Listy do Edmunda Bojanowskiego z lat 1836-1853

[31] Od  KAROLA  REYZNERA
          Poznań, 7 lutego 1836
            Wielmożny Mości Dobrodzieju.
            Posłałem na ręce J[aśnie] W[ielmożnego] Ks. Siwickiego w dniu 18 października r. p. następujące książki:
                             -   Dzieła Klonowicza[260], 2 tomy               -     7 zł.
                             -   Życie Leszczyńskiego[261]                         -   15 zł.
                             -   Historia Polska Lelewela                     -     9 zł.
                             -   O znakomitych w świecie monar-
                                 chiach,  2 tomy                                     -   10 zł.
                             -   Historia grecka                                     -     7 zł.
                             -   Historia rzymska                                   -    7 zł.
Teraz posyłam   -   Historię powszechną Siwickiego[262]         -     5 zł.
                                                                                                -------------
                                                                                                    60 zł.

            które to upraszam mi pocztą przesłać, ile że zakupiwszy wiele nowych książek, potrzebuję do wypłaty, i z których tu katalog załączam. Oczekuję dalszych zleceń.
            Jestem z najgłębszym uszanowaniem uniżony sługa
                                                                                                          K. Reyzner

[32]Od  LUDWIKA  GĄSIOROWSKIEGO
Berlin, 29.2.[18]36
            Kochany Edmundzie!
            Zgrzeszyłem wprawdzie bardzo nie pisząc przez tak długi czas do Ciebie, chociaż wiedziałem o Twoim adresie, lecz tego bynajmniej złej woli nie przypisuj, pochodziło to bowiem ze [z]byt wielkiego zatrudnienia na końcu we Wrocławiu: bo wiadomo Ci dobrze, ile to jest do chodzenia, uskromnienia i zaspokojenia, kiedy się jakie miejsce na zawsze ma opuszczać. Przez pobyt zaś mój w Księstwie również byłem zatrudniony, a przybywszy do Berlina, wkrótce zaraz bardzo ciężko zachorowałem i tak dalece zesłabłem, iż myślałem że nad Szpreą[263] moje kości złożę, lecz Bogu dzięki, teraz jestem zupełnie już zdrów. Te więc były Kochany Edmundzie przyczyny mego długiego milczenia, a nie zapomnienie,  lub też co innego, o Tobie. Byłoby to zbyt smutnie, gdyby przyjaźń między ludźmi tylko miała tak długo trwać, jak się widzą; przyjaźń prawdziwa chociaż w największym oddaleniu nie powinna nigdy ustawać.
            Piszesz mi o zdaniu redakcji gazety poznańskiej na moją rozprawę, za co Ci jestem wdzięczny, było ono mi już wiadome, uważam je za dostarczającą nagrodę za moją pracę mozolną, która Tobie, jako świadkowi poniesionych trudów z tego powodu najlepiej jest wiadoma. Pochwała ta zachęciła i ośmieliła mnie do wydania całego dzieła w ojczystym języku i już w Poznaniu został ogłoszony prospekt[264], którego Ci tu jeden egzemplarz załączam z prośbą, abyś był tak dobry i zatrudził się pomiędzy Twymi znajomymi na to dziełko prenumeraty zbieraniem; może z dziesięciu przecie będziesz mógł zebrać, przez co byś mi wielką przysługę wyświadczył, gdyż ja sam na swój koszt, tu już zebrawszy dostarczającą prenumeratę, drukować przedsięwziąłem myśląc, że tym sposobem lepiej wyjdę i lepszą edycję będę mógł wydać. Jeśli co zbierzesz prenumeratorów, odeślij mi takowych listę, abym potem wiedział, komu mam egzemplarze odesłać. Zgłaszać mogą się potem prenumeratorowie u Reyznera, księgarza w Poznaniu, który się tym najbardziej zajmuje.
            Jeślibyś gdzie jeszcze wzmiankę jaką o mnie w publicznych pismach napotkał, racz mi donieść, bo tu w Berlinie z polskich rzeczy nic wcale nie mamy.
            Kochany Edmundzie, kiedy Twego Manfreda[265] tak chlubnie pismo petersburskie skrytykowało i do dalszych dzieł tego autora tłumaczenia Cię zachęciło, życzyłbym Ci, abyś się zajął tą pracą, jest to bowiem jedyny sposób, aby sobie to życie pełne goryczy osłodzić i naszej nieszczęśliwej ziemi, którą wszelkimi sposobami starają się zagubić, cokolwiek istnienia przedłużyć. Lecz na nieszczęście, jak smutnie jest dziś dla dobrze myślącego, kiedy wszędzie się napotyka na nowych próżniaków, nie myślących wcale o naszym nieszczęściu, ale owszem, cieszących się, wałęsających się, starających się tylko o ozdoby powierzchowne, a nie o ukształcenie głów pomadą[266] wymuskanych[267]. O przewrotny świecie, nie raz to sobie mówię, kiedy takich ziomków widzę, na których bynajmniej w Berlinie nie zbywa, lecz dosyć o tym przewrotnym świecie; jakie stąd na przyszłość dla nas nadzieje i widoki, ślepy by nawet namacał.
            Teraz czas, abym na Twoje pytania odpowiedział. Polaków jest bardzo dużo, których wszystkich jeszcze nie znam, ani może znać będę. Znasz mnie bardzo dobrze,  z jakimi ja najbardziej ludźmi obcować lubię, kart nie cierpię, a te są tu duszą naszych. Wszystko u nich idzie z paryska[268], tak nazwana sztywność bardzo pomiędzy nimi jest rozszerzona. Wydział sztuk pięknych, ilem się mógł dowiedzieć, ma tęgich mężów i zdaje mi się, iż pół roku mógłbyś tu bardzo korzystnie przepędzić. Życie nie jest bynajmniej droższe jak we Wrocławiu, można tu jadać za 5, 6, 7, 8 talarów bardzo porządnie, stancje także nie są zbyt drogie, za 6-8 talarów dostanie porządny pokój i także i inne potrzeby do życia.
            Co się zaś tyczy Berlina, ten mi się bardzo podoba, jest to miasto godne widzenia z wielu względów, ma mnóstwo nadzwyczajnie pięknych gmachów i dzieł sprawiających w widzu podziwienie. Teatry doskonałe, osobliwie Opernhaus[269], gdzie już kilka razy byłem. Wystawiają tu sztuki z największą dokładnością, okazałością i przepychem; aktorzy, a osobliwie aktorki wyborne, muzyka pod przewodnictwem Spontiniego[270] jak najdokładniejsza tak, iż kiedy się tutejsze teatry z wrocławskim porównuje, znajduje się taką różnicę, jak dzień do nocy. Widziałem tę wielką operę Cortesa[271] graną, która mi się nadzwyczajnie podobała. Na scenie było kilkanaście armat, do 300 osób i ze 24 koni, dekoracje przecudnej roboty, a muzyka jak gdybyś ją w Ameryce słyszał, taka dzika, lecz przy tym przecudna; wszystko bowiem starają się tu jak najbliżej i najdokładniej co się tyczy obyczajów osób wystawionych na scenie, oddać. Zresztą, o innych zabawach berlińskich nic Ci pisać nie mogę z powodu tego, iż mało się takowymi trudnię dla zbyt wielkiego zatrudnienia i pracy, gotując się do egzaminu, który d. 6 kwietnia się rozpocznie i aż do sierpnia będzie trwał, dla czego jeśli przyjedziesz do Berlina po Wielkiej Nocy, może się jeszcze zobaczymy, co by mi wielką przyjemność sprawiło; bo kto wie, kiedy się potem zobaczymy, osobliwie, że myślisz taką wielką podróż rozpocząć.
            Twoje srebrne łyżeczki i książki znajdujące się u mnie, przy odjeździe oddałem Grabowskiemu. Aby jakie nieporozumienie Kochany Edmundzie między nami nie wzrosło z powodu małego rachunku, wypisuję Ci go tu w całości:
            Komornego aż do Św. Michała byłeś winien 9. wę i 3 M. Pożyczyłeś mi 9. wę, zostały przeto 3 M., oddałem Ci potem 3. wę, a później 3 pożyczyłem, co czyni razem 6. wę i 3 M. Na konto tego odebrałem od Teskiego[272] 2. wę, 3 M., i 15 gr., od Grabowskiego 3 talary, 5 1/2 M., a tak zdaje mi się, że nam pretensje zupełnie się skwitowały. 
            Egzemplarz mojej dysertacji[273] byłbym Ci przesłał, lecz uważ sobie, kiedy już dalej jak pięć niedziel temu, jak rzeczy moje z Wrocławia do Berlina przesłano, a ja ich jeszcze nie mogę tu znaleźć z powodu zagubienia gdzieś listu od Mateckiego do mnie pisanego.
            Bądź mi teraz zdrów, nie pij często duszkiem[274] podług dawnego zwyczaju, bo to szkodzi Twoim słabym piersiom i przybywaj jak najprędzej do Berlina, abym mógł z Tobą przyjemniejsze życie niż dotąd prowadzić, rozprawiając o naszych ulubionych rzeczach, o to Cię prosi Twój zawsze szczery przyjaciel
                                                                                                                        Ludwik
ChariteStrasse Nr 10
Zwei Treppen hoch[275]
            Bojanowski[276] bawiący się tu, kazał Ci się kłaniać oraz prosić, abyś do niego napisał, mieszka: „Mittel-Strasse n° 24.
            Pomyłkę w prospekcie, zamiast słowa pisać - pracować, mam do podziękowania księgarzowi  Reyznerowi  w Poznaniu, który ten prospekt dał drukować, a co może u krytyków naszych prospektów wielkie dziwy i gadania sprawić.

[33] Od  TEOFILA  WILKOŃSKIEGO
Rawicz, 15 marca 1836
            Kochany Edmundzie!
            Będąc tutaj w przejeździe do Hümura[277] po barany i mając już bliżej do Ciebie jak z domu, zabrałem list Grabowskiego, by Ci go przesłać i razem odpowiedzieć Ci na list Twój z dnia 9-go bm.
            Bolesno prawdziwie słyszeć, jak ludzie tego roku przenoszą się do wieczności i Ty nie asystuj tak skwapliwie tym obrzędom, boś sam nie taki tęgi, a pamiętaj, że już z Gąsiorowskim nie stoisz, który zaraz w łóżku ratować Cię mógł.
            U nas ostatni, co drapnął na tamten świat, jest stary Rude w Gostyniu, lecz tego wiek sam upoważniał.  Antoś, myślę, że na każdy przypadek na święta Wielkiej Nocy przyjedzie, bo Michał bezwarunkowo ma posłać po niego[278]. Mógłbyś się z nim zabrać, bo co będziesz robił przez ten czas we Wrocławiu[279], i tak razem przepędzilibyśmy święta i miałbyś sposobność zajrzeć do ojca, który dotąd podobno nie lepiej, jak był przy Twym odjeździe. Ja z Dłoni wróciłem nazajutrz po Twym odjeździe, bo rano byłem w Płaczkowie, by się ułożyć z Schirmerem o pretensje, które na tal. 80 z wszystkim do samego Św. Jana ugodziłem. Ty musiałeś mieć bardzo przyjemną drogę do Rawicza z tym wyszczekanym Niemcem. Wspominałem Cię parę razy. Ja Twemu ojcu z mej części na jego życzenie odstąpiłem tyle, co sobie życzył  na teraz pieniędzy, a z tych, co teraz Mielżyński[280] odda, odbiorę sobie tak, że też 500 re (we). równo z Tobą będą miał. Twój ojciec nader był zadowolniony jak mu Enzu[281] odwiózł pieniądze i ciągle  jak Moraliński[282] powiada - wywyższa pod niebiosa Stablewskiego. Skoro tylko wrócę teraz do domu, zajmę się sepulkturą[283] śp. Matki naszej i metrykami, by je przesłać sztukatorowi[284].  Stablewscy podobno wyjechali już do Drezna i wkrótce mają wrócić. Żadnych nowin innych dotąd Ci zakomunikować nie mogę, bo ciągle jestem na wózku i nie widział, i nie słyszał.
            Ciekawy jestem czy Grabowski Ci co napisze w odpowiedzi na Twój ostatni list. Takeś mnie zażenował, że list Twój prawie odebrałem, że teraz też swój pisać muszę do Ciebie. Pisz na 1-szą pocztę czyś zdrowy i wszystko obszernie, co zrobisz, i kiedy wyjedziesz, i czy do nas przyjedziesz z Antosiem?
            Kończę list, bo czas na mnie wyjeżdżać, przesyłając Ci tysiączne uściśnienie, oczekując prędkiego uwiadomienia Twego o wyjeździe.
            Bądź zdrów i pewny przywiązania Brata
                                                                                                                        Teofil
            Wszyscy domowi, których zdrowo zostawiłem, ukłony Ci przesyłają.  Antosia pozdrów i P. Mateckiemu ukłony moje opowiedz.
Nb.    Spytaj się Berenca Berajtra[285], czy ma dobrego konia wierzchowego, jak stary i jaka cena. Może po ś[wię]tach bym wpadł dla kupienia, bo mi bez konia niepodobna zostać na żniwa.

[34] Od  KAROLA M.  GRABOWSKIEGO z Adamkowa pod Sempelborgiem.
                                                                                                                    19 marca 1836
            Szanowny Panie!
            Przybywszy tu odebrałem już jeden list Pański z dnia 23 z.m. Nie odpisywałem na niego, ponieważ spodziewałem się, że wkrótce odbiorę drugi, zawierający odpowiedź od naszego P. Korn. Milczenie jego jednakże przekonywa mnie o niechęci ku mnie, a raczej o chęci oddalenia mnie od prac piśmiennych, a przeto nieczynienia jemu uszczerbku. W samej rzeczy, dziś [z] zimną dosyć krwią zapatrując się na tę okoliczność, uważam pomieszczenie się na nowo u Korna za mniej korzystne, gdyż tylko interimistyczne[286], podobnie jako każda posada guwernera[287], gdyby się jakakolwiek zdarzyła podług mego życzenia i mej myśli. Coś jednak przedsiębrać trzeba, bo choć potrzeby fizyczne nie czynią mi kłopotu, to jednakże mam obowiązki względem ludzi, o których zapominać nie powinienem i w samej rzeczy nie zapominam.
            List ten - rozumiem - że Pana już zastanie we Wrocławiu i dlatego też adresuję go przez Pana Zygmunta Schlettera, skąd Pan będziesz miał powód pomówienia  z nim o mnie. Jeśli Korn odrzuca uczynione przeze mnie propozycje, to pewnie nie zechce także przyjąć skończonego już i przygotowanego do druku dzieła O nawozach. Das Ganze des Düngerwerfens von Preusing[288].
            Książki moje zostawione przed wielu laty u brata, znalazłem po większej części zniszczone, ale przecież znalazłem Dzieje panowania Zygmunta III[289], oryg[inalne] wydanie. Zacząłem pracować nad Maurycym[290]; czuję jednak, że lepiej nie zajmować się pracą podobną, dopóki myśl nie będzie swobodniejsza, bo nie ma wigoru ani lekkości. Dwa warunki niezbędne pismom tego rodzaju.
            Na przypadek negatywny Korna chciej Pan pomówić z Schletterem o Agaju[291]. Chociaż nie lubię przepisywać, wykończyłbym go jednak, bo dulcis est lucri odor[292] a gdyby się trafiło miejsce na guwernera, do domu uczciwego, chętnie je przyjmę, byle nie mieć z babuniami, przyjaciółmi domu i ciotkami do czynienia; strasznie się bowiem lękam, abym się nie rozkochał. Jednakże widzę, że febra ta nie wszędzie panuje, bo tu od dwóch, blisko od trzech tygodni między bardzo miluchnymi żyjąc migłami[293], nie czuję nic podobnego, ani też komukolwiek przychodzi na myśl uczynić mi takowy zarzut.
            Pisałem do Prabuckiego[294], czyli by nie można utrzymywać się w Poznaniu z tłumaczeń, dawania lekcji, itp., choćby nawet wejść w stosunek z redaktorem Gazety Poznańskiej, JMĆ P. Wannowskim[295]. Toż samo zapytanie czynię Panu względem Leszna i drukarni Günthera, której stosunki są Panu lepiej znane niż mnie. We Wrocławiu jednak nie chciałbym mieszkać na niepewno.
            Cóż Pan sądzisz i rozumiesz o propozycji Erazma Stablewskiego[296], otwarcie mi donieś, czyliś z nim mówił, lub nie. W każdym  przypadku chciej proszę uczynić kroki, a mnie o rezultacie zawiadomić. Powtarzam,  że cokolwiek uczynisz, bezwarunkowo przyjmuję. Ale chciej mi proszę otwarcie powiedzieć, czyli mogę na to liczyć lub nie? Myślałem puścić się do Krakowa, ostatnie jednak wypadki,  z Gazety Berlińskiej[297] jedynie mi znane, zmieniły plan mój osiedlenia się tamże. Proszę też Pana o adres do Gąsiorowskiego, jeśli jeszcze - jak rozumiem - znajduje się w Berlinie. Za notaty o G., dziękuję. Dusza się burzy w człowieku, słysząc podobne rzeczy. Widzę, że tu wszystko pismo nie pomoże, jednak upatrzywszy porę i myśl pogodną, rzucę przez ręce Pańskie coś do Przyjaciela, którego już 3 miesiące nie widziałem. Orzeł Gosławskiego[298] sądzę, że szczęśliwie doleciał do Pana.
            Cóż Pan robisz, nad czym pracujesz, czy co wydać myślisz, bo mnie wszystko interesuje, co się Pana tyczy. Przed „Święconym jajkiem”[299] pragnąłbym mieć list od Pana; może byśmy je gdzie razem pożyli.
            Bądź Pan zdrów, kłaniaj wszystkim znajomym, a w duszy i umyśle zachowaj mi przychylność, którą zawsze cenię i poważam.
                                                                                                                        K. Gr.
O list proszę do Bądecz bei
Grabowo, najpewniej mnie tam dojdzie[300]

[35] Od  MORALIŃSKIEGO
                                                                                       Kołaczkowice,  22 marca 1836
            Kochany Edmundzie!
            W zeszły tydzień w środę, stan zdrowia Twego ojca znacznie się pogorszył[301], dziś jest tak słaby, że nie mamy żadnej prawie nadziei ujrzenia go zdrowym. Siedząc tu już od środy przy Twoim ojcu (gdyż P. Radoński[302] wyjechał już od dni kilku do swej familii i dopiero jutro powróci), biorę sobie za największy obowiązek donieść Ci o tym, co lubo zakrwawi Twe serce, lecz jaką byłoby Tobie i biednemu Twemu ojcu pociechą widzieć się raz jeszcze.
            Nie myśl więc, Drogi Edmundzie, a skoro ten list odbierzesz, niech Cię nic nie wstrzymuje, tylko przyjeżdżaj natychmiast. Ja jestem przekonany, że niezawodnie dopełnisz obowiązku dozgonnie przywiązanego syna.
            Ściskam Cię aż do Twego przyjazdu, Drogi Edmundzie, i zostaję na zawsze Twoim przyjacielem
                                                                                                                  Moraliński
O 3-ciej po południu.
            Posłańca, którego z trudnością dostałem ugodziłem na [...]  i na drogę dałem mu 13 trojaków, resztę Ty mu zapłać. Adieu!
            Pan Kalikst[303] niezawodnie rachuje na Twe przybycie...

