[31]
Od KAROLA REYZNERA
Poznań, 7 lutego 1836
Wielmożny Mości Dobrodzieju.
Posłałem na ręce J[aśnie]
W[ielmożnego] Ks. Siwickiego w dniu 18 października r. p. następujące książki:
- Dzieła
Klonowicza[260],
2 tomy
- 7 zł.
- Życie
Leszczyńskiego[261] - 15 zł.
- Historia
Polska Lelewela - 9 zł.
- O
znakomitych w świecie monar-
chiach, 2 tomy - 10 zł.
- Historia
grecka - 7 zł.
- Historia
rzymska - 7 zł.
Teraz posyłam - Historię
powszechną Siwickiego[262] -
5 zł.
-------------
60 zł.
które to upraszam mi pocztą
przesłać, ile że zakupiwszy wiele nowych książek, potrzebuję do wypłaty, i z
których tu katalog załączam. Oczekuję dalszych zleceń.
Jestem z najgłębszym uszanowaniem
uniżony sługa
K.
Reyzner
[32]Od LUDWIKA
GĄSIOROWSKIEGO
Berlin, 29.2.[18]36
Kochany Edmundzie!
Zgrzeszyłem wprawdzie bardzo nie
pisząc przez tak długi czas do Ciebie, chociaż wiedziałem o Twoim adresie, lecz
tego bynajmniej złej woli nie przypisuj, pochodziło to bowiem ze [z]byt
wielkiego zatrudnienia na końcu we Wrocławiu: bo wiadomo Ci dobrze, ile to jest
do chodzenia, uskromnienia i zaspokojenia, kiedy się jakie miejsce na zawsze ma
opuszczać. Przez pobyt zaś mój w Księstwie również byłem zatrudniony, a
przybywszy do Berlina, wkrótce zaraz bardzo ciężko zachorowałem i tak dalece zesłabłem,
iż myślałem że nad Szpreą[263]
moje kości złożę, lecz Bogu dzięki, teraz jestem zupełnie już zdrów. Te więc
były Kochany Edmundzie przyczyny mego długiego milczenia, a nie
zapomnienie, lub też co innego, o Tobie.
Byłoby to zbyt smutnie, gdyby przyjaźń między ludźmi tylko miała tak długo
trwać, jak się widzą; przyjaźń prawdziwa chociaż w największym oddaleniu nie
powinna nigdy ustawać.
Piszesz mi o zdaniu redakcji gazety
poznańskiej na moją rozprawę, za co Ci jestem wdzięczny, było ono mi już
wiadome, uważam je za dostarczającą nagrodę za moją pracę mozolną, która Tobie,
jako świadkowi poniesionych trudów z tego powodu najlepiej jest wiadoma.
Pochwała ta zachęciła i ośmieliła mnie do wydania całego dzieła w ojczystym
języku i już w Poznaniu został ogłoszony prospekt[264],
którego Ci tu jeden egzemplarz załączam z prośbą, abyś był tak dobry i
zatrudził się pomiędzy Twymi znajomymi na to dziełko prenumeraty zbieraniem;
może z dziesięciu przecie będziesz mógł zebrać, przez co byś mi wielką
przysługę wyświadczył, gdyż ja sam na swój koszt, tu już zebrawszy
dostarczającą prenumeratę, drukować przedsięwziąłem myśląc, że tym sposobem
lepiej wyjdę i lepszą edycję będę mógł wydać. Jeśli co zbierzesz prenumeratorów,
odeślij mi takowych listę, abym potem wiedział, komu mam egzemplarze odesłać.
Zgłaszać mogą się potem prenumeratorowie u Reyznera, księgarza w Poznaniu, który
się tym najbardziej zajmuje.
Jeślibyś gdzie jeszcze wzmiankę jaką
o mnie w publicznych pismach napotkał, racz mi donieść, bo tu w Berlinie z
polskich rzeczy nic wcale nie mamy.
Kochany Edmundzie, kiedy Twego Manfreda[265]
tak chlubnie pismo petersburskie skrytykowało i do dalszych dzieł tego autora
tłumaczenia Cię zachęciło, życzyłbym Ci, abyś się zajął tą pracą, jest to
bowiem jedyny sposób, aby sobie to życie pełne goryczy osłodzić i naszej
nieszczęśliwej ziemi, którą wszelkimi sposobami starają się zagubić, cokolwiek
istnienia przedłużyć. Lecz na nieszczęście, jak smutnie jest dziś dla dobrze
myślącego, kiedy wszędzie się napotyka na nowych próżniaków, nie myślących
wcale o naszym nieszczęściu, ale owszem, cieszących się, wałęsających się, starających
się tylko o ozdoby powierzchowne, a nie o ukształcenie głów pomadą[266]
wymuskanych[267].
O przewrotny świecie, nie raz to sobie mówię, kiedy takich ziomków widzę, na
których bynajmniej w Berlinie nie zbywa, lecz dosyć o tym przewrotnym świecie;
jakie stąd na przyszłość dla nas nadzieje i widoki, ślepy by nawet namacał.
Teraz czas, abym na Twoje pytania
odpowiedział. Polaków jest bardzo dużo, których wszystkich jeszcze nie znam,
ani może znać będę. Znasz mnie
bardzo dobrze, z jakimi ja najbardziej
ludźmi obcować lubię, kart nie cierpię, a te są tu duszą naszych. Wszystko u
nich idzie z paryska[268],
tak nazwana sztywność bardzo pomiędzy nimi jest rozszerzona. Wydział sztuk
pięknych, ilem się mógł dowiedzieć, ma tęgich mężów i zdaje mi się, iż pół roku
mógłbyś tu bardzo korzystnie przepędzić. Życie nie jest bynajmniej droższe jak
we Wrocławiu, można tu jadać za 5, 6, 7, 8 talarów bardzo porządnie, stancje
także nie są zbyt drogie, za 6-8 talarów dostanie porządny pokój i także i inne
potrzeby do życia.
Co się zaś tyczy Berlina, ten mi się
bardzo podoba, jest to miasto godne widzenia z wielu względów, ma mnóstwo
nadzwyczajnie pięknych gmachów i dzieł sprawiających w widzu podziwienie.
Teatry doskonałe, osobliwie Opernhaus[269],
gdzie już kilka razy byłem. Wystawiają tu sztuki z największą dokładnością,
okazałością i przepychem; aktorzy, a osobliwie aktorki wyborne, muzyka pod
przewodnictwem Spontiniego[270]
jak najdokładniejsza tak, iż kiedy się tutejsze teatry z wrocławskim porównuje,
znajduje się taką różnicę, jak dzień do nocy. Widziałem tę wielką operę Cortesa[271]
graną, która mi się nadzwyczajnie podobała. Na scenie było kilkanaście armat,
do 300 osób i ze 24 koni, dekoracje przecudnej roboty, a muzyka jak gdybyś ją w
Ameryce słyszał, taka dzika, lecz przy tym przecudna; wszystko bowiem starają
się tu jak najbliżej i najdokładniej co się tyczy obyczajów osób wystawionych
na scenie, oddać. Zresztą, o innych zabawach berlińskich nic Ci pisać nie mogę
z powodu tego, iż mało się takowymi trudnię dla zbyt wielkiego zatrudnienia i
pracy, gotując się do egzaminu, który d. 6 kwietnia się rozpocznie i aż do
sierpnia będzie trwał, dla czego jeśli przyjedziesz do Berlina po Wielkiej
Nocy, może się jeszcze zobaczymy, co by mi wielką przyjemność sprawiło; bo kto
wie, kiedy się potem zobaczymy, osobliwie, że myślisz taką wielką podróż rozpocząć.
Twoje srebrne łyżeczki i książki
znajdujące się u mnie, przy odjeździe oddałem Grabowskiemu. Aby jakie
nieporozumienie Kochany Edmundzie między nami nie wzrosło z powodu małego
rachunku, wypisuję Ci go tu w całości:
Komornego aż do Św. Michała byłeś
winien 9. wę i 3 M. Pożyczyłeś mi 9. wę, zostały przeto 3 M., oddałem Ci potem
3. wę, a później 3 pożyczyłem, co czyni razem 6. wę i 3 M. Na konto tego
odebrałem od Teskiego[272]
2. wę, 3 M., i 15 gr., od Grabowskiego 3 talary, 5 1/2
M., a tak zdaje mi się, że nam pretensje zupełnie się skwitowały.
Egzemplarz mojej dysertacji[273]
byłbym Ci przesłał, lecz uważ sobie,
kiedy już dalej jak pięć niedziel temu, jak rzeczy moje z Wrocławia do Berlina
przesłano, a ja ich jeszcze nie mogę tu znaleźć z powodu zagubienia gdzieś
listu od Mateckiego do mnie pisanego.
Bądź mi teraz zdrów, nie pij często
duszkiem[274]
podług dawnego zwyczaju, bo to szkodzi Twoim słabym piersiom i przybywaj jak
najprędzej do Berlina, abym mógł z Tobą przyjemniejsze życie niż dotąd
prowadzić, rozprawiając o naszych ulubionych rzeczach, o to Cię prosi Twój
zawsze szczery przyjaciel
Ludwik
Charite’Strasse Nr 10
Bojanowski[276]
bawiący się tu, kazał Ci się kłaniać oraz prosić, abyś do niego napisał,
mieszka: „Mittel-Strasse” n° 24.
Pomyłkę w prospekcie, zamiast słowa
pisać - pracować, mam do podziękowania księgarzowi Reyznerowi
w Poznaniu, który ten prospekt dał drukować, a co może u krytyków
naszych prospektów wielkie dziwy i gadania sprawić.
[33]
Od TEOFILA WILKOŃSKIEGO
Rawicz,
15 marca 1836
Kochany Edmundzie!
Będąc tutaj w przejeździe do Hümura[277]
po barany i mając już bliżej do Ciebie jak z domu, zabrałem list Grabowskiego,
by Ci go przesłać i razem odpowiedzieć Ci na list Twój z dnia 9-go bm.
Bolesno prawdziwie słyszeć, jak
ludzie tego roku przenoszą się do wieczności i Ty nie asystuj tak skwapliwie
tym obrzędom, boś sam nie taki tęgi, a pamiętaj, że już z Gąsiorowskim nie
stoisz, który zaraz w łóżku ratować Cię mógł.
U nas ostatni, co drapnął na tamten
świat, jest stary Rude w Gostyniu, lecz tego wiek sam upoważniał. Antoś, myślę, że na każdy przypadek na święta
Wielkiej Nocy przyjedzie, bo Michał bezwarunkowo ma posłać po niego[278].
Mógłbyś się z nim zabrać, bo co będziesz robił przez ten czas we Wrocławiu[279],
i tak razem przepędzilibyśmy święta i miałbyś sposobność zajrzeć do ojca, który
dotąd podobno nie lepiej, jak był przy Twym odjeździe. Ja z Dłoni wróciłem nazajutrz po Twym odjeździe, bo rano byłem w
Płaczkowie, by się ułożyć z Schirmerem o pretensje, które na tal. 80 z
wszystkim do samego Św. Jana ugodziłem. Ty musiałeś mieć bardzo przyjemną drogę
do Rawicza z tym wyszczekanym Niemcem. Wspominałem Cię parę razy. Ja Twemu ojcu
z mej części na jego życzenie odstąpiłem tyle, co sobie życzył na teraz pieniędzy, a z tych, co teraz
Mielżyński[280]
odda, odbiorę sobie tak, że też 500 re (we). równo z Tobą będą miał. Twój
ojciec nader był zadowolniony jak mu Enzu[281]
odwiózł pieniądze i ciągle jak Moraliński[282]
powiada - wywyższa pod niebiosa Stablewskiego. Skoro tylko wrócę teraz do domu,
zajmę się sepulkturą[283]
śp. Matki naszej i metrykami, by je przesłać sztukatorowi[284]. Stablewscy podobno wyjechali już do Drezna i
wkrótce mają wrócić. Żadnych nowin innych dotąd Ci zakomunikować nie mogę, bo
ciągle jestem na wózku i nie widział, i nie
słyszał.
Ciekawy jestem czy Grabowski Ci co
napisze w odpowiedzi na Twój ostatni list. Takeś mnie zażenował, że list Twój
prawie odebrałem, że teraz też swój pisać muszę do Ciebie. Pisz na 1-szą pocztę
czyś zdrowy i wszystko obszernie, co zrobisz, i kiedy wyjedziesz, i czy do nas
przyjedziesz z Antosiem?
Kończę list, bo czas na mnie
wyjeżdżać, przesyłając Ci tysiączne uściśnienie, oczekując prędkiego
uwiadomienia Twego o wyjeździe.
Bądź zdrów i pewny przywiązania
Brata
Teofil
Wszyscy domowi, których zdrowo
zostawiłem, ukłony Ci przesyłają. Antosia
pozdrów i P. Mateckiemu ukłony moje opowiedz.
Nb. Spytaj się
Berenca Berajtra[285],
czy ma dobrego konia wierzchowego, jak stary i jaka cena. Może po ś[wię]tach
bym wpadł dla kupienia, bo mi bez konia niepodobna zostać na żniwa.
[34]
Od KAROLA M. GRABOWSKIEGO z Adamkowa pod
Sempelborgiem.
19 marca 1836
Szanowny Panie!
