[539] Od
ANDRZEJA PTASZYŃSKIEGO
Paryż,
2 stycznia 1867
+ N.B.P.J.Chr!
Wielmożny Panie i Najłaskawszy
Dobrodzieju!
List Pana Dobrodzieja z 22 listopada
z.r.[2043]
odebrałem. Z całego serca dziękuję Panu Dobrodziejowi, że tak łaskawie raczy
przesyłać mi listy mych Sióstr. Nigdy wdzięcznym za to Panu Dobrodziejowi być
nie przestanę. Jeżeli Panu Dobrodziejowi zbywa na czasie, nic nie szkodzi
choćby i pół roku u Pana Dobrodzieja leżały, ponieważ nie ma stąd żadnych złych
skutków, gdyż zwykle ich jedyny przedmiot i cel jest, aby zachować między nami
miłość braterską. Ubolewam mocno nad śmiercią krewnego Pana Dobrodzieja[2044]
i bardzo mnie smuci, że ksiądz
Brzeziński chory. Zaraz po odebraniu listu pisałem do niego, ażeby mu przez to
jaką pociechę sprawić, ale dotąd nic o nim nie słyszę; dałby Bóg, by
wyzdrowiał.
Dziękuję z całego serca za przesłane
mi życzenia, chociaż na nie nie zasługuję. W dzień Patrona Św[iętego] Pana
Dobrodzieja nie mogłem piśmiennie uczuć i szczerych moich życzeń Panu
Dobrodziejowi wyrazić, ale nie zapomniałem w tym celu do Boga się pomodlić,
ofiarując Komunię świętą. Przy rozpoczynającym się roku życzę z całej duszy,
aby Bóg Pana Dobrodzieja jak najdłużej nam przy życiu zachował i obsypał wszelkimi
łaskami.
22 grudnia z. r. przyjąłem święcenia
diakona, za co niech Bogu będą dzięki. Proszę pokornie, aby Pan Dobrodziej
załączone liściki moim Siostrom łaskawie przesłał, gdy się nadarzy sposobność.
Jeszcze raz dziękuję z całego serca
za wszystkie dobrodziejstwa, polecam się modlitwom i całuję z głębokim
uszanowaniem rączki i nóżki.
Wielmożnego Pana Dobrodzieja
najniższy sługa
Andrzej Ptaszyński
[540] Od
ks. JANA KOŹMIANA
26
styczeń 1867
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie
Pielatowski[2045]
przyniósł jeszcze dwa egzemplarze przepisane Reguły, które są u mnie.
Likwidację jego dołączam. Oczywiście, już teraz nie będzie więcej pisał.
Przez panią Szołdrską[2046]
posłałem do Jaszkowa 15 talarów od hr.
Arco[2047]
i 10 tal. od państwa Mierzyńskich z Lipnicy[2048].
Jestem za odmówieniem pozwolenia
Siostrze Barbarze z Gołębina. Teraz już w żadnym razie od Reguły odstępować nie
można. Czy to ona była niegdyś w Uzarzewie?
Ks. Antoni[2049]
jest tu u mnie i bierze kurację wodną.
Franciszka Żółtowskiego Pan Bóg
znowu tak ciężko nawiedził. Półtora tylko dnia chorowała żona na zapalenie
wnętrzności.
Z serca Kochanego Pana pozdrawiam i
oddaję Panu Bogu
ks. J. Koźmian
[541] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
4.2.[18]67
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie Edmundzie.
List ostatni Kochanego Pana z 25-go
z. m.[2050],
odebrałem dopiero 30-go we środę. Niezawodnie zamiecie śnieżne i ulewne deszcze
przerwały regularną komunikację. Zaraz w czwartek 31-go miałem jechać do
Witkowa po Mszy św.; wszystko było już przysposobione; wtem
dowiaduje się mój ojciec, że wylewy ogromne za Mąkownicą groblę przerwały; przy
tym lało jak z cebra. Na kołach nie radzono mi się poruszać, przeto wysłałem
człowieka konno z listem do ks.
Nożewnika, aby S. Jadwigę udobruchał aż do przybycia S. Elżbiety. W sobotę 2-go
bm. dostaję list od ks.
Nożewnika, że nic zrobić nie może i żebym koniecznie przyjeżdżał. List ten po
przeczytaniu spaliłem natychmiast, aby się czasem w czyje ręce nie dostał; bo i
Kochanemu Panu nawet przesłać go nie chciałem, by mu zmartwień nie przymnażać.
Wiadomo Kochanemu Panu, ile mam zajęć w każde święta i niedzielę; więc w
Ur[oczystość] M[atki] B[ożej] Gromnicznej[2051]
nie mogłem wyjechać do Witkowa. Przy tym drogi u nas teraz okropne. Mielżyn
niejako zupełną wysoką dokoła wodą oblany; przerwy w drogach znaczne, noce
ciemne; a ja musiałbym nocą wyjechać i nocą wracać na niedzielę.
W niedzielę 3-go bm. przyszedłszy po
nauce nieszpornej do plebanii, zastaję tam już gościa. Przepraszam takowego,
polecam go rodzicom i puszczam się do Witkowa szarą godziną wśród plusku i
wichru. Prosiłem poprzednio listami ks.
Noż[ewnika] przez umyślnego posłańca, żeby zatrzymał się w domu i Siostry mał[achowskie]
do plebanii po Nieszporach zaprosił. Gdy szczęśliwie około 6-tej wieczorem
stawam przed plebanią i już się cieszę z przebytej przeprawy, oświadcza mi ks. Noż[ewnik], że jedziemy zaraz dalej
do Mał[achowa],
bo z plebanii już naraz Siostry się rozpierzchły, gdy je w tym samym interesie
do siebie zawezwał. Więc na tych samych kołach taskamy[2052]
się wśród ulewnego deszczu pod sam wiatr do Mał[achowa].
Tu zaprosiłem S. Jad[wigę] do Ochronki i zapytałem jej się krótko i węzłowato,
czy istotnie ma zamiar wystąpienia ze Zgromadzenia. Na jej obstawanie przy tym
zamiarze, pytałem się o przyczynę. Jedynym jej argumentem do wstąpienia było, że jej się podobało
Zgr[omadzenie] i jedynym argumentem[2053]
do wystąpienia, że jej się
sprzykrzyło Zgr[omadzenie] i nie podoba i stanowczo domaga się wystąpienia. W
racjonalne[2054] jakieś
dysputy nie było się tu można zadawać. Kaprys popchnął ją do Zgr[omadzenia],
kaprys[2055]
wypycha ją ze Zgr[omadzenia] - to cała logika[2056].
Przedstawiałem jej, żeby została przynajmniej do powrotu S. Elżbiety. Nie
chciała o tym słuchać. Przekonawszy się tedy, że z istotami bez rozsądku
rozsądnie coś przeprowadzić niepodobieństwem, wracam do dormitarza z S.
Jad[wigą] i oświadczam S. Katarzynie, że S. Jad[wiga] pojedzie pocztą do
Jaszk[owa], zwłaszcza że mi poprzednio w Witk[owie] powiedział ks. Noż[ewnik], iż o przyzwoitym i
sprawiedliwym jej wysłaniu do rodziców z Mał[achowa]
nie można myśleć. Na moje oświadczenie odzywa się S. Kat[arzyna]: „ale zaraz
jutro”. Ta arbitralność[2057]
zastanowiła mnie i odpowiedziałem S. Kat[arzynie], że to będzie moją i ks. Noż[ewnika] rzeczą, kiedy wyjedzie.
Tu w całej okazałości wystąpiły pokora i posłuszeństwo zakonne S.
Kat[arzyny]: „w moim domu ja rządzę”. Na takie dictum acerbum[2058]
nie było żadnej odpowiedzi. S. Jad[widze] powiedziałem, ażeby jutro w
poniedziałek była na Mszy św. w Witkowie, potem u swego spowiednika, a ten jej
dalsze rozporządzenie powie. S. Jad[wiga] chciała koniecznie z nami zaraz
jechać, by nie nocować w Mał[achowie]. Prawdziwy chaos w
tym biednym domku. Wsiedliśmy z Ks. Nożewnikiem i wróciliśmy do Witkowa. Dnia
dzisiejszego odeśle ks. Noż[ewnik]
S. Jad[wigę] w ubiorze Zgromadzenia z
rzeczami wszystkimi na pocztę do Gniezna, da jej 15 złp. na pocztę do Śremu.
Mielżyńskie Siostry żyją, dzięki
Bogu, w harmonii, ale wszystkie trzy nie mają zdrowia. Dziś leży S. Antonina.
S. Józefa trzyma się na nogach, ale jak mi powiada S. Nep[omucena] także nie
zdrowa. Obu choroba datuje się z dawniejszych czasów. Biedaczki mają ciągłe
przeszkody. Kiedy się otworzy jaka robota w ogrodzie i ogrodnik dnia
poprzedniego zapowie im pracę w ogrodzie, położy się jedna z nich. Gdy roboty
nie ma dla nich ani na spichrzu[2059]
ani w ogrodzie, trzymają się na nogach. Biedna S. Nep[omucena]
płakała dziś w plebani nad tym ich nieszczęściem. Największy stąd zawód dla
ogrodnika, bo ma zapowiedziane ażeby tylko Siostry brał do ogrodu, a kiedy te
nie przyjdą, robota się opóźnia, boć już innych ludzi zamówić nie może o
spóźnionej dobie; ponieważ dopiero rano, gdy do ogrodu przyjdzie (mieszka teraz
w mieście i ma dwa ogrody: dworski i mój), dowiaduje się, że dla choroby jednej
Siostry drugie dwie nie przyszły.
Siostry ruchocińskie Anna i Marianna
chore. Zdaniem moim, nie da się temu inaczej zapobiec, jak żeby lekarz każdą
kandydatkę poprzednio dokładnie zrewidował[2060],
nim do Nowicjatu przyjętą zostanie, gdyż wnioskując z tej stosunkowo dość
znacznej liczby chorych Sióstr, wpadam na ten domysł, że niejedna dziewczyna
ciśnie się do Zgromadzenia w stanie nienormalnym: albo fizycznie, albo moralnie osłabiona i stąd ta nieproporcjonalna liczba chorych
Sióstr. Nad tym trzeba by się dokładnie i obszernie zastanowić, ażeby - o ile
rozsądek i doświadczenie temu zaradzić zdołają - zapobiec podobnemu stanowi
nienormalnemu. Nie znam wprawdzie stosunku zdrowych Sióstr do chorych po innych
Zgromadzeniach żeńskich, ale gdyby taki był rzeczywiście we wszystkich, trzeba
by tym więcej nad tym radzić. Może ks.
Jan[2061],
jako duchowny komisarz Służebniczek P[anny] M[aryi] i jako mąż tak rozległego doświadczenia
i rozlicznych stosunków, dopomógłby Kochanemu Panu zaradzić tym nienormalnościom,
o ile doświadczenie i rozumowanie ludzkie zapobiec temu potrafią. Ja nieraz
długo i wielostronnie nad tym rozmyślałem, ale nic innego wymyślić nie mogłem,
jak poddawanie każdej kandydatki ścisłej rewizji doświadczonego i sumiennego
lekarza.
S. Teofila oddała mi dwa listy do
Kochanego Pana, które tu załączam[2062].
S. Annie Gross proszę podziękować przy podanej sposobności za jej pamięć i
pozdrowić ją wraz z innymi Siostrami ode mnie i polecić mnie ich modłom.
Ks. Antoni[2063]
napisał do mnie z Drzązgowa, że się do mnie wybiera. Ucieszyłem się tej
wiadomości i odpisałem mu, ale dotąd na próżno cieszyłem się na jego przybycie.
Zdaje się, że biedak znowu zapadł. Oby go Pan Bóg pocieszył w tym nieszczęściu
i dozwolił mu się jeszcze stałym zdrowiem cieszyć i zdolnościami swymi służyć
Kościołowi i narodowi.
Z prawdziwą a głęboką boleścią
zasiadłem do dzisiejszej korespondencji. Chciałem Kochanemu Panu jeszcze
oszczędzić tych niepomyślnych wiadomości, lecz życząc z głębi serca dobrze
całemu Zgromadzeniu, uważałem za pożyteczniejsze objawić otwarcie moje zdanie,
niż przez oszczędzenie Kochanemu Panu niemiłych wrażeń, odwlec radykalne
usuwanie niedogodności.
Pozdrawiając najserdeczniej
Kochanego Pana od siebie i rodziców moich, polecam się pobożnym modłom.
ks. Koszutski
Załączam uszanowanie całemu domowi,
a Rubasznika proszę serdecznie pozdrowić.
[542] Od
ks. TEOFILA BACZYŃSKIEGO SJ
Lwów,
5.2.[18]67
Kochany Panie!
Przyjazd S. Elżbiety[2064]
daje mi powód, abym się pobożnej i przyjacielskiej pamięci jako też św. modłom
Kochanego Pana polecić, a przy tym w sprawie, która tak wielce Pana Kochanego
jako i mnie obchodzi, niektóre podał wyjaśnienia, a najpierw zdaje się, że Pan
Kochany na starego zapomniał powiernika i jakoby nie całkowicie ufał w zawsze
szczere moje intencje względem Zgromadzenia Służebniczek. Oczekiwałem, że Pan
Kochany poprzednio co do mnie w tej sprawie napiszesz, tymczasem inaczej się
stało. S. Elżbieta niepotrzebnie na koszta podróży naraziła się, gdyż w
obecnych okolicznościach nie dało się nic zrobić. Bądź Pan przekonany, że i ja
nad tym wiele myślał i drugich doświadczonych radziłem się - owszem nawet
poufnie z J[aśnie] W[ielmożnym] Ks. Biskupem przemyskim[2065],
który nadzwyczaj temu Zgromadzeniu sprzyja, o wszystkim mówiłem obszernie, ale
i on i wszyscy rozsądni uważali, że na teraz zostawić status quo[2066], gdyż i
pozwolenie rządowe prowizorycznie udzielone łatwo inaczej stracić by można i
skończyłoby się wszystko na tym, że całe to Zgromadzenie i nazwę i ubiór
odmienić by musiało, aby wszystkich zachodów i nakładów nie zmarnować. - Z
czasem, skoro potwierdzenie rządowe całkowicie dane będzie i Zgromadzenie już
się w swoim działaniu utwierdzi i rozszerzy, można będzie związek po cichu
odnowić, a potem i u urzędu zapobiec,
ale teraz trzeba na wszystkie warunki przystać i ściśle się trzymać onych, gdyż
Służebniczki mają też swoich nieprzyjaciół, którzy ciągle agitują, więc też z
każdej okoliczności korzystać będą.
Przez J[aśnie] W[ielmożnych] ks[ięży] Biskupów staram się najprzód o
to, [1°] aby Służebniczki w całej
Galicji mogły domki swoje zakładać; [2°]
żeby państwo połączone z ludem Służebniczki u siebie zaprowadzali; 3° żeby każdy konsystorz miał, w imieniu
swego J[aśnie] W[ielmożnego] Ks. Biskupa, kanonika, który by się tą sprawą
opiekował i ją popierał tak, żeby miejscowi ks[ięża] proboszczowie nie
samowolnie jak dotychczas, ale według Reguł przepisanych dyrekcję duchowną
odbywali; a co [do] życia Służebniczek samych, aby te ściśle swoich Reguł się
trzymały i z zatrudnień swoich, jakim między innymi jest i praca na polu, nie wychodziły; 4° żeby przynajmniej na teraz dla całej
Galicji 2 Nowicjaty się otworzyły, do czego p.
hrabina bardzo się chętną i
gotową okazała ofiarując fundusz i urządzenie domu w Biłce; także Nowicjat w
Biłce będzie miał kapitał 8 tysięcy fl., około 5 morgów pola i zapewnienie
robocizny na cały rok. A skoro to się zrobi, wtedy J[aśnie] W[ielmożny] Ks.
Arcybiskup[2067]
postara [się] u rządu o całkowite potwierdzenie - tak spodziewam się przy
pomocy Bożej będzie sprawa na drodze legalnej, a wtedy dalej się pójdzie.
P. Hr. Potocki mówił mi, że teraz
nic nie może, zresztą sądzę, że lepiej, aby biskupi
wszystko w rękę swoją wzięli. Na teraz musi się zarząd zagraniczny zupełnie
ignorować[2068],
dlatego nawet radziłem S. Elżbiecie, aby na otwarcie domku około Tarnowa nawet
się nie pokazywała, inaczej mogło by to wiele kłopotu nabawić egzystencję tutejszego Zgromadzenia.
Co do Reguł, te u siebie zatrzymałem
i przy najbliższej okoliczności pomówię z J[aśnie Wielmożnym] Ks. Biskupem
Manastyrskim, który zawsze jest najserdeczniejszy i w tej sprawie
najczynniejszy, ale proszę tymczasem we wszystkim o sekret, a szczególniej, że
J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup sam mi oświadczył, że on sobie tego życzy -
chce, aby się Zgromadzenie same w sobie ściśle swoimi Regułami rządziło i żeby
się nikt nie mieszał i nie przeszkadzał im w rządach.
Resztę S. Elżbietka Panu Kochanemu
opowie, gdyż czas nie dozwala mi się rozpisywać. O książce do rozmyślania także
myślę i już kroki poczynione, aby się przedrukował O. Nepen[2069]
albo Kraszet[2070]
itd., tymczasem kończę polecając się św. modłom i łącząc moje ukłony J[aśnie
Wielmożnemu] Ks. Janowi[2071]
i innym znajomym.
Pana kochanego,
Sługa w Ch[rystusie] najniższy
T.
Baczyński SJ misj.
[543] NOWICJUSZKI z Jaszkowa
Jaszków,
6.2.[18]67
Niech będzie pochwalony Jezus
Ch[rystus]!
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Nie znając P. D[obrodzieja]
jednakowoż ośmielamy się z wielką bojaźnią, a dziecińską ufnością donieść P.
Do[brodziejowi] o naszym powodzeniu.
Z łaski Najwyższego Twórcy, jesteśmy
wszystkie zdrowe, wesołe, lecz ta wesołość jest przeplatana wielkim smutkiem;
każde wspomnienie o W[ielebnej] Siostrze Prze[łożonej][2072]
sprawia nam wielką boleść i każdy kącik pobudza nas do płaczu. Mamy to
wyrozumienie, iż nie dla nas samych jest nam od Boga dana S. P[rzełożona], ale
dla wielu innych, lecz to nas nie zaspokaja, ale cieszymy się nadzieją iż
niezadługim czasem Pan Bóg łaską swoją nam ją przyprowadzi. Donosimy Panu
Do[brodziejowi], iż z łaski powołania do Zgromadzenia jesteśmy bardzo kontentne
i zadowolnione; nie wiemy, jak się Panu Bogu za tak wielkie dobrodziejstwo i
Czcigodnym Przełożonym wywdzięczyć potrafimy,
niczym więcej, jak tylko szczerą a prostą modlitwą. Każda nauka idzie
nam bardzo trudno, ale mamy w Bogu nadzieję, iż za Jego łaską nauczymy się
tego, co nam będzie potrzeba, żadna praca nie widzi nam się tak trudną i
przykrą, jak nauka. W czasie niebytności S. Prz[ełożonej] dla pocieszenia i
wyegzaminowania nas biednych, opuszczonych dzieci, prosimy jak najpokorniej o
łaskawe nas odwiedzenie.
Całujemy rączki Panu
Do[brodziejowi], polecamy się św[iętym] modlitwom
uniżone sługi
niegodne Nowicjuszki
Zgromadzenia Sióstr
Bogarodzicy
[544] Od
ks. FELIKSA WARTENBERGA
Pawłowo pod Czerniejewem, 9.2.[18]67 N.B.P.J.Ch!
Wielmożny Panie Dobrodzieju.
Jeden z panów w mej parafii skłania
się ku temu, aby Służebniczki Maryi zaprowadzić u siebie.
Potrzeba by mi w tym celu wiedzieć, jak i co
należy uczynić, aby zapewnić Służebniczkom utrzymanie. Ks. Hilary Koszutski
odesłał mię po informację do Pana Dobr[odzieja]. Upraszam o nią, ażeby kuć
żelazo, póki gorące[2073].
Wielmożnego Pana sługa w
Chr[ystusie]
ks. Wartenberg
[545] Od
WŁADYSŁAWA ULATOWSKIEGO
Małachowo, 11 lutego 1867
N.B.P.J.
Chrystus!
Wielmożny Panie Dobrodzieju.
Na szanowne pismo Pańskie z dnia
28-go stycznia r. b. przepraszam, że dopiero dziś odpisuję, gdyż przez 2
miesiące mieszkałem z familią w Poznaniu i list W[ielmożnego] Pana
Dobr[odzieja] późno mi z domu do Poznania nadesłano. Warunki co do utrzymania
Ochronki w Małachowie u mnie nic się nie różnią od tych, które sobie
wykonotowałem[2074] na
zgromadzeniu, jak mieliśmy przed paru laty w Poznaniu, i to też wszystko
Siostrom podług przesłanego mi wykazu dawanym będzie. zaręczam, że sumiennie wszystko zrobimy i jak dotychczas
starałem się, by Siostry miały dobre utrzymanie, co zawsze mogą zaświadczyć,
tak też i nadal spodziewiam się, że narzekać nie będą.
Że Siostra jedna w czasie mej
niebytności ubyła z Ochronki[2075],
pewno już W[ielmożny] Pan Dobr[odziej] wiesz, co się stało, dla jakich powodów
etc. tego się od Sióstr dowiedzieć nie mogę. Proszę zatem o nadesłanie w to
miejsce innej i rad bym wiedział, jeśli mi to wolno, co była za przyczyna, że
się tu Siostra wydaliła i co to się rzeczywiście stało.
Polecam się teraz łaskawym względom
W[ielmożnego] Pana Dobrodz[ieja] i zostaję Jego szczerym przyjacielem i sługą w
Chrystusie
Ulatowski
[546] Od
ks. JANA KOŹMIANA
14
lutego 1867
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie
Posyłam list Pielatowskiego. Każ Pan
przyspieszyć wypłatę. Ja w tej chwili nie mam nic pieniędzy.
Na kupno gospodarstwa można by - jak
się zdaje - u fary dostać z 500 tal. Ale w ogóle żadne pieniądze kościelne nie
udzielają się inaczej, jak na pierwszą hipotekę i do połowy wartości najwyżej.
Tellus[2076],
wątpię żeby dał, a w ogóle ja jestem do Tellusa najgorszym kanałem. Niezawodnie
by odmówili, gdybym ja wniósł. Spróbuj Pan innej jakiej drogi do Tellusa.
O 500 tal. u fary tutejszej zrobię
krok, skoro tylko Pan powiesz, żeby zrobić.
Naczelny Prezes[2077]
mówił Ks. Arcybiskupowi[2078],
że ma gdzieś nad Wartą ludzi chorych i odseparowanych i że chciałby tam dwie
Służebniczki zawieźć. Bliższych szczegółów nie wiem i czekam wezwania. Pan
zawczasu myśl, kogo by dać.
Z dobrych wiadomości z Galicji i
spod Jutrosina cieszę się.
Ks. Antoniemu[2079]
wyraźnie służy kuracja wodna. Coraz jest silniejszy.
Panu Bogu oddaję Kochanego Pana
ks. J. Koźmian
Kupcowi ze Śremu
trzeba zapłacić.
[547] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 22.2.[18]67
L.J.Chr.
Kochany Panie Edmundzie.
Bóg zapłać za Św. Jacka
z pirogami[2080],
przyda się niezawodnie, żeby tylko więcej podobnych rzeczy można dostać. Czekam
ciągle za Bollandystami[2081]
i prędzej rozpocząć nie mogę. Obecnie kończę X t. drugiej serii „Żywoty
św. sług”.
Zapoznawszy tutejsze Siostry z
treścią listu Kochanego Pana, prosiłem S. Nep[omucenę], aby do Pana pisała i
czekałem za jej listem, który tu dołączam[2082].
Dzięki Bogu, że się jakoś zgadzają; oby tylko tak zawsze było i umiały panować
nad chwilowymi uczuciami i rozdrażnieniami, które się przecież w każdym domku
znajdą, a mimo to nie zrywają się zaraz stosunki. Byłby to wielki postęp w
Zgromadzeniu, gdyby Siostry tylko śmierć rozłączała, nie zaś chwilowe
uprzedzenia lub zniechęcanie się.
Wiadomości o Jadwidze Piecuch[2083],
jej rozstaniu się z Nowicjatem i wiadomości z Galicji, bardzo mię ucieszyły.
Dałby Pan Bóg, aby jak najwięcej Służebniczek mogły stale być zatrudnione
pielęgnowaniem chorych i aby pomysł Horna[2084] znalazł silne a stanowcze poparcie, przy lazaretach okazałby się niejeden talent i
skarb ukryty w tych prostych duszach, a po ludzku sądząc mogłyby one dłużej
służyć Bogu i ludziom na ziemi przy pielęgnowaniu chorych niż na zwyczajnych
Ochronkach. Nawet na ich udoskonalenie duchowe wywierałyby tego rodzaju
zatrudnienia wpływ zbawienniejszy.
Siostrę Annę Gross z towarzyszkami
proszę przy sposobności serdecznie pozdrowić i pobożnym ich modłom mnie
polecić.
Paszporty odebrałem i odwrotną zaraz
pocztą posłałem takowe do Gniezna z podobnym podaniem jak inne razy o nowe
paszporty, upoważniając Urząd Radcy
Ziemskiego do ściągnienia należytości ode mnie przez zakład pocztowy, jak to
dawniej zawsze czyniłem. Do dnia dzisiejszego nie mam ani paszportów, ani
odpowiedzi i nie wiem z jakiego powodu.
Przysłano mi Ks. Arendta Józefa[2085]
na wikariusza 15-go bm. Był on wikarym przy Tumie[2086]
w Poznaniu, w Śremie i na końcu w Dembowie komendarzem. Żyjemy zgodnie i
pracujemy w harmonii, a mam w Bogu nadzieję, że w tej harmonii wytrwamy.
W Graboszewie byłem 13 bm. na
konferencji nauczycielskiej i przy tej sposobności odwiedziłem Siostry, które
zastałem w dobrym humorze i dosyć zdrowe. S. Konstancja kwęka[2087],
jak poprzednio kwękała w Ruchocinie, ale zastałem ją przecież na nogach, lubo
poprzednio była cierpiąca.
Pozdrawiając księży Filipinów, Rubasznika a załączając moje uszanowanie państwu
Wilkońskim[2088],
ściskam Kochanego Pana serdecznie i polecam się pobożnym Jego modłom.
Ks. Koszutski
[548] Od
ks. JANA KOŹMIANA
23
lutego 1867
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie
Wniosek trzeba i można zrobić, ale
zaraz trzeba przyłączyć hipotekę, bo tylko na widok hipoteki syndyk[2089]
daje przyzwolenie prawne. Więc dostań Pan hipotekę z Jaszkowa i przyłącz ją do
podania. Ale przestrzegam, że fara da najwięcej 500 tal.
Pielatowski pieniądze otrzymał.
O tych dwóch Siostrach ucichło.
Do Uzarzewa pisz Pan po prostu o
urzędnikach. Co się tyczy pojedynczego chodzenia i chodzenia do prania, rzecz
jest zgoła niemożebna.
Teraz już nie może być żadnych
wyjątków od Reguły. Reguła potwierdzona obowiązuje ściśle.
Ks. Antoni[2090]
wyjechał dziś rano do Śremu na dni trzy lub cztery. Może zajrzy do Gostynia,
ale to niepewne.
Panu Bogu oddaję Kochanego Pana
ks. J. Koźmian
[549] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
6.3.[18]67
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie Edmundzie!
Przysyłając Kochanemu Panu list
Siostry Józefy[2091],
która teraz nie ma odwagi oddawać listy swoje we dworze, donoszę przy tej
sposobności, że żadnego roku nie miałem tyle trudności z paszportami, co
bieżącego. Pierwsze dwa posłałem do Gniezna 18-go stycznia, a drugie dwa 19-go
lutego, ponawiając wniosek o przesłanie mi równocześnie dwóch pierwszych.
Czekałem i czekałem, a nie mogąc się doczekać, pojechałem dnia wczorajszego do
Gniezna i dopiero mnie je dziś pocztą przysłano, kiedym w Biurze Radcy
Ziemskiego osobiście o nie się upomniał. Podanie moje wraz z paszportami
wrzucono ad acta[2092]
niezawodnie dlatego, że podania były w języku polskim napisane.
Ojciec znowu mi zapadł na zdrowiu i
obawiam się bardzo recydywy[2093]
zaparzeń błony brzuchowej. Przy tej sposobności załączam dla Kochanego Pana i ks. Antoniego, który podobno jest znowu
w Gostyniu, po egzemplarzu Św. Stanisława[2094].
Nasze Siostry dobrze się trzymają;
Siostra Nepomucena leżała dwa dni. Zaczęło się od straszliwego bólu zębów. Od
niedzieli znowu na nogach. Kiedy im dziś oświadczyłem, że do Kochanego Pana
piszę, prosiły o wyrażenie swego uszanowania i doniesienia, że się nie biją,
lecz że w świętej żyją zgodzie, z czego się najbardziej cieszę, że w rzeczy
samej jest między nimi serdeczna harmonia.
Polecam się pobożnym modłom i
ściskam serdecznie.
ks. Koszutski
[550] Od
ks. JULIANA SOBESKIEGO
Słupy
pod Szubinem, 13 marca 1867
N.B.P.J.Ch.
Szanowny Panie Dobrodzieju!
Dowiedziawszy się, że Szanowny Pan
Dobrodziej jesteś głównym opiekunem Nowicjatu Służebniczek Najświętszej Maryi
Panny w Jaszkowie, udaję się do Niego z najuprzejmiejszą prośbą, abyś Szanowny
Pan Dobrodziej zechciał mi z łaski swojej donieść, pod jakimi warunkami mógłbym
pozyskać Służebniczki do Słupów. W porozumieniu bowiem z właścicielką
majętności słupskiej, W[ielmożną] Sadowską[2095],
mam szczery zamiar urządzić tu w Słupach Ochronę w miejsce karczmy, która
będzie od przyszłego ś[więte]go Wojciecha zniesioną. Potrzeba zaś takiej
Ochrony w Słupach jest wielką, bo gdy nie masz przy kościele tutejszym szkoły,
choć więc w pewnym względzie zastąpiłaby tu Ochrona szkołę i wpływałaby zbawiennie
na ludność miejscową i parafialną. Zważywszy także i to, że parafia tutejsza
położona już w obwodzie Noteckim, zamieszkana przez wielu Niemców i
protestantów, wystawiona jest na szkodliwy wpływ z tej strony, pożądaną i
dlatego byłaby tutaj wspomniana Ochrona, aby zaszczepiała rychło w serca
młodego pokolenia i pielęgnowała uczucia święte, a przede wszystkim wiarę ś[wię]tą.
Dla tych więc główniejszych przyczyn uznasz pewnie i Szanowny Pan Dobrodziej
wielką potrzebę założenia Ochrony w Słupach i ile będzie w mocy Szanownego Pana
Dobrodzieja, przyczynisz się Pan Dobrodziej do urzeczywistnienia naszych
zamiarów. Mieszkanie dla Służebniczek z
odpowiednim lokalem dla dzieci, zdaje mi się odpowiedziałoby zupełnie
wymaganiom Szanownego Pana Dobrodzieja. Zresztą podejmuję się zaradzić wszelkim
potrzebom Ochrony podług wskazówek Szanownego Pana Dobrodzieja łaskawie mi
udzielonych.
Czas, w którym byśmy tu sobie
życzyli otworzenia Ochrony w Słupach,
jest ś[wię]ty Jan roku bież[ącego]. Do tego czasu jeszcze
przygotowalibyśmy wszystko, co by było do otworzenia Ochrony potrzebne, a
Szanowny Pan Dobrodziej mógłby, jeśliby uważał tego potrzebę, poprzednio sam
przybyć do Słupów celem obejrzenia miejscowości i przekonania się, czyby
urządzenie mieszkania dla Służebniczek itd. było odpowiednie. Na koszta podróży
w tym razie dla Szanownego Pana Dobrodzieja chętnie łożyć tu chcemy.
Oczekując tedy wkrótce łaskawej
wiadomości od Szanownego Pana Dobr[odzieja] w interesie wyżej wzmiankowanym[2096],
łączę dla Pana Dobrodzieja wyraz głębokiego uszanowania uniżony sługa
ks. Sobeski
[551] Od
ks. IWO CZEŻOWSKIEGO SJ
Stara
Wieś, 16.3.[18]67
Niech
będzie pochwalony [Jezus Chrystus]!
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Otrzymawszy szanowny list Pana
Drogiego w sprawie Służebniczek NPM[2097],
pośpieszyłem natychmiast za pośrednictwem J[aśnie] W[ielmożnej] hrabiny Wandy Cabogi do J[aśnie]
W[ielmożnego] hr. Alfreda
Potockiego, upraszając go listownie o protekcję dla nich wobec rządu. Wyłożyłem
dobitnie przyczyny, dla których oderwaniu jednej cząstki Zgromadzenia od
całości, a mianowicie od władzy
naczelnej, zapobiec potrzeba, jako w
skutkach swoich nader szkodliwemu. Otrzymałem odpowiedź - lecz niestety -
podobną tej, jaką Pan Dobrodziej w liście swoim zakomunikować mi raczyłeś. Zanim
tę odpowiedź otrzymałem, rzeczy się zmieniły - zamiast ministra Stanu katolika nastąpił protestant - mason[2098],
i nic nie pozostało, jak przecierpieć, modlić się i ufać, a wewnętrznie pracować nad udoskonaleniem w
duchu tego młodego Zgromadzenia.
Ja czynię to szczerze około
tutejszego Nowicjatu, co jednak mało pożytku przyniesie, jeśli nie będzie przełożonej tak ważnemu stanowisku
odpowiedniej tj. osoby rozsądnej,
duchownej i rządnej. Siostra Leona nie jest taką i jej nierozsądkowi najbardziej
przypisać należy obecne nieudanie się naszych starań co do połączenia się
Sióstr tutejszych z poznańskimi!
Ale o tym i o innych rzeczach
dotyczących Zgromadzenia, spodziewam się za kilka tygodni ustnie pomówić z
Wielmożnym Panem Dobr[odziejem], gdy przybędę po Wielkanocy na misje w
archidiecezji do Śremu. Teraz polecam jako osobę bardzo uzdatnioną na przełożeństwo
P[annę]
Zofię Bargłównę, która będąc 3 lata u Dam Sacré-Coeur zasłużyła sobie
na ich pochwały, zna życie w[ew]nętrzne duchowne, jest bardzo roztropna i pracowita,
a do tego łagodne ma usposobienie, a od Sacré-Coeur tylko dla
często powtarzającej się róży z powodu siedzącego życia, z obopólną boleścią
oddaloną była (znam ją od lat 10 jako
moją penitentkę, osobę bez nagany), jak
mi to Przełożona jej we Lwowie powiedziała.
Ta nie potrzebuje odprawiać całego
Nowicjatu, bo go już doskonale odprawiła, lecz tylko poznać ducha nowego
powołania i Reguły jego sobie przyswoić. A potem będzie mogła zrobić śluby za
pozwoleniem J[aśnie] O[świeconego] Ks. Arcybiskupa[2099]
i tu być odesłaną na przełożoną Nowicjatu, a potem ogólną. Sio[stra] Zuzanna też mi się podobała, ale
potrzebuje jeszcze nabyć doświadczenia.
Polecam się łaskawej pamięci przed
Bogiem, z najwyższym poważaniem Wielmożnego Pana Dobrodzieja sługa w Chrystusie
najniższy
ks. Iwo Czeżowski SJ
[552] Od
ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka D[uchowna], w dzień Św. Józefa, 19.3.[18]67
N.B.P.J.Ch!
