Listy Edmunda Bojanowskiego z lat 1836-1855

[1] Do  TEOFILA  WILKOŃSKIEGO[1]  w  Grabonogu

Lipsk, 12  maja  1836

            Kochany Teofilu!
            Wyjeżdżając z Grabonoga obiecałem Ci napisać pierwszy list z Berlina za trzy tygodnie. Te już upłynęły, podróż dłużej trwa niż myślałem; wolę więc tu stąd pisać i prosić Cię o wiadomość, jak się miewacie, choć pod adresem Gąsiorowskiego Dr[2], na Charité-Strasse n° 10  zwei Stiegen hoch[3]  w Berlinie; gdyż nim zajadę do Berlina, nim się urządzę zupełnie, potrwa jeszcze z tydzień - a tak przynajmniej trzy tygodnie jeszcze nie miałbym żadnej od Ciebie wiadomości.
            Pobyt w Dreźnie był mi bardzo miły, do czego przyczyniło się zapewne towarzystwo Odyńca[4] i wiele znajomości, które tamże porobiłem. Spośród dam poznałem znajomą Tobie P[anią] Dobrzycką[5], Panią Szołdrską[6] z Księstwa[7], a resztę z innych prowincji Polski. Kanonika Milde[8] kapelana królewskiego, zapewno także przypominasz sobie, bo od 18 lat jest już w Dreźnie i zawsze żył z Polakami.  Wojewodzina Działyńska[9] bawi w Dreźnie aż do czerwca, przy końcu którego wyjedzie do Strassburga. Ma przy sobie jakiegoś kapitana Ziemęckiego[10], z którym niejedną  wesołą spędziłem godzinę. Przy tym poznałem kilku uczonych niemieckich, kilku malarzy i wydawcę Klasyków polskich  Bobrowicza[11], z którym tutaj przyjechałem.
            Do Szwajcarii Saskiej miałem w towarzystwie Odyńca jechać, ale deszcz i zimno nie dozwoliło mi uskutecznić tego planu. Zwiedziłem tylko pobliższe miejsca, a dwa razy byłem w dziwnie pięknym Plauen[12]. W mieście zaś szczególniej galerię obrazów i antyki w japońskim zamku kilkakrotnie odwiedzałem. Szkoda tylko, że właśnie w czasie mojego pobytu nie było dobranej opery w Dreźnie. Teraz jakieś dwie śpiewaczki przyjechać tam mają i w dzień po moim przyjeździe do Drezna nadjechała tamże i Schröder - Devrient[13] z Wrocławia, ale przez ten cały czas nie wystąpiła w teatrze.
            W Lipsku tutaj widziałem Heitzingerów[14], którzy w każdej operze ogromne otrzymują poklaski. Teatr tutejszy jest dwa razy lepszy jak drezdeński. Bobrowicz, wydawca naszych klasyków w Lipsku, o którym wyżej Ci pisałem, jest tutejszym kompozytorem muzycznym i wiele dał tu już koncertów; za pośrednictwem więc jego zrobiłem tu znajomość dzielnego muzyka Schumanna[15] ze szkoły romantycznej i byłem z nimi u P. Klary Wieck[16], która z Wrocławia znów tu powróciła. W towarzystwie tym słyszałem nowe kompozycje Chopina[17].
            Dzisiaj zwiedzę uniwersytet tutejszy, pomnik Poniatowskiego[18] i inne osobliwości. Mieszkam w ślicznej oberży nad promenadami[19], które szczególniej mnóstwem pięknych kwiatów są ozdobne. Dziś po obiedzie jadę do Eilenburga[20], stamtąd do Wittenberga[21] i na koniec do Berlina, skąd odbierzesz mój list drugi.
Teraz oświadcz żonie Twojej[22] i P[aństwu] Skarżyńskim[23] moje uszanowanie, a sam z Wicusiem i Bolesiem[24] moje tysiączne uściśnienia jako od najprzywiązańszego przyjmij

                                                                                                               Edmunda

Panu Zarębskiemu[25] kłaniam [się].

[2] Do  TEODORY  OSTROWICZOWEJ[26]  w  Gostyniu
                                                                                               Gostyń,  30 listop[ada] 1843
            Dyrekcja Towarzystwa Kasynowego w Gostyniu[27]
            Ma przyjemność zawiadomić Panią niniejszym, że na  Wystawie robót kobiecych z dziewczęcych szkółek p[owia]tu krobskiego, odbytej dnia 29-go listopada br. w Gostyniu, otrzymałaś Pani chlubny wieniec pierwszeństwa, a zatem i premium[28] w ilości tal.[29] 15, które tu, wraz ze sprawozdaniem z rzeczonej wystawy załączając, nie omieszkuje Dyrekcja wynurzyć  Pani swego najżywszego zadowolenia a zarazem i życzeń, aby szkoła zostająca pod tak wzorową Jej pieczą, dawała i nadal również zaszczytne świadectwa o gorliwości i pilnych usiłowaniach swej nauczycielki.
            z polecenia
                                                                                                  E. Bojanowski

[3] Do  DOZORU  SZKOLNEGO  w  Gostyniu
                                                                                              Gostyń,  6 grudnia [18]43
            Dyrekcja Towarzystwa Kasynowego w Gostyniu
            ma zaszczyt donieść Szanownemu Dozorowi Szkolnemu w Gostyniu, że na Wystawie robót kobiecych z dziewczęcych szkółek p[owia]tu krobskiego, odbytej dnia 29 listopada br. w lokalu tutejszego kasyna, stosownie do okólnika z dnia 31 sierpnia br., wydanego przez rzeczoną Dyrekcję do pań nauczycielek p[owia]tu krobskiego, zakupione zostały wszystkie tejże wystawy przedmioty, które się przydatnymi okazały na dar dla zakładającej się Ochrony ubogich dzieci w Poznaniu i to po cenach ustanowionych przez upoważnione ku temu damy.
            A mianowicie co do Przemysłowej Szkoły Gostyńskiej: z robótek w ilości 39 n°n° przez Szanowny Dozór Szkolny uprzejmie poświadczonych i na rzeczoną wystawę przesłanych, zakupione zostały przedmioty w ilości n°n° 26 za talarów 10, sgr. 27, którą to kwotę przy niniejszym piśmie Szanownemu Dozorowi Szkolnemu przesyłając wraz z listą imienną uczennic i szczegółowym wykazem cen pojedynczych, uprasza  jak najuprzejmiej wyżej rzeczona Dyrekcja, aby Szanowny Dozór Szkolny - wedle przyłączonego wykazu - zechciał uczennicom doręczyć to skromne wynagrodzenie za ich przykładną pracę, jako też i pozostałe robótki, które z powodu, że nie były odpowiednimi wyżej oznaczonemu celowi, zwracamy tu w ilości n°n° 13 wraz z szczegółowym wykazem takowych i imienną listą uczennic, do których należą.
            W końcu pozostaje nam złożyć Szanownemu Dozorowi Szkolnemu naszą wdzięczność za Jego szlachetną i obywatelską pomoc w przedsięwzięciu niniejszym oraz dołączyć prośbę, aby Szanowny Dozór Szkolny raczył w imieniu naszym oświadczyć uczennicom nasze najżywsze zadowolenie i podziękowanie jako najszczersze, że one w swych młodocianych już latach przyszły w pomoc naszym celom i jako prawdziwie chrześcijańskie siostry, przyczyniły się pracą i zręcznością rąk własnych do przyodziania uboższych od siebie, a jeszcze nieudolnych dziatek!
            z polecenia
                                                                                                          E. Bojanowski

[4] Do  ks. ANTONIEGO  RADZKIEGO[30] w  Czaczu
                                                                                                 Grabonóg, 19 maja [18]49
            Szan[owny] Ks. Prob[oszczu].
            Przed kilku laty raczyłeś mi udzielić próbkę z wierszy Jana Matuszewskiego[31], cieśli z Bronikowa, co mnie ośmiela udać się i dziś do Szan[ownego] Księdza Proboszcza z prośbą najuprzejmiejszą o podobną - jeśli być może - przysługę. Na loterię, która na korzyść domu sierot w Poznaniu urządzona będzie, umyślono także przysposobić Album własnoręcznie przez autorów pisanych poezji. Album ten w rękopisie się spienięży jako osobliwość, a potem jeszcze drukować się będzie na dochód tegoż Instytutu. Pomiędzy płodami różnego pióra mniemam, iż własnoręczny wiersz naszego cieśli byłby osobliwością największą. Posiadam już jedną z najładniejszych jego pieśni do P[ana] Jezusa, która atoli potrzebuje być do powyższego Albumu przez autora na czysto przepisaną.
            Uczyniłbyś przeto, Szan[owny] Ks. Prob[oszczu], nader miłą temu przedsięwzięciu przysługę, gdybyś raczył najłaskawiej za swym pośrednictwem własnoręczny autora odpis tej pieśni przysłać na moje ręce. Dołączam jej kopię na wzór formatu i rozłożenia wierszy. Dnia 1-go czerwca rękopisy mają być przesłane do Berlina do oprawy. Zatem, jeżeli tylko być może, upraszam Szan[ownego] Ks. Prob[oszcza] o jak najrychlejsze nadesłanie tej pieśni.
            Przepraszając za prośbę natrętną, łączę wyraz wysokiego szacunku i uszanowania, Szanownego Księdza Proboszcza uniżony
                                                                                                           E. Bojanowski
            Pobożnemu wierszopisowi naszemu Matuszewskiemu serdeczne moje pozdrowienie oświadczyć proszę.

[5] Do  ks. ALEKSEGO  PRUSINOWSKIEGO[32]  w  Poznaniu
[maj 1849]
            Szanowny Księże i Przyjacielu!
            Lubo list Twój boleśnie mi przypomniał literackie grzechy mojej młodości[33], w które na nowo wpadać mi nie wolno, pragnąłbym wszelako czymkolwiek bądź zadośćuczynić uprzejmemu wezwaniu i wpadłem na myśl, czyby nie można do owego Albumu, jako prawdziwą osobliwość poetyczną, przyłączyć pieśni nabożnej do P[ana] Jezusa, ułożonej przez wieśniaka, cieślę z Bronikowa spod Kościana, którego niektóre utwory udzielił mi był przed kilku laty Ks. Tyc[34] i Ks. Radzki z Czacza. Jest to ta sama pieśń do Pa[na] Jezusa, o której wspomniał wydawca Zbioru poezji gminnych (Leszno 1849) we wstępie. Posiadając ją napisaną przez autora na zbrudzonym i pogniecionym papierze, zniewolony byłem udać się do Księdza Radzkiego w Czaczu z prośbą, aby mi raczył jak najprędzej czystszy jej odpis od owego cieśli nadesłać. Dotąd atoli nie mając odpowiedzi, pośpieszam przynajmniej przesłać Ci niniejszym wiernie fac similowaną[35] jej kopię, którą przekopiować by można w Poznaniu na lepszym papierze przejrzystym, jakiego ja dostać tu w tej chwili nie mogę. Jeżeli zaś Ks. Radzki mej prośbie zadośćuczynić raczy, nie omieszkam natychmiast własnoręczny odpis autora Ci przesłać. Ale przy dzisiejszej sposobności mam jeszcze do Ciebie, Szanowny Księże Aleksy, prośbę maleńką.
            Powiadał mi Jen[erał] Chłapowski[36], iż masz zamiar zająć się rozpowszechnieniem u nas Bractwa Św. Wincentego ŕ Paulo[37], trudniącego się pielęgnowaniem chorych; ustawę i bliższe wiadomości o sposobie zaprowadzenia Onego, nader by mi miło było otrzymać od Ciebie, zwłaszcza że pobożny lud okolicy naszej najpożądańsze stąd może wypielęgnować owoce.
            Wielu z tutejszych wiosek czytelników Wielkopolanina[38], ukochanemu redaktorowi przesyłają przeze mnie najserdeczniejsze pozdrowienia i polecają się modłom Jego wraz ze mną.

            Przyjaciel i sługa

                                                                                                            E. Bojanowski
PS[39]   Autorem załączonej pieśni jest Jan Matuszewski,  gospodarz  i cieśla ze wsi Bronikowo w kościańskiem. Człowiek religijny, skromny w pożyciu, pracowity, ojciec kilkorga dzieci, czytający z chęcią wśród swej rodziny stosowne dla siebie książki wieczorami. Jest to patriarcha[40] okolicznego ludu wielce poważany i z poetycznej swej płodności słynący.

[6] Do  FILIPINY  STUDZIŃSKIEJ [41], siostry miłosierdzia w  Poznaniu

                                                                                                       Grabonóg,  16.2.[18]50

            Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami.
            Szanowna Pani Dobrodziejko!
            Wstrzymywałem się z odpowiedzią na szanowne dwa listy W[ielmożnej] Pani Dobrodz[iejki] spodziewając się, że się z Panem Chłapowskim zobaczę, którego na zebranie komitetowe zapraszałem[42], ale ponieważ tenże dla choroby swych dzieci dotychczas przybyć tu nie może, a ja od tak dawna nie opuszczam łóżka z powodu ciągłej słabości nogi, przeto z mojej tylko strony donieść W[ielce] W[ielmożnej] Pani Dobr[odziejce] mogę, iż co do zahipotekowania[43] funduszu na Siostry i reperację[44] domu, jakeśmy to poprzednio z W[ielce] W[ielmożną] Panią Dobr[odziejką] i Szanownym Księdzem Komisarzem[45] mówili, starać się będę jak najspieszniej rzecz do skutku doprowadzić. Atoli zapewnienia funduszu na chorych, obecnie przynajmniej nie jesteśmy w stanie uczynić, gdyż jak W[ielce] W[ielmożnej] Pani Dobr[odziejce] wiadomo, zapisy dotychczasowe doszły dopiero do sumy około 600 tal. rocznego dochodu. Nastręcza nam się przecież nadzieja, iż z funduszów szpitalnych starogostyńskich, za pośrednictwem Prześ[wietnego] Konsystorza[46], zdołamy później nieco zdobyć kilkaset tal. dochodu na chorych. Rzecz tę starałem się wyśledzić i podanie niebawem uczynimy. To wszakże wymaga jeszcze pewnego czasu. Do zatwierdzenia zaś Instytutu pamiętam, że Szan[owny] Ks. Komis[arz] wymagał tylko zapewnienia funduszu na Siostry i naprawę domu. Pozostaje mi więc tylko uchylenie powyższej trudności w zatwierdzeniu domu gost[yńskiego] poruczyć najłaskawszym względom W[ielce] W[ielmożnej] P[ani] Dobr[odziejki] oraz najuniżeniej przeprosić, iż pomimo najgorliwszej chęci, nie byłem w stanie dotąd przyśpieszyć rzeczonego zahipotekowania.
            Co do rachunku Szmyta[47] prosiłem Siostry, aby mi raczyły sumę tegoż przedłożyć ku jak najśpieszniejszemu załatwieniu tak ważnej potrzeby.
            Zostaję z najwyższym szacunkiem i uszanowaniem, W[ielce] W[ielmożnej] P[ani] Dobr[odziejki] powolny w Ch[rystusie] P[anu] sługa
                                                                                                           E. B.

[7] Do  ks. Atanazego  Szułczyńskiego[48]  COr  w Świętej  Górze
                                                                                                  Grabonóg, 19.2.[18]50      
            +  Laudetur Jesus Christus[49].
            Oto nowy, a czarny krzyżyk spuszcza się na nasz biedny domek sierót i chociaż jeszcze zamglony i niewyraźny,  przecież już mnie zaczyna uciskać;  ale żeby to mnie tylko, to bym go w pokorze ucałował, byle nie spadał na sieroty, które mają dosyć swojej nędzy. Wszakże to nie zagadka; pewno się rozumiemy, bo nas porówno to obchodzi i obchodzić powinno.
            Pragnąłbym z całego serca, żebyśmy się widzieć mogli; wczoraj mała posłanka podrzecka szczebiotała mi coś jak sroczka, że w tych dniach będę miał gościa z Ciebie, Kochany Księże! ale czy to się sprawdzi i kiedy? Nasi pobożni przodkowie szczególniej w czasie Wielkiego Postu nawiedzali i pocieszali chorych; mam więc nadzieję, że i mnie ten ojczysty zwyczaj sprowadzi pocieszyciela, zwłaszcza że w tym będzie podwójny uczynek miłosierny: i chorego nawiedzić, i wątpliwemu dobrze poradzić.
            Panu Bogu oddaję,  a ciągle wysłuchiwać będę zapukania we drzwi.

                                                                                                                E. B.

[8] Do  ks. MARIANA  KAMOCKIEGO CM  w  Poznaniu
                                                                                              Grabonóg, 1 sierp[nia] 1850
            Szan[owny] Księż[e] Komi[sarzu] i Dobr[odzieju].
            Od łaskawej u nas bytności Szan. Ks. Kom[isarza] aż do tej chwili, kiedy list niniejszy z dniem 1-szym miesiąca, stosownie do mego zobowiązania się wysyłam, dokładaliśmy wszelkich starań, aby przede wszystkim sprzedaż domu[50] przyśpieszyć, co też tak daleko uskuteczniło się, iż kapitał sądowy wypowiedziany już został i sprawa subhastacyjna[51] niebawnie rozpoczęta, najdalej podobno do końca grudnia trwać będzie.
            Czekają nas atoli trudne teraz zabiegi o zebranie potrzebnych na kupno domu[52] pieniędzy, ku czemu wszystkie nasze usiłowania obrócić musimy, by upewnić zawczasu. Z próżnymi wprawdzie rękoma, ale z sercem pełnym ufności w Miłosierdzie Boże, krzątać się zaczniemy; a nim zaczniemy, polecamy się najpokorniej modłom Szan[ownego] Księdza Komis[arza] jako Ojca naszego i zostając z najgłębszym szacunkiem Jego najniższym sługą
                                                                                                             E. Bojanowski
[9] Do  STANISŁAWA  CHŁAPOWSKIEGO[53]  w  Czerwonej  Wsi

                                                                 Grabonóg, 2 stycz[nia] 1852

            Szanowny Panie!
            Z polecenia Pańskiego udałem się do księdza Szułczyńskiego, aby odebrać i odesłać Panu rewers[54] wiadomy na 500 tal., a na który wzięliśmy byli 200 tal. Rozumiałem bowiem, stosownie do tego, co mi był Ksiądz Szułczyński mówił, że należytość ta 200 tal. już z dochodów tegorocznych spłacona została. Tymczasem powiedział mi Ksiądz Szułczyński, iż dotąd spłacił połowę, tj. 100 tal., a drugą połowę, luboby mógł zapłacić, wstrzymuje się atoli dlatego, że w tym razie nie wystarczyłby dochodem na całkowite utrzymanie Domu do Św. Jana[55], zwłaszcza że zboże w tym roku droższe i stąd mniej ukwestować takowego można. Uspokoił mnie przy tym, że Kongregacja[56] chętnie chce czekać spłaty drugiej połowy z późniejszych dochodów.
            Co do mnie, zdaję Panu tylko sprawę z tego, com się w tym względzie od K[sięży] Filipinów[57] dowiedział. Ciężko nam trochę, że dotąd drugiego konia do zwózki zboża nie mamy, lecz skoro tylko P. Gustaw[58] z Berlina wróci, a myślę, że to w tych dniach nastąpi, mamy nadzieję zaraz dostać konia. Wóz już mamy. Drzewa kupiliśmy od Kolińskiego 10 sążni[59] brzozowych po cenie, jaką Pan sam za niezbyt wysoką uznałeś, to jest po 17 złp. z przywózką.
            Oczekując najłaskawszego przybycia Pańskiego, które nam w swym liście obiecać raczyłeś i łącząc Kochanemu Panu nasze najszczersze życzenia wszelkich błogosławieństw Boskich przy Nowym Roku, zostaję z najgłębszym szacunkiem Jego najniższym sługą
                                                                                                              E. Bojanowski
[10] Do  STANISŁAWA  CHŁAPOWSKIEGO w Czerwonej Wsi
                                                                                                  Grabonóg, 15 maja 1852
            Szanowny Panie!
            Widziałem się w Krobi z Panem Wodzickim[60], który mi oświadczył, iż kapitał 600 tal. dla Domu Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu przezeń zapisany, życzy sobie spłacić teraz i żądał ode mnie objaśnienia, do kogo ma zgłosić się w tym względzie. Ośmieliłem się zatem, w nadziei dobroci Pańskiej, powiedzieć, aby raczył najłaskawiej w tym przedmiocie porozumieć się z Panem jako przewodniczącym w naszym Komitecie, do czego może bliska nastręczy się sposobność w czasie nadchodzącej misji krzywińskiej[61].
            Mam sobie także za miły obowiązek donieść Panu, iż z wielką pociechą odebraliśmy uwiadomienie od Kochanego P. Michała Mycielskiego[62] z Leszna, który nam z zupełną pewnością donosi, że: „Kolekty[63] są dozwolone i że zupełnie niepotrzebnym jest pozwolenie jakiejkolwiek władzy na to, i że w jakikolwiek sposób zechcemy, zbierać możemy”. Gdyby Panu czas pozwolił przy zbliżających się zatrudnieniach około krzywińskiej misji napisać do mnie słów kilka, to bym nieskończenie był wdzięczny za uwiadomienie, kiedy bym mógł znaleźć chwilę najdogodniejszą do widzenia się i pomówienia z Szanownym Ks. Antoniewiczem[64] w Krzywiniu, z którym w Krobi, pomimo usilnego pragnienia mego, nie mogłem ani pół godziny pomówić. Mam tu na myśli naradzenie się względem wydania Żywotów Św. Pańskich, o czym mówiłem już z Panem, i wyjednania od Ks. Antoniewicza jakiego artykułu do przyszłorocznego Pokłosia[65] dla sierot.
            Polecając się św. modłom i najłaskawszym względom Pańskim, zostaję z najgłębszym szacunkiem Jego najniższym w Chr[ystusie] P[anu] sługą
                                                                                                           E. Bojanowski

[11] Do  MAGISTRATU[66]  i  RADY  MIEJSKIEJ w Gostyniu
                                                                                              Gostyń, 15 lutego 1853 r.     
            Szanowny Magistracie i Szanowna Rado Miejska!
            Udajemy się do Was, Szanowni Panowie, w sprawie tutejszego Domu Miłosierdzia: w imieniu nie umiejących przemówić za sobą sierot i złożonych chorobą nędzarzy, którzy przed Wami stawić się nie mogą.
            Nie przychodzimy wszakże prosić dla nich o jałmużnę; owszem, przełożyć chcemy rękojmię mniej zawisłego od jałmużny utrzymania się Zakładu, do czego nam tylko życzliwego udziału miasta i raczej dobrej jego woli, niż jakiejkolwiek uciążliwej ofiary potrzeba. Dobrej zaś woli dla dobrej sprawy, niechaj nam będzie wolno się spodziewać!
            Owóż przede wszystkim leży nam na sercu, aby sierotom powierzonym naszej opiece podać rękę rzetelnej pomocy; przeto opłakanego ich stanu nie śmiemy koić bynajmniej tuszeniem[67] dla nich zbyt błogich na dalszy zawód życia widoków; poczuwamy się owszem do obowiązku zawczasu oswajać je mężnie z twardym położeniem sierocym; bo już ta sama chwila, która im rodziców do grobu wtrąciła, zepchnęła je zarazem ze stanowiska, na jakimkolwiek się zrodziły, w ubogie położenie najniższego stanu. A z niego je wydobyć, nie zdaje nam się jeszcze być tak koniecznym warunkiem ich uszczęśliwienia, jak raczej je nauczyć, aby w nim umiały się obyć, za konieczniejszą poczytujemy sobie powinność. Szczęście albowiem nie jest wyłącznym wyższych stanowisk udziałem; można powiedzieć nawet, że twarde położenie stanu z ciężkiej pracy rąk żyjącego, bywa jakoby pewniejszym i stalszym[68] gruntem, na którym tym bezpieczniej zasadzać się zwykło ciche i sercu ludzkiemu zupełnie wystarczające szczęście.
            Mówiąc to, mamy tu na szczególnym względzie osierocone dziewczęta, (którym wyłącznie w Zakładzie tutejszym opieki udzielamy) bo one - sądzimy - być najwięcej wystawionymi na niebezpieczeństwa, jakie w opuszczeniu moralnym zagrażają sierocie, a właśnie w niskim i skromnym położeniu upatrujemy dla nich zacisze, kędy[69] się też skromią[70] i najmniej szkód zrządzają wichrzące światem zgorszenia. Zresztą, ze skromnymi wymagalnościami takowego położenia, najłatwiej połączyć się daje ich powołanie niewieście, które we wszystkich klasach społecznych, co do istoty swojej jednakie, a tylko w stopniach rozwinięcia różne, polega więcej na moralnej uprawie serca i rutynicznej[71] wprawie do zwyczajnych zatrudnień domowych, niż na ściślejszym kształceniu umysłowym lub jakimkolwiek technicznym wydoskonaleniu; przez co nie tylko łatwiejszym się czyni uzupełnienie ich wychowania w Zakładzie, który tak szczupłe jak nasz posiada środki, ale nadto sumienność jego w tym zaspokaja, że więcej w obyczajowym niż naukowym względzie sposobić je mogąc, osiąga się pewniejszą rękojmię ich rzetelnego szczęścia, i rychlejsze ustalenie samoistnego dla nich losu w poziomej sferze ziemiańskiej, która wiele jeszcze do pracy rąk potrzebuje i w każdej chwili gotowe utrzymanie nastręcza.
            Wprawdzie niewieście kształcenie może być także na misterniejsze rodzaje robót skierowane, ale czy takowe - zwykle pod nazwą robót igielnych objęte - okazują się zawsze korzystniejszymi? Na nieszczęście, podobno zbyt wiele ubogich dziewczyn ciśnie się do takiej lżejszej zarobkowości, a coraz więcej wyroby fabryczne udaremniają ręczne tego rodzaju prace, za czym idzie nie tylko upadek zarobku, ale i częstokroć gorszy upadek w najgłębsze zepsucie moralne. Przypuściwszy wreszcie, że im się nadarzy pora zamążpójścia, czyliż ubogą sierotę pojmie mąż dostatniejszy, aby mu tylko przy igle siedziała, a nie umiała cięższej imać się roboty? Przeciwnie podobno, zechce ją tylko pojąć ten, który sam także z ciężkiej pracy rąk żyjąc, będzie od niej wymagał, aby bez wszelkiej posługi, sama najcięższe roboty domowe wykonywała, nie wyłączając kopania ogródka, oprzątania krowy i inne, raczej wiejskiego niż miejskiego gospodarstwa zatrudnienia, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie podług starego przysłowia: miasteczka jak wsie, mieszczanie jak chłopi. A dodać tu jeszcze wypada, że rzeczone uwagi tyczą się tylko mniejszej ilości sierot miejskiego pochodzenia, gdy stosunkowo do ogólnej ludności naszej, z wiejskiego stanu przypuścić trzeba większą ich ilość i takową za normę urządzenia Instytutu przyjąć.
            Z tego przedstawia się już widocznie, że sieroty, a mianowicie dziewczęta, bardziej jeszcze niż chłopcy opieki społecznej potrzebujące, powinny - jako z położenia swego zupełnie ubogie - sposobione być zwłaszcza w naszym kraju rolniczym, do prac więcej wiejskiemu niż miejskiemu życiu odpowiadających. I gdyby chcieć im dawać wychowanie wykwintniejsze nad ich smutne położenie sieroce, byłoby to samo, co je prowadzić, jak ustrojone niewczesnym kwieciem ofiary na tym smutniejszego losu igrzysko. Zatem, niechaj lepiej samą tylko cnotą i robotą dorabiają się poczciwego imienia i mienia i niechaj raczej każdy kawałek chleba kroplami potu obleją, niżby kiedykolwiek miały go łzami oblewać.
            Z takowym uważaniem rzeczy zgodne być winno i urządzenie Zakładu. W najnowszych czasach, gdziekolwiek na wychowanie sierot troskliwsze usiłowania zwrócono, starano się wszędzie z tych samych co wyżej powodów, zadanie podobnych instytucji sprowadzić do najprostszych zatrudnień ziemiańskich. Pomyślne też skutki, jakie stąd szczególniej pod ekonomicznym względem na utrzymanie samych że zakładów spływają, są już w dotychczasowym zastosowaniu praktycznym tak jawne i przekonywujące, iż dziwić się nie można coraz powszechniejszemu onych uznaniu, jakim się po dziś dzień już cieszą wszystkie w Szwajcarii, Niemczech i Francji tego rodzaju zakłady. Głównym ich zadaniem jest, aby jak najmniej stawały się ciężarem dobroczynności publicznej, a coraz więcej własną utrzymywały się pracą. Dlatego kładą warunek (w Zakładzie naszym również przyjęty), że sieroty do 21 roku życia nie opuszczają zakładu, lecz w ostatnich latach swego dorostu[72], niejako w ofierze nieść mu mają pracę za własne od lat dziecięcych, a zarazem na młodszych współwychowańców utrzymanie; co wszakże nie tylko z uczuciem wszelkiej słuszności jest zgodne, ale także pod względem opiekuńczej troskliwości zakładu, szczególniej ważne co do dziewcząt, które - jak to już kiedyś trafnie powiedziano - podobne są do owoców, co w porze dojrzewania najpilniejszej nad sobą potrzebują straży.
            Drugim warunkiem takowego głównie z własnej pracy utrzymującego się Zakładu, jest urządzenie domowego gospodarstwa połączone z odpowiednią posiadłością ziemi. Zatrudnienia rolnicze mają tu nieocenioną korzyść, wyższe nad wszelkie inne sposoby zarobkowania, które często bywają mniej pewne, a zawsze więcej uzdatnienia wymagające. Wziąwszy np. jakiekolwiek ręczne wyroby: ileż to one wymagają naprzód bezowocnych ćwiczeń i daremnego psowania[73] materiału, zanim do należytej dokładności doprowadzone, potrzebują znowu na zakupienie nowych przyborów do pracy, gotowego wydatku, który nareszcie po mozolnej [s]przedaży wyrobu, wraca się z szczupłym zazwyczaj zyskiem pieniężnym i wtedy dopiero  z groszykiem i koszykiem zmusza skupować na żywność te same płody ziemi, które w rolniczych zatrudnieniach są bezpośrednim przedmiotem i zarazem gotowym do spożycia owocem pracy. O ile zaś takowe zatrudnienia rolnicze na świeżym powietrzu wykonywane i z różnostronnym połączone ruchem, błogi wpływ wywierają na zdrowie i rozwijanie sił, które są jedynym majątkiem sieroty, o tyle niemniej umysłowemu kształceniu żywotniejszy nadają kierunek, tak przez naoczne i niniejszej sferze elementarnej właściwe nauczanie, jak przez powabne, bo urozmaicone zajęcia. A na koniec, najgłębszej stronie moralnej i religijnej, która we wszelkim wychowaniu główną jest rzeczą, jakże zbawiennych użycza tu żywiołów ta ciągła i najwidoczniejsza w pracach rolniczych zawisłość człowieka od Opatrzności; ta ustawiczna łączność pracy ze zbudowaniem wewnętrznym, ten znój poskramiający ciało, a rześka swoboda ducha wśród odmładzającej się wiecznie natury, i to umiarkowanie wszelkich potrzeb fizycznych, a nieograniczone otuchy moralne, które widzimy nie tylko głęboko w sercu tej sfery tkwiące, ale nawet na wszystkie stosunki sielskiego życia rozprowadzone.
            Jeżeli tedy ogólnie żywioły ziemiańskie za nader właściwe ku rozwijaniu młodocianego wieku poczytujemy, izaliż nie tym właściwszymi staną się sierotom? Zaiste, onym z rodzicielskiej opieki obranym i odkąd im serce macierzyńskie zostało w łonie ziemi pogrzebione, ziemia stała się im odtąd niejako jedynym łonem macierzyńskim i ona też zawsze do sytości karmić je będzie i przytulenia nigdy nie odmówi, skoro jej tylko wszelkie swoje starania i prace poświęcą. A również ojcowskiej pieczy pozbawione, będą tym wyraźniej ojcostwo niebieskie widzieć nad sobą w Opatrzności Bożej, która rolnikowi we wszystkich sprawach rąk jego, jakoby małemu dziecku dopomaga.
            Tu już coraz bliżej dotykamy przyrodzonej strony naszego kraju, któremu żywioły rolnicze są tak przeważnie właściwe, jak i - niestety - niedola sieroctwa prawie tym przeważniej doń przywiązana. Dosyć wskazać dowody na samej powierzchni kraju wyryte: owe najstarszymi drzewami lasów zarosłe ślady snać uprawianych niegdyś zagonów, które świadczą, ilekroć wojny i pomory osierocały tę z dawna rolnictwem kwitnącą ziemię, na której i dzisiaj więcej podobno niż gdziekolwiek indziej widzimy świeżo usypanych mogił i nowo założonych po polach cmentarzy. A jeśli w smutnej potrzebie nie żałowano kawałka ziemi na martwy spoczynek zmarłych, bodajby jej także na żywy użytek pozostałych sierot nie żałowano teraz, kiedy pogodniejsza nastręcza się pora służenia raczej wschodzącej niż zgasłej ludzkości! Bo też zaiste, cóż by świat powiedział, gdyby nikt zmarłe nie zechciał pochować, ale je zostawiać na nieuchronne zepsucie ciał, szerzące coraz zjadliwszą zarazę? A cóż dopiero miałby świat prawo powiedzieć, gdybyśmy mieli nie przyłożyć ręki do zachowania od zguby sierot, ale je zostawiać na gorsze zepsucie duszy i serca, szerzące stokroć zjadliwszą zarazę moralną? Mało u nas pono znaleźć wsiów i miasteczek, gdzieżby sieroty żebrzących rąk nie wyciągały,   a mało także wsiów i miasteczek, gdzieby puste obszary ziemi z dawna rąk ludzkich nie wyczekiwały. Owóż niech tylko ręce opuszczonych sierot pracować zaczną w opuszczonej ziemi, a wnet nie będą chwastem zarastać błonia, obok zbożami okrytych łanów, ani będą świecić nagością zdziczałe gromady opuszczonych dzieci, obok okrytych dostatkami bliźnich.
            Że zaś Opatrzność wszędzie niedolom ludzkości stawia obok środki ku ich zaradzeniu przejrzane, zdaje nam się najbliższy widzieć tego dowód na tutejszym Zakładzie Miłosiernym, którego Dom pierwotnie acz ku innemu przeznaczeniu zbudowany, było już może w widokach Opatrzności stawić w położeniu obecnemu jego celowi najodpowiedniejszym, bo w pobliżu nieużytkowanych odłogów miejskich, które im pośledniejszej mogą być wartości, tym pełniejsi otuchy zanosimy prośbę do Szanownego Magistratu i Szanownej Rady Miejskiej Gostyńskiej, aby rzeczone odłogi, poza tutejszym Domem Miłosierdzia położone, przeznaczyć raczyli do użytkowania temuż Zakładowi, z zastrzeżeniem, iż w nieprzewidzianym kiedykolwiek razie rozwiązania się rzeczonego Zakładu, wspomniane grunta w posiadanie miasta przywrócone by zostały.
            Ofiara ta, bynajmniej dla miasta nie uciążliwa, zdolna jest przecież za jednym razem wesprzeć nie tylko połączoną z Zakładem tutejszym Ochronę, ale i lazaret[74], którym obojgu przestronniejsza posiadłość ogrodu niezbędnie potrzebna. A każdy z tych oddziałów, jak posiada sam przez się, mianowicie dla miasta skutki dobroczynne, tak znowu obydwa wywierają wpływ zbawienny na wychowanie samych że sierot. Gdzie indziej bowiem, w podobnych domach sierocych, na rolniczych zatrudnieniach opartych, przeważa więcej praktyka gospodarcza nad resztą wychowania, które bywa tam zwykle słabszymi środkami zasilane, gdy tymczasem tutaj, obok zatrudnień gospodarczych, dla Zakładu naszego wielce pożądanych, kolejna już praktyka uczennic, tak w dozorze nad dziećmi Ochrony jak i w pielęgnowaniu chorych, uzupełnia to właśnie w niewieścim ich powołaniu, na czym dotąd zbywało podobnym zakładom gdzie indziej.
            Tym większym przeto stanie się zaszczytem miastu tutejszemu, gdy stawi nie tylko w tym rodzaju pierwszy u nas, lecz nawet zupełniejszy nad inne, przykład dobroczynnego Zakładu tak ku swej zasłudze, jako też ku najżywotniejszej naszego czasu potrzebie.
            Toteż nadzieje nasze, Szanowni Panowie, z zupełną ufnością na Waszej dobrej woli budujemy, bo w dowód tego zwozimy już kamienie i cegły na połączone koniecznie z tymi widokami zabudowania Zakładu. I z tą samą wreszcie ufnością składamy przed Wami niniejszą prośbę; a jak prośba nasza jest głosem wielu teraźniejszych i przyszłych sierot, tak w odpowiedzi Waszej, Szanowni Panowie, oczekujemy głosu całego miasta i ludzkości!
                                                                         Zarząd Domu Miłosierdzia[75]

