Różaniec dla osób poszukujących woli Bożej w swoim życiu

I. Zwiastowanie Wcielenia Syna Bożego

Bóg mówi do Maryi, że zostanie Matką Zbawiciela. Maryja ma serce otwarte na zaproszenie Boga do współpracy. Napełniona Duchem Świętym odpowiada Bogu:„Fiat”, zgadzam się, bo Ty mnie Boże prosisz, a ja Ci ufam i chcę wypełnić Twoją wolę.
            Ojciec Edmund Bojanowski to człowiek głębokiej wiary, zaufania i wielkiej miłości do Boga i Maryi. Jak Ty, Ojcze Edmundzie, szukałeś woli Bożej?
Często musiałeś jej szukać na modlitwie i w otaczającej cię codzienności. Gdy patrzyłeś na młode dziewczęta, z których założyłeś Bractwo Ochronkowe, myślałeś z początku, że to wystarczy, gdy przewodniczki ochronkowe będą realizować plan zajęć dla dzieci napisany przez ciebie. Bóg na modlitwie ukazuje ci stopniowo, że służba dziecku zwłaszcza dziecku opuszczonemu, zaniedbanemu, wymaga pogłębionego życia duchowego, dyspozycyjności, wolności serca, aby w pełni się zaangażować w wychowanie.
Powoli przygotowałeś ochroniarki do życia zakonnego. Pogłębiałeś ich życie duchowe, zachęcając do odpowiedniej lektury, rachunku sumienia, życia sakramentalnego. Napisałeś regułę i przesłałeś ją do Rzymu, do korekty Ojcom Zmartwychwstańcom. Piotr Semenenko i Hieronim Kajsiewicz popierają twoje zamiary Najbardziej pochwalają propozycję, że przyszłe Służebnice Maryi mają co tydzień przystępować do sakramentu pokuty i Eucharystii. Przed tobą była długa i daleka droga realizacji Bożych natchnień. Powiedziałeś Bogu „tak” jak Maryja, bo chciałeś pełnić Jego świętą wolę.

II. Nawiedzenie św. Elżbiety

         Maryja ma serce przepełnione miłością; Niesie ludziom Boga. Nie potrafi być obojętna na los bliźniego, spieszy do Elżbiety, aby jej służyć. Daje swój czas, serce i pracę. Czy służyłeś, Ojcze Edmundzie, tak jak Maryja?
             Gdy patrzę na Ciebie spieszącego do chorych na cholerę, to pytam się, skąd miałeś tyle sił, odwagi, miłości? Byłeś słabego zdrowia. Nie skończyłeś studiów w Berlinie, pomimo zapału i dużych zdolności. Ciągle w twym życiu zawodziło zdrowie, a nawroty gruźlicy krzyżowały wiele dobrych planów i inicjatyw. Nigdy jednak nie zawiodło twoje serce, które wypełnione było Bożą miłością. Umiałeś ciężko chorym udzielić fachowej pomocy medycznej. Nauczycielami byli twoi przyjaciele, studenci medycyny: Ludwik Gąsiorowski i Teofil Matecki. To niesamowite, ale tak potrafi działać tylko Bóg, aby student filozofii, nauk humanistycznych, historii literatury miał możliwość i chęć zgłębiać wiedzę medyczną.
Z Ludwikiem Gąsiorowskim założyłeś w 1844 r. ochronkę w Poznaniu, a już sam, w tym samym roku, ochronkę w Gostyniu. Inne twoje dzieło miłosierdzia to: Instytut Gostyński. Założyłeś w nim sierociniec i szpital. Poprosiłeś do współpracy Siostry Miłosierdzia z Poznania. W Dzienniku, pod datą 1 kwietnia 1853 r. zapisałeś:„W chwili obiadu odwiedziłem zgromadzone w refektarzu sieroty. Siostra Wincentyna do rozdzielenia porcji jeszcze nie była nadeszła i dzieci podały mi łyżkę do nalewania, prosząc abym im zupę rozdzielił” Inny fragment z dnia 1 kwietnia 1853 r.: „Przed odejściem dowiedziałem się o nagłym zasłabnięciu siostry Zofii i zaraz szedłem sam do lekarza”. Uczmy się wrażliwości na potrzeby innych od Maryi i Ojca Edmunda i spieszmy chętnie z pomocą.