[36] Od  LUDWIKA  GĄSIOROWSKIEGO
                                                                                                                Berlin, 4.4.[18]36 Kochany Edmundzie!
            Ubolewam mocno nad Twoim nieszczęściem i chętnie bym Ci je chciał złagodzić, gdyby się dało, lecz to nie jest w ludzkiej mocy. Wiem z przekonania, ile podobne ciosy człowieka pogrążyć mogą, bom sam tego już doświadczył, lecz czy dla tego możemy się sprzeciwiać woli Przedwiecznego, którego to odwieczne prawo jest, aby ludzie rozmaitego doświadczali tu losu? Nie chcę Ci okazać, lub dowieść, Kochany Edmundzie, że smucić się w podobnym razie byłoby grzechem, albo niepotrzebną rzeczą, gdyż by to była próżność z mojej strony, lecz chcę Ci radzić, jako Twój szczery przyjaciel, abyś się zbyt smutkowi nie dał powodować, abyś mężnie znosił rany głęboko Ci zadane; inaczej bowiem zamiast ulgi, mógłbyś popaść sam w jaką ciężką chorobę, która połączona ze smutkiem całe życie by Ci goryczą zaprawiła. Bądź więc stały, oddaj się przyjemnej pracy, a wkrótce - ile to być może w takim razie - złagodzone zostaną zadane Ci rany.
            Doczytawszy się z listu Twego o niezadługim przybyciu Twoim do Berlina, niewypowiedzianie się ucieszyłem, gdyż będę miał znowu Przyjaciela, któremu tak ze szczęścia, jak ze smutku otwarcie zwierzyć się będę mógł. Tu dopiero się przekonałem, co to jest żyć bez prawdziwej przyjaźni, a do tego jeszcze tak dobranej w sposobie myślenia, jaka między nami panowała. Nie mogę bynajmniej powiedzieć, aby i tu nie było pomiędzy Polakami takich, z którymi można żyć, ale tylko żyć, nic zaś więcej, gdy tymczasem ja bym inaczej chciał za granicą widzieć Polaków czas przepędzających. Znasz mój sposób myślenia, wiesz dobrze co mnie bawi, a z tego będziesz też mógł wnosić, jak mi tu miło jest w bandzie karciarzy milczących, twarzy kwaszących lub się swarzących, przebywać. Do wykorzenienia to złe już tu nie jest, bo zbyt się rozszerzyło, a nawet drugim przyrodzeniem się stało.
            Z tego też więc powodu święta Wielkanocne zapadane, zaśnieżone przepędziłem sobie w mojej stancji samotnie wprawdzie, ale przyjemnie nad pracą. Egzamin anatomiczny w Wielką Sobotę skończyłem pomyślnie, w końcu kwietnia myślę i operacyjny jeszcze ukończyć, a tak po trosze zwalę cały i ostatni ciężar z karku. Jak przybędziesz do Berlina, najmij sobie zaraz dorożkę i wprowadź się do mojej stancji bez pytania, gdzie jeśli nie mnie, to moją gospodynię w domu zastaniesz, gdyż inaczej musiał byś wielkie koszta w oberży ponieść, a stancję zaraz wkrótce znajdziemy.
            Kochany Edmundzie, miałem wprawdzie Twego  Ossolińskiego[304] bardzo długo w ręku, a jednakowo zapomniałem potrzebne mi wiadomości z niego wypisać; dlatego proszę Cię, zabierz go i  Bentkowskiego[305]  ze sobą do Berlina, bo mi jest bardzo do pierwszego tomu mojej historii potrzebny, tylko nie zapomnij.
            Moje powodzenie w Berlinie jeszcze ujdzie, to mnie tylko gniewa i martwi, iż długów we Wrocławiu porobionych na żaden sposób teraz zapłacić nie mogę, mając tu inne nieodzowne wydatki, przez co mogą sobie wierzyciele moi o mnie jak najgorsze powziąć wyobrażenie, lecz cóż robić? trzeba czasem i niewinnie na tym świecie cierpieć, za oszusta uchodzić, kiedy takie jest człowieka przeznaczenie.
            Uściskaj mi teraz Maćka[306] kochanego, Szumana, Pokornego, Emilka[307] i wszystkich mych przyjaciół. Gdy się już i papier nawet kończy, nie pozostaje mi nic więcej, jak uściskać Cię po milion razy, życzyć Ci jak najprzyjemniejszej podróży i prędkiego zobaczenia Cię w Berlinie.
            Twój szczery przyjaciel
                                                                                                            Ludwik
Charite’Strasse Nr 10
NB.  Na drzwiach znajdziesz moje nazwisko napisane.

[37] Od  KAROLA  GRABOWSKIEGO z Adamkowa
                                                                                                                8 kwietnia 1836
            Szanowny Panie Edmundzie!
            Spodziewam się, że ostatni list mój pod adresem Schlettera do Pana pisany, już doszedł rąk Pańskich; był on nie pamiętam z której daty, i zawierał podziękowanie za przysłane materiały do artykułu. Ponieważ zaś ten ma przedstawiać obraz naszego pożycia, na kilka ustępów podzielony, to co Pan nazywasz tylko materiałem, stanowić będzie, tak jak jest, oddzielny epizod, do którego chyba tylko wstęp dorobię. Zakończenie pieczęcią na sali redutowej wyrzyganą, nadto jest dobre i znamionujące ducha czasu, aby je wykreślić.
            Za podjętą fatygę do Korna, serdecznie dziękuję. Nie żałuję jednak, szczerze mówiąc, że tak się stało i na wypadek takowy byłem przygotowany. Dowodem tego  poprzedni mój list.
            Co do projektu pomieszczenia mnie u Gustawostwa Potw[orowskich], nie wiem.  Ale taką czynię uwagę. Gustaw jest kuzynem Hr. Potwor[owskiej][308] we Wrocł[awiu]; a ta wraz z p. Mielęcką[309] wielkie przyjaciółki  p. M., która by pewnie starała się dać mi uczuwać wytknięt[e] polonezy i wizykatorie[310]. W najgorszym razie wolałbym przyjąć posadę takową w domu zupełnie obcym, lecz moje projekty teraz są takie: podałem do Poznania o posadę tłumacza sądowego. Jeśli ją gdziekolwiek dostanę, lecz i to wątpię, urządziłbym sobie gospodarstwo jakie małe wiejskie; jeśli nie, i tak starać się będę plan ten uskutecznić. Gdyby zaś wszystko chybiło, pragnę zupełnie porzucić kraj i wynieść się gdzie za morze.
            To, co tu Panu piszę, przekona Cię pewnie, że towarzystwo kobiet nie zdołało ukołysać trosk duszy, ale przynajmniej, że ran dawniejszych nie drażnią nowe wizykatorie. Do pracy jednakże nie ma usposobienia i czasu brakuje, bo trudnię się zarządem znacznego wiejskiego gospodarstwa w niebytności brata, który chyba za kilka tygodni powróci.
            Donieś mi Pan, kiedy wyjedziesz do Berlina i długo tam zabawisz? Być może, iżbym się zdołał wybrać sznell-pocztą[311] i choć jeden dzień tam z Tobą zabawić. Jeśliby to nie nastąpiło, pozdrów wszystkich znajomych. Adieu! - do szczęśliwego i rychłego daj Boże widzenia.
            Przyjaciel i sługa
                                                                                                                  Grabowski
Agaj Han[312] przepisuje się w celu wydania go w Chojnicach.
Prabucki przejeżdżał tu do Pelplina na wyświęcenie, wyrzekając się świata po stracie Rózi. Prawda istotna, nie żart; nie widziałem go, ale wiem z pewnego źródła.

[38] Od  TEOFILA  WILKOŃSKIEGO
                                                                                                    Grabonóg,  9.4.[18]36
            Kochany Edmundzie!
            Powszechnie Ci ciężko wyruszyć się z miejsca zasiedzenia i to także na ś[wię]ta się stało[313]. Myślę tedy, że na tę okazję czekasz i przyjedziesz resztę Twych interesów załatwić w Ks[ięstwie]. Gdybyś zaś nie przyjechał, napisz co zrobisz i kiedy wyjedziesz? czy do Grabonoga wprzód jak do Berlina, itd.
            O szkapie coś mi obiecał - donieś mi, tylko nie tak spraw, jak o karykaturach. Ja Ci nie mam co pisać, bo nigdzie się krokiem nie ruszam z domu.
            Ściskam Cię serdecznie  i oczekuję. Twój Brat
                                                                                                          Teofil
Domowi Ci ukłony łączą

[39] Od  KALIKSTA  BOJANOWSKIEGO 
                                                                        Skoroszewice pod Krobią, 10.4.[18]36
            List Twój z daty 30 marca odebrałem dzisiaj 10 kwietnia i zaraz mając sposobność odesłania na pocztę odpowiedź, życzeniu Twojemu zadosyć uczynić śpieszę.
            Pominę wszelkich uczuć wyrazy, bo te każdego serca zostaną, do interesu Panie Edmundzie przystąpmy:
             Brat mój Ksawery oświadczył, iż cokolwiek Walentemu Bojanowskiemu dawał, było w chęci przysłużenia się bratu w potrzebie, zwrotu więc nie żąda, wyjąwszy dług u kupca Etbla we Wrocławiu za sukna, którymi Walenty oporządził siebie i Ciebie i które do 90 tal. wynoszą.
            Co do mnie: Walenty żądał koniecznie odebrania pieniędzy, które był ode mnie - jak on to nazywał - pożyczał. Ja tego za pożyczkę nie dawałem i odpowiedziałem, ażeby należytość dla mnie złożył do rąk najwięcej jego sumienie dręczącej Kwaśniewskiej[314], i w celu tym tymczasowo mnie potrzebnemu z onych był dał sto talarów, o których już po śmierci Walentego doniosłem onej, że są u mnie do odebrania.
            Trzeci dług winien Walenty Bojanowski wspólnie z ojcem, za którego zaręczył mojej matce 200 tal. jeszcze na ożenienie się jego z Twoją matką w roku 1814 i od roku 1815 termin oddania ich prolongowanym[315] zostawał. Matka moja złożyła mi ten rewers[316] do rąk z żądaniem koniecznym zaspokojenia jej. Sto talarów więc u Radońskiego obronić możesz na sukna dla mego brata. Sto talarów u mnie, miały i mają swoje przeznaczenie dla Kwaśniewskiej. Prosiłbym Cię, ażebyś do Teofila[317] napisał o złożenie do rąk moich dla mojej matki, inaczej musiałbym się zgłosić do Mielżyńskiego[318], czego bym nie chciał.
            Z 18 luidorów[319] i rzeczy mam gotowy dla Ciebie rachunek. Raczysz polecić Teofilowi ode mnie takowy odebrać, kiedy sam tu przybyć nie możesz. Za surdut dziękuje Ci Moraliński i kłania [się].
            Buszkowski[320] pisał, że mu się należy do 50 tal. prosząc o zaspokojenie. Przyjmij wyraz winnego szacunku od nas obojga, polecając się nadal Twojej pamięci
                                                                                                   Kalikst Bojanowski

[40] Od  TEOFILA  WILKOŃSKIEGO
                                                                                       Grabonóg, 15 kwiet[nia 18]36
            Kochany Edmundzie!
            Dziękuję Ci serdecznie za sprawunki, co na ś[więta] porobiłeś mej żonie[321], lecz cóż po tym, kiedy po drugi raz, kiedy na Ciebie chociaż w przewodnicę[322], świąteczne przygotowania zrobiliśmy w Żeru - jednak nie dopisałeś; jednak jesteś zasiedziały, jednak jesteś brzydki człowiek, żeś do końca tylko mnie zwodził. Skoro na 21-go się jeszcze obiecujesz, możesz mnie ułagodzić tym jedynym sposobem.
            Za brzytwy Ci dziękuję, są dość dobre. Nim Twój list odebrałem, miałem już list od P. Kaliksta[323] z załączeniem Twego listu, iż mam mu odesłać 250 r., które od Mielżyńskiego[324] odebrałem u brata dla Twego ojca, do czego go upoważniasz. Odpisałem naturalnie P[anu] Kalikstowi, że tych pieniędzy dotąd nie odebrałem jeszcze, i nie wiem, czy Pan Mielżyński te pieniądze na moje ręce odda, bo od Ciebie nie mam upoważnienia do odebrania takowych. Dalej życzy sobie P[an]  Kalikst, bym przyjechał odebrać od niego rachunki w tym względzie i przez to uwolnił go od komisarstwa. Na to także odpisałem mu, że ciężko się wtrącać do interesów, do czego się nie jest zobowiązanym. W to wszystko, nie myślałem, że ja jeszcze też przez Ciebie wpakowanym będę. Bój się Boga, uwolnij mnie od tych wszystkich stosunków i przyjedź sam pokończyć swe interesa, bo wiesz najlepiej, jak mnie są te takie rzeczy nieprzyjemne, tym bardziej bez powodu.
            Płaszcz nie jest mi odesłany do tego czasu, przysłać Ci więc nie mogę.  Listy Twe do P. Kaliksta odesłałem i do P. Radońskiego; jeśli na te odpis dostanę, to Ci przyślę takowe.
            Czekam Cię więc i razem listu Twego jeszcze wprzód, kiedy mam konie do Rawicza naprzeciw Ciebie przysłać. Bądź zdrów, Kochany Edmundzie i przyjedź, byś raz wszystko załatwił sam[325]. Twój kochający Cię Brat
                                                                                                                       Teofil
Wszyscy Ci ukłony przesyłają.
Antosia[326] pozdrów.

[41] Od  KAROLA  M. GRABOWSKIEGO z Adamkowa
                                                                                              Adamkowo, 20 maja 1836
            Kochany, Dobry Panie Edmundzie!
            Dziś trzeci dzień jak list Pański odebrałem, datowany z Drezna 11 maja[327]. Czytam go i odczytuję, a w duchu towarzyszę Panu po Saskiej Szwajcarii, po bibliotekach, muzeach, słysząc zaś brzdąkające po klawiszach dzieci rozumiem, że wspólnie z Panem słyszę Wieck, kastratów[328] drezdeńskich, a spijając wodę, mniemam znajdować w niej ducha błogosławionej Szampanii[329]. Wnosisz może Kochany Panie Edmundzie, że egzageruję[330], lub na dowcip się wysilam. Bynajmniej nie to; oderwany od świata, z wszelkiej z nim wyszedłszy styczności, Pan jesteś jedyne ogniwo, które mnie łączy z przeszłością; a jednakże wszystkiego wspomnienia tylko mi pozostały. Każdy więc list, który od Pana odbieram, jest dla mnie pocieszający i choć na dni kilka obudza mnie z letargu[331] i odrętwienia.
            Możesz Pan wnosić z tego co tu piszę, że duch tęsknoty na nowo zajął moją duszę. Tak też jest w istocie. Nie mając myśli zajętej stałą pracą umysłową, dręczę się tym, co minie potem, to jest przyszłością na którą by najmniejszych nie mam widoków, o czym przy widzeniu się z Panem obszerną dam relację. W przechodzie bowiem moim myślę odwiedzić Was w Berlinie, zwiedzić Drezno i przez Strassburg  udać się do Królowej Świata[332], tam wziąć, tam przyjąć służbę w wojsku afrykańskim i tym sposobem zakończyć dziwaczną i opłakaną karierę. Nic innego przed sobą nie widzę. Odrzuciłem projekt podany mi powrotu do Warszawy. Z Poznania odpisano mi, że się mam wylegitymować z pobytu od wyjścia ze służby rządowej; propozycje gospodarowania na wsi, które mi czyniono, były takie, że ich przyjąć nie było można, ponieważ się miałem koniecznie żenić;  przerzucać się z guwernerii[333] na guwernerię też mi się nie widzi, gdyż się dostatecznie przekonałem o mojej do tego niezdolności. Cóż więc pozostaje - oto rewerenda[334] lub to co obrałem; choć do obojga prawdę mówiąc niewiele czuję powołania, to jednakże wolę ostatnie, ponieważ rychlejszego końca mej biedy spodziewać się mogę.
            Pytasz mnie Pan, co robię? oto bardzo wiele i nic. Zastępuję brata oddalonego od 4 blisko tygodni dla oszacowania kilku majętności przystępujących do Kredytowego Towarzystwa i za to będę miał fundusz na drogę. W Berlinie bowiem myślę, że Pan, Gąsior[owski], Marchwicki[335], lub inny znajomy da mi stancję i kawę. Obiad zaś gdziekolwiek w hotelu de flak[336] za 2 szyl[ingi][337] zjeść będzie można.
            Ani piszę, chyba rejestra zbożowe i robocizny, ani też czytam prócz Dziennika Regencji Kwidzyńskiej[338], który co tydzień przychodzi. Nie tęsknię jednak za książkami, gdyż cały dzień mechanicznie jestem zajęty. Agaj Han śpi w tece obok Jadwigi[339] i Maurycego[340]. Niechaj z Bogiem odpoczywają; może kiedyśkolwiek się ktoś tam nad nimi zmiłuje; ja nie czuję do tego w sobie ani zdolności, ani ponęty.
            W środku lipca najpóźniej będę w Berlinie i tam raz jeszcze użyję rozkoszy pańskiego towarzystwa. Pozdrów tam Pan Gąsiora[341], Marchwickiego i wszystkich znajomych, dla mnie zaś zachowaj w swym sercu iskierkę przyjaźni, która mię czyni szczęśliwym. Pisz też znowu in Adamkowo bei Zempelburg, gdyż list każdy Pana jest jak jasny promień słoneczny wśród chmurnego dnia zimowego.
            Bądź Pan zdrów i kochaj mnie
                                                                                                   K. M. Gra[bowski]

[42] Od  KAROLA M.  GRABOWSKIEGO z Adamkowa
Adamkowo, 10 grudnia 1836
            Szanowny Panie Edmundzie!
            Odwykłszy już przeszło od pół roku odbierać wiadomości od Pana, pismo z dnia 10 listopada w kopercie Konstantego Grabowskiego nadesłane, miłym i pocieszającym - choć przyznam - wcale niespodziewanym było dla mnie zjawiskiem. Rozumiałem po tak długim milczeniu Pańskim, że korespondencja nasza już zupełnie przerwana, aliści przyjemnie zostałem wywiedziony z błędu, gdyż list Pański nie tylko mnie zupełnie uspokoił, ale nawet sowicie wynagrodził za doznaną przewłokę.
            Dziękuję Panu za udzielone mi wiadomości o pismach i pisarzach naszych; tym jedynie źródłem pobieram nowiny o tym, co się u nas dzieje pod względem literatury. W kącie tutejszym,  prócz Gazety Berlińskiej Vossa, nie widzę nic innego; o Przyjacielu Ludu wcale prawie tu nie wiedzą.  Daj Boże, aby zamiar i chęci Łubieńskich względem drukarni w Poznaniu pomyślny wzięły skutek[342]. Gdybym był znany Łukaszewiczowi[343], starałbym się przy niej umieścić, ale we wszystkim doznawszy przeciwności, nie ośmielę się nawet uczynić w tej mierze kroku, którego by jednakże silna nie poparła protekcja, a bez tej nic.
            Cieszyłem się, czytając krótki rys Podróży po Saskiej Szwajcarii, ale zamawiam, żebyś Pan w przyszłym roku zwiedził Karpaty, a potem pisał coś i ogłosił; kto ma zdatność i środki, nie powinien światła swego pod korzec ukrywać. Pamiętam, że widoki Karpatów malowane przez prof. Viegora[344] we Wrocławiu, które w Berlinie były na wystawie sztuk pięknych, zachwycały mnie; nie dla dzikiej i sępnej choć prawdziwie pięknej natury, ale dlatego że przedstawiały górali i Słowian naszych pokrewnych. Ziomkowie wdzięczni będą, jeśli staniesz obok Fredry[345] i jemu piękności naszego przyrodzenia i ludu opiewać pomożesz. Jest to prośba i życzenie człowieka martwego pod wszelkim względem, a prośby umierających powinny być spełnione.
            Ja o sobie Panu nic donieść nie umiem. Mało - jak powiedziałem - czytam, bo nie ma i co, nawet i Żywoty Świętych[346] czytałoby się czasem z nudów, a może by i mnie, jak niegdyś E. Kobarn[347], wielkim jakim natchnęły pomysłem; lecz kiedy i tego nie ma, trzeba próżnować; bo co do pracy piśmiennej, nie łatwo mnie kto nakłoni. Agaj Han pięknie przepisany służy za fidybusy[348]; wszystko inne spoczywa, brakuje myśli i chęci. Nie dziw się Pan, wszak sławny Ben Johnson[349] przyznawał, że bez wina nie płynie źródło Hippokreny[350], a czuły nawet Schiller szukał w butelce szampana natchnienia. A jakżeby bez pomocy takowej zdołał zrobić coś ten, którego muza zawsze na ołowianych wzlatywała skrzydłach, a którego dziś [cień] nędzy i brak wszelkiej nadziei przytłacza. Widok bardzo ku temu, że po nowym roku przebierę się do Berlina, a to dla nauczenia się gorzelnictwa u Pistoriusza. Będzie to zawisłe od tego, jakich mi wiadomości udzieli Konstanty Grabowski, do którego piszę w jednej kopercie.
            Tymczasem żegnam Pana i proszę być zapewnionym o niezmiennym ani czasem, ani oddaleniem, uczuciu szacunku i przyjaźni.
                                                                                                              K. Gr[abowski]
Adres:
In Adamkowo bei Zempelburg
per Conitz
Darujcie, że piszę na takich świstkach, to dla oszczędności papieru i portorii[351].

