Listy do Edmunda Bojanowskiego z roku 1867

[539] Od  ANDRZEJA  PTASZYŃSKIEGO
     Paryż,  2 stycznia 1867    
            + N.B.P.J.Chr!
            Wielmożny Panie i Najłaskawszy Dobrodzieju!
            List Pana Dobrodzieja z 22 listopada z.r.[2043] odebrałem. Z całego serca dziękuję Panu Dobrodziejowi, że tak łaskawie raczy przesyłać mi listy mych Sióstr. Nigdy wdzięcznym za to Panu Dobrodziejowi być nie przestanę. Jeżeli Panu Dobrodziejowi zbywa na czasie, nic nie szkodzi choćby i pół roku u Pana Dobrodzieja leżały, ponieważ nie ma stąd żadnych złych skutków, gdyż zwykle ich jedyny przedmiot i cel jest, aby zachować między nami miłość braterską. Ubolewam mocno nad śmiercią krewnego Pana Dobrodzieja[2044] i bardzo mnie smuci, że ksiądz Brzeziński chory. Zaraz po odebraniu listu pisałem do niego, ażeby mu przez to jaką pociechę sprawić, ale dotąd nic o nim nie słyszę; dałby Bóg, by wyzdrowiał.
            Dziękuję z całego serca za przesłane mi życzenia, chociaż na nie nie zasługuję. W dzień Patrona Św[iętego] Pana Dobrodzieja nie mogłem piśmiennie uczuć i szczerych moich życzeń Panu Dobrodziejowi wyrazić, ale nie zapomniałem w tym celu do Boga się pomodlić, ofiarując Komunię świętą. Przy rozpoczynającym się roku życzę z całej duszy, aby Bóg Pana Dobrodzieja jak najdłużej nam przy życiu zachował i obsypał wszelkimi łaskami.
            22 grudnia z. r. przyjąłem święcenia diakona, za co niech Bogu będą dzięki. Proszę pokornie, aby Pan Dobrodziej załączone liściki moim Siostrom łaskawie przesłał, gdy się nadarzy sposobność.
            Jeszcze raz dziękuję z całego serca za wszystkie dobrodziejstwa, polecam się modlitwom i całuję z głębokim uszanowaniem rączki i nóżki.
            Wielmożnego Pana Dobrodzieja najniższy sługa
                                                                                                     Andrzej Ptaszyński

[540] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
                                                           26 styczeń 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Pielatowski[2045] przyniósł jeszcze dwa egzemplarze przepisane Reguły, które są u mnie. Likwidację jego dołączam. Oczywiście, już teraz nie będzie więcej pisał.
            Przez panią Szołdrską[2046] posłałem do Jaszkowa 15 talarów od hr. Arco[2047] i 10 tal. od państwa Mierzyńskich z Lipnicy[2048].
            Jestem za odmówieniem pozwolenia Siostrze Barbarze z Gołębina. Teraz już w żadnym razie od Reguły odstępować nie można. Czy to ona była niegdyś w Uzarzewie?
            Ks. Antoni[2049] jest tu u mnie i bierze kurację wodną.
            Franciszka Żółtowskiego Pan Bóg znowu tak ciężko nawiedził. Półtora tylko dnia chorowała żona na zapalenie wnętrzności.
            Z serca Kochanego Pana pozdrawiam i oddaję Panu Bogu
                                                                                                     ks. J. Koźmian

[541] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 4.2.[18]67
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie Edmundzie.
            List ostatni Kochanego Pana z 25-go z. m.[2050], odebrałem dopiero 30-go we środę. Niezawodnie zamiecie śnieżne i ulewne deszcze przerwały regularną komunikację. Zaraz w czwartek 31-go miałem jechać do Witkowa po Mszy św.; wszystko było już przysposobione; wtem dowiaduje się mój ojciec, że wylewy ogromne za Mąkownicą groblę przerwały; przy tym lało jak z cebra. Na kołach nie radzono mi się poruszać, przeto wysłałem człowieka konno z listem do ks. Nożewnika, aby S. Jadwigę udobruchał aż do przybycia S. Elżbiety. W sobotę 2-go bm. dostaję list od ks. Nożewnika, że nic zrobić nie może i żebym koniecznie przyjeżdżał. List ten po przeczytaniu spaliłem natychmiast, aby się czasem w czyje ręce nie dostał; bo i Kochanemu Panu nawet przesłać go nie chciałem, by mu zmartwień nie przymnażać. Wiadomo Kochanemu Panu, ile mam zajęć w każde święta i niedzielę; więc w Ur[oczystość] M[atki] B[ożej] Gromnicznej[2051] nie mogłem wyjechać do Witkowa. Przy tym drogi u nas teraz okropne. Mielżyn niejako zupełną wysoką dokoła wodą oblany; przerwy w drogach znaczne, noce ciemne; a ja musiałbym nocą wyjechać i nocą wracać na niedzielę.
            W niedzielę 3-go bm. przyszedłszy po nauce nieszpornej do plebanii, zastaję tam już gościa. Przepraszam takowego, polecam go rodzicom i puszczam się do Witkowa szarą godziną wśród plusku i wichru. Prosiłem poprzednio listami ks. Noż[ewnika] przez umyślnego posłańca, żeby zatrzymał się w domu i Siostry mał[achowskie] do plebanii po Nieszporach zaprosił. Gdy szczęśliwie około 6-tej wieczorem stawam przed plebanią i już się cieszę z przebytej przeprawy, oświadcza mi ks. Noż[ewnik], że jedziemy zaraz dalej do Mał[achowa], bo z plebanii już naraz Siostry się rozpierzchły, gdy je w tym samym interesie do siebie zawezwał. Więc na tych samych kołach taskamy[2052] się wśród ulewnego deszczu pod sam wiatr do Mał[achowa]. Tu zaprosiłem S. Jad[wigę] do Ochronki i zapytałem jej się krótko i węzłowato, czy istotnie ma zamiar wystąpienia ze Zgromadzenia. Na jej obstawanie przy tym zamiarze, pytałem się o przyczynę. Jedynym jej argumentem do wstąpienia było, że jej się podobało Zgr[omadzenie] i jedynym argumentem[2053] do wystąpienia, że jej się sprzykrzyło Zgr[omadzenie] i nie podoba i stanowczo domaga się wystąpienia. W racjonalne[2054] jakieś dysputy nie było się tu można zadawać. Kaprys popchnął ją do Zgr[omadzenia], kaprys[2055] wypycha ją ze Zgr[omadzenia] - to cała logika[2056]. Przedstawiałem jej, żeby została przynajmniej do powrotu S. Elżbiety. Nie chciała o tym słuchać. Przekonawszy się tedy, że z istotami bez rozsądku rozsądnie coś przeprowadzić niepodobieństwem, wracam do dormitarza z S. Jad[wigą] i oświadczam S. Katarzynie, że S. Jad[wiga] pojedzie pocztą do Jaszk[owa], zwłaszcza że mi poprzednio w Witk[owie] powiedział ks. Noż[ewnik], iż o przyzwoitym i sprawiedliwym jej wysłaniu do rodziców z Mał[achowa] nie można myśleć. Na moje oświadczenie odzywa się S. Kat[arzyna]:  „ale zaraz jutro”. Ta arbitralność[2057] zastanowiła mnie i odpowiedziałem S. Kat[arzynie], że to będzie moją i ks. Noż[ewnika] rzeczą, kiedy wyjedzie. Tu w całej okazałości wystąpiły pokora i posłuszeństwo zakonne S. Kat[arzyny]:  „w moim domu ja rządzę”. Na takie dictum acerbum[2058] nie było żadnej odpowiedzi. S. Jad[widze] powiedziałem, ażeby jutro w poniedziałek była na Mszy św. w Witkowie, potem u swego spowiednika, a ten jej dalsze rozporządzenie powie. S. Jad[wiga] chciała koniecznie z nami zaraz jechać, by nie nocować w Mał[achowie]. Prawdziwy chaos w tym biednym domku. Wsiedliśmy z Ks. Nożewnikiem i wróciliśmy do Witkowa. Dnia dzisiejszego odeśle ks. Noż[ewnik] S. Jad[wigę]  w ubiorze Zgromadzenia  z rzeczami wszystkimi na pocztę do Gniezna, da jej 15 złp. na pocztę do Śremu.
            Mielżyńskie Siostry żyją, dzięki Bogu, w harmonii, ale wszystkie trzy nie mają zdrowia. Dziś leży S. Antonina. S. Józefa trzyma się na nogach, ale jak mi powiada S. Nep[omucena] także nie zdrowa. Obu choroba datuje się z dawniejszych czasów. Biedaczki mają ciągłe przeszkody. Kiedy się otworzy jaka robota w ogrodzie i ogrodnik dnia poprzedniego zapowie im pracę w ogrodzie, położy się jedna z nich. Gdy roboty nie ma dla nich ani na spichrzu[2059] ani w ogrodzie, trzymają się na nogach. Biedna S. Nep[omucena] płakała dziś w plebani nad tym ich nieszczęściem. Największy stąd zawód dla ogrodnika, bo ma zapowiedziane ażeby tylko Siostry brał do ogrodu, a kiedy te nie przyjdą, robota się opóźnia, boć już innych ludzi zamówić nie może o spóźnionej dobie; ponieważ dopiero rano, gdy do ogrodu przyjdzie (mieszka teraz w mieście i ma dwa ogrody: dworski i mój), dowiaduje się, że dla choroby jednej Siostry drugie dwie nie przyszły.
            Siostry ruchocińskie Anna i Marianna chore. Zdaniem moim, nie da się temu inaczej zapobiec, jak żeby lekarz każdą kandydatkę poprzednio dokładnie zrewidował[2060], nim do Nowicjatu przyjętą zostanie, gdyż wnioskując z tej stosunkowo dość znacznej liczby chorych Sióstr, wpadam na ten domysł, że niejedna dziewczyna ciśnie się do Zgromadzenia w stanie nienormalnym: albo fizycznie, albo moralnie osłabiona  i stąd ta nieproporcjonalna liczba chorych Sióstr. Nad tym trzeba by się dokładnie i obszernie zastanowić, ażeby - o ile rozsądek i doświadczenie temu zaradzić zdołają - zapobiec podobnemu stanowi nienormalnemu. Nie znam wprawdzie stosunku zdrowych Sióstr do chorych po innych Zgromadzeniach żeńskich, ale gdyby taki był rzeczywiście we wszystkich, trzeba by tym więcej nad tym radzić. Może ks. Jan[2061], jako duchowny komisarz Służebniczek P[anny] M[aryi] i jako mąż tak rozległego doświadczenia i rozlicznych stosunków, dopomógłby Kochanemu Panu zaradzić tym nienormalnościom, o ile doświadczenie i rozumowanie ludzkie zapobiec temu potrafią. Ja nieraz długo i wielostronnie nad tym rozmyślałem, ale nic innego wymyślić nie mogłem, jak poddawanie każdej kandydatki ścisłej rewizji doświadczonego i sumiennego lekarza.
            S. Teofila oddała mi dwa listy do Kochanego Pana, które tu załączam[2062]. S. Annie Gross proszę podziękować przy podanej sposobności za jej pamięć i pozdrowić ją wraz z innymi Siostrami ode mnie i polecić mnie ich modłom.
            Ks. Antoni[2063] napisał do mnie z Drzązgowa, że się do mnie wybiera. Ucieszyłem się tej wiadomości i odpisałem mu, ale dotąd na próżno cieszyłem się na jego przybycie. Zdaje się, że biedak znowu zapadł. Oby go Pan Bóg pocieszył w tym nieszczęściu i dozwolił mu się jeszcze stałym zdrowiem cieszyć i zdolnościami swymi służyć Kościołowi i narodowi.
            Z prawdziwą a głęboką boleścią zasiadłem do dzisiejszej korespondencji. Chciałem Kochanemu Panu jeszcze oszczędzić tych niepomyślnych wiadomości, lecz życząc z głębi serca dobrze całemu Zgromadzeniu, uważałem za pożyteczniejsze objawić otwarcie moje zdanie, niż przez oszczędzenie Kochanemu Panu niemiłych wrażeń, odwlec radykalne usuwanie niedogodności.
            Pozdrawiając najserdeczniej Kochanego Pana od siebie i rodziców moich, polecam się pobożnym modłom.
                                                                                                                ks. Koszutski
            Załączam uszanowanie całemu domowi, a  Rubasznika proszę serdecznie pozdrowić.

[542] Od  ks. TEOFILA  BACZYŃSKIEGO  SJ
Lwów, 5.2.[18]67
            Kochany Panie!
            Przyjazd S. Elżbiety[2064] daje mi powód, abym się pobożnej i przyjacielskiej pamięci jako też św. modłom Kochanego Pana polecić, a przy tym w sprawie, która tak wielce Pana Kochanego jako i mnie obchodzi, niektóre podał wyjaśnienia, a najpierw zdaje się, że Pan Kochany na starego zapomniał powiernika i jakoby nie całkowicie ufał w zawsze szczere moje intencje względem Zgromadzenia Służebniczek. Oczekiwałem, że Pan Kochany poprzednio co do mnie w tej sprawie napiszesz, tymczasem inaczej się stało. S. Elżbieta niepotrzebnie na koszta podróży naraziła się, gdyż w obecnych okolicznościach nie dało się nic zrobić. Bądź Pan przekonany, że i ja nad tym wiele myślał i drugich doświadczonych radziłem się - owszem nawet poufnie z J[aśnie] W[ielmożnym] Ks. Biskupem przemyskim[2065], który nadzwyczaj temu Zgromadzeniu sprzyja, o wszystkim mówiłem obszernie, ale i on i wszyscy rozsądni uważali, że na teraz zostawić status quo[2066], gdyż i pozwolenie rządowe prowizorycznie udzielone łatwo inaczej stracić by można i skończyłoby się wszystko na tym, że całe to Zgromadzenie i nazwę i ubiór odmienić by musiało, aby wszystkich zachodów i nakładów nie zmarnować. - Z czasem, skoro potwierdzenie rządowe całkowicie dane będzie i Zgromadzenie już się w swoim działaniu utwierdzi i rozszerzy, można będzie związek po cichu odnowić,  a potem i u urzędu zapobiec, ale teraz trzeba na wszystkie warunki przystać i ściśle się trzymać onych, gdyż Służebniczki mają też swoich nieprzyjaciół, którzy ciągle agitują, więc też z każdej okoliczności korzystać będą.
            Przez J[aśnie] W[ielmożnych] ks[ięży] Biskupów staram się najprzód o to, [1°]  aby Służebniczki w całej Galicji mogły domki swoje zakładać;  [2°] żeby państwo połączone z ludem Służebniczki u siebie zaprowadzali;  3° żeby każdy konsystorz miał, w imieniu swego J[aśnie] W[ielmożnego] Ks. Biskupa, kanonika, który by się tą sprawą opiekował i ją popierał tak, żeby miejscowi ks[ięża] proboszczowie nie samowolnie jak dotychczas, ale według Reguł przepisanych dyrekcję duchowną odbywali; a co [do] życia Służebniczek samych, aby te ściśle swoich Reguł się trzymały i z zatrudnień swoich, jakim między innymi jest i praca  na polu, nie wychodziły;  4° żeby przynajmniej na teraz dla całej Galicji 2 Nowicjaty się otworzyły, do czego p. hrabina bardzo się chętną i gotową okazała ofiarując fundusz i urządzenie domu w Biłce; także Nowicjat w Biłce będzie miał kapitał 8 tysięcy fl., około 5 morgów pola i zapewnienie robocizny na cały rok. A skoro to się zrobi, wtedy J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Arcybiskup[2067] postara [się] u rządu o całkowite potwierdzenie - tak spodziewam się przy pomocy Bożej będzie sprawa na drodze legalnej, a wtedy dalej się pójdzie.
            P. Hr. Potocki mówił mi, że teraz nic nie może, zresztą sądzę, że lepiej, aby biskupi wszystko w rękę swoją wzięli. Na teraz musi się zarząd zagraniczny zupełnie ignorować[2068], dlatego nawet radziłem S. Elżbiecie, aby na otwarcie domku około Tarnowa nawet się nie pokazywała, inaczej mogło by to wiele kłopotu nabawić egzystencję  tutejszego Zgromadzenia.
            Co do Reguł, te u siebie zatrzymałem i przy najbliższej okoliczności pomówię z J[aśnie Wielmożnym] Ks. Biskupem Manastyrskim, który zawsze jest najserdeczniejszy i w tej sprawie najczynniejszy, ale proszę tymczasem we wszystkim o sekret, a szczególniej, że J[aśnie] W[ielmożny] Ks. Biskup sam mi oświadczył, że on sobie tego życzy - chce, aby się Zgromadzenie same w sobie ściśle swoimi Regułami rządziło i żeby się nikt nie mieszał i nie przeszkadzał im w rządach.
            Resztę S. Elżbietka Panu Kochanemu opowie, gdyż czas nie dozwala mi się rozpisywać. O książce do rozmyślania także myślę i już kroki poczynione, aby się przedrukował O. Nepen[2069] albo Kraszet[2070] itd., tymczasem kończę polecając się św. modłom i łącząc moje ukłony J[aśnie Wielmożnemu] Ks. Janowi[2071] i innym znajomym.
             Pana kochanego,
            Sługa w Ch[rystusie] najniższy
                                                                                                      T. Baczyński SJ misj.

[543] NOWICJUSZKI  z  Jaszkowa
Jaszków, 6.2.[18]67  
            Niech będzie pochwalony Jezus Ch[rystus]!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Nie znając P. D[obrodzieja] jednakowoż ośmielamy się z wielką bojaźnią, a dziecińską ufnością donieść P. Do[brodziejowi] o naszym powodzeniu.
            Z łaski Najwyższego Twórcy, jesteśmy wszystkie zdrowe, wesołe, lecz ta wesołość jest przeplatana wielkim smutkiem; każde wspomnienie o W[ielebnej] Siostrze Prze[łożonej][2072] sprawia nam wielką boleść i każdy kącik pobudza nas do płaczu. Mamy to wyrozumienie, iż nie dla nas samych jest nam od Boga dana S. P[rzełożona], ale dla wielu innych, lecz to nas nie zaspokaja, ale cieszymy się nadzieją iż niezadługim czasem Pan Bóg łaską swoją nam ją przyprowadzi. Donosimy Panu Do[brodziejowi], iż z łaski powołania do Zgromadzenia jesteśmy bardzo kontentne i zadowolnione; nie wiemy, jak się Panu Bogu za tak wielkie dobrodziejstwo i Czcigodnym Przełożonym wywdzięczyć potrafimy,  niczym więcej, jak tylko szczerą a prostą modlitwą. Każda nauka idzie nam bardzo trudno, ale mamy w Bogu nadzieję, iż za Jego łaską nauczymy się tego, co nam będzie potrzeba, żadna praca nie widzi nam się tak trudną i przykrą, jak nauka. W czasie niebytności S. Prz[ełożonej] dla pocieszenia i wyegzaminowania nas biednych, opuszczonych dzieci, prosimy jak najpokorniej o łaskawe nas odwiedzenie.
            Całujemy rączki Panu Do[brodziejowi], polecamy się św[iętym] modlitwom
uniżone sługi
                                                                                     niegodne Nowicjuszki
                                                                          Zgromadzenia Sióstr Bogarodzicy

[544] Od  ks. FELIKSA  WARTENBERGA
                                                                           Pawłowo pod Czerniejewem, 9.2.[18]67              N.B.P.J.Ch!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            Jeden z panów w mej parafii skłania się ku temu, aby Służebniczki Maryi zaprowadzić u siebie.
             Potrzeba by mi w tym celu wiedzieć, jak i co należy uczynić, aby zapewnić Służebniczkom utrzymanie. Ks. Hilary Koszutski odesłał mię po informację do Pana Dobr[odzieja]. Upraszam o nią, ażeby kuć żelazo,  póki gorące[2073].
            Wielmożnego Pana sługa w Chr[ystusie]
                                                                                                    ks. Wartenberg

[545] Od  WŁADYSŁAWA  ULATOWSKIEGO
           Małachowo, 11 lutego 1867  
            N.B.P.J. Chrystus!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            Na szanowne pismo Pańskie z dnia 28-go stycznia r. b. przepraszam, że dopiero dziś odpisuję, gdyż przez 2 miesiące mieszkałem z familią w Poznaniu i list W[ielmożnego] Pana Dobr[odzieja] późno mi z domu do Poznania nadesłano. Warunki co do utrzymania Ochronki w Małachowie u mnie nic się nie różnią od tych, które sobie wykonotowałem[2074] na zgromadzeniu, jak mieliśmy przed paru laty w Poznaniu, i to też wszystko Siostrom podług przesłanego mi wykazu dawanym będzie. zaręczam, że sumiennie wszystko zrobimy i jak dotychczas starałem się, by Siostry miały dobre utrzymanie, co zawsze mogą zaświadczyć, tak też i nadal spodziewiam się, że narzekać nie będą.
            Że Siostra jedna w czasie mej niebytności ubyła z Ochronki[2075], pewno już W[ielmożny] Pan Dobr[odziej] wiesz, co się stało, dla jakich powodów etc. tego się od Sióstr dowiedzieć nie mogę. Proszę zatem o nadesłanie w to miejsce innej i rad bym wiedział, jeśli mi to wolno, co była za przyczyna, że się tu Siostra wydaliła i co to się rzeczywiście stało.
            Polecam się teraz łaskawym względom W[ielmożnego] Pana Dobrodz[ieja] i zostaję Jego szczerym przyjacielem i sługą w Chrystusie
                                                                                                            Ulatowski

[546] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
14 lutego 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie  
            Posyłam list Pielatowskiego. Każ Pan przyspieszyć wypłatę. Ja w tej chwili nie mam nic pieniędzy.
            Na kupno gospodarstwa można by - jak się zdaje - u fary dostać z 500 tal. Ale w ogóle żadne pieniądze kościelne nie udzielają się inaczej, jak na pierwszą hipotekę i do połowy wartości najwyżej.
            Tellus[2076], wątpię żeby dał, a w ogóle ja jestem do Tellusa najgorszym kanałem. Niezawodnie by odmówili, gdybym ja wniósł. Spróbuj Pan innej jakiej drogi do Tellusa.
            O 500 tal. u fary tutejszej zrobię krok, skoro tylko Pan powiesz, żeby zrobić.
            Naczelny Prezes[2077] mówił Ks. Arcybiskupowi[2078], że ma gdzieś nad Wartą ludzi chorych i odseparowanych i że chciałby tam dwie Służebniczki zawieźć. Bliższych szczegółów nie wiem i czekam wezwania. Pan zawczasu myśl, kogo by dać.
            Z dobrych wiadomości z Galicji i spod Jutrosina cieszę się.
            Ks. Antoniemu[2079] wyraźnie służy kuracja wodna. Coraz jest silniejszy.
            Panu Bogu oddaję Kochanego Pana
                                                                                                            ks. J. Koźmian
Kupcowi ze Śremu trzeba zapłacić.

[547] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
                                                                                                      Mielżyn, 22.2.[18]67
            L.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie.
            Bóg zapłać za  Św. Jacka z pirogami[2080], przyda się niezawodnie, żeby tylko więcej podobnych rzeczy można dostać. Czekam ciągle za Bollandystami[2081] i prędzej rozpocząć nie mogę. Obecnie kończę X t. drugiej serii  „Żywoty św. sług”.
            Zapoznawszy tutejsze Siostry z treścią listu Kochanego Pana, prosiłem S. Nep[omucenę], aby do Pana pisała i czekałem za jej listem, który tu dołączam[2082]. Dzięki Bogu, że się jakoś zgadzają; oby tylko tak zawsze było i umiały panować nad chwilowymi uczuciami i rozdrażnieniami, które się przecież w każdym domku znajdą, a mimo to nie zrywają się zaraz stosunki. Byłby to wielki postęp w Zgromadzeniu, gdyby Siostry tylko śmierć rozłączała, nie zaś chwilowe uprzedzenia lub zniechęcanie się.
            Wiadomości o Jadwidze Piecuch[2083], jej rozstaniu się z Nowicjatem i wiadomości z Galicji, bardzo mię ucieszyły. Dałby Pan Bóg, aby jak najwięcej Służebniczek mogły stale być zatrudnione pielęgnowaniem chorych i aby pomysł Horna[2084] znalazł silne a stanowcze poparcie, przy lazaretach okazałby się niejeden talent i skarb ukryty w tych prostych duszach, a po ludzku sądząc mogłyby one dłużej służyć Bogu i ludziom na ziemi przy pielęgnowaniu chorych niż na zwyczajnych Ochronkach. Nawet na ich udoskonalenie duchowe wywierałyby tego rodzaju zatrudnienia wpływ zbawienniejszy.
            Siostrę Annę Gross z towarzyszkami proszę przy sposobności serdecznie pozdrowić i pobożnym ich modłom mnie polecić.
            Paszporty odebrałem i odwrotną zaraz pocztą posłałem takowe do Gniezna z podobnym podaniem jak inne razy o nowe paszporty, upoważniając Urząd  Radcy Ziemskiego do ściągnienia należytości ode mnie przez zakład pocztowy, jak to dawniej zawsze czyniłem. Do dnia dzisiejszego nie mam ani paszportów, ani odpowiedzi i nie wiem z jakiego powodu.
            Przysłano mi Ks. Arendta Józefa[2085] na wikariusza 15-go bm. Był on wikarym przy Tumie[2086] w Poznaniu, w Śremie i na końcu w Dembowie komendarzem. Żyjemy zgodnie i pracujemy w harmonii, a mam w Bogu nadzieję, że w tej harmonii wytrwamy.
            W Graboszewie byłem 13 bm. na konferencji nauczycielskiej i przy tej sposobności odwiedziłem Siostry, które zastałem w dobrym humorze i dosyć zdrowe. S. Konstancja kwęka[2087], jak poprzednio kwękała w Ruchocinie, ale zastałem ją przecież na nogach, lubo poprzednio była cierpiąca.
            Pozdrawiając księży Filipinów, Rubasznika a załączając moje uszanowanie państwu Wilkońskim[2088], ściskam Kochanego Pana serdecznie i polecam się pobożnym Jego modłom.
                                                                                                              Ks. Koszutski

[548] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
23 lutego 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Wniosek trzeba i można zrobić, ale zaraz trzeba przyłączyć hipotekę, bo tylko na widok hipoteki syndyk[2089] daje przyzwolenie prawne. Więc dostań Pan hipotekę z Jaszkowa i przyłącz ją do podania. Ale przestrzegam, że fara da najwięcej 500 tal.
            Pielatowski pieniądze otrzymał.
            O tych dwóch Siostrach ucichło.
            Do Uzarzewa pisz Pan po prostu o urzędnikach. Co się tyczy pojedynczego chodzenia i chodzenia do prania, rzecz jest zgoła niemożebna.
            Teraz już nie może być żadnych wyjątków od Reguły. Reguła potwierdzona obowiązuje ściśle.
            Ks. Antoni[2090] wyjechał dziś rano do Śremu na dni trzy lub cztery. Może zajrzy do Gostynia, ale to niepewne.
            Panu Bogu oddaję Kochanego Pana
                                                                                                            ks. J. Koźmian

[549] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 6.3.[18]67
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Przysyłając Kochanemu Panu list Siostry Józefy[2091], która teraz nie ma odwagi oddawać listy swoje we dworze, donoszę przy tej sposobności, że żadnego roku nie miałem tyle trudności z paszportami, co bieżącego. Pierwsze dwa posłałem do Gniezna 18-go stycznia, a drugie dwa 19-go lutego, ponawiając wniosek o przesłanie mi równocześnie dwóch pierwszych. Czekałem i czekałem, a nie mogąc się doczekać, pojechałem dnia wczorajszego do Gniezna i dopiero mnie je dziś pocztą przysłano, kiedym w Biurze Radcy Ziemskiego osobiście o nie się upomniał. Podanie moje wraz z paszportami wrzucono ad acta[2092] niezawodnie dlatego, że podania były w języku polskim napisane.
            Ojciec znowu mi zapadł na zdrowiu i obawiam się bardzo recydywy[2093] zaparzeń błony brzuchowej. Przy tej sposobności załączam dla Kochanego Pana i ks. Antoniego, który podobno jest znowu w Gostyniu, po egzemplarzu Św. Stanisława[2094].
            Nasze Siostry dobrze się trzymają; Siostra Nepomucena leżała dwa dni. Zaczęło się od straszliwego bólu zębów. Od niedzieli znowu na nogach. Kiedy im dziś oświadczyłem, że do Kochanego Pana piszę, prosiły o wyrażenie swego uszanowania i doniesienia, że się nie biją, lecz że w świętej żyją zgodzie, z czego się najbardziej cieszę, że w rzeczy samej jest między nimi serdeczna harmonia.
            Polecam się pobożnym modłom i ściskam serdecznie.
                                                                                                              ks. Koszutski

[550] Od  ks. JULIANA  SOBESKIEGO
Słupy pod Szubinem, 13 marca 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Dowiedziawszy się, że Szanowny Pan Dobrodziej jesteś głównym opiekunem Nowicjatu Służebniczek Najświętszej Maryi Panny w Jaszkowie, udaję się do Niego z najuprzejmiejszą prośbą, abyś Szanowny Pan Dobrodziej zechciał mi z łaski swojej donieść, pod jakimi warunkami mógłbym pozyskać Służebniczki do Słupów. W porozumieniu bowiem z właścicielką majętności słupskiej, W[ielmożną] Sadowską[2095], mam szczery zamiar urządzić tu w Słupach Ochronę w miejsce karczmy, która będzie od przyszłego ś[więte]go Wojciecha zniesioną. Potrzeba zaś takiej Ochrony w Słupach jest wielką, bo gdy nie masz przy kościele tutejszym szkoły, choć więc w pewnym względzie zastąpiłaby tu Ochrona szkołę i wpływałaby zbawiennie na ludność miejscową i parafialną. Zważywszy także i to, że parafia tutejsza położona już w obwodzie Noteckim, zamieszkana przez wielu Niemców i protestantów, wystawiona jest na szkodliwy wpływ z tej strony, pożądaną i dlatego byłaby tutaj wspomniana Ochrona, aby zaszczepiała rychło w serca młodego pokolenia i pielęgnowała uczucia święte, a przede wszystkim wiarę ś[wię]tą. Dla tych więc główniejszych przyczyn uznasz pewnie i Szanowny Pan Dobrodziej wielką potrzebę założenia Ochrony w Słupach i ile będzie w mocy Szanownego Pana Dobrodzieja, przyczynisz się Pan Dobrodziej do urzeczywistnienia naszych zamiarów.  Mieszkanie dla Służebniczek z odpowiednim lokalem dla dzieci, zdaje mi się odpowiedziałoby zupełnie wymaganiom Szanownego Pana Dobrodzieja. Zresztą podejmuję się zaradzić wszelkim potrzebom Ochrony podług wskazówek Szanownego Pana Dobrodzieja łaskawie mi udzielonych.
            Czas, w którym byśmy tu sobie życzyli otworzenia Ochrony w Słupach,  jest ś[wię]ty Jan roku bież[ącego]. Do tego czasu jeszcze przygotowalibyśmy wszystko, co by było do otworzenia Ochrony potrzebne, a Szanowny Pan Dobrodziej mógłby, jeśliby uważał tego potrzebę, poprzednio sam przybyć do Słupów celem obejrzenia miejscowości i przekonania się, czyby urządzenie mieszkania dla Służebniczek itd. było odpowiednie. Na koszta podróży w tym razie dla Szanownego Pana Dobrodzieja chętnie łożyć tu chcemy.
            Oczekując tedy wkrótce łaskawej wiadomości od Szanownego Pana Dobr[odzieja] w interesie wyżej wzmiankowanym[2096], łączę dla Pana Dobrodzieja wyraz głębokiego uszanowania uniżony sługa
                                                                                                                 ks. Sobeski

[551] Od  ks. IWO  CZEŻOWSKIEGO SJ
Stara Wieś, 16.3.[18]67
            Niech będzie pochwalony [Jezus Chrystus]!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Otrzymawszy szanowny list Pana Drogiego w sprawie Służebniczek NPM[2097], pośpieszyłem natychmiast za pośrednictwem J[aśnie] W[ielmożnej] hrabiny Wandy Cabogi do J[aśnie] W[ielmożnego] hr. Alfreda Potockiego, upraszając go listownie o protekcję dla nich wobec rządu. Wyłożyłem dobitnie przyczyny, dla których oderwaniu jednej cząstki Zgromadzenia od całości,  a mianowicie od władzy naczelnej, zapobiec potrzeba,  jako w skutkach swoich nader szkodliwemu. Otrzymałem odpowiedź - lecz niestety - podobną tej, jaką Pan Dobrodziej w liście swoim zakomunikować mi raczyłeś. Zanim tę odpowiedź otrzymałem, rzeczy się zmieniły - zamiast ministra Stanu  katolika nastąpił protestant - mason[2098], i nic nie pozostało, jak przecierpieć, modlić się i ufać,  a wewnętrznie pracować nad udoskonaleniem w duchu tego młodego Zgromadzenia.
            Ja czynię to szczerze około tutejszego Nowicjatu, co jednak mało pożytku przyniesie, jeśli nie będzie przełożonej tak ważnemu stanowisku odpowiedniej  tj. osoby rozsądnej, duchownej i rządnej. Siostra Leona nie jest taką i jej nierozsądkowi najbardziej przypisać należy obecne nieudanie się naszych starań co do połączenia się Sióstr tutejszych z poznańskimi!
            Ale o tym i o innych rzeczach dotyczących Zgromadzenia, spodziewam się za kilka tygodni ustnie pomówić z Wielmożnym Panem Dobr[odziejem], gdy przybędę po Wielkanocy na misje w archidiecezji do Śremu. Teraz polecam jako osobę bardzo uzdatnioną na przełożeństwo P[annę] Zofię Bargłównę, która będąc 3 lata u Dam Sacré-Coeur zasłużyła sobie na ich pochwały, zna życie w[ew]nętrzne duchowne, jest bardzo roztropna i pracowita, a do tego łagodne ma usposobienie, a od Sacré-Coeur tylko dla często powtarzającej się róży z powodu siedzącego życia, z obopólną boleścią oddaloną była  (znam ją od lat 10 jako moją penitentkę, osobę bez nagany),   jak mi to Przełożona jej we Lwowie powiedziała.
            Ta nie potrzebuje odprawiać całego Nowicjatu, bo go już doskonale odprawiła, lecz tylko poznać ducha nowego powołania i Reguły jego sobie przyswoić. A potem będzie mogła zrobić śluby za pozwoleniem J[aśnie] O[świeconego] Ks. Arcybiskupa[2099] i tu być odesłaną na przełożoną Nowicjatu, a potem ogólną.  Sio[stra] Zuzanna też mi się podobała, ale potrzebuje jeszcze nabyć doświadczenia.
            Polecam się łaskawej pamięci przed Bogiem, z najwyższym poważaniem Wielmożnego Pana Dobrodzieja sługa w Chrystusie najniższy
                                                                                                 ks. Iwo Czeżowski SJ

