybądź Pan łaskawy do Kopaszewa jutro na noc. Ja - to samo - będę w Kopaszewie jutro, posłucham Różańcowych spowiedzi i w poniedziałek po odprawionej Mszy św. w Imię Boże wyruszam.
            S. Matyldzie kazałem napisać do Wroniaw, aby konie na nas czekały w Bojanicach. Do szczęśliwego widzenia Pana łaskawego.
            Sługa w Ch[rystusie]
                                                                                                    T. Baczyński SJ misj.

[221] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
Poznań, 15.11.[18]59
            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Jutro Pańskie imieniny, więc śpieszę z powinszowaniem. Niech Pan Bóg Kochanego Pana łaską swą świętą wzbogaca, abyś go coraz więcej kochał i coraz lepiej mu służył; niech błogosławi wszystkim świętym Jego zabiegom około podniesienia naszego ludu; niech rozmnaża Ochronki, a przy Jego pomocy niech coraz więcej dusz wychowują, miłych sobie, a ludek nasz niech do Niego prowadzą. Życzę i zdrowia i lat długich i wszelkiej pomyślności.
            Jutro, da Bóg doczekać, złożę te wszystkie życzenia na ołtarzu, ofiarując Mszę św. za Kochanego Pana.
            Żałuję, żeśmy więcej z sobą nie mogli mówić w Śremie, bo dużo miałem do mówienia, krótko tu o tym napiszę. Jest moim mocnym przekonaniem, że Ochronki w Królestwie mianowicie obejmą elementarne szkółki. Więc trzeba zawczasu myśleć, ażeby w Nowicjacie potrzebne ku temu dać wiadomości. Plan tego wykształcenia wyłożę ustnie, dziś to tylko nadmieniam. Najgłówniejsze przedmioty stanowić powinny nauka religii i języka polskiego. Co do religii - napiszę katechizm całkiem zastosowany do potrzeb ludu wiejskiego, co do języka polskiego trzeba koniecznie wziąć z dziewczętami gramatykę polską, bo inaczej nigdy poprawnie pisać nie będą. Nadto i kaligrafia[984] nie powinna być zaniedbaną. Do gramatyki i kaligrafii potrzeba porządnego nauczyciela. Nie zgadzam się na to, iżby nauka śpiewu tak daleko była prowadzoną, aż dziewczęta nauczą się z nut śpiewać, bo do tego długiego czasu potrzeba, a jest zbytecznym. Niech je nauczyciel nauczy dobrze śpiewać kościelne i szkolne pieśni, a dla wykształcenia głosu raz po raz skalę przejdzie, a to wystarczy. Boję się, aby śpiew, o jakim Pan mówiłeś, nie wyniósł dziewcząt zbytecznie nad stan wiejski. Pomówimy o tym wszystkim obszerniej.
            W Galicji koniecznie obstawać trzeba za chałupami wiejskimi, do pałacu kobiety wiejskie nie będą śmiały przyjść, a przy zakładaniu Ochronek chodzi o wpływ na nie[985].
            Co do wycieczki naszej mielżyńskiej, później doniosę. Proszę, aby tymczasem Siostry tamtejsze ćwiczyły dzieci w moim katechiźmie, abym się mógł przekonać, czy odpowiada celowi.
            Panu Bogu polecam, siebie pokornej modlitwie.
                                                                                                             ks. Brzeziński

[222] Od  JANA  KOŹMIANA
Gniezno, 28 listopada 1859
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie.
            Dotąd nie mogłem odpisać na list z 10-go t.m.[986], list tyle ważny i pocieszający pod każdym względem. Miałem rekolekcje do święceń na diakonat[987], który - jeśli P. Bóg pozwoli - otrzymam pojutrze w dzień Św. Andrzeja Apostoła. Przy tej sposobności bardzo się modlitwom Kochanego Pana polecam. Jeśli P. Bóg inaczej nie rozporządzi, święcenia kapłańskie otrzymam około święta Oczyszczenia N[ajświętszej] Panny[988].
            Odpowiadam na wszystko z kolei.
Serdecznie się cieszę z błogosławieństw Bożych, jakie pokazują o tyle, o ile my ludzie wnioskować możemy, że zawiązek Służebniczek miły jest P. Bogu, że z tego ziar[n]ka gorczycznego może wielki krzak wyróść. Propozycję Pani Dietrichstein[989] uważać trzeba za cud istotny i pokornie P. Bogu dziękować. Jednej rzeczy zupełnie nie rozumiem, dlaczego Pan tam byś nie jechał? Ze wszech miar wypada, abyś Pan tam był, jeśli Pan chcesz, razem z O. Baczyńskim. Matylda dopiero potem powinna by dojechać. Tak tu o tym mówiliśmy z O. Praszałowiczem i zupełnieśmy zgodnie tę rzecz widzieli. Na podróż dla Pana musiałbym fundusz znaleźć. To samo co do Ks. Baczyńskiego owe 30 tal. Panu na zawołanie dostarczę. Dla Matyldy niezawodnie przyślą. Pan nie możesz w tyle się trzymać tam, gdzie idzie o rzecz, w której Pan jesteś przewodnikiem. Żaden Jenerał w dzień bitwy nie zostaje w domu.
            Ja także będę w okolicy Łańcuta, da P. Bóg w lutym. obiecałem że z jedną z pierwszych Mszy, dojadę do mojej sędziwej stryjenki pod Rzeszowem. Wdowa to po autorze Stefana Czarnieckiego[990].
            Wszystkie szczegóły o Niesłabinie zawsze najmocniej pocieszają. To było prawdziwie Boże natchnienie, że się tam Ochronka urządziła.
            O bytności k[siężn]ej Sapieżyny w Jaszkowie wiedziałem. Szkoda, żeś się Pan z nią nie spotkał.
            Projekt odpowiedzi Ks. Arcybiskupowi[991] posyłam. Szkoda, żeś Pan sam do Poznania w tym interesie nie dojechał. Rzecz się niezawodnie zrobi, a nic gwałtownie nie nagli. Dołączam i projekt podania.
            Czyś Pan dotąd zdania sprawy Ks. Arcybiskupowi nie złożył? Dobrze by było, żeby je miał w ręku, boby go to wielce oświeciło. Najlepiej by było, żebyś Pan mu przy złożeniu podania mógł interes ustnie objaśnić.
            Przypominam łaskawie obiecaną kopię sprawozdania dla Pani Poniatowskiej.
            Ks. Koszutski nie zgłosił się dotąd - o tym, że pismo ma wychodzić, już tu głośno mówią[992]. Z proponowanych przez Pana tytułów, mnie by się najlepiej podobał tytuł: Rok wiejskiMacierz brzmi za ambitnie. Godło  z  Boga rodzicy wyborne.
            Lenartowicz pisał do mnie w tych dniach. wyraźnie list go nasz nie doszedł. Odpowiedziałem mu zaraz i wszystko na nowo wyłożyłem. Jest w Rzymie; na zdrowie się znowu skarży. Sam się bardzo o pismo wypytuje.
            Na interes w Mielżynie nie będę miał przed N[owym] Rokiem, ale też i N[owy] Rok niedaleko.
            Z Ks. Tomickim, który jest człowiek dobrej woli, ale bardzo gorący, trzeba bardzo uważnie. Pewnie by było lepiej, żeby on swoją rzecz osobną miał.
            Śliczny jest ten zapis Ks. Szułczyńskiego. Bóg łaskaw i prawdziwe to zbudowanie widzieć ludzi z taką gorącą miłością dla dobrego, że na pierwszą wieść ofiary czynią.
            Przybycia Ks. Koszutskiego bardzo wyglądam. Księża z Rzymu będą pomagać do pisma, a i więcej dobrych pisarzy się znajdzie. Nie będzie kłopotu o artykuły.
            Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam i czekam odpowiedzi, a radbym mieć doniesienie, żeś się Pan zdecydował jechać do Łańcuta.
            Panu Bogu Pana polecam
                                                                                                          Jan Koźmian

            Nie wiem, czyś Pan słyszał, że Kozłowski zostaje Księdzem. Dotąd był to sekret, ale Ks. Arcybiskup[993], który jest w tej chwili tutaj, głośno już wszystkim mówi. W projektach znajdziesz Pan pewnie niejedno do wygładzenia i zaokrąglenia; także dodać więcej grzeczności nie zaszkodziłoby może.

Projekt podania do Księdza Arcybiskupa
Najprzewielebniejszy Arcypasterzu.
            W odpowiedzi na wezwanie, które niedawno wraz ze zwróconym kontraktem dzierżawy gruntów probostwa jaszkowskiego otrzymałem[994], przedstawiam pokornie Najprzewielebniejszemu Arcypasterzowi następujące objaśnienie:
            Przed laty czterema blisko potrzebowałem miejsca dogodnego na Nowicjat dla młodych dziewcząt chcących oddać się prowadzeniu Ochronek. Wtedy śp. Ks. Staśkiewicz, proboszcz z Żabna, a wielce zamiarowi przychylny, oświadczył, że chętnie na ten cel probostwo jaszkowskie wydzierżawi.
            Spisany został kontrakt trzechletniej dzierżawy i Prześwietnemu Konsystorzowi do zatwierdzenia przesłany. Gdy zatwierdzenie nastąpiło, ufny, że bezpiecznie w Jaszkowie Zakład utrzymać zdołam, wziąłem się do budowy i znacznym kosztem dom plebański wyrestaurowałem i powiększyłem.
            Grunta plebańskie uważałem jako rzecz mniejszej wagi, wszelako gdy się nimi okoliczni obywatele łaskawie zajęli i stan gospodarstwa podnieśli, dostarczają one na potrzeby Nowicjatu zboża, kartofli i warzyw, zarazem pozwalają kilka krów na pastwisku utrzymać.
            Gdy nadszedł czas odnowienia kontraktu, uczułem potrzebę i obowiązek postarania się, aby umowa ta mogła być na dłuższy czas zawarta. W tym celu uczyniłem uniżone podanie do Najprzewielebniejszego Arcypasterza i kontrakt przyłączyłem.
            Pozwalam sobie żywić nadzieję, że Najprzew[ielebniejszy] Arcypasterz, który łaskawą swoją opieką Zakład Służebniczek N[ajświętszej] Panny zaszczycać raczy, przychyli się do pokornej prośby mojej, ile że w niczym ona probostwu jaszkowskiemu szkody przynieść nie może, a przeciwnie - przyczynić się zdoła do podniesienia wartości gruntów przez obfite mierzwienie i staranną uprawę.
            Racz przyjąć Najprzewielebniej[szy] Arcypast[erzu]

[223] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 3.12.[18]59
            + N.B.P.J.Chr.
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Przy dołączeniu listu Siostry Nepomuceny[995], korzystam ze sposobności skreślenia także kilku słówek do Pana o tym, co tu w cichym kąciku naszym się dzieje.
            Siostry nasze z dziećmi są obecnie zajęte przysposobieniami na gwiazdkę, a sąsiedni obywatele chcą także brać udział w tej pierwszej uroczystości naszej Ochronki pod przewodnictwem ubogich Służebniczek B[oga] R[odzicy]. Chęć tę już oświadczyli mi P[anowie]: Gutowski z Ruchocina, Ulatowski z Małachowa, Kierski Romuald[996] z Małachowa, Ks. Kriger z Witkowa[997], a może też jeszcze kilku innych obywateli i księży do nas na ten dzień przybędzie.
            Obecność Pańska i Księdza Brzezińskiego byłaby przeto bardzo nam miłą i pożądaną na Boże Narodzenie, bo moglibyśmy przy tej sposobności wspólnie o niejednym pomówić i nad rozszerzeniem Ochronek po naszych tu wioskach dojrzalej się naradzić. Gdybym miał zapewnienie o przybyciu Pana do nas na święta B[ożego] N[arodzenia], przejechałbym się do Niechanowa, ażeby także Pana Żółtowskiego na wigilię do Mielżyna zaprosić; a przy tej sposobności można by zaraz stanowczo się umówić o założeniu Ochronek w Ruchocinie, Niechanowie i Małachowie.
            Przesądy i uprzedzenia mieszczan tutejszych co do Ochronki znacznie już się zmniejszają. Dzieci coraz więcej do Ochronki przybywa tak, iż przy ostatnim moim liczeniu narachowałem 55 dziatek. Obok znacznych postępów w katechiźmie i pieśniach pobożnych, nie mniej pokazują się widoczne postępy w ukształceniu serca tych maleńkich. Nie zbywa nam i w naszej Ochronce na aniołkach w ludzkim ciele, zwłaszcza między dziewczątkami. Ale i między chłopcami miałem 28-go z.m. budujące zajście obok smutnego spostrzeżenia. Synka 4-letniego tutejszego szynkarza spostrzegałem często po rynku samopas biegającego lub za ojcem włóczącego się. Napominałem niebacznego ojca przy każdej sposobności, ażeby synka swego do Ochrony posyłał, na co ten zdawał się nie zważać. Był on dawniej prostym komornikiem na wsi, potem gościnnym w różnych wsiach, a od czasu niejakiego, jest szynkarzem w Mielżynie i dorobił się trochę grosza, ale więcej jeszcze zarozumiałości. Nieszczęśliwy człowiek popadł w pychę, porzucił wraz z żoną ubiór i obyczaje wiejskie, a przeistoczył się na mieszczana i każe siebie tytułować panem. W tej słabości prześcigła go jeszcze żona tak, iż na powszechne narazili się naigrawanie przez takie nierozsądne wymagania. Smutne niezawodnie doświadczenia na demoralizującym się synku, spowodowały rodziców [do] posyłania chłopczyka do Ochronki. W poniedziałek 28-go listopada wynurza 3-letni chłopczyk z całą prostotą niezepsutego serca radość swoją przede mną w Ochronce, że ma biały grosz. Na zapytanie, skąd go ma, czy od matki, pokazuje mi srebrnik z dodatkiem, że „pan mu go dał”, a wszystkie dziatki ochronkowe chórem powtórzyły, że 4-letni chłopczyk szynkarza nie pozwoli sobie inaczej mówić jak Pan M. Winowajca powiedział, że matka mu ten pieniądz dała. Poszedłem niebawem do szynkarki, dowiedziałem się od niej i jej męża, że ten srebrnik syn ich musiał porwać, że już talara im raz porwał, że gada takie rzeczy jak starzy, słowem - że do wysokiego już stopnia zepsuty. Korzystając z podanej sposobności, napomniałem rodziców, wystawiłem[998] im korzyść posyłania dzieci regularnie do Ochronki i wróciłem do nieszczęśliwego chłopczyka, który się na żaden sposób do winy nie chciał przyznać i w wysokim już stopniu jest zatwardziałym. Siostrom poleciłem, ażeby na serce tego nieszczęśliwego dziecka szczególniej wpływać starały się.
            Przy zakończeniu mego liściku, ponawiam prośbę moją, ażeby Pan Dobrodz[iej] był łaskaw przybyć na gwiazdkę do nas, a będziemy mogli o niejednym co do Ochronek i założenia kandydatury w Mielżynie pomówić, zwłaszcza że o kandydatki z prawdziwego powołania będzie pewnie trudniej, niż to sobie początkowo wyobrażałem. Rodzice zwykle stawają na przeszkodzie, nie będąc jeszcze wolni od różnych uprzedzeń i podejrzewań.
            Bądź  Pan łaskaw napisać także do Ks. Brzezińskiego, a po odebranej odpowiedzi od Kochanego Pana Dobr[odzieja] i ja napiszę.
            Polecam się pobożnym modłom
                                                                                                                ks. Koszutski

[224] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Śrem, 6.12.[18]59      
            +
            Najłaskawszy Panie!
            Naszą misję w Mikołowie[999] wcześniej, aniżeliśmy się spodziewali, ukończyliśmy i już na Św. Franc[iszek][1000] przybyliśmy dzięki Bogu zdrowi do domu. W niedzielę odprawiliśmy odpust Św. Barbary[1001] przy licznym zgromadzeniu ludku, gdzie też dowiedziałem się od Matyldy i P. Włodzimierzowej[1002], że nasze Służebniczki jeszcze się cieszą pomyślną nadzieją dla siebie w Galicji; tymczasem Bóg inaczej rozrządził[1003].
            O. Ciszek pisze mi z boleścią serca, że w tej chwili kiedy on z polecenia P[ani] Hrabiny[1004] zgłosił się do P[ana] Łaskawego o Służebniczki, plenipotent państwa łańcuckich[1005] równocześnie prawie we Lwowie całą sprawę z zakonnicami Dobrego Pasterza ułożył - te natychmiast przyjęły dom i zajmą się wychowaniem sierotek. Tak więc wszystkie nasze plany zniweczone. Być może, że Pana Łaskawego spóźniona odpowiedź nieco przyczyniła się do tego; lecz jakkolwiek bądź w tych rzeczach potrzeba zawsze z rozwagą działać i nie można iść na zabój, szczególniej  jeśli się inne zakony na to ofiarować mogą - lepiej wtedy ustępować jak wyprzedzać.
            Ja list od O. Ciszka otrzymałem w pierwszym tygodniu misji mikołowskiej. Czy Pana Łaskawego uwiadomiono - nie wiem? Tymczasem gdy dnia jutrzejszego wybieram się na kilka dni pracy do Turwi, uwiadamiam Pana o tym; może też Pan Łaskawy wybierze się na odpust do Turwi, abyśmy się mogli ustnie o resztę rozmówić.
             Polecam się modłom Pana Łaskawego.
             Sługa w Ch[rystusie] najniższy
                                                                                                T. Baczyński SJ misj.