[43] Od  ks. ANTONIEGO  TYCA
Winnogóra pod Miłosławiem, 25.5.[18]46
            Szanowny i Łaskawy Panie![352]
            Łaskawość W[ielmożnego] Pana, której tyle miałem dowodów, jest mi rękojmią, iż W[ielmożny] Pan nie raczysz wziąć mi za złe, iż ośmielam się z zacisza mego trudzić Go niniejszą ramotą[353] i zabierać czas mogący być na co lepszego obróconym, jak na czytanie podobnych pism jak moje i odpowiadanie na nie.
            Wiedząc dobrze, że W[ielmożny] Pan głównym jesteś pracownikiem Przyjaciela Ludu,  dziecięcia, wzrosłego niegdyś pod staraniem śp. Poplińskiego[354] i moim,  wiedząc nadto, iż pismo to miało w pierwszych latach pomiędzy najpierwszymi pisarzami naszymi, współpracowników, ośmieliłbym W[ielmożnemu] Panu proponować, czylibyś W[ielmożny] Pan nie chciał wejść w korepondencję i stosunki literackie z Lucjanem Siemieńskim, autorem Wieczorów pod lipą[355]. Zasilał on płodami pióra swojego w ostatnich czasach „Orędownika”[356] i „Dziennik domowy”[357]. Pierwszy z nich ustał, drugiemu podobno grożą także upadkiem. Siemieński jest dziś w Brukseli - gotów byłby pracować dla „P[rzyjaciela] L[udu]”.  Udaję się do W[ielmożnego] Pana z pokorną prośbą, żebyś był łaskaw rozmówić się z Güntherem, ile by chciał płacić honorarium za przesyłane artykuły, a do W[ielmożnego] Pana należałoby później oznaczyć, w jakim rodzaju miałby Siemieński takowe nadsyłać. Gdybyś W[ielmożny] Pan przystał na moją propozycję i Günther chciał nie szczędzić ofiar dla  „P[rzyjaciela] L[udu]”,  jak to dawniej był czynił,  myślę, żeby „P[rzyjaciel] L[udu]” pozyskał pilnego, wytrwałego i nieraz bardzo szczęśliwego pisarza.
            W ostatnich czasach zajął się Siemieński Historią literatury naszej, miał wiele już zebranych materiałów, część ich nawet przerobioną - to wszystko zabrała mu policja w Berlinie, gdy go stąd wygnano[358]. Miał kilka gotowych pięknych powiastek, które nam przeszłej czytywał zimy i te zapewne mu zostały. Jeślibyś W[ielmożny] Pan, pomówiwszy z Güntherem, chciał mi kilka odpowiedzieć słów, albo pisać do Siemieńskiego przeze mnie, bardzo bym był W[ielmożnemu] Panu wdzięczny.
            Przepraszając za śmiałość moją, a ofiarując wierne służby moje, zostaję z głębokim szacunkiem W[ielmożnego] Pana mego życzliwym sługą
                                                                                                                       ks. A. Tyc

[44] Od  IRENY  MORAWSKIEJ[359]
4 grudnia 1847
            Odsyłając sześć talarów, co jestem winna Ochronce, załączam 5 tal. z wielką prośbą, abyś Pan był łaskaw kazać za nie kupić co będzie potrzebnego dla dzieci na gwiazdkę. Nie miałam czasu ani kupować, ani szyć w domu i ośmielam się szczerze  rachować na dobroć Pana, iż sam raczy się zająć, aby coś potrzebnego z tej małej ofiary wymyśleć. Będę się starała przyjechać 23-go o wyznaczonej godzinie. Łącząc wyrazy szacunku    
                                                                                                           Irena Morawska
[45] Od  KAROLA  LIBELTA[360]
  Poznań, 23 sierpnia1849     
            Szanowny Obywatelu.
            Nadziwisz się zapewne, widząc w „G[azecie] Pol[skiej]”[361] odezwę wydziału publikacji datowaną z Berlina. Policja inaczej nie chciała wydać gazety dowodząc, że w  Poznaniu Liga[362] zakazana, więc odezwy jej z Poznania wychodzić nie mogą. A jednak dawniej odezwy wychodziły stąd. Jest to pewnie preludium[363] do zamknięcia Ligi całej, o czym mocno mówią. 
            Pozwoliłem sobie umieścić, że drugie pisemko będzie obejmowało wierszyki ze Szajnochy, Lenartowicza, itd. Samo się rozumie, że to nie przesądza, co Pan wybierzesz, i co wybrać zechcesz. Mówiąc o Lenartowiczu, miałem na myśli jego Szopkę, gdzie kilka miejsc ślicznie i w stylu i duchu ludowym są opisane. Wszakże nawet w krytyce Przeglądu[364] te miejsca znalazły łaskę i pochwałę.
            Pozdrawiam Pana serdecznie i polecam się Pańskiej przyjaźni

                                                                                                            Libelt
                                                                      
            Stefański[365], u którego dla sznellpracy będziemy drukowali Reja z Nagłowic[366], podaje na wzór druku i papieru załączony arkusz. Papieru bala (5000 ark.) kosztuje 12 tal., druk 4 1/2 tal. Jeżeli się Pan na papier i druk zgodzi, polecę mu przysposobić się w papier.  
                                                                                                                       L.
                                                                                                                     
[46] Od  MARIANNY  CHMIELIŃSKIEJ[367], siostry miłosierdzia
 24.8.1849
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Donoszę, że przedział sali się ukańcza, zgłosiło się dotąd kilka osób, które się tu z własną pościelą i łóżkami chcą przenieść, na co i zezwalam tymczasowo, ponieważ Pan Dobrodziej o tym poprzednio wspominał. Czekam jednakże na pewną i stanowczą dyspozycję Pana Dobrodzieja, czyli już odtąd można będzie chorych bez obawy przyjmować. Wczoraj wieczór przywieźli dziewczynę, służącą od Cabańskich, która dotąd sama leży i pierwszy początek zrobiła.
            Bieliznę przyjęły do szycia różne osoby z miasta.  Najpotrzebniejsza rzecz teraz jest przy samym wstępie drzewo, o które S[zanownego] D[obrodzieja] upraszamy, również o słomę i siano do sienników i poduszek. Nie masz tu także człowieka, który by to mógł uskutecznić, a który by się następnie mógł podjąć zostać za posługacza.
            Co do mięsa dla chorych i dla posługi, nie wiem jak sobie P. D[obrodziej] każe postąpić: czyli kupować z Jadek[368] lub też innym jakim jakimkolwiek sposobem. Przesyłam zarazem spis najpotrzebniejszych rzeczy należących do spiżarni. Proszę, by P. D[obrodziej] był łaskaw i raczył zadysponować, jak sobie postąpić z maglowaniem bielizny, ponieważ tu magla  n i e  m a s z.
            Zostaję z najgłębszym szacunkiem uniżoną sługą
                                                                                                    M. Chmielińska, S.M.
[Na marginesie]
            By to być mogło, to byśmy prosiły o łóżka, bo z resztą wszystko wkrótce będzie ukończone.

[47] Od  ks. MARIANA  KAMOCKIEGO CM
                                                                                                               5 listopada 1849
            + J.M.J.V.
            Szanowny Panie Dobrodzieju.
            Łaska Pana naszego J[ezusa] Chr[ystusa] niech będzie zawsze z Wami!
            W tej chwili odbieram odezwę Szanownego Pana Dobrodzieja i pośpieszam na nią odpowiedzieć, że my nie możemy żądać od  prezesa Rządu[369], wymaganego przez urzędników gostyńskich, upoważnienia dla Sióstr domu tamecznego. Żądanie to powinno być wniesione na piśmie przez Założycieli, jak to co dopiero zrobionym było przez Komitet Wolsztyński, i żadnej nie znalazło trudności.
            Racz więc Szanowny Pan Dobrodziej uprosić Czcigodnego P. Stanisława Chłapowskiego, aby takowe podanie w imieniu Założycieli - a dobrze by było, aby jeszcze i ich podpisanie opatrzone - sam raczył prezesowi, który od tygodnia już powrócił, doręczyć, a pewni jesteśmy dobrego skutku.
            Cieszę się niewypowiedzianie dobrymi nowinami, które mi Szanowny Pan Dobrodziej dać raczyłeś i z serca za nie dziękuję. Mam w miłosierdziu Boga nadzieję, że temu dziełu ku chwale Imienia Jego Najświętszego wznoszonemu, też błogosławić będzie; obyśmy tylko nikczemnością naszą nie stawiali zapory łasce Bożej, która sobie Szanownego Pana Dobrodzieja i pobożne okolic Gostynia rodziny za narzędzie miłości Swojej wybrała!
            Przypominając Szanownemu Panu Dobrodziejowi obietnicę, którą sobie za nader ważną uważamy: spisania metody, której trzymałeś się w urządzeniu Ochronki i pobożnych w niej zachowywanych zwyczajów - proszę, abyś Szanowny Pan Dobrodziej przyjąć raczył zapewnienie najwyższego poważania i szacunku z jakim mam zaszczyt zostawać Wielmoż[nego] Pana Dobrodzieja przychylnym i powolnym w Chrystusie Panu sługą
                                                                                       ks. Marian Kamocki  Z.K.M.[370]

[48] Od  FILIPINY  STUDZIŃSKIEJ, siostry miłosierdzia
 24 stycznia [1850]
            Wielmożny Panie.
            Jaśnie Wielmożny Pan Prezes[371] raczył mi nadesłać statuta Domu Gostyńskiego do przejrzenia i zaleca mnie zarazem, aby nie zezwalać na zatwierdzenie tegoż domu, dopokąd nie będzie fundusz zahipotekowany tak dla chorych, jak i Sióstr. Proszę więc Pana o łaskawe zajęcie się tym jak najspieszniej i zarazem uwiadomienie mnie, ażebym wiedziała, jak Panu prezesowi odpisać.
            Zostaję z winnym szacunkiem uniżoną sługą
                                                                                                    F. Studzińska S.M.

[49] Od  SIÓSTR  MIŁOSIERDZIA
                                                                                                                           8.2.[18]50
            + J.M.J.V.                                                     
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Dziś z rana przesłałyśmy list jeden przez Księdza Stępińskiego, który nam obiecał jego odesłać mówiąc, iż tam są częste okazje. W kilka minut po jego odejściu nadszedł list z Poznania, który odsyłamy przez doktora[372]; być może, iż list ranny jeszcze nie doszedł, bo najczęściej tak bywa, iż kiedy rzecz jaka idzie przez kilka osób, najczęściej się spóźnia.
            Dziwimy się tu bardzo, iż P. D[obrodzieja] tak obsypują listami z Poznania; o tym nic powiedzieć i przestrzec nie umiemy, bo nam nic nie nadmienili. Przepraszam za szybkie i nieczytelne pismo, spieszno niezmiernie, bo doktor czeka, obiad podobnież dzieciom nie wydany, szkoła jeszcze się nie rozeszła, i tak zbieg okoliczności przyczyną wszystkiego. Kończymy prosząc o św. modlitwy.
            Zostajemy z najgłębszym szacunkiem najniższe sługi
                                                                                  S[iostry] M[iłosierdzia]
                                                                       n[iegodne] s[iostry] m[iłosierdzia]

[50] Od  SIÓSTR  MIŁOSIERDZIA
16.2.[18]50    
            + J.M.J.V.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju!
            Tak jestem pomieszana, iż nie wiem od czego zacząć list niniejszy. Spostrzegam się co robię, że od tak okropnych wyrazów list rozpoczynam, niechże P. D[obrodziej] się nie sturbuje[373]. Wola Boska się spełnia i nic więcej, trzeba się koniecznie jej poddać, bo inaczej zginiemy.
            Waluś[374] ma zapalanie mózgu i najpewniej nam umrze. Doktor nie był przez kilka dni, aż dopiero wczoraj za wielkim posyłaniem przyszedł i robił wszelkie ratunki; żałował, że prędzej nie przyszedł, ale zawsze to śmierć szuka przyczyny, tak też i tu teraz. Siostra Angelina[375], która się zajmuje chorymi, pielęgnowała i otrzeźwiała, o ile mogła, ale wszystko na próżno; a i wieleż to godzin opłakanych było, patrząc na jego cierpienie zaspokajmy się tym, iż tak Pan Bóg chce i tak być musi; przybędzie nam kwiatek do wieńca.
            W tym momencie przyjechała Siostra Anna[376] i Siostra Teresa[377], jeśli znana (Francuzka), a my obie mamy wyjechać zaraz po obiedzie do Poznania pocztą o godzinie 4-tej, przykro nam bardzo iż nie możemy przybyć do Grabonoga, ale się nie da zrobić. Ach, nieprawdaż, jak się to wszystko spiknęło[378] na nas - być może, że powrócimy; jeśli tak, to będziemy się starać, by do skutku przyszło; jeśli zaś nie, to zostawmy Bogu.
            Pytałam się zaraz Siostry Anny, czy się widziała z Panem Mateckim.  Tak się stało - byłaby się mogła widzieć, ale Siostra Przełożona twierdzi, iż najlepiej będzie, życzy i radzi, by tu wezwać Pana Jagielskiego[379], który bez porównania ma więcej praktyki niźli Pan Matecki co do ran; nie mówiła z nim Siostra, bo nie wiedziała w jakim stanie noga teraz jest, ale niezawodnie niech się P. D[obrodziej] da namówić, by tu przybył Pan Jagielski. Doktor z opowiedzenia nie może zawsze leczyć pacjenta, jeśli więc P. D[obrodziej] zechce - o co prosimy - by P. Jagielski przyjechał, to prosimy o parę słów przez tęż samą oddawczynię listu tego. Jeśli zaś P. D[obrodziej] nie zechce, to niech nam opisze całe położenie [...] detalicznie, a my wtenczas rozmówimy się z Panem Jagielskim. Pan Matecki podobno dopiero w Poznaniu u Sióstr uczył się pod okiem Pana Jagielskiego.
            Przepraszam za okropne pismo. Wczoraj byłyśmy z kilkoma dziećmi na pasji[380]. Prosimy o westchnienie. Zresztą wszystko dobrze. Zostajemy z szacunkiem najniższe sługi
                                                                                               Siostry Miłosierdzia

[51] Od  ANNY  DŁUGOŁĘCKIEJ, siostry miłosierdzia
                                                                                                  Gostyń, 18.2.[18]50
            + J.M.J.
            Wielmożny Panie Dobrodzieju.
            Łaska Ch[rystusa] Pana niech będzie z nami.
            Mały Waluś dziś - zdaje nam się - znajduje się troszkę lepiej, nie wiem czy to na zdrowie? czy też przed śmiercią, bo tak się czasem trafia, przynajmniej parę łyżeczek mleka wypił po kilka razy, co nas mocno pocieszyło; ciągle tylko śpi. (Jasio i Franusia odwiedzają go i mówią, że się z nimi nie chce bawić)[381].
            Co do domowego położenia, kartofle mamy już przywiezione tylko, że nam się już zboże kończy. Nie wiem, czy Pan D[obrodziej] każe kupować? czy też mamy się wstrzymać? Pisze Pan D[obrodziej], że smutno po Siostrach; prawda, chociaż jest Siostra Teresa, to bardzo mało mówi po polsku. Mam nadzieję, że wrócą, ale czy obie - to bardzo niepewne.
            Podziękowanie Pana Dob[rodzieja] za poradzenie się doktora, troszkę mię zarumieniło, tylko proszę  i przy tym radzę, aby Pan Dob[rodziej] wezwał P. Mateckiego, ażeby gdyby później była konieczna potrzeba wezwania go nie mówił, że już za późno i rany przedłużone kuracją, trudniejsze do zupełnego wyleczenia.
            Polecając pobożnym modlitwom małego Walusia wraz z wszystkimi Panu Dobrodziejowi, przy tym łączę wyraz głębokiego szacunku.
            Wiel[możnego] Pana Dobrod[zieja]
                                                                                                            Anna
                                                                                   n[iegodna] s[iostra] m[iłosierdzia]

[52] Od  ks. ATANAZEGO  SZUŁCZYŃSKIEGO COr
                                   Zgromadzenie Ks[ięży] Filipinów COr, 19 lutego 1850
            + L.J.Ch!
            Po ostatnim moim w Grabonogu pobycie, chociaż w tak krótkim czasie, ileż to już przecie nie tylko wody, ale i interesów przeminęło, a już znowu nadeszły nowe. Siostra Anna przyjechała z Poznania odświeżona duchem gorliwości powołania swego, ale cóż, kiedy zwykłe towarzyszki - SS. Balbina i Angelina znów odjechać musiały, zostawiając jej w największym niebezpieczeństwie życia, albo raczej już prawie umarłego Walusia. Zapłakała Siostra Anna nad położeniem swoim, a ja gdym to widział w niedzielę po Mszy św. odprawionej, nie mogłem przenieść na sobie, aby nie pójść w poniedziałek lubo po wielkim błocie, z jakąkolwiek pociechą. I zastałem, co Bóg może, podziwiając z wielkim ukontentowaniem, że Waluś znacznie lepiej się ma. Niech Panu Bogu będą za to dzięki, bo to najdawniejszy mieszkaniec u Sióstr. Za towarzyszkę przywiozła ze sobą S[iost]ra Anna, Francuzkę - Teresę Semenou, dopóty rekolektantki nie wrócą; bodajby się tylko S. Balbina do nas dostała! Przywieziony z Poznania rachunek Szmyta[382], załączam. Boże! dopomóż do jego zaspokojenia!
            Jakże noga, ach ratować ją trzeba i zdrowie pożyteczne a dla tylu drogie, przenieść nad wszystko. Radbym był w Grabonogu, ale niepodobno. Czy P[an] Wojciech[383] był i jakie rzeczy obrót wzięły? Koniec P. B[ogu] oddaję.