[552] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
Górka D[uchowna], w dzień Św. Józefa,  19.3.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Braciszku Edmundzie!
            Tak już dawno do Ciebie nie pisałem, a to dla egzaminu instalacyjnego[2100], jaki miałem przed sobą. Złożywszy takowy na dniu 14-go Bogu dzięki dość pomyślnie, jestem znowu nieco wolniejszy i dlatego chwycę za pióro, aby się co prędzej do Ciebie odezwać i zniewolić Cię nawzajem, co tam u Ciebie słychać, jak się Siostry tu i w Śląsku naszym mają, jak Twoje zdrowie, piśmiennictwo, stosunki itd. itd.
            Na posłuchaniu u Najp[rzewielebniejszego] Arcypasterza[2101] w dniu następnym, raczył Dostojnik ten oświadczyć, iż wkrótce przybędzie do Górki odprawić Mszę św. u Matki B[ożej] P[ocieszenia], gdyż pociechy bardzo potrzebuje. Możesz przeczuć, jak mu za tę wielką obietnicę czule rączki ucałowałem, a teraz krzątam się jak mogę, żeby go tylko jak najlepiej przyjąć i żeby wszystko w jakimkolwiek porządku zastał. Że mi także polecił, żeby się pomodlić za niego, zamyślam w tym jeszcze tygodniu odprawić Mszę św. przed Matką B[ożą] za niego.
            Widziałem się i z kochanym ks. Brzezińskim. Nieborak nieosobliwiej wygląda. Obiecał mi przybyć do Górki, aby nieco świeżego powietrza zaczerpnąć. Może w takim razie udałoby się i Ciebie natenczas sprowadzić. Na wszelki sposób, jak przybędzie, napiszę do Ciebie.
            Do trzeciej dobrej nowiny należy to, że w Poznaniu dowiedziałem się prywatnie, że i wniosek mój do Król[ewskiej]  Rejencji o budować się mającej wieży przeszedł podobno bez oporu, czego się nie mało obawiałem. Myślałem, że nie pozwolą budować i narobią mi nie lada bigosu. Tymczasem wyrażali się dość pochlebnie o szczerych moich chęciach w tym względzie. Jeszcze nie mam nic na piśmie, ale myślę, że mniej więcej będzie treść taka, kiedykolwiek ona przyjdzie. Porucz tylko na zawsze modlitwę Siostrom za Górkę, a zobaczysz, że jeszcze w tym roku choć w jesieni zacznie się na wysoką skalę budowa.  Dla kochanych Sióstr załączam 20 książeczek[2102] do rozdania przez Ciebie.
            U nas zresztą nic nowego, wszyscy jesteśmy zdrowi Bogu dzięki, kurczymy się tylko na ono przykre powietrze i jesteśmy mocno zakatarzeni.
            Odpisz Bratku jak najprędzej, pozdrów wszystkich znajomych i W[ielmożnych] Państwo Teofilostwo[2103] - sam przyjmij tysiączne wyrazy szacunku od braterstwa, ode mnie zaś gorący uścisk braterski.
                                                                       Twój do zgonu brat
                                                                                                             ks. Stanisław

[553] Od  LUDWIKA  ŻYCHLIŃSKIEGO
Tymczasowo w Kowalewie pod Pleszewem, 24 marca 1867
            Kochany Edmundzie,
            Po dawnej znajomości, ufny zarazem w Twą uprzejmość, śmiem Cię nużyć następującą prośbą. Potrzebuję mieć ile możności, jak najdokładniejszy obraz instytucji miłosiernych (ich dochodów itd.) jako też Ochronek istniejących w W[ielkim] Ks[ięstwie] Poznańskim. Wiem, że to Twe zaszczytne pole pracy, przekonany tedy jestem, że ani nikt lepiej mię nie obezna, ani nikt chętniej. Dodaję tylko słówko jeszcze: może, że posiadasz i wiadomość bliższą o różnych stowarzyszeniach, jako to: Czeladzi Katolickiej, wzajemnej pomocy itp[2104].
            W każdym razie, ile mi użyczysz, przyjmę z wdzięcznością. Że zaś bis dat qui cito dat[2105], przeto racz,  jeśli tylko możność,  jak najrychlej mię ucieszyć. Idzie bowiem o pośpiech, czas mam oznaczony do 20 kwietnia, a lubię być parolistą[2106].
            Przyjmij w końcu raz jeszcze przeproszenie za fatygę i pozwól mi się polecić Twej przyjaznej pamięci.
                                                                                                   Ludwik Żychliński

[554] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 25.3.[18]67
            Kochany Panie Edmundzie
            Celsissimus Dominus[2107] życzył sobie, abym razem z innymi księżmi towarzyszył mu do Rzymu. Pisał do mnie ks. Jan[2108] z Klecka[2109]  i z Inowrocławia o tym, a wczoraj byłem w Trzemesznie celem ostatecznego porozumienia się. Wyjeżdżam we wtorek 28-go bm. do Poznania i stawam u ks. Jana, a 31-go bm. wyjeżdżam razem z Najp[rzewielebniejszym] Arcypasterzem na Wrocław. Tak więc i tego roku nie mogę Kochanemu Panu towarzyszyć na Górę Św. Anny, jakem się już poprzednio był zdecydował. Nie odpisałem zaraz na list Kochanego Pana z 15-go bm.[2110], ponieważ jeszcze nie wiedziałem, kiedy wyjadę.
            Polecam się pobożnym Jego modłom i proszę mnie polecić ks[iężom] Filipinom, aby we Mszy św. pamiętali o mnie,  jak też Służebniczkom, ażeby Pan Bóg pobłogosławił tej podróży mojej do grobu św[iętych] Apostołów i szczęśliwie przyprowadził mnie znowu do mej parafii. Mam w Bogu nadzieję, że w Rzymie znajdę chwilę wolną napisania więcej do Kochanego Pana, a teraz ściskam serdecznie i proszę jeszcze raz o modlitwę.
                                                                                       Kochający
                                                                                                              ks. Hilary

[555] Od  EULOGIUSZA  ZAKRZEWSKIEGO
Bydgoszcz, ul. Bahnhof u[nd] Gammstrassen Ecke N° 6, 28 marca 1867
            Kochany Panie Edmundzie !
            Udaję się do Ciebie po radę, którą właśnie Ty najlepiej w stanie być możesz mi udzielić.
            Pod Twoją główną opieką zostają wszystkie Ochronki dla małych dzieci, - a ja znajduję się właśnie w   k o n i e c z n o ś c i  potrzebowania opieki, którego z tych Zakładów,  dla dwóch chłopczyków moich, w 4-tym i 3-cim roku życia będących. Dowiaduję się więc u Ciebie, czy jest gdzie tu w Księstwie taki Zakład, który by chciał i mógł takie dzieci wziąć do siebie na czas niejaki?
            Gdyby to nie szło, to prosiłbym przynajmniej o wskazanie, która z tych Ochronek jest   t a k    w z o r o w a,  aby z korzyścią dzieci takie tam można dosyłać, tak jak zwykle miejscowe dzieci z tego korzystają. Zdecydowany bowiem byłbym nawet,   s a m   w  miejscu takim   o s i ą ś ć,  gdziebym dzieci z korzyścią mógł do Ochronki dosyłać.
            O rychłą odpowiedź Cię proszę[2111], załączam Ci wyraz mego wysokiego poważania i szacunku  z jakim zostaję Twoim przychylnym sługą
                                                                                              Eulogiusz Zakrzewski

[556] Od  JÓZEFA  LIPSKIEGO                                                                                      
Lewków, 29.3.[18]67
            Szanowny Panie!
            Ofiara, wzmiankowana przez Pana w układzie ochronkowym, wynosiła 150 talarów. Później pisałeś Pan do mnie[2112], iż Siostra Przełożona[2113] zrobi ułatwienie. Na zapytanie me przy kontrakcie odpowiedziała Przełożona, iż ułatwienie to jedynie w pomniejszeniu na połowę ofiary może mieć miejsce.
            Stosownie do tego oświadczenia, przesyłam na ręce pańskie niniejszym „75” talarów w biletach i łączę wyraz głębokiego uszanowania, z którym zostaję uniżonym
                                                                                                                   J. Lipski

[557] Od  STANISŁAWA  SCZANIECKIEGO
                                                                        Karmin p[od] Pleszewem, 29.3.1867
            Łaskawy Panie!
            Bardzo by mi było miło, gdybym jeszcze tego lata mógł Ochroniarki w Karminie osadzić. Wprawdzie w niewielkim porządku jest jeszcze dom i ogród, ale im dłużej trwa opuszczenie, tym gorzej i skoro na pewne będę wiedział termin, to się będzie musiało jakkolwiek pokończyć. Wprawdzie także i stosunek mój z tutejszym proboszczem[2114] jest więcej jak niemiły,  ale i tu właśnie liczę, że Ochroniarki o kościoła porządek dbać będą, bo też wielki czas, by się ktoś tym zajął.
            Racz mi tedy łaskawy Pan donieść, czy pomiędzy 15-tym a ostatnim majem, albo też dopiero po  wełnianym wrocławskim jarmarku będą się mogły wprowadzić. Żądane meble gotowe, izby i chlew się szybko wyporządzi na piękne, a płot w kilka dni stanie wtedy.
            Z głębokim szacunkiem uniżony
                                                                                                St. Sczaniecki

[558] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
 Górka Duchowna, 10.4.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
            Łaskawy Twój odpis[2115] do łez mnie prawie rozczulił. Cudowna to sprawa Boża z tymi kochanymi Ochronkami, iż tak pięknie się rozwijają. Gdym to P. Mar[celemu] Żółtowskiemu[2116] czytał, a potem opowiedział ks. Wojciechowi Morawskiemu, obydwaj zdumieli. Doprawdy trzeba Siostrom wraz z Naj[świętszą] Maryją Panną wielbić Boga, iż wejrzał na niskość służebnicy swojej, iż odtąd błogosławić Zakon ten poczynają nieomal wszystkie pobliższe narody. Napisałem zaraz do Sióstr w Porębie i przesłałem rozmaite książeczki. Przy tym nadmieniłem zarazem, żeby jak najprędzej starały się zacząć budowę. Widzisz Bracie, jakby im się to teraz było przydało, żebyś był te stacje już ułożył. Byliby ich OO. Reformaci mogli już byli użyć, bo rozprzedałyby Siostry wielką ilość nie tylko tam, ale i tu u nas. Wstydem to zawsze dla nas Polaczków, że nawet dobrą polszczyzną modlić się nie umiemy. Jak mi się P. Bóg z Tobą pozwoli zobaczyć, jeszcze o tym interesie pomówimy. Przez cały post rozbieram stacje ludowi w kazaniach[2117]; myślę, że mogłyby bardzo posłużyć do krótkich medytacji, a Ty byś tylko je uporządkował i te wiersze przerobione ponad nimi w tym porządku jak są w książeczkach poumieszczał.
            Co do wyjazdu do Poręby, jeszcze mamy czas, myślę jednak, że będę mógł po 2-gim lipca, w którym to dniu mam  odpust,  wyruszyć. Wzięlibyśmy nie tylko Ks. Koszuts[kiego] i ks. Hert[manowskiego], ale i ks. Stagraczyńskiego[2118], który się koniecznie chce z nami puścić tam dotąd i poznać przy tym Górny Śląsk. Że ks. prob[oszcz] z Leśnicy[2119] z Ks. Rimlem wybierają się do nas, dowodem to jak najwyraźniejszym, że im się Siostry nie uprzykrzyły i że mają przez nie o nas jakiekolwiek wyobrażenie. Bogu niech będzie stąd chwała. Bardzo mi będzie przyjemnie ich przyjąć, a wtenczas niezawodnie się zobaczymy i z Tobą.
            Że ks. Brzeziński powrócił z nieco polepszonym zdrowiem, druga to nowina, nad którą się niewymownie ucieszyłem. Mam nadzieję, że to niemało podźwignie Towarzystwo Św. Wincentego, które dużo przez to ucierpiało. Krzep go tam, jak tylko możesz i odwiedzaj często, a ode mnie oświadcz jak najserdeczniejsze wyrazy szacunku i pozdrowienia.
            Ks. Arcyb[iskup][2120] dotąd jeszcze nie przybył i zdaje się, iż dla ciągłych wizyt i pracy, jakie ma przed sobą, nie tak prędko przybędzie.
            Co do wieży, przybył już budowniczy Król[ewskiego] Landrathu[2121] przekonać się, czy rzeczywiście kościół potrzebuje powiększenia. Mam w Bogu nadzieję, iż będą wniosek mój popierali.
            Tym wszystkim planom i zabiegom, żeby aby nie stanęły w drodze głód i straszliwa wojna, na jakie się wyraźnie zanosi. Co do pierwszego - ludzie ani wjechać na pole nie mogą, a pasza na ostatnim schyłku; co do drugiego - upór i zarozumiałość Prus niechybnie w krótkim czasie powikła Francję w wielką wojnę z łatwymi do przewidzenia następstwami[2122]. Boże, ratuj Kościoła Swego świętego i naszej narodowości[2123]!
            Przy chwilce wolnej nie zaniedbaj mi odpisać, bo wiesz, jak mi wszystkie Twe listy i doniesienia są miłe, a teraz pozdrowiwszy W[ielmożnych] P[aństwo] Teofilostwo[2124] i Koch[anego] ks. Brzezińsk[iego], przyjmij tysiączne serdeczne braterskie uściski i pamiętaj w modlitwie za Twoim do grobu
                                                                                                   ks. Stanisławem

[559] Od  KAJETANA  MORAWSKIEGO
Jurków, 15.4.[18]67
            Kochany Edmundzie!
            Darmo, kiedy nie macie Sióstr do dania teraz[2125], to musimy czekać, ale Cię bardzo proszę, byście nam łaskawie pierwsze dwie, którymi będziecie mogli rozporządzić, przeznaczyli - chorzy nasi bowiem zupełnie są opuszczeni od czasu śmierci starej kobiety, która ich kilkanaście lat pielęgnowała, a nie szukamy zastępstwa rachując na Siostry.
            Ściskam Cię, modłom Twym się polecając
                                                                                                     Kajetan Mor[awski]

[560] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
16 kwietnia 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Dopiero teraz mogę odpowiedzieć na list z 2-go. W każdym razie dobrze, że Emil[2126] gospodarstwo kupił.
            Reguła i tłumaczenie dekretu oddane panu Daszkiewiczowi.
            Uwaga Siostry Elżbiety co do kasy może być słuszna, ale już za późno. Obecnie nic w Regule zmieniać nie można. Owszem, trzeba się jej trzymać jak najściślej. Zmiany zaprowadzają się potem razem.
            Siostra Elżbieta będzie musiała wszędzie czas i zatrudnienia wedle Reguły uporządkować.  Jeszcze w niektórych miejscach Służebniczki chodzą do prania, to znieść trzeba.
            Niemieckie tłumaczenie Reguły trzeba zrobić starannie (przez jakiegoś księdza, czyby ks. Rawicz nie mógł?) i przesłać ks. Arcybiskupowi[2127], żeby i tłumaczenie zatwierdził.
            Świąt swobodnych Kochanemu Panu życzę.
            Niech Pan Bóg we wszystkim błogosławi
                                                                                                             ks. J. Koźmian
W środę po W[ielkiej] Nocy wyjeżdżam - towarzyszę ks. Arcypasterzowi w wizytach pasterskich.

[561] Od  ks. ANDRZEJA  PTASZYŃSKIEGO
Paryż,  17 kwietnia 1867

            N.B.P.J.Chr.
            Wielmożny Panie i Najłaskawszy Dobrodzieju!
            List Jego z 11 lutego br. odebrałem[2128]. Z całego serca dziękuję za to, że mi Pan Dobrodziej był łaskaw przesłać listy mych Sióstr, za przesłane mi życzenia i za wszystkie łaski, które od Pana Dobrodzieja kiedykolwiek odebrałem. Przy tym życzę z serca wesołych świąt i wszelkich błogosławieństw Bożych.
            Czcigodna Siostra Angelina Jabłońska jest w Paryżu, dzięki Bogu zdrowa i wesoła.
            Proszę, aby Pan Dobrodziej był łaskaw przesłać moim Siostrom załączone listy.
            Zawsze wdzięczny za odebrane łaski, polecając się modlitwom, zostaję z najgłębszym uszanowaniem Wielmożnego Pana i Najłaskawszego Dobrodzieja najniższym sługą
                                                                                              ks. An[drzej] Ptaszyński

[562] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 23.4.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja z 20-go odebrałam[2129] w drugie święto tj. 22-go, na który dziś zaraz odpowiadam, tj. w trzecie święto.
            Co do mego zdrowia, Bogu dzięki, już zupełnie dobrze i przy cieplejszym powietrzu myślę, że już się nie pogorszy, bo w tych dniach jak od wielkiego czwartku aż do niedzieli, jeździłam co dzień do kościoła i Bogu dzięki, że nic nie szkodziło, a zatem to powietrze odmienne mi pomogło, więc już rad doktorów nie potrzeba zasięgać.
            Za troskliwość Pana Dobrodzieja i ks. Brzezińskiego serdecznie dziękuję i cieszę się, że już tego nie potrzeba, bo to za wiele by kosztu przyszło do Poznania jeździć, a po drugie - jeszcze by mogło jakie gadanie stąd wyniknąć.
            Teraz co do podróży w gnieźnieńskie, więc furmanką nie mogę posłać Sióstr do Małachowa, choćby i taniej wyszło, dlatego że teraz zaczynamy gnój wozić na kartofle w pole i czas wielki sadzić. A po drugie - w Małachowie nie jest taki gwałt, bo właśnie odebrałam list z Mała[chowa] przed świętami, w którym pisze S. Kat[arzyna], że tylko tęsknota ich, że co dzień wyglądają, ale jednak mnie niekoniecznie żądają, dopóki nie będę zdrowa, a do pracy nie chodzą, bo S. Ur[szula][2130] nie jest zdrowa, a w swoim ogrodzie też nie mogą nic robić, bo woda stoi. Ja im jeszcze przed świętami odpisałam, że jak Bóg da pogodę i cieplejsze dni, to po świętach przyjadę.
            Więc ułożyłam sobie tak, że po Przewodnicy[2131] zaraz w poniedziałek pojadę; myślę, że już dłużej ociągać się nie potrzebuję, a przez ten tydzień jeszcze się powietrze zrobi cieplejsze. Szkoda tylko, że ks. Koźmiana nie zastanę, ale może na Przewodnicę powróci do Poznania, albo jak będę powracać nazad, może zastanę.
            O praniu musiał ks. Koźmian co słyszeć, dlatego byłoby dobrze, żebym się wprzód mogła widzieć, bo wiedziałabym o co chodzi, a w Niechanowie i Graboszewie też chodzą, także w Uzarzewie i Drzązgowie, więc by się to za jednym razem mogło załatwić. Ale podług mego zdania, to dla Sióstr odpowiedniejsza praca jest pranie, aniżeli na spichrzu lub w polu. Odebrałam także list z Drzązgowa, w którym donosi S. Józefa, że w Gieczu państwo życzą sobie Ochrony, więc chcą urządzić tak, że w probostwie ma być Ochrona, a ksiądz ma mieszkać na folwarku i że ks. Sulkowski[2132] na to się zgadza i chętnie ustępuje, a państwo się pytali Sióstr, co potrzeba na utrzymanie, więc powiedziały, że ja przyjadę się z nimi ułożyć i dlatego proszą, żebym przyjechała. Prawda, że teraz nie mamy Sióstr, ale choćby były, to podług mego rozumu nie można tam dać, bo byłyby nowe kłopoty, więc choćbym wstąpiła do Drzązgowa, to tam żadnych obietnic ani układów robić nie myślę.
            Dlatego proszę Pana Dobrodzieja o odpowiedź przed niedzielą, czy mam jechać i może tam Pan Dob[rodziej] ma jakie polecenia. Więcej wiadomości z Ochron nie mam. My, Bogu dzięki, zdrowo i wesoło święta przebyły, bo żadna nie była chora i S. Paulina przed świętami dosyć na nogi powstała i do dziś jakoś lepiej. Dziś poszła do Góry z interesem i z prośbą do pana hr[abiego][2133], bo chcemy naszą klacz stanowić. Ale przed świętami miałyśmy smutek, bo już my szykowały w kościele do rozpoczęcia nabożeństwa na wielki czwartek, a tu nam we wielką środę porwali ks. Nowakowskiego z Góry do Poznania i posłali go do Opalenicy[2134], gdzie podobno ksiądz bardzo chory, więc utraciłyśmy cały tydzień wielki nabożeństwo, musiałyśmy szukać gdzie się dało. Dopiero w drugie święto był ks. proboszcz[2135], a na to i z Góry przyjechali z nowym księdzem, który z Kórnika przybył; ale nie wiemy jeszcze, czy pozostanie w Górze[2136].
            Panie nasze też wyjechały na święta do Brodowa. Zresztą też więcej wiadomości nie mamy. Jakby tu przyjechał ks. Czeżowski, to doniesiemy Panu Dobrodziejowi. Dłuży mi się za listem ze Starejwsi, może dopiero okazją przybędzie.
            Całujemy rączki Panu Dobrodziejowi wszystkie, jako też i ks. Brz[ezińskiemu] i prosimy o modlitwy.
                                                                                                   N.S.B.R.
                                                                                               E. Szkudłapska

[563] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 27.4.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja  z  26-go odebrałam[2137] dziś tj. 27-go  i  zaraz odpisuję.
            Co do mojej podróży, więc już na pewne ułożyłam jechać i do Niechanowa już pisałam, aby furmankę przysłały Siostry do Gniezna. Mam nadzieję, że mi podróż nie zaszkodzi, gdyż i teraz chodzę po dworze i na pole i dotąd, Bogu dzięki, mi się nie pogorszyło. W Poznaniu nie będę wstępować nigdzie, skoro nie zastanę ks. Koźmiana, a jedwab do szkaplerzyków[2138] to dostanę w Śremie, jaki tylko chcę i nawet  taniej, a wzory do heklowania[2139] już Siostry w Porębie mają, bo im zawiozłam.
            Za obrazki i życzenia serdeczne obydwie Siostry Teofile[2140] dziękują Panu Dobrodziejowi, obydwie dziś obchodzą imieniny, a dobrze się udało gosposi, bo ma czym się wypłacić, bo są placki od świąt, więc ma czym częstować.
            Z nowych wiadomości mam te: z Uzarzewa przysłały nam Siostry święconki i 2 tal. ofiary. Pisze S. Bar[bara], że chodzą do pracy do księdza, bo im lepiej płaci i że wolą, bo we dworze zawsze roboty nie mają, zresztą nic ważniejszego.
            Z Rąbinia donoszą o smutnej nowinie, że ma ks. Hert[manowski] wędrować za tydzień tj. po ukończeniu spowiedzi wielkanocnej, ale nie piszą, gdzie powędruje. Proszą, żeby przyjechać na pożegnanie.
            Z Borku dziś przysłały Siostry 10 tal. w ofierze, które zebrały za kartofle i buraki. Proszą, żeby o tym żadne Siostry nie wiedziały. Reszta - że zdrowe, pracują w ogrodzie, że ks. dziekan[2141] odebrał swoją sierotkę, ale na to miejsce mają dostać inną.
            A z Lubasza więc tylko proszą o przyjazd do nich w maju, a [o] podróży do Prus, czyli do matki ani wzmianki[2142], zapewno już się nie udaje do matki dla kosztów.
            Zresztą więcej nowości nie mam, u nas też wszystko po staremu. S. Pau[lina] jak dawniej cierpiąca, ale łazi jednak. A nowicjuszka Teofila już wie o swojej wędrówce, więc bardzo lamentuje[2143] i wszystkie nowicjuszki płaczą za nią albo z nią. Dziś się trochę rozweseliła z obrazków i powinszowań, reszta przejdzie pomału.
            W końcu całujemy rączki Panu Dobrodziejowi wszystkie i o modlitwy prosimy. Ja może powrócę do domu około Św. Stanisława, gdyż nim wszystkie domy objadę, to zejdzie cały tydzień, a potem jeszcze Drzązgów[2144] i Uzarzew[2145] na ostatku.
                                                                                                   N.S.B.R.
                                                                                              E. Szkudłapska

[564] Od  ANTONIEGO KISZEWSKIEGO
Paradyż pod Jordanem, 29.4.[18]67
            Wielmożny Mości Dobrodzieju!
            Dyrektor Seminarium[2146] tutejszego oświadczył mi, jako trudniącemu się jedwabnictwem i posiadającemu szkółkę roślin morwowych, iż W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] życzy sobie nabyć takowych. Wskutek tego oświadczam uniżenie, iż rośliny 2/3-letnie kosztują (kopa) 10 sgr., 3/4-letnie 15 sgr., - że w znacznej ilości ich nabyć można i że jeszcze i właśnie dobry czas do sadzenia: na żywopłoty i do założenia plantacji na krzewy, co dziś główną jest metodą gospodarstwa jedwabniczego, gdyż prędzej doczekać się można liści z krzewów, niż z wysokopiennych i łatwiej zrywać z pierwszych,  bo i dzieci do tego użyć można,  niż z ostatnich; najprzydatniejsze są rośliny 3/4-letnie.
            Racz więc W[ielmożny] Pan Dobrodziej donieść mi jak najśpieszniej, ile kop nabyć zechcesz, a ja odwrotną pocztą takowe wraz z instrukcją przesłać nie omieszkam.
            Najprostszy i najtańszy sposób przesyłania roślin jest właśnie pocztą, gdyż przy przesadzaniu przycinają się na 2-3ók[2147]; ja więc już tutaj wszelkie gałęzie i pieńki z grubszego przycinam, aby lżejsze były pakiety.
            Oczekując łaskawej i spiesznej odpowiedzi, gdyż właśnie zajęty jestem rozsyłaniem roślin morw[owych], a chciałbym rad wiedzieć, czy liczyć mogę na Pańskie zamówienie i już wcześnie przygotować ilość jakową; piszę się z głębokim szacunkiem W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja uniżony
                                                                                        Kiszewski
                                                                             nauczyciel przy Seminarium

[565] Od  ANTONIEGO KISZEWSKIEGO
                                                                                                          Paradyż, 5.5.[18]67
            Wielmożnemu Panu Dobrodz[iejowi]
            przesyłam odwrotną pocztą, bo powietrze chłodne temu sprzyja, 1 łut jajek jedwabniczych - zielonych japońskich, które rozdzieliłem na 4 części w tym celu, abyś W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] łatwiej mógł tamdotąd trochę więcej posłać, gdzie jest więcej liścia, a tam mniej, gdzie go mniej,  bo w tym względzie trzeba się koniecznie do masy tegoż liścia zastosować. Na 1 łut jajek wypada mieć mniej więcej 8-10 cetnarów[2148] liścia.
            Po wypakowaniu takowych jajek, zechciej Pan Dobrodz[iej] umieścić je w chłodnym pokoju (8-9 stopni Réaumura[2149]); nie w sklepie ani w innym wilgotnym i nieprzyjemny zapach mającym miejscu. Rozesłać można tamdotąd, gdzie potrzeba, zaraz - podczas teraźniejszego chłodnego powietrza, ale z taką uwagą, jaką dopiero przytoczyłem: aby je także umieszczono w chłodn[ym] miejscu, 8-9 stopni ciepła. Najlepiej powiesić je u posowy[2150] na gwoździu!
            Instrukcji  na teraz nie przesyłam, bo natłok pracy z rozsyłaniem roślin morwowych na to mi nie pozwala; ale później nieco uczynić tego nie zaniedbam.
            Łącząc wyraz poważ[ania] i uszan[owania]
                                                                                                                      Kiszewski

            Z pozwoleniem W[ielmożnego] Pana Dobro[dzieja], wziąłem zaliczki pocztowej 1 łut japońskich - 1 tal. 15 sgr.

[566] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo,18.5.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            Donoszę Panu Dobrodziejowi, iż w środę tj. 15-go posłałam list do Pana D[obrodzieja] przez ową kandydatkę Mari[annę] Rospek[2151], która mi powiedziała, że idzie do Gostynia prosto, więc umyśliłam sobie dać list przez nią, że o jeden dzień Pan Dobrodziej odbierze. Kazałam jej oddać ten list w klasztorze ks. Brzezińskiemu i prosiłam go, aby Panu D[obrodziejowi] odesłał. Teraz jestem niespokojna o to, czy owa Mari[anna] oddała ten list, dlatego że spodziewałam się odpowiedzi przynajmniej w piątek, a tu do dziś nie mam, więc mnie dziwi bardzo co się stało. Dziś nie będę powtarzać, co w poprzednim liście było, dlatego że może Pan Dobrodziej odebrał takowy,  aż będę wiedzieć pewność co do tego.
            Donoszę tylko dalsze wiadomości nowe. W Turwi, Gołębinie i Rąbiniu wszystkie Siostry zdrowe, ale S. Małgorzaty zdrowie bardzo nadwerężone i niepewne, czuje zawsze w piersiach i bokach kłucie oraz częste osłabienie i bicie serca, lecz może jeszcze temu doktor zaradzi, który już z wielkiego niebezpieczeństwa ją wyprowadził.
            W Turwi pomiędzy Siostrami nie bardzo dobrze, ale jeszcze ujdzie może do rekolekcji; w Gołębinie ma być dobrze,  jak mi S. Katarzyna mówiła, ale S. Barbara[2152] w wielkich zamysłach zawsze niepewna; chęć odwiedzenia swoich w niej trwa, zaś w Rąbiniu dobrze. Ks. Hertma[nowski] zostaje w miejscu. W Kopaszewie nie byłam, bo mi się uszykowało dojechać, a Siostry też w Turwi nie były.
            Zaś z Ochron nowe historie tj. z Lewkowa donosi S. Jadwiga, że były na misji w Ołoboku za pozwoleniem Pana Dob[rodzieja], a tam widziały się z Ojcem Wawreczką i pozwolił im czy kazał iść na drugą misję do Drożewa, dla dostąpienia zupełnego odpustu. Mnie się to nie widzi, że się tam prezentują po tych wielkich odpustach. Teraz prosi S. Jadwiga, żeby im pozwolić do Kwiatkowa, bo ich pan Czerner[2153] już dwa razy prosił, więc ja nie wiem wcale, co na to odpisać, bo nie wiem czy to potrzeba lub interes, czy też nie. Dalej donosi, że pomiędzy nią, tj. S. Jad[wigą] i S. Michaliną jest niedobrze. Prosi więc o zmianę, że tak dłużej być nie może, bo już sobie nie wie rady, żeby albo ją, albo S. Mich[alinę] wziąć koniecznie.
            Zresztą dobre wiadomości. Mają jedną chorą w lazarecie już 6 tygodni ale już lepiej; trudności mają z nią co do jedzenia, bo starsza pani trzyma, prawie co dzień muszą chodzić prosić.
            Co do tego, że zmiany żądają, toć nie wiem, jakby się to dało zrobić, ale myślę, że trzeba by osobiście wejrzeć pomiędzy nich, a przez to zaradzić temu. Dlatego tymczasem odpiszę im, że mają być cierpliwe, że niedługo zaradzimy temu.
            Także z Ruszkowa z 29-go z. m. pisze S. Kon[stancja], że ich bardzo zadziwia, że wcale nie piszemy, że ani od Pana D[obrodzieja] ani ode mnie tak dawno listu nie mają. Ja wprawdzie nie pisałam dlatego, że i one do mnie nie pisały, ale zdaje mi się, że Pan D[obrodziej] pisał. Teraz donosi mi S. Kon[stancja], dlaczego mi pieniędzy nie odsyłają,  także że S. Teresa zdrowsza i że im się dobrze powodzi; także o tym, że tam w parafii ich spowiednika, państwo chcą Ochronkę, tj. brat pani Morzyckiej[2154], że bardzo dobrzy i pobożni państwo, ale dotychczas nic pewnego nie wiedzą, czy już się zapytali rządu czy nie o pozwolenie; zresztą nic ważniejszego.
            W tej chwili nadszedł listowy[2155] z listem oraz paczką od Pana Dobrodzieja. Niepewność moja zaspokojona, z czego się ucieszyłam. Jednak jakaś [po]myłka pocztowa, bo list Pana Dob[rodzieja] był oddany 16-go w Gostyniu, a tu dopiero przyszedł 18-go[2156]; jednak był powinien wczoraj być, a przez listowego nie był opóźniony, bo i wczoraj był listowy, chyba, że list poobiednią pocztą nadszedł.
            Na list teraz odpowiadam Panu Dobrodziejowi, iż co do widzenia naszego, może by się prędzej udało w ten sposób: jeśli pojadę do Lewkowa, toć może by Pan Dobrodziej przybył do Borku, albo ja do Podrzecza, bo jednak przez listy pewno się tego nie zaspokoi, a teraz do tego byłby najłatwiejszy czas, więc myślę, że trzeba by jednak zobaczyć i przekonać się, jak tam zrobić.
            Co do S. Barbary Skrzypczak z chęcią odwiedzenia swoich, to już wyżej nadmieniłam, iż mi S. Kata[rzyna] wspomniała, lecz ona sama miała czas i sposób do rozmówienia się ze mną, ale ani nie wspomniała, ani nawet słówka nie nadmieniła, do tego jak się jej zapytałam o co, więc mi tak hardo i szorstko odpowiadała, że mnie to dziwiło. Jakże takiej Siostrze ja mam naprzód myśli podawać, zresztą, nie masz wcale żadnego powodu ani potrzeby tych odwiedzin, więc co do tego zupełnie nic nie mogę zaradzić, boć mi się nie pytała nawet o to, chyba że Pan D[obrodziej] napisze.
            Co do odpustu w Turwi - naturalnie, ja nic Siostrom nie powiedziałam, boć to dawno tak było i prawie[2157]