[225] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
Poznań,  wtorek 6 gr[udnia] [18]59

            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Piszę w interesie naszej wycieczki do Mielżyna i donoszę, że na same Święta Bożego Narodzenia nie będę mógł wyjechać dlatego, że mam w tym czasie Ks. Regensa[1006] zastąpić w domu. Proszę więc bardzo, abyś Kochany Pan był łaskaw zatrzymać się do Nowego Roku, ja bym stąd wyjechał tak, abyśmy ostatni wieczór starego roku, da Bóg, mogli razem przepędzić w domu Ks. Koszutskiego. Czy zgoda na to? Jeśli do przyszłej soboty nie otrzymam odpowiedzi, natenczas będę wnosił z milczenia Pańskiego, że się zgadzasz na moją propozycję.
            Gramatykę polską już zapisałem i po przeczytaniu podam moje zdanie. Dowiaduję się w tej chwili od O. Superiora Praszałowicza, że z Ochronki w Łańcucie nic nie będzie. Szkoda wielka, aleć i może taka jest wola Boska. Jutro wyjeżdżam do Turwi z kazaniem na odpust Niepok[alanego] Poczęcia.
            Panu Bogu oddaję
                                                                                                            ks. Brzeziński

PS     Do Mielżyna pojadę na Wrześnię, nie na Gniezno; czy się w drodze nie zjedziemy?

[226] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 15.12.[18]59
            + N.B.P.J.Chr!
            Kochany Panie Dobrodzieju!
            O kupnie domu, w którym obecnie Ochronka się znajduje, nie wspomniałem  w ostatnim liście moim jedynie z tej przyczyny, że nadzwyczajnie jest niedogodny na samą już Ochronkę, a tym bardziej, gdyby w nim także kandydatki i sieroty miały być pomieszczone. Budowa domu jest bardzo nietrwała, izdebki zbyt szczupłe i niskie, a tym samym bardzo niezdrowe. Najdogodniejszym domem na powyższe cele byłby ten, w którym dawniej Ochronka była i którym już na 800 tal. był zgodził, a który teraz przez szynkarza tutejszego nabyty został w nadziei otworzenia w nim szynku. Gdy jednakżeż podług zaręczenia burmistrza, konsensu na szynk nie uzyska, jest zawsze nadzieja nabycia tego najdogodniejszego domu na rzecz Ochronki.
            Będąc 13-go bm. u Ks. Koźmiana w Gnieźnie, mówiliśmy o tym projekcie. Jedna z dziedziczek sąsiednich chciała już sierotkę w naszej Ochronce umieścić za rocznym wynagrodzeniem, może by się z czasem i więcej osób z podobnymi życzeniami zgłaszało. Ks. Koźmian myśli stanowczo o założeniu kandydatury w Mielżynie, a w tym domu szynkarza mogłoby w pokojach na górze 20 kandydatek wygodnie się pomieścić. Na dole prócz wygodnej Ochronki, dormitarza, refektarza i pokoju z warsztatów tkackich, można by jeszcze dwa pokoiki dla sierot urządzić. Nadto jest przy tym domie dosyć obszerny ogródek do zabawy dla dzieci ochronkowych i są wygodne zabudowania z cegły palonej dla inwentarza i drobiu. Nabycie tego domu byłoby pod każdym względem bardzo korzystne dla Ochronki już dla samej trwałości i obszerności domu i nader wygodnych a obszernych sklepów; a na to wszystko należy pilną zwracać uwagę, jeśli prócz Ochronki inne zakłady jeszcze z nią połączone być mają. Będzie więcej krówek, trzody chlewnej i drobiu, więcej warzywa i nabiału, a zatem potrzeba więcej pomieszczenia.
            Ks. Koźmian przyrzekł mi przybyć do Mielżyna na zakończenie starego roku, by powiedzieć nauczkę w naszym kościółku na Nowy Rok. Tu więc będziemy obszerniej mogli pomówić o wszystkim. Z szynkarzem mówiłem o tym dnia wczorajszego, który dom ten wprawdzie chce sprzedać, ale myśli jakoś o wyższej już cenie, dlatego że stajenkę i chlewiki należycie wyporządził, które upadkiem groziły.
            Co do pisma ludowego[1007], pomówimy także obszerniej wspólnie w Mielżynie. Dotąd nie odebrałem jeszcze znikąd żadnego artykuliku; ani też w pracach piśmiennych nie postąpiłem dalej, bo teraz czytam ustawicznie pisma ludowe np. Czytelnię niedzielną[1008], Dzwonek[1009] itp., aby się pisownią ludową należycie przejąć. P. Ulatowskiemu oświadczyłem, że dopiero około św. Michała u niego Ochronka będzie mogła być założoną, na co tenże się zgadza.
            O Siostrach naszych nie donosiłem Kochanemu Panu Dobrodz[iejowi] żadnych szczegółów, gdyż nie spostrzegłem w nich nic, coby zasługiwało na naganę. Obowiązków swoich dopełniają sumiennie, ustawy czytają regularnie co miesiąc, żyją w świętej zgodzie i są dosyć wesołe. Siostra Nepomucena nabywa coraz więcej sił fizycznych i swobody umysłowej, panuje coraz lepiej nad marzeniami swymi i jest mniej już drażliwa, lubo niezupełnie jeszcze wyleczyła się z tego stanu chorobliwego. Ale przy szczerych chęciach i pomocy Boskiej, wyjdzie z czasem zupełnie z tego labiryntu[1010] chorobliwych uczuć. Sama uznaje złe skutki podobnej drażliwości i marzeń szkodliwych, które jej przeszkadzają tylko w dopełnianiu obowiązków codziennych i ani chwały Boskiej nie pomnażają, ani ludziom zbawiennej korzyści nie przynoszą, ale czczym i bezowocnym są tylko dręczeniem siebie i Sióstr, a przede wszystkim wstrzymują od zwyczajnej a obowiązkowej pracy. Lecz cierpliwość i wytrwałość w walce przeciw tym marzeniom jedynym są lekarstwem. Od niejakiego czasu spostrzegłem w Siostrze Antoninie podobne zesmutnienie i zamyślenie się. Najbardziej obawiam się tego, ażeby fałszywy mistycyzm jednej Siostry nie zarażał drugich Sióstr i nie stawał się nieprzyjacielem domowym naszej Ochronki. Mam przecież w Bogu nadzieję, że On Sióstr naszych nie opuści i dopomoże im zwyciężyć tego nieprzyjaciela. Polecam teraz Siostrom najczęściej czytanie Filotei św. Franciszka Salezjusza[1011], ażeby tego anioła ciemności i ponurego mistycyzmu z serc Sióstr naszych wypędzić!
            Będziemy z sobą musieli o tym poufniej razem pomówić, a potem na Siostry w tej mierze wpłynąć sposobem najdelikatniejszym, ażeby złego nie pogorszyć. Ks[ięża] Brzeziński i Koźmian[1012] przyjdą nam w pomoc, których Kochany Pan Dobr[odziej] bądź łaskaw o tym poprzednio zawiadomić, ażeby najlepsze środki obmyślili.
            Polecam się poboż[nym] modłom
                                                                                                               ks. Koszutski
            Zresztą, żyją Siostry w świętej zgodzie, pracują ochoczo w domku swoim, na zarobek nie chodzą, bo go nigdzie nie mają, tylko szyją dla ludzi i robią pończochy. Warsztat tkacki na przyszłą zimę urządzić trzeba.

[227] Od  JÓZEFY  MORAWSKIEJ
Jurków, 16.12.1859               
            Mój ojciec[1013], któremu poleciłam interes Ks. Szułczyń[skiego][1014] pisze mi, że był w Instytucie Michałowskiego[1015] i daje mi odpowiedź Księdza Francuza[1016], który jest dyrektorem tego zakładu - chętnie przyjmie protegowanych Ks. Szułczy[ńskiego] chociaż to będzie pierwszy uczeń obcy, bo dotąd mają tylko chłopców zbieranych po ulicach Krakowa. Uczyć będą ogrodownictwa; pragną, by oddany im stąd chłopiec miał 14 do 15 lat, żądają zapłaty 100 złotych aust[riackich], to jest 400 zł. polskich. Jeżeli Panu potrzebne jeszcze jakie objaśnienia, proszę mi napisać, a natychmiast się o to postaram.
            Mój ojciec pisze ogrodnictwo et l'agriculture[1017] - dodaję więc, by być akuratną w odpowiedzi. Jakże mi żal, że kto inny ubiegł nasze Serwulki w Galicji[1018], bardzo mnie to zmartwiło. Czy Pan nie miał z ujazdem od Pana Żółtowskiego jałmużny na dzierżawę ogrodu. Proszę mi donieść, a gdzie indziej spróbuję zapukać.
            Jestem Panu przytomna, jest mieszkanie w Jurkowie dla Serwulek, racz mi Pan powiedzieć czy przenosząc forszpana[1019] na miejsce ubogich, które mieszkają na końcu korytarza, a u których nie byliśmy - i zamurowywując drzwi wchodzące na korytarz, można by przenieść ubogie kaleki na miejsce forszpana, a wtedy czy wyjście jedno z Ochroniarkami byłoby dostateczne; obecnie mam jedną kulawą, jedną staruszkę i jedną sierotę w tej stancji i bardzo bym rada oddać te kobiety pod oko ochroniarek. Powiedz mi Pan łaskawie, gdzie lepiej będzie, czy dać im pokój od kaplicy, gdzieśmy byli razem i gdzie byłaby trudność wyjścia, które tylko z jednego okna zrobić by można z przybudowaniem, czy też naprzeciwko przez sień, jak Panu wyżej mówię.
            Zostaję z głębokim uszanowaniem najniższa sługa
                                                                                                            J. Morawska
Byli tu państwo Platerowie z Wroniaw, bardzo szczęśliwi z Ochroniarek.

[228] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO
   Poznań, 21 grudnia 1859   
            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Nie otrzymałem dotychczas odpowiedzi na list mój ostatni[1020] i dlatego nie mam pewności, czy Kochany Pan będziesz na Nowy Rok w Mielżynie. Bez Jego towarzystwa sam bym w tak daleką podróż nie puszczał się i dlatego proszę o łaskawe doniesienie, czy i kiedy łaskawy Pan zamyślasz być w Mielżynie. Stało się inaczej, jakem w ostatnim moim liście pisał. Ksiądz kolega bowiem Cybichowski[1021] zostanie przez Święta w domu, wskutek czego postanowiłem jutro udać się do OO. Jezuitów, gdzie do przyszłego wtorku myślę zabawić. Prosiłbym więc o odpis do Śremu, ażebym w razie pomyślnej odpowiedzi, mógł wcześnie Ks. Koszutskiego poprosić o konie do Wrześni. Z powrotem być może jechałbym na Gniezno.

            Panu Bogu polecam
                                                                                              ks. Brzeziński




[687] Bojanowski zrobił to 13 czerwca 1858 r. (zob. stosowne pismo w t. 1), a arcybiskup w ostatnim dniu tego miesiąca zezwolił na przeprowadzenie przez jezuitów trzydniowych rekolekcji dla służebniczek, zaś 10 sierpnia tego roku przyjął je tymczasem pod pasterską opiekę. Zatwierdzenie Statutów Zakładu odłożył na później (zob. niżej listy z 30 czerwca 1858 r. i 18 sierpnia 1858 r.). Por.: Bojanowski E., op. cit., s. 288-289, 291-292;  Kornacka M., op.cit., s. 79.
[688] Chodzi o ks. Wincentego Kilińskiego z Poznania, syna szewca Baltazara (zm.1808) i  jego drugiej (od 1794 r.)  żony Rozalii Delepczyńskiej, brata ks. Teodora Jana Konstantego Kilińskiego (1801 -1863) i bratanka Jana Kilińskiego. Wincenty był zrazu wykładowcą języka polskiego, wprowadzonego do Seminarium Duchownego w Poznaniu przez ks. abpa M. Dunina (1830), który postawił go wkrótce także na czele poznańskiego Konsystorza (30 X 1831), najpierw - wobec braku zgody władz państwowych - w charakterze zastępcy oficjała, później (19 II 1832) jako oficjała. Uzyskał też godność kanonika katedralnego w Poznaniu. Był kolekcjonerem książek i dzieł sztuki. Zm. przed 1863 r. PSB,  t. 12 (1966-1967), s. 455  (Maria Wojciechowska); Banaszak Marian, Marcin Dunin 1830-1842 [w:] Na stolicy prymasowskiej ..., s. 140, 148,151.
[689] Był nim Andrzej Edward  Koźmian.

[690] Garson (fr. garçon) - chłopiec. Tutaj:   służba hotelowa.
[691] Chodzi o poznańskiego artystę malarza, działacza społecznego i oświatowego, właściciela księgarni i drukarni, nakładcę Władysława Simona (1816-1899), ur. 25 stycznia 1816 r., zm. 30 czerwca 1899 r., który  po studiach malarskich we Wiedniu powrócił do Poznania, gdzie pracował  artystycznie. Wraz z Tytusem Działyńskim był współzałożycielem Towarzystwa Św. Wincentego à  Paulo, więźniem za działalność patriotyczną, właścicielem od ok. 1850 r. księgarni nakładowej na Śródce. W 1894 r. wydawnictwo przekazał synowi Wojciechowi (1854-1900) oraz Karolowi Kozłowskiemu (1833-1917). Słownik pracowników książki polskiej..., s. 822 (Hanna Maciejewska).
[692] Landschaft (niem)- tu: prowincja, ziemstwo.
[693] Prenumerować – dokonywać prenumeraty czyli przedpłaty za dostarczenie czasopisma.
[694] Rożnowski Edward, prezes Towarzystwa Naukowej Pomocy Powiatu Krobskiego od 13 lipca 1857 r. Cztery lata wcześniej odbył podróż do Szwajcarii, zdając potem relację Edmundowi Bojanowskiemu.  Dziennik E.B., 13 lipca 1857 r.; Bojanowski E., op. cit., s. 85. Zob. też wcześniej,  list  z 30 sierpnia 1834 r.     
[695] Eskulap  (łac. aesculapius) - (przestarz.)  lekarz (dziś iron.).