[12] Do  FUGIEWICZ[76]  w  Śremie
[8 kwietnia 1853]
            Sz[anowna] P[ani].
            Skoro tylko odebrałem zaległą od Ks. Proboszcza Kropiwnickiego[77] ofiarę, spieszę z przesłaniem Łaskawej Pani przypadającej Jej należytości za 1/2 korca[78] pszenicy i za pół korca prosa, a to w pieniądzach, ponieważ Pani tak sobie życzyłaś.
            Zatem podług cen tegorocznych, przesyłam Łaskawej Pani 2 1/2  talara za wiertel[79] pszenicy i 2 talary za wiertel prosa, czyli razem 4 1/2 tal. Chciej tylko Pani łaskawie nie wziąć mi za złe zbyt długiej zwłoki, która istotnie nie z mojej winy pochodziła, owszem, racz Pani być szczerze przekonaną, iż jak mi dotąd przykrą była niemożność uiszczenia się, tak za nader miłą poczytuję sobie dzisiejszą chwilę, w której dopełnić mogę rzeczonej wypłaty oraz zapewnić Łaskawą Panią, iż zawsze we wdzięcznej pamięci zachowuję Jej tyloletnie poświęcenie się dla ubogich dziatek i wszelkie około pierwotnej Ochrony gostyńskiej usiłowania. Możeśmy tam niekiedy doświadczali, jak w każdym przedsięwzięciu ludzkim, przykrości, trudów i chwilowych zasmuceń, ale zapewne jak mnie tak i Pani, zostawiła ta początkowa Ochronka tyle miłych nader przypomnień, iż one zawsze do szczęśliwszych chwil życia liczyć będziemy. Oby Bóg wszelkim błogosławieństwem wynagradzał Pani podjęte w tym przedsięwzięciu trudy.
            Dlatego z tym najserdeczniejszym życzeniem zostaje zawsze Szanownej Pani z prawdziwym szacunkiem najszczerzej życzliwym
                                                                                                              E. Bojanowski

[13] Do  FRANCISZKA  MORAWSKIEGO[80]  w  Luboni
  [12 kwietnia 1853]
            Sz[anowny] P[anie] J[enerale].
            Dar Jego najłaskawszy dla gostyńskiego Domu Miło[sierdzia] z najczulszą odebrałem wdzięcznością i to właśnie w chwili rozpoczynającej się przy naszym instytucie budowy. Oby Opatrzność Boża w tym nowym, a doprawdy trudnym dla nas przedsięwzięciu, raczyła przez szczodrych dobroczyńców naszych dorzucać i nadal podobne cegiełki do tej ubogiej budowy sierocej.
            Z funduszów zeszłorocznego Pokłosia zakładamy teraz fundament, a poprzednio z tegoż dochodu kupiliśmy koniki kwestarskie[81], które nam zwożą żywność dla sierot lub kamienie na budowę oraz wystawiliśmy ołtarz Najśw. Pannie Bolesnej w urządzonej ku temu kapliczce pomiędzy dwoma salami chorych. Daj Boże, aby i tegoroczne Pokłosie przyniosło sierotom plon pożądany. Druk dotąd nieukończony, lecz ostatnich arkuszy co dzień oczekuję. Skoro tylko związany będzie snopeczek, a jeśli Bóg mi pozwoli, [że] od obowiązków mej służby oderwać się zdołam, nie omieszkam pospieszyć osobiście złożyć nowe Pokłosie w ręce Szanownego Pana Jenerała.
            Z najgłębszym uszanowaniem, z którym mam zaszczyt zawsze zostawać Jego najniższym sługą

[14] Do  STANISŁAWA  KOŹMIANA[82]  w  Przylepkach
 [13 kwietnia 1853]
            Koch[any] P[anie].
            Od dnia do dnia czekałem nadejścia gotowych już egzemplarzy Pokłosia, aby z nich przesłać Panu żądaną najłaskawiej ilość. Gdy atoli dotąd Günther[83] mi ich nie przysyła, pośpieszam przynajmniej z odpowiedzią na ostatni list Kochanego Pana, a przede wszystkim z prośbą, abyś Pan i na przyszłość nie zechciał nam odmawiać swej najłaskawszej w tym przedsięwzięciu pomocy, bo wszakże bez niej niewątpliwie musiałoby upaść. Z mojej zaś strony będę się starał wszystko, cokolwiek mi polecić raczysz, jak najściślej wykonywać. Z pozostałych rękopisów mamy do nowego rocznika kilkanaście jeszcze poezji Pańskich, potem obszerne dosyć wyjątki z poematu Olizarowskiego[84] Dana, czyli Beatrice Słowiańska, dalej wiersz jeden przez A[ndrzeja] e[dwarda] K[oźmiana][85] i spodziewaną od Brata Pańskiego[86] powieść Bociany, którą może najłaskawiej udzielić nam raczy do tego rocznika.
            Co do innych autorów całą nadzieję pokładać tylko mogę w Kochanego Pana pomocy, boć wiem dobrze, że choćbym tu i ówdzie kołatał, może bym żadnej albo bardzo tylko biedną jałmużnę literacką zebrał. Przez wzgląd więc na nasze sieroty - jeżeli tylko okoliczności Panu pozwolą - racz nas nie opuścić w tej miłosiernej sprawie i mnie zasmuconego, przychylną jak najrychlej odpowiedzią pocieszyć. Skoro tylko egzemplarze od Günthera odbiorę, niezwłocznie roześlę wskazanym mi przez Pana osobom.
            Chciej mi Pan doradzić, czyby nie można i Żupańskiemu[87] pewną ilość egzemp[larzy] z ustąpieniem 40 lub 50% na [s]przedaż przesłać oraz czy cenę tegorocznego tomu nie zniżyć na 6 złp., ponieważ pierwszy rocznik uważano zanadto drogim.
            Polecając się jak zawsze najłaskawszym względom i przyjaźni Pańskiej
                                                                                                    E. Boja[nowski]
[15] Do  ELŻBIETY  SUŁKOWSKIEJ[88]  w  Rydzynie
 [26 września 1853]
            Otrzymawszy zaszczytne z polecenia J[aśnie] O[świeconej] K[siężnej] wezwanie od Hr. Cez[arego] Platera[89], iżbyśmy z tutejszej Ochrony Domu Miłosierdzia przedstawili uzdatnioną przewodniczkę do założyć się mającej w Rydzynie Ochrony, zajęliśmy się niezwłocznie wybraniem takowej, która by mianowicie wedle oznaczonego przez Hr. Platera warunku posiadała dostatecznie język niemiecki. Zachodziła atoli ta niedogodność, iż wybrana przez nas kandydatka Marianna Świtalska[90], nie będąc dotąd nigdy przy Ochronie, zaczęła dopiero od tej pory uczęszczać do tutejszego Domu Miłosierdzia, aby się jakożkolwiek z tym nowym zawodem obeznać. Lecz dobre jej chęci i uczynione dotychczas postępy dozwalają nam spodziewać się już teraz, iż obowiązkom swym zdoła o tyle przynajmniej zadośćuczynić, o ile krótki czas jej uczęszczania do tutejszej Ochrony wystarczającym ku temu być może.
            Jeżeli zatem J[aśnie] O[świecona] K[siężna] najłaskawiej pozwolić raczysz, ażeby wspomniana kandydatka mogła się osobiście J[aśnie] O[świeconej] K[siężnej] przedstawić, upraszalibyśmy najuniżeniej, abyśmy polecenie otrzymać mogli, kiedy ją przysłać byłoby nam wolno. Sądzimy bowiem, iż mianowicie co do szczegółów tyczących się jej utrzymania, byłoby najlepiej, aby mogła sama życzenia swoje przełożyć. Nade wszystko zaś pragnęłaby ona mieć przy sobie swą matkę, przez co jakkolwiek nieco zwiększyłyby się wprawdzie potrzeby utrzymania, zdaje się atoli, iżby to dla podobnie młodej osoby było skądinąd nader stosownym.
            Z naszej zaś strony, ponieważ nie śmielibyśmy trudzić J[aśnie] O[świeconej] Ks[iężnej] zbyt licznymi szczegółami, jakie koniecznie przy początkowym urządzeniu Ochrony nastręczają się do załatwienia, przeto upraszalibyśmy najuniżeniej, aby J[aśnie] O[świecona] Ks[iężna] raczyła najłaskawiej w razie przyjęcia naszej kandydatki oznaczyć nam kogokolwiek, z kim byśmy mogli nadal częściej porozumiewać się względem bliższych szczegółów i pomocniczych środków Ochronki.
            Wreszcie poczytując sobie za wysoki zaszczyt i szczęście, że chociaż w tak drobnej okoliczności nastręcza się nam sposobność ofiarowania usług naszych  Dostojnym Dobroczyńcom tutejszego Zakładu Miłosiernego, polecając się w  ubogich usiłowaniach naszych wspaniałomyślnym  Ich względom, zostaję z najgłębszym uszanowaniem J[aśnie] O[świeconej] Ks[iężnej] najniższym sługą
                                                                                                             E. Bojanowski

[16] Do  ks. MICHAŁA  MENTZLA[91]  w  Śremie
                                                                                                 Gostyń, 29 września 1853
            Przy założeniu Ochrony śremskiej i obsadzeniu tejże ochmistrzynią pochodzącą z Domu Miłosierdzia gostyńskiego, obiecał Zarząd tegoż Domu, iż w razie nastąpić mogącego oddalenia się rzeczonej ochmistrzyni, będzie się starał przysłać w jej miejsce inną uzdatnioną ku temu zawodowi uczennicę z Zakładu gostyńskiego; gdy zaś teraz dotychczasowa ochmistrzyni Ochrony śremskiej, Pelagia Dykiert[92], inny dla siebie obierając zawód, złożyć chce obowiązki swoje z początkiem następującego ćwierćrocza od października br., przeto pośpieszamy donieść W[ielebne]mu Księdzu Proboszczowi Dobr[odziejowi] jako dyrektorowi Ochrony śremskiej, iż w miejsce rzeczonej Pelagii Dykiert zamierzamy przysłać uczennicę tutejszego Zakładu, Mariannę Martynowską[93], która może w obowiązki tamtej wstąpić i utrzymanie oraz pensję przez dyrekcję wyznaczoną, przejąć od 1-go paździer[nika] r.b.
            Jeżeli zatem naszą gotowość służenia nadal, nową ochmistrzynię Ochronie śremskiej raczysz W[ielce] W[ielebny] Ks. Proboszcz Dob[rodziej] najłaskawiej przyjąć, natenczas w pierwszych dniach paździer[nika] pośpieszymy przysłać ją do Śremu, aby przynajmniej przez kilka dni obeznać się mogła z miejscowymi stosunkami Ochrony przy dotychczasowej ochmistrzyni, a mamy wszelką nadzieję, że następnie po oddaleniu się Pelagii Dykiert, sprawować będzie swe obowiązki ku zupełnemu zadowoleniu W[ielebnego] Ks. P[roboszcza] Dobr[odzieja] i całej Szanownej Dyrekcji.
            Upraszamy tylko W[ielebnego] Ks. P[roboszcza] Dobr[odzieja] o łaskawe najbliższą pocztą uwiadomienie, czy do niniejszego przedstawienia nowej ochmistrzyni, przychylić się i takową przyjąć najłaskawiej zechcesz.

                                                                                              Zarząd Domu Miłosierdzia

                                                                                                       E. Boj[anowski]

[17] Do  MARII  OGIŃSKIEJ[94]  w  Górze
[29 września 1853]
            Szanowna Pani!
            W niebytności Hr. Platera ośmielam się z Jego polecenia udać się do Pani z doniesieniem o możności umieszczenia przy tutejszym kościele K[sięży] Filipinów na naukę muzyki chłopczyka, który z dobroczynnej poręki Hr. Platera sposobić się pragnie na organistę.
            Przewodniczący tutejszej muzyce kościelnej, Pan Koperski, chce się podjąć dawać mu lekcje codziennie jedną godzinę za 2 1/2 sgr. Zatem rocznie wyniosłaby nauka około 25 talarów.
            Co do mieszkania zaś i jadła, ponieważ w Kongregacji K[sięży] Filipinów żadnych podobnych uczniów umieszczać się nie da, postarałem się o umieszczenie takowego u jednego z mieszkańców gostyńskich, którego dom byłby bardzo dla wspomnianego ucznia przyzwoity oraz korzystny stąd, iż tenże obywatel sam będąc dawniej nauczycielem muzyki, ma w domu fortepian, na którym mógłby wspomniany uczeń ćwiczyć się w godzinach wolnych od lekcji i mieć nawet pomoc w nauce od swego gospodarza. Za stancję, wyżywienie całkowite, używanie fortepianu i niejaką pomoc w nauce muzyki, żąda rzeczony obywatel, Pan Niedzielski, 50 tal. rocznie. Zatem całkowite na rok utrzymanie ucznia wynosiłoby 75 tal.
            Jeżeli więc Pani raczyłabyś najłaskawiej warunki te przyjąć i wspomnianemu uczniowi przyśpieszyć dobroczynną sposobność dalszego w tymże zawodzie kształcenia się, natenczas każdej chwili mógłby tenże tu przybyć i zgłosić się do mnie, a niezwłocznie zająłbym się jego umieszczeniem i spisaniem z rzeczonymi panami ugody. Winieniem wszakże nadmienić, iż w takowym razie musiałby przywieźć ze sobą pościel i oporządzenie wystarczające.
            Oczekując łaskawego w tym względzie rozporządzenia Pani, mam zaszczyt zostawać z głębokim uszanowaniem Jej najniższym sługą
                                                                                                                 E. B.

[18] Do  ANGELINY JABŁOŃSKIEJ[95], siostry miłosierdzia w  Paryżu
                                   [12 maja 1854]
            Sz[anowna] S[iostro].
            Od czasu jak Sz[anowna] S[iostra] nasze strony opuściła, mieliśmy cztery razy o Siostrze wiadomość, pierwszą w kilka dni po Św. Filipie[96], drugą w kilka dni po Św. Wincentym[97], trzecią przez Szanownego i sędziwego Posła w pierwszych dniach sierpnia, a ostatnią po dniu Najśw. Panny Niepokalanego Poczęcia[98]. Z naszej strony bylibyśmy z Ks. Dziadzią[99] nieraz pisali, ale nas wstrzymywała obawa, czy nam się godzi zatrudniać Sz[anowną] S[iostrę] naszymi listami. P. Węsierski[100] z Podrzecza jechał przeszłego lata do Ostendy i  miał być w Paryżu a zarazem pragnął bardzo odwiedzić Siostrę. Dałem przez niego kilkanaście stronic wyjątków z Dziennika zawierających wszystkie najdrobniejsze szczegóły o ostatnich dniach życia nieodżałowanej naszej sierotki Józinki[101] i poleciłem mu, aby takowe raczył wręczyć Sz[anownej] S[iostrze]. Tymczasem wiadomość o chorobie dzieci zmusiła go zaniechać zamiar pojechania do Paryża i wrócił prosto z Ostendy przywiózłszy nazad pismo przeznaczone dla Siostry. Podobnie dogodna okazja dotąd mi się nie nadarzyła, lecz skoro jaka się znajdzie, nie omieszkam później - jeśli Bóg dozwoli - przesłać Siostrze te szczegóły, które wiem dobrze, że Siostrze będą miłym wspomnieniem po tej ukochanej dziecinie.
            Dziś ośmielam się pisać do Sz[anownej] S[iostry] korzystając z polecenia, jakie mi dała Pani Węsierska[102]. Pokładając ona największe zaufanie w zdaniu Sz[anownej] Siostry, prosi usilnie, czyby Szan[owna] Siostra - jeżeli zatrudnienia i stosunki pozwolą - nie raczyła zalecić jej jakiej bony[103] do dzieci, która by obok pobożności i właściwego do prowadzenia dzieci usposobienia, posiadała język francuski i niemiecki, a jeżeliby można - i polski. Niemniej byłoby miło P. Węsierskiej, aby ta bona mogła dzieciom udzielać także początków muzyki. Prośbę tę ośmiela się P. Węsierska jedynie w nadzieję dobroci Sz[anownej] S[iostry] uczynić i sama myśl posiadania takowej prowadzicielki swych dzieci z polecenia Sz[anownej] S[iostry] już ją pociesza. Gdyby więc Sz[anowna] S[iostra] raczyła i mogła wybór takowy zrobić, prosilibyśmy o łaskawe doniesienie warunków, pod jakimi by ta osoba zechciała przyjąć obowiązki bony, a wtenczas P. Węsierska udzieliłaby Sz[anownej] S[iostrze] swą odpowiedź, czy żądane warunki uskutecznić może.
            Mamże przy tej sposobności dodać, co u nas się dzieje? W wielu względach jak było, tak pozostało. Można to po części na dobre tłumaczyć dla tych, co się zmienić nie powinni, a na złe dla tych, co by byli powinni się zmienić. W wielu znowu innych względach jest teraz inaczej, jak było przed rokiem. Wtenczas kładliśmy pierwszy kamień do rozpoczynającej się przy naszym Domu budowy; dziś stoją już na tym kamieniu obydwa budynki, z ukończonymi łazienkami, podwórze opasane parkanem[104], ogródek zasadzony morwami, owocowymi drzewkami, winem, malinami, porzeczkami, itd. Ale smutno nam z tym wszystkim, bo nasza sierotka Józinka już ani jagódki z tego nie zerwie. Ma ona swój osobny pod lipą ogródek i na szczupłej mogiłce kilka krzaczków rezedy[105] i fijołków. Krzyżyk srebrny dla niej przeznaczony, wzięła ze sobą do grobu[K1] *. Widzę, że nie byłoby końca, gdybym się o tej nieodżałowanej dziecinie rozpisał, a muszę zostawić miejsce i Dziadziowi i Ks. Szuł[czyńskiemu], którzy korzystając z okazji chcą także się przypisać. Oczekuję więc łaskawej odpowiedzi Szan[ownej] Siostry na prośbę Pani Węsierskiej i polecając się św. modlitwom Szan[ownej] Siostry, zostaję z głębokim uszanowaniem Jej niegodnym sługą
                                                                                                                            E. B.

            * [K2] Ks. Preib[isz][106] zaczął rysować jej wizerunek po śmierci, ale niedosyć schwycił podobieństwa. Lepiej przypomina nam Józinkę obrazek Św. Józefa z dzieciątkiem, obrazek który nam w spadku po niej się dostał.
            Zapomniałem dodać, że Dr[oga] S[iostra] wyrażenia mego w pierwszym liście nie zrozumiała tak, jak przeze mnie pomyślane było. Chciałem powiedzieć że my, cośmy tu pozostali, nie zmieniliśmy się dotąd; jesteśmy jakeśmy byli, chociaż nie jednemu z nas należało stać się lepszym.

[19] Do  KATARZYNY  ADAMSKIEJ[107] w  Podrzeczu
 [1 września 1854]
            Kiedyś była ostatni raz u mnie, nie mogłem się z Tobą o wszystkim rozmówić, bo miałem, jak wiesz, gości, więc mi brakło czasu. Wspominałaś mi wtenczas, że z Józefką[108] nie chciałabyś razem być w Ochronie, co Ci wytłumaczyłem, że tę przeszkodę da się może jako złagodzić i Ty przystając już na moje przedstawienie, obiecałaś przyjechać z rzeczami nazad do Podrzecza na odpust Narodzenia Najśw. Panny[109]. Dopiero po Twoim odejściu powiadał mi Ksiądz Hübner[110], żeś przy pożegnaniu do niego mówiła, iż może w inną pójdziesz służbę. Potem także przykro mi było, kiedym się dowiedział, żeś w nieporozumieniu z Przewoźną[111], bez pożegnania z nią odeszła. Z tych dwóch rzeczy zdawało mi się, że nie masz szczerej chęci do powrotu, zwłaszcza żeś już sama do mnie mówiła, iż dla Józefki wolałabyś nie być w Podrzeczu.
            Piszę Ci to moja Katarzyno dlatego, żebyś nie myślała, że przeciwko Twojej chęci chcę Cię koniecznie namawiać do podrzeckiej Ochronki. W Strzelczu nie mogę Ci teraz zaraz miejsca obiecywać, chociażbym pragnął z całego serca, żebyś tam mogła się dostać. Więc moja rada jest taka: przybądź na odpust Matki Boskiej Narodzenia, ale bez rzeczy. Rozmówimy się na dobre i Ty mi wszystko szczerze powiesz, jak sobie sama życzysz, a wtenczas jeżelibyś miała być w Podrzeczu albo jeżelibyś później wzięła miejsce w Strzelczu, to każdego czasu możemy posłać furmankę po Twoje rzeczy. Bądź zapewniona, że jestem dla Ciebie zawsze tak przychylnym jak byłem i pragnąłbym dać Ci miejsce, ale nie chciałbym zmuszać Cię przeciwko Twojej woli i dlatego chcę się jeszcze z Tobą rozmówić, bo i tak będziesz na odpuście, a rzeczy jeszcze zostaw u matki, aż się ułożymy. Czekam Cię więc i Boskiej Opiece Cię oddaję
                                                                                                          E. Bojanowski

[20] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
[5 września 1854]
            Mam właśnie teraz ochmistrzynię do Ochronki wiejskiej, wieśniaczkę, dziewczynę 26 lat liczącą, która była najprzód pewien czas przy Ochronie u S[ióstr] M[iłosierdzia] w G[ostyniu], potem 3 lata w Ochronie podrzeckiej. Przed 2 miesiącami z powodu śmierci ojca musiała opuścić Ochronkę i wrócić do matki mieszkającej o cztery mile[112] od nas. Atoli teraz niedawno zgłosiła się do mnie, że nie będąc matce dłużej potrzebną, gotowa jest znowu do przyjęcia obowiązków w Ochronce. Tymczasem jej miejsce w Podrzeczu[113] zajęła już inna dziewczyna. Zatem tamtą jako doświadczeńszą, Kochanemu Panu, mogę do nowej Ochronki polecić. Jest to dziewczyna pobożna, skromna, łagodna i równie do prowadzenia dzieci, jak do pielęgnowania chorych zamiłowanie mająca. Wezwałem ją tedy niezwłocznie, aby jutro na odpust Narodzenia Najśw. Panny przybyła dla porozumienia się ze mną względem czekającego ją umieszczenia.
            Do Pana zaś pośpieszam z prośbą, abyś raczył przez tego posłańca donieść mi, gdzie ta Ochronka będzie? Od którego czasu ochmistrzyni mogłaby objąć obowiązki i jakie utrzymanie ma  pobierać? W Baszkowie umieściliśmy podobną wieśniaczkę z pensją 15 tal. rocznie i żywnością. Myślę jednak, że byłoby lepiej, gdyby zamiast gotowego jadła mogła mieć ordynarię[114], ogródek i krówkę do użytku daną.
            Chciej Pan więc łaskawie nadesłać mi całkowity wykaz utrzymania ochmistrzyni, a ja ułożywszy się z nią, doniósłbym niezwłocznie Panu, kiedy by mogła wstąpić w obowiązki.
            Oczekuję łaskawej odpowiedzi Pańskiej i z najgłębszym zostaję szacunkiem Jego uniżony
                                                                                                           E. Bojanowski

[21] Do  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO[115]  w  Baszkowie
                                                                                                                  4 listopada 1854
            Serdeczny dowód przyjacielskiej pamięci, jakim mnie zaszczycasz, wzywając na pożegnalny obiad do Baszkowa, z najczulszą przyjąłem wdzięcznością i jeśli tylko zdrowie mi dozwoli - bo od dni kilku czuję się słabym - będę korzystał z wybornej sposobności zabrania się z księżmi Filipinami. Na pewno jednak, pomimo najgorętszej chęci, obiecać się nie mogę nie wiedząc, czy do poniedziałku nie będzie mi gorzej ze zdrowiem. Gdybym nie przybył, chciej Kochany Ks. Prob[oszczu] przyjąć przynajmniej moje najserdeczniejsze życzenia wszelkiego w tym nowym i uciążliwym zawodzie błogosławieństwa, a racz nas jeszcze w przejeździe uszczęśliwić obiecanym kilkudniowym pobytem w naszej okolicy, na co wszyscy a wszyscy z upragnieniem serca oczekujemy.
            W każdym razie, do rychłego zobaczenia! Ściskam Cię, Kochany Księże Proboszczu i św. modlitwom się polecam niegodny sługa
                                                                                                                   E. B.

[22] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                             Grabonóg, 18 stycz[nia] 1855
            Zasmuciła mnie mocno wiadomość o zamiarze K[atarzyny Adamskiej], bo dla nowo urządzonej Ochronki, zmiana tak rychła przewodniczki zapewne bardzo jest niekorzystną. Ale z drugiej strony trudno także odmówić tu pozwolenia. Stawianie przeszkód w tym względzie mogłoby jeszcze niekorzystniejsze dla Ochronek sprowadzić kiedykolwiek następstwa. A przy tym instytucja ta nie posiada żadnych dotychczas środków zapewnienia Ochroniarkom dożywotniego utrzymania, gdy podeszlejsze lata uczynią je niesposobnymi do sprawowania służby ochronkowej.
            Zresztą ich przechodzenie z Ochronek we własne kółka rodzinne, a tym sposobem zwiększanie liczby troskliwszych matek, byłoby, zdaje mi się, korzystnym także wpływem Ochronek; nawzajem dobry wywierałoby wpływ na stosunki Ochron z rodzicami.
            Pragnąłbym bardzo wiedzieć Kochanego Pana zdanie w tym względzie. Tymczasem co do Katarzyny, jeżeli od Pana otrzyma pozwolenie iść za mąż, prosiłbym przynajmniej, abyś Pan łaskawie wstrzymał ją do Wielkiej Nocy, ponieważ w jej miejsce mógłbym dopiero od tego czasu dać Panu jedną z podrzeckich Ochroniarek, której chciałbym jeszcze zostawić sposobność odprawienia przedwielkanocnych rekolekcji u Sióstr Miłosierdzia.
            Pragnąłbym wiedzieć także, czy Pan Konstancję[116] zechciałbyś na drugą zatrzymać?
            Pani Jenerałowa Chł[apowska][117] raczyła zażądać ode mnie także dwóch Ochroniarek do Turwi[118]. Gdyby mi brakło tam  drugiej, moglibyśmy pewnie wziąć tę kandydatkę z Kopaszewa, o której mi Pan nadmieniasz.
            Łączę Koch[anemu] P[anu] wyraz najgł[ębszego] szacunku, uniżony
                                                                                                            [E. Bojanowski]

Nb.[119] Za przestrogę tyczącą się Dobka[120], najserdeczniej Panu dziękuję. Skoro tylko z podróży wróci, nie omieszkam dać najsurowsze napomnienie. Wiadome kartofle wraz z innym zbożem zostały Siostrom oddane.

