Listy do Edmunda Bojanowskiego z roku 1866

[485] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 8.1.[18]66
            N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Dowiedziałem się o tej wielkiej uroczystości na górze Matki B[ożej] Gostyńskiej[1828]; a że miałem szczęście poznania tamtejszego proboszcza i zabawienia dwóch tygodni w samym klasztorze po moim powrocie z Wrocławia, skąd mnie sam ks. Kuśniak odwiózł do śp. ks. Arcyb[iskupa] Dunina[1829] i do Seminarium Duchownego odprowadził, dlatego chciałem i jemu przy tej sposobności się przypomnieć i złożyć moje serdeczne życzenia i Kochanego ks. Antoniego[1830] wraz z Kochanym Panem uściskać. Planu mej podróży nie mogę zupełnie zmienić, chyba w ten sposób, że zabawię dłużej w Poznaniu; do Gostynia przybędę między 15 a 16, przybędę do Grabonogu, zwiedzę Ochronkę, ale do Śremu już nie będę mógł z powrotem wstąpić, bo 23-go przypada zebranie Stowarzyszenia Św. Jana Kantego[1831], którego jako przewodniczący nie mogę opuścić, zwłaszcza że nie mam zastępcy i że młode to Stowarzyszenie duchowieństwa naszej okolicy potrzebuje sumiennego dopełnienia zobowiązań się wzajemnych, jeżeli w samym zawiązku nie ma się rozchwiać.
            Będę przeto na uroczystości jubileuszowej zamiast 14-go, 21-go bm.[1832], ale 22-go muszę najkrótszą drogą śpieszyć do domu, by 23-go stanąć w miejscu naszego zebrania w styczniu. Do pomówienia o tutejszych dwóch Ochronkach mielżyńskiej i ruchocińskiej mam bardzo wiele. Siostra Rejkowska stanowczo będzie musiała Ruchocin opuścić, zwłaszcza że Siostry tylko 3, a nie 4 tam chcą być dla bardzo słusznych powodów, a Siostra Nepomucena zgadza się na opusz[czenie] Mielżyna; pozostałe zaś dwie Siostry, Marianna Kucharska i Wróblewska[1833], życzą sobie na Starszą Siostrę Paulinę Pelz. Siostra Nepomucena będzie może najstosowniejsza do Nowicjatu albo do Ochronki wzorowej w Niesłabinie.
            W Ruchocinie wyglądają Siostry z wielką niecierpliwością Siostry Elżbiety i mam biedę je uspokoić; w końcu powiedziałem im, że z mej przyczyny nie przybyła w Nowy Rok. Jeżeli Kochany Pan uważasz za dobre, aby pod tak zmienionymi okolicznościami Siostra Elżbieta już prędzej do tutejszych Ochronek się wybrała, gdyż i tak nie będę z powrotem mógł być w Śremie, to obecnie ma wszystko załatwione i uporządkowane. Zabrałaby ze sobą Siostrę Paulinę, jak mi sama w liście swoim tę propozycję zrobiła, a od Sióstr w Ruchocinie dowiedziałaby się, dlaczego tam Siostra Rejkowska dłużej pozostać nie może. Siostra Nepomuc[ena] jest teraz zupełnie zdrowa, jak mi dziś powiedziała, ale czy latem mogłaby po równo z drugimi Siostrami do każdej iść pracy i długo wytrwać, o tym naturalnie trudno zawyrokować, lubo przy dzieciach albo nowicjuszkach długie lata użyteczną być jeszcze by mogła.
            Gwiazdki odbyły się w Mielżynie i Ruchocinie w mojej obecności, lubo w Ruchocinie, jak mi dnia wczorajszego Siostry tamtejsze powiedziały, tego roku wskutek zabiegów Siostry Rejkowskiej aż  trzy gwiazdki uroczyste bez mego zezwolenia a nawet wbrew memu zakazowi się odbyły. W Mielżynie ludzie, tj. dziewczęta i kobiety przez całą nowennę licznie się zgromadzały, a i po zakończeniu nowenny poczciwie chodzą teraz w święta i niedzielę liczniej niż dawniej na czytania pobożne. Pytałem Siostry, czy to nie ustanie po oddaleniu się Siostry Nepomuceny, ale mi powiedziały że nie, że Siostra Kucharska niemniej wielką ma miłość między dziewczętami i niewiastami. Lecz o tym wszystkim pomówimy sobie od serca w Grabonogu, jeśli Bóg pozwoli.
            Teraz życzę z całego serca Kochanemu Panu i ks. Antoniemu błogosławieństwa Boskiego w tym Nowym Roku, a ks. prob[oszczowi] Kuśniakowi proszę naprzód oświadczyć moje uszanow[anie] i życzenia, aż sam przybędę je osobiście wyrazić. Polecam się pobożnym modłom.
                                                                                                              ks. Koszutski
[486] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
                                                                                            Górka, w piątek,  12.1.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            Sercem Kochany i Drogi Braciszku Edmundzie!
            Dość dawno już nie pisałem do Ciebie, przypominam Ci się znowu, ale znowu z prośbą. Książeczka moja[1834], Bogu niech będą dzięki, niezadługo się rozejdzie, choć jej było 4.000 egzemplarzy. Wszyscy radzą, żeby drugie wydanie zrobić i znowu coś pododawać tj. stacje męki Pańskiej, nabożeństwo podczas Mszy św. i modlitwy do spowiedzi św. Ostatnie rzeczy nastręcza bardzo dobrze książeczka ks. Prusinowskiego w Grodzisku wyszła, ale co do stacji jest trochę bieda. Stacje mają tylko reformaci z odpustami. Ale książeczka ich, którą Ci tu załączam, tak jest mizernie ułożona co do języka, a czasem i treści, że niepodobna ją bez przyłożenia Twej ręki drukować.
            Bądź przeto Kochany Braciszku tak łaskaw, tak samo się znowu nią zająć, jakeś zajął się Godzinkami Góreckimi[1835], które teraz tak pięknie ludek nasz w kościołach [śpiewa]. Zostaw znowu w tych wierszach, które bywają śpiewane, pierwsze wyrazy, a wiersz w tych samych rozciągłościach jak i rozważanie popraw wedle swego uznania. Naturalnie, że odpusty na nie reformaci się już wystarają.
            Przy tej sposobności proszę Cię też o łaskawe doniesienie, jak się miewasz, co porabiasz i czy też choć czasem westchniesz do Boga za mną mizernym, bo ja przy każdej Mszy św. o Tobie wiernie pamiętam.
            Nicem Ci też nie doniósł, że książeczka tyle dobrego zrobiła, iż W[ielmożna] Pani Morawska z Konarzewa przeczytawszy ją, sama do Górki przybyła i 500 tal. na wieżę ofiarowała. Może też i Lyońskie Towarzystwo[1836], do którego ks. Koźmian obiecuje napisać,  tyle ofiaruje; mielibyśmy takim sposobem 2.000 tal., a taką sumą można by już choć na przyszłą jesień robotę zacząć. Kazałem wieżę zupełnie tak wyrysować, jak wieża bernardyńska w Poznaniu.
            Co tam porabiają Twoje Ochronki wszystkie? zasyłam im z osobna każdej moje szczere pozdrowienie. Nadto proszę Cię, bądź tak dobry podać mi do akt to rzeczywiście cudowne zdarzenie, jakie się wydarzyło w Galicji za pośrednictwem nowenny, o którym to zdarzeniu powiadał mi Cz[cigodny] ks. Brzeziński w Śremie na odpuście Św. Kanizjusza[1837]. Opisz jak najszczegółowiej, bo ja prowadzę kronikę osobną tych zdarzeń, a gdy wieżę wybuduję, będę się starał o koronację Matki Bożej. Mając teraz tam Kochanego Czcigod[nego] ks. Brzezińskiego wiem, jak przyjemnie nieraz z nim chwilę spędzasz. Pozdrów go tam serdecznie ode mnie i poproś o memento za mnie.
            Niech Cię teraz Pan Jezus w tym nowym roku weźmie pod szczególniejszą opiekę swoją i Matka Boska i Św. Józef - ta cała Przenajświętsza Rodzina, której i siebie gorąco się polecam.
            Całym sercem uścisk braterski od Twego
                                                                                                                ks. Stanisława

[487] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
Górka Duchowna, 18.1.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Bracie Edmundku!
            Co dopiero pisałem do Ciebie z prośbą[1838], aż oto znowu drugą Cię obarczam. W sąsiednim kościółku chcielibyśmy z ks. Rawiczem[1839] podnieść nabożeństwo do Św. Józefa. Podałem mu radę, aby kazał wytłoczyć na  ubogi swój kościółek obrazek Św. Józefa, a na drugiej stronie umieścił koronkę, jaką zawsze ojciec mój nieboszczyk odmawiał, ale naturalnie takową trzeba krótko, a nader zgrabnie ułożyć. Czybyś nie był tak dobry zrobić tej przysługi Św. Józefowi i ubogiemu kościółkowi w Drzeczkowie, ile możności  jak najwcześniej.
            Na drugiej stronie podaję Ci sposób tej koronki:

Koronka do 7-miu smutków Św. Józefa
Uwaga
            (Wielebna Maria á Jesu pouczona była od Boga, iż Św. Józef osobliwsze ma u Boga przywileje: 1) że uprasza tym, którzy do niego nabożni, cnotę czystości i zwycięstwo w niebezpiecznym z ciałem wojowaniu; 2) uprasza skuteczne pomoce, żeby kto mógł powstać z grzechu, a przejść znowu do przyjaźni Boskiej; 3) iżby doszedł nabożeństwa i łaski Najśw. Matki; 4) iżby miał dobrą śmierć i w godzinę jej pomoc przeciw szatanom; 5) iż samo imię Św. Józefa straszne jest czartom; 6) iż uprasza zdrowie i ulgę w smutkach i wszelakich utrapieniach; 7) iż jest pośrednikiem w prośbach o potomstwo).
1   smutek miał Św. Józef, gdy N[ajświętszą] Maryję Pannę brzemienną zastał i chciał ją potajemnie opuścić, zanim go anioł oświecił. Ojcze n[asz], Zdr[owaś] M[aryjo].
2   sm[utek], gdy miał iść do Betle[j]em na popis[1840] nie wiedząc, czy wziąć N[ajświętszą] Maryję P[annę] w takim stanie i w tak ciężką drogę. Ojcze [nasz], Zdr[owaś].
3   sm[utek], gdy idąc do Betlejem, gospody dla N[ajświętszej] Maryi P[anny] nie znalazł. Oj[cze nasz], Zdr[owaś].
4   smutek, gdy musiał uciekać z N[ajświętszą] Maryją Panną i P. Jezusem przed okrutnym Herodem[1841]. Oj[cze nasz], Zdr[owaś].
5   smutek, gdy musiał mieszkać w obcym kraju jako cudzoziemiec i wygnaniec z ojczyzny swojej. Oj[cze nasz], Zdr[owaś].
6   gdy miał nakazane wrócić z Egiptu do Betle[j]em a przeczuwał, że okrutny Herod jeszcze będzie godził na zabicie Jezusa - dopiero P. Jezus kazał mu iść do Nazaret. Oj[cze nasz], Zdr[owaś].
7   gdy Jez[us] miał lat 12 i w Jeruzalem wraz z Najśw. Maryją go zgubił. Oj[cze nasz], Zdr[owaś].
            Ty tam Braciszku już będzie[sz] wiedział, jak to słodko ubarwić, a krótko i zwięzłowato.  Tylko jeżeli można, zrób to jak najspieszniej.
            Przy tej sposobności kreślę Ci z całego serca i duszy uścisk braterski i pozdrowienie. Piszę w wielkim pośpiechu.
                                                                                   Twój brat i przyjaciel
                                                                                              ks. Stanisław
Ps   Tylko się nie obraź Braciszku przypadkiem, że Cię takimi pracami obarczam, bo to wszystko ad M[ajorem] D[ei] G[loriam][1842].

[488] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                               Poznań, 18 stycznia 1866
            Mój Drogi i Kochany Edmundzie!
            Wśród ciężkiej choroby mojej grypy, z której już siódmy tydzień wyjść nie mogę, a o której mówią, że u starca wyprowadzi 9 chorób, a 10-tą duszę, doznałem trzech radości serca, z którymi podzielić się z Tobą pragnę.
            Kiedy w dzień wilii Bożego Narodzenia utraciłem najzupełniej apetyt, piłem tylko ciśniony gorączką i najzupełniejsze moje osamotnienie przerwał tylko znany Baltazar Rymarkiewicz, odebrałem w jego obecności paczkę z gwiazdką - wystaw sobie[1843] z Polski, z Giżyc od nieszczęśliwej Melasi Biernackiej i siostry mojej biednej Zarembinowej, wprost z Polski wystosowaną i tak obliczoną, iż w samą wiliję dostałem ją; w tej paczce był zając pieczony, kuropatwy, pół gąski, mazurki co dla mnie najradośniejsze, śliczne jabłka bursztynki i renety wraz z opłatkiem. z dwóch  ostatnich uradowałem się najwięcej, bo jabłka dostarczyły mi kompotu, a z opłatkiem podzieliłem się z zacnym i kochanym Baltazarem. Więc (pomyślałem sobie) nieszczęśliwi, tylko mają serce!
            Lecz nie koniec tej radości mojej, wnet nadeszła druga. biedna siostra moja, druga siostra, Kurowska z Ostrowa[1844], pospieszyła w parę godzin znów z paczką drugą, były w niej parę placuszków,  osełka masła i garnuszek miodu i znów drugi opłatek. Bogu najserdeczniejsze złożyłbym dzięki za te dowody serc biedny[ch], była to bowiem prawdziwa kolęda pastuszków - żaden z bogaczy  nie myślał wówczas, że żyje biedny kaleka, który niedawno jeszcze żył między nimi!
            Gdy przed kilku tygodniami był u mnie Wincenty[1845] i gdy w swej szczodrobliwości zostawił mi trzy talary, oświadczając, abym się do niego zgłosił, gdy mi czego będzie potrzeba, co miało znaczyć, abym wyciągnął rękę i prosił przyciśniony długiem za najem mieszkania mego zapłaty na miesiąc w ilości tal. 5, lękając się losu lokatora na Bernardyńskim Placu, dopełniłem tej smutnej ostateczności. wyciągnąłem rękę do Wincentego prosząc o 5 tal. - nic dotąd nie odpisał mi nawet.
            Trzecim radosnym wypadkiem, którego doznałem w ciężkiej mej chorobie, był Twój list[1846], Zacny i Kochany Edmundzie! któryś mi przysłał wraz z opłatkiem, a który obecny wówczas spowiednik mój Ks. Teodor Penke[1847] pomógł mi czytać, z którym owym opłatkiem się podzieliłem.
                                                                                                                       
[489] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                                               [Poznań, 21 stycznia 1866]
            Biorę żywy udział sercem i duszą moją w radości, jakiej doznają ludzie dobrej woli w dniu 21 t.m., jako dniu uroczystym na obchód sekundycji zacnego i ukochanego ks. proboszcza Kuśniaka. Jakiejże to radości doczekał się Jubilat, gdy po 50 latach ślubu, który u stóp Maryi złożył, że jej jako kapłan służyć będzie, doczekał się w tym samym kościele obchodu 50-cioletnich święceń kapłańskich! Ileż to dusz w tej świątyni przez niego z Bogiem pojednanych! ileż serc bolejących pocieszonych! ileż zakwaszonych pojednanych? Ach! Sam nieraz byłem świadkiem, jak ludek w kompaniach odchodząc od Maryi Królowej naszej, z żalu że się z nią rozstaje, gorzkie łzy ronił! I nieraz sam niegodny grzesznik zmieszałem łzę swoją z łzami tego ludu! To podniesienie wiary, te apostolskie prace, winno jest wyłącznie to miejsce szanownej Kongregacji, a na zupełnej i niezachwianej pracy kapłańskiej się przekonali dzisiejszego Jubil[ata].  Niechże Bóg zlewa na niego rosę błogosławieństw swoich i niech mu udziela jeszcze lat [...] ku rozkrzewieniu wiary, w której ojczyzna nasza jedyną wszystką ma kotwicę.
            Czy mnie przeczytasz? - nie wiem, nawet wątpię, jedyną tylko cieszę się nadzieją  [że serce Twoje myśli me odczuje].
            Bogu polecam i o czułą przyjacielską modlitewkę  w dniu uroczystym Jubilata najpokorniej prosi Twój wierny w Chrystusie sługa i przyjaciel
                                                                                                          Lud[wik] Miłkowski

Ps     Gdybym mógł komu dyktować, list ten byłby czytelniejszy i miałby więcej sensu. Cóż robić!?

[490] Od  KAZIMIERZA  LISZKOWSKIEGO
Poznań, 21 stycznia 1866
            Wielmożny Panie!
            Lubo przesłałem W[ielmożnemu] Panu rachuneczek przejęty przez Niego rewersem na  P. M[atyldę] Jasińską z Jaszkowa wynoszący 21 tal. 25 sgr. a który mi W[ielmożny] Pan przyobiecałeś na Nowy Rok zapłacić, to jednak dotychczas nie raczyłeś W[ielmożny] Pan z danego mi piśmiennego przyrzeczenia się wywiązać.
            Muszę W[ielmożnemu] Panu Dobr[odziejowi] oświadczyć, że takie zobowiązanie się pociąga za sobą wiarę i zaufanie, a jeżeli mnie W[ielmożny] Pan przez wstrzymanie się od zapłaty dotychczas zawiodłeś, przeto mi nic więcej nie pozostanie, jak tej kwoty dopominać się od osoby, która właściwie dług ten zrobiła, gdyż rewers W[ielmożnego] Pana dla mnie żadnej nie ma już rękojmi[1848].
            Z szacunkiem
                                                                                                            K. Liszkowski

[491] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
[7 lutego 1866]
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
            Bardzo mnie uszczęśliwiłeś swoim łaskawym odpisem[1849]. Nie wiem doprawdy, jak Ci już być wdzięcznym i za rady, i obrazek, i wszelkie dobrodziejstwa, jakimi mnie wciąż obsypujesz. Niech Ci je wszystkie sowicie Bóg wynagrodzi za przyczyną Matki Bożej.
            Wracając z Poznania ucieszyłem się bardzo spotkawszy się z panem Wilkońskim, od którego choć cośkolwiek o Grabonogu i Tobie dowiedzieć się mogłem. Prosiłem, żeby Cię serdecznie ode mnie uściskał. Podobnoście wszyscy podstarzeli, a i ja,  jak mogę, Was gonię, choć P. Teofil nie mógł się nadziwić, żem tak utył.
            Na łaskawą wzmiankę Twoją przesyłam Ci z jak najmilszą chęcią 20 egzemplarzy[1850] dla Sióstr w Galicji. Należytości zaś za nie nie potrzebujesz żadnej składać, gdyż sam przecież czuć powinieneś, że masz wszelkie do nich prawo, owszem, napisz tylko ile ich potrzebujesz, a zaraz Ci prześlę. Nie bój się zaś, żeby dotąd za druk się nie miało wrócić, bo one to książeczki znaczny grosz przyniosły. Ciesz się, żeś tak wielką Matce Bożej zrobił przysługę.
            Co do drugiego wydania, może że się jeszcze nieco wstrzymam, ale choćbym te wskazane modlitewki jeszcze umieścił, nie myślę, żeby się cena książeczki powiększyła, gdyż ks. Prusin[owski] obrachował, że przez samo ścieśnienie druku, jeden arkusz więcej przybędzie. A więc wcale by nawet książeczka nie potrzebowała być grubsza.
            Wspomniałeś także, że się niedługo zobaczymy, dorozumiewam się, że może myślisz kiedy wpaść do Górki. Braciszku Kochany, na wszystko Cię proszę, jeżeli dopniesz chwalebnego tego zamiaru, donieś mi listownie, kiedy przybędziesz, żebyś mnie natenczas zastał w domu. Bo łatwo przeczujesz, jakby mi było na sercu, gdybyś mnie nie zastał. A jużeś mnie tak raz sparzył, co mi aż do dziś markotno.  Jużeśmy się tak dawno, bardzo dawno nie widzieli. Myślałem, że może na 40-godzinne nabożeństwo uda mi się wpaść do Was, aliści P[rzewielebni] O[jcowie] Reformaci, zaprowadziwszy właśnie na ten sam czas toż samo nabożeństwo, włożyli mi na serce, ażeby u nich pomóc pracować.
            Całym sercem Cię ściskając, polecam się jak najgorętszej Twej modlitwie i pamięci Twój brat
                                                                                                                ks. Stanisław
W[ielmoż]nym Państwu Wilkońskim wszelkiego
szacunku wyrazy załączam.