[696] Kissingen – bawarskie miasto nad Saalą, jeden z najbardziej atrakcyjnych kurortów niemieckich ze względu na zimne źródła szczawów żelazisto-słonych do picia (Rakoczy, Pandur, Maxbrunnen) i do kąpieli (Soolsprudel, Schönbornsprudel). Orgelbrand S., op. cit., t. 8 (1900) s. 271.
[697] Lekarz berliński.
[698] Królem Grecji był wówczas książę bawarski Otton I (1830-1863).
[699] Królem Danii był wówczas Fryderyk VII (1848-1863).
[700] Księstwo Meklemburg-Schwerin.
[701] Był nim zapewne Antoni Taczanowski z Taczanowa, szambelan, ordynat dziedziczny, członek Izby Panów, prenumerator („przedpłaciciel”) 23 tomu Złotej Księgi szlachty polskiej Teodora Żychlińskiego z 1901 r. (s. 230).
[702] Chodzi o ks. Józefa Brzezińskiego.
[703] Ks. Franciszek Zieliński, ur. 1799, wyświęcony na kapłana w 1822 r., od 1849 r. komendarz parafii Dalewo k. Śremu. Elenchus Posnanensis..., 1858.
[704] Jaraczewski z Konarzewa był obecny na otwarciu ochronki w Mielżynie, co Bojanowski odnotował w swoim Dzienniku 11 kwietnia 1859 r.  W  Positio... (vol. 2, s. 1921) występuje on jako Jaraczewski Zenon. – Zenon Jaraczewski (zm. 27 stycznia 1870 r.) był powstańcem listopadowym, powszechnie znanym „z zacności i prawości charakteru”. Zmarł w Poznaniu, dokąd przeniósł się po oddaniu majątku mielżyńskiego zięciowi. Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 146.
[705] Chodzi zapewne o Ksawerego, najstarszego brata Gustawa Potworowskiego. PSB,  t. 28 (1984), s. 263 (Zdzisław Grot).
[706] Nepomucena z Żółtowskich Bnińska, żona Florentyna Bnińskiego h. Łodzia z Biezdrawa, matka Julii z Bnińskich Moszczeńskiej. Żychliński T., Złota księga... t. 19 (1897), s. 88-89, 352-353. – O biezdrawskiej linii rodu zob. tamże, t. 6 (1884)., s. 67-69.
[707] Chodzi zapewne o regensa alumnatu w seminarium gnieźnieńskim, ks. Walentego Wojciechowskiego, od 1867 r. członka kapituły gnieźnieńskiej. Zieliński Z., Ks. Mieczysław Ledóchowski 1866-1886, [w:]  Na stolicy prymasowskiej..., s. 211.                                                          
[708] Propst (niem.) - proboszcz; pastor (łac.) pasterz - ewangelicki duchowny pełniący obowiązki duszpasterskie w parafii; ex (łac.) - z, od,  w wyrazach złożonych oznacza „były”.
[709] Regencja, rejencja - okręg administracyjny w Prusach, odpowiednik polskiego województwa.
[710] Na odezwie umieszczono napis: „Lud polski. Związek rewolucyjny w Londynie do Polaków. Przełożony Związku Popowski, sekretarz A. Habicht”. - Prawie trzydzieści lat wcześniej, w dobie powstania listopadowego, Habicht studiował we Wrocławiu, był członkiem studenckiej organizacji „Polonia”. (Kania A., op. cit., t. 1, s. 89,90). Cała sprawa była efektem ożywienia politycznego w Wielkopolsce podczas wojny krymskiej (1853-1856), a przede wszystkim skutkiem prowokacji ze strony prezydenta policji poznańskiej Bärennsprunga i jego podwładnych, zwłaszcza radcy policyjnego Niederstättera. W Poznańskie docierały wówczas odezwy Gromady Rewolucyjnej Londyn, przejęte przez policję. Bärennsprung napisał więc do Londynu w imieniu istniejącego rzekomo w Poznaniu Komitetu Rewolucyjnego, chcąc otrzymać informacje o spisku. Samą odezwę rozprowadził wśród niemal wszystkich wielkopolskich weteranów 1831 r. Kierownictwo Gromady Londyn wysłało w efekcie w Poznańskie Jakuba Majewskiego,  celem nawiązania kontaktu z ludźmi w terenie. Ci przyjęli go jak prowokatora. Majewski, wraz  z dawnym agentem emigracji i ukrywającym  go szewcem Ludwikiem Włościborskim,  padł ofiarą policji. Został skazany na dwa lata więzienia. Prowokację  Bärennsprunga zdemaskował potem liberalno-ziemiański polityk Władysław Niegolewski, występując  2 kwietnia 1859 r. i 12 maja 1860 r.  w sejmie pruskim z sensacyjną interpelacją na temat prowokacyjnej roli policji poznańskiej. Historia Polski, op. cit. t. 2, cz. 3 (1831- 1864), s. 374-375. Jakóbczyk W., Działalność polska w sejmie i w kraju, [w:] Dzieje Wielkopolski. Komitet red.: Czesław Łuczak (i in.), t. 2: Lata 1793-1918, pod red. W. Jakóbczyka, Poznań 1973, s. 232. – Szczegółowy opis prowokacji dał Stanisław Karwowski, op. cit., t. 2, s. 27-39. 
[711] Kalumnia - niesłuszne, krzywdzące oskarżenie; potwarz, oszczerstwo.
[712] Chodzi o cara Rosji Aleksandra II (1855-1881).
[713] Gorczakow Aleksander M., (1798-1883), książę, rosyjski dyplomata i minister spraw zagranicznych; w czasie powstania styczniowego w Polsce zawarł układ z pruskim gen. G. Alvenslebenem,  tzw. konwencję Alvenslebena (1863), pozwalającą wojskom rosyjskim na przekraczanie granicy pruskiej w pościgu za powstańcami polskimi.
[714] Chodzi o założony w 1820 r. przez Karola Schalla „Breslauer Zeitung”, drugi - obok „Schlesiesche Zeitung” - dziennik wrocławski. Historia Śląska, t. 2 (1763-1850), cz. 2 (1807-1850), pod red. Stanisława Michalkiewicza, oprac.  Józef Chlebowczyk (i inni), Wrocław -Warszawa-Kraków 1970, s. 455.
[715] Intryga (fr. intrigue) – chytre, podstępne działanie dla osiągnięcia jakiegoś celu.
[716] Chodzi o rodzinę Teofila Wilkońskiego.
[717] D’Everlange Vitry (Deverlange, Neuerling) Robert Joseph, ks., ur. w Luksemburgu w Chateaux de Witry (6 IV 1754), do zakonu jezuitów wstąpił 11 marca 1804 r.  w Dyneburgu, święcenia kapłańskie przyjął w Połocku (1805), zm. 14 maja 1815 r. w Odessie. D’Everlange był wcześniej żołnierzem kawalerów maltańskich (1780), osiadłym po zajęciu Malty przez Napoleona Bonaparte (1798) na dworze cara rosyjskiego Pawła I i broniącym jezuitów. Już jako kapłan pod nazwiskiem Neuerling wstąpił do zakonu, a w 1811 r. objął kierownictwo misji jezuickiej w Odessie i zależnych od niej kolonii niemieckich.  Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s. 123.
[718] Dulja – w kościele rzymsko-katolickim cześć oddawana aniołom i świętym, w odróżnieniu od Latrji – czci należnej Bogu i Hyperdulji – czci oddawanej Najświętszej Maryi Pannie. Orgelbrand S., op. cit., t. 4 (1899), s.526.
[719] Taką samą datę przyjęcia służebniczek pod opiekę arcybiskupa można znaleźć  w Positio... (vol. 1, s. 316), inną -  osiem dni wcześniejszą u M. Kornackiej (op. cit., s. 79).
[720] Zob. wcześniej, pismo arcybiskupa  z 30 czerwca 1858 r.
[721] Wprawdzie doniesienia tego brak, wiadomo jednak, że Jan Koźmian święcenia kapłańskie przyjął  24 marca 1860 r. z rąk  ks. bpa Anzelma  Brodziszewskiego (1779-1866), sufragana gnieźnieńskiego od 1841 r., ur. 17 kwietnia  1779 r. w Murowanej Goślinie k. Poznania, zm. 10 lipca  1866 r. w Gnieźnie. Encyklopedia  katolicka, t. 2 kol.1085; PSB,  t. 2 (1936), s. 453 (Leon Formanowicz).
[722] Chodzi o Jana Koźmiana. Listu tego brak. Datowany był 6 sierpnia 1858 r. w Rzymie. Bojanowski potwierdził jego odbiór w Dzienniku 2 września tego roku wraz z drukowanym pismem Stanisława. List Jana Koźmiana sprawił  Bojanowskiemu dużo radości, zwłaszcza że jego doniesienia o ochronkach zostały przyjęte w polskim środowisku bardzo serdecznie, zwłaszcza przez Panią Poniatowską i Lenartowicza, który był wówczas w Livorno i który obiecał przysłać Bojanowskiemu wiersze. Z pisma Jana dowiedział się też o planach ks. Wojciecha Morawskiego złożenia ofiary pieniężnej na nowicjat,  a ponadto o zainteresowaniu służebniczkami wśród ziemian „prowincji zabranych”, należących do Rosji. – Wspomniane wiersze (Salve Regina, Pokuszenie, Stabat Mater, Z koronki do Matki Boskiej Bolesnej, Boleść I, II i III) Lenartowicz przysłał Bojanowskiemu listem z 14 października 1858 r., którego brak. Dziennik E.B., 1 listopada 1858 r.
[723] Zwrot zdaje się być wynikiem rozpowszechnianego w XIX wieku przez dyplomację europejską utożsamiania Polski jedynie z Królestwem Polskim i Warszawą.
[724] Chodzi o niemieckiego odpowiednika polskiej  „Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego”, czyli o „Zeitung des Grossherzogsthum Posen”, która była kontynuacją „Posener Zeitung” i jej polskiego odpowiednika z okresu napoleońskiego „Gazety  Poznańskiej”.
[725] Fanatyzm (łac. fanaticus – zagorzały, szalony) – nieustępliwa, bezkrytyczna wiara w słuszność jakiejś sprawy, idei,  doktryny, połączona z nietolerancją i zwalczaniem   odmiennych  poglądów.
[726] Był nim  ks. Franciszek Stefanowicz.
[727] Kegel Julian (1823-1900), ks., absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1846), wyświęcony na kapłana w 1850 r.,  od 1856 r. komendarz i następnie proboszcz w Szkaradowie, od 1870 r. proboszcz w Benicach. Elenchus Posnanensis..., 1857-1901. - Według Białobłockiego A. (Absolwenci..., s. 63 i Nauczyciele..., s. 81) Kegel miał na imię Juliusz, urodził się w miejscowości Chude k. Wałcza 24 lutego 1826 r.
[728] Dziś:  Szkaradowo.
[729]Antonina Sierpowska ze Szkaradowa, kandydatka do Zgromadzenia. Wspomina ją E. Bojanowski w Dzienniku, przy czym najpierw dowiedział się o niej od posługującego u Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu  „gospodarza z Wyganowa, co sprzedał gospodarstwo i chce do zakonu wstąpić”  (11 września 1858). Z ks. Keglem rozmawiał o niej 14 października tego roku, a w dniu następnym Sierpowska zgłosiła się u Bojanowskiego niespodziewanie wraz z koleżanką. Bojanowski odesłał je na noc do ochronki w Podrzeczu, dając „za przewodnika starego Pawła naszego” i odkładając szczegółową rozmowę z nimi na dzień następny. Po jej odbyciu Sierpowska w ciągu dwóch tygodni miała przez ks. Kegla określić  dzień przybycia do Jaszkowa. – Wspomnianym wyżej „gospodarzem z Wyganowa” był Mateusz Trawiński. Zob. dalej, stosowny przypis do listu z 16 stycznia 1859 r.
[730] Chłapowski Stefan (zm.1877), syn Ludwika i Tekli z Sokolnickich, uczestnik powstania 1830-1831 r., właściciel Garzyna. Bojanowski E., op. cit., s. 86 przyp. 4.
[731] Powinno być 9 października. Zob. Dziennik E.B., 7 października 1858 r.
[732] Apolonia Kolber z Chojna, kandydatka do Zgromadzenia. Ks. Sąchocki zaproponował jej kandydaturę po raz pierwszy w dniu 8 października 1858 r. podczas rozmowy z Bojanowskim w klasztorze gostyńskim.  Dziennik E.B., 8 października 1858 r.
[733] Apolonia Paulina Pelc (Pelz)  z Golejewka, kandydatka, później członkini Zgromadzenia.
[734] Chodzi o wyciąg bankowy, a dokładniej o życie z procentów - odsetek bankowych.
[735] Mowa o jednym z synów Józefa Chełkowskiego (1803-1877), dziedzica Rojewa i Kuklinowa w pow. krotoszyńskim, radcy Ziemstwa Kredytowego. Chodzi najprawdopodobniej o Ildefonsa  Kembłana Chełkowskiego (1833-1904) z pierwszego małżeństwa Józefa z Janiną Nepomuceną z Szarskich, córką gen. Wojska Polskiego Stanisława Zygmunta, absolwenta gimnazjum poznańskiego, ziemianina, działacza powstańczego 1863 r. Jego bratem z drugiego małżeństwa Józefa ze Stanisławą z Szarskich był Franciszek Kembłan Chełkowski (1839-1893), absolwent prawa w Berlinie, ziemianin i działacz społeczno-gospodarczy. PSB, t. 3 (1937), s. 273-274 (Zygmunt Wygocki).
[736] Jego prezesem był Antoni Mizerski.
[737] Może chodzić o Ludwika Gąsiorowskiego.

[738] Ks. Marcin Grędziński, misjonarz (C.M.S. Conf.), ur. 1789, wyświęcony na kapłana  w 1814 r., od 1853 r. emerytowany profesor poznański, zmarł ok. 1858 r. Elenchus Posnanensis..., 1853, 1858.
[739] Był nim ks. Franciszek Stefanowicz.
[740] Od słowa „eksportacja” - uroczyste wyprowadzenie zwłok na miejsce, gdzie mają spoczywać przed pogrzebem.
[741] Ks. Wincenty Taszarski, ur. 1809, wyświęcony na księdza w 1833 r., od 1836 r. prefekt w Szamotułach. Elenchus Posnanensis..., 1856-1860.
[742] Chodzi o dużą liczbę ludności uczestniczącą w uroczystości pogrzebowej.
[743] Ks. Wincenty Dominik Amman (1816-1883), ur. w Poznaniu, zm. we Wrocławiu, absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1839), wyświęcony na kapłana w 1842 r., mansjonarz i prepozyt w farze poznańskiej, administrator parafii w Sierakowie (1865-1871), potem emeryt we Wschowie. Białobłocki A., Absolwenci..., s.16.
[744] Katafalk - podwyższenie, na którym spoczywa trumna ze zwłokami podczas nabożeństwa w kościele lub w kaplicy pogrzebowej.
[745] Tzn. w kaplicy,  krypcie.
[746] Skórzewski Heliodor Jan Stanisław (1792-1858), oficer armii Księstwa  Warszawskiego, poseł na sejm Wielkiego Księstwa Poznańskiego, uczestnik Wiosny Ludów, działacz społeczny i publicysta. Ur. 6 maja 1792 r. w Margońskiej Wsi w pow. chodzieskim w rodzinie ziemiańskiej Fryderyka, szambelana pruskiego, i Antoniny z Garczyńskich. Po nauce domowej kształcił się od 1805 r. u pijarów w warszawie, a od 1808 r. jako kadet drezdeńskiej szkoły artylerii. Uczestniczył w kampanii napoleońskiej, przeciwko Rosji i kampanii saskiej; ranny pod Lipskiem (16 X 1813) powrócił do rodzinnego majątku Łabiszyn w pow. szubińskim, a w 1814 r. udał się na rekonwalescencję do Włoch, następnie do Francji, Anglii i Niemiec. Z tego czasu pochodzą jego kontakty z wolnomularstwem francuskim. Po powrocie do domu (najpóźniej w 1816 r.) z bratem Arnoldem zamienił się majątkiem na dobra margonińskie, posiadał też Zaniemyśl k. Środy. Stosował nowoczesne metody gospodarowania. Został szambelanem królewskim (1816) i deputowanym do sejmów Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1841-1851);  żądał poszanowania praw i swobód polskich, a także zastąpienia kary śmierci i więzienia deportacją oraz zakupienia w tym celu jakiejś wyspy. Był przeciwny równouprawnieniu ludności żydowskiej ze względu na jej przewagę w handlu i zachowywaną odrębność. W dobie Wiosny Ludów organizował powstanie w pow. chodzieskim, od 1843 r. był członkiem Kasyna Bazaru Poznańskiego, potem współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu (1857) i skarbnikiem po rezygnacji Rogera Raczyńskiego, fundatorem nagród dla najlepszych uczniów Szkoły Realnej w Poznaniu i laureatów konkursu na utwór satyryczny. Był też autorem kilku  broszur. Przed śmiercią (24 X 1858) powrócił do katolicyzmu. Z żoną, Emilią Goetzendorf - Grabowską (1807-1875) miał dwóch synów i cztery córki. PSB,  t. 38 (1998), s. 368-370 (Jerzy Pietrzak).
[747] Rada Wyższa Towarzystwa Św. Wincentego à  Paulo. Zob. Bojanowski E., op. cit., s. 294.
[748] Chodzi o Wspomnienie o Annie Marii Taigi  autorstwa ks. Leonarda Ostrowicza.
[749] Data dopisana ołówkiem przez E. Bojanowskiego.
[750] Mowa  o Michalinie Zielińskiej.
[751] Elżbieta, służebniczka zaangażowana przez B. Węsierską.
[752] Zob. stosowny przypis do wcześniejszego listu Stanisława Koźmiana z 31 sierpnia 1858 r. – Wraz z Drzewkiem nadziei Kazimierza Szczanieckiego i legendą Kamień Św. Wojciecha Bojanowski przesłał później wiersze Lenartowicza drukarzowi, Ludwikowi Merzbachowi, do szóstego rocznika „Pokłosia”. Dziennik E.B., 25 stycznia 1859 r.
[753] Chodzi o Jana Koźmiana, przygotowującego się do stanu duchownego. 
[754] Ks. Brzeziński kurację odbył w bawarskim Kissingen.
[755] Niezgodność między ks. bp Franciszkiem Stefanowiczem a rządem pruskim, także między nim a   ks. abpem Leonem Przyłuskim, dotyczyła uczestnictwa duchowieństwa w życiu parlamentarnym. Stefanowicz nie zgadzał się z ponawianiem zakazu uczestniczenia w wyborach politycznych. Stał wówczas na czele Komitetu Wyborczego, co przyniosło sukces polskim kandydatom w 1858 r. w przeciwieństwie do porażki wyborczej 1855 r., kiedy duchowieństwo nie uczestniczyło w kampanii wyborczej. Zieliński Z., op. cit., s. 182.