Kochany i Drogi Braciszku Edmundzie!
Tak już dawno do Ciebie nie pisałem,
a to dla egzaminu instalacyjnego[2100],
jaki miałem przed sobą. Złożywszy takowy na dniu 14-go Bogu dzięki dość
pomyślnie, jestem znowu nieco wolniejszy i dlatego chwycę za pióro, aby się co
prędzej do Ciebie odezwać i zniewolić Cię nawzajem, co tam u Ciebie słychać,
jak się Siostry tu i w Śląsku naszym mają, jak Twoje zdrowie, piśmiennictwo,
stosunki itd. itd.
Na posłuchaniu u
Najp[rzewielebniejszego] Arcypasterza[2101]
w dniu następnym, raczył Dostojnik ten oświadczyć, iż wkrótce przybędzie do
Górki odprawić Mszę św. u Matki B[ożej] P[ocieszenia], gdyż pociechy bardzo
potrzebuje. Możesz przeczuć, jak mu za tę wielką obietnicę czule rączki
ucałowałem, a teraz krzątam się jak mogę, żeby go tylko jak najlepiej przyjąć i
żeby wszystko w jakimkolwiek porządku zastał. Że mi także polecił, żeby się
pomodlić za niego, zamyślam w tym jeszcze tygodniu odprawić Mszę św. przed
Matką B[ożą] za niego.
Widziałem się i z kochanym ks. Brzezińskim. Nieborak nieosobliwiej wygląda. Obiecał mi
przybyć do Górki, aby nieco świeżego powietrza zaczerpnąć. Może w takim razie
udałoby się i Ciebie natenczas sprowadzić. Na wszelki sposób, jak przybędzie,
napiszę do Ciebie.
Do trzeciej dobrej nowiny należy to,
że w Poznaniu dowiedziałem się prywatnie, że i wniosek mój do Król[ewskiej] Rejencji o budować się mającej wieży
przeszedł podobno bez oporu, czego się nie mało obawiałem. Myślałem, że nie
pozwolą budować i narobią mi nie lada bigosu. Tymczasem wyrażali się dość
pochlebnie o szczerych moich chęciach w tym względzie. Jeszcze nie mam nic na
piśmie, ale myślę, że mniej więcej będzie treść taka, kiedykolwiek ona
przyjdzie. Porucz tylko na zawsze modlitwę Siostrom za Górkę, a zobaczysz, że
jeszcze w tym roku choć w jesieni zacznie się na wysoką skalę budowa. Dla kochanych Sióstr załączam 20 książeczek[2102]
do rozdania przez Ciebie.
U nas zresztą nic nowego, wszyscy
jesteśmy zdrowi Bogu dzięki, kurczymy się tylko na ono przykre powietrze i
jesteśmy mocno zakatarzeni.
Odpisz Bratku jak najprędzej,
pozdrów wszystkich znajomych i W[ielmożnych] Państwo Teofilostwo[2103]
- sam przyjmij tysiączne wyrazy szacunku od braterstwa, ode mnie zaś gorący
uścisk braterski.
Twój
do zgonu brat
ks. Stanisław
[553] Od
LUDWIKA ŻYCHLIŃSKIEGO
Tymczasowo
w Kowalewie pod Pleszewem, 24 marca 1867
Kochany Edmundzie,
Po dawnej znajomości, ufny zarazem w
Twą uprzejmość, śmiem Cię nużyć następującą prośbą. Potrzebuję mieć ile
możności, jak najdokładniejszy obraz instytucji miłosiernych (ich dochodów
itd.) jako też Ochronek istniejących w W[ielkim] Ks[ięstwie] Poznańskim. Wiem,
że to Twe zaszczytne pole pracy, przekonany tedy jestem, że ani nikt lepiej mię
nie obezna, ani nikt chętniej. Dodaję tylko słówko jeszcze: może, że posiadasz
i wiadomość bliższą o różnych stowarzyszeniach, jako to: Czeladzi Katolickiej,
wzajemnej pomocy itp[2104].
W każdym razie, ile mi użyczysz,
przyjmę z wdzięcznością. Że zaś bis dat qui cito dat[2105], przeto racz, jeśli tylko możność, jak najrychlej mię ucieszyć. Idzie bowiem o
pośpiech, czas mam oznaczony do 20 kwietnia, a lubię być parolistą[2106].
Przyjmij w końcu raz jeszcze
przeproszenie za fatygę i pozwól mi się polecić Twej przyjaznej pamięci.
Ludwik Żychliński
[554] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
25.3.[18]67
Kochany Panie Edmundzie
Celsissimus Dominus[2107]
życzył sobie, abym razem z innymi księżmi
towarzyszył mu do Rzymu. Pisał do mnie ks.
Jan[2108]
z Klecka[2109] i z Inowrocławia o tym, a wczoraj byłem w
Trzemesznie celem ostatecznego porozumienia się. Wyjeżdżam we wtorek 28-go bm.
do Poznania i stawam u ks. Jana,
a 31-go bm. wyjeżdżam razem z Najp[rzewielebniejszym] Arcypasterzem na Wrocław.
Tak więc i tego roku nie mogę Kochanemu Panu towarzyszyć na Górę Św. Anny,
jakem się już poprzednio był zdecydował. Nie odpisałem zaraz na list Kochanego
Pana z 15-go bm.[2110],
ponieważ jeszcze nie wiedziałem, kiedy wyjadę.
Polecam się pobożnym Jego modłom i
proszę mnie polecić ks[iężom]
Filipinom, aby we Mszy św. pamiętali o mnie,
jak też Służebniczkom, ażeby Pan Bóg pobłogosławił tej podróży mojej do
grobu św[iętych]
Apostołów i szczęśliwie przyprowadził mnie znowu do mej parafii. Mam w Bogu
nadzieję, że w Rzymie znajdę chwilę wolną napisania więcej do Kochanego Pana, a
teraz ściskam serdecznie i proszę jeszcze raz o modlitwę.
Kochający
ks. Hilary
[555] Od
EULOGIUSZA ZAKRZEWSKIEGO
Bydgoszcz,
ul. Bahnhof u[nd] Gammstrassen Ecke N° 6, 28 marca 1867
Kochany Panie Edmundzie !
Udaję się do Ciebie po radę, którą
właśnie Ty najlepiej w stanie być możesz mi udzielić.
Pod Twoją główną opieką zostają
wszystkie Ochronki dla małych dzieci, - a ja znajduję się właśnie w k o n i e c z n o ś c i potrzebowania opieki, którego z tych Zakładów, dla dwóch chłopczyków moich, w 4-tym i 3-cim
roku życia będących. Dowiaduję się więc u Ciebie, czy jest gdzie tu w Księstwie
taki Zakład, który by chciał i mógł takie dzieci wziąć do siebie na czas
niejaki?
Gdyby to nie szło, to prosiłbym
przynajmniej o wskazanie, która z tych Ochronek jest t a k
w z o r o w a, aby z korzyścią
dzieci takie tam można dosyłać, tak jak zwykle miejscowe dzieci z tego
korzystają. Zdecydowany bowiem byłbym nawet,
s a m w miejscu takim o s i ą ś ć,
gdziebym dzieci z korzyścią mógł do Ochronki dosyłać.
O rychłą odpowiedź Cię proszę[2111],
załączam Ci wyraz mego wysokiego poważania i szacunku z jakim zostaję Twoim przychylnym sługą
Eulogiusz Zakrzewski
[556] Od
JÓZEFA LIPSKIEGO
Lewków,
29.3.[18]67
Szanowny Panie!
Ofiara, wzmiankowana przez Pana w
układzie ochronkowym, wynosiła 150 talarów. Później pisałeś Pan do mnie[2112],
iż Siostra Przełożona[2113]
zrobi ułatwienie. Na zapytanie me przy kontrakcie odpowiedziała Przełożona, iż
ułatwienie to jedynie w pomniejszeniu na połowę ofiary może mieć miejsce.
Stosownie do tego oświadczenia,
przesyłam na ręce pańskie
niniejszym „75” talarów w biletach i łączę wyraz głębokiego uszanowania, z
którym zostaję uniżonym
J. Lipski
[557] Od
STANISŁAWA SCZANIECKIEGO
Karmin p[od] Pleszewem, 29.3.1867
Łaskawy Panie!
Bardzo by mi było miło, gdybym
jeszcze tego lata mógł Ochroniarki w Karminie osadzić. Wprawdzie w niewielkim
porządku jest jeszcze dom i ogród, ale im dłużej trwa opuszczenie, tym gorzej i
skoro na pewne będę wiedział termin, to się będzie musiało jakkolwiek
pokończyć. Wprawdzie także i stosunek mój z tutejszym proboszczem[2114]
jest więcej jak niemiły, ale i tu
właśnie liczę, że Ochroniarki o kościoła porządek dbać będą, bo też wielki
czas, by się ktoś tym zajął.
Racz mi tedy łaskawy Pan donieść,
czy pomiędzy 15-tym a ostatnim majem, albo też dopiero po wełnianym wrocławskim jarmarku będą się mogły
wprowadzić. Żądane meble gotowe, izby i chlew się szybko wyporządzi na piękne,
a płot w kilka dni stanie wtedy.
Z głębokim szacunkiem uniżony
St. Sczaniecki
[558] Od
ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka Duchowna,
10.4.[18]67
N.B.P.J.Ch!
Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
Łaskawy Twój odpis[2115]
do łez mnie prawie rozczulił. Cudowna to sprawa Boża z tymi kochanymi
Ochronkami, iż tak pięknie się rozwijają. Gdym to P. Mar[celemu] Żółtowskiemu[2116]
czytał, a potem opowiedział ks.
Wojciechowi Morawskiemu, obydwaj zdumieli. Doprawdy trzeba Siostrom wraz z
Naj[świętszą] Maryją Panną wielbić Boga, iż wejrzał na niskość służebnicy
swojej, iż odtąd błogosławić Zakon ten poczynają nieomal wszystkie pobliższe
narody. Napisałem zaraz do Sióstr w Porębie i przesłałem rozmaite książeczki.
Przy tym nadmieniłem zarazem, żeby jak najprędzej starały się zacząć budowę.
Widzisz Bracie, jakby im się to teraz było przydało, żebyś był te stacje już
ułożył. Byliby ich OO. Reformaci mogli już byli użyć, bo rozprzedałyby Siostry
wielką ilość nie tylko tam, ale i tu u nas. Wstydem to zawsze dla nas
Polaczków, że nawet dobrą polszczyzną modlić się nie umiemy. Jak mi się P. Bóg
z Tobą pozwoli zobaczyć, jeszcze o tym interesie pomówimy. Przez cały post
rozbieram stacje ludowi w kazaniach[2117];
myślę, że mogłyby bardzo posłużyć do krótkich medytacji, a Ty byś tylko je
uporządkował i te wiersze przerobione ponad nimi w tym porządku jak są w
książeczkach poumieszczał.
Co do wyjazdu do Poręby, jeszcze
mamy czas, myślę jednak, że będę mógł po 2-gim lipca, w którym to dniu mam odpust,
wyruszyć. Wzięlibyśmy nie tylko Ks. Koszuts[kiego] i ks. Hert[manowskiego], ale i ks. Stagraczyńskiego[2118],
który się koniecznie chce z nami puścić tam dotąd i poznać przy tym Górny
Śląsk. Że ks. prob[oszcz] z Leśnicy[2119]
z Ks. Rimlem wybierają się do nas, dowodem to jak najwyraźniejszym, że im się
Siostry nie uprzykrzyły i że mają przez nie o nas jakiekolwiek wyobrażenie. Bogu
niech będzie stąd chwała. Bardzo mi będzie przyjemnie ich przyjąć, a wtenczas
niezawodnie się zobaczymy i z Tobą.
Że ks.
Brzeziński powrócił z nieco polepszonym zdrowiem, druga to nowina, nad którą
się niewymownie ucieszyłem. Mam nadzieję, że to niemało podźwignie Towarzystwo
Św. Wincentego, które dużo przez to ucierpiało. Krzep go tam, jak tylko możesz
i odwiedzaj często, a ode mnie oświadcz jak najserdeczniejsze wyrazy szacunku i
pozdrowienia.
Ks. Arcyb[iskup][2120]
dotąd jeszcze nie przybył i zdaje się, iż dla ciągłych wizyt i pracy, jakie ma
przed sobą, nie tak prędko przybędzie.
Co do wieży, przybył już budowniczy
Król[ewskiego] Landrathu[2121]
przekonać się, czy rzeczywiście kościół potrzebuje powiększenia. Mam w Bogu
nadzieję, iż będą wniosek mój popierali.
Tym wszystkim planom i zabiegom,
żeby aby nie stanęły w drodze głód i straszliwa wojna, na jakie się wyraźnie
zanosi. Co do pierwszego - ludzie ani wjechać na pole nie mogą, a pasza na
ostatnim schyłku; co do drugiego - upór i zarozumiałość Prus niechybnie w
krótkim czasie powikła Francję w wielką wojnę z łatwymi do przewidzenia
następstwami[2122].
Boże, ratuj Kościoła Swego świętego i naszej narodowości[2123]!
Przy chwilce wolnej nie zaniedbaj mi
odpisać, bo wiesz, jak mi wszystkie Twe listy i doniesienia są miłe, a teraz
pozdrowiwszy W[ielmożnych] P[aństwo] Teofilostwo[2124]
i Koch[anego] ks.
Brzezińsk[iego], przyjmij tysiączne serdeczne braterskie uściski i pamiętaj w
modlitwie za Twoim do grobu
ks. Stanisławem
[559] Od
KAJETANA MORAWSKIEGO
Jurków,
15.4.[18]67
Kochany Edmundzie!
Darmo, kiedy nie macie Sióstr do
dania teraz[2125],
to musimy czekać, ale Cię bardzo proszę, byście nam łaskawie pierwsze dwie,
którymi będziecie mogli rozporządzić, przeznaczyli - chorzy nasi bowiem
zupełnie są opuszczeni od czasu śmierci starej kobiety, która ich kilkanaście
lat pielęgnowała, a nie szukamy zastępstwa rachując na Siostry.
Ściskam Cię, modłom Twym się
polecając
Kajetan Mor[awski]
[560] Od
ks. JANA KOŹMIANA
16
kwietnia 1867
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie
Dopiero teraz mogę odpowiedzieć na
list z 2-go. W każdym razie dobrze, że Emil[2126]
gospodarstwo kupił.
Reguła i tłumaczenie dekretu oddane
panu Daszkiewiczowi.
Uwaga Siostry Elżbiety co do kasy
może być słuszna, ale już za późno. Obecnie nic w Regule zmieniać nie można.
Owszem, trzeba się jej trzymać jak najściślej. Zmiany zaprowadzają się potem
razem.
Siostra Elżbieta będzie musiała
wszędzie czas i zatrudnienia wedle Reguły uporządkować. Jeszcze w niektórych miejscach Służebniczki
chodzą do prania, to znieść trzeba.
Niemieckie tłumaczenie Reguły trzeba
zrobić starannie (przez jakiegoś księdza, czyby ks. Rawicz nie mógł?) i przesłać ks. Arcybiskupowi[2127],
żeby i tłumaczenie zatwierdził.
Świąt swobodnych Kochanemu Panu
życzę.
Niech Pan Bóg we wszystkim
błogosławi
ks. J. Koźmian
W środę po
W[ielkiej] Nocy wyjeżdżam - towarzyszę ks.
Arcypasterzowi w wizytach pasterskich.
[561] Od
ks. ANDRZEJA PTASZYŃSKIEGO
Paryż, 17 kwietnia 1867
N.B.P.J.Chr.
Wielmożny Panie i Najłaskawszy
Dobrodzieju!
List Jego z 11 lutego br. odebrałem[2128].
Z całego serca dziękuję za to, że mi Pan Dobrodziej był łaskaw przesłać listy
mych Sióstr, za przesłane mi życzenia i za wszystkie łaski, które od Pana
Dobrodzieja kiedykolwiek odebrałem. Przy tym życzę z serca wesołych świąt i
wszelkich błogosławieństw Bożych.
Czcigodna Siostra Angelina Jabłońska
jest w Paryżu, dzięki Bogu zdrowa i wesoła.
Proszę, aby Pan Dobrodziej był
łaskaw przesłać moim Siostrom załączone listy.
Zawsze wdzięczny za odebrane łaski,
polecając się modlitwom, zostaję z najgłębszym uszanowaniem Wielmożnego Pana i
Najłaskawszego Dobrodzieja najniższym sługą
ks.
An[drzej] Ptaszyński
[562] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo,
23.4.[18]67
N.B.P.J.Ch!
List Pana Dobrodzieja z 20-go
odebrałam[2129] w
drugie święto tj. 22-go, na który dziś zaraz odpowiadam, tj. w trzecie święto.
Co do mego zdrowia, Bogu dzięki, już
zupełnie dobrze i przy cieplejszym powietrzu myślę, że już się nie pogorszy, bo
w tych dniach jak od wielkiego czwartku aż do niedzieli, jeździłam co dzień do
kościoła i Bogu dzięki, że nic nie szkodziło, a zatem to powietrze odmienne mi
pomogło, więc już rad doktorów nie potrzeba zasięgać.
Za troskliwość Pana Dobrodzieja i ks. Brzezińskiego serdecznie dziękuję i
cieszę się, że już tego nie potrzeba, bo to za wiele by kosztu przyszło do
Poznania jeździć, a po drugie - jeszcze by mogło jakie gadanie stąd wyniknąć.
Teraz co do podróży w gnieźnieńskie,
więc furmanką nie mogę posłać Sióstr do Małachowa, choćby i taniej wyszło,
dlatego że teraz zaczynamy gnój wozić na kartofle w pole i czas wielki sadzić.
A po drugie - w Małachowie nie jest taki gwałt, bo właśnie odebrałam list z
Mała[chowa] przed świętami, w którym pisze S. Kat[arzyna], że tylko tęsknota
ich, że co dzień wyglądają, ale jednak mnie niekoniecznie żądają, dopóki nie
będę zdrowa, a do pracy nie chodzą, bo S. Ur[szula][2130]
nie jest zdrowa, a w swoim ogrodzie też nie mogą nic robić, bo woda stoi. Ja im
jeszcze przed świętami odpisałam, że jak Bóg da pogodę i cieplejsze dni, to po
świętach przyjadę.
Więc ułożyłam sobie tak, że po
Przewodnicy[2131]
zaraz w poniedziałek pojadę; myślę, że już dłużej ociągać się nie potrzebuję, a
przez ten tydzień jeszcze się powietrze zrobi cieplejsze. Szkoda tylko, że ks. Koźmiana nie zastanę, ale może na
Przewodnicę powróci do Poznania, albo jak będę powracać nazad, może zastanę.
O praniu musiał ks. Koźmian co słyszeć, dlatego byłoby
dobrze, żebym się wprzód mogła widzieć, bo wiedziałabym o co chodzi, a w
Niechanowie i Graboszewie też chodzą, także w Uzarzewie i Drzązgowie, więc by
się to za jednym razem mogło załatwić. Ale podług mego zdania, to dla Sióstr
odpowiedniejsza praca jest pranie, aniżeli na spichrzu lub w polu. Odebrałam
także list z Drzązgowa, w którym donosi S. Józefa, że w Gieczu państwo życzą sobie Ochrony, więc chcą
urządzić tak, że w probostwie ma
być Ochrona, a ksiądz ma mieszkać
na folwarku i że ks. Sulkowski[2132]
na to się zgadza i chętnie ustępuje, a państwo
się pytali Sióstr, co potrzeba na utrzymanie, więc powiedziały, że ja przyjadę
się z nimi ułożyć i dlatego proszą, żebym przyjechała. Prawda, że teraz nie
mamy Sióstr, ale choćby były, to podług mego rozumu nie można tam dać, bo
byłyby nowe kłopoty, więc choćbym wstąpiła do Drzązgowa, to tam żadnych
obietnic ani układów robić nie myślę.
Dlatego proszę Pana Dobrodzieja o
odpowiedź przed niedzielą, czy mam jechać i może tam Pan Dob[rodziej] ma jakie
polecenia. Więcej wiadomości z Ochron nie mam. My, Bogu dzięki, zdrowo i wesoło
święta przebyły, bo żadna nie była chora i S. Paulina przed świętami dosyć na
nogi powstała i do dziś jakoś lepiej. Dziś poszła do Góry z interesem i z
prośbą do pana hr[abiego][2133],
bo chcemy naszą klacz stanowić. Ale przed świętami miałyśmy smutek, bo już my
szykowały w kościele do rozpoczęcia nabożeństwa na wielki czwartek, a tu nam we
wielką środę porwali ks.
Nowakowskiego z Góry do Poznania i posłali go do Opalenicy[2134],
gdzie podobno ksiądz bardzo chory,
więc utraciłyśmy cały tydzień wielki nabożeństwo, musiałyśmy szukać gdzie się
dało. Dopiero w drugie święto był ks.
proboszcz[2135],
a na to i z Góry przyjechali z nowym księdzem,
który z Kórnika przybył; ale nie wiemy jeszcze, czy pozostanie w Górze[2136].
Panie nasze też wyjechały na święta
do Brodowa. Zresztą też więcej wiadomości nie mamy. Jakby tu przyjechał ks. Czeżowski, to doniesiemy Panu
Dobrodziejowi. Dłuży mi się za listem ze Starejwsi, może dopiero okazją
przybędzie.
Całujemy rączki Panu Dobrodziejowi
wszystkie, jako też i ks.
Brz[ezińskiemu] i prosimy o modlitwy.
N.S.B.R.
E. Szkudłapska
[563] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo,
27.4.[18]67
N.B.P.J.Ch!
List Pana Dobrodzieja z
26-go odebrałam[2137]
dziś tj. 27-go i zaraz odpisuję.
Co do mojej podróży, więc już na
pewne ułożyłam jechać i do Niechanowa już pisałam, aby furmankę przysłały
Siostry do Gniezna. Mam nadzieję, że mi podróż nie zaszkodzi, gdyż i teraz
chodzę po dworze i na pole i dotąd, Bogu dzięki, mi się nie pogorszyło. W
Poznaniu nie będę wstępować nigdzie, skoro nie zastanę ks. Koźmiana, a jedwab do szkaplerzyków[2138]
to dostanę w Śremie, jaki tylko chcę i nawet
taniej, a wzory do heklowania[2139]
już Siostry w Porębie mają, bo im zawiozłam.
Za obrazki i życzenia serdeczne
obydwie Siostry Teofile[2140]
dziękują Panu Dobrodziejowi, obydwie dziś obchodzą imieniny, a dobrze się udało
gosposi, bo ma czym się wypłacić, bo są placki od świąt, więc ma czym
częstować.
Z nowych wiadomości mam te: z
Uzarzewa przysłały nam Siostry święconki i 2 tal. ofiary. Pisze S. Bar[bara],
że chodzą do pracy do księdza, bo
im lepiej płaci i że wolą, bo we dworze zawsze roboty nie mają, zresztą nic
ważniejszego.
Z Rąbinia donoszą o smutnej nowinie,
że ma ks. Hert[manowski] wędrować
za tydzień tj. po ukończeniu spowiedzi wielkanocnej, ale nie piszą, gdzie
powędruje. Proszą, żeby przyjechać na pożegnanie.
Z Borku dziś przysłały Siostry 10
tal. w ofierze, które zebrały za kartofle i buraki. Proszą, żeby o tym żadne
Siostry nie wiedziały. Reszta - że zdrowe, pracują w ogrodzie, że ks. dziekan[2141]
odebrał swoją sierotkę, ale na to miejsce mają dostać inną.
A z Lubasza więc tylko proszą o
przyjazd do nich w maju, a [o] podróży do Prus, czyli do matki ani wzmianki[2142],
zapewno już się nie udaje do matki dla kosztów.
Zresztą więcej nowości nie mam, u
nas też wszystko po staremu. S. Pau[lina] jak dawniej cierpiąca, ale łazi
jednak. A nowicjuszka Teofila już wie o swojej wędrówce, więc bardzo lamentuje[2143]
i wszystkie nowicjuszki płaczą za nią albo z nią. Dziś się trochę rozweseliła z
obrazków i powinszowań, reszta przejdzie pomału.
W końcu całujemy rączki Panu
Dobrodziejowi wszystkie i o modlitwy prosimy. Ja może powrócę do domu około Św.
Stanisława, gdyż nim wszystkie domy objadę, to zejdzie cały tydzień, a potem
jeszcze Drzązgów[2144]
i Uzarzew[2145] na
ostatku.
N.S.B.R.
E.
Szkudłapska
[564] Od
ANTONIEGO KISZEWSKIEGO
Paradyż
pod Jordanem, 29.4.[18]67
Wielmożny Mości Dobrodzieju!
Dyrektor Seminarium[2146]
tutejszego oświadczył mi, jako trudniącemu się jedwabnictwem i posiadającemu
szkółkę roślin morwowych, iż W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] życzy sobie nabyć
takowych. Wskutek tego oświadczam uniżenie, iż rośliny 2/3-letnie kosztują
(kopa) 10 sgr., 3/4-letnie 15 sgr., - że w znacznej ilości ich nabyć można i że
jeszcze i właśnie dobry czas do sadzenia: na żywopłoty i do założenia plantacji
na krzewy, co dziś główną jest metodą gospodarstwa jedwabniczego, gdyż prędzej
doczekać się można liści z krzewów, niż z wysokopiennych i łatwiej zrywać z
pierwszych, bo i dzieci do tego użyć
można, niż z ostatnich;
najprzydatniejsze są rośliny 3/4-letnie.
Racz więc W[ielmożny] Pan Dobrodziej
donieść mi jak najśpieszniej, ile kop nabyć zechcesz, a ja odwrotną pocztą
takowe wraz z instrukcją przesłać nie omieszkam.
Najprostszy i najtańszy sposób
przesyłania roślin jest właśnie pocztą, gdyż przy przesadzaniu przycinają się
na 2-3ók[2147]; ja
więc już tutaj wszelkie gałęzie i pieńki z grubszego przycinam, aby lżejsze
były pakiety.
Oczekując łaskawej i spiesznej
odpowiedzi, gdyż właśnie zajęty jestem rozsyłaniem roślin morw[owych], a
chciałbym rad wiedzieć, czy liczyć mogę na Pańskie zamówienie i już wcześnie
przygotować ilość jakową; piszę się z głębokim szacunkiem W[ielmożnego] Pana
Dobrodzieja uniżony
Kiszewski
nauczyciel przy Seminarium
[565] Od
ANTONIEGO KISZEWSKIEGO
Paradyż,
5.5.[18]67
Wielmożnemu Panu Dobrodz[iejowi]
przesyłam odwrotną pocztą, bo
powietrze chłodne temu sprzyja, 1 łut jajek jedwabniczych - zielonych
japońskich, które rozdzieliłem na 4 części w tym celu, abyś W[ielmożny] Pan
Dobrodz[iej] łatwiej mógł tamdotąd trochę więcej posłać, gdzie jest więcej
liścia, a tam mniej, gdzie go mniej, bo
w tym względzie trzeba się koniecznie do masy tegoż liścia zastosować. Na 1 łut
jajek wypada mieć mniej więcej 8-10 cetnarów[2148]
liścia.
Po wypakowaniu takowych jajek,
zechciej Pan Dobrodz[iej] umieścić je w chłodnym pokoju (8-9 stopni Réaumura[2149]);
nie w sklepie ani w innym wilgotnym i nieprzyjemny zapach mającym miejscu.
Rozesłać można tamdotąd, gdzie potrzeba, zaraz - podczas teraźniejszego
chłodnego powietrza, ale z taką uwagą, jaką dopiero przytoczyłem: aby je także
umieszczono w chłodn[ym] miejscu, 8-9 stopni ciepła. Najlepiej powiesić je u
posowy[2150] na gwoździu!
Instrukcji na teraz nie przesyłam, bo natłok pracy z
rozsyłaniem roślin morwowych na to mi nie pozwala; ale później nieco uczynić
tego nie zaniedbam.
Łącząc wyraz poważ[ania] i
uszan[owania]
Kiszewski
Z pozwoleniem W[ielmożnego] Pana
Dobro[dzieja], wziąłem zaliczki pocztowej 1 łut japońskich - 1 tal. 15 sgr.
[566] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo,18.5.[18]67
N.B.P.J.Ch!
Donoszę Panu Dobrodziejowi, iż w
środę tj. 15-go posłałam list do Pana D[obrodzieja] przez ową kandydatkę
Mari[annę] Rospek[2151],
która mi powiedziała, że idzie do Gostynia prosto, więc umyśliłam sobie dać
list przez nią, że o jeden dzień Pan Dobrodziej odbierze. Kazałam jej oddać ten
list w klasztorze ks.
Brzezińskiemu i prosiłam go, aby
Panu D[obrodziejowi] odesłał. Teraz jestem niespokojna o to, czy owa Mari[anna]
oddała ten list, dlatego że spodziewałam się odpowiedzi przynajmniej w piątek,
a tu do dziś nie mam, więc mnie dziwi bardzo co się stało. Dziś nie będę
powtarzać, co w poprzednim liście było, dlatego że może Pan Dobrodziej odebrał
takowy, aż będę wiedzieć pewność co do
tego.
Donoszę tylko dalsze wiadomości
nowe. W Turwi, Gołębinie i Rąbiniu wszystkie Siostry zdrowe, ale S. Małgorzaty
zdrowie bardzo nadwerężone i niepewne, czuje zawsze w piersiach i bokach kłucie
oraz częste osłabienie i bicie serca, lecz może jeszcze temu doktor zaradzi,
który już z wielkiego niebezpieczeństwa ją wyprowadził.
W Turwi pomiędzy Siostrami nie
bardzo dobrze, ale jeszcze ujdzie może do rekolekcji; w Gołębinie ma być
dobrze, jak mi S. Katarzyna mówiła, ale
S. Barbara[2152] w
wielkich zamysłach zawsze niepewna; chęć odwiedzenia swoich w niej trwa, zaś w
Rąbiniu dobrze. Ks. Hertma[nowski] zostaje w miejscu. W Kopaszewie nie byłam,
bo mi się uszykowało dojechać, a Siostry też w Turwi nie były.
Zaś z Ochron nowe historie tj. z
Lewkowa donosi S. Jadwiga, że były na misji w Ołoboku za pozwoleniem Pana
Dob[rodzieja], a tam widziały się z Ojcem Wawreczką i pozwolił im czy kazał iść
na drugą misję do Drożewa, dla dostąpienia zupełnego odpustu. Mnie się to nie
widzi, że się tam prezentują po tych wielkich odpustach. Teraz prosi S.
Jadwiga, żeby im pozwolić do Kwiatkowa, bo ich pan Czerner[2153]
już dwa razy prosił, więc ja nie wiem wcale, co na to odpisać, bo nie wiem czy
to potrzeba lub interes, czy też nie. Dalej donosi, że pomiędzy nią, tj. S.
Jad[wigą] i S. Michaliną jest niedobrze. Prosi więc o zmianę, że tak dłużej być
nie może, bo już sobie nie wie rady, żeby albo ją, albo S. Mich[alinę] wziąć
koniecznie.
Zresztą dobre wiadomości. Mają jedną
chorą w lazarecie już 6 tygodni ale już lepiej; trudności mają z nią co do
jedzenia, bo starsza pani trzyma,
prawie co dzień muszą chodzić prosić.
Co do tego, że zmiany żądają, toć
nie wiem, jakby się to dało zrobić, ale myślę, że trzeba by osobiście wejrzeć
pomiędzy nich, a przez to zaradzić temu. Dlatego tymczasem odpiszę im, że mają
być cierpliwe, że niedługo zaradzimy temu.
Także z Ruszkowa z 29-go z. m. pisze
S. Kon[stancja], że ich bardzo zadziwia, że wcale nie piszemy, że ani od Pana
D[obrodzieja] ani ode mnie tak dawno listu nie mają. Ja wprawdzie nie pisałam
dlatego, że i one do mnie nie pisały, ale zdaje mi się, że Pan D[obrodziej] pisał.
Teraz donosi mi S. Kon[stancja], dlaczego mi pieniędzy nie odsyłają, także że S. Teresa zdrowsza i że im się
dobrze powodzi; także o tym, że tam w parafii ich spowiednika, państwo chcą Ochronkę, tj. brat pani Morzyckiej[2154],
że bardzo dobrzy i pobożni państwo,
ale dotychczas nic pewnego nie wiedzą, czy już się zapytali rządu czy nie o
pozwolenie; zresztą nic ważniejszego.
W tej chwili nadszedł listowy[2155]
z listem oraz paczką od Pana Dobrodzieja. Niepewność moja zaspokojona, z czego
się ucieszyłam. Jednak jakaś [po]myłka pocztowa, bo list Pana Dob[rodzieja] był
oddany 16-go w Gostyniu, a tu dopiero przyszedł 18-go[2156];
jednak był powinien wczoraj być, a przez listowego nie był opóźniony, bo i
wczoraj był listowy, chyba, że list poobiednią pocztą nadszedł.
Na list teraz odpowiadam Panu
Dobrodziejowi, iż co do widzenia naszego, może by się prędzej udało w ten
sposób: jeśli pojadę do Lewkowa, toć może by Pan Dobrodziej przybył do Borku,
albo ja do Podrzecza, bo jednak przez listy pewno się tego nie zaspokoi, a
teraz do tego byłby najłatwiejszy czas, więc myślę, że trzeba by jednak zobaczyć
i przekonać się, jak tam zrobić.
Co do S. Barbary Skrzypczak z chęcią
odwiedzenia swoich, to już wyżej nadmieniłam, iż mi S. Kata[rzyna] wspomniała,
lecz ona sama miała czas i sposób do rozmówienia się ze mną, ale ani nie
wspomniała, ani nawet słówka nie nadmieniła, do tego jak się jej zapytałam o
co, więc mi tak hardo i szorstko odpowiadała, że mnie to dziwiło. Jakże takiej
Siostrze ja mam naprzód myśli podawać, zresztą, nie masz wcale żadnego powodu
ani potrzeby tych odwiedzin, więc co do tego zupełnie nic nie mogę zaradzić,
boć mi się nie pytała nawet o to, chyba że Pan D[obrodziej] napisze.
Co do odpustu w Turwi - naturalnie,
ja nic Siostrom nie powiedziałam, boć to dawno tak było i prawie[2157]
[567] Od
s. NEPOMUCENY CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn,
20 maja 1867
N.B.P.J.Chr!
Wielmożny Pan i Dobrodziej!
List od Wielmożnego Pana Dobrodzieja
odebrałam 16-go maja z rąk naszego ojca
duchownego[2158].
Bóg zapłać Wiel[możnemu] Panu Dobr[odziejowi] za łaskawe doniesienie mi o
śmierci Sokołowskiego[2159]
i o pozostałej familii.
Ucieszyłyśmy się z Siostrą
Przełożoną[2160],
jak do nas przyjechała, tylko nas to zasmuciło, że my chowały placki ze Świąt,
a wyborne były, bo to ze dworu pani
Sikorska nam dała też święconki. Nie zjadły my wszystkiego, tylko my zostawiły
resztki dla przygody. Aż tu tak, jakby
wczoraj my się do święconki rozgrzeszyły, a tak jakby dziś Siostra Przeło[żona]
przyjechała. A, jak nam też żal było!
Przepraszam Wiel[możnego] Pana
Dobro[dzieja], iż tak długo nie pisałam do Wiel[możnego] Pana Dobr[odzieja], bo
to nie było z lenistwa, tylko się spodziewałam Siostry Przeło[żonej] do nas. Ja
też do Siostry Przeło[żonej] pisałam.