[492] Od  ks. IGNACEGO  WADZYŃSKIEGO
Odolanów, 13.3.[18]66
            L.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Nachodzony i proszony często przez Mariannę Rospek, kandydatkę do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek, widzę się zniewolony W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja jeszcze raz prosić z zapytaniem, czy są widoki, że wyż[ej] wzmiankowana Marianna może być przyjętą.
            Myślę, że Przełożona[1851] z Krakowa już wróciła i będzie mogła dać stanowczą odpowiedź. Nie zajmowałbym się zapewne tą rzeczą bynajmniej, gdybym nie miał moralnego przekonania jako spowiednik, że przeze mnie rekomendowana Marianna Rospek, nie odpowie pod każdym względem zadaniu swemu i Zgromadzeniu zaszczytu i korzyści nie przyniesie. Oczekuję dlań pomyślnej odpowiedzi od W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja.
            Z głębokim szacunkiem
                                                                                                            ks. Wadzyński
                                                                                                                  wikariusz

[493] Od  LUDWIKA  WYDUBY[1852]
Kaniew,  3 kwietnia 1866
            Wielmożny Panie i Dobrodzieju!
            Nasamprzód pokornie przepraszamy Wiel[możnego] Pana i Dobrodz[ieja], iż Go znów śmiemy trudzić naszym pismem.
            W przeszłym miesiącu odebraliśmy od naszej córki list, na który jej odpisujemy, lecz nie wiadomo nam, gdzie takowa się znajduje, dlatego nie możemy wprost do niej adresować. Zatem najuniżej prosimy Wiel[możnego] Pana i Dobrodzieja, ażeby był tak łaskaw list załączony do córki zaadresować i odesłać, a nam donieść, gdzie się córka nasza znajduje, bo mimo to, iż nam wiadomo, że pozostaje w zakonie, bardzo nas przecież niepokoi nie wiedząc, gdzie pozostaje. A tak na drugi raz nie byłoby nam potrzebne turbować Wiel[możnego] Pana i Dobrodzieja, tylko moglibyśmy zaraz do niej adresować.
            Pełni uszanowania zostajemy Wiel[możnego] Pana i Dobrodzieja z szacunkiem uniżeni słudzy
                                                                                           Wyduba
[494] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Starawieś, 6.4.[18]66
            +
            Kochany Panie!
            Najprzód przesyłam wesołe Alleluja i najserdeczniejsze życzenia wszelkich pomyślności!
            Na upragniony list Koch[anego] Pana[1853] odpowiadam, że powody bardzo są słuszne, jednakowoż okoliczności, w których tutaj Zgromadzenie Służebniczek zostaje są tego rodzaju, że z dwojga złego mniejsze obierać potrzeba. Idzi[e] bowiem o to, jak J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup[1854] powiedział, że albo całe Zgromadzenie rozwiązanym będzie, albo wszelki związek z zagranicą zerwawszy po wysłaniu zagranicznych Siostrzyczek, przez swoją Galicjankę przełożoną udzielnie rządzić się będzie. Dlatego J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup zażądał ode mnie urzędowej relacji w sprawie Służebniczek, którą jeślibym musiał w myśl Pana Kochanego uczynić, niezawodnie cała sprawa wkrótce najniepomyślniej by się skończyła, a J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup i ja jako administrator parafii bylibyśmy w najkrytyczniejszym położeniu, co z Galicjankami Służebniczkami począć i na jaki cel tego domku, z ofiar pobożnych zbudowanego, użyć? Na zmarnowanie takiego funduszu i rozproszenie tutejszych Służebniczek żadną miarą sumiennie zezwolić nie można, wypadałoby więc tutejsze Zgromadzenie  pod inną nazwę i sukienkę przestroić, co oczywiście jak mi się zdaje nierównie z większą byłoby szkodą. - Jeśli zaś te dwa warunki dopełnione zostają, J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup chce się tą sprawą szczerze zająć i spodziewa się, że wtedy potwierdzenie ze strony rządu tutejszego nastąpi. Są to wiadomości najpewniejsze, które od O. Prowincjała[1855] naszego i O. Czeżowskiego odebrałem. Dlatego mocno mnie dziwiło, skąd Służebniczki z Biłki dowiedzieć się mogły, że sprawa ich dobrze stoi i że wkrótce zatwierdzenie nastąpi, kiedy i S. Leona we Lwowie u J[aśnie] W[ielmożnego] Ks. Biskupa i J[aśnie]  p[ana]  Gubernatora[1856] będąc, tyle tylko dowiedziała się, com wyżej napisał.
            S. Leona mądrze dosyć postępuje i co do wypuszczenia Julianny więcej słuchała rady innych i bardzo słusznie, gdyż Łańcut tak niekorzystnie wpływa na Służebniczki, że aby złemu zapobiec, nie ma ratunku jak tylko wypuszczenie. S. Anna swoim uporem wiele pogorszyła drugie Siostry i całej sprawie wielce szkodzi. Dlatego napisz Pan Kochany, gdyż się odwołują na listy Pana Drogiego, żeby jak najprędzej bez wszelkiego ociągania się wyjechała do Prus, gdyż J[aśnie] p[an]  Gubernator nagli nieustannie i od swego nie ustąpi ani o zatwierdzeniu nie pomyśli, dokąd zagraniczne nie wyjadą. Ja, chcąc przynajmniej S. Mariannę zachować do pomocy S. Leony poleciłem, aby też tymczasem ukryć w Staniątkach tym więcej, że paszportu nie miała. Jutro, da Bóg, wyślę relację do J[aśnie] W[ielmożnego] Ks. Biskupa, że już zagraniczne z swych domków wyjechały, aby czym prędzej zatwierdzenie uzyskać, do czego dobra sposobność, gdyż J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup wyjeżdża  w deputacji[1857] do Wiednia.
             Z ukończeniem domku w teraźniejszych okolicznościach bardzo ciężko idzi[e] dla braku funduszów. Jednakowoż przy pomocy Bożej chciałbym koniecznie pomaleńku ukończyć. Może podczas beatyfikacji W[ielebnego] Jana Berchmansa[1858], którą w IV niedzielę po Wielkiejnocy, da Bóg, mamy obchodzić, da się jaki grosz na ten cel użebrać. Tymczasem polecam tę sprawę św[iętym] modłom Kochanego Pana i proszę do Łańcuta napisać jak najprędzej, ażeby S. Anna - jeśli nie jest rzeczywiście chorą - zaraz wyjeżdżała do Prus, bo to całą sprawę odwleka i mnie po danej relacji skompromitować może.
            Łącząc dla J[aśnie Wielmożnego] ks. Brzezińskiego jako też dla J[aśnie Wielmożnego] ks. Jana i wszystkich znajomych moje najserdeczniejsze ukłony, polecam się modlitwom tak wszystkich Służebniczek, jako też osobliwie Kochanego Pana sługa w Ch[rystusie] najniższy
                                                                                                    T. Baczyński SJ misj.

[495] Od  IGNACEGO TADRZYŃSKIEGO
Śrem, 8.4.1866
            Wielmożny Panie i Dobrodzieju!
            Kwitując niniejszym z odebrania 27 tal. (dwudziestu siedmiu talarów) procentu od wekslu pana St. Koźmiana na tal 300. dla Ochrony jaszkowskiej wystawionego, przepraszam bardzo, iż dopiero teraz odpowiadam.
            Nie skończyło się bowiem u mnie na gastrycyzmie[1859]. Kiedy już przychodziłem do siebie, przyszedł na dniu 5 marca nagły i dość znaczny krwotok, który mnie dopiero na dobre w łóżko powalił i tak osłabił, że dopiero od kilku dni cokolwiek czynnym być mogę i dzisiaj pierwszy raz używałem cokolwiek świeżego powietrza. Trudno się woli Boskiej sprzeciwić, trzeba więc cierpliwie znosić i mieć tę nadzieję, że Bóg zasmuci, ale też i pocieszy.
            Pan hrabia Plater mówił ze mną, że interes wekslowy z panem Koźmianem w ład wprowadzi, tj. ostatecznie przez wystawienie nowego wekslu.
            Łącząc wyraz prawdziwego szacunku, mam zaszczyt zostawać J[aśnie] W[ielmożne]go Pana Dobrodz[ieja] uniżonym sługą
                                                                                                               Tadrzyński

[496] Od  WŁADYSŁAWA  KWILECKIEGO
                                                                                                          Poznań, 11.4.[18]66
            Szanowny Panie.
            W odpowiedzi na list Szanownego Pana[1860],  który mi ksiądz Koźmian doręczył, donoszę Mu, że życzeniem naszym jest Ochronkę w Malińcu, zostającą pod kierunkiem Sióstr Służebniczek, zupełnie zwinąć, dlatego zamiana Siostry Agaty nie będzie potrzebną, a Pan będziesz łaskaw mnie zawiadomić, w jakim czasie wszystkie cztery Siostry z Malińca do Jaszkowa powrócić mają.
            Przykro mi bardzo, że tak niespodzianie wiadomość tę Panu przesyłam; długo się wahałem, ale ostatecznie przekonawszy się, że dzieci bardzo małe postępy robią, że Siostry żadnym nie są przykładem i zachętą przy pracy, a w dzisiejszych okolicznościach po stracie wszystkich prawie domów wiejskich, stancje zajęte przez Siostry i salę do lekcji, koniecznie mi są potrzebne. Upraszam przeto Szanownego Pana o łaskawe doniesienie mi, czy Siostry koniecznie do roku pozostać powinny na miejscu, czy też już prędzej Maliniec opuścić by mogły, a w razie takim, dokąd się udadzą - czy do Mielżyna, lub też Jaszkowa.
            Oczekując odpowiedzi Szanownego Pana[1861], pozostaję z szacunkiem i poważaniem.
                                                                                                   Władysław Kwilecki

[497] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                 Poznań, ul. Berlińska 27, w czwartek [27 kwietnia 18]66
            Mój Kochany Edmundku!
            Dziś dopiero dobroczynna ręka raczyła mi ułatwić korespondencję do Ciebie, której, mimo urzędowych i nieurzędowych opiekunów, jakich już prawie od miesiąca nie widzę, nie byłbym w stanie inaczej z Tobą załatwić.
            Dziękuję Ci z całego serca za pamięć o moim zdrowiu; ze zmianą powietrza polepszyło się ono o tyle, o ile u starca kaleki spodziewać się było wolno. Widzę, że Rada Wyższa Towarzystwa[1862] naszego nie stara się dać dokładny opis mojego położenia ks. prezesowi Brzez[ińskiemu],  i to inaczej być nie może: kto ledwie raz w miesiącu, a może i dwa, stara się mnie na pół godzinki widzieć, ten niewiele się ode mnie dowiedzieć może. A zresztą serce tylko sercu wylać się rade. Dlatego błagam Cię Edmundku i księdza Brzeziń[skiego], abyście za bytnością Waszą w Poznaniu, parę godzin kalectwu memu poświęcili i widzieć się ze mną chcieli,  bo abyście ocenili zmienność postanowień Pelasi[1863] co do przyjęcia mnie w dom Swój, trzeba by Wam koniecznie wpierw korespondencję odczytać. Tutaj tyle Ci tylko powiem, że ile zaproszenie to w pierwszych momentach było szczere i serdeczne, tyle znów po powrocie jej męża do Giżyc, odproszenie było naiwnie fałszywe i natarczywe.
            Co do pomocy Towarzystwa Dam Św. Wincen[tego] - ponieważ jak widzę - o tym wszystkim ani Sekretarz R[ady] Wyższej[1864], ani Wiceprezes Szymankiewicz[1865] Ks. Brzez[ińskiemu] nic nie doniósł,  a ostatni, już miesiąc upływa, jak u mnie nie postał, przynosząc mi oświadczenie Towarz[ystwa] Damskiego, iż wszelka pomoc,  jaką mi to Towarzystwo niosło,  z dniem jak mi tę pomoc daje, ustała; dlatego pozostałoby mi tylko dzisiaj odpartemu od pomocy krewnych i dawnych przyjaciół albo głodną umierać śmiercią, albo do publicznego miłosierdzia prowincji się odwołać. Pierwszą drogę wiara zakazuje mi wybierać, o drugą chciałbym się obszernie z ludźmi szlachetnymi - przede wszystkim serca - naradzić.
            Wicusiowi[1866] nie odesłałem dotąd żądane egzemplarze, naprzód dlatego, że nie mogę ryzykować na opłatę portorii, a po wtóre, że mam nadzieję, iż przecież raz Wicuś odwiedzi mnie osobiście i o środkach umieszczenia książek bliżej się ze mną rozmówi.
            Polecając Cię Bogu, kochany Edmundku, a siebie Twoim pobożnym modłom, których jak zawsze, tak teraz najbardziej potrzebuję, miło mi wyznać, żem Twój do grobu wierny w Ch[rystusie] brat i sługa
                                                                                                                         Ludwik

[498] Od  ANDRZEJA  PTASZYŃSKIEGO
Paryż,  3 czerwca 1866
            + L.J.Ch.
            Wielmożny Panie i Najłaskawszy Dobrodzieju!
            List Pana Dobrodzieja z 15-go stycznia br.[1867] bardzo mnie ucieszył, jako i listy w nim załączone. Dziękuję z całego serca Panu Dobrodziejowi, że łaskaw tyle mną się zajmować, jako też za wszystkie Dobrodziejstwa, które z rąk Jego odebrałem.
            Jestem zdrów i wesół, 26 maja br. przyjąłem święcenia subdiakona[1868]. Jeszcze rok mam bawić w Paryżu. Czas ten bardzo ważny dla mnie, dlatego szczególniej polecam się Pana Dobrodzieja modlitwom.
            Proszę, aby Pan Dobrodziej, gdy się nadarzy sposobność, był łaskaw przesłać mym Siostrom załączone liściki[1869].
            Pozdrawiam księdza Brzezińskiego.
            Całuję rączki i nóżki.
            Wielmożnego Pana i Najłaskawszego Dobrodzieja najniższy sługa
                                                                                                   And[rzej] Ptaszyński

[499] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 16.6.[18]66
            + N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Że i mnie było tęskno za listem od Kochanego Pana[1870], nie potrzebuję tu nadmieniać. Wybierałem się raz po raz z listem, ale zawsze coś zaszło, a podróży namnożyło mi się tyle po Wielkiej Nocy, że wróciwszy do domu, miałem stosy różnych korespondencji prywatnych i urzędowych. Do Śremu na Triduum[1871] wpadłem zupełnie niespodzianie jakby z obłoków, a musiałem na gwałt uciekać, bo przed wyjazdem do Poznania zapowiedziałem popisy publiczne w szkołach mielżyńskiej i gorzykowskiej na 1 i 2 maja.
            Siostra Jadwiga w Ruchocinie już się ma lepiej i przychodzi od 3-go bm. do kościoła, lubo zawsze jeszcze jest słabowita. Siostry mielżyńskie żyją teraz w zupełnej harmonii i jak mogą, popychają swoją biedę. Dochodów nie mają teraz żadnych, ponieważ ciągle są zajęte to na parcelach, to w swoim ogródku; mimo to przecież głodu nie mają, o ile mi wiadomo.
            Ucieszyłem się wiadomości, że Najprz[ewielebniejszy] Arcypasterz[1872] interesuje się Służebniczkami NMP i że przyrzekł odwiedzić Jaszków. Na zebranie duchownych w Poznaniu przybyłbym, lecz tylko pomiędzy 9 a 15-tym lipca, bo później nie będę miał wolnego czasu - już to dla przypadających w Mielżynie i okolicy odpustów, na których muszę być koniecznie, już też dla kilku księży profesorów, którzy na wakacje przybywają do Mielżyna. Jeżeli Bóg da zdrowie, wyjadę 9-go lipca do Poznania na ślub Maryni Jaraczewskiej, który się odbędzie tamże 10-go; a potem mógłbym zostać aż do 15-go lipca. Zamówiłem sobie na ten czas już kącik u ks. Jana[1873]. Jeżeliby przeto w tym czasie te narady mogły się odbyć, chętnie brałbym w nich udział.
            Bardzo mnie zasmuciła ta wiadomość o chorobie w Grabonogu. Cieszyłem się nadzieją, że Kochanego Pana wraz [z] godnym bratem[1874] i Ks. Rubasznikiem[1875] tego lata będę miał u siebie; a w miejsce tego dowiedzieć się musiałem o tak dokuczliwej i długotrwałej dolegliwości. Może też jeszcze Pan Bóg pocieszy pana Wilkońskiego, że będziemy mogli wspólnie odwiedzić wilczątko graboszewskie, które strasznie kruczy i skomli i nawet warczy na mnie, że mię już dawno nie miało w swoich szponach. Cieszy się już wilczek z kazimierskich lasów, że mię 13-go lipca na odpuście Św. Małgorzaty w Graboszewie złapie, a jeżeli będzie narada w Poznaniu między 9-15, to i tym razem mu się wyślizgnę. Lecz wiem, co się zwlecze, to nie uciecze, a zwłaszcza u wilków.
            W Odrowążu zerwała burza połowę dachu wchodniego na kościółku drewnianym. Byłem 5-go bm. u Najpr[zewielebniejszego] Arcybiskupa z prośbą o rozpisanie kolekty na obydwie archidiecezje, lecz był temu przeciwny w obecnych czasach krytycznych, a parafianie nie są w stanie sami kościółek ocalić od zupełnego zniszczenia, które teraz niezawodnie nastąpi, jeżeli dachu nie damy. Udałem się z prośbą do pana Żółtowskiego w Niechanowie, aby się przyłożył albo raczej własnym datkiem otworzył mi wrota do innych dworów. I tam nic nie wskórałem, a żal mi bardzo tego kościółka modrzewiowego w stylu gotyckim, jakich dziś coraz mniej na ziemi polskiej.
            Załączając moje uszanowanie państwu Wilkońskim i życząc jak najprędszego a zupełnego wyzdrowienia, proszę ode mnie serdecznie uściskać księdza Fratra i Rubasznika, a zjazd w Poznaniu tak ułożyć, abym Kochanego Pana do woli mógł naściskać w hotelu wiedeńskim od 9 -15 lipca.
            Rodzice załączają swoje uszanowanie, a ja polecam się pobożnym modłom Kochanego Pana i ściskam serdecznie.
                                                                                                            ks. Koszutski

[500] Od  STANISŁAWA  SCZANIECKIEGO
Karmin, 17.6.1866    
            Szanowny Panie!
            Bardzo dziękuję za łaskawe doniesienie tyczące przybycia Siostry Przełożonej[1876] Służebniczek tu dotąd i oczekuję ją na pewno tutaj 8-go lipca, jak Pan piszesz. Dom kazałem już restaurować, a wewnętrzne urządzenie i okolenie będzie - o ile się da - wypełnione podług życzenia Przełożonej w jak najszybszym czasie, bo właśnie będę miał w przyszłym miesiącu stolarza.
            Gdyby data przybycia Siostry Przełożonej miała być zmienioną, to proszę o doniesienie, bo wyjazdów nie mogę przewidzieć, chciałbym zaś osobiście Przełożonej rozmaite okoliczności, które dopiero podług planu mojego się porządkują, a na teraz zdają się być dzikie, wytłumaczyć i w ogóle rozmówić.
            Z głębokim uszanowaniem uniżony sługa
                                                                                              St. Sczaniecki

[501] Od  ks. WALENTEGO  RIMLA
Leśnica, 6.8.[18]66
            L.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            W sobotę wieczorem ks. Proboszcz[1877] otrzymał list od księcia Biskupa[1878], w którym książe Biskup chętnie się na to zgadza i cieszy się z tego, że Służebniczki Matki Boskiej rozpoczną działanie swoje w Jego diecezji. Udziela swoje błogosławieństwo zamiarom naszym i życzy sobie, żeby ich działanie rozszerzyło się od Góry Ś[więtej] Anny na cały Śląsk[1879].
            Ponieważ Ochronka już także gotowa, nie masz żadne[j] przeszkody do codziennego przyjęcia Służebniczek. 18 tego miesiąca rozpoczną się odpusty i trudno potem dla nas o czas[1880]. Więc najlepiej by było, żeby Siostry wybrały się w sobotę, to jest 11-go t.m. pociągiem rano z Czempina[1881]; przejeżdżając przez Wrocław około jedenastej, nie potrzebują się wcale zabawiać we Wrocławiu, przybędą o drugiej godzinie do Dzieszowic[1882]. Siostry nie potrzebują niczego przywieźć, tylko ubiory tak dla siebie i dla pościeli. O inne się wszystko obstaramy. Siostry pozostaną z soboty na niedzielę na probostwie i w niedzielę po Nieszporach odprowadzimy je do Ochronki. Ks. Władysław[1883] każe się kłaniać i obok mnie pisze w tym samym interesie do Siostry Przełożonej[1884].
            Jeżeliby Siostry nie mogły na sobotę przybyć, prosimy o odpis rychły. Nieodpisanie upewnia nas, że Siostry przybędą. Cieszyłoby nas, żebyś Pan Dobrodziej także, jeżeli można, przybył[1885]. U nas miejsca dosyć i ks. Proboszcz cieszy się z tego Pana osobiście poznać. Prosimy Pana, żeby z łaski swojej przyczynił się do urzeczywistnienia zamiarów naszych. Bóg nagrodzi za nas. Niech Pan ode mnie oddaje uszanowanie ks. Brzezińskiemu i Hertmanowskiemu i pamięta na mnie w modłach swoich.
            Z uszanowaniem
                                                                                              ks. Walenty Rimel

[502] Od  ANTONIEGO  BŁOCISZEWSKIEGO[1886]
Przecław, 7 sierp[nia] 1866
            Kochany Edmundzie!
            Serdecznie Ci dziękuję za troskliwe i śpieszne przysłanie nam dwóch Ochroniarek[1887]. Są one w tej właśnie chwili nader nam pożądane, bo już w domu jednej nie mamy osoby, która by chorych pielęgnować mogła; wszystko bez wyjątku chore, co jeszcze nie umarło.  Bogu tylko wiadome, jakiż dla nas wyrok. Cierpliwie wyczekiwać należy, co nas czeka.
            Ponawiając wyraz najserdeczniejszych podziękowań, ściskam Cię sercem kochającym Twój
                                                                                                          Antoni Błociszewski
[503] Od  ks. ANTONIEGO  KLAJNERA
Dubin, 7.8.[18]66
            In saecula. Amen[1888].
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Wyprawiłem zaraz wczoraj Antoninę[1889] z Osieka; nie pojechałem tam osobiście, bo naprzód miałem termin, a potem do chorego wyjeżdżałem, lecz uskuteczniłem listownie. Siostra Antonina jest dobra, trochę chora, ale nie przeszkadzało to, iżby jechać nie mogła.
            Dziś u mnie zapadł nauczyciel jakby na cholerę, leczymy go, ale wątpliwi jeszcze jesteśmy o jego życiu, jest to wypadek pierwszy.
            Przyjeżdża do Sielca w tych dniach księżny szwagier do Sielca, jenerał Zamoyski[1890]. Księżna[1891] rada by widziała, żebyście go Panowie w Gostyniu widokami i opowiadaniem ucieszyli. Jest to człowiek religijny, łatwy bardzo w obejściu, lubi kiedy go który Polak w Księstwie do siebie zainwituje[1892], żeby więcej naoddychać się polskim powietrzem, a nie bawi długo, nic nie wymagający, to się nie naprzykrzy. Może byście Panowie Dobrodzieje byli łaskawi poprosić go na wstęp do Grabonoga, bardzo by się ucieszył. Jeślibym o tym był pewny, byłbym pośrednikiem myśli. Księżna Gostyniem nadzwyczaj była zadowolniona, jest to osoba wysokiej świątobliwości.
            Polecając się najłaskawszej pamięci i względom, zostaję z wysokim szacunkiem  W[ielmożne]go Pana Dobrodzieja najniższym sługą
                                                                                                          ks. Klajner

[504] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 8.8.[18]66
            N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Skorom dziś o 11-tej rano list Kochanego Pana[1893] odebrał, posłałem natychmiast do Ruchocina do Siostry Teofili, która dzisiejszą jeszcze pocztą o pół do 7 wieczorem wyprawiła obie dwie Siostry z listem moim do Ks. Jana[1894] do Poznania, gdzie jutro w czwartek około 5-tej rano staną. Przy tej sposobności oświadczyła mi Siostra Teofila, że z Siostrą Ludwiką nie może sobie poradzić i prosi, ażeby ją na miejsce Siostry Anny mogła dać do Małachowa, zwłaszcza że się tam ustawicznie wprasza, a Siostrę Annę wziąć do Ruchocina i to jak najprędzej, bo im dłużej jest w Ruchocinie, tym gorzej z nią, sobie i innym Siostrom spokój zabiera i harmonię psuje. Siostra Marianna Kucharska z Mielżyna doprasza się, aby 15-go bm. mogła śluby ponowić. Mielżyńskie Siostry zaproszone zostały dnia wczorajszego przez panią Sikorską[1895] do pielęgnowania panny Gorzeńskiej[1896], która w tutejszym dworze niebezpiecznie zachorowała na astmę[1897]. W nocy są przy niej dwie Siostry, które się mają zmieniać w ten sposób, że do północy jedna, a po północy druga ma przy niej czuwać. We dnie jest tylko jedna Siostra, ponieważ Siostra Nepomucena dostała wrzód na lewym boku i podług rozporządzenia dr Langiewicza musi kataplazmami[1898] i maścią sobie takowy obkładać; więc we dnie leży zawsze w łóżku, a druga Siostra robi jej przepisane obkładanie, a w nocy jest we dworze przy chorej.
            Kochany mój ojciec leży także chory na febrę gastryczną już od środy i jest dużo cierpiący. Dr Langiewicz powiedział mi wczoraj, że się na dłuższą chorobę zanosi.
            W Strzałkowie wybuchła cholera azjatycka. U nas, dzięki Bogu, jeszcze nie było wypadku cholery, chociaż słabości żołądkowe już się tu i ówdzie pojawiają.
            Ściskając serdecznie i pozdrawiając wszystkich, polecam się pobożnym modłom.
                                                                                                  ks. Koszutski