Przybywszy tu odebrałem już jeden
list Pański z dnia 23 z.m. Nie odpisywałem na niego, ponieważ spodziewałem się,
że wkrótce odbiorę drugi, zawierający odpowiedź od naszego P. Korn. Milczenie
jego jednakże przekonywa mnie o niechęci ku mnie, a raczej o chęci oddalenia
mnie od prac piśmiennych, a przeto nieczynienia jemu uszczerbku. W samej
rzeczy, dziś [z] zimną dosyć krwią zapatrując się na tę okoliczność, uważam
pomieszczenie się na nowo u Korna za mniej korzystne, gdyż tylko interimistyczne[286],
podobnie jako każda posada guwernera[287],
gdyby się jakakolwiek zdarzyła podług mego życzenia i mej myśli. Coś jednak
przedsiębrać trzeba, bo choć potrzeby fizyczne nie czynią mi kłopotu, to
jednakże mam obowiązki względem ludzi, o których zapominać nie powinienem i w
samej rzeczy nie zapominam.
List ten - rozumiem - że Pana już
zastanie we Wrocławiu i dlatego też adresuję go przez Pana Zygmunta Schlettera,
skąd Pan będziesz miał powód pomówienia
z nim o mnie. Jeśli Korn odrzuca uczynione przeze mnie propozycje, to
pewnie nie zechce także przyjąć skończonego już i przygotowanego do druku
dzieła O nawozach. Das
Ganze des Düngerwerfens von
Preusing[288].
Książki
moje zostawione przed wielu laty u brata, znalazłem po większej części
zniszczone, ale przecież znalazłem Dzieje panowania Zygmunta III[289],
oryg[inalne]
wydanie. Zacząłem pracować nad Maurycym[290];
czuję jednak, że lepiej nie zajmować się pracą podobną, dopóki myśl nie będzie
swobodniejsza, bo nie ma wigoru ani lekkości. Dwa warunki niezbędne pismom tego
rodzaju.
Na przypadek negatywny Korna chciej
Pan pomówić z Schletterem o Agaju[291].
Chociaż nie lubię przepisywać, wykończyłbym go jednak, bo dulcis est
lucri odor[292]
a gdyby się trafiło miejsce na guwernera, do domu uczciwego, chętnie je
przyjmę, byle nie mieć z babuniami, przyjaciółmi domu i ciotkami do czynienia;
strasznie się bowiem lękam, abym się nie rozkochał.
Jednakże widzę, że febra ta nie wszędzie panuje, bo tu od dwóch, blisko od
trzech tygodni między bardzo miluchnymi żyjąc migłami[293],
nie czuję nic podobnego, ani też komukolwiek przychodzi na myśl uczynić mi
takowy zarzut.
Pisałem do Prabuckiego[294],
czyli by nie można utrzymywać się w Poznaniu z tłumaczeń, dawania lekcji, itp.,
choćby nawet wejść w stosunek z redaktorem Gazety Poznańskiej, JMĆ P.
Wannowskim[295].
Toż samo zapytanie czynię Panu względem Leszna i drukarni Günthera, której
stosunki są Panu lepiej znane niż mnie. We Wrocławiu jednak nie chciałbym
mieszkać na niepewno.
Cóż Pan sądzisz i rozumiesz o
propozycji Erazma Stablewskiego[296],
otwarcie mi donieś, czyliś z nim mówił, lub nie. W każdym przypadku chciej proszę uczynić kroki, a mnie
o rezultacie zawiadomić. Powtarzam,
że cokolwiek uczynisz, bezwarunkowo przyjmuję. Ale chciej mi
proszę otwarcie powiedzieć, czyli mogę na to liczyć lub nie? Myślałem puścić
się do Krakowa, ostatnie jednak wypadki,
z Gazety Berlińskiej[297]
jedynie mi znane, zmieniły plan mój osiedlenia się tamże. Proszę też Pana o
adres do Gąsiorowskiego, jeśli jeszcze - jak rozumiem - znajduje się w
Berlinie. Za notaty o G., dziękuję. Dusza się burzy w człowieku, słysząc
podobne rzeczy. Widzę, że tu wszystko pismo nie pomoże, jednak upatrzywszy porę
i myśl pogodną, rzucę przez ręce Pańskie coś do Przyjaciela, którego już 3
miesiące nie widziałem. Orzeł Gosławskiego[298]
sądzę, że szczęśliwie doleciał do Pana.
Cóż Pan robisz, nad czym pracujesz,
czy co wydać myślisz, bo mnie wszystko interesuje, co się Pana tyczy. Przed
„Święconym jajkiem”[299]
pragnąłbym mieć list od Pana; może byśmy je gdzie razem pożyli.
Bądź Pan zdrów, kłaniaj wszystkim
znajomym, a w duszy i umyśle zachowaj mi przychylność, którą zawsze cenię i
poważam.
K. Gr.
O list proszę do
Bądecz bei
Grabowo,
najpewniej mnie tam dojdzie[300]
[35]
Od MORALIŃSKIEGO
Kołaczkowice, 22
marca 1836
Kochany Edmundzie!
W zeszły tydzień w środę, stan
zdrowia Twego ojca znacznie się pogorszył[301],
dziś jest tak słaby, że nie mamy żadnej prawie nadziei ujrzenia go zdrowym.
Siedząc tu już od środy przy Twoim ojcu (gdyż P. Radoński[302]
wyjechał już od dni kilku do swej familii i dopiero jutro powróci), biorę sobie
za największy obowiązek donieść Ci o tym, co lubo zakrwawi Twe serce, lecz jaką
byłoby Tobie i biednemu Twemu ojcu pociechą widzieć się raz jeszcze.
Nie myśl więc, Drogi Edmundzie, a
skoro ten list odbierzesz, niech Cię nic nie wstrzymuje, tylko przyjeżdżaj
natychmiast. Ja jestem przekonany, że niezawodnie dopełnisz obowiązku dozgonnie
przywiązanego syna.
Ściskam Cię aż do Twego przyjazdu,
Drogi Edmundzie, i zostaję na zawsze Twoim przyjacielem
Moraliński
O 3-ciej po
południu.
Posłańca, którego z trudnością
dostałem ugodziłem na [...] i na drogę dałem mu 13 trojaków, resztę Ty mu
zapłać. Adieu!
Pan Kalikst[303]
niezawodnie rachuje na Twe przybycie...
[36]
Od LUDWIKA GĄSIOROWSKIEGO
Berlin, 4.4.[18]36 Kochany Edmundzie!
Ubolewam mocno nad Twoim
nieszczęściem i chętnie bym Ci je chciał złagodzić, gdyby się dało, lecz to nie
jest w ludzkiej mocy. Wiem z przekonania, ile podobne ciosy człowieka pogrążyć
mogą, bom sam tego już doświadczył, lecz czy dla tego możemy się sprzeciwiać
woli Przedwiecznego, którego to odwieczne prawo jest, aby ludzie rozmaitego
doświadczali tu losu? Nie chcę Ci okazać, lub dowieść, Kochany Edmundzie, że
smucić się w podobnym razie byłoby grzechem, albo niepotrzebną rzeczą, gdyż by
to była próżność z mojej strony, lecz chcę Ci radzić, jako Twój szczery przyjaciel,
abyś się zbyt smutkowi nie dał powodować, abyś mężnie znosił rany głęboko Ci
zadane; inaczej bowiem zamiast ulgi, mógłbyś popaść sam w jaką ciężką chorobę,
która połączona ze smutkiem całe życie by Ci goryczą zaprawiła. Bądź więc
stały, oddaj się przyjemnej pracy, a wkrótce - ile to być może w takim razie -
złagodzone zostaną zadane Ci rany.
Doczytawszy się z listu Twego o
niezadługim przybyciu Twoim do Berlina, niewypowiedzianie się ucieszyłem, gdyż
będę miał znowu Przyjaciela, któremu tak ze szczęścia, jak ze smutku otwarcie
zwierzyć się będę mógł. Tu dopiero się przekonałem, co to jest żyć bez
prawdziwej przyjaźni, a do tego jeszcze tak dobranej w sposobie myślenia, jaka
między nami panowała. Nie mogę bynajmniej powiedzieć, aby i tu nie było
pomiędzy Polakami takich, z którymi można żyć, ale tylko żyć, nic zaś więcej,
gdy tymczasem ja bym inaczej chciał za granicą widzieć Polaków czas
przepędzających. Znasz mój sposób myślenia, wiesz dobrze co mnie bawi, a z tego
będziesz też mógł wnosić, jak mi tu miło jest w bandzie karciarzy milczących,
twarzy kwaszących lub się swarzących, przebywać. Do wykorzenienia to złe już tu
nie jest, bo zbyt się rozszerzyło, a nawet drugim przyrodzeniem się stało.
Z tego też więc powodu święta
Wielkanocne zapadane, zaśnieżone przepędziłem sobie w mojej stancji samotnie
wprawdzie, ale przyjemnie nad pracą. Egzamin anatomiczny w Wielką Sobotę
skończyłem pomyślnie, w końcu kwietnia myślę i operacyjny jeszcze ukończyć, a
tak po trosze zwalę cały i ostatni ciężar z karku. Jak przybędziesz do Berlina,
najmij sobie zaraz dorożkę i wprowadź się do mojej stancji bez pytania, gdzie
jeśli nie mnie, to moją gospodynię w domu zastaniesz, gdyż inaczej musiał byś
wielkie koszta w oberży ponieść, a stancję zaraz wkrótce znajdziemy.
Kochany Edmundzie, miałem wprawdzie
Twego Ossolińskiego[304]
bardzo długo w ręku, a jednakowo zapomniałem potrzebne mi wiadomości z niego
wypisać; dlatego proszę Cię, zabierz go i Bentkowskiego[305] ze
sobą do Berlina, bo mi jest bardzo do pierwszego tomu mojej historii potrzebny,
tylko nie zapomnij.
Moje powodzenie w Berlinie jeszcze
ujdzie, to mnie tylko gniewa i martwi, iż długów we Wrocławiu porobionych na
żaden sposób teraz zapłacić nie mogę, mając tu inne nieodzowne wydatki, przez
co mogą sobie wierzyciele moi o mnie jak najgorsze powziąć wyobrażenie, lecz
cóż robić? trzeba czasem i niewinnie na tym świecie cierpieć, za oszusta
uchodzić, kiedy takie jest człowieka przeznaczenie.
Uściskaj mi teraz Maćka[306]
kochanego, Szumana, Pokornego, Emilka[307]
i wszystkich mych przyjaciół. Gdy się już i papier nawet kończy, nie pozostaje
mi nic więcej, jak uściskać Cię po milion razy, życzyć Ci jak
najprzyjemniejszej podróży i prędkiego zobaczenia Cię w Berlinie.
Twój szczery przyjaciel
Ludwik
Charite’Strasse
Nr 10
NB. Na drzwiach znajdziesz moje nazwisko
napisane.
[37]
Od KAROLA GRABOWSKIEGO z Adamkowa
8 kwietnia 1836
Szanowny Panie Edmundzie!
Spodziewam się, że ostatni list mój
pod adresem Schlettera do Pana pisany, już doszedł rąk Pańskich; był on nie
pamiętam z której daty, i zawierał podziękowanie za przysłane materiały do
artykułu. Ponieważ zaś ten ma przedstawiać obraz naszego pożycia, na kilka
ustępów podzielony, to co Pan nazywasz tylko materiałem, stanowić będzie, tak
jak jest, oddzielny epizod, do którego chyba tylko wstęp dorobię. Zakończenie
pieczęcią na sali redutowej wyrzyganą, nadto jest dobre i znamionujące ducha czasu,
aby je wykreślić.
Za podjętą fatygę do Korna,
serdecznie dziękuję. Nie żałuję jednak, szczerze mówiąc, że tak się stało i na
wypadek takowy byłem przygotowany. Dowodem tego
poprzedni mój list.
Co do projektu pomieszczenia mnie u
Gustawostwa Potw[orowskich], nie wiem.
Ale taką czynię uwagę. Gustaw jest kuzynem Hr. Potwor[owskiej][308]
we Wrocł[awiu]; a ta wraz z p. Mielęcką[309]
wielkie przyjaciółki p. M., która by pewnie
starała się dać mi uczuwać wytknięt[e] polonezy i wizykatorie[310].
W najgorszym razie wolałbym przyjąć posadę takową w domu zupełnie obcym, lecz moje
projekty teraz są takie: podałem do Poznania o posadę tłumacza sądowego. Jeśli
ją gdziekolwiek dostanę, lecz i to wątpię, urządziłbym sobie gospodarstwo jakie
małe wiejskie; jeśli nie, i tak starać się będę plan ten uskutecznić. Gdyby zaś
wszystko chybiło, pragnę zupełnie porzucić kraj i wynieść się gdzie za morze.
To, co tu Panu piszę, przekona Cię
pewnie, że towarzystwo kobiet nie zdołało ukołysać trosk duszy, ale
przynajmniej, że ran dawniejszych nie drażnią nowe wizykatorie. Do pracy
jednakże nie ma usposobienia i czasu brakuje, bo trudnię się zarządem znacznego
wiejskiego gospodarstwa w niebytności brata, który chyba za kilka tygodni
powróci.
Donieś mi Pan, kiedy wyjedziesz do
Berlina i długo tam zabawisz? Być może, iżbym się zdołał wybrać sznell-pocztą[311]
i choć jeden dzień tam z Tobą zabawić. Jeśliby to nie nastąpiło, pozdrów
wszystkich znajomych. Adieu! - do szczęśliwego i rychłego daj Boże widzenia.