[23] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                           Grabonóg, 25 stycz[nia] 1855 
            List Pański[121] wielce ożywił we mnie nadzieję przyprowadzenia do skutku Bractwa Ochronkowego, które lubo miałem zawsze na celu przy urządzaniu ochronek, nie śmiałem przecież dotąd przystąpić bliżej ku temu, nie znajdując nikogo, coby skutecznym poparciem moich usiłowań, obiecywał mi pomyślne osiągnięcie celu. Teraz dopiero w radzie i pomocy Pańskiej zupełną pokładam ufność zorganizowania nareszcie tej instytucji i mam w Bogu nadzieję, że przy takowym namaszczeniu religijnym, zaczęłaby dopiero prawdziwie błogie wydawać owoce.
            Wszystko, co mi Kochany Pan piszesz w tym względzie, trafia mi niezmiernie do serca i za niezbędne poczytuję warunki ku należytemu rozwinięciu Ochronek. Chciej Pan tylko nadal nie odmawiać mi Swej najłaskawszej pomocy, a przede wszystkim wskazać istniejące już reguły, które by za wzór wziąć wypadało. Powzięte z dotychczasowych Ochronek doświadczenie posłuży dostatecznie do uzupełnienia reszty. Nie mam tu nikogo, coby mnie oświecił w tym względzie, dlatego ośmielam się Kochanego Pana tym trudzić. Wszelkich potrzebnych wskazówek z największym upragnieniem wyglądać będę i całej usilności dołożę, aby jak najprędzej z nich korzystać.
            Co do kandydatek na teraz do Kopaszewa i Turwi potrzebnych, porozumiemy się jeszcze przed Wielkanocą.
            Polecam się pobożnej pamięci Kochanego Pana i najserdeczniej pozdrawiam.
                                                                                                           E. Bojanowski

[24] Do  ANTONINY  CHŁAPOWSKIEJ  w  Turwi
                                                                                                  Grabonóg, 4 lut[ego] 1855
            Pragnąc zadosyć uczynić zaszczytnemu wezwaniu W[ielmożnej] Pani względem przedstawienia uzdatnionych przewodniczek do Ochronki w Turwi, a nie mając na teraz innych stosownych ku temu kandydatek prócz trzech w Podrzeczu, musiałem wprzódy postarać się o nowe kandydatki do Podrzecza, które by wstąpiły tam w miejsce dotychczasowych, abym mógł te, co już czas pewien sprawowały służbę przy Ochronce tamtejszej, przeznaczyć na przewodniczki do nowych Ochronek.
            Podług upewnień, jakie w tych dniach otrzymałem, mam wszelką nadzieję, że po Wielkiej Nocy będę mógł na najłaskawsze wezwanie J[aśnie] Pani przysłać dwie dziewczyny, jedną doświadczeńszą na przewodniczkę, drugą na pomocnicę.
            Podobnież do Kopaszewa obiecałem P. Koźmianowi jedną z trzech dotychczasowych podrzeckich, a trzecią z nich najmniej doświadczoną, zatrzymam w miejscu na przewodniczkę i przydam nowe dwie pomocnice.
            Miejsca tak sprzyjazne do pożądanego rozwinięcia Ochronek jak Turwia i Kopaszew, przyczynią się niewątpliwie za pomocą Bożą do wzrostu i dalszego rozszerzenia tej skromnej a w skutkach swoich wielce dobroczynnej instytucji, w czym moje zbyt słabe usiłowania, polecając najłaskawszej opiece J[aśnie] Pani, łączę wyraz najgłębszego szacunku, z którym mam zaszczyt zostawać J[aśnie] Pani najniższym sługą
                                                                                                                          E. B.

[25] Do ks. arcybiskupa  LEONA  PRZYŁUSKIEGO[122]  w  Poznaniu
                                                                                                          [5 marca 1855]
            Jaśnie Wielmożny Arcypasterzu,                                                     
            Najprzewielebniejszy Panie i Dobrodzieju.
            Nędza tegoroczna, która wskutek kilkakrotnych powodzi straszliwiej nad inne miejscowości Gostyń dotknęła, spowodowała nas do zawiązania się w Komitet ku niesieniu choć częściowej ulgi najbiedniejszym rodzinom tutejszego miasteczka przez codzienne rozdzielanie 110 porcji zupy rumfordzkiej[123], które od dnia 21 stycznia br. rozpocząwszy, pragniemy przynajmniej do Wielkiej nocy przedłużyć. Atoli wyjednany na ten cel fundusz prowincjonalny w zbyt szczupłej ilości 160 tal.,  pomimo najściślejszej oszczędności i sumiennego prowadzenia kuchni przez Wiel[ebne] Siostry Miłosierdzia, które z właściwym sobie poświęceniem chrześcijańskim zatrudnienie to przyjąć na siebie raczyły, wyczerpał się do tej chwili zupełnie, a ogólny w tym roku niedostatek okolicy nie dozwala nam dalszych spodziewać się zasiłków. Przeto ośmielamy się w imieniu najdotkliwszej nędzy tutejszej zanieść najuniżeńszą do Waszej Arcypasterskiej Mości prośbę, azalibyś Wasza Arcypasterska Mość nie raczył najmiłościwiej rozrządzić nadesłania nam z funduszu pod Jego najdostojniejszą dyspozycją na ten cel zostającego*, jakiegokolwiek zasiłku przynajmniej około 75-ciu tal. ku dalszemu przedłużeniu tego miłosiernego przedsięwzięcia.
            Pokładając całą nadzieję w niewyczerpanej dobroci i czułym na nędzę ludzkości sercu Waszej Arcypasterskiej Mości i z upragnieniem tylu wołających o pomoc nędzarzy, oczekując najmiłościwszej odpowiedzi Waszej Arcypasterskiej Mości, składamy hołd najgłębszego uszanowania, z którym mamy zaszczyt zostawać Jego Arcypasterskiej Mości najuniżeńsi słudzy
                                                                                                        E. Bojanowski
                                                                                                           G. Potworowski
* (o którym podpisanemu najłaskawiej wspomnieć raczyłeś)

[26] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                                  Grabonóg. 17 marca 1855
            K[ochany] P[anie].
            Zdawało mi się, a nawet zupełnie utwierdziłem się w tym mniemaniu, że kandydatkę kopaszewską chciałeś Pan dopiero wtenczas do służby ochronkowej przeznaczyć, skoro się utworzy oddział przygotowawczy dla ochotniczek w Domu Miłosierdzia w Gostyniu, gdzieby na rok próby wstąpiła. Z tego powodu upewniłem na teraz potrzebną ilość dziewczyn do obsadzenia wszystkich trzech Ochronek[124]. Gdy jednak mylnie rozumiałem i życzeniem Pańskim jest, aby ta kandydatka teraz wstąpiła w służbę ochronkową, zdawałoby mi się, iż byłoby dobrze, aby także z drugimi rekolekcje[125] odbyła. Nie wiem tylko co zrobię z tą jedną zbytnią, która wraz z innymi powołanymi przybędzie. Gdyby to gdzie jeszcze jedna nowa zawiązała się teraz Ochronka, to byśmy mogli łatwo uzupełnić nową trójkę ze zgłaszających się w tej chwili kandydatek, albo gdyby był fundusz pod ręką, umieścić je zaraz u Sióstr jako uczennice nowego oddziału przygotowawczego.
            Za nadesłaną łaskawie książkę najserdeczniej Kochanemu Panu dziękując, polecam się Jego św. modlitwom i najłaskawszej w naszym przedsięwzięciu pomocy.
                                                                                                          E. Bojanowski
                                              
[27] Do  ks. KAMILA  PRASZAŁOWICZA[126]  SJ  w  Śremie
                                                                                                Grabonóg, 25 marc[a] 1855
            Z rozporządzenia Ks. Kamockiego raczył tu przybyć Ks. Rogowski[127] z Poznania dla odbycia z sierotami i służebnicami Ochron rekolekcji, które właśnie dzisiaj już się ukończyły. Pośpieszam przeto donieść o tym Przewielebnemu Ojcu żałując wielce, że okoliczność ta pozbawia nas szczęścia spodziewanego powitania teraz w naszym domku Ojca Baczyńskiego[128], który miał być łaskaw dla dania rekolekcji naszym uczennicom przybyć w początku Wielkiego Tygodnia do Gostynia, a w czym przyjazd Ks. Rogowskiego już go wyręczył. Winienem wszakże złożyć Przewielebnemu Ojcu moje pokorne podziękowanie za Jego najłaskawszą chęć przyniesienia nam tak pożądanej pomocy.
            Przy sposobności niniejszej ośmielam się załączyć Pokłosia tom II dla P. Wojciecha Morawskiego[129], który mi polecił tę książkę na ręce Przewiel[ebnego] Ojca odesłać.
            Polecając się usilnie św. modłom Przewiel[ebnego] Ojca, zostaję z najgłębszym uszanowaniem Jego niegodnym sługą
                                                                                                                            E. B.

[28] Do  CEZAREGO  PLATERA  w  Górze
[31 marca 1855]
            J[aśnie] W[ielmożny] P[anie] H[rabio].
            Drogość i niedostatek tegoroczny dał się uczuć tak dotkliwie naszemu Domowi Mił[osierdzia], że nie tylko wszelkie dochody stałe wyczerpaliśmy zupełnie, ale i kwesta niewystarczające przynosi zasiłki. Ośmielamy się przeto, w nadzieję tylokrotnie doznanej ku nam, Zakładowi, wspaniałomyślności i życzliwości J[aśnie] W[ielmożnego] P. H[rabiego], zanieść najpokorniejszą prośbę, azalibyś J[aśnie] W[ielmożny] P[an] nie raczył swym najłaskawszym wpływem wyjednać nam z Kasy Oszczędności Śremskiej pożyczkę przynajmniej 100 tal. na kwartał do Św. Jana,  którą moglibyśmy z nadeszłych natenczas procentów naszych spłacić, a na teraz zaradzić tym sposobem najdotkliwszemu niedostatkowi sierot, które polecamy miłosiernemu sercu J[aśnie] W[ielmożnego] P[ana] i z upragnieniem wyglądając najłaskawszej odpowiedzi, łączymy wyraz najgłębszego uszanowania, z którym mamy zaszczyt zostawać J[aśnie] W[ielmożnego] P[ana]
                                                                                                   najniższymi sługami

[29] Do  ks. arcybiskupa  LEONA  PRZYŁUSKIEGO  w  Poznaniu

                                                                                               Grabonóg,  3 kwietnia 1855

            Jaśnie Wielmożny Arcypasterzu,
            Najprzewielebniejszy Panie i Dobrodzieju!
            Nie otrzymawszy dotąd odpowiedzi na najpokorniejszą prośbę naszą z d. 5 marca br., którą ośmieliliśmy się zanieść do Waszej Przewielebności o najłaskawsze przeznaczenie jakiegokolwiek zasiłku na wyżywienie stu kilkudziesięciu najdotkliwszą nędzą dotkniętych ubogich w Gostyniu, ośmielamy się, zniewoleni zupełnym brakiem wszelkich innych funduszów, przełożyć Waszej Arcypasterskiej Mości ponownie tęż samą prośbę najpokorniejszą, oczekując z największym upragnieniem najłaskawszej, a tylu ubogim na Święta tak pożądanej odpowiedzi pomyślnej, przy czym mamy zaszczyt załączyć wyraz naszego najgłębszego uszanowania
                                               Waszej Arcypasterskiej Mości
                                                                                                          najuniżeńsi słudzy

[30] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                         Grabonóg,  26 kw[ietnia 18]55
            Ko[chany] P[anie].
            Gdy lokal ochronkowy w Turwi będzie gotowy i czas przysłania do Gostynia po kandydatki nadejdzie, prosiłbym, abyś Koch[any] P[an] łaskawie raczył mnie tydzień naprzód uwiadomić i dzień oznaczyć, ponieważ niektóre z tych kandydatek są u rodziców w parafii baszkowskiej i muszę je kilka dni naprzód uwiadomić, aby na oznaczony przyjazd do Gostynia przysposobić mogły bieliznę, furmankę, itp.
            Do Turwi więc, podług życzenia Pana, pójdzie na drugą służebnicę Konstancja, a przewodniczkę i jedną jeszcze służebnicę przyślę.
            W Kopaszewie zaś życzysz Pan sobie zatrzymać Agnieszkę Adamczewską[130], zatem przyślę także przewodniczkę wraz z drugą. Razem więc do Kopaszewa i Turwi cztery nowe przyjdą. Nie wiem tylko, jak będzie z Agnieszką Adamczewską co do kolejnej roboty.
            Niedawno odebrałem wezwanie od P. Ign[acego] Sczanieckiego[131], aby na nasz sposób urządzić w przyszłym miesiącu Ochronkę w Kunowie.
            Dobka nie było w domu, gdy list Pański odebrałem. Nie mógł więc z obrazkami tam się stawić. Klocki każę zrobić i wraz z kandydatkami prześlę Kochanemu Panu.
            Pismo Ks. Hübnera, jeśli pan sądzisz, że Oj[cu] Kajsiewiczowi[132] przydać się może, chciej Pan łaskawie mu przesłać, ale zdaje mi się, że Ks. Hübner po bliższym zastanowieniu się nad rzeczą, nie byłby rad temu.
            Polecam się św. modłom i najserdeczniej pozdrawiam Koch[anego] P[ana].
                                                                                                                      E. B.

[31] Do  IGNACEGO  SCZANIECKIEGO  w  Kunowie
                                                                                                   Grabonóg,  4 maja 1855
            Sz[anowny] P[anie].
            Pragnąc uiścić się rzetelnie z danego mi zaszczytnie zlecenia co do spisania uwag nad planem dobroczynnych zakładów kunowskich, potrzebowałem koniecznie mieć do tego pod ręką akta Komisji Czytelnictwa Ludowego z powiatu śremskiego, które mimo starania, przed kilku dopiero dniami odebrałem i uzupełnić mogłem rzecz całą uwagami o czytelni w Kunowie.
            Pośpieszam więc teraz przesłać Sza[nownemu] Panu me przypiski, które chciej Pan najłaskawiej przejrzeć i donieść mi, kiedy bym mógł mieć przyjemność osobiście pomówić z Panem o tym i wyjaśnić, co w piśmie moim niedostatecznie wyrażonym się znajdzie.
            Z upragnieniem oczekiwać będę jak najrychlejszej odpowiedzi Pańskiej, gdyż skoro jest życzeniem Sza[nownego] Pana Ochronkę w maju otworzyć, potrzeba by przeto zawczasu osobiście dojechać do Kunowa i załatwić niezbędne jeszcze przyrządzenia. Ja każdej godziny jestem gotów na zawołanie Pańskie i będzie mi nader miło tak chwalebnemu przedsięwzięciu wszelkie usługi ofiarować.
            Dla przygotowania głównej rzeczy, upewniłem już Ochroniarki, które w tym miesiącu mogą na żądanie Pańskie wstąpić w obowiązki. Szczęśliwie udało mi się dobrać takowe według miejscowych potrzeb Kunowa. Jedna z nich bardzo jest stosowna na przewodniczkę: łagodna, nadzwyczaj cierpliwa i nader delikatnego sumienia i pracowita dziewczyna dwudziestokilkuletnia. Była już przy Ochronce wiejskiej i pochodząc z okolicy Dolska[133], zna stosunki miejscowe Kunowa.  Druga z krobskiej okolicy, także bardzo poczciwa, pracowita, cicha, była także krótki czas przy Ochronie i również dwudziestokilkuletnia.  Trzecia z okolicy krotoszyńskiej, młodsza wprawdzie, ale również dobra dziewczyna, a zdatna bardzo co do nauk elementarnych i robót kobiecych, oraz wprawna zupełnie do prowadzenia dzieci ochronkowych. Mam nadzieję wszelką, że wszystkie trzy razem uczynią zadość obowiązkom w moich notatkach spisanym. Gdyby zaś którakolwiek okazała się niestosowna, chętnie inną w to miejsce dostawiłbym każdego czasu.
            Miałbym tu wiele jeszcze potrzebnych szczegółów do wspomnienia, ale ponieważ takowe lepiej ustnie rozebrać, przeto pragnąłbym jak najprędzej osobiście porozumieć się z Szan[ownym] Panem, zwłaszcza że kandydatki czekają i zasadzenie ogrodu itp. wczesnych zasadzeń wymaga.
            Oczekując więc najłaskawszej odpowiedzi Pańskiej, łączę wyraz najgłębszego szacunku, z którym mam zaszczyt zostawać Szanownego Pana uniżonym sługą
                                                                                                           E. Bojanowski

[32] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                                Grabonóg, 11 maja 1855
            Szan[owny] Panie.
            Ośmielam się najusilniej prosić Pana o łaskawe przyśpieszenie sprowadzenia naszych kandydatek do Turwi i Kopaszewa, gdyż po dwa razy już zgłaszali się do mnie ich rodzice o to, przedstawiając trudność utrzymania teraz na przednówku córek, których miejsce w inny już zastąpili sposób. Zaspokoiłem ich, że w najbliższym czasie będą sprowadzone. Zawsze jednak pragnąłbym otrzymać od Kochanego Pana przynajmniej kilka dni naprzód wiadomość, kiedy mają przybyć do Gostynia. Najmilej byłoby mi, jeśli to być może, dzisiaj już tę wiadomość odebrać.
            Przy tej sposobności załączam Kochanemu Panu list Ks. Szułczyńskiego z rękopisem jego.
            Odebrałem niedawno od Ks. Brzezińskiego, dawniejszego proboszcza w Baszkowie, który ze swych szkółek dostarczył nam najwięcej kandydatek, uwagi tyczące się Bractwa Ochronkowego i jego krótki zarys ustawy, które Kochanemu Panu załączam[134]. Wyznaję przecież, iż w wielu względach nie podzielam zdań tam zamieszczonych, a nasz projekt pierwotny za stosowniejszy uważam i z upragnieniem wyglądam spodziewanego pisma z Rzymu.
            Polecam się św. modlitwom i najłaskawszym względom Kochanego Pana.
                                                                                                          E. Bojanowski

[33] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
Grabonóg, 24 maja [18]55
            Koch[any] P[anie].
            Kandydatki ochronkowe przyjadą z rzeczami do Gostynia w sobotę 26 t.m., będą na tutejszym odpuście przez niedzielę i poniedziałek, a we wtorek 29 t.m. po południu, mogłyby wyjechać do Kopaszewa i Turwi. Chciej Pan więc łaskawie dwie furmanki 29-go t.m. rano przysłać do Domu Miłosierdzia, aby po kilkugodzinnym popasie mogły z południa z Ochroniarkami wyjechać.
            Stosownie do naszej umowy, cztery przyślę Ochroniarki, ponieważ Konstancja i Agnieszka Adamczewska są już w miejscu. Każda z nich ma skrzynkę i pościel, zatem dwie furmanki będą koniecznie potrzebne. Łóżek nie mają. Dodać tu muszę, że z tych czterech Ochroniarek, dwie mogą być zabrane z Gostynia od Sióstr na jedną furmankę, a druga furmanka będzie musiała dojechać do Podrzecza (maleńkie 1/4 mili od Gostynia) po drugie dwie Ochroniarki.
            Ksiądz Brzeziński, dawny ojciec duchowny wszystkich prawie naszych kandydatek, zjedzie tu umyślnie z Poznania, aby swym uczennicom przy pożegnaniu dać błogosławieństwo i ojcowskie przestrogi oraz Mszę św. na ich intencję odprawić.
            Troszczy mnie najbardziej, jakiego tam spowiednika mieć będą. Wiem, że często bywają w Kopaszewie i Turwi OO. Jezuici ze Śremu; czyby się to nie dało może urządzić, aby przynajmniej co kilka tygodni jeden z nich zjeżdżał dla wysłuchania spowiedzi naszych Ochroniarek. Serdeczna troskliwość o ich dusze myśl mi tę podaje, ale najmocniej przepraszam, że się ośmielam tę propozycję niepodobną może do uskutecznienia napomknąć.
            Mam jeszcze jedną prośbę. Jeśli dr Koncewicz[135] na teraz ciągle mieszka w Turwi, czyby nie raczył, szczególniej w początkach, raz po raz donosić mi jak Ochroniarki się prowadzą i jak pełnią swoje obowiązki. Dla mojej spokojności byłoby mi to niezmiernie pożądanym.
            W ostatnim liście byłeś Pan łaskaw donieść mi, że O. Hieronim[136] za tydzień swoją regułę przyrzeka. Jeśli już nadeszła, racz mi Pan najłaskawiej przysłać ją przez tego posłańca, bo bardzom jej ciekawy i chciałbym ją Ks. Brzezińskiemu przeczytać.
            Polecam się pobożnej pamięci Kochanego Pana i najserdeczniej pozdrawiam
                                                                                                                          E. B.
[Na marginesie]
Klocki będę się starał przez Ochroniarki przysłać. Dotąd stolarz nie skończył.

[34] Do  ANTONIEGO  BRONIKOWSKIEGO[137]  w  Ostrowie
                                                                                                            2 czer[wca 1855]     
            Drogi mój Antoni!
            Jakże możesz myśleć, abym jakikolwiek mógł mieć żal do Ciebie? Owszem, ja przepraszam Cię, mój Drogi! najpokorniej, najserdeczniej, za moje tak długie opóźnienie się z odpowiedzią na Twoje listy. Jeśli szczere wyznanie może zmniejszyć mą winę, to Ci się otwarcie przyznaję, że przy mnogich i bardzo kłopotliwych zatrudnieniach pragnąc swobodniejszą do odpisania Ci znaleźć chwilkę, odkładałem to od dnia do dnia; tymczasem coraz nowe kłopoty przeszkadzały mi ciągle. Mam jednak w dobroci Twojego serca nadzieję, że mi pamiętać tego nie zechcesz.
            Co do artykułów Twoich, mnie samemu nader przykro było, że tylko jeden zamieszczony został; wzgląd na zostawienie miejsca mniej znajomym i przeto łatwiej urazić się mogącym autorom, zrządził to opuszczenie, za które najserdeczniej Cię przepraszam, bo czuję to dobrze, że najsprawiedliwszą mogłeś stąd mieć urazę do mnie.
            Dziękuję Ci najczulej za nadesłane dla naszych biednych sierotek pieniądze. Dnia 4 kwietnia odebrałem 5 tal. za 5 egzempl[arzy] Pokłosia z r. 1853 oraz  4 tal. 20 sgr. dnia 15-go maja br. Egzemplarze zeszłoroczne ośmielam się Twojej najłaskawszej staranności polecić, jeżeli zdołasz znaleźć sposobność do ich rozsprzedania. Chciej tylko nie pamiętać winy mojej i jeszcze raz przyjąć najszczersze przeproszenie.
            Ściskam Cię najserdeczniej i polecam Cię Bogu, a siebie Twojej pobożnej pamięci, Twój
                                                                                                          E. Bojanowski

[35] Do  Józefy  MORAWSKIEJ[138]  w  Jurkowie
Grabonóg,  2 czer[wca 1855]
            Najł[askawsza] P[ani].
            Przedstawiłem Siostrze Przeł[ożonej] życzenie Pani względem umieszczenia w Instytucie Marynki Tafelskiej[139], ale mimo naszej najszczerszej chęci i gotowości ofiarowania wszelkich usług na każde żądanie Najłaskaw[szej] Pani, widzi się Siostra Przełożona z wielkim bólem serca zniewoloną przeprosić jak najpokorniej, że w tym jedynym razie niepodobna jej zadośćuczynić życzeniu Pani, ponieważ właśnie w Gost[yniu] nieszczęśliwie rozgłoszona o Marynce zbyt niekorzystna opinia, nie dozwalałaby na żaden sposób przyjąć ją do tutejszego domu, chociaż opieka, którą ona u Najłaskawszej Pani znajduje, jest aż nadto zapewniającą nas o jej niewinności rękojmią. Nie umiem Pani wyrazić, jak mi to bolesne.
            Natomiast niezmiernie uszczęśliwiła mnie wiadomość o Ochronce w Jurkowie i z upragnieniem największym oczekuję chwili, w której będę mógł Najłaskawszej Pani służyć kandydatkami.
            Jeśli Bóg pozwoli, usilnie będę się starał 2-go lipca osobiście przeprosić Panią najpokorniej za obecną naszą niemożliwość dopomożenia nieszczęśliwej Marynce.
            Polecając się wraz z naszym sierocym domkiem św. modlitwom Najłaskawszej Pani, zostaję z najgłębszym szacunkiem Jej najniższym sługą
                                                                                                               E. Bojanowski

[36] Do  Marii  WILCZYŃSKIEJ[140]  w  Krzyżanowie
                                                                                      Gostyń,  16 czerw[ca] 1855
            Na szanowny list Pani z d. 3 bm.[141] mamy zaszczyt odpowiedzieć najuprzejmiej, że siedmioletnią sierotę wiejską, mającą się sposobić na przyszłą Służebniczkę ochronkową, gotowi jesteśmy przyjąć jak najchętniej do tutejszego Zakładu i to za zniżoną dla takowych kandydatek opłatą 25 talarów rocznie.
            Co do usposobionych już kandydatek do prowadzenia Ochronki wiejskiej, nie mamy takowych na teraz, ale będziemy się starać usilnie, abyśmy mogli, jeśli okoliczności pozwolą, na przyszłą wiosnę służyć Pani trzema potrzebnymi do obsadzenia jednej Ochronki wiejskiej, kandydatkami.
                                                                                              Zarząd Domu Miłosierdzia
                                                                                                         E. Bojanowski

[37] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                       Grabonóg, 17 czerw[ca] 1855
            Koch[any] P[anie].
            W przeszłą sobotę, 9-go, byłem w Śremie i żałowałem mocno, żem się z Koch[anym] P[anem] nie mógł widzieć. O. Prowincjałowi[142] przeczytałem Regułki. Obiecał starać się o zaprowadzenie takich Ochronek w Galicji.
            O. Baczyńskiemu oddałem notatkę miar i cen ubiorów ochronkowych, którą miał Panu wręczyć. Siostry mogłyby tu, jeślibyś Pan zechciał, zakupić materię i kazać ufarbować, bo i dla siebie zwykle białą kupują i dają dopiero do ufarbowania.
            Był tu Ks. Kamocki: przystaje jak najchętniej na utworzenie oddziału przygotowawczego dla Ochroniarek u Sióstr, nie tylko w Gostyniu, ale i w innych domach, gdzie są lub będą sale Ochrony, np. w Chełmnie i Gnieźnie. Obiecuje nadto wszelką ze strony Sióstr pomoc, ale bez przyjęcia głównego przełożeństwa, bo to nie zgadzałoby się podobno z ustawami ich Zgromadzenia. Radzi bardzo Ks. Kamocki, żeby zawczasu uwiadomić Ks. Arcybiskupa[143] i Ks. Bisk[upa] Stefanowicza[144].
            Byłbym niezmiernie Kochanemu Panu wdzięczny, gdybyś raczył łaskawie choć kilka słów mi napisać, jak idzie naszym Ochroniarkom w Kopaszewie i Turwi. Jestem niespokojny, czy  obowiązkom swym według życzeń Państwa, czynią we wszystkim zadosyć.
            Pozdrawiam najserdeczniej Kochanego Pana i polecam się Jego pobożnej pamięci.
                                                                                                            E. Bojanowski

[38] Do  ROZALII  MORAWSKIEJ[145]  w  Oporowie
[18 czerwca 1855]
            Najłask[awsza] P[ani].
            Pośpieszyłbym z największą radością złożyć Państwu moje uszanowanie i powitać przezacnego Ks. Spiskego[146], gdyby mnie nie wstrzymywało załatwienie bardzo pilnego bo świętojańskiego interesu cudzego, który w tych dniach uskutecznienia wymaga. Myślałem jednak, że będę mógł choć na pół dnia się oddalić i dlatego ośmieliłem się zatrzymać posłańca parę godzin, aby się wprzódy zapewnić, czy mógłbym wyjechać, ale przekonawszy się o niemożności, zniewolony jestem najpokorniej przeprosić Państwa, a sobie odmówić w tej chwili tak pożądanej sposobności złożenia Państwu Dobr[odziejom] osobiście mego najgłębszego uszanowania, z którym zostaję zawsze Ich najniższym sługą
                                                                                                               E. Bojanowski

[39] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                                                22 czer[wca]1855
            K[ochany] P[anie].
            List O. Sem[enenki][147] z największym podziękowaniem odsyłam Panu. Za przyjście do kopaszewskiej Ochronki bez pozwolenia napomnę dziewczęta turewskie. Zdaje się, że wzajemnego niekiedy odwiedzania się wzbronić im nie potrzeba, ale ograniczyć, że tylko np. co kwartał odwiedzać się mogą i to w dzień świąteczny za pozwoleniem Państwa, bez opuszczenia rannego nabożeństwa i nigdy jedna, a zawsze przed zachodem słońca powrócić winny. Przez podobne ograniczenie rozumie się, że tylko w pobliskich Ochronkach odwiedziny takie miejsce mieć mogą. Nawiedzanie dalszych powinno by należeć do wyjątków, potrzebujących osobnego pozwolenia. To im napiszę, a jeślibyś Pan zmienić w tym co radził, to najchętniej zastosuję się do zdania Pańskiego.
            Co do jarmarków[148], to w przepisach stoi, że na jarmarki wolno im tylko dwa razy na rok chodzić we dwie. O częstszej potrzebie chodzenia do miasta nie ma nic dotąd w przepisach, lecz zdaje mi się, że to moglibyśmy oznaczyć tak, jak jest u Sióstr, że w razie rzeczywistej potrzeby chodzą do miasta, ale we dwie. W Turwi i Kopaszewie rzadko potrzeba taka zdarzyć się może, ponieważ nie mają żadnego domowego gospodarstwa, a ubiór także zakupiony już otrzymają.
            Ucieszyłem się niezmiernie spodziewanym funduszem na Nowicjuszki[149]. Dałby Bóg, żeby jak najprędzej przyszły, bo kandydatek miałbym kilka, ale bez gotowego funduszu nie jestem w stanie ich umieścić u Sióstr. Ubiory posyłam dla dziewcząt. Pozd[rawiam] K[ochanego] P[ana]
                                                                                                               E. Boj[anowski]
[40] Do  MARII  DŁUGOŁĘSKIEJ[150]  w  Kopaszewie
                                                                                           Grabonóg, 25 czer[wca] 1855
            Ośmielam się na ręce Pani przesłać list do przewodniczki Ochrony Józefy Kubiak, ponieważ myślę, że prędzej dojdzie, niż wprost pod jej adresem, a zależy wiele na tym, aby rychło odebrała, bo posyłam jej zaświadczenia podatkowe, które w tych dniach będą im potrzebne.
            O prowadzeniu się Ochroniarek lubo zaspokajającą raczył mi udzielić wiadomość Pan J. Koźmian, nie mogę wszelako opuścić dzisiejszej sposobności, aby nie prosić Panią najuprzejmiej o łaskawe uwiadomienie mnie, gdyby w nich cośkolwiek niezgadzającego się z życzeniami Państwa upatrzyć się dało.
            Chciej Pani najłaskawiej wybaczyć, że się ośmielam trudnić Ją tą moją prośbą i przyjąć wyraz głębokiego uszanowania, z którym zostaję Jej uniżonym
                                                                                                                E. Bojanowski

[41] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                      Grabonóg, 28 czer[wca] 1855
            Kochany Panie!
            Posłałem pocztą, we wtorek 26 bm. dla śpieszniejszego dojścia na ręce Panny Długołęskiej Ochroniarkom turewskim listy i zaświadczenia podatkowe, które przed 1 lipca będą im potrzebne. Tymczasem dziś dopiero dowiaduję się od Siostry Przełożonej Umińskiej[151], że właśnie we wtorek, w przejeździe do wód, Pani Jenerałowa[152] wraz z panną Długołęską wstępowała do Sióstr w Gostyniu, kiedy list mój dopiero z Gostynia wyszedł. Śpieszę więc prosić Kochanego Pana najmocniej, abyś łaskawie raczył ten list odebrać i znajdujący się wewnątrz list przewodniczce Ochronki kazać jak najrychlej oddać.
            Przepraszam Kochanego Pana stokrotnie, że się ośmielam Go tym trudzić i polecając się św. modlitwom, serdeczne Kochanemu Panu pozdrowienia przesyłam.
                                                                                                         E. Boj[anowski]

            W poniedziałek 2-go może będę w Jurkowie, a we wtorek, jeśli się uda chciałbym w powrocie na chwilkę wstąpić do Kochanego Pana.

