[1]
Do TEOFILA WILKOŃSKIEGO[1]
w Grabonogu
Lipsk, 12 maja 1836
Kochany Teofilu!
Wyjeżdżając z Grabonoga obiecałem Ci
napisać pierwszy list z Berlina za trzy tygodnie. Te już upłynęły, podróż
dłużej trwa niż myślałem; wolę więc tu stąd pisać i prosić Cię o wiadomość, jak
się miewacie, choć pod adresem Gąsiorowskiego Dr[2],
na Charité-Strasse n° 10 zwei Stiegen
hoch[3] w Berlinie; gdyż nim zajadę do Berlina, nim
się urządzę zupełnie, potrwa jeszcze z tydzień - a tak przynajmniej trzy
tygodnie jeszcze nie miałbym żadnej od Ciebie wiadomości.
Pobyt w Dreźnie był mi bardzo miły,
do czego przyczyniło się zapewne towarzystwo Odyńca[4]
i wiele znajomości, które tamże porobiłem. Spośród dam poznałem znajomą Tobie P[anią]
Dobrzycką[5], Panią Szołdrską[6] z Księstwa[7], a resztę z innych
prowincji Polski. Kanonika Milde[8]
kapelana królewskiego, zapewno także przypominasz sobie, bo od 18 lat jest już
w Dreźnie i zawsze żył z Polakami.
Wojewodzina Działyńska[9]
bawi w Dreźnie aż do czerwca, przy końcu którego wyjedzie do Strassburga. Ma
przy sobie jakiegoś kapitana Ziemęckiego[10],
z którym niejedną wesołą spędziłem
godzinę. Przy tym poznałem kilku uczonych niemieckich, kilku malarzy i wydawcę Klasyków polskich Bobrowicza[11],
z którym tutaj przyjechałem.
Do Szwajcarii Saskiej miałem w
towarzystwie Odyńca jechać, ale deszcz i zimno nie dozwoliło mi uskutecznić
tego planu. Zwiedziłem tylko pobliższe miejsca, a dwa razy byłem w dziwnie
pięknym Plauen[12]. W mieście zaś
szczególniej galerię obrazów i antyki w japońskim zamku kilkakrotnie
odwiedzałem. Szkoda tylko, że właśnie w czasie mojego pobytu nie było dobranej
opery w Dreźnie. Teraz jakieś dwie śpiewaczki przyjechać tam mają i w dzień po
moim przyjeździe do Drezna nadjechała tamże i Schröder - Devrient[13] z Wrocławia, ale
przez ten cały czas nie wystąpiła w teatrze.
W Lipsku tutaj widziałem
Heitzingerów[14], którzy w każdej
operze ogromne otrzymują poklaski. Teatr tutejszy jest dwa razy lepszy jak
drezdeński. Bobrowicz, wydawca naszych klasyków w Lipsku, o którym wyżej Ci
pisałem, jest tutejszym kompozytorem muzycznym i wiele dał tu już koncertów; za
pośrednictwem więc jego zrobiłem tu znajomość dzielnego muzyka Schumanna[15] ze szkoły
romantycznej i byłem z nimi u P. Klary Wieck[16],
która z Wrocławia znów tu powróciła. W towarzystwie tym słyszałem nowe
kompozycje Chopina[17].
Dzisiaj zwiedzę uniwersytet
tutejszy, pomnik Poniatowskiego[18]
i inne osobliwości. Mieszkam w ślicznej oberży nad promenadami[19], które
szczególniej mnóstwem pięknych kwiatów są ozdobne. Dziś po obiedzie jadę do
Eilenburga[20], stamtąd do Wittenberga[21] i na koniec do
Berlina, skąd odbierzesz mój list drugi.
Teraz oświadcz żonie Twojej[22]
i P[aństwu] Skarżyńskim[23]
moje uszanowanie, a sam z Wicusiem i Bolesiem[24]
moje tysiączne uściśnienia jako od najprzywiązańszego przyjmij
Edmunda
Panu Zarębskiemu[25] kłaniam [się].
[2]
Do TEODORY OSTROWICZOWEJ[26]
w Gostyniu
Gostyń, 30 listop[ada] 1843
Dyrekcja
Towarzystwa Kasynowego w Gostyniu[27]
Ma przyjemność zawiadomić Panią
niniejszym, że na Wystawie robót kobiecych z dziewczęcych szkółek
p[owia]tu krobskiego, odbytej dnia 29-go listopada br. w Gostyniu,
otrzymałaś Pani chlubny wieniec pierwszeństwa, a zatem i premium[28] w ilości tal.[29] 15, które tu, wraz
ze sprawozdaniem z rzeczonej wystawy załączając, nie omieszkuje Dyrekcja
wynurzyć Pani swego najżywszego zadowolenia
a zarazem i życzeń, aby szkoła zostająca pod tak wzorową Jej pieczą, dawała i
nadal również zaszczytne świadectwa o gorliwości i pilnych usiłowaniach swej
nauczycielki.
z
polecenia
E. Bojanowski
[3]
Do DOZORU SZKOLNEGO
w Gostyniu
Gostyń, 6 grudnia [18]43
Dyrekcja Towarzystwa Kasynowego w
Gostyniu
ma
zaszczyt donieść Szanownemu Dozorowi Szkolnemu w Gostyniu, że na Wystawie robót kobiecych z dziewczęcych
szkółek p[owia]tu krobskiego, odbytej dnia 29 listopada br. w lokalu
tutejszego kasyna, stosownie do okólnika z dnia 31 sierpnia br., wydanego przez
rzeczoną Dyrekcję do pań nauczycielek p[owia]tu krobskiego, zakupione zostały
wszystkie tejże wystawy przedmioty, które się przydatnymi okazały na dar dla
zakładającej się Ochrony ubogich dzieci w Poznaniu i to po cenach ustanowionych
przez upoważnione ku temu damy.
A mianowicie co do Przemysłowej
Szkoły Gostyńskiej: z robótek w ilości 39 n°n° przez Szanowny Dozór Szkolny
uprzejmie poświadczonych i na rzeczoną wystawę przesłanych, zakupione zostały
przedmioty w ilości n°n° 26 za talarów 10, sgr. 27, którą to kwotę przy
niniejszym piśmie Szanownemu Dozorowi Szkolnemu przesyłając wraz z listą
imienną uczennic i szczegółowym wykazem cen pojedynczych, uprasza jak najuprzejmiej wyżej rzeczona Dyrekcja,
aby Szanowny Dozór Szkolny - wedle przyłączonego wykazu - zechciał uczennicom
doręczyć to skromne wynagrodzenie za ich przykładną pracę, jako też i pozostałe
robótki, które z powodu, że nie były odpowiednimi wyżej oznaczonemu celowi,
zwracamy tu w ilości n°n° 13 wraz z szczegółowym wykazem takowych i imienną
listą uczennic, do których należą.
W końcu pozostaje nam złożyć
Szanownemu Dozorowi Szkolnemu naszą wdzięczność za Jego szlachetną i
obywatelską pomoc w przedsięwzięciu niniejszym oraz dołączyć prośbę, aby
Szanowny Dozór Szkolny raczył w imieniu naszym oświadczyć uczennicom nasze
najżywsze zadowolenie i podziękowanie jako najszczersze, że one w swych
młodocianych już latach przyszły w pomoc naszym celom i jako prawdziwie
chrześcijańskie siostry, przyczyniły się pracą i zręcznością rąk własnych do
przyodziania uboższych od siebie, a jeszcze nieudolnych dziatek!
z
polecenia
E.
Bojanowski
[4]
Do ks. ANTONIEGO RADZKIEGO[30] w
Czaczu
Grabonóg, 19 maja [18]49
Szan[owny] Ks. Prob[oszczu].
Przed kilku laty raczyłeś mi
udzielić próbkę z wierszy Jana Matuszewskiego[31],
cieśli z Bronikowa, co mnie ośmiela udać się i dziś do Szan[ownego] Księdza
Proboszcza z prośbą najuprzejmiejszą o podobną - jeśli być może - przysługę. Na
loterię, która na korzyść domu sierot w Poznaniu urządzona będzie, umyślono
także przysposobić Album własnoręcznie przez autorów pisanych poezji. Album ten
w rękopisie się spienięży jako osobliwość, a potem jeszcze drukować się będzie
na dochód tegoż Instytutu. Pomiędzy płodami różnego pióra mniemam, iż
własnoręczny wiersz naszego cieśli byłby osobliwością największą. Posiadam już
jedną z najładniejszych jego pieśni do P[ana] Jezusa, która atoli potrzebuje
być do powyższego Albumu przez autora na czysto przepisaną.
Uczyniłbyś przeto, Szan[owny] Ks.
Prob[oszczu], nader miłą temu przedsięwzięciu przysługę, gdybyś raczył
najłaskawiej za swym pośrednictwem własnoręczny autora odpis tej pieśni
przysłać na moje ręce. Dołączam jej kopię na wzór formatu i rozłożenia wierszy.
Dnia 1-go czerwca rękopisy mają być przesłane do Berlina do oprawy. Zatem,
jeżeli tylko być może, upraszam Szan[ownego] Ks. Prob[oszcza] o jak najrychlejsze
nadesłanie tej pieśni.
Przepraszając za prośbę natrętną,
łączę wyraz wysokiego szacunku i uszanowania, Szanownego Księdza Proboszcza
uniżony
E. Bojanowski
Pobożnemu wierszopisowi naszemu
Matuszewskiemu serdeczne moje pozdrowienie oświadczyć proszę.
[5]
Do ks. ALEKSEGO PRUSINOWSKIEGO[32]
w Poznaniu
[maj
1849]
Szanowny Księże i Przyjacielu!
Lubo list Twój boleśnie mi przypomniał
literackie grzechy mojej młodości[33],
w które na nowo wpadać mi nie wolno, pragnąłbym wszelako czymkolwiek bądź
zadośćuczynić uprzejmemu wezwaniu i wpadłem na myśl, czyby nie można do owego
Albumu, jako prawdziwą osobliwość poetyczną, przyłączyć pieśni nabożnej do P[ana]
Jezusa, ułożonej przez wieśniaka, cieślę z Bronikowa spod Kościana, którego
niektóre utwory udzielił mi był przed kilku laty Ks. Tyc[34] i Ks. Radzki z
Czacza. Jest to ta sama pieśń do Pa[na] Jezusa, o której wspomniał wydawca Zbioru poezji gminnych (Leszno 1849) we
wstępie. Posiadając ją napisaną przez autora na zbrudzonym i pogniecionym papierze,
zniewolony byłem udać się do Księdza Radzkiego w Czaczu z prośbą, aby mi raczył
jak najprędzej czystszy jej odpis od owego cieśli nadesłać. Dotąd atoli nie
mając odpowiedzi, pośpieszam przynajmniej przesłać Ci niniejszym wiernie fac
similowaną[35] jej kopię, którą
przekopiować by można w Poznaniu na lepszym papierze przejrzystym, jakiego ja
dostać tu w tej chwili nie mogę. Jeżeli zaś Ks. Radzki mej prośbie
zadośćuczynić raczy, nie omieszkam natychmiast własnoręczny odpis autora Ci
przesłać. Ale przy dzisiejszej sposobności mam jeszcze do Ciebie, Szanowny
Księże Aleksy, prośbę maleńką.
Powiadał mi Jen[erał] Chłapowski[36], iż masz zamiar
zająć się rozpowszechnieniem u nas Bractwa Św. Wincentego ŕ Paulo[37], trudniącego się
pielęgnowaniem chorych; ustawę i bliższe wiadomości o sposobie zaprowadzenia
Onego, nader by mi miło było otrzymać od Ciebie, zwłaszcza że pobożny lud
okolicy naszej najpożądańsze stąd może wypielęgnować owoce.
Wielu z tutejszych wiosek
czytelników Wielkopolanina[38],
ukochanemu redaktorowi przesyłają przeze mnie najserdeczniejsze pozdrowienia i
polecają się modłom Jego wraz ze mną.
Przyjaciel i sługa
E. Bojanowski
PS[39] Autorem załączonej pieśni jest Jan
Matuszewski, gospodarz i cieśla ze wsi
Bronikowo w kościańskiem. Człowiek religijny, skromny w pożyciu, pracowity,
ojciec kilkorga dzieci, czytający z chęcią wśród swej rodziny stosowne dla
siebie książki wieczorami. Jest to patriarcha[40]
okolicznego ludu wielce poważany i z poetycznej swej płodności słynący.
[6]
Do FILIPINY STUDZIŃSKIEJ [41], siostry miłosierdzia w Poznaniu
Grabonóg, 16.2.[18]50
Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa
niech będzie zawsze z nami.
Szanowna Pani Dobrodziejko!
Wstrzymywałem się z odpowiedzią na
szanowne dwa listy W[ielmożnej] Pani Dobrodz[iejki] spodziewając się, że się z
Panem Chłapowskim zobaczę, którego na zebranie komitetowe zapraszałem[42], ale ponieważ
tenże dla choroby swych dzieci dotychczas przybyć tu nie może, a ja od tak
dawna nie opuszczam łóżka z powodu ciągłej słabości nogi, przeto z mojej tylko
strony donieść W[ielce] W[ielmożnej] Pani Dobr[odziejce] mogę, iż co do
zahipotekowania[43] funduszu na
Siostry i reperację[44]
domu, jakeśmy to poprzednio z W[ielce] W[ielmożną] Panią Dobr[odziejką] i
Szanownym Księdzem Komisarzem[45]
mówili, starać się będę jak najspieszniej rzecz do skutku doprowadzić. Atoli
zapewnienia funduszu na chorych, obecnie przynajmniej nie jesteśmy w stanie
uczynić, gdyż jak W[ielce] W[ielmożnej] Pani Dobr[odziejce] wiadomo, zapisy
dotychczasowe doszły dopiero do sumy około 600 tal. rocznego dochodu. Nastręcza
nam się przecież nadzieja, iż z funduszów szpitalnych starogostyńskich, za
pośrednictwem Prześ[wietnego] Konsystorza[46],
zdołamy później nieco zdobyć kilkaset tal. dochodu na chorych. Rzecz tę
starałem się wyśledzić i podanie niebawem uczynimy. To wszakże wymaga jeszcze
pewnego czasu. Do zatwierdzenia zaś Instytutu pamiętam, że Szan[owny] Ks.
Komis[arz] wymagał tylko zapewnienia funduszu na Siostry i naprawę domu.
Pozostaje mi więc tylko uchylenie powyższej trudności w zatwierdzeniu domu
gost[yńskiego] poruczyć najłaskawszym względom W[ielce] W[ielmożnej] P[ani]
Dobr[odziejki] oraz najuniżeniej przeprosić, iż pomimo najgorliwszej chęci, nie
byłem w stanie dotąd przyśpieszyć rzeczonego zahipotekowania.
Co do rachunku Szmyta[47] prosiłem Siostry,
aby mi raczyły sumę tegoż przedłożyć ku jak najśpieszniejszemu załatwieniu tak
ważnej potrzeby.
Zostaję z najwyższym szacunkiem i
uszanowaniem, W[ielce] W[ielmożnej] P[ani] Dobr[odziejki] powolny w
Ch[rystusie] P[anu] sługa
E. B.
Grabonóg, 19.2.[18]50
Oto
nowy, a czarny krzyżyk spuszcza się na nasz biedny domek sierót i chociaż
jeszcze zamglony i niewyraźny, przecież
już mnie zaczyna uciskać; ale żeby to
mnie tylko, to bym go w pokorze ucałował, byle nie spadał na sieroty, które
mają dosyć swojej nędzy. Wszakże to nie zagadka; pewno się rozumiemy, bo nas
porówno to obchodzi i obchodzić powinno.
Pragnąłbym z całego serca, żebyśmy
się widzieć mogli; wczoraj mała posłanka podrzecka szczebiotała mi coś jak
sroczka, że w tych dniach będę miał gościa z Ciebie, Kochany Księże! ale czy to
się sprawdzi i kiedy? Nasi pobożni przodkowie szczególniej w czasie Wielkiego
Postu nawiedzali i pocieszali chorych; mam więc nadzieję, że i mnie ten
ojczysty zwyczaj sprowadzi pocieszyciela, zwłaszcza że w tym będzie podwójny
uczynek miłosierny: i chorego nawiedzić, i wątpliwemu dobrze poradzić.
Panu Bogu oddaję, a ciągle wysłuchiwać będę zapukania we drzwi.
E. B.
[8]
Do ks. MARIANA KAMOCKIEGO CM
w Poznaniu
Grabonóg, 1 sierp[nia] 1850
Szan[owny] Księż[e] Komi[sarzu] i
Dobr[odzieju].
Od łaskawej u nas bytności Szan. Ks.
Kom[isarza] aż do tej chwili, kiedy list niniejszy z dniem 1-szym miesiąca, stosownie
do mego zobowiązania się wysyłam, dokładaliśmy wszelkich starań, aby przede
wszystkim sprzedaż domu[50]
przyśpieszyć, co też tak daleko uskuteczniło się, iż kapitał sądowy
wypowiedziany już został i sprawa subhastacyjna[51]
niebawnie rozpoczęta, najdalej podobno do końca grudnia trwać będzie.
Czekają nas atoli trudne teraz
zabiegi o zebranie potrzebnych na kupno domu[52]
pieniędzy, ku czemu wszystkie nasze usiłowania obrócić musimy, by upewnić zawczasu.
Z próżnymi wprawdzie rękoma, ale z sercem pełnym ufności w Miłosierdzie Boże,
krzątać się zaczniemy; a nim zaczniemy, polecamy się najpokorniej modłom
Szan[ownego] Księdza Komis[arza] jako Ojca naszego i zostając z najgłębszym szacunkiem
Jego najniższym sługą
E. Bojanowski
[9]
Do STANISŁAWA CHŁAPOWSKIEGO[53]
w Czerwonej Wsi
Grabonóg, 2 stycz[nia] 1852
Szanowny Panie!
Z polecenia Pańskiego udałem się do
księdza Szułczyńskiego, aby odebrać i odesłać Panu rewers[54] wiadomy na 500
tal., a na który wzięliśmy byli 200 tal. Rozumiałem bowiem, stosownie do tego,
co mi był Ksiądz Szułczyński mówił, że należytość ta 200 tal. już z dochodów
tegorocznych spłacona została. Tymczasem powiedział mi Ksiądz Szułczyński, iż
dotąd spłacił połowę, tj. 100 tal., a drugą połowę, luboby mógł zapłacić,
wstrzymuje się atoli dlatego, że w tym razie nie wystarczyłby dochodem na
całkowite utrzymanie Domu do Św. Jana[55],
zwłaszcza że zboże w tym roku droższe i stąd mniej ukwestować takowego można.
Uspokoił mnie przy tym, że Kongregacja[56]
chętnie chce czekać spłaty drugiej połowy z późniejszych dochodów.
Co do mnie, zdaję Panu tylko sprawę
z tego, com się w tym względzie od K[sięży] Filipinów[57] dowiedział. Ciężko
nam trochę, że dotąd drugiego konia do zwózki zboża nie mamy, lecz skoro tylko
P. Gustaw[58] z Berlina wróci, a
myślę, że to w tych dniach nastąpi, mamy nadzieję zaraz dostać konia. Wóz już
mamy. Drzewa kupiliśmy od Kolińskiego 10 sążni[59]
brzozowych po cenie, jaką Pan sam za niezbyt wysoką uznałeś, to jest po 17 złp.
z przywózką.
Oczekując najłaskawszego przybycia
Pańskiego, które nam w swym liście obiecać raczyłeś i łącząc Kochanemu Panu
nasze najszczersze życzenia wszelkich błogosławieństw Boskich przy Nowym Roku,
zostaję z najgłębszym szacunkiem Jego najniższym sługą
E. Bojanowski
[10]
Do STANISŁAWA CHŁAPOWSKIEGO w Czerwonej Wsi
Grabonóg, 15 maja 1852
Szanowny Panie!
Widziałem się w Krobi z Panem
Wodzickim[60], który mi
oświadczył, iż kapitał 600 tal. dla Domu Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu przezeń
zapisany, życzy sobie spłacić teraz i żądał ode mnie objaśnienia, do kogo ma
zgłosić się w tym względzie. Ośmieliłem się zatem, w nadziei dobroci Pańskiej,
powiedzieć, aby raczył najłaskawiej w tym przedmiocie porozumieć się z Panem
jako przewodniczącym w naszym Komitecie, do czego może bliska nastręczy się
sposobność w czasie nadchodzącej misji krzywińskiej[61].
Mam sobie także za miły obowiązek
donieść Panu, iż z wielką pociechą odebraliśmy uwiadomienie od Kochanego P.
Michała Mycielskiego[62]
z Leszna, który nam z zupełną pewnością donosi, że: „Kolekty[63] są dozwolone i że
zupełnie niepotrzebnym jest pozwolenie jakiejkolwiek władzy na to, i że w
jakikolwiek sposób zechcemy, zbierać możemy”. Gdyby Panu czas pozwolił przy
zbliżających się zatrudnieniach około krzywińskiej misji napisać do mnie słów
kilka, to bym nieskończenie był wdzięczny za uwiadomienie, kiedy bym mógł
znaleźć chwilę najdogodniejszą do widzenia się i pomówienia z Szanownym Ks.
Antoniewiczem[64] w Krzywiniu, z
którym w Krobi, pomimo usilnego pragnienia mego, nie mogłem ani pół godziny
pomówić. Mam tu na myśli naradzenie się względem wydania Żywotów Św. Pańskich,
o czym mówiłem już z Panem, i wyjednania od Ks. Antoniewicza jakiego artykułu
do przyszłorocznego Pokłosia[65] dla sierot.
Polecając się św. modłom i
najłaskawszym względom Pańskim, zostaję z najgłębszym szacunkiem Jego
najniższym w Chr[ystusie] P[anu] sługą
E. Bojanowski
[11]
Do MAGISTRATU[66]
i RADY MIEJSKIEJ w Gostyniu
Gostyń, 15 lutego 1853 r.
Szanowny Magistracie i Szanowna Rado
Miejska!
Udajemy się do Was, Szanowni
Panowie, w sprawie tutejszego Domu Miłosierdzia: w imieniu nie umiejących
przemówić za sobą sierot i złożonych chorobą nędzarzy, którzy przed Wami stawić
się nie mogą.
Nie przychodzimy wszakże prosić dla
nich o jałmużnę; owszem, przełożyć chcemy rękojmię mniej zawisłego od jałmużny
utrzymania się Zakładu, do czego nam tylko życzliwego udziału miasta i raczej
dobrej jego woli, niż jakiejkolwiek uciążliwej ofiary potrzeba. Dobrej zaś woli
dla dobrej sprawy, niechaj nam będzie wolno się spodziewać!
Owóż przede wszystkim leży nam na
sercu, aby sierotom powierzonym naszej opiece podać rękę rzetelnej pomocy;
przeto opłakanego ich stanu nie śmiemy koić bynajmniej tuszeniem[67] dla nich zbyt
błogich na dalszy zawód życia widoków; poczuwamy się owszem do obowiązku
zawczasu oswajać je mężnie z twardym położeniem sierocym; bo już ta sama
chwila, która im rodziców do grobu wtrąciła, zepchnęła je zarazem ze
stanowiska, na jakimkolwiek się zrodziły, w ubogie położenie najniższego stanu.
A z niego je wydobyć, nie zdaje nam się jeszcze być tak koniecznym warunkiem
ich uszczęśliwienia, jak raczej je nauczyć, aby w nim umiały się obyć, za
konieczniejszą poczytujemy sobie powinność. Szczęście albowiem nie jest
wyłącznym wyższych stanowisk udziałem; można powiedzieć nawet, że twarde
położenie stanu z ciężkiej pracy rąk żyjącego, bywa jakoby pewniejszym i
stalszym[68] gruntem, na którym
tym bezpieczniej zasadzać się zwykło ciche i sercu ludzkiemu zupełnie
wystarczające szczęście.
Mówiąc to, mamy tu na szczególnym
względzie osierocone dziewczęta, (którym wyłącznie w Zakładzie tutejszym opieki
udzielamy) bo one - sądzimy - być najwięcej wystawionymi na niebezpieczeństwa,
jakie w opuszczeniu moralnym zagrażają sierocie, a właśnie w niskim i skromnym
położeniu upatrujemy dla nich zacisze, kędy[69]
się też skromią[70] i najmniej szkód
zrządzają wichrzące światem zgorszenia. Zresztą, ze skromnymi wymagalnościami
takowego położenia, najłatwiej połączyć się daje ich powołanie niewieście,
które we wszystkich klasach społecznych, co do istoty swojej jednakie, a tylko
w stopniach rozwinięcia różne, polega więcej na moralnej uprawie serca i rutynicznej[71] wprawie do
zwyczajnych zatrudnień domowych, niż na ściślejszym kształceniu umysłowym lub
jakimkolwiek technicznym wydoskonaleniu; przez co nie tylko łatwiejszym się
czyni uzupełnienie ich wychowania w Zakładzie, który tak szczupłe jak nasz
posiada środki, ale nadto sumienność jego w tym zaspokaja, że więcej w obyczajowym
niż naukowym względzie sposobić je mogąc, osiąga się pewniejszą rękojmię ich
rzetelnego szczęścia, i rychlejsze ustalenie samoistnego dla nich losu w
poziomej sferze ziemiańskiej, która wiele jeszcze do pracy rąk potrzebuje i w
każdej chwili gotowe utrzymanie nastręcza.
Wprawdzie niewieście kształcenie
może być także na misterniejsze rodzaje robót skierowane, ale czy takowe -
zwykle pod nazwą robót igielnych objęte - okazują się zawsze korzystniejszymi?
Na nieszczęście, podobno zbyt wiele ubogich dziewczyn ciśnie się do takiej
lżejszej zarobkowości, a coraz więcej wyroby fabryczne udaremniają ręczne tego
rodzaju prace, za czym idzie nie tylko upadek zarobku, ale i częstokroć gorszy
upadek w najgłębsze zepsucie moralne. Przypuściwszy wreszcie, że im się nadarzy
pora zamążpójścia, czyliż ubogą sierotę pojmie mąż dostatniejszy, aby mu tylko
przy igle siedziała, a nie umiała cięższej imać się roboty? Przeciwnie podobno,
zechce ją tylko pojąć ten, który sam także z ciężkiej pracy rąk żyjąc, będzie
od niej wymagał, aby bez wszelkiej posługi, sama najcięższe roboty domowe
wykonywała, nie wyłączając kopania ogródka, oprzątania krowy i inne, raczej
wiejskiego niż miejskiego gospodarstwa zatrudnienia, zwłaszcza w naszym kraju,
gdzie podług starego przysłowia: miasteczka jak wsie, mieszczanie jak chłopi. A
dodać tu jeszcze wypada, że rzeczone uwagi tyczą się tylko mniejszej ilości
sierot miejskiego pochodzenia, gdy stosunkowo do ogólnej ludności naszej, z
wiejskiego stanu przypuścić trzeba większą ich ilość i takową za normę
urządzenia Instytutu przyjąć.
Z tego przedstawia się już
widocznie, że sieroty, a mianowicie dziewczęta, bardziej jeszcze niż chłopcy
opieki społecznej potrzebujące, powinny - jako z położenia swego zupełnie
ubogie - sposobione być zwłaszcza w naszym kraju rolniczym, do prac więcej
wiejskiemu niż miejskiemu życiu odpowiadających. I gdyby chcieć im dawać wychowanie
wykwintniejsze nad ich smutne położenie sieroce, byłoby to samo, co je
prowadzić, jak ustrojone niewczesnym kwieciem ofiary na tym smutniejszego losu
igrzysko. Zatem, niechaj lepiej samą tylko cnotą i robotą dorabiają się
poczciwego imienia i mienia i niechaj raczej każdy kawałek chleba kroplami potu
obleją, niżby kiedykolwiek miały go łzami oblewać.
Z takowym uważaniem rzeczy zgodne
być winno i urządzenie Zakładu. W najnowszych czasach, gdziekolwiek na
wychowanie sierot troskliwsze usiłowania zwrócono, starano się wszędzie z tych
samych co wyżej powodów, zadanie podobnych instytucji sprowadzić do
najprostszych zatrudnień ziemiańskich. Pomyślne też skutki, jakie stąd
szczególniej pod ekonomicznym względem na utrzymanie samych że zakładów
spływają, są już w dotychczasowym zastosowaniu praktycznym tak jawne i przekonywujące,
iż dziwić się nie można coraz powszechniejszemu onych uznaniu, jakim się po
dziś dzień już cieszą wszystkie w Szwajcarii, Niemczech i Francji tego rodzaju
zakłady. Głównym ich zadaniem jest, aby jak najmniej stawały się ciężarem
dobroczynności publicznej, a coraz więcej własną utrzymywały się pracą. Dlatego
kładą warunek (w Zakładzie naszym również przyjęty), że sieroty do 21 roku
życia nie opuszczają zakładu, lecz w ostatnich latach swego dorostu[72], niejako w ofierze
nieść mu mają pracę za własne od lat dziecięcych, a zarazem na młodszych
współwychowańców utrzymanie; co wszakże nie tylko z uczuciem wszelkiej
słuszności jest zgodne, ale także pod względem opiekuńczej troskliwości
zakładu, szczególniej ważne co do dziewcząt, które - jak to już kiedyś trafnie
powiedziano - podobne są do owoców, co w porze dojrzewania najpilniejszej nad
sobą potrzebują straży.
Drugim warunkiem takowego głównie z
własnej pracy utrzymującego się Zakładu, jest urządzenie domowego gospodarstwa
połączone z odpowiednią posiadłością ziemi. Zatrudnienia rolnicze mają tu
nieocenioną korzyść, wyższe nad wszelkie inne sposoby zarobkowania, które
często bywają mniej pewne, a zawsze więcej uzdatnienia wymagające. Wziąwszy np.
jakiekolwiek ręczne wyroby: ileż to one wymagają naprzód bezowocnych ćwiczeń i
daremnego psowania[73]
materiału, zanim do należytej dokładności doprowadzone, potrzebują znowu na
zakupienie nowych przyborów do pracy, gotowego wydatku, który nareszcie po
mozolnej [s]przedaży wyrobu, wraca się z szczupłym zazwyczaj zyskiem pieniężnym
i wtedy dopiero z groszykiem i koszykiem zmusza skupować na żywność te same płody
ziemi, które w rolniczych zatrudnieniach są bezpośrednim przedmiotem i zarazem
gotowym do spożycia owocem pracy. O ile zaś takowe zatrudnienia rolnicze na
świeżym powietrzu wykonywane i z różnostronnym połączone ruchem, błogi wpływ
wywierają na zdrowie i rozwijanie sił, które są jedynym majątkiem sieroty, o
tyle niemniej umysłowemu kształceniu żywotniejszy nadają kierunek, tak przez
naoczne i niniejszej sferze elementarnej właściwe nauczanie, jak przez powabne,
bo urozmaicone zajęcia. A na koniec, najgłębszej stronie moralnej i religijnej,
która we wszelkim wychowaniu główną jest rzeczą, jakże zbawiennych użycza tu żywiołów
ta ciągła i najwidoczniejsza w pracach rolniczych zawisłość człowieka od
Opatrzności; ta ustawiczna łączność pracy ze zbudowaniem wewnętrznym, ten znój
poskramiający ciało, a rześka swoboda ducha wśród odmładzającej się wiecznie
natury, i to umiarkowanie wszelkich potrzeb fizycznych, a nieograniczone otuchy
moralne, które widzimy nie tylko głęboko w sercu tej sfery tkwiące, ale nawet
na wszystkie stosunki sielskiego życia rozprowadzone.
Jeżeli tedy ogólnie żywioły
ziemiańskie za nader właściwe ku rozwijaniu młodocianego wieku poczytujemy,
izaliż nie tym właściwszymi staną się sierotom? Zaiste, onym z rodzicielskiej
opieki obranym i odkąd im serce macierzyńskie zostało w łonie ziemi
pogrzebione, ziemia stała się im odtąd niejako jedynym łonem macierzyńskim i
ona też zawsze do sytości karmić je będzie i przytulenia nigdy nie odmówi,
skoro jej tylko wszelkie swoje starania i prace poświęcą. A również ojcowskiej
pieczy pozbawione, będą tym wyraźniej ojcostwo niebieskie widzieć nad sobą w
Opatrzności Bożej, która rolnikowi we wszystkich sprawach rąk jego, jakoby
małemu dziecku dopomaga.