Co się tyczy naszego zdrowia, dzięki
Panu Jezusowi są my wszystkie dosyć zdrowe. Roboty mamy bardzo dość, to i nie
ma czasu nawet chorować. Są my dzięki Bogu i wesołe. Na Siostrę Antoninę to nie
myślałam, że ona tak wesoła jest. Tak samo, prawdziwie święta miłość jest
pomiędzy nami. To jest znak prawdziwy, że nas sam P. Bóg dobrał. O co ja
najpodlejsza grzesznica o to przed rekolekcjami Pana Boga gorąco prosiłam, aby
nas raczył sam dobrać, abyśmy mogły wzajemną miłością i jednym duchem świętej
pobożności Jemu służyć. Oby my tylko w tej świętej miłości wytrwały. Przeto serdecznie
proszę Wiel[możnego] Pana Dob[rodzieja] nas niegodne Siostry w swych świętych
modlitwach Panu Bogu polecać.
Nasz ogród mamy cały pokopany i
obsiany, prócz miejsca jednego koło studni, gdzie jest bardzo mokro. Na polu
kartofle dziś sadzimy. Tego roku przynajmniej kartofle mamy swoje do sadzenia.
Nawet parę szefli będziemy mogły sprzedać na wydatki domowe, bo teraz co robimy
- to jedynie aby odrobić cośmy się zadłużyły w zimie. Siostra Antonina była w
Goczałkowie u swoich krewnych z Siostrą Teofilą z Ruchocina; w drugie Święto
wielkanocne pojechały. Siostra Antonina mi mówiła, że miała pozwolenie od przełożonych.
Na majowe nabożeństwo dosyć dużo i
regularnie się schodzą do nas wieczorową godziną. Dzieci też teraz chodzą
regularnie.
W trzodzie nas Pan Bóg zasmucił.
Maciora się nam oprosiła pierwszy raz miała 4 prosięta bardzo ładne i zdrowe.
Ale teraz właśnie w tym czasie Ojciec Koszutski kazał nam stawiać nowe chlewy i
oborę z masy, to są trwałe i ciepłe. Więc my były zmuszone naszą trzodę przegnać
do chlewa naszego sąsiada, właśnie kiedy tak było zimno te parę dni, a chlew
był bardzo zimny. Coś się prosiętom porobiło, że się nam pomarnowały.
Siostry Joanny Jaskulskiej nadchodzą
imieniny. Pozdrawiam ją serdecznie i życzę jej wszelkiego błogosławieństwa
Bożego.
Całujemy rączki i nóżki
Wiel[możnego] Pana Dobr[odzieja] i serdecznie się polecamy modlitwom
Wiel[możnego] P. Dobro[dzieja].
N.S.B.R.
N.
Chwi[a]łkowska
[568] Od
STANISŁAWA BARANOWSKIEGO
Rożnowo
pod Obornikami, 22.5.1867
Wielmożny Panie Dobrodzieju.
W przeszłej jesieni pisałeś mi Pan
Dobrodziej[2161],
że Służebniczki Maryi będziemy mogli dostać na wiosnę. Dotąd oczekiwaliśmy
wiadomości, lecz próżno. Oto Kochany Panie Dobrodzieju Ochronka gotowa, brakuje
tylko Sióstr. Udaję się więc z mą i mej matki prośbą do Pana Dobrodzieja,
abyśmy mogli w jak najkrótszym czasie dostać Siostry dwie lub trzy, to wszystko
jedno dla nas, a nie wiem, jaki jest zwyczaj. Bądź więc Pan Dobrodziej tak
łaskaw i uwzględnij naszą prośbę, którą i tak już mamy obiecaną.
Również prosimy bardzo o przysłanie
nam Siostry Michaliny Jaskulskiej i Siostry Rozalii Krauze - te dwie były
podczas zeszłorocznej cholery. Były głównym powodem założenia Ochronki i
zyskały tyle wdzięczności naszych ludzi.
Pojmie Pan Dobrodziej, dlaczego tak te dwie Siostry pragniemy i
spodziewamy się, że swym wpływem to uwzględnienie Pan Dobrodziej zrobi dla nas
u Siostry Przełożonej[2162].
Upraszam o odwrotną odpowiedź[2163],
kiedy się Sióstr spodziewać możemy.
Załączając wyraz prawdziwego
szacunku, piszę się Pana Dobrodzieja
najniższym sługą
Stanisław Baranowski
[569] Od
JÓZEFY MORAWSKIEJ
Jurków, 2.6.1867
Łaskawy, Kochany Panie!
Racz Pan ostatecznie powiedzieć nam,
czy i kiedy dostaniemy Serwulki; od czasu cholery gdzie je poznaliśmy, bardziej
je jeszcze pragniemy, a od śmierci naszej poczciwej kobiety, którą mieliśmy do
chorych, koniecznością nam jest mieć zastępczynię.
Jeśli Kochany Pan nie da nam ich tego roku, teraz zaraz, zmuszeni będziemy
przyjąć jakąkolwiek kobietę, bo w takim opuszczeniu nasi chorzy na wsi, że tak
dłużej ich zostawić nie możemy.
Mieszkanie jest to samo w starym
dworku, co Pan zna, będą niektóre reperacje konieczne, ale póki nie mamy
pewności dostania Serwulek, wszystko się opóźnia, z ich zaś przyjściem wszystko
się znajdzie, bo całym sercem się do tego poczuwamy.
Oczekując niecierpliwie odpowiedzi
Kochanego Pana[2164],
a dobrej odpowiedzi, przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia od nas obojga dla
Kochanego Pana z prośbą, byś zechciał zrozumieć położenie tej biedy naszej i
tym spieszniej jej zaradzić.
J. Morawska
[570] Od
ks. ANDRZEJA PTASZYŃSKIEGO
Kraków,
6 czerwca 1867
+ N.B.P.J.Chr!
Wielmożny Panie i Najłaskawszy
Dobrodzieju!
Proszę, aby Pan Dobrodziej był
łaskaw odesłać załączony list do księdza
Brzezińskiego. Nie mogłem do niego
wprost adresować, bo nie wiem gdzie mieszka.
Co do mnie, od trzech tygodni
mieszkam w Krakowie. Jestem przy szpitalu, nad którym Córki Miłosierdzia Św.
Wincentego mają dozór. Bogu dzięki, bardzo mi się tu podoba, jestem
zadowolniony. Nie mogłem odwiedzić Pana Dobrodzieja, bom musiał jechać na
Wiedeń, ale gdyby przypadkiem Pan Dobrodziej blisko nas miał przejeżdżać,
proszę, proszę bardzo nie zapomnieć o nas: będzie to dla mnie niewymowną
radością.
Pozdrawiam serdecznie moje Siostry.
Zawsze wdzięczny za odebrane łaski, polecam się gorącym Pana Dobrodzieja
modlitwom i zostaję z najgłębszym uszanowaniem w miłości Jezusa i Maryi
Wielmożnego Pana Dobrodzieja najpokorniejszy sługa
ks.
Ptaszyński
N.K.Z.M.
Mieszkam na
Kleparzu u Misjonarzy.
[571] Od
LEOPOLDA KARPIŃSKIEGO
Śrem, 19.6.[18]67
Na list uprzejmy z dnia 15 bm.[2165]
mam zaszczyt odpowiedzieć, że po rozmowie, którą miałem z przełożoną domu
Jaszkowskiego[2166],
jestem tego przekonania, że i uczciwie, i prawnie, i sumiennie żadnych wypłat
dla pani Brauner (Matyldy)[2167]
czynić nie
można; owszem, radzę oczekiwać w tym względzie
skargi.
Jestem w ogóle przekonania, że
lepiej zapłacić koszta procesu, jeżeliby się przegrało, co prawie niepodobnym, niż płacić codzienne jakieś rachunki, których
ani przeznaczenia, ani końca przewidzieć nie można.
Miło mi wyrazić na przypuszczenie
Wielmożnego Pana i Dobrodzieja co do mej życzliwości w sprawie tej wszelką
gotowość, ponieważ mam sobie za obowiązek w dobrym dziele wszędzie i zawsze
Wielmożnego Pana i Dobrodzieja wspierać.
uniżony sługa
Karpiński
Jaszkowo,
26.6.[18]67
Są jakieś fundacje po śp. ks. Fitzku[2169],
o których myśli ks. Czeżo[wski],
żeby nasze Zgromadzenie doszły, gdyż na SS. Miłosierdzia podobno
niewystarczające. A że O. Czeżo[wski] dobrze się zna z teraźniejszym ks. dziekanem
w Piekarach[2170],
więc by jeszcze i list napisał do niego, gdyby tylko Pan D[obrodziej] chciał
osobiście dojechać.
Z tego wszystkiego ja sądzę, że
najlepiej byłoby, aby Pan D[obrodziej] mógł tu do Śremu wstąpić przed wyjazdem
do Śląska[2171],
boć wyrozumiałby Pan D[obrodziej] wszystko dokładniej, bo opisywać wszystko
nawet trudno i nie każde słowo też się napisze co się słyszy, ale to by w takim
razie Pan D[obrodziej] mógł napisać O. Czeżow[skiemu], żeby się nie turbował z
Jurkowa do Gostynia, a zresztą toć Pan D[obrodziej] najlepiej wie, jak zrobić.
Ja polecenie mi dane wypełniłam.
Zresztą to u nas po staremu
wszystko, tylko S. Paulina znowu drugi dzień leży i nowi[cjuszka] Joanna też ma
duszność, ale myślę, że to przejdzie.
Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi]
wszystkie i Siostry pozdrawiamy i o modlitwy prosimy. A nowicjuszki to często
przypominają o książkach obiecanych, bo znowu były imieniny Julianny.
N.S.B.R.
E. Szkudłapska
[573] Od
ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO COr
Wrocław,
1 lipca 1867
L.J.Ch.
Kochany Panie Edmundzie!
Z wdzięcznością wspominając sobie
troskliwość Pańską o moje zdrowie i o rodzaj kuracji donoszę, że dr Lebert, do
którego mi P. Wachtel towarzyszył, po pilnej
auskultacji[2172]
oświadczył, że piersi, serce i cały organizm mam zdrowy i chorobę moją
przypisał osłabieniu nerwowemu. Zgodził się z P. Wachtlem na wody egerskie[2173].
Strach mnie pomyśleć o tak dalekiej podróży i o znacznych wydatkach na to
nędzne zdrowie. Ale cóż robić? Jutro w imię Boże wyjadę stąd do Lipska, a w
środę chcę stanąć na miejscu.
Podróż do Wrocławia odprawiłem w
miłym towarzystwie, a mianowicie rozrywał nas swą wesołością ks.
Pampuch[2174],
który jechał odwiedzić swą siostrę bardzo chorą w Salzbrunn. Ma on wiadomość od
P. szambelana Morawskiego, że w okolice nasze do Oporowa przybędzie bardzo
porządny kapłan, ks. Woliński[2175]
z Buku.
Powiedz Kochany Pan Ks.
Hajnowiczowi, że wyjeżdżając z domu miałem 15 Mszy św. do odprawienia oprócz z
dystrybuty[2176] i
35 stypendiów świątecznych; że kreska w rubryceli pozioma znaczy albo inną Mszę
św. nie wchodzącą w powyższy obrachunek, albo żem tego dnia wcale Mszy św. nie
odprawił. Proszę także dać Ks. Hajnowiczowi ten list do przeczytania, bo osobno
dziś już pisać nie będę. napiszę
jednak, jak tylko stanę na miejscu.
Powiadał mi P. Wachtel, że i państwo
Mycielscy Ignacostwo[2177]
wybierali się do Eger.
Załączam ukłon państwu Wilkońskim,
wszystkim księżom Kongregacji z prośbą o modlitwę. Z Eger, da Bóg, napiszę, jeśli nie do Kochanego Pana dla Jego
podróży do Śląska, to do Kongregacji.
Panu Bogu oddaję!
ks. Brzeziński
[574] Od ks. PAWŁA KANTORSKIEGO[2178]
Mokronos pod Koźminem, 2 lipca 1867
Wielmożny i Łaskawy Panie
Dobrodzieju.
Przebacz mi łaskawie, iż Mu ośmielam
się zabrać jedną z chwil czasu drogich. Dłużej jednak oprzeć się nie mogę
prośbom i naleganiom dzieweczki, której dusza tęskni od dawna za oderwaniem się
od świata, a wyłącznym poświęceniem służby Jezusowi Chr[ystu]sowi.
Konstancja Kasprzak[2179],
uboga służąca, koniecznie w liczbie Służebniczek ujrzeć się pragnie;
już ona o to sama czyniła kroki niektóre, ale jej zrozumieć dano, że przy
znacznej liczbie zgłaszających się innych, które majątek przynoszą ze sobą, tym
pierwszeństwo się należy.
Jak to? A więc dla bogatych tylko
zawsze i wszędzie do szczęścia otwarte wrota i im samym dlatego, że już
uprzywilejowane mając majątek, służyć ma prawo do Królestwa Niebieskiego!
Rozumiem dlatego, że słusznie postępują sobie przyjmując panienki majętne, a
przy tym wzorowo cnotliwe, ale obok nich nie miałyżby także mieć miejsca mniej
majętne, ale za to niewątpliwie bogatsze w cnoty i pewniejszą dające rękojmię wytrwania
w powołaniu wymagającym poświęcenia się zupełnego bez oglądania się wstecz na
świat opuszczony?
Wielmożny Panie, jestem
spowiednikiem Konstancji Kasprzak i pasterzem - o ile wiem i wiedzieć mogę -
muszę mieć to przekonanie, że przyjęta pomiędzy Służebnice nie zrobi mi wstydu!
owszem, jaśnieć będzie cnotami. Uboga, nie ma jak 18 talarów, które jak
pszczółka słodki miodek, tak ona po trojaczku od dawna na ten cel składa z
krwawej rąk pracy. Chciej dla niej wyjednać przyjęcie Łaskawy Panie, a
pomnożysz wesele Twego serca i Twe przed Bogiem zasługi, a o pomyślnym prośby
mojej skutku co rychlej mnie uwiadomić.
Bogu Pana Dobrodzieja oddaję pokorny
brat w Chr[ystu]sie
ks. P. Kantorski
[575] Od
ks. TOMASZA HERTMANOWSKIEGO
Rąbiń, 5 lipca 1867
L.J.Ch.
Najłaskawszy Panie Dobrodzieju!
Mimo najserdeczniejszej chęci,
zrealizowanie mego zamiaru staje się niepodobnym. Rozpatrzywszy się dokładnie w
mych funduszach, zmuszony jestem zostać w domu. Przepraszając jak najusilniej
za zrobiony zawód, mam nadzieję, że najłaskawszy
Pan Dobrodziej nie zechce mnie posądzić o sknerstwo.
W maju odbyłem podróż do Szubina;
3-go czerwca dekanalna[2180]
u mnie kongregacja; 29-go tegoż samego miesiąca odpust Ś[więtych] Apostołów
Piotra i Pawła. Gdyby nie latosić[2181]
dobre ceny zboża i inwentarza, bieda niezawodnie by była mi się dała w znaki. A
choć jeszcze coś żyta na spichrzu a grosza w kasie, to ad meliora[2182]
pozostać musi, nie wiedząc, jaka będzie przyszłość. Nie mogąc osobiście,
towarzyszyć będę po wszystkich całym sercem i duszą całą. Żal mi bardzo -
otwarcie mówię - Góry Św. Anny, Piekar i kochanych, pokochanych serc
górnośląskich, którym począwszy od Kochanego bardzo Ojca Władysława[2183],
Ks. Wikarego[2184],
Służebniczek aż do prawdziwie poczciwego Piotra Langnera[2185],
zechce Najłaskawszy Pan Dobrodziej oświadczyć najserdeczniejsze moje
pozdrowienie.
Najłaskawszego Pana Dobrodzieja
polecam Najdroższym Sercom Jezusa i Maryi, a siebie pobożnej modlitwie,
szczególniej na Górze Św. Anny i w Piekarach.
Z głębokim i prawdziwym szacunkiem
uniżony
ks. Hertmanowski
Jaszkowskie Siostry mile pozdrawiam,
ks. Stanisława Gieburowskiego
całym sercem ściskam.
[576] Od
ks. WALENTEGO RIMLA
W Leśnicy, 5.7.[18]67
L.J.Ch. e. M.
Szanowny Panie Dobrodzieju!
Z jak wielką radością oczekiwaliśmy
od dawna przybycia Panów, tak miło by nam było, żeby przybycie Wasze mogło być
odłożone na później. Jutro Proboszcz[2186]
wyjeżdża i wraca dopiero w poniedziałek 8-go, do tego malarzy ma u siebie i ja także odwiedziny; ja zaś wyjeżdżam w
poniedziałek i wracam w sobotę.
Żeby zaś Panowie stanęliście w
oberży, to by było coś nadzwyczajnego. Dlatego proszę odłożyć podróż, bo w
istocie radbym z Panami pomówił i Proboszcz niecierpliwiłby się, kiedy by nie
mógł być na usługi Panom.
ks. Walenty Rimel
[577] Od
ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO COr
Franzensbad[2187],
Stadt-Haus, 13 lip[ca] [18]67
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Dziś drugi list piszę, pierwszy z
Wrocławia, z Franzensbadu do Drogiego Pana w nadziei, że go zastanie z powrotem z Górnego
Śląska. Piszę głównie, aby donieść, żem wczoraj odwiedził P. Alfreda
Potockiego, który tu żonę[2188]
przywiózł, a dziś odjechał do Karlsbadu[2189].
Przedstawiłem mu trudności, które Służebniczki mają w Galicji[2190],
prosząc o opiekę. Zna doskonale ich położenie, jest im bardzo przychylny, obiecuje
sobie wiele po nich, spodziewa się, że w danych stosunkach dadzą się ze względu
na rząd wszelkie trudności usunąć. Wspomniał, że Siostry w Łańcucie zaczęły się
opuszczać w pracy, ale teraz lepiej. Polecił mi Drogiemu Panu oświadczyć, że
dobrze by było, gdybyś co rok mógł bywać w Galicji. Resztę powiem ustnie.
Z moim zdrowiem lepiej, Bogu dzięki,
dlatego chcę tu odbyć zupełną kurację. Chcę wrócić, da Bóg, w początku
sierpnia.
Listy załączone proszę oddać ks. Koźmianowi odesłać zaraz[2191].
Załączam ukłon państwu Wilkońskim i wszystkim znajomym.
Panu Bogu oddaję i proszę pokornie o
modlitwę.
ks. Brzeziński
PS List do ks. Koźmiana proszę w nowej kopercie
odesłać.
[578] Od
ANTONIEGO KISZEWSKIEGO
Paradyż, 25.7.[18]67
Wielmożnemu Panu Dobrodz[iejowi]
na list godny z d[nia] wczorajszego
odpowiadając[2192],
uniżenie oświadczam, iż cena kokonów stosuje się do ich dobrej lub pośledniej
jakości, że zresztą Pan Dobr[odziej] pewnym być możesz, iż mając wzgląd na cel
chwalebny, tj. w interesie Ochronek, po najwyższej cenie takowe przyjmę.
Co do przesyłki, jeśli pupki[2193]
w kokonach zabite, mogą się przesłać w pudełeczku, przełożone papierem; jeżeli
zaś nie, to lepiej w koszyku, również papierem przełożonym, aby niezbyt grubo
na sobie leżały: przesyłka - pocztą. Kilka funtów za mało na aparat kościelny.
Z uszanowaniem W[ielmożnego] Pana
Dobrodzieja uniżony
Kiszewski
PS Śmiem
dołączyć egz[emplarz] mojej Czytelni[2194]
z uprzejmym zapytaniem, czyby W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] nie uznał za
stosowne zakupić kilka lub kilkanaście egz[emplarzy] dla swoich Ochronek;
mógłbym nimi służyć.
K.
[579] Od
ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka Duchowna,
29.7.[18]67
N[a] w[ieki] w[ieków]. A[men].
Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
Bóg Ci zapłać za nadesłane
wiadomości ze Śląska[2195],
jak i za zeszyt Roku Wiejskiego.
Wszystko mnie z Śląska pocieszyło bardzo, tylko nie to, że O. Władysław nie
został gwardianem[2196].
Spodziewałem się bardzo tego, a o ile się domyślam, i on na to bardzo rachował.
Lecz niech P. Bóg będzie we wszystkim pochwalony! Wie On daleko lepiej od nas,
co i jak urządzać trzeba. Co już dotychczas P. Bóg zrobił, ileż to pociechy i
zbudowania przynosi. O, trzeba, doprawdy bardzo trzeba, Bogu i Matce Bożej podziękować za te dary.
Po Twoim odjeździe ode mnie na drugi
czy 3-ci dzień i ja pisałem do Sióstr do Poręby, gdyż dostałem wówczas obrazki
z Düsseldorfu. Posłałem dla każdej z Sióstr i kandydatek po jednym z napisem:
„na pamiątkę pobożnie spędzanych chwil u stóp Matki B[oskiej] Bolesnej w
Porębie”, a 100 załączyłem do rozprzedania na odpuście, choć po 1 srg. na moją
wieżę. Zapewne się tam z tego ucieszyły.
Co do chorej Siostry z Kopaszewa,
odprawię w tym jeszcze tygodniu Mszę św., ażeby ją Bóg, jeśli to się nie
sprzeciwia Jego zamiarom, raczył ją za przyczyną Matki Bożej pocieszyć. Bracie
Drogi, w ten sposób trzeba sformułować prośbę do Boga, bo i tego dziś bardzo
potrzeba na świecie ku zbudowaniu, jak się chorobę z cierpliwością i uległością
znosić winno. S. Clara leżąc tyle lat na łożu ciężkich boleści, więcej chwały
Bogu i przykładu nam wszystkim przyniosła, jak gdyby nie wiem jakiej reguły
była przestrzegała i zdrowie swe poświęcała.
Jeszcze jedno ku naszej wspólnej
pociesze. Ks. Spiske z Wrocławia rozesłał podobno siostry swego założonego
klasztorku do Księstwa naszego po wsparcie, a tu nasze Siostry nigdzie same nie
idą, o nich ludzie sami radzą i całą siłą popierają. Żebym mógł w przyszłym
wydaniu mojej książeczki umieścić jakie zdarzenie osobliwszej opieki Matki
B[oskiej] Góreckiej z Twego klasztorku, byłbym bardzo szczęśliwy. Dlatego Cię
proszę, coś mi był łaskaw opowiadać o Galicji i o skuteczności nowenny podczas
cholery, racz krótko opisać, a ja to umieszczę. Przysłużysz się tym nie mało do
rozszerzenia ufności w pomoc Matki Bożej.
Na Św. Ignacy nie mogę być w Śremie,
bo się lada dzień spodziewam budowniczego względem mej wieży. Bardzo Cię
proszę, polecaj zawsze mnie i moją budowę Siostrom ku wsparciu modlitwą.
Czybyś nie mógł poprosić w imieniu
moim Koch[anego] Ks. Preibisza, żeby mi dał kopię tego obrazka mojej Matki
B[oskiej], jaką posłał Ojcu Ś[więtemu][2197]?
Bądź tak dobry pomówić o tym, bo ja mu już mówiłem i on mi tej łaski nie
odmówił, tylko na później to odłożył. Zrób to Kochany Bracie, wymódl tam jako
od niego, a mnie się to bardzo przyda. Medalioniki już kazałem zrobić w Menden,
ale nie wiem, czy mi na wielki odpust mój już wykończy.
W[ielmożnym] Państwu Teofilostwu[2198]
serdeczne pozdrowienie i ukłony załączam, Tobie gorący braterski uścisk.
Twój przywiązany brat w Ch[rystusie]
P[anu]
ks. Stanisław
Moi, prócz Ojca Prowincjała[2199],
który jest w Żninie od tygodnia, załączają Ci wyrazy głębokiego szacunku.
Powiadały Panie z Jurkowa, iż Ks.
Arcyb[iskup][2200]
wspominał do Ks. Koźmiana, że podczas mego odpustu zamyśla wpaść choć na jeden
dzień pomodlić się u Matki Bożej w Górce D[uchownej].
[580] Od
ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka Duchowna, 20.8.[18]67
N.B.P.J.Ch!
Kochany i Drogi Edmundzie!
Na rekolekcje nie mogę jechać do
Gostynia, muszę do Poznania, umówiłem się z niektórymi księżmi i mam rozmaite
sprawunki. Zresztą w Gostyniu miałbym dużo roztargnienia, wolę już sobie kiedy
indziej wpaść, jak mi tylko P. Bóg pozwoli, a Ty ks. Rimla sprowadź, a potem jeśli będzie chciał, przywieź go
do mnie, odwieziemy go na kolej. Zupełnie na dobrą myśl wpadłeś, żeby go na
rekolekcje sprowadzić do Gostynia.
Odwiedził mnie też zacny ks. profesor
Brzeziński, ucieszyłem mu się z całego serca; powiadał, że mu o wiele lepiej
teraz po wodach[2201],
niech go tam P. Bóg wspiera i udoskonali na wielkiego świętego. Lekarstwo, o
którym piszesz, należy się brać ciągle trzy razy na dzień pokąd się wszystkich
12 porcji nie zużyje a to bez względu na to, czy przed głowy boleniem, czy w
czasie, lub po ustaniu bólu.
Za doniesienia ze Śląska bardzo Ci
dziękuję, jak tylko możesz, najczęściej pisuj na mnie, takim sposobem
pociągniesz i mnie za sobą i częściej przez to będziemy pamiętać o sobie.
Z dniem 1-go wrześ[nia] rozpoczyna
się mój odpust, a kończy 8-go. Nie uwierzysz, ile mam listów do pisania i
zabiegów, a księża wymawiają się rekolekcjami. Będę musiał pisać i do Waszych
Filipinów i do ks. Krigera, żeby
mi kazanie powiedzieli. Nawet ks.
Koszutski wymówił się wizytą ks.
Arcybiskupa[2202] w
Skarboszewie.
Módl się tam do Boga za mną
Braciszku Drogi, żeby mi się wszystko udało jak najlepiej i przyjmij szczere
braterskie uściski i pozdrowienia od Twego
ks. Stanisława
Może byś i ze Strzelec ks. wikarego
namówił[2203],
żeby z kompanią przybył, lub też ks.
wikarego z Gostynia[2204],
tak by przecież wypadało. Ten ludek sam przychodzi jak sierota. Ks. Radecki
przecież nie powinien być od tego[2205].
[581] Od
s. NEPOMUCENY CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn
(czwartek), 22 sierpnia [18]67
+
N.B.P.J.Chr!
Wielmożny Pan i Dobrodziej!
List od Wiel[możnego] Pana
Dobrodzieja odebrałam 9 t.m.[2206]
Ucieszyłyśmy się obrazkowi, ale czy to jest ten obrazek jako miejscowy
Ochronki.
Co się tyczy interesu dla mnie tak
ważnego, czy jedna Siostra może iść do ogrodu, tom już miała poprzednio list od
Siostry Przełożonej[2207],
z którego się doczytałam iż można, ale żeby była druga jaka towarzyszka. Niech
się Wiel[możny] P[an] Dobrodziej tak nie martwi i ubolewa nad tym,
że Siostry moje na zdrowiu podupadają.
Przecie to nie jest tak źle. S. A[ntonina] mi sumiennie powiedziała, że
ona nie jest bardziej słaba w Mielżynie, jak była w Drzązgowie; ale jak tu
poszła na żniwa, wtedy było jej za ciężko, bo nie jest tak silna jak to powinno
być. Kilka dni poleżała. Dzięki Bogu że wstała i jest zdrowa. Doktora nie
potrzebowała. Ja po sobie praktykuję - jak się robotą przesilę, wtedy jak
bezwładnie zostanę, a jak tak, to jestem dosyć zdrowa.
S. J. jest zdrowa. Mówiłam o żniwach
Ojcu Koszutskiemu. Więc chodzimy do ogrodu i cały ogród nam jest oddany, bo
od Św. Mi[chała]
ogrodowego[2208]
nie będzie. A do żniw teraz nie chodzimy. Dzięki Bogu, są my wszystkie
zadowolnione i żeby mogło tak być, to żeby my mogły i zawsze te jedne być
wspólnie, chyba że przez śmierć by my były rozłączone.
Ja dostąpiłam łaski od Matki
Boski[ej], bo towarzyszyłam [w] wilię Święta Wniebowziętej Najświętszej Panny[2209]
w spowiedzi dzieciom, które także były pierwszy raz. Także na drugi dzień, to
jest 15 u Komunii św. byliśmy.
Mam nadzieję, że za mnie Wiel[możny]
Pan Dobrodziej też westchnął do Pana Boga, abym wierna była memu
powołaniu, tak świętemu. Jak nas to
cieszy, że Pan Bóg tak raczy wspierać łaskami swymi świętymi to nasze
Zgromadzenie.
Czy też Siostra Przełożona odebrała
list ode mnie z pieniędzmi za paciorki i prośbę załączyłam o materiał na suknie
dla nas.
Niejakaś Pani Teresa Szołdrska[2210]
z Bród przysłała nam książeczek o Sercu Pana Jezusa, 20 ich było. Poleca
modlitwie Teodora[2211]
i siebie. Podziękowanie jej złożyć nie mam sposobności. Ale proszę
Wiel[możnego] P. Dobrodzieja, aby był łaskaw w imieniu naszym - jeżeli być może
- podziękować im. Sprzedałam te książeczki, jedną po 1 sgr. i 3 fen. i Siostrom
dałam po jednej, a pieniądze były na krzyżyki do paciorków. Parę osób mnie
proszą o te książeczki, ale kiedy już nie ma i dla mnie nie ostało.
S. A[ntonina] całuje rączki
Wiel[możnego] P. Dobr[odzieja] i prosi o pozwolenie też złożenia ślubów na
Matkę Boską Narodzenia, to jest 8-go września.
Siostry w Galicji jak najserdeczniej
pozdrawiam szczególnie te, z którymi byłam w Podhorcach. Cieszyłyby się one
bardzo, żeby ja do nich pisała, ale kiedy nie mam sposobności i takiego
cienkiego papieru nie mam. Są mi one często w myśli.
Całujemy rączki i nóżki
Wiel[możnemu] Panu Dobrodziejowi i polecamy się św. modlitwom.
N.S.B.R.
N. Chwiałkowska
[582] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
[22
sierpnia 1867]
Kochany Panie Edmundzie.
Wracając z Rzymu dowiedziałem się,
że Pan także na wycieczce[2212]
i nie umiano mi powiedzieć, czy Pan już wrócił. Dlatego nie pisałem do Pana
przez ks. Feliksa[2213],
tylko dałem medalik Św. Jozafata, przez Ojca Św. benedykowany[2214]
dla Pana, na przypadek gdyby Kochanego Pana na odpuście w klasztorku śremskim
zastał.
Opisywać Kochanemu Panu w liście
wrażenia 8-tygodniowej wycieczki niepodobna, lecz jeżeli Pan Bóg doda łaski i
życia, będę mógł Kochanemu Panu wyraźnym drukiem, a nie moimi hieroglifami[2215]
to wszystko wręczyć, nad czym obecnie pracuję. Już jestem na Watykanie, ale
kiedy się stamtąd wydostanę, nie wiem, bo strasznie wielki i zajmujący, jak
Wielkopolanie mówią i jak Galicjanie po nich pomawiają, i to nawet w samym
Rzymie. Wróciłem wprawdzie, dzięki Bogu, zupełnie zdrów i szczęśliwie do
Mielżyna, a drugi raz wracać z Rzymu obawiałbym się, bo dosłownie przypuszczali
szturm[2216] do
plebanii i szufladek z koronkami, medalikami, krzyżykami itd. Przywiozłem
wprawdzie niemałą porcję, obrachowaną na całą parafię aż do dziecka w kołysce i
dla przyjaciół poza parafią. Lecz to wszystko nie starczyło. Oszukiwali mnie
strasznie Szemborowiaki, Brudzewiaki, itd., itd., powiadając, że są to z
Jaworowa, to z Gorzykowa, to z Odrowąża, że dopiero od Św. Wojciecha r.b. przybyli i że dlatego się nie chcę do nich
przyznać jako parafian. Dowiedziałem się o tym od moich parafian, gdy wszystkie
szuflady już były wypróżnione. Dziś jestem jak ów turecki[2217].
Cały wagon zapakowany pamiątkami i świętościami z Rzymu byłby się zwolna
rozszedł, bo szli bardziej po te świętości, jak po święconą wodę w Wielką
Sobotę.
Ściskam Kochanego Pana
najserdeczniej i polecam się pobożnym modłom.
ks. Koszutski
[583] Od
ks. JANA KOŹMIANA
30
sierp[nia] 1867
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie
List Pański zastał mnie na
rekolekcjach[2218],
więc dziś dopiero odpowiadam.
Można pisać do księżnej[2219]
wykładając jej trochę potrzebę (ja poprę), do P. Turno[2220],
do P. Adama Platera i do Mchów; nie można do Kobylopola[2221].
W Koblopolu przy innej jakiej
sposobności rzecz się zrobi.
Na hipotekę trudno by było pożyczyć.
Będę w Jaszkowie 10-go września, bo
mam dawać ślub Józi Szołdrskiej[2222],
ale zaraz potem muszę odjeżdżać do ks.
Arcybiskupa[2223],
wizyty pasterskie odprawiającego.
Ks. Antoniego[2224]
witam serdecznie. Niech Pan Bóg utrzyma polepszenie w jego zdrowiu.
List P. Tadrzyńskiego zwracam.
Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam
i opiece Bożej oddaję
ks. J. Koźmian
[584] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo,
31.8.[18]67
N.B.P.J.Ch!
Donoszę Panu Dobrodziejowi, iż dziś
odebrałam list od Langnera[2225],
który zaraz posyłam Panu Dobrodziejowi do przeczytania, ponieważ żąda
odpowiedzi, a ja tego nie zrobię, o co on prosi.
W czwartek posłałam list jako
odpowiedź na list Pana D[obrodzieja][2226].
Dziś mam tylko nową wiadomość z Małachowa; zapytuje się S. Katarzyna, czy mogą
przyjąć pranie kościelne, ponieważ im ksiądz
chce dać; także i o to się zapytuje, czy Ochronka w Mała[chowie] zostanie jak
my roz[po]rządzili,
albo rozporządzimy, dlatego że potrzeba niektórych reperacji, więc nie wie czy
się o to starać lub nie. Odpisałam, że się o tym rozmówimy przy rekolekcjach, a
o praniu - że mają przyjąć. Także wspomina i o owym gradzie, że jednej szyby w
oknach nie zostawił i że już myślały, że to sądny dzień. Siostry zdrowe, teraz
całe lato robią w ogrodzie; ani raz nie były na żniwach; dzieci też chodzą,
reszta - nic ważniejszego.
Oprócz tego nie mam nic ważniejszego
do doniesienia, u nas wszystko po staremu. Całujemy rączki Panu D[obrodziejowi]
wszystkie i o mo[dlitwy] prosimy.
N.S.B.R
E.
Szkudłapska
[585] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo,
3 wrz[eśnia 18]67
N.B.P.J.Ch!
List Pana Dobrodzieja z 2-go[2227]
odebrałam dziś tj. 3-go, na który zaraz odpisuję i umyślnie na pocztę odsyłam
dla prędszego [załatwienia
sprawy].
Wczoraj taki sam list z Lewkowa
odebrałam i już odpisałam, dziś rano poszedł na pocztę. Wystawiłam Siostrom, co
to za koszt tej podróży. A może tylko na parę dni, że się spodziewamy
rekolekcji jeszcze w tym miesiącu i o ile mogłam, uspokoiłam S. Juliannę, a S.