Przyjaciel i sługa
Grabowski
Agaj Han[312]
przepisuje się w celu wydania go w Chojnicach.
Prabucki
przejeżdżał tu do Pelplina na wyświęcenie, wyrzekając się świata po stracie
Rózi. Prawda istotna, nie żart; nie widziałem go, ale wiem z pewnego źródła.
[38]
Od TEOFILA WILKOŃSKIEGO
Grabonóg, 9.4.[18]36
Kochany
Edmundzie!
Powszechnie Ci ciężko wyruszyć się z
miejsca zasiedzenia i to także na ś[wię]ta się stało[313].
Myślę tedy, że na tę okazję czekasz i przyjedziesz resztę Twych interesów załatwić
w Ks[ięstwie].
Gdybyś zaś nie przyjechał, napisz co zrobisz i kiedy wyjedziesz? czy do
Grabonoga wprzód jak do Berlina, itd.
O szkapie coś mi obiecał - donieś
mi, tylko nie tak spraw, jak o karykaturach. Ja Ci nie mam co pisać, bo nigdzie
się krokiem nie ruszam z domu.
Ściskam Cię serdecznie i oczekuję. Twój Brat
Teofil
Domowi Ci ukłony
łączą
[39]
Od KALIKSTA BOJANOWSKIEGO
Skoroszewice pod Krobią, 10.4.[18]36
List
Twój z daty 30 marca odebrałem dzisiaj 10 kwietnia i zaraz mając sposobność
odesłania na pocztę odpowiedź, życzeniu Twojemu zadosyć uczynić śpieszę.
Pominę wszelkich uczuć wyrazy, bo te
każdego serca zostaną, do interesu Panie Edmundzie przystąpmy:
Brat mój Ksawery oświadczył, iż cokolwiek
Walentemu Bojanowskiemu dawał, było w chęci przysłużenia się bratu w potrzebie,
zwrotu więc nie żąda, wyjąwszy dług u kupca Etbla we Wrocławiu za sukna,
którymi Walenty oporządził siebie i Ciebie i które do 90 tal. wynoszą.
Co do mnie: Walenty żądał koniecznie
odebrania pieniędzy, które był ode mnie - jak on to nazywał - pożyczał. Ja tego
za pożyczkę nie dawałem i odpowiedziałem, ażeby należytość dla mnie złożył do
rąk najwięcej jego sumienie dręczącej Kwaśniewskiej[314],
i w celu tym tymczasowo mnie potrzebnemu z onych był dał sto talarów, o których
już po śmierci Walentego doniosłem onej, że są u mnie do odebrania.
Trzeci dług winien Walenty
Bojanowski wspólnie z ojcem, za którego zaręczył mojej matce 200 tal. jeszcze
na ożenienie się jego z Twoją matką w roku 1814 i od roku 1815 termin oddania
ich prolongowanym[315]
zostawał. Matka moja złożyła mi ten rewers[316]
do rąk z żądaniem koniecznym zaspokojenia jej. Sto talarów więc u Radońskiego
obronić możesz na sukna dla mego brata. Sto talarów u mnie, miały i mają swoje
przeznaczenie dla Kwaśniewskiej. Prosiłbym Cię, ażebyś do Teofila[317]
napisał o złożenie do rąk moich dla mojej matki, inaczej musiałbym się zgłosić
do Mielżyńskiego[318],
czego bym nie chciał.
Z 18 luidorów[319]
i rzeczy mam gotowy dla Ciebie rachunek. Raczysz polecić Teofilowi ode mnie
takowy odebrać, kiedy sam tu przybyć nie możesz. Za surdut dziękuje Ci
Moraliński i kłania [się].
Buszkowski[320]
pisał, że mu się należy do 50 tal. prosząc o zaspokojenie. Przyjmij wyraz
winnego szacunku od nas obojga, polecając się nadal Twojej pamięci
Kalikst Bojanowski
[40]
Od TEOFILA WILKOŃSKIEGO
Grabonóg, 15 kwiet[nia 18]36
Kochany Edmundzie!
Dziękuję Ci serdecznie za sprawunki,
co na ś[więta] porobiłeś mej żonie[321],
lecz cóż po tym, kiedy po drugi raz, kiedy na Ciebie chociaż w przewodnicę[322],
świąteczne przygotowania zrobiliśmy w Żeru - jednak nie dopisałeś; jednak
jesteś zasiedziały, jednak jesteś brzydki człowiek, żeś do końca tylko mnie
zwodził. Skoro na 21-go się jeszcze obiecujesz, możesz mnie ułagodzić tym
jedynym sposobem.
Za brzytwy Ci dziękuję, są dość
dobre. Nim Twój list odebrałem, miałem już list od P. Kaliksta[323]
z załączeniem Twego listu, iż mam mu odesłać 250 r., które od Mielżyńskiego[324]
odebrałem u brata dla Twego ojca, do czego go upoważniasz. Odpisałem naturalnie
P[anu]
Kalikstowi, że tych pieniędzy dotąd nie odebrałem jeszcze, i nie wiem, czy Pan
Mielżyński te pieniądze na moje ręce odda, bo od Ciebie nie mam upoważnienia do
odebrania takowych. Dalej życzy sobie P[an] Kalikst, bym przyjechał odebrać od niego
rachunki w tym względzie i przez to uwolnił go od komisarstwa. Na to także
odpisałem mu, że ciężko się wtrącać do interesów, do czego się nie jest zobowiązanym.
W to wszystko, nie myślałem, że ja jeszcze też przez Ciebie wpakowanym będę. Bój
się Boga, uwolnij mnie od tych wszystkich stosunków i przyjedź sam pokończyć
swe interesa, bo wiesz najlepiej, jak mnie są te takie rzeczy nieprzyjemne, tym
bardziej bez powodu.
Płaszcz nie jest mi odesłany do tego
czasu, przysłać Ci więc nie mogę. Listy
Twe do P. Kaliksta odesłałem i do P. Radońskiego; jeśli na te odpis dostanę, to
Ci przyślę takowe.
Czekam Cię więc i razem listu Twego
jeszcze wprzód, kiedy mam konie do Rawicza naprzeciw Ciebie przysłać. Bądź
zdrów, Kochany Edmundzie i przyjedź, byś raz wszystko załatwił sam[325].
Twój kochający Cię Brat
Teofil
Wszyscy Ci
ukłony przesyłają.
Antosia[326]
pozdrów.
[41]
Od KAROLA M. GRABOWSKIEGO z Adamkowa
Adamkowo, 20 maja 1836
Kochany, Dobry Panie Edmundzie!
Dziś trzeci dzień jak list Pański
odebrałem, datowany z Drezna 11 maja[327].
Czytam go i odczytuję, a w duchu towarzyszę Panu po Saskiej Szwajcarii, po
bibliotekach, muzeach, słysząc zaś brzdąkające po klawiszach dzieci rozumiem,
że wspólnie z Panem słyszę Wieck, kastratów[328]
drezdeńskich, a spijając wodę, mniemam znajdować w niej ducha błogosławionej
Szampanii[329].
Wnosisz może Kochany Panie Edmundzie, że egzageruję[330],
lub na dowcip się wysilam. Bynajmniej nie to; oderwany od świata, z
wszelkiej z nim wyszedłszy styczności, Pan jesteś jedyne ogniwo, które mnie
łączy z przeszłością; a jednakże wszystkiego wspomnienia tylko mi pozostały.
Każdy więc list, który od Pana odbieram, jest dla mnie pocieszający i choć na
dni kilka obudza mnie z letargu[331]
i odrętwienia.
Możesz Pan wnosić z tego co tu
piszę, że duch tęsknoty na nowo zajął moją duszę. Tak też jest w istocie. Nie
mając myśli zajętej stałą pracą umysłową, dręczę się tym, co minie potem, to
jest przyszłością na którą by najmniejszych nie mam widoków, o czym przy
widzeniu się z Panem obszerną dam relację. W przechodzie bowiem moim myślę
odwiedzić Was w Berlinie, zwiedzić Drezno i przez Strassburg udać się do Królowej Świata[332],
tam wziąć, tam przyjąć służbę w wojsku afrykańskim i tym sposobem zakończyć
dziwaczną i opłakaną karierę. Nic innego przed sobą nie widzę. Odrzuciłem
projekt podany mi powrotu do Warszawy. Z Poznania odpisano mi, że się mam wylegitymować
z pobytu od wyjścia ze służby rządowej; propozycje gospodarowania na wsi, które
mi czyniono, były takie, że ich przyjąć nie było można, ponieważ się miałem koniecznie
żenić; przerzucać się z guwernerii[333]
na guwernerię też mi się nie widzi, gdyż się dostatecznie przekonałem o mojej
do tego niezdolności. Cóż więc pozostaje - oto rewerenda[334]
lub to co obrałem; choć do obojga prawdę mówiąc niewiele czuję powołania, to
jednakże wolę ostatnie, ponieważ rychlejszego końca mej biedy spodziewać się
mogę.
Pytasz mnie Pan, co robię? oto
bardzo wiele i nic. Zastępuję brata oddalonego od 4 blisko tygodni dla
oszacowania kilku majętności przystępujących do Kredytowego Towarzystwa i za to
będę miał fundusz na drogę. W Berlinie bowiem myślę, że Pan, Gąsior[owski],
Marchwicki[335],
lub inny znajomy da mi stancję i kawę. Obiad zaś gdziekolwiek w hotelu de flak[336]
za 2 szyl[ingi][337]
zjeść będzie można.
Ani piszę, chyba rejestra zbożowe i
robocizny, ani też czytam prócz Dziennika Regencji Kwidzyńskiej[338],
który co tydzień przychodzi. Nie tęsknię jednak za książkami, gdyż cały dzień
mechanicznie jestem zajęty. Agaj Han śpi w tece obok Jadwigi[339]
i Maurycego[340].
Niechaj z Bogiem odpoczywają; może kiedyśkolwiek się ktoś tam nad nimi zmiłuje;
ja nie czuję do tego w sobie ani zdolności, ani ponęty.
W środku lipca najpóźniej będę w
Berlinie i tam raz jeszcze użyję rozkoszy pańskiego towarzystwa. Pozdrów tam
Pan Gąsiora[341],
Marchwickiego i wszystkich znajomych, dla mnie zaś zachowaj w swym sercu
iskierkę przyjaźni, która mię czyni szczęśliwym. Pisz też znowu in Adamkowo bei
Zempelburg, gdyż list każdy Pana jest jak jasny promień słoneczny wśród
chmurnego dnia zimowego.
Bądź Pan zdrów i kochaj mnie
K. M. Gra[bowski]
[42]
Od KAROLA M. GRABOWSKIEGO z Adamkowa
Adamkowo,
10 grudnia 1836
Szanowny Panie Edmundzie!
Odwykłszy już przeszło od pół roku
odbierać wiadomości od Pana, pismo z dnia 10 listopada w kopercie Konstantego
Grabowskiego nadesłane, miłym i pocieszającym - choć przyznam - wcale
niespodziewanym było dla mnie zjawiskiem. Rozumiałem po tak długim milczeniu
Pańskim, że korespondencja nasza już zupełnie przerwana, aliści przyjemnie
zostałem wywiedziony z błędu, gdyż list Pański nie tylko mnie zupełnie
uspokoił, ale nawet sowicie wynagrodził za doznaną przewłokę.
Dziękuję Panu za udzielone mi
wiadomości o pismach i pisarzach naszych; tym jedynie źródłem pobieram nowiny o
tym, co się u nas dzieje pod względem literatury. W kącie tutejszym, prócz Gazety Berlińskiej Vossa, nie
widzę nic innego;
o Przyjacielu Ludu wcale prawie tu nie wiedzą. Daj Boże, aby zamiar i chęci Łubieńskich
względem drukarni w Poznaniu pomyślny wzięły skutek[342].
Gdybym był znany Łukaszewiczowi[343],
starałbym się przy niej umieścić, ale we wszystkim doznawszy przeciwności, nie
ośmielę się nawet uczynić w tej mierze kroku, którego by jednakże silna nie
poparła protekcja, a bez tej nic.
Cieszyłem się, czytając krótki rys Podróży
po Saskiej Szwajcarii, ale zamawiam, żebyś Pan w przyszłym roku zwiedził
Karpaty, a potem pisał coś i ogłosił; kto ma zdatność i środki, nie powinien
światła swego pod korzec ukrywać. Pamiętam, że widoki Karpatów malowane przez prof. Viegora[344]
we Wrocławiu, które w Berlinie były na wystawie sztuk pięknych, zachwycały mnie;
nie dla dzikiej i sępnej choć prawdziwie pięknej natury, ale dlatego że
przedstawiały górali i Słowian naszych pokrewnych. Ziomkowie wdzięczni będą,
jeśli staniesz obok Fredry[345]
i jemu piękności naszego przyrodzenia i ludu opiewać pomożesz. Jest to prośba i
życzenie człowieka martwego pod wszelkim względem, a prośby umierających
powinny być spełnione.