                                                                                                    ks. A. Szułczyński

[53] Od  ks. ATANAZEGO  SZUŁCZYŃSKIEGO  COr
Zgrom[adzenie] Ks[ięży] Filip[inów], 27.2.[18]50
            +
            Jak będę mógł, tak będę się starał z przysłanego mi łaskawie wniosku do Konsystorza jedną zrobić łagodniej przemawiającą całość i w nowej postaci do przepisania i podpisów na piątek wrócę.
            Cieszę się też, że nie najdłużej będziemy mogli puścić w obieg do dobroczyńców Instytutu[384] przypomnienie się o hipoteczne dokumenta. Co do składek dla Ochrony, dowiedziałem się od samego proboszcza[385], że prócz kartofli, jak inne lata dawała, tak i teraz postanowiła; zboże atoli już wybrane i drzewo z ostatnim dziś zawiezionym sążniem do połowy. O pieniądzach - czy wybrane, Ks. proboszcz nie wie. Ostatnie sto talarów, bo już czwarte, odebrałem od Ks. Ministra[386] i już wczoraj Siostrze Annie do przesłania wręczyłem. O zbożu zrobiłem jej tę nadzieję, że niezadługo może dostanie, podług naszej w poniedziałek umowy.
            O skargach na Paulinę, wczoraj słyszałem osobiście, ale nie wiedziałem, żeby się sama podług rozkazu Przełożonej oskarżać miała. Jutro więc, daj Boże, aby było pomyślne dla Instytutu z powrotu Sióstr; tylko nie wiem, czy dla powodzi poznańskiej wyruszyć będą mogły, podług gazety wczorajszej.
            Ale i to pociecha: Siostra Teresa wielkie pozyskała łaski. Pani Bork często bywa na Mszy z córeczkami, aby kilka słów po francusku paryskim akcentem pomówić. Powinszo[wa]łem z tego względu Siostrze Teresie. O postnych rzeczach mówiłem, ale wybadać nie mogłem. Jutro chciałbym tam być, bo dziś nie byłem i zapewne Ks.Męcel[387]  mnie wyręczył.
            Dla zabawy załączam 6 numerów „Krzyż a Miecz”[388], dobrej ochoty do czytania życzę, a przede wszystkim, aby Bóg najprędzej wstać i widywać nam się pozwolił. Panu Bogu oddaję.
                                                                                                       ks. A. Szułczyński

[54] Od  ANTONIEGO  POPLIŃSKIEGO
Poznań,  28 lut[ego] 1850
            Szanowny Panie!
            W odpowiedzi na ostatni list Szan[ownego] Pana Dobrod[zieja], nadsyłam Ks. Jucewicza[389] Wspomnienia Żmudzi  za 10 fl. 1/5 netto 1 tal.10 srb.
            O  Przysłowiach  przez tegoż autora, nie wiem.
            Co się zaś tyczy Przysłowia Wójcickiego[390] [...] tych już dawno w handlu przybrakło. Dzieł  Kotwica[391]  wcale już nie posiadam, ostatni egzemplarz kupił ode mnie Ks. Kan[onik] Kiliński[392] przy farze w Poznaniu; nie mogę więc pomimo najlepszej chęci służyć.
            Uszanowanie i poważanie
                                                                                                                    Popliński

[55] Od  ks. Ignacego  PRUSINOWSKIEGO COr
12.4.[18]50
            N.B.P.J.Chr.
            Kochany Panie Edmundzie.
            Z poleceń, jakieś na mnie włożył, uiściłem się o tyle: księgarnia katolicka[393] z wdzięcznością przyjmuje ofiarowane sobie podjęcie się z strony Pana rozpowszechniania książek przez nią w te strony przesłanych i wkrótce będzie chciała w zapas pożytecznych zaopatrzyć Grabonóg.
            Puszka dlatego, że nie potrzebuje być srebrną, byle wewnątrz była złoconą, zbyt drogą nie będzie, wszakże za dziesięć talarów musiałaby być tak pojedyncza, że szkoda by było nie odłożyć kilku talarów więcej, aby mieć raz na zawsze puszkę porządną, zwłaszcza że za 16 talarów będzie cała grubo srebrzona, z odznaczającą się przykrywką i zdobna - byłbym przeto za droższą. Prawda, że urząd wasz opiekunów skarbu ubogich nakazuje oszczędność, ale ofiary do ołtarza nie są nigdy rozrzutnością.  A zresztą jeżeli można, to załóżcie za mnie na ten rok owe 6 tal. naddatku, a da Bóg doczekać, jak wnijdę do Zgromadzenia i zarobię - miło mi będzie pierwsze mojej pracy grosze oddać na naczynie Przenajświętszego Ciała Zbawiciela naszego.
            Ksiądz Biskup[394] wielce się zadowolnił z wręczonych mu przeze mnie Statutu i Skazówki[395] - mówił, że tylko tego żądał, bo jak mi się zdaje, nie będzie on tyle wglądał w wewnętrzne urządzenie Ochrony, ile raczej w ustalenie jej bytu, który już, już miał całkiem ustać.
            Aleksy[396], dzięki Bogu, zdrów; co do obraźników[397], jeszcze się z Panem porozumie, zanim coś przedsięweźmie. Litanię do Świętych Dziatek w niedzielę już u Św. Wincentego zaprowadzam, jest ona nawet bez towarzyszących jej innych okoliczności tyle budującą sama w sobie, że z pewnością bez duchowych korzyści się nie obejdzie.
            Oczekując skorej a ostatecznej odpowiedzi co do puszki i polecając się świętym modlitwom, kończę, jakem przyrzekł.
            Ceterum censeo Tibi statum sacerdotalem esse adeundum[398]
                                                                                                                 Prusinowski

[56] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
Turwia[399], 24 września 1850
            Szanowny Panie.
            Spieszę uiścić się z danego przyrzeczenia przed terminem 1-go października. Oto masz Pan do swego „Noworocznika”[400], jeśli nie qualitas, to quantitas[401] dostateczną, naprzód dwie dość długie powieści, potem sonetową liczbę sonetów[402], to jest 14, w końcu jeden rozdział z niewydanej podróży nad Renem. Wyznaję, iż nie mając nic z nowszych prac skończonego, musiałem po to wszystko sięgnąć do teki najdawniejszych mych próbek. Z mierności trudno się tłumaczyć, ale z przyzwoitości konieczne. Otóż zda mi się, że w powieści Machmud[403] jest kilka wierszy za śmiałych na książkę mającą być w ręku ludzi surowo religijnych. Na usprawiedliwienie się mam tylko to do powiedzenia, że powieści indyjskie zwykle daleko okropniejsze przedstawiają obrazy. Mam przy tym nadzieję, że końcowy morał uratuje całość. W każdym razie, czy to będzie wydrukowane czy nie, proszę o zwrot manuskryptu. Może by mi Pan także przysłał korektę[404] do poprawy.
            Zostaję szczerym przyjacielem i sługą
                                                                                                                  S. Koźmian
Przyłączam to, co mi dał Olizarowski do pańskiego „Noworocznika” [405].

[57] Od  Wojciecha  Morawskiego
27.9.[18]50
            Najukochańszy Bracie w Ch[rystu]sie!
            Posyłam Ci artykuł o Witwickim[406] wraz z listem jego do P. G. Sand[407] i [artykuł] Ks. Jełowickiego[408] o śmierci Witwickiego [...] Witw[icki:][409]  niedrukowany Ci posyłam. Następnie posyłam Ci Ks. Antoniewicza trzy nauki i jeden wiersz; posyłam Ci jeszcze jego dwa wezwania. Mam jeszcze dużo rękopisów Ks. Antoniewicza, ale nie kompletnych i listów kilka, co by się do druku zdały.
            Adres jego: Kraków, w księgarni katolickiej. Adres Stulca[410] -  Knez Wacław  Stulc Praga - Mihhof 525 vel 552. Bardzo Ci za list Twój wdzięczny będzie. Czemuś nie pisał do Przysłowic, jeden list i drugi nie zawadzi. Do Ks. Kam.[411] pisałem.
            Ks. Strybel chce Ursulinki do Śremu sprowadzić[412].
            Artykułu o sierocie odebrać nie mogłem. Do Ficka[413] względem Ciebie napiszę: w księg[arni] kat[olickiej] mają mnóstwo książek i medali z Piekar.
            Ks. Praszałowicz w Tronchiennes w Belgium an Coll[egium] des Jesuites[414], napisz do niego.  Ale czemuż nie przysyłacie braciszka lub chłopa z furą[415],  a czemuż listy urzędowe piszecie, wiecie, jak Polacy tego nie lubią, i zrażeni od podobnych zakładów jak [...][416] pismami i nic nie uzyskasz. a gdyby jechał chłop z Twoją karteczką, że dla sierot zbiera, każden by dał bez wyjątku. piszę Ci to, bo się na list Twój wczorajszy skarżono i że dlatego nie da się, jak by się dało, gdybyś zachował dawne polskie obyczaje: wybacz, że Ci to piszę, ale trzeba, aby Siostry były w Kościanie w domu poprawy [...][417], w Ostrowie, gdzie taki brak życia duchownego. Nie szkódź więc tym pisaniem listów, najusilniej Cię błagam: bo widzę ile każdy braciszek uzbiera, ale nie na listy;  w Rawiczu mi mówił Ks. Beniamin[418], że na listy nic nie dostał, a tak z wolnej ręki 40000 zebrał w  kilka miesięcy; proszę Cię, nie pisz więcej, tylko chłopa przyślij furą i co dadzą, to weź,  a jak braknie, to znów poślij, a żadnym razem nie pisz, tylko karteczkę mu daj, że rzetelny człowiek i odda klasztorowi. Bardzo Cię o to proszę.
            Modłom się Twoim polecam, bom wczoraj 5-ty krzyżyk zaczął[419]: żona moja, na rozwiązaniu, módl się za nią. Ks. Stulc o Tobie ze łzami mi mówił. Ks. Spiske młodszy, prawie 500 protest[antów][420] nawrócił, pisze, że co dzień za nas przy Mszy modlić się będzie, że poznał  przez nas Ks. Stulca.
            Proszę Cię przyjedź do mnie, abyśmy się koniecznie co do tercjarek[421] umówili. Powstają ich klasztory w Opolu i w Glacu[422]. Ks. Albin podobno umarł[423]. Artykułu o sierocie nie mogłem wydobyć: tylko twój album drukuj zaraz. Posyłam Ci widok[i] z La Salette[424], [które zarazem każę]  wydać w album.
            Mysia i Stasia[425] Twym modłom polecam  najprzyw[iązańszy]
                                                                                                               Twój  W. M.
            Obrazki, ile można, po polsku w Poznaniu wydać i poproś Ks. Stulca o jego żywot Św. Winc[entego].

[58] Od  FRANCISZKA  MORAWSKIEGO
Lubonia, 22 O[cto]bris[426] 1850
            Wielmożny Mości Dobrodzieju!
            Szkoda, że wcześniej nie wezwałeś mnie do tej zaszczytnej dla mnie przysługi. Redaktorowie „Przeglądu”[427] i Ksiądz Prusinowski[428] tak mnie wypatroszyli całkowicie z ulotnych poezji, że nic prawie mi nie zostało. Com jeszcze znalazł, to posyłam, a że zapewne czas nagli, nie odwlekać wolę, niż dłuższym trudem wyszukiwać w szpargałach moich czegoś lepszego i obfitszego. Co się podoba - bierz Pan; co nie - racz odesłać. Inicjalne litery dostateczne będą do podpisu[429], a na to potrzebne, aby innych nie podejrzewano o moje grzechy poetyckie.
            Dziękując serdecznie za podany mi sposób przysłużenia się Wiel[możnemu] Panu Dobrodziejowi mam zaszczyt zostawać z winnym uszanowaniem sługą najniższym
                                                                                                                   F. Morawski
List Pański z 9-go bm. doszedł mnie dopiero 20-go, stąd zwłoka w odpisie.
PS   Czy zostało co jeszcze z moich poezji w bibliotece Kasyna?

[59] Od  WOJCIECHA  MORAWSKIEGO
                                                                                                                      8.12.[18]50    
            Kochany Przyjacielu.
            Posyłam Ci z pism Ks. Antoniewicza
1)    Kazanie w dzień św. Pawła[430] (bo drugie kazanie w tym poszycie zawarte już drukowano o śmierci)
2)    Wypisy z Izajasza[431]
3)    O powołaniu kobiety, nauka ks[iędz]a Antoniewicza
4)    O wychowaniu dzieci (koniec na str. 6-tej, a co na 7-mej dodać na 4-tą)
5)    O wewnętrznej poprawie z powodu zmartwychwstania
6)    List do Pani ...
7)    Wiersz do młodego poety.
            Myślę, że masz za dosyć do 1-szego albumu, więc Ciebie najczulej ściskam  najprzyw[iązańszy]
                                                                                                       Twój  W. M        

            Wczorajszy list dziś ekspediuję[432] zaklinając Cię, abyś koniecznie u mnie był: może na noc do mnie przyjedziesz, przybyłbym po Cię.
            Najczulej Cię ściskam i tak pragnę Cię, żonie mej przedstawić, a tobie me dzieci.

[60] Od  ERNESTA  GÜNTHERA
Lissa[433], 24. Januar[434] 1851

                                                         ABKOMMEN
                                        über den Debit des Werkes „Pokłosie”

            Ausser der 100 Exemplaren, welche E.Günther mit 1/3 Rabatt auf Abrechnung der Druckkosten erhält, übernimmt derselbe noch 400 Exemplare in Commission für den Debit im Buchhandel, wobei er sich verpflichet, für den Absatz sich [...][435]. Von diesen 400 Exemplaren erhält er 40% Rabatt, wofür er dagegen die Versendungs- und Inserations-Kosten zu tragen hat.
            Die Abrechnung findet am 1. Juli 1852 statt, bei welcher auch erst die Druckkosten zu verrechnen sind.
                                                                                                     Ernst Günther

[61] Od  SEWERYNA  SKÓRZEWSKIEGO
Gołanice, 29 stycz[nia] 1851
            Kochany Edmundku!
            Bardzo bym się ucieszył, żebym się z Tobą widzieć mógł, ale na nieszczęście ja sobie tej radości sprawić nie mogę, jeśli Ty się nie zechcesz do mnie zbliżyć. Chory leżę w łóżku na nogę, ani kroku zrobić nie mogę. Uderzyłem się przed Nowym Rokiem w giczol[436] u nogi, wyskoczywszy z łóżka gasić ogień, który się zajął w nocy w pokoju. Nie zważałem dosyć na to, pojechałem do Poznania i nie unikłem tego, w co popadłem. Szerbel mnie od tygodnia leczy, ale bodaj z nim dotrzymam planu, zniknę do chłopa jakiego. [W]prost nie umieją doktorzy leczyć takich ran. Ja Ci podam plan. Stan[isław] Jarzębowski będzie dziś w Lesznie i odeśle konie próżno, mógłbyś się więc zabrać z doktorem Szerbel i przyjechać do mnie. Możesz u mnie nocować, nazajutrz w sobotę, tak rano jak będziesz chciał, możesz wreszcie z doktorem wrócić, którego odsyłać będę. Sposób więc Ci podaję, niech tylko będzie dobra chęć Twoja, a może się stać to, czego sobie obaj życzymy, a ja osobliwie w stanie moim.
            Twój Cię szczerze kochający
                                                                                                Seweryn Sk[órzewski]

[62] Od  STANISŁAWA  KOŹMIANA
                                                                                            Turwia, 28 kwietnia 1851 r.
            Kochany Panie.
            Posyłam Panu datek literacki do „Pokłosia” od mego brata[437], i jeszcze parę wierszów Olizarowskiego.
            Pragnąłbym, abyś Pan raczył popchnąć Günthera do pośpiechu. Od dwóch tygodni nic mi nie przysyła. ja będę musiał stąd 15-go maja na parę tygodni wyjechać, a tyle błędów w wierszach znalazłem (niektóre z własnej woli zmieniłem), iż bardzo bym pragnął każdą kartę przed wyjściem na świat zobaczyć.
            Polecam się łaskawym względom Kochanego Pana sługa
                                                                                                                S. Koźmian

[63] Od  JÓZEFA  MORAWSKIEGO[438]
Kotowiecko, 12 paźdz[iernika] 1851
            Kochany Edmundzie.
            Wstyd mnie prawdziwie, że na Twój list blisko miesiąc nie odpowiedziałem, ale po części nie byłem w domu, a po części też tak byłem zajęty oddaniem starszych moich dwóch chłopców do szkół i umieszczeniem ich, że nie mogłem i chwili wolnej pochwycić.
            Bardzo Ci dziękuję za nadesłany mi egzemplarz „Pokłosia”, na który nie zasłużyłem, bo com Ci do druku posłał, żadnej nie ma wartości i od lat 10-ciu butwiało w starej tece. Rozprzedaży nie mogę Ci się, mimo szczerej chęci podjąć, naprzód że prawie wcale się z domu nie ruszam i nikogo nie widuję, a zatem złym bardzo byłbym  „komisjonerem”[439]  i sumiennie tego się nie mogę podjąć, bom już w mej okolicy doświadczył, że to nie idzie; po wtóre, że w tym roku tak niezmiernej biedy, jaka w naszych stronach, pewno kupca  bym nie znalazł. Co zaś do sprzedaży kajetów[440], to muszę Cię ostrzec, że tu nie zawsze księgarze w Ostrowie i Pleszewie po 1 1/2 srebrnika sprzedają. jak to być może - nie wiem, ale tak jest rzeczywiście.
            Chciej łaskawie wierzyć, że ja nie z niechęci Ci się wymawiam, ale z rzeczywistej niemożności. Wiadomość o sprzedaży domu w Gostyniu dla Sióstr Miłosierdzia[441] już mnie doszła była przez mego brata[442]. Bogu za nią dzięki, bo  jedna z najgłówniejszych przeszkód do utrzymania tego dobroczynnego Zakładu usunięta. a za pomocą Bożą,  resztę da się ułatwić, byle czasy przewrotne się poprawiły, bo ludzie nie będą mogli płacić, jeżeli dłużej taki stan potrwa. Zdaje się jednak, że jesteśmy w chwili zwrotu na drogę religijną, z której tak przed trzystu laty wyparł ludzkość protestantyzm[443], a jednakże tu nieszczęścia potrzeba była, aby strwożoną i upadającą o własnych siłach ludzkość zwrócić ku Bogu. Protestancki materializm do jakichże nas doprowadził ostateczności; pokazało się, że najpotężniejsza logika ludzka niczym nie jest, że jest inna logika Boska, której ludzie poddać się i zaufać muszą, jeżeli spokój wewnętrzny w ich sercach ma zagościć. Ale do tego doprowadzą tylko przekonywające czyny, a takimi tylko jest takie poświęcenie, jak miłosierne zakłady katolickie, nie na rachubie jak dobroczynność amerykańska oparte, ale na wzniosłym poświęceniu się, zaprzeniu siebie. Ale długo, długo to jeszcze potrwa, bo miara cierpień ludzkości jeszcze nie przepełniona. Pozdrawiam Cię serdecznie.
                                                                                                 Twój
                                                                                                                J. Morawski         

Za 12 kajetów na Ochronę mi przesłanych  łaskawie [nieczytelne] talarów [przesyłam].

[64] Od  PAULINY  WILKOŃSKIEJ[444]
                                                                                                 Siekierki, 13 grudnia 1852
            Dziś dopiero mogę Panu na uprzejme odpowiedzieć wezwanie i niektóre przyczynki do Pokłosia przesłać. Nie było mnie przez dziewięć tygodni w Siekierkach, potem byłam słaba, a nadto oczekiwałam datków do pisma Pana z stron dalszych. Obecnie odbierasz Pan:
1.  „Jedną łzę dla nich” - jest to powiastka, na jaką się teraz zdobyć mogłam, osnuta na rzeczywistym zdarzeniu, którego naocznym byłam świadkiem.
2.  Śliczne poezje Karola Brzozowskiego.
3.  Wyjątek z listu, pisanego do mnie już dość dawno, bo przed rokiem przeszło  przez Alberta Gryfa (Alberta Jaksa Marcinkowskiego)[445]. Wyjątek ten może być jako rozprawka naukowa uważanym.
4.  Ustęp z powieści Adama Pługa[446] - chociaż tylko ustęp, ale tak jest ładnym, że go Panu przesyłam.
5.  Pomniejszą poezję Adama Pługa.
            Wkrótce spodziewam się, że potrafię Panu jeszcze kilka artykułów nadesłać, bo mam uroczyste zapewnienie kilku piszących w Warszawie.
            I o przyczynki do  „Wieczorynków”[447]  prosiłam - i także piśmienne mam obietnice i bardzo zadowalające.  Wierzaj Pan, że uczynię wszystko co tylko w mojej zostaje mocy, ażeby wspierać  „Pokłosie”  i  „Wieczorynki”Bo czyliż to nie jest powinnością każdego?  Poznańskie bardzo zły przykład pod tym względem daje, więc o ile możemy, bierzmy się za ręce i wskrześmy choć nieco tylko uśpione, tutaj życie umysłowe.
            Nie godzi się, ażeby  p r o w i n c j a  mająca  p r e t e n s j ę  do jakiejś wyższej   i n t e l i g e n c j i   tak obojętnie zalegała pole. Język nasz i piśmiennictwo – toć że to jedyna dozwolona nam jeszcze dzisiaj spuścizna! Więc strzeżmy tego dobra i kochajmy je całą miłością dziecięcą.
            Pisałam do Kornela Ujejskiego[448], ale dotąd jeszcze nie mam odpowiedzi. A za Niemen na Podole i za Kijów list stąd wysłany, idzie 4 tygodnie!
            Na nadchodzący Rok Nowy zechciejcie Państwo przyjąć najszczersze życzenie moje: aby nam się wszystkim lepiej wiodło!
                                                                                                 Paulina Wilkońska
PS. Spolszczenie angielskiego wiersza w powieści mojej później nadeślę, dla umieszczenia go w przypisku.