[505] Od  ks. WALENTEGO  RIMLA
Leśnica, 10.8.[18]66
            L.J.Ch!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Per aspera ad astra[1899], czym lepsza i ważniejsza sprawa jaka, tym więcej przeszkód. Ojciec Władysław[1900] okropnie niecierpliwy; 19-tego t.m.niepodobno Ochronkę otworzyć dla wielkiej liczby pielgrzymów. Uważaj Pan, że podobno do 20000 i tego roku możno[1901] do 30000 pielgrzymów przybędzie. Odpust rozpocznie się w sobotę rano. Odtąd ciągłe pracowanie bądź w konfesjonale, bądź na ambonie - do Podwyższenia Św. Krzyża[1902]. Jednak dobrze i korzystnie byłoby, żeby Służebniczki już przez czas odpustów tutaj obecne były; stąd trzeba, żeby tak przybyły, iżby 15-tego albo przynajmniej 16-tego mogłaby Ochronka im być oddana. 15-tego u nas nie ma święta[1903], dlatego otwarcie Ochronki nie może tak uroczyście się otworzyć, jakby to w niedzielę było się stało. Lecz można i tak dobrze małym począć i do większego postępować. Niech Pan mi doniesie, czy Siostry przybędą we wtorek czy w środę, żebym konie mógł na czas posłać do dzieszowic[1904].
            Niepotrzebne, że Pan pisze per express[1905], kiedy po każdym przybyciu poczty ktoś z probostwa jedzie po listy i gazety. Chętnie bylibyśmy się na to zgodzili, żeby nie odbierać samarytanek[1906] teraz z Księstwa, ale idzie o to, żeby ludek nasz sam Zakład ten poznał jak najprędzej, co przez czas odpustów najłatwiej może. To niezmiernie przyczyni się do prędkiego rozszerzenia się Służebniczek. Dla wielu okolic w naszym Śląsku są one koniecznością. Czyby moż[e] ks. profesor Brzeziński nie mógł przyjechać na kilka dni, moż[e] żeby 18-go i 19-go pomagał i w konfesjonale i na ambonie! Ks. Gwardian[1907] każdemu może udzielić jurysdykcji. Przeszłego roku dwóch ojców reformatów z Osiecznej[1908] i dwóch ojców z Krakowa. Tego roku prawdopodobnie z Krakowa nikt nie przyjedzie; albo na Podwyższenie Św. Krzyża, wtedy wielka liczba z Królestwa przybędzie pielgrzymów. Zawsze żniwo obfite, ale robotników mało.
            Z uszanowaniem Wielmożnego Pana uniżony sługa
                                                                                                  ks. W. Rimel

[506] Od  ks. JANA  LEWANDOWSKIEGO
Lubasz, 19 sierpnia 1866
           N.B.P.J.Chr.
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Miło mi wprawdzie wypełnić życzenie i polecenie Pańskie[1909] dla Boga i pożytku bliźnich: przecież obarczony liczną pracą, muszę prosić, aby Służebniczki P[anny] Maryi obowiązki swe wskazane wypełniały bez licznego odnoszenia się do mnie. Pieczy nad nimi na teraz nie mogę komu innemu powierzyć.
            Cholera liczne zabrała u nas ofiary. Wśród tak już smutnych wypadków jest to straszna interwencja.
            Obecnie dwór nasz pusty. Pan Zygmunt posłuje, a Pani w Osieku z dziećmi u rodziców[1910].
            Łącząc moje ukłony państwu Wilkońskim, jestem z wysokim uszanowaniem Pana Dobrodzieja sługą i przyjacielem
                                                                                                    ks. Jan Lewandowski

[507] Od  ks. KAROLA  TROJANOWICZA
Niechanowo, 20 sierpnia 1866
            + L.J.Ch.
            Łaskawy Panie Dobrodzieju.
            List Pański[1911] dnia wczorajszego odebrałem i pośpieszam z odpisem.
Po rozmówieniu się z panem Urbanowskim[1912] tenże oświadczył, że żadnej nie czyni przeszkody względem wzięcia Siostry z tutejszej Ochrony do pielęgnowania chorych na cholerę, zwłaszcza że żniwo już ukończone.
            Siostry, dzięki Bogu, są zdrowe, o cholerze w naszej okolicy nie słychać. Polecam się modlitwom Pana Dobrodzieja.
                                                                                                       ks. Trojanowicz
                                              
[508] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
22 sierp[nia] 1866
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie Edmundzie
            I w Poznaniu i we wsiach okolicznych cholera ustaje. W Górczynie zwinęliśmy lazaret wczoraj. W Jeżycach zwinęliśmy przed kilku dniami, ale trzeba było znów dać Siostry
            W Jeżycach są te, co były w Przybysławku czy Przecławiu. Z Lipnicy wróciły wczoraj i dałem je do komornik. Górczyńskie poszły pod Bytyń. W Zegrzu jest Siostra Małgorzata[1913]. W Koblopolu są jak były. W Pożarowie to samo.
            Siostry z Sad zasługują na małe napomnienie. Dałem je na naleganie landrata. Otóż nie odwoławszy się do mnie, bez wiedzy landrata, dały się namówić do p[aństwa] Bnińskich do Pamiątkowa i odjechały. Teraz mi piszą, że się tak stało. Ja im nic nie napiszę. Pan pisz z łaski swej, adresując do Pamiątkowa pod Szamotułami. List z Pamiątkowa podpisała Siostra M. Lewandowska. Siostry Annuth wszyscy żałują, że odjechała.
            Wszystkie bliższe Siostry ja co sobotę objeżdżam i spowiadam. W Koblopolu wyspowiadał Siostry w niedzielę O. Kułak.
            Naradę o Regule musimy przyspieszyć. Ja mam niedługo zdać sprawę Arcypasterzowi[1914].
            Kochanego księdza Antoniego[1915] serdecznie pozdrawiam.
            Panu Bogu oddaję Kochanego Pana
                                                                                                                 ks. J. Koźmian

[509] Od  LUDWIKA  MIŁKOWSKIEGO
                                                                    Poznań, ul. Berlińska 27, 27 sierpnia [1866]
            Mój Drogi, Kochany Edmundku!
            Z żywym uczuciem wdzięczności odebrałem Twój list ostatni[1916], w którym składasz mi życzenia błogosławieństwa Bożego, o które mi przede wszystkim najwięcej chodzi. Piszesz mi, że św. modlitwy Twoje zanosisz przed tron Bogarodzicy, Królowej i Patronki naszej, w której modłach całą nadzieję moją pokładam, do której,  błagam Cię kochany Edmundzie, abyś nie przestawał dalszych swoich za  mną niegodnym grzesznikiem zanosić modłów.
            Ciężko mnie dotknęła śmierć Jerzego[1917]! Już to drugi syn, który w tym samym czasie zasmuca ciężko waszą rodzinę.
            Na Bolesia[1918] pogrzeb zdołałem osobiście przybyć; dziś  na Jerzego - ani siły moje, ani możność nie pozwalają mi tego dopełnić. Składam więc na Ciebie obowiązek zmówić imieniem moim jedno „De profundis”[1919] za jego duszę!
            Osamotniony prawie od 2 miesięcy od wszystkich członków Rady Wyższej T[owarzystwa] Św. W[incentego] składających, zdziczałem był już prawie, myśląc że nawet rady ks. Brzezińskiego, prezesa tegoż Towarzystwa, nie zdołały wpłynąć na te życzenia, a jużci naraz w wigilię dnia mojego Patrona[1920], późno wieczorem gdy już spoczywałem, wszyscy niemal członkowie R[adę] W[yższą] składający, przyszli en corps[1921] złożyć mi swoje życzenia, jako w dniu rok 69 życia mojego rozpoczynającym. Nie mogłem jak tylko być im wdzięczny nieskończenie, lecz biedna moja wymowa przeszkodziła mi wynurzyć to, co czułem.
            Cholera u nas złagodziła się trochę  więcej sporadycznie jak epidemicznie[1922] panuje. Przez czas dwóch miesięcy odbyliśmy - że tak powiem - kampanię naszą w czasie tej choroby, a ja  jako słaby, zawsze na jej przyjście gotów, uzbroiłem się bronią, jaką Kościół nasz Katolicki nam zaleca, tj. w dzień rocznicy moich urodzin wyspowiadałem się, przyjąłem Ciało Pańskie i Ostatnie Pomazanie[1923], w czym kochany, zacny nasz ks. Krzyżanowski[1924] mi usłużył. Niech mu Bóg najlepiej zapłaci za to!
            Żegnam Cię, mój kochany Edmundku  i polecam się serdecznym Twoim modłom przed naszą Królową Gostyńską, od której dowodów łaski doznałem.
            Polecam się także modlitwie ks[ięży] A. Brzezińskiego, Pajzderskiego i całego Zgromadzenia.
            Wasz wierny sługa, przyjaciel i Bogomódlca
                                                                                                                      Ludwik

[510] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Pamiątkowo, poniedziałek, 27.8.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            Donoszę Panu Dobrodziejowi, jako w ostatnim moim liście obiecałam[1925], o całej podróży mojej. Przyjechawszy do ks. Koźmiana w sobotę, bardzo był kontent z tego i radził mi odwiedzić wszystkie Siostry, więc w ten sam dzień poszłam do Jeżyc i już tam się Siostry szykowały do wyjazdu i oddawały wszystko z lazaretu; ponieważ już nikogo z chorych nie było, tak też zaraz Siostry zabrałam do ks. Koź[miana]. Po obiedzie zaś pojechałam z panią Mote[1926] do Żegrza po S. Małgorzatę i tak zaraz wieczornym pociągiem miały odjeżdżać do domu, lecz że to na noc, nie dobrze, bo dopiero szukać furmanki w Czempiniu itd., więc znowu kazał ks. Koźm[ian]  nocować. I tak dwie nocowały u pani Mote, a dwie u pani Estkowski[ej][1927], co mieszka w domu Ks. Koź[miana].
            W niedzielę byłyśmy u fary na Mszy św. i u Komunii św. Potem ks. Koź[mian]  jechał też do Czempinia z chłopcem Hr. Platera, więc zabrał z sobą S. Małg[orzatę] i S. Mich[alinę] Jas[kulską] do domu, a S. Elż[bietę] Bin[kowską] ja wzięłam za towarzyszkę. Zaś Siostry z Rostworowa wróciły w czwartek do Pozna[nia] i zaraz posłane były do Śmiłowa około Szamotuł, więc ja znowu pojechałam południowym pociągiem do Szamotuł i jeszcze zastałam Siostry w kościele. Więc razem z nimi pojechałyśmy do Śmiłowa i zabawiłyśmy ku wieczorowi. Tam Siostry zupełnie zdrowe obie i chorych dopiero miały dwóch, bo to początek dopiero; dwóch umarło nim Siostry przyjechały. Państwo dobrzy, tylko zapomniałam się o nazwisko pytać, stamtąd odesłali nas furmanką do Pamiątkowa, które o milę jest od Szamotuł i tu Siostry zdrowe, tylko S. Mari[anna] na głowę dwa dni leżała, ale już zdrowa, zaś S. Jadwidze znowu rośnie czarna chrosta na palcu u ręki, to jej dolega, ale przy tym około chorych chodzić może. Tu jeszcze trwa cholera, 15-tu umarło, a jeszcze 10 chorych, a było już przeszło 40; więc już się zmniejsza. Państwo kontenci z Sióstr, dosyć staranni o Siostry. Hr. Bniński[1928] tu jest, stąd już mam furmankę obstalowaną do Młodaska pod Bytyń, a jeszcze przed obiadem wyjadę, tam są S[iostry]: Fr[anciszka] Oku[pnik] i Kata[rzyna] Pruch[niewicz][1929]. Stamtąd wrócę do Szamotuł i nazad do Poznania we wtorek.
            Jeszcze z Poz[nania] dojadę wraz z ks. Koź[mianem] do Koblopola i do Komornik, ale to nie te Komorniki około Kórnika, tylko z przeciwnej strony, tj. za Górczynem mila od Poznania. Więc nie wiem, czy mi się uszykuje do Uzarzewa, bo choć już nie potrzeba stamtąd Siostry, to potrzeba zobaczyć, bo mi ks. Koź[mian] mówił, że trzeba Siostry wziąć stamtąd, bo bardzo ci państwo zgorszenie roznoszą do innych.
            Do domu może wrócę dopiero w środę i tak bardzo dobrze się zrobiło, żem się z ks. Koź[mianem] widziała, bo nie w jednym mnie przestrzegł i oświecił, o Siostrach wszystkich dobrze mówił oprócz S. Kat[arzyny] Pawłowski[ej][1930], która się wszędzie źle popisała. Także radę dał o S. Ka[tarzynie] Pruchniewicz, a to, aby już do Kopaszewa nazad nie dawać, bo resztę opowiem i mam listy, które mi ks. Koź[mian] oddał, a które zatrzymał odebrawszy z Kopa[szewa].
            Zresztą ważniejszego nic więcej nie mam, co do tego wszystkiego potrzeba naszej narady. Teraz całujemy rączki Panu D[obrodziejowi] wszystkie razem i o modlitwy prosimy.
                                                                                                   N.S.B.R.
                                                                                              E. Szkudłapska
[511] Od  TŁOCZYŃSKIEGO
                                                                                  Dom[inium] Mchy, 30 sierpnia 1866 Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            W imieniu Wielm[ożnego] Karśnickiego[1931], pozwalam sobie zapytanie, czyby Wielmożny Pan nie zechciał udzielić pozwoleństwa dwom Siostrom niebieskim do przybycia do Mchów, celem opatrywania i dozorowania chorych, którzy najwięcej obecnie z strachu i lekkiego zaziębienia chorują, bo właściwie na cholerę, jak nas wczoraj dr Kühn[1932] z Książa zapewnił, żadnego nie ma chorego.
            Wkradła się ta epidemia[1933] do nas od 3 tygodni i do 28 m.b. zabrała 14 ofiar, mieliśmy dotychczas dozorców z naszych własnych ludzi, lecz po śmierci tych dwóch niepodobno nam uprosić osoby odważnej.
            Zanoszę więc tę prośbę pokorną, a w razie osiągnionej łaski Wielmożnego Pana, prosiłbym o wysłanie tych dwóch Sióstr furmanką tą przesłaną.
            Z najwyższym uszanowaniem uniżony
                                                                                                                 Tłoczyński

[512] Od  Elżbiety  CZARTORYSKIEJ
                                                                                                               Sielec, 20.9.[18]66
            Szanowny Panie,
            Podług listów księdza Koźmiana przekonana byłam, że Ochroniarki dla nas gotowe, niecierpliwie wezwania czekają. Zawód zatem wielki list Pana Dobrodzieja[1934]. Nie mogąc dłużej bawić w Sielcu, całą rzecz poleciłam księdzu Szmitkowskiemu,  dzierżawcy i rządcy. Wszystko dla Ochroniarek gotowe i ułożone, najserdeczniej przyjęte i wprowadzone będą.
            Jest tu także kilka kandydatek do Nowicjatu; jedną poślę za kilka dni wprost do Jaszkowa, drugie zaczekają przyjazdu Przełożonej[1935]. Ta moja jest dziewka komornicza, dziwnie wyrobionej, prawej, pobożnej duszy. Będę prosić o uwiadomienie, co za nią mam płacić; o ile zrozumiałam w Gostyniu, to wypadnie Nowicjat na 50 tal., płatne w dwóch ratach.
            Polecając się łaskawej i pobożnej pamięci zostaję z najczulszym szacunkiem.
                                                                                      sługa
                                                                                                          E. Czartoryska

[513] Od  ELŻBIETY CZARTORYSKIEJ
Sielec, 21.9.[18]66
            Łaskawy Panie.
            Oddawczyni niniejszego, jest owa kandydatka do Nowicjatu w Jaszkowie.  Pozór za nią nie przemawia, ale znana od wielu lat księdzu dziekanowi Szmitkowskiemu[1936],  wypróbowanej cnoty, dobrej woli i energii.
            Zaręczył mi ksiądz Koźmian i Ochroniarki w Osieku, że trudności nie będzie w przyjęciu jej.  Przewodnica w robocie od kilku lat, sierota; nim zasłyszała o Ochroniarkach, ślub panieństwa uczyniła i Bogu się na służbę poświęciła.  Bardzo bym rada, jeżeli można takie układy robić, aby się po nowicjacie do dóbr naszych dostała.  Chciej jej Pan proszę dać słówko do Przełożonej[1937] w Jaszkowie, a dla siebie zechciej przyjąć wyraz szacunku, z jakim się piszę Jego sług[ą]
                                                                                                 E. Czartoryska

[514] Od  ks. JANA  CISZKA  SJ
                                                                                          Łańcut, 16 paźdz[iernika 1]866
            Wielmożny Panie!
            Zapewne już wiadomo z Czasu, że zakaz istnienia Służebniczek w Galicji wydany przez P. Schmerlinga[1938] zniesiony[1939] i Służebniczki jako Stowarzyszenie religijne potwierdzone przez  c.k. rząd. Wszyscy się z tego niezmiernie cieszymy, bo już teraz nie będzie żadnej przeszkody, żeby Siostry z Prus u nas mieszkały.
            Właśnie dziś J[aśnie] W[ielmożny] pan hrabia Potocki usilnie mnie prosił, abym napisał do Wielmożnego Pana Dobrodzieja, w jego imieniu prosząc usilnie, aby Pan Dobrodziej przysłał tu na przełożoną Annę Böhm, której dosyć wychwalić i ocenić nie mogą. Niech Pan Dobrodziej przychyli się skutecznie do tej prośby, bo czyniąc zadość Potockiemu, będzie to z wielkim dobrem dla całego Zgromadzenia, wszakże wie Pan Dobrodziej, że tu cała arystokracja bywa u Potockiego i Potoccy okropny wpływ wszędzie mają.
            Rachuję na roztropność i dobroć W[ielmożnego] Pana, zostając z winnym uszanowaniem.
            Jego najniższy sł[uga]
                                                                                                                Jan Ciszek

[515] Od  ks. ANTONIEGO PIECHOCKIEGO
Mchy, 16 października 1866
            L.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Po ustaniu epidemii w Mchach, za co dzięki Bogu, oddychając wolniejszym i zdrowszym powietrzem, poczytuję sobie za najpierwszy i najmilszy obowiązek przesłać  W[ielce] W[ielmożnemu] Panu Dobrodz[iejowi] podziękowanie i wynurzyć najszczerszą wdzięczność za skore[1940] przysłanie do Mchów Służebniczek N[ajśw.] Maryi Panny. Te niezmordowane Siostry, które pielęgnowaniem cholerycznych, nawet z poświęceniem własnego życia, niejednego ojca i niejedną matkę uratowały od śmierci. Równe podziękowanie i oświadczenie wdzięczności przesyłają W[ielce] W[ielmożni] Państwo Karśniccy[1941], którzy widząc szczere i ochotne usługi z pożytkiem chorych, nie tylko uznali ich wzniosłe poświęcenie, ale tak się zbudowali, że powzięli zamiar sprowadzić podobne Siostry do Mchów na stałe mieszkanie.
            Co do mnie pomysł ten gdyby przyszedł do skutku, uczyniłby mi wielką radość. Chodzi tylko, pod jakimi warunkami moglibyśmy być pewni ich sprowadzenia. W[ielce] W[ielmożny] Pan Karśnicki chce ofiarować pomieszkanie i ogród, lecz pytanie: czyby to samo było wystarczające na ich utrzymanie. Co do pomieszkania - budynki dominialne są wszystkie czworakami, chciałby wiedzieć W[ielce] W[ielmożny] Pan Karśnicki, czy ustąpienie połowy domu z dwoma izbami i komorami było stosowne do ich zatrudnień, gdzie by obok przez sień mieszkali Komornicy dominialni; i czyby nie musiał wystawia[ć] osobnego budynku, co by także wykonał, lecz w takim razie sprowadzenie Służebniczek o rok by się przedłużyło, a ja bym jak najprędzej chciał te mieć w Mchach, bo wiele mamy sierot po zmarłych ojcach lub matkach, których cholera zabrała.       
            Tą myślą zajęty, udaję się do W[ielce] W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja, mając polecenie od W[ielce] W[ielmożnych] Państwa Karśnickich z zapytaniem i prośbą, czy byśmy mogli rachować na sprowadzenie do Mchów Służebniczek N[ajśw]. Maryi Panny, pod jakimi warunkami i w jakim czasie moglibyśmy się ich spodziewać.
            Oczekuję wraz z moim kollatorem łaskawej odpowiedzi od W[ielce] W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja[1942], dla którego jestem z winnym szacunkiem i uszanowaniem uniżony sługa
            W[ielce] W[ielmożnym] Państwu Wilkońskim[1943] przesyłam ukłon i najszczersze życzenia Błogosławieństwa Boskiego dla nich      
ks. Piechocki

[516] Od  ks. JÓZEFA  HUBERTA
Grabowo,  17.10.[18]66        
            L.J.Ch.
            Kochany Panie Edmundzie
            Na ostatni Twój list[1944] nie odpisałem czekając łaskawego Twego przybycia. W Graboszewie już dawno nie byłem, bo dla cholery nie można się z domu wyruszyć. Dotychczas, Bogu dzięki, chociaż do 100 ludzi w mej parafii chorowało, to przy staraniu i opiece jakoś wyszli; tylko jedna gospodyni, która chorując już kilka dni, w końcu szukając pomocy, która była zapóźna, umarła.
            Wiedząc, że Pan masz znajomości w Galicji, ośmielam się prosić o łaskawe pośrednictwo dla młodego człowieka, syna obywatela z Kongresówki, dla pana Marcina Pągowskiego, kuzyna pana [Artaxerxesa] Pukowskiego[1945] z Gorazdowa, który odbywszy wojaczkę w roku 1863, do swoich powrócić nie może i dotąd u wujostwa się bawi. Do szkół chodził w Kaliszu, do realnej szkoły i poświęcił się agronomii[1946] i praktykował w normalnym gospodarstwie, 25 lat stary, kawaler. Nie mając widoku, aby tak prędko mógł do swoich powrócić, a tu w Księstwie nie mając widoków, chciałby się dostać do Galicji i tam albo do gospodarstwa, albo z większą chęcią do administracji lub t[ym] p[odobne],  byleby nie być bezczynnym i chociaż mały, ale swój własny mieć dochód, aby ulżyć ojcu, który przy obecnych stosunkach mając jeszcze kilka dzieci, ma dosyć ciężarów. Aby więc znaleźć jakie przyjęcie, potrzeba panu Pągowskiemu jaki[ej]ś rekomendacji. Znając go osobiście, mogę go Panu sumiennie polecić. Może by ojcowie Jezuici by go komu przedstawić mogli.
            Jeżelibyś Pan mógł w tym względzie dopomóc, racz łaskawie mi donieść i jeżeli być może, list do tej osoby za Pągowskim dołączyć. On zasługuje na to, bo był w kilku potyczkach i był rannym.  Dziś jest zdrów zupełnie.
            Upraszam o łaskawą odpowiedź, abym panu Pągowskiemu mógł donieść.
            Pozdrawia i ściska
                                                                                                   ks. Hubert

[517] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
                                                                                                        17 paźdz[iernika] 1866            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Księżnie[1947] trzeba koniecznie dać Siostry. Pisze ona do mnie: „Domek dla Ochroniarek będzie gotów za tydzień. Niech przybywają. Mogłyby tymczasem mieszkać w Osieku”. Tam mogłoby się co odmienić.
            Księżna pisze także: „Mam tu kandydatkę do Nowicjatu, bardzo wyrobioną duszę, dziewczynę służebną - zapłacę za nią co będzie trzeba”.
            To bardzo dobrze. Pewnie będzie można dać księżnie te Siostry, co były przeznaczone gdzieś, gdzie się Ochrona nie otwiera.
            Posłałem Siostrze Elżbiecie 50 tal., ofiarę z Dobrojewa.
            P. Arco[1948] uczynił mi zapytanie, ile ma dać. Pozostawiłem to jego wspaniałomyślności.
            Siostry z trzech miejsc wróciły. Jedne odesłałem do Jaszkowa, drugie wyprawiłem do Niegolewa (wronczyńskie), trzecie do Rożnowa.
            Zgłaszają się koniecznie ze Lwówka - proboszcz[1949] i Moszczeński[1950] ze Stempachowa.
            Księdza Antoniego[1951] polecajmy usilnie P. Bogu.
            Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam i o modlitwy proszę

                                                                                                                 ks. J. Koźmian
Pani Platerowa, matka Adama kończy tutaj[1952].