Ja o sobie Panu nic donieść nie
umiem. Mało - jak powiedziałem - czytam, bo nie ma i co, nawet i Żywoty
Świętych[346] czytałoby się czasem z nudów, a może
by i mnie, jak niegdyś E. Kobarn[347],
wielkim jakim natchnęły pomysłem; lecz kiedy i tego nie ma, trzeba próżnować;
bo co do pracy piśmiennej, nie łatwo mnie kto nakłoni. Agaj Han pięknie
przepisany służy za fidybusy[348];
wszystko inne spoczywa, brakuje myśli i chęci. Nie dziw się Pan, wszak sławny
Ben Johnson[349]
przyznawał, że bez wina nie płynie źródło Hippokreny[350],
a czuły nawet Schiller szukał w butelce szampana natchnienia. A jakżeby bez
pomocy takowej zdołał zrobić coś ten, którego muza zawsze na ołowianych
wzlatywała skrzydłach, a którego dziś [cień] nędzy
i brak wszelkiej nadziei przytłacza. Widok bardzo ku temu, że po nowym roku
przebierę się do Berlina, a to dla nauczenia się gorzelnictwa u Pistoriusza.
Będzie to zawisłe od tego, jakich mi wiadomości udzieli Konstanty Grabowski, do
którego piszę w jednej kopercie.
Tymczasem żegnam Pana i proszę być
zapewnionym o niezmiennym ani czasem, ani oddaleniem, uczuciu szacunku i
przyjaźni.
K. Gr[abowski]
Adres:
In
Adamkowo bei Zempelburg
per Conitz
Darujcie, że piszę na takich świstkach, to dla
oszczędności papieru i portorii[351].
[43]
Od ks. ANTONIEGO TYCA
Winnogóra
pod Miłosławiem, 25.5.[18]46
Szanowny i Łaskawy Panie![352]
Łaskawość W[ielmożnego] Pana, której
tyle miałem dowodów, jest mi rękojmią, iż W[ielmożny] Pan nie raczysz wziąć mi
za złe, iż ośmielam się z zacisza mego trudzić Go niniejszą ramotą[353]
i zabierać czas mogący być na co lepszego obróconym, jak na czytanie podobnych
pism jak moje i odpowiadanie na nie.
Wiedząc dobrze, że W[ielmożny] Pan
głównym jesteś pracownikiem Przyjaciela Ludu, dziecięcia, wzrosłego niegdyś pod staraniem
śp. Poplińskiego[354]
i moim, wiedząc nadto, iż pismo to miało
w pierwszych latach pomiędzy najpierwszymi pisarzami naszymi, współpracowników,
ośmieliłbym W[ielmożnemu] Panu proponować, czylibyś W[ielmożny] Pan nie chciał
wejść w korepondencję i stosunki literackie z Lucjanem Siemieńskim, autorem Wieczorów
pod lipą[355].
Zasilał on płodami pióra swojego w ostatnich czasach „Orędownika”[356]
i „Dziennik domowy”[357]. Pierwszy z nich ustał, drugiemu
podobno grożą także upadkiem. Siemieński jest dziś w Brukseli - gotów byłby
pracować dla „P[rzyjaciela] L[udu]”. Udaję się do W[ielmożnego] Pana z pokorną
prośbą, żebyś był łaskaw rozmówić się z Güntherem, ile by chciał płacić
honorarium za przesyłane artykuły, a do W[ielmożnego] Pana należałoby później
oznaczyć, w jakim rodzaju miałby Siemieński takowe nadsyłać. Gdybyś W[ielmożny]
Pan przystał na moją propozycję i Günther chciał nie szczędzić ofiar dla „P[rzyjaciela]
L[udu]”, jak to dawniej
był czynił, myślę, żeby „P[rzyjaciel] L[udu]” pozyskał
pilnego, wytrwałego i nieraz bardzo szczęśliwego pisarza.
W ostatnich czasach zajął się
Siemieński Historią literatury naszej, miał wiele już zebranych
materiałów, część ich nawet przerobioną - to wszystko zabrała mu policja w
Berlinie, gdy go stąd wygnano[358].
Miał kilka gotowych pięknych powiastek, które nam przeszłej czytywał zimy i te
zapewne mu zostały. Jeślibyś W[ielmożny] Pan, pomówiwszy z Güntherem, chciał mi
kilka odpowiedzieć słów, albo pisać do Siemieńskiego przeze mnie, bardzo bym
był W[ielmożnemu] Panu wdzięczny.
Przepraszając za śmiałość moją, a
ofiarując wierne służby moje, zostaję z głębokim szacunkiem W[ielmożnego] Pana
mego życzliwym sługą
ks. A. Tyc
[44]
Od IRENY
MORAWSKIEJ[359]
4
grudnia 1847
Odsyłając sześć talarów, co jestem
winna Ochronce, załączam 5 tal. z wielką prośbą, abyś Pan był łaskaw kazać za
nie kupić co będzie potrzebnego dla dzieci na gwiazdkę. Nie miałam czasu ani
kupować, ani szyć w domu i ośmielam się szczerze rachować na dobroć Pana, iż sam raczy się
zająć, aby coś potrzebnego z tej małej ofiary wymyśleć. Będę się starała
przyjechać 23-go o wyznaczonej godzinie. Łącząc wyrazy szacunku
Irena Morawska
[45]
Od KAROLA LIBELTA[360]
Poznań, 23 sierpnia1849
Szanowny Obywatelu.
Nadziwisz się zapewne, widząc w „G[azecie] Pol[skiej]”[361] odezwę wydziału publikacji datowaną
z Berlina. Policja inaczej nie chciała wydać gazety dowodząc, że w Poznaniu Liga[362]
zakazana, więc odezwy jej z Poznania wychodzić nie mogą. A jednak dawniej
odezwy wychodziły stąd. Jest to pewnie preludium[363]
do zamknięcia Ligi całej, o czym mocno mówią.
Pozwoliłem sobie umieścić, że drugie
pisemko będzie obejmowało wierszyki ze Szajnochy, Lenartowicza, itd. Samo się
rozumie, że to nie przesądza, co Pan wybierzesz, i co wybrać zechcesz. Mówiąc o
Lenartowiczu, miałem na myśli jego Szopkę, gdzie kilka miejsc ślicznie i
w stylu i duchu ludowym są opisane. Wszakże nawet w krytyce Przeglądu[364]
te miejsca znalazły łaskę i pochwałę.
Pozdrawiam Pana serdecznie i polecam
się Pańskiej przyjaźni
Libelt
Stefański[365],
u którego dla sznellpracy będziemy drukowali Reja z Nagłowic[366],
podaje na wzór druku i papieru załączony arkusz. Papieru bala (5000 ark.)
kosztuje 12 tal., druk 4 1/2 tal. Jeżeli się Pan na
papier i druk zgodzi, polecę mu przysposobić się w papier.
L.
[46]
Od MARIANNY CHMIELIŃSKIEJ[367],
siostry miłosierdzia
24.8.1849
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Donoszę, że przedział sali się ukańcza, zgłosiło się dotąd kilka
osób, które się tu z własną pościelą i łóżkami chcą przenieść, na co i zezwalam
tymczasowo, ponieważ Pan Dobrodziej o tym poprzednio wspominał. Czekam jednakże
na pewną i stanowczą dyspozycję Pana Dobrodzieja, czyli już odtąd można będzie
chorych bez obawy przyjmować. Wczoraj wieczór przywieźli dziewczynę, służącą od
Cabańskich, która dotąd sama leży i pierwszy początek zrobiła.
Bieliznę przyjęły do szycia różne
osoby z miasta. Najpotrzebniejsza rzecz
teraz jest przy samym wstępie drzewo, o które S[zanownego] D[obrodzieja]
upraszamy, również o słomę i siano do sienników i poduszek. Nie masz tu także
człowieka, który by to mógł uskutecznić, a który by się następnie mógł podjąć
zostać za posługacza.
Co do mięsa dla chorych i dla
posługi, nie wiem jak sobie P. D[obrodziej] każe postąpić: czyli kupować z
Jadek[368]
lub też innym jakim jakimkolwiek sposobem. Przesyłam zarazem spis najpotrzebniejszych
rzeczy należących do spiżarni. Proszę, by P. D[obrodziej] był łaskaw i raczył
zadysponować, jak sobie postąpić z maglowaniem bielizny, ponieważ tu magla n i e
m a s z.
Zostaję z najgłębszym szacunkiem
uniżoną sługą
M. Chmielińska, S.M.
[Na marginesie]
By to być mogło, to byśmy prosiły o
łóżka, bo z resztą wszystko wkrótce będzie ukończone.
[47] Od ks. MARIANA
KAMOCKIEGO CM
5 listopada 1849
+ J.M.J.V.
Szanowny Panie Dobrodzieju.
Łaska Pana naszego J[ezusa]
Chr[ystusa] niech będzie zawsze z Wami!
W tej chwili odbieram odezwę
Szanownego Pana Dobrodzieja i pośpieszam na nią odpowiedzieć, że my nie możemy
żądać od prezesa Rządu[369],
wymaganego przez urzędników gostyńskich, upoważnienia dla Sióstr domu
tamecznego. Żądanie to powinno być wniesione na piśmie przez Założycieli, jak
to co dopiero zrobionym było przez Komitet Wolsztyński, i żadnej nie znalazło
trudności.
Racz więc Szanowny Pan Dobrodziej
uprosić Czcigodnego P. Stanisława Chłapowskiego, aby takowe podanie w imieniu
Założycieli - a dobrze by było, aby jeszcze i ich podpisanie opatrzone - sam
raczył prezesowi, który od tygodnia już powrócił, doręczyć, a pewni jesteśmy
dobrego skutku.
Cieszę się niewypowiedzianie dobrymi
nowinami, które mi Szanowny Pan Dobrodziej dać raczyłeś i z serca za nie
dziękuję. Mam w miłosierdziu Boga nadzieję, że temu dziełu ku chwale Imienia
Jego Najświętszego wznoszonemu, też błogosławić będzie; obyśmy tylko
nikczemnością naszą nie stawiali zapory łasce Bożej, która sobie Szanownego
Pana Dobrodzieja i pobożne okolic Gostynia rodziny za narzędzie miłości Swojej
wybrała!
Przypominając Szanownemu Panu
Dobrodziejowi obietnicę, którą sobie za nader ważną uważamy: spisania metody,
której trzymałeś się w urządzeniu Ochronki i pobożnych w niej zachowywanych
zwyczajów - proszę, abyś Szanowny Pan Dobrodziej przyjąć raczył zapewnienie
najwyższego poważania i szacunku z jakim mam zaszczyt zostawać Wielmoż[nego]
Pana Dobrodzieja przychylnym i powolnym w Chrystusie Panu sługą
ks. Marian Kamocki Z.K.M.[370]
[48]
Od FILIPINY STUDZIŃSKIEJ, siostry miłosierdzia
24 stycznia [1850]
Wielmożny Panie.
Jaśnie Wielmożny Pan Prezes[371]
raczył mi nadesłać statuta Domu Gostyńskiego do przejrzenia i zaleca mnie
zarazem, aby nie zezwalać na zatwierdzenie tegoż domu, dopokąd nie będzie
fundusz zahipotekowany tak dla chorych, jak i Sióstr. Proszę więc Pana o
łaskawe zajęcie się tym jak najspieszniej i zarazem uwiadomienie mnie, ażebym
wiedziała, jak Panu prezesowi odpisać.
Zostaję z winnym szacunkiem uniżoną
sługą
F. Studzińska S.M.
[49]
Od SIÓSTR MIŁOSIERDZIA
8.2.[18]50
+
J.M.J.V.
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Dziś z rana przesłałyśmy list jeden
przez Księdza Stępińskiego, który nam obiecał jego odesłać mówiąc, iż tam są
częste okazje. W kilka minut po jego odejściu nadszedł list z Poznania, który
odsyłamy przez doktora[372];
być może, iż list ranny jeszcze nie doszedł, bo najczęściej tak bywa, iż kiedy
rzecz jaka idzie przez kilka osób, najczęściej się spóźnia.
Dziwimy się tu bardzo, iż P.
D[obrodzieja] tak obsypują listami z Poznania; o tym nic powiedzieć i
przestrzec nie umiemy, bo nam nic nie nadmienili. Przepraszam za szybkie i
nieczytelne pismo, spieszno niezmiernie, bo doktor czeka, obiad podobnież
dzieciom nie wydany, szkoła jeszcze się nie rozeszła, i tak zbieg okoliczności
przyczyną wszystkiego. Kończymy prosząc o św. modlitwy.
Zostajemy z najgłębszym szacunkiem
najniższe sługi
S[iostry]
M[iłosierdzia]
n[iegodne]
s[iostry]
m[iłosierdzia]
[50]
Od SIÓSTR MIŁOSIERDZIA
16.2.[18]50
+ J.M.J.V.
Wielmożny Panie Dobrodzieju!
Tak jestem pomieszana, iż nie wiem
od czego zacząć list niniejszy. Spostrzegam się co robię, że od tak okropnych
wyrazów list rozpoczynam, niechże P. D[obrodziej] się nie sturbuje[373].
Wola Boska się spełnia i nic więcej, trzeba się koniecznie jej poddać, bo
inaczej zginiemy.
Waluś[374]
ma zapalanie mózgu i najpewniej nam umrze. Doktor nie był przez kilka dni, aż
dopiero wczoraj za wielkim posyłaniem przyszedł i robił wszelkie ratunki;
żałował, że prędzej nie przyszedł, ale zawsze to śmierć szuka przyczyny, tak
też i tu teraz. Siostra Angelina[375],
która się zajmuje chorymi, pielęgnowała i otrzeźwiała, o ile mogła, ale
wszystko na próżno; a i wieleż to godzin opłakanych było, patrząc na jego
cierpienie zaspokajmy się tym, iż tak Pan Bóg chce i tak być musi; przybędzie
nam kwiatek do wieńca.