[65] Od  PAULINY  WILKOŃSKIEJ
                                                                                                 Siekierki, 15 stycznia 1853
            Posyłam Łaskawemu Panu artykuł, który może się przyda do „Pokłosia”. Czy Pan odebrałeś przesłane przeze mnie artykuły jeszcze przed świętami?
            Otóż przepolszczenie angielskiego czterowiersza, które Pan raczysz w przypisku umieścić:
                                   Czy na szubienicy szczycie,
                                   Czy to w boju, w grzmocie dział;
                                   Mąż najpiękniej kończy życie,
                                   Gdy je dla ludzkości dał.
                                                                                            Karol Brzozowski
            Proszę także o wiadomość: czy druk  „Pokłosia”  już rozpoczętym został i czy Pan jeszcze więcej artykułów potrzebujesz? Nadto, czy wydawanie „Wieczorynków”  przyjdzie do skutku?
            Z prawdziwym szacunkiem
                                                                                                     Paulina Wilkońska

[66] Od  PAULINY  WILKOŃSKIEJ
Siekierki, 22 lutego 1853
Za wiadomość o  „Pokłosiu”  uprzejmie dziękuję.  Załączam Panu jednakże jeszcze jeden wiersz i dobrze by było, gdyby miejsce znalazł. Autorka, Pani Seweryna z Ż. Pruszakowa[449], ma zamiar nadesłać do dziecinnego pisma kilka arykułów swoich, a pomiędzy tymi i rys literatury polskiej bardzo przystępnie dla młodziuchnych wyłożony umysłów. Nadto poleciłam jej zebranie i przesłanie mi obiecanych przyczynków Jachowicza[450], Nowosielskiego[451], itd.; aby się więc nie zraziła gdy z nadesłanych jej poezji do „Pokłosia” (bo ich jest kilka) żadna umieszczona nie zostanie.
            Mam ja i maleńką powiastkę, wypadek dzisiejszy zaczerpnięty z naszego nieszczęśliwego położenia politycznego, którą Panu w razie potrzeby na każde wezwanie służyć mogę; była ona przeznaczoną do jednego z pism warszawskich, ale jej cenzura nie przepuściła.
            Ze zabranych prowincji[452] bardzo smutne wiadomości odbieram: piśmiennictwo upadło tam całkiem z powodu ostrych rozporządzeń rządowych. Ciężki ten Bogu zda rachunek, kto te wrogości wywołał. Kilku z poczciwych a zdolnych pisarzy naszych zostaje w Archangielsku - Wijatce, itd., a szlachetny, genialny, ukochany przez wszystkich Edward Żeligowski (Antoni Sowa, autor Jordana)[453], przepadł bez wieści! Aresztowany w lutym 1851 r. w Wilnie w nocy, wywiezionym został nad ranem bez śledztwa, bez wyroku, niewiadomo dokąd. Kilku młodych ludzi pogoniło za nim - domyślano się, że jest w Ołonecku, ale dotąd jeszcze nic wyśledzić nie zdołano. Serce pęka na takie wspomnienie.
            Wydawanie pism zbiorowych jest całkiem zakazanym w tamtych nieszczęśliwych krajach, więc zgłosili się do mnie z prośbą, ażebym ja tutaj pod swoją firmą wydała pismo ze zebranych w tamtych stronach artykułów. Tylu tam zdolnych ludzi, tak wielce nawet zdolnych, a nie mogą krajowi swojemu służyć jakby pragnęli. Zapewne się podejmę obowiązku, jaki na mnie wkładają, chociaż cierpiąca i znękana moralnie do niczego ochoty nie mam, boć to jest obowiązkiem, a nawet powinnością.
            Życzę Panu w poczciwym przedsięwzięciu Twoim i biednym sierotkom najlepszego powodzenia.
            Z prawdziwym zostaję szacunkiem
                                                                                                         Paulina Wilkońska

PS.  Jakaż jest prenumerata[454] na „Pokłosie”? Może by się siostra moja sierotkom pod tym względem przysłużyć mogła, może by potrafiła kilku zebrać prenumeratorów[455].

[67] Od  ERNESTA  GÜNTHERA                                                             

Ernst Günther                                                                                   Lissa (Reg. Bez. Posen)[456],
Buchhandlung                                                                                              26. April [18]53
Buch - u. Steindruckerei
LISSA

Euer Hochwohlgeboren
            ersiehe ich hiermit ganz ergebenst, mir mit eingehender Post gefälligst wissen zu lassen, wie der Preis von „Pokłosie“ sein wird,   damit  ich durch die Buchhändler-Zeitung[457] für den polnischen Buchhändlern anzeigen kann.
            Um denselben genau bestimmen zu können, erlaube ich mir die Druck-Rechnung zugleich beizufügen.
            Mit vollkommenster Hochachtung  Ew. Hochwohlgeboren ergebenster[458]
                                                                                                   Ernst Günther

                                                                                             Lissa, den 26.4.1853
Buchhandlung                                                                                  Księgarnia
Buchdruckerei                                                                                  Drukarnia i Litografia
u. Lithographische Anstalt


RECHNUNG[459]
für Sehr Hochwohlgeboren, Herrn  E. v[on] Bojanowski,
Grabonóg
von Ernst  Günther


              500 Pokłosie      (21. halber Bogen á 1/6)  =  10 4/6 Bogen
                                         für Satz Dru[ck]                                              124,
              500 Umschläge     2,15
                     [pro? Tracht?]   Broschüre á 100  Bogen 5 ?                           5,25 
                                                                                                                  132,10




[260] Klonowic Sebastian Fabian, Acernus (ok.1545-1602), późnorenesansowy poeta i satyryk pochodzący z Sulmierzyc (Wielkopolska). Dzieła wydał w dwóch tomach J. N. Bobrowicz (Lipsk 1836). PSB,  t. 13 (1967-1968), s. 4-6 (Bronisław Nadolski);  Literatura polska...,  t. 1, s. 447-448 (Julian Krzyżanowski).
[261] Zapewne  Stanisława Leszczyńskiego (1677-1766), króla polskiego, filozofa - moralistę i pisarza politycznego. Tamże, s.  560.
[262] Chodzi o ks. Jana Jakuba Siwickiego, który rozbudził w Bojanowskim „zamiłowanie do literatury, historii i folkloru”. (Szafrańska Amelia i Szafrański Tadeusz, Wprowadzenie [w:] Bojanowski E., op. cit., s.14) i który prosił go o dostarczenie materiałów dotyczących Stanów Zjednoczonych. Zob. wcześniej, listy z 29 grudnia 1833 r. i 1 maja 1834 r.            

[263] Sprewa, niem. Spree - rzeka w południowo-wschodniej części Niemiec, dopływ Haweli, połączona kanałami z Odrą i Hawelą.
[264] Prospekt (łac. prospectus) - publikacja, zazwyczaj broszura zawierająca reklamę czegoś, zapowiedzi wydawnicze. – Rozprawa doktorska Gąsiorowskiego Brevis rei medice in Polonia delineatio, ab antiquissimis temporibus usque ad annum 1506 (1835) była pionierskim opracowaniem dziejów medycyny w Polsce na podstawie źródeł. Jej polska wersja Zbiór wiadomości do historii sztuki lekarskiej w Polsce od czasów najdawniejszych aż do najnowszych ukazała się w Poznaniu w 1839 r.
[265] Chodzi faktycznie o pionierski przekład Bojanowskiego z języka angielskiego (1835) dramatu filozoficznego G. G. Byrona  Manfred (1817).
[266] Pomada (fr.  pomade) - (przestarz.) substancja  złożona z tłuszczu wosku i pachnideł, służąca do smarowania włosów dla nadania im połysku.
[267] Wymuskać – muskując wygładzić, gładko ułożyć; wymuskać fryzurę, wąs.
[268] Mowa o cudzoziemskim, paryskim stylu życia.
[269] Opernhaus (niem.) - opera.
[270] Spontini Gasparo (1774-1851), kompozytor włoski, przedstawiciel tzw. wielkiej opery francuskiej, przebywający od 1803 r. w Paryżu, a w latach 1820-1841 w Berlinie. NEP, t. 5. s. 973.
[271] Chodzi zapewne o operę Spontiniego Fernando Cortes z 1809 r.
[272] Ów kolega Gąsiorowskiego i Bojanowskiego z okresu studiów mógł być synem niejakiego Teske, który reprezentował w Sejmie Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1827) miasta Czarnków i Chodzież. Żychliński L., Historia sejmów..., t. 1, s. 43.
[273] Dysertacja (łac. dissertatio – badanie, rozumowanie) – rozprawa naukowa, pisana zwykle z myślą uzyskania stopnia naukowego.
[274] Duszkiem, tzn. jednym tchem, jednym łykiem, haustem.
[275] Zwei Treppen hoch (niem.) - Na drugim piętrze.
[276] Być może chodzi o Ksawerego lub Kaliksta Bojanowskiego.
[277] Hümur – bliżej nie znany hodowca i sprzedawca baranów.
[278] Chodzi najprawdopodobniej o Antoniego i Michała Skarżyńskich, braci Korduli,  żony Teofila Wilkońskiego, ewentualnie o syna Michała, noszącego także imię Antoni (Antoś). Por. Bojanowski E., op. cit., s.137 przyp. 1.
[279] E. Bojanowski powrócił do Wrocławia na początku marca 1836 r.
[280] Aleksander Mielżyński, nabywca Płaczkowa (6 III 1836).
[281] Chodzi o jakiegoś pośrednika lub znajomego ojca Bojanowskiego.
[282] Moraliński z Kołaczkowic,  przyjaciel Bojanowskich. - Ów Moraliński mógł być ojcem Teodory, matki ks. Leonarda Ostrowicza (ur.1831), z którym Bojanowski korespondował w końcu lat sześćdziesiątych. Zob. list z 13 stycznia 1867 r. w t. 1.
[283] Sztuka sepulkralna (łac. sepulcralis) - twórczość artystyczna związana z wiarą w życie pozagrobowe lub z dążeniem do utrwalenia pamięci o zmarłych. - Chodzi zapewne o utrwalenie pamięci zmarłej w 1834 r. matki (nagrobek, grobowiec).
[284] Sztukator-rzemieślnik, artysta zajmujący się wykonywaniem sztukaterii czy dekoracji architektonicznej.
[285] Chodzi o  handlarza końmi.
[286] Tzn. tymczasowe (łac. interim - tymczasem).
[287] Guwerner (fr. gouverneur) - nauczyciel domowy, wychowawca dzieci  w zamożnych domach.
[288] W bardzo obszernym haśle „Nawożenie – nawozy” (Encyklopedia rolnictwa i wiadomości związek z nim mających. Wyd. pod red. J. T. Lubomirskiego (i in.), Warszawa 1877, t. 4, s. 418-505) praca Preussinga nie jest odnotowana. Była najprawdopodobniej przeróbką, opracowaniem upowszechniającym sztukę nawożenia.
[289] Chodzi o książkę J. U. Niemcewicza poświęconą Zygmuntowi III Wazie (1566-1632), królowi polskiemu od 1587 r., szwedzkiemu w latach 1592-1598, synowi króla szwedzkiego Jana III i Katarzyny Jagiellonki.
[290] Mowa zapewne o jakimś tekście lub utworze poświęconym zmarłemu w 1834 r. M. Mochnackiemu. Tej nieprzeciętnej osobowości literatura piękna poświęciła niejedną wzmiankę, poczynając od Beniowskiego J. Słowackiego (1841), a kończąc na Romansie z ojczyzną T. Łopalewskiego (1948). PSB,  t. 21 (1976), s. 506 (Stefan Kieniewicz); Literatura polska...,   t. 1, s. 681 (Krystyna Krzemień-Ojak.). - Nie jest jednak wykluczone, że mowa o dumce Gdybym orłem był z poematu Odstępca Maurycego Gosławskiego. Zob. niżej, list z 19 marca 1836 r.
[291] Chodzi o powieść historyczną Zygmunta Krasińskiego (1812-1859), poety, dramaturga, powieściopisarza,  pt. Agaj-Han, wydaną we Wrocławiu (1834 i 1838). PSB,  t.15 (1970), s. 199-204 (Zbigniew Sudolski).
[292] Dulcis est lucri odor (łac.) - bo zapach zysku jest słodki.
[293] Określenie przenośne, ponieważ „migiel” występuje tylko w wyrażeniu  „figle-migle”, czyli żarty, psoty, psikusy.
[294] Prabucki Jakub (1809 - 1880), ksiądz, nauczyciel, dyrektor gimnazjum. Ur. 10 grudnia 1809 r. w Grabowie w pow. starogardzkim w rodzinie wolnego sołtysa Jakuba i Katarzyny z Guzińskich. Kształcił się w gimnazjum w Chojnicach (1822-1830) i na Uniwersytecie wrocławskim, studiując języki klasyczne, sanskryt, filozofię, historię, teologię, matematykę. Po doktoracie (1835) i stosownym egzaminie z języków klasycznych, niemieckiego i historii odbył rok próbny jako nauczyciel Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, uzyskując nominację na profesora języków klasycznych w grudniu 1835 r. W lipcu 1837 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Gnieźnie i przyjął święcenia kapłańskie (1 X 1837) w Poznaniu; faktycznie decyzję taką podjął co najmniej wiosną 1836 r. po stracie (żony, narzeczonej?) Róży. Wkrótce został prefektem alumnatu przy gimnazjum i nauczycielem religii w klasach wyższych; w tym charakterze odbył podróż studyjną do Czech, Saksonii i na Śląsk. Dzięki staraniom gen. Dezyderego Chłapowskiego, którego synami opiekował się i pomocy Wilhelma Radziwiłła oraz ks. J. Busława został dyrektorem gimnazjum (16 V 1842) z nominacji królewskiej. Usunięto go z tego stanowiska po czasowym rozwiązaniu szkoły, w związku z wrzeniem rewolucyjnym 1846 r. Władze pruskie nie zgodziły się też na powierzenie mu funkcji nauczyciela literatury polskiej w zreorganizowanym Seminarium Duchownym w Poznaniu. Do 1855 r. administrował kościołem Bożego Ciała w tym mieście, przetłumaczył Pismo święte, wspomagał ubogą młodzież polską, uczestniczył w pracach Towarzystwa Dobroczynności, założonego w 1848 r. z myślą o represjonowanych przez władze pruskie. Dziesięć lat później przeszedł do diecezji chełmińskiej, pełniąc do 1865 r. funkcję dyrektora progimnazjum biskupiego w Pelplinie, zwanego od 1864 r. Collegium Marianum i zasłużonego dla polskości. Emeryturę spędził w Grabowie i Pucku (1868), był członkiem Towarzystwa Pomocy Naukowej dla młodzieży Prus Zachodnich. Zm. 29 września 1880 r. w Czarnymlesie k. Stargardu. PSB,  t. 28 (1984), s. 328-329 (Kazimierz Liman).      
[295] Wannowski  Augustyn, filolog klasyczny i nauczyciel gimnazjum,  po ustąpieniu I.S. Rabskiego (1831) został redaktorem jedynego pisma informacyjnego Wielkopolski, dziennika  Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego”, która była kontynuacją  „Gazety Poznańskiej” po 1815 r. i własnością Niemca G. Rosenstiela. Nie wykazywał jednak inicjatywy, w wyniku czego pismu brakowało jakichkolwiek śmielszych wątków.  Jakóbczyk W., Prasa polska w Wielkopolsce..., s. 249.
[296] Chodzi zapewne o jakąś propozycję wydawniczą lub akcję polityczną.                         
[297] Mowa o relacji „Berliner Zeitung” Vossa  na temat  okupowania  Krakowa przez wojska  trzech państw zaborczych (17 II 1836) i prześladowań emigrantów z powodu założenia tam rok wcześniej konspiracyjnego Stowarzyszenia Ludu Polskiego i przygotowań do rewolucji obejmującej wszystkie ziemie polskie.
[298] Chodzi zapewne o znaną dumkę Gdyby orłem być z poematu Odstępca Maurycego Gosławskiego (1802-1834), poety należącego do grona młodych romantyków, uczestnika powstania listopadowego i więźnia politycznego. Literatura polska...,  t. 1, s. 317 (Maria Grabowska); PSB,  t. 8 (1959-1960), s. 355-356 (Karol Rolle).
[299] Tzn. przed Wielkanocą, kiedy święci się jajka.
[300] Informacja ta wskazuje na bliskie pokrewieństwo Karola Grabowskiego z młodszym Ignacym Grabowskim, ur. 7 grudnia 1819 r. we wsi Bądecz, synem właściciela dóbr Dziembowo i studentem prawa Uniwersytetu Wrocławskiego od 31 października 1842 r., członkiem i kasjerem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego (1842-1844), później studentem prawa Uniwersytetu w Bonn. Kania A., op. cit.,  t. 2,  s. 119.
[301] Ojciec Edmunda, Walenty Bojanowski zmarł w dniu następnym, tj. 23 marca 1836 r.
[302] Chodzi najprawdopodobniej o przyjaciela Walentego Bojanowskiego, a zarazem ojca Dezyderego Radońskiego, studiującego wówczas we Wrocławiu. Zob. wcześniej  stosowny przypis do listu z 3 września 1834 r.          
[303] Dotyczy  Kaliksta Bojanowskiego.