[518] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 18.10.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            Wczoraj tj. 17-go posłałam list jako odpowiedź Panu Dobrodziejowi na list z 15-go[1953]. Dziś zaś donoszę Panu Dobrodziejowi nowych wiadomości, najprzód - wczoraj z Rąbinia wyprawiłam S. Mich[alinę] Zielińską z S. Ludwiką do Gościerzyna, dziś raniutko miały wyjechać najętą furmanką. W Rąbiniu została nowicjuszka Marianna, a w Turwi zostawiłam S. Mari[annę] Andrzejewską[1954], która wróciła z Jurkowa od S. Małgorzaty z tą wiadomością, że jeszcze 15-tu chorych i że w tym tygodniu jeszcze państwo nie myślą jej puścić, a co do tego że sama, więc nie potrzeba się niczego obawiać, bo ma przy sobie kobiecinę, która z nią chodzi i mieszka zawsze. Ojciec W.[1955] jest jeszcze i dlatego też tam S. Mar[ianna] była niepotrzebna i tymczasowo przyda się w Turwi, bo z S. Michaliny to nie było żadnej pomocy. Jak zajechałam, więc leżała w łóżku, a dzieci same, a S. Teresa na wsi u chorych. Takie dziwne usposobienie S. Michaliny, powiada, że tylko za próg wnijdzie[1956] do Turwi, więc zaraz chora i nie wiedzieć co jej braknie. Jak tylko powiedziałam, że do chorych ma jechać, to równymi nogami z łóżka i zaraz piechotą do Rąbinia szła, więc zdrowa jak nigdy. Umyślnie S. Ma[riannę] And[rzejewską] zostawiłam tu blisko do dalszego rozporządzenia, gdyż na wszystko prosi, żeby jej do Mielżyna nie dawać, więc jeżeli nie będzie gwałtu, to jeszcze może jako zaradzimy o niej.
            Ja oczekuję wiadomości, jak ze Słembowem i Powidzem się zrobi, kiedy już Pan Dobrodziej napisał. Tymczasem jeszcze nam się tu Siostry przydadzą; także oczekuję, jak ze Śląskiem[1957], czy będą się posyłać Siostry, bo tu znowu gwałty. Wróciwszy wczoraj na wieczór, zastałam znowu telegraf po Siostry ze  Lwówka pod Pniewami od księdza Hebanowskiego, który prosi do Bolenic swojej parafii. To samo pisze mi ks. Koźmian i prosi za nim, żeby posłać, więc teraz nie wiem jak zaradzić. Chciałabym posłać S. Elż[bietę] Bin[kowską] z S. Przewoźną[1958], jeżeli nie będą potrzebne do Śląska itd. Dlatego proszę o śpieszną odpowiedź. Zaś S. Jadwigę zostawiam dla Lewkowa, a tymczasem ma oddany dozór w Jaszkowie.
            Smutna wiadomość: dziś świeżo 5-ciu chorych, wczorajsza jedna umarła dziś. Doktor był wczoraj, ale już jej nic nie pomogło, na kurcze umarła, a dwóch znowu na kurcze. Tak dzień i noc pilnują Siostry, bo ci ludzie jak dzieci małe, tak nie dbają i słuchać nie chcą. Dziś w nocy to cztery Siostry miały co robić. Wczoraj ksiądz dwoje dysponował[1959] i dziś troje. U nas jeszcze Bogu dzięki wszystkie my zdrowe.
            Ksiądz Koźmian pisze mi o księżnej Czartoryskiej tyle[1960], że domek za tydzień będzie mieć gotowy, żeby mieć Siostry gotowe dla niej; dodaje, że ma księżna kandydatkę i zapłaci za nią, więc jak mi da znać, mam odwieźć Siostry. Tak więc stąd pomyłka, że ks. Koźmian układa się z księżną.
            Mam także list z Ruchocina, ale nic nie wspomina o tym, żeby odebrała list od Pana D[obrodzieja]. Zresztą wszystko dobrze i nic nowego nie zaszło.
            Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] i o modlitwy prosimy.

                                                                                                          N.S.B.R.
                                                                                                   E. Szkudła[pska]

[519] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 20.10.[18]66
            N.B.P.J.Ch.
            List Pana Dobrodzieja z 18-go odebrałam 19-go[1961], a zaś Pan D[obrodziej] pewno też odebrał mój z 18-go[1962], na który dziś spodziewałam się odpowiedzi rano, ale że do tej chwili nie odebrałam. Teraz odpisuję na list Pana Dobrodzieja i donoszę, jak rozporządziłam Siostrami.
            Ze Śląska mam także list i obszerny także osobny od S. Zuzanny[1963], to samo donoszą i wszystko dobrze. Co do S. M[arianny] Przewoźnej, proszę rodziców wstrzymać, jeśli by się tu wybrali, gdyż znowu musiałam ją posłać do chorych.
            Więc podług życzenia Pana Dobrodzieja, posłałam S. Elż[bietę] z nowicjuszką Teofilą do Przecławia; dziś na południe już będą na miejscu.
            Zaś S. Ma[riannę] Przewoźną z S. Kata[rzyną] Pawłowską z Gołębina posłałam też dziś najętą furą prosto do Lwówka, do ks. Hebanowskiego, który wczoraj już drugi raz telegrafował, żeby mu odpowiedzieć czy dostanie.
            Zaś do Gołębina posłałam Nowicj[uszkę] Juliannę, a w domu zostaje S. Jadwiga do naszych chorych, do pomocy będzie jej nowi[cjuszka] Joanna; zresztą tylko cztery kandydatki są, znowu się Nowicjat wypróżnił.
            Jeżeli zaś będzie S. Jadwiga potrzebna do Lewkowa, to wtedy może już skąd wrócą Siostry, to druga się dobierze; a może też Pan Bóg u nas przemieni, to wtedy i Nowi[cjuszka] Joanna może z S. Ja[dwigą] pojechać. Do ks. Koźmiana dziś napiszę, żeby wiedział, że do Lwówka posłane, a do Stempuchowa już nie mamy kogo posłać.
            Ja też z Ruchocina mam list, ale tylko się o rekolekcje zapytują. O Oporówku nawet zapomniałam, że żądają odpowiedzi, ale też dziś im napiszę.
            U nas, Bogu dzięki, wczoraj i dziś nikt nie umarł i wszystkim chorym lepiej, których jest 15-tu, ale w czwartek druga kobiecina umarła i to nagle, nie było dla niej ratunku, za córką poszła matka, a w tym samym domu jeszcze dwoje dzieci i ojciec chory, z którym też jeszcze wątpliwość, dlatego że się bardzo martwi o te dzieci i też za żoną zaraz zachorował; a w tym samym łóżku i pościeli leży, więc to bardzo trudno w takim razie pomóc.
            My tak jeszcze Bogu dzięki wszystkie dosyć zdrowe. Dziś mieliśmy tu Mszę św. zakup[io]ną na oddalenie tej choroby.
            Teraz sprzątamy z ogrodu resztki, a po niedzieli będziemy kapustę zwozić, kartofli wszystkich rachuję 400 wierteli, ale mniej jak przeszłego roku, bo miałyśmy do 600 wierteli, dosyć ładne, prawie małych nie ma. Dlatego my też dziś posłały prószczaki[1964] na targ, bo perek mało; zostawiamy cztery na chów, a dwie już tuczymy. Gęsi sprzedałyśmy w Mosinie na jarmarku po 4 złote, to też, aby obuwie dla dzieci i kucharki za 6 gęsi 4 tal. bez czegoś jeszcze, a za prószczaki znowu trzeba dać zasługi parobkowi.
            Zresztą, też nie ma co więcej do sprzedania. A teraz jeszcze co do Lewkowa. Czy pan Lipski[1965] ma jeszcze odpisać, czy też my prosto mamy posłać Siostry. Chodzi mi o to, jak pojadą na Krotoszyn pocztą, to muszą cały dzień siedzieć w Kroto[szynie]: od 8-mej rano aż do 4-tej po obiedzie, więc czyby panu Lips[kiemu] nie napisać, żeby albo do Krotoszyna przysłał furmankę, albo czy mają jechać z Koźmina na Dobrzyce i Pleszew; gdzie więc woli przysłać po Siostry.
            Zresztą też nic ważniejszego nie mam.
            Ks. Brzezińskiego żałuję, że tak słaby i że też nic się nie polepsza. Modlić się nie zapominamy.
            Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] wszystkie i o modlitwy prosimy oraz Siostry pozdrawiamy i też o modlitwy prosimy, a osobliwie żeby Pan Bóg tę chorobę od nas odwrócił.
                                                                                                   N.S.B.R.
                                                                                              E. Szkudłapska
[Na osobnej kartce dopisek]
            Po ukończeniu tego listu odebrałam odpowiedź na mój ostatni[1966], wszystko więc jest wyżej, o co się Pan D[obrodziej] w tym liście zapytuje.
            Cieszę się niezmiernie z wiadomości galicyjskich. Zresztą ja znowu oczekiwać będę odpowiedzi co do Lewkowa.

[520] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 22.10.[18]66
            N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Nie odpisałem natychmiast na list ostatni[1967], bo chciałem się z najwiarygodniejszego źródła dowiedzieć o stanie zdrowia w Powidzu. Będąc zaś ciągle zajęty teraz bez wikariusza już od połowy września, nie mogłem się przejechać do Powidza. Wczoraj wypytałem się Sióstr z Ruchocina, a dziś samego ks. Zgrabczyńskiego[1968] i dowiedziałem się od niego, że cholera zupełnie tam już ustała, a zatem nie potrzeba tam Sióstr posyłać. Listy oddałem Siostrze Teofili.
            U nas, dzięki Bogu, 2 tylko osoby umarły na rzeczywistą cholerę, lubo bardzo wielu miało napady choleryny z womitami[1969] i czasem nawet kurcze przystępowały. Zupełnie jeszcze nie ustaliło się zdrowie u nas, lubo Pan Bóg był bardzo łaskaw na biedny nasz lud wiejski i małomiejski. Siostra Nepomucena kilka dni miała rozwolnienie i żganie w boku, ale apteka domowa postawiła ją na nogi i obyło się bez pomocy lekarskiej, której sama nie chciała, lubo jej kilka razy proponowałem, i lepiej się tak stało, bo to większą otuchę reszcie chorych sprawiło. Siostry nasze miały i mają jeszcze dotąd ciągłe zatrudnienie około chorych, a Pani Sikorska przyznaje im poświęcenie i zgrabność niepoślednią pod tym względem, jak się do mnie kilka już razy wyraziła.
            Za  Legendę o Św. Jadwidze i historię Pompeum[1970] Bóg zapłać. Ojciec mój wstawa wprawdzie już znowu po powtórnej chorobie, ale zawsze jeszcze lichy i nie może się bardzo z domu wychylać, co dla niego jest okropną męką. Matka, dzięki Bogu, dosyć się trzyma, ale matka ks. Nożewnika umarła na cholerę, a w zeszłą sobotę odprawiliśmy żałobne nabożeństwo za jej duszę. Ojciec ks. Nożewnika bardzo zmartwiony jej śmiercią i nie może o niej zapomnieć.
            Serdecznie się ucieszyłem pomyślnym wiadomościom z Górnego Śląska, z Galicji i z życzliwości naszego Kochanego Arcypasterza[1971] dla Służebniczek.
            Ja, dzięki Bogu, zupełnie teraz jestem zdrów. Miałem rozwolnienie przez cztery dni i z rozkazu dr Langiewicza korzystałem z dyspensy[1972] Arcypasterza w jeden piątek i sobotę, żyjąc przez 4 dni tylko mięsem i kaszą. Zresztą, nie potrzebowałem przedzierzgać[1973] się w mięsożernego zwierza i mogłem sobie poprzestawać na leguminkach[1974], które mi teraz znowu wyśmienicie służą. Cholera panująca w naszej okolicy wystrychnęła mnie na renomowanego[1975] kaznodzieję, bo na kilku odpustach musiałem gadać za tych, którzy dla cholery przybyć nie mogli; a chociażem baraniego głosu wszędzie dobywał, jakoś nie ochrypłem.
            Jeżeli Bóg pobłogosławi i szczęśliwie doczekamy przyszłorocznych żniw, będą nasze Siostry mogły zakontraktować żyto u P. Mańkowskiego[1976], bo obydwie parcele kazałem im żytem obsiać - jedną po perkach a drugą po wice[1977], a perki będą sadziły na plebańskim gruncie. Chodzi mi głównie o doprawienie ziemi na parcelach przez zmianę gospodarstwa polnego. Wikę zwiozłem do mej stodoły, a za to dostaną ziarno do kuchni i spiżarni.
            Pozdrawiam serdecznie Kochanego ks. Antoniego[1978], Rubasznika gostyńskiego, Siostry w Podrzeczu, Gołębinie, Oporówku, Jaszkowie itd.; a polecając się pobożnym modłom Kochanego Pana Edmunda, ściskam najserdeczniej.
                                                                                                          ks. Koszutski

[521] Od  KAJETANA  MORAWSKIEGO
Jurków pod Krzywiniem, 22 października 1866
            Mój Drogi Edmundzie!
            Może słyszałeś, że nasz biedny Jurków cholera nawiedziła i wiesz pewno, że mieliśmy Siostrę Małgorzatę z Turwi do pielęgnowania chorych; jesteśmy przekonani, że jej staranie  2/chorych od śmierci uratowało.
            Nie dziękuję Ci, bo katolicy robią wszystko dla Boga i bliźnich, ale wielkie to błogosławieństwo Boże dla kraju te poczciwe Siostry.
            W chwili, gdzieśmy nauczyli się ocenić wartość i ważność Siostrzyczek, umiera nam stara poczciwa kobiecina, która od 30 lat w Jurkowie chorymi się trudziła; chodzi o szybkie jej zastąpienie - i my i lud nasz pragnęlibyśmy Sióstr. Mieszkanie odpowiednie jest do użycia wolne, ale chodzi o warunki, bo wiem, że nie mogę większych robić wydatków. Czy nie można mieć dwóch Sióstr tylko - na stole i pensji[1979], tylko do dzieci i chorych, zwalniając od wszelkiej roboty. Odpisz mi na to wszystko i wszystkie warunki - czy dwie, czy trzy i wylicz całe wynagrodzenie i kiedy byśmy dostać mogli[1980].
            Ściskam Cię i modłom Twym się polecam
                                                                                                          Kajetan Morawski

[522] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
    Jaszkowo, 23.10.[18]66    
            N.B.P.J.Ch!
            List mój ostatni posłałam w sobotę, zapewne go Pan D[obrodziej] odebrał w niedzielę, ja do tej chwili odpowiedzi nie odebrałam[1981].
            Dziś zaś donoszę Panu Dobrodziejowi tę nowinę, że Siostry z Przecławia powróciły wczoraj, tj. w poniedziałek, bo już w Górce chorych nie było. Już dwa tygodnie upłynęło, jak się zaczęła cholera tamże 12-tu umarło, reszta wyzdrowieli. Państwo się cieszyli, że Siostry przyjechały, jednak pan się żalił, że prosił dawno, a tak długo Siostry nie przyjechały i już się wcale nie spodziewali, bo w piątek list odebrali od Pana D[obrodzieja], że nie ma pewności, czy dostaną, a w sobotę już tam Siostry były. Za podróż zwrócili.
            Siostry wcale nie wstępowały do ks. Koź[miana], tylko prosto do domu wracały. Teraz więc dla Lewkowa gotowe Siostry, bo choćby S. Jadwiga zaraz odjechała, to mi tu do naszych chorych zostanie S. Elżb[ieta] Binkowska.
            Także mam list z Łańcuta. Donoszą o ich powodzeniu, ale o tym nic, że Zgromadzenie zatwierdzone[1982]; musiały jeszcze nie wiedzieć. Zdrowe wszystkie. Pisze mi S. Józefa o tym, że S. Julka została w Starej[wsi], bo już nie mogły z nią poradzić, wszystkie musiały na nią płakać, bo jak która co mówiła, to jej kazała iść za drzwi - to są słowa S. Józefy, sama zaś S. Józefa już się przyzwyczaiła w Łańcucie i teraz kontenta i zdrowa.
            W niedzielę oddał mi Ojciec Wawreczka 20 tal. z Jurkowa jako ofiarę dla Nowicjatu, a S. Małgorzata miała powrócić wczoraj, tj. w poniedziałek; dostała od Pani sześć welonów.
            Pisałam do S. Mar[ianny] do Wojnowic i list powrócił, że już wyjechały - a my nic nie wiemy; chyba że pojechały odwiedzić rodzinę S. Zuzanny. Więcej wiadomości nowych nie mam.
            U nas zaś od czwartku dwoje umarło, w niedzielę dziecko nagle, a wczoraj ten człowiek, o którym w poprzednim liście nadmieniłam. Już mu było znacznie lepiej i wczoraj był doktor[1983], zapisał mu nowe lekarstwo. Zażył trzy łyżki i zaraz tak się pogorszyło, że wszyscy teraz na lekarstwo narzekają. Sam doktor powiedział, że wyjdzie z tej choroby, a on wieczora nie doczekał. Chorych jeszcze dużo, ale tak dziwnie tu chorują, że po cholerze puchną i tak się każdy wlecze kilka dni, a lekarstwa doktor nie przepisze; i tak się biedni ludzie nie mogą wychorować. A S. Jadwiga się martwi, bo nie ma sposobu - a tu lekarstwa też nie skutkują; a pani tak wierzy w Święcickiego[1984], że sama chodzi i miesza to i owo i to takie leczenie do niczego. Zresztą my dzięki Bogu wszystkie zdrowe oprócz S. Pauliny, co zawsze cherla. Parę dni było jej lepiej, chodziła też do chorych, aż wczoraj znowu cały dzień musiała odleżeć. Ale to dobrze, że teraz ma apetyt, że tylko jeść - to skutek kropli Powidzkiego.
            Kończąc całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] wszystkie  i o modlitwy prosimy, oczekiwać będę odpowiedzi co do Lewkowa.
                                                                                                N.S.B.R.
                                                                                              E. Szkudłapska
[Dopisek]
         Otóż odebrałam odpowiedź Pana Dobro[dzieja] na mój list[1985], do pana Lipskiego napiszę, ale będę czekać odpowiedzi, bo inaczej zrobiłoby się bałamuctwo; skoro mi odpisze, wtedy poślę Siostry.
            We dworze nic stanowczego dotąd nie ma. pani Hr[abina] przez zimę będzie mieszkać tu[1986].