[567] Od  s. NEPOMUCENY  CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn, 20 maja 1867
            N.B.P.J.Chr!
            Wielmożny Pan i Dobrodziej!
            List od Wielmożnego Pana Dobrodzieja odebrałam 16-go maja z rąk naszego ojca duchownego[2158]. Bóg zapłać Wiel[możnemu] Panu Dobr[odziejowi] za łaskawe doniesienie mi o śmierci Sokołowskiego[2159] i o pozostałej familii.
            Ucieszyłyśmy się z Siostrą Przełożoną[2160], jak do nas przyjechała, tylko nas to zasmuciło, że my chowały placki ze Świąt, a wyborne były, bo to ze dworu pani Sikorska nam dała też święconki. Nie zjadły my wszystkiego, tylko my zostawiły resztki dla przygody.  Aż tu tak, jakby wczoraj my się do święconki rozgrzeszyły, a tak jakby dziś Siostra Przeło[żona] przyjechała. A,  jak nam też żal było!
            Przepraszam Wiel[możnego] Pana Dobro[dzieja], iż tak długo nie pisałam do Wiel[możnego] Pana Dobr[odzieja], bo to nie było z lenistwa, tylko się spodziewałam Siostry Przeło[żonej] do nas. Ja też do Siostry Przeło[żonej] pisałam.
            Co się tyczy naszego zdrowia, dzięki Panu Jezusowi są my wszystkie dosyć zdrowe. Roboty mamy bardzo dość, to i nie ma czasu nawet chorować. Są my dzięki Bogu i wesołe. Na Siostrę Antoninę to nie myślałam, że ona tak wesoła jest. Tak samo, prawdziwie święta miłość jest pomiędzy nami. To jest znak prawdziwy, że nas sam P. Bóg dobrał. O co ja najpodlejsza grzesznica o to przed rekolekcjami Pana Boga gorąco prosiłam, aby nas raczył sam dobrać, abyśmy mogły wzajemną miłością i jednym duchem świętej pobożności Jemu służyć. Oby my tylko w tej świętej miłości wytrwały. Przeto serdecznie proszę Wiel[możnego] Pana Dob[rodzieja] nas niegodne Siostry w swych świętych modlitwach Panu Bogu polecać.
            Nasz ogród mamy cały pokopany i obsiany, prócz miejsca jednego koło studni, gdzie jest bardzo mokro. Na polu kartofle dziś sadzimy. Tego roku przynajmniej kartofle mamy swoje do sadzenia. Nawet parę szefli będziemy mogły sprzedać na wydatki domowe, bo teraz co robimy - to jedynie aby odrobić cośmy się zadłużyły w zimie. Siostra Antonina była w Goczałkowie u swoich krewnych z Siostrą Teofilą z Ruchocina; w drugie Święto wielkanocne pojechały. Siostra Antonina mi mówiła, że miała pozwolenie od przełożonych.
            Na majowe nabożeństwo dosyć dużo i regularnie się schodzą do nas wieczorową godziną. Dzieci też teraz chodzą regularnie.
            W trzodzie nas Pan Bóg zasmucił. Maciora się nam oprosiła pierwszy raz miała 4 prosięta bardzo ładne i zdrowe. Ale teraz właśnie w tym czasie Ojciec Koszutski kazał nam stawiać nowe chlewy i oborę z masy, to są trwałe i ciepłe. Więc my były zmuszone naszą trzodę przegnać do chlewa naszego sąsiada, właśnie kiedy tak było zimno te parę dni, a chlew był bardzo zimny. Coś się prosiętom porobiło, że się nam pomarnowały.
            Siostry Joanny Jaskulskiej nadchodzą imieniny. Pozdrawiam ją serdecznie i życzę jej wszelkiego błogosławieństwa Bożego.
            Całujemy rączki i nóżki Wiel[możnego] Pana Dobr[odzieja] i serdecznie się polecamy modlitwom Wiel[możnego] P. Dobro[dzieja].
                                                                                              N.S.B.R.                               
                                                                                      N. Chwi[a]łkowska

[568] Od  STANISŁAWA  BARANOWSKIEGO
Rożnowo pod Obornikami, 22.5.1867
            Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            W przeszłej jesieni pisałeś mi Pan Dobrodziej[2161], że Służebniczki Maryi będziemy mogli dostać na wiosnę. Dotąd oczekiwaliśmy wiadomości, lecz próżno. Oto Kochany Panie Dobrodzieju Ochronka gotowa, brakuje tylko Sióstr. Udaję się więc z mą i mej matki prośbą do Pana Dobrodzieja, abyśmy mogli w jak najkrótszym czasie dostać Siostry dwie lub trzy, to wszystko jedno dla nas, a nie wiem, jaki jest zwyczaj. Bądź więc Pan Dobrodziej tak łaskaw i uwzględnij naszą prośbę, którą i tak już mamy obiecaną.
            Również prosimy bardzo o przysłanie nam Siostry Michaliny Jaskulskiej i Siostry Rozalii Krauze - te dwie były podczas zeszłorocznej cholery. Były głównym powodem założenia Ochronki i zyskały tyle wdzięczności naszych ludzi.  Pojmie Pan Dobrodziej, dlaczego tak te dwie Siostry pragniemy i spodziewamy się, że swym wpływem to uwzględnienie Pan Dobrodziej zrobi dla nas u Siostry Przełożonej[2162]. Upraszam o odwrotną odpowiedź[2163], kiedy się Sióstr spodziewać możemy.
            Załączając wyraz prawdziwego szacunku, piszę się Pana Dobrodzieja  najniższym sługą
                                                                                         Stanisław Baranowski

[569] Od  JÓZEFY  MORAWSKIEJ
                                                                                                              Jurków, 2.6.1867
            Łaskawy, Kochany Panie!
            Racz Pan ostatecznie powiedzieć nam, czy i kiedy dostaniemy Serwulki; od czasu cholery gdzie je poznaliśmy, bardziej je jeszcze pragniemy, a od śmierci naszej poczciwej kobiety, którą mieliśmy do chorych, koniecznością nam jest mieć zastępczynię. Jeśli Kochany Pan nie da nam ich tego roku, teraz zaraz, zmuszeni będziemy przyjąć jakąkolwiek kobietę, bo w takim opuszczeniu nasi chorzy na wsi, że tak dłużej ich zostawić nie możemy.
            Mieszkanie jest to samo w starym dworku, co Pan zna, będą niektóre reperacje konieczne, ale póki nie mamy pewności dostania Serwulek, wszystko się opóźnia, z ich zaś przyjściem wszystko się znajdzie, bo całym sercem się do tego poczuwamy.
            Oczekując niecierpliwie odpowiedzi Kochanego Pana[2164], a dobrej odpowiedzi, przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia od nas obojga dla Kochanego Pana z prośbą, byś zechciał zrozumieć położenie tej biedy naszej i tym spieszniej jej zaradzić.
                                                                                                                J. Morawska

[570] Od  ks. ANDRZEJA  PTASZYŃSKIEGO
Kraków, 6 czerwca 1867
            + N.B.P.J.Chr!
            Wielmożny Panie i Najłaskawszy Dobrodzieju!
            Proszę, aby Pan Dobrodziej był łaskaw odesłać załączony list do księdza Brzezińskiego. Nie mogłem do niego wprost adresować, bo nie wiem gdzie mieszka.
            Co do mnie, od trzech tygodni mieszkam w Krakowie. Jestem przy szpitalu, nad którym Córki Miłosierdzia Św. Wincentego mają dozór. Bogu dzięki, bardzo mi się tu podoba, jestem zadowolniony. Nie mogłem odwiedzić Pana Dobrodzieja, bom musiał jechać na Wiedeń, ale gdyby przypadkiem Pan Dobrodziej blisko nas miał przejeżdżać, proszę, proszę bardzo nie zapomnieć o nas: będzie to dla mnie niewymowną radością.
            Pozdrawiam serdecznie moje Siostry. Zawsze wdzięczny za odebrane łaski, polecam się gorącym Pana Dobrodzieja modlitwom i zostaję z najgłębszym uszanowaniem w miłości Jezusa i Maryi Wielmożnego Pana Dobrodzieja najpokorniejszy sługa
                                                                                                          ks. Ptaszyński
                                                                                                              N.K.Z.M.
Mieszkam na Kleparzu u Misjonarzy.

[571] Od  LEOPOLDA  KARPIŃSKIEGO
Śrem,  19.6.[18]67

            Na list uprzejmy z dnia 15 bm.[2165] mam zaszczyt odpowiedzieć, że po rozmowie, którą miałem z przełożoną domu Jaszkowskiego[2166], jestem tego przekonania, że i uczciwie, i prawnie, i sumiennie żadnych wypłat dla pani Brauner (Matyldy)[2167] czynić  nie można;  owszem, radzę oczekiwać w tym względzie skargi.
            Jestem w ogóle przekonania, że lepiej zapłacić koszta procesu, jeżeliby się przegrało,  co prawie niepodobnym,  niż płacić codzienne jakieś rachunki, których ani przeznaczenia, ani końca przewidzieć nie można.
            Miło mi wyrazić na przypuszczenie Wielmożnego Pana i Dobrodzieja co do mej życzliwości w sprawie tej wszelką gotowość, ponieważ mam sobie za obowiązek w dobrym dziele wszędzie i zawsze Wielmożnego Pana i Dobrodzieja wspierać.
                                                                                      uniżony sługa
                                                                                                                     Karpiński

[572] Od  s. Elżbiety  Szkudłapskiej[2168]
Jaszkowo, 26.6.[18]67

            Są jakieś fundacje po śp. ks. Fitzku[2169], o których myśli ks. Czeżo[wski], żeby nasze Zgromadzenie doszły, gdyż na SS. Miłosierdzia podobno niewystarczające. A że O. Czeżo[wski] dobrze się zna z teraźniejszym ks. dziekanem w Piekarach[2170], więc by jeszcze i list napisał do niego, gdyby tylko Pan D[obrodziej] chciał osobiście dojechać.
            Z tego wszystkiego ja sądzę, że najlepiej byłoby, aby Pan D[obrodziej] mógł tu do Śremu wstąpić przed wyjazdem do Śląska[2171], boć wyrozumiałby Pan D[obrodziej] wszystko dokładniej, bo opisywać wszystko nawet trudno i nie każde słowo też się napisze co się słyszy, ale to by w takim razie Pan D[obrodziej] mógł napisać O. Czeżow[skiemu], żeby się nie turbował z Jurkowa do Gostynia, a zresztą toć Pan D[obrodziej] najlepiej wie, jak zrobić. Ja polecenie mi dane wypełniłam.
            Zresztą to u nas po staremu wszystko, tylko S. Paulina znowu drugi dzień leży i nowi[cjuszka] Joanna też ma duszność, ale myślę, że to przejdzie.
            Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] wszystkie i Siostry pozdrawiamy i o modlitwy prosimy. A nowicjuszki to często przypominają o książkach obiecanych, bo znowu były imieniny Julianny.
                                                                                                 N.S.B.R.
                                                                                               E. Szkudłapska

[573] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO  COr
Wrocław, 1 lipca 1867
            L.J.Ch.
            Kochany Panie Edmundzie!
            Z wdzięcznością wspominając sobie troskliwość Pańską o moje zdrowie i o rodzaj kuracji donoszę, że dr Lebert, do którego mi P. Wachtel towarzyszył, po pilnej  auskultacji[2172] oświadczył, że piersi, serce i cały organizm mam zdrowy i chorobę moją przypisał osłabieniu nerwowemu. Zgodził się z  P. Wachtlem na wody egerskie[2173]. Strach mnie pomyśleć o tak dalekiej podróży i o znacznych wydatkach na to nędzne zdrowie. Ale cóż robić? Jutro w imię Boże wyjadę stąd do Lipska, a w środę chcę stanąć na miejscu.
            Podróż do Wrocławia odprawiłem w miłym towarzystwie, a mianowicie rozrywał nas swą wesołością  ks. Pampuch[2174], który jechał odwiedzić swą siostrę bardzo chorą w Salzbrunn. Ma on wiadomość od P. szambelana Morawskiego, że w okolice nasze do Oporowa przybędzie bardzo porządny kapłan, ks. Woliński[2175] z Buku.
            Powiedz Kochany Pan Ks. Hajnowiczowi, że wyjeżdżając z domu miałem 15 Mszy św. do odprawienia oprócz z dystrybuty[2176] i 35 stypendiów świątecznych; że kreska w rubryceli pozioma znaczy albo inną Mszę św. nie wchodzącą w powyższy obrachunek, albo żem tego dnia wcale Mszy św. nie odprawił. Proszę także dać Ks. Hajnowiczowi ten list do przeczytania, bo osobno dziś już pisać nie będę. napiszę jednak, jak tylko stanę na miejscu.
            Powiadał mi P. Wachtel, że i państwo Mycielscy Ignacostwo[2177] wybierali się do Eger.
            Załączam ukłon państwu Wilkońskim, wszystkim księżom Kongregacji z prośbą o modlitwę. Z Eger, da Bóg,  napiszę, jeśli nie do Kochanego Pana dla Jego podróży do Śląska, to do Kongregacji.
            Panu Bogu oddaję!
                                                                                                              ks. Brzeziński

[574] Od  ks. PAWŁA  KANTORSKIEGO[2178] 
   Mokronos pod Koźminem, 2  lipca 1867

            Wielmożny i Łaskawy Panie Dobrodzieju.
            Przebacz mi łaskawie, iż Mu ośmielam się zabrać jedną z chwil czasu drogich. Dłużej jednak oprzeć się nie mogę prośbom i naleganiom dzieweczki, której dusza tęskni od dawna za oderwaniem się od świata, a wyłącznym poświęceniem służby Jezusowi Chr[ystu]sowi.
            Konstancja Kasprzak[2179], uboga służąca, koniecznie w liczbie Służebniczek ujrzeć się pragnie; już ona o to sama czyniła kroki niektóre, ale jej zrozumieć dano, że przy znacznej liczbie zgłaszających się innych, które majątek przynoszą ze sobą, tym pierwszeństwo się należy.
            Jak to? A więc dla bogatych tylko zawsze i wszędzie do szczęścia otwarte wrota i im samym dlatego, że już uprzywilejowane mając majątek, służyć ma prawo do Królestwa Niebieskiego! Rozumiem dlatego, że słusznie postępują sobie przyjmując panienki majętne, a przy tym wzorowo cnotliwe, ale obok nich nie miałyżby także mieć miejsca mniej majętne, ale za to niewątpliwie bogatsze w cnoty i pewniejszą dające rękojmię wytrwania w powołaniu wymagającym poświęcenia się zupełnego bez oglądania się wstecz na świat opuszczony?
            Wielmożny Panie, jestem spowiednikiem Konstancji Kasprzak i pasterzem - o ile wiem i wiedzieć mogę - muszę mieć to przekonanie, że przyjęta pomiędzy Służebnice nie zrobi mi wstydu! owszem, jaśnieć będzie cnotami. Uboga, nie ma jak 18 talarów, które jak pszczółka słodki miodek, tak ona po trojaczku od dawna na ten cel składa z krwawej rąk pracy. Chciej dla niej wyjednać przyjęcie Łaskawy Panie, a pomnożysz wesele Twego serca i Twe przed Bogiem zasługi, a o pomyślnym prośby mojej skutku co rychlej mnie uwiadomić.
            Bogu Pana Dobrodzieja oddaję pokorny brat w Chr[ystu]sie
                                                                                                  ks. P. Kantorski

[575] Od  ks. TOMASZA  HERTMANOWSKIEGO
Rąbiń,  5 lipca 1867
            L.J.Ch.
            Najłaskawszy Panie Dobrodzieju!
            Mimo najserdeczniejszej chęci, zrealizowanie mego zamiaru staje się niepodobnym. Rozpatrzywszy się dokładnie w mych funduszach, zmuszony jestem zostać w domu. Przepraszając jak najusilniej za zrobiony zawód, mam nadzieję, że najłaskawszy Pan Dobrodziej nie zechce mnie posądzić o sknerstwo.
            W maju odbyłem podróż do Szubina; 3-go czerwca dekanalna[2180] u mnie kongregacja; 29-go tegoż samego miesiąca odpust Ś[więtych] Apostołów Piotra i Pawła. Gdyby nie latosić[2181] dobre ceny zboża i inwentarza, bieda niezawodnie by była mi się dała w znaki. A choć jeszcze coś żyta na spichrzu a grosza w kasie, to ad meliora[2182] pozostać musi, nie wiedząc, jaka będzie przyszłość. Nie mogąc osobiście, towarzyszyć będę po wszystkich całym sercem i duszą całą. Żal mi bardzo - otwarcie mówię - Góry Św. Anny, Piekar i kochanych, pokochanych serc górnośląskich, którym począwszy od Kochanego bardzo Ojca Władysława[2183], Ks. Wikarego[2184], Służebniczek aż do prawdziwie poczciwego Piotra Langnera[2185], zechce Najłaskawszy Pan Dobrodziej oświadczyć najserdeczniejsze moje pozdrowienie.
            Najłaskawszego Pana Dobrodzieja polecam Najdroższym Sercom Jezusa i Maryi, a siebie pobożnej modlitwie, szczególniej na Górze Św. Anny i w Piekarach.
            Z głębokim i prawdziwym szacunkiem uniżony
                                                                                                             ks. Hertmanowski
            Jaszkowskie Siostry mile pozdrawiam, ks. Stanisława Gieburowskiego całym sercem ściskam.

[576] Od  ks. WALENTEGO  RIMLA
W  Leśnicy, 5.7.[18]67
            L.J.Ch. e. M.
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Z jak wielką radością oczekiwaliśmy od dawna przybycia Panów, tak miło by nam było, żeby przybycie Wasze mogło być odłożone na później. Jutro Proboszcz[2186] wyjeżdża i wraca dopiero w poniedziałek 8-go, do tego malarzy ma u siebie i ja także odwiedziny; ja zaś wyjeżdżam w poniedziałek i wracam w sobotę.
            Żeby zaś Panowie stanęliście w oberży, to by było coś nadzwyczajnego. Dlatego proszę odłożyć podróż, bo w istocie radbym z Panami pomówił i Proboszcz niecierpliwiłby się, kiedy by nie mógł być na usługi Panom.
                                                                                                  ks. Walenty Rimel

[577] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO  COr
                                                             Franzensbad[2187], Stadt-Haus, 13 lip[ca] [18]67

            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Dziś drugi list piszę, pierwszy z Wrocławia, z Franzensbadu do Drogiego Pana w nadziei, że go zastanie z powrotem z Górnego Śląska. Piszę głównie, aby donieść, żem wczoraj odwiedził P. Alfreda Potockiego, który tu żonę[2188] przywiózł, a dziś odjechał do Karlsbadu[2189]. Przedstawiłem mu trudności, które Służebniczki mają w Galicji[2190], prosząc o opiekę. Zna doskonale ich położenie, jest im bardzo przychylny, obiecuje sobie wiele po nich, spodziewa się, że w danych stosunkach dadzą się ze względu na rząd wszelkie trudności usunąć. Wspomniał, że Siostry w Łańcucie zaczęły się opuszczać w pracy, ale teraz lepiej. Polecił mi Drogiemu Panu oświadczyć, że dobrze by było, gdybyś co rok mógł bywać w Galicji. Resztę powiem ustnie.
            Z moim zdrowiem lepiej, Bogu dzięki, dlatego chcę tu odbyć zupełną kurację. Chcę wrócić, da Bóg, w początku sierpnia.
            Listy załączone proszę oddać ks. Koźmianowi odesłać zaraz[2191]. Załączam ukłon państwu Wilkońskim i wszystkim znajomym.
            Panu Bogu oddaję i proszę pokornie o modlitwę.
                                                                                                 ks. Brzeziński
PS     List do ks. Koźmiana proszę w nowej kopercie odesłać.

[578] Od  ANTONIEGO KISZEWSKIEGO
                                                                                                         Paradyż, 25.7.[18]67
            Wielmożnemu Panu Dobrodz[iejowi]
            na list godny z d[nia] wczorajszego odpowiadając[2192], uniżenie oświadczam, iż cena kokonów stosuje się do ich dobrej lub pośledniej jakości, że zresztą Pan Dobr[odziej] pewnym być możesz, iż mając wzgląd na cel chwalebny, tj. w interesie Ochronek, po najwyższej cenie takowe przyjmę.
            Co do przesyłki, jeśli pupki[2193] w kokonach zabite, mogą się przesłać w pudełeczku, przełożone papierem; jeżeli zaś nie, to lepiej w koszyku, również papierem przełożonym, aby niezbyt grubo na sobie leżały: przesyłka - pocztą. Kilka funtów za mało na aparat kościelny.
            Z uszanowaniem W[ielmożnego] Pana Dobrodzieja uniżony
                                                                                                                  Kiszewski

PS     Śmiem dołączyć egz[emplarz] mojej Czytelni[2194] z uprzejmym zapytaniem, czyby W[ielmożny] Pan Dobrodz[iej] nie uznał za stosowne zakupić kilka lub kilkanaście egz[emplarzy] dla swoich Ochronek; mógłbym nimi służyć.
                                                                                                                          K.

[579] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO

Górka Duchowna,  29.7.[18]67
            N[a] w[ieki] w[ieków]. A[men].
            Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
            Bóg Ci zapłać za nadesłane wiadomości ze Śląska[2195], jak i za zeszyt Roku Wiejskiego. Wszystko mnie z Śląska pocieszyło bardzo, tylko nie to, że O. Władysław nie został gwardianem[2196]. Spodziewałem się bardzo tego, a o ile się domyślam, i on na to bardzo rachował. Lecz niech P. Bóg będzie we wszystkim pochwalony! Wie On daleko lepiej od nas, co i jak urządzać trzeba. Co już dotychczas P. Bóg zrobił, ileż to pociechy i zbudowania przynosi. O, trzeba, doprawdy bardzo trzeba,  Bogu i Matce Bożej podziękować za te dary.
            Po Twoim odjeździe ode mnie na drugi czy 3-ci dzień i ja pisałem do Sióstr do Poręby, gdyż dostałem wówczas obrazki z Düsseldorfu. Posłałem dla każdej z Sióstr i kandydatek po jednym z napisem: „na pamiątkę pobożnie spędzanych chwil u stóp Matki B[oskiej] Bolesnej w Porębie”, a 100 załączyłem do rozprzedania na odpuście, choć po 1 srg. na moją wieżę. Zapewne się tam z tego ucieszyły.
            Co do chorej Siostry z Kopaszewa, odprawię w tym jeszcze tygodniu Mszę św., ażeby ją Bóg, jeśli to się nie sprzeciwia Jego zamiarom, raczył ją za przyczyną Matki Bożej pocieszyć. Bracie Drogi, w ten sposób trzeba sformułować prośbę do Boga, bo i tego dziś bardzo potrzeba na świecie ku zbudowaniu, jak się chorobę z cierpliwością i uległością znosić winno. S. Clara leżąc tyle lat na łożu ciężkich boleści, więcej chwały Bogu i przykładu nam wszystkim przyniosła, jak gdyby nie wiem jakiej reguły była przestrzegała i zdrowie swe poświęcała.
            Jeszcze jedno ku naszej wspólnej pociesze. Ks. Spiske z Wrocławia rozesłał podobno siostry swego założonego klasztorku do Księstwa naszego po wsparcie, a tu nasze Siostry nigdzie same nie idą, o nich ludzie sami radzą i całą siłą popierają. Żebym mógł w przyszłym wydaniu mojej książeczki umieścić jakie zdarzenie osobliwszej opieki Matki B[oskiej] Góreckiej z Twego klasztorku, byłbym bardzo szczęśliwy. Dlatego Cię proszę, coś mi był łaskaw opowiadać o Galicji i o skuteczności nowenny podczas cholery, racz krótko opisać, a ja to umieszczę. Przysłużysz się tym nie mało do rozszerzenia ufności w pomoc Matki Bożej.
            Na Św. Ignacy nie mogę być w Śremie, bo się lada dzień spodziewam budowniczego względem mej wieży. Bardzo Cię proszę, polecaj zawsze mnie i moją budowę Siostrom ku wsparciu modlitwą.
            Czybyś nie mógł poprosić w imieniu moim Koch[anego] Ks. Preibisza, żeby mi dał kopię tego obrazka mojej Matki B[oskiej], jaką posłał Ojcu Ś[więtemu][2197]? Bądź tak dobry pomówić o tym, bo ja mu już mówiłem i on mi tej łaski nie odmówił, tylko na później to odłożył. Zrób to Kochany Bracie, wymódl tam jako od niego, a mnie się to bardzo przyda. Medalioniki już kazałem zrobić w Menden, ale nie wiem, czy mi na wielki odpust mój już wykończy.
            W[ielmożnym] Państwu Teofilostwu[2198] serdeczne pozdrowienie i ukłony załączam, Tobie gorący braterski uścisk.
            Twój przywiązany brat w Ch[rystusie] P[anu]
                                                                                                         ks. Stanisław

            Moi, prócz Ojca Prowincjała[2199], który jest w Żninie od tygodnia, załączają Ci wyrazy głębokiego szacunku.
            Powiadały Panie z Jurkowa, iż Ks. Arcyb[iskup][2200] wspominał do Ks. Koźmiana, że podczas mego odpustu zamyśla wpaść choć na jeden dzień pomodlić się u Matki Bożej w Górce D[uchownej].

[580] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
Górka Duchowna, 20.8.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Edmundzie!
            Na rekolekcje nie mogę jechać do Gostynia, muszę do Poznania, umówiłem się z niektórymi księżmi i mam rozmaite sprawunki. Zresztą w Gostyniu miałbym dużo roztargnienia, wolę już sobie kiedy indziej wpaść, jak mi tylko P. Bóg pozwoli, a Ty ks. Rimla sprowadź, a potem jeśli będzie chciał, przywieź go do mnie, odwieziemy go na kolej. Zupełnie na dobrą myśl wpadłeś, żeby go na rekolekcje sprowadzić do Gostynia.
            Odwiedził mnie też zacny ks. profesor Brzeziński, ucieszyłem mu się z całego serca; powiadał, że mu o wiele lepiej teraz po wodach[2201], niech go tam P. Bóg wspiera i udoskonali na wielkiego świętego. Lekarstwo, o którym piszesz, należy się brać ciągle trzy razy na dzień pokąd się wszystkich 12 porcji nie zużyje a to bez względu na to, czy przed głowy boleniem, czy w czasie, lub po ustaniu bólu.
            Za doniesienia ze Śląska bardzo Ci dziękuję, jak tylko możesz, najczęściej pisuj na mnie, takim sposobem pociągniesz i mnie za sobą i częściej przez to będziemy pamiętać o sobie.
            Z dniem 1-go wrześ[nia] rozpoczyna się mój odpust, a kończy 8-go. Nie uwierzysz, ile mam listów do pisania i zabiegów, a księża wymawiają się rekolekcjami. Będę musiał pisać i do Waszych Filipinów i do ks. Krigera, żeby mi kazanie powiedzieli. Nawet ks. Koszutski wymówił się wizytą ks. Arcybiskupa[2202] w Skarboszewie.
            Módl się tam do Boga za mną Braciszku Drogi, żeby mi się wszystko udało jak najlepiej i przyjmij szczere braterskie uściski i pozdrowienia od Twego
                                                                                                               ks. Stanisława

            Może byś i ze Strzelec ks. wikarego namówił[2203], żeby z kompanią przybył, lub też ks. wikarego z Gostynia[2204], tak by przecież wypadało. Ten ludek sam przychodzi jak sierota. Ks. Radecki przecież nie powinien być od tego[2205].

[581] Od  s. NEPOMUCENY  CHWIAŁKOWSKIEJ
Mielżyn (czwartek),   22 sierpnia [18]67
            + N.B.P.J.Chr!
            Wielmożny Pan i Dobrodziej!
            List od Wiel[możnego] Pana Dobrodzieja odebrałam 9 t.m.[2206] Ucieszyłyśmy się obrazkowi, ale czy to jest ten obrazek jako miejscowy Ochronki.
            Co się tyczy interesu dla mnie tak ważnego, czy jedna Siostra może iść do ogrodu, tom już miała poprzednio list od Siostry Przełożonej[2207], z którego się doczytałam iż można, ale żeby była druga jaka towarzyszka. Niech się Wiel[możny] P[an]  Dobrodziej tak nie martwi i ubolewa nad tym, że Siostry moje na zdrowiu podupadają.  Przecie to nie jest tak źle. S. A[ntonina] mi sumiennie powiedziała, że ona nie jest bardziej słaba w Mielżynie, jak była w Drzązgowie; ale jak tu poszła na żniwa, wtedy było jej za ciężko, bo nie jest tak silna jak to powinno być. Kilka dni poleżała. Dzięki Bogu że wstała i jest zdrowa. Doktora nie potrzebowała. Ja po sobie praktykuję - jak się robotą przesilę, wtedy jak bezwładnie zostanę, a jak tak, to jestem dosyć zdrowa.
            S. J. jest zdrowa. Mówiłam o żniwach Ojcu Koszutskiemu. Więc chodzimy do ogrodu i cały ogród nam jest oddany, bo od  Św. Mi[chała] ogrodowego[2208] nie będzie. A do żniw teraz nie chodzimy. Dzięki Bogu, są my wszystkie zadowolnione i żeby mogło tak być, to żeby my mogły i zawsze te jedne być wspólnie, chyba że przez śmierć by my były rozłączone.
            Ja dostąpiłam łaski od Matki Boski[ej], bo towarzyszyłam [w] wilię Święta Wniebowziętej Najświętszej Panny[2209] w spowiedzi dzieciom, które także były pierwszy raz. Także na drugi dzień, to jest 15 u Komunii św. byliśmy.
            Mam nadzieję, że za mnie Wiel[możny] Pan Dobrodziej też westchnął do Pana Boga, abym wierna była memu powołaniu,  tak świętemu. Jak nas to cieszy, że Pan Bóg tak raczy wspierać łaskami swymi świętymi to nasze Zgromadzenie.
            Czy też Siostra Przełożona odebrała list ode mnie z pieniędzmi za paciorki i prośbę załączyłam o materiał na suknie dla nas.
            Niejakaś Pani Teresa Szołdrska[2210] z Bród przysłała nam książeczek o Sercu Pana Jezusa, 20 ich było. Poleca modlitwie Teodora[2211] i siebie. Podziękowanie jej złożyć nie mam sposobności. Ale proszę Wiel[możnego] P. Dobrodzieja, aby był łaskaw w imieniu naszym - jeżeli być może - podziękować im. Sprzedałam te książeczki, jedną po 1 sgr. i 3 fen. i Siostrom dałam po jednej, a pieniądze były na krzyżyki do paciorków. Parę osób mnie proszą o te książeczki, ale kiedy już nie ma i dla mnie nie ostało.
            S. A[ntonina] całuje rączki Wiel[możnego] P. Dobr[odzieja] i prosi o pozwolenie też złożenia ślubów na Matkę Boską Narodzenia, to jest 8-go września.
            Siostry w Galicji jak najserdeczniej pozdrawiam szczególnie te, z którymi byłam w Podhorcach. Cieszyłyby się one bardzo, żeby ja do nich pisała, ale kiedy nie mam sposobności i takiego cienkiego papieru nie mam. Są mi one często w myśli.
            Całujemy rączki i nóżki Wiel[możnemu] Panu Dobrodziejowi i polecamy się św. modlitwom.
                                                                                                 N.S.B.R.
                                                                                           N. Chwiałkowska

[582] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
[22 sierpnia 1867]
            Kochany Panie Edmundzie.
            Wracając z Rzymu dowiedziałem się, że Pan także na wycieczce[2212] i nie umiano mi powiedzieć, czy Pan już wrócił. Dlatego nie pisałem do Pana przez ks. Feliksa[2213], tylko dałem medalik Św. Jozafata, przez Ojca Św. benedykowany[2214] dla Pana, na przypadek gdyby Kochanego Pana na odpuście w klasztorku śremskim zastał.
            Opisywać Kochanemu Panu w liście wrażenia 8-tygodniowej wycieczki niepodobna, lecz jeżeli Pan Bóg doda łaski i życia, będę mógł Kochanemu Panu wyraźnym drukiem, a nie moimi hieroglifami[2215] to wszystko wręczyć, nad czym obecnie pracuję. Już jestem na Watykanie, ale kiedy się stamtąd wydostanę, nie wiem, bo strasznie wielki i zajmujący, jak Wielkopolanie mówią i jak Galicjanie po nich pomawiają, i to nawet w samym Rzymie. Wróciłem wprawdzie, dzięki Bogu, zupełnie zdrów i szczęśliwie do Mielżyna, a drugi raz wracać z Rzymu obawiałbym się, bo dosłownie przypuszczali szturm[2216] do plebanii i szufladek z koronkami, medalikami, krzyżykami itd. Przywiozłem wprawdzie niemałą porcję, obrachowaną na całą parafię aż do dziecka w kołysce i dla przyjaciół poza parafią. Lecz to wszystko nie starczyło. Oszukiwali mnie strasznie Szemborowiaki, Brudzewiaki, itd., itd., powiadając, że są to z Jaworowa, to z Gorzykowa, to z Odrowąża, że dopiero od Św. Wojciecha r.b.  przybyli i że dlatego się nie chcę do nich przyznać jako parafian. Dowiedziałem się o tym od moich parafian, gdy wszystkie szuflady już były wypróżnione. Dziś jestem jak ów turecki[2217]. Cały wagon zapakowany pamiątkami i świętościami z Rzymu byłby się zwolna rozszedł, bo szli bardziej po te świętości, jak po święconą wodę w Wielką Sobotę.
            Ściskam Kochanego Pana najserdeczniej i polecam się pobożnym modłom.
                                                                                                             ks. Koszutski

[583] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
30 sierp[nia] 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            List Pański zastał mnie na rekolekcjach[2218], więc dziś dopiero odpowiadam.
            Można pisać do księżnej[2219] wykładając jej trochę potrzebę (ja poprę), do P. Turno[2220], do P. Adama Platera i do Mchów; nie można do Kobylopola[2221].
            W Koblopolu przy innej jakiej sposobności rzecz się zrobi.
            Na hipotekę trudno by było pożyczyć.
            Będę w Jaszkowie 10-go września, bo mam dawać ślub Józi Szołdrskiej[2222], ale zaraz potem muszę odjeżdżać do ks. Arcybiskupa[2223], wizyty pasterskie odprawiającego.
            Ks. Antoniego[2224] witam serdecznie. Niech Pan Bóg utrzyma polepszenie w jego zdrowiu.
            List P. Tadrzyńskiego zwracam.
            Serdecznie Kochanego Pana pozdrawiam i opiece Bożej oddaję
                                                                                                          ks. J. Koźmian

[584] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 31.8.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            Donoszę Panu Dobrodziejowi, iż dziś odebrałam list od Langnera[2225], który zaraz posyłam Panu Dobrodziejowi do przeczytania, ponieważ żąda odpowiedzi, a ja tego nie zrobię, o co on prosi.
            W czwartek posłałam list jako odpowiedź na list Pana D[obrodzieja][2226]. Dziś mam tylko nową wiadomość z Małachowa; zapytuje się S. Katarzyna, czy mogą przyjąć pranie kościelne, ponieważ im ksiądz chce dać; także i o to się zapytuje, czy Ochronka w Mała[chowie] zostanie jak my roz[po]rządzili, albo rozporządzimy, dlatego że potrzeba niektórych reperacji, więc nie wie czy się o to starać lub nie. Odpisałam, że się o tym rozmówimy przy rekolekcjach, a o praniu - że mają przyjąć. Także wspomina i o owym gradzie, że jednej szyby w oknach nie zostawił i że już myślały, że to sądny dzień. Siostry zdrowe, teraz całe lato robią w ogrodzie; ani raz nie były na żniwach; dzieci też chodzą, reszta - nic ważniejszego.
            Oprócz tego nie mam nic ważniejszego do doniesienia, u nas wszystko po staremu. Całujemy rączki Panu D[obrodziejowi] wszystkie i o mo[dlitwy] prosimy.
                                                                                                    N.S.B.R
                                                                                              E. Szkudłapska

[585] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszkowo, 3 wrz[eśnia 18]67
            N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja z 2-go[2227] odebrałam dziś tj. 3-go, na który zaraz odpisuję i umyślnie na pocztę odsyłam dla prędszego [załatwienia sprawy].
            Wczoraj taki sam list z Lewkowa odebrałam i już odpisałam, dziś rano poszedł na pocztę. Wystawiłam Siostrom, co to za koszt tej podróży. A może tylko na parę dni, że się spodziewamy rekolekcji jeszcze w tym miesiącu i o ile mogłam, uspokoiłam S. Juliannę, a S. Jadwidze kazałam jeszcze przed niedzielą donieść, jak będzie. Ja myślę, że się zaspokoi, bo to pierwsza chwila zawsze unosząca; a jeśli nie, to gdyby rekolekcje miały się opóźnić, więc przyszło mi na myśl to - byłoby z mniejszym kosztem i prędzej - aby S. Mar[ianna] z Rogożewa zawiozła S. Kata[rzynę] Jaglankę do Lewkowa, a wzięła S. Juliannę do Rogożewa; a to siadłyby na pocztę w Kobylinie po obiedzie około 2-giej, byłyby w Ostrowie na 8-mą wieczór, a na drugi dzień rano o 8-mej z Ostrowa odchodzi; byłyby w Kobylinie około 2-giej po obiedzie, więc [na] tę jedną noc mogłaby S. Józefa w Rogożewie wziąć jaką dziewczynkę do siebie. Prawda, że S. Julianna nie jest do dzieci, a tych w Rogo[żewie] dużo, aleć to tylko do rekolekcji, boć ja bym chętnie zawiozła i nowicjuszkę, aleć okropny koszt - zaraz do 12-tu tal. uczyni; ale zobaczymy, co odpisze S. Jadwiga. A jeśli Pan D[obrodziej] się zgodzi na Rogożewo, to skoro S. Jad[wiga] odpisze, mógłby Pan D[obrodziej] zaraz napisać do Rogożewa dla prędszego [załatwienia sprawy].
            Z Ruszkowa mam także list z 29-go z. m. Także donosi o rozpoczęciu rekolekcji i proszą - S. Fr[anciszka] i S. Teresa - o pozwolenie ponowienia ślubów, o czym za późno pisze S. Kon[stancja], boć list dojdzie po rekolekcjach. Też już odpisałam i wspomniałam także, że tu miały na rekolekcje przybyć, ale na pewne im nie pisałam, więc gdyby tak miało być, toć im trzeba nakazać, to już się starać będą przybyć.
            Co do listu z Poręby, szczegóły opisywać byłoby za wiele, ale jeśli Pan D[obrodziej] sobie życzy, to przyślę list cały.
            Do Lubasza doniosłam o odebranych pieniądzach. Co do ofiar z miejsc wymienionych z czasu cholery, nie odebrałam żadnych; gdyby były toć bym z pewnością doniosła. Ale oprócz tych miejsc jeszcze  P o ż a r o w o  nic nie dało jako główniejsze i możniejsze.
            Mam także nowe listy z Uzarzewa i z Poznania. S. Barbara donosi, że były na pogrzebie ks. dziekana w Kostrzynie[2228] za rozkazem spowiednika; dodaje, że myśli iż przełożeni nie będą mieli nic przeciw temu, bo czasu nie było zapytać się. A to był dziekan nasz i niejako obowiązek był być na pogrzebie; także, że S. Mar[ianna] Andrzejewska choruje na suchoty[2229], ale nie leży i jest tam doktor Ostrowicz[2230], który ją leczy i chce doświadczyć, co to za choroba. A reszta u nich dobrze; jeszcze nie odpisałam.
            A S. Józefa donosi, że zdrowe, ale już bardzo pomęczone przy chorej, bo ledwie wystarczyć mogą i że trudno im wygodzić chorej. Smutno im, że długo listu od nas nie mają. Ja im odpiszę dziś, bo mam też trochę interesu do nich. Zresztą nic ważniejszego.
            List z Lewkowa zwracam Panu D[obrodziejowi]; ja się już wczoraj zabierałam pisać do Pana D[obrodzieja] o tym interesie, ale myślałam, że pewno same napiszą i też oczekiwałam na list Pana D[obrodzieja], żeby już razem odpisać. Nic Pan D[obrodziej] nie wspomina, czy O. Czeżo[wski] nie mówił o przepisaniu jakiejś książki o rozmyślaniu, bo nam tu chciał dać, ale że ją miał w Gostyniu, więc mówił, że da Panu Dob[rodziejowi], a to dla nas miały być dobre nauki o rozmyślaniu.
            My się spodziewamy O.Wa[wreczki] w tych dniach z misji, to już może będziemy mieć jaką pewność o rekolekcjach, żeby można a jak najprędzej odprawić.
            Zresztą u nas nic nowego nie ma. Bogu dzięki wszystkie my zdrowe i każda pracuje jak może. W zeszłym tygodniu wybielony nowy dom, a teraz w starym trochę odnowimy, może też jakie goście zajrzą do nas przy tym weselu.
            W końcu całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] wszystkie oraz i ks. Brze[zińskiemu] i o modlitwy prosimy; także i Siostry pozdrawiamy i o mo[dlitwy] pro[simy].
            A adres do Langnera ja piszę taki:  An den Häusler Peter La[ngner]: bei Opelln zu Rothaus[2231].                                    
                          N.S.B.R.
                                                                                           E. Szkudłapska
                                                          
Jeszcze załączam kartkę  od listu Langnera, która mi została, a może się przyda.