Jadwidze kazałam jeszcze przed niedzielą donieść, jak będzie. Ja myślę, że się
zaspokoi, bo to pierwsza chwila zawsze unosząca; a jeśli nie, to gdyby
rekolekcje miały się opóźnić, więc przyszło mi na myśl to - byłoby z mniejszym
kosztem i prędzej - aby S. Mar[ianna] z Rogożewa zawiozła S. Kata[rzynę]
Jaglankę do Lewkowa, a wzięła S. Juliannę do Rogożewa; a to siadłyby na pocztę
w Kobylinie po obiedzie około 2-giej, byłyby w Ostrowie na 8-mą wieczór, a na
drugi dzień rano o 8-mej z Ostrowa odchodzi; byłyby w Kobylinie około 2-giej po
obiedzie, więc [na] tę jedną noc mogłaby S. Józefa w Rogożewie wziąć jaką
dziewczynkę do siebie. Prawda, że S. Julianna nie jest do dzieci, a tych w
Rogo[żewie] dużo, aleć to tylko do rekolekcji, boć ja bym chętnie zawiozła i
nowicjuszkę, aleć okropny koszt - zaraz do 12-tu tal. uczyni; ale zobaczymy, co
odpisze S. Jadwiga. A jeśli Pan D[obrodziej] się zgodzi na Rogożewo, to skoro
S. Jad[wiga] odpisze, mógłby Pan D[obrodziej] zaraz napisać do Rogożewa dla prędszego
[załatwienia
sprawy].
Z Ruszkowa mam także list z 29-go z.
m. Także donosi o rozpoczęciu rekolekcji i proszą - S. Fr[anciszka] i S. Teresa
- o pozwolenie ponowienia ślubów, o czym za późno pisze S. Kon[stancja], boć
list dojdzie po rekolekcjach. Też już odpisałam i wspomniałam także, że tu
miały na rekolekcje przybyć, ale na pewne im nie pisałam, więc gdyby tak miało
być, toć im trzeba nakazać, to już się starać będą przybyć.
Co do listu z Poręby, szczegóły
opisywać byłoby za wiele, ale jeśli Pan D[obrodziej] sobie życzy, to przyślę
list cały.
Do Lubasza doniosłam o odebranych
pieniądzach. Co do ofiar z miejsc wymienionych z czasu cholery, nie odebrałam
żadnych; gdyby były toć bym z pewnością doniosła. Ale oprócz tych miejsc
jeszcze P o ż a r o w o nic nie dało jako główniejsze i możniejsze.
Mam także nowe listy z Uzarzewa i z
Poznania. S. Barbara donosi, że były na pogrzebie ks. dziekana w
Kostrzynie[2228] za
rozkazem spowiednika; dodaje, że myśli iż przełożeni
nie będą mieli nic przeciw temu, bo czasu nie było zapytać się. A to był dziekan nasz i niejako obowiązek był
być na pogrzebie; także, że S. Mar[ianna] Andrzejewska choruje na suchoty[2229],
ale nie leży i jest tam doktor Ostrowicz[2230],
który ją leczy i chce doświadczyć, co to za choroba. A reszta u nich dobrze;
jeszcze nie odpisałam.
A S. Józefa donosi, że zdrowe, ale
już bardzo pomęczone przy chorej, bo ledwie wystarczyć mogą i że trudno im
wygodzić chorej. Smutno im, że długo listu od nas nie mają. Ja im odpiszę dziś,
bo mam też trochę interesu do nich. Zresztą nic ważniejszego.
List z Lewkowa zwracam Panu
D[obrodziejowi];
ja się już wczoraj zabierałam pisać do Pana D[obrodzieja] o tym interesie, ale
myślałam, że pewno same napiszą i też oczekiwałam na list Pana D[obrodzieja],
żeby już razem odpisać. Nic Pan D[obrodziej] nie wspomina, czy O. Czeżo[wski]
nie mówił o przepisaniu jakiejś książki o rozmyślaniu, bo nam tu chciał dać,
ale że ją miał w Gostyniu, więc mówił, że da Panu Dob[rodziejowi], a to dla nas
miały być dobre nauki o rozmyślaniu.
My się spodziewamy O.Wa[wreczki] w
tych dniach z misji, to już może będziemy mieć jaką pewność o rekolekcjach,
żeby można a jak najprędzej odprawić.
Zresztą u nas nic nowego nie ma.
Bogu dzięki wszystkie my zdrowe i każda pracuje jak może. W zeszłym tygodniu wybielony
nowy dom, a teraz w starym trochę odnowimy, może też jakie goście zajrzą do nas
przy tym weselu.
W końcu całujemy rączki Panu
Dob[rodziejowi] wszystkie oraz i ks.
Brze[zińskiemu] i o modlitwy prosimy; także i Siostry pozdrawiamy i o
mo[dlitwy] pro[simy].
N.S.B.R.
E. Szkudłapska
Jeszcze
załączam kartkę od listu Langnera, która
mi została, a może się przyda.
[586] Od
ks. JANA ZAWIDZKIEGO
Skalmierzyce,
3.9.[18]67
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Zapewniono mnie, iż Wielmożny Pan
jesteś Założycielem i Protektorem[2232]
chwalebnego Zgromadzenia dziewic pod nazwą Służebniczki Maryi. Darujesz
Wiel[możny] Pan Dobr[odziej], że Go zatrudniam prośbą za dziewczyną z mojej
parafii Konstancją Trzepacz, która stale postanowiła wstąpić do rzeczonego
Zgromadzenia. Zgłosiła się już ona w
Lewkowie do istniejącego tam Zgromadzenia prosząc o przyjęcie, lecz przy tym
powiedziano, że dopiero w przyszłym roku około Św. Michał może być przyjętą.
Zasmuciła się tą odpowiedzią; przyszła do mnie z płaczem prosząc, abym jej dał
radę i ułatwił przyjęcie w roku bieżącym.
Znając ją jako pobożną, cnotliwą i
pracowitą, a widząc przy tym jak jest rozmiłowaną w wypełnianiu obowiązków
przyszłego swego zawodu, pozwalam sobie prosić Wiel[możnego] Pana
Dob[rodzieja], abyś raczył swoją powagą jako Protektor ułatwić przyjęcie w roku
bieżącym do Zgromadzenia Służebniczek Maryi owej dziewczynie.
Pochlebiam sobie, że prośbę moją
raczysz Wielm[ożny] Pan Dob[rodziej] uwzględnić i o jej skutku w najbliższym
czasie mnie zawiadomić[2233].
Proszę przyjąć zapewnienie winnego
szacunku Wiel[możny] P. D[obrodzieju].
ks. Zawidzki
[587] Od
o. WŁADYSŁAWA SCHNEIDERA OFM
U Św.
Anny (w Porębie), 4. 9. [18]67
+ L.J.Ch!
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Skończywszy tłumaczenie Reguły
Służebniczek N[ajśw.] Maryi P[anny] - którą pracę z wielką ochotą wykonałem,
przesyłam manuskrypt do W[ielmożnego] P[ana]
Dobrodzieja na korekturę[2234]
i przedrukowanie, prosząc tylko uprzejmie, żeby się to już w krótkim czasie
stało, a żeby W[ielmożny] P[an] Dobrodziej potem kilka egzemplarzy mi darować
raczył, abym niektórych dobrodziejów, gdzie już mam nadzieję, do założenia Ochronek mógł bardziej nakłonić.
Dotąd bowiem nieznajomość Zgromadzenia najbardziej temu przeszkadza, a w
polskim języku ludzi[e] wyższych klas nie lubią czytać[2235].
Ja sam przez moje korektury już
bardzo zmazałem manuskrypt, lecz do kaligraficznego powtórnego odpisywania już
czas nie wystarcza. pozwoliłem
sobie przez napisy paragrafy całej Reguły na trzy części podzielić; jeżeliby
W[ielmożnemu] P[anu] Dobrodziejowi to się nie podobało, proszę tego wymazać.
Przy tym tłumaczeniu przyszło mi
często na myśl, jak to dla diecezji
naszej[2236],
gdzie tylekroć tysiące katolików polskiego języka tylko używa, a którym dla
sprawiedliwości już pozwolono polskich księży i polskich szkół, potrzebno aby
im, podobnie jak Niemcy mają kilka nowicjatów dla swoich córek, także podług
sprawiedliwości w diecezji, aby jeden Nowicjat
polskiego języka otworzyć, gdzie ustaw życia duchownego w swoim języku się
uczyć, a z przełożoną po polsku rozmówić się mogą. Więc i sama sprawiedliwość
względem polskich swoich diecezjanów musiałaby Najprzewielebniejszego ks. Biskupa[2237]
i innych księży do podźwignienia
Nowicjatu w Porembie[2238]
obowiązać. Quod Deus bene vertat[2239]!
Odtąd zakończam ten list pisząc w
Ochronie w Porębie, gdzie przybyłem z pewnym księdzem
gościem, który mię prosił towarzyszyć jemu przy odwiedzeniu Ochronki. Więc abym
dzisiaj jeszcze mógł Siostrze Annie[2240]
mój ten list gotowy do odesłania zostawić, wziąłem zaczęty list ze sobą, aby go
tutaj skończyć.
Piszę więc tylko krótko, że co do
sprawy budynku Pan Bóg zawsze dalej pomaga, ale jak zwyczajnie Jego są drogi, z
jednej strony trudności, z drugiej błogosławieństwo i pociecha;
dziś chmury, jutro słońce. Dobrodziej Kaspruś[2241]
wielką sobie przed Bogiem i od nas zasługę zarabia, o wszystko się jak
najbardziej i szczerzej starając i żadnych fatygów nie żałując. Już od parę
tygodni ogromny budynek pod dachem, a już można mieć błogą nadzieję, że
przecież i koniec będzie.
Co do jałmużny i pomocy od innych,
to tylko mało, bo pielgrzymowie tego roku, że im dla cholery (której u nas
jednak nie
ma) zabroniono, w małej tylko liczbie przychodzą. Ze strony klasztoru (gdzie dawniejszego
gwardiana[2242] na
nowo zostawili, bo jak polskiego księdza, musieli go tutaj zostawić), zawsze mi jeszcze
dosyć utrudniono, kiedy bym się wolał jakiej sprawie w interesie Sióstr podjąć.
Lecz W[ielmożny] ksiądz dziekan z
Dollny[2243],
który na moją prośbę chętnie przybył w Porębie w przeszłą sobotę, bardzo
łagodny, i gotowy, i dobrego serca się pokazał i jawnie wszystko przyobiecał
(nawet i krówkę, kielich, ornaty, itd.) i przystał na to, że tu mieszkać
będzie.
Już muszę przecież zakończyć, bo
czas mię nagli. Poznałem tu dziś nową Siostrę Juliannę z Galicji. Mam tylko jeszcze jedną prośbę, żeby
W[ielmożny] P. Dobrodziej był tak łaskaw dowiedzieć się o tym, jeżeli w Storchnest[2244]
jeszcze jest gwardianem O. Anastazy
Sprzęga[2245] albo jeżeli w innym klasztorze, a gdzie
obecnie przebywa; proszę o tym dać mi na karteczce włączonej w przyszłym liście
do Siostry, krótkiej wiadomości, bo mam w tym pewny interes.
Przesyłam także podług obietnicy
książkę Rozmowy niedzielne itd., kosztuje 20 srg.
Polecając się modlitwom, z wielkim zostaję uszanowaniem W[ielmożnego] P.
Dobrodzieja szczery sługa
ks. Władysław
[588] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
8.9.[18]67
N.B.P.J.Chr.
Kochany Panie Edmundzie.
Wyjeżdżając jutro na rekolekcje do
Gniezna, pośpieszam dziś z odpowiedzią na list Kochanego Pana z 5 bm.[2246],
który wczoraj odebrałem. Do Gostynia nie obiecuję się już to dla braku czasu,
już też dlatego, że mając wikariusza, jestem bardziej skrępowany, jak żebym
żadnego nie miał; z tego to powodu trudno mi będzie wybrać się także do
Jaszkowa. Nie uchylam się od pracy do powstać mającego pisemka ludowego[2247]
i przy chwilach wolnych prześlę ustęp jaki z ostatniej podróży[2248]
lub jaki żywot Świętego; tylko prosiłbym o łaskawe doniesienie, jakiej
objętości mają być te artykuliki, żebym się do tego zastosował.
Przyjazd Celsissimi Domini[2249]
do naszego dekanatu był powodem poruszenia także Ochronek tutejszej okolicy.
Pan Wilkoński przybył do mnie we wtorek 3-go bm. z prośbą, abym Siostrom
mielżyńskim i ruchocińskim pozwolił przybyć do Sióstr graboszewskich dla
pomagania im w robieniu girland na przyjęcie Arcybiskupa, przejeżdżającego
przez Graboszewo do Skarboszewa na wizytę pasterską. Nie bardzo mi to było
przyjemnie, ponieważ ogrodowego oddaliłem i Siostrom ogród oddałem, lecz życząc
Siostrom, aby przy tej sposobności widziały swego Arcypasterza i też się
przyczyniły do Jego uroczystego przyjęcia w naszym dekanacie, pozwoliłem
przysłać po Siostry mielżyńskie, lecz innymi Siostrami nie chciałem i nie
mogłem dysponować, lubo mi o tym P. Wilkoński nadmienił, żeby wszystkie
Ochronki tutejszej okolicy pragnął mieć zgromadzone w Graboszewie. Pan
Wilkoński napisał listy i posłał po Siostry w Ruchocinie, Małachowie i
Niechanowie, a jak mi wczoraj Siostry tutejsze powiadały, były istotnie
wszystkie te Ochronki tamże reprezentowane. Arcypasterz miał Siostry podobno
bardzo mile powitać i do nich przemówić, lecz ks.
Jan[2250]
miał to zebranie się tylu Sióstr nie najlepiej przyjąć. Tak sądziły Siostry ze
spojrzenia ks. Koźmiana. W rzeczy
samej pytał się mię ks. Jan w
Skarboszewie w czasie wizyty pasterskiej, które Siostry przybyły do Graboszewa
i mnie się także zdawało zbyteczne, ażeby wszystkie Siostry, nawet z innego
dekanatu, jak niechanowskie i małachowskie Arcybiskupa przy wizycie pasterskiej
witały. Prawda, że w Graboszewie miało być bardzo pięknie wszystko zrobione i
że tam było znać skrzętne ręce Służebniczek, ale może by się przy skromniejszym
przyjęciu jeszcze więcej Arcyb[iskupowi] było podobało. Już się stało i może
się niedobrze stało, lecz i ja w tym ponoszę część winy, żem egzaltacji[2251]
pana Wilkońskiego nie powstrzymał
i mu z góry nie wyperswadował[2252],
iż inne Siostry prócz graboszewskich są tam zbyteczne. Przyznam się, żem życzył
naszym Siostrom, iż przy tej sposobności zobaczą swego Arcypasterza, zwłaszcza
że do Gniezna jedzie na Wrześnię, a nie na Mielżyn. Jeżeli przeto jaka burza po
tym upale się zbierze, której się Siostry bardzo lękają, sądząc z wejrzenia ks. Jana, to proszę wszystko na mnie
zwalić, ponieważ miałem sposobność zreflektowania[2253]
pana Wilkońskiego, a nie uczyniłem tego, lecz owszem zezwoliłem na przysłanie
po mielżyńskie Siostry, a posłanie po inne Siostry pozostawiłem jego odpowiedzialności.
Śpiesząc na nabożeństwo do kościoła,
ściskam serdecznie Kochanego Pana wraz z Ks. Antonim[2254],
Rubasznikiem; pozdrawiam i polecam się pobożnym modłom
ks. Koszutski
[589] Od
ks. WRATYSŁAWA KRZYŻANOWSKIEGO
Poznań,
12.9.[18]67
N.B.P.J.Chr!
Łaskawy Panie Dobrodzieju!
Z doniesienia w Dzienniku Poznańskim wiesz
Pan Dobrodziej niezawodnie o śmierci naszego kochanego Miłkowskiego[2255].
Właściwa mu skromność nie pozwalała mu opowiadać o swoim życiu minionym, bo
byłby musiał wymieniać ważne czyny, obfite w zasługi poświęcenia i godne czci
największej;
w tej myśli krótko przeto zbywał moje podpytywania.
Wprawdzie nieprzyjacielem jestem
rozpowszechnionej nekrologomanii[2256],
w obecnym jednak razie byłbym pragnął opisać żywot zmarłego, nie tyle dla
złożenia jemu winnego hołdu, jak raczej dla nauki żyjących. Brak materiałów
zmusza mnie do milczenia; również urywkowe daty bez wszelkich szczegółów,
podane mi przez P. Zawadzkiego, nie wystarczają.
Sądzę jednak, iż jest naszym
obowiązkiem moralnym uiścić się z długu względem społeczeństwa teraźniejszego
przez podanie biografii śp. Ludwika do Dziennika.
Zapewne obydwaj w tym zapatrywaniu się zgadzamy.
Z tych powodów i wiedząc, iż Pan
Dobrodziej od dawnych lat byłeś przyjacielem nieboszczyka, że pokrewny mu
poświęceniem, w niejednych działaniach jego sam brałeś udział, że więc
najdokładniej Pan znasz to życie, pełne trudów i walki, a przy tym że wprawnie
Łaskawy Pan władasz piórem - zgłaszam się z najuprzejmiejszą prośbą, abyś
raczył zająć się napisaniem tej biografii.
W r. z. chciał nieboszczyk - celem
zebrania składki pomiędzy obywatelstwem - zamieścić w Dzienniku wzmiankę o swoich
czynnościach i w tym celu dał mi załączone kilka kartek. Forma, w jakiej to
napisał, nie pozwoliła życzeniu jego zadość uczynić. Obecnie może i to za
materiał posłużyć. Oprócz tego dzielę się z Łaskawym Panem wiadomościami, jakie
powziąłem od P. Zawadzkiego. Po r.1831 przeszedł do galicji, więziony był w Szpilbergu czy Kufsteinie, później w
Wenecji[2257],
stamtąd wysłany do Marsylii. Pobyt we Francji. Dzień śmierci jego przypada
właśnie w 36-letnią rocznicę upadku warszawy[2258]
i sprawy świętej, dla której wziął się do oręża. Dokładniej przecież i tych
wiadomości P. Zawadzki rozwinąć nie potrafi.
Przepraszam za gryzmoły nieczytelne,
ale śpieszę, bo mi nad głową stoją, wołając do chorego. Proszę dla siebie, jako
też dla Szanownych P[aństwa] Wilkońskich przyjąć zapewnienie najgłębszego
szacunku
ks.
Krzyżanowski
PS Obecność
Ks. Radeckiego w Poznaniu daje mi sposobność przesłania panu Dobrodziejowi tego listu przez okazję. Piszę także do
siostry zmarłego, mieszkającej w Ostrowie[2259],
aby co wie o zmarłym bracie, niebawem doniosła łaskawemu panu.
[590] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszków,
12.9.[18]67
N.B.P.J.Ch!
Donoszę Panu Dobrodziejowi z
polecenia W[ielmożnego] JMĆ Księdza Koźmiana, który tu był we wtorek i u nas
też może z godzinę pobawił, przy rozmowie o kilku interesach względem
Zgromadzenia, powiedział mi, że mam donieść Panu Dobrodziejowi, iżby rad się
widział z Panem D[obrodziejem], iż ma niektóre rzeczy do pomówienia, a w domu
będzie od 16-go t.m. do 27-go, a potem znowu odjedzie na dwa tygodnie z
Arcybiskupem[2260] na
wizytacje. Może by też się wyszykowało Panu D[obrodziejowi] dojechać i do
Czarnkowa. Oświadczył też JMĆ ks.
Koźmian, że jeśli będzie mógł, to na zakończenie rekolekcji by przyjechał.
A główna rzecz co nieznacznie do
rozmowy przyszła jest ta: zapytał się, kto jest teraz spowiednikiem naszym,
więc powiedziałam, że teraz nie ma O. W[awreczki] w domu, to nam kazał chodzić
do Ks. Nowa[kowskiego]
w Górze i że też nam często przyjdzie naukę powiedzieć. Na to zamilkł Ks.
Koź[mian]; dopiero woła mnie do pokoiku i powiada mi, że nie wolno do takiego
młodego księdza nam chodzić, że
jak to możemy robić bez Jego wiadomości, że gdyby Arcypasterz o tym się
dowiedział, mocno by mu o to chodziło, że on pewny, iż ja o tym wiem co się w
Zgromadzeniu dzieje i że ja muszę być odpowiedzialny za to. Więc ja
przeprosiłam, iż nie wiedziałam o tym i byłam spokojna, że Pan D[obrodziej] wie
o tym; także przedstawiłam to, że teraz wcale inaczej nie szło, bo w klasztorku
też jeno był jeden ksiądz w domu
i też młody, a gdzie indziej nie ma też odpowiedniego, więc teraz mamy czekać
na O. Waw[reczkę] aż powróci. Zapytałam się i o Drzązgów, czy do ks. Kozłowicza[2261]
mogą, nie wolno, mają się trzymać proboszcza[2262].
Także przyszła mi na myśl Wyskoć, więc też się zapytałam, że jak wikary
nastanie to ksiądz dziekan zaraz odsyła; więc powiedział,
że nie mogą do żadnego wikarego, a do tego co teraz nastanie do Wys[koci]
wcale nie mogą, więc jak ks. dziekan nie będzie chciał słuchać, to
mam zaraz donieść ks.
Koź[mianowi], a on napisze do niego. A tu właśnie wczoraj odebrałam list od S.
Małgorzaty; donosi, że ma w piątek przybyć ks.
Wikary, starszy nad dziekana i że
już ks. dziekan im powiedział, że do niego pójdą do spowiedzi, a że
teraz miały bardzo dobrze i spokojnie, że ich ks.
dziekan w sobotę zawsze
wysłuchał.
Więc dziś też piszę o tym do S.
Małgorzaty i razem do gołębińskich, także i do Drzązgowa o spowiedzi umyślnie
piszę, bo też od nich odebrałam list z zapytaniem o pozwolenie, więc dobrze mi
się udało, że im już mogę stałą pewność napisać.
Dalej powiedział mi ks. Koź[mian], że przejeżdżał z
Arcybiskupem przez Graboszewo do Skarboszewa, więc w Gra[boszewie] witano ich i
stanęli; tylko z powozu ks.
Arcyb[iskup] odpowiedział tam krótko, bo już był wieczór, a więc było tam 10
Sióstr obecnych, co Go mocno zadziwiło. Dopiero na drugi dzień przyszły Siostry
z Grabo[szewa] na Mszę św. do Skar[boszewa] i tam się do ks. Koź[miana] udały z prośbą, aby się
mogły widzieć z Arcyb[iskupem], więc że miały pozwolenie od nas, tak je
przedstawił ks. Arcyb[iskupowi] i
po Mszy św. zaraz kazał do domu wracać. A te inne Siostry to pan Wilkoński pozwoził z Niechanowa i
te drugie już nie pamiętał ks.
Koź[mian] skąd były, tylko bardzo to zganił i kazał upomnieć te Siostry, że
tego nie powinny bez przełożonych
robić, bo tak by każdy potrafił rządzić; a tym to dziedzicom miejscowym może
być niemiło, że tam o granice odjeżdżają, a dzieci i obowiązki opuszczone. Ale
mówił ks. Koź[mian], że
Arcypasterz zaraz w Graboszewie z powozu witał Służebniczki i kilka słów
przemówił a w Skarbo[szewie] także. Mówił ks.
Koź[mian], że na wiosnę będzie chciał do Jaszkowa przywieźć Arcyb[iskupa], żeby
widział sam i żeby więcej się chciał zająć Zgromadzeniem.
Bardzo nam miła ta wizyta była, choć
bardzo krótka, ale darmo. Po obiedzie przyszedł i zaraz miał odjeżdżać, aleć go
państwo zatrzymali i nocował. Ale
za to rychło odjechał beze Mszy, bo jeszcze w środę miał stanąć w Gnieźnie u
Arcyb[iskupa]. Celebrował sumę w stroju paradnym, podobnym do biskupa; po sumie
miał mowę i zaraz dawał ślub, asystowali nasz Proboszcz i kleryk Szołdrski[2263],
bardzo śliczne nabożeństwo i uroczysty ślub. Kościół - o ile mogły - my
przybrały i ściany były owieszone drogimi obiciami, i wieńce do góry, i na
ziemi kobierce i kwiaty z oranżerii[2264]
z Góry; dosyć, że ładnie było; a na chórze my też śpiewały podczas sumy. A w
poniedziałek cały dzień i całą noc to wszystkie tylko wieńce robiły, a to już
do namiotu gdzie obiad jedli, 6 funtów szpagatu[2265]
my wyrobiły; a kościół to już w sobotę był przybrany. Dosyć, że też za to
pamiętali, bo dostałyśmy pszenicy szefel, mięsa, kawy, a dziś młode państwo przyszli tu do nas i dali
dukata złotego. Nie wiem pewności, ale zdaje mi się, że to 5-talarowy.
Ale wracam się do ks. Koź[miana], bo jeszcze zapomniałam
się zapytać i powiedzieć o spowiednikach w Lubaszu i Czarnkowie, bo tam też
takie trudności, a wyraźnie powiedział ks.
Koź[mian], że gdzie już inaczej nie da się zrobić, że gdzie by wikary miał
słuchać, to musi to przedstawić Arcyb[iskupowi] i o pozwolenie prosić. Więc
myślę, że o tym trzeba napisać ks.
Koź[mianowi], a może że też Pan D[obrodziej] pojedzie do Poznania, to sam powie
resztę.
A teraz z nowych wiadomości mam, jak
już wspomniałam, list z Drzązgowa; to samo, co już Pan D[obrodziej] mi pisał. Z
Turwi - o tej spowiedzi, i reszta dobrze i dosyć spokojnie teraz. Z Lewkowa to
samo donoszą co i Panu D[obrodziejowi]; o furmance im napiszę, bo jeszcze do
dziś nie miałam czasu. Zresztą, znikąd więcej.
U nas też nic nowego nie zaszło, ale
oto wypadek, bo przy ubieraniu w kościele spadła S. Paulina z drabiny dosyć
wysoko, na podłogę, więc całym bokiem padła, tak się trochę i zlękła i też
stłukła, że teraz leży - wczoraj i dziś. Ale myślę, że to znowu będzie dobrze,
jak wypocznie, bo się też i namęczyła dosyć z tym chodzeniem.
A ostatni mój list posłałam do Pana
D[obrodzieja] w sobotę tj. 7-go, na który jeszcze odpowiedzi nie mam[2266].
Do Baszkowa też napisałam w niedzielę, ale jeszcze odpowiedzi nie mam.
Całujemy rączki Panu Dobrodziejowi
wszystkie i Siostry pozdrawiamy i o mo[dlitwy] prosimy.
N.S.B.R.
E. Szkudłapska
Czy
też już Pan Dobrodziej odpisał do Biłki S. Mari[annie], bo ja teraz myślę
odpisać, ale że od O. Ciszka tak długo nie ma odpowiedzi, może go już nie ma w Starejwsi; ja i do S.
Leony myślę pisać, bo mi się już dłuży.
[591] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszków,
14.9.[18]67
N.B.P.J.Ch!
List Pana Dobrodzieja z 13-go
odebrałam dziś, tj. w sobotę[2267].
Co do zagubionego listu stało się tak, oddany był w sobotę tj. 7-go w ręce
samej pani hr.[2268],
gdyż miała być okazja jeszcze tego dnia, ale potem okazji nie było i powiada pani, że go gdzieś położyła i nie mogła
na drugi dzień znaleźć, ale sądzi, że się dostał gdzie między książki głęboko i
że się jeszcze znajdzie. Ale przeprasza, że się tak stało, że to przy tylu
zajęciach tak się zaniewieruszył. A ja zaś byłam pewna, że zaraz w sobotę
poszedł, że sama pani powiedziała
że będzie okazja, więc już się też nie dopytywałam o to, aż dziś po odebraniu tej wiadomości, że nie
doszedł.
W tym liście była odpowiedź na
obydwa listy Pana D[obrodzieja], tj. na ten z 5-go i 6-go[2269].
Na pierwszy - to było najważniejsze, to
o owej kandydatce ze Skalmierzyc[2270],
więc pisałam Panu D[obrodziejowi], że prędzej przyjąć nie można: jedno - że już
mam pewne 4, co teraz przyjadą, a dwie na wiosnę; a drugie - że ją sama będę
chciała widzieć kiedy w Lewkowie, gdyż podobne ma mieć usposobienie do naszej Marynki
w kuchni i do owej Rozalii, co była od księżnej[2271]; a po trzecie - że też nie ma dostatecznego
funduszu, to może jeszcze sobie przysłużyć.
A drugi interes był ten w Oporówku,
żeby S. Ma[riannie] przydać towarzyszkę, a ja pisałam, że może to niedługo
potrwa cholera i że Siostry tak blisko, toteż mogą zajrzeć do domu, żeby się
już mogło obejść bez towarzyszki, bo znowu byłby koszt zawozić, a kto wie czyby
chcieli zapłacić drogę. Ale jeśli Pan D[obrodziej] każe zawieźć, to ja chętnie
to zrobię, ale że się to znowu ten cały tydzień odwlekło, toć już może po cholerze.
Także i to, że o Franusi nie mam jeszcze żadnej wiadomości, już zapytałam się,
w tych dniach może odbiorę odpowiedź.
A na drugi list to była ta
odpowiedź, iż się cieszę, że się w Lewkowie zaspokoiły Siostry i że o podróży
na rekolekcje muszą się zapytać Pana, bo ja nie robiłam żadnych układów co do
tego, tylko przy otwarciu Ochronki mówił pan
Lipski, że tego by nie przyjął, bo to wielki koszt; a ja powiedziałam, że to
być musi, bez rekolekcji Siostry być nie mogą. Także o Małachowie, że już
napomnienie dostały co do pisania do Pana D[obrodzieja]. I o kandydatkach z
parafii przementskiej[2272]
- lepiej, żeby same przybyły, bo kto wie, jakie mają zdolności; i tak z
nieznanych okolic, same może nie rozumieją i nie wiedzą, do czego się
zabierają. Zresztą nic ważniejszego w tym liście nie było.
A teraz na dzisiejszy list, do
Drzązgowa też wyraźnie napisałam, że gdyby ich ks. Kurowski nie chciał słuchać wcale, to mają mi zaraz
donieść, bo kto wie, czy do tego nie przyjdzie dlatego, że znowu S. Agnieszka
porobiła grymasy ze spowiedzią, a to w dzień Narodzenia Matki B[ożej] odeszła
bez zakończenia spowiedzi dlatego, że jej kazał głośno powiadać, a ona nie
chciała, bo by ludzie słyszeli. S.
Paulina już wypoczęła po stłuczeniu i już chodzi. Do Galicji to ja myślę razem
napisać na ręce S. Leony. Jutro się dowiem, czy nie będzie okazji z klasztorku.
A ksiądz w Biłce nazywa się Stańkowski.
Kiedy już jest S. Julianna w
Porębie, to mnie dziwi, że nie przywiozła żadnych wiadomości i listów. Może
później napisze S. Julianna.
Zabrze tj. stacja kolej[owa], wieś
porządna - jak miasteczko[2273],
chyba że inna byłaby gdzie indziej, ale myślę, że to samo, bo tam była S. Anna
raz u chorej jednej, to jest przed Mysłowicami. Co zaś do Jurkowa, to wcale nie
wiem, jak się tam dostanę i kiedy, bo nasze konie teraz jak w zacięgu, a
jeszcze my ziarnka żyta nie zasiali, dlatego że bardzo sucho, więc ten cały
tydzień woziły mierzwę i ledwo dziś koniec, a jeszcze nam jeden dzień pomógł wozić
jeden gospodarz. A za rzeką jeszcze nic nie orane, też musimy zaprosić
gospodarzy do pomocy; tylko czekamy za deszczem, ale i tak na poniedziałek
musimy zacząć siać.
A że jeszcze o rekolekcjach nie mamy
żadnej wiadomości, toć pewno już w tym miesiącu nie będą, bo posyłałam się
pytać do klasztorku, kiedy Ojciec Waw[reczka] wróci z misji - to powiedzieli,
że za miesiąc, bo znowu pojechali na nowe misje. Ale dopiero jutro sama się
lepiej dowiem, to i Jurkowo będzie miało czas do przygotowania, bo ja teraz
umyślnie koni odrywać nie mogę, chyba że najmę.
Mam też z Lewkowa taką wiadomość, że
się tam blisko cholera pojawia i że w sąsiedztwie już państwo wyjechali przed cholerą, że i w Lewkowie już się z
tego spodziewają, że bardzo drobiazg[2274] zdycha, że w mgnieniu oka pada; sądzą, że to
znaki cholery, ja też dziś Siostrom odpisuję do Lewkowa.
A zresztą też więcej wiadomości
nowych nie mam. Całujemy rączki Panu Dobrodziejowi wszystkie. Siostry też
pozdrawiamy i o modlitwy prosimy. Do Langnera ja nic nie odpisuję, bo sądzę, że
go już Pan D[obrodziej] zaspokoił.
N.S.B.R.
E. Szkudłapska
List ów zagubiony już pani hr[abina]
znalazła[2275] i
oddała mi już wieczór, więc dopisuję z niego to, co ominęłam w teraźniejszym, a
to względem odwiedzenia familii S. Mari[anny] Praczyk z Ruchocina. Ja sama nie
wiem, jakby to zrobić, bo nie wiedzieć, jak myśli się wybrać, czyby miała na
drogę; ale jeśli to ma nastąpić przy rekolekcjach, to lepiej naprzód, żeby
rychlej przyjechały, bo potem już gdzie przeznaczona, tam musi razem jechać.
Ale że i to nie będzie dogodnie, bo dlatego, że mają razem przyjechać z
mielżyńskimi, więc to by się za wiele Siostrom żmudziło[2276]
i tutaj by długo musiały się zatrzymać, więc już wcale nie wiem, jak radzić.
A z Lubasza tak samo chce S.
Weronika[2277] z
S. Antoniną z Czarnkowa, ale te obydwie by mogły naprzód jechać prosto do
swoich, a powróciłyby na dzień rozpoczęcia, jeśli się o to jeszcze odezwą; ale
ja jeszcze o tym nic nie pisałam.
[592] Od
APOLONII KUROWSKIEJ
Ostrów, 22.9.[18]67
Szanowny Panie Dobrodzieju!
Chociaż tak spóźniona nasza
odpowiedź na list Szanownego księdza
kanonika Krzyżanowskiego z
Poznania jako opiekuna śp. brata Ludwika[2278],
który zaleca nam - resztę pozostałemu jego rodzeństwu, abyśmy zebrali życiorys
śp. Ludwika. Włożony na nas obowiązek nader nam jest miło wypełnić, iż życzliwi
jego przyjaciele pragną podnieść
pośmiertelną pamięć zmarłego, na którą śp. brat nasze całe życie pracował.
Brat nasz Ludwik urodził się w
Strzyżewie pod Mikstatem[2279] [z]
Karola i Józefy Miłkowskich, małżonków, dziś kończył lat 70; a zatem urodził
się w tym samym roku co Korzeniowski - 1797 roku[2280],
pierwsze nauki odebrał w klasztorze w Warcie, później uczęszczał do szkół
wojewódzkich w Kaliszu, a ukończywszy takowe, poświęcił się zawodowi
gospodarczemu, nie przestając ciągle kształcić się. Od najpierwszej młodości
zamiłował pracę umysłową, tej jedynie był winien całe swoje wykształcenie, a
skoro tylko dowiedział się o powstaniu w Warszawie, był jeden z pierwszych,
który się zapisał do nowo formującego się pułku ochotników Kaliskich. Trudy
obozowe i ciężka zima, w której rozpoczęto kampanię w 1831 roku, tak zwątliły
słabe zdrowie Ludwika, że musiał iść do lazaretu na poratowanie sił swoich, a
przyszedłszy nieco do zdrowia, pośpieszył natychmiast do obozu. Nie zastawszy
już tam pułku swojego, bo ten posłany był na Litwę, zaciągnął się do korpusu
jenerała Samuela Różyckiego[2281]
i z nim przeszedł granicę krakowską. Śp. Ludwik był tylko porucznikiem, nie
ubiegał on się nigdy za karierą, bo tylko zawsze spełniał obowiązki prawego
Polaka. O ile nam dziś wiadomo, to był w bitwie pod Grochowem, Dębem i
Ostrołęką, w korpusie zaś Różyckiego brał udział we wszystkich bitwach, które
ten korpus stoczył był. Po skończeniu kampanii osiadł śp. Ludwik w Krakowie i
tam nader użytecznym był dla emigracji w roku 1836.