Tu już coraz bliżej dotykamy przyrodzonej
strony naszego kraju, któremu żywioły rolnicze są tak przeważnie właściwe, jak
i - niestety - niedola sieroctwa prawie tym przeważniej doń przywiązana. Dosyć
wskazać dowody na samej powierzchni kraju wyryte: owe najstarszymi drzewami
lasów zarosłe ślady snać uprawianych niegdyś zagonów, które świadczą, ilekroć
wojny i pomory osierocały tę z dawna rolnictwem kwitnącą ziemię, na której i
dzisiaj więcej podobno niż gdziekolwiek indziej widzimy świeżo usypanych mogił
i nowo założonych po polach cmentarzy. A jeśli w smutnej potrzebie nie żałowano
kawałka ziemi na martwy spoczynek zmarłych, bodajby jej także na żywy użytek
pozostałych sierot nie żałowano teraz, kiedy pogodniejsza nastręcza się pora
służenia raczej wschodzącej niż zgasłej ludzkości! Bo też zaiste, cóż by świat
powiedział, gdyby nikt zmarłe nie zechciał pochować, ale je zostawiać na
nieuchronne zepsucie ciał, szerzące coraz zjadliwszą zarazę? A cóż dopiero
miałby świat prawo powiedzieć, gdybyśmy mieli nie przyłożyć ręki do zachowania
od zguby sierot, ale je zostawiać na gorsze zepsucie duszy i serca, szerzące
stokroć zjadliwszą zarazę moralną? Mało u nas pono znaleźć wsiów i miasteczek,
gdzieżby sieroty żebrzących rąk nie wyciągały,
a mało także wsiów i miasteczek, gdzieby puste obszary ziemi z dawna rąk
ludzkich nie wyczekiwały. Owóż niech tylko ręce opuszczonych sierot pracować
zaczną w opuszczonej ziemi, a wnet nie będą chwastem zarastać błonia, obok
zbożami okrytych łanów, ani będą świecić nagością zdziczałe gromady
opuszczonych dzieci, obok okrytych dostatkami bliźnich.
Że zaś Opatrzność wszędzie niedolom
ludzkości stawia obok środki ku ich zaradzeniu przejrzane, zdaje nam się
najbliższy widzieć tego dowód na tutejszym Zakładzie Miłosiernym, którego Dom
pierwotnie acz ku innemu przeznaczeniu zbudowany, było już może w widokach
Opatrzności stawić w położeniu obecnemu jego celowi najodpowiedniejszym, bo w
pobliżu nieużytkowanych odłogów miejskich, które im pośledniejszej mogą być
wartości, tym pełniejsi otuchy zanosimy prośbę do Szanownego Magistratu i
Szanownej Rady Miejskiej Gostyńskiej, aby rzeczone odłogi, poza tutejszym Domem
Miłosierdzia położone, przeznaczyć raczyli do użytkowania temuż Zakładowi, z
zastrzeżeniem, iż w nieprzewidzianym kiedykolwiek razie rozwiązania się
rzeczonego Zakładu, wspomniane grunta w posiadanie miasta przywrócone by
zostały.
Ofiara ta, bynajmniej dla miasta nie
uciążliwa, zdolna jest przecież za jednym razem wesprzeć nie tylko połączoną z
Zakładem tutejszym Ochronę, ale i lazaret[74],
którym obojgu przestronniejsza posiadłość ogrodu niezbędnie potrzebna. A każdy
z tych oddziałów, jak posiada sam przez się, mianowicie dla miasta skutki dobroczynne,
tak znowu obydwa wywierają wpływ zbawienny na wychowanie samych że sierot.
Gdzie indziej bowiem, w podobnych domach sierocych, na rolniczych zatrudnieniach
opartych, przeważa więcej praktyka gospodarcza nad resztą wychowania, które
bywa tam zwykle słabszymi środkami zasilane, gdy tymczasem tutaj, obok
zatrudnień gospodarczych, dla Zakładu naszego wielce pożądanych, kolejna już
praktyka uczennic, tak w dozorze nad dziećmi Ochrony jak i w pielęgnowaniu
chorych, uzupełnia to właśnie w niewieścim ich powołaniu, na czym dotąd zbywało
podobnym zakładom gdzie indziej.
Tym większym przeto stanie się
zaszczytem miastu tutejszemu, gdy stawi nie tylko w tym rodzaju pierwszy u nas,
lecz nawet zupełniejszy nad inne, przykład dobroczynnego Zakładu tak ku swej
zasłudze, jako też ku najżywotniejszej naszego czasu potrzebie.
Toteż nadzieje nasze, Szanowni
Panowie, z zupełną ufnością na Waszej dobrej woli budujemy, bo w dowód tego
zwozimy już kamienie i cegły na połączone koniecznie z tymi widokami
zabudowania Zakładu. I z tą samą wreszcie ufnością składamy przed Wami
niniejszą prośbę; a jak prośba nasza jest głosem wielu teraźniejszych i
przyszłych sierot, tak w odpowiedzi Waszej, Szanowni Panowie, oczekujemy głosu
całego miasta i ludzkości!
Zarząd Domu Miłosierdzia[75]
[12]
Do FUGIEWICZ[76]
w Śremie
[8
kwietnia 1853]
Sz[anowna] P[ani].
Skoro tylko odebrałem zaległą od Ks.
Proboszcza Kropiwnickiego[77]
ofiarę, spieszę z przesłaniem Łaskawej Pani przypadającej Jej należytości za 1/2
korca[78] pszenicy i za pół
korca prosa, a to w pieniądzach, ponieważ Pani tak sobie życzyłaś.
Zatem podług cen tegorocznych,
przesyłam Łaskawej Pani 2 1/2 talara za wiertel[79] pszenicy i 2
talary za wiertel prosa, czyli razem 4 1/2 tal. Chciej
tylko Pani łaskawie nie wziąć mi za złe zbyt długiej zwłoki, która istotnie nie
z mojej winy pochodziła, owszem, racz Pani być szczerze przekonaną, iż jak mi
dotąd przykrą była niemożność uiszczenia się, tak za nader miłą poczytuję sobie
dzisiejszą chwilę, w której dopełnić mogę rzeczonej wypłaty oraz zapewnić
Łaskawą Panią, iż zawsze we wdzięcznej pamięci zachowuję Jej tyloletnie
poświęcenie się dla ubogich dziatek i wszelkie około pierwotnej Ochrony
gostyńskiej usiłowania. Możeśmy tam niekiedy doświadczali, jak w każdym
przedsięwzięciu ludzkim, przykrości, trudów i chwilowych zasmuceń, ale zapewne jak
mnie tak i Pani, zostawiła ta początkowa Ochronka tyle miłych nader przypomnień,
iż one zawsze do szczęśliwszych chwil życia liczyć będziemy. Oby Bóg wszelkim
błogosławieństwem wynagradzał Pani podjęte w tym przedsięwzięciu trudy.
Dlatego z tym najserdeczniejszym
życzeniem zostaje zawsze Szanownej Pani z prawdziwym szacunkiem najszczerzej
życzliwym
E. Bojanowski
[13]
Do FRANCISZKA MORAWSKIEGO[80]
w Luboni
[12 kwietnia 1853]
Sz[anowny] P[anie] J[enerale].
Dar Jego najłaskawszy dla
gostyńskiego Domu Miło[sierdzia] z najczulszą odebrałem wdzięcznością i to
właśnie w chwili rozpoczynającej się przy naszym instytucie budowy. Oby
Opatrzność Boża w tym nowym, a doprawdy trudnym dla nas przedsięwzięciu,
raczyła przez szczodrych dobroczyńców naszych dorzucać i nadal podobne cegiełki
do tej ubogiej budowy sierocej.
Z funduszów zeszłorocznego Pokłosia zakładamy teraz fundament, a
poprzednio z tegoż dochodu kupiliśmy koniki kwestarskie[81], które nam zwożą
żywność dla sierot lub kamienie na budowę oraz wystawiliśmy ołtarz Najśw.
Pannie Bolesnej w urządzonej ku temu kapliczce pomiędzy dwoma salami chorych.
Daj Boże, aby i tegoroczne Pokłosie
przyniosło sierotom plon pożądany. Druk dotąd nieukończony, lecz ostatnich
arkuszy co dzień oczekuję. Skoro tylko związany będzie snopeczek, a jeśli Bóg
mi pozwoli, [że] od obowiązków mej służby oderwać się zdołam, nie omieszkam
pospieszyć osobiście złożyć nowe Pokłosie
w ręce Szanownego Pana Jenerała.
Z najgłębszym uszanowaniem, z którym
mam zaszczyt zawsze zostawać Jego najniższym sługą
[14]
Do STANISŁAWA KOŹMIANA[82]
w Przylepkach
[13 kwietnia 1853]
Koch[any] P[anie].
Od dnia do dnia czekałem nadejścia
gotowych już egzemplarzy Pokłosia,
aby z nich przesłać Panu żądaną najłaskawiej ilość. Gdy atoli dotąd Günther[83] mi ich nie przysyła,
pośpieszam przynajmniej z odpowiedzią na ostatni list Kochanego Pana, a przede
wszystkim z prośbą, abyś Pan i na przyszłość nie zechciał nam odmawiać swej
najłaskawszej w tym przedsięwzięciu pomocy, bo wszakże bez niej niewątpliwie
musiałoby upaść. Z mojej zaś strony będę się starał wszystko, cokolwiek mi
polecić raczysz, jak najściślej wykonywać. Z pozostałych rękopisów mamy do
nowego rocznika kilkanaście jeszcze poezji Pańskich, potem obszerne dosyć
wyjątki z poematu Olizarowskiego[84]
Dana, czyli Beatrice Słowiańska, dalej wiersz jeden przez A[ndrzeja]
e[dwarda]
K[oźmiana][85] i spodziewaną od
Brata Pańskiego[86] powieść Bociany,
którą może najłaskawiej udzielić nam raczy do tego rocznika.
Co do innych autorów całą nadzieję
pokładać tylko mogę w Kochanego Pana pomocy, boć wiem dobrze, że choćbym tu i
ówdzie kołatał, może bym żadnej albo bardzo tylko biedną jałmużnę literacką
zebrał. Przez wzgląd więc na nasze sieroty - jeżeli tylko okoliczności Panu
pozwolą - racz nas nie opuścić w tej miłosiernej sprawie i mnie zasmuconego,
przychylną jak najrychlej odpowiedzią pocieszyć. Skoro tylko egzemplarze od
Günthera odbiorę, niezwłocznie roześlę wskazanym mi przez Pana osobom.
Chciej mi Pan doradzić, czyby nie
można i Żupańskiemu[87]
pewną ilość egzemp[larzy] z ustąpieniem 40 lub 50% na [s]przedaż przesłać oraz
czy cenę tegorocznego tomu nie zniżyć na 6 złp., ponieważ pierwszy rocznik
uważano zanadto drogim.
Polecając się jak zawsze
najłaskawszym względom i przyjaźni Pańskiej
E. Boja[nowski]
[15]
Do ELŻBIETY SUŁKOWSKIEJ[88]
w Rydzynie
[26 września 1853]
Otrzymawszy zaszczytne z polecenia
J[aśnie] O[świeconej] K[siężnej] wezwanie od Hr. Cez[arego] Platera[89], iżbyśmy z
tutejszej Ochrony Domu Miłosierdzia przedstawili uzdatnioną przewodniczkę do
założyć się mającej w Rydzynie Ochrony, zajęliśmy się niezwłocznie wybraniem
takowej, która by mianowicie wedle oznaczonego przez Hr. Platera warunku
posiadała dostatecznie język niemiecki. Zachodziła atoli ta niedogodność, iż
wybrana przez nas kandydatka Marianna Świtalska[90],
nie będąc dotąd nigdy przy Ochronie, zaczęła dopiero od tej pory uczęszczać do
tutejszego Domu Miłosierdzia, aby się jakożkolwiek z tym nowym zawodem obeznać.
Lecz dobre jej chęci i uczynione dotychczas postępy dozwalają nam spodziewać
się już teraz, iż obowiązkom swym zdoła o tyle przynajmniej zadośćuczynić, o
ile krótki czas jej uczęszczania do tutejszej Ochrony wystarczającym ku temu
być może.
Jeżeli zatem J[aśnie] O[świecona]
K[siężna] najłaskawiej pozwolić raczysz, ażeby wspomniana kandydatka mogła się
osobiście J[aśnie] O[świeconej] K[siężnej] przedstawić, upraszalibyśmy
najuniżeniej, abyśmy polecenie otrzymać mogli, kiedy ją przysłać byłoby nam
wolno. Sądzimy bowiem, iż mianowicie co do szczegółów tyczących się jej
utrzymania, byłoby najlepiej, aby mogła sama życzenia swoje przełożyć. Nade
wszystko zaś pragnęłaby ona mieć przy sobie swą matkę, przez co jakkolwiek
nieco zwiększyłyby się wprawdzie potrzeby utrzymania, zdaje się atoli, iżby to
dla podobnie młodej osoby było skądinąd nader stosownym.
Z naszej zaś strony, ponieważ nie
śmielibyśmy trudzić J[aśnie] O[świeconej] Ks[iężnej] zbyt licznymi szczegółami,
jakie koniecznie przy początkowym urządzeniu Ochrony nastręczają się do
załatwienia, przeto upraszalibyśmy najuniżeniej, aby J[aśnie] O[świecona]
Ks[iężna] raczyła najłaskawiej w razie przyjęcia naszej kandydatki oznaczyć nam
kogokolwiek, z kim byśmy mogli nadal częściej porozumiewać się względem
bliższych szczegółów i pomocniczych środków Ochronki.
Wreszcie poczytując sobie za wysoki
zaszczyt i szczęście, że chociaż w tak drobnej okoliczności nastręcza się nam
sposobność ofiarowania usług naszych
Dostojnym Dobroczyńcom tutejszego Zakładu Miłosiernego, polecając się
w ubogich usiłowaniach naszych
wspaniałomyślnym Ich względom, zostaję z
najgłębszym uszanowaniem J[aśnie] O[świeconej] Ks[iężnej] najniższym sługą
E. Bojanowski
[16]
Do ks. MICHAŁA MENTZLA[91]
w Śremie
Gostyń, 29 września 1853
Przy założeniu Ochrony śremskiej i
obsadzeniu tejże ochmistrzynią pochodzącą z Domu Miłosierdzia gostyńskiego,
obiecał Zarząd tegoż Domu, iż w razie nastąpić mogącego oddalenia się rzeczonej
ochmistrzyni, będzie się starał przysłać w jej miejsce inną uzdatnioną ku temu
zawodowi uczennicę z Zakładu gostyńskiego; gdy zaś teraz dotychczasowa
ochmistrzyni Ochrony śremskiej, Pelagia Dykiert[92],
inny dla siebie obierając zawód, złożyć chce obowiązki swoje z początkiem
następującego ćwierćrocza od października br., przeto pośpieszamy donieść
W[ielebne]mu Księdzu Proboszczowi Dobr[odziejowi] jako dyrektorowi Ochrony
śremskiej, iż w miejsce rzeczonej Pelagii Dykiert zamierzamy przysłać uczennicę
tutejszego Zakładu, Mariannę Martynowską[93],
która może w obowiązki tamtej wstąpić i utrzymanie oraz pensję przez dyrekcję
wyznaczoną, przejąć od 1-go paździer[nika] r.b.
Jeżeli zatem naszą gotowość służenia
nadal, nową ochmistrzynię Ochronie śremskiej raczysz W[ielce] W[ielebny] Ks.
Proboszcz Dob[rodziej] najłaskawiej przyjąć, natenczas w pierwszych dniach
paździer[nika] pośpieszymy przysłać ją do Śremu, aby przynajmniej przez kilka
dni obeznać się mogła z miejscowymi stosunkami Ochrony przy dotychczasowej
ochmistrzyni, a mamy wszelką nadzieję, że następnie po oddaleniu się Pelagii
Dykiert, sprawować będzie swe obowiązki ku zupełnemu zadowoleniu W[ielebnego]
Ks. P[roboszcza] Dobr[odzieja] i całej Szanownej Dyrekcji.
Upraszamy tylko W[ielebnego] Ks.
P[roboszcza] Dobr[odzieja] o łaskawe najbliższą pocztą uwiadomienie, czy do
niniejszego przedstawienia nowej ochmistrzyni, przychylić się i takową przyjąć
najłaskawiej zechcesz.
Zarząd
Domu Miłosierdzia
E. Boj[anowski]
[17]
Do MARII
OGIŃSKIEJ[94]
w Górze
[29
września 1853]
Szanowna Pani!
W niebytności Hr. Platera ośmielam
się z Jego polecenia udać się do Pani z doniesieniem o możności umieszczenia
przy tutejszym kościele K[sięży] Filipinów na naukę muzyki chłopczyka, który z
dobroczynnej poręki Hr. Platera sposobić się pragnie na organistę.
Przewodniczący tutejszej muzyce
kościelnej, Pan Koperski, chce się podjąć dawać mu lekcje codziennie jedną
godzinę za 2 1/2 sgr. Zatem rocznie wyniosłaby nauka
około 25 talarów.
Co do mieszkania zaś i jadła,
ponieważ w Kongregacji K[sięży] Filipinów żadnych podobnych uczniów umieszczać
się nie da, postarałem się o umieszczenie takowego u jednego z mieszkańców
gostyńskich, którego dom byłby bardzo dla wspomnianego ucznia przyzwoity oraz
korzystny stąd, iż tenże obywatel sam będąc dawniej nauczycielem muzyki, ma w
domu fortepian, na którym mógłby wspomniany uczeń ćwiczyć się w godzinach
wolnych od lekcji i mieć nawet pomoc w nauce od swego gospodarza. Za stancję,
wyżywienie całkowite, używanie fortepianu i niejaką pomoc w nauce muzyki, żąda
rzeczony obywatel, Pan Niedzielski, 50 tal. rocznie. Zatem całkowite na rok
utrzymanie ucznia wynosiłoby 75 tal.
Jeżeli więc Pani raczyłabyś
najłaskawiej warunki te przyjąć i wspomnianemu uczniowi przyśpieszyć
dobroczynną sposobność dalszego w tymże zawodzie kształcenia się, natenczas
każdej chwili mógłby tenże tu przybyć i zgłosić się do mnie, a niezwłocznie
zająłbym się jego umieszczeniem i spisaniem z rzeczonymi panami ugody.
Winieniem wszakże nadmienić, iż w takowym razie musiałby przywieźć ze sobą
pościel i oporządzenie wystarczające.
Oczekując łaskawego w tym względzie
rozporządzenia Pani, mam zaszczyt zostawać z głębokim uszanowaniem Jej
najniższym sługą
E. B.
[18]
Do ANGELINY JABŁOŃSKIEJ[95], siostry miłosierdzia w Paryżu
[12 maja
1854]
Sz[anowna] S[iostro].
Od czasu jak Sz[anowna] S[iostra]
nasze strony opuściła, mieliśmy cztery razy o Siostrze wiadomość, pierwszą w
kilka dni po Św. Filipie[96],
drugą w kilka dni po Św. Wincentym[97],
trzecią przez Szanownego i sędziwego Posła w pierwszych dniach sierpnia, a
ostatnią po dniu Najśw. Panny Niepokalanego Poczęcia[98]. Z naszej strony
bylibyśmy z Ks. Dziadzią[99]
nieraz pisali, ale nas wstrzymywała obawa, czy nam się godzi zatrudniać
Sz[anowną] S[iostrę] naszymi listami. P. Węsierski[100] z Podrzecza
jechał przeszłego lata do Ostendy i miał
być w Paryżu a zarazem pragnął bardzo odwiedzić Siostrę. Dałem przez niego
kilkanaście stronic wyjątków z Dziennika zawierających wszystkie najdrobniejsze
szczegóły o ostatnich dniach życia nieodżałowanej naszej sierotki Józinki[101] i poleciłem mu,
aby takowe raczył wręczyć Sz[anownej] S[iostrze]. Tymczasem wiadomość o chorobie
dzieci zmusiła go zaniechać zamiar pojechania do Paryża i wrócił prosto z
Ostendy przywiózłszy nazad pismo przeznaczone dla Siostry. Podobnie dogodna
okazja dotąd mi się nie nadarzyła, lecz skoro jaka się znajdzie, nie omieszkam
później - jeśli Bóg dozwoli - przesłać Siostrze te szczegóły, które wiem dobrze,
że Siostrze będą miłym wspomnieniem po tej ukochanej dziecinie.
Dziś ośmielam się pisać do
Sz[anownej] S[iostry] korzystając z polecenia, jakie mi dała Pani Węsierska[102]. Pokładając ona
największe zaufanie w zdaniu Sz[anownej] Siostry, prosi usilnie, czyby
Szan[owna] Siostra - jeżeli zatrudnienia i stosunki pozwolą - nie raczyła
zalecić jej jakiej bony[103]
do dzieci, która by obok pobożności i właściwego do prowadzenia dzieci
usposobienia, posiadała język francuski i niemiecki, a jeżeliby można - i
polski. Niemniej byłoby miło P. Węsierskiej, aby ta bona mogła dzieciom
udzielać także początków muzyki. Prośbę tę ośmiela się P. Węsierska jedynie w
nadzieję dobroci Sz[anownej] S[iostry] uczynić i sama myśl posiadania takowej
prowadzicielki swych dzieci z polecenia Sz[anownej] S[iostry] już ją pociesza.
Gdyby więc Sz[anowna] S[iostra] raczyła i mogła wybór takowy zrobić,
prosilibyśmy o łaskawe doniesienie warunków, pod jakimi by ta osoba zechciała
przyjąć obowiązki bony, a wtenczas P. Węsierska udzieliłaby Sz[anownej]
S[iostrze] swą odpowiedź, czy żądane warunki uskutecznić może.
Mamże przy tej sposobności dodać, co
u nas się dzieje? W wielu względach jak było, tak pozostało. Można to po części
na dobre tłumaczyć dla tych, co się zmienić nie powinni, a na złe dla tych, co
by byli powinni się zmienić. W wielu znowu innych względach jest teraz inaczej,
jak było przed rokiem. Wtenczas kładliśmy pierwszy kamień do rozpoczynającej
się przy naszym Domu budowy; dziś stoją już na tym kamieniu obydwa budynki, z
ukończonymi łazienkami, podwórze opasane parkanem[104], ogródek
zasadzony morwami, owocowymi drzewkami, winem, malinami, porzeczkami, itd. Ale
smutno nam z tym wszystkim, bo nasza sierotka Józinka już ani jagódki z tego
nie zerwie. Ma ona swój osobny pod lipą ogródek i na szczupłej mogiłce kilka
krzaczków rezedy[105]
i fijołków. Krzyżyk srebrny dla niej przeznaczony, wzięła ze sobą do grobu[K1]*. Widzę, że nie byłoby końca, gdybym
się o tej nieodżałowanej dziecinie rozpisał, a muszę zostawić miejsce i
Dziadziowi i Ks. Szuł[czyńskiemu], którzy korzystając z okazji chcą także się
przypisać. Oczekuję więc łaskawej odpowiedzi Szan[ownej] Siostry na prośbę Pani
Węsierskiej i polecając się św. modlitwom Szan[ownej] Siostry, zostaję z
głębokim uszanowaniem Jej niegodnym sługą
E. B.
*
[K2]Ks.
Preib[isz][106] zaczął rysować
jej wizerunek po śmierci, ale niedosyć schwycił podobieństwa. Lepiej przypomina
nam Józinkę obrazek Św. Józefa z dzieciątkiem, obrazek który nam w spadku po
niej się dostał.
Zapomniałem dodać, że Dr[oga]
S[iostra] wyrażenia mego w pierwszym liście nie zrozumiała tak, jak przeze mnie
pomyślane było. Chciałem powiedzieć że my, cośmy tu pozostali, nie zmieniliśmy
się dotąd; jesteśmy jakeśmy byli, chociaż nie jednemu z nas należało stać się
lepszym.
[1 września 1854]
Kiedyś była ostatni raz u mnie, nie
mogłem się z Tobą o wszystkim rozmówić, bo miałem, jak wiesz, gości, więc mi
brakło czasu. Wspominałaś mi wtenczas, że z Józefką[108] nie chciałabyś
razem być w Ochronie, co Ci wytłumaczyłem, że tę przeszkodę da się może jako
złagodzić i Ty przystając już na moje przedstawienie, obiecałaś przyjechać z
rzeczami nazad do Podrzecza na odpust Narodzenia Najśw. Panny[109]. Dopiero po Twoim
odejściu powiadał mi Ksiądz Hübner[110],
żeś przy pożegnaniu do niego mówiła, iż może w inną pójdziesz służbę. Potem
także przykro mi było, kiedym się dowiedział, żeś w nieporozumieniu z Przewoźną[111], bez pożegnania z
nią odeszła. Z tych dwóch rzeczy zdawało mi się, że nie masz szczerej chęci do
powrotu, zwłaszcza żeś już sama do mnie mówiła, iż dla Józefki wolałabyś nie
być w Podrzeczu.
Piszę Ci to moja Katarzyno dlatego,
żebyś nie myślała, że przeciwko Twojej chęci chcę Cię koniecznie namawiać do
podrzeckiej Ochronki. W Strzelczu nie mogę Ci teraz zaraz miejsca obiecywać,
chociażbym pragnął z całego serca, żebyś tam mogła się dostać. Więc moja rada
jest taka: przybądź na odpust Matki Boskiej Narodzenia, ale bez rzeczy.
Rozmówimy się na dobre i Ty mi wszystko szczerze powiesz, jak sobie sama
życzysz, a wtenczas jeżelibyś miała być w Podrzeczu albo jeżelibyś później
wzięła miejsce w Strzelczu, to każdego czasu możemy posłać furmankę po Twoje
rzeczy. Bądź zapewniona, że jestem dla Ciebie zawsze tak przychylnym jak byłem
i pragnąłbym dać Ci miejsce, ale nie chciałbym zmuszać Cię przeciwko Twojej
woli i dlatego chcę się jeszcze z Tobą rozmówić, bo i tak będziesz na odpuście,
a rzeczy jeszcze zostaw u matki, aż się ułożymy. Czekam Cię więc i Boskiej
Opiece Cię oddaję
E. Bojanowski
[20]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
[5
września 1854]
Mam właśnie teraz ochmistrzynię do
Ochronki wiejskiej, wieśniaczkę, dziewczynę 26 lat liczącą, która była najprzód
pewien czas przy Ochronie u S[ióstr] M[iłosierdzia] w G[ostyniu], potem 3 lata
w Ochronie podrzeckiej. Przed 2 miesiącami z powodu śmierci ojca musiała
opuścić Ochronkę i wrócić do matki mieszkającej o cztery mile[112] od nas. Atoli
teraz niedawno zgłosiła się do mnie, że nie będąc matce dłużej potrzebną,
gotowa jest znowu do przyjęcia obowiązków w Ochronce. Tymczasem jej miejsce w
Podrzeczu[113] zajęła już inna
dziewczyna. Zatem tamtą jako doświadczeńszą, Kochanemu Panu, mogę do nowej
Ochronki polecić. Jest to dziewczyna pobożna, skromna, łagodna i równie do
prowadzenia dzieci, jak do pielęgnowania chorych zamiłowanie mająca. Wezwałem
ją tedy niezwłocznie, aby jutro na odpust Narodzenia Najśw. Panny przybyła dla
porozumienia się ze mną względem czekającego ją umieszczenia.
Do Pana zaś pośpieszam z prośbą,
abyś raczył przez tego posłańca donieść mi, gdzie ta Ochronka będzie? Od
którego czasu ochmistrzyni mogłaby objąć obowiązki i jakie utrzymanie ma pobierać? W Baszkowie umieściliśmy podobną
wieśniaczkę z pensją 15 tal. rocznie i żywnością. Myślę jednak, że byłoby
lepiej, gdyby zamiast gotowego jadła mogła mieć ordynarię[114], ogródek i krówkę
do użytku daną.
Chciej Pan więc łaskawie nadesłać mi
całkowity wykaz utrzymania ochmistrzyni, a ja ułożywszy się z nią, doniósłbym
niezwłocznie Panu, kiedy by mogła wstąpić w obowiązki.
Oczekuję łaskawej odpowiedzi
Pańskiej i z najgłębszym zostaję szacunkiem Jego uniżony
4
listopada 1854
Serdeczny dowód przyjacielskiej
pamięci, jakim mnie zaszczycasz, wzywając na pożegnalny obiad do Baszkowa, z
najczulszą przyjąłem wdzięcznością i jeśli tylko zdrowie mi dozwoli - bo od dni
kilku czuję się słabym - będę korzystał z wybornej sposobności zabrania się z
księżmi Filipinami. Na pewno jednak, pomimo najgorętszej chęci, obiecać się nie
mogę nie wiedząc, czy do poniedziałku nie będzie mi gorzej ze zdrowiem. Gdybym
nie przybył, chciej Kochany Ks. Prob[oszczu] przyjąć przynajmniej moje
najserdeczniejsze życzenia wszelkiego w tym nowym i uciążliwym zawodzie błogosławieństwa,
a racz nas jeszcze w przejeździe uszczęśliwić obiecanym kilkudniowym pobytem w
naszej okolicy, na co wszyscy a wszyscy z upragnieniem serca oczekujemy.
W każdym razie, do rychłego
zobaczenia! Ściskam Cię, Kochany Księże Proboszczu i św. modlitwom się polecam
niegodny sługa
E. B.
[22]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 18 stycz[nia] 1855
Zasmuciła mnie mocno wiadomość o
zamiarze K[atarzyny Adamskiej], bo dla nowo urządzonej Ochronki, zmiana tak
rychła przewodniczki zapewne bardzo jest niekorzystną. Ale z drugiej strony
trudno także odmówić tu pozwolenia. Stawianie przeszkód w tym względzie mogłoby
jeszcze niekorzystniejsze dla Ochronek sprowadzić kiedykolwiek następstwa. A
przy tym instytucja ta nie posiada żadnych dotychczas środków zapewnienia
Ochroniarkom dożywotniego utrzymania, gdy podeszlejsze lata uczynią je
niesposobnymi do sprawowania służby ochronkowej.
Zresztą ich przechodzenie z Ochronek
we własne kółka rodzinne, a tym sposobem zwiększanie liczby troskliwszych
matek, byłoby, zdaje mi się, korzystnym także wpływem Ochronek; nawzajem dobry
wywierałoby wpływ na stosunki Ochron z rodzicami.
Pragnąłbym bardzo wiedzieć Kochanego
Pana zdanie w tym względzie. Tymczasem co do Katarzyny, jeżeli od Pana otrzyma
pozwolenie iść za mąż, prosiłbym przynajmniej, abyś Pan łaskawie wstrzymał ją do
Wielkiej Nocy, ponieważ w jej miejsce mógłbym dopiero od tego czasu dać Panu
jedną z podrzeckich Ochroniarek, której chciałbym jeszcze zostawić sposobność
odprawienia przedwielkanocnych rekolekcji u Sióstr Miłosierdzia.
Pragnąłbym wiedzieć także, czy Pan
Konstancję[116] zechciałbyś na
drugą zatrzymać?
Pani Jenerałowa Chł[apowska][117] raczyła zażądać
ode mnie także dwóch Ochroniarek do Turwi[118].
Gdyby mi brakło tam drugiej, moglibyśmy pewnie wziąć tę kandydatkę
z Kopaszewa, o której mi Pan nadmieniasz.
Łączę Koch[anemu] P[anu] wyraz
najgł[ębszego] szacunku, uniżony
[E. Bojanowski]
Nb.[119]
Za przestrogę tyczącą się Dobka[120],
najserdeczniej Panu dziękuję. Skoro tylko z podróży wróci, nie omieszkam dać
najsurowsze napomnienie. Wiadome kartofle wraz z innym zbożem zostały Siostrom
oddane.
[23]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 25 stycz[nia] 1855
List Pański[121] wielce ożywił we
mnie nadzieję przyprowadzenia do skutku Bractwa Ochronkowego, które lubo miałem
zawsze na celu przy urządzaniu ochronek, nie śmiałem przecież dotąd przystąpić
bliżej ku temu, nie znajdując nikogo, coby skutecznym poparciem moich usiłowań,
obiecywał mi pomyślne osiągnięcie celu. Teraz dopiero w radzie i pomocy
Pańskiej zupełną pokładam ufność zorganizowania nareszcie tej instytucji i mam
w Bogu nadzieję, że przy takowym namaszczeniu religijnym, zaczęłaby dopiero
prawdziwie błogie wydawać owoce.
Wszystko, co mi Kochany Pan piszesz
w tym względzie, trafia mi niezmiernie do serca i za niezbędne poczytuję
warunki ku należytemu rozwinięciu Ochronek. Chciej Pan tylko nadal nie odmawiać
mi Swej najłaskawszej pomocy, a przede wszystkim wskazać istniejące już reguły,
które by za wzór wziąć wypadało. Powzięte z dotychczasowych Ochronek
doświadczenie posłuży dostatecznie do uzupełnienia reszty. Nie mam tu nikogo,
coby mnie oświecił w tym względzie, dlatego ośmielam się Kochanego Pana tym
trudzić. Wszelkich potrzebnych wskazówek z największym upragnieniem wyglądać
będę i całej usilności dołożę, aby jak najprędzej z nich korzystać.