[42] Do  ks.  MICHAŁA  MENTZLA  w  Śremie

                                                                                          Grabonóg, 30 czerw[ca] 1855

            Sza[nowny] Ks. Pr[oboszczu].
            Od dawna pragnąłem przełożyć Sza[nownemu] Ks. Proboszczowi propozycję, aby w Ochronce śremskiej przydać tamtejszej ochmistrzyni towarzyszkę, która by miała z tamtą wspólne mieszkanie, opał i światło, a zresztą utrzymywać się mogła z szycia, krawiecczyzny i innych robót kobiecych. Teraz właśnie mam taką uzdatnioną ku temu dziewczynę pobożną i przyzwoitą, która chce spróbować, czyby w ten sposób utrzymać się mogła. Dyrekcję Ochrony nic by to nie kosztowało, a Ochrona wiele zyskałaby na tym. W razie choroby lub przypadkowej niebytności jednej, druga by ją zastępowała i tym sposobem Ochrona nigdy nie doznałaby przerwy. W początku zapewne nie można by się spodziewać, aby obca dziewczyna potrafiła się wystarać o ciągłe roboty w nieznajomym mieście i w tym względzie potrzeba by się uciec do łaskawej opieki dyrekcji, aby wyjednać raczyła u znaczniejszych domów w okolicy życzliwe dostarczanie ochmistrzyniom szycia i innych robót kobiecych.
            Jest jeszcze jedna obecnie okoliczność w Śremie, która by takowemu urządzeniu Ochronki bardzo przyjść w pomoc mogła. Podobno w tamecznej szkole elementarnej wakuje teraz posada nauczycielki robót kobiecych. Czyby nie można więc podobnie uzdatnioną ochmistrzynię do tej posady przedstawić, a przez to ułatwić jej możność utrzymania się w Ochronie. Lekcje, które by dawała w szkole starszym dziewczętom, miałyby i tę za sobą korzyść, że przez to zawiązałby się pewien ściślejszy pomiędzy szkołą a Ochroną stosunek. Gdyby jednak nie dała się ta rzecz przeprowadzić, prosiłbym tylko Szan[ownego] Ks. Prob[oszcza] Dobr[odzieja] o przyzwolenie na umieszczenie w Ochronie wspomnianej współtowarzyszki, która jedynie z pracy swojej chcąc się utrzymywać, pragnie poświęcić się na to, aby sama doświadczyć mogła, czy to się uda.
            Oczekuję najłaskawszej odpowiedzi i łączę Sza[nownemu] Ks. Pr[oboszczowi] wyraz głębokiego uszanowania, z którym mam zaszczyt zostawać Jego uniżonym sługą
                                                                                                               E. Bojanowski

[43] Do  KAJETANA  MORAWSKIEGO[153]  w  jurkowie
[Fragment][154]                                                                                       [15 sierpnia 1855]
1.   Czy jest kościół i ksiądz, który by gorliwie zajął się tą rzeczą: dawał konferencje i     rekolekcje dwa razy do roku.
2.   Potrzeba by porozumieć się z Biskupem i Proboszczem.
3.   Czy w ubiorach swoich chodzić by tam mogły?
4.   Główną rzeczą byłoby urządzić zaraz na wstępie domek ochronkowy, do którego przyjmować by można Nowicjuszki tamtejsze. Domek taki potrzebowałby mieć następujący rozkład:
Sprzęty:
a)    Izbę Ochrony dla przychodzących dziatek
b)    Dormitarz[155] na kilkanaście łóżek dla Sióstr trzech i dla kandydatek. Szafę z półkami do bielizny i sukien i umywalnię. Trzy pościele dla Sióstr - które takowych zabrać by z sobą stąd nie mogły.
c)    Refektarz[156] - stół, ławki, krzyż z P. Jezusem, szafka do książek.
d)    Izdebka na dwa lub trzy łóżka, stoliczek i stołki dla chorych Sióstr - dla aspirantek[157] dopóki do Nowicjatu nie wstąpią, dla odbywania samotnych, pojedyńczo rekolekcji.
e)    Kuchnia z potrzebnymi sprzętami.
f)     Spiżarnia i piwniczka.
5.   Byłoby najlepiej, aby miały wyznaczoną ordynarię i ze dwie krowy oraz ogród, w którym by pracować mogły. Pieniądze na ubiór.
E.     W początku, mając główne zadanie ćwiczyć Nowicjuszki, nie powinny by chodzić z ludźmi na robotę, tylko same w ogrodzie swym, w przeznaczonych na to godzinach, pracować z Nowicjuszkami.

[44] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                            Grabonóg, 6 wrześ[nia 18]55
            Koch[any] P[anie].
            W tych dniach odebrałem z kilku stron doniesienia o zgłaszających się aspirantkach, które chcą na nadchodzący odpust przybyć do Gostynia. To mi podało myśl, czyby nie było dogodniej i lepiej, gdybyś Koch[any] P[an] zechciał najłaskawiej uprosić Ks. Biskupa[158], aby raczył w powrocie z Ponieca zamiast do Kopaszewa wstąpić, chociażby na chwilę do Gostynia (do Domu Sióstr lub do Ks. Filipinów), gdzie by zastał zebrane nie tylko wszystkie dwanaście Ochroniarek, ale nadto kilkanaście aspirantek, z których już niektóre wynurzały się przede mną z gorącym pragnieniem, aby mogły przedstawić się Ks. Biskupowi i otrzymać od Niego błogosławieństwo. Prócz tego byłaby jeszcze w tym ta dogodność, że Ochroniarki kopaszewskie i turewskie mogłyby tu zostać przez niedzielę po odpuście, a tutejsze nie potrzeba by posyłać do Kopaszewa lub Turwi, zwłaszcza że z tych nie mogłyby i tak wszystkie korzystać z tak pożądanej sposobności odebrania biskupiego błogosławieństwa, ponieważ dwie z nich dla słabości zdrowia, podług zdania lekarza, nie mogą tej drogi odprawić.
            Myśl tę ośmielam się Ko[chanemu] Panu tylko przełożyć jako propozycję, prosząc o łaskawe doniesienie, co Pan stosowniejszym uważasz.
            Być w Poniecu nie mogę, bo muszę tutaj podczas odpustu widzieć się i porozumieć z aspirantkami i ich rodzicami.
            Gdybyś Koch[any] Pan tę propozycję przyjął i raczył najłaskawiej uprosić Ks. Biskupa, mam w dobroci Pańskiej nadzieję, że byłbyś łaskaw sam także w powrocie z Ks. Biskupem wstąpić. W tym razie prosiłbym najmocniej Koch[anego] P[ana], abyś raczył mi przez umyślnego posłańca z Ponieca donieść, jak się ta rzecz ułożyć dała, a dziś na niniejsze propozycje oczekuję łaskawej odpowiedzi Pańskiej, do której najzupełniej i najchętniej się zastosuję.
            Pozdrawiam Ko[chanego] Pana serdecznie i Jego pobożnej pamięci się polecam.
                                                                                                          E. Bojanowski

[45] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                    Grabonóg, 8 paździer[nika] 1855
            K[ochany] P[anie].
            Wczoraj wieczorem w powrocie z kościoła oddawszy już list do Pana Mariannie[159], dowiedziałem się dopiero od niej, że Michalina w Rombiniu[160], czy z powodu choroby, czy też z cudzych poduszczeń, okazuje się tak zniechęcona, iż myśli tylko o powrocie do domu i o zupełnym uwolnieniu się z przyjętych obowiązków. Nie mogę pojąć, co jej do głowy przychodzi. Ale zważając na wpływ niekorzystny, jaki przez to wywrzeć może na swe towarzyszki i na całą Ochronkę, pośpieszam prosić Kochanego Pana, abyś łaskawie osądzić raczył, co z nią zrobić mamy. Jeśli się Pan przekonasz, że trzeba ją oddalić, tedy niezwłocznie przyślę po nią furmankę i odeślę ją do matki.
            Na jej miejsce nie miałbym wprawdzie teraz żadnej dość silnej do pracy i przećwiczonej przy dzieciach kandydatki, ale zgłosiła się do mnie, gdym wyjeżdżał z Kopaszewa, nowa tamtejsza ochotniczka, starsza siostra Agnieszki Adamczewskiej, Katarzyna[161], którą gdybyś Pan osądził zdatną ku temu i równie jak Agnieszka moralnie usposobioną, to byśmy mogli w koniecznej potrzebie wziąć ją na trzecią do Rombinia bez poprzedniego przygotowania tak, jakeśmy jej siostrę Agnieszkę wzięli. Chęć ma widać wielką i powiada, że każdej chwili jest gotowa. Może nawet byłoby korzystnym dla Ochronki rombińskiej, gdyby tam przybyła obeznana z miejscowością dziewczyna. Zniechęcenie się Michaliny spowodowało mnie już przy mojej ostatniej bytności w Rombiniu, jak to Panu mówiłem, że przełożeństwo powierzyłem Mariannie. Ubiór świąteczny mogłaby w tym razie Michalina oddać, swej następczyni.
            Chodzi tu więc tylko o to, jak Pan osądzisz teraźniejsze usposobienie Michaliny i jakie jest zdanie Pańskie względem wyboru Katarzyny Adamczewskiej, gdyż na teraz innej stosownej w to miejsce nie mam. Chciej tylko Kochany Pan nie wziąć mi za złe, że Go tylu szczegółami ośmielam się trudzić i upraszam najmocniej o łaskawą odpowiedź, co z mej strony mam uczynić.
            Najserdeczniej pozdrawiam Kochanego Pana i Jego modlitwom się polecam.

                                                                                                         E. Bojanowski


[46] Do  MICHAŁA  MYCIELSKIEGO  w  Poznaniu
                                                                                    Grabonóg, 10 list[opada] 1855
            Kochany Panie Michale!
            Dowiedziawszy się w Kopaszewie, że list mój może zastanie Cię jeszcze w Poznaniu, pośpieszam Cię prosić, abyś był łaskaw napisać mi, jak uważasz teraz usposobionym Ks. Biskupa[162] co do przyjęcia ślubów od naszych kilku kwalifikujących się ku temu Służebniczek ochronkowych, i czy można mieć nadzieję, że zechce do tego przystąpić za swą przed zimą spodziewaną bytnością w Krzywiniu. Pamiętasz bowiem, żeśmy o tym już w Kopaszewie mówili i jak wówczas, tak teraz tym więcej jeszcze widzę, ile by zbawienny wpływ to wywarło na umocnienie tego zawiązku.
            Mam jeszcze drugie zapytanie: jeden z moich znajomych przełożył teraz na [język] polski książkę o Miłosierdziu P[rzewielebnego] Ks. Mullois[163], która by się bardzo dla członków Tow[arzystwa] Św. Winc[entego] przydała. Czyby nie można w Poznaniu na tę książkę nakładcy wynaleźć? Do Żupańskiego pisałem, ale nie chce się podjąć wydania. Gdybyś sobie życzył, przysłałbym Ci choć jeden rozdział przekładu polskiego do przejrzenia. Oryginał francuski zapewne Ci znajomy.
            Ściskam Cię z całego serca i modłom Twoim się polecam
                                                                                                          E. Bojanowski

[47] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie
                                                                                Grabonóg, 24 listop[ada] [18]55
            K[ochany] P[anie].
            Wczoraj pisał mi Michał M[ycielski], że Ks. Biskup[164] chce jeszcze ostatecznie rozmówić się z Ks. Arcybiskupem[165] w rzeczy Służeb[niczek]. Więc jeszcze zaraz odpowiedzi mieć nie będziemy. Nie wiem więc, czy Ks. Biskup zdecyduje się stanowczo do przyjęcia wotów[166] za swą bytnością teraz w Kopaszewie. Napiszę zaraz do Michała i osobno do Ks. Biskupa, aby zawczasu pewną odebrać odpowiedź. Jeżeli zaś Kochany Pan wiesz lub w tych dniach dowiedzieć się możesz, że Ks. Biskup na pewne przychyla się do tego - racz Pan najłaskawiej niebawem mnie zawiadomić, abym mógł O. Baczyńskiego zawczasu uprosić do zjechania na 3, 4, 5 grudnia do Kopaszewa.
            We wtorek 20-go byłem w Śremie chcąc się z O. Baczyńskim porozumieć o tym, ale nie zastałem go. Jutro poślę zaraz do Krobi i Oporowa z listem do niego, aby w powrocie do Śremu raczył tu wstąpić i porozumieć się ze mną.
            Śliczna by rzecz była, żeby - jak Pan piszesz - składanie wotów nastąpić mogło w wigilię lub samą uroczystość Niepokal[anego] Poczęcia. Korzystając z łaskawości Kochanego Pana, przybyłbym do Kopaszewa na dzień, w którym wota Ks. Biskup przyjmować będzie.
            Kwalifikujące się do wotów Służebniczki są wszystkie trzy w Turwi, czwartą z Podrzecza przysłałbym 2-go grudnia, gdyby rekolekcje 3-go zacząć się mogły.
            Skoro się pokaże pewność, że do skutku to przyjdzie, nie wiem, czyby nie było dobrze kilka dni naprzód przygotować na to dziewczęta turewskie, coby może panna Długołęska łaskawie powiedzieć im zechciała. W każdym razie skoro tylko jakąkolwiek odpowiedź z Poznania lub od O. Baczyńskiego odbiorę, niezwłocznie przez posłańca uwiadomię Kochanego Pana i nawzajem upraszam najmocniej, aby i Kochany Pan raczył mnie najśpieszniej uwiadomić, jeśli coś pewnego się dowiesz.
            Obecnie kłopoce mnie i ciśnie ogromnie niedostatek Domu Sióstr. Kwesta w ostatnich tygodniach bardzo mało przyniosła, pieniądze wszystkie się wyczerpały. Jutro chcę jechać do Czerwonej wsi aby się naradzić i obmyślić pomoc. Ufność w nieprzebranym miłosierdziu Bożym, to cała nasza nadzieja.
            Polecam się wraz z naszymi sierotami św. modłom Kochanego Pana i najserdeczniej pozdrawiam.
                                                                                                          E. Boj[anowski]

Nb. Obiecałem na Św. Andrzeja[167] sprowadzić na kurację[168] Michalinę z Rombinia do Sióstr, a na jej miejsce przysłać zastępczynię. Tymczasem jedyna z Nowicjuszek, która była w stosownym wieku, okazała się skądinąd niezdatną i już Nowicjat opuściła. Cóż więc zrobimy? Jeśliby tymczasem w Rombiniu dwie tylko zostać mogły, to bym po Michalinę przysłał. Inną jaką Nowicjuszkę zbyt młodą i nie obeznaną, trudno by dać w jej miejsce. Może O. Baczyński jaką doroślejszą wynajdzie. Chciej Kochany Pan łaskawie uwiadomić mię, co mam zrobić. Pozostałe od kabatów[169] 15 sgr. z podziękowaniem odebrałem.

[48] Do  ks. biskupa  FRANCISZKA  STEFANOWICZA  w  Poznaniu
                                                                                   Grabonóg pod Gostyniem, p. Śrem,                                                                                                             25 listop[ada] 1855
            J[aśnie] Wiel[możny] Ks. Biskupie,
            Najprzewielebniejszy Panie i Dobr[odzieju].
            Odebrawszy dziś od Pana J. Koźmiana wiadomość, że Wasza Przewielebność raczysz 5-go grudnia przybyć do Kopaszewa, ośmielam się pośpieszyć z najpokorniejszą prośbą, abyś Wasza Przewielebność raczył najłaskawiej udzielić mi, tak wielce upragnionej dla nas wiadomości, czy raczysz się przychylić do przyjęcia przy tej sposobności wotów od czterech - wedle zdania Waszej Przewielebności - kwalifikujących się ku temu Służebniczek ochronkowych. Wszystkie cztery mają już przeszło rok, blisko dwa lata służby w Ochronkach, a co do wieku, od 18-tego r[oku] do 20 lat liczą. Stosownie do poprzedniego już objawionego mi zdania Waszej Przewielebności, uprosiliśmy O. Baczyńskiego, że raczy z wspomnianymi Służebniczkami odprawić trzydniowe poprzednio rekolekcje, do czego niebawem uczynimy przygotowania, skoro tylko otrzymam najłaskawszą wiadomość o decyzji Waszej Przewielebności i o dniu, w którym by złożenie wotów nastąpić mogło.
            W nadziei najłaskawszej dobroci Waszej Przewielebności, ośmielam się upraszać najpokorniej o jak najrychlejszą, ile być może, wiadomość, ponieważ po otrzymaniu takowej dopiero będziem mogli O. Baczyńskiego do Kopaszewa upewnić.
            Niemniej gdyby Wasza Przewiel[ebność] miał jeszcze jakie potrzebne rozporządzenia nam do dania, prosiłbym także najuniżeniej o wczesne udzielenie mi takowych.
            Oczekując najłaskawszej odpowiedzi Waszej Przewiel[ebności][170], składam hołd najgłębszego uszanowania, z którym mam zaszczyt zostawać
            Najprzewielebniejszego Księdza Biskupa najuniżeńszym sługą
                                                                                              E. Bojanowski

[49] Do  JANA  KOŹMIANA  w  Kopaszewie                                                                                                                                              Grabonóg, Czwartek 29 list[opada 18]55
            K[ochany] P[anie].
            Pośpieszam przesłać Panu odebrany wczoraj list Ks. Biskupa[171]. Zdaje się, że bez pozwolenia Ks. Arcybiskupa[172] na teraz ślubów do skutku doprowadzić się nie da; zatem, na nieszczęście i rekolekcje, po których się tyle dobrego spodziewałem, odbyć się pewnie nie mogą.
            Jakże więc teraz zrobimy? Czy mam umyślnie przysłać po Michalinę i kiedy? bo rekolektantkę[173] podrzecką nie ma już pewnie po co przysyłać. Czekam łaskawego rozporządzenia Kochanego Pana w tym względzie z gotowością natychmiastowego uskutecznienia wszelkich poleceń.
            Co do mnie, jestem każdej chwili na zawołanie Kochanego Pana, ale pewnie byłaby najdogodniejsza chwila pomówienia z Ks. Biskupem, gdybym przybył w czwartek, 6-go na noc lub rano w piątek 7-go do Kopaszewa.
            O. Baczyńskiego nie będę mógł już zawczasu o zaszłej zmianie zawiadomić. Dalszych poleceń oczekuję i najserdeczniej Kochanego Pana pozdrawiam.
                                                                                                          E. Bojanowski
O łaskawy zwrot listu Ks. Biskupa upraszam.

[50] Do  ks. arcybiskupa  LEONA  PRZYŁUSKIEGO  w  Poznaniu
                             Grabonóg, w Święto Niepok[alanego] Poczęcia Naj[świętszej] Panny
                                                                                                              8 grud[nia 1855]

            Jaśnie Oświecony Arcypasterzu!

            Składam u stóp Jaśnie Oświeconego Pana następujące przełożenie[174]:
Od lat kilku zajmowała mię myśl urządzenia Ochronek wiejskich pod dozorem dziewcząt wiejskich; miałem na względzie, raz: korzyść małych dzieci wystawionych po wsiach przez zaniedbanie lub niewiadomość rodziców na zepsucie przedwczesne, po wtóre: uświęcenie kobiet wiejskich, a przez to wpływ na podniesienie i umoralizowanie ludu wiejskiego. W r. 1850 pozwolił mi P. Bóg zamiar mój urzeczywistnić, a to w ten sposób. Zebrałem trzy dziewczęta i gdy gospodyni Franciszka Przewoźna w Podrzeczu ofiarowała im pomieszczenie (pobożna ta kobieta umyślnie przybudowała do domu swego izbę Ochrony), otworzyłem we wsi Podrzeczu Ochronkę.
            Zbierając w jedno trzy młode dziewczęta, miałem na względzie, aby połączyć pracę ręczną z dobroczynnością już to dlatego, żeby dziewczęta poświęcające się prowadzeniu Ochronek utrzymywały się w jędrności moralnej, jaką tylko pracowitość daje, już żeby w pracy ich znaleźć do pewnego stopnia środki utrzymania Ochronek.
            Powoli znalazło się nieco więcej dziewcząt, które przysposobione przy tamtych, wprawiły się do prowadzenia Ochronek. Zaczem założona została w środku lata 1854 r. druga Ochronka w Kopaszewie. W miesiącu maju 1855 - trzecia w Turwi, a w miesiącu wrześniu t. r. - czwarta w Rombiniu.
            Obecnie jest więc cztery Ochronki i dwanaście dziewcząt. Rozwijając się myśl cała musiała przyjąć kształty wyraźne, a że w takim razie najpewniejsza jest droga tradycji kościelnej, starałem się nadać jej podobny charakter.
            Dziewczęta te zajmują się z kolei dozorem dzieci tak, że jedna zostaje w domu, a dwie inne idą do roboty, jaką im ich zwierzchność wyznaczy, od żadnej pracy nie wyłączając się. Pobierają zasługi i dostają żywność, tak jak zwyczajne dziewki dworskie.
            Odbywały one kilkakrotnie ćwiczenia duchowne pod przewodnictwem księży: Rogowskiego - misjonarza i Baczyńskiego - jezuity. Przystępowały także i przystępują często do  św. Sakramentów.
            Dotąd związane są prostą trzyletnią obietnicą, a od czasu jak Jaśnie Oświecony Pan, do którego idąc za przepisem kościelnym, udałem się o tymczasowe upoważnienie, raczyłeś mi takowego udzielić, obserwują Regułę, którą tu przyłączam, a którą Wielebni Ojcowie Kajsiewicz i Semenenko z odwołaniem się do osób doświadczonych w Rzymie ułożyli. Jak Jaśnie Oświecony Pan łatwo zobaczysz, Reguła ta jak najdobitniej nowy Instytut władzy diecezjalnej poddaje.
            Cośkolwiek bądź, rzecz cała nie miałaby podstawy ani przyszłości, bez pewnych niezbędnych warunków. Chodzi mianowicie o śluby trzyletnie, które by zabezpieczyły dziewczęta poświęcające się na służbę Bożą w Ochronkach od pokus i naga[by]wań zwyczajnych na wsiach. Śluby te nie mogą być krótsze, boby inaczej myśl dziewcząt była ciągle na zamążpójście zwrócona.
            Udaję się zatem z pokorną prośbą do Jaśnie Oświeconego Pana, abyś raczył upoważnić duchownych Archidiecezji do przyjmowania od Służebniczek Najśw. Panny ślubów trzyletnich.
            Inną jeszcze prośbę do stóp tronu Arcybiskupiego zanoszę o to, ażeby Jaśnie Oświecony Pan przez wzgląd, iż potrzebny jest, jak się to zresztą zawsze praktykuje - przy najwyższej władzy diecezjalnej opiekun i przyczyńca w sprawach nowego Instytutu, raczył pozwolić, aby takim opiekunem został J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup Stefanowicz.
            Co się tyczy przyszłości Instytutu, takie pozwalam sobie J[aśnie] O[świe-conemu] Panu przełożyć fakta. Za pośrednictwem duchownych zgłasza się do przyjęcia około 50 dziewcząt. Wszelako dla ograniczonych środków tylko siedem Nowicjuszek znajduje się obecnie u Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu, a pięć jeszcze przyjętych zostanie. Nadto następujące osoby pisały o dziewczęta do Ochronek: pani Włodzimierzowa Szołdrska[175] z Żydowa, P. Stan[isław] Plater[176] z Wroniaw, P. Kajetan Morawski z Jurkowa, pani Wilczyńska z Krzyżanowa,  P. Sta[nisław] Chłapowski z Szołder, P. Stan[isław] Mycielski[177] z Ponieca i  P. Nepom[ucena] Kęszycka[178] z Błociszewa, Ks. dziekan Sampławski[179] z Radzyna, Pan Działowski z Mgowa[180], P. Jackowski z Jabłowa[181], z Prus Zachodnich, którym to żądaniom dopiero za rok będę w stanie odpowiedzieć.
            Składając to przełożenie i prośbę moją u stóp J[aśnie] O[świeconego] Pana, czuję ufność, że J[aśnie] O[świecony] Pan zechcesz rozciągnąć wysoko swoją opiekę do dzieła mającego jedynie na celu chwałę Bożą i pożytek bliźnich[182].
                                                                                                            E. Bojanowski

[51] Do  ks. MARIANA  KAMOCKIEGO  CM  w  Poznaniu
                                                                                        Grabonóg, 15 grud[nia] 1855     
            Najłaskawszy Księże Dyrektorze!
            Coraz dotkliwiej dająca się uczuwać potrzeba ustalenia osobnej Siostry przy sali Ochrony w Domu Gostyńskim, ośmiela mię zanieść najpokorniejszą do  Szanow[nego] Ks. Dyrektora prośbę o łaskawe przydanie takowej Siostry Domowi Gostyńskiemu.
            Udaję się z tą prośbą teraz, ponieważ Szanowny Ks. Dyrektor raczyłeś mi najłaskawiej uczynić nadzieję, że to najdogodniej około Bożego Narodzenia w tym roku nastąpić by mogło. Po wtóre, że w tej właśnie porze, kiedy dzieci ku zbliżającej się Gwiazdce liczniej do Ochrony uczęszczać zaczynają, najlepsza nastręcza się sposobność do należytego trybu przywrócić Ochronę, która z braku potrzebnej ilości Sióstr, co dzień widoczniej w liczbie dzieci się uszczupla.
            Wprawdzie tegoroczna trudność utrzymania domu nie doradzałaby pomnażać wydatków i Pan Chłapowski,  mimo uznania potrzeb Ochrony, był za odłożeniem tego do pomyślniejszego czasu. Lecz z mojej strony, przypatrując się bliżej niezbędnej i ostatecznej już teraz potrzebie podźwignięcia Ochrony, ośmielam się zanieść tę najusilniejszą prośbę do Szan[ownego] Ks. Dyrekt[ora] ufając pokornie w najdobrotliwszym Miłosierdziu Bożym, iż mi dozwoli osobno zebrać potrzebny na to fundusz.
            Doznawszy już tylokrotnie Opatrznej pomocy Bożej w trudniejszych okolicznościach tutejszego Domu, mam niezachwianą i w obecnym razie nadzieję, że danie poręki kilkudziesięciu niewinnym dziatkom i ich błagalny paciorek wyżebrze nam potrzebne ku temu środki. Zresztą mam już od pewnej zamożnej osoby obiecaną pomoc.
            Ważną tę sprawę tutejszego Domu polecając Bogu miłosiernemu i łaskawości Szan[ownego] Ks. Dyrektora, oczekuję z upragnieniem pomyślnego skutku mojej prośby i zostaję z głębokim uszanowaniem
            Najłaskawszego Ks. Dobr[odzieja] uniżonym sługą
                                                                                                                          E.  B.
[Na marginesie]
Pierwsze ćwierćroczne 25 tal. zaraz na Nowy Rok wypłacę.

[52] Do  ADELI  GAJEWSKIEJ[183]  w  Poznaniu, ul.Berlińska 29
                                                                                        Grabonóg, 29 grud[nia] 1855
            J[aśnie] W[ielmożna] Pani.
            Na szanowną odezwę J[aśnie] W[ielmożnej] Pani z d. 27 bm., pośpieszam z najuprzejmiejszą odpowiedzią, że list J[aśnie] W[ielmożnej] Pani Platerowej[184] z Wroniaw odebrawszy, niezwłocznie nań odpisałem jeszcze w listopadzie. Lecz ponieważ tenże zapewne zaginął na poczcie, gdy dotąd miejsca przeznaczenia nie doszedł, pośpieszam przeto na ręce J[aśnie] W[ielmożnej] Pani załączyć powtórny list do J[aśnie] W[ielmożnej] Pani Platerowej i upraszać najuniżeniej o najłaskawsze takowego przesłanie. Wypisałem  w  nim  przeszkody, które  pomimo najusilniejszej chęci, nie dozwalają nam, dopiero może za rok ofiarować usługi Służebniczek do Wroniaw.
            Korzystając z niniejszej sposobności, mam zaszczyt załączyć wyraz najgłębszego uszanowania, z którym zostaję J[aśnie] W[ielmożnej] Pani najniż[szym] sługą
E.     B.

[53] Do  KATARZYNY  PLATER  we  Wroniawach, p. Wolsztyn
                                                                                             Grabonóg, 29 grud[nia] 1855
            J[aśnie] W[ielmożna] Pani!
            Na szanowny list J[aśnie] W[ielmożnej] Pani z d. 14 list[opada] pośpieszyłem z odpowiedzią w kilka dni po odebraniu tegoż. Gdy atoli z świeżo otrzymanego listu od J[aśnie] W[ielmoż]nej Gajewskiej z Poznania przekonywam się z wielkim zadziwieniem, że odpowiedź moja nie doszła J[aśnie] W[ielmożnej] Pani, pośpieszam niezwłocznie powtórzyć osnowę mego poprzedniego listu. Zaszczytnemu wezwaniu J[aśnie] W[ielmożnej] Pani co do zaprowadzenia Służebniczek Bogarodzicy we Wroniawach, jakkolwiekbym pragnął w jak najbliższym czasie zadosyćuczynić, nie mogę przecież na teraz pomimo najszczerszej chęci oznaczyć czasu, w którym bym takowymi mógł służyć J[aśnie] W[ielmożnej] Pani, ponieważ w nowo urządzającym się Nowicjacie jest siedem dopiero zbyt młodych i od niedawnego czasu przybyłych dziewczynek.
            Wprawdzie kandydatek zgłasza się wiele, ale dotychczasowe fundusze nasze są zbyt szczupłe, zwłaszcza że przy tegorocznej drogości najmniej 30 tal. na roczne utrzymanie jednej w Nowicjacie potrzebujemy. Wszelako mamy w nieprzebranym miłosierdziu Bożym nadzieję, że Opatrzność dozwoli nam po trosze zwiększyć ilość Nowicjuszek i że już za rok będziem w możności wybrać trzy zdatniejsze do Wroniaw, oraz kilku innym podobnym wezwaniom zadośćuczynić. Natenczas zawczasu pośpieszę uczynić J[aśnie] W[ielmożnej] Pani doniesienie o tym wraz z wyszczególnieniem najpotrzebniejszych urządzeń Ochronki, które zresztą są bardzo proste i skromne, bo ograniczają się tylko na suchej przestronnej i jasnej izbie, niskich dokoła izby ławeczkach i najprostszych sprzętach dla trzech Służebniczek wraz z osobną dla nich sypialnią. Siostry te zajmują się z kolei dozorem dzieci tak, że jedna zostaje w domu, dwie zaś drugie idą do roboty albo na polu, albo w domu, chyba że jedna z tych dwóch do chorych wezwana, oderwana będzie od roboty. Pobierają każda na oporządzenie rocznie 10 tal. i żywność.
            Bliskie przy domku miejsce ogrodzone do zabaw, a jeszcze lepiej ocieniony drzewami ogródek jest także wielce potrzebną rzeczą.
            Błagając Boga, aby nam jak najrychlej dozwolił pobożnym życzeniom J[aśnie] W[ielmożnej] Pani nasze służby ofiarować, łączę wyraz najgłębszego uszanowania, z którym mam zaszczyt zostawać J[aśnie] W[ielmożnej] Pani najniższym sługą
                                                                                                                           E. B.