[586] Od  ks. JANA  ZAWIDZKIEGO
Skalmierzyce, 3.9.[18]67
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Zapewniono mnie, iż Wielmożny Pan jesteś Założycielem i Protektorem[2232] chwalebnego Zgromadzenia dziewic pod nazwą Służebniczki Maryi. Darujesz Wiel[możny] Pan Dobr[odziej], że Go zatrudniam prośbą za dziewczyną z mojej parafii Konstancją Trzepacz, która stale postanowiła wstąpić do rzeczonego Zgromadzenia.  Zgłosiła się już ona w Lewkowie do istniejącego tam Zgromadzenia prosząc o przyjęcie, lecz przy tym powiedziano, że dopiero w przyszłym roku około Św. Michał może być przyjętą. Zasmuciła się tą odpowiedzią; przyszła do mnie z płaczem prosząc, abym jej dał radę i ułatwił przyjęcie w roku bieżącym.
            Znając ją jako pobożną, cnotliwą i pracowitą, a widząc przy tym jak jest rozmiłowaną w wypełnianiu obowiązków przyszłego swego zawodu, pozwalam sobie prosić Wiel[możnego] Pana Dob[rodzieja], abyś raczył swoją powagą jako Protektor ułatwić przyjęcie w roku bieżącym do Zgromadzenia Służebniczek Maryi owej dziewczynie.
            Pochlebiam sobie, że prośbę moją raczysz Wielm[ożny] Pan Dob[rodziej] uwzględnić i o jej skutku w najbliższym czasie mnie zawiadomić[2233].
            Proszę przyjąć zapewnienie winnego szacunku Wiel[możny] P. D[obrodzieju].
                                                                                                                  ks. Zawidzki

[587] Od  o. WŁADYSŁAWA  SCHNEIDERA  OFM
U Św. Anny (w Porębie), 4. 9. [18]67         
            + L.J.Ch!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Skończywszy tłumaczenie Reguły Służebniczek N[ajśw.] Maryi P[anny] - którą pracę z wielką ochotą wykonałem, przesyłam manuskrypt do W[ielmożnego] P[ana]  Dobrodzieja na korekturę[2234] i przedrukowanie, prosząc tylko uprzejmie, żeby się to już w krótkim czasie stało, a żeby W[ielmożny] P[an] Dobrodziej potem kilka egzemplarzy mi darować raczył, abym niektórych dobrodziejów, gdzie już mam nadzieję,  do założenia Ochronek mógł bardziej nakłonić. Dotąd bowiem nieznajomość Zgromadzenia najbardziej temu przeszkadza, a w polskim języku ludzi[e] wyższych klas nie lubią czytać[2235].
            Ja sam przez moje korektury już bardzo zmazałem manuskrypt, lecz do kaligraficznego powtórnego odpisywania już czas nie wystarcza. pozwoliłem sobie przez napisy paragrafy całej Reguły na trzy części podzielić; jeżeliby W[ielmożnemu] P[anu] Dobrodziejowi to się nie podobało, proszę tego wymazać.
            Przy tym tłumaczeniu przyszło mi często na myśl,  jak to dla diecezji naszej[2236], gdzie tylekroć tysiące katolików polskiego języka tylko używa, a którym dla sprawiedliwości już pozwolono polskich księży i polskich szkół, potrzebno aby im, podobnie jak Niemcy mają kilka nowicjatów dla swoich córek, także podług sprawiedliwości w diecezji, aby  jeden  Nowicjat polskiego języka otworzyć, gdzie ustaw życia duchownego w swoim języku się uczyć, a z przełożoną po polsku rozmówić się mogą. Więc i sama sprawiedliwość względem polskich swoich diecezjanów musiałaby Najprzewielebniejszego ks. Biskupa[2237] i innych księży do podźwignienia Nowicjatu w Porembie[2238] obowiązać. Quod Deus bene vertat[2239]!
            Odtąd zakończam ten list pisząc w Ochronie w Porębie, gdzie przybyłem z pewnym księdzem gościem, który mię prosił towarzyszyć jemu przy odwiedzeniu Ochronki. Więc abym dzisiaj jeszcze mógł Siostrze Annie[2240] mój ten list gotowy do odesłania zostawić, wziąłem zaczęty list ze sobą, aby go tutaj skończyć.
            Piszę więc tylko krótko, że co do sprawy budynku Pan Bóg zawsze dalej pomaga, ale jak zwyczajnie Jego są drogi, z jednej strony trudności, z drugiej błogosławieństwo i pociecha; dziś chmury, jutro słońce. Dobrodziej Kaspruś[2241] wielką sobie przed Bogiem i od nas zasługę zarabia, o wszystko się jak najbardziej i szczerzej starając i żadnych fatygów nie żałując. Już od parę tygodni ogromny budynek pod dachem, a już można mieć błogą nadzieję, że przecież i koniec będzie.
            Co do jałmużny i pomocy od innych, to tylko mało, bo pielgrzymowie tego roku, że im dla cholery (której u nas jednak  nie ma) zabroniono, w małej tylko liczbie przychodzą.  Ze strony klasztoru (gdzie dawniejszego gwardiana[2242] na nowo zostawili, bo jak polskiego księdza,  musieli go tutaj zostawić), zawsze mi jeszcze dosyć utrudniono, kiedy bym się wolał jakiej sprawie w interesie Sióstr podjąć. Lecz W[ielmożny] ksiądz dziekan z Dollny[2243], który na moją prośbę chętnie przybył w Porębie w przeszłą sobotę, bardzo łagodny, i gotowy, i dobrego serca się pokazał i jawnie wszystko przyobiecał (nawet i krówkę, kielich, ornaty, itd.) i przystał na to, że tu mieszkać będzie.
            Już muszę przecież zakończyć, bo czas mię nagli. Poznałem tu dziś nową Siostrę Juliannę z Galicji.  Mam tylko jeszcze jedną prośbę, żeby W[ielmożny] P. Dobrodziej był tak łaskaw dowiedzieć się o tym, jeżeli w Storchnest[2244] jeszcze jest gwardianem  O. Anastazy Sprzęga[2245]  albo jeżeli w innym klasztorze, a gdzie obecnie przebywa; proszę o tym dać mi na karteczce włączonej w przyszłym liście do Siostry, krótkiej wiadomości, bo mam w tym pewny interes.
            Przesyłam także podług obietnicy książkę Rozmowy niedzielne  itd., kosztuje 20 srg.
Polecając się modlitwom, z wielkim zostaję uszanowaniem W[ielmożnego] P. Dobrodzieja szczery sługa
                                                                                                                 ks. Władysław

[588] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 8.9.[18]67
            N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie.
            Wyjeżdżając jutro na rekolekcje do Gniezna, pośpieszam dziś z odpowiedzią na list Kochanego Pana z 5 bm.[2246], który wczoraj odebrałem. Do Gostynia nie obiecuję się już to dla braku czasu, już też dlatego, że mając wikariusza, jestem bardziej skrępowany, jak żebym żadnego nie miał; z tego to powodu trudno mi będzie wybrać się także do Jaszkowa. Nie uchylam się od pracy do powstać mającego pisemka ludowego[2247] i przy chwilach wolnych prześlę ustęp jaki z ostatniej podróży[2248] lub jaki żywot Świętego; tylko prosiłbym o łaskawe doniesienie, jakiej objętości mają być te artykuliki, żebym się do tego zastosował.
            Przyjazd Celsissimi Domini[2249] do naszego dekanatu był powodem poruszenia także Ochronek tutejszej okolicy. Pan Wilkoński przybył do mnie we wtorek 3-go bm. z prośbą, abym Siostrom mielżyńskim i ruchocińskim pozwolił przybyć do Sióstr graboszewskich dla pomagania im w robieniu girland na przyjęcie Arcybiskupa, przejeżdżającego przez Graboszewo do Skarboszewa na wizytę pasterską. Nie bardzo mi to było przyjemnie, ponieważ ogrodowego oddaliłem i Siostrom ogród oddałem, lecz życząc Siostrom, aby przy tej sposobności widziały swego Arcypasterza i też się przyczyniły do Jego uroczystego przyjęcia w naszym dekanacie, pozwoliłem przysłać po Siostry mielżyńskie, lecz innymi Siostrami nie chciałem i nie mogłem dysponować, lubo mi o tym P. Wilkoński nadmienił, żeby wszystkie Ochronki tutejszej okolicy pragnął mieć zgromadzone w Graboszewie. Pan Wilkoński napisał listy i posłał po Siostry w Ruchocinie, Małachowie i Niechanowie, a jak mi wczoraj Siostry tutejsze powiadały, były istotnie wszystkie te Ochronki tamże reprezentowane. Arcypasterz miał Siostry podobno bardzo mile powitać i do nich przemówić, lecz ks. Jan[2250] miał to zebranie się tylu Sióstr nie najlepiej przyjąć. Tak sądziły Siostry ze spojrzenia ks. Koźmiana. W rzeczy samej pytał się mię ks. Jan w Skarboszewie w czasie wizyty pasterskiej, które Siostry przybyły do Graboszewa i mnie się także zdawało zbyteczne, ażeby wszystkie Siostry, nawet z innego dekanatu, jak niechanowskie i małachowskie Arcybiskupa przy wizycie pasterskiej witały. Prawda, że w Graboszewie miało być bardzo pięknie wszystko zrobione i że tam było znać skrzętne ręce Służebniczek, ale może by się przy skromniejszym przyjęciu jeszcze więcej Arcyb[iskupowi] było podobało. Już się stało i może się niedobrze stało, lecz i ja w tym ponoszę część winy, żem egzaltacji[2251] pana Wilkońskiego nie powstrzymał i mu z góry nie wyperswadował[2252], iż inne Siostry prócz graboszewskich są tam zbyteczne. Przyznam się, żem życzył naszym Siostrom, iż przy tej sposobności zobaczą swego Arcypasterza, zwłaszcza że do Gniezna jedzie na Wrześnię, a nie na Mielżyn. Jeżeli przeto jaka burza po tym upale się zbierze, której się Siostry bardzo lękają, sądząc z wejrzenia ks. Jana, to proszę wszystko na mnie zwalić, ponieważ miałem sposobność zreflektowania[2253] pana Wilkońskiego, a nie uczyniłem tego, lecz owszem zezwoliłem na przysłanie po mielżyńskie Siostry, a posłanie po inne Siostry pozostawiłem jego odpowiedzialności.
            Śpiesząc na nabożeństwo do kościoła, ściskam serdecznie Kochanego Pana wraz z Ks. Antonim[2254], Rubasznikiem; pozdrawiam i polecam się pobożnym modłom
                                                                                                               ks. Koszutski
[589] Od  ks. WRATYSŁAWA  KRZYŻANOWSKIEGO
Poznań, 12.9.[18]67
            N.B.P.J.Chr!
            Łaskawy Panie Dobrodzieju!
            Z doniesienia w Dzienniku Poznańskim  wiesz Pan Dobrodziej niezawodnie o śmierci naszego kochanego Miłkowskiego[2255]. Właściwa mu skromność nie pozwalała mu opowiadać o swoim życiu minionym, bo byłby musiał wymieniać ważne czyny, obfite w zasługi poświęcenia i godne czci największej; w tej myśli krótko przeto zbywał moje podpytywania.
            Wprawdzie nieprzyjacielem jestem rozpowszechnionej nekrologomanii[2256], w obecnym jednak razie byłbym pragnął opisać żywot zmarłego, nie tyle dla złożenia jemu winnego hołdu, jak raczej dla nauki żyjących. Brak materiałów zmusza mnie do milczenia; również urywkowe daty bez wszelkich szczegółów, podane mi przez P. Zawadzkiego, nie wystarczają.
            Sądzę jednak, iż jest naszym obowiązkiem moralnym uiścić się z długu względem społeczeństwa teraźniejszego przez podanie biografii śp. Ludwika do Dziennika. Zapewne obydwaj w tym zapatrywaniu się zgadzamy.
            Z tych powodów i wiedząc, iż Pan Dobrodziej od dawnych lat byłeś przyjacielem nieboszczyka, że pokrewny mu poświęceniem, w niejednych działaniach jego sam brałeś udział, że więc najdokładniej Pan znasz to życie, pełne trudów i walki, a przy tym że wprawnie Łaskawy Pan władasz piórem - zgłaszam się z najuprzejmiejszą prośbą, abyś raczył zająć się napisaniem tej biografii.
            W r. z. chciał nieboszczyk - celem zebrania składki pomiędzy obywatelstwem - zamieścić w Dzienniku  wzmiankę o swoich czynnościach i w tym celu dał mi załączone kilka kartek. Forma, w jakiej to napisał, nie pozwoliła życzeniu jego zadość uczynić. Obecnie może i to za materiał posłużyć. Oprócz tego dzielę się z Łaskawym Panem wiadomościami, jakie powziąłem od P. Zawadzkiego. Po r.1831 przeszedł do galicji, więziony był w Szpilbergu czy Kufsteinie, później w Wenecji[2257], stamtąd wysłany do Marsylii. Pobyt we Francji. Dzień śmierci jego przypada właśnie w 36-letnią rocznicę upadku warszawy[2258] i sprawy świętej, dla której wziął się do oręża. Dokładniej przecież i tych wiadomości P. Zawadzki rozwinąć nie potrafi.
            Przepraszam za gryzmoły nieczytelne, ale śpieszę, bo mi nad głową stoją, wołając do chorego. Proszę dla siebie, jako też dla Szanownych P[aństwa] Wilkońskich przyjąć zapewnienie najgłębszego szacunku
                                                                                              ks. Krzyżanowski

PS     Obecność Ks. Radeckiego w Poznaniu daje mi sposobność przesłania panu Dobrodziejowi tego listu przez okazję. Piszę także do siostry zmarłego, mieszkającej w Ostrowie[2259], aby co wie o zmarłym bracie, niebawem doniosła łaskawemu panu.

[590] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszków, 12.9.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            Donoszę Panu Dobrodziejowi z polecenia W[ielmożnego] JMĆ Księdza Koźmiana, który tu był we wtorek i u nas też może z godzinę pobawił, przy rozmowie o kilku interesach względem Zgromadzenia, powiedział mi, że mam donieść Panu Dobrodziejowi, iżby rad się widział z Panem D[obrodziejem], iż ma niektóre rzeczy do pomówienia, a w domu będzie od 16-go t.m. do 27-go, a potem znowu odjedzie na dwa tygodnie z Arcybiskupem[2260] na wizytacje. Może by też się wyszykowało Panu D[obrodziejowi] dojechać i do Czarnkowa. Oświadczył też JMĆ ks. Koźmian, że jeśli będzie mógł, to na zakończenie rekolekcji by przyjechał.
            A główna rzecz co nieznacznie do rozmowy przyszła jest ta: zapytał się, kto jest teraz spowiednikiem naszym, więc powiedziałam, że teraz nie ma O. W[awreczki] w domu, to nam kazał chodzić do Ks. Nowa[kowskiego] w Górze i że też nam często przyjdzie naukę powiedzieć. Na to zamilkł Ks. Koź[mian]; dopiero woła mnie do pokoiku i powiada mi, że nie wolno do takiego młodego księdza nam chodzić, że jak to możemy robić bez Jego wiadomości, że gdyby Arcypasterz o tym się dowiedział, mocno by mu o to chodziło, że on pewny, iż ja o tym wiem co się w Zgromadzeniu dzieje i że ja muszę być odpowiedzialny za to. Więc ja przeprosiłam, iż nie wiedziałam o tym i byłam spokojna, że Pan D[obrodziej] wie o tym; także przedstawiłam to, że teraz wcale inaczej nie szło, bo w klasztorku też jeno był jeden ksiądz w domu i też młody, a gdzie indziej nie ma też odpowiedniego, więc teraz mamy czekać na O. Waw[reczkę] aż powróci. Zapytałam się i o Drzązgów, czy do ks. Kozłowicza[2261] mogą,  nie wolno, mają się trzymać proboszcza[2262]. Także przyszła mi na myśl Wyskoć, więc też się zapytałam, że jak wikary nastanie to ksiądz dziekan zaraz odsyła; więc powiedział, że nie mogą do żadnego wikarego, a do tego co teraz nastanie do Wys[koci] wcale nie mogą, więc jak ks. dziekan nie będzie chciał słuchać, to mam zaraz donieść ks. Koź[mianowi], a on napisze do niego. A tu właśnie wczoraj odebrałam list od S. Małgorzaty; donosi, że ma w piątek przybyć ks. Wikary, starszy nad dziekana i że już ks. dziekan im powiedział, że do niego pójdą do spowiedzi, a że teraz miały bardzo dobrze i spokojnie, że ich ks. dziekan w sobotę zawsze wysłuchał.
            Więc dziś też piszę o tym do S. Małgorzaty i razem do gołębińskich, także i do Drzązgowa o spowiedzi umyślnie piszę, bo też od nich odebrałam list z zapytaniem o pozwolenie, więc dobrze mi się udało, że im już mogę stałą pewność napisać.
            Dalej powiedział mi ks. Koź[mian], że przejeżdżał z Arcybiskupem przez Graboszewo do Skarboszewa, więc w Gra[boszewie] witano ich i stanęli; tylko z powozu ks. Arcyb[iskup] odpowiedział tam krótko, bo już był wieczór, a więc było tam 10 Sióstr obecnych, co Go mocno zadziwiło. Dopiero na drugi dzień przyszły Siostry z Grabo[szewa] na Mszę św. do Skar[boszewa] i tam się do ks. Koź[miana] udały z prośbą, aby się mogły widzieć z Arcyb[iskupem], więc że miały pozwolenie od nas, tak je przedstawił ks. Arcyb[iskupowi] i po Mszy św. zaraz kazał do domu wracać. A te inne Siostry to pan Wilkoński pozwoził z Niechanowa i te drugie już nie pamiętał ks. Koź[mian] skąd były, tylko bardzo to zganił i kazał upomnieć te Siostry, że tego nie powinny bez przełożonych robić, bo tak by każdy potrafił rządzić; a tym to dziedzicom miejscowym może być niemiło, że tam o granice odjeżdżają, a dzieci i obowiązki opuszczone. Ale mówił ks. Koź[mian], że Arcypasterz zaraz w Graboszewie z powozu witał Służebniczki i kilka słów przemówił a w Skarbo[szewie] także. Mówił ks. Koź[mian], że na wiosnę będzie chciał do Jaszkowa przywieźć Arcyb[iskupa], żeby widział sam i żeby więcej się chciał zająć Zgromadzeniem.
            Bardzo nam miła ta wizyta była, choć bardzo krótka, ale darmo. Po obiedzie przyszedł i zaraz miał odjeżdżać, aleć go państwo zatrzymali i nocował. Ale za to rychło odjechał beze Mszy, bo jeszcze w środę miał stanąć w Gnieźnie u Arcyb[iskupa]. Celebrował sumę w stroju paradnym, podobnym do biskupa; po sumie miał mowę i zaraz dawał ślub, asystowali nasz Proboszcz i kleryk Szołdrski[2263], bardzo śliczne nabożeństwo i uroczysty ślub. Kościół - o ile mogły - my przybrały i ściany były owieszone drogimi obiciami, i wieńce do góry, i na ziemi kobierce i kwiaty z oranżerii[2264] z Góry; dosyć, że ładnie było; a na chórze my też śpiewały podczas sumy. A w poniedziałek cały dzień i całą noc to wszystkie tylko wieńce robiły, a to już do namiotu gdzie obiad jedli, 6 funtów szpagatu[2265] my wyrobiły; a kościół to już w sobotę był przybrany. Dosyć, że też za to pamiętali, bo dostałyśmy pszenicy szefel, mięsa, kawy, a dziś młode państwo przyszli tu do nas i dali dukata złotego. Nie wiem pewności, ale zdaje mi się, że to 5-talarowy.
            Ale wracam się do ks. Koź[miana], bo jeszcze zapomniałam się zapytać i powiedzieć o spowiednikach w Lubaszu i Czarnkowie, bo tam też takie trudności, a wyraźnie powiedział ks. Koź[mian], że gdzie już inaczej nie da się zrobić, że gdzie by wikary miał słuchać, to musi to przedstawić Arcyb[iskupowi] i o pozwolenie prosić. Więc myślę, że o tym trzeba napisać ks. Koź[mianowi], a może że też Pan D[obrodziej] pojedzie do Poznania, to sam powie resztę.
            A teraz z nowych wiadomości mam, jak już wspomniałam, list z Drzązgowa; to samo, co już Pan D[obrodziej] mi pisał. Z Turwi - o tej spowiedzi, i reszta dobrze i dosyć spokojnie teraz. Z Lewkowa to samo donoszą co i Panu D[obrodziejowi]; o furmance im napiszę, bo jeszcze do dziś nie miałam czasu. Zresztą, znikąd więcej.
            U nas też nic nowego nie zaszło, ale oto wypadek, bo przy ubieraniu w kościele spadła S. Paulina z drabiny dosyć wysoko, na podłogę, więc całym bokiem padła, tak się trochę i zlękła i też stłukła, że teraz leży - wczoraj i dziś. Ale myślę, że to znowu będzie dobrze, jak wypocznie, bo się też i namęczyła dosyć z tym chodzeniem.
            A ostatni mój list posłałam do Pana D[obrodzieja] w sobotę tj. 7-go, na który jeszcze odpowiedzi nie mam[2266]. Do Baszkowa też napisałam w niedzielę, ale jeszcze odpowiedzi nie mam.
            Całujemy rączki Panu Dobrodziejowi wszystkie i Siostry pozdrawiamy i o mo[dlitwy] prosimy.
                                                                                              N.S.B.R.
                                                                                       E. Szkudłapska

            Czy też już Pan Dobrodziej odpisał do Biłki S. Mari[annie], bo ja teraz myślę odpisać, ale że od O. Ciszka tak długo nie ma odpowiedzi, może go już nie ma w Starejwsi; ja i do S. Leony myślę pisać, bo mi się już dłuży.

[591] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
Jaszków, 14.9.[18]67
            N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja z 13-go odebrałam dziś, tj. w sobotę[2267]. Co do zagubionego listu stało się tak, oddany był w sobotę tj. 7-go w ręce samej pani hr.[2268], gdyż miała być okazja jeszcze tego dnia, ale potem okazji nie było i powiada pani, że go gdzieś położyła i nie mogła na drugi dzień znaleźć, ale sądzi, że się dostał gdzie między książki głęboko i że się jeszcze znajdzie. Ale przeprasza, że się tak stało, że to przy tylu zajęciach tak się zaniewieruszył. A ja zaś byłam pewna, że zaraz w sobotę poszedł, że sama pani powiedziała że będzie okazja, więc już się też nie dopytywałam o to,  aż dziś po odebraniu tej wiadomości, że nie doszedł.
            W tym liście była odpowiedź na obydwa listy Pana D[obrodzieja], tj. na ten z 5-go i 6-go[2269]. Na pierwszy - to było najważniejsze,  to o owej kandydatce ze Skalmierzyc[2270], więc pisałam Panu D[obrodziejowi], że prędzej przyjąć nie można: jedno - że już mam pewne 4, co teraz przyjadą, a dwie na wiosnę; a drugie - że ją sama będę chciała widzieć kiedy w Lewkowie, gdyż podobne ma mieć usposobienie do naszej Marynki w kuchni i do owej Rozalii, co była od księżnej[2271];  a po trzecie - że też nie ma dostatecznego funduszu, to może jeszcze sobie przysłużyć.
            A drugi interes był ten w Oporówku, żeby S. Ma[riannie] przydać towarzyszkę, a ja pisałam, że może to niedługo potrwa cholera i że Siostry tak blisko, toteż mogą zajrzeć do domu, żeby się już mogło obejść bez towarzyszki, bo znowu byłby koszt zawozić, a kto wie czyby chcieli zapłacić drogę. Ale jeśli Pan D[obrodziej] każe zawieźć, to ja chętnie to zrobię, ale że się to znowu ten cały tydzień odwlekło, toć już może po cholerze. Także i to, że o Franusi nie mam jeszcze żadnej wiadomości, już zapytałam się, w tych dniach może odbiorę odpowiedź.
            A na drugi list to była ta odpowiedź, iż się cieszę, że się w Lewkowie zaspokoiły Siostry i że o podróży na rekolekcje muszą się zapytać Pana, bo ja nie robiłam żadnych układów co do tego, tylko przy otwarciu Ochronki mówił pan Lipski, że tego by nie przyjął, bo to wielki koszt; a ja powiedziałam, że to być musi, bez rekolekcji Siostry być nie mogą. Także o Małachowie, że już napomnienie dostały co do pisania do Pana D[obrodzieja]. I o kandydatkach z parafii przementskiej[2272] - lepiej, żeby same przybyły, bo kto wie, jakie mają zdolności; i tak z nieznanych okolic, same może nie rozumieją i nie wiedzą, do czego się zabierają. Zresztą nic ważniejszego w tym liście nie było.
            A teraz na dzisiejszy list, do Drzązgowa też wyraźnie napisałam, że gdyby ich ks. Kurowski nie chciał słuchać wcale, to mają mi zaraz donieść, bo kto wie, czy do tego nie przyjdzie dlatego, że znowu S. Agnieszka porobiła grymasy ze spowiedzią, a to w dzień Narodzenia Matki B[ożej] odeszła bez zakończenia spowiedzi dlatego, że jej kazał głośno powiadać, a ona nie chciała, bo by ludzie słyszeli.  S. Paulina już wypoczęła po stłuczeniu i już chodzi. Do Galicji to ja myślę razem napisać na ręce S. Leony. Jutro się dowiem, czy nie będzie okazji z klasztorku. A ksiądz w Biłce nazywa się Stańkowski.
            Kiedy już jest S. Julianna w Porębie, to mnie dziwi, że nie przywiozła żadnych wiadomości i listów. Może później napisze S. Julianna.
            Zabrze tj. stacja kolej[owa], wieś porządna - jak miasteczko[2273], chyba że inna byłaby gdzie indziej, ale myślę, że to samo, bo tam była S. Anna raz u chorej jednej, to jest przed Mysłowicami. Co zaś do Jurkowa, to wcale nie wiem, jak się tam dostanę i kiedy, bo nasze konie teraz jak w zacięgu, a jeszcze my ziarnka żyta nie zasiali, dlatego że bardzo sucho, więc ten cały tydzień woziły mierzwę i ledwo dziś koniec, a jeszcze nam jeden dzień pomógł wozić jeden gospodarz. A za rzeką jeszcze nic nie orane, też musimy zaprosić gospodarzy do pomocy; tylko czekamy za deszczem, ale i tak na poniedziałek musimy zacząć siać.
            A że jeszcze o rekolekcjach nie mamy żadnej wiadomości, toć pewno już w tym miesiącu nie będą, bo posyłałam się pytać do klasztorku, kiedy Ojciec Waw[reczka] wróci z misji - to powiedzieli, że za miesiąc, bo znowu pojechali na nowe misje. Ale dopiero jutro sama się lepiej dowiem, to i Jurkowo będzie miało czas do przygotowania, bo ja teraz umyślnie koni odrywać nie mogę, chyba że najmę.
            Mam też z Lewkowa taką wiadomość, że się tam blisko cholera pojawia i że w sąsiedztwie już państwo wyjechali przed cholerą, że i w Lewkowie już się z tego spodziewają, że bardzo drobiazg[2274]  zdycha, że w mgnieniu oka pada; sądzą, że to znaki cholery, ja też dziś Siostrom odpisuję do Lewkowa.
            A zresztą też więcej wiadomości nowych nie mam. Całujemy rączki Panu Dobrodziejowi wszystkie. Siostry też pozdrawiamy i o modlitwy prosimy. Do Langnera ja nic nie odpisuję, bo sądzę, że go już Pan D[obrodziej] zaspokoił.
                                                                                                         N.S.B.R.
                                                                                                    E. Szkudłapska
                                                                                 
            List ów zagubiony już pani hr[abina] znalazła[2275] i oddała mi już wieczór, więc dopisuję z niego to, co ominęłam w teraźniejszym, a to względem odwiedzenia familii S. Mari[anny] Praczyk z Ruchocina. Ja sama nie wiem, jakby to zrobić, bo nie wiedzieć, jak myśli się wybrać, czyby miała na drogę; ale jeśli to ma nastąpić przy rekolekcjach, to lepiej naprzód, żeby rychlej przyjechały, bo potem już gdzie przeznaczona, tam musi razem jechać. Ale że i to nie będzie dogodnie, bo dlatego, że mają razem przyjechać z mielżyńskimi, więc to by się za wiele Siostrom żmudziło[2276] i tutaj by długo musiały się zatrzymać, więc już wcale nie wiem, jak radzić.
            A z Lubasza tak samo chce S. Weronika[2277] z S. Antoniną z Czarnkowa, ale te obydwie by mogły naprzód jechać prosto do swoich, a powróciłyby na dzień rozpoczęcia, jeśli się o to jeszcze odezwą; ale ja jeszcze o tym nic nie pisałam.