[756] Mowa  o Wspomnieniu o Annie Marii Taigi autorstwa ks. Leonarda Ostrowicza.
[757] Chodzi zapewne o owe egzemplarze lub ich pieniężny ekwiwalent.
[758] Była nią Parafiańszczyzna (1843-1849, pierwodruk tomu 2 z 1844 r. zniszczyła najprawdopodobniej cenzura galicyjska)  Aleksandra (Leszka) hr. Borkowskiego Dunina (1811-1896), działacza politycznego i kulturalnego, publicysty, satyryka i poety, którego powieści i poezje wydawał później w Poznaniu J. K. Żupański. Książka ta - wcale nie tania - była znaczącą i głośną pozycją ówczesnej prozy obyczajowej, „jadowicie krytyczną wobec galicyjskiej socjety” (Witkowska), ironicznie zestawiającą i bezlitośnie analizującą właściwości wielkiego świata (nieszczęścia i miłostki, pobożność i obłudę).  Borkowski był też autorem Uwag ogólnych nad literaturą w galicji (1842), zawierających krytykę twórczości Aleksandra Fredry za brak ducha narodowego i gloryfikację szlachetczyzny oraz sprzyjających niewątpliwie rozstaniu komediopisarza „z komediowym światem szlacheckiej idylli i wkroczeniu w czas historyczny” (Witkowska). Wcześniej Borkowski był uczestnikiem powstania listopadowego i współredaktorem dwóch tomów almanachu Ziewonia  (1834 i 1838), wokół którego skupiała się demokratycznie nastawiona lwowska grupa literacka, prezentująca słowianofilski romantyzm, później: posłem do parlamentu austriackiego (1848-1849) i sejmu galicyjskiego (1861-1872), przeciwnikiem lojalizmu i inicjatorem oraz prezesem Towarzystwa Sztuk Pięknych (1867-1884), a także głośnym mówcą (Mowy 1867-1897). Jego bratem był Józef hr. Borkowski Dunin (1809-1843), poeta, tłumacz, hellenista, którego dwa tomy Pism ukazały się w 1859 r. Literatura polska...,  t. 1, s. 96 (Krystyna Poklewska); Słownik pracowników książki polskiej..., s. 1035 (Tadeusz Popiel); Borkowski A. Dunin, Parafiańszczyzna, oprac. i wstęp K. Pecold, Wrocław 1972; Witkowska Alina, Literatura romantyzmu, warszawa 1986, passim. – Parafiańszczyzna w 1843 r. ukazała się we Wrocławiu w drukarni Grasa, Bartha i Komp., a w 1849 r. w Poznaniu u Żupańskiego, według K. Estreichera (op. cit., cz.1, s. 1870, s. 136) odpowiednio jako tom pierwszy (s. VI, 167) i drugi (s. XXV, 165).
[759] Chodzi zapewne o Józefa Łubieńskiego, współtwórcę Kasyna Gostyńskiego (1835), autora Katolickiego nabożeństwa na wszystkie niedziele, święta, uroczyste i kościelne (Warszawa 1852). Literatura polska...,  t. 1, s. 318 (Red.); Bojanowski E., op. cit., s. 49 przyp. 2.
[760] Prezesem Towarzystwa Św. Wincentego à  Paulo w Poznaniu  był  Antoni Mizerski.
[761] Tzn. zachowaj w tajemnicy.
[762] Chodzi o Władysława Simona i Tytusa Daszkiewicza, sekretarza Towarzystwa Św. Wincentego à  Paulo w Poznaniu. Zob. list Towarzystwa z 20 kwietnia 1861 r.        
[763] Dziś Jaszkowo. – Wspomniany na początku pisma Jasińskiej list Bojanowskiego z 11 grudnia 1858 r. nie zachował się, podobnie jak trzy inne listy Bojanowskiego z tego dnia, adresowane do Grudzielskiego, zarządcy dóbr Jana Koźmiana w Kopaszewie, tamtejszej ochronki i siostry Józefy Borowskiej oraz do sióstr w Rąbiniu. Zachował się jedynie piąty list Bojanowskiego z tego dnia, przeznaczony dla s. Wiktorii Marszałek w Turwi i opublikowany w t. 1. Dziennik E.B., 11 grudnia 1858 r.
[764] Sięgający korzeniami IV w. zakon bazylianów,  oparty na regule św. Bazylego Wielkiego, rozpowszechniony był przede wszystkim w kościele wschodnim. W Polsce od 1617 r. funkcjonowali bazylianie uniccy (grecko-katoliccy), zlikwidowani  - tak jak cały Kościół unicki - za pomocą bezwzględnego terroru w latach 1827-1839 przez carską Rosję. Davies Normann, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. E. Tabakowska, Kraków 1991, t. 2, s. 270.
[765] Owczarzanka Agnieszka Agata, ur. 1824 r. w Janowie w pow. Środa Wielkopolska. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 11 lipca 1857 r. Z powodu bardzo słabego zdrowia powróciła do domu rodzinnego już w listopadzie lub grudniu 1857 r.  AGSL, KP nr 45.                                    
[766] Cyprysiak Jadwiga Wiktoria, ur. 1842 r. w Łuszkowie k. Rąbinia, wstąpiła do nowicjatu  w Jaszkowie 26 lutego 1858 r., po złożeniu I profesji do października 1859 r. pracowała w Turwi i Niesłabinie. Chorowała. Powróciła do rodziny z Górki pod Śremem w 1862 r. AGSL, KP nr 52.
[767] Był nim wówczas, po śmierci ks. Antoniego Staśkiewicza (1857), ks. Andrzej Idzikowski, proboszcz  z Żabna i zarazem administrator Jaszkowa.
[768] Obstalować (niem. bestellen) - zlecić wykonanie czego, zamówić.
[769] Raczej nie chodzi tu o dr Władysława Świderskiego, byłego studenta medycyny we Wrocławiu, promowanego na Uniwersytecie w Berlinie (1853), ile o Bronisława Świderskiego, który wrocławskich studiów medycznych nie zakończył doktoratem. Kania A., op. cit., t. 2, s. 433; Smereka J., op. cit., s.111, 114.
[770] Chodzi o Albertynę z Kołaczkowskich Szołdrską, żonę Melchiora.
[771] Mowa o Melchiorze Szołdrskim, właścicielu Jaszkowa.
[772] Był nim ks. Piotr Semenenko przebywający wówczas w Wielkopolsce. Bojanowski E., op. cit., s. 294-295.
[773] Cezary Plater mieszkał w Górze k. Jaszkowa i jako jego plenipotent troszczył się o gospodarstwo jaszkowskie. Kornacka M., op. cit., s. 84.
[774] Stoczek - sznur, łańcuszek ozdobny na choinkę.
[775] Był nim ks. Andrzej Idzikowski.
[776] Mowa o ks. Franciszku Stefanowiczu.
[777] Chodzi o miesięczne dodatki literackie do „Czasu”.
[778] Był nim ks. Piotr Stasiewski, ur. 1825, wyświęcony na kapłana w 1849 r., od 1855 r. komendarz w Mórce, od 1864 r. wikary w Mokrosie, a od 1865 r. w Bninie. Zmarł  najprawdopodobniej w 1868 r. Elenchus Posnanensis..., 1858-1869.
[779] Prezenta - przedstawienie biskupowi księdza do zatwierdzenia na wakujące beneficjum lub przedstawienie kandydata do zatwierdzenia na wakujące stanowisko.
[780] Wilkoński Wincenty - syn Teofila, mąż Flory z  Bojanowskich, mieszkający w  Mórce.
[781] Skarżyński Antoni (zm. 23 maja 1898 r.), syn Antoniego Onufrego Skarżyńskiego (ur.1759) i Karoliny z Nieżychowskich, brat  Adama i Michała  oraz Korduli, żony Teofila Wilkońskiego i Rozalii, żony Antoniego Błociszewskiego.  Por. Bojanowski E., op. cit., s. 137 przyp. 1; Positio..., vol. 1, s. 540 przyp. 39.
[782] Czyli na godzinę szesnastą.
[783] Chodzi o ks. Leona Przyłuskiego.
[784] Jan Koźmian przyjął święcenia kapłańskie nieco później  (24 III 1860).  Bojanowski E., op. cit., s. 106,  przyp.6.
[785] Był nim ks. Władysław Wojciechowski.
[786] Mateusz Trawiński był według ks. A. Brzezińskiego „prostym chłopakiem”, dawniej gospodarzem w Wyganowie, później usługującym u szarytek w Gostyniu, gdzie przełożoną od 1853 r. była s. Józefa Umińska. Ks. Brzeziński uczył Trawińskiego łaciny,  z myślą o jego wstąpieniu do stanu duchownego. Przed wyjazdem Trawińskiego do nowicjatu w Częstochowie (lato 1860) zmarło jakieś jego dziecko, a on sam miał później zginąć w powstaniu styczniowym. Zob. listy ks. A. Brzezińskiego z 8 sierpnia 1860 r. i 22 grudnia 1863 r.
[787] List Bojanowskiego nie zachował się, ale wiadomo, że prosił w nim Baczyńskiego „o radę co do oddalenia” jednej z sióstr – Magdaleny, najprawdopodobniej Niestrawskiej ze Śremu. Dziennik E.B., 8 lutego 1859 r.
[788] Wiadomo tylko, choć korespondencji tej brak,  że 9 lutego 1859 r. Bojanowski odpisując Miłkowskiemu  „na pięć jego listów od 9 stycznia do 3 lutego” przesłał mu także jakieś dwa pudełka i że otrzymał za nie 6 talarów, o których pisał zresztą Miłkowski w następnym zdaniu. Dziennik E.B., 9 i 11 lutego 1859 r.
[789] Wiśniewski był zapewne kupcem w Poznaniu. Natomiast co było przedmiotem transakcji, nie wiadomo.
[790] Łut (niem. Lot) - dawna jednostka ciężaru wynosząca 1/32 funta (przed wprowadzeniem systemu metrycznego).
[791] Rada Wyższa Towarzystwa Św. Wincentego à Paulo.
[792] Chodzi o członka Kongregacji Filipińskiej w Gostyniu, oratorianina bez święceń kapłańskich, brata Walentego Ratajczaka. Bojanowski E., op. cit., passim; Positio..., vol. 1, passim.
[793] Tzn. w wigilię,  czyli dzień przed dniem  Św. Barbary, które przypada 4 grudnia, tj.  3 grudnia. Wilia – wigilia (łac. – vigilia – czuwanie, straż),  dzień poprzedzający  inny dzień, jakieś wydarzenie; dzień przed świętem kościelnym, zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem; tradycyjny posiłek wieczorny (wieczerza) w dniu poprzedzającym Boże Narodzenie. – Listu tego brak. W Dzienniku 2 grudnia 1858 r. Bojanowski odnotował jedynie, zapewne w kontekście owego zlecenia dla Marianny Szołdrskiej, wysłanie pisma do ochronki w Jaszkowie z uwagą, że „oczekuje wiadomości od nich na wtorek”, tj. na 7 grudnia tego roku.
[794] Był nim ks. Andrzej Idzikowski.
[795] Chodzi o warunki dzierżawy probostwa w Jaszkowie przez służebniczki.