[523] Od  s. LEONY  JANKIEWICZ
Starawieś, 24.10.1866
            Niech będzie pochwalony J[ezus] Ch[rystus]!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Zdaje mi się, że ostatni list Pana Dob[rodzieja] odebrałam w końcu stycznia[1987]. Po tak długim przeciągu czasu, zaledwie się odważam pisać z dwóch przyczyn. Obawiam się, abym nie zerwała bury: raz od Pana Dob[rodzieja], że tak długo nie piszę, a drugi raz abym nie zaszkodziła Zgromadzeniu, bo mam od Najp[rzewielebniejszego] Księdza Biskupa[1988] zakazane, abym się nie odnosiła za granicę listownie, bo ciągle mieli jakieś podejrzenie. Było to dla mnie niemałą boleścią, gdyż kilka miesięcy i od Sio[stry] Przełożonej[1989] żadnej wiadomości nie miałam, ani ja nic o nas donieść nie mogłam. Dopiero teraz pisałam okazją przez W[ielebnego] O[jca] Prowi[ncjała][1990]; ale do Pana Dob[rodzieja] nie pisałam, bo myślałam, że to będzie jedno jak do Jaszkowa napiszę, a Sio[stra] Przełożona Pana Dobr[odzieja] uwiadomi - gdy tymczasem dowiedziałam [się] od Kochanej Sio[stry] Przeł[ożonej] że to nie jedno, że Pan Dob[rodziej] sobie życzy od nas listu.
            Najpierwej donoszę naszą radosną nowinę, że nasze tak dawno upragnione potwierdzenie już przyszło, z pewnością i Panu Dobr[odziejowi] już jest wiadomo, ale my  teraz jeszcze nie możemy wiele do Prus się odzywać, aby na nowo kogo nie naruszyć i jakiej biedy nie narobić[1991]. Zaraz tu w pobliskości do Wzdowa Pani Ostaszeska chciała za tydzień wziąć Siostry, ale jeszcze nie daliśmy z tej przyczyny, bo ta Pani chce aby te ordynarie, co Siostrom trzeba na utrzymanie, dawali gospodarze. Ale oni się na to zgodzić nie chcą, więc nie ma żadnego końca. A ja nie mając pewnego utrzymania dla Sióstr, dać ich nie mogę, aby później nie uskarżały się na biedę i niedostatek, jak mi ciągle ze Żużela głowę kłopocą że bieda, bo się na gruncie nie urodziło, resztę grad wytłukł, a z pieniędzy mało dostały, bo jeszcze Siostra Karolinka wybrała na ten rok, co teraz upłynął, i teraz mi pisały, że im wieprz zdechł, to nic nie mają. Niewiele pociechy z tej Ochrony, bo dzieci nie ma, tylko do nauki w niedzielę przychodzą i to więcej do zabawek, bo Ruskie, tylko najwięcej chodzą do chorych.
            W Biłce dosyć dobrze się prowadzą. Mają dzieci ciągle i do chorych chodzą. Teraz po odjeździe W[ielebnego] Ojca Baczyńskiego, mamy mieć w Biłce rekolekcje, to jest: Sio[stry] żużelskie, biłeckie i ja z Sio[strą] Katarzyną Miśtaczanką[1992], którą myślę zostawić na czwartą w miejsce Sio[stry] Józefy Trzos, która została w Łańcucie Starszą; Sio[strę] Julcię zaś zostawiłam w Nowicjacie z tej przyczyny, że Państwo[1993] życzyli sobie, aby Siostry łańcuckie chodziły do pracy; inaczej nie chcą, aby były 4-ry, w samej rzeczy dobrze tak będzie, a że Sio[stra] Julcia słabowita  i Sio[stra] Józefa niemocna, byłoby trudno dla nich z pracą. Zresztą, ciągłe skargi i użalenia na Julcię uprzykrzyły się słuchać, dlatego ją zostawiłam. Chwała Bogu, dosyć spokojna, wesoła, jestem z niej kontentna, byle się z czasem nie zmieniła, bo jaka teraz a jaka dawniej była, to jak niebo do ziemi niepod[ob]na. Myślę, że teraz nie ma takich towarzyszek, co by ją pobudzały do szemrania. Nie chce mi o tym wspominać, boję się wyrzutu sumienia, bo sobie nie wierzę.
            Co się tyczy Sio[stry] Stanisławy, to może Panu Dob[rodziejowi] wiadomo z listu Kochanej Sio[stry] Przełożonej, dlaczego wydalona, że ciągle słaba, a dziwna słabość do niewymiarkowania, że jeść mogła do sytości i zaraz jej szkodziło. Leczyli ją w Żużelu lekarze i tu W[ielebny] O. Czeżowski radził co ma robić, ale skutku nie było. Panu Bogu sąd zostawiam, bo ja nikogo sądzić nie chcę.
            Teraz mam jechać do Łańcuta po ławki, bo musimy dzieci brać do nauki, to później napiszę P. D[obrodziejowi] jak tam zastanę.
            Co się tyczy nas, to chwała Bogu, dosyć my zdrowe i pchamy biedę jak tylko możemy przed sobą. Kochany Filipuś[1994] mój pomaga mi się kłopotać i czasem popłakać, ale to po trochu Pan Jezus przemieni.
            Mnóstwo kandydatek się prosi, ale nie mają swego utrzymania. Żal mi ich, ale i ja biedna, więc ich brać teraz nie mogę, bo mi bardzo ciężko. Chyba z Biłki parę wezmę jak będą gotowe, także jeden z księży z Tarnopola powrócił i prosił za swą penitentką[1995], więc kazałam jej przyjechać.
            Bardzo pokornie upraszamy Pana Dobr[odzieja], aby nam tę łaskę wyświadczyć, a jak najprędzej nam przysłać naszą ukochaną Siostrę Przełożoną, bo jej z utęsknieniem oczekujemy, osobliwie w tych czasach smutnych, bo nasz najdroższy i najukochańszy Ojczulek[1996] odjeżdża. Zostajemy jak sieroty bez ojca i matki. Nie wiem, jak my się przyzwyczaimy bez niego, ale kiedy taka Wola Boża, to musi być spokojnie.
            Miał W[ielebny] Ojciec naszą solenną[1997] wotywę w dalmatykach[1998] na podziękowanie Panu Bogu za potwierdzenie i śpiewali Te Deum laudamus klerycy z Ojcem. Nacieszyłyśmy się dosyć.
            Więcej nie wiem, co by donieść nowego. Dom jeszcze zupełnie nieukończony, ale tak musimy siedzieć, bo nie mam za co wykończyć i też nam radzono, aby go jeszcze nie tynkować aż za rok, bo by popękał tynk jak ściany się będą ulegać.
            Najserdeczniej pozdrawiam pobliskie Siostry w Ochronkach, a Panu Dobrodziejowi najgłębszym uszanowaniem całujemy stopy i rączki, pokornie prosząc o modlitwę.
            A jeszcze zapomniałam sobie, że pisała Sio[stra] Przełożona, aby można wyrobić paszporty do Prus naszym kilku Siostrom. Ale teraz nic nie można robić, bo by można łatwo kogo naruszyć i jakie podejrzenie zrobić.
            Siostra Julcia tu [na] swej kartce wspomina o nieporządku zachowanym, to niech sobie Pan Dobrodziej nic z tego nie robi, bo nie każdej rzeczy można wszystkim wierzyć. Ja tego dochodziłam od innych Sióstr, co się mogłam na nie spuścić. Dlatego nie broniłam Sio[strze] Julci to napisać, aby jej nie zrażać; a jej jest lepiej jak się może wynurzyć, do kogo ma zaufanie.
            Niegodna Służebnica Bogarodzicy
                                                                                                           Leona Jankiewicz
 [Na marginesie]
            Przepraszam P[ana],  Dobr[odzieja], że listu nie opłacam, bo teraz marki są po 5 centów z kopertą, a te nie znaczą nic posyłać.

[524] Od  Jana  MOSZCZEŃSKIEGO
Słembowo[1999], p. Żnin, 26.10.[18]66
            Szanowny Panie Dobrodz[ieju].
            Daruj Pan, iż dopiero dzisiaj pośpieszam z odpowiedzią na łaskawy list z dnia 19-go bm., ale pochodzi to jedynie z tej przyczyny, że przez kilka dni nie byłem w domu. Co do Służebniczek, to chwilowo nie są mi potrzebne, albowiem cholera od kilku tygodni zupełnie u mnie ustała, więc będą potrzebniejsze tam, gdzie epidemia jeszcze panuje. W każdym razie mam zamiar wziąć na wiosnę dwie Służebniczki do siebie, po które pozwolę sobie zgłosić się do Pana Dobrodz[ieja] po Nowym Roku wraz z zapytaniem, jakie są warunki na cały rok.
            Przy tej sposobności zechciej Pan Dobrodz[iej] przyjąć wyraz  prawdziwego szacunku
                                                                                                          Moszczeński

[525] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 29.10.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja z dnia 26-go[2000] odebrałam 27-go, na który dziś dopiero odpisuję, ponieważ też nic pilnego nie było.
            Że ze Starejwsi S. Leona nie pisze[2001], to i mnie dziwi, ale być może, że pojechała na rekolekcje do Biłki, więc nim powróci, to ze dwa tygodnie zejdzie, a z pewnością że będzie pisać pierwej do Pana Dobrodzieja, nim do mnie.
            Co zaś do mojej podróży, toć muszę czekać za odpowiedzią i też o paszport starać się nie będę, aż przyjdzie odpowiedź. Którą zaś za towarzyszkę wezmę, to nie wiem sama, boć oprócz nowicjuszek to nie mam kogo, gdyż Sióstr miejscowych nie mogę brać. Najlepiej pewno wezmę którą ze Ślązaczek do Poręby, a stamtąd wezmę S. Zuzannę dlatego, że muszę dla niej mieć z Galicji paszport, więc przy tej okazji się postaramy o to.
            Dla kosztów byłoby lepiej, żebym mogła sama pojechać, tym bardziej że nazad kilka mamy zamiar zabrać stamtąd, więc jak Pan D[obrodziej] osądzi, tak się zastosuję.
            Co do S. Mar[ianny] Rejkowskiej, mam od niej list z Urbanowa, ale o tym donosi, że były wprzód we Więckowie[2002] bliżej Poznania tydzień, dopiero ks. Karwowski z Opalenicy[2003] posłał po nie i wróciły do Urbanowa i tu S. Zuzanna zachorowała na cholerę, lecz już jej lepiej jest. Więc dziś też S. Ma[riannie] odpisuję, iż niedobrze że bez naszej wiedzy pojechały do Więckowa. Po wtóre - aby się dowiedziała o Siostrach w Niegolewie lub Jeziorkach i jeśliby miały wracać które, aby się przemieniły  za S. Zuza[nnę], a jako chora - aby wróciła do domu. Z Jeziorek i Niegolewa nic nie słychać.
            Co do Rożnowa to ja myślę, że dostatecznie jest, co Pan D[obrodziej] odpisał. Na cóż ja mam to samo pisać, zawsze lepiej, jak jedno układa, bo od dwóch to się zawsze coś odmienić może i przez to potem może uróść nieporozumienie.
            Do Uzarzewa to co mi Pan D[obrodziej] przysłał - dostateczne, nic nie dodam, ale S. Barbarze trudno posyłać drugą ani nie wiedzieć jak i może też wróci niezadługo. Pisać do niej też nie mogę, bo nie wiem, pod jakim to miastem leży.
             Co do Lewkowa jeszcze nie mam odpowiedzi, skoro odbiorę to doniosę Panu D[obrodziejowi]. S. Rozalia ucieszona, że ma jechać i S. Jadwiga także, ale że nie bardzo zdrowa, więc się obawiam jej posłać; zaś S. Michalina Jaskulska zasmuciła się, że ma wracać do Rąbinia, z S. Elżb[ietą] i S. Rozalią to by chętnie, ale że bez tych Sióstr, to nie ma chęci.
            Prawda, że S. Elż[bietę] rachowaliśmy na Starszą do Oporówka, ale cóż zrobimy z S. Mari[anną] Rejk[owską], gdzież ją damy; kiedy do trzech dać ją, to będzie ciężko z nią, a na cztery już wcale nie możemy rachować.
            Skoro by się do Jurkowa dało dwie Siostry, to by tam można wsadzić S. Mari[annę], ale że na pański stół[2004], to mnie się nie widzi, byłoby znowu to samo co w Turwi i Ko[paszewie], a my już do jedności mamy doprowadzić kontrakty, byłoby to najlepiej dawać tylko po dwie Siostry - do dzieci i chorych, aby już się pozbyć przy tej pracy tych rozmaitych urzędników, a zatem wszystkie Siostry wzdychają, ale o tym do ustnej rozmowy trzeba zostawić.
            Co do Kopaszewa, toć jak mnie się zdaje, że zupełnie niepotrzebna ciekawość S. Doroty[2005], bo S. Józefa toć była w klasztorze, a dałoby się im znowu powód do naprzykrzania się o furmankę, a przecież mają sieroty - gdzież je zostawią. A po drugie, że Siostry podrze[ckie] niełaskawe na te wizyty; zresztą, niech Pan Dob[rodziej] zrobi jak chce.
            Jeszcze co do S. Rozalii Krauze. Ona będąc u rodziców dostała polecenie pisać do brata, lecz ani rodzice ani ona nie wiedzą z pewnością gdzie zostaje; a że mnie się przypomina, że Pan Do[brodziej] miał list z Oporówka przysłany dla S. Roz[alii], to by jej teraz się przydał, choć nie list, to przynajmniej to miejsce, w którym zostaje jej brat. Dlatego proszę Pana Dob[rodzieja],  gdyż ja o tym S. Roz[alii] powiedziałam, a ona prosi żeby mogła napisać do brata.
            Żal mi ks. Brzezi[ńskiego] boć i dla niego musi to być przykre bardzo, że ma opuścić Zgromadzenie[2006]. Uważałam wczoraj w klasztorku, ale wcale nie było widać ks. Brz[ezińskiego], chyba że nie wyszedł do kościoła. W tej chwili odebrałam odpowiedź od pana Lipskiego, który pisze, że ponieważ cholera w Ostrowie ustaje, a w Lewkowie dotąd nie pokazuje się, więc życzą sobie zaczekać aż przyślemy razem wszystkie Siostry. Każe jechać na Pleszew i tam furmankę przyśle. Prosi o wiadomość, kiedy będziemy mogli przysłać Siostry. Dom już od trzech miesięcy gotowy, dobrze więc i tak; poślę Siostrę Mich[alinę] i Roza[lię] do Rąbinia, a Nowicjuszkę wezmę.
            U nas, Bogu dzięki, już tylko 4 chorych i wszystkim lepiej. W sobotę dziecko umarło, to już 8-me. My wszystkie, Bogu dzięki, zdrowe. Zresztą wszystko dobrze, ale wczoraj przysłał nam pan Władysław Szołdrski sierotkę z Rostworowa, dziewczę 4 lata ma i z nią 20 tal. na wychowanie.
            Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] wszystkie i o modlitwy prosimy.
                                                                                                  N.S.B.R.
                                                                                              E. Szkudłapska

[526] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
Górka,  30.10.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
            Na łaskawy Twój liścik dotyczący L[udwika] Miłkowsk[iego] [2007], dziś Ci dopiero odpisuję, gdyż pogrzeb ks. Roszczyńskiego[2008] w Czaczu, ks. Knolińskiego[2009] w Śmiglu, a wreszcie 3-dniowy pobyt ks. biskupa Stefanowicza w Gorembicach prędzej się zająć pisaniem nie pozwoliły.
            Najpierw bardzom się zmartwił tak ciężką cholerą w Leśnicy, a potem chorobą Siostry Karoliny. Nie przestaję jej nigdy Bogu polecać i Matce Najśw., ale z listu Twego widzę, że chyba cudem mogłaby wyzdrowieć z takiego stanu niemocy[2010], a te cuda nie zawsze P. Bóg robi; tylko wtenczas, gdy ma swojej chwały jakie widoki. Zapewne w tym zrządzenie Boże, że właśnie Siostry jakby w wigilię nieszczęścia tam do nich przyszły. Że umiały poznać swe stanowisko, dowodem ich wielka gorliwość z narażeniem zdrowia i życia. Choćby już więcej nie zrobiły na Śląsku tylko tyle, już by zasługiwało na uszanowanie wielkie tego młodziutkiego zakonu. Ciesz się, Kochany Edmundzie, teraz zdaje się sam P. Bóg zakonem Twym dyrygować. Twoją tylko rzeczą iść za tymi wskazówkami, jakie Ci P. Bóg daje i robić, co P. Bóg każe. Mam nadzieję, że klasztorek ten wielki znajdzie rozgłos na Śląsku; nie żałuj tylko Sióstr co najlepszych tam dotąd i trzymaj się za ukończeniem cholery powziętego raz planu względem Nowicjatu.
            Co do Miłkowskiego, list Twój oddałem p. hrabinie Mielż[yńskiej] wraz z błogosł[awieństwem] Ojca Św.[2011] udzielonym Bractwu Św. Wincentego. Obiecała sama być w Poznaniu jak najwcześniej i o potrzebach jego się przekonać. Do Luboni zaniosłem za nim prośbę przez pannę Rozalię, do której z Pawłowic pojechałem. O prof. Karwowskim[2012] mowy być nie może, bo on sam biedak w bardzo smutnym znajduje się położeniu.
            Zapewne to nie małą zrobi Ci różnicę, że w Jaszkowie oboje Ci pobożni państwo Sz[ołdrscy] tak niespodzianie zmarli.
            Nie będziesz przypadkiem w Śremie na Św. Stanisław Kostka? Mam tam kazanie, byłoby mi bardzo miło, gdybyśmy się znowu zjechali razem.
            Jeżeliś dostał świeżą jakąś, choć smutną wiadomość ze Śląska, racz się ze mną podzielić[2013].
            W[ielmoż]nych Państwa Teofilostwo[2014] pozdrów uprzejmie ode mnie, sam przyjmij Braciszku mój Kochany i Drogi stokrotne serdeczności i gorący braterski uścisk od Twego
                                                                                                   ks. Stanisława

[527] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, (piątek) 9.11.[18]66
            N.B.P.J.Ch!
            Donoszę Panu Dobrodziejowi, iż w środę byłam w Śremie rozmówić się względem rekolekcji i też zaraz w środę posłałam list z doniesieniem Panu Dobrodziejowi o rekolekcjach. Spodziewałam się odpowiedzi dziś, tj. w piątek, ale do tej chwili nie mam[2015].
            Donoszę dziś tę nową wiadomość Panu Dobrodziejowi, że Siostry z Niegolewa powróciły wczoraj, listu Pana Dob[rodzieja] nie odebrały, gdyż już półtora tygodnia jak odjechały z Niegolewa do Więckowic, zaraz jak S. Mar[ianna] z S. Zuzanną wyjechały z Więckowic do Urbanowa, więc doktor Jordan z Buku[2016] pojechał do Niegolewa i kazał im tam jechać. S. Franciszka nie bardzo chciała, ale tym się uspokoiła, że wiedziała iż S. Mari[anna] Rejk[owska] też tam za rozkazem doktora jechała, a że ani raz nie pisały, to tym się uniewinnia, że miały długo nie bawić i że się do domu wybierały, ale ich Państwo[2017] nie chcieli puścić. S. Barbara została zaraz w Gołębinie, a S. Fr[anciszka] okazją dziś tu przyjechała.
            Powiada S. Franciszka, że do Gołębina pisała S. Kat[arzyna] Pawłowska ze Lwówka, że przyjadą do domu w poniedziałek, tj. 5-go. Kazała po siebie przysłać furę do Czempina, więc posyłały w poniedziałek i znowu we wtorek, ale nie przyjechała do dziś, a do mnie nic o tym nie pisała. Ja posłałam list do nich w środę, więc z pewnością że przyjadą, skoro się już wybierały. Do Gościeszyna i Bielaw też w środę posłałam, a dosyć dawno, jak z Gościeszyna nic nie piszą. Co do rekolekcji, to ja już wszędzie listy rozpisałam i do gnieźnieńskich też, tylko do Borku, Osieka i Oporówka nie, dlatego że Pana Do[brodzieja] prosiłam o doniesienie tam.
            Także nie pisałam do ks. Koszutskiego, tylko do S. Nepo[muceny], bo się spuszczam, że Pan Dobrodziej napisze, a zapomniałam o tym wspomnieć w poprzednim liście. Dlatego proszę, aby też Pan Dob[rodziej] był łaskaw napisać i o tym, żeby napisał Ks. Kosz[utski] do Gniezna o pozwolenie dla Ojca W[awreczki] do słuchania spowiedzi. I czyby nie było lepiej, żeby się Siostry zjechały przed rekolekcjami w sobotę do ułożenia zmian, dlatego że po rekolekcjach mało będzie czasu do tego. Ja nie pisałam Siostrom, aby się w sobotę zjechały, ale można by jeszcze napisać.
            Do S. Barbary w Modliszewie nie pisałam, tylko do Sióstr w Uzarzewie i mają powiedzieć pani, żeby Siostrę Barbarę sprowadziła, a jeśli tu jej nie sprowadzi na rekolekcje, to musi ją do Mielżyna posłać. Zresztą, nie mam więcej wiadomości. Siostry z Czarnkowa pisały, zdrowe i nic nowego u nich nie zaszło, tylko spowiednik im umarł, teraz chodzą do Proboszcza[2018].
            My też tu zdrowe, robimy porządek na rekolekcje w domu i około domu. Już drzewka posadzone 44, nasza pani[2019] podarowała nam kołki do nich.
            Teraz wszystkie całujemy rączki Panu Do[brodziejowi], Siostry pozdrawiamy i o modlitwy prosimy.
                                                                                                 N.S.B.R.
                                                                                              s.  E. Szkudłapska
[Dopisek]
            Dziś otrzymałam doniesienie ze Starejwsi, które załączam; list W[ielebnego] O. Czeżowskiego[2020], z którego wyrozumie Pan Dob[rodziej] o co chodzi, a druga karta - odpis z Konsystorza przemyskiego. Listu S. Leony nie posyłam, bo nie ma w nim nic ważniejszego, a co do tego interesu, o który chodzi, proszę aby Pan Dobrodziej był łaskaw spiesznie zaradzić i proszę o odpowiedź, jak zrobimy z moją podróżą do Galicji, żebym mogła Ojcu Czeżow[skiemu] odpisać. Albo może Pan D[obrodziej] odpisze, bo się domyślam, że w tym interesie chciał Pan D[obrodziej] pisać do Ojca Ciszka; toteż lepiej do O. Czeżow[skiego], który bardzo życzliwy.
            Mnie bardzo dziwi, że do dziś nie mam odpowiedzi od Pana D[obrodzieja]. Więcej nie dopisuję, bo natychmiast posyłam na pocztę (sobota).

[528] Od  FRANCISZKI  BOCHNY[2021]
Grembów, 10 listopada 1866
            Na wieki wieków. Amen.
            Wielmożnemu Panu i Dobrodziejowi
             donoszę pokornie na łaskawy list Jego z dnia 27 z.m.[2022], że do Zakładu Służebniczek NMP wstąpić nie mogę, ponieważ rodzice moi teraz pozwolić nie chcą. Przepraszam za wszystkie fatygi. Niech Pan Jezus stokrotnie za to wynagrodzi. Bóg wielki zapłać!
            Z najgłębszym uszanowaniem Wielmożnego Pana i Dobrodzieja najniższa służebnica
                                                                                                      Franciszka Bochna

[529] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
10 listopad[a] 1866
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Już wszystkie prawie Siostry wróciły[2023]. Mam nawet nadzieję, że wszystkie, ale nie jestem pewny.
            Księżna[2024] pisze do mnie: „Jesteśmy na Siostry gotowi, za 3 dni będziemy zupełnie. Pragniemy je wprowadzić przed wyjazdem, by z dzierżawcą ułożyć stosunki. Ksiądz Szmitkowski[2025] chciałby dom poświęcić od niedzieli (tj. od jutra) za tydzień. Podobno rekolekcje niebawem. Wolę zapłacić ich podróż 2 razy, niż zwłóczyć. Jeśli trzeba zaprosić kogo, proszę przestrzec”.
            Teraz zrób Pan, co można. Niepodobna zwłóczyć. Oczywiście, żebyś Pan sam je zawiózł.
            Ks. Antoniego[2026] dziś się tu spodziewam.
            Panu Bogu oddaję Kochanego Pana
                                                                                                              ks. J. Koźmian

[530] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
16 listop[ada] 1866
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Naprzód winszuję imienin i życzę, żeby Pan Bóg łaskami swymi  Drogiego Pana wspierał.
            Chciałem właśnie napisać do Pana i list wyprawić, kiedy mnie list Pański doszedł[2027]. Nie piszę więc wprost, ale do Śremu.
            Księżna[2028] koniecznie się chciała na miejscu Sióstr doczekać i miała w tym ważne powody. Tak się nie doczeka.
            Co do Reguły, ja bym rad, żeby Pan tu mógł być i żebyśmy razem robotę uskutecznili; inaczej się przewlecze. Usposobienie ks. Czeżowskiego bardzo mnie cieszy. Po 27 listopada będę się mógł tym zająć.
            Księdzu Antoniemu jest lepiej. Umieścił się u Sióstr, gdzie bierze parowe kąpiele. Zdaje się, że te kąpiele wielce mu służą[2029].
            Do Śremu ani mogłem myśleć jechać, bo tu u mnie odpust Św. Stanisława.
            Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam i opiece Bożej oddaję
                                                                                                          ks. J. Koźmian

[531] Od  ks. ANTONIEGO  KLAJNERA
Dubin,  17.11.[18]66
            Laudetur J[esus] Ch[ristus]
            Najdroższy Panie Dobrodzieju!
            Posyłam na ręce Pańskie dla sieroty jaszkowskiej od jej familii 10 talarów na utrzymanie za półrocze od 20 listopada do 20-go maja r.p. oraz trzy talary na przyodziewek.
            Dziękując za dobrą opiekę, proszę o modlitwę, zostając z największym szacunkiem  W[ielmożne]go Pana Dobrodzieja najniższym sługą
                                                                                                              ks. Klajner

[532] Od  STANISŁAWA  SCZANIECKIEGO
Karmin, 20.11.1866  
            Szanowny Panie!
            Dzisiaj dopiero powróciwszy z podróży do Krakowa spieszę odpowiedzieć na list Szanownego Pana z d. 12-go listopada r.b., że byłoby mi bardzo miło Ochronki jak najprędzej zaprowadzić w Karminie. Gdy jednakże nieprzyjazne okoliczności nie pozwoliły mi dotąd zupełnie wykończyć rozmaitych urządzeń, a przy tym i proboszcz tutejszy[2030] obecnie bardzo zachorował, chętnie do lutego lub marca roku przyszłego na odłożenie zaprowadzenia się zgadzam, lecz z wiosną na pewno na łaskę Szanownego Pana liczyć będę.
            Z głębokim szacunkiem uniżony sługa
                                                                                                           St. Sczaniecki

[533] Od  MROWIŃSKIEGO[2031]
Gościeszyn, 22.11.[18]66
            Wielmożnemu Panu i Dobrodziejowi
            przesyłam niniejszym na rzecz Instytutu Sióstr roboczych w Jaszkowie talarów 15 i dziękuję w imieniu pani J[aśnie Wielmożnej] Hr. Mielżyńskiej za łaskawą  pomoc w cholerze najuprzejmiej.
            Przyjm Wielmożny Pan i Dobrodziej wyraz najgłębszego szacunku i poważania, z którym zostaję Jego uniżonym sługą
                                                                                                                   Mrowiński

[534] Od  ks. ANTONIEGO  ŚMITKOWSKIEGO
                                                                                                          Jutrosin, 22.11.[18]66                        Wielmożny Panie.
            Oddawczyni tego pisma, Rozalia Krzekotowska[2032] prosi mnie, abym jej świadectwo zachowania się wystawił. Czynię to chętnie, bo Rozalia Krzekotowska zawsze moralne i wzorowe życie prowadziła, na nabożeństwo z wielką gorliwością uczęszczała, do Sakramentów św. często przystępowała, a przy tym usilną pracowitością przyświecała. Tuszę, że dla Instytutu Służebniczek pożyteczną będzie.
            Polecając ją opiece Łaskawego Pana wyznaję, że jestem oddany sługa

                                                                                               ks. Śmitkowski

[535] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO  COr
                                                                                                       Poznań, 7.12.[18]66                  L.J.Ch.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Odpisuję na list w tej chwili odebrany[2033]. Ja tu dłużej zabawić nie mogę jak do przyszłego wtorku[2034], więc prosiłbym, abyś Kochany Pan wyjechał z domu pocztą wieczorną w niedzielę, a poniedziałek moglibyśmy razem przepędzić. Zgadzam się z Drogim Panem, że wybór komisarza, który  niezawodnie nastąpi po potwierdzeniu Reguły, jest sprawą niezmiernie ważną dla Zgromadzenia i choćby dla tego samego potrzeba być osobiście w Poznaniu.
            Co do przejrzenia ostatnich kart Reguły, obiecał ks. Koźmian przyjść wczoraj wieczorem do mnie po powrocie z odpustu w Sielcu, ale nie przyszedł. Dziś wątpię czy będzie mógł dla nabożeństwa 40-godzinnego u fary. Myślę, że tylko obecność Pańska może ułatwić zakończenie tej sprawy, mnie trudno.
            Więc się spodziewam Drogiego Pana Edmunda w poniedziałek rano, a tymczasem załączając ukłon państwu Wilkońskim[2035], polecam Bogu i proszę pokornie o modlitwę.
                                                                                                             ks. Brzeziński
Ps     Sprawunki powierzone mi, załatwiłem. W tej chwili był ks. Koźmian u mnie, obiecał, że przyśle początek Reguły do przepisania. Przybycie Kochanego Pana i wizytę u ks. Arcyp[asterza][2036] uważa za rzeczy konieczne.