[592] Od  APOLONII  KUROWSKIEJ
Ostrów,  22.9.[18]67
            Szanowny Panie Dobrodzieju!
            Chociaż tak spóźniona nasza odpowiedź na list Szanownego księdza kanonika Krzyżanowskiego z Poznania jako opiekuna śp. brata Ludwika[2278], który zaleca nam - resztę pozostałemu jego rodzeństwu, abyśmy zebrali życiorys śp. Ludwika. Włożony na nas obowiązek nader nam jest miło wypełnić, iż życzliwi jego przyjaciele pragną podnieść pośmiertelną pamięć zmarłego, na którą śp. brat nasze całe życie pracował.
            Brat nasz Ludwik urodził się w Strzyżewie pod Mikstatem[2279] [z] Karola i Józefy Miłkowskich, małżonków, dziś kończył lat 70; a zatem urodził się w tym samym roku co Korzeniowski - 1797 roku[2280], pierwsze nauki odebrał w klasztorze w Warcie, później uczęszczał do szkół wojewódzkich w Kaliszu, a ukończywszy takowe, poświęcił się zawodowi gospodarczemu, nie przestając ciągle kształcić się. Od najpierwszej młodości zamiłował pracę umysłową, tej jedynie był winien całe swoje wykształcenie, a skoro tylko dowiedział się o powstaniu w Warszawie, był jeden z pierwszych, który się zapisał do nowo formującego się pułku ochotników Kaliskich. Trudy obozowe i ciężka zima, w której rozpoczęto kampanię w 1831 roku, tak zwątliły słabe zdrowie Ludwika, że musiał iść do lazaretu na poratowanie sił swoich, a przyszedłszy nieco do zdrowia, pośpieszył natychmiast do obozu. Nie zastawszy już tam pułku swojego, bo ten posłany był na Litwę, zaciągnął się do korpusu jenerała Samuela Różyckiego[2281] i z nim przeszedł granicę krakowską. Śp. Ludwik był tylko porucznikiem, nie ubiegał on się nigdy za karierą, bo tylko zawsze spełniał obowiązki prawego Polaka. O ile nam dziś wiadomo, to był w bitwie pod Grochowem, Dębem i Ostrołęką, w korpusie zaś Różyckiego brał udział we wszystkich bitwach, które ten korpus stoczył był. Po skończeniu kampanii osiadł śp. Ludwik w Krakowie i tam nader użytecznym był dla emigracji w roku 1836.
            Kraków zajęty był przez wojska sprzymierzone, cała tam emigracja musiała oddać się w ręce Austriaków i Ludwik wraz z innymi długo był więziony w Trieście; później wydalony został do Francji, zamieszkiwał najprzód w Bordeaux Harze, a później długi czas przebywał w południowej Francji, a potem dostał się do Versailles i do Paryża.  Fizycznie nie mógł pracować na utrzymanie swoje, bo ciągle był chorowity. Ograniczył się na małym zasiłku rządowym, który przy jego wielkiej oszczędności wystarczyć musiał na Jego życie. Najwięcej pracował nad językiem francuskim - był współpracownikiem niektórych pism periodycznych polskich, należał do Zjednoczenia Emigracyjnego, itd. W roku 1843 za wstawieniem się brata Konstantego z Macewa[2282], przybył do Księstwa Poznańskiego, gdzie żył jeszcze ojciec jego, 80-cio letni starzec; wraz z resztą rodzeństwa oczekiwał nad grobem ujrzeć syna z wygnania.
            Dalsze życie Ludwika jest wiadome przyjaciołom jego. Oto jest wszystko, co Szanownemu Panu Dobrodziejowi o życiu śp. Ludwika udzielić możemy.
            Zasyłając Panu wyraz szacunku i poważania, z którym na zawsze pozostać pragniemy
                                                                             Apolonia Kurowska
                                                                             brat Apolinary Miłkowski
                                                                             Tekla Szenekowa
                                                                             pozostałe rodzeństwo zmarłego[2283]

[593] Od  KONSTANTEGO  MIŁKOWSKIEGO
Macew,  22 września 1867[2284]
            Szanowny i Kochany Panie Edmundzie!
            W tej chwili powróciwszy z Wrocławia, zastałem uprzejmy list Twój[2285], na który pośpieszam z odpowiedzią.
            Przed tygodniem posłałem notatki o życiu śp. Ludwika, siostrze jego - pani Kurowskiej mieszkającej w Ostrowie, o które prosiła mnie, mając zamiar przesłać takowe Tobie; zapewne doszły one już rąk Twoich[2286]. Moje wiadomości o życiu śp. Ludwika są dość szczupłe, bo mało byliśmy razem tak w 1831 r. jak i w emigracji, jednakowoż - o ile mi pamięć pozwoliła - spisałem je jak najrzetelniej.
            Ludwik całe swe życie był zawsze taki sam, jak go znałeś: skromny, pracowity, nigdy nie dążył do wyniesienia się, tylko w cichości ducha spełniał obowiązki swoje; dlatego też mało od kogo był poznany i oceniony.  Jeżeli te notatki, które odbierzesz od pani Kurowskiej nie będą wystarczające, to proszę Cię, zażądaj ode mnie bliższego wyjaśnienia, a z chęcią takowe Ci udzielę.
            Teraz, Kochany Panie Edmundzie, przyjmij ode mnie najserdeczniejsze pozdrowienie i zapewnienie wysokiego szacunku, które mam dla cnót Twoich obywatelskich
                                                                                             Twój
                                                                                                                K. Miłkowski
Żona moja załącza Ci uprzejme ukłony.

[594] Od  s. ELŻBIETY  BINKOWSKIEJ
Oporówko, 30 września [18]67
            N.B.P.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            Dowiedziałyśmy się, że ksiądz Proboszcz[2287] był u Pana Dobrodzieja, z którego my się zasmuciły, bośmy czekały każdej chwili, że P. Dobrodziej do nas przybędzie, a tu pewnie nie, bo my się tak cieszyły, że się będziem mogły z Panem Dobrodziejem widzieć przed rekolekcjami, rozmówić się i prosić, żeby nie było u nas zmiany, chyba jeżeli Pan Bóg chce i Przełożeni, to niech się stanie wola Jego święta, ale ja zmiany strasznie nie cierpię i Siostry proszą także, żeby nie było u na[s] zmiany - to jest jedna prośba, a teraz druga. dowiedziałyśmy się, że ksiądz Proboszcz ma odbierać klucze[2288] 20 października i to jeszcze on nam sam mówił, żebyśmy przyszykowały lub wybrały ze sześć dzieci na jego wprowad[zenie] u nas. Także prosi, żebyśmy były przyszykowane zawczasu. My mamy teraz kłopot, bośmy żadna jeszcze nie były przy takiej uroczystości, to nie wiemy, jak nam pójdzie.
            Pokornie prosimy nam doradzić, jak by to było najlepiej zrobić i prosimy P. Dobrodzieja przysłać nam wierszyki do mówienia lub do śpiewania dla dzieci. Pokornie prosimy jak najprędzej przysłać nam wierszyk dla dzieci, bo my mamy strach, że nas rekolekcje zajdą, to my dzieci nie nauczym[y].
            Dzięki Bogu, jesteśmy zdrowe. Pozdrawiamy Pana Dobrodzieja, rączki całujem[y], o modlitwę pokornie prosimy. Proszę pozdrowić Siostry podrzeckie.
                                                                                                                   N.S.B.R.
                                                                                                               E. Binkowska
            Prosimy pozdrowić księdza Hübnera i prosimy go pokornie o modlitwę. S. Marianna mu rączki całuje.


[595] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
                        Górka [Duchowna],   w czwartek wieczorem, 3 paźd[ziernika 18]67[2289]                                                  
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
            Załączam Ci liścik od ks. Karwowskiego z Opalenicy[2290], który się koniecznie stamtąd na wieś wydostać pragnie, z usilną prośbą, abyś zrobił natychmiast za nim do P. Franciszka[2291] przedstawienie. Mielibyście wcale dobrego proboszcza i sąsiada. Ty stoisz z P. Franciszkiem na stopni[u] przyjaźni, myślę, że mu to z łatwością wyjednasz, gdy tylko zechcesz. Pozostawiam to zupełnie Twej dobroci. Innych lepszych pośredników nie znam od Ciebie. Napisz mi, jak i co zrobicie, abym się ks. Wacławowi mógł wylegitymować. Patrz, jak się to zmarło jednak Kochanemu Grzesiowi[2292]! Panie, racz dać spokój wieczny jego duszy! Zapewne byłeś przy jego śmierci i zrobiłeś niejedno w tej ostatniej jego przeprawie!
            Kochany ks. Szułczyński był - jak zapewne już wiesz - z ks. Kozłowskim u mnie na odpuście; ucieszyło mnie to niewymownie. W zamian obiecałem im przybyć na zapusty[2293] się wywdzięczyć. Chciałbym wpaść prędzej zobaczyć malatury[2294], ale ani podobna, codziennie mam kogoś. Wczoraj była stara pani Działyńska z dziećmi P[aństwa] Jenerałostwa Zamojskich[2295].
            Odpowiedzi definitywnej względem mojej wieży jeszcze nie odebrałem, mam jednak nadzieję, że po zasiewkach na dobre będę mógł zwozić materiały budowlane.
            Co słyszałeś o Siostrach, donieś łaskawie. Ks. Chwaliszewski ode mnie wyjechał do Rzymu w celu wstąpienia do kl[asztoru] Dominikanów. Boże mu dopomóż. Straciłem może na zawsze wielkiego pomocnika odpustowego. Już to nie pierwszy, któremu Matka Boża powołanie do klasztoru wyjednywa. Co robi Ks. p[rof.] Brzeziński, pozdrów go serdecznie ode mnie. P[aństwu] Teofilostwu[2296] oddaj wszelkie wyrazy szacunku i ukłon; sam przyjmij tysięczne uściski braterskie
                                                                               od Twego brata
                                                                                                          ks. Stanisława

[596] Od  ks. JÓZEFA  SZUŁCZYŃSKIEGO
                                                                                             W  Pogorzelicy, 3.10.[18]67  
            L.J.Ch!
            Najszanowniejszy Panie Edmundzie!
            Dowiedziałem się, że probostwo w Strzelczu przez śmierć śp. ks. Grześkiewicza zawakowało: na takowe zgłosiłem się do Jaśnie W[ielmożne]go Pana hrabiego Żółtowskiego. Ponieważ osobistość moja mało jest znany, dlatego udaję się z moją najpokorniejszą prośbą do Pana Edmunda, aby mię raczył wysokim względom Jaśnie W[ielmożne]go pana Żółtowskiego polecić i przyczynić się, aby na zawakowane[2297] beneficjum[2298] raczył mnie zaszczycić swym zaufaniem i udzielić mi prezenty[2299] na takowe. Prócz znanych Panu Edmundowi moty[wó]w, aby być w bliskości Jasnej Góry Gostyńskiej, najwięcej mnie skłania do opuszczenia Pogorzeli brak kościoła.
            W tej uprzejmej nadziei, że moja najpokorniejsza prośba znajdzie łaskawe u Najszanowniejszego Pana Edmunda poparcie, mam zaszczyt przy wynurzeniu mego najrzetelniejszego uszanowania być
                                                                                   Jego najniższym sługą
                                                                                               ks. Szułczyński

[597] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
Mielżyn, 5.10.[18]67
            L.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie.
            Podług życzenia Kochanego Pana posyłam pierwszy artykulik o Rzymie, i to w październiku wedle listu z 19 września[2300]. Jeżeli podobna praca przydatna będzie do powstającego pisma ludowego[2301], któremu z całego serca życzę powodzenia, proszę mi o tym donieść, a w styczniu nadesłałbym dalszy ciąg opisu bazyliki Św. Piotra, który znowu jako tako zaokrąglę, by artykułów zbytecznie nie przedłużać. Jeżeliby zaś do jakiej książeczki zmieścił się dłuższy artykuł mego pisma, niż 3 1/2 arkusza, proszę mi o tym nadmienić, a potrafię się do wszystkiego zastosować. Gdyby zaś obecny był za długi, i temu w przyszłości zaradzę, ograniczając się podług życzenia w podawaniu zwiedzonych przeze mnie przedmiotów[2302]. Zamiarem moim jest podawać ludowi naszemu mniejsze nawet szczegóły bez wymieniania nazwisk artystów i refleksji artystycznych, na których się nie zna, aby tym większe w nim obudzić uszanowanie dla stolicy chrześcijaństwa; a jeżeli Pan Bóg pobłogosławi temu pismu, że dłuższe lata się utrzyma i mnie Pan Bóg użyczy zdrowia i łaski swej, toć mniej na tym zależeć może czytelnikom, jak długo ten opis trwać będzie, a materiałów nazbierałem sobie dość znaczny zapas.
            Pod każdym względem upraszam o jak najdokładniejszą informację, w jakim guście i w jakich rozmiarach mają być te artykuliki o Rzymie. Drugą serię artykulików moich tworzyć będzie opis szczegółowy uroczystości kanonizacyjnej[2303] i żywoty kanonizowanych w tym czasie.
            Do Jaszkowa się nie wybieram, bo 9-go bm. wyjeżdżam do Poznania z najstarszym synkiem pana Sikorskiego[2304], którego oddaje do szkoły realnej, a potem trzeba pilnować parafii, zwłaszcza że teraźniejszy ks. wikariusz[2305] wkrótce ma mnie opuścić.
            Polecając się pobożnym modłom Kochanego Pana, pozdrawiam i ściskam wszystkich, nie pomijając naturalnie Kochanego ks. Antoniego[2306] i Rubasznika.
                                                                                                          ks. Koszutski

[598] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
                                   Górka [Duchowna], w czwartek rano, [10 października 1867]
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Sercu memu Bracie Edmundku!
            Bardzo Ci dziękuję za dobrą przynajmniej wolę, jaką okazałeś. List Twój przesłałem zaraz ks. Karwowskiemu z perswazją, żeby się zastosował do woli Bożej[2307].
            Niemniej wdzięczny Ci jestem za miłe doniesienia o Siostrach na Śląsku. Widocznie P. Bóg za przyczyną Matki Najświętszej cuda robi. O, niech Was to nie uzuchwala, ale upokarza. Gdy Anioł wywyższał Najśw. Maryję, Ona: „Oto ja służebnica Pana Mojego” rzekła. Wskazówka to dla Sióstr, ażeby choć najmniejsza, choć szara pyszka do serc ich nie zajrzała.
            Zapraszasz mnie do Jaszkowa na poniedziałek; żadną miarą nie mogę, gdyż myślę wpaść na imieniny brata mego do Brody, który choć tak o wiele ode mnie starszy, nigdy mnie nie opuszcza podczas mego odpustu; chciałbym tam zabawić kilka dni. Może na Św. Stanisław prędzej nam się uda do Jaszkowa zjechać, choć nie w tak licznym gronie. Tymczasem oświadcz im wszystkim moje serdeczne pozdrowienie i porucz mnie gorąco ich modlitwie. Jak tylko będą medalioniki gotowe, zaraz Ci je dla wszystkich prześlę.
            Że się znowu Rokiem Wiejskim zajmujesz[2308], bardzo mnie to cieszy, tym więcej, żem Ci o tym przypominał. Zobaczysz, że to wcale będzie na czasie.
            Z rejencji jeszcze nie dostałem odpowiedzi; widać - jeszcze trzeba się modlić.
            Z całego Cię serca polecam P. Bogu i jak najgoręcej wraz z ks. prof. Brzezińskim pozdrawiam, ściskam i całuję
                                                                                              szczery brat
                                                                                               ks. Stanisław

[599] Od  s. NEPOMUCENY  CHWIAŁKOWSKIEJ
                                                                                                       Mielżyn, 30.10.[18]67
            + N.B.P.J.Ch.
            Wielmożny Pan i Dobrodziej!
            Przyjechały się my szczęśliwie do domu z rekolekcji.  Od Miłosławia końmi pana Wilkońskiego. W domu zastałyśmy wszystko dobrze. Z Ojcem Koszutskim my się przywitały wieczór; o Gostyniu powiedziałam. Ks[iędza] wikarego już my w Mielżynie nie zastały[2309].
            My dzięki Bogu, są dosyć po naszej podróży zdrowe.  Chodzimy do pracy na probostwo do ogrodu.
            Dzieci chodzą do Ochronki.
            Dzień imienia Wielmożnego Pana Dobrodzieja - nam tak drogi.  Nie mając upominków drogich, bośmy ubogie, dziś my, za pozwoleniem Ojca Koszutskiego, przyjęły Pana Jezusa w Komunii świętej na intencję Pana Dobrodzieja, prosząc o łaski najpotrzebniejsze, a życie jak najdłuższe tu na ziemi, a w niebie wieczną koronę.
            Donoszę Panu Dobrodziejowi naszą ofiarę, którą my dostały z rąk Ojca Koszutskiego, złożoną przez księży na rekolekcjach ich - 23 tal., aby my się za nich modliły. 10 tal. nam dał O. Koszut[ski] na podrzwi do Jaszkowa, 11 tal. posyłam Matce Przełożonej[2310] za materiał na suknie, prosząc serdecznie Wiel[możnego] Pana Dob[rodzieja], aby był łaskaw jej posłać przy okazji. Matkę Przełożoną, Siostrę Mistrzynię[2311] i wszystkie Siostry serdecznie pozd[ra]wiamy polecając się św. modlitwom.
            Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi całujemy rączki i nóżki, prosząc serdecznie o pobożne westchnienie.
                                                                                    N.S.B.R.
                                                                                                          N. Chwi[a]łkowska
           
[600] Od  ks. HILAREGO  KOSZUTSKIEGO
                                                                                                                      30.10.[18]67  

            I ja dołączam do życzeń naszych Sióstr najgorętsze i najserdeczniejsze życzenia moje z okazji imienin Kochanego Pana. A ponieważ Najwyższy nasz Prawodawca dozwolił nam popieścić się rozsądną miłością własną: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”, przeto i w moich życzeniach dla Kochanego naszego Solenizanta umieszczam porządną porcję z tej miłości własnej i życzę Mu z głębi serca, ażeby ten pogruchotany i odratowany garnuszek gliniany jak najdłużej nam się jeszcze trzymał kupy i dyrygował dziarsko, mężnie i szczęśliwie pomnażającym się z każdym rokiem Korpusem[2312] Amazonek[2313] N.M. Panny, ażeby Mu Pan Bóg dodał sił i zdrowia do przebycia morskiej choroby, gdy przewozić będzie swe plutony przez Pas de Calais do Londynu, a może nawet przez Atlantyk na nowy świat[2314].
            Skoro się raz odważyłem na takie sobkostwo[2315] w życzeniach moich, ażeby nam Pan Bóg Kochanego Solenizanta jak najdłużej zachowywał przy zdrowiu i siłach dla komenderowania[2316] tymi Amazonkami, toć posunę się jeszcze dalej na tej samej drodze, zwłaszcza że najtrudniej zawsze pierwszy krok uczynić. Otóż życzę - ale bardzo i nawet gwałtownie życzę Kochanemu Panu i sobkowi - ażeby najtęższe i najczerstwiejsze mi(ał) zdrowie i doskonały kuraż[2317] około Bożego Narodzenia r.b. i zdecydował się na pielgrzymkę do Ochronki mielżyńskiej na gwiazdkę. Kipiało mi serce od żądzy pojechania do Jaszkowa na zakończenie rekolekcji, ale gigantyczne restauracje w naszym kościółku - rozbieranie kościoła Odrowążskiego   i sprzedawanie drzewa z tegoż kościoła, wydalenie się wikariusza z Mielżyna - oto powody, które kazały kipiące serce grobu przywalić pokrywą, aby zbytecznie nie syczało i uspokoiło się. Z tych samych przyczyn nie mogłem podążyć na festyn gostyński, gdzie by sobie dusza także doskonale była pohulała z fratrami, Rubaśnikami, Jenerałami i wszystkimi synami Św. Filipa na Świętej Górze.
            A teraz za tyle życzeń szczerych i strzelistych afektów[2318], proszę o kilka słów pociechy w moim sieroctwie, i czy dalej w tym samym guście pisać o Rzymie do nowego pisma ludowego[2319].
            Pozdrawiam wszystkich serdecznie i proszę o modlitwy.
                                                                                                    ks. Koszutski

[601] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
                                                                                                     Jaszkowo, 2.11.[18]67                N.B.P.J.Ch!
            Ostatni mój list posłałam do Pana Dobrodzieja w poniedziałek tj. 28-go, na który odpowiedzi do dziś nie mam[2320].
            Dziś znowu donoszę o chorobie S. Katarzyny, z każdym dniem jest słabsza i gorączka okropna, tyfus największy, a to nieszczęście, że ani lekarstwa pić, ani wody na głowę kłaść nie pozwoli, bo powiada, że dostaje rwania w głowie. Teraz już zupełnie przytomności nie ma, a jeszcze bardziej nie słyszy, a od wczoraj w południe dostała jakieś kurcze, tak że chwilami cała się trzęsła - aż do wieczora. Ostatni raz wieczór to aż się z łóżka porwała i gdy ją S. Agnieszka złapała i trzymała mocno, to aż po rękach gryzła, więc aż się S. Agn[ieszka] przestraszyła, ale dziś, Bogu dzięki, to się nie powtarza. A przy chorej jest ciągle S. Agn[ieszka], a w nocy dwie. W czwartek byłam u doktora, to mi powiedział, że tylko może zapisać chlorkowej wody na odświeżenie języka, ale cóż potem, kiedy pić nie będzie. Więcej nic doktor nie radził; poprawy też nie widać do dziś.
            Kiedy jeszcze miała przytomność, powiedziała mi, że ma u matki w Czempiniu 12 tal., bo zostawiła dlatego, że jak byśmy ją dali w takie miejsce, gdzie by nie mogła zwyciężyć, więc by była wystąpiła. Ale teraz kazała mi pisać po te pieniądze, więc była tu matka i bracia to przynieśli, ale tylko 7 tal., a resztę sobie rachują za coś, co jej dali. Ja im też powiedziałam, że mnie nic do tego, niech się zgodzą ze Siostrą. I tak też S. Kata[rzyna] im przyświadczyła.
            Ale teraz ważniejszy sęk: oto dziś odebrałam list z Lubasza od S. Fra[nciszki] Okupnik, w którym pisze, że żałuje iż nie powiedziała zaraz, ale że całe rekolekcje przepędziła w goryczy i że ją to mocno bolało, że gołębińskie wszystkie pieniądze zjadły na przysmaczki, więc już się odrzekła Ochrony i nie będzie. A więcej nic nie pisze - ani żeby przyjechać, ani też kiedy myśli to zrobić, ja więc myślę się zapytać o to. Ale dziwno mi o tych przysmaczkach, bo ja nie wiem, żeby o tym co było mówione, bo co Ojciec raz mówił, to się do starszych odnosiło; więc nie wiem, co to znaczy. Ale dziwi mnie też, że S. Anna nic nie pisze, tylko sama S. Fr[anciszka].
            Odebrałam też list z Rogożewa, w którym S. Marianna usilnie błaga, aby im S. Katarzyny nie przysyłać, o czym też i pewno Panu Dob[rodziejowi] doniosła. Więc co tu teraz zrobić? Kogo damy? Teraz będzie dwóch Sióstr potrzeba, więc to pewnie kolej wypadnie na S. Michalinę i na S. Zuz[annę], czyli Agnieszkę, bo kiedy nowicjuszek nie wolno dawać. Proszę Pana Dobrodzieja o odpowiedź, bo jak dostanę wiadomość z Lubasza, to trzeba będzie zaraz jechać i zawczasu lepiej zaradzić.
            Mam także list od S. Józefy  z Poznania[2321], w którym znowu prosi, czyby dla brata[2322] stuły nie mogły sprawić, że ona by prosiła Pani[ą] Hr. o materię na to, to by niewiele kosztowało. Nie wiem, co jej na to odpisać. Pisze, że są zdrowe i że S. Rozalia nie może [się] przyzwyczaić do choroby panny Cecylii, że nie może potrafić, więc tylko sama musi robić S. Józefa; i trzecia rzecz, że prosi S. Jó[zefa], aby już nigdy Starszą nie była. A panna Cecylia chce się dowiedzieć, czyby mogła zawsze mieć Siostry przy sobie, choćby i zdrową była, ale tylko do swoich usług dwie, a służącej by nie miała.
            Dziś także i z Poręby mam list i rzeczy S. Ag[nieszki]. Donosi S. Anna, że S. Karolina szczęśliwie przyjechała, ale żałuje, że S. Agn[ieszka] nie powróciła. Także donosi, że dom koniecznie chcą wykończyć, że podłogi już są i piece będą stawiać, tylko zaprasza, żeby przyjechać na poświęcenie, razem i Pana Dobrodzieja i mnie. A o tym spowiednictwie tyle wspomina, że ks. proboszcz[2323] chętnie i nowicjuszki słucha spowiedzi. A zresztą nic ważniejszego nie donosi.
            A u nas Bogu dzięki, że reszta my zdrowe i kandydatki dosyć wesołe, ale mamy oto nowy kłopot, bo nam z wtorku na środę w nocy odbili i ukradli czółno. Dwa dni parobek chodził i szukał, aż w Poznaniu był i nic z tego - jak ukradł, to Bóg wie, w którą stronę poszło, pewno już nie będzie nasze. Zresztą to nic ważniejszego nie zaszło.
            Całujemy rączki Panu Do[brodziejowi] i o mo[dlitwy] prosimy.
                                                                                        N.S.B.R.
                                                                                                          E. Szkudłapska          
                                                                      
[602] Od  ks. ANTONIEGO  KLAJNERA
                                                                                                          Dubin, 4.11.[18]67                 L.J.Ch.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Posyłam dla sierotki Pelasi[2324] od jej familii 10 tal. za półrocze od 20 listopada r. b. do 20 maja r.p. oraz 3 tal. na odzież.
            Z pracą literacką u mnie i u sąsiada mego w Jutrosinie[2325]  nie sporo idzie, tak jakoś nie ma czasu, a może opieszałość; aleć myślę, że na pierwszy poszyt[2326] już są materiały zgromadzone. Trzeba, żeby pierwszy zainteresował publiczność, bo od tego wiele zależy odbyt na następne.
            Ochronka znów tu w komplecie, a mamy korzystną zamianę, bo zdrową za chorą.
            Z wyrazem najszczerszego szacunku W[ielmożne]go Pana Dobrodzieja najniższy sługa
                                                                                                   ks. Klajner

[603] Od  s. ELŻBIETY  SZKUDŁAPSKIEJ
                                                                             Jaszkowo, (środa wieczór) 6.11.[18]67               N.B.P.J.Ch!
            List Pana Dobrodzieja z 4-go odebrałam 5-go tj.[2327] wczoraj, na który odpisuję.
Wczoraj też odebrałam od ks. Koźmiana owe 80 tal., które to dziś zaraz panu Tadrzyńskiemu oddałam, razem z tymi, co i ja miałam, więc kapitału jest zapłacone 120 tal., a procentu już urosło 30 tal.; bo najprzód procent odciągnął pan Ta[drzyński], który za rok i 8 miesięcy stał, a spodziewałam się, że co nowego usłyszę i też tak było, ale pominąwszy wszystko to tylko nadmienię, że chodziło o to panu Tad[rzyńskiemu], że dwa razy pisał do Pana Dobrodzieja, a na żaden list Pan D[obrodziej] nie odpowiedział[2328]. A ks. Koźmian znowu donosi mi jakieś nowiny, z których nie jestem mądra; - a to o kawie pisze, że chciałby być dobrze obznajomiony, dlaczego Siostry tak do kawy wzdychają i przy każdej sposobności rade pić kawę. Więc ja nie wiem, co na to odpowiedzieć, bo nie wiem skąd to i co; myślę, że to trzeba zostawić do ustnego pomówienia. Także o Turwi, że tam chodzą Siostry do prania, więc żeby pomyśleć nad tym, czy można lub nie, żeby nie było rozmaitych praktyk. A o spowiednikach pisze ks. Koźmian, że wnet odpowie. Ja też odpisywać nie będę, bo jeżeli się wyszukuje tą podróż do Lubasza, to najlepiej, że ustnie odpowiem, bo będę słyszeć wyraźniej, o co chodzi. A z Lubasza do dziś odpowiedzi nie mam, ale spodziewam się, że jutro albo w piątek nadejdzie.
            Naszej chorej Siostrze[2329] lepiej od niedzieli, słaba jeszcze bardzo, ale już lepiej słyszy i gorączka mniejsza. Zapytuje się Pan D[obrodziej], czy pragnienie ma. Owszem, było, ale ja już wiem o tym, że maślanka skutkuje, więc też dawałyśmy pić, ile tylko chciała. Wody nie tyle, bo kaszel męczył i jeszcze męczy, ale czasem na ochłodzenie języka dostanie lemoniady. Teraz już apetyt przychodzi na rozmaite rzeczy, ale nie dajemy, tylko to co uważam za nieszkodliwe, ale co wyperswadować sobie nie da.
            Co do Lubasza to nie był list  S. Fran[ciszki] po kryjomu wysłany, dlatego że był adres S. Anny. A co do zastępstwa - jeśli będzie potrzeba do Lubasza, to znowu przyszło mi na myśl tak, ażeby lepiej było dać S. Agnieszkę na tymczasem do panny Działyńskiej[2330], a wziąć S. Roza[lię] lub S. Józefę do Lubasza, o czym bym się w Poznaniu wypytała, którą wziąć, bo chodzi o to, że może S. Agn[ieszka] nie na długi czas byłaby w Poznaniu. A znowu nam bez S. Michaliny byłaby wielka bieda, bo teraz właśnie na zimę więcej opieki potrzeba dla nowicjuszek, a ze S. Agn[ieszką] jeszcze by zaraz nie szło. Gdyby to S. Paulina była zdrowa, to byśmy dały radę, ale kiedy to nie widać poprawy, więc jak ona kilka dni w łóżku, a mnie wypadnie tu i ówdzie wyjechać, to na S. Agn[ieszkę] nie można by się jeszcze spuścić; a życzyłabym więcej do Pozna[nia] niż do Rogożewa S. Agn[ieszkę], bo w Poz[naniu] pod dobrym okiem nie napoiłaby się żadnych przywarów, jak to nie raz na Ochronkach się trafia.
            A Rogożew musiałby poczekać, aż S. Katarzyna wyzdrowieje, ale gdzie by ją zamienić, to nie mam na to głowy, bo wszystkie Starsze nie dla niej. Ale też pytanie wielkie, co i z nią będzie, jak wyzdrowieje? Czy nie to, co z Fran[ciszką], bo to już tak było uszykowane, tylko że śmierć zastraszyła, więc się upokorzyła i przyznała; a to po wydysponowaniu  powiedziała mi, że mam pisać do Czempinia do matki po pieniądze, bo zostawiła 12 tal. dlatego, że jak by my ją byli dali na taką Ochronę, gdzie by nie była przezwyciężyła, to by sobie była poszła. Więc tedy wielkie pytanie: co zrobi? bo i tu choć chora, ale taka odrzutliwa[2331] i nic nie okazuje żadnej wesołej chęci ani przywiązania, choć tak się jej dogadza jak tylko można.
            Co do naszego czółna, to jeszcze nic nie wyśledzone; jest jakaś nadzieja. Właśnie dziś mi fasiniarze[2332] mówili, że widzieli gdzieś, więc jutro pójdzie jeden z tych fasiniarzy i nasz chłopak poznawać i szukać, to nie wiem, jak wypadnie. Ogłaszać nigdzie nie byłam, bo mi go ta[m] żandarm  szukać nie będzie. A jeśli jutro  nie znajdą, to poproszę hrabiego[2333], co mi napisze i podam w gazety lub dzienniki.
            A o S. Antoninie powiadałam Panu D[obrodziejowi] na samym wyjeździe, jak rozporządziłam; a to zaraz w sobotę po rekolekcjach przyjechała wprost pocztą i koleją aż do Czempinia, a tam Sio[stry] rąbińskie pojechały po nią. Dziś właśnie mam list z Rąbinia, donosi S. Michalina, że były w Czempiniu po S. Antoninę i że kontenta że z Czarnkowa wyszła. Ale prosi, żeby przyjechać, bo ma dużo do powiedzenia. Zresztą Siostry zdrowe.
            A nasza S. Paulina od korków nie ozdrowiała, owszem odleżała cały tydzień; teraz parę dni znowu chodzi, ale bicie serca się często odzywa. Zapisał jej doktor pigułki na to, więc już trochę rzadziej napada, ale mówił doktor, że to kilka tygodni potrwa.
            Zresztą więcej też wiadomości nie mam nowych, a o tym co się tyczy S. Agn[ieszki] i S. Mich[aliny], proszę znowu o odpowiedź; ja też napiszę, skoro z Lubasza odbiorę wiadomość. A jutro będzie u nas Ojciec Wa[wreczka]; ze Mszą św. za zmarłe Siostry uprosiły my O. Myciel[skiego][2334]. Dziś posłałam list do Starejwsi.
            Całujemy rączki Panu Dob[rodziejowi] wszystkie i o mo[dlitwy] pro[simy].
                                                                                      N.S.B.R.
                                                                                                           E. Szkudłapska
                                  
[604] Od  RÓŻY  WOYWOD[2335]
Stolzenhagen bei Heilsberg in Ostpreussen[2336], 11 Nov[ember] 1867
            Geehrte Schwester Oberin!
            Sie werden entschuldigen wenn ich es wage Sie um Aufnahme in Ihr Kloster zu bitten.
            Ich habe mich fest entschlossen ins Kloster zu gehen. Nur würde ich Sie bitten mir doch bald Antwort zu schreiben, was ich an Wäsche bringen soll. An Geld habe ich 500 fl. (Gulden), diese bring ich mit. Zu Ostern möcht ich dann gern von hier abreisen. Wenn Sie mir Aufnahme gestatten, so werde ich mein Führungs Attest einreichen.
            In der Hoffnung einer baldigen Antwort [freue] ich mich[2337]
                                                                                                             Rosa Woywod

 [605] Od  ks. STANISŁAWA  GIEBUROWSKIEGO
                                                                          Górka [Duchowna], 13 listo[pada] 1867
            N.B.P.J.Ch!
            Kochany i Drogi Bracie Edmundzie!
            W sam Św. Marcin[2338], kiedy byłem na odpuście  Wilkowieckim[2339], przybyły trzy Siostry z Kopaszewa furmanką Ks. Prob[oszcza] z Krzywinia[2340]  do Górki, między nimi ta chora, która już tak dawno Matce B[ożej] się polecała, i ani Mszy św. wysłuchać, ani Komunii św. przyjąć nie mogły. Nie uwierzysz, jak mi to przykro. Byłbym im z całego serca się ucieszył. Czemuż też nie przybyły w którą sobotę, w której wotywa z wystawieniem i odpustem. jeśli Ci się nastręczy sposobność, racz im to nadmienić, albowiem i parafię mi przez to zbudują. Pokąd nie ma jeszcze takiego mrozu, mogłyby to uczynić.
            Uprzedzam Cię o tym piśmiennie, gdyż osobiście w Śremie nie będę Ci mógł tego roku służyć. Właśnie kiedym się tak bardzo na to cieszył, zdecydowali bracia moi przybyć do mnie wraz z całą prawie familią w interesie familijnym. Nie mogłem im tego odmówić. Za to wpadnę kiedy do Was do Gostynia, jeśli już nie prędzej, to na zapusty, gdyż przyrzekłem Filipinom.
            Nadto z jednej jeszcze uiszczam się obietnicy. Czybyś nie mógł być tak dobrym polecić, ile możności, w jak najwięcej Ochronkach modlitwie pewnego młodego, bogatego Edwarda. Już się wiele osób za niego modli i ufam, że modlitwa Służebniczek przeważy szalę miłosierdzia Bożego.
            Cóż robi Rok Wiejski[2341]? Ks. Wojciech Morawski, z którym się widziałem w Kąkolewie, obiecał Ci także co napisać. Musisz go piśmiennie spowodować.
            Z Ochronek zapewne tam znowu jakich wiadomości nagromadziłeś! Powiadano mi, że Kardynał westminsterski[2342] zażądał Sióstr do Londynu. Zdaje mi się, że to Zakon nie dla Anglii, gdzie chłop wcale inny jak u nas! W takim razie lepiej by było, żeby tu sobie jakie duszyczki poczciwe przysłał Kardynał do Jaszkowa, a te mogłyby potem [w] Anglii i Irlandii Ochronki rozszerzać. Wszakżeż i Św. Dominik[2343] nie posłał do Polski Włochów, ale Polskę zasiał swym zakonem przez Św. Jacka[2344] i Czesława[2345].
            Co porabia ks. Brzeziński? Bogu dzięki, że pogodził się teraz z wszelkimi trudami i choć schorzały, trzyma się Kongregacji. Ks. Chwaliszewski również słabego zdrowia puścił się w Imię Boże na daleko ostrzejszą regułę, bo to w niej ani bielizny nie noszą, 7 godzin chóru codziennie mają, a post przez cały rok. Boże! dodaj mu pomocy, aby wytrwał.
            Odpowiedź Twoją względem Strzelcza przesłałem ks. Karwowskiemu[2346], zapewne wdzięczny za gotowość Twoją niesienia Mu przysługi w jego sprawie. Biedny on w tej Opalenicy, nie może wytrzymać z zepsutymi mieszczanami.
            Co powiesz, że Garibaldi na łeb pobity[2347]? Wyznam Ci, żem cierpnął na tę hołotę 19-go wieku. Oby raz przecie przejrzeli  widoczne cuda Pana Boga.
            Zresztą nic tu u nas nowego, braterstwo moi zdrowi, zawsze Cię mile wspominają i dopytują czy tu nie wpadniesz znowu kiedy.
            Ja ściskam Cię wraz z ks. prof. Brzezińskim z całego serca i duszy.
                                                                                       Twój brat
W[ielmożnym] Państwu Teofilostwu[2348]                                               ks. Stanisław
ukłony załączam