[304] Mowa zapewne o trzech tomach Wiadomości historyczno-krytycznych do dziejów literatury polskiej J. M. Ossolińskiego z lat 1819-1822. Literatura polska.., t. 2,  s.119 (Władysław Floryan).
[305] Chodzi zapewne o dwutomową Historię literatury polskiej wystawionej w spisie dzieł drukiem ogłoszonych Feliksa Bentkowskiego  z 1814 r. Tamże, t. 1, s. 64 (Rościsław Skręt).
[306] Maciej Józef Kapuściński,  ur. 24 lutego 1811 r. w Krakowie w rodzinie kupieckiej, ukończył gimnazjum w Krakowie, od 1829  r. studiował na Uniwersytecie Wrocławskim matematykę i fizykę, Przerwę w studiach spowodował udział Kapuścińskiego – wraz z Gąsiorowskim i innymi studentami – w powstaniu listopadowym, po czym kontynuował je na medycynie (12 XI 1832 – 7 IX 1836), uzyskując doktorat (22 XI 1836). Kapuściński wraz z innymi studentami medycyny, Teodorem Mateckim i Bogusławem Palickim oraz kolegami z filozofii (Leon Szuman, Gustaw Mayer i Feliks Ignacy Niemojowski) 3 maja 1836 r. przedłożyli  rektorowi Uniwersytetu Wrocławskiego podanie w sprawie założenia Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego i stali się jego pierwszymi członkami. Kania A, op. cit., t. 2, s. 166-167; Smereka J., op. cit., s. 56, 57, 103, 117.
[307] Mógł nim być syn poznańskiego radcy sądu i student teologii katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego Emil Jakoby, który tak jak Ludwik Gąsiorowski w 1830 r. był fuksem, czyli nowicjuszem, początkującym członkiem tajnej organizacji studentów wrocławskich „Polonia”. Emila nazywano też Tomaszem, a w korespondencji ze studentami w Greifswaldzie miał on posługiwać się nazwiskiem „Jaczki”, które według kuratora Neumanna miało być skrótem polskiego przekładu nazwiska „Jakoby” na „Jakubowski”. Kania A., op. cit., t. 1, s. 89 przyp. 1. Zob. też tamże, s. 88.
[308] Potworowska, kuzynka Gustawa Potworowskiego.
[309] Być może chodzi o matkę Józefa Mielęckiego (1816 - 1876), teklę z Koczorowskich, żonę Walentego Mielęckiego, właściciela Graboszewa i posła na sejm Wielkiego Księstwa poznańskiego. PSB,  t. 20 (1975), s. 773 (Zdzisław Grot).
[310] Wizykatorie - plastry jako środki lecznicze; tu w przenośni. - Wymieniona w tekście listu „p. M.” jest zapewne panią Mikołajową, tzn. Bolesławą z Pruskich Węsierską, żoną Mikołaja.
[311] Sznell (niem. schnell )– szybki,  prędki, pospieszny; szybko.
[312] Chodzi o wspomnianą już opowieść Z. Krasińskiego.
[313] E. Bojanowski nie przyjechał ani na pogrzeb ojca, ani na Święta Wielkanocne. Por. w tej sprawie: Kornacka M.,  op. cit, s. 17-18  przyp. 28.
[314] Nie wiadomo bliżej o kogo i o co chodzi.
[315] Prolongować - dokonywać prolongaty (przedłużać okres ważności czegoś, odroczyć termin płatności itp.).
[316] Rewers - dokument zawierający pokwitowanie otrzymanej sumy pieniędzy lub jakichś przedmiotów, będący dowodem zobowiązującym wystawcę do ich  zwrotu.
[317] Teofil Wilkoński, przyrodni brat Edmunda Bojanowskiego.
[318] Chodzi o Aleksandra Mielżyńskiego,  nabywcę Płaczkowa.
[319] Luidor (fr. Louis d’or, dosłownie: złoty Ludwik) - złota moneta francuska od 1690 r. do początków XIX w. zawierająca ok.7 g złota;  Ludwik.
[320] Jeden z wierzycieli ojca Bojanowskiego.                     
[321] Była nią Kordula ze Skarżyńskich Wilkońska.
[322] Przewodnica  - niedziela przewodnia, czyli pierwsza niedziela po Wielkanocy.
[323] Chodzi o Kaliksta Bojanowskiego.
[324] Aleksander Mielżyński,  nabywca Płaczkowa.
[325] Po uzyskaniu świadectwa odejścia z Uniwersytetu Wrocławskiego (19 IV 1836) E. Bojanowski wyjechał z Wrocławia do brata przyrodniego  Teofila w Grabonogu, a stamtąd przez Drezno i Lipsk do Berlina, z myślą o podjęciu studiów. Kornacka M., op. cit., s. 18. Zob. też niżej, list z 20 maja 1836 r.
[326] Zob. wcześniej, stosowny przypis do  listu  z 15 marca 1836 r.     
[327] W dniu następnym  Bojanowski był już w Lipsku, skąd - w związku z upływem trzech tygodni podróży – wysłał list do Teofila Wilkońskiego w Grabonogu (zob. t. 1, list z 12 maja 1836 r.). Łatwo więc obliczyć, że w niemiecką podróż Bojanowski wybrał się z Grabonoga najpóźniej 22 kwietnia, spędzając tam po przyjeździe  z Wrocławia zaledwie dobę (zob. wcześniej, list z 15 kwietnia 1836 r.).
[328] Chodzi o śpiewaków kastrowanych tuż przed mutacją dla zachowania wysokiego głosu, sopranu lub altu.
[329] Szampania (fr. Champagne) - kraina historyczna w północno-wschodniej Francji, słynąca z uprawy winorośli i produkcji win musujących; przenośnie: kraina szczęśliwości.
[330] Egzagerować (fr. exagérer) - przesadzać, wyolbrzymiać.
[331] Letarg – chorobowy stan głębokiego snu; przenośnie bezwład, bezczynność, gnuśność.
[332] Chodzi zapewne o Legię Cudzoziemską (fr. Légion Étrangère) -  formację wojskową utworzoną w 1792 r. z oddziałów cudzoziemskich wojsk najemnych na służbie francuskiej; na nowo została zorganizowana w 1831 r. dla służby w Algieri wśród cudzoziemców, bez dociekania ich przeszłości a nawet tożsamości. Kopaliński, op. cit., s. 586.
[333] Guwerneria – dom lub placówka nauczania prywatnego przez guwernera, nauczyciela.
[334] Rewerenda (łac. reverenda - godna szacunku) - (dawn.)  sutanna.
[335] Marchwicki wcześniej przerwał studia we Wrocławiu, uczestniczył w powstaniu listopadowym, po czym wznowił je już w marcu 1831 r. Kania A., op. cit., t. 1, s. 87.
[336] Chodzi o podrzędny, tani hotel.
[337] Szyling (ang. shilling) - moneta angielska lub austriacka.
[338] Chodzi o urzędowy dziennik (Amtsblätter) rejencji kwidzyńskiej.
[339] Oprócz wspomnianej już powieści Zygmunta Krasińskiego, chodzi tu zapewne o historyczną operę (1814) Karola Kazimierza Kurpińskiego Jadwiga, królowa polska, do której  libretto napisał J. U. Niemcewicz. PSB,  t.16 (1971), s. 281-283 (Tadeusz Przybylski);  Kopaliński Wł ., op. cit., s. 417.
[340] Zob. wcześniej stosowny przypis do listu z 19 marca 1836 r.
[341] Najprawdopodobniej chodzi o Gąsiorowskiego.
[342] Chodzi o synów Feliksa Franciszka h. Pomian Łubieńskiego (1758-1848), ministra sprawiedliwości Księstwa Warszawskiego i Tekli z Bielińskich, córki Franciszka (zm.1809): Henryka (1793-1883), właściciela ziemskiego, finansisty, przemysłowca i działacza gospodarczego, dyrektora ds. handlowych (od lutego 1828) i wiceprezesa (1832-1842) Banku Polskiego w warszawie; Jana (1788-1878), generała pospolitego ruszenia, posła na sejmy Księstwa Warszawskiego, działacza filantropijnego; Józefa (1797-1885), działacza gospodarczego, pisarza ekonomicznego i religijnego; Piotra (1786-1867), senatora kasztelana, dowódcy gwardii narodowej warszawskiej; Tadeusza (1794-1861), oficera szwoleżerów, biskupa sufragana włocławskiego; Tomasza (1784-1870), ziemianina - generała, senatora, przedsiębiorcy. - Rodzeństwo posiadało w warszawie dom handlowy „Bracia Łubieńscy i Spółka”. Najmłodszy z nich, Józef, przez małżeństwo z Józefą Pruską (1823) stał się właścicielem znacznego majątku w Pudliszkach w Wielkopolsce, gdzie jako jeden z pierwszych uporządkował stosunki włościańskie. Przez jakiś czas był prezesem Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, wspierał powstanie listopadowe przez załatwianie spraw w Paryżu i Londynie, ułatwianie transportów broni przez ziemie pruskie i pomoc emigrantom, którzy znajdowali w jego domu schronienie. Wspierał finansowo polskie wydawnictwa książkowe w Lesznie i Lipsku, a we wrześniu 1836 r. wystąpił z wnioskiem do władz pruskich o koncesję na własne wydawnictwo i drukarnię, lecz jej nie otrzymał. Jako współzałożyciel Kasyna Gostyńskiego przewodniczył Wydziałowi dla Popierania Przemysłu i Handlu (1835), w swoich dobrach  uruchomił drugą w Wielkopolsce cukrownię (1837), był członkiem komitetu budowy pomnika J. H. Dąbrowskiego w Poznaniu (1842), współpracował z gostyńskim Towarzystwem Naukowym. Ok. 1848 r. wraz z rodziną zamieszkiwał we Wrocławiu, uczestnicząc w tamtejszym życiu polskim. Nieudana inwestycja w dom handlowy w Gdańsku „Łubieński et Co”, celem przechwycenia handlu zbożem, skłoniła go do sprzedaży Pudliszek w ręce niemieckie (H. Kennemann) i emigrację na Ukrainę, gdzie z zięciem zbudował cukrownię. Potem przenosił się kolejno do Puław i Łodzi, a ostatecznie do warszawy (1865). Natomiast syn Henryka, Łubieński (Pomian-Łubieński)  Edward (1819-1867), pisarz, działacz katolicki i konserwatywny, po studiach prawniczych w Berlinie i Rzymie, poślubił Zofię z Giżyckich i osiadł w Poznaniu, uzyskawszy obywatelstwo pruskie (1844). Następnie studiował w Kolegium Rzymskim (1846-1848) i towarzyszył Piusowi IX na wygnaniu, a po powrocie do Poznania (1850) założył pierwszą księgarnię katolicką wraz z wypożyczalnią i Towarzystwo Św. Wincentego, którego był pierwszym prezesem. Kierowana przez W. Naganowskiego księgarnia upadła ze względu na trudności finansowe, a zwłaszcza szykany policji (7 X 1851), co skłoniło Łubieńskiego do przyjęcia poddaństwa papieskiego i zamieszkania na stałe w Rzymie (1852), Na początku lat sześćdziesiątych pojawił się w Galicji. PSB,  t.  2 (1936),  s. 51; t. 18 (1973) s. 477 nn (Red.).
[343] Łukaszewicz Józef (1799-1873), historyk, redaktor, bibliotekarz. Ur. w Krąplewie pod Stęszewem w Poznańskiem (30 XI 1799), gimnazjum ukończył w Kaliszu, studiował w Krakowie historię, literaturę, bibliografię i filologię klasyczną; kierownik Biblioteki Raczyńskich (1829-1852), współzałożyciel (1834) i redaktor (1839-1845) „Przyjaciela Ludu”, współzałożyciel „Tygodnika Literackiego” (1848), wydawca i redaktor „Orędownika Naukowego” (1840-1846), nauczyciel języka polskiego w protestanckim gimnazjum Fryderyka Wilhelma w Poznaniu (1838-1842), kierownik archiwum miejskiego (do 1844), współwłaściciel księgarni i drukarni z A. Poplińskim (1841-1852); po osiedleniu się w majątku żony (Targoszyce w pow. krotoszyńskim) zajmował się przede wszystkim badaniami historycznymi (dzieje reformacji i oświaty). Był członkiem wielu towarzystw naukowych: Gesellschaft für Pommerische Geschichte und Alterthumskunde (1839), Towarzystwo Naukowe Krakowskie (1857), Towarzystwo Przyjaciół Nauk Pozn. i inne. PSB,  t.18 (1973), s. 542-544 (Red.);  Literatura polska...,  t. 1, s. 619 (Red.).
[344] Viegor Ernest (zm. 1815 r. we Wrocławiu), pejzażysta.
[345] Fredro Aleksander, hr. (1793-1876), komediopisarz, poeta, pamiętnikarz. Literatura polska...,  t. 1, s. 276-278 (Kazimierz Wyka).
[346] Chodzi zapewne o Żywoty Świętych starego i nowego Zakonu ks. Piotra Skargi (1536-1612), będące  przejawem hagiograficznego piśmiennictwa popularnego w Europie od IV/V wieku, przygasłego w dobie odrodzenia i ożywionego ponownie w okresie kontrreformacji. Literatura polska...,  t. 2, s. 368-369, 708; PSB,  t.38 (1997), s.35-43. - Obszerny biogram P. Skargi i informację o Żywotach w obydwu wydawnictwach sporządził Janusz Tazbir.
[347] Postaci tej nie wymienia ani Karol Estreicher, op. cit., ani Gabriel Korbut, Literatura polska od początku do powstania styczniowego, Warszawa-Lublin-Łódź, t. 3 (1921). Milczy też o niej Bibliografia literatury polskiej. Nowy Korbut. Praca zainicjowana przez Kazimierza Budzyka, red. nacz. do 1963 r., Warszawa, t. 7-9 (1968-1972). – Chodzi tu najprawdopodobniej o Jana Kollára (1793-1852), wybitnego poetę słowackiego piszącego po czesku, przeciwnika separatyzmu językowego Słowaków, duchownego ewangelickiego, profesora starożytności i mitologii słowiańskiej we Wiedniu (1849), autora sonetów Baśnie (Praga 1821) i Córa Sławy (Buda 1824, 2 wyd. Praga 1832), gdzie sformułował  myśl o zjednoczeniu Słowian oraz zbioru słowackich pieśni ludowych (1823-1827). Bojanowski był pionierem popularyzacji poezji Kollára w Polsce w czwartym dziesięcioleciu XIX wieku. Olgerbrand  S., op.cit., t. 8 (1900), s. 371; Chociej St., op. cit., s. 168.
[348] Fidybus - zwitek papieru służący do zapalenia fajki, papierosa.
[349] Johnson Benjamin (1573-1637), angielski poeta i dramatopisarz, także aktor, który jako pierwszy w Anglii otrzymał dworski tytuł Poet Laureate (1616).
[350] Hippokrene  (gr.) - „końskie źródło”, legendarne źródło muz w ich gaju na stoku góry Helikon w Beocji, które miało wytrysnąć z ziemi pod uderzeniem kopyta Pegaza. Kopaliński Wł., op. cit., s. 380.
[351] Porto, portoria - opłata za przesyłki pocztowe.
[352] Bojanowski mieszkał w tym czasie – wobec sprzedaży w 1836 r. Płaczkowa - u brata przyrodniego Teofila Wilkońskiego w Grabonogu, dokąd przybył w 1839 r. po opuszczeniu Uniwersytetu Berlińskiego (17 marca 1838) i kuracjach w Dusznikach oraz nad morzem. Został członkiem  Kasyna Gostyńskiego, założonego w 1835 r. Prowadził  ożywioną działalność w wydziale literackim na rzecz ludu wiejskiego. Kornacka M., op. cit., s. 20 nn.
[353] Ramota (ukr. hramota) - pismo, dokument, z gr. grámmata: lichy, pozbawiony wartości utwór literacki, (dawn.) drobny utwór satyryczno-humorystyczny; (dawn.) dokument, pismo, zwłaszcza urzędowe.
[354] Jan Popliński zmarł w 1839 r.
[355] Siemieński Lucjan (1807-1877), poeta, nowelista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz. Uczestnik powstania listopadowego, potem konspirator, współzałożyciel Stowarzyszenia Ludu Polskiego (1835), członek Towarzystwa Demokratycznego Polskiego w Strasburgu (1839); od początku lat czterdziestych związał się z konserwatyzmem. W latach 1843-1846 przebywał w Wielkopolsce, wydając popularny zarys historii Polski dla ludności wiejskiej Wieczory pod lipą (1845) a także inne utwory.  Do opuszczenia Wielkopolski został zmuszony przez władze pruskie. osiadł w Brukseli, w 1848 r. znalazł się w Galicji, a potem  związał się z Krakowem, PSB,  t. 37 (1996), s. 23-28 (Elżbieta Kiślak); Literatura polska...,  t. 2,  s. 356-357 (Maria Grabowska).
[356]Orędownik Naukowy. Pismo czasowe poświęcone literaturze, historii, krytyce i nowinom literackim”, wydawane i redagowane przez  A. Poplińskiego i J. Łukaszewicza w Poznaniu jako tygodnik od października 1840 r.  do stycznia 1846 r. (w dwóch ostatnich latach jako dwutygodnik). Literatura polska...,  t. 2, s. 88-89 (Jarosław Maciejewski). - W „Orędowniku” Siemieński opublikował m.in. wiersz Czas nam do Boga i szkice etnograficzne Rysy górali tatrzańskich (1843), rozprawę Pomysły o harmonii społecznej (1849).
[357] „Dziennik Domowy” ukazywał się w Poznaniu w latach 1840-1848. Założony w 1839 r. przez Napoleona Kamieńskiego był przeznaczony głównie dla pań. Zawierał felietony literackie, poezję, opowiadania, recenzje, felietony społeczne i wkładki poświęcone modzie paryskiej. Jakóbczyk W., Prasa polska w Wielkopolsce...,  s. 251.
[358] Siemieński wyjechał wówczas do Brukseli, potem brał udział w Zjeździe Słowiańskim w Pradze (1848), a następnie osiadł w Krakowie, wiążąc się z grupą konserwatywnych polityków skupionych wokół „Czasu”; wydał m.in. Kilka rysów z literatury i społeczeństwa (t.1-2, 1858) oraz Portrety literackie (t. 1-4, 1865-1875). Literatura polska...,  t. 2, s. 356-357 (Maria Grabowska).
[359] Chodzi o Irenę Bodenham  z Morawskich.
[360] Libelt Karol (1807-1875), poznański filozof, estetyk, działacz społeczno-polityczny i narodowy, poseł i publicysta. Był synem szewca Jana i służącej Katarzyny z Zielińskich. Po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1826) otrzymał stypendium rządowe i studiował na uniwersytecie berlińskim filologię klasyczną, filozofię i nauki matematyczno-przyrodnicze, uzyskując doktorat (1830). Odbył potem podróż naukową do Getyngi, Heilderbergu, Brukseli i Paryża, z której pisał korespondencje do „Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego”. Po powrocie wziął udział w powstaniu listopadowym, m.in. w bitwie pod Ostrołęką, następnie był internowany (Opawa) i aresztowany po przybyciu do poznania (styczeń 1832) oraz osadzony w twierdzy magdeburskiej na ponad 4 miesiące. Do końca lat trzydziestych nie mógł ze względów politycznych uzyskać posady nauczyciela. Z kłopotów finansowych wybawił go ożenek z Elżbietą Jaworską, która jednak zmarła wraz z nowonarodzonym dzieckiem, a potem (1835) z Marią Szumanówną (zm. 1863), z którą zamieszkał w Kujawkach w pow. wągrowieckim. Po 1840 r. otworzył w Poznaniu pensjonat dla chłopców i udzielał korepetycji, został zastępcą nauczyciela w niemieckim gimnazjum Fryderyka Wilhelma (1841- 1844), skąd go jednak usunięto mimo dobrych opinii i posiadanych uprawnień. Jednocześnie działalność naukową, publicystyczną i polityczną zintesyfikował. Opublikował kilkadziesiąt rozpraw i recenzji w czasopismach poznańskich i warszawskich, zainicjował z J. Moraczewskim „Dziennik Domowy” (1848-1849), w którym propagował rozwój stowarzyszeń i masowej oświaty oraz „Rok” (1843-1846), jedno z najlepiej redagowanych wówczas pism o charakterze naukowym. Rozpoczął też wykłady publiczne (1841), brał udział w powołaniu Towarzystwa Pomocy Naukowej (1841), został radnym miasta Poznania (1844), inicjował próbę utworzenia Centralnego Towarzystwa Rolniczego i Towarzystwa Przemysłowego (1845), a przede wszystkim tworzył system „filozofii narodowej” (Kwestia żywotna filozofii. O samowładztwie rozumu, 1845), przeciwstawiając się absolutnemu idealizmowi filozofii niemieckiej (Hegel) i postulując „filozofię słowiańską”, występującą w obronie osobowości Boga i nieśmiertelności duszy, z myślą o pogodzeniu filozofii z religią. Pedagogicznym i naukowym aspektom działalności jednego z najwybitniejszych filozofów polskich doby romantyzmu towarzyszyła aktywność polityczna. Libelt był członkiem 5-osobowego komitetu (tzw. Komitetu Libelta), przygotowującego z ramienia Towarzystwa Demokratycznego Polskiego powstanie (1839); był przedstawicielem Poznańskiego w przyszłym Rządzie Narodowym i autorem proklamacji, która stanowiła punkt wyjścia manifestu krakowskiego (1846). Przed wyjazdem do Krakowa został aresztowany i osadzony w berlińskim Moabicie, wydał mimo to cykl artykułów Felieton polityczno-literacki (1846) i Dziewicę Orleańską (1847). Skazany na 20 lat twierdzy (2 XII 1847) uwolniony został przez rewolucję niemiecką (20 III 1848), podobnie jak inni skazańcy procesu berlińskiego. Z L. Mierosławskim i A. Biesiekierskim stanął na czele Komitetu Rewolucyjnego, wszedł w skład Komitetu Narodowego w Poznaniu (27 III 1848) jako ten, który w przyszłym samorządzie miał kierować szkolnictwem, a wobec przewidywanego wybuchu powstania był przewidziany na członka tajnego Rządu Narodowego, obok G. Potworowskiego i W. Stefańskiego. Unikając starć z wojskiem pruskim i licząc na ustępstwa Prus wobec możliwości wojny z Rosją, podpisał konwencję jarosławiecką (11 IV 1848), za co posądzono go o zdradę i grożono mu śmiercią. Wobliczu braku ustępstw Prus wobec Poznańskiego, na posiedzeniu Komitetu Narodowego Libelt zmienił zdanie i przeciwstawił się rozbrojeniu obozów polskich oraz wezwał do „wojny ludowej” (29 IV 1848). Nie uzyskawszy poparcia, wystąpił z Komitetu, a ten w dniu następnym rozwiązał się. Po upadku powstania w Wielkopolsce Libelt uczestniczył w zjeździe polskim we Wrocławiu (5 V 1848), nie dopuszczając za pomocą demokratów do utworzenia konserwatywnego „organu centralnego”. Na kongresie słowiańskim w Pradze reprezentował Wielkopolskę, kierował sekcją polsko-ruską i współredagował manifest do ludów Europy. Został jednym z dyrektorów powstałej Ligi Polskiej, odpowiedzialnych za wydział publikacji i oświaty (25 VI 1848-8 IV 1850), rzecznikiem sprawy polskiej w ogólnoniemieckim parlamencie we Frankfurcie po ustąpieniu ks. J. Ch. Janiszewskiego (11 IX 1848); wobec odrzucenia jego wniosku z 19 października w sprawie ponownego rozpatrzenia sprawy Poznańskiego złożył demonstracyjnie mandat jak Janiszewski. Wybrany posłem do sejmu pruskiego (5 II 1849), stanął na czele Koła Polskiego, dążąc do utrzymania odrębności Wielkiego Księstwa Poznańskiego i złagodzenia represji porewolucyjnych. Po rozwiązaniu izby (27 kwietnia) ze względu na wzrost roli konserwatystów, odmówił przyjęcia mandatu w nowych wyborach, a działalność polityczną prowadził w „Dzienniku Polskim” (czerwiec 1849 - czerwiec 1850), krytykując Koło Polskie i „Gazetę Polską” za zbyt daleko idącą ugodowość. Zakaz wydawania „Dziennika Polskiego” wydany przez władze pruskie zakończył lata największej aktywności politycznej Libelta, który usunął się do majątku Czeszewo. Do polityki powrócił po kilku latach jako poseł (1859-1870) i przewodniczący Koła Polskiego (1863 i od 1866), występując m.in. za pojednaniem z Rosją (1861), przeciw konwencji Alvenslebena (1863) i wcieleniu ziem polskich  do Związku Północno-Niemieckiego (1867) oraz sympatyzując  z powstaniem styczniowym, w którym brali udział jego synowie. Jeden z nich, Karol, zginął pod Brdowem (29 IV 1863). Starania Libelta o polski Uniwersytet w Poznaniu zakończyły się fiaskiem. Odchodząc od radykalizmu lat czterdziestych, w nowej sytuacji koncentrował się przede wszystkim na pracy organicznej. Jej refleksem były spotkania jego zwolenników, nie tylko z Poznańskiego, w Czeszewie, gdzie założył kółko rolnicze, uczestnictwo w powstaniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk Pozn. i przewodzenie mu (1868-1875), członkostwo w Akademii Umiejętności). Nowe tendencje znalazły dobitny wyraz w pracy Koalicja kapitału i pracy (1868), zawierającej jego program społeczny, w tym postulat dopuszczenia robotników rolnych do udziału w zyskach na zasadzie akcjonariuszy. Po tryumfalnej podróży Libelta do Galicji (1869) na zaproszenie demokratów, ataki konserwatystów wielkopolskich na niego wzrosły i to tym bardziej, że rok później opublikował artykuł Mieszkania nawodne przedhistoryczne (1870), w którym podważył chronologię biblijną. Zm. 9 czerwca 1875 r. PSB,  t. 17 (1972), s. 274-279 (Adam Galos i Andrzej Walicki).
[361]  Chodzi o wydawaną przez Walentego Stefańskiego w Poznaniu i redagowaną przez dawnego nauczyciela gimnazjalnego, wówczas już kupca, Hipolita Cegielskiego (między 1 X 1848 a 21 III 1849   przez Marcelego Motty) gazetę pod takim właśnie tytułem. Jej pojawienie się było wynikiem zniesienia przez Prusy cenzury i urzędowych koncesji na wydawanie prasy (marzec 1848 r.). „Gazeta Polska” była pierwszym pismem codziennym młodej inteligencji poznańskiej. Oprócz Stefańskiego i Cegielskiego oraz Motty z pismem byli związani m.in. Władysław Bentkowski,  Ryszard Berwiński, Ewaryst Estkowski, Kajetan Moraczewski, Wojciech Lipski,  Rakowicz i Słomczewski. Pismo głosiło program pracy organicznej oraz domagało się równych praw politycznych i kulturalnych dla  Polaków. Ukazywało się między 22 III 1848 a 19 VI 1850 r. Przestało wychodzić po wydaniu nowego, ostrzejszego prawa prasowego. Jego przedłużeniem był „Goniec Polski” pod redakcją Bentkowskiego. Jakóbczyk W., Prasa polska w Wielkopolsce..., s. 253-255.   
[362]  Chodzi o utworzoną 25 czerwca 1848 r. przez Augusta Cieszkowskiego Ligę Polską, mającą bronić praw narodowych Polaków pod zaborem pruskim. Zrzeszała blisko 40 tys. osób, w tym E. Bojanowskiego udzielającego się w Komisji do wydawania tanich książek ludowych. Kres istnienia Ligi (9 IV 1850) był wynikiem zwycięstwa reakcji politycznej po Wiośnie Ludów. Zob. Kornacka M., op. cit., s. 26-27.
[363] Preludium (łac. praeludium) – (przen.) zapowiedź, wstęp do czego.
[364] Chodzi o Przegląd Poznański”.
[365] Stefański Walenty  Maciej (1813-1877), działacz polityczny, drukarz, księgarz i nakładca, uczestnik powstania listopadowego, założyciel organizacji Wiarusów, Ligi Polskiej i przywódca Związku Plebejuszy w dobie Wiosny Ludów.  Po powstaniu listopadowym i zakończeniu praktyki w drukarni Deckera, pracował w niej nadal. W 1839 r. otworzył  w Poznaniu księgarnię nakładową z wypożyczalnią książek (styczeń) i własną drukarnię w domu A. Poplińskiego (październik). Wydawał dzieła naukowe i popularno-naukowe, ze szczególnym uwzględnieniem piśmiennictwa oświatowego dla ludności wiejskiej, katalogi i czasopisma: „Postęp” (1842), „Przegląd Poznański” (od 1844), „Miesięcznik Religii i Literaturze Poświęcony” (1845), „Obrona Prawdy” (1845-1846), „Gazeta Polska” (1848-1850), „Wielkopolanin” (1848-1850), „Szkoła polska” (1849), „Wiarus” (1849-1850), „Szkółka dla Dzieci”  (1849-1853), „Krzyż a Miecz” (1850), „Goniec Polski” (1850-1851), oraz „Zeitung des Ostens” (do grudnia 1849). Prześladowany przez władze pruskie, utracił koncesję (22 XI 1851). Jego firmę nabył A. Pawicki.  Stefański przeniósł się na Pomorze,  gdzie współpracował m.in. z „Nadwiślaninem”. Zm. w Pelplinie. Słownik pracowników książki polskiej..., op. cit., s. 852-853 (Walerian Sobkowiak).
[366] Rey (Rej) Mikołaj z Nagłowic h. Oksza (1505-1569), pisarz, poeta, prozaik, tłumacz, poseł na sejmy,  pierwszy z czołowych przedstawicieli literatury renesansowej w Polsce, „ojciec piśmiennictwa polskiego”, m.in. autor Krótkiej rozprawy (1543), Wizerunku własnego żywota człowieka poczciwego (1558) i Zwierciadła (1568). PSB,  t. 31 (1988), s. 196-203 (Red.); Literatura polska...,  t. 2, s. 278-279 (Julian Krzyżanowski).
[367] Chmielińska Marianna (1811-1873),  jedna z pierwszych Sióstr Miłosierdzia (szarytek) przybyłych do Gostynia w 1849 r. Positio..., vol. 1,  s. 157.
[368] Poprawnie: jatka - kram, stragan rzeźniczy, mięsny, zwłaszcza na targowisku, w hali targowej; jatki (dawn.)  - rzeźnia, ubój bydła. Kopaliński Wł., op. cit., s. 427.
[369]  Administracją Wielkiego Księstwa Poznańskiego kierował naczelny prezes. Był nim wówczas pruski polityk konserwatywny Robert Victor Eugen von Puttkammer (1828-1900), późniejszy minister oświaty (1879-1881) i spraw wewnętrznych (1881-1888) Cesarstwa Niemieckiego.