[536] Od  s. MICHALINY  ZIELIŃSKIEJ
Rąbiń,  8 grudnia 1866
           N.B.P.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Donoszę Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi o naszym powodzeniu i zdrowiu. Z łaski Pana Boga, jesteśmy zdrowe i dobrze nam się powodzi. Do pracy chodzimy jak zawsze na spichrz. Dzieci licznie nam do Ochronki przychodzą, to jest po 50, 60 i przeszło.
            Donoszę Panu Dobrodziejowi, że Ojciec Hertmanowski dał nam 3 talary pieniędzy na przyozdobienie ołtarzyka w Ochronce na gwiazdkę, ale jak żeśmy wróciły z rekolekcji, to był bardzo niezadowolniony, że nie przyjechała Siostra Michalina Jaskulska[2037], tylko Siostra Rozalia i kazał mi list napisać do Siostry Przełożonej względem tego, o którym liście może już Pan Dobrodziej wie od Siostry Przełożonej[2038]. Teraz na odpust świętej Barbary był Ojciec Hertmanowski w jaszkowie, to niezawodnie się tam z Siostrą Przełożoną rozmówił.
            Teraz jak najpokorniej prosimy Pana Dobrodzieja, aby Pan Dobrodziej był łaskaw nam przysłać powinszowanie dla naszego Ojca na imieniny, które przypadają 29-go grudnia, to jest osobne dla dzieci i dla nas, o co jak najpokorniej prosimy, ażeby wcześniej, co by się dzieci przed imieninami mogły na pamięć nauczyć.
            Całujemy rączki Wielmożnemu Panu Dobrodzeijowi i zasyłamy jak najgłębsze uszanowanie i życzymy jak najszczęśliwszych Świąt oraz i Siostrom podrzeckim.
                                                                                                          N.S.B.R.
                                                                                                   S. M. Zielińska

            O czym tu jeszcze zapomniałam: to jest Ojciec Hertmanowski kazał mi się dowiedzieć od przełożonych, czy jemu będzie wolno czytywać wszystkie listy, które będą wychodzić z Ochrony, co zaraz dodał, że to nie pochodzi z próżnej jego ciekawości, ale ażeby zapobiec temu złemu, które by mogło wyniknąć, gdyby listy wychodziły bez jego wiedzy; i dalej powiedział, że gdyby to Przełożeni uważali za niestosowne, to on się jak najspokojniej od tego usuwa. dlatego jak najpokorniej proszę Pana Dobrodzieja, aby Pan Dobrodziej był łaskaw nam napisać, czy mamy dawać O. Hertmanowskiemu listy czytać, czy nie.

[537] Od  ks. KAROLA  TROJANOWICZA
Niechanowo,19 grudnia 1866
            + L.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            W załączeniu przesyłam W[ielmożnemu] P. Dobrodziejowi list od Sobeskiego, Proboszcza w Słupach pod Szubinem[2039], który pragnie u siebie założyć Ochronkę. Racz W[ielmożny] P. Dobr[odzieju] przychylić się do Jego prośby przed wszystkimi wnioskami, albowiem w tej okolicy zalanej narodowością niemiecką i niekatolicką, Służebniczki N.M. Panny wiele pociechy sprawią Kościołowi św. i ludności katolickiej.
            Wieś Słupy jest zabudowana na kształt rynku, w środku kościółek murowany, piękny, dzieciaczki będą miały bliziuteńko Ochronkę i kościółek.
            List tu dołączony racz mi W[ielmożny] Pan Dobrodziej łaskawie zwrócić. Siostry, Bogu dzięki, są zdrowe, szykują się na wigilię. Wszystko u nich jest dobrze; przy tym polecam się modlitwom W[ielmożnego] Pana  Dobrodzieja i zostaję najniższym sługą
                                                                                     ks. Trojanowicz
PS     Księdzu Proboszczowi w Słupach dziś odpisałem. W[ielmożny] P. Dobrodziej bądź łaskaw czekać za jego listem.
                                                                                                            ks. Trojan[owicz]

[538] Od  s. JÓZEFY  TRZOS
Łańcut, 22.12.[18]66
            Na wieki wieków. Amen!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju
            List z 21 pisany odebrałam 25, za który jak najserdeczniej dziękuję[2040], bom się też nim bardzo ucieszyła, bo w sam dzień mojej Patronki dostałam, to jest Św. Katarzyny. Niewypowiedzianą radość Wielmożny Pan Dobrodziej mi sprawił, bom też wyglądała go długo i bardzom się wstydziła, żem się tak prędko pośpieszyła i dlategom pisała do Siostry Przeło[żonej][2041] czyli Matki naszej, że mi wstyd teraz; i to niemałą radość nam sprawiło, że W[ielmożny] P. D[obrodziej] tak łaskawie nasze ubogie życzenia przyjąć raczył. Gdym list czytała, pozlatywały się do mnie, każda się raduje czym tam mamy; a jeszcze mi zaraz nie dały, tylko go wytrzymały.
            Jak wielce my się uradowały wiadomością o przybyciu do nas Matki, bo my wtedy nic jeszcze nie wiedziały, czy tu teraz będzie. Dopiero my się później dowiedziały o tym.
            Za tutejsze Siostrzyczki my się też modliły, bo my wiedziały dopiero z listu W[ielmożnego] P. Dobrodzieja, że Siostry miały rekolekcje. Teraz przepraszam ślicznie, że moim bazgraniem się tak naprzykrzam często, bo dla nas jest bardzo przyjemne, gdy list stąd możemy dostać często i jesteśmy bardzo wdzięczne tym, co o nas [w] swych świętych modłach pamiętają, bo i my też pamiętamy.
            Co do tego, że Wielmożny Pan Dobrodziej chce wiedzieć, jak naszemu W[ielebnemu] O[jcu] - to jest Karol Szeparowicz, który był w Starejwsi ministrem. Jest bardzo dobrym ojcem duchownym. Często do nas chodzi i do chorych także.
            Serdecznie dziękuję za wierszyki, ale już późno przyszły, bo już po imieninach naszego W[ielebnego] Ojca.
            Bardzo się ucieszyłam, że Wielmożny Pan Dobrodziej cieszy [się], że mogę odzyskać zdrowie w Łańcucie przy lekarzu. Szczerze mówić, że nigdy bym się nie odważyła do tego doktora, który tu chodzi, bo tego bym potem nie zniosła, co bym miała, żebym powiedziała żem słaba bo i to zawsze wyrzucają, że chore dają do Łańcuta; bo gdybym tu wpadła w jaką słabość, to by jeszcze; ale to dawno, to by mi wszyscy wyrzucali gdybym mówiła o mojej słabości doktorowi. Dokąd mogę, to ukrywam, aż mnie dobrze do łóżka włoży; dopiero wtedy [co] będzie, to się najwięcej martwię, bo ja tego temu doktorowi nie pokażę, co mnie szyja boli, bo by dopiero skakali nade mną, że i ja chora jest. Chyba, że przełożeni mi każą od innego rady zażądać, to prędzej tu bym mogła.
             Co do Stanisławy, to mi list dała i ma tu pisać. teraz jak najserdeczniej pozdrawiamy i całujemy stopy, winszujemy Wesołych Świąt i prosimy się z nami łamać opłatkiem. Prosimy o święte modły, pozdrawiamy wszystkie Siostrzyczki, o modlitwę prosimy, bo i my też pamiętamy zawsze [w] swych niegodnych modłach.
            Jeszcze nam wiadomo, że Siostrzyczki są w Śląsku[2042], tylko my nie wiedziały, że się tak licznie zgłaszają do Nowicjatu nowego. Oby Pan Bóg błogosławił i dopomagał do coraz więcej rozszerzenia.
            Ślicznie dziękujemy za doniesienie nam zawsze coś nowego, bo to wielka nam pociecha, gdy nowego co słyszymy. Przepraszam W[ielmożnego] P. D[obrodzieja], że tak bazgram, bo we dnie czasu nie ma, tylko wieczorem.
            Chorych mamy 10, wyszło 4 zdrowych, to mamy do biegania koło nich. Najwięcej słabują na zapalenie płuc, itd.
            Możem w czym tu Wielmożnego Pana Dob[rodzieja] obraziła, to przepraszam ślicznie, bo piszę wszystko otwarcie - co myślę to i wyrażę.
            Jeszcze raz pozdrawiamy i całujemy stopy z najniższym uszanowaniem, a szczególnie ja, i prosimy do nas choć parę słów napisać Niegodna Sługa Bogarodzicy
                                                                                                     Józefa Trzos