[606] Od  ks. STANISŁAWA  TOŁOWIŃSKIEGO[2349]
Mogilno, 13.12.[18]67
            L.J.Ch!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            W[ielebny] J[ego Mość] Ks. Profesor Brzeziński z Gostynia wezwał mnie do opracowania rewolucji francuskiej i kazał artykuł przesłać na Pańskie ręce jako redaktora przyszłego pisemka[2350].
            Otóż go W[ielmożnemu] Panu Dobr[odziejowi] niniejszym załączam. Nie wiem, czy się zda. Miało to być pisane potocznym stylem. Starałem się być przystępnym, ale nie wiem, o ile mi się to udało. Będzie też może za obszerny. Ale go można podzielić. Może też będzie tu i ówdzie niedokładny. Ale za to nie jestem winien. Wezwanie zaskoczyło mnie nagle, źródeł nie miałem pod ręką, prócz Rohrbachera[2351] od W[ielebne]go Ks. Brzezińskiego. A w książkach moich takie znalazłem pomieszanie, tak sprzeczne relacje o tej epoce, żem się obracał jak w labiryncie. Łatwo więc mogą być w mojej pracy usterki. Proszę W[ielmożne]go Pana Dobr[odzieja] otwarcie mi wypowiedzieć błędy, abym się na przyszłość takowych mógł ustrzec. O moich słabych siłach tak jestem mocno przekonany, że mnie goła prawda nie urazi ani rozgniewa. Służę, czym mogę i chcę nadal służyć, jakkolwiek historia, muszę się szczerze przyznać, to pole najmniej mi znane i najmniej u mnie lubiane. Mam tylko obawę wielką, czy to nowe pismo długo się utrzyma i czy nie zejdzie rychło do grobu, jak tyle innych. Obojętność między nami mimo krzyków i rozprawiań - wielka. Ale spróbować nie zawadzi. Szczęść więc Boże nowemu pisemku!
            W razie gdy[by] artykuł nie mógł być użyty, proszę   o   z w r o t   takowego. Zostaję z głębokim uszanowaniem uniżony
                                                                                              ks. Tołowiński - wikariusz

[607] Od  ks. ANTONIEGO  BRZEZIŃSKIEGO  COr
                                                                                                  R[okosowo], 17.12.[18]67                                               
            L.J.Ch!
            Kochany Panie Edmundzie!
            Piszę głównie dlatego, aby Kochanego Pana poprosić, byś był łaskaw w moim imieniu złożyć Panu Wilkońskiemu[2352] szczere życzenia w nadchodzący dzień jego Patrona świętego. Żałuję, że sam osobiście i ustnie nie będę mógł tego uczynić.
            Listów żadnych nie odebrałem.
            Dziś pisząc do P. Daszkiewicza zapytuję go, czy były jakie trudności w ugodzie z księgarzem, dla których Panu nie odpisał. Przy tym proszę go o doniesienie:  a) gdzie są obecnie płyty z obrazkami do Różańca Żywego, które ks. Baczyński kazał odbić?  b) czyby P. Merzbach pozwolił na odbicie niektórych obrazków z historii biblijnej ks. Kozłowskiego?
            Dziś piszę do Siostry Elżbiety po różańce i szkaplerze dla Rokosowa[2353].
            W sobotę przybyły tu dwie Siostry rogożewskie z Jutrosina, spowodowane od ks. dziekana[2354], wskutek udzielonego już pozwolenia. Jest Przełożona i Siostra z Warmii[2355]. Mieszkają z gospodynią na folwarku, mówią, że im tam dobrze. Chcą w sobotę odjechać.
            W niedzielę zaprowadziliśmy Żywy Różaniec.
            Sądzę, że dobrze by było, gdybyś się Kochany Pan przejechał do Poznania. Koszta podróży zwrócone będą z dochodu pisma[2356]. Przez P. Daszkiewicza nie da się wszystko ułożyć, a w Poznaniu najgłówniejsze sprawy będą się odbywać. Potrzebna jest także bytność Pana w Poznaniu, aby od ks. Koźmiana zasięgnąć informacji co do stosunków rozmaitych.
            W Poznaniu są interesa:
1.    P. Rzepeckiego[2357] poprosić o artykuły z nauk przyrodzonych[2358], P.  Freudenreicha - o medycynę popularną.
2.    Z  P. Leitgeberem uczynić układ co do komisu, ale tymczasowo, bo bym chciał się z Panem naradzić.
3.    Być u P. Merzbacha, czyby z płyt do historii biblijnej ks. Kozłowskiego nie pozwolił odbić niektórych obrazków, pod jakimi warunkami.
4.    Ułożyć się w handlu co do ceny papieru, podobnie ugodzić się z introligatorem.
            Wszystko to są sprawy, które osobistego wymagają załatwienia.
            Zwracam uwagę, że wakacje gimnazjastów zaczynają się w poniedziałek przed wigilią, po czym może byś Pan nie zastał Ks. Koźmiana.
            Ja wracam do Kongregacji w pierwsze albo w drugie święto.
            Załączam ukłon państwu Wilkońskim. Życzę Świąt błogosławionych.

                                                                                                          ks. B[rzeziński]

Ps     Proszę raz na zawsze najusilniej, abyś Kochany Pan nikomu nie wspominał ani nie pisał, że mam być [w]spółredaktorem pisma.

[608] Od  ks. ANTONIEGO  ŚMITKOWSKIEGO
                                                                                                       Jutrosin, 17 12 [18]67
            Łaskawy Panie.
            Na dziś odebrany list[2359], pośpieszam zaraz z odpowiedzią, że Siostrze Annie nie będę mógł przed niedzielą oddać listu, gdyż tak się ułożyło, że z Siostrą Marianną wyjechała na robotę moralną do Rokosowa. Spodziewam się, że najdalej po niedzieli przyszłej powróci, a wtedy miło mi będzie wywiązać się z danego polecenia.
            Co do zaszłych nieporozumień, opowiadały mi Siostra Marianna z Józefą z płaczem, że Siostra Anna nie chce słuchać, a przy tym pewne przykrości Siostrom wyrządza. Prócz tego na najmniejszą admonicję[2360] oburza się tak głośno, że dzieci i ludzi na siebie uwagę zwraca, co staje się zgorszeniem. Na razie nie mogę osądzić, o ile to zaskarżenie jest usprawiedliwione, bo nie miałem sposobności wysłuchać drugiej strony, a zawsze przy wydawaniu sądu rządzę się zasadą: „Audiatur et altera pars”[2361]. Siostrze Mariannie wypowiedziałem, że pośpiesznie sobie postąpiła, bo może bym tę rzecz sam załatwił.
            Nie podoba mi się, że Siostra Anna bez wiedzy Przełożonej[2362] pisała do Kochanego Pana, lubo i to ma być wolno. Lecz gorzej, że przeciw zakazowi odesłała niemiecki list do swej rodziny, a miała to tylko za cenzurą[2363] Pańską uczynić. Okazuje to, że Siostra Anna nie zna ducha zakonnego i przy sposobności racz jej Pan to przypomnieć.
            Te ciągłe translokacje, to prawdziwa klęska dla Zgromadzenia. Na życzenia Sióstr, jak mi się zdaje, nie powinny nigdy takie translokacje następować. Karność w tej mierze powinna być surowa. Wedle Rodrycjusza[2364], trzeba Siostrom ślepego posłuszeństwa.
            Co do nadesłania żądanego artykuliku do pisma ludowego[2365], to wyznaję żem w rzemiośle pisarskim wcale nie biegły. Przeczuwam, że choćbym co sklecił, to się na nic nie przyda. Stąd też do autorskiego zawodu się nie porywam. Nie odmawiam, bym przy czasie swobodnym coś na próbę nie miał przesłać, lecz proszę tylko o cierpliwość.
            Ślę pozdrowienie z zapewnieniem, że jestem oddany
                                                                                       ks. Śmitkowski

[609] Od  ks. JANA  KOŹMIANA
                                                                                                               26 gr[udnia] 1867
            N.B.P.J.Ch.
            Kochany Panie
            Dziękując za dobre życzenia i wzajem serdeczne życzenia na święta i na Nowy Rok przesyłam.
            W domu będę cały czas z wyjątkiem 2-go i 3-go stycznia. 3-go stycznia mam dojechać do Rąbinia na zamknięcie triduum.
            Bardzo mi pożądany ze wszech miar przyjazd Pana.
            Serdecznie pozdrawiam i oddaję Panu Bogu
                                                                                                              ks. J. Koźmian
Powiedz Pan Kochany Ks. Antoniemu[2366], że jutro albo pojutrze będę doń pisał.

[610] Od  ks. IGNACEGO  JĘDRYCZKOWSKIEGO
                                                                                                        Krzywiń, 28.12.[18]67
            L.J.Ch!
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            W uroczystość Bożego Narodzenia dotknął mnie Pan Bóg wielkim nieszczęściem. Matka moja kochana przeniosła się do wieczności. Nie mam nikogo w domu, coby się mógł zająć moją chudobą.
            Wielmożnego Pana Dobrodzieja upraszam o pozwolenie jednej Siostrze z Kopaszewa, aby przez jakiś czas mogła być u mnie, dopóki się inaczej nie urządzę.  Jeżeliby Siostra potrzebowała towarzyszki, to dwie mogłyby być u mnie. Żeby zaś Zakład przez to nie ucierpiał, wszelkie koszta stąd powstałe wynagrodzić obiecuję.
            Znane jest z pewnością Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi położenie Księdza, a mianowicie moje w tym nieszczęściu najlepiej osądzić potrafi.
            Znane staranie gorliwe Pańskie o chwałę Bożą i niesienie pomocy nieszczęśliwym, każe mi ufać, że Wielmożny Pan Dobrodziej przychylić się raczy do mojej gorącej pokornej prośby[2367].
            Z wysokim szacunkiem i uszanowaniem Wielmożnego Pana Dobrodzieja

                                                                                                                       sługa
                                                                                                          ks. Jędryczkowski
           





[2043] Pismo to nie zachowało się. Bojanowski oddał je na pocztę w dniu następnym, dołączając „listy od  ks. Brzezińskiego, od s. Józefy i od  s. Teofili z 5 lipca”. Poinformował też Ptaszyńskiego o epidemii cholery i rozwoju Zgromadzenia na Śląsku. Dziennik E.B., 23 listopada 1866  r.
[2044] Chodzi o  zmarłego 24 sierpnia 1866 r. Jerzego Wilkońskiego, syna Teofila.
[2045] Pielatowski mógł być pośledniejszej miary literatem, w każdym razie osobą trudniącą się m. in. przepisywaniem tekstów. W Dzienniku Bojanowski odnotował otrzymanie od ks. Jana Koźmiana  „rachunku Pielatowskiego za przepisanie 3 expl. [egzemplarzy - L.S.] Reguły” Zgromadzenia na kwotę ponad 6 talarów. Dziennik E.B.,  2 i 29 stycznia 1867 r.
[2046] Chodzi o Marię Szołdrską.
[2047] Fakt ten odnotował Bojanowski także w Dzienniku (27 i 29 stycznia 1867 r.) pisząc, że pieniądze były przeznaczone dla ofiar epidemii cholery.
[2048] Nie wiadomo bliżej, o kogo chodzi, w każdym jednak razie o rodzinę ziemiańską, ofiarodawców na rzecz dzieła Bojanowskiego w związku z epidemią cholery. Prawie dziesięć lat wcześniej, 17 listopada 1858 r., Bojanowski odnotował w Dzienniku, iż ze Śremu „końmi od Mierzyńskiego” pojechał do Góry, do Cezarego Platera. Współpraca z Mierzyńskimi nie była zatem jednostkowa, miała charakter trwały.
[2049] Ks. Antoni Brzeziński.
[2050] Listu tego brak, choć wiadomo, że Bojanowski dołączył do niego „list dziś odebrany z Małachowa”. Było to pismo s. Katarzyny Andrysiak z 13 stycznia 1867 r., które także nie zachowało się, „z dopiskiem ks. Nożewnika z 22 t.m., że s. Jadwiga Piecuch ma zamiar wystąpić [ze Zgromadzenia - L.S.] stanowczo”. W związku z tym Bojanowski prosił ks. Koszutskiego, „aby sam pojechał to załatwić lub siostrę Nepomucenę w naszym imieniu posłał”. Poinformował go też o powrocie ks. Brzezińskiego z Drzązgowa do Poznania. Dziennik E.B., 25 stycznia 1867 r. 
[2051] Tj. 2 lutego.
[2052] Taskać  się (gw.) – przeprawiać się, przenosić.
[2053] Argument (łac. argumentum) – dowód, uzasadnienie, racja.
[2054] Racjonalny (łac. rationalis) – rozumny, rozsądny, oparty na rozumie.
[2055] Kaprys (fr. caprice) – chwilowa zachcianka, fantazja, dziwactwo.
[2056] Logika (łac. logica) – zgodny z rozumowaniem; poprawne myślenie, zdrowy rozsądek; prawidłowość, konsekwencja.
[2057] Arbitralność (rzeczownik od arbitralny) - bezwzględność w narzucaniu swego zdania.
[2058] Dictum acerbum (łac.) - ostre słowo.
[2059] Spichrz (niem. Speicher) – budynek przeznaczony do przechowywania zapasów, zwłaszcza  zboża.
[2060] Rewidować (łac. revideo) – ponownie oglądać; dokonywać rewizji.
[2061] Chodzi o ks. Koźmiana.
[2062] Listów tych brak. Jeden, z 1 lutego 1867 r., był przeznaczony dla Bojanowskiego, drugi dla brata s. Teofili. Ostatni był oznaczony  literami  „I. Pr.” Dziennik E.B., 5 lutego 1867 r.
[2063] Ks. Antoni Brzeziński.
[2064] W styczniu 1867 r. przełożona, s. Elżbieta Szkudłapska zawiozła do Galicji regułę  Zgromadzenia,  zatwierdzoną przez ks. abpa  Mieczysława Ledóchowskiego 27 grudnia poprzedniego roku.
[2065] Był nim ks. A. Manastyrski.
[2066] Status quo (łac.) -  istniejący obecnie stan rzeczy.
[2067] Był nim we Lwowie ks. F. Wierzchlejski.
[2068] Ignorować (łac. ignoro – nie wiem, nie znam) – celowo, świadomie nie zauważać, nie brać pod uwagę, lekceważyć
[2069] O. Nepen, najprawdopodobniej jezuita, autor książki do rozmyślań.                       
[2070] Chodzi o ks. Jean  Crasset. W Dzienniku pod datą 6 marca 1867 r. – w Popielec, tuż przed Wielkim Postem – Bojanowski odnotował, iż   ks. Aleksy Prusinowski „obiecał dać ze swej biblioteki Crasseta dla Nowicjatu Śląskiego”.
[2071] Był nim  ks. Koźmian.
[2072] S. Elżbieta Szkudłapska wyjechała wówczas do Galicji z zatwierdzoną 27 grudnia 1866 r. regułą Zgromadzenia.