[370]  Z.K.M. – Zgromadzenie Księży Misjonarzy Św. Wincentego à Paulo (Zgromadzenie Misji lub lazaryści).
[371] Chodzi o naczelnego prezesa Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Roberta von Puttkammera.  Zob. Kornacka M.,  op. cit., s. 28 przyp. 9.
[372] Chodzi o dra Teodora Teofila Mateckiego. Zob. niżej, list z 16 lutego 1850 r.        
[373] Turbować się -  (przestarz.)  kłopotać się o coś, martwić się, niepokoić się czymś.
[374] Dziecko przebywające w domu chorych i sierocińcu, późniejszym Instytucie Gostyńskim.
[375] Chodzi o Anielę Jabłońską.
[376] Długołęcka Anna  (1823-1901), szarytka. Bojanowski E., op. cit., s. 41 przyp.1.
[377] Siostra Teresa Semenou była francuską szarytką.
[378] Spiknąć się - (pot.) zetknąć się z kimś, poznać kogoś, sprzymierzyć się z kimś.
[379] Jagielski Józef Antoni (1792-1865), lekarz poznański, syn kupca Antoniego i Anny z Kramarkiewiczów, po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu ukończył studia farmaceutyczne we Wrocławiu (1815) i medyczne w Berlinie (1820); członek patriotycznego związku młodzieży studenckiej w Berlinie „Polonia”, aresztowany (1822), później wykładał w Szkole Akuszerek w Poznaniu (od 1837 r.  jej dyrektor); w związku  z udziałem K. Marcinkowskiego w powstaniu listopadowym został chirurgiem w poznańskim Szpitalu Sióstr Miłosierdzia (do 1853 r.), po czym objął oddział internistyczny; wiele spraw załatwiał bezpłatnie. Jagielski był członkiem wielu polskich organizacji,  towarzystw, instytucji, także członkiem Rady Miejskiej Poznania; opublikował ponad 30 prac. PSB, t.10 (1962-1964), s. 311 (Ludmiła Krakowiecka).
[380] Pasja - nabożeństwo wielkopostne na pamiątkę męki Jezusa Chrystusa.
[381] Wymienione dzieci przebywały w domu chorych i sierocińcu, późniejszym Instytucie Gostyńskim.
[382] Szmyt był kupcem poznańskim.                          
[383] Wojciech Morawski, późniejszy kapłan.
[384] Chodzi o dom chorych i sierociniec w Gostyniu, zwany Instytutem, utworzony z inicjatywy E. Bojanowskiego i z udziałem G. Potworowskiego, K. Morawskiego oraz S. Chłapowskiego w pomieszczeniach zlikwidowanego przez władze pruskie 10 II 1846 r. Kasyna Gostyńskiego. Od 21 sierpnia 1849 r. dom prowadziły sprowadzone z Poznania Siostry Miłosierdzia. Inicjatywa była reakcją na skutki szerzącej się od września 1848 r. cholery. Instytut nie ograniczał się do pielęgnowania chorych, zajął się także wychowaniem sierot i kształceniem dziewcząt po 14 roku życia (chłopcy mogli przebywać w nim do 6 roku życia). W 1857 r. dom Instytutu został przepisany na Siostry Miłosierdzia. Zob. Kornacka M., op. cit.,  s. 27-46.
[385] Proboszczem w Gostyniu był wówczas ks. Józef  Ostrowski (ur. 1795). Bojanowski E., op. cit., s. 276 przyp.1.
[386] Ministrem, czyli ekonomem, duchownym odpowiedzialnym w klasztorze  filipińskim w Gostyniu za finanse i gospodarkę był wówczas ks. Mateusz Pajzderski.
[387] Chodzi zapewne o ks. Michała Mentzla.
[388] „Krzyż a Miecz. Pismo  literacko-polityczne”, tygodnik wydawany w Poznaniu  (7 I-24 VI 1850) przez K. Balińskiego przy współpracy W. Dzwonkowskiego. Propagowało tezę o misji dziejowej Polski, uzależnionej od odrodzenia moralnego. Tytuł pisma pochodzi z wiersza K. Ujejskiego (1848). Literatura polska...,  t. 1, s. 526 (Maria Jagielska).     
[389] Jucewicz (Jucevicius) Ludwik Adam (1813-1846), pseud. Ludwik z Pokiewia, gdzie ur. się w pow. szawelskim na Żmudzi,  ksiądz katolicki (od 1838 r.), a od 1843 r. prawosławny z  powodu ożenku z Malwiną Żurakowską, pierwszy folklorysta litewski, tłumacz  na litewski polskich poetów romantycznych m.in. Mickiewicza (Wyjątki z nowoczesnych poetów polskich, 1837), autor takich prac jak np. Przysłowia ludu litewskiego (1840), Rysy Żmudzi (1840), Wspomnienia Żmudzi (1842)  Pieśni litewskie (1844), Litwa pod względem starożytnych zabytków, obyczajów i zwyczajów (1846). PSB,  t.11 (1964-1965), s. 307-309 (Witold Armon);  Literatura polska...,  t. 1, s. 401-402 (Ref.).
[390] Przysłowia narodowe Kazimierza Władysława Wójcickiego, t. 1-3 (1830).
[391] Kotwic (Kotwicz) Mikołaj (zm. przed 30 VIII 1507), pochodził ze Żnina, kanonik gnieźnieński (1503), archidiakon poznański (1493), dziekan łowicki, dr prawa kanonicznego i cywilnego, poeta, notariusz królewski, przyjaciel prymasa Jana Łaskiego, autor epitafium na śmierć abpa Zbigniewa Oleśnickiego (Elogi supra Sarcophagum, 1493) i poematu Sbigneis (1490-1492), przedstawiającego zatarg Oleśnickiego z M. Gruszczyńskim o miasto Koźmin. W 1485 r. spisał ustawy synodalne dotyczące wykorzenienia herezji i poprawy obyczajów duchowieństwa i świeckich, których cześć król Aleksander Jagiellończyk umieścił na sejmie radomskim (1505) w statutach królestwa, a Jan Łaski w zbiorze praw krajowych. PSB,  t. 14 (1968 - 1969), s. 505-507 (Danuta Quirini-Popławska); Literatura polska...,  t. 1, s. 484 (Red.); Korytkowski J.,   Prałaci i kanonicy..., t. 2, s. 315-317.
[392] Chodzi o ks. Teodora Jana Konstantego Kilińskiego (1801-1863), historyka, popularyzatora wiedzy, tłumacza. Był synem poznańskiego szewca Baltazara (zm.1808) i jego drugiej (od 1794 r.) żony Rozalii Delepczyńskiej; bratem ks. Wincentego Kilińskiego, kanonika katedralnego i oficjała poznańskiego oraz bratankiem Jana Kilińskiego. Kształcił się w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu, po czym studiował w Krakowie filozofię i teologię, uzyskując stopień magistra teologii oraz święcenia kapłańskie (1826). Został penitencjarzem przy katedrze krakowskiej (1827). W 1831 r. uczestniczył jako prosty żołnierz w powstaniu listopadowym, odnosząc rany. Za sprawą brata Wincentego przeniósł się do Poznania, otrzymując kanonię kustosza przy kolegiacie Marii Magdaleny (28 II 1834). Wcześniej przyjaźnił się z ks. Wincentym Łańcuckim, katedralnym scholastykiem i rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego (częściowo wydał  jego spuściznę), a w Poznaniu z proboszczem farnym ks. Kinosowiczem i z księgarzem K. Żupańskim oraz drukarzem i wydawcą N. Kamieńskim. U tego ostatniego drukował swoje prace, pomagał mu też w wydawaniu „Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego”. Pisarstwo Kilińskiego ewoluowało od spraw religijnych ku narodowym, co nie oznaczało zaniechania pierwszych, np. na wezwanie dyrekcji Ligi Polskiej w Poznaniu napisał popularne Dzieje narodu polskiego (5 wydań w latach 1858-1872). Po bracie Wincentym odziedziczył połowę spuścizny, powiększając własne zbiory książek i dzieł sztuki. PSB, t. 12 (1966-1967), s. 455 (Maria Wojciechowska).
[393] Chodzi o pierwszą księgarnię katolicką w Poznaniu założoną przez Edwarda Łubieńskiego.
[394] Biskupem sufraganem był wówczas w Poznaniu ks. Jan Kanty  Dąbrowski (1791-1853), ur. w Umieszkach Zawadzkich pod Mławą, gdzie ukończył szkołę średnią, po czym wstąpił do Zgromadzenia Księży Misjonarzy (Św. Wincentego à Paulo, lazarystów) w warszawie, zdobywając dobre wykształcenie teologiczne. W 1814 r. powierzono mu wykłady w poznańskim seminarium duchownym, podległym wówczas temu Zgromadzeniu. Tu też uzyskał święcenia kapłańskie. Od 1819 r. pełnił obowiązki duszpasterskie w diecezji chełmińskiej; był wikariuszem w Błędowie, administratorem parafii w Papowie i Wąbrzeźnie, a od 1826 r. profesorem seminarium duchownego w Pelplinie i proboszczem w Lisewie. W 1836 r. został rektorem seminarium duchownego w Gnieźnie, następnie kanonikiem katedralnym w Poznaniu (18 XI 1840) i sufraganem poznańskim (29 VI 1843). Był współautorem modlitewnika, tzw. Dunina lub Duninówki, opracowanego na zlecenie ks. abpa  Marcina Dunina. PSB, t. 5 (1939-1946), s. 6 (ks. Józef Nowacki).
[395] Chodzi o regulamin (Wskazówki).
[396] Ks. Aleksy Prusinowski, brat nadawcy listu.
[397] Malarzy lub  dostawców obrazów.
[398] Ceterum censeo Tibi statum sacerdotalem esse adeundum (łac.) - Zresztą  uważam, że powinieneś przystąpić do stanu kapłańskiego, że powinieneś zostać kapłanem.         
       [399] Dziś Turew.
[400] Chodzi o Pokłosie. Zbieranka literacka na korzyść sierot”.
[401] qualitas,  quantitas (łac.) - nie jakość, to ilość.
[402] Sonet - 14-wersowy rymowany utwór poetycki pochodzenia włoskiego (Dante, Petrarka), złożony z dwóch strof czterowierszowych.
[403] Chodzi najprawdopodobniej o powieść satyryczną Władysława Strzelnickiego (1820-1846), zesłanego na Kaukaz w związku ze sprawą Szymona Konarskiego (1839) pt. Mahmudek, opublikowaną w 1847 r. w Bibliotece warszawskiej. Literatura polska..., t. 2, s. 93 (Bohdan Baranowski), 407 (Mieczysław Inglot).
[404] Korekta (łac. correctus – poprawiony) – poprawianie błędów; tymczasowa odbitka korektorska.
[405] Jeszcze przed rozwiązaniem  Ligi Polskiej (9 IV 1850) Bojanowski przygotowywał do druku wybór wierszy dla ludu (zob. wcześniejszy list Karola Libelta z 23 sierpnia 1849 r.). Później skoncentrował się na „Pokłosiu, zbierance literackiej na korzyść sierot”, wydawanym w latach 1852-1856 i 1862.    
[406] Witwicki Stefan (1801-1847), poeta, publicysta. Pochodził z Janowa (Podole).  Od 1822 r. osiadł w Warszawie,  pracował w Komisji Rządowej Wyznań i Oświaty; od 1832 r. przebywał dobrowolnie na emigracji w Paryżu, gdzie zaprzyjaźnił się z A. Mickiewiczem. Liryk, autor m.in. popularnych Piosnek sielskich  (1830)  (do których muzykę skomponował F. Chopin i  St. Moniuszko), cyklu parafraz Poezje biblijne (1830), poematu dramatycznego Edmund  (1829). Listy S. Witwickiego do pani G. Sand, autorki romansu Młynarz z Angibaut, ogłosił J. Koźmian. Literatura polska..., t. 2, s. 610 (Zofia Lewinówna);   NEP, t. 6, s. 814;  „Pokłosie”  r.1 (1852) s. 237-249.
[407] Sand George, właśc. Aurore Dudevant (1804-1876), francuska pisarka odgrywająca wybitną rolę  w życiu literackim i artystycznym  epoki romantyzmu.
[408] Jełowicki Aleksander (1804-1877), ks., działacz społeczno religijny, pisarz religijny, kaznodzieja, pamiętnikarz, wydawca i publicysta. Uczestnik powstania listopadowego, działacz Wielkiej Emigracji we Francji; wydawca 3 cz. Dziadów, Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego oraz Pana Tadeusza A. Mickiewicza, a także  czasopism polityczno-literackich, współzałożyciel polskiej księgarni nakładowej i drukarni w Paryżu (1835-1838). Od 1841 r. kapłan, w 1842 r.  wstąpił do zakonu zmartwychwstańców,  kierując od 1844 r. Misją  Polską w Paryżu. Nieoficjalny przedstawiciel Kościoła polskiego przy Watykanie. Opublikował m.in. Moje wspomnienia (1839). Literatura polska ..., t. 1, s. 398 (Zbigniew Sudolski);   NEP, t. 3, s. 166.
[409] Pełny tytuł artykułu nie jest czytelny. Nie wymienia go też ani Gabriel Korbut, op. cit., s. 121, ani Bibliografia literatury polskiej. Nowy Korbut, op. cit., t. 7, s. 503-506, choć w pierwszym roczniku „Pokłosie” (1852) opublikowało tekst Ostatnie lata życia Stefana Witwickiego.
[410] Ks.Václav  Swatopluk Štulc (pseud. Kladensky) (1814-1887),  czeski tłumacz utworów polskich epoki romantyzmu, polonofil; katecheta w Pradze od 1848 r., kanonik (1860). Bojanowski E., op. cit., s. 114 przyp. 2
[411] Chodzi o ks. Mariana Apolinarego Kamockiego.
[412] Chodzi  o  śremskiego kapłana, który zamierzał sprowadzić tam urszulanki. Był nim ks. Ignacy Strybel (1803-1852), wyświęcony na księdza w 1828, od 1836 r. prefekt w Ostrzeszowie, od 1846 r. komendarz w Śremie, zmarł  7 lutego 1852 r. Elenchus Posnanensis..., 1847, 1848, 1853.
[413] Ficek (Fiecek, Fietzek) Alojzy ks., ur. 9 maja 1790 r. w Dobrzeniu Wielkim k. Opola, zm. 18 lutego 1862 r. w Piekarach Śląskich, duszpasterz i działacz społeczny, inicjator ruchu abstynenckiego na Górnym Śląsku. Jako proboszcz w Piekarach Śląskich (od 1826) wybudował tam (1842-1849) kościół, który stał się silnym ośrodkiem kultu maryjnego, katolicyzmu i polskości na Śląsku; 1844 ks. Ficek zainicjował akcję abstynencką, z której uczynił masowe zjawisko społeczne, oddziałujące na tereny Galicji, Wielkopolski i Królestwa Polskiego,  Moraw i Węgier; prowadził także (z pomocą jezuitów, usuniętych w 1848 r. z Galicji) akcję misji parafialnych. Ks. Ficek położył duże zasługi dla szerzenia książki polskiej na Śląsku; założył drukarnię polską w Piekarach, a 1848-1850 wspólnie z T. Heneczkiem wydawał „Tygodnik Katolicki”, organ Tow. Mariańskiego; bibliofil i wydawca literatury religijnej, m.in. Żywotów Świętych P. Skargi (1851), Modlitewników i Śpiewników. Literatura polska...,  t. 1, s. 257-258; Słownik biograficzny duchowieństwa śląskiego..., s. 99-102 (Mieczysław Pater); Encyklopedia Katolicka, Lublin 1989, t. 5, s. 160-161.
[414] Tronchiennes (flam. Drougen) – miasto belgijskie, w prowincji Flandria Wschodnia, okręg Gandawy, siedziba Kolegium Jezuickiego. Nouveau Larousse illustré, t. 7, s. 1138.
[415] Fura - konny wóz do przewożenia ciężarów, furmanka.
[416] Wyraz nieczytelny.
[417] Wyraz nieczytelny.
[418] Chodzi o o. Beniamina czyli ks. Piotra Pawła Szymańskiego (1793-1868), kapucyna, przełożonego zakonu w Królestwie Polskim, znanego kaznodzieję, późniejszego biskupa podlaskiego, sprzyjającego założeniu Zgromadzenia Felicjanek. Jest tak tym bardziej, że koło Rawicza był kapucyński Institut Incarcerat w miejscowości Sarnowa. Natomiast w samym Rawiczu był Wikariat podległy kapelanowi w pobliskim Łaszczynie,  od 1842 r. ks. Holzmannowi,  ur. 1806, wyświęconemu na kapłana w 1833 r. Elenchus Posnanensis..., 1850; Bojanowski E., op. cit., s. 261 przyp. 2; Positio ..., vol. 2, s. 1957. – Szymański, ur. 18 czerwca 1793 r. w Warszawie, był synem szlacheckiej rodziny Józefa i Franciszki Szymańskich, herbu Ślepowron z Podlasia. Do zakonu wstąpił 26 września 1810 r. w Nowym Mieście nad Pilicą, studiował w Warszawie, Lubartowie i Krakowie, gdzie przyjął też święcenia kapłańskie (29 VI 1816). W latach 1817-1830 był kaznodzieją w Warszawie, od 1822 r. misjonarzem w innych diecezjach, wiceprefektem (od 1830) i prefektem (od 1836) misji, gwardianem klasztoru warszawskiego i definitorem prowincji (1828-1836), pielęgniarzem w dobie powstania listopadowego, prowincjałem polskiej prowincji kapucynów (1836-1849 i 1852-1856), komisarzem prowincji polskiej i ruskiej od 1852 r., restauratorem i budowniczym klasztorów i kościoła kapucyńskiego w Warszawie i Lądzie, biskupem podlaskim (1 II 1857). Po kasacie diecezji przez władze carskie (22 V 1867) wywieziony do klasztoru kapucyńskiego w Łomży, gdzie zmarł 15 stycznia 1868 r. Gadacz J. L., op. cit., t. 2, s. 341-347.
[419] Wojciech Morawski urodził się 26 września 1810 r., ukończył więc 40 lat, wkraczając w piąte dziesięciolecie.
[420] Protestant – wyznawca protestantyzmu.
[421] Tercjarze, tercjarki - członkowie rzymsko-katolickiego „trzeciego zakonu” (łac. „tertii ordinis”), istniejącego obok pierwszego (męskiego) i drugiego (żeńskiego) oraz grupującego osoby świeckie w duchu jednego z zakonów ścisłych np. dominikanów, franciszkanów, karmelitów itp. Kopaliński Wł., op. cit.,  s.1181.
[422] Glatz (niem.) - Kłodzko.
[423] Informacja nie jest prawdziwa. Chodzi o ks. Albina Kieramuszewskiego, kuratusa w Górze w dekanacie żnińskim od 1829 r., ur. w 1793 r., wyświęconego na kapłana w 1816 r., zm.18 sierpnia 1871 r. Elenchus Gnesnensis...,  1856, 1871, 1872.
[424] La Salette - sanktuarium maryjne, położone w łańcuchu Alp francuskich, w diecezji Grenoble. W dniu 19 września 1846 r. miało tam miejsce objawienie Matki Bożej, która jako Piękna Pani ukazała się dwojgu dzieciom, przekazując im swoje orędzie nawołujące do pokuty i pojednania z Bogiem. Z miejscem tym związane jest Zgromadzenie Misjonarzy Matki Bożej z La Salette założone przez bpa Philiberta de Bruillarda w 1852 r. Łoziński B., op. cit., s.107-108.
[425] Chodzi zapewne o dzieci Wojciecha Morawskiego.
[426] October, - is  (łac.) - październik, października.
[427] „Przegląd Poznański”.
[428] Chodzi o ks. Aleksego Prusinowskiego.
[429] Franciszek Morawski zastrzega się, by w druku podać jedynie  inicjały jego imienia i nazwiska.
[430] Św. Paweł z Tarsu (Cylicja) (ok. 8-ok. 67), wielki apostoł i misjonarz uniwersalnego chrześcijaństwa. Początkowo jako Szaweł był jednym z zawziętych prześladowców wiary, doznał jednak nawrócenia w drodze do Damaszku.  Kopaliński Wł., op. cit., s. 844.
[431] Izajasz (hebr. Jahwe pomocą) (ok. 770-pocz.VII w. przed Chr.), największy prorok Starego testamentu, pisarz, polityk, doradca trzech królów judzkich. Tamże, s. 413.
[432] Ekspediować (łac. expedio - dostarczam, wysyłam)  - wysyłać.
[433] Niemiecka nazwa Leszna.
[434] Januar (niem.) – styczeń.
[435] Dwa wyrazy nieczytelne.- Tłumaczenie: Umowa o sprzedaż dzieła „Pokłosie”. Oprócz 100 egzemplarzy, które E. Günther z 1/3 rabatu na rozliczenie kosztów drukarni otrzymuje, przyjmuje jeszcze 400 egzemplarzy  w komis do sprzedaży w księgarni, przy  czym się on zobowiązuje [być odpowiedzialnym] za ten zbyt. Z 400 egzemplarzy otrzyma on 40 % rabatu, w zamian za to pokryje koszty przesyłki. Rozliczenie nastąpi 1 lipca 1852 r., przy czym również i koszta druku obliczone będą.               
[436] Gwarowe określenie nogi ludzkiej (goleń, piszczel).
[437] Chodzi o Jana Koźmiana.
[438] Morawski (Dzierżykraj-Morawski) Józef Ignacy (1782-1853),  syn Wojciecha (1746-1807), dziedzica Belęcina i Karchowa,  i Zofii ze Sczanieckich (1758-1824), starszy brat generała Franciszka de Paula h. Nałęcz. Ur. 16 marca 1782 r. w Pudliszkach.  Kształcił się najpierw w domu rodzinnym, a później w gimnazjum leszczyńskim, następnie na uniwersytecie we Frankfurcie n. Odrą. W okresie Księstwa Warszawskiego był referendarzem w Ministerstwie Sprawiedliwości. Poślubił Paulinę Łubieńską (zm. 1883), córkę ministra sprawiedliwości Feliksa. Po utworzeniu Królestwa Polskiego mieszkał od  1816 r.  w Luboni, w 1832 r. objął zarząd kopalni i hut Ostrowieckich w Sandomierskiem, wreszcie stale zamieszkiwał w Oporowie. W Wielkim Księstwie Poznańskim wywierał niemały wpływ na podniesienie poziomu umysłowego, moralnego i ekonomicznego społeczeństwa, biorąc czynny udział w uregulowaniu kwestii włościańskiej. Morawski łączył filozofię z religią chrześcijańską i z tego powodu był przeciwnikiem protestanckiej filozofii Hegla i jego zwolenników. Zmarł 8 października 1853 r. w Oporowie. Jego dom pełen dzieci  (miał ich kilkanaście) i wnuków, zawsze był otwarty dla gości. PSB, t.21 (1976), s.697, 712 (Benigna Suchoniówna); Karwowski, op. cit., t. 1, s. 267-268; t. 2, s. 18. 
[439] „Komisjoner” - osoba biorąca coś w komis, w tym wypadku pismo „Pokłosie”.
[440] Kajet (fr. cahier) - (przestarz.) zeszyt.
[441] Chodziło o dom po rozwiązanym przez władze pruskie Kasynie Gostyńskim (10 II 1846) i przeznaczenie go na dom chorych oraz sierociniec, zwane potem Instytutem Gostyńskim. Kornacka M., op. cit.,  s. 28-30.
[442] Był nim gen. Franciszek Morawski.
[443] Protestantyzm – ogół wyznań i grup chrześcijańskich powstałych w wyniku reformacji, uznających Pismo Św. za jedyne źródło objawienia. Wyraz pochodzi od protestu zwolenników poglądów Marcina Lutra przeciwko dekretowi cesarza i książąt katolickich w Spirze (1529). Protestantyzm był  skutkiem reformacji, której początek dało ogłoszenie przez Lutra słynnych 95 tez (1517).
[444] Wilkońska Paulina z Lauczów (1815-1875), powieściopisarka, pamiętnikarka,  żona znanego humorysty, Augusta. Ur. w Swarzędzu pod Poznaniem, od 1836 r. przebywała w Królestwie Polskim; w latach 1840-1851 w Warszawie, gdzie prowadziła salon literacki. Wydalona stamtąd osiadła w Poznańskiem. W 1852 r. owdowiała i zamieszkała w Siekierkach k. Kostrzyna. Autorka wielu opowiadań, powieści i tomu wspomnień pt. moje wspomnienia o życiu towarzyskim w Warszawie (1871). Literatura polska...,  t. 2., s. 596-597 (Zofia Lewinówna).
[445] Pseudonimami Albert Gryf i A. Nowosielski  oraz wieloma innymi, a także kryptonimami, posługiwał się Antoni Albert Marcinkowski (Jaxa-Marcinkowski) (1823-1880) pochodzący z Kijowszczyzny, publicysta, krytyk literacki, powieściopisarz i folklorysta współpracujący z prasą warszawską. Wydał m.in. dwa tomy Pism krytyczno-filozoficznych (1857) i Pogranicze naddnieprzańskie (1863). PSB, t. 19 (1974), s. 589-590 (Mieczysław Inglot);  Literatura polska...,  t. 1, s. 638 (Zofia Lewinówna).
[446] Pług Adam (pseud.), właściwie: Antoni Pietkiewicz (1823-1903), pochodził z Białorusi, zm. w Warszawie; poeta, powieściopisarz, publicysta, redaktor i tłumacz. Autor m.in. Wigilii św. Jana (1847) i trzytomowego Ducha i krwi (1859). Wiersze i rymowane gawędy sprzed 1852 r. Pietkiewicz drukował w „Athenaeum” Józefa Ignacego Kraszewskiego i oddzielnie w Wilnie. PSB, t. 26 (1981), s.150-152 (Elżbieta Deresz); Literatura polska..., t. 2, s. 181 (Ewa Rohozińska).
[447] „Wieczorynki” miały być wydawnictwem dla dzieci; nie doszło ono do skutku z powodu innych zajęć Bojanowskiego. Chociej S., op. cit., s. 206.
[448] Ujejski Kornel (1823-1897), poeta, publicysta, mówca. Pochodził z Podola. Autor m.in. poematu Maraton (1845), Skarg Jeremiego, Chorału i Melodii biblijnych (1847-1852). Literatura polska...,  t. 2, s. 516 (Konrad Bartoszewski).