Co do kandydatek na teraz do
Kopaszewa i Turwi potrzebnych, porozumiemy się jeszcze przed Wielkanocą.
Polecam się pobożnej pamięci
Kochanego Pana i najserdeczniej pozdrawiam.
E. Bojanowski
[24]
Do ANTONINY CHŁAPOWSKIEJ
w Turwi
Grabonóg, 4 lut[ego] 1855
Pragnąc zadosyć uczynić zaszczytnemu
wezwaniu W[ielmożnej] Pani względem przedstawienia uzdatnionych przewodniczek
do Ochronki w Turwi, a nie mając na teraz innych stosownych ku temu kandydatek
prócz trzech w Podrzeczu, musiałem wprzódy postarać się o nowe kandydatki do
Podrzecza, które by wstąpiły tam w miejsce dotychczasowych, abym mógł te, co
już czas pewien sprawowały służbę przy Ochronce tamtejszej, przeznaczyć na
przewodniczki do nowych Ochronek.
Podług upewnień, jakie w tych dniach
otrzymałem, mam wszelką nadzieję, że po Wielkiej Nocy będę mógł na najłaskawsze
wezwanie J[aśnie] Pani przysłać dwie dziewczyny, jedną doświadczeńszą na
przewodniczkę, drugą na pomocnicę.
Podobnież do Kopaszewa obiecałem P.
Koźmianowi jedną z trzech dotychczasowych podrzeckich, a trzecią z nich
najmniej doświadczoną, zatrzymam w miejscu na przewodniczkę i przydam nowe dwie
pomocnice.
Miejsca tak sprzyjazne do pożądanego
rozwinięcia Ochronek jak Turwia i Kopaszew, przyczynią się niewątpliwie za
pomocą Bożą do wzrostu i dalszego rozszerzenia tej skromnej a w skutkach swoich
wielce dobroczynnej instytucji, w czym moje zbyt słabe usiłowania, polecając
najłaskawszej opiece J[aśnie] Pani, łączę wyraz najgłębszego szacunku, z którym
mam zaszczyt zostawać J[aśnie] Pani najniższym sługą
E. B.
[25]
Do ks. arcybiskupa LEONA PRZYŁUSKIEGO[122]
w Poznaniu
[5
marca 1855]
Jaśnie Wielmożny Arcypasterzu,
Najprzewielebniejszy Panie i
Dobrodzieju.
Nędza tegoroczna, która wskutek
kilkakrotnych powodzi straszliwiej nad inne miejscowości Gostyń dotknęła,
spowodowała nas do zawiązania się w Komitet ku niesieniu choć częściowej ulgi
najbiedniejszym rodzinom tutejszego miasteczka przez codzienne rozdzielanie 110
porcji zupy rumfordzkiej[123],
które od dnia 21 stycznia br. rozpocząwszy, pragniemy przynajmniej do Wielkiej nocy przedłużyć. Atoli wyjednany na ten
cel fundusz prowincjonalny w zbyt szczupłej ilości 160 tal., pomimo najściślejszej oszczędności i
sumiennego prowadzenia kuchni przez Wiel[ebne] Siostry Miłosierdzia, które z właściwym
sobie poświęceniem chrześcijańskim zatrudnienie to przyjąć na siebie raczyły,
wyczerpał się do tej chwili zupełnie, a ogólny w tym roku niedostatek okolicy
nie dozwala nam dalszych spodziewać się zasiłków. Przeto ośmielamy się w imieniu
najdotkliwszej nędzy tutejszej zanieść najuniżeńszą do Waszej Arcypasterskiej Mości
prośbę, azalibyś Wasza Arcypasterska Mość nie raczył najmiłościwiej rozrządzić
nadesłania nam z funduszu pod Jego najdostojniejszą dyspozycją na ten cel
zostającego*, jakiegokolwiek zasiłku
przynajmniej około 75-ciu tal. ku dalszemu przedłużeniu tego miłosiernego
przedsięwzięcia.
Pokładając całą nadzieję w
niewyczerpanej dobroci i czułym na nędzę ludzkości sercu Waszej Arcypasterskiej
Mości i z upragnieniem tylu wołających o pomoc nędzarzy, oczekując
najmiłościwszej odpowiedzi Waszej Arcypasterskiej Mości, składamy hołd
najgłębszego uszanowania, z którym mamy zaszczyt zostawać Jego Arcypasterskiej Mości
najuniżeńsi słudzy
E. Bojanowski
G. Potworowski
* (o którym podpisanemu najłaskawiej
wspomnieć raczyłeś)
[26]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg. 17 marca 1855
K[ochany] P[anie].
Zdawało mi się, a nawet zupełnie
utwierdziłem się w tym mniemaniu, że kandydatkę kopaszewską chciałeś Pan
dopiero wtenczas do służby ochronkowej przeznaczyć, skoro się utworzy oddział
przygotowawczy dla ochotniczek w Domu Miłosierdzia w Gostyniu, gdzieby na rok
próby wstąpiła. Z tego powodu upewniłem na teraz potrzebną ilość dziewczyn do
obsadzenia wszystkich trzech Ochronek[124].
Gdy jednak mylnie rozumiałem i życzeniem Pańskim jest, aby ta kandydatka teraz
wstąpiła w służbę ochronkową, zdawałoby mi się, iż byłoby dobrze, aby także z
drugimi rekolekcje[125]
odbyła. Nie wiem tylko co zrobię z tą jedną zbytnią, która wraz z innymi
powołanymi przybędzie. Gdyby to gdzie jeszcze jedna nowa zawiązała się teraz
Ochronka, to byśmy mogli łatwo uzupełnić nową trójkę ze zgłaszających się w tej
chwili kandydatek, albo gdyby był fundusz pod ręką, umieścić je zaraz u Sióstr
jako uczennice nowego oddziału przygotowawczego.
Za nadesłaną łaskawie książkę
najserdeczniej Kochanemu Panu dziękując, polecam się Jego św. modlitwom i najłaskawszej
w naszym przedsięwzięciu pomocy.
E.
Bojanowski
[27]
Do ks. KAMILA PRASZAŁOWICZA[126]
SJ w Śremie
Grabonóg, 25 marc[a] 1855
Z
rozporządzenia Ks. Kamockiego raczył tu przybyć Ks. Rogowski[127] z Poznania dla
odbycia z sierotami i służebnicami Ochron rekolekcji, które właśnie dzisiaj już
się ukończyły. Pośpieszam przeto donieść o tym Przewielebnemu Ojcu żałując
wielce, że okoliczność ta pozbawia nas szczęścia spodziewanego powitania teraz
w naszym domku Ojca Baczyńskiego[128],
który miał być łaskaw dla dania rekolekcji naszym uczennicom przybyć w początku
Wielkiego Tygodnia do Gostynia, a w czym przyjazd Ks. Rogowskiego już go
wyręczył. Winienem wszakże złożyć Przewielebnemu Ojcu moje pokorne
podziękowanie za Jego najłaskawszą chęć przyniesienia nam tak pożądanej pomocy.
Przy sposobności niniejszej ośmielam
się załączyć Pokłosia tom II dla P.
Wojciecha Morawskiego[129],
który mi polecił tę książkę na ręce Przewiel[ebnego] Ojca odesłać.
Polecając się usilnie św. modłom Przewiel[ebnego]
Ojca, zostaję z najgłębszym uszanowaniem Jego niegodnym sługą
E. B.
[28]
Do CEZAREGO PLATERA
w Górze
[31
marca 1855]
J[aśnie]
W[ielmożny] P[anie] H[rabio].
Drogość i niedostatek tegoroczny dał
się uczuć tak dotkliwie naszemu Domowi Mił[osierdzia], że nie tylko wszelkie
dochody stałe wyczerpaliśmy zupełnie, ale i kwesta niewystarczające przynosi
zasiłki. Ośmielamy się przeto, w nadzieję tylokrotnie doznanej ku nam,
Zakładowi, wspaniałomyślności i życzliwości J[aśnie] W[ielmożnego] P.
H[rabiego], zanieść najpokorniejszą prośbę, azalibyś J[aśnie] W[ielmożny] P[an]
nie raczył swym najłaskawszym wpływem wyjednać nam z Kasy Oszczędności
Śremskiej pożyczkę przynajmniej 100 tal. na kwartał do Św. Jana, którą moglibyśmy z nadeszłych natenczas
procentów naszych spłacić, a na teraz zaradzić tym sposobem najdotkliwszemu
niedostatkowi sierot, które polecamy miłosiernemu sercu J[aśnie] W[ielmożnego]
P[ana] i z upragnieniem wyglądając najłaskawszej odpowiedzi, łączymy wyraz
najgłębszego uszanowania, z którym mamy zaszczyt zostawać J[aśnie]
W[ielmożnego] P[ana]
najniższymi sługami
[29]
Do ks. arcybiskupa LEONA
PRZYŁUSKIEGO w Poznaniu
Grabonóg, 3 kwietnia 1855
Jaśnie Wielmożny Arcypasterzu,
Najprzewielebniejszy Panie i
Dobrodzieju!
Nie otrzymawszy dotąd odpowiedzi na
najpokorniejszą prośbę naszą z d. 5 marca br., którą ośmieliliśmy się zanieść
do Waszej Przewielebności o najłaskawsze przeznaczenie jakiegokolwiek zasiłku
na wyżywienie stu kilkudziesięciu najdotkliwszą nędzą dotkniętych ubogich w
Gostyniu, ośmielamy się, zniewoleni zupełnym brakiem wszelkich innych
funduszów, przełożyć Waszej Arcypasterskiej Mości ponownie tęż samą prośbę
najpokorniejszą, oczekując z największym upragnieniem najłaskawszej, a tylu
ubogim na Święta tak pożądanej odpowiedzi pomyślnej, przy czym mamy zaszczyt
załączyć wyraz naszego najgłębszego uszanowania
Waszej
Arcypasterskiej Mości
najuniżeńsi
słudzy
[30]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 26 kw[ietnia 18]55
Ko[chany] P[anie].
Gdy lokal ochronkowy w Turwi będzie
gotowy i czas przysłania do Gostynia po kandydatki nadejdzie, prosiłbym, abyś
Koch[any] P[an] łaskawie raczył mnie tydzień naprzód uwiadomić i dzień
oznaczyć, ponieważ niektóre z tych kandydatek są u rodziców w parafii
baszkowskiej i muszę je kilka dni naprzód uwiadomić, aby na oznaczony przyjazd
do Gostynia przysposobić mogły bieliznę, furmankę, itp.
Do Turwi więc, podług życzenia Pana,
pójdzie na drugą służebnicę Konstancja, a przewodniczkę i jedną jeszcze
służebnicę przyślę.
W Kopaszewie zaś życzysz Pan sobie
zatrzymać Agnieszkę Adamczewską[130],
zatem przyślę także przewodniczkę wraz z drugą. Razem więc do Kopaszewa i Turwi
cztery nowe przyjdą. Nie wiem tylko, jak będzie z Agnieszką Adamczewską co do kolejnej
roboty.
Niedawno odebrałem wezwanie od P.
Ign[acego] Sczanieckiego[131],
aby na nasz sposób urządzić w przyszłym miesiącu Ochronkę w Kunowie.
Dobka nie było w domu, gdy list
Pański odebrałem. Nie mógł więc z obrazkami tam się stawić. Klocki każę zrobić
i wraz z kandydatkami prześlę Kochanemu Panu.
Pismo Ks. Hübnera, jeśli pan sądzisz, że Oj[cu] Kajsiewiczowi[132] przydać się może,
chciej Pan łaskawie mu przesłać, ale zdaje mi się, że Ks. Hübner po bliższym
zastanowieniu się nad rzeczą, nie byłby rad temu.
Polecam się św. modłom i
najserdeczniej pozdrawiam Koch[anego] P[ana].
E.
B.
[31]
Do IGNACEGO SCZANIECKIEGO
w Kunowie
Grabonóg,
4 maja 1855
Sz[anowny] P[anie].
Pragnąc uiścić się rzetelnie z
danego mi zaszczytnie zlecenia co do spisania uwag nad planem dobroczynnych
zakładów kunowskich, potrzebowałem koniecznie mieć do tego pod ręką akta
Komisji Czytelnictwa Ludowego z powiatu śremskiego, które mimo starania, przed
kilku dopiero dniami odebrałem i uzupełnić mogłem rzecz całą uwagami o czytelni
w Kunowie.
Pośpieszam więc teraz przesłać
Sza[nownemu] Panu me przypiski, które chciej Pan najłaskawiej przejrzeć i
donieść mi, kiedy bym mógł mieć przyjemność osobiście pomówić z Panem o tym i
wyjaśnić, co w piśmie moim niedostatecznie wyrażonym się znajdzie.
Z upragnieniem oczekiwać będę jak
najrychlejszej odpowiedzi Pańskiej, gdyż skoro jest życzeniem Sza[nownego] Pana
Ochronkę w maju otworzyć, potrzeba by przeto zawczasu osobiście dojechać do
Kunowa i załatwić niezbędne jeszcze przyrządzenia. Ja każdej godziny jestem
gotów na zawołanie Pańskie i będzie mi nader miło tak chwalebnemu
przedsięwzięciu wszelkie usługi ofiarować.
Dla przygotowania głównej rzeczy,
upewniłem już Ochroniarki, które w tym miesiącu mogą na żądanie Pańskie wstąpić
w obowiązki. Szczęśliwie udało mi się dobrać takowe według miejscowych potrzeb
Kunowa. Jedna z nich bardzo jest stosowna na przewodniczkę: łagodna, nadzwyczaj
cierpliwa i nader delikatnego sumienia i pracowita dziewczyna
dwudziestokilkuletnia. Była już przy Ochronce wiejskiej i pochodząc z okolicy
Dolska[133], zna stosunki
miejscowe Kunowa. Druga z krobskiej
okolicy, także bardzo poczciwa, pracowita, cicha, była także krótki czas przy
Ochronie i również dwudziestokilkuletnia.
Trzecia z okolicy krotoszyńskiej, młodsza wprawdzie, ale również dobra
dziewczyna, a zdatna bardzo co do nauk elementarnych i robót kobiecych, oraz
wprawna zupełnie do prowadzenia dzieci ochronkowych. Mam nadzieję wszelką, że
wszystkie trzy razem uczynią zadość obowiązkom w moich notatkach spisanym.
Gdyby zaś którakolwiek okazała się niestosowna, chętnie inną w to miejsce
dostawiłbym każdego czasu.
Miałbym tu wiele jeszcze potrzebnych
szczegółów do wspomnienia, ale ponieważ takowe lepiej ustnie rozebrać, przeto
pragnąłbym jak najprędzej osobiście porozumieć się z Szan[ownym] Panem,
zwłaszcza że kandydatki czekają i zasadzenie ogrodu itp. wczesnych zasadzeń
wymaga.
Oczekując więc najłaskawszej
odpowiedzi Pańskiej, łączę wyraz najgłębszego szacunku, z którym mam zaszczyt
zostawać Szanownego Pana uniżonym sługą
E. Bojanowski
[32]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 11 maja 1855
Szan[owny] Panie.
Ośmielam się najusilniej prosić Pana
o łaskawe przyśpieszenie sprowadzenia naszych kandydatek do Turwi i Kopaszewa,
gdyż po dwa razy już zgłaszali się do mnie ich rodzice o to, przedstawiając
trudność utrzymania teraz na przednówku córek, których miejsce w inny już
zastąpili sposób. Zaspokoiłem ich, że w najbliższym czasie będą sprowadzone.
Zawsze jednak pragnąłbym otrzymać od Kochanego Pana przynajmniej kilka dni
naprzód wiadomość, kiedy mają przybyć do Gostynia. Najmilej byłoby mi, jeśli to
być może, dzisiaj już tę wiadomość odebrać.
Przy tej sposobności załączam Kochanemu
Panu list Ks. Szułczyńskiego z rękopisem jego.
Odebrałem niedawno od Ks.
Brzezińskiego, dawniejszego proboszcza w Baszkowie, który ze swych szkółek
dostarczył nam najwięcej kandydatek, uwagi tyczące się Bractwa Ochronkowego i
jego krótki zarys ustawy, które Kochanemu Panu załączam[134]. Wyznaję
przecież, iż w wielu względach nie podzielam zdań tam zamieszczonych, a nasz
projekt pierwotny za stosowniejszy uważam i z upragnieniem wyglądam spodziewanego
pisma z Rzymu.
Polecam się św. modlitwom i
najłaskawszym względom Kochanego Pana.
E.
Bojanowski
[33]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg,
24 maja [18]55
Koch[any] P[anie].
Kandydatki ochronkowe przyjadą z
rzeczami do Gostynia w sobotę 26 t.m., będą na tutejszym odpuście przez
niedzielę i poniedziałek, a we wtorek 29 t.m. po południu, mogłyby wyjechać do
Kopaszewa i Turwi. Chciej Pan więc łaskawie dwie furmanki 29-go t.m. rano
przysłać do Domu Miłosierdzia, aby po kilkugodzinnym popasie mogły z południa z
Ochroniarkami wyjechać.
Stosownie do naszej umowy, cztery
przyślę Ochroniarki, ponieważ Konstancja i Agnieszka Adamczewska są już w
miejscu. Każda z nich ma skrzynkę i pościel, zatem dwie furmanki będą
koniecznie potrzebne. Łóżek nie mają. Dodać tu muszę, że z tych czterech
Ochroniarek, dwie mogą być zabrane z Gostynia od Sióstr na jedną furmankę, a
druga furmanka będzie musiała dojechać do Podrzecza (maleńkie 1/4
mili od Gostynia) po drugie dwie Ochroniarki.
Ksiądz Brzeziński, dawny ojciec
duchowny wszystkich prawie naszych kandydatek, zjedzie tu umyślnie z Poznania,
aby swym uczennicom przy pożegnaniu dać błogosławieństwo i ojcowskie przestrogi
oraz Mszę św. na ich intencję odprawić.
Troszczy mnie najbardziej, jakiego
tam spowiednika mieć będą. Wiem, że często bywają w Kopaszewie i Turwi OO.
Jezuici ze Śremu; czyby się to nie dało może urządzić, aby przynajmniej co
kilka tygodni jeden z nich zjeżdżał dla wysłuchania spowiedzi naszych
Ochroniarek. Serdeczna troskliwość o ich dusze myśl mi tę podaje, ale najmocniej
przepraszam, że się ośmielam tę propozycję niepodobną może do uskutecznienia
napomknąć.
Mam jeszcze jedną prośbę. Jeśli dr
Koncewicz[135] na teraz ciągle
mieszka w Turwi, czyby nie raczył, szczególniej w początkach, raz po raz
donosić mi jak Ochroniarki się prowadzą i jak pełnią swoje obowiązki. Dla mojej
spokojności byłoby mi to niezmiernie pożądanym.
W ostatnim liście byłeś Pan łaskaw
donieść mi, że O. Hieronim[136]
za tydzień swoją regułę przyrzeka. Jeśli już nadeszła, racz mi Pan najłaskawiej
przysłać ją przez tego posłańca, bo bardzom jej ciekawy i chciałbym ją Ks.
Brzezińskiemu przeczytać.
Polecam się pobożnej pamięci
Kochanego Pana i najserdeczniej pozdrawiam
E. B.
[Na marginesie]
Klocki będę się
starał przez Ochroniarki przysłać. Dotąd stolarz nie skończył.
[34]
Do ANTONIEGO BRONIKOWSKIEGO[137]
w Ostrowie
2 czer[wca 1855]
Drogi mój Antoni!
Jakże możesz myśleć, abym
jakikolwiek mógł mieć żal do Ciebie? Owszem, ja przepraszam Cię, mój Drogi!
najpokorniej, najserdeczniej, za moje tak długie opóźnienie się z odpowiedzią
na Twoje listy. Jeśli szczere wyznanie może zmniejszyć mą winę, to Ci się
otwarcie przyznaję, że przy mnogich i bardzo kłopotliwych zatrudnieniach
pragnąc swobodniejszą do odpisania Ci znaleźć chwilkę, odkładałem to od dnia do
dnia; tymczasem coraz nowe kłopoty przeszkadzały mi ciągle. Mam jednak w
dobroci Twojego serca nadzieję, że mi pamiętać tego nie zechcesz.
Co do artykułów Twoich, mnie samemu
nader przykro było, że tylko jeden zamieszczony został; wzgląd na zostawienie
miejsca mniej znajomym i przeto łatwiej urazić się mogącym autorom, zrządził to
opuszczenie, za które najserdeczniej Cię przepraszam, bo czuję to dobrze, że
najsprawiedliwszą mogłeś stąd mieć urazę do mnie.
Dziękuję Ci najczulej za nadesłane
dla naszych biednych sierotek pieniądze. Dnia 4 kwietnia odebrałem 5 tal. za 5
egzempl[arzy] Pokłosia z r. 1853
oraz 4 tal. 20 sgr. dnia 15-go maja br.
Egzemplarze zeszłoroczne ośmielam się Twojej najłaskawszej staranności polecić,
jeżeli zdołasz znaleźć sposobność do ich rozsprzedania. Chciej tylko nie
pamiętać winy mojej i jeszcze raz przyjąć najszczersze przeproszenie.
Ściskam Cię najserdeczniej i polecam
Cię Bogu, a siebie Twojej pobożnej pamięci, Twój
E.
Bojanowski
Grabonóg, 2 czer[wca 1855]
Najł[askawsza] P[ani].
Przedstawiłem Siostrze Przeł[ożonej]
życzenie Pani względem umieszczenia w Instytucie Marynki Tafelskiej[139], ale mimo naszej
najszczerszej chęci i gotowości ofiarowania wszelkich usług na każde żądanie
Najłaskaw[szej] Pani, widzi się Siostra Przełożona z wielkim bólem serca
zniewoloną przeprosić jak najpokorniej, że w tym jedynym razie niepodobna jej
zadośćuczynić życzeniu Pani, ponieważ właśnie w Gost[yniu] nieszczęśliwie
rozgłoszona o Marynce zbyt niekorzystna opinia, nie dozwalałaby na żaden sposób
przyjąć ją do tutejszego domu, chociaż opieka, którą ona u Najłaskawszej Pani
znajduje, jest aż nadto zapewniającą nas o jej niewinności rękojmią. Nie umiem
Pani wyrazić, jak mi to bolesne.
Natomiast niezmiernie uszczęśliwiła
mnie wiadomość o Ochronce w Jurkowie i z upragnieniem największym oczekuję
chwili, w której będę mógł Najłaskawszej Pani służyć kandydatkami.
Jeśli Bóg pozwoli, usilnie będę się
starał 2-go lipca osobiście przeprosić Panią najpokorniej za obecną naszą
niemożliwość dopomożenia nieszczęśliwej Marynce.
Polecając się wraz z naszym sierocym
domkiem św. modlitwom Najłaskawszej Pani, zostaję z najgłębszym szacunkiem Jej
najniższym sługą
E. Bojanowski
Gostyń,
16 czerw[ca] 1855
Na szanowny list Pani z d. 3 bm.[141] mamy zaszczyt
odpowiedzieć najuprzejmiej, że siedmioletnią sierotę wiejską, mającą się
sposobić na przyszłą Służebniczkę ochronkową, gotowi jesteśmy przyjąć jak
najchętniej do tutejszego Zakładu i to za zniżoną dla takowych kandydatek
opłatą 25 talarów rocznie.
Co do usposobionych już kandydatek
do prowadzenia Ochronki wiejskiej, nie mamy takowych na teraz, ale będziemy się
starać usilnie, abyśmy mogli, jeśli okoliczności pozwolą, na przyszłą wiosnę
służyć Pani trzema potrzebnymi do obsadzenia jednej Ochronki wiejskiej,
kandydatkami.
Zarząd
Domu Miłosierdzia
E. Bojanowski
[37]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 17 czerw[ca] 1855
Koch[any] P[anie].
W przeszłą sobotę, 9-go, byłem w
Śremie i żałowałem mocno, żem się z Koch[anym] P[anem] nie mógł widzieć. O.
Prowincjałowi[142] przeczytałem
Regułki. Obiecał starać się o zaprowadzenie takich Ochronek w Galicji.
O. Baczyńskiemu oddałem notatkę miar
i cen ubiorów ochronkowych, którą miał Panu wręczyć. Siostry mogłyby tu,
jeślibyś Pan zechciał, zakupić materię i kazać ufarbować, bo i dla siebie
zwykle białą kupują i dają dopiero do ufarbowania.
Był tu Ks. Kamocki: przystaje jak
najchętniej na utworzenie oddziału przygotowawczego dla Ochroniarek u Sióstr,
nie tylko w Gostyniu, ale i w innych domach, gdzie są lub będą sale Ochrony,
np. w Chełmnie i Gnieźnie. Obiecuje nadto wszelką ze strony Sióstr pomoc, ale
bez przyjęcia głównego przełożeństwa, bo to nie zgadzałoby się podobno z
ustawami ich Zgromadzenia. Radzi bardzo
Ks. Kamocki, żeby zawczasu uwiadomić Ks. Arcybiskupa[143] i Ks. Bisk[upa]
Stefanowicza[144].
Byłbym niezmiernie Kochanemu Panu
wdzięczny, gdybyś raczył łaskawie choć kilka słów mi napisać, jak idzie naszym
Ochroniarkom w Kopaszewie i Turwi. Jestem niespokojny, czy obowiązkom swym według życzeń Państwa, czynią
we wszystkim zadosyć.
Pozdrawiam najserdeczniej Kochanego
Pana i polecam się Jego pobożnej pamięci.
E. Bojanowski
[38]
Do ROZALII MORAWSKIEJ[145]
w Oporowie
[18
czerwca 1855]
Najłask[awsza]
P[ani].
Pośpieszyłbym z największą radością
złożyć Państwu moje uszanowanie i powitać przezacnego Ks. Spiskego[146], gdyby mnie nie
wstrzymywało załatwienie bardzo pilnego bo świętojańskiego interesu cudzego,
który w tych dniach uskutecznienia wymaga. Myślałem jednak, że będę mógł choć
na pół dnia się oddalić i dlatego ośmieliłem się zatrzymać posłańca parę
godzin, aby się wprzódy zapewnić, czy mógłbym wyjechać, ale przekonawszy się o
niemożności, zniewolony jestem najpokorniej przeprosić Państwa, a sobie odmówić
w tej chwili tak pożądanej sposobności złożenia Państwu Dobr[odziejom]
osobiście mego najgłębszego uszanowania, z którym zostaję zawsze Ich najniższym
sługą
E. Bojanowski
[39]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
22 czer[wca]1855
K[ochany] P[anie].
List O. Sem[enenki][147] z największym
podziękowaniem odsyłam Panu. Za przyjście do kopaszewskiej Ochronki bez
pozwolenia napomnę dziewczęta turewskie. Zdaje się, że wzajemnego niekiedy
odwiedzania się wzbronić im nie potrzeba, ale ograniczyć, że tylko np. co
kwartał odwiedzać się mogą i to w dzień świąteczny za pozwoleniem Państwa, bez
opuszczenia rannego nabożeństwa i nigdy jedna, a zawsze przed zachodem słońca
powrócić winny. Przez podobne ograniczenie rozumie się, że tylko w pobliskich
Ochronkach odwiedziny takie miejsce mieć mogą. Nawiedzanie dalszych powinno by
należeć do wyjątków, potrzebujących osobnego pozwolenia. To im napiszę, a
jeślibyś Pan zmienić w tym co radził, to najchętniej zastosuję się do zdania
Pańskiego.
Co do jarmarków[148], to w przepisach
stoi, że na jarmarki wolno im tylko dwa razy na rok chodzić we dwie. O
częstszej potrzebie chodzenia do miasta nie ma nic dotąd w przepisach, lecz
zdaje mi się, że to moglibyśmy oznaczyć tak, jak jest u Sióstr, że w razie
rzeczywistej potrzeby chodzą do miasta, ale we dwie. W Turwi i Kopaszewie
rzadko potrzeba taka zdarzyć się może, ponieważ nie mają żadnego domowego gospodarstwa,
a ubiór także zakupiony już otrzymają.
Ucieszyłem się niezmiernie
spodziewanym funduszem na Nowicjuszki[149].
Dałby Bóg, żeby jak najprędzej przyszły, bo kandydatek miałbym kilka, ale bez
gotowego funduszu nie jestem w stanie ich umieścić u Sióstr. Ubiory posyłam dla
dziewcząt. Pozd[rawiam] K[ochanego] P[ana]
E. Boj[anowski]
[40]
Do MARII
DŁUGOŁĘSKIEJ[150]
w Kopaszewie
Grabonóg, 25 czer[wca] 1855
Ośmielam się na ręce Pani przesłać
list do przewodniczki Ochrony Józefy Kubiak, ponieważ myślę, że prędzej
dojdzie, niż wprost pod jej adresem, a zależy wiele na tym, aby rychło
odebrała, bo posyłam jej zaświadczenia podatkowe, które w tych dniach będą im
potrzebne.
O prowadzeniu się Ochroniarek lubo
zaspokajającą raczył mi udzielić wiadomość Pan J. Koźmian, nie mogę wszelako
opuścić dzisiejszej sposobności, aby nie prosić Panią najuprzejmiej o łaskawe
uwiadomienie mnie, gdyby w nich cośkolwiek niezgadzającego się z życzeniami
Państwa upatrzyć się dało.
Chciej Pani najłaskawiej wybaczyć,
że się ośmielam trudnić Ją tą moją prośbą i przyjąć wyraz głębokiego
uszanowania, z którym zostaję Jej uniżonym
E. Bojanowski
[41]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 28 czer[wca] 1855
Kochany Panie!
Posłałem pocztą, we wtorek 26 bm.
dla śpieszniejszego dojścia na ręce Panny Długołęskiej Ochroniarkom turewskim
listy i zaświadczenia podatkowe, które przed 1 lipca będą im potrzebne.
Tymczasem dziś dopiero dowiaduję się od Siostry Przełożonej Umińskiej[151], że właśnie we
wtorek, w przejeździe do wód, Pani Jenerałowa[152]
wraz z panną Długołęską wstępowała do Sióstr w Gostyniu, kiedy list mój dopiero
z Gostynia wyszedł. Śpieszę więc prosić Kochanego Pana najmocniej, abyś
łaskawie raczył ten list odebrać i znajdujący się wewnątrz list przewodniczce
Ochronki kazać jak najrychlej oddać.
Przepraszam Kochanego Pana
stokrotnie, że się ośmielam Go tym trudzić i polecając się św. modlitwom,
serdeczne Kochanemu Panu pozdrowienia przesyłam.
E. Boj[anowski]
W poniedziałek 2-go może będę w
Jurkowie, a we wtorek, jeśli się uda chciałbym w powrocie na chwilkę wstąpić do
Kochanego Pana.
[42]
Do ks.
MICHAŁA MENTZLA w
Śremie
Grabonóg, 30 czerw[ca] 1855
Sza[nowny] Ks. Pr[oboszczu].
Od dawna pragnąłem przełożyć
Sza[nownemu] Ks. Proboszczowi propozycję, aby w Ochronce śremskiej przydać
tamtejszej ochmistrzyni towarzyszkę, która by miała z tamtą wspólne mieszkanie,
opał i światło, a zresztą utrzymywać się mogła z szycia, krawiecczyzny i innych
robót kobiecych. Teraz właśnie mam taką uzdatnioną ku temu dziewczynę pobożną i
przyzwoitą, która chce spróbować, czyby w ten sposób utrzymać się mogła.
Dyrekcję Ochrony nic by to nie kosztowało, a Ochrona wiele zyskałaby na tym. W
razie choroby lub przypadkowej niebytności jednej, druga by ją zastępowała i
tym sposobem Ochrona nigdy nie doznałaby przerwy. W początku zapewne nie można
by się spodziewać, aby obca dziewczyna potrafiła się wystarać o ciągłe roboty w
nieznajomym mieście i w tym względzie potrzeba by się uciec do łaskawej opieki dyrekcji, aby wyjednać raczyła u
znaczniejszych domów w okolicy życzliwe dostarczanie ochmistrzyniom szycia i
innych robót kobiecych.