[1828] Chodzi o jubileusz 50-lecia kapłaństwa, tzw. sekundycje, ks. Wawrzyńca Kuśniaka - długoletniego proboszcza i przełożonego klasztoru filipinów na Świętej Górze w Gostyniu - zapowiedziany i odprawiony 21 stycznia 1866  r. Zob. list Bojanowskiego do s. Marianny Filipiak z 6 czerwca 1866 r. w t. 1 i pismo Ludwika Miłkowskiego  z 21 stycznia 1866 r. w t. 2. Pismo Koszutskiego było odpowiedzią na nie zachowany list Bojanowskiego z 6 stycznia 1866 r., w którym proponował mu, by na uroczystość ks. Kuśniaka przybył 21 stycznia, a nie tydzień wcześniej, jak zapewne planował. Dziennik E.B., 6 stycznia 1866 r.
[1829] Ciało ks. abpa Marcina Dunina (zm. 26 XII 1842 r.) pochowano w katedrze poznańskiej, a serce - z woli Zmarłego - w katedrze gnieźnieńskiej. Banaszkiewicz Marian, Marcin Dunin 1830-1842,  [w:] Na stolicy prymasowskiej...,  s. 157.
[1830] Chodzi o ks. A. Brzezińskiego.
[1831] Stowarzyszenie Św. Jana Kantego skupiało duchownych z okolic Mielżyna pod przewodnictwem ks. Koszutskiego.
[1832] Uroczystość odbyła się 21 stycznia 1866 r. Według zapisu Bojanowskiego w Dzienniku z tego dnia, uczestniczyło w niej 50 księży, „między tymi Ks. Biskup Stefanowicz, Ks. Radca Bażyński, Ks. Koźmian, Ks. Prusinowski itd. Z Obywateli: Je[ne]rał Chałapowski, Józef hr. Mycielski z Kobylopola, Leon Mielżyński, Broniś Potworowski, Teofil [Wilkoński] i.t.d. Zostaliśmy na obiedzie”.
[1833] Wróblewska Teofila pochodziła z Nietążkowa.  Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła przed 6 września 1864 r. Po ślubach pracowała w Drzązgowie, Mielżynie, Graboszewie i Jaszkowie (1867- 1868). W latach 1868 –1873 była ekonomką generalną, następnie przebywała w Wielichowie i Trzemesznie, a w okresie kulturkampfu prawdopodobnie udała się do rodziny. AGSL, KP nr 178.
[1834] Zob. objaśnienie do  listu ks. Gieburowskiego z 22 listopada 1863 r.                                                                                           
[1835] „Godzinki Góreckie” były dodatkiem do wspomnianej  książeczki Gieburowskiego o M. B. Góreckiej.  Tym razem Gieburowski proponował Bojanowskiemu przetworzenie książeczki reformatów o Drodze Krzyżowej. Dziennik E.B., 14 stycznia 1866 r.                                               
[1836] Chodzi zapewne o jakieś stowarzyszenie dobroczynne, niewykluczone, że bankowe.       
[1837] Kanizy Piotr, Kanizjusz (1521-1597), święty,  jezuita, doktor Kościoła, kanonizowany 1925 r. Pierwszy niemiecki jezuita i bliski współpracownik św. Ignacego Loyoli; organizator niemieckiej prowincji zakonu, znakomity kaznodzieja i wykładowca na tworzonych jezuickich kolegiach i akademiach (Ingolstadt, Fryburg Bryzgowijski); autor wielu prac teologicznych i katechetycznych; nazywany drugim (po św. Bonifacym) apostołem Niemiec. NEP, t. 3, s. 257.
[1838] Zob. list z 12 stycznia 1866 r.
[1839] Ks. Jan Rawicz, ur. 1841, wyświęcony na kapłana w 1864 r., następnie wikariusz  substytut parafii Drzeczkowo. Elenchus Posnanensis..., 1866.                            
[1840] Chodzi o spis ludności.
[1841] Herod Antypas (20 przed Chr. -  30), syn  i następca Heroda I Wielkiego,  tetrarcha Galilei i Perei, kazał stracić Jana Chrzciciela, władał w czasach Jezusa Chrystusa. Kopaliński Wł., op. cit., s. 376.
[1842] Ad Maiorem Dei Gloriam (łac.) - na większą chwałę Bożą (dewiza założyciela zakonu jezuitów, Św. Ignacego Loyoli 1491-1556).
[1843] Tzn. wyobraź sobie.
[1844] Apolonia Kurowska, była siostrą Ludwika Miłkowskiego.
[1845] Chodzi o Wincentego Wilkońskiego, syna Teofila.
[1846] Listu tego brak. Wiadomo  tylko, że był on odpowiedzią Bojanowskiego (14 I 1866) na listy Miłkowskiego z 13 listopada 1865 r. i 7 stycznia 1866 r., które także nie zachowały się. Ostatni z nich Bojanowski skomentował krótko: „Chory nieborak. Cała jego pomoc, Towarzystwo Św. Wincentego”. Dziennik E.B., 21 listopada 1865 r., 9 i 14 stycznia 1866 r.
[1847] Ks. Teodor Penke, ur.  1804, wyświęcony na kapłana w 1830 r., od 1856 r. jako Ecclesiae Succursales był m.in. w kościele Św. Dominika w Poznaniu. W Elenchus Posnanensis..., (1866) nazwisko brzmi: Petke.                         .
[1848] W tej sytuacji E. Bojanowski zapłacił natychmiast także i temu wierzycielowi, pierwszemu polskiemu kupcowi bławatnemu w Poznaniu, choć pismo jego w tej sprawie nie zachowało się,  podobnie zresztą jak dowód wysłania zaległych pieniędzy. Obydwa dokumenty zostały odnotowane w Dzienniku 22 stycznia 1866  r.
[1849] List nie zachował się. Był on odpowiedzią (1 II 1866) na dwa listy ks. Gieburowskiego z 12 i 18 stycznia 1866 r. (zob. wcześniej). Wynika z niej, że propozycje Gieburowskiego przyjął połowicznie, pisząc: „Drogę Krzyżową, jeżeli ma być koniecznie zamieszczona, obrobię. Koronkę Św. Józefa radzę  bez zmiany przedrukować na obrazku. Na wzór posyłam obrazek Św. Józefa z podobną Koronką”. Dziennik E.B.,  1 lutego 1866 r.
[1850] Chodzi o wydany przez ks. Gieburowskiego Krótki opis Kościoła..., Zob. wcześniej list z 22 listopada 1863 r.        
[1851] Była nią  s. Elżbieta Szkudłapska. Korespondencja z Wadzyńskim nie jest w Dzienniku Bojanowskiego  odnotowana.
[1852] Nadawcą listu był ojciec  dwóch  sióstr służebniczek, Agnieszki i Marianny Teresy Wyduba. Zob. list Agnieszki z 6 marca 1868 r. – Odpowiedź  Bojanowskiego nie zachowała się, choć wiadomo z Dziennika, że pismem z 4 kwietnia spełnił prośbę nadawcy, przesyłając zarazem obrazek od córki, a ze swojej strony modlitwę Droga do zbawienia.
[1853] Listu tego, z 22 lutego 1866 r.,  brak, ale wiadomo, że dotyczył kwestii jedności całego Zgromadzenia, na co  nie godziły się władze austriackie, dążące do zerwania związków służebniczek  z zagranicą, w tym   wypadku z Wielkopolską. Bojanowski podniósł w nim swoje  wątpliwości,  „co do zamiaru tamtejszej Reguły Służebniczek, co do deklaracji niezawisłości ich od tutejszego przełożeństwa”. Prosił ponadto „o wykaz statystyczny tamtejszych Ochron” i zapytywał „o powody wydalenia S. Julianny Skowrońskiej” z Galicji. Do pisma dołączył ponadto kilka wydawnictw dla Baczyńskiego i sióstr. Dziennik E.B., 28 lutego 1866 r. Zob. też: Kornacka M., op. cit., s.103 nn.
[1854] W Przemyślu był nim ks. A. Manastyrski.
[1855] Był nim o. Józef Brown.
[1856] Chodzi raczej o arcybiskupa Lwowa, ks. Franciszka Wierzchlejskiego i namiestnika Galicji (od 20 IX 1866 był nim ponownie Agenor Gołuchowski), reprezentantów najwyższych władz administracyjnych Galicji:  kościelnej i państwowej.
[1857]  Deputacja - delegacja, grupa przedstawicieli, pełnomocników jakiejś społeczności, wysłana w celu przedstawienia życzeń albo załatwienia spraw.
[1858] Jan Berchmans. Ur. w Diest (Brabancja) 13 marca 1599 r. Kształcił się u wielu duchownych, a od 1615 r. u jezuitów w Mechelen (Malines), gdzie  rok później wstąpił do nowicjatu. W 1618 r. wysłany do Rzymu na studia filozoficzne. Po ich ukończeniu zachorował i zmarł 13 sierpnia 1621 r. Niezwłocznie otoczyła go cześć wiernych. Beatyfikacja nastąpiła w 1866 r., a kanonizował go Leon XIII w 1888 r.  Fros H., Sowa F., op.cit., t. 3, s. 255.
[1859] Chodzi o nieżyt żołądka (łac. gastritis).
[1860] Ów list, datowany - jak wynika z zapisu w Dzienniku  9 kwietnia 1866 r. – nie zachował się.
[1861] W trudnej niewątpliwie sytuacji Bojanowski wystosował 18 kwietnia 1866 r. list do przebywającej wówczas w Poznaniu żony Kwileckiego z Malińca. List ten nie zachował  się, ale wiadomo, że odwołał się w nim „do jej porozumienia się ze S. Elżbietą”. Jednocześnie pytał się, „czyby przy zmianie Sióstr zdecydowali się nadal utrzymać Ochronkę”. Dziennik E.B., 18 kwietnia 1866 r.
[1862] Chodzi o Towarzystwo Św. Wincentego à Paulo.
[1863] Pelagia Biernacka z Giżyc.
[1864] Był nim Tytus Daszkiewicz. Zob. list Towarzystwa Św. Wincentego ŕ  Paulo z  20 kwietnia 1861 r.         
[1865] Szymankiewicz, wiceprezes Rady Wyższej Towarzystwa Św. Wincentego ŕ Paulo w Poznaniu. W jego ramach działało Towarzystwo Dam Św. Wincentego à paulo. Prezesem całości był ks. Antoni Brzeziński.
[1866] Chodzi o Wincentego  Wilkońskiego, syna Teofila.
[1867] List nie zachował się. Bojanowski wysłał go – jak wynika z zapisu w Dzienniku – 16 stycznia 1866 r. Wiadomo tylko, że pismo było odpowiedzią na list Ptaszyńskiego z 19 listopada 1865 r., który także nie zachował się, i że Bojanowski dołączył doń listy od dwóch sióstr Ptaszyńskiego (Józefy i Teofili) oraz od ks. Brzezińskiego.
[1868] Subdiakon (p. - łac. subdiaconus, od łac. sub.= pod + gr. diákonos = sługa). Chodzi o pierwsze wyższe święcenia kapłańskie, przed diakonatem i święceniami kapłańskimi (prezbiterat).
[1869] Spośród pięciu sióstr Andrzeja Ptaszyńskiego, od czterech lat nie żyła już Agnieszka, jedna z dwóch służebniczek w jego rodzinie. Druga, Eleonora, żona Tomasza Kałużnego zmarła  w 1866 r. Ojciec tej wielodzietnej rodziny zmarł  w 1854 r., a matka Franciszka w 1862 r. AGSL, KP nr 9.
[1870] Podobną tęsknotę musiał wyrazić w swoim piśmie z 9 czerwca 1866 r. Bojanowski, choć z zapisu w Dzienniku  wiadomo tylko, że „odezwał się po dawnym milczeniu”.
[1871] Triduum – trzydniowe uroczystości kościelne.
[1872] Od 16 grudnia 1865 r. był nim Mieczysław Halka Ledóchowski.
[1873] Chodzi o ks. Koźmiana.
[1874] Był nim Teofil Wilkoński.
[1875] Określenia dwóch duchownych, ks. Rubasznika i wymienionego w końcowej części listu ks. Fratra, są najprawdopodobniej żartobliwymi przezwiskami kapłanów z Kongregacji Filipinów na Świętej Górze  w Gostyniu. W każdym razie nazwisk takich brakuje w schematyzmach. Wymieniono  w nich administratora parafii, ks. Szymona Radeckiego (od 1861), wikarych: Wratysława Krzyżanowskiego (od 1863) i Aleksandra Namysła (od 1866); przełożonych Kongregacji: Wawrzyńca (Laurentego) Kuśniaka (od 1839) i Mateusza Pajzderskiego (od 1866); wreszcie prezbiterów: Ignacego Stępińskiego (1800, 1824), Mateusza Pajzderskiego (1809, 1837), Atanazego Szułczyńskiego (1819, 1843), Marcina Hübnera (1818, 1847), Bernarda Preibisza (1828, 1852), Tomasza Hejnowicza (1832, 1858), Jana Sydowa (1832, 1861), Leopolda Flajszera (1841, 1864), Antoniego Brzezińskiego (1820, 1847), Bogusława Królikowskiego (1841, 1866). W nawiasach podano daty urodzenia i święceń kapłańskich prezbiterów. Elenchus Posnanensis..., 1866, 1867.
[1876] Chodzi o E. Szkudłapską. List Bojanowskiego w tej sprawie, odnotowany w Dzienniku 15 czerwca 1866 r. nie zachował się.
[1877] Chodzi o ks. J. Grölicha z Leśnicy.
[1878] Był nim we Wrocławiu ks. H. Förster.
[1879] Uroczyste wprowadzenie sióstr do pierwszego domu śląskiego w Porębie k.  Góry Św. Anny nastąpiło 12 sierpnia 1866 r. Był to zarazem pierwszy polski nowicjat na tym terenie, cieszący się rzeczywiście popularnością. Kornacka M., op. cit., s. 415.
[1880] Atrakcyjność klasztoru franciszkanów na Górze Św. Anny i jego dzieje plastycznie pokazał ostatnio w cytowanej już pracy  ks. dr Andrzej Hanich.
[1881] Dziś: Czempiń.
[1882] Dziś: Zdzieszowice.
[1883] Był nim o. Władysław Schneider.
[1884] Chodzi o s. Elżbietę Szkudłapską. Odpowiedź Bojanowskiego z 8 sierpnia 1866 r. opublikowano w t. 1.
[1885] E. Bojanowski odwiedził Górny Śląsk miesiąc później, we wrześniu 1866 r.
[1886]  Błociszewski Antoni (zm. 1891) z Przecławia, urzędnik wojskowy, patriota, odznaczony krzyżem „Virtuti Militari”, w 1837 r. poślubił Rozalię Skarżyńską (1812-1896), siostrę Korduli, żony Teofila Wilkońskiego, przyrodniego brata Edmunda. Żychliński T., Złota księga..., t. 19 (1897),  s. 319;  t. 28 (1906),  s. 11; tenże, Kronika żałobna...,  s. 25.
[1887] We wcześniejszym liście z 3 sierpnia 1866 r. Błociszewski prosił o przysłanie dwóch sióstr, ponieważ – jak odnotował w Dzienniku dzień później Bojanowski – „wybuchła u nich cholera”. Bojanowski zareagował natychmiast (4 i 6 sierpnia), choć przywołanej tu korespondencji brak. 
[1888] In saecula saeculorum (łac.). Amen (hebr.) - Na wieki wieków. Niech się stanie.
[1889] Chodzi o s. Antoninę Poniedziałek, która była w Osieku w okresie od 22 marca 1866 do 24 listopada 1866. Zob. stosowny przypis do listu  Bojanowskiego do s. Marianny Filipiak z 27 stycznia 1866 r. w t.1.
[1890] Władysław Zamoyski (1803-1868), generał, emigrant po powstaniu listopadowym, współpracownik Adama Jerzego Czartoryskiego, kierownik polityki zagranicznej Hotelu Lambert  i żonaty z  Jadwigą z Działyńskich (1831-1923), swoją siostrzenicą. Bojanowski E., op. cit., s. 154 przyp. 2
[1891] Chodzi o Elżbietę Czartoryską.
[1892] Tzn.: zaprosi (od fr. inviter - zapraszać).
[1893] Listu tego brak. Zob. przypis następny.
[1894] Chodzi o ks. Koźmiana. Owymi siostrami były: Jadwiga Lewandowska z Ruchocina i Marianna Przewoźna z Małachowa. Wynika to z listu Bojanowskiego z 6 sierpnia 1866 r., adresowanego do Koszutskiego i odnotowanego w Dzienniku pod tą datą.
[1895] Sikorska, żona właściciela majątku w Mielżynie. Chodzi o Teresę z Grabowskich, córkę Augustyna Goetzendorfa Grabowskiego, pana na Dziembowie, i Anny Moniki Moszczeńskiej h. Nałęcz (zm. w Poznaniu 31 XII 1864), a zarazem żonę Józefa Sikorskiego h. Cietrzew. Teresa i Józef Sikorscy są zapewne owym młodym małżeństwem, bardzo uprzejmym i życzliwym dla ochronki w Mielżynie, posiadającym tam dwór. Józef Sikorski był na otwarciu ochronki mielżyńskiej (11 IV 1859), a w ostatnich tygodniach życia Bojanowskiego odwiedził chorego. Siostra Teresy, Apolonia (zm. 27 XII 1875), była wdową po Ignacym Sikorskim, a brat Józef Grabowski – dziedzic Bombolina, owdowiał po Praksedzie z Sikorskich (1878).  Dziennik E.B., 9 i 11 kwietnia 1859 r., 5 lipca 1871; Żychliński T., Złota księga..., t. 1 (1879), s. 84, t. 22 (1900), s. 19. – Józef Sikorski był synem Walentego (najmłodszego brata Władysława), dziedzica Jeziorek w Bydgoskiem, który nabył (10 V 1814) od Łaksińskich  Jeziorki, Kosztowo, Krostkowo i Komarowo w pow. wyrzyskim. Dobra te podzielił potem (9 V 1824) między trzech synów i trzy córki. Józef Sikorski, ur. 22 marca 1817 r. w Krostkowie ukończył Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, studiował potem prawo we Wrocławiu i Berlinie (1839-1840). Żychliński T., Złota księga..., t. 29 (1907), s. 69; Białobłocki A.,  Nauczyciele..., s. 117.
[1896] Nie wiadomo bliżej o kogo chodzi, być może o jedyną niezamężną spośród czterech córek Teofila Gorzeńskiego, pana na Woli Książęcej i Wilkonicach, i Franciszki Jaraczewskiej (zm. 1880),  mieszkającej potem w Poznaniu. Żychliński T., Złota księga..., t. 23 (1901), s. 42. – W sprawie rodu Gorzeńskich - Ostrorogów h. Nałęcz  zob.: tamże, t. 1 (1879), s. 228-236; t. 4 (1882), s. 211-215.     
[1897] Astma - dychawica oskrzelowa, przejawiająca się napadami duszności wydechowej, będąca następstwem uczulenia (alergii).
[1898] Kataplazm - gorący okład stosowany przy stanach zapalnych, zwłaszcza ropnych, z piasku, owsa, siemienia lnianego, otręb, papki kartoflanej.
[1899] Per aspera ad astra (łac.) - przez ciernie do gwiazd; przez trudy i cierpienia do sukcesu.
[1900] Chodzi o ks. Wł. Schneidera.
[1901] Tzn. może.
[1902] Tj. 14 września.
[1903] Chodzi o Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (15 VIII).
[1904] Dzisiaj: Zdzieszowice.
[1905] Tzn. listem pośpiesznym, doręczonym adresatowi zaraz po nadejściu. – Chodzi o list Bojanowskiego z 8 sierpnia 1866 r. (zob. t. 1), który był odpowiedzią na pismo ks. Rimla z 6 sierpnia tegoż roku (zob. wcześniej w t. 2).
[1906] Samarytanin – członek starożytnej grupy etnicznej w Palestynie (Samaria); przen. człowiek miłosierny, litościwy, śpieszący  z pomocą chorym.
[1907] Był nim Józef Atanazy Kleinwächter OFM (1826-1892), zwany apostołem ludu górnośląskiego. Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa śląskiego..., s.172-173 (Paweł Fidelis Klosa).
[1908] Osieczna - miasto w Wielkopolsce nad Jeziorem Łoniewskim; prawa miejskie od końca XIV w., budynek klasztoru reformatów (franciszkanów) z ok.1730 r.
[1909] Zob. list z 14 sierpnia 1866 r. w t. 1.
[1910] Chodzi o fundatorów tamtejszej ochronki  (4 VI 1862): Zygmunta i Józefę z Zakrzewskich Szułdrzyńskich.
[1911] Listu tego brak, choć został odnotowany w Dzienniku  Bojanowskiego 16 sierpnia 1866 r. Bojanowski prosił ks. Trojanowicza,  „aby raczył w niebytności P. Żółtowskiego przyczynić się, żebyśmy mogli wsiąść do chorych S. Rozalię Kozłowską” z ochronki niechanowskiej.
[1912] Urbanowski – chodzi najprawdopodobniej o zarządcę majątku Franciszka Żółtowskiego, właściciela Niechanowa, który 15 maja 1860 r. był fundatorem ochronki w Niechanowie. Positio..., vol. 1, s. 430.
[1913] Najda Małgorzata, ur. 13 lipca 1831 w Obrze, pow. Krotoszyn w rodzinie Aleksandra i Barbary. Do Zgromadzenia wstąpiła 15 marca 1859 r., składając śluby rok później (14 III 1860). Pracowała potem  na placówkach w Górce, Niesłabinie, Wroniawach i  Turwi, gdzie od końca 1861 r.  aż do swej śmierci w dniu 5 maja 1912 r. była przełożoną. AGSL, KP nr 72. – Nazwisko s. Małgorzaty w Dzienniku brzmi inaczej. Odnotowując nie zachowaną do dziś korespondencję, Bojanowski odnotował list „do S. Małgorzaty Najd w Żegrzu”, z 16 sierpnia, który był odpowiedzią na jej pismo z 8 sierpnia 1866 r.                
[1914] Był nim ks. Mieczysław Halka Ledóchowski.
[1915] Chodzi o ks. A. Brzezińskiego.
[1916] Listu ten nie zachował się, choć Bojanowski odnotował w Dzienniku jego ekspedycję 25 sierpnia 1866 r. Donosił w nim o śmierci Jerzego, syna Teofila Wilkońskiego.
[1917] Był nim Jerzy Wilkoński (1839-1866), syn Teofila. Zmarł 24 sierpnia 1866 r. na gruźlicę. Bojanowski E., op. cit., s. 340.
[1918] Chodzi o zmarłego w 1859 r., także na gruźlicę,  Bolesława Wilkońskiego,  brata Jerzego.                                                
[1919] De profundis (clamavi) (łac.) - z otchłani (wzywałem); z głębokości (wołałem). Dwa pierwsze wyrazy tekstu 129. psalmu Wulgaty, łacińskiego tekstu Biblii, towarzyszącego ceremonii pogrzebowej.
[1920] Dzień św. Ludwika przypada 25 sierpnia.
[1921] En corps (frc.) – (dosł.) w ciele.                               
[1922] Tzn. masowo.
[1923] Tzn. Komunię Świętą i  Sakrament Chorych.
[1924] Chodzi  zapewne o ks. Wratysława Krzyżanowskiego, wikariusza w Gostyniu, lub innego księdza o tym nazwisku z Poznania.
[1925] Listu tego brak, podobnie zresztą jak i wcześniejszych pism Szkudłapskiej z 1866 r., odnotowywanych regularnie w Dzienniku. W okresie niespełna trzech tygodni,  między 4 a 23 sierpnia 1866 r., Bojanowski odebrał od Szkudłapskiej aż siedem listów, w tym dwa z Poręby k. Leśnicy Opolskiej, gdzie otwarto pierwszą na Górnym Śląsku ochronkę służebniczek (12 VIII 1866) i jeden z Poznania, a pozostałe z Jaszkowa. Natomiast Bojanowski wysłał w tym samym czasie do Szkudłapskiej sześć pism. Z jednej strony dowodzi to roli korespondencji w funkcjonowaniu ówczesnych grup społecznych i samoorganizacji społeczeństwa,  z drugiej natomiast pokazuje, że z 13 listów sierpniowych zachował się tylko jeden, tu właśnie drukowany. Natomiast wspomniany w nim na początku list Szkudłapskiej, datowany 21 sierpnia, był odpowiedzią na list ekspresowy Bojanowskiego, odebrany przez nią o trzeciej nad ranem. Korespondencja ta dotyczyła pilnej potrzeby zorganizowania sióstr – samarytanek celem przeciwdziałania epidemii cholery. Trzeba jeszcze  dodać, że korespondentów Bojanowskiego było wielu i to nie tylko w zaborze pruskim, Śląska nie wyłączając, ale także w dwóch pozostałych zaborach i zagranicą.
[1926] Chodzi o żonę Marcelego Motty, Walerię Bukowiecką (28 I 1829 - 29 VI 1893), poślubioną 28 maja 1849 r. Była ona  córką Augusta Samuela Bukowieckiego, majora wojsk napoleońskich i radcy  ziemstwa oraz siostrą Juliana Bukowieckiego (1833-1896), a przede wszystkim działaczką społeczną, opiekunką chorych podczas epidemii cholery w 1866 r. i jeńców francuskich podczas wojny 1870-1871, instytucji dobroczynnych, szpitali itp. Miała też zasługi dla Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Dziewcząt i Towarzystwa Dam Św. Wincentego à Paulo. PSB, t. 22 (1977), s. 156 (Zdzisław Grot).
[1927] Chodzi o Antoninę z Fenrychów Estkowską (1825-1913), wdowę po Ewaryście Estkowskim (1820-1856), pedagogu i pisarzu; córkę Atanazego Fenrycha i Antoniny Echast, ur. we wsi Silnie. Kształciła się w klasztorze urszulanek we Wrocławiu, gdzie zdała egzamin na nauczycielkę, którą pozostała przez całe życie. W 1859 r., wychowując dwóch osieroconych synów (Stefana i Witolda), została przełożoną wyższej szkoły żeńskiej w Poznaniu, którą kierowała do wiosny 1905 r., tzn. do czasu wydania przez władze pruskie zakazu prowadzenia zakładu. Korzystając z zaproszenia Sewerynostwa Mielżyńskich do Miłosławia (1860), założyła dwa lata później za ich poradą i pomocą internat dla panien kształcących się w jej szkole na zasadach katolickich. Zm. 10 maja 1913 r. PSB,  t. 6 (1948), s. 303 (Jan Hulewicz). 
[1928] Chodzi zapewne o Stanisława  Bnińskiego, syna Anieli Bnińskiej, późniejszych fundatorów ochronki w Rożnowie (23 VIII 1868). O ile  Pamiątkowo było położone na płd.-wsch. od Szamotuł, to Rożnowo leżało na płn.-wsch. od tego miasta, tuż za Obornikami. Positio..., vol. 1, s. 432. – O rodzinie Bnińskich zob. Żychliński T., Złota księga..., t. 6 (1884), s. 61-74.
[1929] Próchniewicz Katarzyna  pochodziła z Annapola pod Środą Wielkopolską. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 10 stycznia 1861 r. Pracowała potem w Rąbiniu,  a jako przełożona w Kopaszewie (1862-1868),  Gołębiniu (1868-1870), Wielichowie i  Trzebawiu (1870-1873) oraz ponownie w Wielichowie (1873-1877), gdzie w dobie kulturkampfu być może zmarła  lub udała się do rodziny. AGSL, KP nr 107.
[1930] Pawłowska Katarzyna  pochodziła z Rąbinia, pow. Kościan. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 3 września 1859 r., pracując potem  w Ruchocinie, Marcelinie, Wroniawach, Mielżynie, Graboszewie (jako przełożona w latach 1863-1864),  Uzarzewie, Gołębinie (od lipca do listopada 1866 r. wśród chorych na cholerę) i  Drzązgowie (od lipca 1868 do 1877 jako przełożona). W czasie kulturkampfu udała się prawdopodobnie do rodziny. AGSL, KP nr 78.
[1931] Chodzi o Ludwika Karśnickiego. Zob. list z 16 października 1866 r. w t. 1. - List Tłoczyńskiego pochodzi z okresu, dla którego nie zachował się Dziennik Bojanowskiego (27 VIII - 16 IX 1866). Jednakże sprawa przeciwdziałania epidemii cholery przez Bojanowskiego przy  pomocy służebniczek, znalazła pełniejsze odbicie w listach Bojanowskiego opublikowanych w t. 1, choć nie brakuje tej problematyki także w pismach otrzymywanych przez niego i drukowanych w t. 2.
[1932] Dr Kühn – lekarz z Książa.
[1933] Epidemia (gr.) - masowe szerzenie się (wybuch) jakiejś choroby.
[1934] Listu tego brak. Bojanowski nie odnotował go też w Dzienniku, podobnie zresztą jak i drugiego pisma Elżbiety Czartoryskiej z 21 września 1866 r., drukowanego niżej. Było to spowodowane dużą ilością zajęć organizacyjnych, nie tylko związanych z przeciwdziałaniem epidemii cholery w tym czasie, ale i załatwianiem innych spraw społeczności, w której  żył i pracował. Znajdowała  się wśród nich także sprawa ochronki  w dobrach Czartoryskiej i jej męża Adama Konstantego w Rogożewie, której otwarcie nastąpiło 16 grudnia 1866 r. (Positio..., vol. 1, s. 431), a ponadto pierwsza wizyta Bojanowskiego wraz z ks. Stanisławem Gieburowskim w nowo otwartym domu zakonnym w Porębie k. Leśnicy na Górnym Śląsku 18-21 września 1866 r.  Duża ilość zajęć spowodowała, że zapisy w Dzienniku Bojanowskiego, zarówno z tej wizyty,  jak i dotyczące innych spraw w tym czasie, są – w porównaniu z wcześniejszymi – skąpe. Co więcej, tłumaczą pomijanie, jak w przypadku korespondencji Czartoryskiej, odnotowywania otrzymywanych pism w Dzienniku, być może także wysyłanych. Nie oznaczało to jednak, nie załatwiania spraw, których korespondencja dotyczyła.
[1935] Tzn. Elżbiety Szkudłapskiej.

