[68]
Od ANTONIEGO BRONIKOWSKIEGO
Ostrowo,
31.1.[18]54
Kochany Edmundzie!
Kiedy ja sobie głowę ranię o świat
nieprzystający do mojej duszy, a któremu przecież poddać się powinienem, skoro
Bóg dozwoliwszy okolicznościom opleść mnie jego twardymi murami, zawód
cierpliwości za pole pracy mi podał; kiedy ja wplątany na nowo w niebezpieczne
układy świetnych blasków zmysłowego życia najdzielniejszych, bez czysto
ludzkich objawów człowieka starego i nowego świata - to ręce do nich wyciągam,
to serce na wciąż do nich rozwieram i garnę strumieniami w łono słodkie
trucizny; to znowu ocknięty żywszym Prawdy głosem, odpycham je od siebie,
odrzucam daleko, a gdy z obowiązku położenia jednać się znowu i godzić z nimi
żelaznym murem przypierany jestem, klnę swój los w rozpaczy, który nam każe żyć
w tym duchowym obłędzie fałszu, kiedy by moje serce tylko po falach Prawdy
kołysać się chciało, który mnie zmusza zanurzać się do głębi w świecie i
pojęciu materii, jakkolwiek tak ozłoconej na zewnątrz pogańskiego żywota, kiedy
bym ja pragnął, ach! tak serdecznie pragnął, na ustroniu, wśród natury Bożej, w
powietrzu prostoty, w obyczaju chrześcijańskim, chrześcijańskim pokarmem tylko
karmić ducha - kiedy, ja się rzucam w boleści pomiędzy - zdaje mi się -
cnotliwą żądzą serca a okropną koniecznością położenia i w zamęcie w końcu sam
nie wiem co poczynam, rzucam się to w prawą, to w lewą, upajam i duszę to
takim, to owakim roztargnieniem, z których żadne pokoju mi nie daje - kiedy
jednym wyrazem miasto[460] paść w pokorze pod krzyżem, westchnąć o pomoc
z całej głębi piersi do nieba, skąd by niezawodnie spłynęła i nieprzełomnym
pancerzem wytrwania bezszkodnego pomimo trudności położenia, w jakim się
znajduje strzegła ducha, staląc[461]
zarazem, hartem woli dobrych popędów, a złotem pociechy pracowania ze skutkiem,
nie na wezgłowiu wygodów bezpiecznych
z pozewnątrz pośmiechów harmonizujących ze skłonnością otoczeń, ale wśród
wrogów, cierniów i głogów, o głodzie i niedostatku, pracowania szlakiem wyższej
prawdziwej niespożytej zasługi - kiedy miasto
tego, upadam i pozbywam się co chwila wszystkiego tego, com sobie chwilowo
zarobił, i znowu trud rozpaczy mam i boleję, i płaczę sam nad sobą, sam sobie
winny - kiedy tak moje godziny snują się i wiją bezowocnie dla mnie samego, a
czas ucieka; - Ty, cichy i spokojny, w zgodzie ze sobą, mocny i silny Tym,
któremu niezłomnie i po męsku poślubiłeś życie i służby, idziesz do swojego
celu, u którego najśliczniejszy wieniec - oby i mnie jeszcze dościgły! a nie
więdnący nigdy Cię czeka! Przewracają się i walą gmachy i stosunki, jęki się
wznoszą zgruchotanych, wrą niepokoje nienasyconych, grzmią ryki rozpaczy i
wściekłości, rozbijają się i rozsypują w proch czasu budowcy tej i owej dumy i
próżności, potężnej nawet - tętni świat ziemski wokoło Twej duszy, którą
zapełnił wyższy i prawdziwszy od niego i obojętne Ci, co się pod Tobą dzieje,
optimam partem elegisti![462].
Bóg Cię wspieraj na Twojej drodze,
kochany, drogi strażniku Twoich sierotek, do których grona zalicz jedną więcej,
to jest tego, który Ci to pisze i dodaj ją do swoich modlitw, aby połączone z
przykładem westchnienie niebieskie, zjednało jej siłę do istotnego, krzepkiego
podążania za Tobą! Potrzeba mi, wierzajj, wsparcia! Jednego pragnę, gorąco
pragnę, czego nie mam naprawdę! Oddaję za to jedno wszystko co mam, czym mnie
świat obdzielił, a co szeląga[463]
niewarte, nicość i marność, złuda oczu tylko!
Dziękuję Ci najczulej za wiadomości
literackie[464].
Czy będziesz, czy nie będziesz drukował „Pokłosia”, posyłam Ci co mam -
wszystko. Jeżeli coś wypadnie jeszcze tymczasem spod pióra, prześlę Ci jeszcze.
Tymczasem napiszę do K. Zakrzewskiego[465],
aby Cię opatrzył. Ma on śliczne rzeczy, nieocenione rzeczy, a dusi je u siebie,
powiedziałbym - z kaprysu, bo powody którymi się tłumaczy, nie ważą innego
predykatu[466].
Również Ci dziękuję za obrachunek,
którego lubo jak tylko mi pooddają zalegli wypłatę, zaraz wypełnię. Polecam się
Twojej modlitwie i sercu Twojemu złotemu.
Twój
A. Bronikowski
PS Posyłam Ci
z nowymi bajkami i te pisma, które już masz, lepszej edycji!
[69] Od
ERNESTA GÜNTHERA
E[hr]w[ürdigen] Hochwohlgeboren,
beehre
ich mich Ihrem gütigen Verlangen gemäss einliegend nochmals die Berechnung über
die Druckkosten von Pokłosie zu übermachen; da ich Arbeitslohn u. Papier
stets baar bezahlen muss, so hoffe ich auf die sofortige Berichtigung dieser
Rechnung, wozu ich umsomehr rechnen darf, als bei Einführung von Druckarbeiten
ein langer Credit nicht gewährt werden kann.
Eine
Abrechnung über die verkauften Exemplare kann meinerseits dagegen jetzt nicht
Statt finden, da ich sie grössten Theils an Buchhändler lieferte, mit welchen
wie bekannt, die Abrechnung erst nach der Leipziger Ostermesse geschieht; alo
im nächsten Juni.
Was
Ihre Privat-Rechnung im Betrage v. 226 [...] 26 3/4
betrifft, so bin ich leider nicht in solchen Verhältnissen einen solchen Kosten
lange entbehren zu können; der Nachtheil, welcher durch das lange Creditgeben
entstanden ist, ist für mich schon bedeutend genug, daher ich genöthigt bin
meine Bitte, mich möglichst bald zu befriedigen, oder wenigstens mit einer
ansehnlichen Abschlagszahlung zu
erfreuen dringendst zu wiederholen.
Ernst Günther
[70]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Baszków,
19 czerwca 1854
L.
J. Ch.
Posyłam Kochanemu Panu moją Jagnę z
szczerym życzeniem, ażeby sprawowaniem swoim zasłużyła sobie na zaufanie.
Rodzice jej są perłami mojej parafii, ona wierną, wdzięczną i pracowitą była
córką. Mam nadzieję w Bogu, że i Drogi Pan dochowasz się z niej pociechy, byle
tylko zapomniała, że jest córką gospodarską, bo myślę, że ta myśl trochę jej
zawadzać będzie.
Konstancja Chuda jest w domu u matki
i gotowa każdego dnia przyjąć służbę w Ochronce. Nie wiem, czy nie pójdzie w
służbę, jeśli rychło zapewnienia nie otrzyma względem Ochronki, skąd by ją
ciężej było wydobyć. Co do trzeciej dziewczynki mam nadzieję, że i jej
wyszukam. Jużem mówił z ojcem Katarzyny Jagła[469],
dziewczynki, która z Marynką chodziła do szkoły i we wszystkich naukach,
również i w szyciu wzorową była uczennicą. Ojciec dopiero chce ją puścić na
jesień, może być jednak, że w razie potrzeby i prędzej zezwoli. Bardzo się
cieszę, że w pracy tak świętej Drogiemu Panu jestem pomocnym.
Tak
mi ciężko zdecydować się jechać do wód, że dziś nie wiem jeszcze z pewnością,
czy pojadę. Zdaje mi się jednak, że zostanę i w domu Salzbrunn nie będę. W
każdym razie, jeślibym nie mógł cum Verbo Dei[470]
przybyć na odpust Św. Wincentego, dam tydzień wprzód orędzie[471].
Milczenie moje znaczyć będzie, że przybędę.
Matka Marynki lepiej się ma znacznie. Pisałem dziś do Ks. Fietzka w
Piekarach w interesie wysyłania kandydatów do Braci Szkolnych[472].
Jeśliby szło, tedy bym dwóch chłopczynów zdatnych posłał.
Ochronka nasza trzyma się; szkoda
tylko, że choroba dwojga dzieci przeszkadza Katarzynie. Dzieci swoje Katarzyna
wzorowo wychowuje, ucieszno patrzeć na nie. Niechże Pan Bóg Drogiego Pana
błogosławi i we wszystkim mu dopomaga.
Z głębokim szacunkiem uniżony sługa
ks.
Brzeziński
[71]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Baszków
pod Zdunami, 26 czerwca 1854
L.J.Ch.
Takem się cieszył, że Św. Wincentego w domu Szarytek gostyńskich
kazaniem będę mógł wychwalać, tymczasem słabość moja, która mnie w ostatnich
dniach napadła, zdecydowała mnie, iż w tym roku udam się do wód w Reinerz[473]
. W dzień więc Św. Wincentego nie będę jeszcze w domu, dlatego Szanownemu Panu
usłużyć nie mogę. O, dałby mi Bóg, żebym więcej już tej nudnej kuracji nie
potrzebował. Nie uwierzysz Pan, jak ciężko się rozstać człowiekowi z parafią i
pracą pasterską i tyle czasu obrócić na starunek około cielska grzesznego.
Darmo, trzeba się poddać woli Bożej! Módl się Pan za mną, ażeby te wody
przywróciły mi zdrowie i ażeby mnie Pan Bóg tam bronił od pokus i od upadku w
grzech.
Za obrazki dla sierotek moich
serdecznie dziękuję, takeś mnie Pan nimi ucieszył, jak gdyby najbogatszymi
darami. Matka Agnieszki powiadała mi, że córka jej w obowiązkach swych nowych
bardzo szczęśliwa, przykro jej tylko ma być, że na pańszczyźnie gorszących mów
słuchać musi. Ale i temu podobno Kochany Pan już zaradziłeś. Miej Pan opiekę
nad tą dzieweczką, jak ojciec nad swą córką, ażeby niewinność duszy swej zachowała.
I ja mam nadzieję w Bogu, że się Pan z niej dochowasz pociechy. Szkoda tylko,
że nie ma tego wykształcenia w naukach i szyciu, co Marynka. Czyby ona nie
mogła tego powatować[474]
za pomocą Sióstr? Jest pojętna i ma talent, więc wszystkiego z łatwością się
uczy. A słyszę, że Marynce i pismo i szycie bardzo się teraz przydało.
Potrzebne są te wiadomości tym dziewczynkom, osobliwie jeżeli, jak moja
Katarzyna, prowadzą wychowanie sierot. Starajmy się o to Kochany Panie, abyśmy
te dziewczynki przygotowali do Zakonu Siostrzyczek, niech Ochronka będzie
pierwszą ich szkołą. Bo Zakon ten koniecznie mieć musimy na ziemi naszej. Proś
Pan Boga, aby nam ten zamiar pobłogosławił. Mam ja tu śliczne dziewczęta ze
stanu miejskiego, o których myślę, żeby się zdały na pierwsze kandydatki do
tego Zakonu. Posłalibyśmy je do Belgii na naukę. Może to są marzenia moje, ale
takem się w nich rozmiłował, żem ich nie mógł przed Panem zamilczeć. Wyjeżdżam
w tym tygodniu do wód i około 10 sierpnia wrócę.
Pozdrawiam wszystkich księży
Filipinów i Kochanego Pana Bogu oddaję, siebie - pobożnej Jego modlitwie.
Z głębokim poważaniem uniżony sługa
ks. Brzeziński
[72]
Od KATARZYNY ADAMSKIEJ
Brodnica,
31 lipca 1854
Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus.
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Miłość i posłuszeństwo do mego Pana
i Dobrodzieja zachęca mnie i zobowiązuje, abym pisała te parę wierszy z
uwiadomieniem, iż na życzenie Pana Dobrodzieja, jestem zawsze gotowa i chętnie
powrócę do wypełnienia mego przeznaczenia, na co też kochana matka i całe
rodzeństwo przystaje.
Jeżeli mi Pan Bóg udzieli zdrowia i
życia, to na Św. Wawrzyńca[475]
przedsięwzięłam sobie przybyć do Pana Dobrodzieja i - jeżeli będzie wola Pana
Dobro[dzieja], mogę zaraz od tego czasu mojemu powołaniu zadosyć uczynić, o
czym się ustnie z Panem Dobrodziejem rozmówię. Dzięki Bogu, jestem wraz z
kochaną matką dosyć zdrowa, a dziękując serdecznie za opiekę nade mną, zostaję
na zawsze Wielmożnego Pana Dobrodzieja uniżoną sługą
K. Adamcza[n]ka
Zarazem zasyłam
mojemu
najmilszemu
spowiednikowi najniższy ukłon.
[73]
Od WALERIANA NAGANOWSKIEGO[476]
Poznań, Wodna ulica, n° 8/9, 12
sierpnia 1854
Szanowny i Kochany Panie.
Niczym nie mogłeś mi Pan sprawić
większej przyjemności, jak wezwaniem do zajęcia się drukiem „Pokłosia” i
przyczynienia się przez to choć odrobinę do dobroczynnego tego dzieła.
Pośpieszyłem tedy po informację do drukarń tutejszych i takowe Panu udzielam.
O Pawickim[477]
ani myśleć nie można. Drukarnia ta, dawniej Stefańskiego, nigdy ani
poprawnością wydań, ani ich pięknością nie mogła rywalizować z innymi
tutejszymi drukarniami; dziś - można by powiedzieć - jest jedną z najgorszych,
jeżeli nie najgorszą. Decker[478]
pięknie drukuje, ale jako zamożny i obładowany robotami, nie lubi drukować na
kredyt, ani nawet na wypłaty częściowe. Ale nie gorzej od Deckera drukuje L.
Merzbach, który wszystkie wydania P. Działyńskiego[479]
teraz drukuje; z nim więc ostatecznie traktować mi wypadło. Posyłam próbkę
papieru, na którym Merzbach chce Pokłosie drukować. Jest bielszy,
gładszy i gęstszy od dawnego. Różnica wielkości jest taka, że dziesięć dawnych
arkuszy czyli 240 stronic, tu tylko sied[e]m i pół arkusza uczynią. Za arkusz
taki o 32 stronicach, za druk i papier
talarów 16, -
za 71/2 arkusza wypadnie 120 ru.
za tytuł i okładki - - od 5-ciu do
6 "
introligator - - - 7
do 7 1/2
ru.
---------------------------------------------------------------
Razem
gotowe 500 egzempl. za 133 1/2
Czy to za drogo? Przy piękności
papieru, nie zdaje mi się. Inne warunki jeszcze są: 1° Druk będzie zupełnie skończony 15-go
października; 2° Zapłacenie druku
nastąpi w następujących ratach: po skończeniu druku 1/3
część, na N[owy] Rok znowu 1/3 cz[ęść], a na Wielkanoc ostatnia 1/3 część.
Jeżeli to wszystko się Panu podoba,
proszę o przysłanie rękopisu, ażeby zacząć i - ile można - dopędzić, co się
opóźniło. Mam bowiem nadzieję, że jeżeli tylko Pan St. Koźmian superrewizji nie
będzie zbyt długo u siebie zatrzymywał, to druk prędzej niż na 15
paźdz[iernika] się ukończy.
Hebanowski gdzieś wyjechał; jak
tylko wróci, rozmówię się o gannearium[480]. Podobno we wtorek ma wrócić. Dziękujemy
oboje za pamięć o naszych chłopczykach; chrześniaczek jak dąb, ale zły i
niecierpliwy nad wszelkie wyobrażenie. Chwała Bogu, żeśmy wszyscy zdrowi, bo tu
w Poznaniu dzieci wiele umiera.
Jak najserdeczniej polecamy się
wszyscy sercu i przyjaźni Kochanego Pana, a ja oczekuję odwrotną pocztą
odpowiedzi względem Pokłosia, bo mnie Merzbach o wczesne uwiadomienie
prosił.
Zapomniałem się Pana zapytać,
któremu księgarzowi debit, czyli komis[481]
Pokłosia damy? Jeżeliby to Pana nie raziło, że stan zakonny (t.zn. Żyd)
ma debitować książkę drukowaną na korzyść katolickiej Ochrony, to
zaproponowałbym Merzbacha. On ma wielkie stosunki z Warszawą, gdzie kuzyn jego,
także Merzbach, ma wielką księgarnię[482], i ze Lwowem. W takim razie wielkanocna rata
wypłaty za druk by odpadła, gdyż przeciwnie Merzbach musiałby Panu zdawać
rachunki i spłacać. Oczekuję więc na to wszystko kategorycznej odpowiedzi, pozostając
z szczerym szacunkiem uniżonym sługą
Naganowski
[74]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
18
sierpnia 1854
Kochany Panie.