Jest jeszcze jedna obecnie
okoliczność w Śremie, która by takowemu urządzeniu Ochronki bardzo przyjść w
pomoc mogła. Podobno w tamecznej szkole elementarnej wakuje teraz posada
nauczycielki robót kobiecych. Czyby nie można więc podobnie uzdatnioną ochmistrzynię
do tej posady przedstawić, a przez to ułatwić jej możność utrzymania się w
Ochronie. Lekcje, które by dawała w szkole starszym dziewczętom, miałyby i tę
za sobą korzyść, że przez to zawiązałby się pewien ściślejszy pomiędzy szkołą a
Ochroną stosunek. Gdyby jednak nie dała się ta rzecz przeprowadzić, prosiłbym
tylko Szan[ownego] Ks. Prob[oszcza] Dobr[odzieja] o przyzwolenie na umieszczenie
w Ochronie wspomnianej współtowarzyszki, która jedynie z pracy swojej chcąc się
utrzymywać, pragnie poświęcić się na to, aby sama doświadczyć mogła, czy to się
uda.
Oczekuję najłaskawszej odpowiedzi i
łączę Sza[nownemu] Ks. Pr[oboszczowi] wyraz głębokiego uszanowania, z którym
mam zaszczyt zostawać Jego uniżonym sługą
E. Bojanowski
[Fragment][154] [15 sierpnia 1855]
1. Czy jest kościół i
ksiądz, który by gorliwie zajął się tą rzeczą: dawał konferencje i rekolekcje dwa razy do roku.
2. Potrzeba by
porozumieć się z Biskupem i Proboszczem.
3. Czy w
ubiorach swoich chodzić by tam mogły?
4. Główną
rzeczą byłoby urządzić zaraz na wstępie domek ochronkowy, do którego przyjmować
by można Nowicjuszki tamtejsze. Domek taki potrzebowałby mieć następujący
rozkład:
Sprzęty:
a) Izbę
Ochrony dla przychodzących dziatek
b) Dormitarz[155] na kilkanaście
łóżek dla Sióstr trzech i dla kandydatek. Szafę z półkami do bielizny i sukien
i umywalnię. Trzy pościele dla Sióstr - które takowych zabrać by z sobą stąd
nie mogły.
c) Refektarz[156] - stół, ławki,
krzyż z P. Jezusem, szafka do książek.
d) Izdebka
na dwa lub trzy łóżka, stoliczek i stołki dla chorych Sióstr - dla aspirantek[157] dopóki do
Nowicjatu nie wstąpią, dla odbywania samotnych, pojedyńczo rekolekcji.
e) Kuchnia z
potrzebnymi sprzętami.
f) Spiżarnia
i piwniczka.
5. Byłoby
najlepiej, aby miały wyznaczoną ordynarię i ze dwie krowy oraz ogród, w którym
by pracować mogły. Pieniądze na ubiór.
E.
W początku, mając główne zadanie ćwiczyć Nowicjuszki,
nie powinny by chodzić z ludźmi na robotę, tylko same w ogrodzie swym, w
przeznaczonych na to godzinach, pracować z Nowicjuszkami.
[44]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 6 wrześ[nia 18]55
Koch[any] P[anie].
W tych dniach odebrałem z kilku
stron doniesienia o zgłaszających się aspirantkach, które chcą na nadchodzący
odpust przybyć do Gostynia. To mi podało myśl, czyby nie było dogodniej i
lepiej, gdybyś Koch[any] P[an] zechciał najłaskawiej uprosić Ks. Biskupa[158], aby raczył w
powrocie z Ponieca zamiast do Kopaszewa wstąpić, chociażby na chwilę do
Gostynia (do Domu Sióstr lub do Ks. Filipinów), gdzie by zastał zebrane nie
tylko wszystkie dwanaście Ochroniarek, ale nadto kilkanaście aspirantek, z
których już niektóre wynurzały się przede mną z gorącym pragnieniem, aby mogły
przedstawić się Ks. Biskupowi i otrzymać od Niego błogosławieństwo. Prócz tego
byłaby jeszcze w tym ta dogodność, że Ochroniarki kopaszewskie i turewskie
mogłyby tu zostać przez niedzielę po odpuście, a tutejsze nie potrzeba by
posyłać do Kopaszewa lub Turwi, zwłaszcza że z tych nie mogłyby i tak wszystkie
korzystać z tak pożądanej sposobności odebrania biskupiego błogosławieństwa,
ponieważ dwie z nich dla słabości zdrowia, podług zdania lekarza, nie mogą tej
drogi odprawić.
Myśl tę ośmielam się Ko[chanemu]
Panu tylko przełożyć jako propozycję, prosząc o łaskawe doniesienie, co Pan
stosowniejszym uważasz.
Być w Poniecu nie mogę, bo muszę
tutaj podczas odpustu widzieć się i porozumieć z aspirantkami i ich rodzicami.
Gdybyś Koch[any] Pan tę propozycję
przyjął i raczył najłaskawiej uprosić Ks. Biskupa, mam w dobroci Pańskiej
nadzieję, że byłbyś łaskaw sam także w powrocie z Ks. Biskupem wstąpić. W tym
razie prosiłbym najmocniej Koch[anego] P[ana], abyś raczył mi przez umyślnego
posłańca z Ponieca donieść, jak się ta rzecz ułożyć dała, a dziś na niniejsze
propozycje oczekuję łaskawej odpowiedzi Pańskiej, do której najzupełniej i
najchętniej się zastosuję.
Pozdrawiam Ko[chanego] Pana
serdecznie i Jego pobożnej pamięci się polecam.
E.
Bojanowski
[45]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 8 paździer[nika] 1855
K[ochany] P[anie].
Wczoraj wieczorem w powrocie z
kościoła oddawszy już list do Pana Mariannie[159],
dowiedziałem się dopiero od niej, że Michalina w Rombiniu[160], czy z powodu
choroby, czy też z cudzych poduszczeń, okazuje się tak zniechęcona, iż myśli
tylko o powrocie do domu i o zupełnym uwolnieniu się z przyjętych obowiązków.
Nie mogę pojąć, co jej do głowy przychodzi. Ale zważając na wpływ niekorzystny,
jaki przez to wywrzeć może na swe towarzyszki i na całą Ochronkę, pośpieszam
prosić Kochanego Pana, abyś łaskawie osądzić raczył, co z nią zrobić mamy.
Jeśli się Pan przekonasz, że trzeba ją oddalić, tedy niezwłocznie przyślę po
nią furmankę i odeślę ją do matki.
Na jej miejsce nie miałbym wprawdzie
teraz żadnej dość silnej do pracy i przećwiczonej przy dzieciach kandydatki,
ale zgłosiła się do mnie, gdym wyjeżdżał z Kopaszewa, nowa tamtejsza
ochotniczka, starsza siostra Agnieszki Adamczewskiej, Katarzyna[161], którą gdybyś Pan
osądził zdatną ku temu i równie jak Agnieszka moralnie usposobioną, to byśmy
mogli w koniecznej potrzebie wziąć ją na trzecią do Rombinia bez poprzedniego
przygotowania tak, jakeśmy jej siostrę Agnieszkę wzięli. Chęć ma widać wielką i
powiada, że każdej chwili jest gotowa. Może nawet byłoby korzystnym dla
Ochronki rombińskiej, gdyby tam przybyła obeznana z miejscowością dziewczyna.
Zniechęcenie się Michaliny spowodowało mnie już przy mojej ostatniej bytności w
Rombiniu, jak to Panu mówiłem, że przełożeństwo powierzyłem Mariannie. Ubiór
świąteczny mogłaby w tym razie Michalina oddać, swej następczyni.
Chodzi tu więc tylko o to, jak Pan
osądzisz teraźniejsze usposobienie Michaliny i jakie jest zdanie Pańskie
względem wyboru Katarzyny Adamczewskiej, gdyż na teraz innej stosownej w to
miejsce nie mam. Chciej tylko Kochany Pan nie wziąć mi za złe, że Go tylu
szczegółami ośmielam się trudzić i upraszam najmocniej o łaskawą odpowiedź, co
z mej strony mam uczynić.
Najserdeczniej pozdrawiam Kochanego
Pana i Jego modlitwom się polecam.
E. Bojanowski
[46]
Do MICHAŁA MYCIELSKIEGO
w Poznaniu
Grabonóg, 10 list[opada] 1855
Kochany Panie Michale!
Dowiedziawszy się w Kopaszewie, że
list mój może zastanie Cię jeszcze w Poznaniu, pośpieszam Cię prosić, abyś był
łaskaw napisać mi, jak uważasz teraz usposobionym Ks. Biskupa[162] co do przyjęcia ślubów od naszych kilku kwalifikujących się
ku temu Służebniczek ochronkowych, i czy można mieć nadzieję, że zechce do tego
przystąpić za swą przed zimą spodziewaną bytnością w Krzywiniu. Pamiętasz
bowiem, żeśmy o tym już w Kopaszewie mówili i jak wówczas, tak teraz tym więcej
jeszcze widzę, ile by zbawienny wpływ to wywarło na umocnienie tego zawiązku.
Mam jeszcze drugie zapytanie: jeden
z moich znajomych przełożył teraz na [język] polski książkę o Miłosierdziu
P[rzewielebnego] Ks. Mullois[163],
która by się bardzo dla członków Tow[arzystwa] Św. Winc[entego] przydała. Czyby
nie można w Poznaniu na tę książkę nakładcy wynaleźć? Do Żupańskiego pisałem,
ale nie chce się podjąć wydania. Gdybyś sobie życzył, przysłałbym Ci choć jeden
rozdział przekładu polskiego do przejrzenia. Oryginał francuski zapewne Ci znajomy.
Ściskam Cię z całego serca i modłom
Twoim się polecam
E.
Bojanowski
[47]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, 24 listop[ada] [18]55
K[ochany] P[anie].
Wczoraj pisał mi Michał M[ycielski],
że Ks. Biskup[164] chce jeszcze ostatecznie rozmówić się z Ks.
Arcybiskupem[165] w rzeczy Służeb[niczek]. Więc jeszcze zaraz odpowiedzi mieć nie będziemy. Nie wiem więc, czy Ks. Biskup zdecyduje
się stanowczo do przyjęcia wotów[166]
za swą bytnością teraz w Kopaszewie. Napiszę zaraz do Michała i osobno do Ks.
Biskupa, aby zawczasu pewną odebrać odpowiedź. Jeżeli zaś Kochany Pan wiesz lub
w tych dniach dowiedzieć się możesz, że Ks. Biskup na pewne przychyla się do tego - racz Pan najłaskawiej niebawem
mnie zawiadomić, abym mógł O. Baczyńskiego zawczasu uprosić do zjechania na 3,
4, 5 grudnia do Kopaszewa.
We wtorek 20-go byłem w Śremie chcąc
się z O. Baczyńskim porozumieć o tym, ale nie zastałem go. Jutro poślę zaraz do
Krobi i Oporowa z listem do niego, aby w powrocie do Śremu raczył tu wstąpić i
porozumieć się ze mną.
Śliczna by rzecz była, żeby - jak
Pan piszesz - składanie wotów nastąpić mogło w wigilię lub samą uroczystość
Niepokal[anego] Poczęcia. Korzystając z łaskawości Kochanego Pana, przybyłbym
do Kopaszewa na dzień, w którym wota Ks. Biskup przyjmować będzie.
Kwalifikujące się do wotów
Służebniczki są wszystkie trzy w Turwi, czwartą z Podrzecza przysłałbym 2-go
grudnia, gdyby rekolekcje 3-go zacząć się mogły.
Skoro się pokaże pewność, że do
skutku to przyjdzie, nie wiem, czyby nie było dobrze kilka dni naprzód
przygotować na to dziewczęta turewskie, coby może panna Długołęska łaskawie
powiedzieć im zechciała. W każdym razie skoro tylko jakąkolwiek odpowiedź z
Poznania lub od O. Baczyńskiego odbiorę, niezwłocznie przez posłańca uwiadomię
Kochanego Pana i nawzajem upraszam najmocniej, aby i Kochany Pan raczył mnie
najśpieszniej uwiadomić, jeśli coś pewnego się dowiesz.
Obecnie kłopoce mnie i ciśnie
ogromnie niedostatek Domu Sióstr. Kwesta w ostatnich tygodniach bardzo mało
przyniosła, pieniądze wszystkie się wyczerpały. Jutro chcę jechać do Czerwonej wsi aby się naradzić i obmyślić pomoc.
Ufność w nieprzebranym miłosierdziu Bożym, to cała nasza nadzieja.
Polecam się wraz z naszymi sierotami
św. modłom Kochanego Pana i najserdeczniej pozdrawiam.
E.
Boj[anowski]
Nb. Obiecałem na
Św. Andrzeja[167] sprowadzić na
kurację[168] Michalinę z
Rombinia do Sióstr, a na jej miejsce przysłać zastępczynię. Tymczasem jedyna z
Nowicjuszek, która była w stosownym wieku, okazała się skądinąd niezdatną i już
Nowicjat opuściła. Cóż więc zrobimy? Jeśliby tymczasem w Rombiniu dwie tylko
zostać mogły, to bym po Michalinę przysłał. Inną jaką Nowicjuszkę zbyt młodą i
nie obeznaną, trudno by dać w jej miejsce. Może O. Baczyński jaką doroślejszą
wynajdzie. Chciej Kochany Pan łaskawie uwiadomić mię, co mam zrobić. Pozostałe
od kabatów[169] 15 sgr. z
podziękowaniem odebrałem.
[48]
Do ks. biskupa FRANCISZKA
STEFANOWICZA w Poznaniu
Grabonóg pod Gostyniem, p. Śrem, 25 listop[ada] 1855
J[aśnie] Wiel[możny] Ks. Biskupie,
Najprzewielebniejszy Panie i
Dobr[odzieju].
Odebrawszy dziś od Pana J. Koźmiana
wiadomość, że Wasza Przewielebność raczysz 5-go grudnia przybyć do Kopaszewa,
ośmielam się pośpieszyć z najpokorniejszą prośbą, abyś Wasza Przewielebność
raczył najłaskawiej udzielić mi, tak wielce upragnionej dla nas wiadomości, czy
raczysz się przychylić do przyjęcia przy tej sposobności wotów od czterech -
wedle zdania Waszej Przewielebności - kwalifikujących się ku temu Służebniczek
ochronkowych. Wszystkie cztery mają już przeszło rok, blisko dwa lata służby w
Ochronkach, a co do wieku, od 18-tego r[oku] do 20 lat liczą. Stosownie do
poprzedniego już objawionego mi zdania Waszej Przewielebności, uprosiliśmy O.
Baczyńskiego, że raczy z wspomnianymi Służebniczkami odprawić trzydniowe
poprzednio rekolekcje, do czego niebawem uczynimy przygotowania, skoro tylko
otrzymam najłaskawszą wiadomość o decyzji Waszej Przewielebności i o dniu, w
którym by złożenie wotów nastąpić mogło.
W nadziei najłaskawszej dobroci
Waszej Przewielebności, ośmielam się upraszać najpokorniej o jak najrychlejszą,
ile być może, wiadomość, ponieważ po otrzymaniu takowej dopiero będziem mogli
O. Baczyńskiego do Kopaszewa upewnić.
Niemniej gdyby Wasza Przewiel[ebność]
miał jeszcze jakie potrzebne rozporządzenia nam do dania, prosiłbym także
najuniżeniej o wczesne udzielenie mi takowych.
Oczekując najłaskawszej odpowiedzi
Waszej Przewiel[ebności][170],
składam hołd najgłębszego uszanowania, z którym mam zaszczyt zostawać
Najprzewielebniejszego Księdza
Biskupa najuniżeńszym sługą
E.
Bojanowski
[49]
Do JANA
KOŹMIANA w Kopaszewie
Grabonóg, Czwartek 29 list[opada 18]55
K[ochany] P[anie].
Pośpieszam przesłać Panu odebrany
wczoraj list Ks. Biskupa[171].
Zdaje się, że bez pozwolenia Ks. Arcybiskupa[172]
na teraz ślubów do skutku doprowadzić się nie da; zatem, na nieszczęście i
rekolekcje, po których się tyle dobrego spodziewałem, odbyć się pewnie nie mogą.
Jakże więc teraz zrobimy? Czy mam
umyślnie przysłać po Michalinę i kiedy? bo rekolektantkę[173] podrzecką nie ma
już pewnie po co przysyłać. Czekam łaskawego rozporządzenia Kochanego Pana w
tym względzie z gotowością natychmiastowego uskutecznienia wszelkich poleceń.
Co do mnie, jestem każdej chwili na
zawołanie Kochanego Pana, ale pewnie byłaby najdogodniejsza chwila pomówienia z
Ks. Biskupem, gdybym przybył w czwartek, 6-go na noc lub rano w piątek 7-go do
Kopaszewa.
O. Baczyńskiego nie będę mógł już zawczasu
o zaszłej zmianie zawiadomić. Dalszych poleceń oczekuję i najserdeczniej
Kochanego Pana pozdrawiam.
E.
Bojanowski
O łaskawy zwrot
listu Ks. Biskupa upraszam.
[50]
Do ks. arcybiskupa LEONA
PRZYŁUSKIEGO w Poznaniu
Grabonóg, w Święto
Niepok[alanego] Poczęcia Naj[świętszej] Panny
8 grud[nia 1855]
Jaśnie Oświecony
Arcypasterzu!
Składam u stóp Jaśnie Oświeconego
Pana następujące przełożenie[174]:
Od lat
kilku zajmowała mię myśl urządzenia Ochronek wiejskich pod dozorem dziewcząt
wiejskich; miałem na względzie, raz: korzyść małych dzieci wystawionych po
wsiach przez zaniedbanie lub niewiadomość rodziców na zepsucie przedwczesne, po
wtóre: uświęcenie kobiet wiejskich, a przez to wpływ na podniesienie i
umoralizowanie ludu wiejskiego. W r. 1850 pozwolił mi P. Bóg zamiar mój
urzeczywistnić, a to w ten sposób. Zebrałem trzy dziewczęta i gdy gospodyni
Franciszka Przewoźna w Podrzeczu ofiarowała im pomieszczenie (pobożna ta
kobieta umyślnie przybudowała do domu swego izbę Ochrony), otworzyłem we wsi
Podrzeczu Ochronkę.
Zbierając w jedno trzy młode
dziewczęta, miałem na względzie, aby połączyć pracę ręczną z dobroczynnością
już to dlatego, żeby dziewczęta poświęcające się prowadzeniu Ochronek
utrzymywały się w jędrności moralnej, jaką tylko pracowitość daje, już żeby w
pracy ich znaleźć do pewnego stopnia środki utrzymania Ochronek.
Powoli znalazło się nieco więcej
dziewcząt, które przysposobione przy tamtych, wprawiły się do prowadzenia
Ochronek. Zaczem założona została w środku lata 1854 r. druga Ochronka w
Kopaszewie. W miesiącu maju 1855 - trzecia w Turwi, a w miesiącu wrześniu t. r.
- czwarta w Rombiniu.
Obecnie jest więc cztery Ochronki i
dwanaście dziewcząt. Rozwijając się myśl cała musiała przyjąć kształty wyraźne,
a że w takim razie najpewniejsza jest droga tradycji kościelnej, starałem się
nadać jej podobny charakter.
Dziewczęta te zajmują się z kolei
dozorem dzieci tak, że jedna zostaje w domu, a dwie inne idą do roboty, jaką im
ich zwierzchność wyznaczy, od żadnej pracy nie wyłączając się. Pobierają
zasługi i dostają żywność, tak jak zwyczajne dziewki dworskie.
Odbywały one kilkakrotnie ćwiczenia
duchowne pod przewodnictwem księży: Rogowskiego - misjonarza i Baczyńskiego -
jezuity. Przystępowały także i przystępują często do św. Sakramentów.
Dotąd związane są prostą trzyletnią
obietnicą, a od czasu jak Jaśnie Oświecony Pan, do którego idąc za przepisem
kościelnym, udałem się o tymczasowe upoważnienie, raczyłeś mi takowego
udzielić, obserwują Regułę, którą tu przyłączam, a którą Wielebni Ojcowie
Kajsiewicz i Semenenko z odwołaniem się do osób doświadczonych w Rzymie
ułożyli. Jak Jaśnie Oświecony Pan łatwo zobaczysz, Reguła ta jak najdobitniej
nowy Instytut władzy diecezjalnej poddaje.
Cośkolwiek bądź, rzecz cała nie
miałaby podstawy ani przyszłości, bez pewnych niezbędnych warunków. Chodzi
mianowicie o śluby trzyletnie, które by zabezpieczyły dziewczęta poświęcające
się na służbę Bożą w Ochronkach od pokus i naga[by]wań zwyczajnych na wsiach.
Śluby te nie mogą być krótsze, boby inaczej myśl dziewcząt była ciągle na
zamążpójście zwrócona.
Udaję się zatem z pokorną prośbą do
Jaśnie Oświeconego Pana, abyś raczył upoważnić duchownych Archidiecezji do
przyjmowania od Służebniczek Najśw. Panny ślubów trzyletnich.
Inną jeszcze prośbę do stóp tronu
Arcybiskupiego zanoszę o to, ażeby Jaśnie Oświecony Pan przez wzgląd, iż
potrzebny jest, jak się to zresztą zawsze praktykuje - przy najwyższej władzy
diecezjalnej opiekun i przyczyńca w sprawach nowego Instytutu, raczył pozwolić,
aby takim opiekunem został J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup Stefanowicz.
Co się tyczy przyszłości Instytutu,
takie pozwalam sobie J[aśnie] O[świe-conemu] Panu przełożyć fakta. Za
pośrednictwem duchownych zgłasza się do przyjęcia około 50 dziewcząt. Wszelako
dla ograniczonych środków tylko siedem Nowicjuszek znajduje się obecnie u
Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu, a pięć jeszcze przyjętych zostanie. Nadto
następujące osoby pisały o dziewczęta do Ochronek: pani Włodzimierzowa
Szołdrska[175] z Żydowa, P. Stan[isław]
Plater[176] z Wroniaw, P.
Kajetan Morawski z Jurkowa, pani Wilczyńska z Krzyżanowa, P. Sta[nisław] Chłapowski z Szołder, P.
Stan[isław] Mycielski[177]
z Ponieca i P. Nepom[ucena] Kęszycka[178] z Błociszewa, Ks.
dziekan Sampławski[179]
z Radzyna, Pan Działowski z Mgowa[180],
P. Jackowski z Jabłowa[181],
z Prus Zachodnich, którym to żądaniom dopiero za rok będę w stanie odpowiedzieć.
Składając to przełożenie i prośbę
moją u stóp J[aśnie] O[świeconego] Pana, czuję ufność, że J[aśnie] O[świecony]
Pan zechcesz rozciągnąć wysoko swoją opiekę do dzieła mającego jedynie na celu
chwałę Bożą i pożytek bliźnich[182].
E. Bojanowski
[51]
Do ks. MARIANA KAMOCKIEGO
CM w Poznaniu
Grabonóg, 15 grud[nia] 1855
Najłaskawszy Księże Dyrektorze!
Coraz dotkliwiej dająca się uczuwać
potrzeba ustalenia osobnej Siostry przy sali Ochrony w Domu Gostyńskim, ośmiela
mię zanieść najpokorniejszą do
Szanow[nego] Ks. Dyrektora prośbę o łaskawe przydanie takowej Siostry
Domowi Gostyńskiemu.
Udaję się z tą prośbą teraz, ponieważ
Szanowny Ks. Dyrektor raczyłeś mi najłaskawiej uczynić nadzieję, że to
najdogodniej około Bożego Narodzenia w tym roku nastąpić by mogło. Po wtóre, że
w tej właśnie porze, kiedy dzieci ku zbliżającej się Gwiazdce liczniej do
Ochrony uczęszczać zaczynają, najlepsza nastręcza się sposobność do należytego
trybu przywrócić Ochronę, która z braku potrzebnej ilości Sióstr, co dzień
widoczniej w liczbie dzieci się uszczupla.
Wprawdzie tegoroczna trudność
utrzymania domu nie doradzałaby pomnażać wydatków i Pan Chłapowski, mimo uznania potrzeb Ochrony, był za
odłożeniem tego do pomyślniejszego czasu. Lecz z mojej strony, przypatrując się
bliżej niezbędnej i ostatecznej już teraz potrzebie podźwignięcia Ochrony,
ośmielam się zanieść tę najusilniejszą prośbę do Szan[ownego] Ks. Dyrekt[ora]
ufając pokornie w najdobrotliwszym Miłosierdziu Bożym, iż mi dozwoli osobno
zebrać potrzebny na to fundusz.
Doznawszy już tylokrotnie Opatrznej
pomocy Bożej w trudniejszych okolicznościach tutejszego Domu, mam niezachwianą
i w obecnym razie nadzieję, że danie poręki kilkudziesięciu niewinnym dziatkom
i ich błagalny paciorek wyżebrze nam potrzebne ku temu środki. Zresztą mam już
od pewnej zamożnej osoby obiecaną pomoc.
Ważną tę sprawę tutejszego Domu
polecając Bogu miłosiernemu i łaskawości Szan[ownego] Ks. Dyrektora, oczekuję z
upragnieniem pomyślnego skutku mojej prośby i zostaję z głębokim uszanowaniem
Najłaskawszego Ks. Dobr[odzieja]
uniżonym sługą
E. B.
[Na marginesie]
Pierwsze
ćwierćroczne 25 tal. zaraz na Nowy Rok wypłacę.
[52]
Do ADELI
GAJEWSKIEJ[183]
w Poznaniu, ul.Berlińska 29
Grabonóg, 29 grud[nia] 1855
J[aśnie] W[ielmożna] Pani.
Na szanowną odezwę J[aśnie]
W[ielmożnej] Pani z d. 27 bm., pośpieszam z najuprzejmiejszą odpowiedzią, że
list J[aśnie] W[ielmożnej] Pani Platerowej[184]
z Wroniaw odebrawszy, niezwłocznie nań odpisałem jeszcze w listopadzie. Lecz
ponieważ tenże zapewne zaginął na poczcie, gdy dotąd miejsca przeznaczenia nie
doszedł, pośpieszam przeto na ręce J[aśnie] W[ielmożnej] Pani załączyć powtórny
list do J[aśnie] W[ielmożnej] Pani Platerowej i upraszać najuniżeniej o
najłaskawsze takowego przesłanie. Wypisałem
w nim przeszkody, które pomimo najusilniejszej chęci, nie dozwalają
nam, dopiero może za rok ofiarować usługi Służebniczek do Wroniaw.
Korzystając z niniejszej
sposobności, mam zaszczyt załączyć wyraz najgłębszego uszanowania, z którym
zostaję J[aśnie] W[ielmożnej] Pani najniż[szym] sługą
E.
B.
[53]
Do KATARZYNY PLATER
we Wroniawach, p. Wolsztyn
Grabonóg, 29 grud[nia] 1855
J[aśnie] W[ielmożna] Pani!
Na szanowny list J[aśnie]
W[ielmożnej] Pani z d. 14 list[opada] pośpieszyłem z odpowiedzią w kilka dni po
odebraniu tegoż. Gdy atoli z świeżo otrzymanego listu od J[aśnie] W[ielmoż]nej
Gajewskiej z Poznania przekonywam się z wielkim zadziwieniem, że odpowiedź moja
nie doszła J[aśnie] W[ielmożnej] Pani, pośpieszam niezwłocznie powtórzyć osnowę
mego poprzedniego listu. Zaszczytnemu wezwaniu J[aśnie] W[ielmożnej] Pani co do
zaprowadzenia Służebniczek Bogarodzicy we Wroniawach, jakkolwiekbym pragnął w
jak najbliższym czasie zadosyćuczynić, nie mogę przecież na teraz pomimo
najszczerszej chęci oznaczyć czasu, w którym bym takowymi mógł służyć J[aśnie]
W[ielmożnej] Pani, ponieważ w nowo urządzającym się Nowicjacie jest siedem
dopiero zbyt młodych i od niedawnego czasu przybyłych dziewczynek.
Wprawdzie kandydatek zgłasza się
wiele, ale dotychczasowe fundusze nasze są zbyt szczupłe, zwłaszcza że przy
tegorocznej drogości najmniej 30 tal. na roczne utrzymanie jednej w Nowicjacie
potrzebujemy. Wszelako mamy w nieprzebranym miłosierdziu Bożym nadzieję, że
Opatrzność dozwoli nam po trosze zwiększyć ilość Nowicjuszek i że już za rok
będziem w możności wybrać trzy zdatniejsze do Wroniaw, oraz kilku innym podobnym
wezwaniom zadośćuczynić. Natenczas zawczasu pośpieszę uczynić J[aśnie]
W[ielmożnej] Pani doniesienie o tym wraz z wyszczególnieniem najpotrzebniejszych
urządzeń Ochronki, które zresztą są bardzo proste i skromne, bo ograniczają się
tylko na suchej przestronnej i jasnej izbie, niskich dokoła izby ławeczkach i
najprostszych sprzętach dla trzech Służebniczek wraz z osobną dla nich
sypialnią. Siostry te zajmują się z kolei dozorem dzieci tak, że jedna zostaje
w domu, dwie zaś drugie idą do roboty albo na polu, albo w domu, chyba że jedna
z tych dwóch do chorych wezwana, oderwana będzie od roboty. Pobierają każda na
oporządzenie rocznie 10 tal. i żywność.
Bliskie przy domku miejsce ogrodzone
do zabaw, a jeszcze lepiej ocieniony drzewami ogródek jest także wielce
potrzebną rzeczą.
Błagając Boga, aby nam jak
najrychlej dozwolił pobożnym życzeniom J[aśnie] W[ielmożnej] Pani nasze służby
ofiarować, łączę wyraz najgłębszego uszanowania, z którym mam zaszczyt zostawać
J[aśnie] W[ielmożnej] Pani najniższym sługą
E. B.
[1] Wilkoński Teofil
(1802-1878), syn Teresy Bojanowskiej z Umińskich i Wincentego Wilkońskiego,
przyrodni brat E. Bojanowskiego, uczestnik powstania listopadowego, znany jako
wielki patriota i społecznik. Kiedy E. Bojanowski zakładał w 1849 r. Instytut
Gostyński, Teofil został jednym z
członków Komitetu Organizacyjnego, pod okiem którego rozwijała się działalność
charytatywna. Od 1826 r. Teofil Wilkoński występował jako dziedzic Grabonoga. po sprzedaży opuścił Grabonóg w grudniu
1868 r. i przeniósł się z rodziną do Poznania. Z żoną Kordulą ze Skarżyńskich
miał pięciu synów: Wincentego, Bolesława, Jerzego, Stefana i Kazimierza. Beatificationis
et canonizationis Servi Dei Edmundi Bojanowski, viri laici, fund. Congreg.
Ancillarum B.M.V. IMM. (1814-1871). Positio super virtutibus ex officio
concinnata, Roma
1996, vol. 1, s. 11-12 (dalej: Positio...,).
[2] Gąsiorowski Ludwik Hiacynt
(1807-1863), lekarz filantrop, ojciec historii medycyny w Polsce, przyjaciel
Bojanowskiego. Syn Apolonii z Trzebińskich i Józefa Antoniego (1775-1833),
dzierżawcy majątków a w końcu właściciela wsi Zberki w pow. wrzesińskim. Po
ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1829) studiował medycynę
we Wrocławiu z przerwą z powodu udziału w powstaniu listopadowym. W 1835 r.
uzyskał dyplom doktora medycyny i chirurgii, po czym w Berlinie zdał państwowy
egzamin lekarski. Opublikowana w 1835 r. rozprawa doktorska była pierwszą w
Polsce pracą z zakresu historii medycyny polskiej opartą na źródłach. Od 1836
r. mieszkał w Poznaniu, gdzie rozpoczął praktykę lekarską. Ściśle współpracował
z K. Marcinkowskim. Zainicjował powstanie Towarzystwa dla Zakładania i
Prowadzenia Ochronek (1842), któremu przewodniczył przez 6 lat (pierwsza
ochronka poznańska z 1844 r. była wspólnym dziełem Gąsiorowskiego i
Bojanowskiego, który zapewnił jej pomoc finansową Kasyna Gostyńskiego). Był
bezpłatnym lekarzem ubogich na Chwaliszewie, zwłaszcza w latach epidemii
cholery (1837, 1848, 1852), członkiem Rady Miasta (1842-1853) i Zarządu Kasyna
Polskiego w Bazarze (1845-1846) rozwiązanego przez władze pruskie oraz dyrekcji
Towarzystwa Pomocy Naukowej, uczestnikiem przygotowań powstańczych 1846 r. i w
efekcie więźniem, lekarzem w obozach i szpitalach powstańczych (1848) i
współorganizatorem wydziału przyrodniczego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (1857).