W tym momencie przyjechała Siostra
Anna[376]
i Siostra Teresa[377],
jeśli znana (Francuzka), a my obie mamy wyjechać zaraz po obiedzie do Poznania
pocztą o godzinie 4-tej, przykro nam bardzo iż nie możemy przybyć do Grabonoga,
ale się nie da zrobić. Ach, nieprawdaż, jak się to wszystko spiknęło[378]
na nas - być może, że powrócimy; jeśli tak, to będziemy się starać, by do
skutku przyszło; jeśli zaś nie, to zostawmy Bogu.
Pytałam się zaraz Siostry Anny, czy
się widziała z Panem Mateckim. Tak się
stało - byłaby się mogła widzieć, ale Siostra Przełożona twierdzi, iż najlepiej
będzie, życzy i radzi, by tu wezwać Pana Jagielskiego[379],
który bez porównania ma więcej praktyki niźli Pan Matecki co do ran; nie mówiła
z nim Siostra, bo nie wiedziała w jakim stanie noga teraz jest, ale niezawodnie
niech się P. D[obrodziej] da namówić, by tu przybył Pan Jagielski. Doktor z
opowiedzenia nie może zawsze leczyć pacjenta, jeśli więc P. D[obrodziej] zechce
- o co prosimy - by P. Jagielski przyjechał, to prosimy o parę słów przez tęż
samą oddawczynię listu tego. Jeśli zaś P. D[obrodziej] nie zechce, to niech nam
opisze całe położenie [...] detalicznie,
a my wtenczas rozmówimy się z Panem Jagielskim. Pan Matecki podobno dopiero w
Poznaniu u Sióstr uczył się pod okiem Pana Jagielskiego.
Przepraszam za okropne pismo.
Wczoraj byłyśmy z kilkoma dziećmi na pasji[380].
Prosimy o westchnienie. Zresztą wszystko dobrze. Zostajemy z szacunkiem
najniższe sługi
Siostry
Miłosierdzia
[51]
Od ANNY
DŁUGOŁĘCKIEJ, siostry miłosierdzia
Gostyń, 18.2.[18]50
+
J.M.J.
Wielmożny Panie Dobrodzieju.
Łaska Ch[rystusa] Pana niech będzie
z nami.
Mały Waluś dziś - zdaje nam się -
znajduje się troszkę lepiej, nie wiem czy to na zdrowie? czy też przed
śmiercią, bo tak się czasem trafia, przynajmniej parę łyżeczek mleka wypił po
kilka razy, co nas mocno pocieszyło; ciągle tylko śpi. (Jasio i Franusia
odwiedzają go i mówią, że się z nimi nie chce bawić)[381].
Co do domowego położenia, kartofle
mamy już przywiezione tylko, że nam się już zboże kończy. Nie wiem, czy Pan
D[obrodziej] każe kupować? czy też mamy się wstrzymać? Pisze Pan D[obrodziej],
że smutno po Siostrach; prawda, chociaż jest Siostra Teresa, to bardzo mało
mówi po polsku. Mam nadzieję, że wrócą, ale czy obie - to bardzo niepewne.
Podziękowanie Pana Dob[rodzieja] za
poradzenie się doktora, troszkę mię zarumieniło, tylko proszę i przy tym radzę, aby Pan Dob[rodziej] wezwał
P. Mateckiego, ażeby gdyby później była konieczna potrzeba wezwania go nie
mówił, że już za późno i rany przedłużone kuracją, trudniejsze do zupełnego
wyleczenia.
Polecając pobożnym modlitwom małego
Walusia wraz z wszystkimi Panu Dobrodziejowi, przy tym łączę wyraz głębokiego
szacunku.
Wiel[możnego] Pana Dobrod[zieja]
Anna
n[iegodna]
s[iostra]
m[iłosierdzia]
[52]
Od ks. ATANAZEGO SZUŁCZYŃSKIEGO COr
Zgromadzenie
Ks[ięży]
Filipinów COr, 19 lutego 1850
+ L.J.Ch!
Po ostatnim moim w Grabonogu
pobycie, chociaż w tak krótkim czasie, ileż to już przecie nie tylko wody, ale
i interesów przeminęło, a już znowu nadeszły nowe. Siostra Anna przyjechała z
Poznania odświeżona duchem gorliwości powołania swego, ale cóż, kiedy zwykłe
towarzyszki - SS. Balbina i Angelina znów odjechać musiały, zostawiając jej w
największym niebezpieczeństwie życia, albo raczej już prawie umarłego Walusia.
Zapłakała Siostra Anna nad położeniem swoim, a ja gdym to widział w niedzielę
po Mszy św. odprawionej, nie mogłem przenieść na sobie, aby nie pójść w
poniedziałek lubo po wielkim błocie, z jakąkolwiek pociechą. I zastałem, co Bóg
może, podziwiając z wielkim ukontentowaniem, że Waluś znacznie lepiej się ma.
Niech Panu Bogu będą za to dzięki, bo to najdawniejszy mieszkaniec u Sióstr. Za
towarzyszkę przywiozła ze sobą S[iost]ra Anna, Francuzkę - Teresę Semenou,
dopóty rekolektantki nie wrócą; bodajby się tylko S. Balbina do nas dostała!
Przywieziony z Poznania rachunek Szmyta[382],
załączam. Boże! dopomóż do jego zaspokojenia!
Jakże noga, ach ratować ją trzeba i
zdrowie pożyteczne a dla tylu drogie, przenieść nad wszystko. Radbym był w
Grabonogu, ale niepodobno. Czy P[an] Wojciech[383]
był i jakie rzeczy obrót wzięły? Koniec P. B[ogu] oddaję.
ks. A. Szułczyński
[53]
Od ks. ATANAZEGO SZUŁCZYŃSKIEGO COr
Zgrom[adzenie]
Ks[ięży] Filip[inów], 27.2.[18]50
+
Jak będę mógł, tak będę się starał z
przysłanego mi łaskawie wniosku do Konsystorza jedną zrobić łagodniej przemawiającą
całość i w nowej postaci do przepisania i podpisów na piątek wrócę.
Cieszę się też, że nie najdłużej
będziemy mogli puścić w obieg do dobroczyńców Instytutu[384]
przypomnienie się o hipoteczne dokumenta. Co do składek dla Ochrony,
dowiedziałem się od samego proboszcza[385],
że prócz kartofli, jak inne lata dawała, tak i teraz postanowiła; zboże atoli
już wybrane i drzewo z ostatnim dziś zawiezionym sążniem do połowy. O
pieniądzach - czy wybrane, Ks. proboszcz nie wie. Ostatnie sto talarów, bo już
czwarte, odebrałem od Ks. Ministra[386]
i już wczoraj Siostrze Annie do przesłania wręczyłem. O zbożu zrobiłem jej tę
nadzieję, że niezadługo może dostanie, podług naszej w poniedziałek umowy.
O skargach na Paulinę, wczoraj
słyszałem osobiście, ale nie wiedziałem, żeby się sama podług rozkazu
Przełożonej oskarżać miała. Jutro więc, daj Boże, aby było pomyślne dla
Instytutu z powrotu Sióstr; tylko nie wiem, czy dla powodzi poznańskiej
wyruszyć będą mogły, podług gazety wczorajszej.
Ale i to pociecha: Siostra Teresa
wielkie pozyskała łaski. Pani Bork często bywa na Mszy z córeczkami, aby kilka
słów po francusku paryskim akcentem pomówić. Powinszo[wa]łem
z tego względu Siostrze Teresie. O postnych rzeczach mówiłem, ale wybadać nie
mogłem. Jutro chciałbym tam być, bo dziś nie byłem i zapewne Ks.Męcel[387]
mnie wyręczył.
Dla zabawy załączam 6 numerów „Krzyż a Miecz”[388],
dobrej ochoty do czytania życzę, a przede wszystkim, aby Bóg najprędzej wstać i
widywać nam się pozwolił. Panu Bogu oddaję.
ks. A. Szułczyński
[54]
Od ANTONIEGO POPLIŃSKIEGO
Poznań, 28 lut[ego] 1850
Szanowny Panie!
W
odpowiedzi na ostatni list Szan[ownego] Pana Dobrod[zieja], nadsyłam Ks. Jucewicza[389]
Wspomnienia Żmudzi za 10 fl. 1/5
netto 1 tal.10 srb.
O
Przysłowiach przez tegoż
autora, nie wiem.
Co się zaś tyczy Przysłowia
Wójcickiego[390]
[...]
tych już dawno w handlu przybrakło. Dzieł Kotwica[391] wcale już nie posiadam, ostatni egzemplarz
kupił ode mnie Ks. Kan[onik] Kiliński[392]
przy farze w Poznaniu; nie mogę więc pomimo najlepszej chęci służyć.
Uszanowanie i poważanie
Popliński
[55]
Od ks. Ignacego PRUSINOWSKIEGO COr
12.4.[18]50
N.B.P.J.Chr.
Kochany Panie Edmundzie.
Z poleceń, jakieś na mnie włożył,
uiściłem się o tyle: księgarnia katolicka[393]
z wdzięcznością przyjmuje ofiarowane sobie podjęcie się z strony Pana
rozpowszechniania książek przez nią w te strony przesłanych i wkrótce będzie
chciała w zapas pożytecznych zaopatrzyć Grabonóg.
Puszka dlatego, że nie potrzebuje
być srebrną, byle wewnątrz była złoconą, zbyt drogą nie będzie, wszakże za
dziesięć talarów musiałaby być tak pojedyncza, że szkoda by było nie odłożyć
kilku talarów więcej, aby mieć raz na zawsze puszkę porządną, zwłaszcza że za
16 talarów będzie cała grubo srebrzona, z odznaczającą się przykrywką i zdobna
- byłbym przeto za droższą. Prawda, że urząd wasz opiekunów skarbu ubogich
nakazuje oszczędność, ale ofiary do ołtarza nie są nigdy rozrzutnością. A zresztą jeżeli można, to załóżcie za mnie
na ten rok owe 6 tal. naddatku, a da Bóg doczekać, jak wnijdę do Zgromadzenia i
zarobię - miło mi będzie pierwsze mojej pracy grosze oddać na naczynie
Przenajświętszego Ciała Zbawiciela naszego.
Ksiądz Biskup[394]
wielce się zadowolnił z wręczonych mu przeze mnie Statutu i Skazówki[395]
- mówił, że tylko tego żądał, bo jak mi się zdaje, nie będzie on tyle wglądał w
wewnętrzne urządzenie Ochrony, ile raczej w ustalenie jej bytu, który już, już
miał całkiem ustać.
Aleksy[396],
dzięki Bogu, zdrów; co do obraźników[397],
jeszcze się z Panem porozumie, zanim coś przedsięweźmie. Litanię do Świętych
Dziatek w niedzielę już u Św. Wincentego zaprowadzam, jest ona nawet bez
towarzyszących jej innych okoliczności tyle budującą sama w sobie, że z
pewnością bez duchowych korzyści się nie obejdzie.
Oczekując skorej a ostatecznej odpowiedzi
co do puszki i polecając się świętym modlitwom, kończę, jakem przyrzekł.
Prusinowski
[56]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
Turwia[399],
24 września 1850
Szanowny Panie.
Spieszę uiścić się z danego
przyrzeczenia przed terminem 1-go października. Oto masz Pan do swego „Noworocznika”[400], jeśli nie qualitas, to quantitas[401]
dostateczną, naprzód dwie dość długie powieści, potem sonetową liczbę sonetów[402],
to jest 14, w końcu jeden rozdział z niewydanej podróży nad Renem. Wyznaję, iż
nie mając nic z nowszych prac skończonego, musiałem po to wszystko sięgnąć do
teki najdawniejszych mych próbek. Z mierności trudno się tłumaczyć, ale z
przyzwoitości konieczne. Otóż zda mi się, że w powieści Machmud[403]
jest kilka wierszy za śmiałych na książkę mającą być w ręku ludzi surowo
religijnych. Na usprawiedliwienie się mam tylko to do powiedzenia, że powieści
indyjskie zwykle daleko okropniejsze przedstawiają obrazy. Mam przy tym
nadzieję, że końcowy morał uratuje całość. W każdym razie, czy to będzie
wydrukowane czy nie, proszę o zwrot manuskryptu. Może by mi Pan także przysłał
korektę[404]
do poprawy.
Zostaję szczerym przyjacielem i
sługą
S. Koźmian
Przyłączam to, co mi dał Olizarowski do pańskiego „Noworocznika” [405].
[57]
Od Wojciecha Morawskiego
27.9.[18]50
Najukochańszy
Bracie w Ch[rystu]sie!
Posyłam Ci artykuł o Witwickim[406]
wraz z listem jego do P. G. Sand[407]
i [artykuł]
Ks. Jełowickiego[408]
o śmierci Witwickiego [...] Witw[icki:][409] niedrukowany Ci posyłam. Następnie posyłam Ci
Ks. Antoniewicza trzy nauki i jeden wiersz; posyłam Ci jeszcze jego dwa
wezwania. Mam jeszcze dużo rękopisów Ks. Antoniewicza, ale nie kompletnych i
listów kilka, co by się do druku zdały.