[796] Zaczem (gw.) - zanim.
[797] Instancja - (przestarz.)  wstawiennictwo, prośba.
[798] Rozjużdżyć (gw.) – rozjątrzyć.
[799] Freudenreich (Fraydenreich) Antoni (1808-1884), lekarz. Po studiach na kilku uniwersytetach niemieckich i praktykach w klinikach wiedeńskich i paryskich został najbliższym współpracownikiem Karola Marcinkowskiego (1800-1846) w Poznaniu. Za jego radą osiedlił się w Gostyniu (1834), był członkiem Kasyna. Po śmierci L. H. Gąsiorowskiego (1863) został lekarzem - położnikiem w Poznaniu. Bojanowski E., op. cit., s. 94 przyp.1; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 42. Zob. też PSB,  t. 19 (1974) s. 591-593 (Marcinkowski Jan Karol).
[800] Korespondencji tej brak. Zachował się jedynie list Bojanowskiego z 8 sierpnia 1857 r. (zob. t. 1) zapraszający ks. Tomickiego do współpracy „w projektowanym przez Lenartowicza piśmie dla ludu”. W odpowiedzi Bojanowski otrzymał od niego pięć tekstów do pisma „Ochrona” (o Św. Szczepanie, Św. Janie Ewangeliście i Bożym Narodzeniu oraz dwa wiersze: Roraty i Boże Narodzenie. Dziękując za podjęcie współpracy, Bojanowski jeszcze w sierpniu 1857 r. poinformował Tomickiego „o tytule i godle tego pisma oraz o współpracownikach dotąd zaproszonych”, a w połowie września tego roku podziękował mu jeszcze raz, prosząc zarazem o dalsze artykuły, zwłaszcza „na czas adwentowy”. Na tym korespondencja bodaj urwała się, a sprawa pisma upadła. Dziennik E.B., 8 i 22 oraz 25 sierpnia, a  także 15 września 1857 r. – Nie zrealizowanej inicjatywy wydawniczej Bojanowskiego i Lenartowicza w sprawie „Ochrony” nie wzmiankowała Stanisława Chociej, op. cit.
[801] Zob. przyp. do listu z 14 listopada 1857 r.       
[802] Koniunktura (łac. coniunctura)-splot okoliczności, warunki wywierające znaczny, pozytywny wpływ na coś; sytuacja, położenie.
[803] „Szkółka Niedzielna” - poradnik gospodarczy wydawany co dwa tygodnie dla chłopów przez wielkopolskie środowisko kościelne (1838-1852) w nakładzie ok. 2000 egz. (z czego połowę wysyłano do Galicji) i zręcznie redagowany przez ks. T. Bobrowicza (Prasa Polska w latach 1661-1864..., op. cit., s. 249). Według A. i T. Szafrańskich (Bojanowski E., op. cit., s. 307 przyp.1)  pismo to  ukazywało się w latach 1837-1853 w Lesznie i w latach 1860-1863 w Kościanie, przy czym leszczyńską edycję redagował ks. T. Bobrowicz, a kościańską ks. S. Tomicki. Natomiast z drukowanego tu listu wynika, że redaktorem wydania leszczyńskiego pisma był także ks. Tomicki wraz z nieżyjącym już Koteckim, przy czym ukazywanie się pisma  w latach 1837-1853 nakładem E.W.Günthera przyjął też Słownik pracowników książki polskiej..., op. cit., s. 306 (Władysław Chojnacki).
[804] Chodzi o Ignacego Koteckiego (1803-1856), zwanego w drugiej połowie lat trzydziestych XIX w. przez wrocławskich studentów polskich Kotem, nauczyciela prywatnego. Kotecki, ur. 31 lipca 1803 r. w Koźminie, był synem właściciela ziemskiego, absolwentem Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu(1825), studentem teologii katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego (1825-1829), klerykiem (1831), członkiem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego (14 VII 1836-3 VI 1838), uczestniczącym w charakterze „gościa” w jego pierwszym zebraniu w mieszkaniu Jana Ewangelisty Purkiniego (Purkyne, Purkyňe) we Wrocławiu (14 VII 1836). Na posiedzeniach Towarzystwa Kotecki wygłosił odczyt O literaturze polskiej w ogóle oraz, szczegółowo o celach Towarzystwa (11 VIII 1836) i przedstawił własne tłumaczenie jednego z podstawowych tekstów programowych słowianofilów czeskich autorstwa Jana Kollára, O literárnéj vzajemnosti mezi kmeny a nařečimi slavskými (25 VIII 1836). Redagowanie „Szkółki Niedzielnej” przez Koteckiego (zm. w lutym 1856) potwierdza Karol Estreicher w Bibliografii polskiej XIX  stulecia. Kania A., op. cit,  t. 2, s. 195 nn.; Achremowicz E., Żabski T., op. cit.,  passim; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 70.
[805] Pisma Bojanowskiego w tej sprawie brak. Korespondencja między nim a ks. Tomickim urwała się bodaj po raz drugi. W każdym razie brak o niej wzmianki w Dzienniku Bojanowskiego.
[806] Recte: zachorowałem, skaleczyłem nogę.
[807] Z. Krasiński zmarł 23 lutego 1859 r. w Paryżu.
[808] Meteor - ciało niebieskie krążące dookoła słońca, wpadając  w atmosferę ziemską rozżarza się i daje zjawisko gwiazdy spadającej.
[809] Skon - śmierć, zgon. -  T. Lenartowicz zmarł we Florencji  znacznie później,  3 lutego 1893 r.
[810] Autor listu miał bodaj na myśli zarówno konflikty militarno-polityczne, np. wojnę Piemontu, wspieranego przez Francję, z Austrią czy początek podboju Indochin przez Francję, jak i wewnętrzne, związane z przechodzeniem od społeczeństwa feudalnego do kapitalistycznego, a zwłaszcza ferment ideowo-polityczny wywołany w dalekim Meksyku przez Benito Juareza (upaństwowienie własności kościelnej i zapoczątkowanie wojny domowej oraz walkę z Kościołem).
[811] Szych - lniana lub bawełniana nitka owinięta cienkim drucikiem metalowym (miedzianym lub srebrnym), używana do haftów i wyrobów pasmanteryjnych.
[812] W Prusach był nim wówczas Moritz August Bethamnn – Hollweg. Zieliński Z., Kościół..., passim.
[813] Luterka - (pot.) wyznawczyni luteranizmu, wyznania ewangelicko-augsburskiego, jednego z wyznań protestanckich powstałych w Niemczech po wystąpieniu Marcina Lutra (1517) z Kościoła katolickiego.
[814] Drapnąć - (pot.) uciec, czmychnąć, dać drapaka.
[815] Chodzi o Górkę Duchowną.
[816] Chodzi o służbę hotelową Piotrowskiego w Hotelu du Nord w Poznaniu.
[817] Ostatki – ostatnie dni karnawału, zapusty.
[818] Zygmunt Krasiński zmarł w Paryżu 23 lutego 1859 r.
[819] Jarochowski Cyprian Wojciech (1831-1898), ur. 12 kwietnia 1831 r. w rodzinie dyrektora Ziemstwa Kredytowego w Poznaniu Cypriana Łukasza i jego żony Konstancji z Trąmpczyńskich, brat historyka Kazimierza i Wojciecha. Ukończył Gimnazjum Św. Marii Magdaleny (1852) i Seminarium Duchowne w Poznaniu (1854), po czym studiował w Münster teologię i przyjął święcenia kapłańskie (1856); następnie był wikarym w Krobi, Poznaniu i Pogorzeli (1859), gdzie w latach 1861-1862 organizował manifestacje patriotyczne  i agitował za W. Niegolewskim w wyborach do sejmu pruskiego w 1862 r., przy czym już wcześniej władze pruskie oskarżały go o nadużywanie ambony do celów politycznych. W okresie powstania styczniowego był komisarzem cywilnym w pow. krotoszyńskim i kurierem do Galicji, dwa razy aresztowany i w czerwcu 1863 r. osadzony w Moabicie, a w 1864 r. skazany w procesie berlińskim wraz ze stu kilkudziesięcioma innymi Polakami na 15 miesięcy twierdzy Ehrenbreitstein k. Koblencji. Po zwolnieniu (25 IX 1866) objął parafią w Pempowie i propagował pracę organiczną. PSB,  t. 10 (1962-1964),  s. 630 (Eligiusz Kozłowski).
[820]„Dziennik Poznański” (1859-1939) był liberalno-ziemiańskim pismem ukazującym się od 1 stycznia 1859 r. w klimacie pewnego rozluźnienia polityki antypolskiej. Stał się głównym rzecznikiem opinii społeczeństwa polskiego. Powstał z inicjatywy Hipolita Cegielskiego i Zygmunta Szułdrzyńskiego. Jakóbczyk W.,   Prasa w Wielkopolsce..., s. 177 nn.
[821] Był nim ks. Leon Przyłuski.
[822] Chodzi o Bolesława Wilkońskiego, syna Teofila.
[823] Szułdrzyńska – narzeczona Bolesława Wilkońskiego, który wkrótce zmarł na gruźlicę (23 VIII  1859). Bojanowski E., op. cit., s. 304 – 306.
[824] Kraszewski Józef Ignacy (1812-1887), powieściopisarz, poeta, krytyk literacki, publicysta, dziennikarz, wydawca, właściciel drukarni, kolekcjoner i zbieracz książek,  działacz społeczny i polityczny. Pochodził z Warszawy, zm. w Genewie. W ponad dwustu utworach powieściowych pokazał obraz społeczeństwa swoich czasów i własną wizję dziejów polskich. jego twórczość miała przełomowe znaczenie dla rozwoju polskiego powieściopisarstwa. Był człowiekiem - instytucją. Przywołane tu Wieczory wołyńskie (1859) były efektem pobytu i samodzielnego gospodarowania Kraszewskiego na Wołyniu w latach 1837-1853, a także reorientacji dotychczasowego myślenia, zerwania z gloryfikowaniem szlachetczyzny. Wcześniej opublikował m.in. Wspomnienia Polesia, Wołynia i Litwy (1840). PSB,  t. 15 (1970), s. 221-229 (Wincenty Danek);  Literatura polska...,  t. 1, s. 504-506 (Stanisław Burkot); Słownik pracowników książki polskiej..., s. 468-469 (Teresa Osiecka); Witkowska A., op. cit., s. 268.
[825] „Dziennik Literacki”, tygodnik (3 razy na tydzień 1856 - 1858, 2 razy 1859-1863)  wydawany we Lwowie w latach 1852-1854 i 1856-1870 przez W. Manieckiego, od 1863 r. przez J. Dobrzańskiego; redagowany przez K. Szajnochę (1852),  F. Łobeskiego  (1853-1854),  Dobrzańskiego (1 V 1856-1865), J. Starkla i T. Romanowicza (1865-1867) oraz Wł. Łozińskiego. Homola Irena, Prasa galicyjska w latach 1831-1864, [w:] Prasa polska w latach 1661-1864..., s. 235 nn;  Literatura polska..., t. 1, s. 228 (Red.).
[826] W odpowiedzi, która nie zachowała się, Bojanowski przesłał Miłkowskiemu pieniądze na prenumeratę „Czasu” do 1 lipca 1859 r. Dziennik E.B., 29 marca 1859 r.
[827] Namacać - znaleźć.
[828] Jest to najprawdopodobniej ten sam Poleski, który cztery lata później poległ w powstaniu styczniowym w bitwie pod Brdowem (29 IV 1863) lub ojciec poległego powstańca.                                                                                
[829] Kierski Emil (1810-1874), był  bardzo aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. od 1859 r., publicysta i redaktor, badacz starożytności polskich;  syn ziemianina z Białężyna Michała i Katarzyny Kayser, uczeń gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, uczestnik powstania listopadowego, studiował prywatnie. od 1841 r. współpracował z Jędrzejem Moraczewskim, krewnym, w założonym przez niego w Szamotułach Towarzystwie Starożytności Polskie. Efektem było wspólne dzieło dwutomowe Starożytności polskie (1842-1852). W 1848 r. był powstańczym komisarzem powiatu w Międzychodzie, potem osiadł w Poznaniu i oddał się wyłącznie pracy literackiej, pisząc artykuły do  „Przyjaciela Ludu” i „Roku”, „Tygodnika Ilustrowanego”, „Dziennika Domowego”, „Orędownika Naukowego”, „Czasu”, „Strzechy”, „Włościanina”. Był także czynny przy różnych inicjatywach poznańskich,  takich jak np. postawienie pomnika A. Mickiewicza i założenie „Dziennika Poznańskiego” (1859). Prace naukowe publikował m.in. w „Rocznikach Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego”, założył też i redagował przez dwa lata „Przegląd Wielkopolski Historyczny i Literacki” (1867-1869). Zm. 22 kwietnia 1874 r. w Poznaniu. PSB,  t. 12 (1966-1967), s. 427-428 (Apolonia Głowacka); Białobłocki A., Absolwenci..., s. 64. 
[830] Mieczkowski Julian Marceli (1817- po 1880), działacz patriotyczny w kraju i na emigracji. Ur. 16 stycznia 1817 r. w Smoguleckiej Wsi w pow. Szubin, pochodził z rodziny wielodzietnej Jana i Nepomuceny z Nieżychowskich. Wydalony z gimnazjum w Bydgoszczy za założenie tajnego związku (1833) udał się do Paryża, gdzie pracował w Księgarni i Drukarni Polskiej, wstąpił do Sekcji Panteonu Towarzystwa demokratycznego Polskiego (29 I 1837), opozycyjnej  wobec centralizacji. Wykreślony z Towarzystwa należał potem do Zjednoczenia Emigracji Polskiej i redakcji „Polaka”. Nie mając środków do życia, wstąpił do armii belgijskiej (1839-1848) awansując do stopnia podporucznika. Jako obywatel belgijski przyjechał do Wielkopolski, ale władze pruskie zmusiły go do wyjazdu; powrócił więc do Brukseli, trudnił się księgarstwem, a w końcu 1855 r. wyjechał do turcji, gdzie wstąpił do powstającej dywizji polskiej. Po roku powrócił do Brukseli, a następnie osiadł w Królestwie Polskim, gdzie najprawdopodobniej zmarł. - Autor listu może mieć na myśli także któregoś z braci Mieczkowskiego, którzy wyróżniali się w powstaniu listopadowym: Tadeusza (1801- po 1880); Stanisława; Apolinarego (zm. ok. 1877); Augustyna Jana (1809 - po 1880), który powrócił w Poznańskie (1841) i gospodarował na roli, był przesłuchiwany przez policję (1846) i skatowany za przechowywanie broni (1848), a w 1863 r. ponownie pomagał organizacji powstańczej; wreszcie Adama Teofila Jana (ur. 1823), który w 1844 r. udał się na Zachód, a po powrocie do wielkopolski brał udział w przygotowaniach powstańczych; uwięziony odpowiadał w słynnym procesie berlińskim 1847 r. PSB,  t. 20 (1975), s. 729 (Sławomir Kalembka).
[831] Mielżyński Leon, ur. 21 XII 1809 r. w Pawłowicach; syn Stanisława Kostki Andrzeja Jakuba h. Nowina (1778-1826), ur. w Rąbinie, i Prowidencji Honoraty z Zarembów (zm.11 X 1837). PSB,  t. 20 (1975), s. 796 (Władysław Zajewski).
[832] Jan Nieświastowski był najprawdopodobniej powstańcem listopadowym i dalszym krewnym Bojanowskiego. W każdym razie, żyjąca w XVIII wieku Zofia Nieświastowska, poślubiona przez Aleksandra Bojanowskiego, była babcią Walentego Bojanowskiego, ojca Edmunda. Positio..., vol. 1, s. 9; Żychliński T., Złota księga..., t. 2 (1880 ), s.10.
[833] Malczewski (Skarbek-Malczewski) Adolf Ignacy Marceli (1813-1887), powstaniec listopadowy, wielkopolski działacz konspiracyjny (1840-1846) i powstaniec 1848 r. ur. 18 czerwca 1813 r. w Michalczy pod Kłeckiem w pow. gnieźnieńskim, syn bogatego ziemianina, radcy Ziemstwa w Poznaniu Hipolita i Justyny z Zarębów, primo voto Ludwikowej Radońskiej; uczeń Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu i szkoły pijarów na Żoliborzu w Warszawie. Po powstaniu listopadowym prowadził życie hulaszcze, skłonny był do hazardu i awantur; bliski mu Walerian Breański, emisariusz Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, wciągnął go do akcji spiskowej kierowanej przez ostrożnego i trzeźwego K. Libelta. Malczewski odgrywał istotną rolę w tzw. frondzie (1843), dążącej pod wpływem E. Dembowskiego i W. Stefańskiego do szybkiego wybuchu powstania, co na skutek denuncjacji Celestyna Urbanowicza skończyło się aresztowaniem Malczewskiego (4 V 1844) i zwolnieniem za kaucją 7 tys. talarów (listopad). Po aresztowaniu Stefańskiego (8 X 1845) Malczewski był wyznawcą najbardziej radykalnej myśli powstańczej w Księstwie, ofiarował usługi L. Mierosławskiemu i z powodu kolejnej denuncjacji został ponownie aresztowany (14 II 1846) i osadzony w Moabicie oraz skazany w procesie berlińskim na 25 lat więzienia, utratę szlachectwa i konfiskatę majątku. Uwolniła go rewolucja marcowa 1848 r., wziął więc czynny udział w powstaniu wielkopolskim i choć nie powrócił później na szerszą widownię, konspirował i pomagał emisariuszom. PSB,  t. 19 (1974), s. 275-276 (Zdzisław Grot).
[834] Jelacic Josip, hrabia (1801-1859), ban Chorwacji 1848-1849; gen. austriacki, głównodowodzący wojsk Chorwacji (1848-1849), stłumił rewolucję Wiosny Ludów we Wiedniu i na Węgrzech, dowodząc armią przeciwko Józefowi Bemowi. NEP, t. 3, s. 164.
[835] Był nim Antoni Mizerski.
[836] Ks. Izydor Mullois był m.in. autorem Poradnika chrześcijańskiego (Manuel de charité). Zob. wcześniej, stosowny przypis do listu Michała Mycielskiego z 22 listopada 1855 r.
[837] Chodzi o Bolesława Wilkońskiego, syna Teofila.
[838] Dominica Passionis (łac.) - Niedziela Męki Pańskiej.
[839] Plebania – dom należący do parafii, mieszkanie proboszcza.
[840] Paroch (gr. párochos - opiekujący się) – (przestarz.) proboszcz, pleban, zwłaszcza obrządku grecko-katolickiego.
[841] Febra gastryczna – gorączka występująca jako następstwo niestrawności.
[842] Zmarł w Paryżu 23 lutego 1859 r.
[843] Chodzi o Wincentego Wilkońskiego, syna Teofila, męża Flory z Bojanowskich, mieszkającego  w Mórce.
[844] Pasja – opis Męki Chrystusa, zawarty w Ewangelii, czytany podczas nabożeństw katolickich w Wielkim Tygodniu.
[845] Chodzi o Siemiątkowską, której syna miał uczyć lub uczył Ludwik Miłkowski. Zob. list z 3 grudnia 1863 r.         
[846] Prezesem Towarzystwa Św. Wincentego à  Paulo, Konferencji Św. Marii Magdaleny w poznaniu, był Antoni Mizerski.
[847] Chodzi o Jana Koźmiana, który przyjechał z Rzymu 30 IV 1859 r. Sygnalizowana w piśmie rozmowa z Żupańskim miała dotyczyć wydania „Pokłosia”, „Merzbach bowiem – jak zanotował Bojanowski w Dzienniku  4 maja 1859 r. – coraz bardziej się gmatwa w swych interesach”.
[848] Mowa o Dzienniku ochronki mielżyńskiej.
[849] Był nim  ks. Hilary  Koszutski.
[850] Była nią Matylda Jasińska.
[851] Bon (niem. Bohne) - fasola.
[852] Chodzi o Stefana Chłapowskiego.
[853] Było nią tłumaczenie z języka z języka francuskiego wspomnianej już książki ks. Izydora Mullois. Dziennik E.B., 9 maja 1859 r.
[854] Ks. Atanazy Szułczyński.
[855] Wiązarek (gw.) - podarek.
[856] Egzekucja (łac. executio) – (dawn.) realizacja, wykonanie czego.

[857] Andrzej Pierzchalski, stolarz z Gniezna. Zob. list z 31 maja 1859 r. – List tu drukowany Bojanowski przepisał dosłownie, z wyjątkiem pierwszego akapitu, w Dzienniku 13 maja 1859 r.             
[858] Markier (fr. marquer - zaznaczać) - (przestarz.) człowiek pilnujący porządku i sprawdzający rachunki poszczególnych graczy przy grze w bilard, szachy itp. w lokalu publicznym.
[859] Chodzi o Hotel du Nord Piotrowskiego w Poznaniu.