Kraków zajęty był przez wojska
sprzymierzone, cała tam emigracja musiała oddać się w ręce Austriaków i Ludwik
wraz z innymi długo był więziony w Trieście; później wydalony został do
Francji, zamieszkiwał najprzód w Bordeaux
Harze, a później długi czas przebywał w południowej Francji, a potem dostał się
do Versailles i do Paryża. Fizycznie nie
mógł pracować na utrzymanie swoje, bo ciągle był chorowity. Ograniczył się na
małym zasiłku rządowym, który przy jego wielkiej oszczędności wystarczyć musiał
na Jego życie. Najwięcej pracował nad językiem francuskim - był
współpracownikiem niektórych pism periodycznych polskich, należał do
Zjednoczenia Emigracyjnego, itd. W roku 1843 za wstawieniem się brata
Konstantego z Macewa[2282],
przybył do Księstwa Poznańskiego, gdzie żył jeszcze ojciec jego, 80-cio letni starzec; wraz z
resztą rodzeństwa oczekiwał nad grobem ujrzeć syna z wygnania.
Dalsze życie Ludwika jest wiadome
przyjaciołom jego. Oto jest
wszystko, co Szanownemu Panu Dobrodziejowi o życiu śp. Ludwika udzielić możemy.
Zasyłając Panu wyraz szacunku i
poważania, z którym na zawsze pozostać pragniemy
Apolonia Kurowska
brat
Apolinary Miłkowski
Tekla Szenekowa
pozostałe rodzeństwo zmarłego[2283]
[593] Od
KONSTANTEGO MIŁKOWSKIEGO
Macew, 22 września 1867[2284]
Szanowny i Kochany Panie Edmundzie!
W tej chwili powróciwszy z
Wrocławia, zastałem uprzejmy list Twój[2285],
na który pośpieszam z odpowiedzią.
Przed tygodniem posłałem notatki o
życiu śp. Ludwika, siostrze jego - pani
Kurowskiej mieszkającej w Ostrowie, o które prosiła mnie, mając zamiar przesłać
takowe Tobie; zapewne doszły one już rąk Twoich[2286].
Moje wiadomości o życiu śp. Ludwika są dość szczupłe, bo mało byliśmy razem tak
w 1831 r. jak i w emigracji, jednakowoż - o ile mi pamięć pozwoliła - spisałem
je jak najrzetelniej.
Ludwik całe swe życie był zawsze
taki sam, jak go znałeś: skromny, pracowity, nigdy nie dążył do wyniesienia
się, tylko w cichości ducha spełniał obowiązki swoje; dlatego też mało od kogo
był poznany i oceniony. Jeżeli te
notatki, które odbierzesz od pani
Kurowskiej nie będą wystarczające, to proszę Cię, zażądaj ode mnie bliższego wyjaśnienia,
a z chęcią takowe Ci udzielę.
Teraz, Kochany Panie Edmundzie,
przyjmij ode mnie najserdeczniejsze pozdrowienie i zapewnienie wysokiego
szacunku, które mam dla cnót Twoich obywatelskich
Twój
K. Miłkowski
Żona moja
załącza Ci uprzejme ukłony.
[594] Od
s. ELŻBIETY BINKOWSKIEJ
Oporówko,
30 września [18]67
N.B.P.J.Ch.
Wielmożny Panie Dobrodzieju.
Dowiedziałyśmy się, że ksiądz Proboszcz[2287]
był u Pana Dobrodzieja, z którego my się zasmuciły, bośmy czekały każdej
chwili, że P. Dobrodziej do nas przybędzie, a tu pewnie nie, bo my się tak
cieszyły, że się będziem mogły z Panem Dobrodziejem widzieć przed rekolekcjami,
rozmówić się i prosić, żeby nie było u nas zmiany, chyba jeżeli Pan Bóg chce i
Przełożeni, to niech się stanie wola Jego święta, ale ja zmiany strasznie nie
cierpię i Siostry proszą także, żeby nie było u na[s] zmiany - to jest jedna
prośba, a teraz druga. dowiedziałyśmy
się, że ksiądz Proboszcz ma
odbierać klucze[2288]
20 października i to jeszcze on nam sam mówił, żebyśmy przyszykowały lub
wybrały ze sześć dzieci na jego wprowad[zenie] u nas. Także prosi, żebyśmy były
przyszykowane zawczasu. My mamy teraz kłopot, bośmy żadna jeszcze nie były przy
takiej uroczystości, to nie wiemy, jak nam pójdzie.
Pokornie prosimy nam doradzić, jak
by to było najlepiej zrobić i prosimy P. Dobrodzieja przysłać nam wierszyki do
mówienia lub do śpiewania dla dzieci. Pokornie prosimy jak najprędzej przysłać
nam wierszyk dla dzieci, bo my mamy strach, że nas rekolekcje zajdą, to my
dzieci nie nauczym[y].
Dzięki Bogu, jesteśmy zdrowe.
Pozdrawiamy Pana Dobrodzieja, rączki całujem[y], o modlitwę pokornie prosimy.
Proszę pozdrowić Siostry podrzeckie.
N.S.B.R.
E. Binkowska
Prosimy pozdrowić księdza Hübnera i prosimy go pokornie o
modlitwę. S. Marianna mu rączki całuje.
[595] Od
ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka
[Duchowna], w czwartek wieczorem, 3
paźd[ziernika 18]67[2289]
N.B.P.J.Ch.
Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
Załączam Ci liścik od ks. Karwowskiego z Opalenicy[2290],
który się koniecznie stamtąd na wieś wydostać pragnie, z usilną prośbą, abyś
zrobił natychmiast za nim do P. Franciszka[2291]
przedstawienie. Mielibyście wcale dobrego proboszcza i sąsiada. Ty stoisz z P.
Franciszkiem na stopni[u] przyjaźni, myślę, że mu to z łatwością wyjednasz, gdy
tylko zechcesz. Pozostawiam to zupełnie Twej dobroci. Innych lepszych pośredników
nie znam od Ciebie. Napisz mi, jak i co zrobicie, abym się ks. Wacławowi mógł wylegitymować.
Patrz, jak się to zmarło jednak Kochanemu Grzesiowi[2292]!
Panie, racz dać spokój wieczny jego duszy! Zapewne byłeś przy jego śmierci i
zrobiłeś niejedno w tej ostatniej jego przeprawie!
Kochany ks. Szułczyński był - jak zapewne już wiesz - z ks. Kozłowskim u mnie na odpuście;
ucieszyło mnie to niewymownie. W zamian obiecałem im przybyć na zapusty[2293]
się wywdzięczyć. Chciałbym wpaść prędzej zobaczyć malatury[2294],
ale ani podobna, codziennie mam kogoś. Wczoraj była stara pani Działyńska z dziećmi P[aństwa]
Jenerałostwa Zamojskich[2295].
Odpowiedzi definitywnej względem
mojej wieży jeszcze nie odebrałem, mam jednak nadzieję, że po zasiewkach na
dobre będę mógł zwozić materiały budowlane.
Co słyszałeś o Siostrach, donieś
łaskawie. Ks. Chwaliszewski ode mnie wyjechał do Rzymu w celu wstąpienia do
kl[asztoru] Dominikanów. Boże mu dopomóż. Straciłem może na zawsze wielkiego
pomocnika odpustowego. Już to nie pierwszy, któremu Matka Boża powołanie do
klasztoru wyjednywa. Co robi Ks. p[rof.] Brzeziński, pozdrów go serdecznie ode
mnie. P[aństwu] Teofilostwu[2296]
oddaj wszelkie wyrazy szacunku i ukłon; sam przyjmij tysięczne uściski
braterskie
od Twego brata
ks.
Stanisława
[596] Od
ks. JÓZEFA SZUŁCZYŃSKIEGO
W
Pogorzelicy, 3.10.[18]67
L.J.Ch!
Najszanowniejszy Panie Edmundzie!
Dowiedziałem się, że probostwo w Strzelczu przez śmierć śp. ks. Grześkiewicza zawakowało: na takowe
zgłosiłem się do Jaśnie W[ielmożne]go Pana hrabiego
Żółtowskiego. Ponieważ osobistość moja mało jest znany, dlatego udaję się z
moją najpokorniejszą prośbą do Pana Edmunda, aby mię raczył wysokim względom
Jaśnie W[ielmożne]go pana
Żółtowskiego polecić i przyczynić się, aby na zawakowane[2297]
beneficjum[2298]
raczył mnie zaszczycić swym zaufaniem i udzielić mi prezenty[2299]
na takowe. Prócz znanych Panu Edmundowi moty[wó]w, aby być w bliskości Jasnej
Góry Gostyńskiej, najwięcej mnie skłania do opuszczenia Pogorzeli brak
kościoła.
W tej uprzejmej nadziei, że moja
najpokorniejsza prośba znajdzie łaskawe u Najszanowniejszego Pana Edmunda
poparcie, mam zaszczyt przy wynurzeniu mego najrzetelniejszego uszanowania być
Jego
najniższym sługą
ks.
Szułczyński
[597] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
Mielżyn,
5.10.[18]67
L.J.Chr.
Kochany Panie Edmundzie.
Podług życzenia Kochanego Pana
posyłam pierwszy artykulik o Rzymie, i to w październiku wedle listu z 19
września[2300].
Jeżeli podobna praca przydatna będzie do powstającego pisma ludowego[2301],
któremu z całego serca życzę powodzenia, proszę mi o tym donieść, a w styczniu
nadesłałbym dalszy ciąg opisu bazyliki Św. Piotra, który znowu jako tako
zaokrąglę, by artykułów zbytecznie nie przedłużać. Jeżeliby zaś do jakiej
książeczki zmieścił się dłuższy artykuł mego pisma, niż 3 1/2
arkusza, proszę mi o tym nadmienić, a potrafię się do wszystkiego zastosować.
Gdyby zaś obecny był za długi, i temu w przyszłości zaradzę, ograniczając się
podług życzenia w podawaniu zwiedzonych przeze mnie przedmiotów[2302].
Zamiarem moim jest podawać ludowi naszemu mniejsze nawet szczegóły bez
wymieniania nazwisk artystów i refleksji artystycznych, na których się nie zna,
aby tym większe w nim obudzić uszanowanie dla stolicy chrześcijaństwa; a jeżeli
Pan Bóg pobłogosławi temu pismu, że dłuższe lata się utrzyma i mnie Pan Bóg
użyczy zdrowia i łaski swej, toć mniej na tym zależeć może czytelnikom, jak
długo ten opis trwać będzie, a materiałów nazbierałem sobie dość znaczny zapas.
Pod każdym względem upraszam o jak
najdokładniejszą informację, w jakim guście i w jakich rozmiarach mają być te
artykuliki o Rzymie. Drugą serię artykulików moich tworzyć będzie opis
szczegółowy uroczystości kanonizacyjnej[2303]
i żywoty kanonizowanych w tym czasie.
Do Jaszkowa się nie wybieram, bo
9-go bm. wyjeżdżam do Poznania z najstarszym synkiem pana Sikorskiego[2304],
którego oddaje do szkoły realnej, a potem trzeba pilnować parafii, zwłaszcza że
teraźniejszy ks. wikariusz[2305]
wkrótce ma mnie opuścić.
Polecając się pobożnym modłom
Kochanego Pana, pozdrawiam i ściskam wszystkich, nie pomijając naturalnie
Kochanego ks. Antoniego[2306]
i Rubasznika.
ks.
Koszutski
[598] Od
ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka
[Duchowna], w czwartek rano, [10 października 1867]
N.B.P.J.Ch!
Kochany i Drogi Sercu memu Bracie
Edmundku!
Bardzo Ci dziękuję za dobrą
przynajmniej wolę, jaką okazałeś. List Twój przesłałem zaraz ks. Karwowskiemu z perswazją, żeby się
zastosował do woli Bożej[2307].
Niemniej wdzięczny Ci jestem za miłe
doniesienia o Siostrach na Śląsku. Widocznie P. Bóg za przyczyną Matki
Najświętszej cuda robi. O, niech Was to nie uzuchwala, ale upokarza. Gdy Anioł
wywyższał Najśw. Maryję, Ona: „Oto ja służebnica Pana Mojego” rzekła. Wskazówka
to dla Sióstr, ażeby choć najmniejsza, choć szara pyszka do serc ich nie
zajrzała.
Zapraszasz mnie do Jaszkowa na
poniedziałek; żadną miarą nie mogę, gdyż myślę wpaść na imieniny brata mego do
Brody, który choć tak o wiele ode mnie starszy, nigdy mnie nie opuszcza podczas
mego odpustu;
chciałbym tam zabawić kilka dni. Może na Św. Stanisław prędzej nam się uda do
Jaszkowa zjechać, choć nie w tak licznym gronie. Tymczasem oświadcz im
wszystkim moje serdeczne pozdrowienie i porucz mnie gorąco ich modlitwie. Jak
tylko będą medalioniki gotowe, zaraz Ci je dla wszystkich prześlę.
Że się znowu Rokiem Wiejskim zajmujesz[2308],
bardzo mnie to cieszy, tym więcej, żem Ci o tym przypominał. Zobaczysz, że to
wcale będzie na czasie.
Z rejencji jeszcze nie dostałem
odpowiedzi; widać - jeszcze trzeba się modlić.
Z całego Cię serca polecam P. Bogu i
jak najgoręcej wraz z ks. prof. Brzezińskim pozdrawiam, ściskam i
całuję
szczery brat
ks.
Stanisław
[599] Od
s. NEPOMUCENY CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn, 30.10.[18]67
+ N.B.P.J.Ch.
Wielmożny Pan i Dobrodziej!
Przyjechały się my szczęśliwie do
domu z rekolekcji. Od Miłosławia końmi pana Wilkońskiego. W domu zastałyśmy
wszystko dobrze. Z Ojcem Koszutskim my się przywitały wieczór; o Gostyniu
powiedziałam. Ks[iędza] wikarego
już my w Mielżynie nie zastały[2309].
My dzięki Bogu, są dosyć po naszej
podróży zdrowe. Chodzimy do pracy na
probostwo do ogrodu.
Dzieci chodzą do Ochronki.
Dzień imienia Wielmożnego Pana
Dobrodzieja - nam tak drogi. Nie mając
upominków drogich, bośmy ubogie, dziś my, za pozwoleniem Ojca Koszutskiego, przyjęły
Pana Jezusa w Komunii świętej na intencję Pana Dobrodzieja, prosząc o łaski najpotrzebniejsze,
a życie jak najdłuższe tu na ziemi, a w niebie wieczną koronę.
Donoszę Panu Dobrodziejowi naszą
ofiarę, którą my dostały z rąk Ojca Koszutskiego, złożoną przez księży na rekolekcjach ich - 23 tal.,
aby my się za nich modliły. 10 tal. nam dał O. Koszut[ski] na podrzwi do
Jaszkowa, 11 tal. posyłam Matce Przełożonej[2310]
za materiał na suknie, prosząc serdecznie Wiel[możnego] Pana Dob[rodzieja], aby
był łaskaw jej posłać przy okazji. Matkę Przełożoną, Siostrę Mistrzynię[2311]
i wszystkie Siostry serdecznie pozd[ra]wiamy polecając się św. modlitwom.
Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi
całujemy rączki i nóżki, prosząc serdecznie o pobożne westchnienie.
N.S.B.R.
N.
Chwi[a]łkowska
[600] Od
ks. HILAREGO KOSZUTSKIEGO
30.10.[18]67
I ja dołączam do życzeń naszych
Sióstr najgorętsze i najserdeczniejsze życzenia moje z okazji imienin Kochanego
Pana. A ponieważ Najwyższy nasz Prawodawca dozwolił nam popieścić się rozsądną
miłością własną: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”, przeto i w moich
życzeniach dla Kochanego naszego Solenizanta umieszczam porządną porcję z tej
miłości własnej i życzę Mu z głębi serca, ażeby ten pogruchotany i odratowany
garnuszek gliniany jak najdłużej nam się jeszcze trzymał kupy i dyrygował
dziarsko, mężnie i szczęśliwie pomnażającym się z każdym rokiem Korpusem[2312]
Amazonek[2313]
N.M. Panny, ażeby Mu Pan Bóg dodał sił i zdrowia do przebycia morskiej choroby,
gdy przewozić będzie swe plutony przez Pas de Calais do Londynu, a może nawet
przez Atlantyk na nowy świat[2314].
Skoro się raz odważyłem na takie
sobkostwo[2315] w
życzeniach moich, ażeby nam Pan Bóg Kochanego Solenizanta jak najdłużej
zachowywał przy zdrowiu i siłach dla komenderowania[2316]
tymi Amazonkami, toć posunę się jeszcze dalej na tej samej drodze, zwłaszcza że
najtrudniej zawsze pierwszy krok uczynić. Otóż życzę - ale bardzo i nawet
gwałtownie życzę Kochanemu Panu i sobkowi - ażeby najtęższe i najczerstwiejsze
mi(ał) zdrowie i doskonały kuraż[2317]
około Bożego Narodzenia r.b. i zdecydował się na pielgrzymkę do Ochronki
mielżyńskiej na gwiazdkę. Kipiało mi serce od żądzy pojechania do Jaszkowa na
zakończenie rekolekcji, ale gigantyczne restauracje w naszym kościółku -
rozbieranie kościoła Odrowążskiego i
sprzedawanie drzewa z tegoż kościoła, wydalenie się wikariusza z Mielżyna - oto
powody, które kazały kipiące serce grobu przywalić pokrywą, aby zbytecznie nie
syczało i uspokoiło się. Z tych samych przyczyn nie mogłem podążyć na festyn
gostyński, gdzie by sobie dusza także doskonale była pohulała z fratrami, Rubaśnikami, Jenerałami i
wszystkimi synami Św. Filipa na
Świętej Górze.
A teraz za tyle życzeń szczerych i
strzelistych afektów[2318],
proszę o kilka słów pociechy w moim sieroctwie, i czy dalej w tym samym guście
pisać o Rzymie do nowego pisma ludowego[2319].
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i
proszę o modlitwy.
ks. Koszutski
[601] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 2.11.[18]67 N.B.P.J.Ch!
Ostatni mój list posłałam do Pana
Dobrodzieja w poniedziałek tj. 28-go, na który odpowiedzi do dziś nie mam[2320].
Dziś znowu donoszę o chorobie S.
Katarzyny, z każdym dniem jest słabsza i gorączka okropna, tyfus największy, a
to nieszczęście, że ani lekarstwa pić, ani wody na głowę kłaść nie pozwoli, bo
powiada, że dostaje rwania w głowie. Teraz już zupełnie przytomności nie ma, a
jeszcze bardziej nie słyszy, a od wczoraj w południe dostała jakieś kurcze, tak
że chwilami cała się trzęsła - aż do wieczora. Ostatni raz wieczór to aż się z
łóżka porwała i gdy ją S. Agnieszka złapała i trzymała mocno, to aż po rękach
gryzła, więc aż się S. Agn[ieszka] przestraszyła, ale dziś, Bogu dzięki, to się
nie powtarza. A przy chorej jest ciągle S. Agn[ieszka], a w nocy dwie. W
czwartek byłam u doktora, to mi powiedział, że tylko może zapisać chlorkowej
wody na odświeżenie języka, ale cóż potem, kiedy pić nie będzie. Więcej nic
doktor nie radził; poprawy też nie widać do dziś.
Kiedy jeszcze miała przytomność,
powiedziała mi, że ma u matki w Czempiniu 12 tal., bo zostawiła dlatego, że jak
byśmy ją dali w takie miejsce, gdzie by nie mogła zwyciężyć, więc by była
wystąpiła. Ale teraz kazała mi pisać po te pieniądze, więc była tu matka i
bracia to przynieśli, ale tylko 7 tal., a resztę sobie rachują za coś, co jej
dali. Ja im też powiedziałam, że mnie nic do tego, niech się zgodzą ze Siostrą.
I tak też S. Kata[rzyna] im przyświadczyła.
Ale teraz ważniejszy sęk: oto dziś
odebrałam list z Lubasza od S. Fra[nciszki] Okupnik, w którym pisze, że żałuje
iż nie powiedziała zaraz, ale że całe rekolekcje przepędziła w goryczy i że ją
to mocno bolało, że gołębińskie wszystkie pieniądze zjadły na przysmaczki, więc
już się odrzekła Ochrony i nie będzie. A więcej nic nie pisze - ani żeby
przyjechać, ani też kiedy myśli to zrobić, ja więc myślę się zapytać o to. Ale
dziwno mi o tych przysmaczkach, bo ja nie wiem, żeby o tym co było mówione, bo
co Ojciec raz mówił, to się do starszych odnosiło; więc nie wiem, co to znaczy.
Ale dziwi mnie też, że S. Anna nic nie pisze, tylko sama S. Fr[anciszka].
Odebrałam też list z Rogożewa, w
którym S. Marianna usilnie błaga, aby im S. Katarzyny nie przysyłać, o czym też
i pewno Panu Dob[rodziejowi] doniosła. Więc co tu teraz zrobić? Kogo damy?
Teraz będzie dwóch Sióstr potrzeba, więc to pewnie kolej wypadnie na S.
Michalinę i na S. Zuz[annę], czyli Agnieszkę, bo kiedy nowicjuszek nie wolno
dawać. Proszę Pana Dobrodzieja o odpowiedź, bo jak dostanę wiadomość z Lubasza,
to trzeba będzie zaraz jechać i zawczasu lepiej zaradzić.
Mam także list od S. Józefy z Poznania[2321],
w którym znowu prosi, czyby dla brata[2322]
stuły nie mogły sprawić, że ona by prosiła Pani[ą]
Hr. o materię na to, to by niewiele kosztowało. Nie wiem, co jej na to odpisać.
Pisze, że są zdrowe i że S. Rozalia nie może [się] przyzwyczaić do choroby panny Cecylii, że nie może potrafić,
więc tylko sama musi robić S. Józefa; i trzecia rzecz, że prosi S. Jó[zefa],
aby już nigdy Starszą nie była. A panna
Cecylia chce się dowiedzieć, czyby mogła zawsze mieć Siostry przy sobie, choćby
i zdrową była, ale tylko do swoich usług dwie, a służącej by nie miała.
Dziś także i z Poręby mam list i
rzeczy S. Ag[nieszki]. Donosi S. Anna, że S. Karolina szczęśliwie przyjechała,
ale żałuje, że S. Agn[ieszka] nie powróciła. Także donosi, że dom koniecznie
chcą wykończyć, że podłogi już są i piece będą stawiać, tylko zaprasza, żeby
przyjechać na poświęcenie, razem i Pana Dobrodzieja i mnie. A o tym
spowiednictwie tyle wspomina, że ks.
proboszcz[2323]
chętnie i nowicjuszki słucha spowiedzi. A zresztą nic ważniejszego nie donosi.
A u nas Bogu dzięki, że reszta my
zdrowe i kandydatki dosyć wesołe, ale mamy oto nowy kłopot, bo nam z wtorku na
środę w nocy odbili i ukradli czółno. Dwa dni parobek chodził i szukał, aż w
Poznaniu był i nic z tego - jak ukradł, to Bóg wie, w którą stronę poszło,
pewno już nie będzie nasze. Zresztą to nic ważniejszego nie zaszło.
Całujemy rączki Panu Do[brodziejowi]
i o mo[dlitwy] prosimy.
N.S.B.R.
E.
Szkudłapska
[602] Od
ks. ANTONIEGO KLAJNERA
Dubin,
4.11.[18]67 L.J.Ch.
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Posyłam dla sierotki Pelasi[2324]
od jej familii 10 tal. za półrocze od 20 listopada r. b. do 20 maja r.p. oraz 3
tal. na odzież.
Z pracą literacką u mnie i u sąsiada
mego w Jutrosinie[2325] nie sporo idzie, tak jakoś nie ma czasu, a
może opieszałość; aleć myślę, że na pierwszy poszyt[2326]
już są materiały zgromadzone. Trzeba, żeby pierwszy zainteresował publiczność,
bo od tego wiele zależy odbyt na następne.
Ochronka znów tu w komplecie, a mamy
korzystną zamianę, bo zdrową za chorą.
Z wyrazem najszczerszego szacunku
W[ielmożne]go Pana Dobrodzieja najniższy sługa
ks. Klajner
[603] Od
s. ELŻBIETY SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, (środa wieczór) 6.11.[18]67 N.B.P.J.Ch!
List Pana Dobrodzieja z 4-go
odebrałam 5-go tj.[2327]
wczoraj, na który odpisuję.
Wczoraj też odebrałam od ks.
Koźmiana owe 80 tal., które to dziś zaraz panu
Tadrzyńskiemu oddałam, razem z tymi, co i ja miałam, więc kapitału jest
zapłacone 120 tal., a procentu już urosło 30 tal.; bo najprzód procent
odciągnął pan Ta[drzyński], który
za rok i 8 miesięcy stał, a spodziewałam się, że co nowego usłyszę i też tak
było, ale pominąwszy wszystko to tylko nadmienię, że chodziło o to panu Tad[rzyńskiemu], że dwa razy pisał
do Pana Dobrodzieja, a na żaden list Pan D[obrodziej] nie odpowiedział[2328].
A ks. Koźmian znowu donosi mi jakieś
nowiny, z których nie jestem mądra; - a to o kawie pisze, że chciałby być
dobrze obznajomiony, dlaczego Siostry tak do kawy wzdychają i przy każdej
sposobności rade pić kawę. Więc ja nie wiem, co na to odpowiedzieć, bo nie wiem
skąd to i co; myślę, że to trzeba zostawić do ustnego pomówienia. Także o
Turwi, że tam chodzą Siostry do prania, więc żeby pomyśleć nad tym, czy można
lub nie, żeby nie było rozmaitych praktyk. A o spowiednikach pisze ks. Koźmian, że wnet odpowie. Ja też
odpisywać nie będę, bo jeżeli się wyszukuje tą podróż do Lubasza, to najlepiej,
że ustnie odpowiem, bo będę słyszeć wyraźniej, o co chodzi. A z Lubasza do dziś
odpowiedzi nie mam, ale spodziewam się, że jutro albo w piątek nadejdzie.
Naszej chorej Siostrze[2329]
lepiej od niedzieli, słaba jeszcze bardzo, ale już lepiej słyszy i gorączka
mniejsza. Zapytuje się Pan D[obrodziej], czy pragnienie ma. Owszem, było, ale
ja już wiem o tym, że maślanka skutkuje, więc też dawałyśmy pić, ile tylko
chciała. Wody nie tyle, bo kaszel męczył i jeszcze męczy, ale czasem na
ochłodzenie języka dostanie lemoniady. Teraz już apetyt przychodzi na rozmaite
rzeczy, ale nie dajemy, tylko to co uważam za nieszkodliwe, ale co
wyperswadować sobie nie da.
Co do Lubasza to nie był list S. Fran[ciszki] po kryjomu wysłany, dlatego
że był adres S. Anny. A co do zastępstwa - jeśli będzie potrzeba do Lubasza, to
znowu przyszło mi na myśl tak, ażeby lepiej było dać S. Agnieszkę na tymczasem
do panny Działyńskiej[2330],
a wziąć S. Roza[lię] lub S. Józefę do Lubasza, o czym bym się w Poznaniu
wypytała, którą wziąć, bo chodzi o to, że może S. Agn[ieszka] nie na długi czas
byłaby w Poznaniu. A znowu nam bez S. Michaliny byłaby wielka bieda, bo teraz
właśnie na zimę więcej opieki potrzeba dla nowicjuszek, a ze S. Agn[ieszką]
jeszcze by zaraz nie szło. Gdyby to S. Paulina była zdrowa, to byśmy dały radę,
ale kiedy to nie widać poprawy, więc jak ona kilka dni w łóżku, a mnie wypadnie
tu i ówdzie wyjechać, to na S. Agn[ieszkę] nie można by się jeszcze spuścić; a
życzyłabym więcej do Pozna[nia] niż do Rogożewa S. Agn[ieszkę], bo w Poz[naniu]
pod dobrym okiem nie napoiłaby się żadnych przywarów, jak to nie raz na
Ochronkach się trafia.
A Rogożew musiałby poczekać, aż S.
Katarzyna wyzdrowieje, ale gdzie by ją zamienić, to nie mam na to głowy, bo
wszystkie Starsze nie dla niej. Ale też pytanie wielkie, co i z nią będzie, jak
wyzdrowieje? Czy nie to, co z Fran[ciszką], bo to już tak było uszykowane,
tylko że śmierć zastraszyła, więc się upokorzyła i przyznała; a to po
wydysponowaniu powiedziała mi, że mam
pisać do Czempinia do matki po pieniądze, bo zostawiła 12 tal. dlatego, że jak
by my ją byli dali na taką Ochronę, gdzie by nie była przezwyciężyła, to by
sobie była poszła. Więc tedy wielkie pytanie: co zrobi? bo i tu choć chora, ale
taka odrzutliwa[2331]
i nic nie okazuje żadnej wesołej chęci ani przywiązania, choć tak się jej
dogadza jak tylko można.
Co do naszego czółna, to jeszcze nic
nie wyśledzone; jest jakaś nadzieja. Właśnie dziś mi fasiniarze[2332]
mówili, że widzieli gdzieś, więc jutro pójdzie jeden z tych fasiniarzy i nasz
chłopak poznawać i szukać, to nie wiem, jak wypadnie. Ogłaszać nigdzie nie
byłam, bo mi go ta[m] żandarm szukać nie będzie. A jeśli jutro nie znajdą, to poproszę hrabiego[2333],
co mi napisze i podam w gazety lub dzienniki.
A o S. Antoninie powiadałam Panu
D[obrodziejowi] na samym wyjeździe, jak rozporządziłam; a to zaraz w sobotę po
rekolekcjach przyjechała wprost pocztą i koleją aż do Czempinia, a tam
Sio[stry] rąbińskie pojechały po nią. Dziś właśnie mam list z Rąbinia, donosi
S. Michalina, że były w Czempiniu po S. Antoninę i że kontenta że z Czarnkowa
wyszła. Ale prosi, żeby przyjechać, bo ma dużo do powiedzenia. Zresztą Siostry
zdrowe.
A nasza S. Paulina od korków nie
ozdrowiała, owszem odleżała cały tydzień; teraz parę dni znowu chodzi, ale
bicie serca się często odzywa. Zapisał jej doktor pigułki na to, więc już
trochę rzadziej napada, ale mówił doktor, że to kilka tygodni potrwa.
Zresztą więcej też wiadomości nie
mam nowych, a o tym co się tyczy S. Agn[ieszki] i S. Mich[aliny], proszę znowu
o odpowiedź; ja też napiszę, skoro z Lubasza odbiorę wiadomość. A jutro będzie
u nas Ojciec Wa[wreczka]; ze Mszą św. za zmarłe Siostry uprosiły my O.
Myciel[skiego][2334].
Dziś posłałam list do Starejwsi.
Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi]
wszystkie i o mo[dlitwy] pro[simy].
N.S.B.R.
E. Szkudłapska
[604] Od
RÓŻY WOYWOD[2335]
Geehrte
Schwester Oberin!
Sie
werden entschuldigen wenn ich es wage Sie um Aufnahme in Ihr Kloster zu bitten.
Ich
habe mich fest entschlossen ins Kloster zu gehen. Nur würde ich Sie bitten mir
doch bald Antwort zu schreiben, was ich an Wäsche bringen soll. An Geld habe
ich 500 fl. (Gulden), diese bring
ich mit. Zu Ostern möcht ich dann gern von hier abreisen. Wenn Sie mir Aufnahme
gestatten, so werde ich mein Führungs Attest einreichen.
Rosa Woywod
[605]
Od ks. STANISŁAWA GIEBUROWSKIEGO
Górka [Duchowna], 13 listo[pada] 1867
N.B.P.J.Ch!
Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
W sam Św. Marcin[2338],
kiedy byłem na odpuście Wilkowieckim[2339], przybyły trzy Siostry z Kopaszewa
furmanką Ks. Prob[oszcza] z Krzywinia[2340] do Górki, między nimi ta chora, która już tak
dawno Matce B[ożej] się polecała, i ani Mszy św. wysłuchać, ani Komunii św.
przyjąć nie mogły. Nie uwierzysz, jak mi to przykro. Byłbym im z całego serca
się ucieszył. Czemuż też nie przybyły w którą sobotę, w której wotywa z
wystawieniem i odpustem. jeśli Ci
się nastręczy sposobność, racz im to nadmienić, albowiem i parafię mi przez to
zbudują. Pokąd nie ma jeszcze takiego mrozu, mogłyby to uczynić.
Uprzedzam Cię o tym piśmiennie, gdyż
osobiście w Śremie nie będę Ci mógł tego roku służyć. Właśnie kiedym się tak
bardzo na to cieszył, zdecydowali
bracia moi przybyć do mnie wraz z całą prawie familią w interesie familijnym.
Nie mogłem im tego odmówić. Za to wpadnę kiedy do Was do Gostynia, jeśli już
nie prędzej, to na zapusty, gdyż przyrzekłem Filipinom.
Nadto z jednej jeszcze uiszczam się
obietnicy. Czybyś nie mógł być tak dobrym polecić, ile możności, w jak
najwięcej Ochronkach modlitwie pewnego młodego, bogatego Edwarda. Już się wiele
osób za niego modli i ufam, że modlitwa Służebniczek przeważy szalę
miłosierdzia Bożego.
Cóż robi Rok Wiejski[2341]?
Ks. Wojciech Morawski, z którym się widziałem w Kąkolewie, obiecał Ci także co
napisać. Musisz go piśmiennie spowodować.
Z Ochronek zapewne tam znowu jakich
wiadomości nagromadziłeś! Powiadano mi, że Kardynał westminsterski[2342]
zażądał Sióstr do Londynu. Zdaje mi się, że to Zakon nie dla Anglii, gdzie
chłop wcale inny jak u nas! W takim razie lepiej by było, żeby tu sobie jakie
duszyczki poczciwe przysłał Kardynał do Jaszkowa, a te mogłyby potem [w] Anglii
i Irlandii Ochronki rozszerzać. Wszakżeż i Św. Dominik[2343]
nie posłał do Polski Włochów, ale Polskę zasiał swym zakonem przez Św. Jacka[2344]
i Czesława[2345].
Co porabia ks. Brzeziński? Bogu dzięki, że pogodził się teraz z wszelkimi
trudami i choć schorzały, trzyma się Kongregacji. Ks. Chwaliszewski również
słabego zdrowia puścił się w Imię Boże na daleko ostrzejszą regułę, bo to w
niej ani bielizny nie noszą, 7 godzin chóru codziennie mają, a post przez cały
rok. Boże! dodaj mu pomocy, aby wytrwał.
Odpowiedź Twoją względem Strzelcza
przesłałem ks. Karwowskiemu[2346],
zapewne wdzięczny za gotowość Twoją niesienia Mu przysługi w jego sprawie.
Biedny on w tej Opalenicy, nie może wytrzymać z zepsutymi mieszczanami.
Co powiesz, że Garibaldi na łeb
pobity[2347]?
Wyznam Ci, żem cierpnął na tę hołotę 19-go wieku. Oby raz przecie
przejrzeli widoczne cuda Pana Boga.