Ks. Strybel chce Ursulinki
do Śremu sprowadzić[412].
Artykułu o sierocie odebrać nie mogłem. Do Ficka[413]
względem Ciebie napiszę: w księg[arni] kat[olickiej] mają mnóstwo książek i
medali z Piekar.
Ks. Praszałowicz w Tronchiennes w
Belgium an Coll[egium]
des Jesuites[414],
napisz do niego. Ale czemuż nie przysyłacie braciszka lub chłopa z furą[415], a czemuż listy urzędowe piszecie, wiecie, jak
Polacy tego nie lubią, i zrażeni od podobnych zakładów jak [...][416]
pismami i nic nie uzyskasz. a
gdyby jechał chłop z Twoją karteczką, że dla sierot zbiera, każden by dał bez
wyjątku. piszę Ci to, bo się na
list Twój wczorajszy skarżono i że dlatego nie da się, jak by się dało, gdybyś
zachował dawne polskie obyczaje: wybacz, że Ci to piszę, ale trzeba, aby
Siostry były w Kościanie w domu poprawy [...][417], w Ostrowie, gdzie taki brak życia duchownego. Nie szkódź więc tym pisaniem
listów, najusilniej Cię błagam: bo widzę ile każdy braciszek uzbiera, ale nie
na listy; w Rawiczu mi mówił Ks. Beniamin[418],
że na listy nic nie dostał, a tak z wolnej ręki 40000 zebrał w kilka miesięcy; proszę Cię, nie pisz więcej,
tylko chłopa przyślij furą i co dadzą, to weź,
a jak braknie, to znów poślij, a żadnym razem nie pisz, tylko karteczkę
mu daj, że rzetelny człowiek i odda klasztorowi. Bardzo Cię o to proszę.
Modłom się Twoim polecam, bom
wczoraj 5-ty krzyżyk zaczął[419]:
żona moja, na rozwiązaniu, módl się za nią. Ks. Stulc o Tobie ze łzami mi
mówił. Ks. Spiske młodszy, prawie 500 protest[antów][420]
nawrócił, pisze, że co dzień za nas przy Mszy modlić się będzie, że poznał przez nas Ks. Stulca.
Proszę Cię przyjedź do mnie, abyśmy
się koniecznie co do tercjarek[421]
umówili. Powstają ich klasztory w Opolu i w Glacu[422].
Ks. Albin podobno umarł[423].
Artykułu o sierocie nie mogłem
wydobyć: tylko twój album drukuj zaraz. Posyłam Ci widok[i]
z La Salette[424],
[które
zarazem każę] wydać w album.
Mysia i Stasia[425]
Twym modłom polecam najprzyw[iązańszy]
Twój
W. M.
Obrazki, ile można, po polsku w
Poznaniu wydać i poproś Ks. Stulca o jego żywot Św. Winc[entego].
[58]
Od FRANCISZKA MORAWSKIEGO
Lubonia,
22 O[cto]bris[426]
1850
Wielmożny Mości Dobrodzieju!
Szkoda, że wcześniej nie wezwałeś
mnie do tej zaszczytnej dla mnie przysługi. Redaktorowie „Przeglądu”[427]
i Ksiądz Prusinowski[428]
tak mnie wypatroszyli całkowicie z ulotnych poezji, że nic prawie mi nie
zostało. Com jeszcze znalazł, to posyłam, a że zapewne czas nagli, nie odwlekać
wolę, niż dłuższym trudem wyszukiwać w szpargałach moich czegoś lepszego i
obfitszego. Co się podoba - bierz Pan; co nie - racz odesłać. Inicjalne litery
dostateczne będą do podpisu[429],
a na to potrzebne, aby innych nie podejrzewano o moje grzechy poetyckie.
Dziękując serdecznie za podany mi
sposób przysłużenia się Wiel[możnemu] Panu Dobrodziejowi mam zaszczyt zostawać
z winnym uszanowaniem sługą najniższym
F. Morawski
List Pański z 9-go bm. doszedł mnie dopiero 20-go,
stąd zwłoka w odpisie.
PS Czy zostało
co jeszcze z moich poezji w bibliotece Kasyna?
[59]
Od WOJCIECHA MORAWSKIEGO
8.12.[18]50
Kochany Przyjacielu.
Posyłam Ci z pism Ks. Antoniewicza
1) Kazanie
w dzień św. Pawła[430]
(bo drugie kazanie w tym poszycie zawarte już drukowano o śmierci)
2) Wypisy
z Izajasza[431]
3) O
powołaniu kobiety, nauka ks[iędz]a Antoniewicza
4) O
wychowaniu dzieci (koniec na str. 6-tej, a co na 7-mej dodać na 4-tą)
5) O wewnętrznej
poprawie z powodu zmartwychwstania
6) List do
Pani ...
7) Wiersz
do młodego poety.
Myślę, że masz za dosyć do 1-szego
albumu, więc Ciebie najczulej ściskam najprzyw[iązańszy]
Twój
W. M
Wczorajszy list dziś ekspediuję[432]
zaklinając Cię, abyś koniecznie u mnie był: może na noc do mnie przyjedziesz,
przybyłbym po Cię.
Najczulej Cię ściskam i tak pragnę
Cię, żonie mej przedstawić, a tobie me dzieci.
[60] Od
ERNESTA GÜNTHERA
ABKOMMEN
über den Debit des Werkes „Pokłosie”
Ausser
der 100 Exemplaren, welche E.Günther mit 1/3 Rabatt auf Abrechnung
der Druckkosten erhält, übernimmt derselbe noch 400 Exemplare in Commission für
den Debit im Buchhandel, wobei er sich verpflichet, für den Absatz sich [...][435]. Von diesen 400 Exemplaren erhält er 40%
Rabatt, wofür er dagegen die Versendungs- und Inserations-Kosten zu tragen hat.
Die
Abrechnung findet am 1. Juli 1852 statt, bei welcher auch erst die Druckkosten
zu verrechnen sind.
Ernst Günther
[61]
Od SEWERYNA SKÓRZEWSKIEGO
Gołanice,
29 stycz[nia] 1851
Kochany
Edmundku!
Bardzo bym się ucieszył, żebym się z
Tobą widzieć mógł, ale na nieszczęście ja sobie tej radości sprawić nie mogę,
jeśli Ty się nie zechcesz do mnie zbliżyć. Chory leżę w łóżku na nogę, ani
kroku zrobić nie mogę. Uderzyłem się przed Nowym Rokiem w giczol[436]
u nogi, wyskoczywszy z łóżka gasić ogień, który się zajął w nocy w pokoju. Nie
zważałem dosyć na to, pojechałem do Poznania i nie unikłem tego, w co popadłem.
Szerbel mnie od tygodnia leczy, ale bodaj z nim dotrzymam planu, zniknę do chłopa jakiego. [W]prost nie umieją doktorzy leczyć
takich ran. Ja Ci podam plan. Stan[isław] Jarzębowski będzie dziś w Lesznie i
odeśle konie próżno, mógłbyś się więc zabrać z doktorem Szerbel i przyjechać do
mnie. Możesz u mnie nocować, nazajutrz w sobotę, tak rano jak będziesz chciał,
możesz wreszcie z doktorem wrócić, którego odsyłać będę. Sposób więc Ci podaję,
niech tylko będzie dobra chęć Twoja, a może się stać to, czego sobie obaj życzymy,
a ja osobliwie w stanie moim.
Twój Cię szczerze kochający
Seweryn Sk[órzewski]
[62]
Od STANISŁAWA KOŹMIANA
Turwia, 28 kwietnia 1851 r.
Kochany Panie.
Posyłam Panu datek literacki do „Pokłosia” od mego brata[437],
i jeszcze parę wierszów Olizarowskiego.
Pragnąłbym, abyś Pan raczył popchnąć
Günthera do pośpiechu. Od dwóch tygodni nic mi nie przysyła. ja będę musiał stąd 15-go maja na parę
tygodni wyjechać, a tyle błędów w wierszach znalazłem (niektóre z własnej woli
zmieniłem), iż bardzo bym pragnął każdą kartę przed wyjściem na świat zobaczyć.
Polecam się łaskawym względom
Kochanego Pana sługa
S. Koźmian
[63]
Od JÓZEFA MORAWSKIEGO[438]
Kotowiecko,
12 paźdz[iernika] 1851
Kochany Edmundzie.
Wstyd mnie prawdziwie, że na Twój
list blisko miesiąc nie odpowiedziałem, ale po części nie byłem w domu, a po
części też tak byłem zajęty oddaniem starszych moich dwóch chłopców do szkół i
umieszczeniem ich, że nie mogłem i chwili wolnej pochwycić.
Bardzo Ci dziękuję za nadesłany mi
egzemplarz „Pokłosia”, na który
nie zasłużyłem, bo com Ci do druku posłał, żadnej nie ma wartości i od lat
10-ciu butwiało w starej tece. Rozprzedaży nie mogę Ci się, mimo szczerej chęci
podjąć, naprzód że prawie wcale się z domu nie ruszam i nikogo nie widuję, a
zatem złym bardzo byłbym „komisjonerem”[439] i sumiennie tego się nie mogę podjąć, bom
już w mej okolicy doświadczył, że to nie idzie; po wtóre, że w tym roku tak
niezmiernej biedy, jaka w naszych stronach, pewno kupca bym nie znalazł. Co zaś do sprzedaży kajetów[440],
to muszę Cię ostrzec, że tu nie zawsze księgarze w Ostrowie i Pleszewie po 1
1/2 srebrnika sprzedają. jak
to być może - nie wiem, ale tak jest rzeczywiście.
Chciej łaskawie wierzyć, że ja nie z
niechęci Ci się wymawiam, ale z rzeczywistej niemożności. Wiadomość o sprzedaży
domu w Gostyniu dla Sióstr Miłosierdzia[441]
już mnie doszła była przez mego brata[442].
Bogu za nią dzięki, bo jedna z
najgłówniejszych przeszkód do utrzymania tego dobroczynnego Zakładu usunięta. a za pomocą Bożą, resztę da się ułatwić, byle czasy przewrotne
się poprawiły, bo ludzie nie będą mogli płacić, jeżeli dłużej taki stan potrwa.
Zdaje się jednak, że jesteśmy w chwili zwrotu na drogę religijną, z której tak
przed trzystu laty wyparł ludzkość protestantyzm[443],
a jednakże tu nieszczęścia potrzeba była, aby strwożoną i upadającą o własnych
siłach ludzkość zwrócić ku Bogu. Protestancki materializm do jakichże nas doprowadził
ostateczności; pokazało się, że najpotężniejsza logika ludzka niczym nie jest,
że jest inna logika Boska, której ludzie poddać się i zaufać muszą, jeżeli
spokój wewnętrzny w ich sercach ma zagościć. Ale do tego doprowadzą tylko
przekonywające czyny, a takimi tylko jest takie poświęcenie, jak miłosierne
zakłady katolickie, nie na rachubie jak dobroczynność amerykańska oparte, ale
na wzniosłym poświęceniu się, zaprzeniu siebie. Ale długo, długo to jeszcze
potrwa, bo miara cierpień ludzkości jeszcze nie przepełniona. Pozdrawiam Cię
serdecznie.
Twój
J. Morawski
Za 12 kajetów na Ochronę mi przesłanych łaskawie [nieczytelne] talarów [przesyłam].
[64]
Od PAULINY WILKOŃSKIEJ[444]
Siekierki, 13 grudnia 1852
Dziś dopiero mogę Panu na uprzejme
odpowiedzieć wezwanie i niektóre przyczynki do Pokłosia przesłać. Nie
było mnie przez dziewięć tygodni w Siekierkach, potem byłam słaba, a nadto
oczekiwałam datków do pisma Pana z stron dalszych. Obecnie odbierasz Pan:
1. „Jedną łzę
dla nich” - jest to powiastka, na jaką się teraz zdobyć mogłam, osnuta na
rzeczywistym zdarzeniu, którego naocznym byłam świadkiem.
2. Śliczne
poezje Karola Brzozowskiego.
3. Wyjątek z
listu, pisanego do mnie już dość dawno, bo przed rokiem przeszło przez Alberta Gryfa (Alberta Jaksa
Marcinkowskiego)[445].
Wyjątek ten może być jako rozprawka naukowa uważanym.
4. Ustęp z
powieści Adama Pługa[446]
- chociaż tylko ustęp, ale tak jest ładnym, że go Panu przesyłam.
5. Pomniejszą
poezję Adama Pługa.
Wkrótce spodziewam się, że potrafię
Panu jeszcze kilka artykułów nadesłać, bo mam uroczyste zapewnienie kilku
piszących w Warszawie.
I o przyczynki do „Wieczorynków”[447] prosiłam - i także piśmienne mam obietnice i
bardzo zadowalające. Wierzaj Pan, że
uczynię wszystko co tylko w mojej zostaje mocy, ażeby wspierać „Pokłosie” i
„Wieczorynki”. Bo czyliż to nie jest powinnością każdego? Poznańskie bardzo zły przykład pod tym
względem daje, więc o ile możemy, bierzmy się za ręce i wskrześmy choć nieco
tylko uśpione, tutaj życie umysłowe.