[860] Wprawdzie listu Bojanowskiego w tej sprawie nie ma, Ptaszyński korzystał z jego rad i pomocy oraz utrzymywał z nim korespondencję, a Bojanowski odbierając pismo Ptaszyńskiego zaznaczył 31 maja 1859 r. w Dzienniku, że „nim mu coś w tej mierze napiszę, muszę się wprzódy porozumieć z Ks. Brzezińskim”. Jednakże dziękując ks. Brzezińskiemu 10 czerwca tego roku za przysłanie dzień wcześniej rękopisu Historia święta dla drobnych dziatek po Ochronkach, Bojanowski nie zasygnalizował mu sprawy Ptaszyńskiego. Natomiast kilka dni później odwiedzającemu go Ptaszyńskiemu poradził, „aby i do Ks. Brzezińskiego o radę napisał co do swych zamiarów wstąpienia do seminarium duchownego w Królestwie”.  Dziennik E.B., 9 i 10  oraz 16 czerwca 1859 r.
[861] Framuga – zewnętrzna rama okienna wprawiona w mur; zagłębienie w murze z otworem na drzwi lub okno.
[862] Jaraczewski Julian (1797-1867), działacz społeczny i gospodarczy w Wielkim Księstwie Poznańskim, do 1823 r. kapitan armii Królestwa polskiego; po sprzedaniu dóbr dziedzicznych (Boguszyn i Bronikowo) nabył Głuchowo i Sierniki k. Czempinia, w 1827 r. ożenił się z Anną Koszutską (zm.1873 ), podczas powstania listopadowego służył w kwatermistrzostwie; później był radcą Ziemstwa Kredytowego, współpracownikiem Towarzystwa Pomocy Naukowej w Poznaniu i Bazaru Poznańskiego (w latach 1843-1854 jednym z jego dyrektorów), posłem Sejmu Krajowego (1837, 1845) i dwóch połączonych sejmów w Berlinie (1847 i 1848). PSB,  t. 10 (1962-1964), s. 608 (Zdzisław Grot).
[863] W Hotelu du Nord w Poznaniu.
[864] Nie wiadomo, o którego z synów Kraszewskiego chodzi. Oprócz  dwóch córek, pisarz miał dwóch synów urodzonych w latach 1841 i 1843: Jana (zm. 1915), inżyniera kolejowego i właściciela fabryki maszyn do szycia i żniwiarek w Warszawie oraz Franciszka (zm. 1927), właściciela ziemskiego na Wołyniu, który odziedziczył zbiory po ojcu. Ich część (blisko 13 tys. tomów) ofiarował w 1908 r. Macierzy Szkolnej księstwa Cieszyńskiego. Słownik pracowników książki polskiej..., s. 469 (Teresa Osiecka); PSB,  t. 15 (1970), s. 221-229 (Wincenty Danek).
[865] Kórnik - miasto w Poznańskiem (1426). Dobra kórnickie od 1676 r. (z krótką przerwą) do 1880 r. należały do Działyńskich; Tytus Działyński w 1826 r. przeniósł do zamku w Kórniku z innych siedzib, m.in. z Konarzewa i Trzebawia, księgozbiór i archiwalia, dając początek Bibliotece Kórnickiej, spełniającej rolę galicyjskiego Ossolineum. Literatura polska...,  t. 1, s. 489 (Red.).
[866] Aluzja (łac. allusio - przygrywka) – napomknienie, poruszenie jakiejś sprawy za pomocą przenośni, danie do zrozumienia.
[867] Chodzi o połączenie polskich instytucji kredytowych; nieco później w 1861 r. z inicjatywy Mieczysława Łyskowskiego powstało pierwsze w Polsce Towarzystwo Pożyczkowe dla Przemysłowców Miasta Poznania.
[868] Mowa o Gustawie Potworowskim.
[869] Była nią wojna między Piemontem,  wspomaganym przez Francję,  a Austrią.
[870] Chodzi o upadek drugiego (1858-1859) gabinetu E.G.S. Derby’ego (1799-1869), przedstawiciela torysów angielskich, który w 1858 r. doprowadził do przejęcia przez Anglię posiadłości Kormanii Wschodnioindyjskiej.
[871] Garibaldi Giuseppe (1807-1882), włoski bohater narodowy i jeden z przywódców walki o wyzwolenie i zjednoczenie Włoch, przebywający od 1854 r. w Piemoncie, gdzie w toczącej się wówczas wojnie austriacko-piemoncko (włosko) - francuskiej dowodził korpusem strzelców alpejskich.
[872] Te Deum [laudamus] (łac.) - Ciebie Boga chwalimy, hymn dziękczynny w Kościele katolickim.
[873] Jeremiasz (ok.650 - po 586 przed Chr.), prorok judzki zapowiadający upadek i niewolę jako karę Boga za zerwanie z Nim związków. Uprowadzony wraz z Ezechielem z Jerozolimy do Babilonii, głosił wyzwolenie z niewoli. Oprócz biblijnej Księgi Jeremiasza spisanej  przez Barucha, przypisuje się mu także autorstwo biblijnych Trenów (Lamentacji) Jeremiasza, będących skargą na ruinę Jerozolimy i uprowadzenie mieszkańców. Kopaliński Wł., op. cit., s. 431. 
[874] Allons enfants...(fr.) Naprzód dzieci ojczyzny! Początek pieśni wojennej Armii Renu, zwanej później Marsylianką, ułożonej i skomponowanej w 1792 r. przez francuskiego kapitana saperów Józefa Rouget de Lisle.
[875] Errata - spis poprawek błędów drukarskich (łac. erratum - błąd).
[876] W piśmie z 30 czerwca 1859 r., które nie zachowało  się, Bojanowski zrezygnował z prenumeraty „Czasu”. Przekazał jednocześnie Miłkowskiemu list do Żupańskiego, którego także brak, prosząc „o przysłanie mi Pieśni Kolberga, które chciałbym – notował w Dzienniku Bojanowski – przejrzeć do uzupełnienia zbiorku piosnek Ochronkowych”.
[877] Korespondencja ta nie zachowała się, ale wiadomo, że Bojanowski prosił w niej ks. Koszutskiego, w porozumieniu z Janem Koźmianem, o sporządzenie układu (umowy) tak, „żeby pierwsza wypłata na jesieni dopiero przypadła, bo teraz nie ma widoku dostać pieniędzy”. Prosił też, by w lipcu mógł przyjechać do Poznania w związku z przyjazdem Lenartowicza. Do pisma dołączył Bojanowski swój list do sióstr w ochronce mielżyńskiej, którego także brak. Dziennik E.B., 24 czerwca 1859 r.
[878] Chodzi zapewne o ciesielską konstrukcję nośną dachu, więźbę dachową.
[879] Chodzi zapewne o domek z poziomymi belkami dachowymi.
[880] Restauracja (łac .restauratio) - odnowienie, odświeżenie, odbudowa, renowacja.
[881] Konsens (łac. consensus) - (dawn.) zgoda, zezwolenie, koncesja na prowadzenie niektórych przedsiębiorstw czy działalności gospodarczej.
[882] Szynk (niem. Schenke, od czasownika schenken – nalewać) – podrzędna restauracja, bar, knajpa; sprzedaż trunków, wyszynk.
[883] Oparkanienie (parkan - ogrodzenie, płot), (gw. śr.-g-niem.) – ogrodzenie, otoczenie płotem.
[884] Przed Sanctissimum (łac.) - przed Przenajświętszym.
[885] Wydążyć (gw.) - zdążyć (na czas).
[886] Listu tego brak. Zob. stosowny przypis do wcześniejszego pisma Miłkowskiego z dnia 25 czerwca 1859 r.
[887] Amator (łac.) – miłośnik, zwolennik; człowiek zajmujący się czymś z upodobania, niezawodowo, bez korzyści materialnych.
[888] Kolberg (Henryk) Oskar (1814-1890), etnograf, folklorysta, muzyk, kompozytor. Pochodził z Kieleckiego, zm. w Krakowie. Od 1839 r. zbierał pieśni ludowe, wędrując po kraju. Opublikował m.in. Pieśni ludu polskiego (Poznań 1842, także w „Przyjacielu Ludu” 1846-1847, ponadto 12 zeszytów w latach 1856-1857, wydanie łączne 1857). PSB,  t. 13 (1967-1968), s. 300-304 (Maria Turczynowiczowa); Literatura polska...,  t. 1, s. 456 (Ryszard Górski).
[889] Niegolewski Władysław Maurycy (1819-1885), syn Andrzeja, liberalno-ziemiański polityk wielkopolski, uczestnik powstań 1846 i 1848, więziony przez władze pruskie, uniewinniony w procesie moabickim (1847), poseł do sejmu pruskiego (1849-1852, 1859-1881), podczas powstania 1863 r. w obozie „białych”, współzałożyciel Towarzystwa Oświaty Ludowej (1872) i Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. (1857), wiceprezes i redaktor roczników tego Towarzystwa. PSB,  t. 22 (1977), s. 760-763 (Zdzisław Grot).
[890] Wiza (fr. visa) – pisemne zezwolenie na przekroczenie granicy i pobyt cudzoziemca na terytorium danego państwa, wydawane przez konsulaty lub przedstawicielstwa dyplomatyczne tego państwa.
[891] Pireneje - łańcuch górski we Francji i Hiszpani, oddzielający Półwysep Iberyjski od pozostałej części Europy.
[892] Chodzi o „Dziennik Poznański”. Konsekwencją pojawienia się tego pisma była rezygnacja Bojanowskiego z prenumerowania „Czasu”.
[893] Żołędowska Michalina pochodziła z Mielżyna, gdzie odbyła przygotowanie do nowicjatu w jaszkowie (20 VII 1859-17 X 1857). Po ślubach pracowała we Wroniawach, Gołębiniu, Niechanowie, osieku,  Lewkowie i Turwi. Od grudnia 1873 r. do 1874 r. była w Trzemesznie, skąd po zamknięciu domu w czasie kulturkampfu, udała się prawdopodobnie do domu rodzinnego. AGSL, KP nr 74. -  Stanowisko w sprawie nowych kandydatek Bojanowski przedstawił ks. Koszutskiemu w piśmie z 16 lipca 1859 r., które nie zachowało się, ale zostało odnotowane przez niego pod tą datą w Dzienniku. „Co do kandydatek – pisał – cieszyłbym się, żeby i więcej przyjąć jeszcze można”, natomiast „co do kandydatury rocznej, byłby koszt za duży utrzymania dwuletniego, rok w kandydaturze i rok w nowicjacie”. Poruszoną przez ks. Koszutskiego sprawę sprzedaży dewocjonaliów chciał załatwić „jak najprędzej, jeśli się da”, choć nie mógł skorzystać  z zaproszenia na uroczystość św. Wincentego, a „wybór domu do kupienia na nowicjat” pozostawił całkowicie ks. Koszutskiemu. Bojanowski prosił go też „o wiadomość, kiedy  wyjedzie i kiedy wróci z Dębna”. Z notatki w Dzienniku  wiadomo, że nie odpisał na list s. Nepomuceny „dla braku czasu”.
[894] Mogła nią być Jaskulska lub Pawłowska.                        
[895] Była nią Chwiałkowska.       
[896] Chodzi o Matyldę Jasińską.
[897] Ks. Brzeziński wyjechał do uzdrowiska  Kissingen w Bawarii. Zob. listy następne z 16 i 20 lipca 1859 r.                 
[898] Nie chodzi tu ani o Zygmunta Szułdrzyńskiego z Lubasza, ani o Władysława Szułdrzyńskiego z Żółkowa, wzmiankowanego w Dzienniku Bojanowskiego 21 kwietnia 1862 r. (Positio..., vol. 1, s. 964), lecz o jakąś inną osobę o tym samym nazwisku. „Według doniesienia gazetowego – notował Bojanowski w Dzienniku 12 lipca 1859 r. – dziś odbył się pogrzeb Szułdrzyńskiego”, zapewne w grobowcu rodzinnym.
[899] Chodzi o trójstronne preliminaria pokojowe w Villafranca (12 VII 1859) między Austrią, która wiosną tego roku zaatakowała Sardynię, i interweniującą zbrojnie w jej obronie Francję,  dążącą do wyzwolenia Włoch po Adriatyk.
[900] Był nim wówczas Pius IX.
[901] Chodzi o Napoleona III (1808-1873), cesarza Francuzów.
[902] Antonelli Giacomo (1804-1876), papieski sekretarz stanu, kardynał oddziałujący na Piusa IX w duchu ultrakonserwatywnym.  Zieliński Z., Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków, wyd. 2 popr. i uzup.,  Poznań 1986, t. 1, s. 176.
[903] Chodzi  o ks. Stanisława Gieburowskiego.
[904] Żurzyć się (gw.) - oburzać się, gniewać się.
[905] Delert Jan (1817-1897), ks., proboszcz w Poznaniu i od 1862 r.  w Juńcewie. Elenchus Posnanensis..., 1861-1874, 1895. – Miesiąc wcześniej, 16 czerwca 1859  r., Jan Koźmian w piśmie do Bojanowskiego, które nie zachowało się, prosił go o dostarczenie „kopii kontraktu Jaszkowskiego, aby z Ks. Delertem ułożyć kontrakt. O potwierdzenie na lat 12 trzeba się u Ks. Arcybiskupa postarać”.  Dziennik E. B., 17 czerwca 1859 r.
[906] Chodzi o nowy kontrakt z ks. Andrzejem Idzikowskim, w sprawie dzierżawy probostwa w Jaszkowie dla Zakładu Ochronkowego Służebniczek Bogarodzicy, ponieważ dotychczasowy wygasał z dniem 1 kwietnia 1860 r. Zob. t. 1, list z 10 września 1859 r.        
[907] Autorem tej ascetycznej pracy był Scupoli Wawrzyniec Dominik,  ur. 1530 w Otrante, zm. 1610 w Neapolu. Przekładu z franc. dokonał ks. Aleksander Jełowicki (Paryż ok. 1850), choć znane są także inne tłumaczenia i wydania, w tym pod innymi tytułami: Wojna duchowna albo nauka o poskramianiu namiętności, wyd. nowe, Wilno 1829 i Utarczka duchowa w tłum. ks. S. Ulaneckiego, Warszawa 1858. Estreicher K., op.cit., t. 4 (1878), s. 216.-  Wprawdzie pod tytułem Walka duchowa ukazywały się także części dzieła Alfonsa Rodrygueza, Rodrycjusza (1528-1616) Pratique de la perfection chrétienne (1614), (taki właśnie tytuł miał m.in. drugi tom wydania warszawskiego z 1894 r.), chodzi tu niewątpliwie o książkę W. D. Scupoli. Dzieło Rodrycjusza upowszechniło się w Wielkopolsce dopiero po wydaniu grodziskim z 1862 r., a więc trzy lata po sytuacji opisanej w liście. Estreicher K., op. cit., t. 4 (1878), s. 216; t. 4 (1916) s. 47; Nouveau Larouse illustré...,  t. 7, s. 352.  
[908] Był nim wówczas Pius IX.
[909] Walerian Kwilecki z Kwilcza, ur. 8 grudnia 1805 r., pan na Kobelnikach, Poninie, Krzanie, Wielkim Srocku w Kościańskiem, a także  w dobrach na terenie Królestwa Polskiego. Jego żoną była od 16 września 1834 r. Maria Lubowiecka h. Paprzyca vel Kaszuba, z którą miał syna Franciszka (1 X 1835) i córkę Helenę (20 IX 1840). Kwilecki był posłem na sejm pruski. Zmarł w 1862 r. Żychliński T., Złota księga..., t. 7 (1885), s. 95.
[910] Gintrowicz - kupiec poznański.
[911] Russanowska Pelagia (1792-1863), filantropka, tercjarka dominikańska. Ur. w Koniuchach w pow. hrubieszowskim, córka Kajetana h.Trąby, właściciela dóbr Jakuszyce w pow. winnickim na Podolu, stolnika bełzskiego (1787), pułkownika kawalerii narodowej do 1792 r., kiedy wystąpił z wojska, i Gertrudy z Sobańskich. Starannie i patriotycznie wychowana, od 1831 r. przebywała w Krakowie, gdzie kupiła dom przy ul. Mikołajskiej (1833) i zamieszkała z podolanką Apolonią Węglińską, rozwijając działalność charytatywną. Była tam współzałożycielką pierwszej ochronki dla dzieci (1846) i członkinią powstałego Komitetu Ochron (1847), pracując w nim aż do śmierci, a ponadto członkinią Arcybractwa Miłosierdzia, Towarzystwa Dobroczynności oraz Stowarzyszenia Pań Miłosierdzia Św. Wincentego à Paulo. Stowarzyszenie wspomagała materialnie, zaopatrywała w literaturę, odwiedzała chorych. Do ochronki z Warszawy sprowadziła pierwsze felicjanki. Znaczny majątek w całości zapisała na cele charytatywno-religijne. Kwotę 180 tys. zł. przeznaczyła (1855) na urządzenie po jej śmierci zakładu dla inwalidów wojskowych oddanych ojczyźnie; w efekcie w latach 1874 -1923 funkcjonowała Fundacja Pelagii Russanowskiej, wypłacająca weteranom dożywotnie wsparcie. Dom przy ul. Mikołajskiej i 10 tys. zł. zapisała felicjankom, które po wydaleniu z  Królestwa mogły rozpocząć działalność w Galicji (1865). Była też fundatorką innych przedsięwzięć charytatywnych. Zm. w Krakowie (12 VIII 1863). PSB,  t. 33 (1991), s. 145-146 (Urszula Perkowska).
[912] Bliższych danych nie ustalono.
[913] Heydt August baron von der (1801-1874), pruski minister handlu.
[914] Biskupem  Hildesheim w Niemczech  był wówczas od 30 września 1850 r. Jakub Edward Wedekin. Series Episcoporum Ecclesiae Catholicae quotquot innotuerunt a Beato Petro Apostolo a multis adiutus. Ed P. Pius Bonifacius Gams. 2.  unveränderte Aufl., Leipzig 1931, s. 282.
[915] Piramowicz – matka Zwolińskiej z Petersburga.
[916] Zwolińska z Petersburga – córka Piramowicz. Obydwie postaci trudno zidentyfikować. Nazwisk tych nie wymienia ani Ludwik Bazylow, Polacy w Petersburgu (Wrocław 1984) ani Franciszek Nowiński,  Polacy na Uniwersytecie Petersburskim w latach 1832-1884 (Wrocław 1886), choć w innej pracy Nowińskiego (Polacy na Syberii wschodniej. Zesłańcy polityczni w okresie międzypowstaniowym, Gdańsk 1995, s. 261, 334, 340) wzmiankowano niejakiego Adama Zwolińskiego, przebywającego na zesłaniu w Kołtunie, gdzie wraz z Michałem Gruszeckim i Gerwazym Gzowskim założył wspólne gospodarstwo. Zwoliński, być może zięć Piramowicz i mąż Zwolińskiej z Petersburga, skorzystał najprawdopodobniej z amnestii (26 VIII 1856); w każdym razie został umieszczony na liście osób mających podlegać amnestii, choć zarówno Petersburg jak i Moskwa zostały wyłączone z miejsc nowego osiedlenia osób amnestiowanych.
[917] Niem. nazwa Zgorzelca.
[918] Niem. nazwa Żagania.
[919] Zgromadzenie Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur) zostało założone  w paryżu 21 listopada 1800 r., przez św. Magdalenę Zofię Barat (1779-1865) w celu wychowywania i nauczania młodzieży, zwłaszcza żeńskiej. Na ziemi polskiej pierwsze dwa domy powstały we Lwowie w 1843 r. i w Poznaniu w 1856 r. Łoziński B., op. cit.,  s. 303-304. -  Sacré Coeur, bazylika w Paryżu na szczycie wzgórza Montmartre  zbudowana 1876-1919 na planie krzyża z białego wapienia.
[920] Chłapowska Józefa była zapewne córką Stefana Chłapowskiego z Garzyna.
[921] Prowadziły je Siostry (Sacré Coeur) w Poznaniu i urszulanki we Wschowie. Zieliński Z., op. cit., s.  172.
[922] Krajewska Marianna Rozalia z Zaborowa, pow. Śrem, par. Książ. Do nowicjatu w Instytucie Gostyńskim u Sióstr Miłosierdzia wstąpiła 7 października 1855 r.,  ale już w styczniu 1856 r. została wysłana przez E. Bojanowskiego do ochronki w Kopaszewie. Potem pracowała m.in. w Rąbiniu, Rogaczewie,  ponownie w Kopaszewie jako przełożona (1857-1858), Jaszkowie, Turwi i Borku (1858-1864), następnie leczyła chorobę oczu w Poznaniu (1865), znowu podjęła pracę w Turwi (2 I – 29 X 1866), po czym  powróciła do domu rodzinnego w Zaborowie. AGSL, KP nr 20.
[923] Cera (łac.)  - wygląd powierzchni skóry twarzy; (dawn.) wyraz twarzy, mina. 
[924] Superiorem w Śremie był wówczas o. Kamil Praszałowicz. – W nie zachowanych listach z przełomu lipca i sierpnia 1859 r. do ks. Baczyńskiego, Bojanowski pytał go, kiedy mógłby zastać go w Śremie i czy będzie w Kopaszewie na odpuście 7-go sierp[nia] (26 lipca) oraz prosił „o wyznaczenie czasu na rekolekcje ochronkowe, jeśli można po 25 t.m.” (9 sierpnia). Tymczasem Baczyński wyznaczył je siostrom w Jaszkowie na 16 sierpnia. W efekcie doszło do zamieszania. Siostry jaszkowskie w niezachowanym piśmie do Bojanowskiego z 10 sierpnia powiadomiły go bowiem o wcześniejszym terminie rekolekcji. Zawiadomiły też wszystkie inne służebniczki. Natomiast Baczyński w ostatniej chwili przesunął termin na 22 sierpnia, za co potem przepraszał Bojanowskiego w piśmie z 14 sierpnia (zob. niżej) Dziennik E.B., 26 lipca, 9 i 11 oraz 13 sierpnia 1859 r.