Nie zaniedbał przy tym wszystkim pracy naukowej; opublikował m.in.
cztery obszerne tomy Zbioru wiadomości do
historii sztuki lekarskiej w Polsce od czasów najdawniejszych aż do najnowszych
(1839, 1853-1855), a Uniwersytet Jagielloński ofiarował mu nowopowstałą
katedrę historii medycyny (1851), podobnie zresztą jak powstała 6 lat później
Akademia Medyko-Chirurgiczna w Warszawie. W przyjęciu pierwszej przeszkodziły
władze austriackie, drugiej - stan zdrowia Gąsiorowskiego. Wileńskie i
warszawskie towarzystwa lekarskie oraz Towarzystwo Naukowe Krakowskie wybrały
go na swego członka. Z żoną, Florentyną Żychlińską, miał trzy córki i trzech
synów. Polski Słownik Biograficzny
(dalej: PSB). Komitet red. Władysław
Konopczyński (i in.), Kraków 1935, t. 7 (1948-1958), s. 350-352 (Adam Wrzosek);
Bojanowski Edmund, Dziennik 1853-1871. Wybór, wprowadzenie i przypisy Amelia i
Tadeusz Szafrańscy. Słowo wstępne ks. Józef Kard. Glemp, Warszawa 1999, s. 186
przyp. 1.
[4] Odyniec Antoni Edward
(1804-1885), poeta, tłumacz, wydawca, pamiętnikarz; pochodził z Wileńszczyzny,
towarzysz podróży europejskich Mickiewicza, w latach 1831-1837 mieszkał w
Dreźnie. W wydawanym przez siebie almanachu „Melitele” (1829-1830 i 1837),
zamieszczał m.in. przekłady Bojanowskiego. Odyniec był też współzałożycielem
„Przyjaciela Ludu” (Leszno). PSB, t. 23 (1978), s. 571-576 (Rościsław Skręt);
Literatura polska. Przewodnik
encyklopedyczny. Komitet red. Julian Krzyżanowski (i in.), Warszawa 1985,
t. 2, s. 69 (Maria Dernałowicz).
[5] Dotyczy zapewne kogoś z
rodziny Mikołaja Dobrzyckiego (1793-1848), oficera kampanii napoleońskich w
kraju i w Hiszpanii, naczelnego kontrolera kasy wojewódzkiej w Kaliszu od 1817
r., członka Wolnomularstwa Narodowego W. Łukasińskiego i Towarzystwa
Patriotycznego, więźnia (1822-1828), powstańca listopadowego rannego pod
Ostrołęką, ponownie więźnia, osiadłego w 1833 r. w Poznańskiem, organizatora
polskich sił zbrojnych w pow. obornickim w 1848 r., poległego 5 maja 1848
r. PSB, t. 5 (1939-1946), s. 271-272 (Adam
Skałkowski).
[6]
Chodzi o Albertynę z Kołaczkowskich h. Habdank Szołdrską (1792-1866), żonę
Melchiora, córkę Ignacego i Józefy z Grudzińskich, jednocześnie siostrę gen.
Klemensa Kołaczkowskiego. Z domu wyniosła staranne wychowanie, znała doskonale
kilka języków, miłując szczególnie ojczysty. Dbała o miejscowy kościół w
Jaszkowie, znacząco przyczyniła się do założenia przy nim Służebniczek Maryi,
których była dobrodziejką. Męża przeżyła
zaledwie o kilka dni, umierając 6
października 1866 r. Żychliński Teodor, Złota
księga szlachty polskiej, Poznań 1900, t. 22, s. 104.
[7] Wielkie Księstwo
Poznańskie utworzono w 1815 r. decyzją kongresu wiedeńskiego z zachodniej
części Księstwa Warszawskiego (niespełna 29 tys. km2 i ok.776 tys.
ludności). Jego władcą był król pruski.
[8] Milde, kapelan królewski.
[9] Działyńska Justyna z
Dzieduszyckich, zm. w sierpniu 1844 r. w Dreźnie, żona Franciszka Ksawerego
Działyńskiego (1756-1819), posła na sejm z Poznańskiego i Wschowskiego (1782,
1786, 1788), jednego z najznakomitszych posłów na sejm wielki (1788), członka
deputacji do Kurlandii (1791), zwolennika reform, kwestii miejskiej i ustawy o
konstytucji 3 maja 1791 r., mianowanego przez Tadeusza Kościuszkę zastępcą w
Najwyższej Radzie Narodowej, szukającego po upadku powstania schronienia
zagranicą, uwięzionego jednak przez władze pruskie. Po uzyskaniu wolności
Działyński osiadł na wsi z matką, poślubił Justynę z Dzieduszyckich i poświęcił
się nowoczesnej gospodarce. W dobie napoleońskiej został członkiem deputacji do
Napoleona (1806) i tymczasowej komisji rządzącej oraz senatorem wojewodą
(1807). Od 1812 r. wycofał się z życia publicznego. Żychliński T., Złota księga..., t. 3 (1881), s. 61-62.
[11] Bobrowicz Jan Nepomucen (1805-1881), kompozytor i gitarzysta -
wirtuoz, księgarz, wydawca;
uczestnik powstania listopadowego i emigrant polityczny, potem kierownik działu
słowiańskiego w firmie Breitkopf und Härtel w Lipsku, wydał m.in. 37 tomów Biblioteki Kieszonkowej Klasyków Polskich (1832-1842) i Historię narodu polskiego A.
Naruszewicza (t.1-10, 1836-1837), 10
tomów przez siebie uzupełnionego Herbarza
polskiego K. Niesieckiego (1839-1846), 12 tomów dzieł J. Ursyna Niemcewicza
(1838-1840), także własne prace; nakładem jego Księgarni Zagranicznej w
Lipsku (1842-1859) ukazało się ponad 200 tomów dzieł polskich (m.in. w Bibliotece
Powieści Historycznych), w tym Kazania P. Skargi (1843), kilka wydań Biblii w tłumaczeniu J. Wujka (z 400
drzeworytami), pierwsze polskojęzyczne wyd. Rękopisu
znalezionego w Saragossie J. Potockiego (1847). Bobrowicz wydał też 41 własnych
kompozycji muzycznych, a Franciszek Liszt nazwał go „Chopinem gitary”. Literatura polska, t. 1 (1984), s. 89
(Redakcja);
PSB,
t. 2 (1936), s. 157-158 (Stanisław Koczorowski); Nowa Encyklopedia Powszechna (dalej: NEP), Warszawa 1995, t. 1, s. 497.
[12] Plauen - miasto w południowo-wschodniej części Niemiec, u podnóży Rudaw, nad Białą Elsterą.
[13] Schröder
– Devrient Wilhelmina (1804-1860), niemiecka aktorka występująca od piątego
roku życia jako tancerka w teatrach Hamburga i Wiednia. Debiutowała w 15 roku
życia jako artystka dramatyczna w Fedrze
J. B. Racine’a w Wiedniu. W 1821 r. uzyskała rozgłos jako śpiewaczka w
Paryżu i Londynie, gdzie osiadła,
wychodząc za artystę dramatycznego Karola Devrient. Po rozwodzie opuściła scenę
(1849) i wyszła za bogatego Inflantczyka von Bocka. Orgelbrand S., Encyklopedia Powszechna, t. 13 (1902),
s. 384.
[14] Haizinger (Haitzinger, Heitzinger) Anton
(1796-1869) i Morstädt (Neumann, Neumann-Haizinger) Amalie (1800-1884). Anton
Haizinger, tenor, ur. 14 marca 1796 r. w
Wilfersdorf w Dolnej Austrii, zm. 31 grudnia 1869 r. w Karlsruhe. Pierwsze
wychowanie muzyczne zdobył u ojca, nauczyciela. Debiutował w teatrze wiedeńskim
(1821), gdzie w latach 1822-1826 występował z Wilhelminą Schröder-Devrient,
później w Pradze, Bratysławie, Frankfurcie nad Menem, Stuttgarcie i od końca
1826 r. w Karlsruhe (Hoftheater), z którym związał się na stałe. Jednocześnie w
latach 1829-30 występował w paryskim Théâtre-Italien wraz z Schröder-Devrient, następnie m.in. w
Convent Garden Oper w Londynie (1833), St. Petersburgu i Rydze (1835), Wiedniu
(1838), ponownie w Londynie (1841). Jednocześnie w latach trzydziestych i
czterdziestych XIX w. gościł m.in. w Berlinie, Hamburgu, Frankfurcie nad Menem,
Hanowerze i w Braunschweigu. W 1827 r. w Karlsruhe ożenił się z aktorką teatru
niemieckiego Amalie Neumann, która w drugiej połowie lat dwudziestych
występowała w tamtejszym teatrze. Amalie była żoną, aktora Nemanna, który od
marca 1809 r. grał we Wrocławiu i który
we wrześniu 1826 r. w wieku 36 lat popełnił samobójstwo. Z córką Luise Neumann
występowała m.in. we wiedeńskim Hofburgu. Anton Haizinger był autorem Lehrgang
bei den Gesangunterricht in Musikschulen (1843). Siedem lat później
wycofał się z życia publicznego. Fétis
F.J., Biographie universelle de musicíens
et bibliographie générale de la musique, 2. ed. , Paris 1862, t. 4, s. 203-204; Kutsch K.J., Riemens Leo, Grosses Sängerlexikon, 3. erw. Aufl. Unter Mitwirkung von Hansjörg Rost,
Bern und München 1997, s. 1475-1476; Riemanns Hugo, Musik Lexikon, 11. Aufl. bearb. Von Alfred Einstein, Berlin 1929,
s. 694; Schlesinger Maximilian, Geschichte
des Bresaluer Theaters, Berlin 1898, Bd. 1, s. 123, 209; Sittenfeld Ludwig,
Geschichte des Breslauer Theaters von
1841 bis 1900, Breslau 1909, s. 45, 97.
[15] Schumann Robert
(1810-1856), niemiecki kompozytor i pianista,
jeden z głównych przedstawicieli romantyzmu w muzyce. NEP,
t. 5, s. 777.
[16] Clara Wieck (1819-96),
wybitna pianistka, żona R. Schumanna.
[17] Chopin (Szopen) Fryderyk
Franciszek (1810-1849), najwybitniejszy kompozytor polski, pianista,
przedstawiciel romantyzmu w muzyce. NEP,
t. 1, s. 731;
PSB,
t. 3 (1937), s. 420-426 (Zdzisław Jachimecki).
[18] Poniatowski Józef Antonin
Ciołek (1763-1813), książę, bratanek Stanisława Augusta Poniatowskiego,
generał, min. wojny i nacz. wódz wojsk Księstwa Warszawskiego;
marszałek Francji;
początkowo oficer austriacki, od 1789 r.
w wojsku polskim; w wojnie z Rosją (1792) dowódca głównej
części sił polskich, stoczył m.in. zwycięską bitwę pod Zieleńcami (18 czerwca),
po przystąpieniu króla do Targowicy złożył dymisję; uczestnik
powstania kościuszkowskiego 1794; w
grudniu 1806 r. objął dowództwo
tworzącej się armii Księstwa Warszawskiego, w styczniu 1807 r.
Dyrekcję Wojny w Komisji Rządzącej; w kampanii 1809
r. przeciw Austrii odznaczył się w
bitwie pod Raszynem, następnie przeprowadził udaną operację w głąb Galicji,
zmuszając Austriaków do opuszczenia granic Księstwa; w kampanii
przeciw Rosji (1812) dowodził 5 Korpusem armii francuskiej;
w czasie bitwy pod Lipskiem (1813) mianowany marszałkiem Francji;
poległ w czasie przeprawy przez Elsterę, osłaniając odwrót armii francuskiej;
zwłoki jego złożono w katedrze na Wawelu (1819). PSB, t. 27 (1983), s. 428-436 (Jerzy Skowronek);
NEP, t. 5, s. 245.
[19] Promenada (fr. promenade) - miejsce przeznaczone na spacery np.
aleje.
[20] Eilenburg - miasto we wschodniej części Niemiec nad rz. Mulda, w
kraju związkowym Saksonia.
[21] Wittenberge, miasto we
wschodnich Niemczech, port nad Łabą, w kraju związkowym Saksonia-Anhalt. W 1517
r. Marcin Luter (Martin Luther 1483-1546), początkowo augustianin, ks. katolicki,
profesor miejscowego uniwersytetu, ogłosił w Wittenberdze 95 tez, co dało
początek reformacji. NEP, t. 6, s. 813.
[22] Wilkońska Rozalia ze Skarżyńskich, córka Antoniego Onufrego i Karoliny z
Nieżychowskich, żona Teofila Wilkońskiego, zmarła w Poznaniu 18 listopada 1885
r., pochowana w grobowcu rodzinnym w Strzelcach Wielkich. Positio..., vol. 1, s. 12.
[23] Teściowie Teofila: Antoni
Onufry i Karolina z Nieżychowskich Skarżyńscy. Bojanowski E., op. cit., s. 137 przyp.1.
[24] Synowie Teofila
Wilkońskiego: Wincenty (ur. 1826 r.), który poślubił Florę Bojanowską (ur.
1834) z Mórki, córkę Macieja i secundo voto Miłkowskiej, a zarazem siostrę
Melanii Biernackiej, posiadał też dobra pod Częstochową; Bolesław (ur.1827 lub 1828 - 1859), który
zmarł na gruźlicę 23 sierpnia 1859 r. Żychliński Teodor, Kronika żałobna rodzin wielkopolskich od 1863 – 1876 r. z uwzględnieniem ważniejszych osobistości
zmarłych w tym przeciągu czasu w innych dzielnicach Polski i na obczyźnie,
Poznań 1877, s. 30, 496; Bojanowski E., op. cit., s. 36 przyp. 6,
192 przyp. 1, 304-306.
[25] Zarębski Stanisław (1806-1871),
ur. 1806, absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu,
nauczyciel domowy na prowincji, powstaniec 1831 r., więziony, po 6 miesiącach
uwolniony zajął się pracą na roli, następnie
powstaniec 1848 r., urzędnik Ziemstwa, zmarł 1 kwietnia 1871 r. w Poznaniu.
E. Bojanowski 9 marca 1858 r. w prowadzonym przez siebie Dzienniku odnotował, że Stanisław Zarębski ze Środy był jego
„dawnym znajomym”. Nocował u Bojanowskiego w związku z przyjazdem na jarmark
gostyński i przekazał mu pozdrowienia od Antoniego Mokrzyckiego, którego
wcześniej odwiedził w Ruszkowie na Kujawach w Królestwie Polskim i który
pamiętał Bojanowskiego z pobytu w Dusznikach przed dwudziestoma laty, w 1838 r.
Dziennik Edmunda Bojanowskiego,
(dalej: Dziennik E.B.), 9 marca 1858
r. Oryginał Dziennika przechowywany
jest w Archiwum Generalnym Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy
Niepokalanie Poczętej w Dębicy (dalej: AGSD). Archiwa pozostałych Zgromadzeń
Sióstr Służebniczek posiadają fotokopie Dziennika);
Positio..., vol. 1, s. 864;
Białobłocki Adam, Absolwenci Gimnazjum i
Liceum Świętej Marii Magdaleny w Poznaniu 1805-1950, oprac..., Poznań
1995, s. 145; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 529.
[26] Teodora z Moralińskich
Ostrowiczowa, nauczycielka, żona nauczyciela szkoły elementarnej Walentego,
matka ks. Leonarda Ostrowicza i dr Aleksandra Ostrowicza. Zob. PSB, t. 24 (1979), s. 533-534; Kania
Aleksander, Studia uniwersyteckie
członków Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego we Wrocławiu w latach 1836-1886, Wrocław
1963, cz. 2, s. 305 mps (Archiwum
Uniwersytetu Wrocławskiego, dalej: AUWr.); Białobłocki A., Absolwenci..., s. 97.
[27] Kasyno Gostyńskie
utworzone w 1835 r. przez Gustawa Potworowskiego, Waleriana Rembowskiego, Stanisława
Chłapowskiego, Ignacego Sczanieckiego i innych,
pozornie miało za cel ożywienie życia towarzyskiego, w istocie obronę
interesów narodowych, zagrożonych przez germanizacyjną politykę Prus. W Kasynie
współpracowały ze sobą trzy wydziały: wydział dla popierania przemysłu i rolnictwa,
wydział literacki oraz dobroczynny. Edmund Bojanowski po powrocie ze studiów we
Wrocławiu i w Berlinie został jednym z członków Kasyna, rozwijając ożywioną
działalność w wydziale literackim. Kornacka
Maria Manfreda s., Edmund Bojanowski 1814-1871 [w:] Nasza Przeszłość, Kraków 1967, t. 26, s.
20-21. Zob. też: Jankowiak Stefan, Kasyno Gostyńskie 1835-1846, Poznań
1985, 1996 r.
[28] Premium (łac.praemium) -
(dawn.) premia, jednorazowa nagroda za wykonanie czegoś dla zwycięzcy w konkursie lub bezpłatny
dodatek dla prenumeratorów pisma.
[29] Monetą obiegową w
Księstwie był talar (tal.), który dzielił się na 30 srebrnych groszy (srgr. lub
sgr.), a 1 sgr. na 30 fenigów. Jednostkami obliczeniowymi były zarazem: złoty
polski (złp.) stanowiący równowartość 5 sgr. i grosz polski (gr.) równy 1/6
sgr. - 1 tal. = 30 sgr. = 6 złp. = 180 gr. Roczna pensja nauczyciela szkół
średnich wynosiła wówczas ok. 800 tal. Za: Bojanowski E., op. cit., s. 31 przyp.4.
[30] Radzki Antoni
(1810-1895), ks., od 1837 r. proboszcz w
Czaczu, od 1856 r. proboszcz w Lubiniu i dziekan śremski oraz powiatowy
inspektor szkolny. Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu. Personalia księży w
aktach konsystorza (dalej AAP, KA), poz. 945; Elenchus
omnium ecclesiarum et universi cleri Archidioecesis Posnanensis (dalej: ElenchusPosnanensis...,) 1838-1896.
[31] Jan Matuszewski - zob.
Post scriptum w liście [z maja 1849] do
ks. Aleksego Prusinowskiego.
[32] Prusinowski Aleksy (1819
- 1872), ksiądz, redaktor, polityk, bibliofil, dr filozofii, kaznodzieja. Ur.
13 lipca 1819 r. w Gostyniu, pow. krobski, syn Antoniego Józefa Mansweta
(1790-1835), sędziego pokoju, i Agnieszki
ze Szczytowskich (zm.1860). Kształcił się w gimnazjum w Lesznie (1832-1836) i
Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1836-1839). Po trzech semestrach teologii w
poznańskim Seminarium Duchownym, podjął dalsze studia na uniwersytetach we
Fryburgu w Badenii (1841-1842) i Berlinie (1842-1844), uzyskując doktorat
filozofii i zdając egzamin państwowy uprawniający do nauczania w gimnazjum.
Obowiązkowy rok próbny odbył w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny, gdzie dyrektorem
był ks. Jakub Prabucki, pomagający wcześniej Prusinowskiemu w związku ze
śmiercią ojca. Ucząc tam łaciny i niemieckiego, kończył jednocześnie studia
teologiczne w Seminarium Duchownym. Święcenia kapłańskie przyjął 5 października
1845 r., po czym nadal pracował w gimnazjum jako nauczyciel i kierownik
tamtejszego alumnatu. W marcu 1846 r. został zwolniony z powodu odmowy
przeprowadzenia kontroli mieszkań uczniów w związku ze spiskiem wykrytym przez
władze pruskie. W nowym roku szkolnym był nauczycielem religii, a dodatkowo
języka polskiego, w gimnazjum w Trzemesznie; usunięto go ponownie za
interpretację Konrada Wallenroda
Mickiewicza. Od 1 lutego 1847 r. był mansjonarzem przy kolegiacie św. Marii
Magdaleny w Poznaniu, a przez jakiś czas także cenzorem książek religijnych w
archidiecezji poznańskiej. W marcu 1848 r. został członkiem polskiego Komitetu
Narodowego, później zastępcą członka pięcioosobowego, tajnego, Tymczasowego
Rządu Narodowego, następnie działał w Lidze Polskiej, zwłaszcza jako publicysta
(współpracownik „Gazety Polskiej”, która była organem Ligi i (od 4 X 1848)
redaktor popieranego przez nią pisma dla ludu „Wielkopolanin”, zwalczający wydawanego przez władze pruskie
„Przyjaciela Chłopów”. Wobec rozbieżności z wydawcą (W. Stefański) od jesieni
1849 r. wydawał i redagował „Wiarusa”, pismo w większym stopniu klerykalno -
mesjanistyczne, zamknięte przez władze pruskie w czerwcu 1850 r. W latach
1849-1852 i 1861-1863 był posłem ludności polskiej do sejmu pruskiego,
poświęcając się m.in. obronie praw narodu polskiego zagwarantowanych w
traktacie wiedeńskim (22 IX 1862) i publikując z Adolfem Koczorowskim Język polski w Wielkim Księstwie Poznańskim
wobec prawa pruskiego (Grodzisk 1861), skonfiskowany przez władze pruskie,
które ukarały też Prusinowskiego jednomiesięcznym więzieniem. W Towarzystwie
Pedagogicznym E. Estkowskiego był przez jakiś czas prezesem, w „Szkole
Polskiej” opublikował artykuł Społeczeństwo
a szkoła (1849), zasiadał w dyrekcji Towarzystwa Pomocy Naukowej, był
członkiem Komitetu Domu Sierot na Śródce i wiceprezesem Towarzystwa Św.
Wincentego ŕ Paulo, organizował niedzielną naukę pozaszkolną dla młodzieży
terminatorskiej. W 1853 r. został
proboszczem w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie założył Towarzystwo
Wstrzemięźliwości i wykazał się zdolnościami organizacyjnymi i gospodarskimi,
zakładając m.in. drukarnię. W okresie manifestacji patriotycznych
poprzedzających powstanie styczniowe zyskał imię „wielkopolskiego Skargi”,
ściągając na siebie represje rządu. Wygłaszane wówczas mowy publikował. Wobec
wzrostu antagonizmu między liberalnym ruchem narodowym a zachowawczym
stanowiskiem Kościoła, Prusinowski za zgodą abpa Leona Przyłuskiego założył
„Tygodnik Katolicki” (1860) jako przeciwwagę dla liberalnego „Dziennika
Poznańskiego” (1859), choć równie gwałtownie atakował politykę państw
zaborczych wobec ludności polskiej, za co trzykrotnie był skazany na więzienie.
Opublikowanie w „Tygodniku” w styczniu 1863 r. Listu otwartego do braci księży grzesznie spiskujących i do braci
szlachty niemądrze umiarkowanej
ks. Hieronima Kajsiewicza
wywołało bojkot towarzyski i wzburzenie opinii publicznej, którą złagodził
nieco opublikowany dopiero w lipcu 1863 r. List
otwarty do ojców narodu polskiego, arcybiskupów i biskupów ks.
Prusinowskiego, uznający ofiarność walczącego narodu. Popularność „Tygodnika” i
Prusinowskiego wyraźnie spadła, a Przyłuski wprowadził do pisma kościelnego
cenzora. W latach sześćdziesiątych opublikował w Grodzisku m.in. przekłady
artykułów bliskiego mu ideowo Ch. Montalemberta: Naród w żałobie (1861) i Powstanie
polskie (1863), dzieło hiszpańskiego jezuity Alfonsa Rodrycjusza
(Rodrigueza) O postępowaniu w
doskonałościach i cnotach chrześcijańskich (1862), przetłumaczone przez
Tomasza Łąckiego (1726) i opatrzone przedmową Prusinowskiego oraz Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu
Piotra Skargi (1866). Należąc do najbardziej wykształconych i estetycznie
wyrobionych księży ówczesnej archidiecezji poznańskiej, Prusinowski zgromadził
cenny księgozbiór (prawie 4500 dzieł obcych i polskich z XV - XIX wieku), a ponadto
rysunki, grafiki, obrazy. Przejściowo, po śmierci ks. abpa Leona Przyłuskiego,
był penitencjarzem metropolitalnym i radcą honorowym konsystorza, a po objęciu
archidiecezji przez ks. abpa Mieczysława Ledóchowskiego powrócił do Grodziska,
gdzie odbudował kościół, trzy ostatnie
lata życia przebywał w szpitalu w Poznaniu, gdzie 14 lutego 1872 r. zmarł. PSB, t. 28 (1984), s. 585-587 (Zdzisław Grot); Słownik pracowników książki polskiej,
pod red. Ireny Treichel, Warszawa-Łódź 1972, s. 719-720 (Hanna Tadeuszewicz).
[34] Tyc (Titz, Tietz) Antoni
(1807-1861), ks., pisarz religijny,
proboszcz i nauczyciel w Lesznie. Pochodził z Poznania, ewentualnie z Warszawy
lub Nysy, zm. w listopadzie 1861 r. w miejscowości Winnagóra. Absolwent Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu,
święcenia kapłańskie przyjął w 1831 lub 1832 r., został profesorem religii w
Lesznie (1837), komendarzem Winnagóry (1845), Wołczyna (1849) i Trzemeszna
(1853). Był współwydawcą „Przyjaciela Ludu” w Lesznie i autorem Dziejów
Starego i Nowego Przymierza, dla użytku szkół elementarnych, Leszno 1845,
drugie wyd. 1858, trzecie Gniezno 1861; Białobłocki A., Absolwenci..., Poznań 1995, s. 135.
[35] fac simile (łac.) - czyń podobnie. Faksymile, dokładna reprodukcja dokumentu,
rękopisu, rysunku, podpisu, wykonana
ręcznie, chemicznie lub mechanicznie; pieczątka lub klisza
odtwarzająca własnoręczny podpis.
[36] Chłapowski Dezydery Adam
(1788-1879), generał, fundator ochronki w Turwii (1855). Był synem starosty
kościańskiego Józefa i Urszuli z Moszczeńskich, adiutantem Dąbrowskiego (1807), oficerem ordynansowym
Napoleona (1808), uczestnikiem kampanii hiszpańskiej (1808) i austriackiej
(1809) oraz moskiewskiej (1812). Do nabytych od ojca dóbr (Turew i Wronowo oraz
Rąbiń), Rąbinek i Podborze (1815) wprowadził nowoczesne metody gospodarowania,
pobudował w nich kilka fabryk (gorzelnia, browar, cukrownia, olejarnia) W 1821
r. poślubił Antoninę Annę Grudzińską, siostrę księżnej Łowickiej, przez co
wszedł w powinowactwo z W. Ks. Konstantym. Został członkiem sejmiku
prowincjonalnego d/s uwłaszczenia
chłopów i pierwszego sejmu w Poznaniu (1827), przy czym w drugim (1830) pełnił funkcję wicemarszałka.
Następnie uczestniczył w powstaniu listopadowym (bitwa grochowska, wyprawa na
Litwę), nie zdołał jednak zapobiec przejściu granicy z Prusami (13 VII 1831)
pod Kłajpedą. Skazany na dwa lata aresztu w Szczecinie i 22 tys. talarów kary,
opracował ceniony podręcznik nauki o
rolnictwie; od 1836 r. zasilał fachowymi artykułami „Przewodnik
rolniczo-przemysłowy”. Powiększył trzykrotnie swoje dobra, szkolił praktykantów
nie tylko w dziedzinie „gospodarstwa, ale i
moralności, oszczędności i pracy”, współpracował z Karolem Marcinkowskim
i Maksymilianem Jackowskim. W 1848 r.
powierzono mu organizowanie powiatowej siły zbrojnej, a rząd powołał go
do izby panów. Współfinansował ultramontański „Przegląd Poznański” (1843-1865),
w 1850 r. został dyrektorem spółki właścicieli
dóbr nad Obrą, powstałej dla osuszenia tamtejszych bagien. Był autorem Pamiętników (Poznań 1899). Dziećmi Chłapowskiego byli: Zofia
(zm.1853), żona Jana Koźmiana, Stanisław (1822-1902), mąż Zofii Kurnatowskiej,
Tadeusz (1826-1879), Kazimierz (1832-1916). PSB,
t. 33 (1937), s. 299-302 (Adam Skałkowski), s. 304-305 (Witold Jakóbczyk).
[37] Towarzystwo (Bractwo) Św.
Wincentego ŕ Paulo - jedno ze
stowarzyszeń katolickich powstałych na gruncie idei i działalności francuskiego
kapłana, późniejszego św. Wincentego ŕ Paulo
(1581-1660), założyciela Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego ŕ Paulo
(Zgromadzenia Misji lub lazarzystów, 1625 r.), zatwierdzonego przez papieża
Urbana VIII 12 stycznia 1633 r., istniejącego w Polsce od 1651 r., skasowanego
po upadku państwa polskiego. Nim doszło do odrodzenia Zgromadzenia w Krakowie
(1865), powstawały – tak jak za czasów Św. Wincentego – męskie i żeńskie
stowarzyszenia świeckie niosące pomoc materialną i duchową potrzebującym.
Nawiązywały one jednocześnie do założonego w Paryżu (1833) przez ośmiu członków
Stowarzyszenia Dobrych Studiów, powstałego z inicjatywy drukarza Bailly de
Suray i dającego początek konferencjom z dziedziny historii i filozofii.
Konferencje były forum swobodnej wymiany poglądów dla młodzieży, inspirowanym
przez historyka i literata F. Ozanama (1813-1853) z myślą o kultywowaniu
pamięci i dzieł miłosierdzia Św. Wincentego ŕ
Paulo oraz prowadzenia działalności charytatywnej. Towarzystwo w
Gostyniu opiekowało się w 1864 r. 34 rodzinami. W Poznaniu współzałożycielami
byli Tytus Działyński i Władysław Simon. Dziennik
E.B., 17 stycznia 1864; Encyklopedia chrześcijaństwa. Historia i
współczesność. 2000 lat nadziei, wyd. polskie, red. naczelny ks. Henryk
Witczyk, Kielce 2000, s. 681-682;
Towarzystwo Św. Wincentego ŕ Paulo, Grodzisk 1863; Słownik pracowników książki polskiej..., s. 822 (Hanna
Maciejewska); Łoziński Bogumił, Leksykon
zakonów w Polsce. Informator o życiu konsekrowanym, Warszawa 1998, s. 80.
[38] „Wielkopolanin” i
„Wiarus” - pisma dla ludu redagowane przez ks. Aleksego Prusinowskiego na
zlecenie Ligi Polskiej dla odparcia wpływów, jakie wywierał wówczas na wieś
wydawany za rządowe pieniądze „Przyjaciel Chłopów”, redagowany przez Eugeniusza
Brezę i drukowany w Szczecinie. „Wielkopolanin” ukazywał się dwa razy w
tygodniu od 4 października 1848 r. nakładem i drukiem W. Stefańskiego, który po
upływie roku przejął redakcję pisma. Natomiast Prusinowski od 1850 r. wydawał
własne pismo „Wiarus – pisemko ludowo – katolickie”, ukazujące się także dwa
razy w tygodniu i będące ideową kontynuacją „Wielkopolanina”. Oba pisma upadły
w 1850 r. Wielkopolski Słownik
Biograficzny, warszawa-Poznań
1983, s. 594-595 (Zdzisław Grot);
Jakóbczyk Witold, Prasa polska w
Wielkopolsce w latach 1832-1858, [w:] Prasa
polska w latach 1661-1864 (Historia prasy polskiej, pod red. J. Łojka, t.
1), Warszawa 1976, s. 255-256.
[39] PS, postscriptum (łac.) - dopisek do listu (od
łac. postcriptus, postscribere – podpisać pod).
[40] Patriarcha - (przen.) czcigodny starzec.
[41] Studzińska
Filipina (1797-1877), szarytka, pierwsza przełożona Sióstr Miłosierdzia w
Poznaniu, w latach 1850-1863 przełożona
prowincji poznańskiej. Bojanowski E.,
op. cit., s. 39 przyp.4.
[42] w związku z epidemią cholery Edmund Bojanowski, Gustaw
Potworowski, Kajetan Morawski i Stanisław Chłapowski zorganizowali w 1849 r. w
budynku dawnego Kasyna Gostyńskiego, zlikwidowanego w 1846 r. przez władze
pruskie, dom chorych i sierociniec,
nazwany później Instytutem Gostyńskim. Pracowały w nim sprowadzone przez
Bojanowskiego z Poznania Siostry Miłosierdzia. Instytutem kierował Komitet
Organizacyjny, później Zarząd na czele z Chłapowskim jako przewodniczącym i Bojanowskim
jako sekretarzem. W 1857 r. kierownictwo Instytutu przeszło w ręce Sióstr
Miłosierdzia. Bojanowski E., op. cit.,
s. 26 przyp.1.
[43] Hipoteka – zabezpieczenie roszczeń
pieniężnych (zwł. pożyczek) na nieruchomości.
[44] Reparacja (reperacja) – naprawianie
uszkodzenia, odnowa, naprawa.