Odpisuję nie tracąc ani chwili
czasu. Nie mam nic przeciw Merzbachowi, tylko to, że w książkach przezeń
wydawanych pełno bywa błędów. Może by się udało lepsze od niego wytargować
warunki. Niechby dostał połowę pieniędzy zaraz po wydrukowaniu, a za drugą
połowę wziął egzemplarze, mając sobie zapewnionym, że nikt inny (oprócz prywatnego
rozdawania) debitu mieć nie będzie.
Co do samej książki, zależy na tym niemało, aby stała się
periodyczną[483].
Do tego należy się starać, aby mniej więcej miała jednaki druk i format. Na
jedno wypadnie czy 10 arkuszy po 24 stronic, czy 7 1/2 po
32, ale trzeba sobie dobrze zawarować, aby podobieństwo do dawnych zeszytów
było jak najbliższe. Może byłoby dość 400, nie zaś 500 egz[emplarzy] drukować.
Co do składu, ja bym tylko wypuścił:
1° Abencerag[484]
- bo tłumaczenie
2° Dziesięć
westchnień[485]
- bo nędzne
3° O
Marii Taigi[486]
- bo jeśli Pan zechce osobno drukować, to tym lepiej.
Inne wszystkie zatrzymałbym. Poezje
Celińskiego[487]
są niezłe. Bohdan Zaleski[488]
ma się zatrudnić wydaniem całego zbioru, wysokie o nich objawiając zdanie. Wędrowna
rodzina posiada tę zasługę, że z rzeczywistego wypadku przez naocznego
napisana świadka. Ks. Kajsiewicz umyślnie to kazanie przysłał, a zatem trudno
to wykluczyć. Zresztą, nie widzę przyczyny, dlaczego by w „Noworoczniku” kazań
być nie miało? Prawda, że urywki Ks. Antoniewicza nie są tej piękności, co inne
jego utwory, ale też wspomnienie na jego zgon[489]
ozdabia każde słowo, a uwaga, że to urywki z zostawionych manuskryptów wymówi i
osłoni ich mniejszą wartość. Rola dusz pobożnych tak jest przysposobioną, że każdy
wyraz z tej ręki głęboko wpada, głębiej jak najkształtniejsze utwory innego
autoramentu[490].
Samo imię pociągnie wielu do nabycia. Jestem przekonany, że żaden inny artykuł
nie będzie wprzód i z równą skwapliwością czytany.
Może mi się uda jeszcze dostać skąd
parę kawałków prozy, lecz te w ciągu drukowania będzie można wmieścić, a inne
usunąć.
Z przysłanych wierszy chyba - i to z
wielką biedą - ujdzie Nadzieja, Miłość i Wiara.
Co do szyku, to Panu zostawiam.
Mniemam, że dobre powinny być na początku, mierne w środku, najlepsze przy
końcu; nie trzeba także, aby wszystkie jednego autora były razem, ani też aby
koniecznie podobieństwo przedmiotów stanowiło regułę w porządku. Owszem, niech
będzie rozmaitość jak największa, byle tylko zaraz po wierszu smutnej treści,
nie następowała śmieszna bajka. Na 1-szy arkusz proponowałbym:
1° Na dom
sierot
2° Wiersz
Berwińskiego[491]
3° Do
Balińskiego[492]
4° Droga
Chrystusa i dr[oga] świata Ks. Ant[oniewicza]
5° Dies
irae – Boh[dana] Zaleskiego
6° Rorate
przez F. M.[493]
9° Artykuł
Ks. Semenenki, etc.
Naturalnie, że artykuły czytelnie
pisane byłoby próżną stratą czasu przepisywać. Arkusz jeden co 5 dni wyjść
powinien.
Trzeba Merzbachowi powiedzieć, że
następny poszyt ma wyjść przed Wielkanocą. Może to go zachęci do lepszych
warunków. Ja już zaczynam się starać o artykuły do następnego numeru.
Zasyłam Panu jak najszczersze ukłony
S. Koźmian
Przypominam sobie, że do artykułu O
miłości rodziców jest przeze mnie przyłączona nota tłumacząca, skąd te
urywki pochodzą. Ten więc powinien poprzedzić inne. Droga Chrystusa może
jednak pozostać, gdzie naznaczyłem.
M[arceli]
Motty[496]
obiecał, że da co do „Pokłosia”. Niech Naganowski przypilnuje, aby dał. Może
też mógłby Małeckiego[497],
który teraz jest w Poznaniu, o jaki datek uprosić.
[75]
Od TOMASZA DOBKA
Gostyń,
9 wrześ[nia] 1854
Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus
J.S.M.J.M.
Najdroższy Panie Dobrodzieju.
Na żądanie najłaskawszeg[o] Pana,
posyłam przez tego człowieka:
1 Ołtarzyk Polski Cena: 4
tal. -
srg.
2 Paciorków na drucie po 3 srg. - 6 - srg
20
Obrazków kolorowych po 4 srg. - 1 - srg
-------------------------------
4 tal.
7 srg.
Zostaję dla najłaskawszego
Dobrodzieja zawsze uniżony
Tomasz
Dobek[498]
[76]
Od WALERIANA NAGANOWSKIEGO
Poznań,
10 IX [18]54
Szanowny i Kochany Panie.
Wróciwszy z kilkudniowej podróży,
zastałem wczoraj list Pański z 7-go bm.[499],
a dowiedziawszy się, że Merzbach także już z swej podróży wrócił, rozmówiłem się
z nim o Pokłosiu. Ostateczne warunki są: połowa należytości, około 60
egz. po ukończeniu druku, a że Merzbach weźmie debit 150 egz., więc po
obrachunku wielkanocnym z księgarzami, albo on Panu, albo Pan jemu differencję[500] wypłacisz. Wziąć egzemplarzy na stały
rachunek nie chce, czemu się zresztą dziwić nie mogę, ale ma on nadzieję, że
tyle egzemplarzy do Wielkiej Nocy rozprzeda, że nic albo mało co do drugiej
połowy kosztów druku brakować będzie. Radzę więc przyjąć te warunki i
oczekuję odwrotną pocztą rękopisu.
Merzbach 2 arkusze (64 stronic) co tydzień dostarczy, ja będę się o śpieszną i
dokładną poprawkę - ile możności - starał, byle p. K[oźmian][501]
z swej strony opóźnienia nie stał się przyczyną. Wiem z doświadczenia, ile to
posyłanie korekt czasu marnuje.
We wtorek oczekuję rękopisu, a
tymczasem racz Pan przyjąć od nas obojga wyrazy najszczerszego szacunku uniżony
sługa
Naganowski
[77]
Od ks. LEONARDA OSTROWICZA
Poznań,
12.9.[18]54
L. J. Ch.
Kochany Panie!
Siostra Wizytatorka wręczy Kochanemu
Panu 180 tal., które zebrałem na Sieroty gostyńskie. Mam w Bogu nadzieję zebrać
jeszcze cokolwiek, mianowicie, że otrzymam w tych dniach pozwolenie od Ks.
Arcybiskupa[502]
zbierania składek po kościołach w Poznaniu. W czwartek chcę się wybrać na
odpust do Owińsk, na co już otrzymałem pozwolenie od Ks. Arcyb[iskupa], to i
tam zapewne nie zapomną o Sierotach. Zakończyć składki zamyślam dopiero na Św.
Michał, po którym czasie poślę Kochanemu
Panu wykaz pojedynczych składek.
Co się tyczy okólników do wszystkich
kościołów, zdaje się, że Ks. Arcybiskup o nich zapomniał. Trzeba więc, aby
Zarząd Domu Gostyńskiego napisał w tym względzie do niego, a zaręczam, iż z
pewnością nie odmówi. Sieroty niech się pomodlą za śp. Emilię Kościelską,
otrzymałem bowiem w pewnym miejscu 5 tal. na tę intencję.
Jakże z manuskryptem? z kazaniem Ks.
Kajsiewicza? - czy uczyniono już jakie kroki względem kanału?[503]
Pan Naganowski wspominał mi niedawno, że czeka za Pokłosiem. Ks.
Dziadusiowi[504]
i Ks. Szułczyńskiemu moje najniższe ukłony.
Polecając się Jego pobożnej pamięci,
zostaję z winnym szacunkiem najuniżeńszy
Ostrowicz
[78]
Od WALERIANA NAGANOWSKIEGO
Poznań,
11 października [1854]
Szanowny i Kochany Panie.
Posyłam Panu trzeci arkusz na czysto
odbity. Czwartego rewizję[505]
posyłam dziś także p. K[oźmianowi]; w
piątek poślę mu rewizję piątego arkusza. Druk sporo teraz postępuje i gdyby nie
to, że każdy arkusz 3 dni na powrót rewizji z Przylepek czekać musi, to by już
teraz z 8-9 arkuszy było gotowych. Tymczasem to się odmienić nie da, a ja
zresztą wolę nie mieć całej za błędy odpowiedzialności.
Arkusze na czysto odbite, prasowane
i glansowane[506]
oglądałem dziś i bardzo mi się podobały; te, które Panu przysłałem, nie mogą
być z tamtymi co do piękności porównywane.
Mieszkam teraz na Garbarach 55, w
ostatnim domu przed Bernardynami i widzę z okien kościół S[ióstr]
Miłosierdzia i snujące się raz po raz przez plac Siostry. Mamy śliczne od kilku dni babie lato i
używamy spacerów z dziećmi, które mi z łaski Boga zdrowo rosną.
Ks. Ostrowicz był u mnie przypomnieć
mi anons względem dzieła Hirscher’a[507].
Dałem mu odpowiedź taką, jaką Panu w ostatnim mym liście, wszelakoż jeżeli
sobie Pan tego koniecznie życzysz, to zawsze jeszcze zrobić to można. Czekam
więc listu Pańskiego, polecając się Jego szacownej przyjaźni uniżony
Naganowski
[79]
Od Waleriana
NAGANOWSKIEGO
Poznań,
22 października [1854]
Kochany i Szanowny Panie.
Załączony tu wycinek z poezji
Celińskiego pt. Ruiny, zdawał mi się tak śmiało patriotycznym, że
porozumiawszy się z p. K[oźmianem]
kazałem go wyrzucić z ustawionego już arkuszu,
lepiej bowiem zapłacić 6 kolumn druku, jak stracić cały nakład. A że
wiersze XXX są „Aufregung zum Missvergnügen und zum Umstürze
der bestehenden Regierung”[508],
policja mogłaby konfiskatę nakazać i proces wytoczyć. Żurawie tegoż autora
także niebezpieczne i kazałem je odstawić tymczasem, zostawiając Pańskiej
decyzji, czy mają koniecznie być umieszczone. Jest wprawdzie sposób uniknienia
konfiskaty[509]
i właśnie go Panu chcę zaproponować.
Prawo prasowe powiada, że tylko
dzieła mniej niż 20 arkuszy obejmujące, podlegają cenzurze i konfiskacie
policyjnej. Nie można by Pokłosia do tej wielkości doprowadzić? Na to są
2 środki: 1° dając wiele białych stronic
(które naturalnie w druku się nie liczą, tylko jako papier) i 2°
drukując trochę szerzej tak, żeby np. 4 stronice dotychczasowe czyniły 5
stronic późniejszych. Zresztą, może byś Pan trochę więcej materiałów znaleźć
mógł tymczasowo. Cenę można znowu 8 kr[otnie].
naznaczyć, tłumacząc się w okólniku, dlaczego się cena podwyższyła. Objętość
dzieła, dobór artykułów, wydanie ozdobniejsze, wszystko to różnicę ceny
tłumaczy. Ale proszę bardzo o pośpiech w decyzji, bo to na druk wielki wpływ
wywrze.
Dotąd druk Lelewela Dziejów zajmował
wszystkie prawie cz[c]ionki drukarni, bo razem po 5-6 arkuszy stawiano; teraz
koniec tego dzieła i ja wszystkie cz[c]ionki dla Pokłosia konfiskuję[510].
Możemy się więc spodziewać co tydzień 4-6 arkuszy.
Załączam wiersz do Pokłosia -
bezimiennego autora. Jeżeli go Pan przyjmiesz, to nazwę autora. Jest także
śmiały, ale przy 20 arkuszowym Pokłosiu uszedłby bezpiecznie.
Proszę o dalsze rękopisma i polecam
się kochanej pamięci.
Naganowski
[80]
Od MARIANNY MARTYNOWSKIEJ
Szrem[511], 25.10.1854
Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus!
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Przepraszam bardzo Pana Dobrodzieja,
iżem tak długo tego sukna nie odesłała[512],
a już w piątek było gotowe; lecz przyczyną tego jest, żem chciała się zabrać z
ludźmi jadącymi do Gostynia na jarmark i byłabym je z sobą wzięła, ale bardzo
dużo chcieli od zabrania, więc żem się nie zabrała i jeszcze tego dnia
przypadała febra, więc żem się obawiała większej choroby sobie narobić. Teraz
Bogu dzięki, parę dni już febry nie słychać, dałby Bóg, żeby już więcej nie
przyszła.
Chętnie bym była w Gostyniu i sama o
tych okolicznościach pisanych i co względem Ochrony też o niektórych rzeczach
pomówić, ale nie wiem, czy mi się jaka okazja trafi, bo pieszo to bym nie
zaszła. Byłam też powiedzieć Radziszewskiej[513],
że Magdaleny[514]
nie dostanie; więc widziałam, że ją to nie kontentowało. Jak mówiłam, że może
inną dostać, to mówiła, jakby jaką dostała, co by każdej rzeczy musiała ją
uczyć, to by jeno się musiała z nią niecierpliwić, a dosyć ma na głowie; więc
już mogę pisać, że niekontenta, bo ona czasem też niedostatkiem domowym
zniecierpliwiona, to sama nie wie co ma robić, już nawet za miejsce myślała
podziękować.
Nie wiem, co bym mogła jeszcze
pisać; co do gwiazdki, to jeszcze dosyć daleko. Byłabym rada, gdyby Pan hrabia[515]
chciał jakie ukontentowanie dzieciom sprawić, bo w zeszłym roku ja się o to
starałam, aby dzieci ukon[ten]tować[516],
ale widzę ich rodziców niewdzięczność, więc wolę sobie co za te pieniądze
sprawić. Może też przecież raz Pan hrabia będzie w Ochronie, to może sam będzie
o tym mówił, a zresztą jeszcze tyle czasu.
Teraz przepraszam Pana Dobrodzieja
we wszystkim i zostaję zawsze winną się wywdzięczenia, choć nie mam czym, to co
dzień z dziećmi pacierz który zmówię.
Marianna
Martynowska
Zapomniałam donieść, ile od sukna
zapłaciłam, a wiem, iż Pan Dobrodziej chciałby chętnie wiedzieć; tylko 8 sgr.,
a za resztę dziękuję Panu Dobrodziejowi. A S[iostrom] Miłosierdzia zapomniałam
też mego powinnego uszanowania oddać, więc proszę, aby Pan Dobrodziej był
łaskaw oświadczyć im to.
M. M.
[81]
Od ks.
Leonarda OSTROWICZA
Poznań,
10 listopada 1854
+ L. J. Ch.
Kochany Panie!
List Jego pisany 6 bm.[517]
odebrałem dopiero wczoraj na wieczór, tj. 9-go, i to jest przyczyną, dlaczego
dopiero dzisiaj na niego odpisuję. Dziękuję,
prawdziwie szczerze dziękuję, za
serdeczne Kochanego Pana życzenia w dniu mych imienin.
Co się tyczy kazania Ks. Kajsiewicza
o Najśw. Pannie Bolesnej, zaraz wczoraj wziąłem się do pracy, tym celem zrobiłem listę na prenumeratę i
puściłem ją między kleryków na zwiady. Dotąd podpisało mi się 44. Myślę, że
liczba ich dojdzie do 90-ciu. Rano byłem w mieście i widziałem się z P.
Żupańskim. Z początku chciał mi tylko dać 6 tal. jednakże później chciał się zgodzić na następne
warunki. Cena każdego egzemplarza ma wynosić 2 złote pol[skie]. Ja z mej strony
mam się wystarać o 100 prenumeratorów, z których każdy ma tylko zapłacić 11/2
złotego. Pod tymi warunkami chce
zapłacić za rękopis 12 tal. dalej, mam
otrzymać z tych 150 złotych prenumeraty, 50 złotych i oprócz tego ma nam od
każdego sprzedanego egzemplarza zapłacić
21/2 zł.
Gdybyśmy zaś sami własnym nakładem chcieli wydać to kazanie (ale naturalnie,
musiałoby być odpowiednie już innym Ks. Kajs[iewicza] kazaniom), natenczas
powiedział mi P. Żup[ański] żeby nas kosztowało ze wszystkim 25 tal. -
przyrzekł zarazem, że je weźmie w komis po 331/3 %.
Chciej więc Kochany Pan pomyśleć, co
by było dla nas korzystniejsze. Oczekując w tym względzie dość śpiesznej
odpowiedzi i nadesłania rękopisu, abym wiedział co mam dalej uczynić.