[925] Judea – część Palestyny.
[926] Chodzi o termin rozpoczęcia rekolekcji i o nie zachowany list Bojanowskiego, choć odnotowany w jego Dzienniku 13 sierpnia 1859 r. Zob. też uwagi do wcześniejszego pisma Baczyńskiego z 12 sierpnia 1859 r.
[927] Sekunda (łac.) – druga  klasa wyższa w gimnazjum.
[928] Chodzi o rodzinę Stefana Chłapowskiego w Garzynie.
[929] Chodzi o rodzinę Stanisława Chłapowskiego.
[930] Zapompować (pot.) - przysporzyć grosza.
[931] Chodzi o ks. Stanisława Gieburowskiego.
[932] Pour remettre à Mr (fr.) - do doręczenia Panu, dla Pana.
[933] Współka (gw.) - spółka.
[934] Dnia 26 października 1859 r. E. Bojanowski zanotował w Dzienniku: „W Prochach mówił mi P. Adam Plater, że ma zamiar później także założyć Ochronkę i poprosić o Służebniczki. Teraz nie ma stosownego lokalu”.
[935] Latem ks. Koszutski przebywał w jednym z kurortów.
[936] Chodzi  o Wincentego,  ojca ks. Koszutskiego.
[937] Tj. po strzyżeniu owiec.
[938] Moszczeński Ignacy (1815-1880), ziemianin, działacz narodowy, poseł do sejmu pruskiego. Ur. 3 marca 1815 r. w Przysiece w pow. wągrowieckim, w rodzinnym majątku Antoniego i Nepomuceny z Prądzyńskich. Kształcił się w Krakowie, w powstaniu listopadowym nie brał udziału z powodu choroby. Od 1840 r. dobrze gospodarował w majątku rodzinnym Wiatrowo k. Wągrowca. Aresztowany za działalność konspiracyjną (1846) i za udział w akcji na Kcynię (1848). W okresie powstania styczniowego był komisarzem cywilnym w pow. wągrowieckim, aresztowanym w maju 1863 r. po rewizji w pałacu Działyńskich w Poznaniu. Był współzałożycielem Centralnego Towarzystwa Gospodarczego (1861) oraz jego filii w Wągrowcu, akcjonariuszem (1862) i członkiem Rady Nadzorczej (od 1872) banku „Tellus”,  jednym z najbardziej poszkodowanych w momencie jego upadku (1873). W 1869 r. reprezentował Wielkopolskę na obchodach rocznicowych Unii Lubelskiej we Lwowie, a w latach 1873 -1876 był posłem do sejmu pruskiego, aktywnym w Kole Polskim. Wygłosił mowę żałobną na pogrzebie K. Libelta w Czeszewie (13 VI 1873). Zm. 21 marca 1880 r. w Wiatrowie. Od 1840 r. żonaty  z Józefą Moszczeńską, stryjeczną siostrą, z którą miał 4 synów i 2 córki. PSB,  t. 22 (1977),  s. 95-96 (Zdzisław Grot).
[939] Qui cito dat, bis dat (łac.) - kto szybko daje, podwójnie daje.
[940] Spekulacja (łac. speculatio – wypatrywanie, śledzenie) – nieuczciwe operacje handlowe polegające na wykupywaniu, gromadzeniu i odsprzedaży z nadmiernym zyskiem w sytuacji,  gdy popyt przewyższa podaż.
[941] Restaurować – od rzeczownika: restauracja.
[942] Chodzi o śmierć Bolesława Wilkońskiego, syna Teofila, zmarłego 23 sierpnia 1859 r. na gruźlicę. Bojanowski E., op. cit., s. 304-306.
[943] Mowa o zgonie Bolesława Wilkońskiego.
[944] Chodzi o przejście z Seminarium Duchownego poznańskiego do gnieźnieńskiego.
[945] Było nim  pismo Bojanowskiego do arcybiskupa Leona Przyłuskiego z 10 września 1859 r. (zob. list z 10 września 1859 r. w t. 1).
[946] Chodzi o Bolesława Wilkońskiego.
[947] Czyli u Stanisława Chłapowskiego.
[948] Chodzi o ks. Stanisława Gieburowskiego.
[949] Potworowski Bronisław (1833-1894), drugi syn Gustawa Eugeniusza, właściciel Kosowa. Zm. 24 listopada 1894 r.  PSB,   t. 28  (1984), s. 264 (Zdzisław Grot).                     
[950] Ignacy Bobrowski 13 stycznia 1817 r. zapisał się na filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim, był członkiem tajnej organizacji studenckiej „Polonia”, aresztowanym wraz  z członkami Towarzystwa Patriotycznego w Kaliszu w maju 1822 r. Kania A., op. cit., t. 1, s. 73-74.
[951] Mielżyński Maciej Józef Franciszek (1799-1870), ziemianin, żołnierz 1831 r., poznański polityk konserwatywny. ur. 15 września 1799 r. w Winnogórze, najstarszy syn Józefa (1768-1824), starosty Klonowskiego i Franciszki z Niemojowskich (1781-1863), brat Seweryna, uczeń gimnazjum francuskiego w Berlinie, student tamtejszego uniwersytetu przez trzy lata. Członek poznańskiego Związku Kosynierów powiązanego z warszawskim Towarzystwem Patriotycznym; od lutego 1826 r. przebywał przez 16 miesięcy w areszcie śledczym w Toruniu i warszawie, potem uniewinniony przez Sąd Ziemiański w Poznaniu. Uczestnik powstania listopadowego; jako adiutant gen. D. Chłapowskiego odbył kampanię litewską, po czym przez Kłajpedę (13 VII 1831) szukał schronienia we Francji. po powrocie do Poznania skazany na 9 miesięcy twierdzy (poznań i Świdnica) i znaczną grzywnę, pozbawiony stanowiska radcy Ziemstwa Kredytowego. Ponownie aresztowany (1833) za przetrzymywanie powstańców, kontakty z emigrantami i kolportaż druków emigracyjnych. jednocześnie modernizował swoje majątki, zwłaszcza Chobienice, prowadził praktyki rolnicze, troszczył się o oświatę na wsi, utrzymywał ochronkę  i szkołę. Przyjaciel i współpracownik K. Marcinkowskiego; wsparł powstanie Bazaru i Towarzystwa Naukowej Pomocy oraz Kasyna, od 1843 r. był członkiem dyrekcji Bazaru, a po śmierci Marcinkowskiego (1846) przejął jego kierownictwo (do 1850). W Towarzystwie był członkiem dyrekcji, a od 1846 r. wiceprezesem wspomagającym G. Potworowskiego w odpieraniu zakusów władz pruskich. Od 1842 r. przewodził Opiece teatralnej,  dążącej do stworzenia stałej sceny narodowej; organizował przedstawienia amatorskie, przeznaczając dochody na cele społeczne. Jako zwolennik pracy organicznej był przeciwny ruchom spiskowym i rewolucyjnym, dezorganizującym kraj,  włączył się jednak w wydarzenia marcowe 1848 r. (został członkiem Komitetu Narodowego,  mając nadzieję na uzyskanie autonomii narodowej dla Księstwa; wchodził w  skład polsko-niemieckiej komisji, która miała doprowadzić do jego reorganizacji z uwzględnieniem  stosunków narodowościowych). Przeciwny powstaniu, doprowadził do likwidacji kadłubowego już Komitetu, ściągając na siebie potępienie i niedopuszczenie do władz Ligi Polskiej (1848-1850). Po upadku rewolucji został jednak prezesem Towarzystwa Naukowej Pomocy (1850) i to do końca życia, choć z czasem coraz większą rolę odgrywał w nim wiceprezes H. Cegielski. Bronił społecznej funkcji Bazaru, udzielał się w Towarzystwie Św. Wincentego à Paulo jako współtwórca i pierwszy prezes. od 1849 r. był posłem, współtwórcą Koła Polskiego, powstałego 25 lutego w jego berlińskim mieszkaniu; z nominacji królewskiej został  dożywotnim członkiem Izby Panów (1855), w wystąpieniach parlamentarnych był umiarkowany, niekiedy prorządowy, choć w styczniu 1861 r. mocniej krytykował ucisk ludności polskiej. Przenosząc się do odziedziczonych po matce dóbr kazimierskich w Kaliskiem, na terenie Królestwa, podzielił majątek wielkopolski między synów (1862), zmodernizował majątek w Królestwie i uwłaszczył  chłopów jeszcze przed ukazem carskim, choć w ruchu powstańczym 1863 r. nie uczestniczył. Zm. 5 marca 1870 r. w Kazimierzu. PSB,  t. 20 (1975), s. 788-789 (Zdzisław Grot).
[952] Kamieński Marceli J. po ukończeniu gimnazjum  Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1838) był nauczycielem domowym, później w Gdańsku  uczył się kupiectwa i założył w  poznańskim Bazarze handel płócien nicianych i towarów bawełnianych, około 1865 r. przeniósł się do warszawy. Marcelli Motty, Przechadzki po mieście, Warszawa 1957, t. 1,  s. 80-81; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 61.
[953] Kupczyk  - (przestarz.) drobny kupiec, także subiekt, pomocnik kupiecki lub lekceważąca i pogardliwa nazwa kupca.
[954] Fatyga (fr. fatigue) – trud, zwłaszcza za oddanie komu przysługi.
[955] Chodzi o ks. Jana Koźmiana, którego – nie zachowany – list do Bojanowskiego „zawierał tylko jeden expl. [egzemplarz] kontraktu dzierżawnego jaszkowskiego” w sprawie tamtejszego probostwa, „a ponadto list ks. Koszutskiego, który mi zwraca” i którego także brak, „a  ks. Kanonika Domagalskiego, sądząc że go tu poznam, mocno poleca” Dziennik E.B., 23 września 1859 r.                                  
[956] Ks. Ignacy Domagalski (1828-1902),  ur. 31 lipca 1828 r. w Sandomierzu. Ukończył seminarium w Kielcach i Akademię Duchowną w Warszawie, święcenia kapłańskie przyjął 15 sierpnia 1851 r., został sekretarzem Konsystorza w Kielcach  i profesorem seminarium w zakresie filozofii i śpiewu (1851) oraz Pisma św. (1855), a także wikariuszem kolegiaty. W 1862 r. przeniósł się do Warszawy, zostając regensem Konsystorza. Wywieziony przez władze carskie do Buzułuku (1867), przebywał tam do 1878 r. Zmarł 22 marca 1902 r. Księga jubileuszowa 1727-1977. 250 lat Seminarium Duchownego w Kielcach, Kielce 1977, s. 458.                                   
[957] Daszyńska – córka Władysława Sikorskiego, właściciela ziemskiego z Kamieńca, wdowa po Daszyńskim z Mielżyna. - Wspomnianego listu Bojanowskiego brak, podobnie jak  wzmianki o nim w Dzienniku.
[958] Chodzi o Sikorskiego, ojca wspomnianej wdowy Daszyńskiej. Nie był nim jednak bliżej nie określony Władysław, jak podano w Positio...  (vol. 2, s. 1951), chyba że chodzi o innego Władysława  niż ten, który zapoczątkował wielkopolską linię Sikorskich; ochrzczony 21 czerwca 1772 r. i ożeniony z Anną Antoniną Grabowską h. Zbiświcz,  na przełomie XVIII i XIX wieku  przybył wraz z bratem Walentym do zaboru pruskiego  z Królestwa Polskiego; w 1859 r. miałby zatem niespełna 90 lat. Nie miał natomiast córki, której mężem byłby zmarły Daszyński. Skądinąd wiadomo też, że były dziedzic Mielżyna, Władysław Sikorski h. Cietrzew  poślubił w 1858 r. Leokadię, córkę Zenona Zaremby Jaraczewskiego, dziedzica Mielżyna, zm. w Poznaniu 27 stycznia 1870 r., ożenionego z Praksedą Gutowską z Ruchocina, przy czym siostra Leokadii, Maria, była żoną Bolesława Sikorskiego, byłego dziedzica dóbr Krostkowo. Ojcem Daszyńskiej był zatem Władysław Sikorski z Kamieńca. Natomiast  nie wiadomo, który z dwóch Władysławów zawarł ślub z Leokadią z Jaraczewskich. Żychliński T., Złota księga..., t. 5 (1883), s. 60; t. 22 (1900), s. 19;  t. 29 (1907), s. 69-70. Zob. też niżej listy z 25 lutego 1860 r., 8 sierpnia 1866 r. i 5 października 1867 r.
[959] Pilarska Małgorzata – kandydatka do nowicjatu służebniczek..
[960] Drukowanego tu listu ks. Koszutskiego Bojanowski nie odnotował w Dzienniku. Wiadomo jednak, że spotkał się z Koszutskim i 30 września 1859 r. zanotował  odnośnie kupna domu w Mielżynie m.in.: „Z pieniędzy Elżbiety Schurmann, nowicjuszki, pożyczyła Pani Włodz[imierzowa] Szołdrska 100 tal. i dopiero za  2. lub 3. miesiące oddać może. Nie mogłem ich przeto użyć, jak zamyślałem, na zadatek kupna domu w Mielżynie. Dowiedziawszy się o tym już po odjeździe ks. Koszutskiego, napisałem list do niego [który nie zachował się – L.S.] donoszący o tym, który s. Matylda ma dać na pocztę w niedzielę”, tj. 2 października 1859 r.
[961] Göppner (Goepner) Rudolf. Sczaniecki Konstanty Andrzej, Rys historyczny Towarzystwa Rolniczo-Przemysłowego w Gostyniu, od czasu zawiązania aż do końca 1893 r., Poznań 1894, s. 26. Wcześniejsze wydanie tej pracy ukazało się w 1865 r.
[962] George, jeden z kilkudziesięciu ziemian wielkopolskich, którzy mieli odczyty w Towarzystwie Rolniczo-Przemysłowym w Gostyniu. Tamże, s. 25.
[963] Chodzi o Aleksandra Graeve.
[964] Był nim Hipolit Sczawiński (Szczawiński), właściciel Brylewa. Bojanowski E., op. cit., s. 87-88 przyp. 2, 127 przyp. 1-2; Sczaniecki K., op. cit., s. 23-26.
[965] Trąmpczyński Antoni, zm. 24  września 1864 r., absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, powstaniec 1831 r., student prawa w Berlinie, adwokat w Środzie, uczestnik wydarzeń 1846 i 1848 r., jego synowie (prawnik Kazimierz i Władysław polegli w powstaniu styczniowym 1863). Wcześniej zmarły dwie jego córki, a najmłodszy syn Zygmunt 8 sierpnia 1864 r. Białobłocki A., Absolwenci..., s. 134.; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 464-465. – Bojanowski wzmiankował Trąmpczyńskiego w kontekście sprzedaży na rzecz ochronek części gospodarstwa przypadającego na brata s. Agnieszki, Agaty Owczarzanki z Janowa, i na nią samą, oraz spłacenia drugiej, zamężnej siostry, ponieważ „wybiera się na brata zakonnego do Królestwa”; również w kontekście prośby do ks. Stanisława Gieburowskiego, „aby się zaraz z Trąmpczyńskim porozumiał, z bratem i matką Agaty (Agnieszki)”. Dziennik E.B., 26 sierpnia 1857 r.; Positio..., vol. 1, s. 840-841. 
[966] Kamil Zakrzewski był wcześniej członkiem Kasyna Gostyńskiego, w którym wydawano „Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy”, i w którym Ludwik Sczaniecki od 1841 r. kierował Wydziałem Rolniczo-Przemysłowym. Jankowiak S., op. cit., s. 13; Sczaniecki K.A., op. cit. s. 23-26.
[967] Flancować (niem. pflanzen) -  sadzić, rozsadzać flance (niem. Pflanze), młode rośliny wyhodowane z nasienia. – Rzepiny, czyli rośliny oleiste z rodziny krzyżowych. 
[968] Odczyty w Towarzystwie  miał zarówno Ignacy jak i Stanisław Sczaniecki. O roślinach oleistych mówił jeden z nich. Sczaniecki K.A., op. cit., s. 23-26.
[969] Seradela – jednoroczna lub wieloletnia roślina zielna z rodziny motylkowatych, pochodzenia śródziemnomorskiego.
[970] Chodzi o Wiktora Drwęskiego z żoną, którzy mieli pięcioro dzieci. Zob. niżej, list z 24 sierpnia 1861 r.
[971] Czyli pozostałe, dotąd nie dostarczone.
[972] Sapieha Leon (1803-1878), syn Aleksandra i Anny Jadwigi z Zamoyskich, mąż ciotecznej siostry Jadwigi z Zamoyskich, galicyjski działacz polityczny i gospodarczy, uczestnik powstania listopadowego, pionier pracy organicznej w Galicji, prezes Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego (1841), Galicyjskiej Kasy Oszczędności (1844) i Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego (1845),  założyciel  Szkoły Rolniczej w Dublanach (1855) i konsorcjum budowy kolei „Karola Ludwika”  (Kraków-Lwów), pierwszy marszałek sejmu krajowego (1861-1875).  Stałą rezydencją L. Sapiehy był Krasiczyn.  PSB,  t. 35  (1994), s. 76-81 (Stefan Kieniewicz).
[973] Towarzystwo Agronomiczne Wielkiego Księstwa Poznańskiego powstało 28 sierpnia 1851 r. na wniosek Gustawa Potworowskiego, było wynikiem przekształcenia Kasyna Gostyńskiego, formalnie rozwiązanego przez władze w 1846 r., choć nadal istniejącego. Słownik polskich towarzystw naukowych...,  t. 2, cz. 2, Warszawa 1994,  s. 382.
[974] Kurowski  Antoni  Alojzy (1814-1863), jezuita. Pochodził z Przemyśla, m.in. był  misjonarzem  w Śremie (1856-1857), po czym wyjechał do Metzu, gdzie opiekował się polskimi konwiktorami. Zm. w Nancy we Francji.  Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s. 348. – Pismo to nie zachowało się. Faktycznie był to list od o. Jana Ciszka z Łańcuta, przekazany przez o. Kurowskiego i ks. Baczyńskiego Bojanowskiemu, który w Dzienniku nie odnotował jego daty. List o. Ciszka  „nadzwyczajnie pomyślną dla Zakładu Służebniczek zwiastuje mi wiadomość”, notował Bojanowski i opuszczając wstęp oraz zakończenie, przepisał zasadniczą część listu. Wynika z niej, że „Zakład Sierotek Łąckich, który Hrabina Dietrichstein z domu Potocka we wsi Łąka w cyrkule rzeszowskim, w dobrach ojca swego, Hrabiego Alfreda Potockiego założyła, pragnie mieć za przewodniczki i matki siostry od lipca fundowane. Zakład ten ma fundusz 100.000 fl. CM., pałac obszerny na to przeznaczony i przerobiony, ogród i trochę pola; celem tego zakładu jest 30 dziewcząt sierotek wiejskich wychować po chrześcijańsku, wyuczyć czytać i wszystkich robót wiejskich, aby później mogły być wzorowe matki i gospodynie wiejskie”. Zakład w Łące powstał w 1854 r., prowadziły go „niewiasty pobożne”, jednakże wolą fundatorki było powierzenie go służebniczkom Bojanowskiego. W związku z tym o. Ciszek prosił o odpowiedź, „czy możemy cztery lub trzy Siostry do tego Zakładu posłać. Należytość za Nowicjat zwrócona będzie. Zakład Sierotek byłby na zawsze oddany Siostrom ze wszystkim. Warunki pod jakimi objęłyby Siostry Zakład, później będą ułożone”, konstatował o. Ciszek i oczekiwał od Bojanowskiego  „śpiesznej odpowiedzi”. Komentując list o. Ciszka  Bojanowski zauważył, że „powyższa wiadomość... przejęła mnie najgłębszą ku Miłosierdziu Boga wdzięcznością”. Złożył w związku z tym „najpokorniejsze dziękczynienie Opatrzności Jego świętej [...] za tak widoczne cuda łask, którymi nas acz najniegodniejszych obdarza, może wskutek błogosławieństwa Ojca Św.”.  Jednocześnie planował objąć Zakład w Łańcucie jesienią 1860 r., choć odpowiadając 22 października 1859 r. Baczyńskiemu (listu tego brak) na jego pismo sprzed jedenastu dni, nie ujawnił tego terminu. Zapytał jedynie Baczyńskiego, co sądzi o przyjęciu propozycji z Galicji. Kilka dni później, w wyniku bezpośrednich rozmów, także z udziałem o. Praszałowicza, u jezuitów w Śremie, postanowiono, by o. Baczyński złożył wizytę w Łańcucie zimą. Dziennik E.B., 13 i 22 oraz 29 i 30 października 1859. Zob. też: Positio..., vol. 1, s. 916-917. – Bojanowski odpowiedział na propozycję o. Ciszka pismem z 5 listopada 1859 r., wysłanym w dniu następnym i nie zachowanym, zaznaczając, że „lubo słabe siły Zgrom[adzenia] Służebniczek nie pozwalają przyjąć ofiarowanego Zakładu sierotek, przecież starać się będziemy, aby za łaską Bożą, w przyszłej jesieni mogły Służebniczki ten Zakład objąć tym bardziej, że fundację tą uważamy za wstępną ku dalszemu rozszerzaniu ochronek w Galicji”. Zasygnalizował też przyjazd o. Baczyńskiego do Galicji. Dziennik E.B., 5 i 6 listopada 1859 r.
[975] Siostrą Gryzeldy Celestyny z Zamoyskich Działyńskiej, żony Adama Tytusa Działyńskiego, była Jadwiga z Zamoyskich, żona Leona Sapiehy.
[976] Ojcem Stanisława Chłapowskiego (1822-1902) – działacza społecznego i posła, męża Zofii Kurnatowskiej od 1849 r., kiedy osiadł w Szołdrach -  był  gen. Dezydery Chłapowski. Stanisław był współzałożycielem Centralnego Towarzystwa Gospodarczego (1860), członkiem sejmiku prowincjalnego (1854-1899), posłem do sejmu pruskiego (1867) i parlamentu niemieckiego (1870-1887), członkiem Izby Panów, ultramontanem, współzałożycielem inicjatyw gospodarczych, bankowych i prasowych, patronem ochronki sióstr służebniczek w Szołdrach. PSB, t. 3 (1937), s. 305 (Witold Jakóbczyk).
[977] Introdukcja, łac. introductio – wprowadzenie; - (dawn.) wprowadzenie na nowy teren, urząd itp - tu: wprowadzający, piszący wstęp.
[978] Zapewne od łac. simplex – prosty; tu: dla uproszczenia.
[979] Chodzi o hotel  Piotrowskiego w Poznaniu.
[980] Obydwa listy Bojanowskiego, napisane 13 października 1859 r., nie zachowały się. Wiadomo jednak, że Miłkowskiego prosił „o wiadomość, czy Ilustracja Warszawska  już nadeszła” i sprawdzenie możliwości zakupu „figury Pana Jezusa” Natomiast przebywającemu wówczas w Poznaniu Żółtowskiemu miał „do zakomunikowania pilną i ważną rzecz tyczącą się zbawiennego zamiaru pewnej osoby” i chciał się z nim spotkać w Godurowie. Prosił go też, by pośredniczył w ustaleniu terminu spotkania  w Jaszkowie z przebywającą w Poznaniu Księżną Sapieżyną, celem zapoznania jej z nowicjatem i Służebniczkami. Dziennik E.B., 13 października 1859 r. Zob. też niżej, stosowny przypis do listu następnego.
[981] Rymarkiewicz Baltazar, przyjaciel Ludwika Miłkowskiego. Zob. dalej, list Ludwika Miłkowskiego z 18 stycznia 1866 r. - Chodzi być może o brata Jana Rymarkiewicza (1811-1889), którego ojciec miał jeszcze 9 starszych dzieci. PSB,  t. 33 (1992), s. 509 -510 (Lech  Słowiński).
[982] Był nim ks. Leon Przyłuski. – We wcześniejszych listach Ludwik Miłkowski krytycznie wypowiadał się na temat prezesury Antoniego Mizerskiego.
[983] Listu tego brak. Zob. stosowny przypis do pisma poprzedniego.
[984] Kaligrafia (gr. kaligraphia) - sztuka pięknego i wyraźnego pisania.
[985] Sygnalizowane w tym liście możliwości tworzenia ochronek służebniczek w Galicji i Królestwie nie doczekały się w tym czasie realizacji. Zob. szerzej Bojanowski E., op. cit., s. 306-309; Kornacka M., op. cit., s. 97 nn.
[986] Listu tego brak, choć wiadomo, iż Bojanowski poruszył w nim bardzo wiele aktualnych spraw  Zgromadzenia, poświęconych m.in. założeniu ochronki we Wroniawach (25 X 1859), której fundatorami byli Stanisław i Katarzyna z Mielżyńskich Plater, a którą zamknięto 20 czerwca 1863  r.; pobytowi Sapieżyny w Jaszkowie, zwrotowi kontraktu dzierżawnego na probostwo w Jaszkowie przez ks. abpa Leona Przyłuskiego z poleceniem przekazania go do Konsystorza, kupnu domu w Mielżynie, zapisom w Pogorzelicy (70 mórg gruntu ks. Kalasantego Szułczyńskiego) i Łańcucie oraz spodziewanemu funduszowi na Dom Miłosierdzia w Gostyniu z zapisu  Pauliny Łubieńskiej, a także projektowanemu pismu ludowemu. Dziennik E.B., 10 października i 10 listopada 1859 r.; Positio..., vol. 1, s. 430.
[987] Diakonat (śrdw.-łac. diaconatus) - święcenia uprawniające do udzielania chrztu św. i komunii św.
[988] Tj. 2 lutego.
[989] Chodziło o powierzenie służebniczkom Zakładu Sierot w Łące w Galicji, do czego wówczas jednak nie doszło (zob. wcześniejsze listy z 7 maja 1859 r. i dwa z 5 sierpnia 1859 r. w t. 1,  a także z 11, 15, 16 października oraz 15 listopada 1859 r. w t. 2).
[990] Stryjenka - żona stryja, brata ojca. - Chodzi o Mariannę (córkę Aleksandra Mossakowskiego, właściciela Błudowa na Wołyniu, siostrę pierwszej żony Marii, zm. w 1806 r.),  wdowę po Kajetanie Koźmianie (1771-1856), poecie, krytyku literackim, publicyście i pamiętnikarzu, m.in. autorze poematu historycznego Stefan Czarniecki, powstałego w latach 1832 - 1847 i opublikowanego pośmiertnie (1858), a dedykowanego Z. Krasińskiemu. PSB,  t. 15 (1970), s. 56-58 (Zofia Żydanowicz); Literatura polska...,  t. 1, s. 487-488 (Zdzisław Libera).
[991] Był nim ks. Leon Przyłuski.
[992] Chodzi o przeznaczony dla ludu „Rok Wiejski”. Ukazało się 5 zeszytów tego pisma w latach 1860-1863, każdy po 96 stron formatu 8.
[993] Był nim ks. Leon Przyłuski.
[994] Wezwania, które było reakcją arcybiskupa na prośbę Bojanowskiego z dnia 10 września 1859 r., brak. Wiadomo jednak, że było ono datowane 25 września, wysłane 29 października i odebrane przez Bojanowskiego dwa dni później. Zgodnie z wezwaniem, kontrakt „winien dozór kościelny w Jaszkowie, jako strona wydzierżawiająca, przesłać Konsystorzowi mojemu w miejscu, ze stosownymi wnioskami”. Bojanowski skomentował to krótko: „niewłaściwą wskazano mi drogę i teraz rzecz się przedłuży”. Dziennik E.B., 3 listopada 1859 r.