[2073] Wprawdzie w Dzienniku  Bojanowski odnotował 15 lutego 1867 r., że ks. Wartenberg  „prosi  o wykaz utrzymania” ochronek i najprawdopodobniej wykaz ten przesłał, pisma zwrotnego i stosownego zapisu nie ma.
[2074] Konotować – w odniesieniu do wyrazów: zaznaczyć, współoznaczać; tu: wypisać
[2075] Była nią Jadwiga Piecuch. Dziennik E.B., 15 lutego 1867 r.
[2076] Towarzystwo „Tellus” powstało w Poznaniu w 1862 r.  Celem jego było prowadzenie interesów bankowych i komisowych. Udzielało też sum na hipoteki. Motty M., op. cit., t. 2, s. 692.
[2077] Naczelnym Prezesem prowincji poznańskiej był Karl Horn, który nieco wcześniej - jako jedyny  przedstawiciel władz pruskich - miał zasadnicze wątpliwości do kandydatury Ledóchowskiego na stolec arcybiskupi w Gnieźnie i Poznaniu; uważał, że nie może tam rządzić arcybiskup - Polak,  czego chciał Pius IX, a ustanowienie Ledóchowskiego arcybiskupem uznał za porażkę rządu pruskiego i nieszczęście dla Królestwa Prus. Zieliński Z., Mieczysław Ledóchowski...,  s. 204.
[2078] Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2079] Chodzi o ks. Brzezińskiego.
[2080] Był to utwór literacki zatytułowany Przysłowia o Świętym Jacku. Dziennik E.B.,18 lutego 1867 r. – Piróg (pieróg) – popularne wśród ludu pieczone ciasto na drożdżach, zwłaszcza wypełnione mięsem, serem, kapustą lub powidłami. Orgelbrand S., op. cit.,  t. 11 (1901), s. 457.
[2081] Nazwa „bollandyści” pochodzi od Societas Bollandiana (Société des Bollandistes), instytutu naukowego, któremu początek dał Jan Bolland (1596-1665) wraz z innymi belgijskimi jezuitami,  Godfrydem Hensekensem i Danielem Van Papenbrockem, wydającymi od 1643 r. w Antwerpii Acta Sanctorum. Był to 67 - tomowy  in folio zbiór licznych źródeł hagiograficznych i krytycznych komentarzy  wraz  z informacjami o kulcie świętych. Ideę wydawnictwa sformułował wcześniej Herybert Rozweyde (1560-1629), jezuita z Antwerpii, w książce Fasti sanctorum quorum vitae in belgicis bibliothecis manuscripte.  Zajęty jednak krytycznym wydaniem Vitae Patrum nie zdołał  nawet zainicjować tego ambitnego planu wydawniczego. Encyklopedia wiedzy o jezuitach..., s. 1, 56-57.
[2082] Zarówno wspomnianego listu Bojanowskiego, datowanego 4 lutego 1867 r.,  jak i pisma s. Nepomuceny z Mielżyna z 22 lutego tegoż  roku brak. Bojanowski dziękował „za trudy w Małachowie” w związku z epidemią cholery i informował o aktualnych sprawach Zgromadzenia, w tym o potrzebie zaradzenia sytuacji, w której do służebniczek trafiałyby kandydatki słabego zdrowia,  i o ochronkach w Galicji. List s. Nepomuceny także był poświęcony sprawom służebniczek, przede wszystkim w Mielżynie („pragną być nierozdzielone”), ale również kwestiom ogólnym. Dziennik E.B., 18 i 26 lutego 1867 r.  
[2083] Piecuch Jadwiga pochodziła z Rąbinia. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 10 stycznia 1861 r., po złożeniu  ślubów  pracowała w Małachowie, Graboszewie i Niechanowie oraz  ponownie w Małachowie, skąd została wydalona „dla niestosowania reguły” dnia 9 lutego 1867 r. AGSL, KP nr 104.
[2084] Zob. list z 14 lutego 1867 r.         
[2085] Arendt Józef (1830-1868) ks., wcześniej wikariusz w katedrze poznańskiej i Śremie oraz administrator w Dembowie i  Mielżynie, później  w Babimoście.  Elenchus Posnanensis..., 1869.
[2086] Tum (śr.-germ.-niem. tuom, z łac. domus - dom, kościół) - (przestarz.)  kościół katedralny albo kolegiata;  katedra.
[2087] Kwękać (pot.) - czuć się niezdrowym, niedomagać, narzekać, utyskiwać.
[2088] Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.
[2089] Syndyk - osoba upoważniona do zarządzania masą upadłości (majątkiem niewypłacalnego dłużnika). – Z wcześniejszej korespondencji między ks. Koźmianem (14 lutego) a Bojanowskim (22 lutego), która nie zachowała się, wiadomo, że Koźmian przesłał Bojanowskiemu   „list Pielatowskiego i prosił żeby mu należytość odesłać za przepisywanie Reguły”, zaś „na kupno gospodarstwa można by dostać u fary w Poznaniu 500 tal.” Jednocześnie sugerował, by starania o kredyt w banku Tellus podjął ktoś inny. Radził też, by zapłacić należność Landsbergerowi w Śremie. Ponadto informował Bojanowskiego o rozmowie naczelnego prezesa prowincji z ks. arcybiskupem w sprawie zapotrzebowania na służebniczki „gdzieś nad Wartą” wśród „ludzi chorych i zdesperowanych”. W odpowiedzi Bojanowski pytał Koźmiana, „czy zechce zrobić wniosek do fary o 500 tal.” i poinformował go o uregulowaniu należytości względem Pielatowskiego oraz  „o wymaganiu w Uzarzewie, aby jedna Siostra do prania chodziła”. Wreszcie prosił Koźmiana o pośrednictwo w sprawie druku Reguły Zgromadzenia, co miał omówić ks. Brzeziński z Daszkiewiczem. Dziennik E.B., 15 i 22 lutego 1867 r.
[2090] Ks. Antoni Brzeziński.
[2091] Listu tego brak. Z zapisu w Dzienniku Bojanowskiego (9 marca) wynika, że był to list siostry Teofili z Ruchocina, która z powodu komplikacji „odtąd listów do dworu nie oddaje”.
[2092] Ad acta (łac) - (sprawa odłożona) do akt, między sprawy załatwione, którymi dłużej nie trzeba się zajmować.
[2093] Recydywa (łac. recidivus – powrotny, powtórny) – powrót. – Mowa o zapaleniu błony brzusznej.
[2094] Chodzi o Żywot Św. Stanisława, przeznaczony dla Bojanowskiego i ks. Antoniego Brzezińskiego.
[2095] Sadowska Izabella z Kalksteinów, primo voto Kruszyńska, druga żona Jana Nepomucena Sadowskiego (1814 -1897). Po sprzedaży majątku w Słupach w pow. szubińskim, z powodu wzrostu polityki antypolskiej władz pruskich po powstaniu styczniowym, Sadowscy zamieszkali w Krakowie (1870). PSB,  t. 34 (1992), s. 305-306  (Wiesław Bieńkowski).
[2096] Bojanowski na list Sobeskiego odpowiedział dopiero 25 kwietnia 1867 r. (zob. t. 1.)
[2097] Bojanowski skierował w tej sprawie dwa listy do ks. Czeżowskiego, datowane 16 i 25 stycznia 1867  r., opublikowane  w t. 1.
[2098] Mason - wolnomularz, członek loży masońskiej.- Urząd Ministra Stanu (premiera) Austrii po Richardzie Belcredim (1865-1867) objął Friedrich Ferdinand baron von Beust (1809-1886), polityk saski i austriacki, premier w latach 1867-1871. Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1964, s. 431, 432.
[2099] Chodzi o arcybiskupa poznańsko-gnieźnieńskiego, ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2100] Tzn. proboszczowskiego.
[2101] Był nim  ks. Mieczysław Halka Ledóchowski.
[2102] Zob. listy ks. Gieburowskiego z 22 listopada 1863 r., 22 kwietnia i 7 lipca 1865 r.                            
[2103] Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.
[2104] Stanowiły one namiastkę  związków zawodowych.
[2105] Bis dat,  qui cito dat (łac.) - podwójnie daje, kto szybko daje.
[2106] Parole (fr.) - słowo; (przest.) słowo honoru, być słownym. Parolista – człowiek honoru.
[2107] Celsissimus Dominus (łac.) - Najdostojniejszy Pan. Tu chodzi o ks. arcybiskupa  Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2108] Ks. Jan Koźmian.
[2109] Dziś: Kłecko
[2110] Listu tego brak. Był on odpowiedzią na dwa zachowane do dziś listy ks. Koszutskiego z 22 lutego i 6 marca 1867 r. (zob. wcześniej). Bojanowski, dziękując za otrzymany wówczas Żywot Św. Stanisława jego autorstwa i za „ponowienie paszportów ruszkowskich” sióstr, cieszył się z przygotowania przez Koszutskiego kolejnych żywotów. Informował też o powrocie s. Elżbiety Szkudłapskiej z Galicji i o zamierzonej budowie nowicjatu  w Śląsku”. Proponował mu złożenie wspólnej wizyty w Porębie k. Góry Św. Anny latem 1867 r. wraz z ks. Stanisławem Gieburowskim. Wreszcie podzielił się z Koszutskim „nadzieją zaprowadzenia Sióstr w Czechach” i pytał go o prawdziwość pogłoski na temat założenia w przyszłości ochronki w Witkowie (skądinąd wiadomo, że ochronka w tej miejscowości nie powstała). Załącznikiem do listu było też pismo Bojanowskiego do s. Nepomuceny w Mielżynie, które nie zachowało się. Dziennik E.B.,  15 marca 1867 r. 
[2111] Zob. list Bojanowskiego z 30 marca 1867 r. w t. 1, wysłany w dniu następnym, w niedzielę, kiedy Bojanowski uczestniczył  w Konferencji Towarzystwa Św. Wincentego ŕ  Paulo w Gostyniu, gdzie jednocześnie zawiązało się lokalne Towarzystwo Czeladzi Katolickiej. Dziennik E.B., 31 marca 1867 r.
[2112] Chodzi o list z dnia 26 marca 1867  r.  w t. 1.
[2113] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2114] Proboszczem w Karminie był wówczas ks. Stanisław Eywik.
[2115] List – odpowiedź Bojanowskiego na opublikowanym w niniejszym tomie pismo Gieburowskiego z 19 marca nie zachował się.  Bojanowski dziękował w nim Gieburowskiemu za przysłane  książeczki. Informował go o różnych sprawach Zgromadzenia, o jego zatwierdzeniu w Galicji, o pobycie s. Elżbiety Szkudłapskiej w Galicji i na Śląsku oraz tamtejszej budowie nowicjatu i planowanym przyjeździe ks. Jana Grölicha, proboszcza w Leśnicy. Jednocześnie proponował mu wspólny wyjazd na Śląsk po Bożym Ciele wraz z ks. Koszutskim. Dziennik E.B., 4 kwietnia 1867 r.
[2116] Żółtowski Marceli (1812-1901), weteran 1831 r., ur. w maju 1812 r. w Białczu w Poznańskiem z Jana Nepomucena i Józefy ze Zbijewskich, brat Adama i Franciszka, młodszych od siebie, ale zmarłych wcześniej. Wychowanie i pierwsze nauki zdobył pod kierunkiem francuskich księży w domu, później kształcił się w Poznaniu, studiował w Warszawie (1829). Wraz z bratem uczestniczył w powstaniu  listopadowym (1830-1831) w szwadronie jazdy poznańskiej. Był adiutantem gen. Kickiego. Po internowaniu w Galicji studiował na Uniwersytecie Berlińskim, wreszcie osiadł w Czaczu k. Kościana, poślubił Józefę Mycielską (1839), córkę Franciszka i Kunegundy Zbijewskiej (zm. 24 V 1883). W 1848 r. został parlamentarzystą (wraz z bratem Adamem) na całe życie, był wiceprezesem Koła Polskiego (1880), także członkiem pruskiej Izby Panów. Wspierał dzieło Bojanowskiego. Zmarł 29 kwietnia 1901 r. w Poznaniu. Żychliński T., Złota księga..., t. 24 (1902), s. 214-220; Positio..., vol. 1, s. 861.    
[2117] Chodzi o stacje Drogi Krzyżowej i ich interpretację w kazaniach.
[2118] Stagraczyński Józef (1840-1905), ks., do 1866 r. nauczyciel religii, następnie mansjonarz i kaznodzieja przy farze poznańskiej, od 1872 r. proboszcz parafii wiejskich, m.in. w Wonieściu. Znany jako redaktor „Tygodnika Katolickiego” (1866-1874) i wydawca „Biblioteki Kaznodziejskiej” (1870-1894).  Słownik Polskich Teologów Katolickich. Pod red. H. E. Wyczawskiego, Warszawa 1983, t. 4 s. 172 (ks. Hieronim Wyczawski).
[2119] Był nim ks. Jan Grölich.
[2120] Mowa o ks. Mieczysławie Halce Ledóchowskim.
[2121] Chodzi o przedstawiciela budowlanej władzy powiatowej. Na czele całej administracji powiatu stał w Prusach landrat - naczelnik powiatu.
[2122] Była nią wojna francusko-pruska 1870 r. zakończona klęską Francji i zjednoczeniem Niemiec przez Prusy.
[2123] Spostrzeżenie ks. Stanisława Gieburowskiego było podyktowane obawą przed późniejszą  w czasie antykościelną polityką kulturkampfu.
[2124] Chodzi Teofilę i Kordulę Wilkońskich.
[2125] List był odpowiedzią na pismo Bojanowksiego z 7 kwietnia 1867 r. (zob. t. 1).
[2126] Był nim  Emil Szołdrski z Jaszkowa.
[2127] Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2128] Listu tego brak; był odpowiedzią na pismo Ptaszyńskiego z 2 stycznia 1867 r.,  które także nie zachowało się. Ptaszyński poinformował w nim swojego opiekuna i doradcę o przyjęciu święceń diakonatu oraz przekazał „dwa listy do swych sióstr: Józefy i Teofili”. Natomiast Bojanowski przesłał mu pisma tych sióstr z 19 stycznia i 1 lutego oraz poinformował o przybyciu Antosi, trzeciej jego siostry, do Jaszkowa jako kandydatki do Zgromadzenia, a także o kuracji ks. Brzezińskiego w Poznaniu. Prosił ponadto Ptaszyńskiego, „aby się dowiedział i doniósł nam o S. Angelinie”, czyli Anieli Jabłońskiej.  Dziennik E.B., 5 stycznia i 11 lutego 1867 r.
[2129] Pismo Bojanowskiego z 20 kwietnia było odpowiedzią na list Szkudłapskiej z 15 kwietnia 1867 r. Obydwa nie zachowały się. Otrzymany dopiero po czterech dniach list Szkudłapskiej Bojanowski skomentował w Dzienniku  ze zdziwieniem („dziś dopiero przyszedł!!”), dając wyraz dezaprobacie potknięć poczty. Bojanowski zalecał Szkudłapskiej  odłożenie wyjazdu w Gnieźnieńskie do czasu pozbycia się chrypki i kontakt z dr Świderskim albo dr Wachtlem. Informował też przełożoną Zgromadzenia o swoich kontaktach ze Śląskiem, o tłumaczeniu Reguły na język niemiecki i planowanej wizycie w Jaszkowie wraz z o. Czeżowskim, kiedy przyjedzie on z Galicji. Dziennik E.B., 19 i 20 kwietnia 1867 r.
[2130] Gogoł (Gogolska) Urszula pochodziła z Rąbinia w pow. kościańskim.  Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła ok.18 lipca 1858 r. Pracowała potem m.in. w Graboszewie (do maja 1863), pomagała w sprawach gospodarczych s. Matyldzie Jasińskiej w Jaszkowie (do 13 VIII 1865). Ze Zgromadzenia  wystąpiła wraz z nią. Potem zgłaszała się dwukrotnie o ponowne przyjęcie, ale prośba nie została przyjęta. AGSL, KP nr 62.
[2131] Przewodnica (Niedziela Przewodnia) - pierwsza niedziela po uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego.
[2132] Ks. Wincenty Sulkowski, ur. 1826, wyświęcony na kapłana w 1857  r., od 1861 r. komendarz w Gieczu w dekanacie kostrzyńskim. Elenchus Posnanensis..., 1869. 
[2133] Był nim Cezary Plater (1810-1869).
[2134] Chodzi o ks. Wawrzyńca (Laurentego) Nowakowskiego z Góry k. Śremu, zastępującego jedynie chorego ks. Wacława Karwowskiego z Opalenicy.
[2135] Był nim  ks. Andrzej Idzikowski z Żabna.
[2136] W Górze k. Śremu do 1869 r. pozostał ksiądz dotychczasowy, Laurenty Nowakowski, podobnie zresztą jak i w Kórniku, gdzie od 1842 r. proboszczem  bez wikarego był Nepomucen Janicki, ur. 1809, wyświęcony na kapłana w 1832 r. Elenchus Posnanensis..., 1869,  1870.    
[2137] List był odpowiedzią na opublikowane w niniejszym tomie pismo Szkudłapskiej z 23 kwietnia, jednakże nie zachował się. Bojanowski wyraził w nim zgodę na jej wyjazd w Gnieźnieńskie, „jeżeli w poniedziałek [29 kwietnia – L.S.] będzie pogoda”. Podzielał jej pogląd, że do Giecza, skąd zgłoszono zapotrzebowanie na służebniczki, „obiecywać Sióstr nie można, mając już kilka miejsc zapewnionych na rok i na dwa lata”. Poruszył  też inne sprawy Zgromadzenia. Dziennik E.B., 26 kwietnia 1867 r.         
[2138] Szkaplerz - prostokątny kawał sukna z otworem na głowę, nakładany na habit w niektórych zakonach; miniatura szkaplerza zakonnego (dwa małe kawałki sukna złączone tasiemkami, noszone na plecach i piersi pod ubraniem) mająca znaczenie religijne; zastępujący ją medalik.
[2139] Heklowanie (gw.) - szydełkowanie.
[2140] Kubeczka Teofila  Katarzyna, ur. 11 marca 1848 r. w Dłoniach, w pow. gostyńskim,  parafia Kołaczkowice, w rodzinie Ignacego i Katarzyny z d. Wachowiak.  Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 19 listopada 1865 r. z Osieka, jako pierwsza kandydatka za czasów nowej przełożonej służebniczek, m. Elżbiety Szkudłapskiej. Również jako pierwsza złożyła pierwszą profesję zakonną zgodnie z nowymi Konstytucjami Zgromadzenia z 27 grudnia 1866 r., tj. po egzaminie kanonicznym przed arcybiskupim Komisarzem Zgromadzenia, ks. Janem Koźmianem (23 X 1867).  Pracowała potem  w Małachowie, Ruchocinie, Turwi, Oporówku, Różnowie i od 1 stycznia 1875 r. w Cerekwicy pod Żninem do zamknięcia tej placówki (14 IX 1909), a następnie w Jaszkowie (1909-1918), Krzywiniu (1919-1920) i Pleszewie, gdzie zmarła dnia 13 grudnia 1946 r. W dobie  kulturkampfu  przebywała w Cerekwicy sama, zachowując strój zakonny i pielęgnując chorych we dworze Mieczysława i Józefy z Szołdrskich Rogalińskich oraz na wsi i w okolicy.  AGSL, KP nr 183. – Drugą siostrą była Teofila Ptaszyńska w Ruchocinie.
[2141] Był nim wówczas ks. Franciszek Wolniewicz, zastąpiony po śmierci (1868) ks. Aleksandrem Brandowskim,  ur. 1838, wyświęconym na kapłana w 1864 r. Elenchus Posnanensis..., 1870.
[2142] Chodzi o s. Annę Gross,  przełożoną w Lubaszu, która  w liście do Bojanowskiego z 30 marca 1867 r. wspomniała „o chęci odwiedzenia matki w Prusach”, prosząc jednocześnie o odpowiedź w tej sprawie. Bojanowski powiadomił o tym przełożoną Zgromadzenia, s. Elżbietę Szkudłapską w piśmie z 4 kwietnia 1867 r. i przekazał ten fakt do ochronki w Lubaszu 9 kwietnia, zaznaczając, że  s. przełożona Zgromadzenia „jest chora i nie wie, kiedy odwiedzi Lubasz”. Relacjonując wizytę w Lubaszu Bojanowskiemu, Szkudłapska  14 maja 1867 r. zauważyła, że s. Anna Gross otrzyma „od niej wiadomość czy jej zapłaci  za podróż”. Z listu  z ochronki w Lubaszu, datowanym 26 lipca 1867 r. wiadomo, że s. Anna Gross odwiedziła swoją matkę i zastała ją zdrową, przy czym jej „siostra cioteczna w Ornecie (Ortellsburg), zamężna,  ale nie mająca dzieci – notował Bojanowski – ma myśl zapisać mająteczek na Służebniczki. Ks. Prob. w Olsztynku także się o Zgromadzenie pilnie wypytywał. Rodzice s. Anny Böhm w Pruach – kontynuował Bojanowski notatkę  z listu s. Anny Gross  zdrowi, czekają listu od córki”. Tymczasem życzenia przesłała jej za pośrednictwem Bojanowskiego  s. Anna Gross. – Jej odwiedziny we wschodnio-pruskich stronach rodzinnych wyraźnie dowodzą korzyści, jakie czerpało z nich całe Zgromadzenie z punktu widzenia wzrostu jego popularności w społecznościach lokalnych. Wszystkie przywołane tu  listy nie zachowały się. Dziennik E.B., 1, 4 i 9 kwietnia, 15 maja i 28 lipca 1867 r.
[2143] Lamentować - głośno narzekać na coś, zawodzić, rozpaczać, ubolewać.
[2144] Dziś Drzązgowo.
[2145] Dziś Uzarzewo.
[2146] Mowa o Seminarium Nauczycielskim. Jego dyrektorem był ks. Samberger, do którego Bojanowski zwrócił się najwidoczniej w sprawie zakupu roślin morwowych, choć listu takiego nie odnotował w Dzienniku. Zapisując w nim jednak drukowany tu list Kiszewskiego zauważył, iż ten „na wezwanie Ks. Sambergera, donosi mi, że do sadzenia drzewek morwowych teraz czas najlepszy”. Dziennik E.B., 1 maja 1867 r.
[2147] Chodzi o 2-3 oczka - pączki liściowe rośliny szlachetnej.
[2148] Cetnar (niem. Zentner,   łac. centenarius) – jednostka masy równa stu lub pięćdziesięciu kilogramom.
[2149] Réaumura skala - dawna osiemdziesięciostopniowa skala termometryczna (temperatury), zaproponowana w 1730 r. przez R.A.F.  Réaumura.
[2150] Posowa – powała, sufit, strop.
[2151] Listu tego, datowanego 14 maja 1867 r., brak. Dostarczyła go Bojanowskiemu w dniu następnym „aspirantka Marianna Rospek z Odolanowa, wracająca z Jaszkowa do domu. Siostra Elżbieta nie przyjęła ją [jej - L.S.] dla spóźnionego wieku, ma bowiem podług metryki już lat 33 (urodziła się 14 paździer[nika] 1834 roku. Zresztą nie podoba się ani Siostrze Elżbiecie ani Siostrom w Jaszkowie”. Żaląc się Bojanowskiemu, że nie zgłosiła się wcześniej, usłyszała propozycję Bojanowskiego w sprawie interwencji u ks. arcybiskupa, który być może „zechce dyspensować ją co do wieku i pozwoli przyjąć, ale – jak zaznaczył Bojanowski – ona nie umie o to prosić”, choć ma bardzo dobre referencje z 12-letniej służby w Odolanowie. Dla pocieszenia Bojanowski wręczył jej  na pamiątkę dwa egzemplarze książeczki o Matce Boskiej Pocieszenia Góreckiej, w tym jeden dla „jej przyjaciółki z Górzeczek pod Odolanowem, która jest młodsza i chce także wstąpić do Służebniczek”. Natomiast list Szkudłapskiej zawierał sprawozdanie z jej wizytacji ochronek w Gnieźnieńskim oraz relację o powodach odmowy przyjęcia do Zgromadzenia  aspirantki.  Dziennik E.B., 15 maja 1867 r.
[2152] Skrzypczak Barbara pochodziła z Borku. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 4 stycznia 1862 r. wraz z Anielą Praczyk i Emilią Antoniewicz.  Pracowała potem w Jaszkowie, Rąbiniu, Osieku, Gołębiniu, Lewkowie, Mielżynie, Drzązgowie i Brodowie (1873-1875). Po zamknięciu placówki, w wyniku ustaw majowych,  s. Barbara prawdopodobnie udała się do domu rodzinnego. AGSL, KP nr 124.
[2153] Z Dziennika wiadomo,  że Bojanowski zezwolił s. Mariannie Jadwidze Lewandowskiej  z Lewkowa wraz z drugą „przyjąć bierzmowanie na Misji w Ołoboku lub Droszewie”. Pytał, czy siostry „przyjęły sierotkę od P. Czernera i co słychać o zamiarze założenia ochronki w Kwiatkowie i w Śliwinkach”. Dziennik E.B., 1 maja 1867 r. Korespondencja w tej sprawie między ochronką w Lewkowie (28 IV 1867) a Bojanowskim (1 V 1867) nie zachowała się.
[2154] Chodzi o Antoniego Morzyckiego, fundatora ochronki w Ruszkowie.
[2155] Listowy (przestarz.) - listonosz.
[2156] Listu tego brak.  Był szczegółową odpowiedzią Bojanowskiego na nie zachowany do dziś list Szkudłapskiej z 14 maja 1867 r., zawierający sprawozdanie z jej wizyty w ochronkach w Gnieźnieńskim. Dziennik E.B., 15 i 16 maja 1867 r.
[2157] Brak końca listu.
[2158] Był nim ks. Hilary Koszutski, proboszcz mielżyński. - Listu tego brak. Był odpowiedzią Bojanowskiego z 13 maja na list s. Nepomuceny Chwiałkowskiej z 31 marca 1867 r., który także nie zachował się. Dziennik E.B., 13 maja 1867 r.
[2159] Sokołowski, ojciec Ludwiki i Korduli. Zob.  list z 25 lutego 1863 r.
[2160] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2161] Zob. list  z 8 listopada 1866 r. w t. 1.
[2162] S. Elżbieta Szkudłapska.
[2163] Było nią pismo Bojanowskiego z 22 czerwca 1867 r. opublikowane w t. 1.
[2164] Bojanowski udzielił jej 22 czerwca 1867 r. (zob. t. 1).
[2165] Wysyłka tego listu nie znalazła potwierdzenia w Dzienniku Bojanowskiego, który - potwierdzając jednakże w nim 20 czerwca 1867 r. odbiór pisma Karpińskiego z dnia poprzedniego -  zaznaczył, iż jest ono odpowiedzią na jego list z 15 czerwca.             
[2166] Była nią  Elżbieta Szkudłapska.
[2167] Chodzi o ekssiostrę Matyldę Jasińską, byłą pierwszą przełożoną   służebniczek.
[2168] Brak początku listu.
[2169] ks. Alojzy Ficek zmarł w Piekarach 18 lutego 1862 r. W Dzienniku Bojanowski odnotował list s. Szkudłapskiej dwa dni później, 28 czerwca 1867 r.,  i zaznaczył, że o. Czeżowski „ma mi jeszcze dać list do Piekar w interesie funduszów po śp. Ks. Fitzku”. Bojanowski miał go zabrać z sobą, jadąc na Śląsk w lipcu 1867 r.
[2170] Był nim ks. Bernard Purkop (1808 - 1882), proboszcz w Piekarach Śląskich (wówczas Deutsch –Piekar) i działacz oświatowy. Ur. 20 sierpnia 1808 r. w Bytomiu, święcenia kapłańskie przyjął 5 kwietnia 1835 r., proboszczem w Woźnikach k. Lublińca został po 7 latach (30 IV 1842), należał do najbliższych współpracowników ks. A. Ficka w ruchu abstynenckim, zakładając w swojej parafii Bractwo Trzeźwości i drukując stosowne artykuły w „Schlesisches Kirchenblatt”. Zakładał biblioteki ludowe na Śląsku, współzałożył z ks. Fickiem Towarzystwo Mariańskie w Piekarach (17 IX 1848), a u siebie jego filię. Drukował w redagowanym i wydawanym przez ks. Ficka „Tygodniku Katolickim” (1848-1850). Sprzyjał rozwojowi moralności i oświaty polskiej, jednakże był przeciwny politycznemu zaangażowaniu duchownych. Po śmierci ks. Ficka,  Purkop został proboszczem w Piekarach (20 VII 1862), komisarzem biskupim i dziekanem, kontynuując budowę kościoła i rozpoczynając budowę kalwarii. Pod wpływem  biskupa – sufragana wrocławskiego Adriana Włodarskiego, Purkop objął na krótko (do 7 lipca 1870 r.) redakcję „Zwiastuna Górnośląskiego”, który od 31 stycznia 1868 r. był polskim organem Katolickiego Związku Ludowego. Założył i wspierał materialnie Kółko Polskie w Piekarach (odczyty, amatorskie przedstawienia teatralne, śpiew). W ocenie władz niemieckich Purkop na pierwszym miejscu stawiał dążenia polskie. Zmarł 10 marca 1882 r. Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa śląskiego..., s. 340-341 (Mieczysław Pater).                               
[2171] Pierwszą podróż do Poręby k. Góry Św. Anny E. Bojanowski odbył we wrześniu 1866 r., tuż po zainstalowaniu się tam służebniczek Maryi, drugą - w lipcu 1867 r. wspólnie z ks. Gieburowskim, proboszczem z Górki Duchownej, trzecią - we wrześniu 1868 r. Kornacka M., op. cit., s. 116.
[2172] Askultacja (łac. ascultatio - przysłuchiwanie się) - (med.) metoda badania lekarskiego polegająca na słuchowej ocenie szmerów oddechowych płuc, tonów i szmerów  serca, szmerów opłucnej itp.
[2173] Eger - niemieckojęzyczna nazwa czeskiego uzdrowiska Cheb, położonego w odległości 4,5 km. od innego zdrojowiska, Lázne Františkovy. Rejon zamieszkiwała znacząca liczba Niemców.  Orgelbrand S., op. cit.,  t. 5 (1899) s. 26.                             
[2174] Ks. Wojciech (Adalbert) Pampuch, ur. 1833, święcenia kapłańskie przyjął w 1857 r., od 1865 r. pełnił funkcję proboszcza jako kuratus w Pawłowicach w dekanacie krobskim. Elenchus Posnanensis..., 1869.
[2175] Ks. Władysław Woliński został kuratusem w Oporówku w 1867 r.   
[2176] Dystrybucja - rozdział, podział, przydział, rozprowadzenie.
[2177] Chodzi o Ignacego Mycielskiego (24 VII 1842-11 II 1884), syna Teodora (1804-1874), oficera 1831 r., ziemianina, działacza społecznego i Jadwigę z Moszczeńskich.  Ignacy odziedziczył po ojcu Chocieszewice, ale sprzedał je Wilhelmowi Radziwiłłowi. PSB,  t. 22 (1977),  s. 340, 348 (Zdzisław Grot).
[2178]  Kantorski Paweł (1832-1885), ks., dr, wyświęcony na kapłana w 1855 r.,  od 1856 r. prefekt w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, w latach 1860-1870 proboszcz w Mokronosie, potem kapelan kościoła podominikańskiego i Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu. Zm. 9 października 1885 r. Białobłocki A., Nauczyciele...,  s. 25.
[2179] Kasprzak Konstancja, kandydatka do Zgromadzenia.                  
[2180] Dekanat - część diecezji w kościele rzymsko-katolickim, złożona z kilku lub kilkunastu parafii podporządkowanych dziekanowi.
[2181] Latosić,  latość (gw.)  -  tego roku.
[2182] Ad meliora (łac.) - na wszelki wypadek, na lepsze czasy.
[2183] Chodzi o ks. Władysława Schneidera, franciszkanina z Góry Św. Anny.
[2184]  Był nim  ks. Walenty Rimel z Leśnicy.
[2185] Mieszkał w Opolu. Jego córka Joanna przybyła do Jaszkowa 10 kwietnia 1866 r., przed założeniem domu  służebniczek w Porębie k. Góry Św. Anny, dokąd  w drugą podróż górnośląską wybierał  się Bojanowski. Wyjechał tam wraz z ks. Gieburowskim 8 lipca 1867 r. rannym pociągiem, a powrócił 12 lipca tegoż roku pociągiem wieczornym. Wrażenia z podróży opisał w Dzienniku, 9-12 lipca 1867 r., a w następnych dniach, poczynając od 16 lipca 1867 r., dzielił się listownie radością z sukcesu śląskich służebniczek z wszystkimi ochronkami wielkopolskimi (było ich wówczas 22), także galicyjskimi (5) i w Królestwie Polskim (1) oraz najbliższymi (m.in. s. Elżbieta Szkudłapska i księża:  Koźmian, Gieburowski, Morawski, Ciszek). Z tej bogatej korespondencji zachowały się jedynie  dwa pisma Bojanowskiego z 26 lipca 1867 r.  (zob. t. 1). Sprzyjała ona propagowaniu w społecznościach lokalnych wszystkich ziem polskich nie tylko Zgromadzenia, ale także Śląska, krainy do niedawna zapomnianej. 
[2186] Był nim ks. Jan Grölich z Leśnicy.
[2187] Niemieckojęzyczna nazwa czeskiego uzdrowiska Lázne Františkovy. W czasach habsburskich nazywano je także Franzensbrunnen, Kaiser - Franzensbrunnen lub Kaiser - Franzensbad, oczywiście  na cześć cesarza Franciszka Józefa I. Temperatura tamtejszych źródeł alkaliczno-słono-żelazistych dochodzi do 12 ° C.   Orgelbrand S., op. cit.,  t. 4 (1899),  Skorowidz po s. 320; t. 5 (1899), s. 542.
[2188] Żoną Alfreda Józefa Potockiego była Maria Klementyna z Sanguszków.
[2189] Karlsbad (niem) - Karlový Vary (Karlowe Wary) - miasto w zach. Czechach, w pow. chebskim (Eger) w dolinie otoczonej górami, przy ujściu rzeki Ciepłej (Tepl) do Ogry (Eger),  uzdrowisko o światowej sławie z gorącymi źródłami mineralnymi, jedno z najlepszych miejsc mineralno-leczniczych w Europie o temperaturze wody ok. 49-73 °  Orgelbrand S.,  op. cit., t. 8 (1900), s. 121-122.
[2190] Chodzi o zakazanie przez rząd ich kontaktów z zagranicą.
[2191] Były to listy do księży Pajzderskiego i Hajnowicza oraz oczywiście Koźmiana. Sygnalizowany  na początku drukowanego tu pisma pierwszy list  z Wrocławia nie jest odnotowany w Dzienniku, 18 lipca 1867 r.                               
[2192] Pismo Bojanowskiego z 24 lipca 1867 r. do Kiszewskiego jest drukowane w t. 1.
[2193] Pupki – chodzi zapewne  o znajdującą  się w kokonie poczwarkę.
[2194] Chodzi  o pierwszy tomik pisma ludowego „Czytelnia Niedzielna” z 1866 r., wydany u Günthera w Lesznie i Wrocławiu.  Dziennik E.B.,  27 lipca 1867 r.                                              
[2195] Pisma tego brak, choć z Dziennika Bojanowskiego wiadomo, że 24 lipca po południu wysłał on do Gieburowskiego list „o wiadomościach z Poręby”, dołączając do niego piąty zeszyt  „Roku Wiejskiego”. Informował też odbiorcę o treści listu ks. Brzezińskiego z 13 stycznia 1867 r. (zob. wcześniej) i o chorej siostrze Dorocie, polecając ją jego modłom. – Owe wiadomości ze Śląska pochodzą  z korespondencji górnośląskiej Bojanowskiego z okresu po jego drugiej podróży do tej ziemi, odbytej z ks. Gieburowskim (8-12 VII 1867), zwłaszcza z listu s. Anny Böhm, przełożonej w Porębie, z dnia 18 lipca 1867 r. Wprawdzie pismo to nie zachowało  się, wiadomo jednak,  że w dniu wyjazdu Bojanowskiego ze Śląska, po opuszczeniu Poręby, tamtejsze siostry „dostały wezwanie od Landrata i Proboszcza do cholerycznych w Cisowie. Siostra Anna zawiozła zaraz siostrę Karolinę [Annuth] i Now[icjuszkę] Katarzynę. Zastały 20 chorych. Nazajutrz 40 zachorowało okropnie. Ale Pan Bóg dopomógł, że potem już nikt nie zachorował i Siostry zdrowe wróciły. Proboszcz miejscowy i lud – notował Bojanowski w Dzienniku – z wdzięcznością i żalem żegnali Siostry i  żywnością zaopatrzyli”. Innym wątkiem listu s. Anny Böhm była ofiarność miejscowego społeczeństwa na rzecz służebniczek, zwłaszcza na budowę domu, na przykład spotkanego przez Piotra Langnera bezimiennego mieszkańca Opola, który ofiarował 50 tal. Sprzyjało to postępowi prac budowlanych dwupiętrowego domu, podobnie zresztą,  jak dobrowolna, bezpłatna praca „poczciwego ludku” na rzecz budowy.  Z omawianego tu listu s. Anny Böhm wynika, że nie brakowało na Śląsku jeszcze innych dobroczyńców, pokrywających na przykład koszta malowania „obrazu Matki Boskiej z klęczącymi u jej stóp Siostrami”, a także ludzi (o. Władysław Schneider) służących w takich przypadkach radami. Wiadomo też, że „obłóczyny kandydatek odbyły się uroczyście”, i że „nowicjuszki opiszą je wkrótce”.  Informowano też Bojanowskiego o sytuacji w klasztorze franciszkańskim na Górze Św. Anny – „Gwardian został ten sam co był, tylko o. Wikary jest inny”. List s. Anny Böhm nie przemilczał jednocześnie spraw skądinąd drażliwych – „S. Anna [Annuth – L.S.] żali się na S. Zuzannę (Agnieszkę) [Szaflarską - L.S.], że w czasie jej wyjazdu do cholerycznych rozrządzała zatrudnieniami Nowicjuszek nie podług poleceń Siostry Anny”. Bojanowski odpowiedział na pismo s. Anny Böhm 23 lipca 1867 r. listem, który także nie zachował się. Wiadomo jednak, że doradzał siostrom na Śląsku nawet w sprawach budowlanych, informował je o przekazaniu do Jaszkowa otrzymanej „paczki i pieniędzy”, o staraniach o przeniesienie s. Julianny Skowrońskiej z Galicji na Śląsk i możliwości sprowadzenia z Poręby do Jaszkowa s. Szaflarskiej, a także o obietnicy o. Czeżowskiego przeprowadzenia w Porębie rekolekcji, planowanym powrocie s. Anny Gross z odwiedzin matki w Prusach Wschodnich. Oczekując kolejnych wiadomości Bojanowski prosił jednocześnie o przedłożenie spisu nowicjuszek. Dziennik E.B., 21 i 23 lipca 1867 r.
[2196] Chodzi o ks. Władysława Schneidera, franciszkanina z Góry Św. Anny, którego niemieckim konkurentem do funkcji gwardiana był o. Józef Atanazy Kleinwächter. – Gwardian (łac. guardianus) – przełożony klasztoru w zakonach franciszkańskich.
[2197] Był nim Pius IX.
[2198] Chodzi o Teofila i Kordulę Wilkońskich.- W nie zachowanej, choć znanej z Dziennika odpowiedzi Bojanowskiego, datowanej 16 sierpnia 1867 r. znalazły się  oczywiście sprawy śląskie, zwłaszcza że 2 sierpnia tegoż roku Bojanowski otrzymał kolejny list od s. Anny Böhm z Poręby z 31 lipca wraz z dołączonymi doń pismami pięciu nowych nowicjuszek (Otylii Wąsik, Stanisławy Piechulek, Marianny Melcer, Karoliny Student i Filomeny Gruszki). Korespondencja ta nie zachowała się, choć znamy ją z zapisów Bojanowskiego w Dzienniku, 2 sierpnia 1867 r.           
[2199] Był nim  ks. Kasper Szczepkowski.
[2200] Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2201] W lipcu 1867 r. ks. Antoni Brzeziński przebywał  w jednym z ówczesnych uzdrowisk austriackich na terenie Czech w Franzensbad (Lázne Františkovy). Zob. list z 13 lipca 1867 r.         
[2202] Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2203] W Strzelcach w archidiecezji gnieźnieńskiej kuratusem był od 1861  r. ks. Seweryn Franciszkowski (ur. 1828, wyświęcony 1854), a od 1867 r. ks. Aleksander Sobiesiński (ur. 1835, wyświęcony 1859). Elenchus Gnesnensis..., 1869.
[2204] Wikarym w Gostyniu od 1866 r. był ks. Aleksander Namysł, ur. 1840, wyświęcony na kapłana w 1864 r., zastąpiony potem (1868) przez ks. Feliksa Byczyńskiego, ur. 1830, wyświęconego 1857 r. Elenchus Posnanensis..., 1867, 1869.
[2205] Ks. Szymon Radecki (ur. 1825, wyświęcony 1857) był proboszczem w Gostyniu od 1861  r. Elenchus Posnanensis..., 1867.
[2206] Listu tego brak. Pismo było odpowiedzią Bojanowskiego, datowaną 6 sierpnia, na dwa listy s. Nepomuceny Chwiałkowskiej z 22 i 28 lipca 1867 r., które także nie zachowały się. Bojanowski przekazywał w nim nowości ze Śląska i informował m. in. o fundacji Czarnkowskiej. Był nią zakup przez proboszcza czarnkowskiego, ks. Lepolda Lniskiego, domu dla sióstr „za 800 czy 1000. tal. z dużym ogrodem za miastem, pierwszy dom na lewo, od przyjazdu z Lubasza. Ma to być dom Sierot – notował Bojanowski w Dzienniku 2 lipca 1867 r.  z pisma przełożonej ochronki w Czarnkowie, s. Elżbiety Schurmann z ostatniego dnia czerwca – Proboszcz chce się ułożyć z burmistrzem co do takowych i radby,  żebym ja przyjechał”. Pismo s. Elżbiety także nie zachowało się. 
[2207] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2208] Recte: ogrodnika.
[2209] Tj. 14 sierpnia, dzień przed samym Świętem.
[2210] Chodzi o hrabiankę Teresę Grudzińską h. Grzymała, córkę Antoniego i Anny Białobłockiej h. Ogończyk, przyrodnią siostrę Księżnej Łowickiej, hr. Gutakowskiej i generałowej Chłapowskiej, rodzoną siostrę hr. Zygmunta i hr. Amelii, poślubionej przez Emila Szołdrskiego. Natomiast  Teresa Grudzińska była żoną hr. Wiktora Szołdrskiego, ur. 20 sierpnia 1817 r. i zm. 30 czerwca 1885 r. w Brodach pod Środą, „jednego z najznaczniejszych i powszechnie poważanych obywateli W. Księstwa Poznańskiego”, uwięzionego w 1863 r. w berlińskim Moabicie za  popieranie dążeń narodowych. Teresa z Grudzińskich Szołdrska zmarła 29 października 1887 r. w Brodach. Żychliński T., Złota księga..., t. 22 (1900), s. 99-100.
[2211] Chodzi najprawdopodobniej o Teodora Szołdrskiego, ur. 4 marca 1852  r., dziedzica  Gołembina, zmarłego przedwcześnie w stanie bezżennym. Teodor był synem Władysława Szołdrskiego (ur. 15 II 1814), dziedzica Roztworowa i dóbr Torzeńca w ostrzeszowskim, i Aleksandry Taylor (27 II 1819 – 3 VI 1871), córki Karola i Magdaleny z Krzyckich h. Kotwicz.  Tamże, t. 22 (1900), s. 105-106. 
[2212] Mowa o wyjeździe E. Bojanowskiego na Śląsk w lipcu 1867 r. – Ks. Koszutski towarzyszył w rzymskiej podróży ks. abpowi Mieczysławowi Halce Ledóchowskiemu, zaplanowanej na 31 marca 1867 r. Zob. list z 25 marca 1867 r.         
[2213] chodzi o ks. Feliksa Kozłowskiego.
[2214] Benedykowany (łac.) - poświęcony przez papieża Piusa IX.
[2215] Hieroglify - pismo piktograficzne (obrazkowe); tu: pismo ręczne, nieczytelne.
[2216] Szturm (niem. Sturm ) – gwałtowne natarcie wojska; tu: atak, natarcie.
[2217] Tzn. „goły jak święty turecki”,  bardzo ubogi; taki, który w danej chwili nie ma ani grosza.
[2218] Listu tego brak, choć wiadomo, że Bojanowski wysłał go 20 sierpnia 1867 r. wraz  z wezwaniem Ignacego Tadrzyńskiego, kasjera w Śremie, o spłacenie 300 tal. pożyczki, prosząc ks. Koźmiana „o obmyślenie sposobu zapłacenia owych 300 tal. za zakład Jaszkowski, aby P. Stanisławowi [Koźmianowi – L.S.] oszczędzić nieprzyjemności” i podając „kilka projektów” w tej sprawie. Dziennik E.B.,  20 sierpnia 1867 r. Zob. też list Bojanowskiego do Stanisława Koźmiana z 13 maja 1867 r. w t. 1.
[2219] Chodzi o Elżbietę Czartoryską i prośbę o „ofiarę na Nowicjat za Rogożewo” Dziennik E.B., 31 sierpnia 1867.
[2220] Chodzi o Wincentego Turno (1803-1867) z Objezierza, męża Heleny z Kwileckich i ofiarę w związku z wcześniejszym  udziałem sióstr w zwalczaniu epidemii cholery. Tamże; Żychliński T., Złota księga..., t. 3 (1881), s. 299.      
[2221] O ofiarę tytułem zwalczania epidemii cholery przez siostry, Bojanowski miał zwrócić się także do wskazanych przez Koźmiana ziemian i zapewne do proboszcza w Mchach. Natomiast „w Kobylopolu sam  [Koźmian - L.S.] chce wspomnieć o tym”, notował Bojanowski w Dzienniku 31 sierpnia 1867 r. 
[2222] Szołdrska Józefa, ur. 19 maja 1847 r., zm. 28 grudnia 1884 w Cerekwicy, była córką Włodzimierza i Marii Szołdrskich oraz żoną Mieczysława Rogalińskiego h. Łodzia, dziedzica dóbr Cerekwicy, syna Kazimierza i Leokadii Brzeskiej h. Prawdzic. Zmarła bezdzietnie. Żychliński T., Złota księga..., t. 22 (1900), s. 101.
[2223] Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2224] Był nim ks. Antoni Brzeziński.
[2225] Chodzi o Piotra  Langnera spod  Opola (zob. stosowny przypis do listu następnego), ojca Joanny, która do Jaszkowa przybyła 10 kwietnia 1866 r. i jego list do Szkudłapskiej z 29 sierpnia 1867 r. Piotr Langner donosił w nim, „że w dniu Św. Rocha we wsi Wielkim Dobrzeniu, koło Opola, oświadczył mu chęć fundowania tamże Ochronki wyciążnik Błażej Skrzypczyk. Siedziba  należąca do wsi Siołkowice, ale bliżej Dobrzenia. Obie wsie parafialne. Błażej nie ma dzieci, majątku liczę go na 15.000 tal. Dał już na Opolski Klasztor. Na Ochronkę w Dobrzeniu chce dać 1000 tal. Pomaga Langnerowi w tej sprawie Wojciech Baron z Wojtowej Wsi”. Prosił też „o radę i formę kontraktu”, zaznaczając: „W Dobrzeniu jest gmina wielka. Obok probostwa i Kościoła jest Domek o 6 izbach, ma podwórze wygodne, ogrodu 1/4 morgi i w polu 1 1/2 morgi. Daje za to 1.000 tal., a właściciel chce 1.300 tal.- W okolicy płacą morgę w polu do 1000. tal.” Dziennik E.B., 1 i 17 września 1867 r. W odpowiedzi do Langnera z 17 września 1867 r., która nie zachowała się (zob. Dziennik), Bojanowski radził mu,  „aby on lub Wojciech Baron kupił na swe imię dom i grunt w Dobrzeniu za 1000 tal. ofiary od Błażeja Skrzypczyka. Później zrobi się kontrakt na 3. Siostry. Takowy przyślę”. Poinformował go też „o Jaszkowie, o córce, o cholerze w Księstwie”.                                  
[2226] Obydwu pism (z 24 i 28 sierpnia 1867 r.) brak. Zostały jednak odnotowane w Dzienniku Bojanowskiego pod datą 24 i 30 sierpnia tegoż roku.
[2227] Listu tego brak. Był odpowiedzią na dwa ostatnie pisma Szkudłapskiej (zob. list poprzedni). Chcąc odpisać Langnerowi w związku z jego pismem do Szkudłapskiej  z 29 sierpnia, prosił ją o podanie adresu. Dziennik E.B., 2 września 1867 r. Zob. też  list Szkudłapskiej z 3 września 1867 r.