W tak nazwanym składzie wyrobów
kamiennych PP. Baltes, Weller et Comp. byłem i prosiłem zarazem, aby mi
pokazano niektóre ich wyroby. Zdziwiłem się zaiste, gdy mi odpowiedziano, że
tylko obecnie posiadają 2 platy odlane przedstawiające Laokoona[518]
i jakąś drugą. Z rysunków posiadają tylko dwa zeszyty zawierające najwięcej
rzeczy gospodarskie, a potem kilka krucyfiksów[519].
Najśw. Panny Maryi i w ogóle osób Świętych ani w próbach, ani w rysunkach nie
posiadają. Przyrzekli mi jednakże, że w przeciągu 8-[m]iu dni nadeślą mi rysunek N[ajświętszej] P[anny]
Maryi Bolesnej wraz z oznaczeniem ceny, ile by odlana figura kosztować mogła;
wspomnieli zarazem, że mniej będzie kosztować, aniżeli figura z drewna rzeźbiona.
Rysunek nadeślę Kochanemu Panu później - co by Pan chciał w nim zmienić lub
dodać, racz napisać, a ja się z nimi rozmówię.
Wstążeczki trzy zakładkowe wraz z
medalikami dla Ochroniarek podrzeckich posyłam. Być może, że wstążeczki są zbyt krótkie, jednakże niepodobna mi było w
tym krótkim czasie postarać się o inne; będzie ich mógł użyć do mniejszej
książeczki, szczególnie zaś do małego brewiarza, czyli Horów[520].
Myśl Ochroniarek bardzo piękna! Racz
im Pan powiedzieć z mej strony, że podług obranego symbolu niech urządzą na
zawsze życie swoje. Wiara, nadzieja i miłość niech kieruje każdym
ich życia krokiem. Jak owe trzy osobne wstążeczki z wiarą, nadzieją i miłością
połączone są w jedną i nierozdzielną całość, tak niech i one połączą się ze
sobą w jedną osobę poświęcającą się Bogu i drobnym dziatkom ich opiece
poruczonym. Zarazem nadmień im Kochany Pan, że da Bóg doczekać, na Wielkanoc
odprawimy znowu rekolekcje.
Księdzu Dziadusiowi[521]
proszę łaskawie wręczyć od Księdza Łyka[522]
drewnianą tabakierkę robioną przez wiejskiego chłopaka prostym - jak to mówią -
żydkiem.
Polecając się Kochanego Pana
pobożnej pamięci, pozostaję z prawdziwym szacunkiem najuniżeńszy
ks. Ostrowicz
[82]
Od ks. Leonarda
OSTROWICZA
Poznań,
19.11.1854
+ L. J. Ch.
Kochany Panie!
Wczoraj właśnie tydzień, jak pisałem
do Kochanego Pana[523],
prosząc Go o rychłe nadesłanie mi kazania Ks. Kajsiewicza. Nadmieniłem w
przeszłym liście, że zrobiłem między klerykami prenumeratę na toż kazanie; zebrałem 80 podpisów, a zatem 20 tal. - od
biedy więc mogą te 20 tal. wystarczyć na koszta druku. Sądzę być
najkorzystniejszym dla Domu Sierot, jeżeli to kazanie sami każemy drukować
własnym nakładem; wydrukowane zaś egzemplarze oddamy w komis jakiej księgarni.
To moje zdanie. Co Kochany Pan uznasz za dobre, racz napisać i podług tego jak
najchętniej się zastosujemy. Dlatego naglę z nadesłaniem kazania, bo nie wiem
jak sobie postąpić z prenumeratorami, czy odbierać od nich pieniądze lub nie.
Racz Kochany Pan napisać, ile egzemplarzy przysłać potem do Gostynia, można by
rozesłać je razem z Pokłosiem.
Kończę na tym, bo czas na Nieszpory[524].
Na Boże Narodzenie znowu się zobaczymy.
Polecając się pobożnej pamięci
Kochanego Pana, zostaję z prawdziwym szacunkiem najuniżeńszy
ks. Ostrowicz
[83]
Od Waleriana NAGANOWSKIEGO
Poznań,
29 listopada 1854
Kochany i Szanowny Panie.
Posyłam 11-ty i 12-ty arkusz na
czysto odbity; 13-ty drukować się będzie jutro rano, 14-ty jest w korekcie, a
15-ty do połowy ustawiony; najdalej więc we wtorek, tj. 5-go grudnia Pokłosie
skończone będzie. Gdy Merzbach swoje 60 tal. dostanie, dam do introligatora[525]
cały nakład, a tymczasem tytuł, okładkę i spis rzeczy wydrukują. Spis rzeczy ułożyłem
już, w okładce żadnej zmiany zapewne nie będzie, ale nie wiem, czyby nie dać małej
przedmowy tłumaczącej opóźnienie i zapowiadającej bliskie wyjście przyszłego
poszytu. Proszę o informację.
Braknie mi do 15-go arkusza 12
stronic, ale o tym doniosłem p. K[oźmianowi]. Gdybyś jednak Pan miał
cośkolwiek, racz odwrotną pocztą przysłać. Dostałem od p. K[oźmiana] wiersze - Bohaterstwo Deotymy, Cztery lilie A. E. K.[526],
Kozak i jeszcze jeden wiersz
Zygm[unta] Kaczkowskiego[527],
ale to mało. Zapewne mi P. K[oźmian][528]
co przyśle, bo mi doniósł, że ma tyle wierszy, ile tylko ich będzie potrzeba;
wszakże może Pan masz coś już szczególnie przeznaczonego do Pokłosia.
300
eg[zemplarzy]
Drogi Chr[ystusa] i drogi świata[529]
kosztować będą 2 tal. Mam kazać drukować?
Garncarz nazywa się Werner.
Proszę o rychłą odpowiedź[530]
i polecam się szanownej przyjaźni, sługa uniżony
Naganowski
[84]
Od Waleriana NAGANOWSKIEGO
Pozn[ań],
16 grud[nia] 1854
Szanowny i Kochany Panie.
Druk Pokłosia zupełnie
skończony, czekam tylko na pieniądze dla Merzbacha, który według umowy, dostać
ma 60 tal. przy ukończeniu druku,
żeby wziąć cały nakład z drukarni i oddać introligatorowi. Proszę więc o te 60
tal., a razem o informację, jakim sposobem przesłać Panu egzemplarze?
Kilkanaście egzemplarzy, które stąd mam rozesłać stosownie do życzenia Pańskiego,
wyślę. Zebrany rękopis odsyłam.
O Wielkanoc Berwińskiego, ani
o Początek 1848 r. nie miej Pan
obawy, a jedno i drugie jest szczególną ozdobą poszytu tegorocznego.
Spodziewając się odwrotną pocztą
odpowiedzi[531],
łączę wyrazy niezmiernego szacunku, sługa uniżony
Naganowski
[85]
Od JÓZEFY UMIŃSKIEJ, siostry miłosierdzia
Gostyń,
23.12.[18]54
Łaskawy Panie!
Ucieszyłam się niezmiernie maleńkiej
dziecinie przysłanej nam do żłóbka. Dał mi ją Pan Bóg na miejsce Jadwisi[532],
niech więc za to będzie Jemu cześć i chwała.
Pani Kuleszowa[533],
dzięki Bogu, ma się trochę lepiej. Ks. Proboszcz[534]
spowiadał ją dzisiaj, a jutro od nas pójdzie ksiądz przede Mszą z Panem
Jezusem. Z wdzięcznością wielką wspominała mi odwiedzenie wczoraj Pana, a
opłatek jej zostawiony z wodą zjadła dzisiaj.
Polecając siebie i cały nasz domek
modłom Szanownego Pana, proszę o przyjęcie również szczerych naszych życzeń na
zbliżające się Święta Narodzenia maleńkiego Jezusa, w którego sercu zostaję
niegodną sługą
Siostra Józefa
[86]
Od MARIANNY MARTYNOWSKIEJ
Śrem,
24.12.1854
Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus!
Wielmożny Panie Dobrodzieju.
Następuje dzień Bożego Narodzenia, w
którym sobie jedni drugim coś ofiarują, a jeśli nie, to przynajmniej sobie winszują.
Przeto przy tym dniu uroczystym, winszuję Panu Dobrodziejowi wszelkiej
pomyślności i czego tylko Pan Dobrodziej pragnie od Boga, aby otrzymał.
Donoszę Panu Dobrodziejowi, jak się
gwiazdka odbyła. Ubrałam trzy drzewięta ładnie, jedno u głowy żłóbka, a dwa po stronach. Ledwo co
było ukończone, i ani dzieci jeszcze nie były ubrane, a już się poschodzili, to
jest po pierwszej godzinie zaraz z południa tak wiele było gości, że ledwo się
zmieścili, a ani wszystkich nie znam. Był Pan Hrabia z Góry[535],
Pan Kęszycki[536]
z Błociszewa, Pan Hoffman i Pani Hoffmanowa[537],
Pani Konikiewicz[538]
z córkami, Pani Steinbrück[539]
ze swoją córeczką, Pana hrabiego syn i córeczki[540],
i guwernantki córeczki[541],
i jeszcze jakieś panie, których nie znam wcale, a oświadczyły się często
odwiedzać Ochronę, o co je grzecznie prosiłam. było kilku obywateli i jeszcze kilku panów, podobno jeden ze
Zbrudzewa, książę Ogiński[542]
- a zresztą już ich nie znam, tylko tyle piszę, że ich tak wiele było, aż mi
chojnę[543]
obalił ktoś i narobił mi roboty, bo musiałam drugi raz powieszać, a od tego
czegoś tom się tak rumieniła, aż żartowali ze mnie, że im zbladłam i że febrę
pewno mam, tom się jeszcze bardziej zażenowałam.
Egzamin tak się odbył, że ledwo
dzieci pacierz zmówiły i zaśpiewały kolędę i trochę katechizmu[544]
mówiły każde pojedynczo, już zaraz uciekali księża, a za nimi i drudzy, a
dzieci byłyby mogły więcej być egzaminowane, ale zamiast słuchać, to się
wszyscy wspólnie rozmawiali i tak czas zeszedł.
Ksiądz Baczyński jezuita, miał
krótką mowę do dzieci, ale starzy mogli też bardzo wiele skorzystać z niej,
jednym słowem bardzo pięknie się odbyło. Była też składka, co dużo do skarbonki
rzucali, ale przy tej okazji sama się ze siebie zaś naśmiałam, bo myślałam
sobie: o, to i mnie co z tego udzielą, a ta nadzieja mnie ominęła; zaś sobie
myślałam znów - na co żem wprzód się cieszyła. A Ksiądz Proboszcz[545]
też skąpy - tak miał wiele obrazków, ani jednego mi też nie dał na gwiazdkę,
aby tym dzieciom, które się dobrze uczyły, a resztę wziął do domu napowrót; ale
wszystko dobrze, kiedy się jeno dzieciom uciecha sprawiła, to ja już kontenta.
Panie Dobrodzieju, misyjne
nabożeństwo trwa [przez].
Co za piękne nauki, ady żebym już
miała nie wiem co do znoszenia, to bym się nie chciała umknąć ze Śremu. I
jeszcze w Śremie pogłoska, że podobno S[iostry] Miłosierdzia też mają być tam,
ale to może tylko udanie[546].
Prawda, że od ludzi bardzo wiele niesprawiedliwości mam, ale niech im Pan Bóg
to daruje, chcą koniecznie mnie miejsca pozbawić, ale ja im się jednak nie
umknę, chociaż wiele bym prosiła. Pokora pewno więcej znaczy i zdanie się na
wolę Bożą, aniżeli ludzkie podstępy. Pod ten ciężki czas nam bardzo ciężko się
utrzymać za cztery trojaki[547],
ale to i gdzie indziej inaczej by nie było, jeśli nie gorzej.
Panie Dobrodzieju, ja jestem bardzo
kontentna z wszystkiego, a Panu Dobrodziejowi nie wiem, jak się wywdzięczyć za
dobrodziejstwo mi wyświadczone. Dziękuję bardzo za dobre rady, które w tym
liście otrzymałam. Panie Dobrodzieju, gdy ja list od Pana Dobrodzieja odbiorę,
tom taka ucieszona, jak tylko być może. Prosiłabym o częste takowe listy, ale
nie chcę tyle zatrudniać Pana Dobrodzieja. Jeślibym czasem który wyraz źle napisała,
to mi Pan Dobrodziej będzie tak łaskaw, wybaczy. Miałam być w Gostyniu, ale to
tak się trudno tam dostać; żebym mogła aby być na Trzech Króli[548].
Kończę ten list z przeproszeniem,
całując dobroczynną rękę, zostaję zawsze upokorzoną i winną odwdzięczenia
Marianna Martynowska
[87]
Od KATARZYNY SZPERLING[549]
Baszków,
27 grudnia 1854
Na wieki wieków. Amen.
Najłaskawszy Panie Dobrodzieju,
na życzenie Wielmożnego Pana opisuję[550]
i donoszę najprzód o sobie. Dzięki Bogu Najwyższemu jestem zdrowa, także i
dzieci są wszystkie zdrowe i jedno mi w tym tygodniu przybyło więcej. Ochronka
idzie mi dobrze.
Co się tyczy Gwiazdki, to się bardzo
cieszę, bo mi bardzo dobrze poszło; całe przysposobienie było takie: była
szopka słomą pokryta, było Dzieciątko w żłobie, przy tym żłóbku było dwóch
pastuszków - całkiem w bieli byli ubrani, mieli torebki na sobie i laseczki w
ręku, także i gwiazda świeciła nad żłóbkiem. Tej Gwiazdce była przytomna Pani Hrabina[551]
z całą swoją familią, z guwernantkami; był także i Ksiądz
jeden z Poznania. Pani Hrabina się cieszyła i podobało się jej wszystko; a
szczególniej Ksiądz się cieszył, jak chłopczyk w piątym roku mówił
mi[ni]stranturę[552].
A moje dzieci bardzo często wspominają Księdza Brzezińskiego, bardzo jego
żałują; a jaki u nas ma być, jeszcze nic nie wiemy. A do tego czasu zastępuje
Ksiądz ze Zdunów[553].
Co się tyczy Marynki, ojciec i
siostry są zdrowi i pozdrawiają ją, a matkę w sam dzień Niepokalanie Poczętej N[ajświętszej]
Maryi Panny, wpuściliśmy do grobu. Konstancję matka wraz z siostrami pozdrawia
i są zdrowe, a tę suknię niebieską Marynki - to siostra jej w krótkim czasie
przybędzie do Podrzecza, to jej przyniesie.
Wielmożny Panie Dobrodzieju. Donoszę
Wielmożnemu Panu o jednej panience pobożnej, która mi się bardzo podoba.
Jeśliby Pan Dobrodziej nie zrobił jej jakiego miejsca w Ochronce, albo u Sióstr
Miłosierdzia do usługiwania chorym, bo do tego ma dar i talent dany od Boga.
Jeżeli mi Pan Bóg pozwoli zdrowia, jest moim zamiarem być w klasztorze na
czterdziestogodzinnym nabożeństwie.
Zasyłam wraz z moimi dziećmi
najniższe uszanowanie wraz i Wielmożnej P. Dobrodziejce - Pani Węsierskiej[554];
nie mogę zapomnieć tak dobrej Pani. Polecamy się świętym modlitwom i łaskawej
pamięci.
Na zawsze uniżona sługa
Katarzyna Szperling
[Na marginesie]
Z Jagusi matką
się widziałam. Jest zdrowa, list odebrała.
[88]
Od GUSTAWA POTWOROWSKIEGO
Gola,
27.1.[18]55
Kochany Edmundzie!
Powróciwszy wczoraj z Berlina na
kilka dni tu do Goli pośpieszam o tym Tobie donieść, tym bardziej że w Lesznie
umówiliśmy się z Teofilem[555],
że dziś wracając z Leszna, wstąpi tu do Goli między 3 a 4 godziną; racz i Ty
Kochany Edmundzie dziś około 3-ciej do Goli przyjechać, żebyśmy razem stosowne
wzięli kroki dla przedłożenia funduszu na
„zupy rumfordzkie”.
Oczekując z pewnością łaskawego
Twojego przybycia, ściskam Cię serdecznie.
Twój /nieczyt./
G. Potworowski
[89]
Od JANA
KOŹMIANA
Kopaszewo,
14 lutego 1855
Kochany i Szanowny Panie
Nie mogąc się sam wyruszyć,
proponuję Kochanemu Panu, abyś w ciągu przyszłego tygodnia zechciał do mnie
przyjechać. Ustnie byśmy się daleko lepiej porozumieli jak przez pismo. Przy
sposobności przesyłam Siostrom korzec grochu.
Łączę uprzejme pozdrow[ienia]. Bóg z
Panem
J. Koźmian
[90] Od JANA
KOŹMIANA
[po 14
lutym 1855]
Oczekuję ciągle Kochanego Pana.
List Marianny[556]
przesyłam.
Nic tu nowego nie ma.
Na wieść o wielkiej potrzebie
gostyńskiej w liście Kajetana[557]
przesłaną, oba z Kajetanem pospieszymy z pomocą.
Bóg z Kochanym Panem
J. Koźmian
[91]
Od J. WILCZYŃSKIEGO[558]
Krzyżanowo,
12.3.[18]55
Załączam niniejszym 6 tal. za
przesłane mi 6 egzemplarzy Pokłosia.