Zresztą nic tu u nas nowego,
braterstwo moi zdrowi, zawsze Cię mile wspominają i dopytują czy tu nie
wpadniesz znowu kiedy.
Ja ściskam Cię wraz z ks. prof. Brzezińskim z całego serca i
duszy.
Twój brat
W[ielmożnym]
Państwu Teofilostwu[2348] ks. Stanisław
ukłony
załączam
[606] Od
ks. STANISŁAWA TOŁOWIŃSKIEGO[2349]
Mogilno,
13.12.[18]67
L.J.Ch!
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
W[ielebny] J[ego Mość] Ks. Profesor
Brzeziński z Gostynia wezwał mnie do opracowania rewolucji francuskiej i kazał
artykuł przesłać na Pańskie ręce jako redaktora przyszłego pisemka[2350].
Otóż go W[ielmożnemu] Panu
Dobr[odziejowi] niniejszym załączam. Nie wiem, czy się zda. Miało to być pisane
potocznym stylem. Starałem się być przystępnym, ale nie wiem, o ile mi się to
udało. Będzie też może za obszerny. Ale go można podzielić. Może też będzie tu
i ówdzie niedokładny. Ale za to nie jestem winien. Wezwanie zaskoczyło mnie
nagle, źródeł nie miałem pod ręką, prócz Rohrbachera[2351]
od W[ielebne]go Ks. Brzezińskiego. A w książkach moich takie znalazłem
pomieszanie, tak sprzeczne relacje o tej epoce, żem się obracał jak w
labiryncie. Łatwo więc mogą być w mojej pracy usterki. Proszę W[ielmożne]go
Pana Dobr[odzieja] otwarcie mi wypowiedzieć błędy, abym się na przyszłość
takowych mógł ustrzec. O moich słabych siłach tak jestem mocno przekonany, że
mnie goła prawda nie urazi ani rozgniewa. Służę, czym mogę i chcę nadal służyć,
jakkolwiek historia, muszę się szczerze przyznać, to pole najmniej mi znane i
najmniej u mnie lubiane. Mam tylko obawę wielką, czy to nowe pismo długo się
utrzyma i czy nie zejdzie rychło do grobu, jak tyle innych. Obojętność między
nami mimo krzyków i rozprawiań - wielka. Ale spróbować nie zawadzi. Szczęść
więc Boże nowemu pisemku!
W razie gdy[by] artykuł nie mógł być
użyty, proszę o z w r o t
takowego. Zostaję z głębokim uszanowaniem uniżony
ks. Tołowiński - wikariusz
[607] Od
ks. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO COr
R[okosowo], 17.12.[18]67
L.J.Ch!
Kochany Panie Edmundzie!
Piszę głównie dlatego, aby Kochanego
Pana poprosić, byś był łaskaw w moim imieniu złożyć Panu Wilkońskiemu[2352]
szczere życzenia w nadchodzący dzień jego
Patrona świętego. Żałuję, że sam osobiście i ustnie nie będę mógł tego uczynić.
Listów żadnych nie odebrałem.
Dziś pisząc do P. Daszkiewicza
zapytuję go, czy były jakie trudności w ugodzie z księgarzem, dla których Panu
nie odpisał. Przy tym proszę go o doniesienie:
a) gdzie są obecnie płyty z obrazkami do Różańca Żywego, które ks. Baczyński kazał odbić? b) czyby P. Merzbach pozwolił na odbicie
niektórych obrazków z historii biblijnej ks.
Kozłowskiego?
Dziś piszę do Siostry Elżbiety po
różańce i szkaplerze dla Rokosowa[2353].
W sobotę przybyły tu dwie Siostry
rogożewskie z Jutrosina, spowodowane od ks.
dziekana[2354],
wskutek udzielonego już pozwolenia. Jest Przełożona i Siostra z Warmii[2355].
Mieszkają z gospodynią na folwarku, mówią, że im tam dobrze. Chcą w sobotę
odjechać.
W niedzielę zaprowadziliśmy Żywy
Różaniec.
Sądzę, że dobrze by było, gdybyś się
Kochany Pan przejechał do Poznania. Koszta podróży zwrócone będą z dochodu
pisma[2356].
Przez P. Daszkiewicza nie da się wszystko ułożyć, a w Poznaniu najgłówniejsze
sprawy będą się odbywać. Potrzebna jest także bytność Pana w Poznaniu, aby od ks. Koźmiana zasięgnąć informacji co do
stosunków rozmaitych.
W Poznaniu są interesa:
1. P.
Rzepeckiego[2357]
poprosić o artykuły z nauk przyrodzonych[2358],
P. Freudenreicha - o medycynę popularną.
2. Z P. Leitgeberem uczynić układ co do komisu,
ale tymczasowo, bo bym chciał się z Panem naradzić.
3. Być u P.
Merzbacha, czyby z płyt do historii biblijnej ks.
Kozłowskiego nie pozwolił odbić niektórych obrazków, pod jakimi warunkami.
4. Ułożyć się
w handlu co do ceny papieru, podobnie ugodzić się z introligatorem.
Wszystko
to są sprawy, które osobistego wymagają załatwienia.
Zwracam uwagę, że wakacje
gimnazjastów zaczynają się w poniedziałek przed wigilią, po czym może byś Pan
nie zastał Ks. Koźmiana.
Ja wracam do Kongregacji w pierwsze
albo w drugie święto.
Załączam ukłon państwu Wilkońskim.
Życzę Świąt błogosławionych.
ks.
B[rzeziński]
Ps Proszę raz na zawsze najusilniej, abyś Kochany Pan nikomu nie
wspominał ani nie pisał, że mam być [w]spółredaktorem pisma.
[608] Od
ks. ANTONIEGO ŚMITKOWSKIEGO
Jutrosin, 17 12 [18]67
Łaskawy Panie.
Na dziś odebrany list[2359],
pośpieszam zaraz z odpowiedzią, że Siostrze Annie nie będę mógł przed niedzielą
oddać listu, gdyż tak się ułożyło, że z Siostrą Marianną wyjechała na robotę
moralną do Rokosowa. Spodziewam się, że najdalej po niedzieli przyszłej
powróci, a wtedy miło mi będzie wywiązać się z danego polecenia.
Co do zaszłych nieporozumień,
opowiadały mi Siostra Marianna z Józefą z płaczem, że Siostra Anna nie chce
słuchać, a przy tym pewne przykrości Siostrom wyrządza. Prócz tego na
najmniejszą admonicję[2360]
oburza się tak głośno, że dzieci i ludzi na siebie uwagę zwraca, co staje się
zgorszeniem. Na razie nie mogę osądzić, o ile to zaskarżenie jest
usprawiedliwione, bo nie miałem sposobności wysłuchać drugiej strony, a zawsze
przy wydawaniu sądu rządzę się zasadą: „Audiatur et altera pars”[2361].
Siostrze Mariannie wypowiedziałem, że pośpiesznie sobie postąpiła, bo może bym
tę rzecz sam załatwił.
Nie podoba mi się, że Siostra Anna
bez wiedzy Przełożonej[2362]
pisała do Kochanego Pana, lubo i to ma być wolno. Lecz gorzej, że przeciw
zakazowi odesłała niemiecki list do swej rodziny, a miała to tylko za cenzurą[2363]
Pańską uczynić. Okazuje to, że Siostra Anna nie zna ducha zakonnego i przy
sposobności racz jej Pan to przypomnieć.
Te ciągłe translokacje, to prawdziwa
klęska dla Zgromadzenia. Na życzenia Sióstr, jak mi się zdaje, nie powinny
nigdy takie translokacje następować. Karność w tej mierze powinna być surowa.
Wedle Rodrycjusza[2364],
trzeba Siostrom ślepego posłuszeństwa.
Co do nadesłania żądanego artykuliku
do pisma ludowego[2365],
to wyznaję żem w rzemiośle pisarskim wcale nie biegły. Przeczuwam, że choćbym
co sklecił, to się na nic nie przyda. Stąd też do autorskiego zawodu się nie
porywam. Nie odmawiam, bym przy czasie swobodnym coś na próbę nie miał
przesłać, lecz proszę tylko o cierpliwość.
Ślę pozdrowienie z zapewnieniem, że
jestem oddany
ks. Śmitkowski
[609] Od
ks. JANA KOŹMIANA
26 gr[udnia] 1867
N.B.P.J.Ch.
Kochany Panie
Dziękując za dobre życzenia i wzajem
serdeczne życzenia na święta i na Nowy Rok przesyłam.
W domu będę cały czas z wyjątkiem
2-go i 3-go stycznia. 3-go stycznia mam dojechać do Rąbinia na zamknięcie
triduum.
Bardzo mi pożądany ze wszech miar
przyjazd Pana.
Serdecznie pozdrawiam i oddaję Panu
Bogu
ks. J. Koźmian
Powiedz Pan
Kochany Ks. Antoniemu[2366],
że jutro albo pojutrze będę doń pisał.
[610] Od
ks. IGNACEGO JĘDRYCZKOWSKIEGO
Krzywiń, 28.12.[18]67
L.J.Ch!
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
W uroczystość Bożego Narodzenia
dotknął mnie Pan Bóg wielkim nieszczęściem. Matka moja kochana przeniosła się
do wieczności. Nie mam nikogo w domu, coby się mógł zająć moją chudobą.
Wielmożnego Pana Dobrodzieja
upraszam o pozwolenie jednej Siostrze z Kopaszewa, aby przez jakiś czas mogła
być u mnie, dopóki się inaczej nie urządzę.
Jeżeliby Siostra potrzebowała towarzyszki, to dwie mogłyby być u mnie.
Żeby zaś Zakład przez to nie ucierpiał, wszelkie koszta stąd powstałe
wynagrodzić obiecuję.
Znane jest z pewnością Wielmożnemu
Panu Dobrodziejowi położenie Księdza, a mianowicie moje w tym nieszczęściu
najlepiej osądzić potrafi.
Znane staranie gorliwe Pańskie o
chwałę Bożą i niesienie pomocy nieszczęśliwym, każe mi ufać, że Wielmożny Pan
Dobrodziej przychylić się raczy do mojej gorącej pokornej prośby[2367].
Z wysokim szacunkiem i uszanowaniem
Wielmożnego Pana Dobrodzieja
sługa
ks.
Jędryczkowski
[2043]
Pismo to nie zachowało się. Bojanowski oddał je na pocztę w dniu następnym,
dołączając „listy od ks. Brzezińskiego,
od s. Józefy i od s. Teofili z 5 lipca”.
Poinformował też Ptaszyńskiego o epidemii cholery i rozwoju Zgromadzenia na Śląsku.
Dziennik E.B., 23 listopada 1866 r.
[2044]
Chodzi o zmarłego 24 sierpnia 1866 r.
Jerzego Wilkońskiego, syna Teofila.
[2045]
Pielatowski mógł być pośledniejszej miary literatem, w każdym razie osobą
trudniącą się m. in. przepisywaniem tekstów. W Dzienniku Bojanowski odnotował otrzymanie od ks. Jana Koźmiana „rachunku Pielatowskiego za przepisanie 3
expl. [egzemplarzy - L.S.] Reguły” Zgromadzenia na kwotę ponad 6 talarów. Dziennik E.B., 2 i 29 stycznia 1867 r.
[2046] Chodzi
o Marię Szołdrską.
[2047]
Fakt ten odnotował Bojanowski także w Dzienniku
(27 i 29 stycznia 1867 r.) pisząc, że pieniądze były przeznaczone dla ofiar
epidemii cholery.
[2048]
Nie wiadomo bliżej, o kogo chodzi, w każdym jednak razie o rodzinę ziemiańską,
ofiarodawców na rzecz dzieła Bojanowskiego w związku z epidemią cholery. Prawie
dziesięć lat wcześniej, 17 listopada 1858 r., Bojanowski odnotował w Dzienniku, iż ze Śremu „końmi od
Mierzyńskiego” pojechał do Góry, do Cezarego Platera. Współpraca z Mierzyńskimi
nie była zatem jednostkowa, miała charakter trwały.
[2049]
Ks. Antoni Brzeziński.
[2050]
Listu tego brak, choć wiadomo, że Bojanowski dołączył do niego „list dziś
odebrany z Małachowa”. Było to pismo s. Katarzyny Andrysiak z 13 stycznia 1867
r., które także nie zachowało się, „z dopiskiem ks. Nożewnika z 22 t.m., że s.
Jadwiga Piecuch ma zamiar wystąpić [ze Zgromadzenia - L.S.] stanowczo”. W
związku z tym Bojanowski prosił ks. Koszutskiego, „aby sam pojechał to załatwić
lub siostrę Nepomucenę w naszym imieniu posłał”. Poinformował go też o powrocie
ks. Brzezińskiego z Drzązgowa do Poznania. Dziennik
E.B., 25 stycznia 1867 r.
[2051]
Tj. 2 lutego.
[2052]
Taskać się (gw.) – przeprawiać się,
przenosić.
[2053]
Argument (łac. argumentum) – dowód, uzasadnienie, racja.
[2054]
Racjonalny (łac. rationalis) – rozumny, rozsądny, oparty na rozumie.
[2055]
Kaprys (fr. caprice) – chwilowa zachcianka, fantazja, dziwactwo.
[2056]
Logika (łac. logica) – zgodny z rozumowaniem; poprawne myślenie, zdrowy
rozsądek; prawidłowość, konsekwencja.
[2057]
Arbitralność (rzeczownik od arbitralny) - bezwzględność w narzucaniu swego
zdania.
[2058]
Dictum acerbum (łac.) - ostre słowo.
[2059]
Spichrz (niem. Speicher) – budynek przeznaczony do przechowywania zapasów,
zwłaszcza zboża.
[2060]
Rewidować (łac. revideo) – ponownie oglądać; dokonywać rewizji.
[2061]
Chodzi o ks. Koźmiana.
[2062]
Listów tych brak. Jeden, z 1 lutego 1867 r., był przeznaczony dla
Bojanowskiego, drugi dla brata s. Teofili. Ostatni był oznaczony literami
„I. Pr.” Dziennik E.B., 5 lutego 1867 r.
[2063]
Ks. Antoni Brzeziński.
[2064] W
styczniu 1867 r. przełożona, s. Elżbieta Szkudłapska zawiozła do Galicji
regułę Zgromadzenia, zatwierdzoną przez ks. abpa Mieczysława Ledóchowskiego 27 grudnia
poprzedniego roku.
[2065]
Był nim ks. A. Manastyrski.
[2066]
Status quo (łac.) - istniejący obecnie
stan rzeczy.
[2067]
Był nim we Lwowie ks. F. Wierzchlejski.
[2068]
Ignorować (łac. ignoro – nie wiem, nie znam) – celowo, świadomie nie zauważać,
nie brać pod uwagę, lekceważyć
[2069] O.
Nepen, najprawdopodobniej jezuita, autor książki do rozmyślań.
[2070]
Chodzi o ks. Jean Crasset. W Dzienniku pod datą 6 marca 1867 r. – w
Popielec, tuż przed Wielkim Postem – Bojanowski odnotował, iż ks. Aleksy Prusinowski „obiecał dać ze swej
biblioteki Crasseta dla Nowicjatu Śląskiego”.
[2071]
Był nim ks. Koźmian.
[2072] S.
Elżbieta Szkudłapska wyjechała wówczas do Galicji z zatwierdzoną 27 grudnia
1866 r. regułą Zgromadzenia.
[2073]
Wprawdzie w Dzienniku Bojanowski odnotował 15 lutego 1867 r., że ks.
Wartenberg „prosi o wykaz utrzymania” ochronek i
najprawdopodobniej wykaz ten przesłał, pisma zwrotnego i stosownego zapisu nie
ma.
[2074]
Konotować – w odniesieniu do wyrazów: zaznaczyć, współoznaczać; tu: wypisać
[2075]
Była nią Jadwiga Piecuch. Dziennik E.B., 15 lutego 1867 r.
[2076]
Towarzystwo „Tellus” powstało w Poznaniu w 1862 r. Celem jego było prowadzenie interesów
bankowych i komisowych. Udzielało też sum na hipoteki. Motty M., op. cit., t. 2, s. 692.
[2077]
Naczelnym Prezesem prowincji poznańskiej był Karl Horn, który nieco wcześniej -
jako jedyny przedstawiciel władz
pruskich - miał zasadnicze wątpliwości do kandydatury Ledóchowskiego na stolec
arcybiskupi w Gnieźnie i Poznaniu; uważał, że nie może tam rządzić arcybiskup -
Polak, czego chciał Pius IX, a
ustanowienie Ledóchowskiego arcybiskupem uznał za porażkę rządu pruskiego i
nieszczęście dla Królestwa Prus. Zieliński Z., Mieczysław Ledóchowski...,
s. 204.
[2078]
Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2079]
Chodzi o ks. Brzezińskiego.
[2080]
Był to utwór literacki zatytułowany Przysłowia
o Świętym Jacku. Dziennik E.B.,18
lutego 1867 r. – Piróg (pieróg) – popularne wśród ludu pieczone ciasto na
drożdżach, zwłaszcza wypełnione mięsem, serem, kapustą lub powidłami. Orgelbrand S., op. cit., t. 11 (1901), s. 457.
[2081] Nazwa „bollandyści” pochodzi od
Societas Bollandiana (Société des Bollandistes), instytutu naukowego, któremu
początek dał Jan Bolland (1596-1665) wraz z innymi belgijskimi jezuitami, Godfrydem Hensekensem i Danielem Van
Papenbrockem, wydającymi od 1643 r. w Antwerpii Acta Sanctorum. Był to 67 - tomowy in folio zbiór licznych źródeł hagiograficznych
i krytycznych komentarzy wraz z informacjami o kulcie świętych. Ideę
wydawnictwa sformułował wcześniej Herybert Rozweyde (1560-1629), jezuita z
Antwerpii, w książce Fasti sanctorum
quorum vitae in belgicis bibliothecis manuscripte. Zajęty jednak krytycznym wydaniem Vitae Patrum nie zdołał nawet zainicjować tego ambitnego planu
wydawniczego. Encyklopedia wiedzy o
jezuitach..., s. 1, 56-57.
[2082]
Zarówno wspomnianego listu Bojanowskiego, datowanego 4 lutego 1867 r., jak i pisma s. Nepomuceny z Mielżyna z 22
lutego tegoż roku brak. Bojanowski dziękował
„za trudy w Małachowie” w związku z epidemią cholery i informował o aktualnych
sprawach Zgromadzenia, w tym o potrzebie zaradzenia sytuacji, w której do
służebniczek trafiałyby kandydatki słabego zdrowia, i o ochronkach w Galicji. List s. Nepomuceny
także był poświęcony sprawom służebniczek, przede wszystkim w Mielżynie
(„pragną być nierozdzielone”), ale również kwestiom ogólnym. Dziennik E.B., 18 i 26 lutego 1867 r.
[2083]
Piecuch Jadwiga pochodziła z Rąbinia. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 10 stycznia
1861 r., po złożeniu ślubów pracowała w Małachowie, Graboszewie i
Niechanowie oraz ponownie w Małachowie,
skąd została wydalona „dla niestosowania reguły” dnia 9 lutego 1867 r. AGSL, KP
nr 104.
[2084]
Zob. list z 14 lutego 1867 r.
[2085]
Arendt Józef (1830-1868) ks., wcześniej wikariusz w katedrze poznańskiej i
Śremie oraz administrator w Dembowie i
Mielżynie, później w
Babimoście. Elenchus Posnanensis..., 1869.
[2086]
Tum (śr.-germ.-niem. tuom, z łac. domus - dom, kościół) - (przestarz.) kościół katedralny albo kolegiata; katedra.
[2087]
Kwękać (pot.) - czuć się niezdrowym, niedomagać, narzekać, utyskiwać.
[2088]
Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.
[2089]
Syndyk - osoba upoważniona do zarządzania masą upadłości (majątkiem
niewypłacalnego dłużnika). – Z wcześniejszej korespondencji między ks.
Koźmianem (14 lutego) a Bojanowskim (22 lutego), która nie zachowała się,
wiadomo, że Koźmian przesłał Bojanowskiemu
„list Pielatowskiego i prosił żeby mu należytość odesłać za
przepisywanie Reguły”, zaś „na kupno gospodarstwa można by dostać u fary w
Poznaniu 500 tal.” Jednocześnie sugerował, by starania o kredyt w banku Tellus
podjął ktoś inny. Radził też, by zapłacić należność Landsbergerowi w Śremie.
Ponadto informował Bojanowskiego o rozmowie naczelnego prezesa prowincji z ks.
arcybiskupem w sprawie zapotrzebowania na służebniczki „gdzieś nad Wartą” wśród
„ludzi chorych i zdesperowanych”. W odpowiedzi Bojanowski pytał Koźmiana, „czy
zechce zrobić wniosek do fary o 500 tal.” i poinformował go o uregulowaniu
należytości względem Pielatowskiego oraz
„o wymaganiu w Uzarzewie, aby jedna Siostra do prania chodziła”.
Wreszcie prosił Koźmiana o pośrednictwo w sprawie druku Reguły Zgromadzenia, co
miał omówić ks. Brzeziński z Daszkiewiczem. Dziennik
E.B., 15 i 22 lutego 1867 r.
[2090]
Ks. Antoni Brzeziński.
[2091]
Listu tego brak. Z zapisu w Dzienniku Bojanowskiego
(9 marca) wynika, że był to list siostry Teofili z Ruchocina, która z powodu
komplikacji „odtąd listów do dworu nie oddaje”.
[2092] Ad
acta (łac) - (sprawa odłożona) do akt, między sprawy załatwione, którymi dłużej
nie trzeba się zajmować.
[2093]
Recydywa (łac. recidivus – powrotny, powtórny) – powrót. – Mowa o zapaleniu
błony brzusznej.
[2094]
Chodzi o Żywot Św. Stanisława, przeznaczony
dla Bojanowskiego i ks. Antoniego Brzezińskiego.
[2095]
Sadowska Izabella z Kalksteinów, primo voto Kruszyńska, druga żona Jana
Nepomucena Sadowskiego (1814 -1897). Po sprzedaży majątku w Słupach w pow.
szubińskim, z powodu wzrostu polityki antypolskiej władz pruskich po powstaniu
styczniowym, Sadowscy zamieszkali w Krakowie (1870). PSB, t. 34 (1992), s.
305-306 (Wiesław Bieńkowski).
[2096]
Bojanowski na list Sobeskiego odpowiedział dopiero 25 kwietnia 1867 r. (zob. t.
1.)
[2097]
Bojanowski skierował w tej sprawie dwa listy do ks. Czeżowskiego, datowane 16 i
25 stycznia 1867 r., opublikowane w t. 1.
[2098]
Mason - wolnomularz, członek loży masońskiej.- Urząd Ministra Stanu (premiera)
Austrii po Richardzie Belcredim (1865-1867) objął Friedrich Ferdinand baron von
Beust (1809-1886), polityk saski i austriacki, premier w latach 1867-1871.
Żywczyński Mieczysław, Historia
powszechna 1789-1870, Warszawa 1964, s. 431, 432.
[2099]
Chodzi o arcybiskupa poznańsko-gnieźnieńskiego, ks. Mieczysława Halkę
Ledóchowskiego.
[2100]
Tzn. proboszczowskiego.
[2101]
Był nim ks. Mieczysław Halka
Ledóchowski.
[2102]
Zob. listy ks. Gieburowskiego z 22 listopada 1863 r., 22 kwietnia i 7 lipca
1865 r.
[2103]
Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.
[2104]
Stanowiły one namiastkę związków
zawodowych.
[2105] Bis
dat, qui cito dat (łac.) - podwójnie
daje, kto szybko daje.
[2106]
Parole (fr.) - słowo; (przest.) słowo honoru, być słownym.
Parolista – człowiek honoru.
[2107]
Celsissimus Dominus (łac.) - Najdostojniejszy Pan. Tu chodzi o ks.
arcybiskupa Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2109]
Dziś: Kłecko
[2110]
Listu tego brak. Był on odpowiedzią na dwa zachowane do dziś listy ks.
Koszutskiego z 22 lutego i 6 marca 1867 r. (zob. wcześniej). Bojanowski,
dziękując za otrzymany wówczas Żywot Św.
Stanisława jego autorstwa i za „ponowienie paszportów ruszkowskich” sióstr,
cieszył się z przygotowania przez Koszutskiego kolejnych żywotów. Informował
też o powrocie s. Elżbiety Szkudłapskiej z Galicji i o zamierzonej budowie
nowicjatu w Śląsku”. Proponował mu
złożenie wspólnej wizyty w Porębie k. Góry Św. Anny latem 1867 r. wraz z ks.
Stanisławem Gieburowskim. Wreszcie podzielił się z Koszutskim „nadzieją
zaprowadzenia Sióstr w Czechach” i pytał go o prawdziwość pogłoski na temat
założenia w przyszłości ochronki w Witkowie (skądinąd wiadomo, że ochronka w
tej miejscowości nie powstała). Załącznikiem do listu było też pismo
Bojanowskiego do s. Nepomuceny w Mielżynie, które nie zachowało się. Dziennik E.B., 15 marca 1867 r.
[2111]
Zob. list Bojanowskiego z 30 marca 1867 r. w t. 1, wysłany w dniu następnym, w
niedzielę, kiedy Bojanowski uczestniczył
w Konferencji Towarzystwa Św. Wincentego ŕ Paulo w Gostyniu, gdzie jednocześnie
zawiązało się lokalne Towarzystwo Czeladzi Katolickiej. Dziennik E.B., 31 marca
1867 r.
[2112]
Chodzi o list z dnia 26 marca 1867
r. w t. 1.
[2113]
Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2114]
Proboszczem w Karminie był wówczas ks. Stanisław Eywik.
[2115]
List – odpowiedź Bojanowskiego na opublikowanym w niniejszym tomie pismo
Gieburowskiego z 19 marca nie zachował się.
Bojanowski dziękował w nim Gieburowskiemu za przysłane książeczki. Informował go o różnych sprawach
Zgromadzenia, o jego zatwierdzeniu w Galicji, o pobycie s. Elżbiety
Szkudłapskiej w Galicji i na Śląsku oraz tamtejszej budowie nowicjatu i
planowanym przyjeździe ks. Jana Grölicha, proboszcza w Leśnicy. Jednocześnie
proponował mu wspólny wyjazd na Śląsk po Bożym Ciele wraz z ks. Koszutskim. Dziennik E.B., 4 kwietnia 1867 r.
[2116]
Żółtowski Marceli (1812-1901), weteran 1831 r., ur. w maju 1812 r. w Białczu w
Poznańskiem z Jana Nepomucena i Józefy ze Zbijewskich, brat Adama i Franciszka,
młodszych od siebie, ale zmarłych wcześniej. Wychowanie i pierwsze nauki zdobył
pod kierunkiem francuskich księży w domu, później kształcił się w Poznaniu,
studiował w Warszawie (1829). Wraz z bratem uczestniczył w powstaniu listopadowym (1830-1831) w szwadronie jazdy
poznańskiej. Był adiutantem gen. Kickiego. Po internowaniu w Galicji studiował
na Uniwersytecie Berlińskim, wreszcie osiadł w Czaczu k. Kościana, poślubił
Józefę Mycielską (1839), córkę Franciszka i Kunegundy Zbijewskiej (zm. 24 V
1883). W 1848 r. został parlamentarzystą (wraz z bratem Adamem) na całe życie,
był wiceprezesem Koła Polskiego (1880), także członkiem pruskiej Izby Panów.
Wspierał dzieło Bojanowskiego. Zmarł 29 kwietnia 1901 r. w Poznaniu. Żychliński
T., Złota księga..., t. 24 (1902), s.
214-220; Positio..., vol. 1, s.
861.
[2117]
Chodzi o stacje Drogi Krzyżowej i ich interpretację w kazaniach.
[2118]
Stagraczyński Józef (1840-1905), ks., do 1866 r. nauczyciel religii, następnie
mansjonarz i kaznodzieja przy farze poznańskiej, od 1872 r. proboszcz parafii
wiejskich, m.in. w Wonieściu. Znany jako redaktor „Tygodnika Katolickiego”
(1866-1874) i wydawca „Biblioteki Kaznodziejskiej” (1870-1894). Słownik
Polskich Teologów Katolickich. Pod red. H. E. Wyczawskiego, Warszawa 1983,
t. 4 s. 172 (ks. Hieronim Wyczawski).
[2119]
Był nim ks. Jan Grölich.
[2120]
Mowa o ks. Mieczysławie Halce Ledóchowskim.
[2121]
Chodzi o przedstawiciela budowlanej władzy powiatowej. Na czele całej
administracji powiatu stał w Prusach landrat - naczelnik powiatu.
[2122]
Była nią wojna francusko-pruska 1870 r. zakończona klęską Francji i
zjednoczeniem Niemiec przez Prusy.
[2123]
Spostrzeżenie ks. Stanisława Gieburowskiego było podyktowane obawą przed
późniejszą w czasie antykościelną
polityką kulturkampfu.
[2124]
Chodzi Teofilę i Kordulę Wilkońskich.
[2125]
List był odpowiedzią na pismo Bojanowksiego z 7 kwietnia 1867 r. (zob. t. 1).
[2126]
Był nim Emil Szołdrski z Jaszkowa.
[2127]
Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2128]
Listu tego brak; był odpowiedzią na pismo Ptaszyńskiego z 2 stycznia 1867
r., które także nie zachowało się.
Ptaszyński poinformował w nim swojego opiekuna i doradcę o przyjęciu święceń
diakonatu oraz przekazał „dwa listy do swych sióstr: Józefy i Teofili”.
Natomiast Bojanowski przesłał mu pisma tych sióstr z 19 stycznia i 1 lutego
oraz poinformował o przybyciu Antosi, trzeciej jego siostry, do Jaszkowa jako
kandydatki do Zgromadzenia, a także o kuracji ks. Brzezińskiego w Poznaniu.
Prosił ponadto Ptaszyńskiego, „aby się dowiedział i doniósł nam o S.
Angelinie”, czyli Anieli Jabłońskiej. Dziennik E.B., 5 stycznia i 11 lutego
1867 r.
[2129]
Pismo Bojanowskiego z 20 kwietnia było odpowiedzią na list Szkudłapskiej z 15
kwietnia 1867 r. Obydwa nie zachowały się. Otrzymany dopiero po czterech dniach
list Szkudłapskiej Bojanowski skomentował w Dzienniku
ze zdziwieniem („dziś dopiero
przyszedł!!”), dając wyraz dezaprobacie potknięć poczty. Bojanowski zalecał
Szkudłapskiej odłożenie wyjazdu w
Gnieźnieńskie do czasu pozbycia się chrypki i kontakt z dr Świderskim albo dr
Wachtlem. Informował też przełożoną Zgromadzenia o swoich kontaktach ze
Śląskiem, o tłumaczeniu Reguły na język niemiecki i planowanej wizycie w
Jaszkowie wraz z o. Czeżowskim, kiedy przyjedzie on z Galicji. Dziennik E.B., 19 i 20 kwietnia 1867 r.
[2130]
Gogoł (Gogolska) Urszula pochodziła z Rąbinia w pow. kościańskim. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła ok.18 lipca
1858 r. Pracowała potem m.in. w Graboszewie (do maja 1863), pomagała w sprawach
gospodarczych s. Matyldzie Jasińskiej w Jaszkowie (do 13 VIII 1865). Ze
Zgromadzenia wystąpiła wraz z nią. Potem
zgłaszała się dwukrotnie o ponowne przyjęcie, ale prośba nie została przyjęta. AGSL, KP nr 62.
[2131]
Przewodnica (Niedziela Przewodnia) - pierwsza niedziela po uroczystości
Zmartwychwstania Pańskiego.
[2132]
Ks. Wincenty Sulkowski, ur. 1826, wyświęcony na kapłana w 1857 r., od 1861 r. komendarz w Gieczu w dekanacie
kostrzyńskim. Elenchus Posnanensis...,
1869.
[2133]
Był nim Cezary Plater (1810-1869).
[2134]
Chodzi o ks. Wawrzyńca (Laurentego) Nowakowskiego z Góry k. Śremu,
zastępującego jedynie chorego ks. Wacława Karwowskiego z Opalenicy.
[2135]
Był nim ks. Andrzej Idzikowski z Żabna.
[2136] W
Górze k. Śremu do 1869 r. pozostał ksiądz dotychczasowy, Laurenty Nowakowski,
podobnie zresztą jak i w Kórniku, gdzie od 1842 r. proboszczem bez wikarego był Nepomucen Janicki, ur. 1809,
wyświęcony na kapłana w 1832 r. Elenchus
Posnanensis..., 1869, 1870.
[2137]
List był odpowiedzią na opublikowane w niniejszym tomie pismo Szkudłapskiej z
23 kwietnia, jednakże nie zachował się. Bojanowski wyraził w nim zgodę na jej
wyjazd w Gnieźnieńskie, „jeżeli w poniedziałek [29 kwietnia – L.S.] będzie
pogoda”. Podzielał jej pogląd, że do Giecza, skąd zgłoszono zapotrzebowanie na
służebniczki, „obiecywać Sióstr nie można, mając już kilka miejsc zapewnionych
na rok i na dwa lata”. Poruszył też inne
sprawy Zgromadzenia. Dziennik E.B., 26 kwietnia 1867 r.
[2138]
Szkaplerz - prostokątny kawał sukna z otworem na głowę, nakładany na habit w
niektórych zakonach; miniatura szkaplerza zakonnego (dwa małe
kawałki sukna złączone tasiemkami, noszone na plecach i piersi pod ubraniem)
mająca znaczenie religijne; zastępujący ją medalik.
[2139]
Heklowanie (gw.) - szydełkowanie.
[2140]
Kubeczka Teofila Katarzyna, ur. 11 marca
1848 r. w Dłoniach, w pow. gostyńskim,
parafia Kołaczkowice, w rodzinie Ignacego i Katarzyny z d.
Wachowiak. Do nowicjatu w Jaszkowie
wstąpiła 19 listopada 1865 r. z Osieka, jako pierwsza kandydatka za czasów
nowej przełożonej służebniczek, m. Elżbiety Szkudłapskiej. Również jako
pierwsza złożyła pierwszą profesję zakonną zgodnie z nowymi Konstytucjami
Zgromadzenia z 27 grudnia 1866 r., tj. po egzaminie kanonicznym przed
arcybiskupim Komisarzem Zgromadzenia, ks. Janem Koźmianem (23 X 1867). Pracowała potem w Małachowie, Ruchocinie, Turwi, Oporówku,
Różnowie i od 1 stycznia 1875 r. w Cerekwicy pod Żninem do zamknięcia tej
placówki (14 IX 1909), a następnie w Jaszkowie (1909-1918), Krzywiniu
(1919-1920) i Pleszewie, gdzie zmarła dnia 13 grudnia 1946 r. W dobie kulturkampfu
przebywała w Cerekwicy sama, zachowując strój zakonny i pielęgnując
chorych we dworze Mieczysława i Józefy z Szołdrskich Rogalińskich oraz na wsi i
w okolicy. AGSL, KP nr 183. – Drugą
siostrą była Teofila Ptaszyńska w Ruchocinie.
[2141]
Był nim wówczas ks. Franciszek Wolniewicz, zastąpiony po śmierci (1868) ks.
Aleksandrem Brandowskim, ur. 1838,
wyświęconym na kapłana w 1864 r. Elenchus
Posnanensis..., 1870.