[2228] Chodzi o ks. Ignacego Szymańskiego, proboszcza w Kostrzyniu od 1850 r., ur. 1798, wyświęconego na kapłana w 1821 r. Jego następcą, z powodu śmierci Szymańskiego w końcu lata 1867 r.,  został ks. Piotr Walterbach. Elenchus Posnanensis..., 1867, 1869.               
[2229] Suchoty – gruźlica, zwłaszcza płuc
[2230] Ostrowicz Aleksander (1838-1903), ur. 11 lipca 1839 r. w Gostyniu w rodzinie  nauczycielskiej Walentego i Teodory z Moralińskich Ostrowiczów. Kształcił  się w gimnazjum w Lesznie i Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, gdzie zdał maturę (1860). Studia medyczne we Wrocławiu (3 V 1862 – grudzień 1866) poprzedził najprawdopodobniej teologicznymi, a zakończył doktoratem (27 III 1866). W latach 1862-1864 był członkiem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego. W 1867 r. podjął pracę lekarza w uzdrowisku Lądek Zdrój, gdzie zm. 1 lutego 1903 r. Oprócz pracy doktorskiej opublikował m.in. przewodnik pt. Landek w hrabstwie Kłodzkiem na Szląsku. Podręcznik informacyjny dla gości kąpielowych (Poznań 1881). Był bratem ks. Leonarda Ostrowicza. Kania A., op. cit., t. 2, s. 305; Białobłocki A., Absolwenci, s. 97; Smereka J., op. cit., s. 105.
[2231] An den Häusler (niem.) - do chałupnika. Kim był Langner rzeczywiście - nie wiadomo.
[2232] Protektor (łac. protector) – osoba popierająca jakąś osobę lub sprawę.
[2233]  Zob. list Bojanowskiego z 28 września 1867 r. w  t. 1.
[2234] Korektura (łac. correctura) - poprawianie, usuwanie błędów, wad, nieprawidłowości (w tym wypadku przed drukiem, czyli korekta). – Wraz z listem Bojanowski otrzymał książkę pt. Rozmowy niedzielne. Dziennik E.B., 10 września 1867 r.
[2235] Było to rezultatem plebejskiego charakteru ludności polskiej Śląska w tym czasie i braku powszechności oświaty, jak również polityki asymilacyjnej państwa pruskiego dążącego do pełnej integracji ludności polskiej Śląska z niemiecką.
[2236] Chodzi o diecezję wrocławską.
[2237] Biskupem wrocławskim był wówczas ks. H. Förster.
[2238] Jest to niemiecka pisownia  nazwy Poręba k. Góry Św. Anny.
[2239] Quod Deus bene vertat (łac.) - co niech Bóg na dobre obróci.
[2240]  S. Anna Böhm.
[2241] Chodzi o Błażeja Kasprusia, gospodarza, jednego z inicjatorów placówki służebniczek w PorębieBojanowski E., op. cit., s. 343 przyp.1.
[2242] Był nim o. J. A. Klenwächter. Zdanie wyraża żal, iż funkcji gwardiana klasztoru nie powierzono Schneiderowi, który czuł się Polakiem. Jesienią 1867 r. Klenwächter zabronił Schneiderowi słuchać spowiedzi służebniczek i sprawować nad nimi opiekę duchową.  W związku z tym Schneider poszukiwał jakiegoś księdza, który mieszkałby w Porębie i obsługiwał duchowo służebniczki. Został nim sprowadzony z Katowic przyjaciel Schneidera, emerytowany z powodu choroby gardła ks. kuratus dr Teodor Kremski (ur. 14 marca 1829 r. w tarnowskich Górach i wyświęcony na kapłana we Wrocławiu po tamtejszych studiach teologicznych i alumnacie 30 czerwca 1857), najpierw kapelan służebniczek w Porębie, później  szpitala Św. Juliusza w Rybniku. AUWr., TK82: Catalogus Studiosorum...; TK 113-114: Allgemeines Studenten-Register..., 1852/1853, 1854/1855; Schematismus..., 1871,1884; Kornacka M., op.cit., s. 116.
[2243]  Niemiecka pisownia miejscowości Dolna w pow. strzeleckim. Chodzi o tamtejszego dziekana - emeryta, ks. Antoniego Szyszkowicza (Anton Szyszkowitz), pochodzącego z Żor k. Rybnika, ur. 5 lipca 1792 r., wyświęconego na kapłana 16 grudnia 1816 r., od 4 listopada 1854 r. proboszcza w Dolnej. Schematismus..., 1867, 1869.
[2244] Niemiecka  nazwa wielkopolskiego miasta Osieczna.
[2245] Sprzęga (Sprenga, Szpręga) Anastazy (1833-1911), ur. 1 listopada 1833 r. w diecezji chełmińskiej, 5 maja 1856 r. wstąpił do zakonu franciszkańskiego reformatów prowincji Niepokalanego Poczęcia w wielkim Księstwie Poznańskim i Prusach (Borusica), 6 maja 1857 r. złożył profesję, 30 listopada 1858 r. przyjął święcenia kapłańskie, następnie studiował przez rok w zakonie w Łąkach Bratiańskich na Pomorzu i w latach 1859-1861 w prowincji franciszkańskiej w Westfalii, po czym skierowano go na placówki zakonne w: Goruszkach (miejska Górka) k. Rawicza, gdzie wykładał historię Kościoła; Wejherowie, gdzie w latach 1862-1864 był kaznodzieją pasyjnym i dla wiernych języka niemieckiego oraz w latach 1864-1865 gwardianem; Osiecznej, gdzie w latach 1865-1870 był także gwardianem, a ponadto dyrektorem Domu Demerytów (dom dla nieprawomyślnych duchownych, nastawionych zbyt patriotycznie z punktu widzenia władz pruskich lub pokutujących za jakąś karę kościelną). Kolejnymi placówkami  franciszkańskimi Sprzęgi były: Zamarte k. Chojnic w rejencji bydgoskiej w dawnym klasztorze bernardynów (1871) i ponownie Goruszki (1872). Lata kulturkampfu Sprzęga spędził na misjach w Konstantynopolu (1872-1884), skąd powrócił najprawdopodobniej do Osiecznej, gdzie zmarł 26 lipca 1911 r. jako przełożony prowincji, skasowanej wprawdzie przez władze państwowe, choć władze kościelne nigdy tego faktu nie akceptowały. Archiwum Prowincji Franciszkanów Reformatów w Krakowie. kartoteka Personalna (Informacja przekazana telefonicznie 3 lipca 2000 r. przez o. Grzegorza Wiśniowskiego, za co składam serdeczne podziękowanie). Zob. także Kopaliński Wł., op. cit.,  s. 201.
[2246] Listu tego brak. Był on odpowiedzią na wcześniejszy list Koszutskiego z dnia 22 sierpnia 1867 r. (zob. wcześniej), w której Bojanowski „zapraszał go w nasze strony i do współpracownictwa w zamierzonym  piśmie dla ludu”. Bojanowski za pośrednictwem Koszutskiego przesłał też list do s. Nepomuceny Chwiałkowskiej w Mielżynie, który także nie zachował się i który był odpowiedzią na jej list do Bojanowskiego z 22 sierpnia 1867 r. (zob. wcześniej) Dziennik E.B., 5 września 1867 r.
[2247] W latach 1867-1868 E. Bojanowski podjął nową inicjatywę wydawania pisma dla ludu, co znalazło odzwierciedlenie w listach kierowanych do niego, a także w korespondencji wysyłanej przez niego. Inicjatywa nie została zrealizowana.  Zob. szerzej: Chociej S., op. cit., s. 213-215.
[2248] Chodzi o podróż do Rzymu z ks. abpem Mieczysławem Halką Ledóchowskim.
[2249] Był nim  ks. abp Mieczysław Halka Ledóchowski, ów Najdostojniejszy Pan.
[2250] Ks. Jan  Koźmian.
[2251] Egzaltacja - przesada w wyrażaniu uczuć; nadmierny zapał, zachwyt.
[2252] Perswadować - tłumaczyć co komu, dowodzić, przekonywać kogo o czym. Zreflektować się - opamiętać się, skłonić do rozwagi.
[2253] Reflektować (łac. reflecto – zginam) – przywołać kogo do rozwagi, zastanowienia, skłaniać do opanowania, spokoju, mitygować.
[2254] Ks. Antoni Brzeziński.
[2255] Chodzi o Ludwika Miłkowskiego, który zmarł  6 września 1867 r. – Pismo Krzyżanowskiego nie jest odnotowane w Dzienniku E.B., w którym znalazła się jednak m.in. notatka (19 września 1867 r.) o wysłaniu listu do brata zmarłego Ludwika, Konstantego Miłkowskiego w Macewie, w sprawie przesłania Bojanowskiemu informacji o życiu Ludwika przeznaczonych „do nekrologu, który chce  jeden z przyjaciół nieboszczyka napisać”. Listu Bojanowskiego do Konstantego brak.
[2256] Nekrologomania - przesadna dążność do zamieszczania wspomnień pośmiertnych.
[2257] Chodzi o austriackie miejsca odosobnienia.
[2258] Warszawa kapitulowała w powstaniu listopadowym 7/8 września 1831 r., a Ludwik Miłkowski zmarł 6 września 1867 r.
[2259] Była nią  Apolonia Kurowska.
[2260] Chodzi o ks. Mieczysława Halkę Ledóchowskiego.
[2261] Ks. Antoni Kozłowicz, ur. 1838, wyświęcony na kapłana w 1866 r., od tegoż  roku drugi wikary w Borku, zastąpiony w 1867 r. przez ks. Jana Nepomucena Krawczyńskiego, ur. 1838 i wyświęconego w 1864 r. Elenchus Posnanensis..., 1867, 1869.                                           
[2262] Proboszczem i dziekanem w Borku był ks. Franciszek Wolniewicz (zm. 17 stycznia 1868 r.)  zastąpiony przez dotychczasowego pierwszego wikarego Aleksandra Brandowskiego, ur. 1838 i wyświęconego w 1864 r. Nowym kapelanem został po nim w 1868 r., jako drugi wikary (pierwszym był J.N. Krawczyński) Franciszek Waymann, ur. 1841 i wyświęcony w 1866   r. Elenchus Posnanensis..., 1869.
[2263] Chodzi o ks. Andrzeja Idzikowskiego, proboszcza parafii Żabno, do której należał Jaszków, oraz o Kazimierza Szołdrskiego, ur. 1843, wyświęconego na kapłana w 1867 r., występującego od 1868  r. wśród urzędników kleru archikatedralnego. Elenchus Posnanensis..., 1869 nn.
[2264] Oranżeria - cieplarnia, szklarnia do hodowli roślin egzotycznych.
[2265] Szpagat - cienki, mocny, skręcony sznurek.
[2266] Korespondencji tej brak. List s. Szkudłapskiej z 7 września zagubiła Julia z Bobrinskich Platerowa, druga żona Cezarego Platera, choć po  tygodniu znalazł się.  Zob.  list z 14 września 1867 r.
[2267] Listu tego brak, choć wiadomo jednak, że Bojanowski donosił w nim Szkudłapskiej, iż nie wie, czy „będzie mógł pojechać do Poznania i do Czarnkowa” i poruszał sprawy służebniczek wielkopolskich, galicyjskich i śląskich. Dziennik E.B., 13 września 1867 r.
[2268] Chodzi o drugą  żonę Cezarego Platera, Julię z Bobrinskich Platerową.
[2269] Obydwa listy Bojanowskiego nie zachowały się. W pierwszym, będącym odpowiedzią na list Szkudłapskiej z 3 września 1867 r. (zob.), Bojanowski zgadzał się „w razie potrzeby [...] na posłanie jednej siostry do Lewkowa z Rogożewa, a wzięcie S. Julianny do Rogożewa. – Siostrom z Ruszkowa poleciłem  - notował dalej - przybyć tu na rekolekcje, jeżeli będą mogły. – Do Pożarowa nie można się już zgłaszać o ofiarę za czas cholery. – Od ks. Koźmiana 10 t.m.niech się dowie S. Elż[bieta] w Jaszkowie, jak długo muszą Siostry zostać w Poznaniu u Panny Działyńskiej. – O. Czeżowski dał mi do przepisania rzecz o rozmyślaniach. Chcę wiedzieć, kiedy będą rekolekcje w Jaszkowie. – Z Ruchocina S. Mar[ianna] Praczyk pragnie matkę odwiedzić przy rekolekcjach. – Donoszę o Luboni, o liście ze Skalmierzyc [ks. Zawidzkiego z 3 września 1867  r., zob. - L.S.],  z Drzązgowa [z tamtejszej Ochronki z 3 września 1867 r., nie zachował się – L.S.] i o Samostrzelu”,  kończył notatkę Bojanowski. Ostatnia informacja pochodziła  z listu z ochronki w Lubaszu z 3 września 1867 r., który nie zachował się. Dotyczyła zainteresowań Bnińskich „domem dla Sióstr w Samostrzelu”. Natomiast w drugim liście Bojanowskiego do Szkudłapskiej, z 6 września 1867 r., nadawca poinformował o trudnościach z dojazdem na rekolekcje sióstr z Lewkowa i sposobie zaradzenia im, a także o innych sprawach zasygnalizowanych mu pismem z ochronki w Lewkowie 4 września, które także nie zachowało się. Przytoczona tu korespondencja jest przykładem sprawności zarządzania Bojanowskiego i umiejętności zapisu  spraw w Dzienniku (4-6 września 1867 r.).
[2270] Chodzi o Konstancję Trzepacz, kandydatkę do Zgromadzenia  Zob. list z 3 września 1867 r.         
[2271] Chodzi o Elżbietę Czartoryską.
[2272] Przement k. Leszna,  dziś: Przemęt.
[2273] Mimo silnie rozwiniętego przemysłu, Zabrze uzyskało prawa miejskie dopiero w 1922 r.
[2274] Chodzi o drób.
[2275] Chodzi o list s. E. Szkudłapskiej do E. Bojanowskiego z 7 września 1867 r. Zob. też stosowny przypis do listu Szkudłapskiej z 12 września 1867  r.
[2276]  Żmudzić (region.) - zmarnować, stracić bezużytecznie czas, zabrać czas komuś (od słowa: żmudny - zabierający dużo czasu, wymagający dużo trudu i cierpliwości, uciążliwy, trudny).
[2277] Nawracalska weronika pochodziła z Wroniaw. Do nowicjatu w Jaszkowie wstąpiła 1 lutego 1860 r.   Pracowała potem w Borku, Górce, Lubaszu, Gołębinie, Kopaszewie. W latach  1872 - 1877 była w Jaszkowie, skąd prawdopodobnie odeszła do rodziny w okresie kulturkampfu. AGSL, KP nr 86.
[2278] Chodzi o Ludwika Miłkowskiego. Por. list ks. Krzyżanowskiego do Bojanowskiego z 12 września 1867 r.
[2279] Mikstat - miasto w Kaliskiem, prawa miejskie otrzymało przed 1366 r.
[2280] Korzeniowski Józef (1797-1863), powieściopisarz, dramaturg, pedagog. PSB,  t. 14 (1968-1969), s. 169 -172 (Stefan Kawyn);  Literatura polska..., t.1, s. 478. (Maria Żmigrodzka). - Miłkowski urodził się faktycznie rok później, w  1798.
[2281] Różycki Samuel Józef (1781-1834), generał brygady Wojska Polskiego, dowódca korpusu w powstaniu listopadowym, emigrant. Pochodził z Zagorzyc w pow. wiślickim. Zm. 2 marca 1834 r. w bernie. PSB,  t. 32 (1991), s. 538-542 (Wojciech Saletra i Zbigniew Zacharowicz).
[2282] Konstanty Miłkowski z Macewa, brat Ludwika. Według PSB Miłkowski przybył do Macewa w pow. pleszewskim w 1842 r. do krewnego.
[2283] Rodzeństwem Ludwika Miłkowskiego, oprócz Apolonii Kurowskiej, Tekli Szenekowej i brata Apolinarego, byli: siostra Józefa Zarembinowa (Zarębinowa) z Mórki i brat Konstanty z Macewa, nadawca listu następnego, z 22 września 1867 r.           
[2284] Według notatki w Dzienniku Bojanowskiego z 24 września 1867 r., list Miłkowskiego ma datę o dzień późniejszą, tzn. 23 września.
[2285] List Bojanowskiego do Konstantego Miłkowskiego z 19 września 1867 r. nie zachował się, choć wiadomo, że Bojanowski prosił w nim „o notatki o życiu śp. Ludwika Miłkowskiego, do nekrologu, który chce jeden z przyjaciół nieboszczyka napisać”. Dziennik E.B., 19 września 1867 r.
[2286] Zob. list wcześniejszy, z 22 września 1867 r.
[2287] Chodzi o ks. Wolińskiego.
[2288] Instalacja ks. Wolińskiego miała odbyć się 20 października 1867 r. także według  Dziennika E.B., 3 października 1867 r., kiedy  - odnotowując drukowany tu list – pisał, że siostry „proszą także o wierszyki na instalację ks. Wolińskiego, która będzie 20 t. m”.
[2289] Datacja napisana ręką E. Bojanowskiego.
[2290] Listu tego brak. Zawierał  prośbę  „abym mu wyjednał prezentę na Strzelcze” po zmarłym tam ks. Janie Grześkiewiczu, o czym mowa  w drukowanym tu  w piśmie ks. Gieburowskiego, pośredniczącego w sprawie. Dziennik E.B., 5 października 1867 r.
[2291] Chodzi o Franciszka Żółtowskiego, właściciela Niechanowa.
[2292] Chodzi o ks. Jana Grześkiewicza, dotychczasowego proboszcza w miejscowości Strzelcze. – W sprawie prezenty na Strzelcze zob. też list następny, ks. Józefa Szułczyńskiego z tego samego dnia.
[2293] Zapusty  (przest.) - ostatnie dni karnawału, ostatki.
[2294] Malatura - malowidło; malowanie, sposób malowania; sufity i ściany pokryte malaturami.
[2295] Chodzi o dzieci gen. Władysława Zamoyskiego (zm. 1868) i Jadwigi z Działyńskich (zm. 1923) oraz o Gryzeldę Celestynę z Zamoyskich  Działyńską (ur. 1804), żonę Tytusa Adama Działyńskiego i matkę Jadwigi.
[2296] Teofil i Kordula Wilkońscy.                       
[2297] Zawakowane - od słowa wakat (łac. vacat - jest próżny) - wolne, nie obsadzone stanowisko, wolna posada.
[2298] Beneficjum (łac. beneficium - dobrodziejstwo) - dochody związane z urzędem kościelnym, w tym wypadku proboszcza.
[2299] Okazało się jednak, że prezentę - przedstawienie przez kolatora (patrona, fundatora kościoła) biskupowi kandydata na wakujące  beneficjum przy kościele - otrzymał od przebywającego w Paryżu Żółtowskiego dotychczasowy wikariusz ze Strzelczy, ks. Kazimierz Rosiński, o czym Bojanowski poinformował pięć dni później ks. Szułczyńskiego (zob. list z 8 października 1867 r.  w t. 1), a także ks. Gieburowskiego, choć tego ostatniego listu brak. Bojanowski odpowiadał w nim na pisma Gieburowskiego z 19 września (nie zachowało się) i 3 października 1867 r. (zob.), zapraszając go jednocześnie do Jaszkowa na rozpoczęcie rekolekcji Służebniczek w dniu 14 września 1867 r. i do współpracy w związku z planowanym pismem dla ludu. Informował też Gieburowskiego  „o rekolekcjach w Porębie, o domu, czwartej Siostrze, czterech tam nowych fundacjach i o cholerze” na Śląsku. Dziennik E.B., 7 października 1867 r. Zob. też  list z 10 października 1867 r.
[2300] Listu tego brak. Był on odpowiedzią na list Koszutskiego z 8 września 1867 (zob.), zawierającą nadzieję na „jego przybycie w czasie rekolekcji do Jaszkowa” i prośbę „o dwa artykuły do pisma dla ludu na październik”. Do listu Bojanowskiego z 19 września było też dołączone jego pismo adresowane do ochronki w Ruchocinie, będące odpowiedzią na listy tamtejszych sióstr z 31 sierpnia i 15 września 1867 r. Korespondencja ta nie zachowała się. Dziennik E.B., 19 września 1867 r.
[2301] Nowa inicjatywa E. Bojanowskiego z lat 1867-1868 wydawania pisma dla ludu nie powiodła się.
[2302] Chodzi o obiekty.
[2303] Kanonizacja – akt kościelny, uznający zmarłego za świętego.
[2304] Chodzi o syna Teresy i Józefa  Sikorskich. Sikorski był właścicielem  majątku w Mielżynie. Nie byli nim jednak znani w literaturze studenci Uniwersytetu Wrocławskiego (Antoni, Bolesław, Teofil, Władysław Sikorscy). Kania A., op. cit., t. 2, s. 377-379; Białobłocki A., Nauczyciele..., s. 117; Achremowicz E., Żabski T., op. cit., passim.
[2305] Nie wiadomo kto nim był, ponieważ nie dotarto do schematyzmu kościoła gnieźnieńskiego za rok 1868. Natomiast wcześniejsze i późniejsze roczniki podają jedynie proboszcza mielżyńskiego, ks. Hilarego Koszutskiego. Elenchus Gnesnensis..., 1867,  1869, 1870. – W ostatnim z roczników wymieniono też siostry ochronkowe: Teofilę Ptaszyńską i Józefę Piechnik.
[2306] Ks. Antoni Brzeziński.
[2307] Listu tego, z  7 października 1867 r.  brak. Wiadomo jednak, że  dotyczył informacji o otrzymaniu przez ks. wikarego   Kazimierza Rosińskiego prezenty na probostwo w Strzelczy, w związku z czym zabiegi o nią dla ks. Wacława Karwowskiego oraz przez ks. Józefa Szułczyńskiego, okazały  się płonne. Zob. korespondencję między ks. Gieburowskim i ks. Szułczyńskim z 3 października 1867 r. w t. 2 a Bojanowskim z 8 października tego roku, i stosowne przypisy  w t. 1.
[2308] Ostatnia inicjatywa wydawnicza dotycząca jakiegoś pisma dla ludu, niekoniecznie „Roku Wiejskiego”,  nie powiodła się.
[2309] Został widocznie przeniesiony do innej parafii. Zob. stosowny przypis do listu z 5 października 1867 r.         
[2310] Tzn. s. Elżbiecie Szkudłapskiej.
[2311] Mistrzynią nowicjatu była Apolonia Pelz. Schematyzm archidiecezji poznańskiej wymienia siostry służebniczki w Jaszkowie dopiero w 1870 r. Było ich wówczas sześć: m. Elżbieta Szkudłapska, mistrzyni Apolonia Pelz, Michalina Jaskulska, Lucyna Kowalewska, Konstancja Ganasińska,  Weronika Nawracalska oraz 17 nowicjuszek. Elenchus Posnanensis...,  1870.
[2312] Korpus - jednostka operacyjna wojska złożona z kilku dywizji albo brygad. Tutaj aluzja do szybko rozwijających się struktur Zgromadzenia.
[2313] Amazonka - żart. kobieta rycerskiego ducha.
[2314] Życzenie - wizja ekspansji Zgromadzenia na tereny Anglii i Ameryki. Por.: Kornacka M., op. cit., s. 117-120.– Pas de Calais – port w północnej Francji. 
[2315] Tzn. samolubstwo, egoizm.
[2316] Komenderować (niem. kommandieren) – dawać komendę, rozkazywać, dowodzić.
[2317] Kuraż (fr. courage) - śmiałość, odwaga, męstwo, animusz, fantazja.
[2318] Afekt (łac. affectus) - (dawn.) uczucie do jakiejś osoby, przywiązanie, sympatia, miłość, uczucie w ogóle.
[2319] Do jego wydania nie doszło.
[2320] Korespondencji tej brak. Wiadomo jednak, że był to list Szkudłapskiej z Jaszkowa, datowany 28 października 1867 r. i odnotowany w Dzienniku Bojanowskiego w dniu następnym. Zawierał m.in. informację o chorej na tyfus s. Katarzynie Pawłowskiej. Bojanowski odpowiedział na ten list 4 listopada łącznie z odpowiedzią na pismo Szkudłapskiej tu drukowane, instruując Przełożoną w sprawie ewentualnej rotacji sióstr z powodu choroby s. Katarzyny. Jednocześnie informował ją o treści pism otrzymanych ostatnio z Poręby k. Góry Św. Anny, Niechanowa, Małachowa i Czarnkowa, a także „o nowych odezwach z Anglii”. Wszystkich tych pism brak, choć Bojanowski zanotował je w Dzienniku. I tak na przykład, s. Anna Böhm z Poręby 30 października 1867 r. informowała m.in., że „Dom już prawie wykończony, tylko piecy brakuje. Zapraszają mnie i S. Elżbietę – notował Bojanowski – na poświęcenie domu, skoro wykończony będzie. Na Nowy Rok Ks. Schischkowitz [Szyszkowitz] chce się już wprowadzić jako kapelan. – Książę Biskup oddał im już kościół. – Siostra Anna wkrótce z ks. Proboszczem pojedzie do księcia Biskupa i pyta tylko, z którą Siostrą, bo obie pragną i czyby nie mogły do Górki Duchownej wstąpić(!?) – Langner był 19 z.m. w Porębie, ale zdaje się, że interes w Dobrzeniu jeszcze niebliski skutku.- Co do spowiedzi kontente z Proboszcza, a Konferencje także będą, skoro kapelan będzie. – W odpust Św. Piotra wpłynęło  ofiar około 20 tal.... Sio[stra] Anna ma ochotę do Anglii”. Z Poręby nadesłała też list s. Karolina Annuth, która 3 dni wcześniej powróciła z Jaszkowa. Dziennik E.B., 29 i 30 października, 1 i 4 listopada 1867 r. – W sprawie angielskich zainteresowań Zgromadzeniem zob. list Bojanowskiego do Rozalii Morawskiej z 1 listopada 1867 r. i stosowne przypisy w t. 1.
[2321] S. Józefa Ptaszyńska pielęgnowała w Poznaniu córkę Działyńskich, Cecylię.
[2322] Bratem s. Józefy  był Andrzej Ptaszyński, wyświęcony  na kapłana (lazarzysta) w Paryżu 6 kwietnia 1867 r. W maju tegoż roku osiadł w Krakowie.
[2323] Był nim  ks. Jan Grölich z Leśnicy.
[2324] Pelagia Rogalska.
[2325] Chodzi o ks. dziekana Antoniego Śmitkowskiego.
[2326] Mowa o pierwszym tomie  planowanego pisma dla ludu,  choć do jego wydania nie doszło.
[2327] Listu tego brak. Zob. stosowny przypis do listu Szkudłapskiej z 2 listopada 1867 r.
[2328] Sprawa wyglądała inaczej. Zob. list ks. Jana Koźmiana z 30 sierpnia 1867 r. oraz listy Bojanowskiego do Ignacego Tadrzyńskiego i Stanisława Koźmiana z 13 maja 1867 r. w t. 1.                         
[2329] Chodzi o s. Katarzynę.
[2330] Mowa o Cecylii Działyńskiej w Poznaniu.
[2331] Tzn. odpychająca, odrzucająca propozycje.
[2332]  Faszyniarze - robotnicy uszczelniający wikliną brzegi rzek.
[2333] Chodzi o Cezarego Platera
[2334] Ks. Michał Mycielski  był  wówczas (1865-1872)  superiorem w Śremie.
[2335] List skierowany do przełożonej, s. Elżbiety Szkudłapskiej,  która przekazała go E. Bojanowskiemu.
[2336] Stolzenhagen bei Heilsberg in Ostpreussen (niem.) - Kochanówka k. Lidzbarka Warmińskiego w Prusach Wschodnich.
[2337] Tłumaczenie:
       Czcigodna Siostro Przełożona!
Proszę mi wybaczyć, że ośmielam się prosić o przyjęcie do Waszego klasztoru.
Jestem  zdecydowana wstąpić do klasztoru. Prosiłabym tylko o rychłą odpowiedź, jaką mam przynieść z sobą bieliznę. Pieniędzy mam 500 fl. (guldenów), te przywiozę. Chciałabym chętnie wyjechać stąd na Wielkanoc. Jeżeli mnie przyjmiecie, wówczas dostarczę moje świadectwo prowadzenia się.
                       W nadziei szybkiej odpowiedzi  [cieszę] się
                                                                                                        Róża Woywod
[2338] Tj.  11 listopada,  św. Marcin  z Tours (316 - 397).
[2339] Chodzi o Wilkowice k. Leszna.
[2340] Był nim ks. Ignacy Jędryczkowski.
[2341] Tak nazywał  ks. Gieburowski pismo dla ludu planowane przez  Bojanowskiego w latach 1867-1868.
[2342] Był nim Henry Edward Manning. Zob. w tej sprawie list Bojanowskiego do Rozalii Morawskiej z 1 listopada 1867 r.
[2343] Dominik Guzman (1170-1221), święty, założyciel zakonu  kaznodziejskiego  dominikanów, zatwierdzonego przez papieża Honoriusza III w 1216 r.,  pochodził z Katalonii, ok.1196 r. został kapłanem,  działał w północnych Włoszech i południowej Francji; przez wędrowne kaznodziejstwo, praktykowanie ubóstwa, modlitwę i osobistą pobożność pragnął zahamować rozwój różnego rodzaju sekt; występował przeciwko albigensom. kanonizowany w 1234 r. NEP, t. 2. s.102. Zob. też: Fros H., Sowa F., op. cit.,   t. 2. s. 54-55.
[2344] Jacek Odrowąż, święty (przed 1200 - 1257). Ur. w Kamieniu Śl.  pokrewieństwo z  biskupem krakowskim  Iwonem Odrowążem zapewne sprawiło, że Jacek wyjechał na studia do Rzymu (1220-1221), gdzie zetknął się ze św. Dominikiem i jego zakonem. Rok później pierwsi dominikanie przybyli do Polski i osiedlili się przy kościele Świętej Trójcy w Krakowie, co dało początek polskiej prowincji dominikanów. Św. Jacek był  także organizatorem  licznych klasztorów, m.in. w Pradze, Ołomuńcu, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Płocku, odbył wiele podróży misyjnych, m.in. do Karyntii, Czech, Moraw, Prus i na Ruś; uczestniczył w rokowaniach o zawarcie unii kościelnej  między Rusią a Rzymem (tzw. unia halicka); w 1243 r. wycofał się z pracy misyjnej i poświęcił duszpasterstwu w Krakowie. NEP, t. 3. s.115;  Fros H., Sowa F., op. cit.,  t. 3. s. 178. 
[2345] Czesław (1175 - 1242), błogosławiony, dominikanin, ok.1220 r. wysłany przez biskupa krakowskiego Iwona Odrowąża do Włoch dla odbycia nowicjatu; w 1222 r. przybył z innymi dominikanami do Krakowa, prawdopodobnie założył klasztory dominikańskie w Pradze i Wrocławiu, gdzie biskup Wawrzyniec oddał dominikanom kościół Św. Wojciecha (1 V 1226). Nie wiadomo, czy jest identyczny z prowincjałem dominikańskim tego imienia (1233-1236),  według legendy w 1241 r.  ocalił miasto przed Tatarami. Zmarł 15 lipca 1242 r. we Wrocławiu, gdzie został pochowany przy kościele Św. Wojciecha, który stał się miejscem  najżywszego  kultu błog. Czesława. Zatwierdził go w 1713 r. Klemens XI, a Benedykt XIV przeniósł święto Czesława na dzień 20 lipca.  NEP, t.1. s. 847. Zob. też: Fros H., Sowa F., op. cit.,  t. 1 s. 577; PSB,  t. 4 (1938), s. 357 (Mieczysław Niwiński).
[2346] Zob.  list z 10 października 1867 r.         
[2347] Chodzi o jego porażkę pod Mentaną na północny-wschód od Rzymu (3 XI 1866) w wojnie włosko-austriackiej i aresztowanie oraz ponowne wysłanie na Capreę, małą wysepkę u północno-wschodniego wybrzeża Sardynii, choć zjednoczenie Włoch stało się faktem, a Austria została pokonana przez Prusy.  Bazylow Ludwik, Historia powszechna 1789-1918, Warszawa 1981, s. 507.
[2348] Teofil i Kordula Wilkońscy.                                         
[2349]  Tołowiński Stanisław (1837-1912), ks., od 1863 r.  wikariusz w Kcyni, od 1869 r. proboszcz w Siedlcu, dekanat  Zbąszyń. Elenchus Gnesnensis i Posnanensis..., 1865-1913.
[2350] Do jego wydania jednak nie doszło.
[2351] Rohrbacher René François (1789-1856), francuski historyk Kościoła. Ur. 27 września 1789  r. w Langatte (diec. Nancy), kształcił się najpierw samodzielnie, potem wstąpił do seminarium duchownego w Nancy (1811) i przyjął święcenia kapłańskie (21 IX 1812), został członkiem stowarzyszenia misyjnego w Luneville, w 1826  r. Lamenais powierzył mu zakład naukowo-religijny nowo założonej Kongregacji Św. Piotra w Malestroit (diec. Vannes w Bretanii) i zaprosił do współpracy w dzienniku „l’Avenir“. Po rozejściu się dróg Lamennaisa z Kościołem,  Rohrbacher odstąpił od niego,  został (1835) profesorem historii w seminarium w Nancy i kanonikiem, uzyskał doktorat Uniwersytetu Lovanium, poświęcając się pracy naukowej. Osiadł w Paryżu, gdzie 17 stycznia 1856 r. zmarł. Najznakomitszą pracą Rohrbachera była 29-tomowa Histoire universselle de l’Église catholique (Nancy 1842 nn.), później wznawiana w Paryżu w latach 1892-1899 i 1903. Wcześniej wydał m.in. Tableau des principales conversations depuis le commencement du XIX sièccle (Paris 1824) i De la grâce et de la nature (Besançon 1838) oraz Żywoty Świętych. Podręczna Encyklopedia Kościelna..., t. 33 - 34 (1914), s. 296.
[2352] Chodzi o Teofila Wilkońskiego.
[2353] W tym czasie w Rokosowie czyniono przygotowania do otwarcia ochronki, co nastąpiło nieco później, 2 marca 1868 r. W związku z nimi, Bojanowski w liście z 16 grudnia 1867 r.,  który nie zachował się, informował siostry w Rogożewie o nowych zadaniach. Do Rokosowa nie planował pojechać, „bo ks. Brzeziński ma tam zaprowadzić Różaniec”, co zresztą – jak wynika z drukowanego tu listu – nastąpiło już wcześniej, w niedzielę, 15 grudnia 1867 r. Dziennik E.B., 16 grudnia 1867  r.; Positio..., vol.1, s. 431.
[2354] Czyli 14 grudnia 1867 r. Dziekanem w Jutrosinie był  ks. Antoni Śmitkowski, który w liście z 17 grudnia 1867 r. (zob.) wyjazd sióstr do Rokosowa wiązał z wykonaniem „roboty moralnej” w tej miejscowości.
[2355] Chodzi o przełożoną ochronki w Rogożewie, s. Mariannę Rejkowską i o s. Annę Gross. Wyjazd Anny Gross do Rokosowa na tydzień był jedną z prób Bojanowskiego zaradzenia sytuacji, w której dochodziło czasem do niesnasek między nią a pozostałymi siostrami z Rogożewa. Wynika to z korespondencji między Bojanowskim a Rejkowską i Gross, znanej jedynie z notatek w Dzienniku E.B., 13, 14 i 16 grudnia 1867 r.  
[2356] Do jego wydania jednak nie doszło.
[2357] Rzepecki Ludwik Władysław de Bialynia (1832-1894), nauczyciel, publicysta, redaktor. Ur. 13 września 1832 r. w Wypalankach w pow. obornickim jako najstarszy syn Kajetana Władysława i Julii z Wolanowiczów. jego ojciec uciekł z armii austriackiej do powstania listopadowego i osiadł potem w Wielkopolsce. Władysław był absolwentem  Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1851) i uczestnikiem powstania 1848 r. Studia z zakresu nauk przyrodniczych ukończył na Uniwersytecie Wrocławskim,  doktoryzując się z astronomii na temat komety, która po raz pierwszy ukazała się 1854 r. (1857). Był członkiem (i przewodniczącym w latach 1853-1857) Towarzystwa Literacko - Słowiańskiego. Pracował następnie w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny (1857-1858) i przez ponad 20 lat w poznańskiej szkole realnej, ucząc matematyki, historii naturalnej i języka polskiego oraz prowadząc polską działalność publicystyczną oraz wydawniczą. To i małżeństwo ze Szwajcarką Romaine Gex budziło podejrzliwość władz pruskich i w 1880 r. doprowadziło do usunięcia ze stanowiska bez odszkodowania. Rzepecki był znaczącym publicystą od 1858 r.,  piszącym artykuły popularnonaukowe w poznańskim czasopiśmie „Przyroda i Przemysł”. Interesowały go też treści religijne i narodowe, dzieje Kościoła, pedagogika i szkolnictwo. Był autorem m.in. Wyboru rzeczy zabawnych i pożytecznych dla młodzieży polskiej (1871, 1889), Pamiętnej nocy listopadowej czyli dziejów wojny narodowej z r. 1830 i 31-go (cztery wydania w latach 1880 -1923) i recenzji teatralnych. Działalność wydawnicza Rzepeckiego koncentrowała się na tłumaczonych podręcznikach przyrody i dziełach literatury polskiej, a także na piśmie „Oświata”, poświęconym wychowaniu domowemu i szkolnemu, jak również dyskusji nad reformą pisowni. Własna drukarnia (1870), firmowana początkowo przez Tytusa Daszkiewicza, sprzyjała poczynaniom Rzepeckiego. Współpracując z ks. Franciszkiem Bażyńskim, przejął od niego wraz z Daszkiewiczem i Władysławem Simonem jego wydawnictwo Dobrych i Tanich Książek (1873) i prowadził je pod firmą Wydawnictwa im. ks. F. Bażyńskiego. wydał ok. 400 pozycji, przede wszystkim o charakterze religijnym,  w tym pracę zbiorową Warta (1873), poświęconą jubileuszowi 50-lecia kapłaństwa ks. Bażyńskiego. Zainicjował wydawanie „Gazety Wielkopolskiej” (luty-czerwiec 1872) i innych pism, tygodnika „Warta” (od 6 VII 1874), „Niedziela”  (od 1 X 1874), „Oświata” (od 1 I 1876), wreszcie dziennika „Goniec Wielkopolski” (od 1 III 1877), w których dominowały treści historyczno-literackie, religijne i narodowopolskie.  Znaczące miejsce miała w nich problematyka Śląska. Zm. w Poznaniu (1 II 1894). PSB,  t. 34 (1992), s. 28-30 (Adam Galos).
[2358] Tzn. przyrodniczych.

[2359] Listu tego brak. Datowany i wysłany oraz odnotowany w Dzienniku Bojanowskiego 16 grudnia 1867 r., zawierał prośbę Bojanowskiego, „aby rozpoznał bliżej i doniósł mi czy zmiana s. Anny w Rogożewie potrzebna”. Bojanowski dołączył do niego także list do s. Anny Gross, będący odpowiedzią  na jej pismo z 13 grudnia 1867 r., w którym prosiła  „na wszystko, aby ją przeznaczyć do innej Ochronki”. Streszczając swoją odpowiedź w Dzienniku pisał: „Zaspokajam ją i zachęcam do zastosowania się w położeniu, a o zmianie jeśli trzeba, pomyślimy”. Pisma te nie zachowały się. Dziennik E.B., 14 i 16 grudnia 1867 r. Zob. też  list z 13 stycznia 1868 r.
[2360]  Admonicja  (łac. admonitio) (przestarz.) - napomnienie, nagana, pouczenie.
[2361] Audiatur et altera pars (łac.) - Należy wysłuchać także drugą stronę.
[2362] Była nią s. Elżbieta Szkudłapska.
[2363] Cenzura (łac. censura – urząd krytyka) – kontrola.
[2364] Rodrycjusz, czyli Alfons Rodriguez (1528-1616), hiszpański jezuita ur.  w Valladolid, zm. w Sewilli, autor uwag ascetycznych Pratique de la perfection chrétičnne (1614), tłumaczonych i wydawanych od 1727 r. wielokrotnie pod podobnymi  tytułami, np. O postępowaniu w doskonałości i cnotach chrześcijańskich, cz. 1, tłum. ks. Tomasz Łącki; cz. 2-3, tłum. ks. Baltazar Dankwart SJ, Grodzisk 1862 (s. 544, 427, 377). Inne wydania: Warszawa (1858, 1860, 1867); Wilno, Warszawa (1884), Warszawa (1892: t. 1, 1894: t. 2); Kraków (1894: t. 1-6). Nouveau Larouse illustré..., , t. 7, s. 352 ; Estreicher K., op. cit., t. 4 (1878), s. 75, t. 4 (1916), s. 47. – Dzieło Rodrycjusza wydane w Grodzisku wzmiankował Edmund Bojanowski w swoim Dzienniku 28 lutego 1864.
[2365] Pismo to nie ukazało się.
[2366] Chodzi o ks. Brzezińskiego. – Notatka w Dzienniku Bojanowskiego z 28 grudnia 1867 r., potwierdzająca odbiór pisma ks. Jana Koźmiana, nie zachowała się w całości, ponieważ brak jest kilku stron Dzienniku z trzech ostatnich dni roku 1867 r.
[2367] Odpowiedź E. Bojanowskiego z 3 stycznia 1868 r. była negatywna. Zob. list  w t. 1.