[449] Duchińska Seweryna z Żochowskich, primo voto Pruszakowa (1816-1905), poetka, publicystka, tłumaczka. Po opuszczeniu męża, wielkopolskiego ziemianina, osiadła w Warszawie (1847), gdzie oddała się twórczości literackiej. Wydała m.in. Powieści naszych czasów (t. 1-4, 1853), Rozrywki dla młodocianego wieku (1856-1863). W 1863 r. zmuszona do opuszczenia kraju z powodu pomocy dla rodzin powstańców, osiadła w Paryżu, choć w latach 1870-1876 przebywała poza Francją. W 1864 r. wyszła za etnografa i historyka F. Duchińskiego. Była współpracownikiem prasy warszawskiej, prowadząc m.in. od 1869 r. kronikę zagraniczną „Biblioteki Warszawskiej”, a także tłumaczem m.in. Pieśni o Rolandzie i hiszpańskiego poematu  CydPSB, t. 5 (1939-1945), s. 440-441 (Adam Bar); Literatura polska...,  t. 1, s. 215 (Zofia Lewinówna).
[450] Jachowicz Stanisław Franciszek Wincenty Rudolf (1796-1857), działacz filantropijny, pedagog, pierwszy polski poeta dla dzieci. Pochodził z Dzikowa pod Tarnobrzegiem, ale po studiach związał się na stałe z Warszawą, gdzie od 1819 r. pracował jako nauczyciel. Był m.in. członkiem tajnego Związku Wolnych Polaków, organizatorem opieki nad sierotami poległych powstańców listopadowych, działaczem warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności (od 1832), kierownikiem dwóch szkółek dla sierot - chłopców (1833) i dziewcząt (1844), wydawcą m.in. Bajek i powieści (wznawianych i nowelizowanych w latach 1842-1847) oraz książeczek do nauki, np. Źródło wiadomości dla dziatek polskich (1849), a ponadto redaktorem „Dziennika dla Dzieci” (1830). PSB, t. 10 (1962-1964), s. 270-272 (Krystyna Kuliczkowska); Literatura polska...,  t. 1, s. 383 (Izabela Kaniowska-Lewańska).
[451] Nowosielski Teofil (1825-1884), księgarz, wydawca, popularyzator. Syn i spadkobierca warszawskiego księgarza (1849), od 1858 r. także nakładca (blisko 900 publikacji m.in. z zakresu historii Polski dla mniej wyrobionych czytelników). W związku z powstaniem styczniowym uszedł do Krakowa, kontynuując działalność wydawniczą i (w latach 1872-1877) księgarską (przy czym przedsiębiorstwo warszawskie do 1868 r. prowadziła żona Helena). Opublikował pod pseudonimem Zygmunt Kolumna materiały dotyczące ofiar represji carskich w latach 1861-1866 (Pamiątki dla rodzin polskich, cz. 1-2, 1867-1868). Literatura polska...,  t. 2, s. 48 (Izabela Kaniowska-Lewańska).
[452] Chodzi o gubernie zachodnie Cesarstwa Rosyjskiego, czyli o kresy wschodnie Rzeczypospolitej.
[453] Żeligowski Edward, pseud. Antoni Sowa (1816-1864), poeta. Pochodził z Wileńszczyzny, zm. w Genewie. Internowany za działalność patriotyczną podczas studiów w Dorpacie, przebywał tam do 1842 r. Po powrocie na Wileńszczyznę związał się z grupą demokratycznej młodzieży, która jego „fantazję dramatyczną” pt. Jordan (1846) przyjęła za swój manifest ideowy. Wydanie drugiej części Jordana pt. Zorski uniemożliwiły władze carskie. W 1851 r. został uwięziony i wywieziony w głąb Rosji. zwolniony w 1858 r. osiadł ostatecznie w Genewie (1860). Literatura polska...,  t. 2, s. 697 (Maria Grabowska).
[454] Prenumerata (łac. prenumero – liczę, płacę) – kwota stanowiąca przedpłatę  za dostarczenie jakiegoś czasopisma, dzieła itp.
[455] Prenumerator – ktoś, kto prenumeruje pisma albo książki ukazujące się  w zeszytach lub tomach.
[456] Lissa, Regierungsbezirk Posen (niem.) – Leszno, Okręg Regencyjny Poznań.
[457] Była to gazeta przeznaczona dla księgarzy.
[458] Tłumaczenie:
       Pragnąłbym niniejszym uniżenie dowiedzieć się najbliższą pocztą, jaka będzie cena „Pokłosia”, abym mógł dla polskich księgarzy dać ogłoszenie w Buchhändler - Zeitung.
       By  ją można było dokładnie ustalić, pozwalam sobie załączyć równocześnie rachunek za druk.
                 Z najwyższym szacunkiem Jaśnie Wielmożnego Pana.      
[459]  Tłumaczenie:
Rachunek dla Jaśnie Wielmożnego Pana Edmunda Bojanowskiego, Grabonóg, od Ernesta Günthera.
                                       500 „Pokłosie” (21 półarkuszy á 1/6=10 4/6 arkuszy
                                       za skład drukarski                                             124.-
                                       500 okładki                                                            2.15
                                       za broszury á 100 arkuszy                                   5.25
                                                                                                                     ————
                                                                                                                     132.10