[1] Wilkoński Teofil (1802-1878), syn Teresy Bojanowskiej z Umińskich i Wincentego Wilkońskiego, przyrodni brat E. Bojanowskiego, uczestnik powstania listopadowego, znany jako wielki patriota i społecznik. Kiedy E. Bojanowski zakładał w 1849 r. Instytut Gostyński, Teofil został  jednym z członków Komitetu Organizacyjnego, pod okiem którego rozwijała się działalność charytatywna. Od 1826 r. Teofil Wilkoński występował jako dziedzic Grabonoga. po sprzedaży opuścił Grabonóg w grudniu 1868 r. i przeniósł się z rodziną do Poznania. Z żoną Kordulą ze Skarżyńskich miał pięciu synów: Wincentego, Bolesława, Jerzego, Stefana i Kazimierza. Beatificationis et canonizationis Servi Dei Edmundi Bojanowski, viri laici, fund. Congreg. Ancillarum B.M.V. IMM. (1814-1871). Positio super virtutibus ex officio concinnata, Roma 1996,  vol. 1, s. 11-12 (dalej: Positio...,).
[2] Gąsiorowski Ludwik Hiacynt (1807-1863), lekarz filantrop, ojciec historii medycyny w Polsce, przyjaciel Bojanowskiego. Syn Apolonii z Trzebińskich i Józefa Antoniego (1775-1833), dzierżawcy majątków a w końcu właściciela wsi Zberki w pow. wrzesińskim. Po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1829) studiował medycynę we Wrocławiu z przerwą z powodu udziału w powstaniu listopadowym. W 1835 r. uzyskał dyplom doktora medycyny i chirurgii, po czym w Berlinie zdał państwowy egzamin lekarski. Opublikowana w 1835 r. rozprawa doktorska była pierwszą w Polsce pracą z zakresu historii medycyny polskiej opartą na źródłach. Od 1836 r. mieszkał w Poznaniu, gdzie rozpoczął praktykę lekarską. Ściśle współpracował z K. Marcinkowskim. Zainicjował powstanie Towarzystwa dla Zakładania i Prowadzenia Ochronek (1842), któremu przewodniczył przez 6 lat (pierwsza ochronka poznańska z 1844 r. była wspólnym dziełem Gąsiorowskiego i Bojanowskiego, który zapewnił jej pomoc finansową Kasyna Gostyńskiego). Był bezpłatnym lekarzem ubogich na Chwaliszewie, zwłaszcza w latach epidemii cholery (1837, 1848, 1852), członkiem Rady Miasta (1842-1853) i Zarządu Kasyna Polskiego w Bazarze (1845-1846) rozwiązanego przez władze pruskie oraz dyrekcji Towarzystwa Pomocy Naukowej, uczestnikiem przygotowań powstańczych 1846 r. i w efekcie więźniem, lekarzem w obozach i szpitalach powstańczych (1848) i współorganizatorem wydziału przyrodniczego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (1857). Nie zaniedbał przy tym wszystkim pracy naukowej; opublikował m.in. cztery obszerne tomy Zbioru wiadomości do historii sztuki lekarskiej w Polsce od czasów najdawniejszych aż do najnowszych (1839, 1853-1855), a Uniwersytet Jagielloński ofiarował mu nowopowstałą katedrę historii medycyny (1851), podobnie zresztą jak powstała 6 lat później Akademia Medyko-Chirurgiczna w Warszawie. W przyjęciu pierwszej przeszkodziły władze austriackie, drugiej - stan zdrowia Gąsiorowskiego. Wileńskie i warszawskie towarzystwa lekarskie oraz Towarzystwo Naukowe Krakowskie wybrały go na swego członka. Z żoną, Florentyną Żychlińską, miał trzy córki i trzech synów. Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB). Komitet red. Władysław Konopczyński (i in.), Kraków 1935, t. 7 (1948-1958), s. 350-352 (Adam Wrzosek); Bojanowski Edmund, Dziennik 1853-1871.  Wybór, wprowadzenie i przypisy Amelia i Tadeusz Szafrańscy. Słowo wstępne ks. Józef Kard. Glemp, Warszawa 1999, s. 186 przyp. 1.               
         [3] W tłumaczeniu z niem.: na drugim piętrze.
[4] Odyniec Antoni Edward (1804-1885), poeta, tłumacz, wydawca, pamiętnikarz; pochodził z Wileńszczyzny, towarzysz podróży europejskich Mickiewicza, w latach 1831-1837 mieszkał w Dreźnie. W wydawanym przez siebie almanachu „Melitele” (1829-1830 i 1837), zamieszczał m.in. przekłady Bojanowskiego. Odyniec był też współzałożycielem „Przyjaciela Ludu” (Leszno). PSB,  t. 23 (1978), s. 571-576 (Rościsław Skręt); Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny. Komitet red. Julian Krzyżanowski (i in.), Warszawa 1985, t. 2, s. 69 (Maria Dernałowicz).
[5] Dotyczy zapewne  kogoś z rodziny Mikołaja Dobrzyckiego (1793-1848), oficera kampanii napoleońskich w kraju i w Hiszpanii, naczelnego kontrolera kasy wojewódzkiej w Kaliszu od 1817 r., członka Wolnomularstwa Narodowego W. Łukasińskiego i Towarzystwa Patriotycznego, więźnia (1822-1828), powstańca listopadowego rannego pod Ostrołęką, ponownie więźnia, osiadłego w 1833 r. w Poznańskiem, organizatora polskich sił zbrojnych w pow. obornickim w 1848 r., poległego 5 maja 1848 r.  PSB,  t. 5 (1939-1946), s. 271-272 (Adam Skałkowski).
[6] Chodzi o Albertynę z Kołaczkowskich h. Habdank Szołdrską (1792-1866), żonę Melchiora, córkę Ignacego i Józefy z Grudzińskich, jednocześnie siostrę gen. Klemensa Kołaczkowskiego. Z domu wyniosła staranne wychowanie, znała doskonale kilka języków, miłując szczególnie ojczysty. Dbała o miejscowy kościół w Jaszkowie, znacząco przyczyniła się do założenia przy nim Służebniczek Maryi, których była dobrodziejką.  Męża przeżyła zaledwie o kilka dni, umierając  6 października 1866 r. Żychliński Teodor, Złota księga szlachty polskiej, Poznań 1900, t. 22, s. 104. 
[7] Wielkie Księstwo Poznańskie utworzono w 1815 r. decyzją kongresu wiedeńskiego z zachodniej części Księstwa Warszawskiego (niespełna 29 tys. km2 i ok.776 tys. ludności). Jego władcą był król pruski.
[8] Milde, kapelan królewski.
[9] Działyńska Justyna z Dzieduszyckich, zm. w sierpniu 1844 r. w Dreźnie, żona Franciszka Ksawerego Działyńskiego (1756-1819), posła na sejm z Poznańskiego i Wschowskiego (1782, 1786, 1788), jednego z najznakomitszych posłów na sejm wielki (1788), członka deputacji do Kurlandii (1791), zwolennika reform, kwestii miejskiej i ustawy o konstytucji 3 maja 1791 r., mianowanego przez Tadeusza Kościuszkę zastępcą w Najwyższej Radzie Narodowej, szukającego po upadku powstania schronienia zagranicą, uwięzionego jednak przez władze pruskie. Po uzyskaniu wolności Działyński osiadł na wsi z matką, poślubił Justynę z Dzieduszyckich i poświęcił się nowoczesnej gospodarce. W dobie napoleońskiej został członkiem deputacji do Napoleona (1806) i tymczasowej komisji rządzącej oraz senatorem wojewodą (1807). Od 1812 r. wycofał się z życia publicznego. Żychliński T., Złota księga..., t. 3 (1881), s. 61-62.
       [10] Ziemęcki, kapitan towarzyszący wojewodzinie Działyńskiej.
       [11] Bobrowicz Jan Nepomucen (1805-1881), kompozytor i gitarzysta - wirtuoz,  księgarz, wydawca; uczestnik powstania listopadowego i emigrant polityczny, potem kierownik działu słowiańskiego w firmie Breitkopf und Härtel w Lipsku,  wydał m.in. 37 tomów Biblioteki Kieszonkowej Klasyków Polskich (1832-1842) i Historię narodu polskiego A. Naruszewicza (t.1-10, 1836-1837),  10 tomów przez siebie uzupełnionego Herbarza polskiego K. Niesieckiego (1839-1846), 12 tomów dzieł J. Ursyna Niemcewicza (1838-1840), także własne prace; nakładem jego Księgarni Zagranicznej w Lipsku (1842-1859) ukazało się ponad 200 tomów dzieł polskich  (m.in. w Bibliotece Powieści Historycznych),  w tym Kazania P. Skargi (1843), kilka wydań Biblii w tłumaczeniu J. Wujka (z 400 drzeworytami), pierwsze polskojęzyczne wyd. Rękopisu znalezionego w Saragossie J. Potockiego (1847). Bobrowicz wydał też 41 własnych kompozycji muzycznych, a Franciszek Liszt nazwał go „Chopinem gitary”. Literatura polska, t. 1 (1984), s. 89 (Redakcja); PSB,  t. 2 (1936), s. 157-158 (Stanisław Koczorowski); Nowa Encyklopedia Powszechna (dalej: NEP), Warszawa 1995, t. 1, s. 497.
[12] Plauen - miasto w południowo-wschodniej części  Niemiec, u podnóży Rudaw, nad Białą Elsterą.
[13] Schröder – Devrient Wilhelmina (1804-1860), niemiecka aktorka występująca od piątego roku życia jako tancerka w teatrach Hamburga i Wiednia. Debiutowała w 15 roku życia jako artystka dramatyczna w Fedrze J. B. Racine’a w Wiedniu. W 1821 r. uzyskała rozgłos jako śpiewaczka w Paryżu i Londynie,  gdzie osiadła, wychodząc za artystę dramatycznego Karola Devrient. Po rozwodzie opuściła scenę (1849) i wyszła za bogatego Inflantczyka von Bocka.  Orgelbrand S., Encyklopedia Powszechna, t. 13 (1902), s. 384. 
[14] Haizinger (Haitzinger, Heitzinger) Anton (1796-1869) i Morstädt (Neumann, Neumann-Haizinger) Amalie (1800-1884). Anton Haizinger, tenor, ur. 14 marca 1796  r. w Wilfersdorf w Dolnej Austrii, zm. 31 grudnia 1869 r. w Karlsruhe. Pierwsze wychowanie muzyczne zdobył u ojca, nauczyciela. Debiutował w teatrze wiedeńskim (1821), gdzie w latach 1822-1826 występował z Wilhelminą Schröder-Devrient, później w Pradze, Bratysławie, Frankfurcie nad Menem, Stuttgarcie i od końca 1826 r. w Karlsruhe (Hoftheater), z którym związał się na stałe. Jednocześnie w latach 1829-30 występował w paryskim Théâtre-Italien wraz  z Schröder-Devrient, następnie m.in. w Convent Garden Oper w Londynie (1833), St. Petersburgu i Rydze (1835), Wiedniu (1838), ponownie w Londynie (1841). Jednocześnie w latach trzydziestych i czterdziestych XIX w. gościł m.in. w Berlinie, Hamburgu, Frankfurcie nad Menem, Hanowerze i w Braunschweigu. W 1827 r. w Karlsruhe ożenił się z aktorką teatru niemieckiego Amalie Neumann, która w drugiej połowie lat dwudziestych występowała w tamtejszym teatrze. Amalie była żoną, aktora Nemanna, który od marca 1809  r. grał we Wrocławiu i który we wrześniu 1826 r. w wieku 36 lat popełnił samobójstwo. Z córką Luise Neumann występowała m.in. we wiedeńskim Hofburgu. Anton Haizinger był autorem Lehrgang bei den Gesangunterricht in Musikschulen (1843). Siedem lat później wycofał się z życia publicznego. Fétis F.J., Biographie universelle de musicíens et bibliographie générale de la musique, 2. ed. , Paris 1862, t. 4,  s. 203-204; Kutsch K.J., Riemens Leo, Grosses Sängerlexikon, 3. erw. Aufl. Unter Mitwirkung von Hansjörg Rost, Bern und München 1997, s. 1475-1476; Riemanns Hugo, Musik Lexikon, 11. Aufl. bearb. Von Alfred Einstein, Berlin 1929, s. 694; Schlesinger Maximilian, Geschichte des Bresaluer Theaters, Berlin 1898, Bd. 1, s. 123, 209; Sittenfeld Ludwig, Geschichte des Breslauer Theaters von 1841 bis 1900, Breslau 1909, s. 45, 97.
[15] Schumann Robert (1810-1856), niemiecki kompozytor i pianista,  jeden z głównych przedstawicieli romantyzmu w muzyce. NEP,  t. 5,  s. 777.
[16] Clara Wieck (1819-96), wybitna pianistka, żona R. Schumanna.
[17] Chopin (Szopen) Fryderyk Franciszek (1810-1849), najwybitniejszy kompozytor polski, pianista, przedstawiciel romantyzmu w muzyce. NEP, t. 1, s. 731; PSB,  t. 3 (1937), s. 420-426 (Zdzisław Jachimecki).
[18] Poniatowski Józef Antonin Ciołek (1763-1813), książę, bratanek Stanisława Augusta Poniatowskiego, generał, min. wojny i nacz. wódz wojsk Księstwa Warszawskiego; marszałek Francji; początkowo oficer austriacki, od 1789 r.  w wojsku polskim; w wojnie z Rosją (1792) dowódca głównej części sił polskich, stoczył m.in. zwycięską bitwę pod Zieleńcami (18 czerwca), po przystąpieniu króla do Targowicy złożył dymisję; uczestnik powstania kościuszkowskiego 1794;  w grudniu  1806 r. objął dowództwo tworzącej się armii Księstwa Warszawskiego, w styczniu  1807 r.  Dyrekcję Wojny w Komisji Rządzącej; w kampanii 1809 r.  przeciw Austrii odznaczył się w bitwie pod Raszynem, następnie przeprowadził udaną operację w głąb Galicji, zmuszając Austriaków do opuszczenia granic Księstwa; w kampanii przeciw Rosji (1812) dowodził 5 Korpusem armii francuskiej; w czasie bitwy pod Lipskiem (1813) mianowany marszałkiem Francji; poległ w czasie przeprawy przez Elsterę, osłaniając odwrót armii francuskiej; zwłoki jego złożono w katedrze na Wawelu (1819). PSB, t. 27 (1983), s. 428-436 (Jerzy Skowronek); NEP, t. 5, s. 245.
[19] Promenada (fr. promenade) - miejsce przeznaczone na spacery np. aleje.
[20] Eilenburg - miasto we wschodniej części Niemiec nad rz. Mulda, w kraju związkowym Saksonia.
[21] Wittenberge, miasto we wschodnich Niemczech, port nad Łabą, w kraju związkowym Saksonia-Anhalt. W 1517 r. Marcin Luter (Martin Luther 1483-1546), początkowo augustianin, ks. katolicki, profesor miejscowego uniwersytetu, ogłosił w Wittenberdze 95 tez, co dało początek reformacji. NEP,  t. 6,  s. 813.
[22] Wilkońska Rozalia ze Skarżyńskich, córka  Antoniego Onufrego i Karoliny z Nieżychowskich, żona Teofila Wilkońskiego, zmarła w Poznaniu 18 listopada 1885 r., pochowana w grobowcu rodzinnym w Strzelcach Wielkich. Positio..., vol. 1, s. 12.
[23] Teściowie Teofila: Antoni Onufry i Karolina z Nieżychowskich Skarżyńscy. Bojanowski E.,  op. cit., s. 137 przyp.1.
[24] Synowie Teofila Wilkońskiego: Wincenty (ur. 1826 r.), który poślubił Florę Bojanowską (ur. 1834) z Mórki, córkę Macieja i secundo voto Miłkowskiej, a zarazem siostrę Melanii Biernackiej, posiadał też dobra pod Częstochową;  Bolesław (ur.1827 lub 1828 - 1859), który zmarł na gruźlicę 23 sierpnia 1859 r. Żychliński Teodor, Kronika żałobna rodzin wielkopolskich od 1863 – 1876 r. z uwzględnieniem ważniejszych osobistości zmarłych w tym przeciągu czasu w innych dzielnicach Polski i na obczyźnie, Poznań 1877, s. 30, 496Bojanowski E., op. cit., s. 36 przyp. 6, 192 przyp. 1, 304-306.
[25] Zarębski Stanisław (1806-1871),  ur. 1806,  absolwent  Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, nauczyciel domowy na prowincji, powstaniec 1831 r., więziony, po 6 miesiącach uwolniony zajął się pracą na roli, następnie  powstaniec 1848 r., urzędnik Ziemstwa, zmarł 1 kwietnia 1871 r. w Poznaniu. E. Bojanowski 9 marca 1858 r. w prowadzonym przez siebie Dzienniku odnotował, że Stanisław Zarębski ze Środy był jego „dawnym znajomym”. Nocował u Bojanowskiego w związku z przyjazdem na jarmark gostyński i przekazał mu pozdrowienia od Antoniego Mokrzyckiego, którego wcześniej odwiedził w Ruszkowie na Kujawach w Królestwie Polskim i który pamiętał Bojanowskiego z pobytu w Dusznikach przed dwudziestoma laty, w 1838 r. Dziennik Edmunda Bojanowskiego, (dalej: Dziennik E.B.), 9 marca 1858 r. Oryginał Dziennika przechowywany jest w Archiwum Generalnym Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej w Dębicy (dalej: AGSD). Archiwa pozostałych Zgromadzeń Sióstr Służebniczek posiadają fotokopie Dziennika); Positio..., vol. 1, s. 864; Białobłocki Adam, Absolwenci Gimnazjum i Liceum Świętej Marii Magdaleny w Poznaniu 1805-1950, oprac..., Poznań 1995,  s. 145; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 529.
[26] Teodora  z Moralińskich Ostrowiczowa, nauczycielka, żona nauczyciela szkoły elementarnej Walentego, matka ks. Leonarda Ostrowicza i dr Aleksandra Ostrowicza. Zob. PSB, t. 24 (1979), s. 533-534; Kania Aleksander, Studia uniwersyteckie członków Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego we Wrocławiu w latach 1836-1886, Wrocław 1963, cz. 2, s. 305 mps (Archiwum  Uniwersytetu Wrocławskiego, dalej: AUWr.);  Białobłocki A., Absolwenci..., s. 97.
[27] Kasyno Gostyńskie utworzone w 1835 r. przez Gustawa Potworowskiego, Waleriana Rembowskiego, Stanisława Chłapowskiego, Ignacego Sczanieckiego i innych,  pozornie miało za cel ożywienie życia towarzyskiego, w istocie obronę interesów narodowych, zagrożonych przez germanizacyjną politykę Prus. W Kasynie współpracowały ze sobą trzy wydziały: wydział dla popierania przemysłu i rolnictwa, wydział literacki oraz dobroczynny. Edmund Bojanowski po powrocie ze studiów we Wrocławiu i w Berlinie został jednym z członków Kasyna, rozwijając ożywioną działalność w wydziale literackim. Kornacka  Maria Manfreda s., Edmund Bojanowski 1814-1871 [w:] Nasza Przeszłość, Kraków 1967, t. 26, s. 20-21.  Zob. też: Jankowiak Stefan, Kasyno Gostyńskie 1835-1846, Poznań 1985, 1996 r.
[28]  Premium (łac.praemium) - (dawn.) premia, jednorazowa nagroda za wykonanie czegoś  dla zwycięzcy w konkursie lub bezpłatny dodatek dla prenumeratorów pisma.
[29] Monetą obiegową w Księstwie był talar (tal.), który dzielił się na 30 srebrnych groszy (srgr. lub sgr.), a 1 sgr. na 30 fenigów. Jednostkami obliczeniowymi były zarazem: złoty polski (złp.) stanowiący równowartość 5 sgr. i grosz polski (gr.) równy 1/6 sgr. - 1 tal. = 30 sgr. = 6 złp. = 180 gr. Roczna pensja nauczyciela szkół średnich wynosiła wówczas ok. 800 tal. Za: Bojanowski E.,  op. cit., s. 31 przyp.4.