[45] Chodzi o ks. Mariana
Apolinarego Kamockiego (1804-1884), CM, uczestnika powstania listopadowego,
następnie emigranta w Paryżu, gdzie w
1842 r. przyjął święcenia kapłańskie. kapelan
szpitala Sióstr Miłosierdzia, później
wstąpił do Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Od 1848 r. w Poznaniu, gdzie został
komisarzem, a następnie dyrektorem prowincji poznańskiej Sióstr Miłosierdzia.
Założyciel Konferencji św. Wincentego ŕ Paulo i Towarzystwa Pań Miłosierdzia
w Poznaniu. Bojanowski E., op. cit., s.
27 przyp. 9.
[46] Konsystorz – urząd kościelny; (dawn.) kuria biskupia.
[47] Chodzi zapewne o dostawcę
materiałów potrzebnych do odnowienia domu lub wykonawcę remontu.
[48] Szułczyński Atanazy
(1812-1884), ks., oratorianin, członek Zarządu Instytutu Gostyńskiego i bliski
współpracownik Bojanowskiego, a także
jego spowiednik. Był kaznodzieją znanym
z patriotycznych kazań i mów (w 1848 r.
należał do Komitetu Powstańczego). Bojanowski E., op. cit., s. 29, przyp. 1.
[49] W tłumaczeniu z łaciny:
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
[50] Chodzi o sprzedaż domu
(budynku) po Kasynie Gostyńskim na rzecz Sióstr Miłosierdzia.
[51] Subhastacja, subhasta
(łac. sub – pod, hasta – długa włócznia
o szerokim grocie w kształcie liścia,
stanowiąca broń rzymskich legionów) – tutaj: postępowanie egzekucyjne mające na
celu sprzedaż dóbr dłużnika w drodze licytacji.
[52] Chodzi o kupno domu
dla Instytutu Gostyńskiego.
[53] Chłapowski Stanisław
(1796-1863), działacz społeczny i religijny, współtwórca Kasyna i Instytutu
Gostyńskiego. Bojanowski E., op. cit., s. 30 przyp.12.
[54] Rewers - dokument
zawierający pokwitowanie otrzymanych pieniędzy lub jakichś przedmiotów, będący
dowodem zobowiązującym wystawcę do ich zwrotu.
[55] Do św. Jana, tj. do 24 czerwca.
[56] Kongregacja Oratorium św.
Filipa z Neri na Świętej Górze pod Gostyniem. Klasztor wzniesiony został w
latach 1732-1748 według projektu Pompeo Ferrariego, twórcy kopuły kościoła i
projektodawcy prezbiterium. Łoziński B., op. cit., s. 49-50.
[57] Księża Filipini lub
Oratorianie ze Świętej Góry pod Gostyniem, członkowie Kongregacji św. Filipa z
Neri.
[58] Potworowski Gustaw Eugeniusz (1800-1860), ziemianin, powstaniec
1831 r., polityk, prezes Koła Polskiego w Berlinie. Ur. 3 czerwca 1800 r. w
Bielewie w pow. kościańskim, w rodzinie kalwińskiej, syn Andrzeja, landrata
kościańskiego, podprefekta w dobie Księstwa Warszawskiego i Ludwiki Doroty z
Żychlińskich. Kształcił się u pijarów w Warszawie (1810-1815), w Gimnazjum Św.
Marii Magdaleny w Poznaniu (1815-1819), którego nie ukończył, i na
uniwersytetach w Bonn, Heilderbergu i Berlinie (prawo, nauki polityczne i
ekonomiczne). Był członkiem tajnego stowarzyszenia studentów berlińskich Polonia,
skazanym na trzy miesiące więzienia (1822). Rok później otrzymał z podziału
rodzinnego Golę w pow. gostyńskim z przyległościami, gdzie osiadł i zajął się
gospodarką, nie rezygnując bynajmniej z konspiracji (Związek Kosynierów). W
1829 r. poślubił Klementynę z Chłapowskich (1808-1866), z którą miał czworo
dzieci. Po wybuchu powstania listopadowego towarzyszył gen. D. Chłapowskiemu w
wyprawie na Litwę, awansując do stopnia podporucznika. Wraz z nim został
internowany pod Kłajpedą; osądzony za udział w powstaniu, choć karę mu
darowano, poświęcił się potem działalności społeczno-gospodarczej
wielkopolskich organiczników. Zmodernizował majątki, opiekował się
uwłaszczonymi chłopami, budował szkoły, organizował u siebie spotkania. Ich efektem
było powstanie Kasyna Gostyńskiego w 1835 r., w którym pełnił funkcję jednego z
dyrektorów (od 1836) i prezesa (od 1838). Współpracował z przybyłym z emigracji
(1835) Karolem Marcinkowskim, zarówno w Bazarze Poznańskim (od 1838) jak i w
Towarzystwie Naukowej Pomocy (od 1841); jako członek zarządu
tych instytucji wspomagał je organizacyjnie i materialnie. Dążył do powołania
Centralnego Towarzystwa Rolniczego, jednakże wobec powierzenia mu prezesury,
władze pruskie były temu przeciwne. Został natomiast, po śmierci K.
Marcinkowskiego (1846), prezesem Towarzystwa Pomocy Naukowej i uzdrowił jego
finanse. Był też radcą Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i posłem do
poznańskiego sejmu krajowego (od 1843), zabiegał potem (1847) wraz z liberałami
pruskimi na zjednoczonym sejmie stanowym w Berlinie o swobody konstytucyjne. Po
wybuchu rewolucji marcowej w Berlinie (1848) stanął na czele polskiego Komitetu
Narodowego w Poznaniu i został członkiem tajnego Rządu Narodowego. W
negocjacjach z komisarzami pruskimi (W. Willisen, E. Pfuele) był przeciwny
podziałowi Księstwa na część niemiecką i okrojoną polską, odmówił też przyjęcia
funkcji naczelnego prezesa części polskiej. Jednocześnie był przeciwnikiem
walki zbrojnej z Prusami. Jako poseł do pruskiego Zgromadzenia Narodowego w
Berlinie (1848-1850) zabiegał o autonomię Poznańskiego i występował przeciwko
jego częściowej inkorporacji do Prus, domagał się równouprawnienia Polaków w
samorządach i języka polskiego w administracji i szkolnictwie, współtworzył
frakcję polską, zwaną Kołem Polskim (luty 1849). Został jej prezesem po K.
Libelcie (sierpień 1849 i w latach 1852-1855); na znak protestu
wobec zbyt mało liberalnej konstytucji pruskiej solidarnie wraz z całym Kołem
Polskim złożył mandat (5 II 1850). Był też prezesem Ligi Polskiej (1848-1850),
powstałej w jego berlińskim mieszkaniu (25 VI 1848), przeciwnej wyborom do sejmu unijnego w
Erfurcie. Niedowierzając zapewnieniom pruskich ministrów, wycofał się z
polityki i zajął się administracją swoich majątków powiększonych o zakupiony
Stary Gostyń (1855) oraz projektami rozbudowy dróg lokalnych i utworzenia
ponownie Centralnego Towarzystwa Rolniczego. Jednakże już w 1858 r. stanął na
czele Polskiego Komitetu Wyborczego w Poznaniu, zdobył mandat do sejmu
pruskiego i został ponownie prezesem Koła Polskiego. Inicjował wnioski i
interpelacje. Zm. po nagłej chorobie w nocy z 22 na 23 listopada 1860 r. PSB,
t. 28 (1984), s. 262-264 (Zdzisław Grot).
[59] Sążeń - dawna jednostka
długości określona mniej więcej zasięgiem ramion człowieka, mająca różną
wielkość w różnych krajach. W Polsce, według konstytucji 1764 r., sążeń
staropolski = 1,787
m.
[60] W Dzienniku (Positio...,
vol. 1, s. 659 i 676) Bojanowski wzmiankował Wodzickiego z Krakowa (20 X 1853)
i Wodzickiego, który ofiarował 30 talarów
na rzecz ochronek (20 I 1854). Drugi z
nich występuje w Positio... (vol. 2, s. 1963) pod imieniem Ludwik Chodzi tu bowiem o Ludwika Franciszka
Wodzickiego h. Leliwa (1834-1894), który był synem Stanisława (1764-1843),
dyrektora policji (1809), zastępcy prefekta i prefekta departamentu
krakowskiego (1810-1813) w okresie Księstwa Warszawskiego, prezesa Senatu
Rządzącego Rzeczypospolitej Krakowskiej (1815-1831), przewodniczącego Wielkiej
Rady Uniwersyteckiej (1818-1826), współorganizatora Towarzystwa Naukowego
Krakowskiego (1815), Towarzystwa Dobroczynności (1816), Towarzystwa Przyjaciół
Muzyki (1817) i Towarzystwa Praktycznego Rolnictwa, przeciwnika wsparcia
powstania listopadowego (1830-1831) przez Kraków, zmuszonego do opuszczenia
Krakowa, skąd wyjechał do Warszawy, a jesienią 1831 r. osiadł w majątku
Niedźwiedź k. Krakowa. Natomiast Ludwik
Wodzicki, ożeniony z Zofią Rzyszczewską h. Pobóg (ur. 1816), tak jak ojciec był
konserwatywnym politykiem galicyjskim, jednym z przywódców stańczyków, współautorem
pamfletu politycznego Teka Stańczyka
(1869). Żychliński T., Złota księga...,
t. 11 (1889), s. 247-251; Encyklopedia
Krakowa, red. prowadzący Antoni
Henryk Stachowski, Warszawa-Kraków 2000, s. 1059.
[61] Chodzi o kilkudniową
akcję kaznodziejską połączoną z odprawianiem specjalnych nabożeństw celem
ożywienia ducha religijnego w parafii Krzywiń,
do której należała założona dwa lata później w dobrach Jana Koźmiana, ochronka w Kopaszewie.
[62] Mycielski Michał (1826 -
1906), jezuita, publicysta, wydawca,
prowincjał galicyjski, syn Ludwika i Elżbiety z Mielżyńskich. Pochodził z
Gorzyczek w pow. kościańskim. Gimnazjum ukończył we Wrocławiu (1844), doktorat
prawa uzyskał w Berlinie (1848), następnie był
referentem sądu powiatowego w Lesznie i apelacyjnego w Poznaniu, a
jednocześnie współpracownikiem J. Koźmiana jako redaktor odpowiedzialny
„Przeglądu Poznańskiego” i działaczem charytatywnym jako prezes Rady Miejscowej
Konferencji Św. Wincentego ŕ Paulo w
Poznaniu od 1851 r. W tym roku poślubił Zofię Górską, która po urodzeniu syna
Ludwika zmarła (1854), a Michał zabezpieczywszy wychowanie i majątek dziecka,
wstąpił do zakonu jezuitów w Baumgartenbergu k. Linzu (1856), studiował
filozofię w Bratysławie (1857/1858) i teologię w Insbrucku (1858-1862) oraz
przyjął święcenia kapłańskie w Śremie (31 VII 1861), gdzie pozostał. W latach
1863/1864 studiował w Rzymie prawo zakonne i odbywał ćwiczenia ascetyczne,
ciesząc się zaufaniem generała zakonu P. Beckxa, po czym został nauczycielem
języka francuskiego i włoskiego oraz religii w konwikcie tarnopolskim. Latem
1865 r. został przełożonym rezydencji w Śremie i kierownikiem misji ludowych w
Wielkopolsce, na Śląsku i Pomorzu. Jednocześnie podczas wojny
prusko-austriackiej był kapelanem w wojsku pruskim. Po podniesieniu rezydencji
śremskiej do rangi kolegium wraz ze studium filozofii, matematyki i fizyki,
został jego rektorem i prefektem studium (6 I 1869). Po likwidacji kolegium
przez rząd pruski w związku z kulturkampfem (1872) i usunięciu Mycielskiego z
Wielkopolski (1873), został on sekretarzem jezuickiej prowincji galicyjskiej w
Krakowie (1873-1877), obywatelem austriackim (1876), dyrektorem polskiej sekcji
międzynarodowego stowarzyszenia Apostolstwa Modlitwy (AP) i redaktorem jego
organu prasowego („Apostolstwo”, od 1880 r. „Intencja”, od 1904 r. „Posłaniec”)
oraz kierownikiem Wydawnictwa Apostolstwo Modlitwy (WAM), założonego w Krakowie
przez Stanisława Stojałowskiego (1872), a ponadto prowincjałem galicyjskim
(1877-1881), który wybudował gmach kolegium jezuickiego w Krakowie (1878) i
stworzył solidną podstawę materialną i personalną prowincji. Został nim
ponownie (1887-1893) celem uporządkowania gospodarki materialnej zakonu po
rządach Henryka Jackowskiego; jako delegat apostolski i wizytator bazylianów
przeprowadził jednocześnie reformę tego zakonu na zlecenie papieża Leona XIII i
podniósł gospodarczo zadłużoną prowincję. Wybudował oddzielny gmach dla
Wydawnictwa Apostolstwo Modlitwy (1892) z domem pisarzy, zakupił kościół i
kolegium w Nowym Sączu (1894), cieszył się zaufaniem nadrzędnych władz
zakonnych. Po 1893 r. był dyrektorem AM i należał do grona pisarzy WAM oraz
pełnił inne funkcje, m.in. prowincjała bazylianów we Lwowie (1897-1902), dla
których także budował nowe i modernizował stare obiekty. Zm. 21 listopada 1906 r.
w Chyrowie. PSB, t. 22 (1977), s.343-345 (Bronisław Natoński).
[63] Kolekta (łac. collecta –
składka, zbiórka) – (przestarz.) zbiórka pieniężna, zwykle na jakiś cel dobroczynny; zebrane pieniądze, składka, ofiara.
[64] Antoniewicz Karol
(1807-1852), jezuita, ur. 6 listopada 1807 r. w Skwarzewie. Pochodził z rodziny
ormiańskiej Józefa i Józefy z Nikorowiczów. W 1827 r. ukończył studia prawnicze
na Uniwersytecie Lwowskim. Brał czynny udział w powstaniu listopadowym. W 1833
r. wstąpił w związek małżeński z Zofią Nikorowicz i miał pięcioro dzieci. Po
przedwczesnej śmierci pięciorga dzieci opiekował się chorymi i opuszczonymi,
zamieniając swój dwór w Skwarzewie na szkołę i szpital, a po śmierci żony
wstąpił do zakonu jezuitów (1839) i podjął dalsze studia w Tarnopolu i Nowym
Sączu, po czym przyjął święcenia kapłańskie (1844). Zasłynął jako kaznodzieja i
misjonarz, szczególnie podczas rozruchów chłopskich w 1846 r., zwalczał
pijaństwo oraz inicjował akcje charytatywne. Po rozproszeniu jezuitów
galicyjskich w 1848 r. głosił kazania w Krakowie, na Śląsku, a w końcu w
Poznańskiem. Niosąc pomoc zarażonym na cholerę, sam padł ofiarą epidemii. Zmarł
14 listopada 1852 r. w Obrze. Pozostawił bogatą spuściznę literacką (opowiadania, listy i poezje). Jest m.in.
autorem Obrazków dla ludu wiejskiego,
Czytań świątecznych, Drogi Krzyżowej, Grobów świętych polskich, a także
popularnych pieśni religijnych: Biedny,
kto Ciebie, Chwalcie łąki umajone; Nie opuszczaj nas; O Maryjo, przyjm w
ofierze, Pani, w ofierze Tobie dzisiaj składam. W poezji Antoniewicza
dominują trzy wątki ideowo-tematyczne: świadome przeżywanie łaski dziecięctwa
Bożego, akceptacja cierpienia jako ważnego elementu chrześcijańskiego życia
oraz żarliwa miłość i kult NMP. Encyklopedia wiedzy o jezuitach na
ziemiach Polski i Litwy 1564-1995,
Kraków 1996, s. 12; PSB,
t. 1 (1935), s. 139 (ks. Jan
Mikuła TJ).
[65] „Pokłosie. Zbieranka
literacka na korzyść sierot”, noworocznik literacki wydawany przez Bojanowskiego
w latach 1852-1856 i 1862. Pierwsze dwa tomy pisma ukazały się nakładem
księgarni Ernesta Günthera w Lesznie, pozostałe u Ludwika
Merzbacha w Poznaniu, przy czym ostatni, szósty, za rok 1857 dopiero w 1862
r. Zob. szerzej: Chociej S., op. cit.,
s. 198 nn.
[66] Magistrat (łac. magistratus - urząd zwierzchni) - (dawn.) zarząd
miasta, rada miejska, samorząd miejski, ratusz,
urzędnik reprezentujący władzę miejską.
[67] Od czasownika tuszyć –
(przestarz.) spodziewać się, mieć nadzieję.
[68] Tzn. mocniejszym,
stalowym, żelaznym; (niem.) stählern –
stalowy, żelazny.
[69] Kędy – (przestarz.)
zaimek przysłowny zastępujący określenia miejsca dziania się czegoś.
[70] Poskramiać, poskromić –
opanować, hamować, powstrzymywać.
[71] Od rzeczownika rutyna –
biegłość, wprawa, nabyte przez długą praktykę.
[72] Tzn.: dorastania
[73] Tzn.: psucia.
[74] Lazaret (wł. lazzaretto) - (dawn.) szpital wojskowy,
zwł. utworzony doraźnie podczas wojny; szpital dla zakaźnie
chorych.
[75] Podpisy pod pismem,
oprócz Edmunda Bojanowskiego, złożyli: Stanisław Chłapowski, ks. Atanazy
Szułczyński i Teofil Wilkoński.
[76] Fugiewicz, wychowawczyni
(ochmistrzyni) w pierwszej ochronce w Gostyniu. – Pismo Bojanowskiego do
Fugiewicz jest pierwszym – spośród drukowanych tu listów – odnotowanym w Dzienniku, którego zapisy zachowały się
od 1 kwietnia 1853 r. Oprócz niego Bojanowski odnotował w dniach 5, 7 i 8
kwietnia trzy pisma wysłane w sprawie
„Pokłosia” do Kamieńskiego, zawiadowcy drukarni Günthera oraz dwa odebrane 6 i
8 kwietnia od ks. Brzezińskiego (z 1 kwietnia) i gen. Morawskiego.
[77] Kropiwnicki Edmund
(Edward) (1798-1866), ks., w 1825 r. ukończył Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w
Poznaniu, w latach 1822-1825 studiował teologię na Uniwersytecie Wrocławskim,
święcenia kapłańskie przyjął w 1827 r., był profesorem w Królewskim Instytucie
Nauczania dla Szkół Elementarnych przy kościele Św. Kazimierza w Poznaniu, proboszczem w Pępowie, gdzie zm. 4 sierpnia 1866 r. Od 1843 r. był
prezesem komitetu Towarzystwa Pomocy Naukowej
dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego w powiecie krobskim
(Krobia). Towarzystwo zostało utworzone w 1841 r. w Poznaniu w celu umożliwienia ubogiej młodzieży
kształcenia się. zakładało
konwikty, w których przygotowywano młodzież męską do gimnazjum. W Gostyniu
konwikt powstał dwa lata później. Od
1844 r. opiekę nad nim sprawował Bojanowski. Białobłocki A., Absolwenci..., s.71-72;
Słownik polskich towarzystw naukowych,
t. 2: Towarzystwa naukowe i
upowszechniające naukę działające w przeszłości na ziemiach polskich, cz.
1, red. nauk. Barbara Sordylowa, oprac. zespół pod kierunkiem Barbary Krajewskiej – Tartakowskiej, Wrocław
1990, s. 500 nn; Bojanowski E., op. cit., s. 34 przyp. 8.
[78] Korzec - dawna polska
miara objętości ciał sypkich zawierająca 32 garnce (ok.120 litrów), także miara
ciężaru (ok. 98 kg.); naczynie do przechowywania zboża.
[79] Wiertel pruski - pół
korca (ok. 49 kg). Bojanowski E., op.
cit., s. 107 przyp.1. - W Polsce od XIV w. wiertel (niem. Viertel-ćwiartka)
oznaczał ćwiartkę większej jednostki miary. Kopaliński Władysław, Słownik mitów i tradycji kultury,
Warszawa 1987, s. 1281.
[80] Morawski (Dzierżykraj -
Morawski) Franciszek de Paula h. Nałęcz
(1783-1861), generał, poeta i krytyk teatralny, tłumacz. Studiował prawo
na uniwersytecie we Frankfurcie nad Odrą, gdzie odbył dwuletnią praktykę sądową
jako aplikant;
przez następne dwa lata był asesorem sądowym w Kaliszu, po czym wraz ze
starszym bratem Józefem objął zarząd nabytego przez ojca majątku Kotowiecko w
pow. pleszewskim (1803), a dwa lata później innego majątku ojca w Luboni w pow.
wschowskim. Brał udział w wojnach napoleońskich, przy czym za kampanię rosyjską
(1812) otrzymał Krzyż Komandorski Legii Honorowej, a za bitwę pod Lipskiem
(1813) Krzyż Oficerski. Służbę w armii Królestwa Polskiego rozpoczął od stopnia
pułkownika i podszefa sztabu głównego (1815), potem został generałem brygady
(1819), a ponadto członkiem przybranym Warszawskiego Towarzystwa Królewskiego
Przyjaciół Nauk i członkiem loży masońskiej. W powstaniu listopadowym został
generałem armii (30 I 1831) i ministrem wojny (od 7 marca), choć wraz z kaliszanami podał się do dymisji
na znak protestu przeciw rokowaniom gen. J. Krukowieckiego (7 września) z
Rosjanami;
natomiast 13 września z nominacji gen. Macieja Rybińskiego został
pełnomocnikiem do tych rokowań. W związku z rywalizacją o stanowisko wodza naczelnego
między gen. Janem Nepomucenem Umińskim a M. Rybińskim wycofał się, składając
władzom rosyjskim przysięgę na wierność; po powrocie z
internowania w Wołogdzie (1833) na początku roku następnego osiadł w Luboni,
gdzie gospodarzył, rzadko wyjeżdżając (w 1837 r. do Krakowa, Galicji i na Wołyń
oraz do Wrocławia, gdzie czuwał nad edukacją syna). Twórczość literacką
Morawskiego inspirowało szeroko prowadzone życie towarzyskie od czasów Księstwa
warszawskiego. Po 1833 r.
drukował m.in. w „Przyjacielu Ludu”, „Przeglądzie Poznańskim”, „Dodatku do
Czasu”. Był pod wpływem A. Mickiewicza, np. poemat Dworzec mego dziadka (Leszno 1851), czy Wizyta w sąsiedztwo, opublikowana w „Przyjacielu Ludu” (1837).
Najcenniejszym jego dorobkiem poetyckim są Bajki
(Poznań 1860), zwłaszcza o tematyce patriotycznej. PSB, t. 21 (1976), s.
712-714 (Eligiusz Kozłowski i Rościsław Skręt).
[81] Przymiotnik od
rzeczownika kwesta – zbieranie datków
pieniężnych lub w naturze na cele publiczne.
[82] Koźmian Stanisław Egbert
(1811-1885), ur. we Wronowie pod Lublinem, zm. w Poznaniu, działacz polityczny,
poeta i eseista oraz tłumacz, bratanek Kajetana i brat Jana, uczestnik
powstania listopadowego, potem emigrant w Anglii, objechał niemal całą Europę.
W 1849 r. uzyskał prawo osiedlenia się w Wielkopolsce i dwa lata później nabył
majątek Przylepki w pow. śremskim (ok.700 ha), choć głównie zajmował się
pisarstwem i przekładami Szekspira, a zwłaszcza współredagowaniem „Przeglądu
Poznańskiego”, który w latach 1855 - 1866 w związku z wyjazdem brata Jana do
Rzymu na studia teologiczne pochłonął go całkowicie. Reprezentował kierunek
ultrakonserwatywny i katolicki. W 1853 r. ożenił się z Felicją Łempicką. W 1867
r. przeniósł się do Poznania, gdzie po
śmierci Libelta został w 1875 r. jednogłośnie obrany prezesem Towarzystwa
Przyjaciół Nauk, a w 1873 r. członkiem
Akademii Umiejętności w Krakowie. PSB, t.15 (1970), s. 59-61 (Stefan Kieniewicz); Literatura
polska..., t. 1 (1984), s. 488 (Zbigniew Sudolski). – Wspomniany w tym
piśmie list Koźmiana nie zachował się.
[83] Günther Ernst
Wilhelm (1792-1860), księgarz, drukarz i wydawca. Pochodził z Głogowa. W Lesznie prowadził księgarnię (od 1826 r.),
drukarnię i zakład litograficzny (od 1832 r.), był nakładcą i kolporterem wielu polskich książek, głównie historycznych
(m.in. Dziejów polskich J. Długosza, Leszno 1844), dla dzieci i młodzieży, czytanek i podręczników szkolnych
a także modlitewników, śpiewników, żywotów świętych i tekstów
dewocyjno-umoralniających. Był również nakładcą czasopism: „Przyjaciel Ludu”
(1834-1849), „Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy” (1836-1845), „Szkółka
Niedzielna” (1837-1853), „Kościół i Szkoła” (1846-1848). Utrzymywał kontakty
handlowe z wieloma wydawcami zagranicznymi pośredniczącymi w zakupie polskiej
literatury emigracyjnej. Encyklopedia Katolicka, Lublin 1993, t.
6, kol. 399;
Literatura polska..., t. 1, s. 336 (Redakcja);
PSB,
t. 9 (1960-1961), s. 200 (Bogdan Zakrzewski).
[84] Olizarowski Tomasz August
(1811-1879), poeta i dramatopisarz. Pochodził z Rzeszowskiego, zmarł w Paryżu.
Uczestnik powstania listopadowego i konspirator w Galicji, więzień (1836),
emigrant w Londynie i w Paryżu. W latach
1849-1852 przebywał w Wielkopolsce, później w Belgii i ponownie w Paryżu
(1858). W ostatnich latach przebywał razem z Norwidem w tamtejszym przytułku
św. Kazimierza. autor liryków,
powieści poetyckich i ponad 40, w większości nie wydanych dramatów, głównie
historycznych. Spośród nich najbardziej znany jest Wincenty z Szamotuł, drukowany we fragmentach w „Przeglądzie
Poznańskim”. PSB, t. 23 (1978), s. 823-824 (Franciszek german);
Literatura polska..., t. 2, s. 79 (Tadeusz Sivert)..
[85] Koźmian Andrzej Edward
(1804-1864), ur. w Piotrowicach w
Lubelskiem, zm. w Dobrzechowie w Galicji, syn Kajetana i Anny z Mossakowskich,
ojciec Stanisława, konserwatywny działacz polityczny, ściśle związany z Hotelem
Lambert od 1858 r., kiedy wyjechał na 6 lat do Paryża; publicysta, pamiętnikarz, absolwent Uniwersytetu
Warszawskiego, rzecznik reform
agrarnych. Był długotrwałym współpracownikiem pism wielkopolskich („Przyjaciel
Ludu” i „Przegląd Poznański”), a także warszawskich, krakowskich i lwowskich. PSB,
t. 15 (1970), s. 50-53 (Jerzy Zdrada); Literatura
polska..., t. 1, s. 487.
[86] Koźmian Jan (1814-1877),
syn Jana i Wiktorii z Mikuliczów-Radeckich, bratanek Kajetana, brat Stanisława
Egberta, działacz polityczny i społeczny, a przede wszystkim religijny,
publicysta, redaktor i wydawca, ksiądz,
ur. we Wronowie w Lubelskiem. Uczestnik
powstania listopadowego, emigrant polityczny, zjeździł niemal całą Europę, w
1846 r. poślubił Zofię Chłapowską, córkę generała Dezyderego. Będąc jeszcze w
Berlinie, założył „Przegląd Poznański” (1845) i przez długi czas redagował go.
Wiosną 1848 r. jako członek polskiego legionu akademickiego przyjechał do
Wielkopolski, gdzie dostał się do niewoli pruskiej, a po dwóch miesiącach
osiedlił się i gospodarował w majątkach żony (Turwia, Rąbiń, Kopaszewo), gdzie
potem powstały ochronki. Był przyjacielem i doradcą Bojanowskiego, uczestniczył czynnie w tworzeniu Zgromadzenia
Służebniczek Bogarodzicy, został jego biskupim komisarzem, a po śmierci
Bojanowskiego (1871) kierował nim przez 3 lata. Po śmierci żony (1853),
zmuszonej do małżeństwa przez rodziców,
postanowił poświęcić się służbie kapłańskiej i w 1857 r. podjął studia
teologiczne w Rzymie, Innsbrucku, Poznaniu i Gnieźnie, gdzie przyjął święcenia
kapłańskie (23 III 1860). Najpierw został proboszczem w Krzywiniu, a potem
kapelanem domu Sióstr Sacré Coeur w Poznaniu (do 1873), założył dwa
konwikty dla młodzieży i szkółkę dla ubogich chłopców, dotował Towarzystwo Pomocy Naukowej. Jako sekretarz arcybiskupa
Ledóchowskiego i protonotariusz apostolski, miał duże wpływy w Rzymie, gdzie
był związany ze Zmartwychwstańcami i w Kurii Arcybiskupiej w Poznaniu.
Reprezentował kierunek ultramontański, był przeciwnikiem walki zbrojnej. Został
protonotariuszem apostolskim (1869) i kanonikiem poznańskim (1870), był
zwolennikiem i obrońcą świeckiej władzy papieża, a znaleziona przez władze
pruskie korespondencja dała im pretekst do kampanii przeciwko międzynarodowym
knowaniom polsko-katolickim i wszczęcia kulturkampfu, a także do aresztowań
wielu księży, w tym Koźmiana
(1874-1875). Wcześniej nabył „Kuriera Poznańskiego”, który stał się organem obozu
konserwatywno-klerykalnego. Po uwięzieniu abpa Ledóchowskiego został delegatem
apostolskim na archidiecezję poznańską, a wobec zakazu jego powrotu delegatem
na obie diecezje z władzą wikariusza generalnego. Wychowankowie Koźmiana rok
przed jego śmiercią ufundowali dla Towarzystwa Naukowej Pomocy stypendium im.
J. Koźmiana (1876). PSB, t. 15 (1970), s. 53-55 (Barbara Wysocka).
[87] Żupański Jan Konstanty (1804-1883), poznański
księgarz i nakładca, ukończył
studia prawnicze w Berlinie. Pochodził z rodziny greckiej, osiadłej w Poznaniu.
Dziedzicząc znaczny kapitał, 11 listopada 1839 r. otworzył w Poznaniu
księgarnię nakładową (dział antykwaryczny, wydawnictwo i wypożyczalnię książek
polskich i francuskich). Wśród ponad 600 dzieł wydanych przez Żupańskiego
dominowały prace historyczne, historyczno-literackie i pamiętnikarskie obok
podręczników szkolnych i książek do nabożeństwa, zbiorów pieśni ludowych i
literatury popularnonaukowej. Od 1852 r. ogłosił wiele katalogów swojej firmy,
zarówno nakładowych jak i komisowych. W 1873 r. eksponował swoje wydawnictwa na
wystawie we Wiedniu. Działalność Żupańskiego była tępiona przez władze pruskie
(konfiskaty, represje, kary pieniężne). Słownik
pracowników książki polskiej..., s.1035-1036 (Tadeusz Popiel).
[88] Sułkowska Elżbieta (zm. 1869), córka Augusta i Marii z
Mycielskich. Bojanowski E., op. cit., s. 44 przyp. 2.
[89] Plater (Broel-Plater)
Cezary Augustyn (1810-1869), powstaniec
1831 r., polityk emigracyjny, działacz organiczny w Wielkopolsce. Pochodził z
Wilna, był synem Kazimierza, właściciela dóbr Dasiaty i Apolinary z Żabów. Po
kampanii partyzanckiej w pow. wilkomierskim z kuzynką Emilią Plater przedarł
się do Warszawy, gdzie podpisał przystąpienie obywateli województwa wileńskiego
do powstania listopadowego (10 VIII 1831 r.) i został posłem na sejm (27 VIII-
23 IX 1831). Od końca 1831 r. do 1842 r. przebywał na wygnaniu; pracował w
wydziale naukowym Stowarzyszenia Naukowej Pomocy dla młodzieży polskiej w
Paryżu, gdzie był też członkiem Towarzystwa Literackiego. Początkowo rozrzutny,
w 1834 r. zaprzyjaźnił się z C. Montalembertem, przebywał głównie w rodzinach o
przekonaniach szczerze katolickich i przyczynił się do założenia katolickiego
czasopisma „L’Univers”.
Wraz z Mickiewiczem, Antonim Góreckim, Stefanem Witwickim, Józefem i Bohdanem
Zeleskimi podpisał akt założycielski
Braci Zjednoczonych (19 XII 1834) i przyczynił się do urządzenia tzw.