Nie godzi się, ażeby p r o w i n c j a mająca
p r e t e n s j ę do jakiejś
wyższej i n t e l i g e n c j i tak obojętnie zalegała pole. Język nasz i
piśmiennictwo – toć że to jedyna dozwolona nam jeszcze dzisiaj spuścizna! Więc
strzeżmy tego dobra i kochajmy je całą miłością dziecięcą.
Pisałam do Kornela Ujejskiego[448],
ale dotąd jeszcze nie mam odpowiedzi. A za Niemen na Podole i za Kijów list
stąd wysłany, idzie 4 tygodnie!
Na nadchodzący Rok Nowy zechciejcie
Państwo przyjąć najszczersze życzenie moje: aby nam się wszystkim lepiej
wiodło!
Paulina Wilkońska
PS. Spolszczenie
angielskiego wiersza w powieści mojej później nadeślę, dla umieszczenia go w
przypisku.
[65] Od PAULINY
WILKOŃSKIEJ
Siekierki, 15 stycznia 1853
Posyłam Łaskawemu Panu artykuł,
który może się przyda do „Pokłosia”.
Czy Pan odebrałeś przesłane przeze mnie artykuły jeszcze przed świętami?
Otóż przepolszczenie angielskiego
czterowiersza, które Pan raczysz w przypisku umieścić:
Czy na
szubienicy szczycie,
Czy to w
boju, w grzmocie dział;
Mąż
najpiękniej kończy życie,
Gdy je dla
ludzkości dał.
Karol Brzozowski
Proszę także o wiadomość: czy
druk „Pokłosia” już
rozpoczętym został i czy Pan jeszcze więcej artykułów potrzebujesz? Nadto, czy
wydawanie „Wieczorynków” przyjdzie do skutku?
Z prawdziwym szacunkiem
Paulina Wilkońska
[66]
Od PAULINY WILKOŃSKIEJ
Siekierki,
22 lutego 1853
Za wiadomość o „Pokłosiu” uprzejmie dziękuję. Załączam Panu jednakże jeszcze jeden wiersz i
dobrze by było, gdyby miejsce znalazł. Autorka, Pani Seweryna z Ż. Pruszakowa[449],
ma zamiar nadesłać do dziecinnego pisma kilka arykułów swoich, a pomiędzy tymi
i rys literatury polskiej bardzo przystępnie dla młodziuchnych wyłożony
umysłów. Nadto poleciłam jej zebranie i przesłanie mi obiecanych przyczynków Jachowicza[450],
Nowosielskiego[451],
itd.; aby się więc nie zraziła gdy z nadesłanych jej poezji do „Pokłosia” (bo ich jest kilka)
żadna umieszczona nie zostanie.
Mam ja i maleńką powiastkę, wypadek
dzisiejszy zaczerpnięty z naszego nieszczęśliwego położenia politycznego, którą
Panu w razie potrzeby na każde wezwanie służyć mogę; była ona
przeznaczoną do jednego z pism warszawskich, ale jej cenzura nie przepuściła.
Ze zabranych prowincji[452]
bardzo smutne wiadomości odbieram: piśmiennictwo upadło tam całkiem z powodu
ostrych rozporządzeń rządowych. Ciężki ten Bogu zda rachunek, kto te wrogości
wywołał. Kilku z poczciwych a zdolnych pisarzy naszych zostaje w Archangielsku
- Wijatce, itd., a szlachetny, genialny, ukochany przez wszystkich Edward
Żeligowski (Antoni Sowa, autor Jordana)[453],
przepadł bez wieści! Aresztowany w lutym 1851 r. w Wilnie w nocy, wywiezionym
został nad ranem bez śledztwa, bez wyroku, niewiadomo dokąd. Kilku młodych
ludzi pogoniło za nim - domyślano się, że jest w Ołonecku, ale dotąd jeszcze
nic wyśledzić nie zdołano. Serce pęka na takie wspomnienie.
Wydawanie pism zbiorowych jest
całkiem zakazanym w tamtych nieszczęśliwych krajach, więc zgłosili się do mnie
z prośbą, ażebym ja tutaj pod swoją firmą wydała pismo ze zebranych w tamtych
stronach artykułów. Tylu tam zdolnych ludzi, tak wielce nawet zdolnych, a nie
mogą krajowi swojemu służyć jakby pragnęli. Zapewne się podejmę obowiązku, jaki
na mnie wkładają, chociaż cierpiąca i znękana moralnie do niczego ochoty nie
mam, boć to jest obowiązkiem, a nawet powinnością.
Życzę Panu w poczciwym przedsięwzięciu
Twoim i biednym sierotkom najlepszego powodzenia.
Z prawdziwym zostaję szacunkiem
Paulina Wilkońska
PS. Jakaż jest
prenumerata[454]
na „Pokłosie”? Może by się
siostra moja sierotkom pod tym względem przysłużyć mogła, może by potrafiła
kilku zebrać prenumeratorów[455].
[67] Od
ERNESTA GÜNTHERA
Buchhandlung
26.
April [18]53
Buch - u. Steindruckerei
LISSA
Euer Hochwohlgeboren
ersiehe
ich hiermit ganz ergebenst, mir mit eingehender Post gefälligst wissen zu
lassen, wie der Preis von „Pokłosie“ sein wird, damit ich durch die Buchhändler-Zeitung[457] für den polnischen Buchhändlern anzeigen kann.
Um
denselben genau bestimmen zu können, erlaube ich mir die Druck-Rechnung
zugleich beizufügen.
Ernst Günther
Lissa, den 26.4.1853
Buchhandlung Księgarnia
Buchdruckerei Drukarnia
i Litografia
u. Lithographische Anstalt
für Sehr Hochwohlgeboren, Herrn E. v[on] Bojanowski,
Grabonóg
von Ernst
Günther
500
Pokłosie (21. halber Bogen á
1/6) = 10
4/6 Bogen
für Satz Dru[ck] 124,
500
Umschläge 2,15
[pro?
Tracht?]
Broschüre á 100 Bogen 5 ? 5,25
132,10
[260]
Klonowic Sebastian Fabian, Acernus (ok.1545-1602), późnorenesansowy poeta i
satyryk pochodzący z Sulmierzyc (Wielkopolska). Dzieła wydał w dwóch tomach J.
N. Bobrowicz (Lipsk 1836). PSB, t. 13 (1967-1968), s. 4-6 (Bronisław Nadolski);
Literatura polska..., t. 1, s. 447-448 (Julian Krzyżanowski).
[261]
Zapewne Stanisława Leszczyńskiego
(1677-1766), króla polskiego, filozofa - moralistę i pisarza politycznego. Tamże, s. 560.
[262]
Chodzi o ks. Jana Jakuba Siwickiego, który rozbudził w Bojanowskim „zamiłowanie
do literatury, historii i folkloru”. (Szafrańska Amelia i Szafrański Tadeusz,
Wprowadzenie [w:] Bojanowski E.,
op. cit., s.14) i który prosił go o dostarczenie materiałów dotyczących
Stanów Zjednoczonych. Zob. wcześniej, listy z 29 grudnia 1833 r. i 1 maja 1834
r.
[263]
Sprewa, niem. Spree - rzeka w południowo-wschodniej części Niemiec, dopływ
Haweli, połączona kanałami z Odrą i Hawelą.
[264]
Prospekt (łac. prospectus) - publikacja, zazwyczaj broszura zawierająca reklamę
czegoś, zapowiedzi wydawnicze. – Rozprawa doktorska Gąsiorowskiego Brevis rei medice in Polonia delineatio, ab
antiquissimis temporibus usque ad annum 1506 (1835) była pionierskim
opracowaniem dziejów medycyny w Polsce na podstawie źródeł. Jej polska wersja Zbiór wiadomości do historii sztuki
lekarskiej w Polsce od czasów najdawniejszych aż do najnowszych ukazała się
w Poznaniu w 1839 r.
[265]
Chodzi faktycznie o pionierski przekład Bojanowskiego z języka angielskiego
(1835) dramatu filozoficznego G. G. Byrona Manfred (1817).
[266]
Pomada (fr. pomade) - (przestarz.)
substancja złożona z tłuszczu wosku i
pachnideł, służąca do smarowania włosów dla nadania im połysku.
[267]
Wymuskać – muskując wygładzić, gładko ułożyć; wymuskać fryzurę, wąs.
[268]
Mowa o cudzoziemskim, paryskim stylu życia.
[269]
Opernhaus (niem.) - opera.
[270]
Spontini Gasparo (1774-1851), kompozytor włoski, przedstawiciel tzw. wielkiej
opery francuskiej, przebywający od 1803 r. w Paryżu, a w latach 1820-1841 w
Berlinie. NEP, t. 5. s. 973.
[271]
Chodzi zapewne o operę Spontiniego Fernando Cortes z 1809 r.
[272]
Ów kolega Gąsiorowskiego i Bojanowskiego z okresu studiów mógł być synem
niejakiego Teske, który reprezentował w Sejmie Wielkiego Księstwa Poznańskiego
(1827) miasta Czarnków i Chodzież. Żychliński L., Historia sejmów..., t. 1, s. 43.
[273]
Dysertacja (łac. dissertatio – badanie, rozumowanie) – rozprawa naukowa, pisana
zwykle z myślą uzyskania stopnia naukowego.
[274]
Duszkiem, tzn. jednym tchem, jednym łykiem, haustem.
[275]
Zwei Treppen hoch (niem.) - Na drugim piętrze.
[276]
Być może chodzi o Ksawerego lub Kaliksta Bojanowskiego.
[277]
Hümur
– bliżej nie znany hodowca i sprzedawca baranów.
[278]
Chodzi najprawdopodobniej o Antoniego i Michała Skarżyńskich, braci
Korduli, żony Teofila Wilkońskiego,
ewentualnie o syna Michała, noszącego także imię Antoni (Antoś). Por.
Bojanowski E., op. cit., s.137 przyp.
1.
[279]
E. Bojanowski powrócił do Wrocławia na początku marca 1836 r.
[280]
Aleksander Mielżyński, nabywca Płaczkowa (6 III 1836).
[281]
Chodzi o jakiegoś pośrednika lub znajomego ojca Bojanowskiego.
[282]
Moraliński z Kołaczkowic, przyjaciel
Bojanowskich. - Ów Moraliński mógł być ojcem Teodory, matki ks. Leonarda
Ostrowicza (ur.1831), z którym Bojanowski korespondował w końcu lat sześćdziesiątych.
Zob. list z 13 stycznia 1867 r. w t. 1.
[283]
Sztuka sepulkralna (łac. sepulcralis) - twórczość artystyczna związana z wiarą
w życie pozagrobowe lub z dążeniem do utrwalenia pamięci o zmarłych. - Chodzi
zapewne o utrwalenie pamięci zmarłej w 1834 r. matki (nagrobek, grobowiec).
[284]
Sztukator-rzemieślnik, artysta zajmujący się wykonywaniem sztukaterii czy
dekoracji architektonicznej.
[285]
Chodzi o handlarza końmi.
[286]
Tzn. tymczasowe (łac. interim - tymczasem).
[287]
Guwerner (fr. gouverneur) - nauczyciel domowy, wychowawca dzieci w zamożnych domach.
[288]
W bardzo obszernym haśle „Nawożenie – nawozy” (Encyklopedia rolnictwa i wiadomości związek z nim mających. Wyd.
pod red. J. T. Lubomirskiego (i in.), Warszawa 1877, t. 4, s. 418-505) praca
Preussinga nie jest odnotowana. Była najprawdopodobniej przeróbką, opracowaniem
upowszechniającym sztukę nawożenia.
[289]
Chodzi o książkę J. U. Niemcewicza poświęconą Zygmuntowi III Wazie (1566-1632),
królowi polskiemu od 1587 r., szwedzkiemu w latach 1592-1598, synowi króla
szwedzkiego Jana III i Katarzyny Jagiellonki.
[290]
Mowa zapewne o jakimś tekście lub utworze poświęconym zmarłemu w 1834 r. M.
Mochnackiemu. Tej nieprzeciętnej osobowości literatura piękna poświęciła
niejedną wzmiankę, poczynając od Beniowskiego
J. Słowackiego (1841), a kończąc na Romansie
z ojczyzną T. Łopalewskiego (1948). PSB, t. 21 (1976), s. 506 (Stefan Kieniewicz);
Literatura polska..., t. 1, s.
681 (Krystyna Krzemień-Ojak.). - Nie jest jednak wykluczone, że mowa o dumce Gdybym orłem był z poematu Odstępca Maurycego Gosławskiego. Zob.
niżej, list z 19 marca 1836 r.
[291]
Chodzi o powieść historyczną Zygmunta Krasińskiego (1812-1859), poety,
dramaturga, powieściopisarza, pt. Agaj-Han,
wydaną we Wrocławiu (1834 i 1838). PSB, t.15 (1970), s. 199-204 (Zbigniew Sudolski).
[292]
Dulcis est lucri odor (łac.) - bo zapach zysku jest słodki.
[293]
Określenie przenośne, ponieważ „migiel” występuje tylko w wyrażeniu „figle-migle”, czyli żarty, psoty, psikusy.