J.
Wilczyński
[92]
Od JANA
KOŹMIANA
17
mar[ca] 1855
Kochany Panie
Konstancja pójdzie do Gostynia we
wtorek. Katarzyna jest zdecydowana iść za mąż, tylko jej teraz jej rodzina
trudności nasuwa.
Wedle tego cośmy mówili, nie pięciu
ale czterech dziewcząt będzie potrzeba do Kopaszewa i Turwi, bo tu jest jedna
co chce wstąpić. Może by i tę posłać do Gostynia na rekolekcje? Daj mi Kochany
Pan znać pocztą, czy tak zrobić.
W Turwi nie wiem czy będzie
mieszkanie zaraz po Wielkiej Nocy, dowiem się przecież i Panu przez Katarzynę
doniosę.
Ja mogę Katarzynę pomieścić gdzie
tymczasem, nimby za mąż wyszła, więc po jedną dziewczynę (bo Konstancja tu musi
zostać nim się turewska Ochronka otworzy, a ta tutejsza zaraz by przystąpiła)
poślę, kiedy Pan przeznaczysz. Książkę, którą Kochanemu Panu obiecałem,
przesyłam.
Modlitwom Szanownego i Kochanego
Pana się polecam
J. Koźmian
[93]
Od JANA
KOŹMIANA
20
mar[ca] 1855
Kochany Panie.
Posyłam obie dziewczyny. Zapewne
najlepiej będzie zbytnią[559]
dziewczynę u Sióstr na próbę umieścić - o fundusz na nią wystaram się.
Spowiednik najlepiej osądzi, która - nie wyjmując mojej kopaszewskiej -
najmniej dojrzała do prowadzenia dzieci.
Ta kopaszewska jest dobra i pobożna,
przełożona w róży[560],
do Ochronki i sierot będzie wyśmienita, ale pracować dla swojej nogi nie
potrafi.
W Turwi czekają za cieplejszym
czasem, żeby wszystko do Ochronki urządzić. Na kiedy trzeba będzie przysłać po
dziewczyny? Ja mogę każdego czasu, dla Turwi późniejsza data dogodniejsza.
Modlitwom Kochanego Pana polecam się
J. Koźmian
[94]
Od ks. MARCINA HÜBNERA
COr
Zgromadzenie K[sięży] Filipinów 24 marca 1855
Wielmożny Panie!
Im bliższy czas przez Wielmożnego
Pana naznaczony, gdzie osoby przełożone Ochronom małych dzieci, przystąpić mają
do składania ślubów zakonnych, tym
większą czuję potrzebę wyrażenia zdania, jakie już to przez własne
dokładniejsze zastanowienie się nad tym tak ważnym przedmiotem, już to z porady
z kilku z moich szanownych konfratrów[561]
kilkakrotnie w tym względzie odbytej nabrałem, a otwarcie W[ielmożnemu] Panu
się przyznaję, że to, co z początku sam zachwaliłem, teraz stanowczo odrzucić
sumienie mnie obowiązuje. Lubo się bynajmniej nie spodziewam, żeby mi się udało
W[ielmożnego] Pana od wykonania raz powziętych zamiarów przez niniejsze
przedstawienie wstrzymać, uważam jednak za konieczny obowiązek mój w kilku choć
słowach skreślić główne powody, które mnie do zmiany pierwszego zdania mego
skłoniły.
Głównym celem związania osób
wspomnianych ślubami kościelnymi podług zdania W[ielmożnego] Pana ma być ten,
żeby takowe tym dłużej i pewniej wytrwały w obowiązkach Ochrony. Jeżeli tak,
potrzeba tedy także osobom, kiedy się do pełnienia obowiązków tych już to przez
choroby długo trwające, już to przez wiek lub inne przypadki niezdatnymi się
staną, dalsze natenczas utrzymanie zabezpieczyć. Taką bowiem rękojmię
jakiekolwiek bądź zakony lub zgromadzenia dawają; np. ubogie siostrzyczki w
Francji mają takie schronienie. Gdzież się zaś udadzą ochmistrzynie[562]?
Żądać od nich, żeby najlepsze swe lata poświęcały zawodowi jakkolwiek
chwalebnemu, a potem krewnym, rodzicom lub gminom stały się ciężarem; takie
żądanie byłoby nader niesprawiedliwe.
Ślub wszelki li z własnego
wewnętrznego popędu bez wszelkiego zewnętrznego przymusu lub wpływu czynić się
powinien. Nadto potrzeba do tak ważnego kroku długiego i dojrzałego
zastanowienia, dobrego fundamentu wiary i pobożności prawdziwej. Przypuszczone
także tylko mogą być osoby przez dłuższy czas przez duchownych
przełożonych wypróbowane i za zdatne uznane. Osoby zaś mające obecnie ten krok
uczynić, nie żądały z własnego przekonania przypuszczenia do ślubów, ale raczej
uległy wpływowi i insynuacji[563]
zewnętrznej. Jaką zaś odpowiedzialność bierze ten na siebie, który namawia do
kroku, od którego tak wiele zależy?! Nadto każda z nich powinna w rzeczy tak
blisko ich duszy się tyczącej poradzić albo tego, który przez dłuższy czas
słuchał ich spowiedzi, albo innego kapłana, który miał przez niejaki czas
sposobność do dostatecznego poznania ich. Tej rady żadna nie zasięgnęła, z
czego poznać, jak mało ważność i znaczenie ślubów znają. Młode osoby częstokroć
czynią kroki, za których porywczość i nieroztropność im później żałować
przychodzi. Każdego rozsądnego zaś raczej duchownego rzeczą jest, ile możności,
wstrzymywać osoby od uskutecznienia ślubów, bez długiej i dojrzałej rozwagi.
Któż będzie ich przełożonym?
Praktyka Kościoła św. uczy, że przełożonym obiera się z członków zgromadzenia,
który zatem tymi samymi jest związany prawami, co sami członkowie. Nadto każdy
katechizm nas uczy, że ślub posłuszeństwa składa się jedynie przełożonemu duchownemu, który z przełożeństwem i wielkie obowiązki i
całą odpowiedzialność na siebie bierze, który nadto Kościołowi dać może
rękojmię pewną, że zgromadzenie poddane odpowiadać będzie ślubom przezeń
poświęconym.
Co do mnie, uważam za rzecz
nieprzyzwoitą, a nawet niebezpieczną, aby dziewice świeckiej osobie, a do tego
mężczyźnie posłuszeństwo ślubować miały, a świecka osoba nie powinna się
mieszać do interesów sumienia osób zakonnych. Potrzeba także, aby przełożony
był potwierdzony przez wyższego przełożonego lub przez władzę duchowną za
takowego uznany. Takiego ochmistrzynie Ochron dotąd nie mają, a zatem nie będą
wiedziały, kogo usłuchać.
Aby utrzymywać, oświecać, odświeżać,
karmić i wzmacniać ducha, dla osób przede wszystkim osobliwie zakonnymi ślubami
związanych codziennie potrzeba pokarmu duchownego, którego im codzienne
medytacje[564],
rozważania prawd wiecznych dostarczać mogą. Nie wiem, czy takowe dla nich już
ułożone są stosownie do ich pojęcia i potrzeby i czy przy obecnym urządzeniu
Ochron, gdzie ochmistrzynie obowiązane są pańszczyzny od świtu dnia do późnej
nocy dopilnować, czasu potrzebnego do odbywania rzeczonych medytacji im stanie;
bez tego codziennego duchownego ćwiczenia duch prędko upadnie, a w doskonałości
chrześcijańskiej żadnego postępu nie
uczyni.
Prócz tego zakon wszelki i
zgromadzenia duchowne jakiejkolwiek nazwy, mają także pewną regułę na długim
doświadczeniu opartą. Ochroniarki nie mając takowej, ile to uchybień się
dopuszczą przeciw ślubom swoim, ilu skrupułami dręczone będą przy tak niskim
stopniu wykształcenia duchownego! Osobliwie co do ślubu ubóstwa, takowe nieustannymi
niepewnościami dręczone będą nie wiedząc, jak daleko ich ubóstwo rozciągać się
ma. Ślubujący ubóstwo nie tylko ślubuje ubogie prowadzić życie, ale wyrzeka
się wszelkiej
własności, a zatem także i tego, co po rodzicach posiadają i wszelkiego osobistego
zarobku. Czy się da coś podobnego przeprowadzić u przełożonych Ochron. Nadto
ślub ubóstwa na trzy lub więcej lat uczynić, a nie na całe życie - jest
śmiesznością. Cokolwiek posiadają bez pozwolenia duchownego przełożonego,
nieprawnie i z grzechem posiadają. Namnoży im się grzechów niemało.
Czas trzyletniego trwania ślubów
jest także za długi. Kościół od osób podobnież żyjących w świecie, jak
przełożone Ochron, zwyczajnie przyjmuje tylko śluby jednoroczne, w czym wielki
rozsądek widzę. Śluby bowiem pociągają za sobą in ordine conduictiae causam
reservatum[565]
od którego diecezjalny biskup albo też Ojciec Św. tylko rozgrzeszyć może. Ile
to zabiegów, ile trudności miałaby osoba chcąca z grona Ochron przejść do innego
zawodu i stanu. Po co obciążać takim jarzmem osoby, które wiecznych ślubów nie
czynią. Gdyby np. której z nich trafiło się korzystne i szczęśliwe zamężcie
zaraz po uczynionych ślubach, będziesz kandydat chciał czekać, aż się skończą
trzy lata, czy raczej tymczasem nie poszuka sobie innej osoby, aby prędzej
dojść do celu. A skoro im nigdy nie ma być wolno przyjąć ofert podobnych, czy
nareszcie nie zostaną na koszu?
Owoc z tego zamierzonego żądania
ślubów będzie ten, że będziemy mieli więcej tak nazwanych dewotek[566],
które zwykle żadnego zbawiennego wpływu na świat nie wywierają. Życzyć by
raczej należało, żeby takowe osoby uczyły się więc dzieci wychowywać, chorych
pielęgnować, być pracowitą, chędogą, rządną, chrześcijańską, pobożną w
przyszłości matką i gospodynią, skąd dla społeczeństwa ludzkiego bez wątpienia
większa korzyść wyniknie.
Sądzę zatem, że będzie najlepiej
pozostawić wszystko tak, jak dotąd było, z tą tylko różnicą, żeby się pewnym
kontraktem przynajmniej na rok przy Ochronie wytrwać obowiązały, aby zapobiec
nagłym i niespodziewanym zmianom i przerwom.
Racz W[ielmożny] Panie przyjąć wyraz
najgłębszego uszanowania
od
ks. M. Hübnera filipina
[95]
Od ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO
Poznań,
4 kwiet[nia] [18]55
L.J.Ch.
kochany
Panie Edmundzie!
Wszystko mnie cieszy, co mi Pan
donosisz w swym liście ostatnim[567],
oby Bóg pobłogosławił świętym pracom i zamiarom Pańskim.
Z dziewcząt, które Pan wymieniał,
żadna - mam nadzieję - nie zawiedzie. Marianna Wieczorek w czasie cholery
baszkowskiej z nadzwyczajnym poświęceniem pielęgnowała matkę swoją aż do
śmierci i to zwróciło uwagę Pani Hrabiny Mielżyńskiej tak, że ją wzięła w
służbę do dworu swego i bardzo ją polubiła. Jest to wzorowa dziewczyna;
cieszyłbym się bardzo, gdyby ją można pozyskać Ochronce, a myślę, że na prośbę Pana, Pani Hr. Mielżyńska
uwolniłaby ją ze służby.
Napisałem na życzenie Pańskie
Ustawy dla Ochronek, które tu załączam. Czy się na co zdadzą, nie wiem.
Szczerze pragnąłem rozebrać je ustnie z Panem, ale nieszczęśliwa powódź nasza
połamała mi szyki tak, że na te święta nie będę mógł być w Gostyniu. Kilka więc
wyjaśnień załączam.
1. Ja nie Bractwa, ale Zgromadzenia na wzór
Córek Miłosierdzia dla Ochronek sobie życzę. Bo Bractwo (w kościelnym
znaczeniu) każde więcej ma cel ogólny i dla wszystkich jest wiernych,
przepisami swymi nie żądając osobnego powołania od Boga; Ochronki zaś,
już dwojakim swym zadaniem wychowywania dzieci i pielęgnowania sierot
miejscowych - powinny być Zgromadzeniem Regułami związane, bo do prowadzenia
ich zbawiennego szczególniejszych darów natury i nieba potrzeba. Jestem zresztą
pewien, że z rozkrzewieniem i ustaleniem się Ochronek, staną się one zakładami
wiejskich Szarytek[568],
a nawet osobnymi szkołami na wsiach dla dziewcząt. Mówiliśmy już ze sobą o tym,
aby Braci Szkolnych do nas zaprowadzić. Trudna to rzecz, jak Panu wiadomo z
listu Czcigodnego Ks. Fietzka, ale łatwiej - myślę - z Ochronek z czasem
Zakłady Siostrzyczek Szkolnych po wsiach uczynić. Wierz mi Pan, dziewczęta
wiejskie lepszymi by były nauczycielkami od tych panień seminaryjskich[569].
Jeśli więc Pan podzielasz ze mną to zdanie, że z czasem - da Bóg - Ochronki po
wsiach naszych to czworakie będą miały zadanie:
a.
wychowywanie drobnych dziatek
b.
pielęgnowanie sierot
c.
pielęgnowanie chorych miejscowych
d. nauczanie
dziewcząt szkolnych
co -
jak mi się zdaje - zważając na potrzeby i stosunki kraju naszego koniecznie przyjąć
musi. Tedy zgodzisz się Pan ze mną na to, że pojęcie Bractwo nie odpowiada
przeznaczeniu Ochronek.
Pod
tym względem przystałbym na Bractwo dla Ochronek, jeśli ma ono być początkiem
niejako i wstępem do przyszłego Zgromadzenia. W żadnym jednak razie nie
zgodziłbym się na to, aby obietnica Bractwa na trzy lata, jak Pan mi donosisz,
miała być czynioną.
2. Uważam za rzecz konieczną, aby nowy ten
Zawiązek kościelny uważany był za gałąź Zgromadzenia Córek Miłos[ierdzia] Św.
Wincentego, bo pewniejsza jego będzie przyszłość i w samym założeniu swym
więcej by miał mocy. W tym jednak razie trzeba się pierwej porozumieć z Ks.
Kamockim i bez jego wiedzy nic a nic nie rozpoczynać, boby mógł odmówić swej
pomocy.
3. Podług mego projektu, Zgromadzenie Ochronek
dzieli się na 3 stopnie:
a)
gotujące się bez wszelkich zobowiązań się,
b) wstępujące z ślubem rocznym czystości i posłuszeństwa, c) statecznych
z ślubem rocznym czystości, posłuszeństwa i ubóstwa. Na drugim stopniu nie
składają ślubu ubóstwa, bo może być, że która z dziewcząt drugiego stopnia
pójdzie za mąż, a w tym przypadku mająteczek, który posiada, przyda jej się. O
dziewczętach zaś trzeciego stopnia już wypróbowanych i nawet dla wieku
przypuszcza się tacite[570],
że wytrwają całe życie w Zgromadzeniu. Ale dla ślubu ich ubóstwa musi ktoś
zapewnić im utrzymanie aż do śmierci.
Zresztą, Kochany Panie, w całej tej rzeczy postępujmy wolno i pamiętajmy
na to, że wszystkie zakony i zgromadzenia kościelne nie od Reguły, ale od życia
zaczęły, z którego później dopiero Reguła powstała. Niech w pierwszych trzech
Ochronkach najprzód Reguła nasza w życie przejdzie, a z takiego to życia
łatwiej nam będzie zrozumieć i ustalić przeznaczenie Ochronek. Szczególnie zaś
ostrożnie i oględnie postępować należy z wszystkimi zawiązkami kościelnymi
kobiet, bo ich słabość i niestateczność, najświętsze zamiary niweczy.
Pragnę bardzo o tej rzeczy ustnie
pomówić z Kochanym Panem; może być - ale nie zapewniam - że w czasie
rekolekcji naszych kleryków, które trzy dni trwają, w drugi tydzień po Świętach
będę mógł wpaść do Gostynia.
Tymczasem polecam Bogu i pozdrawiam
ks[ięży] Filipinów oraz Jagusię, Marynkę i inne znajome dziewczęta.
ks. Brzeziński
[96]
Od JANA
KOŹMIANA
16
kw[ietnia] 1855
Kochany Panie
Nie mogłem zaraz Panu odpowiedzieć.
Czynię to teraz.
Pismo Ks. Hübnera odczytałem i wiem,
że jest pod błędnym wrażeniem z jednej strony,
w niewiadomości praktyki kościelnej z drugiej strony[571].
O ślub nie chodziło i chodzić nie
mogło, tylko o uroczyste przyrzeczenie. Skądinąd nie ma mowy o starości, o
utrzymaniu późniejszym itd., kiedy przyrzeczenie jest tylko na lat trzy.
Owszem, takie zajęcie pracowite a rozwijające życie przyzwyczai dziewczęta do
życia rzeczywistego, dobre żony i matki z nich uczyni.