[30] Radzki Antoni (1810-1895), ks., od 1837 r.  proboszcz w Czaczu, od 1856 r. proboszcz w Lubiniu i dziekan śremski oraz powiatowy inspektor szkolny. Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu. Personalia księży w aktach konsystorza (dalej AAP, KA), poz. 945;  Elenchus omnium ecclesiarum et universi cleri Archidioecesis  Posnanensis (dalej: ElenchusPosnanensis...,) 1838-1896.
[31] Jan Matuszewski - zob. Post scriptum w liście [z maja 1849]  do ks. Aleksego Prusinowskiego.
[32] Prusinowski Aleksy (1819 - 1872), ksiądz, redaktor, polityk, bibliofil, dr filozofii, kaznodzieja. Ur. 13 lipca 1819 r. w Gostyniu, pow. krobski, syn Antoniego Józefa Mansweta (1790-1835), sędziego pokoju,  i Agnieszki ze Szczytowskich (zm.1860). Kształcił się w gimnazjum w Lesznie (1832-1836) i Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1836-1839). Po trzech semestrach teologii w poznańskim Seminarium Duchownym, podjął dalsze studia na uniwersytetach we Fryburgu w Badenii (1841-1842) i Berlinie (1842-1844), uzyskując doktorat filozofii i zdając egzamin państwowy uprawniający do nauczania w gimnazjum. Obowiązkowy rok próbny odbył w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny, gdzie dyrektorem był ks. Jakub Prabucki, pomagający wcześniej Prusinowskiemu w związku ze śmiercią ojca. Ucząc tam łaciny i niemieckiego, kończył jednocześnie studia teologiczne w Seminarium Duchownym. Święcenia kapłańskie przyjął 5 października 1845 r., po czym nadal pracował w gimnazjum jako nauczyciel i kierownik tamtejszego alumnatu. W marcu 1846 r. został zwolniony z powodu odmowy przeprowadzenia kontroli mieszkań uczniów w związku ze spiskiem wykrytym przez władze pruskie. W nowym roku szkolnym był nauczycielem religii, a dodatkowo języka polskiego, w gimnazjum w Trzemesznie; usunięto go ponownie za interpretację Konrada Wallenroda Mickiewicza. Od 1 lutego 1847 r. był mansjonarzem przy kolegiacie św. Marii Magdaleny w Poznaniu, a przez jakiś czas także cenzorem książek religijnych w archidiecezji poznańskiej. W marcu 1848 r. został członkiem polskiego Komitetu Narodowego, później zastępcą członka pięcioosobowego, tajnego, Tymczasowego Rządu Narodowego, następnie działał w Lidze Polskiej, zwłaszcza jako publicysta (współpracownik „Gazety Polskiej”, która była organem Ligi i (od 4 X 1848) redaktor popieranego przez nią pisma dla ludu „Wielkopolanin”,  zwalczający wydawanego przez władze pruskie „Przyjaciela Chłopów”. Wobec rozbieżności z wydawcą (W. Stefański) od jesieni 1849 r. wydawał i redagował „Wiarusa”, pismo w większym stopniu klerykalno - mesjanistyczne, zamknięte przez władze pruskie w czerwcu 1850 r. W latach 1849-1852 i 1861-1863 był posłem ludności polskiej do sejmu pruskiego, poświęcając się m.in. obronie praw narodu polskiego zagwarantowanych w traktacie wiedeńskim (22 IX 1862) i publikując z Adolfem Koczorowskim Język polski w Wielkim Księstwie Poznańskim wobec prawa pruskiego (Grodzisk 1861), skonfiskowany przez władze pruskie, które ukarały też Prusinowskiego jednomiesięcznym więzieniem. W Towarzystwie Pedagogicznym E. Estkowskiego był przez jakiś czas prezesem, w „Szkole Polskiej” opublikował artykuł Społeczeństwo a szkoła (1849), zasiadał w dyrekcji Towarzystwa Pomocy Naukowej, był członkiem Komitetu Domu Sierot na Śródce i wiceprezesem Towarzystwa Św. Wincentego ŕ Paulo, organizował niedzielną naukę pozaszkolną dla młodzieży terminatorskiej.  W 1853 r. został proboszczem w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie założył Towarzystwo Wstrzemięźliwości i wykazał się zdolnościami organizacyjnymi i gospodarskimi, zakładając m.in. drukarnię. W okresie manifestacji patriotycznych poprzedzających powstanie styczniowe zyskał imię „wielkopolskiego Skargi”, ściągając na siebie represje rządu. Wygłaszane wówczas mowy publikował. Wobec wzrostu antagonizmu między liberalnym ruchem narodowym a zachowawczym stanowiskiem Kościoła, Prusinowski za zgodą abpa Leona Przyłuskiego założył „Tygodnik Katolicki” (1860) jako przeciwwagę dla liberalnego „Dziennika Poznańskiego” (1859), choć równie gwałtownie atakował politykę państw zaborczych wobec ludności polskiej, za co trzykrotnie był skazany na więzienie. Opublikowanie w „Tygodniku” w styczniu 1863 r. Listu otwartego do braci księży grzesznie spiskujących i do braci szlachty niemądrze umiarkowanej  ks.  Hieronima Kajsiewicza wywołało bojkot towarzyski i wzburzenie opinii publicznej, którą złagodził nieco opublikowany dopiero w lipcu 1863 r. List otwarty do ojców narodu polskiego, arcybiskupów i biskupów ks. Prusinowskiego, uznający ofiarność walczącego narodu. Popularność „Tygodnika” i Prusinowskiego wyraźnie spadła, a Przyłuski wprowadził do pisma kościelnego cenzora. W latach sześćdziesiątych opublikował w Grodzisku m.in. przekłady artykułów bliskiego mu ideowo Ch. Montalemberta: Naród w żałobie (1861) i Powstanie polskie (1863), dzieło hiszpańskiego jezuity Alfonsa Rodrycjusza (Rodrigueza) O postępowaniu w doskonałościach i cnotach chrześcijańskich (1862), przetłumaczone przez Tomasza Łąckiego (1726) i opatrzone przedmową Prusinowskiego oraz Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu Piotra Skargi (1866). Należąc do najbardziej wykształconych i estetycznie wyrobionych księży ówczesnej archidiecezji poznańskiej, Prusinowski zgromadził cenny księgozbiór (prawie 4500 dzieł obcych i polskich z XV - XIX wieku), a ponadto rysunki, grafiki, obrazy. Przejściowo, po śmierci ks. abpa Leona Przyłuskiego, był penitencjarzem metropolitalnym i radcą honorowym konsystorza, a po objęciu archidiecezji przez ks. abpa Mieczysława Ledóchowskiego powrócił do Grodziska, gdzie odbudował kościół,  trzy ostatnie lata życia przebywał w szpitalu w Poznaniu, gdzie 14 lutego 1872 r. zmarł.  PSB,  t. 28 (1984), s. 585-587 (Zdzisław Grot); Słownik pracowników książki polskiej, pod red. Ireny Treichel, Warszawa-Łódź 1972, s. 719-720 (Hanna Tadeuszewicz).
 [33]   Zob. w tej sprawie: Chociej Stanisława, Twórczość literacka i działalność wydawnicza Edmunda Bojanowskiego [w:] Nasza Przeszłość. Studia z dziejów Kościoła i kultury katolickiej w Polsce, red. ks. Alfons Schletz C.M., Kraków 1967, t. 26, s. 147-218.
[34] Tyc (Titz, Tietz) Antoni (1807-1861),  ks., pisarz religijny, proboszcz i nauczyciel w Lesznie. Pochodził z Poznania, ewentualnie z Warszawy lub Nysy,  zm. w listopadzie 1861 r.  w miejscowości Winnagóra. Absolwent  Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, święcenia kapłańskie przyjął w 1831 lub 1832 r., został profesorem religii w Lesznie (1837), komendarzem Winnagóry (1845), Wołczyna (1849) i Trzemeszna (1853). Był współwydawcą „Przyjaciela Ludu” w Lesznie i  autorem Dziejów Starego i Nowego Przymierza, dla użytku szkół elementarnych, Leszno 1845, drugie wyd. 1858, trzecie Gniezno 1861; Białobłocki A., Absolwenci..., Poznań 1995, s. 135.
[35] fac simile (łac.) - czyń podobnie.  Faksymile, dokładna reprodukcja dokumentu, rękopisu, rysunku, podpisu,  wykonana ręcznie, chemicznie lub mechanicznie; pieczątka lub klisza odtwarzająca własnoręczny podpis. 
[36] Chłapowski Dezydery Adam (1788-1879), generał, fundator ochronki w Turwii (1855). Był synem starosty kościańskiego Józefa i Urszuli z Moszczeńskich, adiutantem  Dąbrowskiego (1807), oficerem ordynansowym Napoleona (1808), uczestnikiem kampanii hiszpańskiej (1808) i austriackiej (1809) oraz moskiewskiej (1812). Do nabytych od ojca dóbr (Turew i Wronowo oraz Rąbiń), Rąbinek i Podborze (1815) wprowadził nowoczesne metody gospodarowania, pobudował w nich kilka fabryk (gorzelnia, browar, cukrownia, olejarnia) W 1821 r. poślubił Antoninę Annę Grudzińską, siostrę księżnej Łowickiej, przez co wszedł w powinowactwo z W. Ks. Konstantym. Został członkiem sejmiku prowincjonalnego  d/s uwłaszczenia chłopów i pierwszego sejmu w Poznaniu (1827), przy czym  w drugim (1830) pełnił funkcję wicemarszałka. Następnie uczestniczył w powstaniu listopadowym (bitwa grochowska, wyprawa na Litwę), nie zdołał jednak zapobiec przejściu granicy z Prusami (13 VII 1831) pod Kłajpedą. Skazany na dwa lata aresztu w Szczecinie i 22 tys. talarów kary, opracował ceniony podręcznik  nauki o rolnictwie; od 1836 r. zasilał fachowymi artykułami „Przewodnik rolniczo-przemysłowy”. Powiększył trzykrotnie swoje dobra, szkolił praktykantów nie tylko w dziedzinie „gospodarstwa, ale i  moralności, oszczędności i pracy”, współpracował z Karolem Marcinkowskim i Maksymilianem Jackowskim. W 1848 r.  powierzono mu organizowanie powiatowej siły zbrojnej, a rząd powołał go do izby panów. Współfinansował ultramontański „Przegląd Poznański” (1843-1865), w 1850 r. został dyrektorem spółki właścicieli  dóbr nad Obrą, powstałej dla osuszenia tamtejszych bagien.  Był autorem Pamiętników (Poznań 1899). Dziećmi Chłapowskiego byli: Zofia (zm.1853), żona Jana Koźmiana, Stanisław (1822-1902), mąż Zofii Kurnatowskiej, Tadeusz (1826-1879), Kazimierz (1832-1916). PSB, t. 33 (1937), s. 299-302 (Adam Skałkowski), s. 304-305 (Witold Jakóbczyk).
[37] Towarzystwo (Bractwo) Św. Wincentego ŕ  Paulo - jedno ze stowarzyszeń katolickich powstałych na gruncie idei i działalności francuskiego kapłana, późniejszego św. Wincentego ŕ  Paulo (1581-1660), założyciela Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego ŕ Paulo (Zgromadzenia Misji lub lazarzystów, 1625 r.), zatwierdzonego przez papieża Urbana VIII 12 stycznia 1633 r., istniejącego w Polsce od 1651 r., skasowanego po upadku państwa polskiego. Nim doszło do odrodzenia Zgromadzenia w Krakowie (1865), powstawały – tak jak za czasów Św. Wincentego – męskie i żeńskie stowarzyszenia świeckie niosące pomoc materialną i duchową potrzebującym. Nawiązywały one jednocześnie do założonego w Paryżu (1833) przez ośmiu członków Stowarzyszenia Dobrych Studiów, powstałego z inicjatywy drukarza Bailly de Suray i dającego początek konferencjom z dziedziny historii i filozofii. Konferencje były forum swobodnej wymiany poglądów dla młodzieży, inspirowanym przez historyka i literata F. Ozanama (1813-1853) z myślą o kultywowaniu pamięci i dzieł miłosierdzia Św. Wincentego ŕ  Paulo oraz prowadzenia działalności charytatywnej. Towarzystwo w Gostyniu opiekowało się w 1864 r. 34 rodzinami. W Poznaniu współzałożycielami byli Tytus Działyński i Władysław Simon. Dziennik E.B., 17 stycznia 1864;  Encyklopedia chrześcijaństwa. Historia i współczesność. 2000 lat nadziei, wyd. polskie, red. naczelny ks. Henryk Witczyk, Kielce 2000, s. 681-682;  Towarzystwo Św. Wincentego ŕ Paulo, Grodzisk 1863; Słownik pracowników książki polskiej..., s. 822 (Hanna Maciejewska); Łoziński Bogumił, Leksykon zakonów w Polsce. Informator o życiu konsekrowanym, Warszawa 1998, s. 80.
[38] „Wielkopolanin” i „Wiarus” - pisma dla ludu redagowane przez ks. Aleksego Prusinowskiego na zlecenie Ligi Polskiej dla odparcia wpływów, jakie wywierał wówczas na wieś wydawany za rządowe pieniądze „Przyjaciel Chłopów”, redagowany przez Eugeniusza Brezę i drukowany w Szczecinie. „Wielkopolanin” ukazywał się dwa razy w tygodniu od 4 października 1848 r. nakładem i drukiem W. Stefańskiego, który po upływie roku przejął redakcję pisma. Natomiast Prusinowski od 1850 r. wydawał własne pismo „Wiarus – pisemko ludowo – katolickie”, ukazujące się także dwa razy w tygodniu i będące ideową kontynuacją „Wielkopolanina”. Oba pisma upadły w 1850 r. Wielkopolski Słownik Biograficzny, warszawa-Poznań 1983,  s. 594-595 (Zdzisław Grot); Jakóbczyk Witold, Prasa polska w Wielkopolsce w latach 1832-1858, [w:] Prasa polska w latach 1661-1864 (Historia prasy polskiej, pod red. J. Łojka, t. 1), Warszawa 1976, s. 255-256.
[39]  PS,  postscriptum (łac.) - dopisek do listu (od łac. postcriptus, postscribere – podpisać pod).
[40]  Patriarcha  - (przen.) czcigodny starzec.
[41] Studzińska Filipina (1797-1877), szarytka, pierwsza przełożona Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu,  w latach 1850-1863 przełożona prowincji poznańskiej. Bojanowski E.,  op. cit., s. 39 przyp.4.
[42] w związku z epidemią cholery Edmund Bojanowski, Gustaw Potworowski, Kajetan Morawski i Stanisław Chłapowski zorganizowali w 1849 r. w budynku dawnego Kasyna Gostyńskiego, zlikwidowanego w 1846 r. przez władze pruskie,  dom chorych i sierociniec, nazwany później Instytutem Gostyńskim. Pracowały w nim sprowadzone przez Bojanowskiego z Poznania Siostry Miłosierdzia. Instytutem kierował Komitet Organizacyjny, później Zarząd na czele z Chłapowskim jako przewodniczącym i Bojanowskim jako sekretarzem. W 1857 r. kierownictwo Instytutu przeszło w ręce Sióstr Miłosierdzia. Bojanowski E.,  op. cit., s. 26 przyp.1.
[43]  Hipoteka – zabezpieczenie roszczeń pieniężnych (zwł. pożyczek) na nieruchomości.
[44]  Reparacja (reperacja) – naprawianie uszkodzenia, odnowa, naprawa.
[45] Chodzi o ks. Mariana Apolinarego Kamockiego (1804-1884), CM, uczestnika powstania listopadowego, następnie  emigranta w Paryżu, gdzie w 1842 r. przyjął święcenia kapłańskie. kapelan szpitala Sióstr Miłosierdzia,  później wstąpił do Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Od 1848 r. w Poznaniu, gdzie został komisarzem, a następnie dyrektorem prowincji poznańskiej Sióstr Miłosierdzia. Założyciel Konferencji św. Wincentego ŕ Paulo i Towarzystwa Pań Miłosierdzia w  Poznaniu. Bojanowski E., op. cit., s. 27 przyp. 9.
[46] Konsystorz – urząd kościelny; (dawn.) kuria biskupia.
[47] Chodzi zapewne o dostawcę materiałów potrzebnych do odnowienia domu lub wykonawcę remontu.
[48] Szułczyński Atanazy (1812-1884), ks., oratorianin, członek Zarządu Instytutu Gostyńskiego i bliski współpracownik Bojanowskiego,  a także jego spowiednik.  Był kaznodzieją znanym z patriotycznych kazań i mów (w  1848 r. należał do Komitetu Powstańczego). Bojanowski E., op. cit., s. 29, przyp. 1.
[49]  W tłumaczeniu z łaciny: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
[50] Chodzi o sprzedaż domu (budynku) po Kasynie Gostyńskim na rzecz Sióstr Miłosierdzia.
[51] Subhastacja, subhasta (łac. sub – pod, hasta – długa  włócznia o szerokim grocie  w kształcie liścia, stanowiąca broń rzymskich legionów) – tutaj: postępowanie egzekucyjne mające na celu sprzedaż dóbr dłużnika w drodze licytacji.
[52] Chodzi o kupno  domu  dla Instytutu Gostyńskiego.
[53] Chłapowski Stanisław (1796-1863), działacz społeczny i religijny, współtwórca Kasyna i Instytutu Gostyńskiego. Bojanowski  E.,  op. cit., s. 30 przyp.12.
[54] Rewers - dokument zawierający pokwitowanie otrzymanych pieniędzy lub jakichś przedmiotów, będący dowodem zobowiązującym wystawcę do ich zwrotu.
[55] Do św. Jana,  tj. do 24 czerwca.
[56] Kongregacja Oratorium św. Filipa z Neri na Świętej Górze pod Gostyniem. Klasztor wzniesiony został w latach 1732-1748 według projektu Pompeo Ferrariego, twórcy kopuły kościoła i projektodawcy prezbiterium. Łoziński B., op. cit., s. 49-50.
[57] Księża Filipini  lub Oratorianie ze Świętej Góry pod Gostyniem, członkowie Kongregacji św. Filipa z Neri.
[58] Potworowski Gustaw  Eugeniusz (1800-1860), ziemianin, powstaniec 1831 r., polityk, prezes Koła Polskiego w Berlinie. Ur. 3 czerwca 1800 r. w Bielewie w pow. kościańskim, w rodzinie kalwińskiej, syn Andrzeja, landrata kościańskiego, podprefekta w dobie Księstwa Warszawskiego i Ludwiki Doroty z Żychlińskich. Kształcił się u pijarów w Warszawie (1810-1815), w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1815-1819), którego nie ukończył, i na uniwersytetach w Bonn, Heilderbergu i Berlinie (prawo, nauki polityczne i ekonomiczne). Był członkiem tajnego stowarzyszenia studentów berlińskich Polonia, skazanym na trzy miesiące więzienia (1822). Rok później otrzymał z podziału rodzinnego Golę w pow. gostyńskim z przyległościami, gdzie osiadł i zajął się gospodarką, nie rezygnując bynajmniej z konspiracji (Związek Kosynierów). W 1829 r. poślubił Klementynę z Chłapowskich (1808-1866), z którą miał czworo dzieci. Po wybuchu powstania listopadowego towarzyszył gen. D. Chłapowskiemu w wyprawie na Litwę, awansując do stopnia podporucznika. Wraz z nim został internowany pod Kłajpedą; osądzony za udział w powstaniu, choć karę mu darowano, poświęcił się potem działalności społeczno-gospodarczej wielkopolskich organiczników. Zmodernizował majątki, opiekował się uwłaszczonymi chłopami, budował szkoły, organizował u siebie spotkania. Ich efektem było powstanie Kasyna Gostyńskiego w 1835 r., w którym pełnił funkcję jednego z dyrektorów (od 1836) i prezesa (od 1838). Współpracował z przybyłym z emigracji (1835) Karolem Marcinkowskim, zarówno w Bazarze Poznańskim (od 1838) jak i w Towarzystwie Naukowej Pomocy (od 1841); jako członek zarządu tych instytucji wspomagał je organizacyjnie i materialnie. Dążył do powołania Centralnego Towarzystwa Rolniczego, jednakże wobec powierzenia mu prezesury, władze pruskie były temu przeciwne. Został natomiast, po śmierci K. Marcinkowskiego (1846), prezesem Towarzystwa Pomocy Naukowej i uzdrowił jego finanse. Był też radcą Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i posłem do poznańskiego sejmu krajowego (od 1843), zabiegał potem (1847) wraz z liberałami pruskimi na zjednoczonym sejmie stanowym w Berlinie o swobody konstytucyjne. Po wybuchu rewolucji marcowej w Berlinie (1848) stanął na czele polskiego Komitetu Narodowego w Poznaniu i został członkiem tajnego Rządu Narodowego. W negocjacjach z komisarzami pruskimi (W. Willisen, E. Pfuele) był przeciwny podziałowi Księstwa na część niemiecką i okrojoną polską, odmówił też przyjęcia funkcji naczelnego prezesa części polskiej. Jednocześnie był przeciwnikiem walki zbrojnej z Prusami. Jako poseł do pruskiego Zgromadzenia Narodowego w Berlinie (1848-1850) zabiegał o autonomię Poznańskiego i występował przeciwko jego częściowej inkorporacji do Prus, domagał się równouprawnienia Polaków w samorządach i języka polskiego w administracji i szkolnictwie, współtworzył frakcję polską, zwaną Kołem Polskim (luty 1849). Został jej prezesem po K. Libelcie (sierpień 1849 i w latach 1852-1855); na znak protestu wobec zbyt mało liberalnej konstytucji pruskiej solidarnie wraz z całym Kołem Polskim złożył mandat (5 II 1850). Był też prezesem Ligi Polskiej (1848-1850), powstałej w jego berlińskim mieszkaniu (25 VI 1848),  przeciwnej wyborom do sejmu unijnego w Erfurcie. Niedowierzając zapewnieniom pruskich ministrów, wycofał się z polityki i zajął się administracją swoich majątków powiększonych o zakupiony Stary Gostyń (1855) oraz projektami rozbudowy dróg lokalnych i utworzenia ponownie Centralnego Towarzystwa Rolniczego. Jednakże już w 1858 r. stanął na czele Polskiego Komitetu Wyborczego w Poznaniu, zdobył mandat do sejmu pruskiego i został ponownie prezesem Koła Polskiego. Inicjował wnioski i interpelacje. Zm. po nagłej chorobie w nocy z 22 na 23 listopada 1860 r. PSB,  t. 28 (1984), s. 262-264 (Zdzisław Grot).
[59] Sążeń - dawna jednostka długości określona mniej więcej zasięgiem ramion człowieka, mająca różną wielkość w różnych krajach. W Polsce, według konstytucji 1764 r., sążeń staropolski = 1,787 m.
[60]  W Dzienniku (Positio..., vol. 1, s. 659 i 676) Bojanowski wzmiankował Wodzickiego z Krakowa (20 X 1853) i Wodzickiego, który  ofiarował 30 talarów na rzecz ochronek (20 I 1854).  Drugi z nich występuje w Positio...  (vol. 2, s. 1963) pod  imieniem Ludwik  Chodzi tu bowiem o Ludwika Franciszka Wodzickiego h. Leliwa (1834-1894), który był synem Stanisława (1764-1843), dyrektora policji (1809), zastępcy prefekta i prefekta departamentu krakowskiego (1810-1813) w okresie Księstwa Warszawskiego, prezesa Senatu Rządzącego Rzeczypospolitej Krakowskiej (1815-1831), przewodniczącego Wielkiej Rady Uniwersyteckiej (1818-1826), współorganizatora Towarzystwa Naukowego Krakowskiego (1815), Towarzystwa Dobroczynności (1816), Towarzystwa Przyjaciół Muzyki (1817) i Towarzystwa Praktycznego Rolnictwa, przeciwnika wsparcia powstania listopadowego (1830-1831) przez Kraków, zmuszonego do opuszczenia Krakowa, skąd wyjechał do Warszawy, a jesienią 1831 r. osiadł w majątku Niedźwiedź  k. Krakowa. Natomiast Ludwik Wodzicki, ożeniony z Zofią Rzyszczewską h. Pobóg (ur. 1816), tak jak ojciec był konserwatywnym politykiem galicyjskim, jednym z przywódców stańczyków, współautorem pamfletu politycznego Teka Stańczyka (1869). Żychliński T., Złota księga..., t. 11 (1889), s. 247-251; Encyklopedia Krakowa,  red. prowadzący Antoni Henryk Stachowski, Warszawa-Kraków 2000, s. 1059. 
[61] Chodzi o kilkudniową akcję kaznodziejską połączoną z odprawianiem specjalnych nabożeństw celem ożywienia ducha religijnego w parafii Krzywiń,  do której należała założona dwa lata później w dobrach  Jana Koźmiana,  ochronka w Kopaszewie.
[62] Mycielski Michał (1826 - 1906),  jezuita, publicysta, wydawca, prowincjał galicyjski, syn Ludwika i Elżbiety z Mielżyńskich. Pochodził z Gorzyczek w pow. kościańskim. Gimnazjum ukończył we Wrocławiu (1844), doktorat prawa uzyskał w Berlinie (1848), następnie był  referentem sądu powiatowego w Lesznie i apelacyjnego w Poznaniu, a jednocześnie współpracownikiem J. Koźmiana jako redaktor odpowiedzialny „Przeglądu Poznańskiego” i działaczem charytatywnym jako prezes Rady Miejscowej Konferencji Św. Wincentego ŕ  Paulo w Poznaniu od 1851 r. W tym roku poślubił Zofię Górską, która po urodzeniu syna Ludwika zmarła (1854), a Michał zabezpieczywszy wychowanie i majątek dziecka, wstąpił do zakonu jezuitów w Baumgartenbergu k. Linzu (1856), studiował filozofię w Bratysławie (1857/1858) i teologię w Insbrucku (1858-1862) oraz przyjął święcenia kapłańskie w Śremie (31 VII 1861), gdzie pozostał. W latach 1863/1864 studiował w Rzymie prawo zakonne i odbywał ćwiczenia ascetyczne, ciesząc się zaufaniem generała zakonu P. Beckxa, po czym został nauczycielem języka francuskiego i włoskiego oraz religii w konwikcie tarnopolskim. Latem 1865 r. został przełożonym rezydencji w Śremie i kierownikiem misji ludowych w Wielkopolsce, na Śląsku i Pomorzu. Jednocześnie podczas wojny prusko-austriackiej był kapelanem w wojsku pruskim. Po podniesieniu rezydencji śremskiej do rangi kolegium wraz ze studium filozofii, matematyki i fizyki, został jego rektorem i prefektem studium (6 I 1869). Po likwidacji kolegium przez rząd pruski w związku z kulturkampfem (1872) i usunięciu Mycielskiego z Wielkopolski (1873), został on sekretarzem jezuickiej prowincji galicyjskiej w Krakowie (1873-1877), obywatelem austriackim (1876), dyrektorem polskiej sekcji międzynarodowego stowarzyszenia Apostolstwa Modlitwy (AP) i redaktorem jego organu prasowego („Apostolstwo”, od 1880 r. „Intencja”, od 1904 r. „Posłaniec”) oraz kierownikiem Wydawnictwa Apostolstwo Modlitwy (WAM), założonego w Krakowie przez Stanisława Stojałowskiego (1872), a ponadto prowincjałem galicyjskim (1877-1881), który wybudował gmach kolegium jezuickiego w Krakowie (1878) i stworzył solidną podstawę materialną i personalną prowincji. Został nim ponownie (1887-1893) celem uporządkowania gospodarki materialnej zakonu po rządach Henryka Jackowskiego; jako delegat apostolski i wizytator bazylianów przeprowadził jednocześnie reformę tego zakonu na zlecenie papieża Leona XIII i podniósł gospodarczo zadłużoną prowincję. Wybudował oddzielny gmach dla Wydawnictwa Apostolstwo Modlitwy (1892) z domem pisarzy, zakupił kościół i kolegium w Nowym Sączu (1894), cieszył się zaufaniem nadrzędnych władz zakonnych. Po 1893 r. był dyrektorem AM i należał do grona pisarzy WAM oraz pełnił inne funkcje, m.in. prowincjała bazylianów we Lwowie (1897-1902), dla których także budował nowe i modernizował stare obiekty. Zm. 21 listopada 1906 r. w Chyrowie. PSB,  t. 22 (1977), s.343-345 (Bronisław Natoński).
[63] Kolekta (łac. collecta – składka, zbiórka) – (przestarz.) zbiórka pieniężna, zwykle na jakiś cel dobroczynny;  zebrane pieniądze, składka, ofiara.
[64] Antoniewicz Karol (1807-1852), jezuita, ur. 6 listopada 1807 r. w Skwarzewie. Pochodził z rodziny ormiańskiej Józefa i Józefy z Nikorowiczów. W 1827 r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Lwowskim. Brał czynny udział w powstaniu listopadowym. W 1833 r. wstąpił w związek małżeński z Zofią Nikorowicz i miał pięcioro dzieci. Po przedwczesnej śmierci pięciorga dzieci opiekował się chorymi i opuszczonymi, zamieniając swój dwór w Skwarzewie na szkołę i szpital, a po śmierci żony wstąpił do zakonu jezuitów (1839) i podjął dalsze studia w Tarnopolu i Nowym Sączu, po czym przyjął święcenia kapłańskie (1844). Zasłynął jako kaznodzieja i misjonarz, szczególnie podczas rozruchów chłopskich w 1846 r., zwalczał pijaństwo oraz inicjował akcje charytatywne. Po rozproszeniu jezuitów galicyjskich w 1848 r. głosił kazania w Krakowie, na Śląsku, a w końcu w Poznańskiem. Niosąc pomoc zarażonym na cholerę, sam padł ofiarą epidemii. Zmarł 14 listopada 1852 r. w Obrze. Pozostawił bogatą spuściznę literacką  (opowiadania, listy i poezje). Jest m.in. autorem Obrazków dla ludu wiejskiego, Czytań świątecznych, Drogi Krzyżowej, Grobów świętych polskich, a także popularnych pieśni religijnych: Biedny, kto Ciebie, Chwalcie łąki umajone; Nie opuszczaj nas; O Maryjo, przyjm w ofierze, Pani, w ofierze Tobie dzisiaj składam. W poezji Antoniewicza dominują trzy wątki ideowo-tematyczne: świadome przeżywanie łaski dziecięctwa Bożego, akceptacja cierpienia jako ważnego elementu chrześcijańskiego życia oraz żarliwa miłość i kult NMP.  Encyklopedia wiedzy o jezuitach  na  ziemiach Polski i Litwy 1564-1995, Kraków 1996, s. 12;  PSB,  t. 1 (1935),  s. 139 (ks. Jan Mikuła TJ).
[65] „Pokłosie. Zbieranka literacka na korzyść sierot”, noworocznik literacki wydawany przez Bojanowskiego w latach 1852-1856 i 1862. Pierwsze dwa tomy pisma ukazały się nakładem księgarni Ernesta Günthera w Lesznie, pozostałe u Ludwika Merzbacha w Poznaniu, przy czym ostatni, szósty, za rok 1857 dopiero w 1862 r.  Zob. szerzej: Chociej S., op. cit., s. 198 nn.                                   
[66] Magistrat (łac. magistratus - urząd zwierzchni) - (dawn.) zarząd miasta, rada miejska, samorząd miejski, ratusz,  urzędnik reprezentujący władzę miejską.
[67] Od czasownika tuszyć – (przestarz.) spodziewać się, mieć nadzieję.
[68] Tzn. mocniejszym, stalowym, żelaznym;  (niem.) stählern – stalowy, żelazny.
[69] Kędy – (przestarz.) zaimek przysłowny zastępujący określenia miejsca dziania się czegoś.                    
[70] Poskramiać, poskromić – opanować, hamować, powstrzymywać.
[71] Od rzeczownika rutyna – biegłość, wprawa, nabyte przez długą praktykę.