Domku, skupiającego późniejszych zmartwychwstańców pod przewodnictwem Bohdana
Jańskiego. Wpłynęło to potem na rozluźnienie, zrazu dość ścisłych, związków
Platera z Hotelem Lambert Adama Czartoryskiego i jego decyzję o wyjeździe do
Monachium jako agenta tego obozu na Niemcy i Poznańskie (zima 1841/1842) z
zadaniem zbierania jedynie funduszy i informacji oraz do Wielkopolski, po
wcześniejszym (2 X 1842) ożenku w Dreźnie ze Stefanią Małachowską (1818-1852) i
późniejszym (1843) kupnie Góry k. Śremu, choć naturalizację uzyskał dopiero w
1858 r. Wiosną 1846 r. Platerowie z nakazu władz pruskich musieli opuścić
Wielkopolskę, przebywali więc kolejno w Berlinie i Paryżu, wiosną i latem 1847
r. ponownie w Górze, a jesienią tego roku wyjechali do Wrocławia. Po upadku
powstania wielkopolskiego (1848) Plater włączył się do prac Ligi Polskiej, a po
jej rozwiązaniu przez władze pruskie (1850) zawiązał lokalną kontynuację Ligi w
postaci Bractwa Polskiego w pow. śremskim,
także zakazanego (1853). Po śmierci żony (1852) dzieci Platera
odziedziczyły znaczne dobra w Królestwie, dokąd od 1858 r. dojeżdżał,
rozbudowując kopalnie i huty żelazne w Białaczewie, Niekładniu i Borkowicach.
Rok później poślubił Rosjankę - katoliczkę Julię Bobrinską (1823-1899). Plater
był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. Dom jego był przytułkiem dla
tułaczy i słynął z gościnności; był dobrodziejem Służebniczek Maryi w
Jaszkowie i klasztoru OO. Jezuitów w Śremie, gdzie założył Towarzystwo św.
Wincentego ŕ Paulo, ochronkę dla sierot, przytułek dla starców, lazaret, kasę
oszczędnościowo - pożyczkową i kółko rolnicze. Zmarł 9 lutego 1869 r. PSB, t. 26 (1981), s. 649-651 (Stefan
Kieniewicz); Karwowski, op. cit., t. 2, s. 188.
[90] Świtalska Marianna była siostrą cioteczną Urszuli Szpringer, znała język niemiecki, zamierzano ją więc
posłać do Rydzyny, gdzie potrzebna była ochmistrzyni ochronki ze znajomością
tego języka. Dziennik E.B., 4 i 5 sierpnia, 26 września 1853 r.
[91] Mentzel (Męcel) Michał (ur. 1819 r.), ks., od 1855 r. proboszcz w Śremie.
Bojanowski E., op. cit., s. 355 przyp.
2.
[92] Dykiert Pelagia,
kierowniczka ochronki w Śremie do 12 października 1853 r., tj. do chwili wstąpienia
do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu.
Dziennik E.B., 3 września 1853
r. i 12 października 1853 r.
[93] Martynowska Marianna była
ochroniarką od 30 września 1853 r. Pełniła obowiązki ochmistrzyni ochronki w
Śremie po Pelagii Dykiert od 12 października tego roku, tj. po jej wstąpieniu do Sióstr Miłosierdzia. Dopiero od
19 listopada 1855 r. E. Bojanowski podjął się kierownictwa tej ochronki i wprowadził
porządek, modlitwy, strój, jakie panowały w Podrzeczu; jednak Martynowska nie podporządkowała się w
pełni zasadom wskazanym przez E. Bojanowskiego i już 1 kwietnia 1856 r. udała
się do domu rodzinnego. Archiwum Generalne Sióstr Służebniczek Luboniu k.
Poznania. Karty Personalne kandydatek i sióstr /1851-1902/ na podstawie źródeł archiwalnych sporządziła s. Małgorzata M. Wirgilia
Wrońska, sł. M., 1990 r. (dalej:
AGSL, KP); KP nr 25;
Dziennik E.B., 12 października 1853 r.
[94] Ogińska Maria, hrabina,
faktycznie pochodziła z Wilna. Gościła u Cezarego Platera. Dziewięć lat później
ubiegała się o Służebniczki dla Litwy w piśmie do Bojanowskiego z 19 czerwca
1862 r. Jego treść znana jest z zapisu
Bojanowskiego: „Upoważniona przez tamtejszych obywateli zgłasza się o
Służebniczki do Litwy. Jest już na to dom gotowy z wszelkimi wygodami przy
kościele na wsi i kilka tysięcy gotowych pieniędzy. Kandydatek dużo. Koszta
wszelkie sprowadzenia Sióstr i podróże opłacone będą. Zapytuje mnie czybym nie
zechciał sam tam przybyć. Wszystkie kroki u władzy świeckiej i duchownej są
poczynione, tylko w paszportach mają być wymienione jako zwykłe robotnice”. Dziennik E. B., 21 lipca 1862 r. Zob. też: Positio..., vol. 1, s. 654-655 (29 IX 1853) i s. 970 (21
VII 1862).
[95] Jabłońska Aniela
(Angelina), ur. 1820 r., szarytka. W
latach 1849 - 1853 pracowała w Instytucie Gostyńskim, potem w
Paryżu, dokąd wyjechała –
niespodziewanie dla Bojanowskiego – 23 maja 1853 r. W Gostyniu miała ją
zastąpić s. Emilia Radlicka z Paryża. Przygotowujący się tam kilkanaście lat
później do kapłaństwa Andrzej Ptaszyński był w kontakcie z Jabłońską. Zob. jego
list z 17 kwietnia 1867 r. w t. 2; Dziennik
E.B., 21 i 24 maja 1853 r.; Bojanowski
E., op. cit., s. 28 przyp.16.
[96] Tj. po 26 maja.
[97] Tj. po 19 lipca.
[98] Tj. po 8 grudnia. –
Wiadomości od s. Angeliny Jabłońskiej z Paryża lub na jej temat nie zawsze
musiały być adresowane do Bojanowskiego, który pierwszy list otrzymał od niej w
kościele gostyńskim w dniu jej imienin, 2 sierpnia 1853 r., za pośrednictwem
ks. Ignacego Stępińskiego. Kilkanaście dni później, 13 sierpnia, otrzymał „list
Pana Walentego, posła z Paryża” z dnia 4 sierpnia „do Ludwika pisany, w którym
donosi o swym widzeniu się z Siostrą Angeliną”, przy czym Bojanowski zaznaczył,
iż była to trzecia wiadomość od czasu jej wyjazdu. We wrześniu 1853 r. z Paryża
nadeszły medaliki, choć nie wiadomo, kto był ich nadawcą. Korespondencja ta
trwała również później. Dziennik E.B., 2 i 13 sierpnia oraz 12 września 1853 r., 10
sierpnia 1854 r.
[99] Chodzi o Ignacego
Stępińskiego (1800-1875), oratorianina, członka Kongregacji św. Filipa Neri.
Bojanowski E., op.cit., s. 26 przyp. 1 i
3.
[100] Węsierski h. Belina
Mikołaj (zm. 27 października 1865), właściciel Podrzecza położonego dwa
kilometry od Grabonoga, mąż Bolesławy z Pruskich, która urodziła mu dwóch synów
(Józef i Kazimierz) i dwie córki (Maria i Anna). Współpracownik i przyjaciel E.
Bojanowskiego. Węsierscy wraz z Bojanowskim byli fundatorami pierwszej ochronki
w Podrzeczu (3 V 1850). Bojanowski zajął się potem pogrzebem Węsierskiego. Zob. niżej: List Bojanowskiego z 5 grudnia
1865 r.; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 490; Bojanowski E., op. cit., s. 80 przyp.1 i 3.
[101] Szymorska Józefa
(1850-1853), sierota, otaczana szczególną troskliwością przez Bojanowskiego,
który często wspominał o niej w Dzienniku. Bojanowski E., op. cit., s.
26.
[102] Chodzi o Bolesławę z
Pruskich Węsierską, żonę Mikołaja.
[103] Bona (fr. bonne-niańka)
– (przestarz.) domowa wychowawczyni
dzieci w wieku przedszkolnym.
[104] Parkan (niem.) –
ogrodzenie, zwykle z desek; płot.
[105] Rezeda - roślina zielna
lub półkrzew z rodziny rezedowatych o liściach pojedynczych lub złożonych i
drobnych kwiatach o zielonkawych lub żółtawych postrzępionych płatkach.
[106] Preibisz Bernard Ludwik (1828-1907), ks., oratorianin, malarz.
Ur. 19 sierpnia 1828 r. w Kobylinie w pow. krotoszyńskim, syn dzierżawcy
Antoniego i Antoniny z Wodkiewiczów. Kształcił się w Gimnazjum Św. Marii
Magdaleny w Poznaniu, gdzie zdał maturę (1848) oraz w Seminariach Duchownych w
Poznaniu i Gnieźnie. Po przyjęciu święceń kapłańskich (1852) wstąpił do
kongregacji filipinów, zostając proboszczem ich klasztoru w Gostyniu. Studiował
też w akademii sztuk pięknych w Monachium. Nadzorował renowację kościoła
klasztornego w Gostyniu, powierzając polichromię dwom malarzom monachijskim: M.
Baurowi i J. Frankowi (1864-1868), którzy wykonali kompozycje figuralne w prezbiterium.
Preibisz natomiast wykonał malowidła ścienne w obejściu nawowym i cztery obrazy
olejne w zwieńczeniach ołtarzy bocznych (1861-1865, 1868). Jego dziełem jest
też obraz Ecce Homo dla kościoła w Kobylinie oraz portrety. Po kasacie
Kongregacji Św. Filipa Neri przez władze pruskie (1876), Preibisz osiadł w
Tarnowie, gdzie za uratowane pieniądze kongregacji zakupił ziemię dla
tamtejszego klasztoru filipinów. W obawie przed sądowymi konsekwencjami tego
czynu wyjechał do Paryża i Londynu, a po powrocie do Tarnowa (1878-1879)
namalował dla tamtejszego kościoła klasztornego dwa obrazy ołtarzowe. Zm. 27
września 1907 r. w Tarnowie. PSB, t. 28 (1984), s. 416 (Przemysław Michałowski); Białobłocki A., Absolwenci..., s. 104.
[107] Adamska Katarzyna z Brodnicy
k. Śremu. Jedna z pierwszych ochroniarek
(od 29 IV 1851), pracująca wraz z
Michaliną Piotrowską i Klarą Borowiak w Podrzeczu, gdzie 3 maja 1850 r. w
majątku Węsierskich powstała pierwsza ochronka wiejska według metody
pedagogicznej E. Bojanowskiego. Data ta uważana jest za początek Zgromadzenia
Służebniczek Maryi. Druga ochronka powstała w 1854 r. w Kopaszewie w dobrach
Jana Koźmiana, a trzecia w Turwii (1855) u Antoniny i Dezyderego Chłapowskich.
Adamska odeszła z pracy ochroniarskiej w Kopaszewie w kwietniu 1855 r. w
związku z planowanym zamążpójściem. AGSL, KP;
Kornacka M., op. cit., s.
48 nn; Bojanowski E., op. cit., s. 31 przyp. 2
[108] Kubiak Józefa, ur. 10 kwietnia 1832 r. w Bodzewie, pow.
Gostyń. Do Zgromadzenia wstąpiła przed 26 czerwca 1853 r., obłóczyny - na
zakończenie rekolekcji w Inst. Gostyńskim 19 lipca 1854 r. Pracowała w
Podrzeczu, Turwii, Rogaczewie, skąd została wydalona przez E. Bojanowskiego 1
lipca 1857 r. i odeszła do domu rodzinnego.
AGSL, KP nr 7.
[109] Tj. 8 września.
[110] Hübner
Marcin (1818-1892), ks., oratorianin na Świętej Górze w Gostyniu, spowiednik
Służebniczek Maryi, po wydaleniu filipinów z Wielkopolski przebywał w Tarnowie
w Galicji. Elenchus Posnanensis..., 1858-1893; Bojanowski E, op. cit., s. 37
przyp. 3.
[111] Chodzi o Franciszkę Przewoźną,
właścicielkę domu w Podrzeczu k.
Grabonoga, która skupiała wokół siebie dzieci, ucząc je wraz z inną kobietą
pacierza i katechizmu i która już w 1849 r. prosiła Edmunda Bojanowskiego o utworzenie u niej
ochronki podobnej do
gostyńskiej. Datę powstania tej
ochronki (3 V 1850) uważa się za
początek Zgromadzenia Sióstr Służebniczek. Bojanowski E., op. cit., s. 17, 31
przyp. 2 i 3.
[112] Mila - jednostka
długości różna w różnych krajach: dawna mila polska - 7146 m, po 1819 r. -
8534,31 m;
mila lądowa angielska - 1609 m; mila morska (międzynarodowa) - 1852 m;
mila rzymska - 1000 kroków (około 1,5 km).
[113] Ochronkę prowadziły wówczas tzw. ochroniarki czy przewodniczki, przyszłe Służebniczki Maryi.
Zob. poprzedni list.
[114] Ordynaria - część
zarobku oficjalistów dworskich i stałych robotników rolnych w folwarku wypłacana
w naturze, np. w zbożu, ziemniakach.
[115] Brzeziński Antoni
Bonifacy (1820-1898), ks., filipin. Syn
mieszczańskiej rodziny poznańskiej Jana i Marianny z Smolarkiewiczów, ur. 5 czerwca 1820 r., po ukończeniu Gimnazjum
Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1842) podjął studia teologiczne i filozoficzne
na uniwersytetach we Fryburgu i Bonn, a potem w seminarium duchownym w Poznaniu
i na Uniwersytecie Wrocławskim. Po święceniach kapłańskich (31 I 1847) zajął
miejsce ks. Prusinowskiego, pracował jako katecheta gimnazjum i regens alumnatu
w Trzemesznie. Jako członek miejscowego komitetu polskiego w powstaniu 1848 r.
był kapelanem wojskowym oddziałów Garczyńskiego. Po stłumieniu powstania władze
pruskie pozbawiły go urzędu katechety; administrował więc
przejściowo parafią swarzędzką (1848-1849), a potem został proboszczem w
Baszkowie i profesorem prawa
kanonicznego i historii Kościoła w seminarium duchownym w Poznaniu (1854-1865), gdzie zorganizował
Konferencję św. Wincentego ŕ Paulo,
rozszerzając ją potem na wiele miast Wielkopolski, jako prezes Rady Wyższej tej
Konferencji (Kongregacji). Rezygnując z profesury (1865) wstąpił do
Zgromadzenia Księży Filipinów na Świętej Górze k. Gostynia. W latach 1871 -
1874 kierował ich zakładem w Osiecznie. W czasie kulturkampfu, po kasacie
Zgromadzenia przez rząd pruski (1874), wyjechał do Krakowa i osiadł następnie w
Tarnowie, gdzie zm. 18 stycznia 1898 r. Przez cały czas prowadził akcję
charytatywną wśród biednych, wspomagał poznańskie Towarzystwo Pomocy Naukowej.
Przyjaciel i doradca E. Bojanowskiego, autor wspomnienia pośmiertnego o nim
oraz m.in. kilku prac historycznych i ascetycznych, a także rękopisu Kroniki Księży Filipinów. Encyklopedia
Katolicka, Lublin 1976, t. 2, kol. 1133-1134; PSB, t. 3 (1937),
s. 36-37 (ks. Józef Nowacki).
[116] Konstancja Magdalena
Chuda (1837-1912), ur. 3 kwietnia 1837
r. w Konarzewie, pow. Krotoszyn. Ukończyła szkołę parafialną w
Baszkowie, gdzie uczyła się bardzo dobrze. Do Zgromadzenia wstąpiła 29 sierpnia
1854 r. ( obłóczyny 30 IX 1854) Została
przeznaczona do nowootwartej (3 X 1854) ochronki w Kopaszewie. Ponadto pracowała m.in. w Turwii, Rąbiniu,
Ruchocinie, Malińcu, Ruszkowie, w Gnieźnie, gdzie zmarła 6 marca 1912 r. Dziennik E.B., 29 i 30 września 1854 r., 3 października 1854 r. AGSL, KP nr 10.
[117] Chłapowska Antonina Anna
z Grudzińskich (1794-1857), żona generała Dezyderego Chłapowskiego od 29
września 1821 r., siostra księżnej Łowickiej,
spowinowacona z W. Ks. Konstantym. PSB, t. 3 (1937), s. 330 (A. Skałkowski).
[118] Dziś: Turew.
[119] Nb. - Nota bene,
notabene (łac.) - zauważ dobrze.
[120] Tomasz Dobek był kwestarzem
Instytutu Gostyńskiego, sprzedającym również dewocjonalia. Bojanowski
E., op. cit., s. 26 przyp. 4.
[121] Listu tego brak, choć
Bojanowski odnotował jego treść w Dzienniku
pod datą 24 stycznia 1855 r. Tamże, s. 208-209.
[122] Przyłuski Leon Michał h. Lubicz (1789-1865), ks., arcybiskup
gnieźnieński i poznański. Ur. 5 października 1789 r. w Strzeszynku k. Poznania
z ojca Stanisława, byłego konfederaty barskiego i matki Agnieszki z domu Dziembowskiej.
Kształcił się w poznańskiej szkole wydziałowej przekształconej w gimnazjum
(1804) i w tamtejszym Seminarium Duchownym, po czym studiował teologię na
Uniwersytecie Wrocławskim (1811-1813). Święcenia kapłańskie przyjął w Poznaniu
(4 VI 1814), posiadając od 1813 r.
kanonię poznańską. Został egzaminatorem prosynodalnym i prokuratorem
kapituły w Poznaniu, następnie proboszczem w pobliskim Tarnowie (1816-1822) i
od 1823 r. w Śremie. W tym samym roku uzyskał w Rzymie doktorat z prawa
cywilnego i kościelnego. Został oficjałem poznańskim (1824) i dziekanem
tamtejszej kapituły katedralnej (1830). Za sprzyjanie polskim inicjatywom
narodowym został przeniesiony do Gniezna na stanowisko proboszcza tamtejszej
kapituły (1833). Znacznie później (26 XII 1842) został wikariuszem generalnym
kapituły i administratorem archidiecezji gnieźnieńskiej oraz arcybiskupem
gnieźnieńskim i poznańskim (21 X 1844 - wybór przez obydwie kapituły;
20 I 1845 - prekonizacja; 27 IV 1845 - konsekracja). Na żądanie władz
potępił akcję rewolucyjną (styczeń 1846), a dwa lata później przewodził
polskiej deputacji, wybranej przez Komitet Narodowy i domagającej się w
Berlinie autonomii dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego (21 III 1848). Zawiózł
tam petycję, zaopatrzoną w 160 tys.
podpisów, przeciwko wcieleniu powiatów Księstwa do Rzeszy (lato 1848).
Odpowiedzialność za polskie wystąpienia rewolucyjne zrzucał na władze pruskie.
Po 1850 r. skupiał uwagę na egzekucji swobód konstytucyjnych przez Kościół -
także w dziedzinie szkolnictwa - i ożywieniu życia religijnego poprzez
wznowienie wizytacji parafialnych, reorganizację seminarium poznańskiego, pomoc
stowarzyszeniom katolickim (Towarzystwo Św. Wincentego ŕ Paulo, Towarzystwo Rzemieślnicze), ogłaszanie
drukiem listów biskupich, szerzenie idei miłosierdzia i wspomaganie akcji
dobroczynnych, rozpowszechnianie prasy katolickiej, odnowienie katedry
poznańskiej i kościołów, wreszcie poprzez poparcie - choć z oporami - misji
ludowych i akcji reaktywowania zakonów. Dzięki temu jezuici osiedli najpierw w
Obrze (1852), a potem przenieśli się do Lubomierza (1854-1855), reformaci - w
Goruszkach (1853), Osiecznej i Poznaniu (1856), natomiast dwa klasztory żeńskie
- w Poznaniu: wrocławskie urszulanki i paryskie Siostry Sacré
Coeur (1857). Przyłuski sprzyjał też powstawaniu zakładów wychowawczych, przy
czym założony przez urszulanki we Wschowie był wyłącznie niemiecki. Wprawdzie
Przyłuski przeciwstawiał się niemczeniu życia kościelnego (sprawa biskupa
chełmińskiego Jana Marwitza z 1857 r.) i sprzedaży ziemi przez ziemian Niemcom,
społeczeństwo niepokoił ponawiany przez niego zakaz udziału księży w akcjach
wyborczych i życiu parlamentarnym. W 1858 r. sprzeciwił się mu biskup sufragan, ks. Stefanowicz,
przewodniczący polskiego komitetu wyborczego, a dalszy nacisk opinii publicznej
spowodował wydanie przez Przyłuskiego odezwy (6 XI 1861) podrywającej kler
polski do zmagań wyborczych o polskich i katolickich kandydatów do ciał
parlamentarnych; zapoczątkowała ona ostry konflikt arcybiskupa z władzami
pruskimi, które w latach 1863/1864 dążyły wręcz do jego usunięcia. Przyłuski
zm. 12 marca w 1865 r. w poznaniu.
PSB,
t. 29 (1986), s. 210-212 (Zygmunt Zieliński); Zieliński Zygmunt, Ks. Leon Przyłuski 1845-1865 [w:]
Na stolicy prymasowskiej w Gnieźnie i
Poznaniu. Szkice o prymasach Polski w okresie niewoli narodowej i w II
Rzeczypospolitej, praca zbiorowa pod red. Feliksa Lenarta, Poznań 1982, s.
161-192.
[123] Zupa, której
podstawowymi składnikami - nieraz stosowanymi zamiennie - jest ryż, groch,
kasza, kartofle. Nazwa pochodzi od Beniamina Thompsona Rumforda (1753-1814),
angielskiego fizyka i działacza charytatywnego, który po wojnie o niepodległość
Stanów Zjednoczonych osiadł w Monachium, upowszechniając uprawę kartofli i zupę, której skład
opracował. Bojanowski E., op. cit., s. 205 przyp. 1.
[124] Chodzi o trzy pierwsze
ochronki wiejskie powstałe kolejno w Podrzeczu (1850), Kopaszewie (1854) i
Turwi (1855). Zob. przyp. do listu
z [1 września 1854 r.].
[125] Rekolekcje – zespół
praktyk religijnych mających na celu osiągnięcie skupienia wewnętrznego i
odnowienia moralnego, powtarzanych okresowo lub odbywanych z okazji różnych aktów religijnych.
[126] Praszałowicz Kamil (1817-1883), jezuita, ur. 14 lipca 1817 r. w Sanoku, do zakonu wstąpił 22 grudnia 1834
r. w Starej Wsi, święcenia kapłańskie przyjął 10 sierpnia 1845 r. w Tarnowie,
zm. 6 kwietnia 1883 r. w Krakowie. Podczas rozproszenia jezuitów w monarchii
austriackiej pracował w Piekarach Śląskich (1849-1852), pierwszy superior
klasztoru jezuitów w Śremie (1854-1864); potem operariusz (1865-1870) i
superior (1870-1871) we Lwowie, rektor (1872-1876) i kaznodzieja (1876-1879) w
Krakowie i Nowym Sączu (1879-1881) oraz prefekt kościoła we Lwowie (1881-1882).
Wybitny kaznodzieja. Encyklopedia wiedzy
o jezuitach..., s. 537.
[127] Rogowski Piotr (ur.1817 r.),
ks., Bojanowski E., op. cit., s. 214 przyp.1.
[128] Baczyński Teofil (1816-1886), jezuita, ur. 15 października 1816 r.
w Bogdanówce w Galicji, jako syn księdza grecko-katolickiego, ukończył
jezuickie gimnazjum w Tarnopolu, przeszedł na obrządek łaciński i wstąpił do
zakonu 9 grudnia 1837 r. w Starej Wsi,
święcenia kapłańskie przyjął 10 sierpnia 1845 r. w Tarnowie, zm. 13 lipca 1886
r. w Chyrowie. Po rozproszeniu jezuitów w Galicji (1848) misjonarz na Górnym Śląsku, a następnie w
Poznańskiem, gdzie współpracował z Edmundem Bojanowskim przy zakładaniu
Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP. Wydalony w 1861 r. przez rząd pruski, pracował
krótko na Śląsku Cieszyńskim, a w latach 1862-1884 prowadził aktywną
działalność rekolekcyjną i katechetyczną w Galicji (ponad 250 misji ludowych,
wiele z nich trzytygodniowych). Propagował Bractwa Trzeźwości. Jako superior
grupy misjonarzy ludowych przygotował kadrę młodych jezuitów do pracy misyjnej.
Był też administratorem parafii w Starej wsi
(1862-1869) oraz superiorem w Stanisławowie (1883-1886). Nadawał kierunek duchowy galicyjskim
Służebniczkom Maryi. autor kilku książek ascetycznych. Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s.
23;
PSB,
t. 1 (1935), s. 203-204 (ks. Jan Poplatek TJ).
[129] Morawski Wojciech
(1810-1875), najstarszy syn referendarza Rady Stanu i dziedzica Oporowa, Józefa
Ignacego i Pauliny z Łubieńskich, brat Rozalii, Ireny Bodenham, s. Seweryny
(Magdaleny) i s. Bernardy (Marii),
ur.1810 r. w Warszawie, uczestnik powstania listopadowego i bitwy
grochowskiej, odznaczony krzyżem Virtuti Militari. W 1843 r. poślubił Marię hr.
Grocholską, osiadł i gospodarował w Strzyżawce k. Kamieńca Podolskiego. Po
śmierci żony (1853) i ojca zrzekł się praw spadkowych i rozpoczął studia
teologiczne w Rzymie. Wkrótce po otrzymaniu święceń kapłańskich (19 III 1858)
powrócił do kraju, pracując kolejno w Kamieńcu Podolskim, Warszawie, gdzie w 1863 r. pełnił posługę duchową więźniom
cytadeli do czasu nakazanego przez władze opuszczenia Królestwa. Od 1865 r.
jako rezydent bez tytułu mieszkał w Oporowie w Wielkopolsce. Zm. 26 sierpnia
1875 r. Jeden z jego trzech synów, Maria-Ignacy, wstąpił do zakonu jezuitów, a córka
Maria do zakonu Pań Serca Jezusowego. Elenchus
Posnanensis..., 1870; Leitgeber
Sławomir, Morawscy herbu Nałęcz I 600 lat dziejów rodziny, Poznań 1997, s.
78-81; Żychliński T., Kronika żałobna...,
s. 274, 278.
[130] Adamczewska Agnieszka z
Kopaszewa, ur. 1842 r. Do Zgromadzenia wstąpiła
30 maja 1855 r., nowicjat odbyła w Kopaszewie, pracowała potem w
ochronkach: w Rąbiniu i Niechanowie; w Jaszkowie była
sekretarką m. Elżbiety Szkudłapskiej, a od 2 marca 1868 r. przebywała w Rokosowie, gdzie zmarła 11 maja 1869 r. Jej dwie rodzone siostry, Katarzyna i
Ludwika, były także służebniczkami. AGSL, KP nr 16.
[131] Sczaniecki Ignacy, ur. w Boguszynie k. Pleszewa z Józefa i Jadwigi
z Wyganowskich. Kształcił się u księży
pijarów na warszawskim Żoliborzu i na Uniwersytecie Warszawskim. W
1826 r. poślubił córkę gen. Stanisława
Mielżyńskiego. Aktywny w sprawach społeczno-gospodarczych i narodowych, choć w
powstaniu listopadowym – ze względu na stan zdrowia – nie uczestniczył; poseł
na sejm Wielkiego Księstwa Poznańskiego, redaktor (1855) „Ziemianina”,
ukazującego się od 1850 r. (od 1861 r. organu Centralnego Towarzystwa
Gospodarczego), prezes Towarzystwa
Agronomicznego w Gostyniu, właściciel Kunowa. Zmarł 15 marca 1864 r. Karwowski,
op. cit., t. 2, s. 137; Żychliński T., Kronika
żałobna..., s. 385-386.
[132] Kajsiewicz (Kaysiewicz) Hieronim (1812-1873), ks., pochodził z
Giełgudyszek w pow. mariampolskim, uczestnik powstania listopadowego, polityk
emigracyjny w Komitecie Narodowym J. Lelewela, współzałożyciel Zgromadzenia zmartwychwstania Pańskiego w Rzymie
(1842) i jego przełożony w latach 1845-1847 i od 1855 r., utalentowany
kaznodzieja i pisarz religijny. Według Kajsiewicza cierpienia Polski są
konsekwencją własnych grzechów, a emigracja ma pokutować i służyć Bogu oraz nie
podejmować działań powstańczych środkami rewolucyjnymi; treści te
propagował w międzynarodowych ośrodkach emigracji polskiej, co nie przysparzało
sympatii Zgromadzeniu. Zorganizował własną służbę informacyjną o położeniu
Kościoła w Polsce z myślą o Kurii rzymskiej. PSB, t.11 (1964-1965) s.
424-426 (Stefan Kieniewicz). – Zob. list ks. Hübnera z 24 marca 1855 r. w t. 2.
[133] Dolsk położony jest blisko Śremu.
[134] Zob. list ks.
Brzezińskiego z 4 kwietnia 1855 r. w t. 2. Sprawa utworzenia Bractwa Ochronkowego
była przedmiotem korespondencji i spotkań Bojanowskiego z księżmi. Dziennik E.B., 10 maja 1855 r.
[135] Koncewicz Aleksander
(1824-1856), lekarz. Ur. 18 stycznia 1824 r. w Warszawie, syn profesora liceum
warszawskiego Ludwika i Józefiny z Kamieńskich. W 1843 r. oskarżony o
posiadanie nielegalnej literatury musiał opuścić Królestwo Polskie i znalazł
schronienie w Poznańskiem, udzielając korepetycji. Drugi egzamin maturalny zdał
w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1846), a przy pomocy finansowej
Wielkopolan podjął studia medyczne w Berlinie, z przerwą na udział w powstaniu
wielkopolskim 1848 r. i pobyt w więzieniu, gdzie zerwał z poglądami
ateistycznymi. Dyplom doktora medycyny (1851) i rządowy egzamin lekarski (1852)
otworzył mu drogę do czynnego przeciwdziałania epidemii cholery w Kórniku,
dokąd wezwał go A. T. Działyński (1853). Następnie przez kilka miesięcy
studiował w Paryżu, a w 1854 r. osiadł jako lekarz najpierw w Bninie, a potem w Kórniku, następnie zaś w Turwi w
pow. kościańskim, gdzie zm. 10 marca 1856 r. zarażony tyfusem. Był
współpracownikiem „Przeglądu Poznańskiego”. PSB, t.
13, (1967-1968), s. 487-488 (Edward Stocki).
[136] Chodzi o ks.
Hieronima Kajsiewicza.
[137] Bronikowski Antoni (1817-1884), dr filozofii,
tłumacz, nauczyciel, poeta. Kształcił się w gimnazjum w Lesznie (1831-1837) i
na wydziale prawa oraz filozoficznym Uniwersytetu Wrocławskiego (1837-1842), po
czym był m.in. nauczycielem języków starożytnych w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny
w Poznaniu (1846-1848) i Ostrowie (1851-1883). Pięcioletnia przerwa w nauczaniu
była skutkiem represji władz pruskich. Tłumaczył dzieła historiografów greckich
(Ksenofonta, Herodota, Tukidydesa, Plutarcha), Odyseję (1859) i Dialogi
Platona (t.1-2, 1858-1879). Wydał także poezje (Kwiatek wielkopolski - 1838, Marzenia
moje - 1840), a pierwsze rezultaty pisarskie zainteresowań
folklorystycznych i krajoznawczych Bronikowskiego ukazały się w „Przyjacielu
Ludu” już podczas jego studiów. Literatura polska..., t. 1, s. 108 (Jarosław Maciejewski); Wielkopolski
Słownik Biograficzny, Warszawa-Poznań
1983, s. 80 (Jarosław Maciejewski); PSB, t. 2 (1936), s. 467-468 (Red.). – Drukowany
tu list był odpowiedzią na trzecie
pismo Bojanowskiego z 27 maja 1855 r. drukowane w t. 2.
[138] Morawska Józefa z
Łempickich (1822-1895), ur. w Plancie, zm. w Krakowie, córka Ludwika
Łempickiego, senatora i kasztelana Królestwa Polskiego, posła na sejm w
Warszawie, i Konstancji z Sołtyków, urodzonej w Wiedniu. W 1841 r. poślubiła
Kajetana Morawskiego (juniora), właściciela Jurkowa. Po zgonie męża opuściła
Jurków i przeniosła się do Krakowa, gdzie prowadziła życie towarzyskie. Bywało
u niej wiele osób ze środowisk
kulturalnych. Pochowana na cmentarzu rakowickim w Krakowie w 1895 r.