Reguła już się pisze z uwagą wielką,
jak będzie ułożona, przekonają się wszyscy; jeśli Pan pozwolisz, posłałbym
pismo Ks. Hübnera O. Kajsiewiczowi.
Tymczasem przyjmij Pan od dziewcząt
proste przyrzeczenia.
W Turwi niedługo
miejsce się zrobi, a i Katarzyna za mąż wyjdzie, więc kandydatki od Kochanego
Pana sprowadzimy.
Powiedz Pan z łaski swojej Dobkowi,
że jego pieniądze doszły do Rzymu. Radbym bardzo, żeby Dobek mógł tu być przed
piątkiem, bo potrzebuję dużo obrazków. Nie mógłbyś mi też Pan kazać zrobić
klocków takich, jakich już Pan używałeś na wzór.
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
i P.Bogu polecam
J. Koźmian
[97]
Od JANA
KOŹMIANA
11
maja [1855]
Kochany Panie
W Turwi tylko się za ławeczkami od
stolarza oglądają. Skoro ławeczki będą gotowe, poproszę Pana o dziewczyny;
razem pewnie dziewczyny i do Turwi i do Kopaszewa przybędą. Za jaki tydzień
posłałoby się po nie, niech Pan będzie łaskaw dzień naznaczyć, ale nie później,
jak za tydzień od Św. Zofii[572].
Rękopis tak daleko jak zdołam
przejrzeć, do Św. Zofii przejrzę, i to z ochotą.
Regułka ładnie napisana, ale i ja
się na parę punktów nie piszę, np. na ograniczenie przyrzeczeń do jednego roku.
Dziś właśnie odebrałem list od O. Hieronima[573],
który swoją regułkę za tydzień przyrzeka.
Bardzo bym prosił Ks.
Szułczyńskiego, aby był łaskaw przysłać mi przez Ks. Prusinowskiego do Turwi
notatki z datami życia śp. Ks. Kukawskiego[574].
Szczerze się ucieszyłem z
artystycznych projektów w klasztorze gostyńskim.
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
i modlitwom się polecam
J. Koźmian
Katarzyny
zapowiedzi za tydzień wyjdą.
[98]
Od JANA
KOŹMIANA
22
maja 1855
Łaskawy Panie
Dotąd nie mam listu od Pana, na
kiedy przysłać po dziewczyny. Już wszystko gotowe na ich przyjęcie. Ślub
Katarzyny za dwa tygodnie.
Regułka jeszcze nie nadeszła.
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
J. Koźmian
[99]
Od JANA
KOŹMIANA
24
maja 1855
Kochany Panie
Pisałem do Pana po raz drugi pocztą
o dzień przybycia ochroniarek się zapytując. Z posyłką urządzę tak, jak
Szanowny Pan przeznaczasz. Dwie furmanki[575]
pójdą.
O spowiednika stałego spomiędzy OO.
Jezuitów postaram się, a raz na zawsze proszę Kochanego Pana, żebyś we
wszystkim co się tyczy tych dziewcząt, już nie radził - ale rozporządzał. Ja
się uważam za pomocnika.
Nic złego, że się przesłanie regułki
opóźniło. Będzie miał O. Hieronim czas odebrać regułkę Ks. Brzezińskiego, która
jest pięknie ułożona i z której wiele może skorzystać.
Niech nas Pan Kochany wkrótce
odwiedzi dla inspekcji początków.
Łączę serdeczne pozdrowienia
J. Koźmian
[100]
Od ANTONIEGO BRONIKOWSKIEGO
Ostrowo,
27.5.[18]55
Kochany Edmundzie!
Nie odebrawszy i na drugi mój list z
pieniędzmi od Ciebie odpowiedzi[576],
zaczynam się zastanawiać, co tego jest przyczyną? Czy niebytność w domu, czy
choroba, czy uraza? Wszakże pierwszej - ile o tej porze, nie przypuszczam;
drugiej - z ufnością w Miłosierdzie Boskie nie lękam się, byłbym zresztą już
coś z boku zasłyszał. Pozostaje zatem tylko ostatnia. Jakkolwiek bądź zresztą,
biorę ją za powód milczenia Twojego; im spokojniej też w pamięci rozbieram
treść zażaleń moich literackich, tym więcej upewniam się o możebności (mi ) nie miłego z nich na Ciebie wrażenia. Peccavi, carissime![577]
Przebacz, przebacz temu, któremu przyjaźń Twoja droga, który Cię dotknąć w
najdalszym nawet względzie, ani miał, ani mógłby mieć myśli; przebacz nareszcie
winowajcy, co odtąd przyrzeka unikanie wywnętrzeń ogólnych nawet, z jakichbyś
mógł coś wyprowadzić i do siebie!
Bóg przebacza szczerej skrusze, spodziewam się zatem, że i Ty dalej żalu chować
nie będziesz! zechcesz mnie
przecież upewnić dowodem o tym, a tym będzie mi niezadługie uwiadomienie, o
które upraszam, żeś obie przesyłki ostatnie z pieniędzmi, na które tylko mam
postcetle[578],
odebrał. Z ostatniej przesyłki książkowej dopiero mi się udało jeden egzemplarz
sprzedać, bo też i chorobą w domu żony i dzieci i nawet własną trzymany, nie miałem
pory pokrzątać się około tego interesu. Po usunięciu się przeszkód, uczynię to
niebawem; mając więcej pieniędzy, prześlę Ci je natychmiast.
Bóg niechaj raczy być z Tobą. Poleca
się Twej pamięci Twój
A[ntoni]
Bronikowski
[101]
Od JANA
KOŹMIANA
Poniedziałek Świąteczny[579],
28 maja [1855]
Kochany Panie
Regułkę musiał Panu oddać Ks. Aleksy[580].
Dodaję, że O. Hieronim[581]
zawsze miał na myśli Pana jako przełożonego jeneralnego, a Ks. biskupa Stefanowicza jako protektora[582].
Pisała do mnie Pani Maria Szołdrska
z Żydowa, bardzo zacna osoba, żeby chciała u siebie Ochronkę otworzyć. Pana
prosi o trzy dziewczęta, tylko dodaje, że trzeba by dziewcząt z charakterem, bo
im tam zrazu nie łatwo będzie z ludem. Żydowo leży między Poznaniem a
Szamotułami.
Jutro posyłamy po dziewczęta.
O odpowiedź dla Pani Szołdrskiej
pięknie proszę, kiedy by można dać dziewczęta?
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
J. Koźmian
[102] Od WOJCIECHA
MORAWSKIEGO
[Śrem, ] 5.6.[18]55
Najukochańszy Edmundzie.
Prosiłbym Cię, abyś mógł tu kiedy
wpaść w tym tyg[odniu] do O. Prowincjała Jez[uitów][583],
co tu jest i ja bym był także szczęśliw cię widzieć, a raczyłbyś mu zarazem Pokłosie
ofiarować. Pozwolił na wydanie całego zbioru rękopisów O. Karola[584].
Co do Twego zakonu, też by Ci
niejedno powiedział; ale jeżeli nie będziesz, to choć napisz i przyślij Pokłosie
od siebie.
Twój najprzyw[iązańszy]
brat
W[ojciech] M[orawski]
Proszę Cię, mój Kochany
Edmundzie, w sobotę tu raniutko. O Prowincjał Cię wygląda i prosi Cię, abyś
mu przywiózł Regułki dwie.
Najczulej Cię ściskam
[103]
Od JANA
KOŹMIANA
18
czerwca 1855
Kochany Panie
I ja bardzo żałowałem, że musiałem
dzień wprzód być w Śremie dla Michasia Mycielskiego - to mnie pozbawiło
przyjemności widzenia się z Panem.
Co do ubiorów, bardzo proszę
Kochanego Pana, abyś wszystko przez Siostry kupić kazał i dla dziewcząt
turewskich i dla kopaszewskich; dla tych, co mają ubiór świąteczny, potrzebny
tylko codzienny; dla drugich potrzebne oba.
Wszystko z dziewczętami dobrze
idzie. W Turwi niezmiernie kontenci - masz Pan teraz wielkiego zwolennika w
moim teściu[585].
Już parę osób oświadczyło mi się z gotowością łożenia na nowicjuszki. Tu, jeśli
córka borowego będzie trwała w zamiarze, poślę ją do Gostynia.
Potrzebuję niektórych objaśnień.
Turewskie i kopaszewskie dziewczęta radeby się widywać z sobą, to dobrze - ale
że nic nie ma o tym w przepisach, nie pozwoliłem iść im, dopóki Pan nie
rozporządzi. Turewskie były tu raz bez pozwolenia.
Trzeba także koniecznie coś względem
jarmarków i zgoła chodzenia do miasta - żeby kupna[586]
robić - postanowić.
Miałem list z Rzymu od O. Hieronima[587]
o Regułce, drugi od O. Semenenki. ten
ostatni posyłam[588]
- Ks. Semenenko wziął Ks. Hübnera za kanonika. - O zwrot spieszny listu O.
Semenenki upraszam. Z listu O. Hieronima wyjmuj[ę], co następuje:
Ks.
Hübner pisze: śmieszne jest ślubować czasowo ubóstwo a przecież można i post i
pielgrzymkę ślubować. Z osobistym zarobkiem nie zgadza się ślub ubóstwa, jak gdyby Benedyktyni[589],
Cystersi[590]
po dziś dzień nie zarabiali sobie pracą rąk na życie. nie ma co myśleć o zabezpieczeniu schronienia dla starych i
kalek, siłą rzeczy tak się stanie z czasem.
Prosiłbym bardzo spiesznie o
materiał na ubiory, przynajmniej świąteczne, bo mi chodzi żeby wszystkie sześć
w ubraniu na odpust na Św. Piotra i Pawła[591]
wystąpiły. Ceny bardzo przyzwoite.
Cieszę się z łatwości, jaką pokazuje
O. Kamocki. I ja byłbym za tym, żeby co spieszniej tymczasowo upoważnienie od
Ks. Arcybiskupa[592]
otrzymać. Musiałbyś Pan sam być u Ks. Arcybiskupa.
Kochanego Pana serdecznie pozdrawiam
i Bogu polecam.
J. Koźmian
Lenartowicz i Bohdan Zaleski
przyrzekli memu bratu wiersze do Pokłosia. Ks. Ignacy[593]
spowiada w tej chwili nasze dziewczęta.
[104]
Od MICHAŁA MYCIELSKIEGO
Poznań,19
sierpnia 1855
Kochany Panie Edmundzie.
Nie zaraz odpisałem na Twój list[594],
bo dopiero dziś wróciłem z małej podróży przedsięwziętej w rzeczy Towarzystwa
Św. Wincentego. Jeżeli możesz przybyć tu we wtorek lub w środę, to będę na
Twoje rozkazy i miło mi będzie choć w małej rzeczy przyczynić się do dzieła,
któremu z gruntu serca życzę powodzenia i o którego przyszłości mam
najlepsze nadzieje[595].
Niechaj P. Bóg swą łaską wspiera i
oświeca wszystkich, co do niego przykładają rękę.
Polecam się Twoim modlitwom.
Michał Mycielski
[105]
Od JANA
KOŹMIANA
[6
września 1855]
Kochany Panie
Bardzo by było dobrze, gdyby Ksiądz
Biskup[596]
mógł do Gostynia wstąpić, tylko że on podobno dni kilka w Poniecu zabawi. W
każdym razie zaproponuję mu i Kochanego Pana umyślnym zawiadomię.
Łączę serdeczne pozdrowienia
J. Koźmian
Agnieszkę
posyłam wozem.
Miałem tu
dzisiaj scenę o ochroniarki z Lewandowską. Julianka niech o tym Panu powie.
Nadmieniam tylko, że Lewandowska oskarża Juliannę, że figlowała z
ogrodowczykiem[597].
To niech Pan wyjaśni.
[106]
Od JANA
KOŹMIANA
Lubonia,
czwartek [13 września 1855]
Kochany Panie Edmundzie
Biskup[598]
niezawodnie w poniedziałek do Kopaszewa przyjeżdża. Czyby Pan nie mógł zjechać
w niedzielę na noc? Wszystko byśmy razem ułożyli.
Proszę uwiadomić mnie jak
najspieszniej, czy mam posłać w niedzielę po dziewczyny do Rąbinia. Koniecznie
by je trzeba zwieźć przed przybyciem Biskupa.
Czy do Gostynia do Sióstr po owe
dziewczęta posłać?
Bóg z Panem Kochanym
J. Koźmian
Może by postulantki[599]
przybyły na wtorek rano albo na środę do Biskupa
[107]
Od JANA
KOŹMIANA
Sobota,
[15 września 1855]
Kochany Panie
Choć się nie doczekałem odpowiedzi
od Pana na list mój przez Księdza Hübnera z Luboni pisany, posyłam po
dziewczęta do Rąbinia.
Kochanego Pana jutro na noc oczekuję
w Kopaszewie[600].
Bóg z Panem
J. Koźmian
[108]
Od JANA
KOŹMIANA
22
września 1855
Kochany Panie
Poświęcenie Drogi Krzyżowej już
niezawodnie 3-go października nastąpi. Bądźże Pan łaskaw przybyć 2-go na noc do
Kopaszewa.
Dziewczyny w Rąbiniu spokojne i
wesołe. Kiedyż tu trzecia przybędzie?
Pan Bóg z Panem Kochanym
J. Koźmian
[109]
Od ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO
SJ
Śrem,
19.10.[18]55
+
Łaskawy Panie!
Znając Pana święte zamiary, w
których chwały Bożej i dobra kraju szukasz, znalazłem w pracach misyjnych po
kraju naszym wiele pobożnych dusz, które by się temu świętemu powołaniu całym
sercem oddać pragnęły; i byłby[m] ich wprost do Pana Łaskawego odesłał, ale nie
mając jeszcze zapewnienia, jak wiele osób może ten Zakład w tym czasie pod
duchowną dyrekcję przyjąć, chciałem przedtem Pana Łaskawego o to zapytać i o odpowiedź
prosić. Dotychczas osiem dziewcząt ze
Starych Prus[601],
a jedną z Księstwa wybrałem i im obietnicę - skoro będzie można - przyjęcia do
tego Zgromadzenia uczyniłem. Jeśli więc Pan Łaskawy nie znajduje w tym nic
przeciwnego, proszę mi jak najprędzej odpisać, bo dokąd czas cieplejszy będzie,
im łatwiej tak daleką podróż odprawić. Do wtorku zabawię w Śremie, a we wtorek
wyjeżdżamy na misję nietrzanoską[602],
którą nasze prace misyjne w tym roku za łaską Bożą kończymy.
Życząc błogosławieństwa świętym
przedsięwzięciom Pana, polecam się św. modłom i łaskawej pamięci Pana łaskawego
Sługa w Chrystusie najniższy
T.
Baczyński SJ misj[onarz]
[110]
Od MICHAŁA MYCIELSKIEGO
Poznań,
22 list[opada 18]55
Kochany Edmundzie.
Czekałem z odpowiedzią na Twój list,
bo Ks. Biskup[603]
jeszcze chciał się ostatecznie rozmówić z Ks. Arcybiskupem[604]
w rzeczy Służebniczek. Więc jeszcze zaraz odpowiedzi mieć nie będziemy.
Zresztą, będzie on koło 6-go w Kopaszewie dla bierzmowania i 8-go na odpuście w
Turwi.
Więc niezadługo napiszę Ci bardziej
stanowczą odpowiedź, a zarazem doniosę i o rękopiśmie[605],
o którym wspominasz. Niechajże Ciebie i wszystkie Twoje prace P. Bóg tymczasem
w swej świętej ma opiece, a szczególna pomoc nieobrachowana łaski Bożej niechaj
będzie z Służebniczkami Najświętszej Matki Boskiej.
Twój
Michał Mycielski
Zakładamy w Towarzystwie Św.
Wincentego skład książek do czytelni ludowych stosownych, dla naszych
Konferencji i członków, aby w nim można nabywać książek dobrych za pół ceny. Za
parę tygodni odbierzesz pierwszy mały katalog i może, że Ci się to ułatwienie
przyda prędzej czy później.
[111]
Od MICHAŁA MYCIELSKIEGO
Poznań, 1 grudnia [18]55
Kochany Edmundzie.
Mam nadzieję, że już od dawna masz
odpowiedź od Ks. Biskupa[606];
ja Ci nie odpisałem na Twój drugi list [607]
z powodu, że mnie tu nie było, kiedy przyszedł. - A gdy powróciłem, znów Ks. Biskup do Baranowa był
pojechał.
Przyjm proszę to tłumaczenie i
życzenie moje, aby P[an] Bóg opieką swą
zawiązek Służebniczek Najświętszej Matki Bożej otaczał i wam wśród trudności
dawał wesele i spokój, a w modlitwach swoich o mnie nie zapominaj.
Michał Mycielski
[112]
Od SIÓSTR w Turwii
[1855]
N.B.P.J.Ch.
P[anie] Dobrodzieju!
Będzie nam potrzebne w Ochronie w
Turwi żelazko do prasowania z dwiema duszami, nożyczki, 2 ręczniki i 3
szklanki. Jak czasem miałyby my szycie jakie, żeby my też w domu zostać miały
pozwolone.
[461]
Tzn. umacniając (niem. stählern – stalowy, żelazny).