[2142]
Chodzi o s. Annę Gross, przełożoną w
Lubaszu, która w liście do Bojanowskiego
z 30 marca 1867 r. wspomniała „o chęci odwiedzenia matki w Prusach”, prosząc
jednocześnie o odpowiedź w tej sprawie. Bojanowski powiadomił o tym przełożoną
Zgromadzenia, s. Elżbietę Szkudłapską w piśmie z 4 kwietnia 1867 r. i przekazał
ten fakt do ochronki w Lubaszu 9 kwietnia, zaznaczając, że s. przełożona Zgromadzenia „jest chora i nie
wie, kiedy odwiedzi Lubasz”. Relacjonując wizytę w Lubaszu Bojanowskiemu,
Szkudłapska 14 maja 1867 r. zauważyła,
że s. Anna Gross otrzyma „od niej wiadomość czy jej zapłaci za podróż”. Z listu z ochronki w Lubaszu, datowanym 26 lipca 1867
r. wiadomo, że s. Anna Gross odwiedziła swoją matkę i zastała ją zdrową, przy
czym jej „siostra cioteczna w Ornecie (Ortellsburg), zamężna, ale nie mająca dzieci – notował Bojanowski –
ma myśl zapisać mająteczek na Służebniczki. Ks. Prob. w Olsztynku także się o
Zgromadzenie pilnie wypytywał. Rodzice s. Anny Böhm w Pruach – kontynuował
Bojanowski notatkę z listu s. Anny
Gross zdrowi, czekają listu od córki”.
Tymczasem życzenia przesłała jej za pośrednictwem Bojanowskiego s. Anna Gross. – Jej odwiedziny we
wschodnio-pruskich stronach rodzinnych wyraźnie dowodzą korzyści, jakie
czerpało z nich całe Zgromadzenie z punktu widzenia wzrostu jego popularności w
społecznościach lokalnych. Wszystkie przywołane tu listy nie zachowały się. Dziennik E.B., 1, 4 i 9
kwietnia, 15 maja i 28 lipca 1867 r.
[2143]
Lamentować - głośno narzekać na coś, zawodzić, rozpaczać, ubolewać.
[2144]
Dziś Drzązgowo.
[2145]
Dziś Uzarzewo.
[2146]
Mowa o Seminarium Nauczycielskim. Jego dyrektorem był ks. Samberger, do którego
Bojanowski zwrócił się najwidoczniej w sprawie zakupu roślin morwowych, choć
listu takiego nie odnotował w Dzienniku. Zapisując
w nim jednak drukowany tu list Kiszewskiego zauważył, iż ten „na wezwanie Ks.
Sambergera, donosi mi, że do sadzenia drzewek morwowych teraz czas najlepszy”. Dziennik E.B., 1 maja 1867 r.
[2147]
Chodzi o 2-3 oczka - pączki liściowe rośliny szlachetnej.
[2148]
Cetnar (niem. Zentner, łac.
centenarius) – jednostka masy równa stu lub pięćdziesięciu kilogramom.
[2149] Réaumura
skala - dawna osiemdziesięciostopniowa skala termometryczna (temperatury), zaproponowana
w 1730 r. przez R.A.F. Réaumura.
[2150]
Posowa – powała, sufit, strop.
[2151]
Listu tego, datowanego 14 maja 1867 r., brak. Dostarczyła go Bojanowskiemu w
dniu następnym „aspirantka Marianna Rospek z Odolanowa, wracająca z Jaszkowa do
domu. Siostra Elżbieta nie przyjęła ją [jej - L.S.] dla spóźnionego wieku, ma
bowiem podług metryki już lat 33 (urodziła się 14 paździer[nika] 1834 roku.
Zresztą nie podoba się ani Siostrze Elżbiecie ani Siostrom w Jaszkowie”. Żaląc
się Bojanowskiemu, że nie zgłosiła się wcześniej, usłyszała propozycję
Bojanowskiego w sprawie interwencji u ks. arcybiskupa, który być może „zechce
dyspensować ją co do wieku i pozwoli przyjąć, ale – jak zaznaczył Bojanowski –
ona nie umie o to prosić”, choć ma bardzo dobre referencje z 12-letniej służby
w Odolanowie. Dla pocieszenia Bojanowski wręczył jej na pamiątkę dwa egzemplarze książeczki o Matce Boskiej Pocieszenia Góreckiej, w
tym jeden dla „jej przyjaciółki z Górzeczek pod Odolanowem, która jest młodsza
i chce także wstąpić do Służebniczek”. Natomiast list Szkudłapskiej zawierał
sprawozdanie z jej wizytacji ochronek w Gnieźnieńskim oraz relację o powodach
odmowy przyjęcia do Zgromadzenia
aspirantki. Dziennik E.B., 15 maja
1867 r.
[2152]
Skrzypczak Barbara pochodziła z Borku. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 4
stycznia 1862 r. wraz z Anielą Praczyk i Emilią Antoniewicz. Pracowała potem w Jaszkowie, Rąbiniu, Osieku,
Gołębiniu, Lewkowie, Mielżynie, Drzązgowie i Brodowie (1873-1875). Po
zamknięciu placówki, w wyniku ustaw majowych,
s. Barbara prawdopodobnie udała się do domu rodzinnego. AGSL, KP nr 124.
[2153] Z Dziennika wiadomo, że Bojanowski zezwolił s. Mariannie Jadwidze
Lewandowskiej z Lewkowa wraz z drugą
„przyjąć bierzmowanie na Misji w Ołoboku lub Droszewie”. Pytał, czy siostry
„przyjęły sierotkę od P. Czernera i co słychać o zamiarze założenia ochronki w
Kwiatkowie i w Śliwinkach”. Dziennik E.B.,
1 maja 1867 r. Korespondencja w tej sprawie między ochronką w Lewkowie (28 IV
1867) a Bojanowskim (1 V 1867) nie zachowała się.
[2154]
Chodzi o Antoniego Morzyckiego, fundatora ochronki w Ruszkowie.
[2155]
Listowy (przestarz.) - listonosz.
[2156]
Listu tego brak. Był szczegółową
odpowiedzią Bojanowskiego na nie zachowany do dziś list Szkudłapskiej z 14 maja
1867 r., zawierający sprawozdanie z jej wizyty w ochronkach w Gnieźnieńskim. Dziennik E.B., 15 i 16 maja 1867 r.
[2157]
Brak końca listu.
[2158]
Był nim ks. Hilary Koszutski, proboszcz mielżyński. - Listu tego brak. Był
odpowiedzią Bojanowskiego z 13 maja na list s. Nepomuceny Chwiałkowskiej z 31
marca 1867 r., który także nie zachował się. Dziennik E.B., 13 maja
1867 r.
[2159]
Sokołowski, ojciec Ludwiki i Korduli. Zob.
list z 25 lutego 1863 r.
[2160]
Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2161]
Zob. list z 8 listopada 1866 r. w t. 1.
[2162] S.
Elżbieta Szkudłapska.
[2163]
Było nią pismo Bojanowskiego z 22 czerwca 1867 r. opublikowane w t. 1.
[2164]
Bojanowski udzielił jej 22 czerwca 1867 r. (zob. t. 1).
[2165]
Wysyłka tego listu nie znalazła potwierdzenia w Dzienniku Bojanowskiego, który - potwierdzając jednakże w nim 20
czerwca 1867 r. odbiór pisma Karpińskiego z dnia poprzedniego - zaznaczył, iż jest ono odpowiedzią na jego
list z 15 czerwca.
[2166]
Była nią Elżbieta Szkudłapska.
[2167]
Chodzi o ekssiostrę Matyldę Jasińską, byłą pierwszą przełożoną służebniczek.
[2168]
Brak początku listu.
[2169] ks. Alojzy Ficek zmarł w Piekarach 18
lutego 1862 r. W Dzienniku Bojanowski
odnotował list s. Szkudłapskiej dwa dni później, 28 czerwca 1867 r., i zaznaczył, że o. Czeżowski „ma mi jeszcze
dać list do Piekar w interesie funduszów po śp. Ks. Fitzku”. Bojanowski miał go
zabrać z sobą, jadąc na Śląsk w lipcu 1867 r.
[2170]
Był nim ks. Bernard Purkop (1808 - 1882), proboszcz w Piekarach Śląskich
(wówczas Deutsch –Piekar) i działacz oświatowy. Ur. 20 sierpnia 1808 r. w
Bytomiu, święcenia kapłańskie przyjął 5 kwietnia 1835 r., proboszczem w
Woźnikach k. Lublińca został po 7 latach (30 IV 1842), należał do najbliższych
współpracowników ks. A. Ficka w ruchu abstynenckim, zakładając w swojej parafii
Bractwo Trzeźwości i drukując stosowne artykuły w „Schlesisches Kirchenblatt”.
Zakładał biblioteki ludowe na Śląsku, współzałożył z ks. Fickiem Towarzystwo
Mariańskie w Piekarach (17 IX 1848), a u siebie jego filię. Drukował w
redagowanym i wydawanym przez ks. Ficka „Tygodniku Katolickim” (1848-1850).
Sprzyjał rozwojowi moralności i oświaty polskiej, jednakże był przeciwny
politycznemu zaangażowaniu duchownych. Po śmierci ks. Ficka, Purkop został proboszczem w Piekarach (20 VII
1862), komisarzem biskupim i dziekanem, kontynuując budowę kościoła i
rozpoczynając budowę kalwarii. Pod wpływem
biskupa – sufragana wrocławskiego Adriana Włodarskiego, Purkop objął na
krótko (do 7 lipca 1870 r.) redakcję „Zwiastuna Górnośląskiego”, który od 31
stycznia 1868 r. był polskim organem Katolickiego Związku Ludowego. Założył i
wspierał materialnie Kółko Polskie w Piekarach (odczyty, amatorskie
przedstawienia teatralne, śpiew). W ocenie władz niemieckich Purkop na
pierwszym miejscu stawiał dążenia polskie. Zmarł 10 marca 1882 r. Słownik biograficzny katolickiego
duchowieństwa śląskiego..., s. 340-341 (Mieczysław Pater).
[2171]
Pierwszą podróż do Poręby k. Góry Św. Anny E. Bojanowski odbył we wrześniu 1866
r., tuż po zainstalowaniu się tam służebniczek Maryi, drugą - w lipcu 1867 r.
wspólnie z ks. Gieburowskim, proboszczem z Górki Duchownej, trzecią - we
wrześniu 1868 r. Kornacka M., op. cit., s. 116.
[2172]
Askultacja (łac. ascultatio - przysłuchiwanie się) - (med.) metoda badania
lekarskiego polegająca na słuchowej ocenie szmerów oddechowych płuc, tonów i
szmerów serca, szmerów opłucnej itp.
[2173]
Eger - niemieckojęzyczna nazwa czeskiego uzdrowiska Cheb, położonego w
odległości 4,5 km. od innego zdrojowiska, Lázne Františkovy. Rejon
zamieszkiwała znacząca liczba Niemców. Orgelbrand S., op. cit., t. 5 (1899) s.
26.
[2174]
Ks. Wojciech (Adalbert) Pampuch, ur. 1833, święcenia kapłańskie przyjął w 1857
r., od 1865 r. pełnił funkcję proboszcza jako kuratus w Pawłowicach w dekanacie
krobskim. Elenchus Posnanensis...,
1869.
[2175]
Ks. Władysław Woliński został kuratusem w Oporówku w 1867 r.
[2176]
Dystrybucja - rozdział, podział, przydział, rozprowadzenie.
[2177]
Chodzi o Ignacego Mycielskiego (24 VII 1842-11 II 1884), syna Teodora
(1804-1874), oficera 1831 r., ziemianina, działacza społecznego i Jadwigę z
Moszczeńskich. Ignacy odziedziczył po
ojcu Chocieszewice, ale sprzedał je Wilhelmowi Radziwiłłowi. PSB, t. 22 (1977),
s. 340, 348 (Zdzisław Grot).
[2178] Kantorski Paweł (1832-1885), ks., dr,
wyświęcony na kapłana w 1855 r., od 1856
r. prefekt w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, w latach 1860-1870
proboszcz w Mokronosie, potem kapelan kościoła podominikańskiego i Zgromadzenia
Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu. Zm. 9 października 1885 r. Białobłocki A., Nauczyciele..., s. 25.
[2179] Kasprzak Konstancja, kandydatka do
Zgromadzenia.
[2180]
Dekanat - część diecezji w kościele rzymsko-katolickim, złożona z kilku lub
kilkunastu parafii podporządkowanych dziekanowi.
[2181]
Latosić, latość (gw.) - tego
roku.
[2182] Ad
meliora (łac.) - na wszelki wypadek, na lepsze czasy.
[2183]
Chodzi o ks. Władysława Schneidera, franciszkanina z Góry Św. Anny.
[2184] Był nim
ks. Walenty Rimel z Leśnicy.
[2185]
Mieszkał w Opolu. Jego córka Joanna przybyła do Jaszkowa 10 kwietnia 1866 r.,
przed założeniem domu służebniczek w
Porębie k. Góry Św. Anny, dokąd w drugą
podróż górnośląską wybierał się
Bojanowski. Wyjechał tam wraz z ks. Gieburowskim 8 lipca 1867 r. rannym
pociągiem, a powrócił 12 lipca tegoż roku pociągiem wieczornym. Wrażenia z
podróży opisał w Dzienniku, 9-12
lipca 1867 r., a w następnych dniach, poczynając od 16 lipca 1867 r., dzielił
się listownie radością z sukcesu śląskich służebniczek z wszystkimi ochronkami
wielkopolskimi (było ich wówczas 22), także galicyjskimi (5) i w Królestwie
Polskim (1) oraz najbliższymi (m.in. s. Elżbieta Szkudłapska i księża: Koźmian, Gieburowski, Morawski, Ciszek). Z
tej bogatej korespondencji zachowały się jedynie dwa pisma Bojanowskiego z 26 lipca 1867
r. (zob. t. 1). Sprzyjała ona
propagowaniu w społecznościach lokalnych wszystkich ziem polskich nie tylko
Zgromadzenia, ale także Śląska, krainy do niedawna zapomnianej.
[2186]
Był nim ks. Jan Grölich z Leśnicy.
[2187]
Niemieckojęzyczna nazwa czeskiego uzdrowiska Lázne Františkovy. W czasach
habsburskich nazywano je także Franzensbrunnen, Kaiser - Franzensbrunnen lub
Kaiser - Franzensbad, oczywiście na
cześć cesarza Franciszka Józefa I. Temperatura tamtejszych źródeł
alkaliczno-słono-żelazistych dochodzi do 12 ° C. Orgelbrand S., op. cit., t.
4 (1899), Skorowidz po s. 320; t. 5 (1899), s. 542.
[2188]
Żoną Alfreda Józefa Potockiego była Maria Klementyna z Sanguszków.
[2189]
Karlsbad (niem) - Karlový Vary (Karlowe Wary) - miasto w zach.
Czechach, w pow. chebskim (Eger) w dolinie otoczonej górami, przy ujściu rzeki
Ciepłej (Tepl) do Ogry (Eger),
uzdrowisko o światowej sławie z gorącymi źródłami mineralnymi, jedno z
najlepszych miejsc mineralno-leczniczych w Europie o temperaturze wody ok.
49-73 ° Orgelbrand S., op. cit., t. 8 (1900), s. 121-122.
[2190]
Chodzi o zakazanie przez rząd ich kontaktów z zagranicą.
[2191]
Były to listy do księży Pajzderskiego i Hajnowicza oraz oczywiście Koźmiana.
Sygnalizowany na początku drukowanego tu
pisma pierwszy list z Wrocławia nie jest
odnotowany w Dzienniku, 18 lipca 1867
r.
[2192] Pismo
Bojanowskiego z 24 lipca 1867 r. do Kiszewskiego jest drukowane w t. 1.
[2193]
Pupki – chodzi zapewne o znajdującą się w kokonie poczwarkę.
[2194]
Chodzi o pierwszy tomik pisma ludowego
„Czytelnia Niedzielna” z 1866 r., wydany u Günthera w Lesznie i Wrocławiu. Dziennik
E.B., 27 lipca 1867 r.
[2195]
Pisma tego brak, choć z Dziennika Bojanowskiego
wiadomo, że 24 lipca po południu wysłał on do Gieburowskiego list „o
wiadomościach z Poręby”, dołączając do niego piąty zeszyt „Roku Wiejskiego”. Informował też odbiorcę o
treści listu ks. Brzezińskiego z 13 stycznia 1867 r. (zob. wcześniej) i o
chorej siostrze Dorocie, polecając ją jego modłom. – Owe wiadomości ze Śląska
pochodzą z korespondencji górnośląskiej
Bojanowskiego z okresu po jego drugiej podróży do tej ziemi, odbytej z ks. Gieburowskim
(8-12 VII 1867), zwłaszcza z listu s. Anny Böhm, przełożonej w Porębie, z dnia
18 lipca 1867 r. Wprawdzie pismo to nie zachowało się, wiadomo jednak, że w dniu wyjazdu Bojanowskiego ze Śląska, po
opuszczeniu Poręby, tamtejsze siostry „dostały wezwanie od Landrata i
Proboszcza do cholerycznych w Cisowie. Siostra Anna zawiozła zaraz siostrę
Karolinę [Annuth] i Now[icjuszkę] Katarzynę. Zastały 20 chorych. Nazajutrz 40
zachorowało okropnie. Ale Pan Bóg dopomógł, że potem już nikt nie zachorował i
Siostry zdrowe wróciły. Proboszcz miejscowy i lud – notował Bojanowski w Dzienniku – z wdzięcznością i żalem
żegnali Siostry i żywnością
zaopatrzyli”. Innym wątkiem listu s. Anny Böhm była ofiarność miejscowego
społeczeństwa na rzecz służebniczek, zwłaszcza na budowę domu, na przykład
spotkanego przez Piotra Langnera bezimiennego mieszkańca Opola, który ofiarował
50 tal. Sprzyjało to postępowi prac budowlanych dwupiętrowego domu, podobnie zresztą, jak dobrowolna, bezpłatna praca „poczciwego
ludku” na rzecz budowy. Z omawianego tu
listu s. Anny Böhm wynika, że nie brakowało na Śląsku jeszcze innych
dobroczyńców, pokrywających na przykład koszta malowania „obrazu Matki Boskiej
z klęczącymi u jej stóp Siostrami”, a także ludzi (o. Władysław Schneider)
służących w takich przypadkach radami. Wiadomo też, że „obłóczyny kandydatek
odbyły się uroczyście”, i że „nowicjuszki opiszą je wkrótce”. Informowano też Bojanowskiego o sytuacji w
klasztorze franciszkańskim na Górze Św. Anny – „Gwardian został ten sam co był,
tylko o. Wikary jest inny”. List s. Anny Böhm nie przemilczał jednocześnie
spraw skądinąd drażliwych – „S. Anna [Annuth – L.S.] żali się na S. Zuzannę
(Agnieszkę) [Szaflarską - L.S.], że w czasie jej wyjazdu do cholerycznych
rozrządzała zatrudnieniami Nowicjuszek nie podług poleceń Siostry Anny”.
Bojanowski odpowiedział na pismo s. Anny Böhm 23 lipca 1867 r. listem, który
także nie zachował się. Wiadomo jednak, że doradzał siostrom na Śląsku nawet w
sprawach budowlanych, informował je o przekazaniu do Jaszkowa otrzymanej
„paczki i pieniędzy”, o staraniach o przeniesienie s. Julianny Skowrońskiej z
Galicji na Śląsk i możliwości sprowadzenia z Poręby do Jaszkowa s.
Szaflarskiej, a także o obietnicy o. Czeżowskiego przeprowadzenia w Porębie
rekolekcji, planowanym powrocie s. Anny Gross z odwiedzin matki w Prusach
Wschodnich. Oczekując kolejnych wiadomości Bojanowski prosił jednocześnie o
przedłożenie spisu nowicjuszek. Dziennik E.B., 21 i 23 lipca 1867 r.
[2196]
Chodzi o ks. Władysława Schneidera, franciszkanina z Góry Św. Anny, którego
niemieckim konkurentem do funkcji gwardiana był o. Józef Atanazy Kleinwächter.
– Gwardian (łac. guardianus) – przełożony klasztoru w zakonach
franciszkańskich.
[2197]
Był nim Pius IX.
[2198]
Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.- W nie zachowanej, choć znanej z Dziennika odpowiedzi Bojanowskiego,
datowanej 16 sierpnia 1867 r. znalazły się
oczywiście sprawy śląskie, zwłaszcza że 2 sierpnia tegoż roku Bojanowski
otrzymał kolejny list od s. Anny Böhm z Poręby z 31 lipca wraz z dołączonymi
doń pismami pięciu nowych nowicjuszek (Otylii Wąsik, Stanisławy Piechulek,
Marianny Melcer, Karoliny Student i Filomeny Gruszki). Korespondencja ta nie
zachowała się, choć znamy ją z zapisów Bojanowskiego w Dzienniku, 2 sierpnia 1867 r.
[2199]
Był nim ks. Kasper Szczepkowski.
[2200]
Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2201] W
lipcu 1867 r. ks. Antoni Brzeziński przebywał
w jednym z ówczesnych uzdrowisk austriackich na terenie Czech w
Franzensbad (Lázne Františkovy). Zob. list z 13 lipca 1867 r.
[2202]
Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2203] W
Strzelcach w archidiecezji gnieźnieńskiej kuratusem był od 1861 r. ks. Seweryn Franciszkowski (ur. 1828,
wyświęcony 1854), a od 1867 r. ks. Aleksander Sobiesiński (ur. 1835, wyświęcony
1859). Elenchus Gnesnensis..., 1869.
[2204]
Wikarym w Gostyniu od 1866 r. był ks. Aleksander Namysł, ur. 1840, wyświęcony
na kapłana w 1864 r., zastąpiony potem (1868) przez ks. Feliksa Byczyńskiego,
ur. 1830, wyświęconego 1857 r. Elenchus
Posnanensis..., 1867, 1869.
[2205]
Ks. Szymon Radecki (ur. 1825, wyświęcony 1857) był proboszczem w Gostyniu od
1861 r. Elenchus Posnanensis..., 1867.
[2206]
Listu tego brak. Pismo było odpowiedzią Bojanowskiego, datowaną 6 sierpnia, na
dwa listy s. Nepomuceny Chwiałkowskiej z 22 i 28 lipca 1867 r., które także nie
zachowały się. Bojanowski przekazywał w nim nowości ze Śląska i informował m.
in. o fundacji Czarnkowskiej. Był nią zakup przez proboszcza czarnkowskiego,
ks. Lepolda Lniskiego, domu dla sióstr „za 800 czy 1000. tal. z dużym ogrodem
za miastem, pierwszy dom na lewo, od przyjazdu z Lubasza. Ma to być dom Sierot
– notował Bojanowski w Dzienniku 2
lipca 1867 r. z pisma przełożonej
ochronki w Czarnkowie, s. Elżbiety Schurmann z ostatniego dnia czerwca –
Proboszcz chce się ułożyć z burmistrzem co do takowych i radby, żebym ja przyjechał”. Pismo s. Elżbiety także
nie zachowało się.
[2207]
Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2208]
Recte: ogrodnika.
[2209]
Tj. 14 sierpnia, dzień przed samym Świętem.
[2210]
Chodzi o hrabiankę Teresę Grudzińską h. Grzymała, córkę Antoniego i Anny
Białobłockiej h. Ogończyk, przyrodnią siostrę Księżnej Łowickiej, hr.
Gutakowskiej i generałowej Chłapowskiej, rodzoną siostrę hr. Zygmunta i hr.
Amelii, poślubionej przez Emila Szołdrskiego. Natomiast Teresa Grudzińska była żoną hr. Wiktora
Szołdrskiego, ur. 20 sierpnia 1817 r. i zm. 30 czerwca 1885 r. w Brodach pod
Środą, „jednego z najznaczniejszych i powszechnie poważanych obywateli W.
Księstwa Poznańskiego”, uwięzionego w 1863 r. w berlińskim Moabicie za popieranie dążeń narodowych. Teresa z
Grudzińskich Szołdrska zmarła 29 października 1887 r. w Brodach. Żychliński T.,
Złota księga..., t. 22 (1900), s.
99-100.
[2211]
Chodzi najprawdopodobniej o Teodora Szołdrskiego, ur. 4 marca 1852 r., dziedzica
Gołembina, zmarłego przedwcześnie w stanie bezżennym. Teodor był synem
Władysława Szołdrskiego (ur. 15 II 1814), dziedzica Roztworowa i dóbr Torzeńca
w ostrzeszowskim, i Aleksandry Taylor (27 II 1819 – 3 VI 1871), córki Karola i
Magdaleny z Krzyckich h. Kotwicz. Tamże, t. 22 (1900), s. 105-106.
[2212]
Mowa o wyjeździe E. Bojanowskiego na Śląsk w lipcu 1867 r. – Ks. Koszutski
towarzyszył w rzymskiej podróży ks. abpowi Mieczysławowi Halce Ledóchowskiemu,
zaplanowanej na 31 marca 1867 r. Zob. list z 25 marca 1867 r.
[2214]
Benedykowany (łac.) - poświęcony przez papieża Piusa IX.
[2215]
Hieroglify - pismo piktograficzne (obrazkowe); tu: pismo ręczne,
nieczytelne.
[2216]
Szturm (niem. Sturm ) – gwałtowne natarcie wojska; tu: atak, natarcie.
[2217]
Tzn. „goły jak święty turecki”, bardzo
ubogi;
taki, który w danej chwili nie ma ani grosza.
[2218]
Listu tego brak, choć wiadomo, że Bojanowski wysłał go 20 sierpnia 1867 r.
wraz z wezwaniem Ignacego Tadrzyńskiego,
kasjera w Śremie, o spłacenie 300 tal. pożyczki, prosząc ks. Koźmiana „o obmyślenie
sposobu zapłacenia owych 300 tal. za zakład Jaszkowski, aby P. Stanisławowi
[Koźmianowi – L.S.] oszczędzić nieprzyjemności” i podając „kilka projektów” w
tej sprawie. Dziennik E.B., 20 sierpnia 1867 r. Zob. też list
Bojanowskiego do Stanisława Koźmiana z 13 maja 1867 r. w t. 1.
[2219]
Chodzi o Elżbietę Czartoryską i prośbę o „ofiarę na Nowicjat za Rogożewo” Dziennik E.B., 31 sierpnia 1867.
[2220]
Chodzi o Wincentego Turno (1803-1867) z Objezierza, męża Heleny z Kwileckich i
ofiarę w związku z wcześniejszym
udziałem sióstr w zwalczaniu epidemii cholery. Tamże; Żychliński T., Złota księga..., t. 3 (1881), s.
299.
[2221] O
ofiarę tytułem zwalczania epidemii cholery przez siostry, Bojanowski miał
zwrócić się także do wskazanych przez Koźmiana ziemian i zapewne do proboszcza
w Mchach. Natomiast „w Kobylopolu sam
[Koźmian - L.S.] chce wspomnieć o tym”, notował Bojanowski w Dzienniku 31 sierpnia 1867 r.
[2222]
Szołdrska Józefa, ur. 19 maja 1847 r., zm. 28 grudnia 1884 w Cerekwicy, była
córką Włodzimierza i Marii Szołdrskich oraz żoną Mieczysława Rogalińskiego h.
Łodzia, dziedzica dóbr Cerekwicy, syna Kazimierza i Leokadii Brzeskiej h.
Prawdzic. Zmarła bezdzietnie. Żychliński T., Złota księga..., t. 22 (1900), s. 101.
[2223]
Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2224]
Był nim ks. Antoni Brzeziński.
[2225]
Chodzi o Piotra Langnera spod Opola (zob. stosowny przypis do listu
następnego), ojca Joanny, która do Jaszkowa przybyła 10 kwietnia 1866 r. i jego
list do Szkudłapskiej z 29 sierpnia 1867 r. Piotr Langner donosił w nim, „że w
dniu Św. Rocha we wsi Wielkim Dobrzeniu, koło Opola, oświadczył mu chęć
fundowania tamże Ochronki wyciążnik Błażej Skrzypczyk. Siedziba należąca do wsi Siołkowice, ale bliżej
Dobrzenia. Obie wsie parafialne. Błażej nie ma dzieci, majątku liczę go na
15.000 tal. Dał już na Opolski Klasztor. Na Ochronkę w Dobrzeniu chce dać 1000
tal. Pomaga Langnerowi w tej sprawie Wojciech Baron z Wojtowej Wsi”. Prosił też
„o radę i formę kontraktu”, zaznaczając: „W Dobrzeniu jest gmina wielka. Obok
probostwa i Kościoła jest Domek o 6 izbach, ma podwórze wygodne, ogrodu 1/4
morgi i w polu 1 1/2 morgi. Daje za to 1.000 tal., a właściciel chce 1.300
tal.- W okolicy płacą morgę w polu do 1000. tal.” Dziennik E.B., 1 i 17
września 1867 r. W odpowiedzi do Langnera z 17 września 1867 r., która nie
zachowała się (zob. Dziennik), Bojanowski
radził mu, „aby on lub Wojciech Baron
kupił na swe imię dom i grunt w Dobrzeniu za 1000 tal. ofiary od Błażeja
Skrzypczyka. Później zrobi się kontrakt na 3. Siostry. Takowy przyślę”.
Poinformował go też „o Jaszkowie, o córce, o cholerze w Księstwie”.
[2226]
Obydwu pism (z 24 i 28 sierpnia 1867 r.) brak. Zostały jednak odnotowane w Dzienniku Bojanowskiego pod datą 24 i 30
sierpnia tegoż roku.
[2227]
Listu tego brak. Był odpowiedzią na dwa ostatnie pisma Szkudłapskiej (zob. list
poprzedni). Chcąc odpisać Langnerowi w związku z jego pismem do
Szkudłapskiej z 29 sierpnia, prosił ją o
podanie adresu. Dziennik E.B., 2 września 1867 r. Zob. też list Szkudłapskiej z 3 września 1867 r.
[2228]
Chodzi o ks. Ignacego Szymańskiego, proboszcza w Kostrzyniu od 1850 r., ur.
1798, wyświęconego na kapłana w 1821 r. Jego następcą, z powodu śmierci
Szymańskiego w końcu lata 1867 r.,
został ks. Piotr Walterbach. Elenchus Posnanensis..., 1867,
1869.
[2229]
Suchoty – gruźlica, zwłaszcza płuc
[2230]
Ostrowicz Aleksander (1838-1903), ur. 11 lipca 1839 r. w Gostyniu w rodzinie nauczycielskiej Walentego i Teodory z Moralińskich
Ostrowiczów. Kształcił się w gimnazjum w
Lesznie i Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, gdzie zdał maturę (1860). Studia
medyczne we Wrocławiu (3 V 1862 – grudzień 1866) poprzedził najprawdopodobniej
teologicznymi, a zakończył doktoratem (27 III 1866). W latach 1862-1864 był
członkiem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego. W 1867 r. podjął pracę lekarza w
uzdrowisku Lądek Zdrój, gdzie zm. 1 lutego 1903 r. Oprócz pracy doktorskiej
opublikował m.in. przewodnik pt. Landek w
hrabstwie Kłodzkiem na Szląsku. Podręcznik
informacyjny dla gości kąpielowych (Poznań 1881). Był bratem ks. Leonarda
Ostrowicza. Kania A., op. cit., t. 2, s. 305; Białobłocki A., Absolwenci, s. 97; Smereka J., op. cit.,
s. 105.
[2231] An
den Häusler
(niem.) - do chałupnika. Kim był Langner rzeczywiście - nie wiadomo.
[2232]
Protektor (łac. protector) – osoba popierająca jakąś osobę lub sprawę.
[2233] Zob. list Bojanowskiego z 28 września 1867 r.
w t. 1.
[2234]
Korektura (łac. correctura) - poprawianie, usuwanie błędów, wad,
nieprawidłowości (w tym wypadku przed drukiem, czyli korekta). – Wraz z listem
Bojanowski otrzymał książkę pt. Rozmowy
niedzielne. Dziennik E.B., 10
września 1867 r.
[2235]
Było to rezultatem plebejskiego charakteru ludności polskiej Śląska w tym czasie
i braku powszechności oświaty, jak również polityki asymilacyjnej państwa
pruskiego dążącego do pełnej integracji ludności polskiej Śląska z niemiecką.
[2236]
Chodzi o diecezję wrocławską.
[2238]
Jest to niemiecka pisownia nazwy Poręba
k. Góry Św. Anny.
[2239] Quod Deus bene vertat (łac.) - co niech Bóg na
dobre obróci.
[2241]
Chodzi o Błażeja Kasprusia, gospodarza, jednego z inicjatorów placówki
służebniczek w Porębie. Bojanowski E., op. cit., s. 343 przyp.1.
[2242]
Był nim o. J. A. Klenwächter. Zdanie wyraża żal, iż funkcji
gwardiana klasztoru nie powierzono Schneiderowi, który czuł się Polakiem.
Jesienią 1867 r. Klenwächter zabronił Schneiderowi słuchać spowiedzi
służebniczek i sprawować nad nimi opiekę duchową. W związku z tym Schneider poszukiwał jakiegoś
księdza, który mieszkałby w Porębie i obsługiwał duchowo służebniczki. Został
nim sprowadzony z Katowic przyjaciel Schneidera, emerytowany z powodu choroby
gardła ks. kuratus dr Teodor Kremski (ur. 14 marca 1829 r. w tarnowskich Górach i wyświęcony na
kapłana we Wrocławiu po tamtejszych studiach teologicznych i alumnacie 30
czerwca 1857), najpierw kapelan służebniczek w Porębie, później szpitala Św. Juliusza w Rybniku. AUWr., TK82: Catalogus Studiosorum...; TK 113-114: Allgemeines Studenten-Register..., 1852/1853, 1854/1855;
Schematismus..., 1871,1884; Kornacka M., op.cit., s. 116.
[2243] Niemiecka pisownia miejscowości Dolna w pow.
strzeleckim. Chodzi o tamtejszego dziekana - emeryta, ks. Antoniego
Szyszkowicza (Anton Szyszkowitz), pochodzącego z Żor k. Rybnika, ur. 5 lipca
1792 r., wyświęconego na kapłana 16 grudnia 1816 r., od 4 listopada 1854 r.
proboszcza w Dolnej. Schematismus...,
1867, 1869.
[2244]
Niemiecka nazwa wielkopolskiego miasta
Osieczna.
[2245] Sprzęga (Sprenga, Szpręga) Anastazy
(1833-1911), ur. 1 listopada 1833 r. w diecezji chełmińskiej, 5 maja 1856 r.
wstąpił do zakonu franciszkańskiego reformatów prowincji Niepokalanego Poczęcia
w wielkim Księstwie Poznańskim i
Prusach (Borusica), 6 maja 1857 r. złożył profesję, 30 listopada 1858 r.
przyjął święcenia kapłańskie, następnie studiował przez rok w zakonie w Łąkach
Bratiańskich na Pomorzu i w latach 1859-1861 w prowincji franciszkańskiej w
Westfalii, po czym skierowano go na placówki zakonne w: Goruszkach (miejska Górka) k. Rawicza, gdzie
wykładał historię Kościoła; Wejherowie, gdzie w latach 1862-1864 był
kaznodzieją pasyjnym i dla wiernych języka niemieckiego oraz w latach 1864-1865
gwardianem;
Osiecznej, gdzie w latach 1865-1870 był także gwardianem, a ponadto dyrektorem
Domu Demerytów (dom dla nieprawomyślnych duchownych, nastawionych zbyt
patriotycznie z punktu widzenia władz pruskich lub pokutujących za jakąś karę
kościelną). Kolejnymi placówkami
franciszkańskimi Sprzęgi były: Zamarte k. Chojnic w rejencji bydgoskiej
w dawnym klasztorze bernardynów (1871) i ponownie Goruszki (1872). Lata
kulturkampfu Sprzęga spędził na misjach w Konstantynopolu (1872-1884), skąd
powrócił najprawdopodobniej do Osiecznej, gdzie zmarł 26 lipca 1911 r. jako
przełożony prowincji, skasowanej wprawdzie przez władze państwowe, choć władze
kościelne nigdy tego faktu nie akceptowały. Archiwum Prowincji Franciszkanów
Reformatów w Krakowie. kartoteka
Personalna (Informacja przekazana telefonicznie 3 lipca 2000 r. przez o. Grzegorza
Wiśniowskiego, za co składam serdeczne podziękowanie). Zob. także Kopaliński
Wł., op. cit., s. 201.