Leitgeber, op. cit., s. 196-199.
[139] Tafelska Marianna, mieszkanka Gostynia, uwięziona w 1856 r.,
wcześniej wypożyczyła do kaplicy Instytutu Gostyńskiego obraz Pana Jezusa
Miłosiernego, który w 1853 r. odsprzedała za 15 tal. Bojanowski E., op. cit., s. 48-49. Zob. t. 2,
list z 17 czerwca 1856 r.
[140] Maria Wilczyńska z Krzyżanowa
- zapewne córka J. Wilczyńskiego,
prenumeratora 6 egzemplarzy „Pokłosia” -
w liście E. Bojanowskiego do ks. arcybiskupa L. Przyłuskiego z dnia 8
grudnia 1855 r. jest wymieniona wśród
osób pragnących założyć ochronki. Zob. też list z 12 marca 1855 r. w t. 2.
[141] Listu tego brak, choć
Bojanowski odnotował w Dzienniku jego
odbiór 6 czerwca 1855 r. Wilczyńska była panną.
[142] Chodzi o o. Józefa Browna (1801-1879), jezuitę i bibliografa. Ur. 1
czerwca 1801 r. w Petersburgu, zm. 31
grudnia 1879 r. w Krakowie. Był synem Jana, angielskiego lekarza nadwornego
carowej Rosji Marii Teodorówny, i Włoszki, Marii Rossi. Kształcił się w
gimnazjach jezuickich w Petersburgu i Połocku, po czym wstąpił do nowicjatu w
Puszy (1817). Po wypędzeniu jezuitów z Białorusi (1820),
przebywał chwilowo w ferrarze,
następnie przybył do Galicji, gdzie ukończył studia filozoficzne i teologiczne. Po rozproszeniu jezuitów w Galicji mieszkał u
sióstr Serca Jezusowego we Lwowie i pracował nad bibliografią jezuitów polskich
(1848-1852). Prowincjał jezuitów w Galicji
(1854-1866), superior we Lwowie (1866-1870), prokurator prowincji i
prefekt biblioteki w Krakowie (1871-1879). Autor bibliografii jezuitów polskich
i litewskich pt. Biblioteka pisarzów
asystencyi polskiej Towarzystwa Jezusowego (Poznań 1862). W rękopisie
pozostawił Historię Jezuitów na Białorusi
i w Galicji. Encyklopedia wiedzy o
jezuitach..., s. 70; PSB,
t. 2 (1936), s. 477 (Stanisław Bednarski TJ).
[144] Stefanowicz Franciszek (1801-1871), ks., proboszcz w
Poniecu, dziekan krobski, od listopada
1854 r. biskup pomocniczy poznański, przewodniczący polskiego Komitetu
Wyborczego w wyborach sejmowych (1858). Bojanowski E., op. cit., s. 159 przyp.1;
Zieliński Z., Leon Przyłuski..., op.
cit., s. 182.
[145] Morawska Rozalia (1824-1889), córka referendarza Rady Stanu i
dziedzica Oporowa Józefa Ignacego i Pauliny z Łubieńskich, panna,
współfundatorka klasztoru urszulanek w Poznaniu (1857), gdzie jej rodzona siostra
Maria (s. Bernarda) została przełożoną. Rozalia była też rodzoną siostrą
szarytki Seweryny (Magdaleny) i ks. Wojciecha oraz Ireny Bodenham. Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 278.
[146] Chodzi o ks. Józefa Antoniego Roberta Spiske (1821-1888), ur. 29
stycznia 1821 r. w Leśnicy k.
Wrocławia, syna mistrza szewskiego
Antoniego, Czecha z pochodzenia, i Tekli Hermann, córki kierownika szkoły przy
kościele św. Mikołaja we Wrocławiu, kanonika katedry wrocławskiej i kaznodziei
katedralnego, proboszcza, działacza społecznego, założyciela Zgromadzenia
Sióstr św. Jadwigi (1856) we Wrocławiu, honorowego członka i kapelana
Stowarzyszenia Kawalerów Maltańskich,
Sługi Bożego. (5 marca 1993 r. nastąpiła uroczysta inauguracja procesu
beatyfikacyjnego). Słownik biograficzny
katolickiego duchowieństwa śląskiego XIX i XX wieku, pod red. M. Patera,
Katowice 1996, s. 392-394 (Józef Swastek); Niedziela Aniela, Zgromadzenie
Sióstr św. Jadwigi. Prowincja Wrocławska, w: Studia i materiały do historii chrześcijaństwa w Polsce. Żeńskie
Zgromadzenia Zakonne w Polsce 1939-1947, t. 9, s. 177.
[147] Bojanowskiemu przysłał go do wglądu cztery dni wcześniej Jan
Koźmian (zob. t. 2, list z 18 czerwca 1855 r.). List zawierał uwagi o Regule
mających powstać służebniczek. -
Semenenko Piotr Adolf Aleksander
(1814-1886), ks., współzałożyciel i generał zmartwychwstańców, filozof i
teolog, pisarz ascetyczny, publicysta, uczestnik powstania listopadowego, potem
emigrant polityczny, znany kaznodzieja i
autor wielu prac, współpracownik Bojanowskiego. Ur. 16 czerwca 1814 r. w
Dzięciołowie w obwodzie białostockim na pograniczu z Księstwem warszawskim; syn Mikołaja
Siemienienki - Nazarowicza (1767-1837),
pochodzącego z białoruskiej rodziny unickiej, kapitana wojsk carskich i pazia
carskiego, który stał się prawosławnym Rosjaninem, i Katarzyny z Zielińskich
(1778-1831), protestantki. Czterech młodszych braci Semenenki było prawosławnymi
Rosjanami, siostra - katolicką Polką, on sam - z powodu braku cerkwi - został
ochrzczony w kościele katolickim, a podczas nauki w szkole podwydziałowej ks.
Misjonarzy w Tykocinie został - wbrew woli protestanckich dziadków -
katolikiem. Następnie od 1825 r. kształcił się w Białymstoku, Rosieniach i
Krożach na Żmudzi, gdzie zdał maturę (1830), po czym zapisał się na Uniwersytet
Wileński. Aresztowany po wybuchu powstania listopadowego za wydaną odezwę i
uwolniony za wstawiennictwem ojca, w czerwcu 1831 r. przystąpił do powstania a
w połowie lipca z korpusem gen. Franciszka Rohlanda przekroczył granicę pruską
pod Deguciami i udał się na emigrację. Został członkiem tzw. paryskiej
centralizacji Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, stojąc na czele opozycji
„młodych” i należąc jednocześnie do tajnej organizacji francuskich węglarzy. Latem
1834 r. został jednym z trzech komisarzy TDP i współzałożycielem jego organu
centralnego „Postęp”, głosząc ideę przezwyciężenia kryzysu Europy przez
zjednoczenie „ludu słowiańskiego” i odnowę ludzkości przez Rusinów (rozprawa O narodowości, 1834). Wobec podejrzeń o
działalność agenturalną na rzecz Rosji zerwał z TDP w styczniu 1835 r. i w
czerwcu tego roku został jednym z pierwszych członków katolickiej Służby
Narodowej, założonej przez Bogdana Jańskiego, redaktora upadłego nieco
wcześniej „Pielgrzyma Polskiego”, a jesienią wraz z Hieronimem Kajsiewiczem
odbył rekolekcje w Solesmes u benedyktynów. Następnie wraz z nim, Jańskim,
Edwardem Duńskim i Józefem Malińskim złożył „ślub [życia w]
dozgonnej braterskiej społeczności” w tzw. Domku Jańskiego przy paryskiej ul. Notre-Dame
des Champs 11 (21 II 1836) z myślą o odrodzeniu katolicyzmu polskiego i pracy
społecznej wśród emigrantów, co dało początek nowemu zgromadzeniu zakonnemu. W
seminarium duchownym księży dyrektorów (Kolegium im. Stanisława Leszczyńskiego
w Paryżu) podjął studia teologiczne, które kontynuował w Collegium Romanum w
Rzymie od 6 IX 1837 r., zarabiając na życie i studia pracą w sierocińcach i
prowadząc - jako przełożony - założony
przez Jańskiego dom wspólny w Rzymie (od 26 X 1838). Po śmierci Jańskiego
został jego następcą (1840). Studia zakończył doktoratem (24 VIII 1841), a
święcenia kapłańskie przyjął 5 grudnia tego roku, po czym wraz ze współbraćmi
spisał małą regułę i złożył śluby zakonne Braci Zmartwychwstańców (27 III
1842). Wybrano go przełożonym generalnym na 5 lat. Celem przeciwdziałania
wpływom towiańszczyzny wśród emigrantów polskich i wznowienia duszpasterstwa,
księża Duński i Kajsiewicz zostali skierowani do Paryża (kościół św. Rocha), a
Semenenko latem 1842 r. szukał możliwości osiedlenia zmartwychwstańców w
Wielkim Księstwie Poznańskim, korzystając z zaproszenia ks. abpa Marcina
Dunina. Władze pruskie były jednak temu przeciwne. Semenenko skorzystał więc z możliwości przejęcia od
rządu francuskiego kościoła św.
Klaudiusza w Rzymie (ks. Józef Hube), który stał się odtąd centralnym
ośrodkiem zmartwychwstańców i tamtejszych emigrantów polskich (1 IX 1842) oraz
podjął dyskusję z Andrzejem Towiańskim (Bruksela, 25 XII 1842), równie w
kazaniach i podczas spotkań z emigrantami. W Rzymie otworzył nowicjat i wraz z
Julią Bartoszewicz przystąpił do tworzenia żeńskiej wersji zgromadzenia, co
wywołało sprzeciw innych, zwłaszcza Aleksandra Jełowickiego i J. Hubego. Po
przybyciu z kraju bazylianki, m. Makryny Mieczysławskiej, wspieranej przez
Adama Czartoryskiego, Jełowickiego i Kajsiewicza, Semenenkę posądzono nawet o
„grzeszne stosunki” z Bartoszewicz, a nowym przełożonym generalnym wybrano
Kajsiewicza (8 XII 1845). Z Paryża wspierał więc wysiłki Jana Koźmiana w
sprawie założenia „Przeglądu Poznańskiego” i przygotowywał do druku Zarys myślenia z wiary Józefa Chwaliboga (Poznań 1846). Jednocześnie w prasie francuskiej
atakował poglądy Mieczysławskiej, za co monarchiści usunęli go z Paryża (1846)
i Francji (1847/1848). Powrócił tam wprawdzie w dobie Wiosny Ludów, ale nie
uczestniczył czynnie w życiu Zgromadzenia Zmartwychwstańców do 1850 r.
Dokończył jednak rozprawy przeciw Towiańskiemu (jego Biesiada i Do Rodaków znalazły się w związku z tym
na indeksie kościelnym), a także O
magnetyzmie (Paryż 1850). Współpracował też z „Przeglądem Poznańskim”,
gdzie ukazało się streszczenie pierwszej rozprawy pt. Przeciw błędom Andrzeja Towiańskiego. W Zgromadzeniu powierzono mu
redakcję łacińskiej wersji dużej Reguły Zgromadzenia i opracowanie rozdziału o
wychowaniu, a także kształcenie i wychowywanie młodzieży zakonnej (w 1851 r.
kierował nawet Szkołą św. Jacka w Montmorency). Pomagał też w duszpasterstwie
emigracyjnym. Do Rzymu powrócił w 1852 r., a w latach 1855-1873 był najbliższym
współpracownikiem przełożonego generalnego Kajsiewicza. Przygotował m.in.
program pracy parafialnej i społecznej (1857) oraz regułę dla sióstr i braci
świeckich (1859), której jednak nie wprowadzono w życie. Semenenko był
informatorem Watykanu o sytuacji Kościoła na ziemiach polskich, dążył do
zacieśnienia wzajemnych związków; został konsultorem Kongregacji Indeksu
(1857) i członkiem papieskiej Akademii
Religii Katolickiej (1859), w rozprawie z 1870 r. opowiedział się za
dogmatem o papieskiej nieomylności. Jako doradca i opiniodawca spraw polskich w
Watykanie miał znaczny wpływ na politykę personalną przy obsadzaniu biskupstw
polskich, przeciwdziałał też tendencjom dyplomacji państw zaborczych w
Watykanie, np. w 1863 r., oraz realizował misje powierzone mu przez Piusa IX i
Leona XIII (najprawdopodobniej był współautorem encykliki Grande manus, rozszerzającej kult św. Cyryla i Metodego i
propagatorem założenia misji unijnej dla Bułgarów w Turcji). Doprowadził też do
powstania Kolegium Polskiego w Rzymie (24 III 1866) i został jego stałym
rektorem, a po śmierci Kajsiewicza (26 II 1873) - ponownie przełożonym
generalnym zmartwychwstańców. Uzyskał
pozwolenie cesarskie na osiedlenie zmartwychwstańców w Galicji, został też
konsultorem papieskiej Kongregacji Św. Oficjum (29 XII 1873), członkiem
rzymskiej Academia degli Arcadi (od 1874) i Komitetu Rzymskiego (Circolo
Sociale) oraz Unii Fryburskiej (od 1882), której zadaniem było inspirowanie
encyklik społecznych Leona XIII. Popierał rozwój ośrodków zakonnych, zarówno
męskich jak i żeńskich. Był autorem reguły ośmiu błogosławieństw dla
zmartwychwstanek, twórcą własnego systemu filozoficznego wyłożonego m.in. w Biesiadach filozoficznych, drukowanych w
„Przeglądzie Poznańskim” (1859-1862) i w Credo.
Chrześcijańskie prawdy wiary (Lwów
1885), oraz zgodnego z doktryną katolicką. Zm. w Paryżu (18 XI 1886). - PSB,
t. 36 (1995), s. 219-223 (Bolesław Micewski).
[148] Jarmark (niem. Jahrmarkt – doroczny targ) – zjazd sprzedających i
kupujących, zwł. ze wsi, odbywający się w stałych terminach, przeważnie w małych miasteczkach; wielki targ.
[149] Nowicjusz, nowicjuszka (łac. novicius – nowy) – kandydat do zakonu
odbywający nowicjat (przygotowanie kandydatów do zakonu, najczęściej roczny
okres próbny w zakonie; pomieszczenie
dla nowicjuszy).
[150] Długołęska Maria, guwernantka w Turwi
[151] Umińska Józefa (1824-1887), szarytka, przełożona sióstr w Gostyniu od 1854 r.
Bojanowski E., op. cit., s. 96 przyp. 1. – Wspomnianych listów i zaświadczeń
było aż 12. Dziennik E.B., 25 i 26
czerwca 1855 r.
[152] Chodzi o Antoninę Annę z Grudzińskich Chłapowską, żonę generała
Dezyderego Chłapowskiego.
[153] Morawski (Dzierżykraj-Morawski) Kajetan Piotr Ignacy (1817-1880),
działacz polityczny, poseł na sejm pruski. Pochodził z Kotowiecka, kształcił się w Kaliszu, we Wrocławiu,
Berlinie i Monachium. W Rzymie zaprzyjaźnił się z OO. Zmartwychwstańcami. W 1841 r. poślubiwszy kasztelankę Józefę
Łempicką z Planty pod Opatowem, osiadł w
Jurkowie, kupionym od Stanisława Chłapowskiego z Czerwonej Wsi. Podczas Wiosny
Ludów zorganizował lokalną Ligę Polską w Kościanie, czytelnictwo i zabiegał o
ochronki wiejskie. W latach 1849-1852 był posłem do sejmu pruskiego, pisząc
cenne sprawozdania prasowe i listy do żony, zawierające informacje o polskim
przedstawicielstwie. Wprawdzie po 1852 r. nie był już parlamentarzystą, odegrał
istotną rolę jako redaktor odpowiedzialny „Przeglądu Poznańskiego”, współtwórca
i przywódca kierunku ultramontańskiego, zwolennik świeckiej władzy papieża,
odznaczony papieskim Orderem Komandorskim (1872). Przeczuwając kulturkampf, wzywał rodaków do obrony
stowarzyszeń zakonnych, małżeństwa chrześcijańskiego i szkół wyznaniowych. W
okresie aresztowań duchownych polskich znajdowali oni schronienie w Jurkowie,
które stało się ośrodkiem życia diecezjalnego. Znając Otto von Bismarcka z
czasów berlińskich, w 1865 zdołał obronić przed zamknięciem zakład wychowawczy
Jana Koźmiana w Poznaniu i uchronił Poznań przed postawieniem tam pomnika króla
Fryderyka Wilhelma III (1867). Morawski do końca życia (13 VIII 1880) był
korespondentem „Czasu”, prowadził bogatą wymianę listów. jego
przyjaciółmi byli m.in. o. Karol Antoniewicz i Roger hr. Raczyński. Jego rad
zasięgał Maurycy Mann. Między Galicją a Wielkopolską, Jurków był miejscem
kontaktów o charakterze literackim i towarzyskim oraz politycznym. PSB,
t. 21 (1976), s. 726-727 (Zdzisław Grot); Karwowski, op. cit., t. 2, s. 339-340.
[154] Dnia 15 sierpnia 1855 r. Bojanowski zanotował w Dzienniku: „Napisałem list do Kajetana [Morawskiego]
z punktami do odpowiedzi Cieszkowskiemu na jego pytania uczynione nam względem
Ochronek”. Korespondencji Cieszkowskiego brak, choć Bojanowski otrzymał ją od
Jana Koźmiana. Dziennik E.B., 9
sierpnia 1855 r.
[155] Dormitarz (łac.
dormitorium) - sala sypialna w klasztorach, konwiktach, zakładach wychowawczych.
[156] Refektarz (śrdw. - łac. refectorium) - sala jadalna w
klasztorze lub seminarium duchownym
[157] Aspirant (łac. aspirans) - kandydat.
[158] Chodzi o ks. bpa Franciszka
Stefanowicza.
[159] Chodzi o Mariannę Nowak,
córkę włodarza Benedykta (zm.1859), służebniczkę Maryi z Sikorzyna. Do Zgromadzenia wstąpiła 12 sierpnia 1855 r.
(Podrzecze), 18 września 1855 r. udała się na otwarcie ochronki w Rąbiniu,
gdzie przebywała do 1856 r. Potem pracowała w Kopaszewie, w Podrzeczu i
Oporówku, gdzie zm. dnia 31 października 1869 r. AGSL, KP nr 17.
[160] Chodzi o Michalinę
Zielińską, córkę gospodarza Macieja, służebniczkę Maryi, ur. 19 września 1836
r. w Będzieszewie, parafia Szczury. Do Zgromadzenia wstąpiła 24 lutego 1856 r.
w Podrzeczu, ponawiała śluby na trzy lata (12 XI 1858). Przebywała na
placówkach w Rąbiniu, Borku, Gołębiniu, Jaszkowie, Próchnowie (1873-1875/77),
skąd schorowana w latach kulturkampfu udała się do rodziny. Proboszczem w
Rąbiniu, a prawdopodobnie od 1857 r. w Wyskoci,
i zarazem dziekanem kościańskim był wówczas ks. Ignacy Jankowski
(1806-1872), który Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu opuścił przed
maturą;
święcenia kapłańskie przyjął w 1831 r., był członkiem poznańskiego Towarzystwa
Przyjaciół Nauk, zm. 3 grudnia 1872 r. w
Wyskoci k. Kościana. AGSL, KP; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 56. Por.: Bojanowski E., op. cit., s. 236 przyp.
3;
246, 251.
[161] Adamczewska Katarzyna, rodzona siostra dwóch innych służebniczek
(s. Agnieszka i s. Ludwika), pochodziła z Kopaszewa, do nowicjatu w Jaszkowie
wstąpiła 10 lutego 1859 r., jednak już
10 maja 1859 r. powróciła do rodziców. AGSL, KP nr 71. - W Dzienniku z dnia 7 października 1855 r. Bojanowski wspomina o
Katarzynie Adamczewskiej, która pragnie wstąpić w szeregi ochroniarek.
[162] Chodzi o ks. bpa F. Stefanowicza.
[163] Tłumaczem z języka francuskiego był Ludwik Miłkowski. Zob. stosowny
przypis do listu ks. Antoniego Brzezińskiego z 24 lipca 1856 r. w t. 2. –
Książka ks. Izydora Mullois (Manuele de charité) pod innym tytułem (Głos miłosierdzia do dziatek) wcześniej
ukazała się w Warszawie (1854). Bojanowski E., op. cit., s. 188 przyp. 4. Zob. też list Michała Mycielskiego z 22
listopada 1855 r. w t. 2.
[164] Chodzi o ks. bpa F. Stefanowicza.
[165] Był nim L. Przyłuski.
[166] Wotum (łac. votum –
życzenie, dar, ślub), wota – symboliczny przedmiot zawieszony na ołtarzu zwykle
koło obrazu, figury, ofiarowany w jakiejś
intencji lub w dowód wdzięczności; (dawn.) uroczyste zobowiązanie, ślub,
przyrzeczenie.
[167] Tj. 30 listopada.
[168] Kuracja (łac. curatio) –
leczenie, sposób leczenia.
[169] Kabat - ( przestarz.)
wierzchnie okrycie męskie lub kobiece, zwykle krótkie, rodzaj surduta, żakietu,
serdaka; haftowany, świąteczny kabat.
[170] Odpowiedź była negatywna. Bojanowski odebrał
ją 28 listopada 1855 r. i przekazał Janowi Koźmianowi (zob. list następny), w
związku z czym pisma tego brak. Zaznaczył jednocześnie w Dzienniku pod tą sama datą: „Wszystkie plany nasze co do wotów i
rekolekcji na teraz popsute. Ks. arcybiskup [Przyłuski – L.S.] żąda poprzednio
podania na piśmie i przełożenia Reguły Służebniczek. Zresztą uważają, że wota
wypada na później odłożyć. Otóż nowa trudność i połamanie wszystkich szyków”.
[171] List ks. bpa F. Stefanowicza nie zachował się (zob. przypis
poprzedni).
[172] Był nim L. Przyłuski.
[173] Rekolektantki -
uczestniczki rekolekcji, zespołu praktyk religijnych mających na celu osiągnięcie
skupienia wewnętrznego i odnowienia moralnego.
[174] Bojanowski przekazał
prośbę za pośrednictwem ks. bpa Franciszka Stefanowicza podczas jego pobytu w
Turwi z okazji bierzmowania Służebniczek w dniu 8 grudnia 1855 r. Bojanowski
E., op. cit., s. 238.
[175] Chodzi o Marię
Szołdrską, córkę Melchiora i Albertyny, poślubioną 10 lipca 1842 r. w Jaszkowie
przez Włodzimierza Szołdrskiego, syna Wiktora, kasztelana w latach Księstwa
Warszawskiego, i Melanii z Krzyżanowskich,
ur. 15 grudnia 1818 r. w Oszczeklinie, zm. 1 lutego 1894 r. w Poznaniu,
dziedzica Żydowa, gdzie został
pochowany. Po ożenku przez kilkanaście lat trudnił się gospodarstwem. Podczas wojny krymskiej
(1856) wstąpił do tzw. kozaków sułtańskich, namiastki wojska polskiego organizowanego
w Turcji przez gen. Zamoyskiego. W 1863 r. w randze porucznika walczył pod
dowództwem płk. Czachowskiego w Lubelskiem. Internowany, powrócił po jakimś
czasie do kraju (1867), spędzając większą część czasu w Poznaniu i ucząc dzieci
czytania po polsku. Uczestniczył w polskim życiu publicznym. Żychliński T., Złota księga..., t. 17 (1895), s. 333; t. 22 (1900), s.
100-101.
[176] Plater (Broel-Plater)
Stanisław (1822-1890), ziemianin wielkopolski, działacz polityczny, gospodarczy
i społeczny. Ur. 23 czerwca 1822 r. w Paryżu, syn Stanisława i Antoniny z
Gajewskich. W latach 1858-1863 poseł do sejmu pruskiego, członek Koła Polskiego
(konserwatysta), informator Hotelu Lambert o sytuacji w Królestwie Polskim,
uczestnik sesji Towarzystwa Rolniczego w warszawie
(1861), przeciwnik powstania styczniowego, choć po jego wybuchu miał skłonić
„białych” do udziału w nim. Wraz z żoną
Katarzyną z Mielżyńskich (1828-1899), córką Macieja, był fundatorem ochronki w
majątku odziedziczonym po matce we Wroniawach pod Wolsztynem, parafia Kębłowo,
archidiecezja Poznańska (25 X 1860), która
została zamknięta (20 VI 1863). Natomiast z Ignacym Bnińskim i Tadeuszem Chłapowskim założył Bank
„Tellus” Stowarzyszenie polskich interesów rolniczych w Wielkim Księstwie
Poznańskim (1863). Współfinansował też zakup „Dziennika Poznańskiego”(1865),
był współzałożycielem Resursy poznańskiej (1867), wieloletnim radcą Ziemstwa
Kredytowego w Poznaniu. Uniewinniony w drugiej instancji w procesie (1876) za
doprowadzenie trzy lata wcześniej do bankructwa banku „Tellus”, sprzedał
Wroniawy w ręce niemieckie i przeniósł się do Hruszniewa w Siedleckiem,
zakupionego dziesięć lat wcześniej na nazwisko żony. Od 1866 r. był członkiem
Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn., a potem współzałożycielem Towarzystwa Muzeum
Narodowego Polskiego w Raperswilu (1870). Zm. 10 października 1890 r. w
Warszawie. PSB, t. 26 (1981), s. 684-685 (Adam Galos).
[177] Mycielski Stanisław (1823-1878), syn Ludwika i Elżbiety z
Mielżyńskich;
brat Michała, który po śmierci żony został jezuitą; stryj i wychowawca
Ludwika (1854-1926), syna Michała. PSB,
t. 22 (1977), s. 339- 340 (Jerzy Zdrada).
[178] Kęszycka Nepomucena z Błociszewa, przełożona Towarzystwa Dam Św. Wincentego à Paulo. Dziennik E. B., 14 marca 1856 r.
[179] Sampławski Franciszek Ksawery
(1803-1866), ks., kanonik chełmiński, działacz społeczny. Ur. 13 grudnia 1803
r. w Jakóbkowie w pow. grudziądzkim w
rodzinie właściciela tej miejscowości, posła
na sejm berliński Juliana i Marianny z Żółkiewskich. Kształcił się
najpierw w domu i u kapucynów w Rywałdzie oraz bernardynów w Skępem w pow.
lipnowskim, a w latach 1815-1822 w Szkole Miejskiej w Chełmnie. Po rocznej
praktyce w Sądzie Ziemiańskim w Grudziądzu był uczniem gimnazjum w Braniewie do
1828 r. Następnie studiował teologię w Bonn, Tybindze i Rzymie, gdzie przyjął
też święcenia kapłańskie (21 IX 1832). Następnie powrócił do diecezji
chełmińskiej, pełniąc funkcję administratora parafii Nowa Wieś Królewska i
Błędowo oraz proboszcza w Radzynie Chełmińskim (5 IX 1835). Po kasacie
grudziądzkich benedyktynek (1835), których ksienią była siostrzenica Teresa
Żółkiewska, wspierał je finansowo. Wspólnie z innymi duchownymi doprowadził do
odstąpienia władz pruskich od kasacji klasztoru reformatów w Łąkach
Bratjańskich k. Nowego Miasta. Sampławski był też inspektorem szkół ludowych,
wicedziekanem (1837) i dziekanem (1849-1866), członkiem Ligi Polskiej
(1848-1850) i współzałożycielem Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Młodzieży Prus
Zachodnich w Chełmnie; wraz z innymi duchownymi domagał się
szerszego stosowania języka polskiego w szkolnictwie elementarnym i średnim.
Dochody z majątku Gawłowice przeznaczał na cele dobroczynne (odbudowa kościołów
i kaplic, wspomaganie młodzieży uczącej się itp.). Był założycielem
parafialnego Bractwa Trzeźwości (1855) i kanonikiem chełmińskim od 1858 r. Zm.
w Radzynie 5 kwietnia 1866 r. PSB,
t. 34 (1993), s. 435 (Józef Borzyszkowski).
[180] Działowski z Mgowa między
Grudziądzem i Wąbrzeźnem, był jednym z tych ziemian, którzy byli
zainteresowani założeniem ochronek Bojanowskiego i sprowadzeniem służebniczek
do swoich dóbr. Mgowo było pierwotnie gniazdem Mgowskich, znanych wcześniej
jako Frąccy, ale od 1801 r. znalazło się w posiadaniu Działowskiego. Dla
Działowskich herbu Prawdzic gniazdem było pierwotnie Działowo w parafii
Sarnowo. Chodzi może o Ksawerego Działowskiego, ur. 1797 w Tucznie, syna Augustyna – radcy i prezesa
rady departamentalnej bydgoskiej i generałowej Katarzyny z Jeżewskich.
Kształcił się u pijarów i w liceum warszawskim, studiował historię na
Uniwersytecie w Berlinie, pracował w biurze ojca. Kilka lat przebywał
zagranicą, po powrocie poślubił Klotyldę Sierakowską, przeniósł się do Mgowa.
Zmarł 23 lipca 1866 r. w Tucznie.
Bardziej znani w późniejszym okresie
byli Zygmunt Działowski, a zwłaszcza ks. Gustaw Działowski (1872-1940), ur. w
pobliskim Uciążu, dr teologii, dziekan, prałat, szambelan papieski (1928),
działacz społeczny, narodowy i polityczny na Pomorzu i Mazurach; aresztowany i
więziony przez Niemców (1939), został
zwolniony ze względu na wiek. K[rzepela] J[ózef], Spis miejscowości i rodów ziemiańskich województwa pomorskiego, Kraków
1925, s. 24; tenże, Rody ziem pruskich,
Kraków 1927, s. 58; Oracki Tadeusz, Słownik
biograficzny Warmii, Mazur i Powiśla XIX i XX wieku (do 1945 roku), Warszawa
1983, s. 96-97; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 96; Pomorze pod zaborem pruskim, Gdańsk
1973, s. 129 (fot. Zygmunta).
[181] Jackowski Hiacynt (1805-1877), ur. w Jabłowie pod Starogardem,
syn Hipolita i Elżbiety Jezierskiej. Kształcił się w szkole cysterskiej w
Pelplinie i katolickim gimnazjum w Braniewie, które ukończył w 1823 r. Po
śmierci matki prowadził odziedziczony majątek. W dobie Wiosny Ludów stał się aktywnym
członkiem polskich towarzystw i instytucji oraz organizatorem Ligi Polskiej,
potem współpracownikiem Towarzystwa Pomocy Naukowej, od 1852 r. radcą
gdańskiego Ziemstwa Kredytowego; był też
posłem na sejm krajowy w Berlinie (1847) i pruski (1848) oraz do
parlamentu Związku Północno-Niemieckiego (1867), prezesem prowincjonalnego
Komitetu Wyborczego, liberalno-gospodarczym działaczem towarzystw rolniczych na
Kaszubach (m.in. współorganizatorem Sejmików gospodarczych od 1867 r.) i
bankowych (m.in. założycielem Banku Rolniczo-Przemysłowego w Starogardzie) oraz
ubezpieczeniowych (poznańska „Westa”), a ponadto członkiem zarządu Towarzystwa
Moralnych Interesów (1869) i toruńskiego Towarzystwa Naukowego (1875) oraz
inicjatorem sądowej obrony praw języka polskiego na zgromadzeniach publicznych
(1875-1876). PSB, t. 10 (1962-1964), s. 275 (Bożena Osmólska-Piskorska).
[182] Do zatwierdzenia nowego zgromadzenia w tym czasie jeszcze nie
doszło, a służebniczki składały swe śluby jedynie prywatnie. Kornacka M., op.
cit., s. 61.
[183] Gajewska Adela z Towarzystwa
Dam Św. Wincentego ŕ Paulo w Poznaniu
obiecała złożyć ofiarę na nowicjat. Dziennik
E. B., 13 listopada 1855 r. Zob. list z
5 maja 1865 r. w t. 2. –
Korespondencji tej brak. Gajewska z Poznania dopominała się „wiadomości, kiedy
by można zaprowadzić służebniczki do Wroniaw”. Dziennik E.B., 28 grudnia 1855 r. Zob. też list następny.
[184] Chodzi o Katarzynę z Mielżyńskich Plater (1828-1899), córkę Macieja
i żonę Stanisława;
matkę Jana, Kazimierza i Marii (zmarłych w dzieciństwie), Eleonory - żony
Eustachego Jelskiego i Bernarda (1861-1898), dziedzica Hruszniewa. PSB,
t. 26 (1981), s. 685 (Adam Galos).