[462]
Optimam partem elegisti! (łac.) - wybrałeś najlepszą cząstkę!
[463]
Szeląg - drobna moneta miedziana w Polsce XVI-XVIII w.
[464]
List Bronikowskiego był odpowiedzią na pismo Bojanowskiego z 25 stycznia 1854
r., którego brak. Dziennik E.B., 2 lutego 1854 r.
[465]
Zakrzewski Konstanty był w Wielkopolsce m.in. inicjatorem konkursów na
powieści, tworząc w tym celu specjalny fundusz, reprezentantem ideologii i nastrojów spiskowych, autorem Do
poetów biadających i Wydartej (1838). Słownik literatury polskiej XIX
wieku..., s. 427, 935. Zob. też Dziennik
E.B., 3 lutego 1854 r.
[466]
Predykat (łac. praedicatum) - w logice tradycyjnej: część zdania (sądu), w
której się orzeka o podmiocie.
[467] Februar (niem.) - luty.
[468] Tłumaczenie:
Jaśnie Wielmożny Panie,
mam zaszczyt
zgodnie z łaskawym Pana życzeniem ponownie przekazać załączone obliczenie kosztów
druku „Pokłosia”; ponieważ wynagrodzenie za pracę oraz papier muszę zawsze
płacić gotówką, przeto spodziewam się natychmiastowego sprostowania tego
rachunku. Śmiem liczyć na to tym bardziej, że przy rozprowadzaniu druków,
kredyt długoterminowy nie może być udzielany.
Rozliczenie sprzedanych egzemplarzy „Pokłosia” nie może
mieć teraz miejsca, gdyż w większej części dostarczyłem je księgarzom, z
którymi - jak wiadomo - rozliczenie następuje dopiero po Wielkanocnych Targach
Lipskich, a więc w najbliższym miesiącu czerwcu.
Odnośnie
Pana prywatnego rachunku w wysokości 226 [...] 26 3/4 nie jestem niestety w takim położeniu, bym bez
należności mógł się długo obejść. Szkoda, która powstała na skutek
długoterminowego kredytu, jest dla mnie już dość poważna, dlatego jestem
zmuszony prosić o możliwie szybkie uregulowanie kredytu, albo przynajmniej o
uiszczenie znacznej wpłaty na poczet rachunku, co najpilniej powtarzam.
Z najgłębszym
szacunkiem J[aśnie] W[ielmożnego] Pana najuniżeńszy
[469]
Chodzi o Katarzynę Jagiełło (Jaglanka, Jagła), ur. 19 kwietnia 1839 r. w Szczerkowie w pow. Krotoszyn, w rodzinie
Wawrzyńca i Marianny z d. Drygasiak. Jej siostrą była Franciszka, także
służebniczka Maryi. Katarzyna wstąpiła do nowicjatu w Jaszkowie 30 maja 1855
r.; po pierwszej profesji (21 VI 1856) pracowała m.in. w Kopaszewie,
Rogaczewie, Turwi, Uzarzewie, Gołębiniu, Rogożewie, Niechanowie, pełniąc od
1858 r. funkcję przełożonej. Jako emerytka przebywała w Jaszkowie w latach
1914-1918 i od 1 stycznia 1918 r. w Pleszewie,
gdzie zmarła 23 stycznia 1920 r. AGSL, KP nr 14.
[470]
Cum Verbo Domini (łac.) - ze Słowem Bożym.
[471]
Orędzie – uroczyste oznajmienie, oświadczenie.
[472]
Bracia Szkolni, zgromadzenie zakonne założone przez Jana Chrzciciela de la
Salle w 1684 r. we Francji; jego
członkowie nie przyjmują święceń kapłańskich, zajmują się wychowaniem
religijnym młodzieży, głównie ubogiej i trudnej; przyczynili się do
rozwoju szkolnictwa od szczebla podstawowego do uniwersyteckiego w 82 krajach
świata. NEP, t. 1, s. 540.
[473]
Reinerz (niem.) - Duszniki Zdrój. – Zawartą w piśmie ks. Brzezińskiego myśl
stworzenia „na naszej ziemi” Zakonu Siostrzyczek, Bojanowski skomentował 27 czerwca
1854 r. w Dzienniku następująco: „Jakże ten poczciwy kapłan ciągle myśli
tylko, aby coraz więcej dobrego uczynić!” Bojanowski E., op. cit., s. 165.
[474]
Tzn. - nadrobić, uzupełnić.
[475]
Tj. 10 sierpnia. – Do listu było dołączone pismo Katarzyny Adamskiej adresowane
do Sióstr w Ochronce Podrzeckiej. Dziennik E.B., 2 sierpnia 1854
r.
[476]
Naganowski Walerian, obywatel ziemski, mąż Anny z Rogowskich, zarządca
poznańskiej Księgarni Katolickiej Edwarda Łubieńskiego (1850-1851), ojciec
Edmunda Wacława Piotra (1853-1915), literata, publicysty i bibliotekarza,
pracownika British Museum (1886-1903), pierwszego w Polsce popularyzatora skautingu.
PSB, t. 22 (1977), s. 438-439
(Czesław Lechicki); Słownik pracowników książki polskiej..., s. 618 (Zofia Dreszer). Pismo Naganowskiego
było odpowiedzią na list Bojanowskiego z 8 sierpnia 1854 r., który nie zachował się. Bojanowski prosił
w nim, by Naganowski „raczył porozumieć się z Deckerem i Pawickim względem
warunków pod jakimi by każdy z nich chciał „Pokłosie” drukować”. Dziennik E.B.,
8 i 14 sierpnia 1854 r.
[477]
Sylwester Pawicki (1810?-1866), drukarz i wydawca. W lipcu 1850 r. wraz z
niemieckim drukarzem Hermanem Gube nabył drukarnię od Antoniego Woykowskiego i
założył firmę „Pawicki i Gube”, a w 1851 r. powiększył ją o drukarnię Walentego
Stefańskiego, który po odebraniu mu koncesji przez władze pruskie przeniósł się
na Pomorze. Pawicki utrzymał charakter przedsiębiorstwa do 1863 r., drukując
m.in. ulotki i broszury patriotyczne i religijne oraz pisma
satyryczne w dobie powstania
styczniowego. Jednocześnie od 1851 r. wydawał „Posener Stadtblatt” wraz z „Allgemeiner
Anzeiger” oraz dwa razy w tygodniu „Wieści Poznańskie” i „Gońca Polskiego”, a po zakazie wydawania
dwóch ostatnich pism przez władze
„Dziennik Poznański” (16 V - 28 VII 1852). Patriotyczna działalność Pawickiego
spowodowała, że po jego śmierci (19 III 1866) policja pruska odrzuciła
wniosek rodziny o dalsze prowadzenie drukarni. PSB, t. 25 (1980), s. 406-407 (Zdzisław Grot). Por.
Literatura polska..., t. 2, s.
400 (Red.);
Słownik pracowników książki polskiej..., op. cit., s. 664 (Zdzisław
Grot).
[478]
W 1793 r. berliński drukarz i nakładca
Jerzy Jakub Decker (Deker, Dekier, Dekker) (1765-1819) nabył w Poznaniu
drukarnię eks-jezuicką i w styczniu 1794 r. uruchomił ją ze szwagrem F. P.
Rosenstielem, rozpoczynając wydawać w tym mieście pierwsze czasopismo w dwóch
wersjach językowych, niemieckiej i polskiej: „Südpreussische Zeitung”
i „Gazeta Południowo-Pruska” (1794-1806). Później polska wersja nosiła
tytuły: „Gazeta Poznańska” (1806-1815)
i ”Gazeta Wielkiego Księstwa
Poznańskiego” (1815-1865). Od 1819 r. do 1848 r. jedynym właścicielem
firmy był Rosenstiel, który kupił ją dla syna Wilhelma i prowadził pod fikcyjną
nazwą „W. Decker i Sp.”. Po nim
firmę prowadzili: syn Wilhelma - Gustaw
Rosenstiel (do 1868), Emil Röstel (do 1887), jego żona Anna (do ok.1904) i
Gustaw Radack. Drukarnia przez
kilkadziesiąt lat wydawała w Poznaniu niemieckie i polskie książki i
czasopisma. W 1919 r. po powstaniu państwa polskiego drukarnię nabył Edward
Pawłowski dla spółki wydawniczej pod nazwą Nowa Drukarnia Polska w Poznaniu.
Słownik pracowników książki polskiej..., s. 165-166 (Julitta Grussowa).
[479]
Działyński Adam Tytus, hrabia (1796-1861), ur. i zm. w Poznaniu, syn Ksawerego
i Justyny z Dzieduszyckich, mąż Gryzeldy Celestyny z Zamoyskich, założyciel
biblioteki, mecenas, wydawca. Studiował na uniwersytetach w berlinie i Paryżu oraz na politechnice
w Pradze. od 1817 r. gromadził
druki i rękopisy dotyczące historii
Polski, skupując poszczególne księgozbiory i obiekty muzealne. Całość przeniósł
w latach 1826-1840 do Kórnika, gdzie zamieszkał po odzyskaniu dóbr
wielkopolskich, zasekwestrowanych za udział w powstaniu listopadowym 1830-1831
r. Działyński od 1828 r. wydawał lub udostępniał do wydania zgromadzone źródła
historyczne (Np. Acta Tomiciana, t. 1-8 z lat 1852-1860). Był
współzałożycielem (1858 - także prezesem)
Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego (TPN Pozn.) w 1857 r. i
działaczem Towarzystwa Naukowej Pomocy. W latach 1841-1846 był posłem na sejm
prowincjonalny, potem wycofał się z życia politycznego uznając bezowocność
współpracy z rządem zaborczym. W okresie Wiosny Ludów wsparł ruch polski w
Księstwie ludźmi i prowiantem, czynnie wystąpił w obozie pod Książem;
przez krótki czas był uwięziony. Do polityki wrócił w 1858 r., zdobywając mandat poselski, ale po roku
zrezygnował, nie chcąc złamać solidarności Koła Polskiego a zarazem głosować za
wnioskiem rządu pruskiego o pożyczkę na wojnę z Włochami i Francją. Wybrany
ponownie (1859) mandat przyjął. Wiele uwagi poświęcał rozwojowi polskiej
gospodarki. PSB, t. 6 (1948), s.
77-78 (Stanisław Bodniak); Literatura
polska..., t. 1, s. 224 (Red.).
[480]
Gannearium - garkuchnia, knajpa.
[481]
Debit (fr. débit-zbyt) – prawo rozpowszechniania druku lub czasopisma
zagranicą; komis (łac. commissum – rzecz powierzona, zlecona), umowa kupna albo
sprzedaży we własnym imieniu, lecz na rachunek kogoś innego, za co pobiera się
jakąś prowizję lub sklep prowadzący taką sprzedaż.
[482]
Chodzi o księgarnię Samuela Henryka Merzbacha (zm.1874), założoną wraz z wypożyczalnią książek polskich w 1830
r. Od 1860 r. kierował nią Henryk Merzbach (1836-1903), syn księgarza
warszawskiego, Zygmunta (1801-1852). W 1883 r. księgarnia upadła. PSB, t. 20 (1975), s. 460-461, 463-464 (Konstanty
Kamiński, Małgorzata Stolzman); Słownik pracowników książki polskiej...,
s. 577-579 (Tadeusz Popiel).
[483]
Periodyczny (gr. periodikôs) – okresowy.
[484]
Abenceragowie – znacząca i potężna rodzina mauretańska, będąca w krwawych
zatargach z rodem Zegrisów w czasie panowania Arabów w Granadzie, wymordowana
ok. 1490 r. w pałacu Alhambry przez ostatniego króla Granady Boabdila.
Literacko i fantazyjnie temat ten opracował Gines Perez de Hita w książce Historia
de las guerras Civilas de Granada. Legendę krytycznie przedstawił Schack w
drugim tomie Poesie und Kunst der Araber in Spanien. Jedną z legend
poetycko opracował francuski poeta i mąż stanu François René Chateaubriand
(1768-1848) w Le dernier des Abencérages, przetłumaczony na polski przez
Zakrzewskiego (1828 i 1853). Orgelbrand
S., op. cit., t. 1 (1898), s. 12; t. 3 (1898), s. 421.
[485]
Chodzi o Dziesięć westchnień do autora Psalmów przyszłości, czyli do
Zygmunta Krasińskiego. Autorem westchnień był, jak odnotował Bojanowski w Dzienniku
(10 VIII 1854), jakiś Izydor Arim – Ireneusz, którego „poezja zda mi się za
słabym głosem do naszego Psalmisty” Bojanowski E., op. cit., s. 174.
[486]
Taigi Anna Maria (29 V 1769-9 VI 1837),
ur. w Sienie, jedna z największych
mistyczek czasów nowożytnych, tercjarka zakonu trynitarzy, żona Dominika -
kamerdynera Chigich, wychowała siedmioro dzieci, pomagała chorym i ubogim,
pracowała w szpitalach. Beatyfikowana przez Benedykta XV (1920). Autorem Wspomnienia o Annie Marii Taigi (1854)
był ks. Leonard Ostrowicz. Dictionnaire
pratique des connaissances religieuses. Publié sous la direction de J.
Bricout, Paris 1928, t. 6, s. 558; Bojanowski E, op. cit., s. 71 przyp.1; s. 174 przyp.1.
[487]
Celiński Adam (1809-1837), poeta. ur. na Wołyniu, zm. w Montpellier,
absolwent Liceum Krzemienieckiego, uczestnik powstania listopadowego, potem
emigrant. Liryka Celińskiego nie została wydana za życia poety (m.in. poemat
Łabędź konający u orła, Hymny). Literatura polska..., t. 1, s. 129 (Zbigniew Sudolski); PSB, t. 3 (1937), s. 222 (Stanisław Pigoń).
[488]
Zaleski Józef Bohdan (1802-1886), poeta. Ur. na Kijowszczyźnie, zm. w
Villepreux pod Paryżem. Od 1820 r. w Warszawie, członek tajnego Związku Wolnych
polaków, przed 1830 r. opublikował
ok. 30 utworów poetyckich w czasopismach warszawskich („Dziennik Warszawski”,
„Pamiętnik Warszawski”) oraz almanachach,
np. „Melitele”. Zaleski był posłem na sejm w czasie powstania
listopadowego, publikował w „Nowej Polsce” i brał udział w walkach. Po klęsce
powstania emigrował, przyjaźnił się z A. Mickiewiczem, na krótko (1834-1836)
wstąpił do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Napisał m.in.: Duch od
stepu (1836), Wyprawa chocimska, Lach serdeczny na marach,
Przenajświętsza rodzina (1839). Literatura polska..., t. 2, s. 665-666 (Red.).
[489]
Ks. Karol Antoniewicz zmarł 14 listopada 1852 r.
[490]
Autorament (łac. auctoramentum) - typ, rodzaj, pokrój, moda.
[491]
Berwiński Ryszard Wincenty (1817-1879), poeta, folklorysta, polityk, żołnierz.
Pochodził z Wielkopolski, zm. w Stambule. Uczeń gimnazjum w Lesznie, w latach 1836-1840 opublikował w „Przyjacielu
Ludu” m.in. zapisy folklorystyczne i Listy z narodowej pielgrzymki,
będące relacją z wędrówki po Wielkopolsce w 1838 r. W latach 1837 - 1840 we
Wrocławiu zdał maturę i rozpoczął studia filozoficzne, tu opublikował Powieści
wielkopolskie (1840), był członkiem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego w
latach 1837-1839, potem z przerwami studiował w Berlinie (1840-1844) i
współpracował z „Tygodnikiem Literackim”. wydał
m.in. dwa tomy Poezji (1844), liryki miłosne Księga światła i złudzeń
oraz Księgę życia i śmierci, kończąc w zasadzie w połowie lat
czterdziestych twórczość poetycką i poświęcając się całkowicie działalności
politycznej doby Wiosny Ludów: m.in. był członkiem Ligi Polskiej i posłem do
sejmu pruskiego (1852-1854). Opublikował też m.in. Studia o literaturze
ludowej (t. 1-2, 1854). Po wybuchu wojny krymskiej wyjechał do Stambułu,
gdzie zaciągnął się (1855) do Kozaków sułtańskich M. Czajkowskiego, potem do
1871 r. służył w pułku dragonów otomańskich. Zmarł w nędzy i opuszczeniu. Literatura
polska..., t. 1, s. 66-67 (Maria
Grabowska);
PSB, t. 1 s. 471-473 (Wisława
Knapowska).
[492]
Baliński Karol, pseud. Karol z Jarosławia (1817-1864), poeta. Pochodził z
Lubelskiego, zm. we Lwowie, gorący patriota, członek warszawskiej filii
Stowarzyszenia Ludu Polskiego, dwukrotnie więziony przez władze zaborcze
(1838-1839, 1846-1847), zesłany w Iszymie (1839-1841). Opublikował m.in. poznański
tomik poetycki Pism (1849), warszawski Farys - wieszcz (1844),
krakowskie Requiem staremu światu. W Poznaniu (1849-1851), a zwłaszcza w
Paryżu (1851-1863) twórczość Balińskiego ewoluowała ku religii i mesjanizmowi.