[1936] Chodzi o dziekana jutrosińskiego,  ks. Antoniego Śmitkowskiego (Szmitkowskiego).
[1937] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[1938] Schmerling Anton von (1805-1893), polityk austriacki, prawicowy liberał, przeciwnik hegemonii Prus, m.in. minister spraw wewnętrznych.
[1939] Zamknięcia (likwidacji) Zgromadzenia rząd austriacki domagał się już 10 sierpnia 1864 r., a 3 lipca 1865 r. Ministerium Stanu rozporządzeniem wydalało służebniczki z całej Galicji i zatwierdziło tę decyzję uchwałą z 1 listopada tegoż roku. Ciągnący się spór o istnienie Zgromadzenia w Galicji zakończył się 14 września 1866 r., kiedy austriackie Ministerium Stanu pozwoliło mu działać, jednakże pod warunkiem zerwania wszelkich związków z zagranicą, tzn. z pruską Wielkopolską, i nadzoru miejscowego biskupa. Kornacka M., op. cit., s. 101-103, 106.
[1940] Skory – chętny do czegoś, ochoczy, skłonny, skwapliwy.
[1941] Chodzi o Ludwika Karśnickiego z żoną. Inną pisownię jego nazwiska (Karsznicki) zawiera włoska edycja listu. Positio..., vol. 1,  s. 406.
[1942] Bojanowski udzielił jej 4 listopada 1866 r.
[1943] Chodzi o Teofilę i Kordulę Wilkońskich.
[1944] Listu tego brak. Nie jest też odnotowany w Dzienniku Bojanowskiego z tego okresu, zachowanym do dziś od 17 września 1866 r.
[1945] Obydwu postaci nie dało się zidentyfikować. Trudno też powiedzieć, czy Marcin Pągowski był spokrewniony z Józefem z Rotylicz h. Pobóg (zm. po 1820), posłem na Sejm Czteroletni i uczestnikiem powstania kościuszkowskiego, gen. majorem wojsk koronnych, ur. w Piotrkowskiem. PSB, t. 25 (1980) s. 533-534 (Jerzy Kowecki).
[1946] Agronomia - teoretyczna i praktyczna nauka o gospodarstwie rolnym.
[1947] Chodzi  o Elżbietę Czartoryską.
[1948] Ze względu na międzynarodowe koneksje ks. Jana Koźmiana chodzi tu najprawdopodobniej o włoskiego hrabiego Karola Arco (1799-1872), tancerza i historyka sztuki włoskiej, autora źródłowej biografii Giulia Romana (1838).  Orgelbranda S., op. cit., t. 1 (1898), s. 416. Zob. też list z 26 stycznia 1867 r.
[1949] Proboszczem we Lwówku był wówczas ks. Józef Hebanowski, który, tak jak wymieniony  Moszczeński, zgłaszał zapotrzebowanie na siostry w związku z epidemią cholery.
[1950] Moszczeński Władysław (1824 lub 1825-1896), dziedzic dóbr stempachowskich, gimnazjum ukończył w Poznaniu, studiował prawo w Berlinie, po czym objął majątek rodzinny. Jego żoną była Julia z Bnińskich h. Łodzia, córka Florentego z Biezdrawia i Nepomuceny z Żółtowskich h. Ogończyk. Po śmierci żony majątek przekazał synom, przy czym Adolf (1854-1893), ożeniony z Anną Moszczeńską z Wapna  został dziedzicem Stempachowa. Zmarła przedwcześnie córka Aniela (ur. 1851) była żoną Teodora Moszczeńskiego, dziedzica dóbr wiatrowskich. Władysław Moszczeński był oddany sprawom publicznym, uczestnikiem wydarzeń 1848 r., czynnym w radach nadzorczych banków i zarządzie Centralnego Towarzystwa Agronomicznego. Zmarł nagle w Poznaniu (22 X 1896), gdzie spędził ostatnie lata życia. Żychliński T., Złota księga..., t. 19 (1897), s. 87-89, 352-353. - List ks. Koźmiana z 17 października 1866 r. Bojanowski otrzymał i odnotował w Dzienniku w dniu następnym, a 19 października tegoż roku pytał Moszczeńskiego pisemnie, czy nadal potrzebuje służebniczek w związku z epidemią cholery (zob. stosowny list Bojanowskiego w t. 1).
[1951] Był nim   ks. Antoni Brzeziński.
[1952] Chodzi o Antoninę z Gajewskich Platerową i zakład opiekuńczy prowadzony przez ks. Koźmiana w Poznaniu dla oczekujących śmierci.
[1953] Obydwu listów brak. W Dzienniku Bojanowski odnotował tylko list Szkudłapskiej z 16 października. Natomiast list Bojanowskiego z 15 października był „uzupełnieniem [jego – L.S.] wczorajszego co do rozporządzania przybyłymi siostrami”, zawierającego także „wiadomość o Leśnicy”. Dziennik E.B., 14, 15 i 18 października 1866 r. – List Bojanowskiego z 14 października zachował się (zob. w t. 1).
[1954] Andrzejewska Marianna  pochodziła z Żelazna w  pow. Wyrzysk. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 12 marca 1864 r. Po złożeniu profesji pracowała w Gołębinie, Mielżynie i Uzarzewie,  a w latach  1870 - 1888 w Turwi, gdzie zmarła 2 października 1888 r. AGSL, KP nr 170.
[1955] Chodzi o o. Józefa Wawreczkę.
[1956] Wnijść – (popr.) wejść.
[1957] Uroczyste wprowadzenie służebniczek do pierwszego domu śląskiego w Porębie k. Leśnicy pod Opolem dokonało się 12 sierpnia 1866  r. Natomiast 17 października tegoż roku otwarto nowicjat, do którego pod  koniec tego roku przybyło sześć nowych  kandydatek. Positio..., vol. 1, s. 434; Kornacka M., op. cit., s. 115 nn.
[1958] Przewoźna Marianna, ur. 19 czerwca 1844 r. w Słomczycach  k.Wrześni w rodzinie rolnika Józefa. Do nowicjatu  w Jaszkowie wstąpiła 12 kwietnia 1860 r.; po ślubach w 1861 r. pracowała w Ruchocinie, Graboszewie, Niechanowie, Małachowie, Lubaszu, Granowie, Mielżynie (1869-1872), Turwi,  ponownie  w Niechanowie (1873-1879) i  w Gnieźnie (1879-1880), skąd przeniosła się do galicji (1880). Pracowała tam w Chotowej (1880-1887), Przecławiu (1887-1891) i Tuchowie, była asystentką generalną.  Zmarła w Tarnowie lub Dębicy 14 maja 1919 r.  AGSL, KP  nr 91.
[1959] Dysponować - (rel.) przygotować kogo na śmierć przez udzielenie  mu ostatnich sakramentów świętych.                            
[1960] Zob. wcześniej, list z 17 października 1866 r.
[1961] Listu tego brak. Bojanowski odpowiadał w nim na pismo Szkudłapskiej sprzed dwóch dni, które nie zachowało się, choć jest zarejestrowane w jego Dzienniku. Pismo poświęcił zwalczaniu epidemii przez służebniczki i dobrym wiadomościom ze Śląska, gdzie dzień wcześniej otwarto nowicjat. Dziennik E.B., 18 października 1866 r.  
[1962] List ten drukowany jest w tym tomie. Bojanowski odbiór tego pisma odnotował w Dzienniku 19 października 1866 r.
[1963] Przełożoną na Śląsku została s. Anna Böhm; towarzyszyły jej od początku Karolina Annuth  i Zuzanna Szaflarska z Czarnego Dunajca.
[1964] Prószczaki – chodzi zapewne o prosiaki.
[1965] Chodzi o Józefa Lipskiego.
[1966] Natychmiastowa odpowiedź  E. Bojanowskiego na list E. Szkudłapskiej  z 18 października 1866 r. nie zachowała się, choć wiadomo, że zawierała informacje i dyspozycje związane z epidemią cholery we Mchach, a ponadto wiadomości na temat sióstr w Łańcucie, skąd otrzymał list ks. Jana Ciszka, datowany 16 października 1866 r. i drukowany w tym tomie. Dziennik E.B., 16 października 1866 r.
[1967] Był to list  z 12 października 1866 r. poświęcony reakcjom na sytuację epidemiologiczną w Powidzu. Bojanowski dołączył do niego jedno z wydawnictw, choć Koszutski dziękował za dwa, i pięć listów do ochronek w Niechanowie, Małachowie, Ruchocinie, Graboszewie oraz Kopaszewie, których tak jak listu przewodniego, brak. Dziennik E.B., 12 października 1866 r.
[1968] Ks. Zgrabczyński  był  proboszczem  w Powidzu.
[1969] Womity (region.) - wymioty.
[1970] Pompeje, Pompeja, rzym. Pompei - w starożytności miasto Osków w Kampanii, u stóp Wezuwiusza; 24 sierpnia 79 r. zasypane kilkumetrową warstwą popiołu w czasie wybuchu Wezuwiusza, dzięki czemu przetrwał cały kompleks miejski, przedmiot badań archeologicznych od 1748 r.  NEP,  t.  5., s. 244.
[1971] Był nim ks. M. Ledóchowski. - Owe pomyślne wiadomości dotyczyły powstania pierwszego domu Zgromadzenia na Górnym Śląsku w Porębie k. Góry Św. Anny (12 VIII 1866), otwarcia  tam nowicjatu (17 X 1866) i zezwolenia służebniczkom galicyjskim na funkcjonowanie, choć pod warunkiem zerwania związków z Wielkopolską i nadzoru miejscowego biskupa.
[1972] Dyspensa (łac. dispensa) – zwolnienie od obowiązujących przepisów prawa kościelnego, udzielone  przez miarodajną władzę kościelną.
[1973] Tzn. przeistaczać się.
[1974] Legumina (łac. jarzyny) - słodka potrawa podawana jako deser; białko roślinne; (dawn.) artykuły spożywcze, zwłaszcza kasza, mąka, jarzyny.
[1975] Renoma - sława, rozgłos.
[1976] Wspomniany już  Mańkowski był szynkarzem w Gostyniu.
[1977] Wyka, wika (łac.vicia) - roślina zielna z rodziny motylkowatych uprawiana dla celów pastewnych.
[1978] Chodzi o ks. A. Brzezińskiego.
[1979] Tzn. z wyżywieniem i pensją.
[1980] Zob. odpowiedź Bojanowskiego z 3 listopada 1866 w t. 1.
[1981] Zob. list  z 20 października 1866. Bojanowski odpowiedział Szkudłapskiej natychmiast po otrzymaniu jej listu, choć pismo jego nie zachowało się. Wiadomo jednak, że do listu dołączył „Przepis Dr. Mateckiego i Przestrogę tegoż osobną”. Dziennik E.B., 22 października 1866 r.
[1982] Jednakże uchwała austriackiego Ministerstwa Stanu z 14 września 1866 r., zezwalająca na funkcjonowanie Zgromadzenia, stawiała warunek zerwania związku z zagranicą (Wielkopolska) i nadzoru miejscowego biskupa diecezjalnego.
[1983] Chodzi o dr Święcickiego, wymienionego w dalszej części listu.
[1984] Święcicki Tadeusz Florian Ksawery (1826-1872), dr medycyny, ur. 26 sierpnia 1826 r. w Oczkowicach k. Rawicza, syn tamtejszego właściciela dóbr, uczeń Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, a potem w Berlinie, gdzie zdał maturę. Od 13 maja 1846 r. studiował medycynę we Wrocławiu, potem we Wiedniu (prawo) i ponownie we Wrocławiu (od 29 X 1847), a następnie (od 16 VIII 1848) w Berlinie, gdzie doktoryzował się (1850). W okresie wrocławskim był członkiem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego. Jako lekarz pracował w Poznaniu i Śremie, był członkiem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (1858-1872), ojcem Heliodora, także lekarza, późniejszego profesora Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kania A., op. cit., t. 2, s. 434; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 132; Smereka J., op. cit.,  s. 114.
[1985] Chodzi o odpowiedź BOjanowskiego, o której mowa na początku listu Szkudłapskiej.
[1986] Tu, tzn. w Jaszkowie, miała spędzić zimę Albertyna z Kołaczkowskich Szołdrska, żona Melchiora, właściciela Jaszkowa.
[1987] Był to list  z 27 stycznia 1866 r. opublikowany w t.1.
[1988] W  Przemyślu był nim ks. A. Manastyrski.
[1989] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[1990] Chodzi o prowincjała jezuitów o. J. Browna.
[1991] Zerwanie związków z zagranicą było jednym z warunków władz austriackich z 14 września 1866 r. na funkcjonowanie Zgromadzenia w Galicji.
[1992] Miśtak Katarzyna, służebniczka galicyjska. Nieco później, wiosną 1867 r.,  z Biłki przeniosła  się do Krasiczyna w miejsce s. Marianny Filipiak.  Dziennik Bojanowskiego, zarówno oryginał jak i jego włoska edycja (Positio..., vol. 1, s. 1019) pod datą 1 maja 1867 r. wymieniają jednak Bronisławę Miśtaczankę (Miśtak). Jedno z imion,  Bronisława lub Katarzyna,   było  imieniem zakonnym.
[1993] Właścicielami Łańcuta byli Potoccy.
[1994] Chodzić może o Wawrzyńca Filipiaka, brata s. Marianny Filipiak, zakrystianina w klasztorze gostyńskim filipinów, przebywającego czasowo w Starej Wsi.
[1995] Penitent (łac. poenitens) – żałujący, przystępujący do spowiedzi św.
[1996] Był nim  o. Józef Wawreczka.
[1997] Solenny – podniosły, uroczysty, poważny, solidny.
[1998] Dalmatyka - strój diakona podczas mszy św. odprawianej z asystą, przypominający ornat, ale z krótkimi rękawami.
[1999]  Dziś Słębowo.
[2000] List ten nie zachował się.  Był on odpowiedzią na listy Szkudłapskiej z 23 (zob. wcześniej) i 25 października 1866 r., przy czym ostatni również nie zachował się, a Bojanowski odpowiedział nań natychmiast, potwierdzając odbiór „5 tal. za wydatki” i radząc wysłać do Lewkowa s. Rozalię Krawiec do pomocy s. Jadwidze Lewandowskiej. Dziennik E.B., 26 października 1866 r.
[2001] Ostatni list s. Leony Jankiewicz do Bojanowskiego był datowany pięć  dni wcześniej od listu s. Elżbiety Szkudłapskiej (zob. list z 24 października 1866 r.).         
[2002] Chodzi o Więckowice.
[2003] Karwowski Wacław (1829-1888), ks., syn Antoniego Eschilego, oficera Wojska Polskiego i Eleonory Szubertówny, brat Adama, profesora Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu i w Lesznie; ur. 23 sierpnia lub 10 września 1829 r. w Mosinie, żołnierz 1848 r., maturę zdał jako eksternista w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1851), święcenia kapłańskie przyjął w 1855 r. W latach  1855-1857 kapelan u Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu i wikary katedralny, 1857-1862 proboszcz w Prochach, od 1862 r. w Opalenicy,  dziekan grodziski. Zm. 13 września 1888 r. w Poznaniu. PSB,  t. 12 (1966-1967), s. 159 (hasło: Karwowski Adam h. Pniejnia) (Andrzej Wojtkowski); „Przegląd Kościelny” 1888, s. 789. U A. Białobłockiego (Absolwenci..., s. 62) występuje jako „Karwowski Czesław (zapewne: Wacław)”.
[2004] Tzn. na utrzymanie.
[2005] Karczyńska Dorota pochodziła z Tczewa w Prusach Zachodnich.  Przed 14 marca 1861 r. wstąpiła do nowicjatu w Jaszkowie. Po złożeniu ślubów do 1868 r. pracowała w Kopaszewie,  a następnie w Rokosowie i Jaszkowie do 1873 r. W latach 1873-1887 była w Trzebawiu, gdzie być może zmarła, ponieważ nie cieszyła się zdrowiem,  albo też odeszła stamtąd do rodziny w okresie kulturkampfu.  AGSL, KP nr 113.
[2006] Ks. Antoni Brzeziński nie tyle opuszczał Zgromadzenie Księży Filipinów  w Gostyniu, ile zamierzał poddać się kuracji u Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu. Zob.  list  ks. Jana Koźmiana z 16 listopada 1866 r.        
[2007] Listu tego brak, choć wiadomo, że był datowany – według zapisu w Dzienniku – 16 października 1866 r. Bojanowski polecał w nim modłom ks. Gieburowskiego chorą s. Karolinę Annuth z Poręby k. Góry Św. Anny w związku z epidemią cholery w Leśnicy. W Dzienniku nie wspomniał o Miłkowskim.
[2008] Nie wiadomo o kogo chodzi. W każdym razie Elenchusy takiej postaci nie wymieniają. Znany jest natomiast ks. Leo Ruszczyński, ur.  1828, wyświęcony na kapłana w 1856 r., administrator parafii w Dobrzycy od 1859 r., żyjący jeszcze w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Elenchus Posnanensis...,  1873.        
[2009] Knoliński Franciszek (1808-1866), ks., w latach 1828 - 1829 uczeń Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, kapłan od 1831 r., w latach 1846-1848 oskarżony w procesie berlińskim przeciwko działaczom polskim,  od 1836 r. proboszcz, później także dziekan  w Śmiglu. Elenchus Posnenensis..., 1841-1867; Białobłocki A., Absolwenci..., s.66.
[2010] S. Karolina Annuth wyzdrowiała, żyjąc i działając do 1919 r.
[2011] Był nim wówczas Pius IX.
[2012] Karwowski  Adam h. Pniejnia (1812-1886), ur. w Słupcy, syn Antoniego Eschilego, oficera Wojska Polskiego, i Eleonory Szubertówny, brat Wacława, żołnierza  1848 r., później proboszcza w Opalenicy, zmarłego w 1888 r. Kształcił się w gimnazjum leszczyńskim i Św. Marii Magdaleny w Poznaniu z przerwą na udział w powstaniu listopadowym (ranny pod Ostrołęką) i ponownie w gimnazjum Tomasza Dziekońskiego  na Lesznie aż do zamknięcia szkół warszawskich w listopadzie 1831 r. Wobec niemożności podjęcia dalszej nauki w Poznaniu zdał maturę jako eksternista we Wrocławiu, a z powodu odmowy ks. abpa M. Dunina przyjęcia go do seminarium duchownego, motywowanej udziałem w walce zbrojnej, podjął studia na Uniwersytecie Wrocławskim (1836), gdzie był jednym z pierwszych członków Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego. Ukończył je w Berlinie. Wreszcie, po zdaniu egzaminu państwowego został nauczycielem matematyki i fizyki w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1841). Za odmowę przeprowadzenia rewizji w mieszkaniach uczniów podejrzanych o udział w ataku na cytadelę poznańską (3 III 1846) został zawieszony w czynnościach na pół roku i przeniesiony do gimnazjum w Lesznie. Uczył tam oprócz dotychczasowych przedmiotów także języka polskiego. Jako doświadczony pedagog uzyskał z czasem tytuł profesora. jego żoną była od 1839 r. Józefa Ferdynanda Białoskórska, a jednym z czterech synów - Stanisław, historyk, późniejszy profesor w gimnazjum w Głubczycach. PSB,  t. 12 (1966-1967), s. 159 (Andrzej Wojtkowski); Białobłocki A., Nauczyciele..., s.25.
[2013] List dowodzi żywego zainteresowania ks. Stanisława Gieburowskiego sytuacją na Śląsku. Zob. też  np. listy z 19 marca, 29 lipca, 20 sierpnia, 10 października 1867 r.              
[2014] Chodzi o rodzinę Teofila Wilkońskiego.
[2015] Korespondencji s. Elżbiety Szkudłapskiej  z 6   (o powrocie sióstr z Urbanowa) i 7 listopada (o rekolekcjach w dniu 19 listopada),  jak i Edmunda Bojanowskiego,  brak. List Bojanowskiego datowany 10 listopada 1867 r. informował o treści dwóch pism, które także nie zachowały się, a które otrzymał od s. Katarzyny Pawłowskiej z Bolewic, gdzie wraz z innymi siostrami pielęgnowały chorych na cholerę,  i od trzech  sióstr z Poręby k. Góry Św. Anny: Anny Böhm, Karoliny Annuth i Zuzanny Szaflarskiej. Wiadomo tylko, że zawierały „powinszowania imieninowe, podarki i wiadomości”. Dziennik E.B., 8, 9 i 10 października 1866 r.
[2016] Jordan Rudolf (1833-1868), syn Adama i Katarzyny z Bogackich, właścicieli majątku Wojnowice w pow. kościańskim, gdzie przzyszedł na świat 1 września 1833 r. Po ukończeniu gimnazjum w Lesznie studiował medycynę w Berlinie i od 1857 r. w Gryfie (Greifswald) na Pomorzu. W 1860 r. opublikował pracę doktorską, a trzy lata później w Pamiętniku Towarzystwa lekarskiego Warszawskiego rozprawę pt. Choroby robotników  w fabrykach wyrobów stalowych. W Strzelnie k. Inowrocławia był lekarzem w lazarecie powstańczym Emilii Sczanieckiej (1863), później przeniósł się do Buku k. Poznania. Zm. 7 marca 1868 r. na tyfus. PSB,  t. 11 (1964-1965), s. 282 (Stanisław Patoń).
[2017] Właścicielem Niegolewa po śmierci Andrzeja Niegolewskiego (1786-1857), pułkownika wojsk polskich, uczestnika kampanii napoleońskich, posła na sejmy prowincjonalne w Poznaniu i na połączony sejm w Berlinie (1847), był Maurycy Niegolewski (1819-1885), doktor obojga praw Uniwersytetu w Bonn za pracę   De iure superficiario (Bonn 1845), potem poseł z pow. pleszewskiego, jeden z najbardziej czynnych posłów w parlamencie pruskim. Został też posłem do sejmu pruskiego i parlamentu niemieckiego w 1874 r. Orgelbrand S., op. cit.,  t. 10 (1901), s. 489.
[2018] Proboszczem w Czarnkowie od 1862 r. był ks. Leopold Lniski. 
[2019] Chodzi o Albertynę z Kołaczkowskich Szołdrską, żonę Melchiora, właściciela Jaszkowa.
[2020] List o. Czeżowskiego nie zachował się. Jego treść nie jest znana. Był adresowany do Szkudłapskiej wraz z kopią pisma Konsystorza z Przemyśla. Bojanowski  odnotował je w Dzienniku 11 listopada 1866 r. wraz z drukowanym tu pismem Szkudłapskiej z 9 listopada 1866 r. i dopisaną treścią w dniu następnym, traktując całość jako list Szkudłapskiej z 9 i 10 listopada tego roku.
[2021] Bochna Franciszka z Grembowa, niedoszła służebniczka.
[2022] Listu tego brak. Był to list Bojanowskiego do „Gospodarza Jakoba Bochniaka w Grembowie p. Koźmin, donoszący córce jego Franciszce, że teraz może być przyjęta [do Zgromadzenia – L.S.], z funduszem”. Dziennik E.B., 27 października 1866 r.
[2023] Chodzi o powrót służebniczek z akcji pielęgnowania chorych dotkniętych epidemią cholery.
[2024] Elżbieta Czartoryska.
[2025] Chodzi o ks. Antoniego Śmitkowskiego.
[2026] Był nim  ks. A. Brzeziński.
[2027] Listu tego brak. Był on odpowiedzią Bojanowskiego, datowaną 15 listopada, na pismo ks. Koźmiana z 10 listopada 1866 r. (zob. wcześniej). Bojanowski zawarł w niej informację o sprawach służebniczek galicyjskich i zreferował treść  listu do Elżbiety Czartoryskiej z 16 listopada tegoż roku (zob. t. 1). Dziennik E.B., 15 listopada 1866 r.
[2028] Chodzi  o Elżbietę Czartoryską.
[2029] Kłopoty zdrowotne Antoniego Brzezińskiego, dotychczasowego księdza diecezjalnego, były  istotną przyczyną jego przejścia w drugiej połowie 1866 r. do Kongregacji Księży Filipinów.
[2030] W Karminie był nim od 1835 r. kuratus Stanisław Eywik, ur. 1791, wyświęcony na kapłana w 1815 r., zastąpiony po przejściu na emeryturę (1868) przez ks. Ignacego Wadzyńskiego, ur. 1826 i wyświęconego w 1862 r. Elenchus Gnesnensis..., 1866, 1869.
[2031] Mrowiński  był  najprawdopodobniej zarządcą majątku Mielżyńskich.
[2032] Rozalia Krzekotowska była  kandydatką do Zgromadzenia.
[2033] Listu ten nie zachował się, choć Bojanowski odnotował go w Dzienniku 6 grudnia  1866  r. Prosił w nim o podanie terminu wyjazdu Brzezińskiego  z Poznania. Pozostałej jego treści  można się domyślać z odpowiedzi Brzezińskiego. Dziennik E.B., 6 grudnia 1866  r.
[2034] Dla poratowania zdrowia ks. Brzeziński korzystał z kąpieli parowych u Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu.
[2035] Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.
[2036] Był nim ks. M. Ledóchowski.
[2037] Jaskulska (Jaskólska) Michalina, ur. 28 września 1841 r. w   Dziećmiarowie, w pow. Śrem, par. Kórnik,  w rodzinie rolnika Macieja (zm. 20 III 1864) i Franciszki (zm. 2 VI 1864). Do Zgromadzenia wstąpiła 12 października 1858 r. w Jaszkowie, pierwszą profesję złożyła w 1859 r. Pracowała następnie w Niesłabinie, Gołębinie, Drzązgowie, Iwnie, Rąbiniu  (do 1868 r.) Dnia 12 listopada 1868 r. została wybrana na pierwszej kapitule generalnej sekretarką generalną. Wybór ten powtórzono na drugiej kapitule (8 XI 1873). Mimo obowiązków sekretarki generalnej Jaskulska  pracowała czasowo w Oporówku, a w latach 1871-1872 była przełożoną w Trzemesznie. W dniu 7 października 1875 r. wraz z s. M. Filipiak wyjechała  do Galicji  (Krasiczyn), a  w listopadzie tegoż roku przeniosła się do Wiązownicy pod Jarosławiem, gdzie otwarto pierwszą placówkę  służebniczek wielkopolskich po ich ponownym osiedleniu się w Galicji w okresie kulturkampfu. Została przełożoną w Psarach w pow. rohatyńskim (22 VII 1877), w Wiązownicy (1882-1886) i  w Kowalówku k. Monasterzysk  (1886-1891), a  wiosną 1891 r. powróciła do Wielkopolski. Za zgodą przełożonej generalnej m. Alojzji Riemel,  założyła  nową placówkę  służebniczek w Mogilnie. Jednakże nie otrzymała  zgody rządu pruskiego  na dalszy pobyt i w 1894 r. opuściła Wielkopolskę, udając  się ponownie do Galicji,  do Chotowej i Stanisławowa, gdzie 28 listopada 1924 r. zmarła. AGSL, KP.
[2038] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.

[2039]  Listu tego brak, zapewne dlatego, że ks. Karol Trojanowicz prosił Edmunda Bojanowskiego o jego zwrot. Nie zachował się też Dziennik Bojanowskiego z okresu 13-31 grudnia 1866 r.
[2040] Listu Bojanowskiego z 21 listopada 1866 r. brak, choć wiadomo, że był odpowiedzią na pismo s. Józefy Trzos z 29 października tegoż roku, w którym informowała m.in. „o wyjeździe o. Ciszka”. Bojanowski natomiast dołączył do swojego listu „wierszyki na imieniny ich o. Duchownego” oraz pismo s. Leony dla Stanisławy Grzywaczównej z Dąbrówki i tłumaczenie, dlaczego Stanisławie nie odpisałem, radził też, „aby jak będzie tam s. Elżbieta, rozmówiła się z nią osobiście”. Dziennik E.B., 31 października i 21 listopada 1866 r. 
[2041] Przełożoną całego Zgromadzenia była s. Elżbieta Szkudłapska.                               
[2042] Dom Służebniczek w Porębie k. Leśnicy pod Opolem otwarto 12 sierpnia 1866 r.