III. Narodzenie Pana Jezusa

           Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus przychodzi na świat w wielkim ubóstwie. Rodzi się w stajni, bo dla Maryi i Józefa nie było miejsca w gospodzie. Całe życie Jezus pozostaje ubogi materialnie i często musi korzystać z ludzkiej gościnności i życzliwości.
Nasz Założycielu, Ojcze Edmundzie, wpatrzony w tak drogie ci ubóstwo Jezusa, czego chcesz nas nauczyć, byśmy były prawdziwie błogosławione, ubogie w duchu?
Ojciec Edmund Bojanowski to człowiek wielkiego serca i ogromnej wrażliwości. Zawsze był zatroskany o los ubogich materialnie czy duchowo, spieszył im z pomocą i umiał zaangażować wiele osób dobrej woli do niesienia pomocy potrzebującym. Przygarniał wszystkich potrzebujących i chciał, aby nie było w jego otoczeniu ludzi, którzy umierają z głodu, zimna, brudu, braku opieki medycznej.
Odnotował w Dzienniku, że oddał panu Żółkowskiemu z Dusiny cenną pamiątkę rodzinną, tj. tacę srebrną po wuju Niemojewskim i prosił go, aby ją sprzedał, bo pieniądze są mu potrzebne na dzieła miłosierdzia. Będąc szczerym patriotą, na pewno poniósł wielką ofiarę. Trudno spieniężyć tacę, jedyną pamiątkę po wielkim bohaterze kaliskim z powstania listopadowego. Miłość jest jednak zdolna do największych ofiar i wyrzeczeń.
Ojciec Edmund coraz pełniej upodabnia się do swojego mistrza Jezusa. W dniu 19 grudnia 1869 roku wyjeżdża na zawsze z rodzinnego Grabonoga, doświadczając bezdomności. Nie spełni się także jego szlachetne pragnienie, by być policzonym w szeregi kapłanów. Bóg nie udzieli mu łaski sakramentu, o którym przez większą część życia myślał i którego pragną z całego serca. Boże zamiary były inne. Zrozumiał to na łożu boleści kilka dni przed odejściem z tego świata. Przygarnięty przez swego wiernego przyjaciela, księdza Stanisława Gieburowskiego, pozostaje pod czułą opieką duchową Matki Bożej Pocieszenia z Górki Duchownej, a kilka dni przed śmiercią zwierza się przyjacielowi, iż zrozumiał, że Bóg chciał, by w stanie świeckim umierał. Od narodzin do śmierci pełniący wolę Bożą.

IV. Ofiarowanie Pana Jezusa w Świątyni

            Maryja z Józefem przynoszą Jezusa do świątyni jerozolimskiej, by Go ofiarować Bogu. W scenie zwiastowania Maryja ofiarowała Bogu samą siebie, teraz ofiaruje swój największy skarb, jedynego Syna. A jak było z Twoim życiem, Ojcze Edmundzie?
              Życie Ojca Założyciela to codzienne ciche, ofiarne oddawanie Bogu siebie, swego czasu i serca. W dniu 8 grudnia 1854 roku, a więc w dniu ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, cały dzień Ojciec Bojanowski przebywał u Matki Bożej Gostyńskiej na modlitwie. Pisze w Dzienniku:„Ślicznie mi dzień dzisiejszy przeszedł; z wyjątkiem kilku godzin obiadowych (a raczej 1,5 godziny) byłem dzień cały w kościele. Przy świecy zacząłem nabożeństwo, przy świecy skończyłem”. Gdy go spotykają pomówienia, złe, niesprawiedliwe osądy, gdy miecz boleści przeszywa i jego serce, przelewa swoje uczucia na papier:„Stoi przede mną krzyż i figura Niepokalanej, do nich się ucieknę”.

V. Odnalezienie Pana Jezusa w Świątyni

Znaleźć Boga w swoim życiu może tylko człowiek, który Go szuka z otwartym sercem i pragnie go naśladować. Maryja z Józefem znaleźli Jezusa po trzech dniach w świątyni jerozolimskiej. Swoim poszukiwaniem ukazali nam, że i my w swoim życiu przeżyjemy trudne chwile zagubienia Jezusa i będziemy musieli ciągle na nowo szukać Go z bólem serca. Stale jednak będzie czekał na nas w Eucharystii, bo tu jest żywy i zawsze obecny. Nasz Ojciec Założyciel uczynił Eucharystię centrum swojego życia, każdy dzień rozpoczynając od spotkania z Jezusem Eucharystycznym na Świętej Górze. Swoim przykładem zachęcał siostry, by i one komunikowały jak najczęściej Eucharystia miała być źródłem siły do pracy, do poszukiwania Jezusa w dzieciach, ubogich i chorych. Praca służebniczek, pojmowana jako służba człowiekowi, miała je uświęcać i prowadzić do Boga, a więc czynić je szczęśliwymi. Ojciec Edmund uczy nas swoją postawą, że mamy zawsze szukać woli Bożej i wypełniać ją i w ten sposób stale, na nowo będziemy odnajdywać Jezusa w świątyni naszego życia.

s. M. Helena Łupina