[2246]
Listu tego brak. Był on odpowiedzią na wcześniejszy list Koszutskiego z dnia 22
sierpnia 1867 r. (zob. wcześniej), w której Bojanowski „zapraszał go w nasze
strony i do współpracownictwa w zamierzonym
piśmie dla ludu”. Bojanowski za pośrednictwem Koszutskiego przesłał też
list do s. Nepomuceny Chwiałkowskiej w Mielżynie, który także nie zachował się
i który był odpowiedzią na jej list do Bojanowskiego z 22 sierpnia 1867 r.
(zob. wcześniej) Dziennik E.B., 5 września 1867 r.
[2247] W
latach 1867-1868 E. Bojanowski podjął nową inicjatywę wydawania pisma dla ludu,
co znalazło odzwierciedlenie w listach kierowanych do niego, a także w
korespondencji wysyłanej przez niego. Inicjatywa nie została zrealizowana. Zob. szerzej: Chociej S., op. cit., s.
213-215.
[2248]
Chodzi o podróż do Rzymu z ks. abpem Mieczysławem Halką Ledóchowskim.
[2249]
Był nim ks. abp Mieczysław Halka
Ledóchowski, ów Najdostojniejszy Pan.
[2251]
Egzaltacja - przesada w wyrażaniu uczuć; nadmierny zapał,
zachwyt.
[2252]
Perswadować - tłumaczyć co komu, dowodzić, przekonywać kogo o czym.
Zreflektować się - opamiętać się, skłonić do rozwagi.
[2253] Reflektować (łac. reflecto – zginam) –
przywołać kogo do rozwagi, zastanowienia, skłaniać do opanowania, spokoju,
mitygować.
[2254]
Ks. Antoni Brzeziński.
[2255]
Chodzi o Ludwika Miłkowskiego, który zmarł
6 września 1867 r. – Pismo Krzyżanowskiego nie jest odnotowane w Dzienniku E.B., w którym znalazła się jednak m.in. notatka (19 września 1867 r.) o
wysłaniu listu do brata zmarłego Ludwika, Konstantego Miłkowskiego w Macewie, w
sprawie przesłania Bojanowskiemu informacji o życiu Ludwika przeznaczonych „do
nekrologu, który chce jeden z przyjaciół
nieboszczyka napisać”. Listu Bojanowskiego do Konstantego brak.
[2256]
Nekrologomania - przesadna dążność do zamieszczania wspomnień pośmiertnych.
[2257]
Chodzi o austriackie miejsca odosobnienia.
[2258]
Warszawa kapitulowała w powstaniu listopadowym 7/8 września 1831 r., a Ludwik
Miłkowski zmarł 6 września 1867 r.
[2259]
Była nią Apolonia Kurowska.
[2260]
Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2261]
Ks. Antoni Kozłowicz, ur. 1838, wyświęcony na kapłana w 1866 r., od tegoż roku drugi wikary w Borku, zastąpiony w 1867
r. przez ks. Jana Nepomucena Krawczyńskiego, ur. 1838 i wyświęconego w 1864 r. Elenchus Posnanensis..., 1867,
1869.
[2262]
Proboszczem i dziekanem w Borku był ks. Franciszek Wolniewicz (zm. 17 stycznia
1868 r.) zastąpiony przez
dotychczasowego pierwszego wikarego Aleksandra Brandowskiego, ur. 1838 i
wyświęconego w 1864 r. Nowym kapelanem został po nim w 1868 r., jako drugi
wikary (pierwszym był J.N. Krawczyński) Franciszek Waymann, ur. 1841 i
wyświęcony w 1866 r. Elenchus Posnanensis..., 1869.
[2263]
Chodzi o ks. Andrzeja Idzikowskiego, proboszcza parafii Żabno, do której
należał Jaszków, oraz o Kazimierza Szołdrskiego, ur. 1843, wyświęconego na
kapłana w 1867 r., występującego od 1868
r. wśród urzędników kleru archikatedralnego. Elenchus Posnanensis..., 1869 nn.
[2264]
Oranżeria - cieplarnia, szklarnia do hodowli roślin egzotycznych.
[2265]
Szpagat - cienki, mocny, skręcony sznurek.
[2266]
Korespondencji tej brak. List s. Szkudłapskiej z 7 września zagubiła Julia z
Bobrinskich Platerowa, druga żona Cezarego Platera, choć po tygodniu znalazł się. Zob.
list z 14 września 1867 r.
[2267]
Listu tego brak, choć wiadomo jednak, że Bojanowski donosił w nim
Szkudłapskiej, iż nie wie, czy „będzie mógł pojechać do Poznania i do
Czarnkowa” i poruszał sprawy służebniczek wielkopolskich, galicyjskich i
śląskich. Dziennik E.B., 13 września 1867 r.
[2268]
Chodzi o drugą żonę Cezarego Platera,
Julię z Bobrinskich Platerową.
[2269]
Obydwa listy Bojanowskiego nie zachowały się. W pierwszym, będącym odpowiedzią
na list Szkudłapskiej z 3 września 1867 r. (zob.), Bojanowski zgadzał się „w
razie potrzeby [...] na posłanie jednej siostry do Lewkowa z Rogożewa, a
wzięcie S. Julianny do Rogożewa. – Siostrom z Ruszkowa poleciłem - notował dalej - przybyć tu na rekolekcje,
jeżeli będą mogły. – Do Pożarowa nie można się już zgłaszać o ofiarę za czas
cholery. – Od ks. Koźmiana 10 t.m.niech się dowie S. Elż[bieta] w Jaszkowie,
jak długo muszą Siostry zostać w Poznaniu u Panny Działyńskiej. – O. Czeżowski
dał mi do przepisania rzecz o rozmyślaniach. Chcę wiedzieć, kiedy będą
rekolekcje w Jaszkowie. – Z Ruchocina S. Mar[ianna] Praczyk pragnie matkę
odwiedzić przy rekolekcjach. – Donoszę o Luboni, o liście ze Skalmierzyc [ks.
Zawidzkiego z 3 września 1867 r., zob. -
L.S.], z Drzązgowa [z tamtejszej
Ochronki z 3 września 1867 r., nie zachował się – L.S.] i o Samostrzelu”, kończył notatkę Bojanowski. Ostatnia informacja
pochodziła z listu z ochronki w Lubaszu
z 3 września 1867 r., który nie zachował się. Dotyczyła zainteresowań Bnińskich
„domem dla Sióstr w Samostrzelu”. Natomiast w drugim liście Bojanowskiego do
Szkudłapskiej, z 6 września 1867 r., nadawca poinformował o trudnościach z
dojazdem na rekolekcje sióstr z Lewkowa i sposobie zaradzenia im, a także o
innych sprawach zasygnalizowanych mu pismem z ochronki w Lewkowie 4 września,
które także nie zachowało się. Przytoczona tu korespondencja jest przykładem
sprawności zarządzania Bojanowskiego i umiejętności zapisu spraw w Dzienniku
(4-6 września 1867 r.).
[2270]
Chodzi o Konstancję Trzepacz, kandydatkę do Zgromadzenia Zob. list z 3 września 1867 r.
[2271]
Chodzi o Elżbietę Czartoryską.
[2272]
Przement k. Leszna, dziś: Przemęt.
[2273]
Mimo silnie rozwiniętego przemysłu, Zabrze uzyskało prawa miejskie dopiero w
1922 r.
[2274]
Chodzi o drób.
[2275]
Chodzi o list s. E. Szkudłapskiej do E. Bojanowskiego z 7 września 1867 r. Zob.
też stosowny przypis do listu Szkudłapskiej z 12 września 1867 r.
[2276] Żmudzić (region.)
- zmarnować, stracić bezużytecznie czas, zabrać czas komuś (od słowa: żmudny -
zabierający dużo czasu, wymagający dużo trudu i cierpliwości, uciążliwy,
trudny).
[2277]
Nawracalska weronika pochodziła z
Wroniaw. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 1 lutego 1860 r. Pracowała potem w Borku, Górce, Lubaszu,
Gołębinie, Kopaszewie. W latach 1872 -
1877 była w Jaszkowie, skąd prawdopodobnie odeszła do rodziny w okresie
kulturkampfu. AGSL, KP nr 86.
[2278]
Chodzi o Ludwika Miłkowskiego. Por.
list ks. Krzyżanowskiego do Bojanowskiego z 12 września 1867 r.
[2279]
Mikstat - miasto w Kaliskiem, prawa miejskie otrzymało przed 1366 r.
[2280] Korzeniowski
Józef (1797-1863), powieściopisarz, dramaturg, pedagog. PSB, t. 14 (1968-1969), s.
169 -172 (Stefan Kawyn); Literatura polska..., t.1, s. 478.
(Maria Żmigrodzka). - Miłkowski urodził się faktycznie rok później, w 1798.
[2281]
Różycki Samuel Józef (1781-1834), generał brygady Wojska Polskiego, dowódca
korpusu w powstaniu listopadowym, emigrant. Pochodził z Zagorzyc w pow.
wiślickim. Zm. 2 marca 1834 r. w bernie.
PSB, t. 32 (1991), s. 538-542 (Wojciech Saletra i
Zbigniew Zacharowicz).
[2282]
Konstanty Miłkowski z Macewa, brat Ludwika. Według PSB Miłkowski przybył do Macewa w pow. pleszewskim w 1842 r. do
krewnego.
[2283]
Rodzeństwem Ludwika Miłkowskiego, oprócz Apolonii Kurowskiej, Tekli Szenekowej
i brata Apolinarego, byli: siostra Józefa Zarembinowa (Zarębinowa) z Mórki i
brat Konstanty z Macewa, nadawca listu następnego, z 22 września 1867 r.
[2284]
Według notatki w Dzienniku Bojanowskiego
z 24 września 1867 r., list Miłkowskiego ma datę o dzień późniejszą, tzn. 23
września.
[2285]
List Bojanowskiego do Konstantego Miłkowskiego z 19 września 1867 r. nie
zachował się, choć wiadomo, że Bojanowski prosił w nim „o notatki o życiu śp.
Ludwika Miłkowskiego, do nekrologu, który chce jeden z przyjaciół nieboszczyka
napisać”. Dziennik E.B., 19 września 1867 r.
[2286] Zob.
list wcześniejszy, z 22 września 1867 r.
[2287]
Chodzi o ks. Wolińskiego.
[2288]
Instalacja ks. Wolińskiego miała odbyć się 20 października 1867 r. także według Dziennika E.B., 3
października 1867 r., kiedy -
odnotowując drukowany tu list – pisał, że siostry „proszą także o wierszyki na
instalację ks. Wolińskiego, która będzie 20 t. m”.
[2289]
Datacja napisana ręką E. Bojanowskiego.
[2290]
Listu tego brak. Zawierał prośbę „abym mu wyjednał prezentę na Strzelcze” po
zmarłym tam ks. Janie Grześkiewiczu, o czym mowa w drukowanym tu w piśmie ks. Gieburowskiego, pośredniczącego
w sprawie. Dziennik E.B., 5 października 1867 r.
[2291]
Chodzi o Franciszka Żółtowskiego, właściciela Niechanowa.
[2292]
Chodzi o ks. Jana Grześkiewicza, dotychczasowego proboszcza w miejscowości
Strzelcze. – W sprawie prezenty na Strzelcze zob. też list następny, ks. Józefa
Szułczyńskiego z tego samego dnia.
[2293]
Zapusty (przest.) - ostatnie dni
karnawału, ostatki.
[2294]
Malatura - malowidło; malowanie, sposób malowania;
sufity i ściany pokryte malaturami.
[2295] Chodzi
o dzieci gen. Władysława Zamoyskiego (zm. 1868) i Jadwigi z Działyńskich (zm.
1923) oraz o Gryzeldę Celestynę z Zamoyskich
Działyńską (ur. 1804), żonę Tytusa Adama Działyńskiego i matkę Jadwigi.
[2296]
Teofil i Kordula Wilkońscy.
[2297]
Zawakowane - od słowa wakat (łac. vacat - jest próżny) - wolne, nie obsadzone
stanowisko, wolna posada.
[2298]
Beneficjum (łac. beneficium - dobrodziejstwo) - dochody związane z urzędem
kościelnym, w tym wypadku proboszcza.
[2299]
Okazało się jednak, że prezentę - przedstawienie przez kolatora (patrona,
fundatora kościoła) biskupowi kandydata na wakujące beneficjum przy kościele - otrzymał od
przebywającego w Paryżu Żółtowskiego dotychczasowy wikariusz ze Strzelczy, ks.
Kazimierz Rosiński, o czym Bojanowski poinformował pięć dni później ks.
Szułczyńskiego (zob. list z 8 października 1867 r. w t. 1), a także ks. Gieburowskiego, choć
tego ostatniego listu brak. Bojanowski odpowiadał w nim na pisma Gieburowskiego
z 19 września (nie zachowało się) i 3 października 1867 r. (zob.), zapraszając
go jednocześnie do Jaszkowa na rozpoczęcie rekolekcji Służebniczek w dniu 14
września 1867 r. i do współpracy w związku z planowanym pismem dla ludu.
Informował też Gieburowskiego „o
rekolekcjach w Porębie, o domu, czwartej Siostrze, czterech tam nowych
fundacjach i o cholerze” na Śląsku. Dziennik
E.B., 7 października 1867 r. Zob.
też list z 10 października 1867 r.
[2300]
Listu tego brak. Był on odpowiedzią na list Koszutskiego z 8 września 1867
(zob.), zawierającą nadzieję na „jego przybycie w czasie rekolekcji do
Jaszkowa” i prośbę „o dwa artykuły do pisma dla ludu na październik”. Do listu
Bojanowskiego z 19 września było też dołączone jego pismo adresowane do
ochronki w Ruchocinie, będące odpowiedzią na listy tamtejszych sióstr z 31
sierpnia i 15 września 1867 r. Korespondencja ta nie zachowała się. Dziennik E.B., 19 września 1867 r.
[2301]
Nowa inicjatywa E. Bojanowskiego z lat 1867-1868 wydawania pisma dla ludu nie
powiodła się.
[2302]
Chodzi o obiekty.
[2303]
Kanonizacja – akt kościelny, uznający zmarłego za świętego.
[2304]
Chodzi o syna Teresy i Józefa
Sikorskich. Sikorski był właścicielem
majątku w Mielżynie. Nie byli nim jednak znani w literaturze studenci
Uniwersytetu Wrocławskiego (Antoni, Bolesław, Teofil, Władysław Sikorscy).
Kania A., op. cit., t. 2, s. 377-379; Białobłocki A., Nauczyciele..., s. 117; Achremowicz E., Żabski T., op. cit.,
passim.
[2305]
Nie wiadomo kto nim był, ponieważ nie dotarto do schematyzmu kościoła
gnieźnieńskiego za rok 1868. Natomiast wcześniejsze i późniejsze roczniki
podają jedynie proboszcza mielżyńskiego, ks. Hilarego Koszutskiego. Elenchus Gnesnensis..., 1867, 1869, 1870. – W ostatnim z roczników wymieniono
też siostry ochronkowe: Teofilę Ptaszyńską i Józefę Piechnik.
[2306]
Ks. Antoni Brzeziński.
[2307]
Listu tego, z 7 października 1867
r. brak. Wiadomo jednak, że dotyczył informacji o otrzymaniu przez ks.
wikarego Kazimierza Rosińskiego
prezenty na probostwo w Strzelczy, w związku z czym zabiegi o nią dla ks.
Wacława Karwowskiego oraz przez ks. Józefa Szułczyńskiego, okazały się płonne. Zob. korespondencję między ks.
Gieburowskim i ks. Szułczyńskim z 3 października 1867 r. w t. 2 a Bojanowskim z
8 października tego roku, i stosowne przypisy
w t. 1.
[2308]
Ostatnia inicjatywa wydawnicza dotycząca jakiegoś pisma dla ludu, niekoniecznie
„Roku Wiejskiego”, nie powiodła się.
[2309]
Został widocznie przeniesiony do innej parafii. Zob. stosowny przypis do listu
z 5 października 1867 r.
[2310]
Tzn. s. Elżbiecie Szkudłapskiej.
[2311]
Mistrzynią nowicjatu była Apolonia Pelz. Schematyzm archidiecezji poznańskiej
wymienia siostry służebniczki w Jaszkowie dopiero w 1870 r. Było ich wówczas
sześć: m. Elżbieta Szkudłapska, mistrzyni Apolonia Pelz, Michalina Jaskulska,
Lucyna Kowalewska, Konstancja Ganasińska,
Weronika Nawracalska oraz 17 nowicjuszek. Elenchus Posnanensis...,
1870.
[2312]
Korpus - jednostka operacyjna wojska złożona z kilku dywizji albo brygad. Tutaj
aluzja do szybko rozwijających się struktur Zgromadzenia.
[2313]
Amazonka - żart. kobieta rycerskiego ducha.
[2314]
Życzenie - wizja ekspansji Zgromadzenia na tereny Anglii i Ameryki. Por.:
Kornacka M., op. cit., s. 117-120.– Pas de Calais – port w północnej Francji.
[2315]
Tzn. samolubstwo, egoizm.
[2316]
Komenderować (niem. kommandieren) – dawać komendę, rozkazywać, dowodzić.
[2317]
Kuraż (fr. courage) - śmiałość, odwaga, męstwo, animusz, fantazja.
[2318]
Afekt (łac. affectus) - (dawn.) uczucie do jakiejś osoby, przywiązanie,
sympatia, miłość, uczucie w ogóle.
[2319] Do
jego wydania nie doszło.
[2320]
Korespondencji tej brak. Wiadomo jednak, że był to list Szkudłapskiej z
Jaszkowa, datowany 28 października 1867 r. i odnotowany w Dzienniku Bojanowskiego w dniu następnym. Zawierał m.in. informację
o chorej na tyfus s. Katarzynie Pawłowskiej. Bojanowski odpowiedział na ten
list 4 listopada łącznie z odpowiedzią na pismo Szkudłapskiej tu drukowane,
instruując Przełożoną w sprawie ewentualnej rotacji sióstr z powodu choroby s.
Katarzyny. Jednocześnie informował ją o treści pism otrzymanych ostatnio z
Poręby k. Góry Św. Anny, Niechanowa, Małachowa i Czarnkowa, a także „o nowych
odezwach z Anglii”. Wszystkich tych pism brak, choć Bojanowski zanotował je w Dzienniku. I tak na przykład, s. Anna
Böhm z Poręby 30 października 1867 r. informowała m.in., że „Dom już prawie
wykończony, tylko piecy brakuje. Zapraszają mnie i S. Elżbietę – notował
Bojanowski – na poświęcenie domu, skoro wykończony będzie. Na Nowy Rok Ks.
Schischkowitz [Szyszkowitz] chce się już wprowadzić jako kapelan. – Książę
Biskup oddał im już kościół. – Siostra Anna wkrótce z ks. Proboszczem pojedzie
do księcia Biskupa i pyta tylko, z którą Siostrą, bo obie pragną i czyby nie
mogły do Górki Duchownej wstąpić(!?) – Langner był 19 z.m. w Porębie, ale zdaje
się, że interes w Dobrzeniu jeszcze niebliski skutku.- Co do spowiedzi kontente
z Proboszcza, a Konferencje także będą, skoro kapelan będzie. – W odpust Św.
Piotra wpłynęło ofiar około 20 tal....
Sio[stra] Anna ma ochotę do Anglii”. Z Poręby nadesłała też list s. Karolina
Annuth, która 3 dni wcześniej powróciła z Jaszkowa. Dziennik E.B., 29 i 30 października, 1 i 4 listopada 1867 r. – W
sprawie angielskich zainteresowań Zgromadzeniem zob. list Bojanowskiego do
Rozalii Morawskiej z 1 listopada 1867 r. i stosowne przypisy w t. 1.
[2321] S.
Józefa Ptaszyńska pielęgnowała w Poznaniu córkę Działyńskich, Cecylię.
[2322]
Bratem s. Józefy był Andrzej Ptaszyński,
wyświęcony na kapłana (lazarzysta) w
Paryżu 6 kwietnia 1867 r. W maju tegoż roku osiadł w Krakowie.
[2323]
Był nim ks. Jan Grölich
z Leśnicy.
[2324]
Pelagia Rogalska.
[2325]
Chodzi o ks. dziekana Antoniego Śmitkowskiego.
[2326]
Mowa o pierwszym tomie planowanego pisma
dla ludu, choć do jego wydania nie
doszło.
[2327]
Listu tego brak. Zob. stosowny przypis do listu Szkudłapskiej z 2 listopada
1867 r.
[2328]
Sprawa wyglądała inaczej. Zob. list ks. Jana Koźmiana z 30 sierpnia 1867 r.
oraz listy Bojanowskiego do Ignacego Tadrzyńskiego i Stanisława Koźmiana z 13
maja 1867 r. w t. 1.
[2329]
Chodzi o s. Katarzynę.
[2330]
Mowa o Cecylii Działyńskiej w Poznaniu.
[2331]
Tzn. odpychająca, odrzucająca propozycje.
[2332] Faszyniarze - robotnicy uszczelniający wikliną
brzegi rzek.
[2333]
Chodzi o Cezarego Platera
[2334]
Ks. Michał Mycielski był wówczas (1865-1872) superiorem w Śremie.
[2335] List skierowany do przełożonej, s. Elżbiety
Szkudłapskiej, która przekazała go E.
Bojanowskiemu.
[2336]
Stolzenhagen bei Heilsberg in Ostpreussen (niem.) - Kochanówka k. Lidzbarka
Warmińskiego w Prusach Wschodnich.
Czcigodna
Siostro Przełożona!
Proszę
mi wybaczyć, że ośmielam się prosić o przyjęcie do Waszego klasztoru.
Jestem zdecydowana wstąpić do klasztoru. Prosiłabym
tylko o rychłą odpowiedź, jaką mam przynieść z sobą bieliznę. Pieniędzy mam 500
fl. (guldenów), te przywiozę. Chciałabym chętnie wyjechać stąd na Wielkanoc.
Jeżeli mnie przyjmiecie, wówczas dostarczę moje świadectwo prowadzenia się.
W
nadziei szybkiej odpowiedzi [cieszę] się
Róża Woywod
[2338]
Tj. 11 listopada, św. Marcin
z Tours (316 - 397).
[2339]
Chodzi o Wilkowice k. Leszna.
[2340]
Był nim ks. Ignacy Jędryczkowski.
[2341]
Tak nazywał ks. Gieburowski pismo dla
ludu planowane przez Bojanowskiego w latach
1867-1868.
[2342]
Był nim Henry Edward Manning. Zob. w tej sprawie list Bojanowskiego do Rozalii
Morawskiej z 1 listopada 1867 r.
[2343]
Dominik Guzman (1170-1221), święty, założyciel zakonu kaznodziejskiego dominikanów, zatwierdzonego przez papieża
Honoriusza III w 1216 r., pochodził z
Katalonii, ok.1196 r. został kapłanem,
działał w północnych Włoszech i południowej Francji;
przez wędrowne kaznodziejstwo, praktykowanie ubóstwa, modlitwę i osobistą
pobożność pragnął zahamować rozwój różnego rodzaju sekt; występował
przeciwko albigensom. kanonizowany
w 1234 r. NEP, t. 2. s.102. Zob. też:
Fros H., Sowa F., op. cit., t.
2. s. 54-55.
[2344]
Jacek Odrowąż, święty (przed 1200 - 1257). Ur. w Kamieniu Śl. pokrewieństwo
z biskupem krakowskim Iwonem Odrowążem zapewne sprawiło, że Jacek
wyjechał na studia do Rzymu (1220-1221), gdzie zetknął się ze św. Dominikiem i
jego zakonem. Rok później pierwsi dominikanie przybyli do Polski i osiedlili
się przy kościele Świętej Trójcy w Krakowie, co dało początek polskiej
prowincji dominikanów. Św. Jacek był
także organizatorem licznych
klasztorów, m.in. w Pradze, Ołomuńcu, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Płocku,
odbył wiele podróży misyjnych, m.in. do Karyntii, Czech, Moraw, Prus i na Ruś;
uczestniczył w rokowaniach o zawarcie unii kościelnej między Rusią a Rzymem (tzw. unia halicka);
w 1243 r. wycofał się z pracy misyjnej i poświęcił duszpasterstwu w Krakowie. NEP, t. 3. s.115; Fros H., Sowa F., op. cit., t.
3. s. 178.
[2345]
Czesław (1175 - 1242), błogosławiony, dominikanin, ok.1220 r. wysłany przez
biskupa krakowskiego Iwona Odrowąża do Włoch dla odbycia nowicjatu;
w 1222 r. przybył z innymi dominikanami do Krakowa, prawdopodobnie założył
klasztory dominikańskie w Pradze i Wrocławiu, gdzie biskup Wawrzyniec oddał
dominikanom kościół Św. Wojciecha (1 V 1226). Nie wiadomo, czy jest identyczny
z prowincjałem dominikańskim tego imienia (1233-1236), według legendy w 1241 r. ocalił miasto przed Tatarami. Zmarł 15 lipca
1242 r. we Wrocławiu, gdzie został pochowany przy kościele Św. Wojciecha, który
stał się miejscem najżywszego kultu błog. Czesława. Zatwierdził go w 1713
r. Klemens XI, a Benedykt XIV przeniósł święto Czesława na dzień 20 lipca. NEP, t.1. s. 847. Zob. też: Fros H., Sowa F.,
op. cit., t. 1 s. 577; PSB, t. 4 (1938), s. 357 (Mieczysław Niwiński).
[2346]
Zob. list z 10 października 1867 r.
[2347]
Chodzi o jego porażkę pod Mentaną na północny-wschód od Rzymu (3 XI 1866) w
wojnie włosko-austriackiej i aresztowanie oraz ponowne wysłanie na Capreę, małą
wysepkę u północno-wschodniego wybrzeża Sardynii, choć zjednoczenie Włoch stało
się faktem, a Austria została pokonana przez Prusy. Bazylow Ludwik, Historia powszechna 1789-1918, Warszawa 1981, s. 507.
[2348]
Teofil i Kordula Wilkońscy.
[2349] Tołowiński Stanisław (1837-1912), ks., od 1863
r. wikariusz w Kcyni, od 1869 r.
proboszcz w Siedlcu, dekanat Zbąszyń. Elenchus Gnesnensis i Posnanensis..., 1865-1913.
[2350] Do
jego wydania jednak nie doszło.
[2351] Rohrbacher René François (1789-1856),
francuski historyk Kościoła. Ur. 27 września 1789 r. w Langatte (diec. Nancy), kształcił się
najpierw samodzielnie, potem wstąpił do seminarium duchownego w Nancy (1811) i
przyjął święcenia kapłańskie (21 IX 1812), został członkiem stowarzyszenia
misyjnego w Luneville, w 1826 r.
Lamenais powierzył mu zakład naukowo-religijny nowo założonej Kongregacji Św.
Piotra w Malestroit (diec. Vannes w Bretanii) i zaprosił do współpracy w
dzienniku „l’Avenir“. Po rozejściu się dróg Lamennaisa z Kościołem, Rohrbacher odstąpił od niego, został (1835) profesorem historii w
seminarium w Nancy i kanonikiem, uzyskał doktorat Uniwersytetu Lovanium,
poświęcając się pracy naukowej. Osiadł w Paryżu, gdzie 17 stycznia 1856 r.
zmarł. Najznakomitszą pracą Rohrbachera była 29-tomowa Histoire universselle de l’Église catholique (Nancy 1842 nn.),
później wznawiana w Paryżu w latach 1892-1899 i 1903. Wcześniej wydał m.in. Tableau des principales conversations depuis le commencement du XIX
sièccle (Paris 1824) i De la grâce et
de la nature (Besançon 1838) oraz Żywoty Świętych. Podręczna Encyklopedia Kościelna..., t.
33 - 34 (1914), s. 296.
[2352]
Chodzi o Teofila Wilkońskiego.
[2353] W
tym czasie w Rokosowie czyniono przygotowania do otwarcia ochronki, co
nastąpiło nieco później, 2 marca 1868 r. W związku z nimi, Bojanowski w liście
z 16 grudnia 1867 r., który nie zachował
się, informował siostry w Rogożewie o nowych zadaniach. Do Rokosowa nie
planował pojechać, „bo ks. Brzeziński ma tam zaprowadzić Różaniec”, co zresztą
– jak wynika z drukowanego tu listu – nastąpiło już wcześniej, w niedzielę, 15 grudnia
1867 r. Dziennik E.B., 16 grudnia
1867 r.; Positio..., vol.1, s. 431.
[2354]
Czyli 14 grudnia 1867 r. Dziekanem w Jutrosinie był ks. Antoni Śmitkowski, który w liście z 17
grudnia 1867 r. (zob.) wyjazd sióstr do Rokosowa wiązał z wykonaniem „roboty
moralnej” w tej miejscowości.
[2355]
Chodzi o przełożoną ochronki w Rogożewie, s. Mariannę Rejkowską i o s. Annę
Gross. Wyjazd Anny Gross do Rokosowa na tydzień był jedną z prób Bojanowskiego
zaradzenia sytuacji, w której dochodziło czasem do niesnasek między nią a
pozostałymi siostrami z Rogożewa. Wynika to z korespondencji między Bojanowskim
a Rejkowską i Gross, znanej jedynie z notatek w Dzienniku E.B., 13, 14 i 16 grudnia 1867 r.
[2356] Do
jego wydania jednak nie doszło.
[2357]
Rzepecki Ludwik Władysław de Bialynia (1832-1894), nauczyciel, publicysta,
redaktor. Ur. 13 września 1832 r. w Wypalankach w pow. obornickim jako
najstarszy syn Kajetana Władysława i Julii z Wolanowiczów. jego ojciec uciekł z armii austriackiej
do powstania listopadowego i osiadł potem w Wielkopolsce. Władysław był
absolwentem Gimnazjum Św. Marii
Magdaleny w Poznaniu (1851) i uczestnikiem powstania 1848 r. Studia z zakresu
nauk przyrodniczych ukończył na Uniwersytecie Wrocławskim, doktoryzując się z astronomii na temat
komety, która po raz pierwszy ukazała się 1854 r. (1857). Był członkiem (i
przewodniczącym w latach 1853-1857) Towarzystwa Literacko - Słowiańskiego.
Pracował następnie w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny (1857-1858) i przez ponad 20
lat w poznańskiej szkole realnej, ucząc matematyki, historii naturalnej i
języka polskiego oraz prowadząc polską działalność publicystyczną oraz
wydawniczą. To i małżeństwo ze Szwajcarką Romaine Gex budziło podejrzliwość
władz pruskich i w 1880 r. doprowadziło do usunięcia ze stanowiska bez
odszkodowania. Rzepecki był znaczącym publicystą od 1858 r., piszącym artykuły popularnonaukowe w
poznańskim czasopiśmie „Przyroda i Przemysł”. Interesowały go też treści
religijne i narodowe, dzieje Kościoła, pedagogika i szkolnictwo. Był autorem
m.in. Wyboru rzeczy zabawnych i
pożytecznych dla młodzieży polskiej (1871, 1889), Pamiętnej nocy listopadowej czyli dziejów wojny narodowej z r. 1830 i
31-go (cztery wydania w latach 1880 -1923) i recenzji teatralnych.
Działalność wydawnicza Rzepeckiego koncentrowała się na tłumaczonych
podręcznikach przyrody i dziełach literatury polskiej, a także na piśmie
„Oświata”, poświęconym wychowaniu domowemu i szkolnemu, jak również dyskusji
nad reformą pisowni. Własna drukarnia (1870), firmowana początkowo przez Tytusa
Daszkiewicza, sprzyjała poczynaniom Rzepeckiego. Współpracując z ks.
Franciszkiem Bażyńskim, przejął od niego wraz z Daszkiewiczem i Władysławem
Simonem jego wydawnictwo Dobrych i Tanich Książek (1873) i prowadził je pod
firmą Wydawnictwa im. ks. F. Bażyńskiego. wydał
ok. 400 pozycji, przede wszystkim o charakterze religijnym, w tym pracę zbiorową Warta (1873), poświęconą jubileuszowi 50-lecia kapłaństwa ks.
Bażyńskiego. Zainicjował wydawanie „Gazety Wielkopolskiej” (luty-czerwiec 1872)
i innych pism, tygodnika „Warta” (od
6 VII 1874), „Niedziela” (od 1 X 1874),
„Oświata” (od 1 I 1876), wreszcie dziennika „Goniec Wielkopolski” (od 1 III
1877), w których dominowały treści historyczno-literackie, religijne i
narodowopolskie. Znaczące miejsce miała
w nich problematyka Śląska. Zm. w Poznaniu (1 II 1894). PSB, t. 34 (1992), s. 28-30
(Adam Galos).
[2358]
Tzn. przyrodniczych.
[2359]
Listu tego brak. Datowany i wysłany oraz odnotowany w Dzienniku Bojanowskiego 16 grudnia 1867 r., zawierał prośbę
Bojanowskiego, „aby rozpoznał bliżej i doniósł mi czy zmiana s. Anny w Rogożewie
potrzebna”. Bojanowski dołączył do niego także list do s. Anny Gross, będący
odpowiedzią na jej pismo z 13 grudnia
1867 r., w którym prosiła „na wszystko,
aby ją przeznaczyć do innej Ochronki”. Streszczając swoją odpowiedź w Dzienniku pisał: „Zaspokajam ją i
zachęcam do zastosowania się w położeniu, a o zmianie jeśli trzeba, pomyślimy”.
Pisma te nie zachowały się. Dziennik E.B.,
14 i 16 grudnia 1867 r. Zob. też list z
13 stycznia 1868 r.
[2360] Admonicja
(łac. admonitio) (przestarz.) - napomnienie, nagana, pouczenie.
[2361]
Audiatur et altera pars (łac.) - Należy wysłuchać także drugą stronę.
[2362]
Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2363]
Cenzura (łac. censura – urząd krytyka) – kontrola.
[2364]
Rodrycjusz, czyli Alfons Rodriguez (1528-1616), hiszpański jezuita ur. w Valladolid, zm. w Sewilli, autor uwag
ascetycznych Pratique de la perfection
chrétičnne (1614), tłumaczonych i wydawanych od 1727 r. wielokrotnie pod
podobnymi tytułami, np. O postępowaniu w doskonałości i cnotach
chrześcijańskich, cz. 1, tłum. ks. Tomasz Łącki; cz. 2-3, tłum. ks.
Baltazar Dankwart SJ, Grodzisk 1862 (s. 544, 427, 377). Inne wydania: Warszawa
(1858, 1860, 1867); Wilno, Warszawa (1884), Warszawa (1892: t. 1, 1894: t. 2);
Kraków (1894: t. 1-6). Nouveau Larouse
illustré..., , t. 7, s. 352 ; Estreicher K., op. cit., t. 4 (1878), s.
75, t. 4 (1916), s. 47. – Dzieło Rodrycjusza wydane w Grodzisku wzmiankował
Edmund Bojanowski w swoim Dzienniku
28 lutego 1864.
[2365]
Pismo to nie ukazało się.
[2366]
Chodzi o ks. Brzezińskiego. – Notatka
w Dzienniku Bojanowskiego z 28
grudnia 1867 r., potwierdzająca odbiór pisma ks. Jana Koźmiana, nie zachowała
się w całości, ponieważ brak jest kilku stron Dzienniku z trzech ostatnich dni roku 1867 r.