[72] Tzn.: dorastania
[73] Tzn.: psucia.
[74] Lazaret  (wł. lazzaretto) - (dawn.) szpital wojskowy, zwł. utworzony doraźnie podczas wojny; szpital dla zakaźnie chorych.
[75] Podpisy pod pismem, oprócz Edmunda Bojanowskiego, złożyli: Stanisław Chłapowski, ks. Atanazy Szułczyński i Teofil Wilkoński.
[76] Fugiewicz, wychowawczyni (ochmistrzyni)  w pierwszej  ochronce w Gostyniu. – Pismo Bojanowskiego do Fugiewicz jest pierwszym – spośród drukowanych tu listów – odnotowanym w Dzienniku, którego zapisy zachowały się od 1 kwietnia 1853 r. Oprócz niego Bojanowski odnotował w dniach 5, 7 i 8 kwietnia  trzy pisma wysłane w sprawie „Pokłosia” do Kamieńskiego, zawiadowcy drukarni Günthera oraz dwa odebrane 6 i 8 kwietnia od ks. Brzezińskiego (z 1 kwietnia) i gen. Morawskiego.
[77] Kropiwnicki Edmund (Edward) (1798-1866), ks., w 1825 r. ukończył Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, w latach 1822-1825 studiował teologię na Uniwersytecie Wrocławskim, święcenia kapłańskie przyjął w 1827 r., był profesorem w Królewskim Instytucie Nauczania dla Szkół Elementarnych przy kościele Św. Kazimierza w Poznaniu,  proboszczem w Pępowie,  gdzie zm. 4 sierpnia 1866 r. Od 1843 r. był prezesem komitetu Towarzystwa Pomocy Naukowej  dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego w powiecie krobskim (Krobia). Towarzystwo zostało utworzone w 1841 r. w Poznaniu w  celu umożliwienia ubogiej młodzieży kształcenia się. zakładało konwikty, w których przygotowywano młodzież męską do gimnazjum. W Gostyniu konwikt powstał dwa lata później.  Od 1844 r. opiekę nad nim sprawował Bojanowski. Białobłocki A., Absolwenci..., s.71-72; Słownik polskich towarzystw naukowych, t. 2: Towarzystwa naukowe i upowszechniające naukę działające w przeszłości na ziemiach polskich, cz. 1, red. nauk. Barbara Sordylowa, oprac. zespół pod kierunkiem  Barbary Krajewskiej – Tartakowskiej, Wrocław 1990, s. 500 nn;  Bojanowski E., op. cit., s. 34 przyp. 8.
[78] Korzec - dawna polska miara objętości ciał sypkich zawierająca 32 garnce (ok.120 litrów), także miara ciężaru (ok. 98 kg.); naczynie do przechowywania zboża.
[79] Wiertel pruski - pół korca (ok. 49 kg). Bojanowski E.,  op. cit., s. 107 przyp.1. - W Polsce od XIV w. wiertel (niem. Viertel-ćwiartka) oznaczał ćwiartkę większej jednostki miary. Kopaliński Władysław, Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1987, s. 1281.
[80] Morawski (Dzierżykraj - Morawski) Franciszek de Paula h. Nałęcz  (1783-1861), generał, poeta i krytyk teatralny, tłumacz. Studiował prawo na uniwersytecie we Frankfurcie nad Odrą, gdzie odbył dwuletnią praktykę sądową jako aplikant; przez następne dwa lata był asesorem sądowym w Kaliszu, po czym wraz ze starszym bratem Józefem objął zarząd nabytego przez ojca majątku Kotowiecko w pow. pleszewskim (1803), a dwa lata później innego majątku ojca w Luboni w pow. wschowskim. Brał udział w wojnach napoleońskich, przy czym za kampanię rosyjską (1812) otrzymał Krzyż Komandorski Legii Honorowej, a za bitwę pod Lipskiem (1813) Krzyż Oficerski. Służbę w armii Królestwa Polskiego rozpoczął od stopnia pułkownika i podszefa sztabu głównego (1815), potem został generałem brygady (1819), a ponadto członkiem przybranym Warszawskiego Towarzystwa Królewskiego Przyjaciół Nauk i członkiem loży masońskiej. W powstaniu listopadowym został generałem armii (30 I 1831) i ministrem wojny (od 7 marca),  choć wraz z kaliszanami podał się do dymisji na znak protestu przeciw rokowaniom gen. J. Krukowieckiego (7 września) z Rosjanami; natomiast 13 września z nominacji gen. Macieja Rybińskiego został pełnomocnikiem do tych rokowań. W związku z rywalizacją o stanowisko wodza naczelnego między gen. Janem Nepomucenem Umińskim a M. Rybińskim wycofał się, składając władzom rosyjskim przysięgę na wierność; po powrocie z internowania w Wołogdzie (1833) na początku roku następnego osiadł w Luboni, gdzie gospodarzył, rzadko wyjeżdżając (w 1837 r. do Krakowa, Galicji i na Wołyń oraz do Wrocławia, gdzie czuwał nad edukacją syna). Twórczość literacką Morawskiego inspirowało szeroko prowadzone życie towarzyskie od czasów Księstwa warszawskiego. Po 1833 r. drukował m.in. w „Przyjacielu Ludu”, „Przeglądzie Poznańskim”, „Dodatku do Czasu”. Był pod wpływem A. Mickiewicza, np. poemat Dworzec mego dziadka (Leszno 1851), czy Wizyta w sąsiedztwo, opublikowana w „Przyjacielu Ludu” (1837). Najcenniejszym jego dorobkiem poetyckim są Bajki (Poznań 1860), zwłaszcza o tematyce patriotycznej. PSB,  t. 21 (1976), s. 712-714 (Eligiusz Kozłowski i Rościsław Skręt).
[81] Przymiotnik od rzeczownika kwesta – zbieranie datków  pieniężnych lub w naturze na cele publiczne.
[82] Koźmian Stanisław Egbert (1811-1885), ur. we Wronowie pod Lublinem, zm. w Poznaniu, działacz polityczny, poeta i eseista oraz tłumacz, bratanek Kajetana i brat Jana, uczestnik powstania listopadowego, potem emigrant w Anglii, objechał niemal całą Europę. W 1849 r. uzyskał prawo osiedlenia się w Wielkopolsce i dwa lata później nabył majątek Przylepki w pow. śremskim (ok.700 ha), choć głównie zajmował się pisarstwem i przekładami Szekspira, a zwłaszcza współredagowaniem „Przeglądu Poznańskiego”, który w latach 1855 - 1866 w związku z wyjazdem brata Jana do Rzymu na studia teologiczne pochłonął go całkowicie. Reprezentował kierunek ultrakonserwatywny i katolicki. W 1853 r. ożenił się z Felicją Łempicką. W 1867 r.  przeniósł się do Poznania, gdzie po śmierci Libelta został w 1875 r. jednogłośnie obrany prezesem Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a w  1873 r. członkiem Akademii Umiejętności w Krakowie. PSB,  t.15 (1970), s. 59-61 (Stefan Kieniewicz);  Literatura polska..., t. 1 (1984), s. 488 (Zbigniew Sudolski). – Wspomniany w tym piśmie list Koźmiana nie zachował się.
[83] Günther Ernst Wilhelm (1792-1860), księgarz, drukarz i wydawca. Pochodził z Głogowa.  W Lesznie prowadził księgarnię (od 1826 r.), drukarnię i zakład litograficzny (od 1832 r.), był nakładcą i kolporterem  wielu polskich książek, głównie historycznych (m.in. Dziejów polskich  J. Długosza, Leszno 1844), dla dzieci i  młodzieży, czytanek i podręczników szkolnych a także modlitewników, śpiewników, żywotów świętych i tekstów dewocyjno-umoralniających. Był również nakładcą czasopism: „Przyjaciel Ludu” (1834-1849), „Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy” (1836-1845), „Szkółka Niedzielna” (1837-1853), „Kościół i Szkoła” (1846-1848). Utrzymywał kontakty handlowe z wieloma wydawcami zagranicznymi pośredniczącymi w zakupie polskiej literatury emigracyjnej.  Encyklopedia Katolicka, Lublin 1993, t. 6, kol. 399; Literatura polska..., t. 1, s. 336 (Redakcja); PSB,  t. 9 (1960-1961), s. 200 (Bogdan Zakrzewski).
[84] Olizarowski Tomasz August (1811-1879), poeta i dramatopisarz. Pochodził z Rzeszowskiego, zmarł w Paryżu. Uczestnik powstania listopadowego i konspirator w Galicji, więzień (1836), emigrant  w Londynie i w Paryżu. W latach 1849-1852 przebywał w Wielkopolsce, później w Belgii i ponownie w Paryżu (1858). W ostatnich latach przebywał razem z Norwidem w tamtejszym przytułku św. Kazimierza. autor liryków, powieści poetyckich i ponad 40, w większości nie wydanych dramatów, głównie historycznych. Spośród nich najbardziej znany jest Wincenty z Szamotuł, drukowany we fragmentach w „Przeglądzie Poznańskim”. PSB,  t. 23 (1978), s. 823-824 (Franciszek german); Literatura polska...,  t. 2, s. 79 (Tadeusz Sivert)..
[85] Koźmian Andrzej Edward (1804-1864),  ur. w Piotrowicach w Lubelskiem, zm. w Dobrzechowie w Galicji, syn Kajetana i Anny z Mossakowskich, ojciec Stanisława, konserwatywny działacz polityczny, ściśle związany z Hotelem Lambert od 1858 r., kiedy wyjechał na 6 lat do Paryża; publicysta, pamiętnikarz, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego,  rzecznik reform agrarnych. Był długotrwałym współpracownikiem pism wielkopolskich („Przyjaciel Ludu” i „Przegląd Poznański”), a także warszawskich, krakowskich i lwowskich. PSB,  t. 15 (1970), s. 50-53 (Jerzy Zdrada);  Literatura polska...,  t. 1, s. 487.
[86] Koźmian Jan (1814-1877), syn Jana i Wiktorii z Mikuliczów-Radeckich, bratanek Kajetana, brat Stanisława Egberta, działacz polityczny i społeczny, a przede wszystkim religijny, publicysta, redaktor  i wydawca, ksiądz, ur. we Wronowie w Lubelskiem.  Uczestnik powstania listopadowego, emigrant polityczny, zjeździł niemal całą Europę, w 1846 r. poślubił Zofię Chłapowską, córkę generała Dezyderego. Będąc jeszcze w Berlinie, założył „Przegląd Poznański” (1845) i przez długi czas redagował go. Wiosną 1848 r. jako członek polskiego legionu akademickiego przyjechał do Wielkopolski, gdzie dostał się do niewoli pruskiej, a po dwóch miesiącach osiedlił się i gospodarował w majątkach żony (Turwia, Rąbiń, Kopaszewo), gdzie potem powstały ochronki. Był przyjacielem i doradcą Bojanowskiego,  uczestniczył czynnie w tworzeniu Zgromadzenia Służebniczek Bogarodzicy, został jego biskupim komisarzem, a po śmierci Bojanowskiego (1871) kierował nim przez 3 lata. Po śmierci żony (1853), zmuszonej do małżeństwa przez rodziców,  postanowił poświęcić się służbie kapłańskiej i w 1857 r. podjął studia teologiczne w Rzymie, Innsbrucku, Poznaniu i Gnieźnie, gdzie przyjął święcenia kapłańskie (23 III 1860). Najpierw został proboszczem w Krzywiniu, a potem kapelanem domu Sióstr Sacré Coeur w Poznaniu (do 1873), założył dwa konwikty dla młodzieży i szkółkę dla ubogich chłopców,  dotował Towarzystwo Pomocy  Naukowej. Jako sekretarz arcybiskupa Ledóchowskiego i protonotariusz apostolski, miał duże wpływy w Rzymie, gdzie był związany ze Zmartwychwstańcami i w Kurii Arcybiskupiej w Poznaniu. Reprezentował kierunek ultramontański, był przeciwnikiem walki zbrojnej. Został protonotariuszem apostolskim (1869) i kanonikiem poznańskim (1870), był zwolennikiem i obrońcą świeckiej władzy papieża, a znaleziona przez władze pruskie korespondencja dała im pretekst do kampanii przeciwko międzynarodowym knowaniom polsko-katolickim i wszczęcia kulturkampfu, a także do aresztowań wielu księży, w tym  Koźmiana (1874-1875). Wcześniej nabył „Kuriera Poznańskiego”, który stał się organem obozu konserwatywno-klerykalnego. Po uwięzieniu abpa Ledóchowskiego został delegatem apostolskim na archidiecezję poznańską, a wobec zakazu jego powrotu delegatem na obie diecezje z władzą wikariusza generalnego. Wychowankowie Koźmiana rok przed jego śmiercią ufundowali dla Towarzystwa Naukowej Pomocy stypendium im. J. Koźmiana (1876). PSB,  t. 15 (1970), s. 53-55 (Barbara Wysocka).
[87] Żupański Jan Konstanty (1804-1883),  poznański  księgarz i  nakładca, ukończył studia prawnicze w Berlinie. Pochodził z rodziny greckiej, osiadłej w Poznaniu. Dziedzicząc znaczny kapitał, 11 listopada 1839 r. otworzył w Poznaniu księgarnię nakładową (dział antykwaryczny, wydawnictwo i wypożyczalnię książek polskich i francuskich). Wśród ponad 600 dzieł wydanych przez Żupańskiego dominowały prace historyczne, historyczno-literackie i pamiętnikarskie obok podręczników szkolnych i książek do nabożeństwa, zbiorów pieśni ludowych i literatury popularnonaukowej. Od 1852 r. ogłosił wiele katalogów swojej firmy, zarówno nakładowych jak i komisowych. W 1873 r. eksponował swoje wydawnictwa na wystawie we Wiedniu. Działalność Żupańskiego była tępiona przez władze pruskie (konfiskaty, represje, kary pieniężne). Słownik pracowników książki polskiej..., s.1035-1036 (Tadeusz Popiel).
[88] Sułkowska  Elżbieta (zm. 1869), córka Augusta i Marii z MycielskichBojanowski E., op. cit., s. 44 przyp. 2.
[89] Plater (Broel-Plater) Cezary  Augustyn (1810-1869), powstaniec 1831 r., polityk emigracyjny, działacz organiczny w Wielkopolsce. Pochodził z Wilna, był synem Kazimierza, właściciela dóbr Dasiaty i Apolinary z Żabów. Po kampanii partyzanckiej w pow. wilkomierskim z kuzynką Emilią Plater przedarł się do Warszawy, gdzie podpisał przystąpienie obywateli województwa wileńskiego do powstania listopadowego (10 VIII 1831 r.) i został posłem na sejm (27 VIII- 23 IX 1831). Od końca 1831 r. do 1842 r. przebywał na wygnaniu; pracował w wydziale naukowym Stowarzyszenia Naukowej Pomocy dla młodzieży polskiej w Paryżu, gdzie był też członkiem Towarzystwa Literackiego. Początkowo rozrzutny, w 1834 r. zaprzyjaźnił się z C. Montalembertem, przebywał głównie w rodzinach o przekonaniach szczerze katolickich i przyczynił się do założenia katolickiego czasopisma „L’Univers”. Wraz z Mickiewiczem, Antonim Góreckim, Stefanem Witwickim, Józefem i Bohdanem Zeleskimi podpisał akt założycielski  Braci Zjednoczonych (19 XII 1834) i przyczynił się do urządzenia tzw. Domku, skupiającego późniejszych zmartwychwstańców pod przewodnictwem Bohdana Jańskiego. Wpłynęło to potem na rozluźnienie, zrazu dość ścisłych, związków Platera z Hotelem Lambert Adama Czartoryskiego i jego decyzję o wyjeździe do Monachium jako agenta tego obozu na Niemcy i Poznańskie (zima 1841/1842) z zadaniem zbierania jedynie funduszy i informacji oraz do Wielkopolski, po wcześniejszym (2 X 1842) ożenku w Dreźnie ze Stefanią Małachowską (1818-1852) i późniejszym (1843) kupnie Góry k. Śremu, choć naturalizację uzyskał dopiero w 1858 r. Wiosną 1846 r. Platerowie z nakazu władz pruskich musieli opuścić Wielkopolskę, przebywali więc kolejno w Berlinie i Paryżu, wiosną i latem 1847 r. ponownie w Górze, a jesienią tego roku wyjechali do Wrocławia. Po upadku powstania wielkopolskiego (1848) Plater włączył się do prac Ligi Polskiej, a po jej rozwiązaniu przez władze pruskie (1850) zawiązał lokalną kontynuację Ligi w postaci Bractwa Polskiego w pow. śremskim,  także zakazanego (1853). Po śmierci żony (1852) dzieci Platera odziedziczyły znaczne dobra w Królestwie, dokąd od 1858 r. dojeżdżał, rozbudowując kopalnie i huty żelazne w Białaczewie, Niekładniu i Borkowicach. Rok później poślubił Rosjankę - katoliczkę Julię Bobrinską (1823-1899). Plater był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. Dom jego był przytułkiem dla tułaczy i słynął z gościnności; był dobrodziejem Służebniczek Maryi w Jaszkowie i klasztoru OO. Jezuitów w Śremie, gdzie założył Towarzystwo św. Wincentego ŕ Paulo, ochronkę dla sierot, przytułek dla starców, lazaret, kasę oszczędnościowo - pożyczkową i kółko rolnicze. Zmarł 9 lutego 1869 r. PSB,  t. 26 (1981), s. 649-651 (Stefan Kieniewicz);  Karwowski, op. cit., t. 2, s. 188.
[90] Świtalska Marianna była siostrą cioteczną Urszuli Szpringer,  znała język niemiecki, zamierzano ją więc posłać do Rydzyny, gdzie potrzebna była ochmistrzyni ochronki ze znajomością tego języka. Dziennik E.B.,  4 i 5 sierpnia, 26 września 1853 r.
[91] Mentzel  (Męcel) Michał (ur. 1819 r.),  ks., od 1855 r. proboszcz w Śremie. Bojanowski E.,  op. cit., s. 355 przyp. 2.
[92] Dykiert Pelagia, kierowniczka ochronki w Śremie do 12 października 1853 r., tj. do chwili wstąpienia do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu.  Dziennik E.B., 3 września 1853 r. i 12 października  1853 r.
[93] Martynowska Marianna była ochroniarką od 30 września 1853 r. Pełniła obowiązki ochmistrzyni ochronki w Śremie po Pelagii Dykiert od 12 października tego roku, tj. po jej  wstąpieniu do Sióstr Miłosierdzia. Dopiero od 19 listopada 1855 r. E. Bojanowski podjął się kierownictwa tej ochronki i wprowadził porządek, modlitwy, strój, jakie panowały w Podrzeczu;  jednak Martynowska nie podporządkowała się w pełni zasadom wskazanym przez E. Bojanowskiego i już 1 kwietnia 1856 r. udała się do domu rodzinnego. Archiwum Generalne Sióstr Służebniczek Luboniu k. Poznania. Karty Personalne kandydatek i sióstr /1851-1902/ na podstawie źródeł archiwalnych sporządziła s. Małgorzata M. Wirgilia Wrońska, sł. M.,  1990 r. (dalej: AGSL,  KP); KP nr 25; Dziennik E.B., 12 października 1853 r.
[94] Ogińska Maria, hrabina, faktycznie pochodziła z Wilna. Gościła u Cezarego Platera. Dziewięć lat później ubiegała się o Służebniczki dla Litwy w piśmie do Bojanowskiego z 19 czerwca 1862 r. Jego treść znana jest  z zapisu Bojanowskiego: „Upoważniona przez tamtejszych obywateli zgłasza się o Służebniczki do Litwy. Jest już na to dom gotowy z wszelkimi wygodami przy kościele na wsi i kilka tysięcy gotowych pieniędzy. Kandydatek dużo. Koszta wszelkie sprowadzenia Sióstr i podróże opłacone będą. Zapytuje mnie czybym nie zechciał sam tam przybyć. Wszystkie kroki u władzy świeckiej i duchownej są poczynione, tylko w paszportach mają być wymienione jako zwykłe robotnice”. Dziennik E. B., 21 lipca 1862 r. Zob. też: Positio...,  vol. 1, s. 654-655 (29 IX 1853) i s. 970 (21 VII 1862).
[95] Jabłońska Aniela (Angelina), ur. 1820 r.,  szarytka. W latach  1849 - 1853  pracowała w Instytucie Gostyńskim, potem w Paryżu, dokąd  wyjechała – niespodziewanie dla Bojanowskiego – 23 maja 1853 r. W Gostyniu miała ją zastąpić s. Emilia Radlicka z Paryża. Przygotowujący się tam kilkanaście lat później do kapłaństwa Andrzej Ptaszyński był w kontakcie z Jabłońską. Zob. jego list z 17 kwietnia 1867  r. w t.  2; Dziennik E.B., 21 i 24 maja 1853 r.;  Bojanowski E.,  op. cit., s. 28 przyp.16.
[96] Tj. po 26 maja.
[97] Tj. po 19 lipca.
[98] Tj. po 8 grudnia. – Wiadomości od s. Angeliny Jabłońskiej z Paryża lub na jej temat nie zawsze musiały być adresowane do Bojanowskiego, który pierwszy list otrzymał od niej w kościele gostyńskim w dniu jej imienin, 2 sierpnia 1853 r., za pośrednictwem ks. Ignacego Stępińskiego. Kilkanaście dni później, 13 sierpnia, otrzymał „list Pana Walentego, posła z Paryża” z dnia 4 sierpnia „do Ludwika pisany, w którym donosi o swym widzeniu się z Siostrą Angeliną”, przy czym Bojanowski zaznaczył, iż była to trzecia wiadomość od czasu jej wyjazdu. We wrześniu 1853 r. z Paryża nadeszły medaliki, choć nie wiadomo, kto był ich nadawcą. Korespondencja ta trwała również później. Dziennik E.B.,  2 i 13 sierpnia oraz 12 września 1853 r., 10 sierpnia 1854 r.
[99] Chodzi o Ignacego Stępińskiego (1800-1875), oratorianina, członka Kongregacji św. Filipa Neri. Bojanowski E., op.cit.,  s. 26 przyp. 1 i 3.
[100] Węsierski h. Belina Mikołaj (zm. 27 października 1865), właściciel Podrzecza położonego dwa kilometry od Grabonoga, mąż Bolesławy z Pruskich, która urodziła mu dwóch synów (Józef i Kazimierz) i dwie córki (Maria i Anna). Współpracownik i przyjaciel E. Bojanowskiego. Węsierscy wraz z Bojanowskim byli fundatorami pierwszej ochronki w Podrzeczu (3 V 1850). Bojanowski zajął się potem pogrzebem Węsierskiego.  Zob. niżej: List Bojanowskiego z 5 grudnia 1865 r.; Żychliński T., Kronika  żałobna..., s. 490;  Bojanowski E., op. cit., s. 80 przyp.1 i 3.
[101] Szymorska Józefa (1850-1853), sierota, otaczana szczególną troskliwością przez Bojanowskiego, który  często wspominał o niej w Dzienniku. Bojanowski E., op. cit., s. 26.
[102] Chodzi o Bolesławę z Pruskich Węsierską, żonę Mikołaja.
[103] Bona (fr. bonne-niańka) – (przestarz.)  domowa wychowawczyni dzieci w wieku przedszkolnym.
[104] Parkan (niem.) – ogrodzenie, zwykle z desek; płot.
[105] Rezeda - roślina zielna lub półkrzew z rodziny rezedowatych o liściach pojedynczych lub złożonych i drobnych kwiatach o zielonkawych lub żółtawych postrzępionych płatkach.
[106] Preibisz Bernard  Ludwik (1828-1907),  ks., oratorianin,  malarz.  Ur. 19 sierpnia 1828 r. w Kobylinie w pow. krotoszyńskim, syn dzierżawcy Antoniego i Antoniny z Wodkiewiczów. Kształcił się w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, gdzie zdał maturę (1848) oraz w Seminariach Duchownych w Poznaniu i Gnieźnie. Po przyjęciu święceń kapłańskich (1852) wstąpił do kongregacji filipinów, zostając proboszczem ich klasztoru w Gostyniu. Studiował też w akademii sztuk pięknych w Monachium. Nadzorował renowację kościoła klasztornego w Gostyniu, powierzając polichromię dwom malarzom monachijskim: M. Baurowi i J. Frankowi (1864-1868), którzy wykonali kompozycje figuralne w prezbiterium. Preibisz natomiast wykonał malowidła ścienne w obejściu nawowym i cztery obrazy olejne w zwieńczeniach ołtarzy bocznych (1861-1865, 1868). Jego dziełem jest też obraz Ecce Homo dla kościoła w Kobylinie oraz portrety. Po kasacie Kongregacji Św. Filipa Neri przez władze pruskie (1876), Preibisz osiadł w Tarnowie, gdzie za uratowane pieniądze kongregacji zakupił ziemię dla tamtejszego klasztoru filipinów. W obawie przed sądowymi konsekwencjami tego czynu wyjechał do Paryża i Londynu, a po powrocie do Tarnowa (1878-1879) namalował dla tamtejszego kościoła klasztornego dwa obrazy ołtarzowe. Zm. 27 września 1907 r. w Tarnowie. PSB,  t. 28 (1984), s. 416 (Przemysław Michałowski);  Białobłocki A., Absolwenci..., s. 104.
[107]  Adamska Katarzyna  z Brodnicy k. Śremu.  Jedna z pierwszych ochroniarek (od 29 IV 1851),  pracująca wraz z Michaliną Piotrowską i Klarą Borowiak w Podrzeczu, gdzie 3 maja 1850 r. w majątku Węsierskich powstała pierwsza ochronka wiejska według metody pedagogicznej E. Bojanowskiego. Data ta uważana jest za początek Zgromadzenia Służebniczek Maryi. Druga ochronka powstała w 1854 r. w Kopaszewie w dobrach Jana Koźmiana, a trzecia w Turwii (1855) u Antoniny i Dezyderego Chłapowskich. Adamska odeszła z pracy ochroniarskiej w Kopaszewie w kwietniu 1855 r. w związku z planowanym zamążpójściem. AGSL, KP;  Kornacka M., op. cit., s. 48 nn;  Bojanowski E., op. cit., s. 31 przyp. 2
[108] Kubiak Józefa,  ur. 10 kwietnia 1832 r. w Bodzewie, pow. Gostyń. Do Zgromadzenia wstąpiła przed 26 czerwca 1853 r., obłóczyny - na zakończenie rekolekcji w Inst. Gostyńskim 19 lipca 1854 r. Pracowała w Podrzeczu, Turwii, Rogaczewie, skąd została wydalona przez E. Bojanowskiego 1 lipca 1857 r. i odeszła do domu rodzinnego.  AGSL, KP nr 7.
[109] Tj. 8 września.
[110]  Hübner Marcin (1818-1892), ks., oratorianin na Świętej Górze w Gostyniu, spowiednik Służebniczek Maryi, po wydaleniu filipinów z Wielkopolski przebywał w Tarnowie w Galicji.  Elenchus Posnanensis..., 1858-1893; Bojanowski E, op. cit., s. 37 przyp. 3.
[111] Chodzi o Franciszkę Przewoźną, właścicielkę domu w Podrzeczu  k. Grabonoga, która skupiała wokół siebie dzieci, ucząc je wraz z inną kobietą pacierza i katechizmu i która już w 1849 r. prosiła Edmunda  Bojanowskiego o utworzenie u niej ochronki  podobnej  do  gostyńskiej. Datę  powstania  tej  ochronki  (3 V 1850) uważa się za początek Zgromadzenia Sióstr Służebniczek. Bojanowski E., op. cit., s. 17, 31 przyp. 2 i 3.
[112] Mila - jednostka długości różna w różnych krajach: dawna mila polska - 7146 m, po 1819 r. - 8534,31 m; mila lądowa angielska - 1609 m; mila morska (międzynarodowa) - 1852 m; mila rzymska - 1000 kroków (około 1,5 km).
[113] Ochronkę prowadziły wówczas tzw. ochroniarki czy  przewodniczki, przyszłe Służebniczki Maryi. Zob. poprzedni list.                                            
[114] Ordynaria - część zarobku oficjalistów dworskich i stałych robotników rolnych w folwarku wypłacana w naturze, np. w zbożu, ziemniakach.
[115] Brzeziński Antoni Bonifacy (1820-1898), ks., filipin.  Syn mieszczańskiej rodziny poznańskiej Jana i Marianny z Smolarkiewiczów, ur.  5 czerwca 1820 r., po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1842) podjął studia teologiczne i filozoficzne na uniwersytetach we Fryburgu i Bonn, a potem w seminarium duchownym w Poznaniu i na Uniwersytecie Wrocławskim. Po święceniach kapłańskich (31 I 1847) zajął miejsce ks. Prusinowskiego, pracował jako katecheta gimnazjum i regens alumnatu w Trzemesznie. Jako członek miejscowego komitetu polskiego w powstaniu 1848 r. był kapelanem wojskowym oddziałów Garczyńskiego. Po stłumieniu powstania władze pruskie pozbawiły go urzędu katechety; administrował więc przejściowo parafią swarzędzką (1848-1849), a potem został proboszczem w Baszkowie i  profesorem prawa kanonicznego i historii Kościoła w seminarium duchownym  w Poznaniu (1854-1865), gdzie zorganizował Konferencję św. Wincentego ŕ  Paulo, rozszerzając ją potem na wiele miast Wielkopolski, jako prezes Rady Wyższej tej Konferencji (Kongregacji). Rezygnując z profesury (1865) wstąpił do Zgromadzenia Księży Filipinów na Świętej Górze k. Gostynia. W latach 1871 - 1874 kierował ich zakładem w Osiecznie. W czasie kulturkampfu, po kasacie Zgromadzenia przez rząd pruski (1874), wyjechał do Krakowa i osiadł następnie w Tarnowie, gdzie zm. 18 stycznia 1898 r. Przez cały czas prowadził akcję charytatywną wśród biednych, wspomagał poznańskie Towarzystwo Pomocy Naukowej. Przyjaciel i doradca E. Bojanowskiego, autor wspomnienia pośmiertnego o nim oraz m.in. kilku prac historycznych i ascetycznych, a także rękopisu Kroniki Księży Filipinów.  Encyklopedia Katolicka, Lublin 1976, t. 2, kol. 1133-1134;  PSB,  t. 3 (1937),  s. 36-37 (ks. Józef Nowacki).

[116] Konstancja Magdalena Chuda (1837-1912), ur. 3 kwietnia 1837  r. w Konarzewie, pow. Krotoszyn. Ukończyła szkołę parafialną w Baszkowie, gdzie uczyła się bardzo dobrze. Do Zgromadzenia wstąpiła 29 sierpnia 1854 r. ( obłóczyny 30 IX 1854)  Została przeznaczona do nowootwartej (3 X 1854) ochronki w Kopaszewie.  Ponadto pracowała m.in. w Turwii, Rąbiniu, Ruchocinie, Malińcu, Ruszkowie, w Gnieźnie, gdzie zmarła 6 marca 1912 r. Dziennik E.B., 29 i 30 września 1854 r., 3 października  1854 r. AGSL, KP nr 10.
[117] Chłapowska Antonina Anna z Grudzińskich (1794-1857), żona generała Dezyderego Chłapowskiego od 29 września 1821 r., siostra  księżnej Łowickiej, spowinowacona z W. Ks. Konstantym. PSB,  t. 3 (1937), s. 330 (A. Skałkowski). 
[118]  Dziś:  Turew.
[119] Nb. - Nota bene, notabene (łac.) - zauważ dobrze.
[120] Tomasz Dobek był kwestarzem  Instytutu Gostyńskiego, sprzedającym również dewocjonalia. Bojanowski E., op. cit.,  s. 26 przyp. 4.
[121] Listu tego brak, choć Bojanowski odnotował jego treść w Dzienniku pod datą 24 stycznia 1855 r. Tamże, s. 208-209.
[122] Przyłuski Leon  Michał h. Lubicz (1789-1865), ks., arcybiskup gnieźnieński i poznański. Ur. 5 października 1789 r. w Strzeszynku k. Poznania z ojca Stanisława, byłego konfederaty barskiego i matki Agnieszki z domu Dziembowskiej. Kształcił się w poznańskiej szkole wydziałowej przekształconej w gimnazjum (1804) i w tamtejszym Seminarium Duchownym, po czym studiował teologię na Uniwersytecie Wrocławskim (1811-1813). Święcenia kapłańskie przyjął w Poznaniu (4 VI 1814), posiadając od 1813 r.  kanonię poznańską. Został egzaminatorem prosynodalnym i prokuratorem kapituły w Poznaniu, następnie proboszczem w pobliskim Tarnowie (1816-1822) i od 1823 r. w Śremie. W tym samym roku uzyskał w Rzymie doktorat z prawa cywilnego i kościelnego. Został oficjałem poznańskim (1824) i dziekanem tamtejszej kapituły katedralnej (1830). Za sprzyjanie polskim inicjatywom narodowym został przeniesiony do Gniezna na stanowisko proboszcza tamtejszej kapituły (1833). Znacznie później (26 XII 1842) został wikariuszem generalnym kapituły i administratorem archidiecezji gnieźnieńskiej oraz arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim (21 X 1844 - wybór przez obydwie kapituły; 20 I 1845 - prekonizacja; 27 IV 1845 - konsekracja). Na żądanie władz potępił akcję rewolucyjną (styczeń 1846), a dwa lata później przewodził polskiej deputacji, wybranej przez Komitet Narodowy i domagającej się w Berlinie autonomii dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego (21 III 1848). Zawiózł tam petycję,  zaopatrzoną w 160 tys. podpisów, przeciwko wcieleniu powiatów Księstwa do Rzeszy (lato 1848). Odpowiedzialność za polskie wystąpienia rewolucyjne zrzucał na władze pruskie. Po 1850 r. skupiał uwagę na egzekucji swobód konstytucyjnych przez Kościół - także w dziedzinie szkolnictwa - i ożywieniu życia religijnego poprzez wznowienie wizytacji parafialnych, reorganizację seminarium poznańskiego, pomoc stowarzyszeniom katolickim (Towarzystwo Św. Wincentego ŕ  Paulo, Towarzystwo Rzemieślnicze), ogłaszanie drukiem listów biskupich, szerzenie idei miłosierdzia i wspomaganie akcji dobroczynnych, rozpowszechnianie prasy katolickiej, odnowienie katedry poznańskiej i kościołów, wreszcie poprzez poparcie - choć z oporami - misji ludowych i akcji reaktywowania zakonów. Dzięki temu jezuici osiedli najpierw w Obrze (1852), a potem przenieśli się do Lubomierza (1854-1855), reformaci - w Goruszkach (1853), Osiecznej i Poznaniu (1856), natomiast dwa klasztory żeńskie - w Poznaniu: wrocławskie urszulanki i paryskie Siostry Sacré Coeur (1857). Przyłuski sprzyjał też powstawaniu zakładów wychowawczych, przy czym założony przez urszulanki we Wschowie był wyłącznie niemiecki. Wprawdzie Przyłuski przeciwstawiał się niemczeniu życia kościelnego (sprawa biskupa chełmińskiego Jana Marwitza z 1857 r.) i sprzedaży ziemi przez ziemian Niemcom, społeczeństwo niepokoił ponawiany przez niego zakaz udziału księży w akcjach wyborczych i życiu parlamentarnym. W 1858 r. sprzeciwił się  mu biskup sufragan, ks. Stefanowicz, przewodniczący polskiego komitetu wyborczego, a dalszy nacisk opinii publicznej spowodował wydanie przez Przyłuskiego odezwy (6 XI 1861) podrywającej kler polski do zmagań wyborczych o polskich i katolickich kandydatów do ciał parlamentarnych; zapoczątkowała ona ostry konflikt arcybiskupa z władzami pruskimi, które w latach 1863/1864 dążyły wręcz do jego usunięcia. Przyłuski zm. 12 marca w 1865 r. w poznaniu. PSB,  t. 29 (1986), s. 210-212 (Zygmunt Zieliński);  Zieliński Zygmunt, Ks. Leon Przyłuski 1845-1865 [w:] Na stolicy prymasowskiej w Gnieźnie i Poznaniu. Szkice o prymasach Polski w okresie niewoli narodowej i w II Rzeczypospolitej, praca zbiorowa pod red. Feliksa Lenarta, Poznań 1982, s. 161-192.
[123] Zupa, której podstawowymi składnikami - nieraz stosowanymi zamiennie - jest ryż, groch, kasza, kartofle. Nazwa pochodzi od Beniamina Thompsona Rumforda (1753-1814), angielskiego fizyka i działacza charytatywnego, który po wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych osiadł w Monachium, upowszechniając  uprawę kartofli i zupę, której skład opracował. Bojanowski E., op. cit., s. 205 przyp. 1.
[124] Chodzi o trzy pierwsze ochronki wiejskie powstałe kolejno w Podrzeczu (1850), Kopaszewie (1854) i Turwi (1855). Zob. przyp.  do listu z  [1 września 1854 r.].
[125] Rekolekcje – zespół praktyk religijnych mających na celu osiągnięcie skupienia wewnętrznego i odnowienia moralnego, powtarzanych okresowo lub odbywanych  z okazji różnych aktów religijnych.
[126]  Praszałowicz Kamil (1817-1883), jezuita,  ur. 14 lipca 1817 r.  w Sanoku, do zakonu wstąpił 22 grudnia 1834 r. w Starej Wsi, święcenia kapłańskie przyjął 10 sierpnia 1845 r. w Tarnowie, zm. 6 kwietnia 1883 r. w Krakowie. Podczas rozproszenia jezuitów w monarchii austriackiej pracował w Piekarach Śląskich (1849-1852), pierwszy superior klasztoru jezuitów w Śremie (1854-1864); potem operariusz (1865-1870) i superior (1870-1871) we Lwowie, rektor (1872-1876) i kaznodzieja (1876-1879) w Krakowie i Nowym Sączu (1879-1881) oraz prefekt kościoła we Lwowie (1881-1882). Wybitny kaznodzieja. Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s. 537.
[127] Rogowski Piotr (ur.1817 r.),  ks., Bojanowski E., op. cit., s. 214 przyp.1.
[128]  Baczyński Teofil (1816-1886), jezuita, ur. 15 października 1816 r. w Bogdanówce w Galicji, jako syn księdza grecko-katolickiego, ukończył jezuickie gimnazjum w Tarnopolu, przeszedł na obrządek łaciński i wstąpił do zakonu 9 grudnia 1837 r.  w Starej Wsi, święcenia kapłańskie przyjął 10 sierpnia 1845 r. w Tarnowie, zm. 13 lipca 1886 r. w Chyrowie. Po  rozproszeniu  jezuitów w Galicji (1848)  misjonarz na Górnym Śląsku, a następnie w Poznańskiem, gdzie współpracował z Edmundem Bojanowskim przy zakładaniu Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP. Wydalony w 1861 r. przez rząd pruski, pracował krótko na Śląsku Cieszyńskim, a w latach 1862-1884 prowadził aktywną działalność rekolekcyjną i katechetyczną w Galicji (ponad 250 misji ludowych, wiele z nich trzytygodniowych). Propagował Bractwa Trzeźwości. Jako superior grupy misjonarzy ludowych przygotował kadrę młodych jezuitów do pracy misyjnej. Był też administratorem parafii w Starej wsi (1862-1869) oraz superiorem w Stanisławowie (1883-1886).  Nadawał kierunek duchowy galicyjskim Służebniczkom Maryi.  autor kilku książek ascetycznych. Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s. 23; PSB,  t. 1 (1935), s. 203-204 (ks. Jan Poplatek TJ).
[129] Morawski Wojciech (1810-1875), najstarszy syn referendarza Rady Stanu i dziedzica Oporowa, Józefa Ignacego i Pauliny z Łubieńskich, brat Rozalii, Ireny Bodenham, s. Seweryny (Magdaleny) i s. Bernardy (Marii),  ur.1810 r. w Warszawie, uczestnik powstania listopadowego i bitwy grochowskiej, odznaczony krzyżem Virtuti Militari. W 1843 r. poślubił Marię hr. Grocholską, osiadł i gospodarował w Strzyżawce k. Kamieńca Podolskiego. Po śmierci żony (1853) i ojca zrzekł się praw spadkowych i rozpoczął studia teologiczne w Rzymie. Wkrótce po otrzymaniu święceń kapłańskich (19 III 1858) powrócił do kraju, pracując kolejno w Kamieńcu Podolskim, Warszawie, gdzie  w 1863 r. pełnił posługę duchową więźniom cytadeli do czasu nakazanego przez władze opuszczenia Królestwa. Od 1865 r. jako rezydent bez tytułu mieszkał w Oporowie w Wielkopolsce. Zm. 26 sierpnia 1875 r. Jeden z jego trzech synów, Maria-Ignacy, wstąpił do zakonu jezuitów, a córka Maria do zakonu Pań Serca Jezusowego. Elenchus Posnanensis..., 1870;  Leitgeber Sławomir, Morawscy herbu Nałęcz I  600 lat dziejów rodziny, Poznań 1997, s. 78-81; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 274, 278.

[130]  Adamczewska  Agnieszka z Kopaszewa, ur. 1842 r. Do Zgromadzenia wstąpiła  30 maja 1855 r., nowicjat odbyła w Kopaszewie, pracowała potem w ochronkach: w Rąbiniu i Niechanowie; w Jaszkowie była sekretarką m. Elżbiety Szkudłapskiej, a od 2 marca 1868 r. przebywała  w Rokosowie, gdzie zmarła  11 maja 1869 r.  Jej dwie rodzone siostry, Katarzyna i Ludwika, były także służebniczkami. AGSL, KP nr 16.
[131]  Sczaniecki Ignacy, ur. w Boguszynie k. Pleszewa z Józefa i Jadwigi z Wyganowskich. Kształcił się u księży  pijarów na warszawskim Żoliborzu i na Uniwersytecie Warszawskim. W 1826  r. poślubił córkę gen. Stanisława Mielżyńskiego. Aktywny w sprawach społeczno-gospodarczych i narodowych, choć w powstaniu listopadowym – ze względu na stan zdrowia – nie uczestniczył; poseł na sejm Wielkiego Księstwa Poznańskiego, redaktor (1855) „Ziemianina”, ukazującego się od 1850 r. (od 1861 r. organu Centralnego Towarzystwa Gospodarczego),  prezes Towarzystwa Agronomicznego w Gostyniu, właściciel Kunowa. Zmarł 15 marca 1864 r. Karwowski, op. cit., t. 2, s. 137; Żychliński T., Kronika żałobna...,  s. 385-386.
[132]  Kajsiewicz (Kaysiewicz) Hieronim (1812-1873), ks., pochodził z Giełgudyszek w pow. mariampolskim, uczestnik powstania listopadowego, polityk emigracyjny w Komitecie Narodowym J. Lelewela, współzałożyciel Zgromadzenia zmartwychwstania Pańskiego w Rzymie (1842)  i jego przełożony  w latach 1845-1847 i od 1855 r., utalentowany kaznodzieja i pisarz religijny. Według Kajsiewicza cierpienia Polski są konsekwencją własnych grzechów, a emigracja ma pokutować i służyć Bogu oraz nie podejmować działań powstańczych środkami rewolucyjnymi; treści te propagował w międzynarodowych ośrodkach emigracji polskiej, co nie przysparzało sympatii Zgromadzeniu. Zorganizował własną służbę informacyjną o położeniu Kościoła w Polsce z myślą o Kurii rzymskiej. PSB,  t.11 (1964-1965) s. 424-426 (Stefan Kieniewicz). – Zob. list ks. Hübnera z 24 marca 1855 r. w t. 2.
[133] Dolsk położony jest  blisko Śremu.
[134] Zob. list ks. Brzezińskiego z 4 kwietnia 1855 r. w t. 2. Sprawa utworzenia Bractwa Ochronkowego była przedmiotem korespondencji i spotkań Bojanowskiego z księżmi. Dziennik E.B., 10 maja 1855 r.
[135] Koncewicz Aleksander (1824-1856), lekarz. Ur. 18 stycznia 1824 r. w Warszawie, syn profesora liceum warszawskiego Ludwika i Józefiny z Kamieńskich. W 1843 r. oskarżony o posiadanie nielegalnej literatury musiał opuścić Królestwo Polskie i znalazł schronienie w Poznańskiem, udzielając korepetycji. Drugi egzamin maturalny zdał w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1846), a przy pomocy finansowej Wielkopolan podjął studia medyczne w Berlinie, z przerwą na udział w powstaniu wielkopolskim 1848 r. i pobyt w więzieniu, gdzie zerwał z poglądami ateistycznymi. Dyplom doktora medycyny (1851) i rządowy egzamin lekarski (1852) otworzył mu drogę do czynnego przeciwdziałania epidemii cholery w Kórniku, dokąd wezwał go A. T. Działyński (1853). Następnie przez kilka miesięcy studiował w Paryżu, a w 1854 r. osiadł jako lekarz najpierw w Bninie,  a potem w Kórniku, następnie zaś w Turwi w pow. kościańskim, gdzie zm. 10 marca 1856 r. zarażony tyfusem. Był współpracownikiem „Przeglądu Poznańskiego”. PSB,   t. 13, (1967-1968), s. 487-488 (Edward Stocki).
[136] Chodzi o ks. Hieronima Kajsiewicza.
[137] Bronikowski Antoni (1817-1884), dr filozofii, tłumacz, nauczyciel, poeta. Kształcił się w gimnazjum w Lesznie (1831-1837) i na wydziale prawa oraz filozoficznym Uniwersytetu Wrocławskiego (1837-1842), po czym był m.in. nauczycielem języków starożytnych w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1846-1848) i Ostrowie (1851-1883). Pięcioletnia przerwa w nauczaniu była skutkiem represji władz pruskich. Tłumaczył dzieła historiografów greckich (Ksenofonta, Herodota, Tukidydesa, Plutarcha), Odyseję (1859) i Dialogi Platona (t.1-2, 1858-1879). Wydał także poezje (Kwiatek wielkopolski - 1838, Marzenia moje - 1840), a pierwsze rezultaty pisarskie zainteresowań folklorystycznych i krajoznawczych Bronikowskiego ukazały się w „Przyjacielu Ludu” już podczas jego studiów.  Literatura polska..., t. 1, s. 108 (Jarosław Maciejewski); Wielkopolski Słownik Biograficzny, Warszawa-Poznań 1983, s. 80 (Jarosław Maciejewski); PSB,  t. 2 (1936), s. 467-468 (Red.). – Drukowany tu list był odpowiedzią na trzecie pismo Bojanowskiego z 27 maja 1855 r. drukowane w t. 2.                     