Znalazło to wyraz w redagowanym wraz z E. Estkowskim tygodniku „Krzyż a Miecz” (1850)
oraz mocniej w takich pracach, jak np. Hasło
polskie (1862) czy Męczeństwo
Zbawiciela (1863). Na wieść o wybuchu powstania styczniowego powrócił do
kraju, ale z powodu stanu zdrowia nie brał udziału w walkach. Wraz z R.
Zmorskim w drugiej połowie 1863 r. wydawał w Krakowie tygodnik „Wolność”. Literatura
polska..., t. 1, s. 44-45 (Zofia
Lewinówna);
PSB, t. 1, s. 238-240 (Michał
Janik).
[493]
Chodzi o Franciszka Morawskiego, Dzierżykraja. – Rorate, coeli (łac.) – spuście
rosę, niebios (pierwsze słowa mszy roratnej odprawianej w adwencie ku czci
NMP).
[494]
Łuszczewska Jadwiga (1834-1908), pseud. Deotyma, poetka, warszawianka, która
zdobyła rozgłos wierszowanymi improwizacjami na dowolne tematy w salonie
literackim rodziców (od 1852 r.). Wiele podróżowała, zwłaszcza po Polsce,
dobrowolnie towarzyszyła też ojcu na zesłaniu w głębi Rosji (1863-1865). Po
śmierci rodziców, od 1870 r., prowadziła własny salon literacki, odczytując
własne nie wydane jeszcze utwory i budząc rozbieżne reakcje, od uwielbienia po
szyderstwo. Wydała m.in. zbiory wierszy, np. Improwizacje i poezje (cz.
1-2, 1854-1858), Wybór poezji (1898), cykl epicki (i dramatyczny) z
dziejów ojczystych Polska w pieśni, zapoczątkowany Lechem (1859) i niedokończonym Sobieskim
pod Wiedniem (1894-1908), a także powieści: Na rozdrożu (1877), Branki
w jasyrze (t. 1-3, 1889),
Panienka z okienka (1898). Jej Pamiętnik publikowała „Biblioteka
Warszawska” (1910). Literatura polska..., t. 1, s. 620 (Zofia
Lewinówna).
[495]
Wiersz ten według Bojanowskiego miał „pochodzić z pism E.A.K.”, czyli Edwarda
Andrzeja Koźmiana. Bojanowski E., op. cit., s. 174. – List Koźmiana był
odpowiedzią na nie zachowane pismo Bojanowskiego z 16 sierpnia 1854 r., wysłane
w dniu następnym. Dziennik E.B., 17 sierpnia 1854 r.
[496]
Motty Jan Chrzciciel Marceli Maciej (1818-1898), nauczyciel, filolog,
felietonista, pamiętnikarz, działacz społeczny.
Poznaniak, syn spolonizowanego Francuza, studiował filologię w Berlinie
(1836-1840) i Paryżu (1842-1843), od 1843 r. nauczyciel w poznańskim Gimnazjum
Św. Marii Magdaleny, odsunięty od pracy w szkolnictwie za odmowę inwigilacji
młodzieży. Zwolennik pracy organicznej, redaktor „Gazety Polskiej” (1848-1849),
ponownie nauczyciel gimnazjalny (1850-1853) i
w szkole realnej (1853-1887), do 1892 r. kierował też szkołą żeńską, w
której uczył do 1896 r. Motty był działaczem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn.
(zwłaszcza w latach 1863-1866) i Towarzystwa Naukowej Pomocy od 1844 r.,
pełniąc w obydwu przez jakiś czas funkcję wiceprezesa. Przetłumaczył całą
spuściznę Arystotelesa i Horacego, był autorem dwóch cyklów felietonów w „Dzienniku
Poznańskim”: Listy Wojtusia z Zawad do Pafnusi (1865-1867) i Przechadzki po mieście (1888-1891), w
których utrwalił obraz Poznania przede wszystkim z lat 1815-1870. PSB, t. 22 (1977), s. 154-156 (Zdzisław Grot); Literatura
polska..., t. 1, s. 693-694 (Red.).
[497]
Małecki Antoni (1821-1913), badacz literatury, historii i języka polskiego,
filolog klasyczny, krytyk literacki, dramatopisarz. Pochodził z Poznańskiego,
zm. we Lwowie. Studia z zakresu filologii klasycznej i filozofii na uniwersytecie berlińskim zakończył doktoratem (1844), do 1850 r. był
nauczycielem w macierzystym Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, potem
profesorem filologii klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego (1850-1852) i w
Insbrucku w Austrii (1854-1856) oraz profesorem języka i literatury polskiej na
Uniwersytecie Lwowskim (1856-1874), także jego rektorem (1872-1873). Małecki
był też członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. (1860), zastępcą kuratora
Ossolineum (1869-1872) i aktywnym uczestnikiem życia społeczno-politycznego
Lwowa (ponad 25 lat zasiadał w Radzie Miejskiej, posłował na Sejm Krajowy
1876-1889), od 1881 r. był członkiem Izby Panów we Wiedniu. Posiadając obfity
dorobek naukowy, zapisał się w dziejach badań historyczno-literackich w Polsce
jako twórca krytyki naukowej i monograficznej. Jego fundamentalną pracą jest
monografia pt. Juliusz Słowacki. Jego życie i dzieła w stosunku do
współczesnej epoki (t. 1-2, 1866 - 1867) oraz wydanie Pism pośmiertnych
Słowackiego (t. 1-3, 1866). PSB, t. 19 (1974), s. 431-435 (Rościsław Skręt);
Literatura polska..., t. 1, s. 632
(Lech Słowiński) .
[498]
Odnotowując 9 września 1854 r. w Dzienniku przesyłkę Dobka, Bojanowski
pominął Ołtarzyk Polski, a cenę
20 obrazków określił inaczej „za 40 grp.”
[499]
Listu tego brak. Był on ponagleniem „o odpowiedź” na wcześniejsze pismo
Bojanowskiego z 26 sierpnia 1854 r., które także nie zachowało się. Bojanowski
sformułował w nim „uwagi i propozycje,
jakie jeszcze Koźmian czyni względem układów z Merzbachem o druk «Pokłosia»”. Dziennik E.B.,
26 sierpnia i 7 września 1854 r.
[500]
Differentia (łac.) - różnica.
[501]
Chodzi prawdopodobnie o Stanisława Koźmiana. W Dzienniku Bojanowski
odnotował 13 września 1854 r., że po południu napisał do Naganowskiego list –
który nie zachował się – posyłając mu zarazem rękopis „Pokłosia” na trzy
pierwsze arkusze. Prosił go też, „aby redakcji Gazety Poznańskiej podsunął wiadomość
literacką o przedsięwziętym tłumaczeniu Żywotu Najświętszej Panny
Hirschera, a to z przezorności, aby nas kto inny z tłumaczeniem nie uprzedził”,
a ponadto o wiadomość, „czy M. Motty i Małecki zechcą co napisać lub dać do
«Pokłosia»”. Jednocześnie Bojanowski pytał Naganowskiego, czy rozmawiał „z Hebanowskim budowniczym o Kapliczce”, ponieważ
na informacje w tej sprawie oczekiwał Kajetan Morawski.
[502]
Był nim wówczas ks. Leon Przyłuski.
[503]
Mowa o kanale wodnym. W Dzienniku Bojanowski
zanotował 15 września 1854 r., że „podanie w tłumaczeniu niemieckim do
Landrata” w tej sprawie „dał Wojciechowskiemu do przepisania [...] i oddał do
zebrania podpisów P. Bartlewiczowi”.
[504]
Tak nazywano ks. Ignacego Stępińskiego.
[505]
Rewizja (p.- łac. revisio - ponowne widzenie, zbadanie) – (poligr.) ostateczna
kontrola przeprowadzonej w drukarni korekty tekstu, przed podpisem go do
druku.- W Dzienniku, 12 i 14
października 1854 r., Bojanowski zanotował: „Na wieczór
odebrałem z poczty od Naganowskiego 3cie
półarkusza «Pokłosia» do 48 str.
włącznie” i „4 półarkusza «Pokłosia» od
Merzbacha z Poznania do str. 64. włącznie”.
[506]
Glans (niem. Glanz) - połysk nadawany niektórym przedmiotom.
[507]
Hirscher Johan Baptis (1788-1865), teolog moralista i profesor uniwersytetu we
Fryburgu, m.in. autor Das leben der seligsten Jungfrau und
Gottesmutter Maria (Tübingen 1853). Polskie wydanie tego
dzieła, przetłumaczonego przez ks.
Atanazego Szułczyńskiego w Zgromadzeniu Ks. Ks. Filipinów, ukazało się w Grodzisku (1855) pt. Żywot Najświętszej Panny Bogarodzicy
Maryi, ku nauce i zbudowaniu niewiast i dziewic. Dziennik E.B., 22
listopada 1854; Positio..., vol. 1, s. 702; Encyklopedia katolicka..., t. 6, s.
934-935.
[508]
Wiersze XXX, czyli Celińskiego, są „emocją (wezwaniem) do niezadowolenia i do
obalenia istniejącego rządu”. – W Dzienniku Bojanowski zanotował w
związku z tym 23 października 1854 r., że Naganowski „chce wyrzucić z
«Pokłosia» wiersze Celińskiego obawiając się cenzury. Odpisałem mu dziś natychmiast,
że i owszem, nawet proszę go, aby wszystkie inne artykuły, które będzie uważał
za śmiałe, usunął bez pytania”. Wspomniany list Bojanowskiego nie zachował się,
podobnie zresztą, jak napisany trzy dni później do Stanisława Koźmiana, którego
informował o „odpowiedzi, jaką dałem Naganowskiemu względem artykułów mogących
narazić «Pokłosie» na konfiskatę”. Wobec braku materiałów na 32 strony tego
pisma, Bojanowski prosił Koźmiana o nadesłanie jakiegoś artykułu własnego lub z
zapasów „Przeglądu Poznańskiego”. Powtórnie proponował też „opuszczenie Nauki
przeciwko grze w karty ks. Antoniewicza, a wydrukowanie osobno Kazania ks.
Kajsiewicza. Dziennik E.B., 23 i 26 października 1854 r.
[509]
Konfiskata (łac. confiscata) - wycofanie
z obiegu druków przez odpowiednie władze państwowe.
[510]
Konfiskować (łac. confisco) - dokonywać konfiskaty, rekwirować, tu w znaczeniu:
zajmuję, rezerwuję dla „Pokłosia”.
[511]
Dziś: Śrem.
[512]
Sukno to (6 łokci) było wcześniej oddane
do dekatyzowania. Dziennik E.B., 27 października 1854 r.
[513]
Ziemianka zainteresowana służebniczkami.
[514]
Niestrawska Magdalena, do ochronki w Śremie wstąpiła dnia 19 listopada 1855 r.
Kierował nią wówczas E. Bojanowski, który
wprowadził do niej porządek
Sióstr Służebniczek Maryi wraz z ubiorem zakonnym. Niestrawska pracowała w
ochronce śremskiej do 1 marca 1856 r., kiedy powróciła do domu. AGSL, KP, nr 26.
[515]
Chodzi o Cezarego Platera.
[516]
Kontentować się – (przestarz.) zadowalać się czym.
[517]
Pismo to nie zachowało się. Bojanowski dziękował w nim ks. Ostrowiczowi „za
nadesłane dla sierot pieniądze” i składał mu życzenia imieninowe. Prosił go też
o „znalezienie nakładcy na wydanie Kazania Ks. Kajsiewicza o Matce Boskiej
Bolesnej” i „o obliczenie wyrobów lanych kamiennych w Poznaniu” oraz dostarczenie
„wstążek zakładkowych do książki do nabożeństwa, które chcę w upominku
ofiarować ks. Brzezińskiemu”. Był też zainteresowany kupnem „figury Najświętszej
Panny Bol[esnej]”. Wspomniane wstążki faktycznie miały być darem „ochroniarek
podrzeckich” dla ks. Brzezińskiego. Dziennik E.B., 6 i 13
listopada 1854 r.
[518]
Laokoon – (mit. gr.) legendarny książę trojański, brat Anchizesa, kapłan
Apollina albo Posejdona; sprzeciwiał się wprowadzeniu do Troi pozostawionego
przez Greków konia z ukrytymi w nim bohaterami
greckimi, za co wraz z synami został
uduszony przez węże. Kopaliński Wł., op. cit.,
s. 575.
[519]
Krucyfiks (łac. crucifixus - ukrzyżowany) - krzyż z wyobrażeniem Jezusa.
[520]
Brewiarz (łac. breviarum - skrót) - zbiór obowiązkowych modlitw przeznaczony
dla duchownych katolickich. Hora (łac.) - godzina.
[521]
Chodzi o ks. Ignacego Stępińskiego.
[522]
Nie wiadomo o kogo chodzi.
[523]
Zob. wcześniej, list z 10 listopada 1854
r.
[524]
Nieszpory (czes. nešpor, śrdw. – łac. vesperae) – nabożeństwo wieczorne
odprawiane zazwyczaj w niedziele i dni świąteczne lub przedświąteczne. – Już 2
grudnia 1854 r. Bojanowski zanotował w Dzienniku odebranie nie
zachowanego kolejnego pisma ks. Ostrowicza, „w którym wykończenie druku Kazania
ks. Kajsiewicza obiecuje za dni 10” przez Merzbacha, u którego zamówił 500
egzemplarzy za 21 talarów. Koszta druku
miała pokryć subskrypcja. Wspomniana wcześniej figura, zamówiona w Berlinie, miała
kosztować 200 talarów (plus 800 talarów za formę).
[525]
Introligator (z łac.) – pracownik przemysłu poligraficznego lub rzemieślnik
zajmujący się oprawianiem książek
[526]
Cztery lilie były wierszem Andrzeja
Edwarda Koźmiana opublikowanym najpierw w krakowskim „Czasie”, a potem w
poznańskim „Pokłosiu”. Autor poświęcił go znanym wówczas w Wielkopolsce „z cnót
domowych, rozumu i wdzięków i krótkiego niestety życia” trzem Zofiom (z
Zamoyskich Żółtowskiej, z Chłapowskich Koźmianowej i z Górskich Mycielskiej)
oraz Marii z Grocholskich Wojciechowej Morawskiej. Panie te zmarły prawie
jednocześnie w latach 1853 i 1854. Młodzi wdowcy szukali potem „ukojenia w smutku
w przyjęciu stanu kapłańskiego” (Jan Koźmian, Michał Mycielski i Wojciech
Morawski) lub stali się „wzorem cichych cnót domowych i chrześcijańskiego
miłosierdzia” (Franciszek Żółtowski z Niechanowa). Żychliński T., Złota księga..., t. 29
(1907), s. 145.
[527]
Kaczkowski Zygmunt Józef Erazm (1825-1896), pseud. Z. K. Pomian, Ein Pole, powieściopisarz, publicysta, finansista,
agent dyplomatyczny. Pochodził z Galicji Wschodniej, zm. w Paryżu. Uczestnik powstania
1846 r., skazany na śmierć wraz z ojcem, został jednak uwolniony w wyniku
Wiosny Ludów. od 1845 r.
publikował w czasopismach artykuły, powiastki i wiersze oraz pisał patriotyczne
poezje. Rozkwit jego twórczości prozatorskiej przypada na lata 1851-1860: Bitwa
o chorążankę (1851), cykl powieści historycznych z XVIII w., np. Ostatni
z Nieczujów (1853-1855). Powieści współczesne Kaczkowskiego nie budziły takiego
entuzjazmu jak historyczne. Za umieszczenie w redagowanym przez Kaczkowskiego
„Głosie” odezwy A. Gillera skazany został ponownie na 3 lata więzienia;
ułaskawiony w końcu 1862 r., został agentem austriackiego wywiadu. Przypadkowe
ujawnienie tej współpracy spowodowało skazanie Kaczkowskiego na banicję przez
tajny obywatelski sąd polski. We Francji zrobił zawrotną karierę dyplomatyczną
i finansową. W latach 1874-1875 wydał swoje 11-tomowe Dzieła, nie
zaprzestając bynajmniej działalności pisarskiej i wydawniczej. PSB, t. 11 (1964-1965), s. 378-381 (Antoni Jopek); Literatura polska..., t. 1, s. 406 (Janina Kulczycka-Saloni).
[528]
Chodzi o Stanisława Koźmiana.
[529]
Autorem dwustronicowego tekstu był ks. Karol Antoniewicz. Dziennik E.B.,
3 grudnia 1854 r.
[530]
Listu – odpowiedzi brak, choć Bojanowski
ekspediował go Naganowskiemu 5 grudnia 1854 r., „posyłając mu jeszcze trzy
artykuły do „Pokłosia”, mianowicie: 1) Psalm Dawidowy Zaleskiego, 2)
Do A.Z. p[rzez] K. K., 3) Początek 1848 r. przez F.M[orawskiego]”. Dziennik
E.B., 5 grudnia 1854 r. – Autorem drugiego tekstu mógł być Kajetan
Koźmian. Trzeci wymieniony jest w liście następnym.