[995] Jej list do Bojanowskiego z 1 grudnia 1859 r. nie zachował się. Donosiła w nim m.in. o kupnie krowy przez ks. Koszutskiego dla ochronki i zapraszała na gwiazdkę. Dziennik E.B., 6 grudnia 1859 r.
[996] Kierski Romuald  (1799-1879) z Kietrza, dziedzic Małachowa pod Witkowem, ur. 1799, syn Michała (ur. 12 I 1777). Jego żoną została Paulina z Braneckich, urodziła mu dwóch synów (Stanisław, Michał) i trzy córki (Wincentyna, Maria, Paulina). Zmarł 16 lipca 1879 r. Żychliński T., Złota księga..., t. 10 (1888),  s. 179-180; t. 24 (1902), s. 189.
[997] Kriger (Krieger, Krygier)  Franciszek (1824 - po 1887), ks. Pochodził z Wałcza, absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1847), kapłan (1852), wikariusz w Strzelcach Wielkich, Witkowie,  od 1861 r. proboszcz parafii Nowe Miasto. AAP KA, poz. 605; Elenchus Posnanensis..., 1855-1874; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 71.
[998] Recte: przedstawiłem.
[999] Chodzi o Mikołów, miasto na Górnym Śląsku.
[1000] Tj. na 3 grudnia.
[1001] Uroczystość św. Barbary przypada 4 grudnia.
[1002] Chodzi o Szołdrską  z Żydowa, żonę  Włodzimierza.
[1003] O przeszkodach uruchomienia Zakładu Sierot Wiejskich w Łące k. Rzeszowa przez służebniczki w 1859 rzob.: Kornacka  M., op. cit.,  s. 98.
[1004] Chodzi o Zofię z Potockich Dietrichstein.
[1005] Plenipotent (p.- łac. plenipotens) - pełnomocnik. - Chodzi o pełnomocnika Potockich, właścicieli Łańcuta, zarówno Alfreda Potockiego, jak i jego córki Zofii Dietrichstein.
[1006] Był nim ks. Władysław Wojciechowski z Poznania.
[1007] Okazał się nim „Rok Wiejski”.
[1008] „Czytelnia Niedzielna” (1856-1864) była czasopismem rodzinnym, tygodnikiem wydawanym w warszawie i redagowanym przez Aleksandrę Petrowową i Agatona Gillera. Tomaszewski E., op. cit., s. 178.
[1009] „Dzwonek” (1859-1864) był pismem dla ludu powstałym we Lwowie z inicjatywy i nakładem właściciela drukarni Edwarda Winiarza oraz literata Brunona Bielawskiego. redagowali je: Bielawski (1859), Juliusz Starkel (od 1861) i B. Kalicki (od 1862). Homola J., op.cit.,  s. 238.
[1010] Labirynt - budowla starożytna o celowo skomplikowanym układzie pomieszczeń, przejść i korytarza; zagmatwana sytuacja.
[1011] Św. Franciszek Salezy (1567-1622), kaznodzieja, mistyk, wybitny francuski działacz kontrreformacji, wraz z Joanną de Chantal (później św. Joanną Franciszką) założył zakon wizytek. W 1859 r. pod jego wezwaniem powstało zgromadzenie salezjanów. Kopaliński Wł., op. cit., s. 294.
[1012] Jan Koźmian święcenia kapłańskie przyjął nieco później,  24 marca 1860 r.
[1013] Był nim Ludwik Łempicki.
[1014] Chodzi o ks. Józefa Kalasantego Szułczyńskiego, który był zainteresowany wysłaniem do Instytutu ucznia, którego dyrektor ks. Francuz, chciał przyjąć. Dziennik E.B., 18 grudnia 1859 r.
[1015] Instytutem Michałowskiego nazwano Zakład Braci Św. Józefa dla osieroconych chłopców, założony w Krakowie przez malarza, urzędnika państwowego i działacza społecznego Piotra Michałowskiego, zmarłego 9 czerwca 1855 r.  Dziennik E.B., 18 grudnia 1859; Encyklopedia Krakowa, s. 610.
[1016] Ks. Francuz - dyrektor Zakładu Braci Św. Józefa dla osieroconych chłopców czyli Instytutu Michałowskiego w Krakowie.
[1017] L’agriculture (fr.) - rolnictwo.
[1018] Służebniczki (serwulki) wielkopolskie musiały ustąpić miejsca w Zakładzie Sierot Wiejskich w Łące zakonnicom Dobrego Pasterza ze Lwowa. Zob. wcześniej list ks. Teofila Baczyńskiego z 6 grudnia 1859 r. i Bojanowski E., op. cit., s. 309.
[1019] Forszpan (niem. Vorspann) -  stangret powożący konia, woźnica.
[1020] Chodzi o list ze Śremu, datowany po 6 grudnia 1859 r. i cytowany przez Bojanowskiego fragmentarycznie w Dzienniku pod datą 9 grudnia tego roku: „O. Ciszek pisze mi z boleścią serca, że w tej chwili, kiedy on z polecenia p. hrabiny zgłosił się do Pana o służebniczki, plenipotent państwa łańcuckich [tzn. Potockich, właścicieli Łańcuta, a także ich córki, hr. Dietrichstein] równocześnie prawie we Lwowie całą sprawę z Zakonnicami Dobrego Pasterza ułożył. Te natychmiast przyjęły  dom i zajmą się wychowaniem sierotek”. Bojanowski E., op. cit., s. 309.
[1021] Cybichowski Józef (1828-1887), ks., biskup sufragan gnieźnieński. Ur. 26 marca 1828 r. w Objezierzu w pow. obornickim w rodzinie nauczyciela Stanisława i Konstancji z Szymańskich. Po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1847) studiował teologię na Uniwersytetach w Bonn (1848) i Monachium (1849-1852), a po ukończeniu rocznej praktyki teologicznej w seminarium gnieźnieńskim przyjął święcenia kapłańskie (1852). Następnie był wikariuszem katedry gnieźnieńskiej i nauczycielem gimnazjalnym w Wałczu, a od kwietnia 1854 r. profesorem nauk biblijnych i języka hebrajskiego w seminarium duchownym, potem proboszczem w Chodzieży (1860), rektorem seminarium gnieźnieńskiego (1 I 1867) i jednocześnie biskupem - sufraganem w Gnieźnie (27 X 1867). Upatrując w nim faktycznego administratora archidiecezji po uwięzieniu ks. abpa M. Ledóchowskiego, władze pruskie zastosowały ten środek walki także wobec Cybichowskiego i wydaliły go z granic Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1875), a po powrocie osadziły w więzieniu (1875-1876). Zm. 6 marca 1887 r. w Gnieźnie. PSB,  t. 4 (1938), s.115. (ks. Józef Nowacki).