[138] Morawska Józefa z Łempickich (1822-1895), ur. w Plancie, zm. w Krakowie, córka Ludwika Łempickiego, senatora i kasztelana Królestwa Polskiego, posła na sejm w Warszawie, i Konstancji z Sołtyków, urodzonej w Wiedniu. W 1841 r. poślubiła Kajetana Morawskiego (juniora), właściciela Jurkowa. Po zgonie męża opuściła Jurków i przeniosła się do Krakowa, gdzie prowadziła życie towarzyskie. Bywało u niej wiele osób ze środowisk  kulturalnych. Pochowana na cmentarzu rakowickim w Krakowie w 1895 r. Leitgeber, op. cit., s. 196-199.
[139] Tafelska Marianna,   mieszkanka Gostynia, uwięziona w 1856 r., wcześniej wypożyczyła do kaplicy Instytutu Gostyńskiego obraz Pana Jezusa Miłosiernego, który w 1853 r. odsprzedała za 15 tal.  Bojanowski E., op. cit., s. 48-49. Zob. t. 2, list  z 17 czerwca 1856 r.
[140]  Maria Wilczyńska z Krzyżanowa  - zapewne córka  J. Wilczyńskiego, prenumeratora 6 egzemplarzy „Pokłosia” -  w liście E. Bojanowskiego do ks. arcybiskupa L. Przyłuskiego z dnia 8 grudnia 1855 r.  jest wymieniona wśród osób pragnących założyć ochronki. Zob. też list z 12 marca 1855 r. w t. 2.
[141] Listu tego brak, choć Bojanowski odnotował w Dzienniku jego odbiór 6 czerwca 1855 r. Wilczyńska była panną.
[142] Chodzi o  o. Józefa Browna  (1801-1879), jezuitę i bibliografa. Ur. 1 czerwca 1801 r.  w Petersburgu, zm. 31 grudnia 1879 r. w Krakowie. Był synem Jana, angielskiego lekarza nadwornego carowej Rosji Marii Teodorówny, i Włoszki, Marii Rossi. Kształcił się w gimnazjach jezuickich w Petersburgu i Połocku, po czym wstąpił do nowicjatu w Puszy (1817). Po wypędzeniu jezuitów z Białorusi  (1820),  przebywał chwilowo w ferrarze, następnie przybył do Galicji, gdzie ukończył studia filozoficzne i teologiczne.  Po rozproszeniu jezuitów w Galicji mieszkał u sióstr Serca Jezusowego we Lwowie i pracował nad bibliografią jezuitów polskich (1848-1852). Prowincjał jezuitów w Galicji  (1854-1866), superior we Lwowie (1866-1870), prokurator prowincji i prefekt biblioteki w Krakowie (1871-1879). Autor bibliografii jezuitów polskich i litewskich pt. Biblioteka pisarzów asystencyi polskiej Towarzystwa Jezusowego (Poznań 1862). W rękopisie pozostawił Historię Jezuitów na Białorusi i w Galicji. Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s. 70;  PSB,  t. 2 (1936), s. 477 (Stanisław Bednarski TJ).
[143] chodzi o ks. arcybiskupa  Leona Przyłuskiego.
[144] Stefanowicz  Franciszek (1801-1871), ks., proboszcz w Poniecu, dziekan krobski,  od listopada 1854 r. biskup pomocniczy poznański, przewodniczący polskiego Komitetu Wyborczego w wyborach sejmowych (1858). Bojanowski E.,  op. cit., s. 159 przyp.1; Zieliński Z., Leon Przyłuski..., op. cit., s. 182.
[145]  Morawska Rozalia (1824-1889), córka referendarza Rady Stanu i dziedzica Oporowa Józefa Ignacego i Pauliny z Łubieńskich, panna, współfundatorka klasztoru urszulanek w Poznaniu (1857), gdzie jej rodzona siostra Maria (s. Bernarda) została przełożoną. Rozalia była też rodzoną siostrą szarytki Seweryny (Magdaleny) i ks. Wojciecha oraz  Ireny Bodenham.  Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 278.
[146]  Chodzi o ks. Józefa Antoniego Roberta Spiske (1821-1888), ur. 29 stycznia  1821 r. w Leśnicy k. Wrocławia,   syna mistrza szewskiego Antoniego, Czecha z pochodzenia, i Tekli Hermann, córki kierownika szkoły przy kościele św. Mikołaja we Wrocławiu, kanonika katedry wrocławskiej i kaznodziei katedralnego, proboszcza, działacza społecznego, założyciela Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi (1856) we Wrocławiu, honorowego członka i kapelana Stowarzyszenia Kawalerów Maltańskich,  Sługi Bożego. (5 marca 1993 r. nastąpiła uroczysta inauguracja procesu beatyfikacyjnego). Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa śląskiego XIX i XX wieku, pod red. M. Patera, Katowice 1996, s. 392-394 (Józef Swastek); Niedziela Aniela,  Zgromadzenie Sióstr św. Jadwigi. Prowincja Wrocławska, w: Studia i materiały do historii chrześcijaństwa w Polsce. Żeńskie Zgromadzenia Zakonne w Polsce 1939-1947, t. 9, s. 177.
[147]  Bojanowskiemu przysłał go do wglądu cztery dni wcześniej Jan Koźmian (zob. t. 2, list z 18 czerwca 1855 r.). List zawierał uwagi o Regule mających  powstać służebniczek. - Semenenko Piotr Adolf Aleksander  (1814-1886), ks., współzałożyciel i generał zmartwychwstańców, filozof i teolog, pisarz ascetyczny, publicysta, uczestnik powstania listopadowego, potem emigrant polityczny,  znany kaznodzieja i autor wielu prac, współpracownik Bojanowskiego. Ur. 16 czerwca 1814 r. w Dzięciołowie w obwodzie białostockim na pograniczu z Księstwem warszawskim; syn Mikołaja Siemienienki -  Nazarowicza (1767-1837), pochodzącego z białoruskiej rodziny unickiej, kapitana wojsk carskich i pazia carskiego, który stał się prawosławnym Rosjaninem, i Katarzyny z Zielińskich (1778-1831), protestantki. Czterech młodszych braci Semenenki było prawosławnymi Rosjanami, siostra - katolicką Polką, on sam - z powodu braku cerkwi - został ochrzczony w kościele katolickim, a podczas nauki w szkole podwydziałowej ks. Misjonarzy w Tykocinie został - wbrew woli protestanckich dziadków - katolikiem. Następnie od 1825 r. kształcił się w Białymstoku, Rosieniach i Krożach na Żmudzi, gdzie zdał maturę (1830), po czym zapisał się na Uniwersytet Wileński. Aresztowany po wybuchu powstania listopadowego za wydaną odezwę i uwolniony za wstawiennictwem ojca, w czerwcu 1831 r. przystąpił do powstania a w połowie lipca z korpusem gen. Franciszka Rohlanda przekroczył granicę pruską pod Deguciami i udał się na emigrację. Został członkiem tzw. paryskiej centralizacji Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, stojąc na czele opozycji „młodych” i należąc jednocześnie do tajnej organizacji francuskich węglarzy. Latem 1834 r. został jednym z trzech komisarzy TDP i współzałożycielem jego organu centralnego „Postęp”, głosząc ideę przezwyciężenia kryzysu Europy przez zjednoczenie „ludu słowiańskiego” i odnowę ludzkości przez Rusinów (rozprawa O narodowości, 1834). Wobec podejrzeń o działalność agenturalną na rzecz Rosji zerwał z TDP w styczniu 1835 r. i w czerwcu tego roku został jednym z pierwszych członków katolickiej Służby Narodowej, założonej przez Bogdana Jańskiego, redaktora upadłego nieco wcześniej „Pielgrzyma Polskiego”, a jesienią wraz z Hieronimem Kajsiewiczem odbył rekolekcje w Solesmes u benedyktynów. Następnie wraz z nim, Jańskim, Edwardem Duńskim i Józefem Malińskim złożył „ślub [życia w] dozgonnej braterskiej społeczności” w tzw. Domku Jańskiego przy paryskiej ul. Notre-Dame des Champs 11 (21 II 1836) z myślą o odrodzeniu katolicyzmu polskiego i pracy społecznej wśród emigrantów, co dało początek nowemu zgromadzeniu zakonnemu. W seminarium duchownym księży dyrektorów (Kolegium im. Stanisława Leszczyńskiego w Paryżu) podjął studia teologiczne, które kontynuował w Collegium Romanum w Rzymie od 6 IX 1837 r., zarabiając na życie i studia pracą w sierocińcach i prowadząc - jako przełożony -  założony przez Jańskiego dom wspólny w Rzymie (od 26 X 1838). Po śmierci Jańskiego został jego następcą (1840). Studia zakończył doktoratem (24 VIII 1841), a święcenia kapłańskie przyjął 5 grudnia tego roku, po czym wraz ze współbraćmi spisał małą regułę i złożył śluby zakonne Braci Zmartwychwstańców (27 III 1842). Wybrano go przełożonym generalnym na 5 lat. Celem przeciwdziałania wpływom towiańszczyzny wśród emigrantów polskich i wznowienia duszpasterstwa, księża Duński i Kajsiewicz zostali skierowani do Paryża (kościół św. Rocha), a Semenenko latem 1842 r. szukał możliwości osiedlenia zmartwychwstańców w Wielkim Księstwie Poznańskim, korzystając z zaproszenia ks. abpa Marcina Dunina. Władze pruskie były jednak temu przeciwne. Semenenko  skorzystał więc z możliwości przejęcia od rządu francuskiego kościoła św.  Klaudiusza w Rzymie (ks. Józef Hube), który stał się odtąd centralnym ośrodkiem zmartwychwstańców i tamtejszych emigrantów polskich (1 IX 1842) oraz podjął dyskusję z Andrzejem Towiańskim (Bruksela, 25 XII 1842), równie w kazaniach i podczas spotkań z emigrantami. W Rzymie otworzył nowicjat i wraz z Julią Bartoszewicz przystąpił do tworzenia żeńskiej wersji zgromadzenia, co wywołało sprzeciw innych, zwłaszcza Aleksandra Jełowickiego i J. Hubego. Po przybyciu z kraju bazylianki, m. Makryny Mieczysławskiej, wspieranej przez Adama Czartoryskiego, Jełowickiego i Kajsiewicza, Semenenkę posądzono nawet o „grzeszne stosunki” z Bartoszewicz, a nowym przełożonym generalnym wybrano Kajsiewicza (8 XII 1845). Z Paryża wspierał więc wysiłki Jana Koźmiana w sprawie założenia „Przeglądu Poznańskiego” i przygotowywał do druku Zarys myślenia z wiary Józefa Chwaliboga (Poznań 1846). Jednocześnie w prasie francuskiej atakował poglądy Mieczysławskiej, za co monarchiści usunęli go z Paryża (1846) i Francji (1847/1848). Powrócił tam wprawdzie w dobie Wiosny Ludów, ale nie uczestniczył czynnie w życiu Zgromadzenia Zmartwychwstańców do 1850 r. Dokończył jednak rozprawy przeciw Towiańskiemu (jego Biesiada  i Do Rodaków znalazły się w związku z tym na indeksie kościelnym), a także O magnetyzmie (Paryż 1850). Współpracował też z „Przeglądem Poznańskim”, gdzie ukazało się streszczenie pierwszej rozprawy pt. Przeciw błędom Andrzeja Towiańskiego. W Zgromadzeniu powierzono mu redakcję łacińskiej wersji dużej Reguły Zgromadzenia i opracowanie rozdziału o wychowaniu, a także kształcenie i wychowywanie młodzieży zakonnej (w 1851 r. kierował nawet Szkołą św. Jacka w Montmorency). Pomagał też w duszpasterstwie emigracyjnym. Do Rzymu powrócił w 1852 r., a w latach 1855-1873 był najbliższym współpracownikiem przełożonego generalnego Kajsiewicza. Przygotował m.in. program pracy parafialnej i społecznej (1857) oraz regułę dla sióstr i braci świeckich (1859), której jednak nie wprowadzono w życie. Semenenko był informatorem Watykanu o sytuacji Kościoła na ziemiach polskich, dążył do zacieśnienia wzajemnych związków; został konsultorem Kongregacji Indeksu (1857) i członkiem papieskiej Akademii  Religii Katolickiej (1859), w rozprawie z 1870 r. opowiedział się za dogmatem o papieskiej nieomylności. Jako doradca i opiniodawca spraw polskich w Watykanie miał znaczny wpływ na politykę personalną przy obsadzaniu biskupstw polskich, przeciwdziałał też tendencjom dyplomacji państw zaborczych w Watykanie, np. w 1863 r., oraz realizował misje powierzone mu przez Piusa IX i Leona XIII (najprawdopodobniej był współautorem encykliki Grande manus, rozszerzającej kult św. Cyryla i Metodego i propagatorem założenia misji unijnej dla Bułgarów w Turcji). Doprowadził też do powstania Kolegium Polskiego w Rzymie (24 III 1866) i został jego stałym rektorem, a po śmierci Kajsiewicza (26 II 1873) - ponownie przełożonym generalnym zmartwychwstańców.  Uzyskał pozwolenie cesarskie na osiedlenie zmartwychwstańców w Galicji, został też konsultorem papieskiej Kongregacji Św. Oficjum (29 XII 1873), członkiem rzymskiej Academia degli Arcadi (od 1874) i Komitetu Rzymskiego (Circolo Sociale) oraz Unii Fryburskiej (od 1882), której zadaniem było inspirowanie encyklik społecznych Leona XIII. Popierał rozwój ośrodków zakonnych, zarówno męskich jak i żeńskich. Był autorem reguły ośmiu błogosławieństw dla zmartwychwstanek, twórcą własnego systemu filozoficznego wyłożonego m.in. w Biesiadach filozoficznych, drukowanych w „Przeglądzie Poznańskim” (1859-1862) i w Credo. Chrześcijańskie prawdy wiary (Lwów 1885), oraz zgodnego z doktryną katolicką. Zm. w Paryżu (18 XI 1886). - PSB,  t. 36 (1995), s. 219-223 (Bolesław Micewski).
[148] Jarmark (niem. Jahrmarkt – doroczny targ) – zjazd sprzedających i kupujących, zwł. ze wsi, odbywający się w stałych terminach, przeważnie  w małych miasteczkach; wielki targ.
[149] Nowicjusz, nowicjuszka (łac. novicius – nowy) – kandydat do zakonu odbywający nowicjat (przygotowanie kandydatów do zakonu, najczęściej roczny okres  próbny w zakonie; pomieszczenie dla nowicjuszy).
[150]  Długołęska Maria, guwernantka w Turwi
[151] Umińska Józefa (1824-1887), szarytka,  przełożona sióstr w Gostyniu od 1854 r. Bojanowski E., op. cit., s. 96  przyp. 1. – Wspomnianych listów i zaświadczeń było aż 12. Dziennik E.B., 25 i 26 czerwca 1855 r.
[152] Chodzi o Antoninę Annę z Grudzińskich Chłapowską, żonę generała Dezyderego Chłapowskiego.
[153] Morawski (Dzierżykraj-Morawski) Kajetan Piotr Ignacy (1817-1880), działacz polityczny, poseł na sejm pruski. Pochodził z Kotowiecka,  kształcił się w Kaliszu, we Wrocławiu, Berlinie i Monachium. W Rzymie zaprzyjaźnił się z  OO. Zmartwychwstańcami.  W 1841 r. poślubiwszy kasztelankę Józefę Łempicką z Planty pod Opatowem,  osiadł w Jurkowie, kupionym od Stanisława Chłapowskiego z Czerwonej Wsi. Podczas Wiosny Ludów zorganizował lokalną Ligę Polską w Kościanie, czytelnictwo i zabiegał o ochronki wiejskie. W latach 1849-1852 był posłem do sejmu pruskiego, pisząc cenne sprawozdania prasowe i listy do żony, zawierające informacje o polskim przedstawicielstwie. Wprawdzie po 1852 r. nie był już parlamentarzystą, odegrał istotną rolę jako redaktor odpowiedzialny „Przeglądu Poznańskiego”, współtwórca i przywódca kierunku ultramontańskiego, zwolennik świeckiej władzy papieża, odznaczony papieskim Orderem Komandorskim (1872). Przeczuwając  kulturkampf, wzywał rodaków do obrony stowarzyszeń zakonnych, małżeństwa chrześcijańskiego i szkół wyznaniowych. W okresie aresztowań duchownych polskich znajdowali oni schronienie w Jurkowie, które stało się ośrodkiem życia diecezjalnego. Znając Otto von Bismarcka z czasów berlińskich, w 1865 zdołał obronić przed zamknięciem zakład wychowawczy Jana Koźmiana w Poznaniu i uchronił Poznań przed postawieniem tam pomnika króla Fryderyka Wilhelma III (1867). Morawski do końca życia (13 VIII 1880) był korespondentem „Czasu”, prowadził bogatą wymianę listów.  jego przyjaciółmi byli m.in. o. Karol Antoniewicz i Roger hr. Raczyński. Jego rad zasięgał Maurycy Mann. Między Galicją a Wielkopolską, Jurków był miejscem kontaktów o charakterze literackim i towarzyskim oraz politycznym. PSB,  t. 21 (1976), s. 726-727 (Zdzisław Grot); Karwowski, op. cit., t. 2, s. 339-340.
[154] Dnia 15 sierpnia 1855 r. Bojanowski zanotował w Dzienniku: „Napisałem list do Kajetana [Morawskiego] z punktami do odpowiedzi Cieszkowskiemu na jego pytania uczynione nam względem Ochronek”. Korespondencji Cieszkowskiego brak, choć Bojanowski otrzymał ją od Jana Koźmiana. Dziennik E.B., 9 sierpnia 1855 r.
[155] Dormitarz (łac. dormitorium) - sala sypialna w klasztorach, konwiktach, zakładach wychowawczych.
[156] Refektarz  (śrdw. - łac. refectorium) - sala jadalna w klasztorze lub seminarium duchownym
[157] Aspirant (łac. aspirans) - kandydat.
[158] Chodzi  o ks. bpa Franciszka Stefanowicza.
[159] Chodzi  o Mariannę Nowak, córkę włodarza Benedykta (zm.1859), służebniczkę Maryi z Sikorzyna.  Do Zgromadzenia wstąpiła 12 sierpnia 1855 r. (Podrzecze), 18 września 1855 r. udała się na otwarcie ochronki w Rąbiniu, gdzie przebywała do 1856 r. Potem pracowała w Kopaszewie, w Podrzeczu i Oporówku, gdzie zm. dnia 31 października 1869 r. AGSL, KP nr 17.
[160]  Chodzi  o Michalinę Zielińską, córkę gospodarza Macieja, służebniczkę Maryi, ur. 19 września 1836 r. w Będzieszewie, parafia Szczury. Do Zgromadzenia wstąpiła 24 lutego 1856 r. w Podrzeczu, ponawiała śluby na trzy lata (12 XI 1858). Przebywała na placówkach w Rąbiniu, Borku, Gołębiniu, Jaszkowie, Próchnowie (1873-1875/77), skąd schorowana w latach kulturkampfu udała się do rodziny. Proboszczem w Rąbiniu, a prawdopodobnie od 1857 r. w Wyskoci,  i zarazem dziekanem kościańskim był wówczas ks. Ignacy Jankowski (1806-1872), który Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu opuścił przed maturą; święcenia kapłańskie przyjął w 1831 r., był członkiem poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk,  zm. 3 grudnia 1872 r. w Wyskoci k. Kościana. AGSL, KP; Białobłocki A., Absolwenci..., s. 56. Por.: Bojanowski E., op. cit., s. 236 przyp. 3; 246, 251.
[161]  Adamczewska Katarzyna, rodzona siostra dwóch innych służebniczek (s. Agnieszka i s. Ludwika), pochodziła z Kopaszewa, do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 10 lutego 1859 r.,  jednak już 10 maja 1859 r. powróciła do rodziców. AGSL, KP nr 71. - W Dzienniku z dnia 7 października 1855 r. Bojanowski wspomina o Katarzynie Adamczewskiej, która pragnie wstąpić w szeregi ochroniarek.
[162]  Chodzi o ks. bpa F. Stefanowicza.
[163]  Tłumaczem z języka francuskiego był Ludwik Miłkowski. Zob. stosowny przypis do listu ks. Antoniego Brzezińskiego z 24 lipca 1856 r. w t. 2. – Książka ks. Izydora  Mullois (Manuele de charité) pod innym tytułem (Głos miłosierdzia do dziatek) wcześniej ukazała się w  Warszawie (1854).  Bojanowski E., op. cit., s. 188 przyp. 4. Zob. też list Michała Mycielskiego z 22 listopada 1855 r. w t. 2.
[164]  Chodzi o ks. bpa F. Stefanowicza.
[165] Był nim  L. Przyłuski.
[166] Wotum (łac. votum – życzenie, dar, ślub), wota – symboliczny przedmiot zawieszony na ołtarzu zwykle koło obrazu, figury, ofiarowany w jakiejś  intencji lub w dowód wdzięczności; (dawn.) uroczyste zobowiązanie, ślub, przyrzeczenie.
[167] Tj. 30 listopada.
[168] Kuracja (łac. curatio) – leczenie, sposób leczenia.
[169] Kabat - ( przestarz.) wierzchnie okrycie męskie lub kobiece, zwykle krótkie, rodzaj surduta, żakietu, serdaka;  haftowany, świąteczny kabat.
[170]  Odpowiedź była negatywna. Bojanowski odebrał ją 28 listopada 1855 r. i przekazał Janowi Koźmianowi (zob. list następny), w związku z czym pisma tego brak. Zaznaczył jednocześnie w Dzienniku pod tą sama datą: „Wszystkie plany nasze co do wotów i rekolekcji na teraz popsute. Ks. arcybiskup [Przyłuski – L.S.] żąda poprzednio podania na piśmie i przełożenia Reguły Służebniczek. Zresztą uważają, że wota wypada na później odłożyć. Otóż nowa trudność i połamanie wszystkich szyków”.
[171] List ks. bpa F. Stefanowicza nie zachował się (zob. przypis poprzedni).
[172] Był nim  L. Przyłuski.
[173] Rekolektantki - uczestniczki rekolekcji, zespołu praktyk religijnych mających na celu osiągnięcie skupienia wewnętrznego i odnowienia moralnego.
[174] Bojanowski przekazał prośbę za pośrednictwem ks. bpa Franciszka Stefanowicza podczas jego pobytu w Turwi z okazji bierzmowania Służebniczek w dniu 8 grudnia 1855 r. Bojanowski E.,  op. cit., s. 238.
[175] Chodzi o Marię Szołdrską, córkę Melchiora i Albertyny, poślubioną 10 lipca 1842 r. w Jaszkowie przez Włodzimierza Szołdrskiego, syna Wiktora, kasztelana w latach Księstwa Warszawskiego, i Melanii z Krzyżanowskich,  ur. 15 grudnia 1818 r. w Oszczeklinie, zm. 1 lutego 1894 r. w Poznaniu, dziedzica  Żydowa, gdzie został pochowany. Po ożenku przez kilkanaście lat trudnił  się gospodarstwem. Podczas wojny krymskiej (1856) wstąpił do tzw. kozaków sułtańskich, namiastki wojska polskiego organizowanego w Turcji przez gen. Zamoyskiego. W 1863 r. w randze porucznika walczył pod dowództwem płk. Czachowskiego w Lubelskiem. Internowany, powrócił po jakimś czasie do kraju (1867), spędzając większą część czasu w Poznaniu i ucząc dzieci czytania po polsku. Uczestniczył w polskim życiu publicznym. Żychliński T., Złota księga...,  t. 17 (1895), s. 333; t. 22 (1900), s. 100-101. 
[176] Plater (Broel-Plater)  Stanisław (1822-1890), ziemianin wielkopolski, działacz polityczny, gospodarczy i społeczny. Ur. 23 czerwca 1822 r. w Paryżu, syn Stanisława i Antoniny z Gajewskich. W latach 1858-1863 poseł do sejmu pruskiego, członek Koła Polskiego (konserwatysta), informator Hotelu Lambert o sytuacji w Królestwie Polskim, uczestnik sesji Towarzystwa Rolniczego w warszawie (1861), przeciwnik powstania styczniowego, choć po jego wybuchu miał skłonić „białych” do udziału w nim.  Wraz z żoną Katarzyną z Mielżyńskich (1828-1899), córką Macieja, był fundatorem ochronki w majątku odziedziczonym po matce we Wroniawach pod Wolsztynem, parafia Kębłowo, archidiecezja Poznańska (25 X 1860), która  została zamknięta (20 VI 1863). Natomiast z Ignacym  Bnińskim i Tadeuszem Chłapowskim założył Bank „Tellus” Stowarzyszenie polskich interesów rolniczych w Wielkim Księstwie Poznańskim (1863). Współfinansował też zakup „Dziennika Poznańskiego”(1865), był współzałożycielem Resursy poznańskiej (1867), wieloletnim radcą Ziemstwa Kredytowego w Poznaniu. Uniewinniony w drugiej instancji w procesie (1876) za doprowadzenie trzy lata wcześniej do bankructwa banku „Tellus”, sprzedał Wroniawy w ręce niemieckie i przeniósł się do Hruszniewa w Siedleckiem, zakupionego dziesięć lat wcześniej na nazwisko żony. Od 1866 r. był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn., a potem współzałożycielem Towarzystwa Muzeum Narodowego Polskiego w Raperswilu (1870). Zm. 10 października 1890 r. w Warszawie. PSB,  t. 26 (1981), s. 684-685 (Adam Galos).
[177] Mycielski Stanisław (1823-1878), syn Ludwika i Elżbiety z Mielżyńskich; brat Michała, który po śmierci żony został jezuitą; stryj i wychowawca Ludwika (1854-1926), syna Michała. PSB, t. 22 (1977), s. 339- 340 (Jerzy Zdrada).
[178]  Kęszycka Nepomucena z Błociszewa, przełożona Towarzystwa Dam Św. Wincentego à Paulo. Dziennik E. B., 14 marca 1856 r.
[179] Sampławski  Franciszek Ksawery (1803-1866), ks., kanonik chełmiński, działacz społeczny. Ur. 13 grudnia 1803 r. w Jakóbkowie w pow.  grudziądzkim w rodzinie właściciela tej miejscowości, posła  na sejm berliński Juliana i Marianny z Żółkiewskich. Kształcił się najpierw w domu i u kapucynów w Rywałdzie oraz bernardynów w Skępem w pow. lipnowskim, a w latach 1815-1822 w Szkole Miejskiej w Chełmnie. Po rocznej praktyce w Sądzie Ziemiańskim w Grudziądzu był uczniem gimnazjum w Braniewie do 1828 r. Następnie studiował teologię w Bonn, Tybindze i Rzymie, gdzie przyjął też święcenia kapłańskie (21 IX 1832). Następnie powrócił do diecezji chełmińskiej, pełniąc funkcję administratora parafii Nowa Wieś Królewska i Błędowo oraz proboszcza w Radzynie Chełmińskim (5 IX 1835). Po kasacie grudziądzkich benedyktynek (1835), których ksienią była siostrzenica Teresa Żółkiewska, wspierał je finansowo. Wspólnie z innymi duchownymi doprowadził do odstąpienia władz pruskich od kasacji klasztoru reformatów w Łąkach Bratjańskich k. Nowego Miasta. Sampławski był też inspektorem szkół ludowych, wicedziekanem (1837) i dziekanem (1849-1866), członkiem Ligi Polskiej (1848-1850) i współzałożycielem Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Młodzieży Prus Zachodnich w Chełmnie; wraz z innymi duchownymi domagał się szerszego stosowania języka polskiego w szkolnictwie elementarnym i średnim. Dochody z majątku Gawłowice przeznaczał na cele dobroczynne (odbudowa kościołów i kaplic, wspomaganie młodzieży uczącej się itp.). Był założycielem parafialnego Bractwa Trzeźwości (1855) i kanonikiem chełmińskim od 1858 r. Zm. w Radzynie 5 kwietnia 1866 r.  PSB,  t. 34 (1993), s. 435 (Józef Borzyszkowski).
[180] Działowski z Mgowa między  Grudziądzem i Wąbrzeźnem, był jednym z tych ziemian, którzy byli zainteresowani założeniem ochronek Bojanowskiego i sprowadzeniem służebniczek do swoich dóbr. Mgowo było pierwotnie gniazdem Mgowskich, znanych wcześniej jako Frąccy, ale od 1801 r. znalazło się w posiadaniu Działowskiego. Dla Działowskich herbu Prawdzic gniazdem było pierwotnie Działowo w parafii Sarnowo. Chodzi może o Ksawerego Działowskiego, ur. 1797  w Tucznie, syna Augustyna – radcy i prezesa rady departamentalnej bydgoskiej i generałowej Katarzyny z Jeżewskich. Kształcił się u pijarów i w liceum warszawskim, studiował historię na Uniwersytecie w Berlinie, pracował w biurze ojca. Kilka lat przebywał zagranicą, po powrocie poślubił Klotyldę Sierakowską, przeniósł się do Mgowa. Zmarł 23 lipca  1866 r. w Tucznie. Bardziej znani  w późniejszym okresie byli Zygmunt Działowski, a zwłaszcza ks. Gustaw Działowski (1872-1940), ur. w pobliskim Uciążu, dr teologii, dziekan, prałat, szambelan papieski (1928), działacz społeczny, narodowy i polityczny na Pomorzu i Mazurach; aresztowany i więziony  przez Niemców (1939), został zwolniony ze względu na wiek. K[rzepela] J[ózef], Spis miejscowości i rodów ziemiańskich województwa pomorskiego, Kraków 1925, s. 24; tenże, Rody ziem pruskich, Kraków 1927, s. 58; Oracki Tadeusz, Słownik biograficzny Warmii, Mazur i Powiśla XIX i XX wieku (do 1945 roku), Warszawa 1983, s.  96-97; Żychliński T., Kronika żałobna..., s. 96; Pomorze pod zaborem pruskim, Gdańsk 1973,  s. 129 (fot. Zygmunta).
[181] Jackowski  Hiacynt  (1805-1877), ur. w Jabłowie pod Starogardem, syn Hipolita i Elżbiety Jezierskiej. Kształcił się w szkole cysterskiej w Pelplinie i katolickim gimnazjum w Braniewie, które ukończył w 1823 r. Po śmierci matki prowadził odziedziczony majątek. W dobie Wiosny Ludów stał się aktywnym członkiem polskich towarzystw i instytucji oraz organizatorem Ligi Polskiej, potem współpracownikiem Towarzystwa Pomocy Naukowej, od 1852 r. radcą gdańskiego Ziemstwa Kredytowego; był też  posłem na sejm krajowy w Berlinie (1847) i pruski (1848) oraz do parlamentu Związku Północno-Niemieckiego (1867), prezesem prowincjonalnego Komitetu Wyborczego, liberalno-gospodarczym działaczem towarzystw rolniczych na Kaszubach (m.in. współorganizatorem Sejmików gospodarczych od 1867 r.) i bankowych (m.in. założycielem Banku Rolniczo-Przemysłowego w Starogardzie) oraz ubezpieczeniowych (poznańska „Westa”), a ponadto członkiem zarządu Towarzystwa Moralnych Interesów (1869) i toruńskiego Towarzystwa Naukowego (1875) oraz inicjatorem sądowej obrony praw języka polskiego na zgromadzeniach publicznych (1875-1876). PSB,  t. 10 (1962-1964), s. 275 (Bożena Osmólska-Piskorska).
[182] Do zatwierdzenia nowego zgromadzenia w tym czasie jeszcze nie doszło, a służebniczki składały swe śluby jedynie prywatnie. Kornacka M., op. cit., s. 61.
[183]  Gajewska Adela  z Towarzystwa Dam Św. Wincentego ŕ  Paulo w Poznaniu obiecała złożyć ofiarę na nowicjat. Dziennik E. B., 13 listopada 1855 r. Zob. list z  5 maja 1865 r. w  t. 2. – Korespondencji tej brak. Gajewska z Poznania dopominała się „wiadomości, kiedy by można zaprowadzić służebniczki do Wroniaw”. Dziennik E.B., 28 grudnia 1855 r. Zob. też list następny.      
[184] Chodzi o Katarzynę z Mielżyńskich Plater (1828-1899), córkę Macieja i żonę Stanisława; matkę Jana, Kazimierza i Marii (zmarłych w dzieciństwie), Eleonory - żony Eustachego Jelskiego i Bernarda (1861-1898), dziedzica Hruszniewa. PSB,  t. 26 (1981), s. 685 (Adam Galos).


 [K1]
 [K2]