[531]
Bojanowski udzielił jej Naganowskiemu dwa dni później, choć list nie zachował
się. Potrzebna kwota na druk „Pokłosia”
pochodziła z ofiary R.R.” [Rogera Raczyńskiego 1819-1864, syna Edwarda,
działacza politycznego i społecznego – 50 talarów] i ze składki ks. Ostrowicza”
(10 talarów). Bojanowski przekazał też Naganowskiemu dyspozycje w sprawie
rozdziału 500 egz. „Pokłosia”, rezerwując dla siebie 200 egz. Dziennik E.B., 18 grudnia 1854 r.;
Bojanowski E., op. cit., s. 46 przyp. 4.
[532]
Mowa tu o dzieciach przebywających w ochronkach.
[533]
Kuleszowa Franciszka z Łopińskich, żona kapitana Jana Kuleszy (1783-1856),
burmistrza Gostynia (1820-1848), właściciela domu z restauracją i sklepem naprzeciwko Instytutu
Gostyńskiego. Dom był miejscem spotkań towarzyskich i bali. Bojanowski E., op.
cit., s. 40, przyp. 1.
[534]
Był nim ks. Józef Ostrowski.
[535]
Chodzi o Cezarego Platera.
[536]
Kęszycki Nepomucen, mąż Nepomuceny Kęszyckiej, przełożonej Towarzystwa Dam Św.
Wincentego à Paulo. Dziennik E.
B., 14 marca 1856.
[537]
Chodzi zapewne o wspomnianego siedem lat później w Dzienniku Bojanowskiego
(13 VI i 4 I 1862) drukarza z Ostrowa i jego żonę (Positio..., vol. 1,
s. 945, 954; zob. też niżej, list z 8 stycznia 1862 r.), ewentualnie o Franza
Andreasa Hoffmanna, profesora Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu
(Białobłocki A., Nauczyciele..., s. 23).
[538]
Chodzi zapewne o kogoś z rodziny matki ks. Hilarego Koszutskiego, Nepomuceny z
Konikiewiczów Koszutskiej (zm. 4 XII 1871). Żychliński T., Złota księga...,
t. 16 (1894), s. 88.
[539]
Rok wcześniej (29 XII 1853) Bojanowski wzmiankował w Dzienniku ofiarność
pani Steinbrück z tej samej okazji. Positio..., vol. 1,
s. 671.
[540]
Synem Cezarego Platera z pierwszego małżeństwa ze Stefanią Małachowską
(1818-1852) był Ludwik (1844-1909), a córkami Maria, żona Stanisława
Czetwertyńskiego i Jadwiga, żona Karola Radziwiłła. PSB, t. 26
(1981), s. 651 (Stefan Kieniewicz).
[541]
Guwernantką (fr. gouvernante) czyli nauczycielką domową i wychowawczynią córek
w domu Platera, w latach 1868-1869 i zapewne wcześniej, była panna Oksińska.
Bojanowski E., op. cit., s. 347, 352, 358.
[542]
Chodzi zapewne o księcia Michała Seweryna Ogińskiego (1849-1902), ur. w
Petersburgu 13/25 kwietnia 1849 r. z Ireneusza Kleofasa i Olgi z Kalinowskich
książąt na Kozielsku Ogińskich, ewentualnie o jego ojca. Imię księcia Michała
było „głośne w Księstwie” Poznańskim, 22 lipca 1876 r. ożenił się w Czerniejewie
z Marią Skórzewską, córką Zygmunta i Konstancji z Potulickich. Rezydencję miał
w Płungianach na Żmudzi. Zmarł 23 marca 1902 r. w Nicei po długiej i ciężkiej
chorobie. Żychliński T., Złota księga..., t. 5 (1882), s. 180, 198; t.
25 (1903), s. 197-199.
[543]
Choinka.
[544]
Katechizm – zwięzły wykład zasad wiary chrześcijańskiej.
[545]
W Śremie był nim ks. Michał Mentzel.
[546]
Udanie - udawanie.
[547]
Trojak - trzygroszówka srebrna w dawnej Polsce, miedziana w Księstwie
Warszawskim i Królestwie Kongresowym do lat osiemdziesiątych XIX w. Kopaliński
Wł., op. cit., s. 1203.
[548]
Tj. na 6 stycznia.
[549]
Szperling (Szperlink) Katarzyna pochodziła z Podrzecza, gdzie 1 września 1851
r. podjęła pracę w tamtejszej ochronce. Wcześniej, od 22 sierpnia 1851 r., pracowała w założonej
przez Ligę Polską ochronce w Psarskiem. W dniu 1 lipca 1853 r. przeszła do
kierowanego przez ks. Antoniego Brzezińskiego domu sierot i ochronki w
Baszkowie, ufundowanej przez
Mielżyńskich (pracowała tam jeszcze 30 listopada 1856 r.). AGSL, KP nr 4.
[550]
Wcześniejszego listu Bojanowskiego brak. Nie został też odnotowany w Dzienniku,
także w dniu odbioru pisma Katarzyny Szperling, tj. 28 grudnia 1854 r.
Podobnych sytuacji, dotyczących listów zachowanych i brakujących, było więcej.
[551]
Chodzi o Katarzynę z Potulickich
Mielżyńską, żonę Aleksandra.
[552]
Ministrantura – zbiór liturgicznych odpowiedzi ministranta służącego do mszy
św.
[553]
W Zdunach w dekanacie krotoszyńskim był nim od 1851 r. ks. Julian Kegel, ur. w
1825 r., wyświęcony na kapłana w 1850 r.
W 1856 r. zastąpił go ks. Józef Beisert (ur. 1826, wyświęcony 1854), ponieważ
Kegel przeszedł do parafii w
Szkaradowie. Elenchus Gnesnensis..., 1856,1857; Elenchus
Posnanensis..., 1857.
[554]
Chodzi o Bolesławę z Pruskich Węsierską.
[555]
Teofil Wilkoński, przyrodni brat E. Bojanowskiego.
[556]
Chodzi o Mariannę Nowak z Sikorzyna pracującą m.in. w ochronce kopaszewskiej
Jana Koźmiana i będącą pośrednikiem dostarczenia mu listu E. Bojanowskiego
jesienią 1855 r. (zob. list z 8 października 1855 r. w t. 1).
[557]
Listu Kajetana Morawskiego brak. – Ową „wielką potrzebą gostyńską” był powzięty
24 lutego 1855 r. projekt ustanowienia wydziału seminaryjnego dla ochroniarek u
Sióstr Miłosierdzia w Gostyniu. Bojanowski E., op. cit., s. 212; Kornacka M.,
op. cit., s. 59.
[558]
J. Wilczyński był najprawdopodobniej ojcem Marii. Zob. t. 1, list z 16 czerwca 1855 r.
[559]
Zbytnia - w sensie: rezerwowa ze względu
na brak funduszy.
[560]
Chodzi o różę różańcową, krąg osób odmawiających różaniec.
[561]
Konfrater (śrdw.- łac.confrater) – (przestarz.) członek konfraterni, (dawn.)
towarzysz, kolega, kamrat.
[562]
Ochmistrzyni - (hist.) kobieta nadzorująca żeńską służbę na dworze królewskim
lub magnackim;
(przestarz.) kobieta zarządzająca gospodarstwem w dużym majątku;
gospodyni, klucznica; (dawn.) nauczycielka domowa kierująca
wychowaniem i wykształceniem dzieci.
[563]
Insynuacja (łac. insinuatio - przenikanie do wnętrza) - złośliwe podsuwanie
komuś myśli krzywdzących kogoś, budzenie podejrzenia; wmawianie,
imputowanie, sugerowanie.
[564]
Medytacje (łac. meditatio) – czas przeznaczony na modlitwy i rozmyślania; zbiór
takich rozmyślań.
[565]
In ordine conduictiae causam reservatum (łac.) - w porządku prawnym sprawa
zarezerwowana.
[566]
Dewotka - kobieta pozornie manifestacyjnie pobożna; bigotka,
nabożnisia, świętoszka.
[567]
Listu tego brak, choć został odnotowany przez Bojanowskiego w Dzienniku 13
marca 1855 r. Bojanowski donosił ks.
Brzezińskiemu o swoich „usiłowaniach względem zawiązania Bractwa Ochronkowego i
o utworzeniu na teraz trzech Ochron w Podrzeczu, Turwii i Kopaszewie po trzy służebnice w
każdej”. Przesłał mu też jedenaście egzemplarzy „Pokłosia”, w tym dziesięć na
sprzedaż.
[568]
Szarytki - popularna nazwa sióstr
Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo. - W wyniku sekularyzacji zakonów przez
władze pruskie w archidiecezjach gnieźnieńskiej i poznańskiej przed 1852 r.
egzystowały jedynie dwa zakony: Zgromadzenie Księży Filipinów w Gostyniu i
szarytki w Poznaniu. W 1852 r. w Obrze osiedlili się Jezuici, przeniesieni
potem do Lubomierza pod Śremem, a w 1853 r. reformaci w Goruszkach, później
także w Osiecznej i Poznaniu (1856). Rok później (1857) w Poznaniu
zainstalowały się też dwa zakony żeńskie: wrocławskie urszulanki i paryskie
Siostry Sacré
Coeur, co było rezultatem starań ks. abpa Leona Przyłuskiego. Z biegiem lat
krzepło nowe, żeńskie zgromadzenie zakonne z inicjatywy Edmunda Bojanowskiego,
Siostry Służebniczki Bogarodzicy. Zieliński Z., op. cit., s.171-172.
[569]
Przed otwarciem pierwszego domu nowicjackiego w Jaszkowie (26 VIII 1856), od
lutego 1855 r. ochroniarki otrzymywały formację w domu Sióstr Miłosierdzia w
Gostyniu w ramach urządzonego tam wydziału
seminaryjnego ochroniarek. Kornacka M., op. cit., s. 59.
[570]
Tacite (łac. tacitus - milczący) - milcząco.
[571]
Chodzi o pismo ks. Hübnera z 24 marca 1855 r., przesłane przez Bojanowskiego
Koźmianowi. Bojanowski nie był
zadowolony bowiem ze stanowiska ks. Hübnera w sprawie ślubów zakonnych ochroniarek
(Bojanowski E., op. cit., s. 215), a
propozycje ks. Antoniego Brzezińskiego z 4 kwietnia 1855 r. (zob. list
wcześniejszy) skomentował krótko: „dużo jeszcze trzeba o tym mówić” (Bojanowski
E., op. cit., s. 216).
[572]
Tj. 15 maja.
[573]
Ks. Hieronim Kajsiewicz.
[574]
Chodzi o o. Gwalberta Kukawskiego (1775-1855), po kasacie zakonu benedyktynów
(1836) proboszcza w Lubiniu k. Kościana. Bojanowski E., op. cit., s. 173 przyp.
15.
[575]
Furmanka (od niem. Fuhrmann-woźnica) -
konny wóz, fura.
[576]
Korespondencji tej brak.
[577]
Peccavi, carissime (łac.) – zgrzeszyłem,
najdroższy.
[578]
Postzettel (niem.) - dosł. kartka pocztowa. Tu: dowód nadania.
[579]
Tj. Drugi dzień Świąt Zesłania Ducha Św.
[580]
Ks. Aleksy Prusinowski. – Bojanowski w innym miejscu 26 maja 1855 r. odnotował,
że nadesłana z Rzymu „regułka Siostrzyczek Bogarodzicy” była „prześlicznie napisana po łacinie i po
polsku”. Bojanowski E., op. cit., s. 220.
[581]
Chodzi o o. Hieronima Kajsiewicza, przełożonego Zgromadzenia Zmartwychwstania
Pańskiego w Rzymie.
[582]
Protektor (łac. protector) - osoba popierająca jakąś sprawę lub osobę,
protegująca kogoś.
[583]
Chodzi o o. Józefa Browna, który powstające Zgromadzenie Sióstr Bogarodzicy
chciał zaprowadzić także w Galicji i który w związku z tym chciał
spotkać się z Bojanowskim. Z Dziennika (Bojanowski E., op. cit., s. 222-223) wynika,
że oprócz listu Wojciecha Morawskiego, Bojanowski otrzymał też list Jana
Koźmiana, którego brak, zapraszający go na spotkanie z Prowincjałem do
Lubomira, gdzie mieścił się klasztor jezuitów. Do spotkania doszło 9 czerwca
1855 r.
[584]
Chodzi o o. Karola Antoniewicza.
[585]
Teściem Jana Koźmiana był gen. Dezydery Chłapowski, choć Koźmian od 1853 r. był
już wdowcem.
[586]
Tzn. zakupy.
[587]
Chodzi o o. Hieronima Kajsiewicza.
[588]
Bojanowski 20 czerwca 1855 r. uznał uwagi o. Semenenki za „bardzo ważne”.
Bojanowski E., op. cit., s. 224.
[589]
Benedyktyni – zakon założony przez Św. Benedykta z Nursji w VI w. we Włoszech.
[590]
Cystersi – zakon założony przez Roberta, opata benedyktynów z Molesme, który
zamieszkał w Cistercium, dziś: Citeaux we Francji (1098). Reguła cysterska w
porównaniu z benedyktyńską jest obostrzona.
[591]
Tj. 29 czerwca.
[592]
Był nim ks. Leon Przyłuski.
[593]
Chodzi o ks. Ignacego Prusinowskiego.
[594]
Listu tego brak.
[595]
Najważniejszym celem wyjazdu Bojanowskiego do Poznania była bowiem wizyta,
najpierw u ks. bpa Franciszka Stefanowicza, potem u ks. arcybiskupa Leona
Przyłuskiego, w sprawie „przedłożenia mu reguły Służebniczek Bogurodzicy”. Bojanowski E., op. cit., s. 232-233.
[596]
Był nim ks. Franciszek Stefanowicz.
[597]
Ogrodowczyk - ogrodnik.
[598]
Ks. bp Franciszek Stefanowicz.
[599]
Postulat - pierwszy etap formacyjny w Zgromadzeniu, poprzedzający
nowicjat;
postulantki - uczestniczki tego etapu formacyjnego.
[600]
Spotkanie Bojanowskiego z ks. bp Franciszkiem Stefanowiczem w Kopaszewie, o
czym mówią dwa ostatnie pisma Jana Koźmiana, doszło do skutku 17 września 1855
r. Bojanowski wręczył wówczas biskupowi regułę, prosząc jednocześnie o
omówienie z ks. arcybiskupem Przyłuskim sprawy złożenia ślubów przez służebniczki. Bojanowski E.,
op. cit., s. 235-236; Kornacka M., op. cit., s. 60.
[601]
Chodzi o te części Prus (Prusy Książęce, właśc. Księstwo Pruskie), które przed
rozbiorami Polski nie stanowiły Królestwa Pruskiego. W latach 1824-1878 na
terenie Prus Wschodnich (dawne Prusy Książęce i od 1772 r. warmia) istniały trzy rejencje, okręgi
administracyjne: kwidzyńska, królewiecka i gąbińska. Natomiast prowincję Prusy
Zachodnie utworzono w 1772 r. z ziem zagarniętych przez Prusy w I rozbiorze (dawne
Prusy Królewskie bez warmii oraz
okręg nadnotecki) i powiększono w 1782 r. o pow. kwidzyński z dawnych Prus
Książęcych (departament kwidzyński i bydgoski). Departament bydgoski w 1807 r.
stał się częścią Księstwa Warszawskiego, a w 1815 r. Wielkiego Księstwa
Poznańskiego, które posiadało dwie rejencje: poznańską i bydgoską. Zob. mapkę
Prus Wschodnich w: Warmia i Mazury. Zarys
dziejów, red. B. Łukaszewicz, Olsztyn 1985 r., s. 350.
[602]
Misja w Nietrzanowie.
[603]
ks. bp Franciszek stefanowicz i list Bojanowskiego z 10
listopada 1855 r., opublikowany w t. 1.
[604]
Był nim Leon Przyłuski.
[605]
Chodzi o rękopis Ludwika Miłkowskiego przetłumaczonej na język polski z języka
francuskiego książki ks. Izydora Mullois Manuel
de charité Zob. list
Bojanowskiego do Michała
Mycielskiego z 10 listopada 1855 r. w t.
1 i stosowny przypis do listu ks. Antoniego Brzezińskiego z 24 lipca 1856 r. w
t. 2 oraz Dziennik E.B., 20 marca i 9
maja 1859 r.
[606]
Listu ks. Franciszka Stefanowicza brak, choć Bojanowski odebrał go 28 listopada
1855 r. i przekazał w dniu następnym Janowi Koźmianowi. Zawartość listu przyjął
jako „nową trudność i połamanie wszystkich szyków” (Bojanowski E., op.
cit., s. 237), ponieważ jego prośba sprzed trzech dni w sprawie przyjęcia przez
biskupa wotów od czterech służebniczek ochronkowych została odrzucona. Zob.
list Bojanowskiego do Jana Koźmiana z 29
listopada 1855 r. w t. 1.
[607]
Listu Bojanowskiego, z 24 listopada 1855 r., brak. Dziennik E.B., 24 listopada 1855. Natomiast nadawca drukowanego tu
listu Mycielski, wkrótce wyjechał na studia teologiczne do Rzymu. Bojanowski
skonstatował ten fakt następująco: „Niech Bóg mu błogosławi w jego świętym
przedsięwzięciu. Nam przez odjazd jego wiele i
bardzo wiele ubyło”. Dziennik E.B.,
18 stycznia 1856 r.