[294]
Prabucki Jakub (1809 - 1880), ksiądz, nauczyciel, dyrektor gimnazjum. Ur. 10
grudnia 1809 r. w Grabowie w pow. starogardzkim w rodzinie wolnego sołtysa
Jakuba i Katarzyny z Guzińskich. Kształcił się w gimnazjum w Chojnicach
(1822-1830) i na Uniwersytecie wrocławskim,
studiując języki klasyczne, sanskryt, filozofię, historię, teologię,
matematykę. Po doktoracie (1835) i stosownym egzaminie z języków klasycznych,
niemieckiego i historii odbył rok próbny jako nauczyciel Gimnazjum Św. Marii Magdaleny
w Poznaniu, uzyskując nominację na profesora języków klasycznych w grudniu 1835
r. W lipcu 1837 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Gnieźnie i przyjął
święcenia kapłańskie (1 X 1837) w Poznaniu; faktycznie decyzję taką podjął co
najmniej wiosną 1836 r. po stracie (żony, narzeczonej?) Róży. Wkrótce został
prefektem alumnatu przy gimnazjum i nauczycielem religii w klasach wyższych;
w tym charakterze odbył podróż studyjną do Czech, Saksonii i na Śląsk. Dzięki
staraniom gen. Dezyderego Chłapowskiego, którego synami opiekował się i pomocy
Wilhelma Radziwiłła oraz ks. J. Busława został dyrektorem gimnazjum (16 V 1842)
z nominacji królewskiej. Usunięto go z tego stanowiska po czasowym rozwiązaniu
szkoły, w związku z wrzeniem rewolucyjnym 1846 r. Władze pruskie nie zgodziły
się też na powierzenie mu funkcji nauczyciela literatury polskiej w
zreorganizowanym Seminarium Duchownym w Poznaniu. Do 1855 r. administrował
kościołem Bożego Ciała w tym mieście, przetłumaczył Pismo święte, wspomagał ubogą młodzież polską, uczestniczył w
pracach Towarzystwa Dobroczynności, założonego w 1848 r. z myślą o
represjonowanych przez władze pruskie. Dziesięć lat później przeszedł do
diecezji chełmińskiej, pełniąc do 1865 r. funkcję dyrektora progimnazjum
biskupiego w Pelplinie, zwanego od 1864 r. Collegium Marianum i zasłużonego dla
polskości. Emeryturę spędził w Grabowie i Pucku (1868), był członkiem
Towarzystwa Pomocy Naukowej dla młodzieży Prus Zachodnich. Zm. 29 września 1880
r. w Czarnymlesie k. Stargardu. PSB, t. 28 (1984), s. 328-329 (Kazimierz
Liman).
[295]
Wannowski Augustyn, filolog klasyczny i
nauczyciel gimnazjum, po ustąpieniu I.S.
Rabskiego (1831) został redaktorem jedynego pisma informacyjnego Wielkopolski,
dziennika „Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego”,
która była kontynuacją „Gazety
Poznańskiej” po 1815 r. i własnością Niemca G. Rosenstiela. Nie
wykazywał jednak inicjatywy, w wyniku czego pismu brakowało jakichkolwiek
śmielszych wątków. Jakóbczyk W., Prasa
polska w Wielkopolsce..., s. 249.
[296]
Chodzi zapewne o jakąś propozycję wydawniczą lub akcję polityczną.
[297]
Mowa o relacji „Berliner Zeitung” Vossa na temat
okupowania Krakowa przez
wojska trzech państw zaborczych (17 II
1836) i prześladowań emigrantów z powodu założenia tam rok wcześniej konspiracyjnego
Stowarzyszenia Ludu Polskiego i przygotowań do rewolucji obejmującej wszystkie
ziemie polskie.
[298]
Chodzi zapewne o znaną dumkę Gdyby orłem być z poematu Odstępca
Maurycego Gosławskiego (1802-1834), poety należącego do grona młodych
romantyków, uczestnika powstania listopadowego i więźnia politycznego. Literatura
polska..., t. 1, s. 317 (Maria
Grabowska);
PSB, t. 8 (1959-1960), s. 355-356
(Karol Rolle).
[299]
Tzn. przed Wielkanocą, kiedy święci się jajka.
[300]
Informacja ta wskazuje na bliskie pokrewieństwo Karola Grabowskiego z młodszym
Ignacym Grabowskim, ur. 7 grudnia 1819 r. we wsi Bądecz, synem właściciela dóbr
Dziembowo i studentem prawa Uniwersytetu Wrocławskiego od 31 października 1842
r., członkiem i kasjerem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego (1842-1844),
później studentem prawa Uniwersytetu w Bonn. Kania A., op. cit., t. 2,
s. 119.
[301]
Ojciec Edmunda, Walenty Bojanowski zmarł w dniu następnym, tj. 23 marca 1836 r.
[302]
Chodzi najprawdopodobniej o przyjaciela Walentego Bojanowskiego, a zarazem ojca
Dezyderego Radońskiego, studiującego wówczas we Wrocławiu. Zob. wcześniej stosowny przypis do listu z 3 września 1834
r.
[303]
Dotyczy Kaliksta Bojanowskiego.
[304]
Mowa zapewne o trzech tomach Wiadomości historyczno-krytycznych do dziejów
literatury polskiej J. M. Ossolińskiego z lat 1819-1822. Literatura
polska.., t. 2, s.119 (Władysław
Floryan).
[305]
Chodzi zapewne o dwutomową Historię literatury polskiej wystawionej w
spisie dzieł drukiem ogłoszonych Feliksa Bentkowskiego z 1814 r. Tamże,
t. 1, s. 64 (Rościsław Skręt).
[306]
Maciej Józef Kapuściński, ur. 24 lutego
1811 r. w Krakowie w rodzinie kupieckiej, ukończył gimnazjum w Krakowie, od
1829 r. studiował na Uniwersytecie
Wrocławskim matematykę i fizykę, Przerwę w studiach spowodował udział
Kapuścińskiego – wraz z Gąsiorowskim i innymi studentami – w powstaniu
listopadowym, po czym kontynuował je na medycynie (12 XI 1832 – 7 IX 1836),
uzyskując doktorat (22 XI 1836). Kapuściński wraz z innymi studentami medycyny,
Teodorem Mateckim i Bogusławem Palickim oraz kolegami z filozofii (Leon Szuman,
Gustaw Mayer i Feliks Ignacy Niemojowski) 3 maja 1836 r. przedłożyli rektorowi Uniwersytetu Wrocławskiego podanie
w sprawie założenia Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego i stali się jego
pierwszymi członkami. Kania A, op. cit., t. 2, s. 166-167; Smereka J., op.
cit., s. 56, 57, 103, 117.
[307]
Mógł nim być syn poznańskiego radcy sądu i student teologii katolickiej
Uniwersytetu Wrocławskiego Emil Jakoby, który tak jak Ludwik Gąsiorowski w 1830
r. był fuksem, czyli nowicjuszem, początkującym członkiem tajnej organizacji
studentów wrocławskich „Polonia”. Emila nazywano też Tomaszem, a w korespondencji
ze studentami w Greifswaldzie miał on posługiwać się nazwiskiem „Jaczki”, które
według kuratora Neumanna miało być skrótem polskiego przekładu nazwiska
„Jakoby” na „Jakubowski”. Kania A., op. cit., t. 1, s. 89 przyp. 1. Zob. też
tamże, s. 88.
[308]
Potworowska, kuzynka Gustawa Potworowskiego.
[309]
Być może chodzi o matkę Józefa Mielęckiego (1816 - 1876), teklę z Koczorowskich, żonę Walentego
Mielęckiego, właściciela Graboszewa i posła na sejm Wielkiego Księstwa poznańskiego. PSB, t. 20 (1975), s. 773 (Zdzisław Grot).
[310]
Wizykatorie - plastry jako środki lecznicze; tu w przenośni. - Wymieniona w
tekście listu „p. M.” jest zapewne panią Mikołajową, tzn. Bolesławą z Pruskich
Węsierską, żoną Mikołaja.
[311]
Sznell (niem. schnell )– szybki, prędki,
pospieszny; szybko.
[312]
Chodzi o wspomnianą już opowieść Z. Krasińskiego.
[313]
E. Bojanowski nie przyjechał ani na pogrzeb ojca, ani na Święta Wielkanocne.
Por. w tej sprawie: Kornacka M., op.
cit, s. 17-18 przyp. 28.
[314]
Nie wiadomo bliżej o kogo i o co chodzi.
[315]
Prolongować - dokonywać prolongaty (przedłużać okres ważności czegoś, odroczyć
termin płatności itp.).
[316]
Rewers - dokument zawierający pokwitowanie otrzymanej sumy pieniędzy lub
jakichś przedmiotów, będący dowodem zobowiązującym wystawcę do ich zwrotu.
[317]
Teofil Wilkoński, przyrodni brat Edmunda Bojanowskiego.
[318]
Chodzi o Aleksandra Mielżyńskiego,
nabywcę Płaczkowa.
[319]
Luidor (fr. Louis d’or, dosłownie: złoty Ludwik) - złota moneta
francuska od 1690 r. do początków XIX w. zawierająca ok.7 g złota; Ludwik.
[320]
Jeden z wierzycieli ojca Bojanowskiego.
[321]
Była nią Kordula ze Skarżyńskich Wilkońska.
[322]
Przewodnica - niedziela przewodnia,
czyli pierwsza niedziela po Wielkanocy.
[323]
Chodzi o Kaliksta Bojanowskiego.
[324]
Aleksander Mielżyński, nabywca Płaczkowa.
[325]
Po uzyskaniu świadectwa odejścia z Uniwersytetu Wrocławskiego (19 IV 1836) E.
Bojanowski wyjechał z Wrocławia do brata przyrodniego Teofila w Grabonogu, a stamtąd przez Drezno i
Lipsk do Berlina, z myślą o podjęciu studiów. Kornacka M., op. cit., s. 18.
Zob. też niżej, list z 20 maja 1836 r.
[326]
Zob. wcześniej, stosowny przypis do
listu z 15 marca 1836 r.
[327]
W dniu następnym Bojanowski był już w
Lipsku, skąd - w związku z upływem trzech tygodni podróży – wysłał list do
Teofila Wilkońskiego w Grabonogu (zob. t. 1, list z 12 maja 1836 r.). Łatwo
więc obliczyć, że w niemiecką podróż Bojanowski wybrał się z Grabonoga
najpóźniej 22 kwietnia, spędzając tam po przyjeździe z Wrocławia zaledwie dobę (zob. wcześniej,
list z 15 kwietnia 1836 r.).
[328]
Chodzi o śpiewaków kastrowanych tuż przed mutacją dla zachowania wysokiego
głosu, sopranu lub altu.
[329]
Szampania (fr. Champagne) - kraina historyczna w północno-wschodniej Francji,
słynąca z uprawy winorośli i produkcji win musujących; przenośnie:
kraina szczęśliwości.
[330]
Egzagerować (fr. exagérer)
- przesadzać, wyolbrzymiać.
[331]
Letarg – chorobowy stan głębokiego snu; przenośnie bezwład, bezczynność,
gnuśność.
[332]
Chodzi zapewne o Legię Cudzoziemską (fr. Légion Étrangère)
- formację wojskową utworzoną w 1792 r.
z oddziałów cudzoziemskich wojsk najemnych na służbie francuskiej; na nowo
została zorganizowana w 1831 r. dla służby w Algieri wśród cudzoziemców, bez
dociekania ich przeszłości a nawet tożsamości. Kopaliński, op. cit., s. 586.
[333]
Guwerneria – dom lub placówka nauczania prywatnego przez guwernera,
nauczyciela.
[334]
Rewerenda (łac. reverenda - godna szacunku) - (dawn.) sutanna.
[335]
Marchwicki wcześniej przerwał studia we Wrocławiu, uczestniczył w powstaniu
listopadowym, po czym wznowił je już w marcu 1831 r. Kania A., op. cit., t. 1,
s. 87.
[336]
Chodzi o podrzędny, tani hotel.
[337] Szyling (ang. shilling) - moneta
angielska lub austriacka.
[338]
Chodzi o urzędowy dziennik (Amtsblätter) rejencji kwidzyńskiej.
[339]
Oprócz wspomnianej już powieści Zygmunta Krasińskiego, chodzi tu zapewne o
historyczną operę (1814) Karola Kazimierza Kurpińskiego Jadwiga, królowa
polska, do której libretto napisał
J. U. Niemcewicz. PSB, t.16
(1971), s. 281-283 (Tadeusz Przybylski); Kopaliński Wł ., op. cit., s. 417.
[340]
Zob. wcześniej stosowny przypis do listu z 19 marca 1836 r.
[341]
Najprawdopodobniej chodzi o Gąsiorowskiego.
[342]
Chodzi o synów Feliksa Franciszka h. Pomian Łubieńskiego (1758-1848), ministra
sprawiedliwości Księstwa Warszawskiego i Tekli z Bielińskich, córki Franciszka
(zm.1809): Henryka (1793-1883), właściciela ziemskiego, finansisty,
przemysłowca i działacza gospodarczego, dyrektora ds. handlowych (od lutego
1828) i wiceprezesa (1832-1842) Banku Polskiego w warszawie; Jana (1788-1878), generała
pospolitego ruszenia, posła na sejmy Księstwa Warszawskiego, działacza
filantropijnego;
Józefa (1797-1885), działacza gospodarczego, pisarza ekonomicznego i
religijnego;
Piotra (1786-1867), senatora kasztelana, dowódcy gwardii narodowej
warszawskiej;
Tadeusza (1794-1861), oficera szwoleżerów, biskupa sufragana
włocławskiego;
Tomasza (1784-1870), ziemianina - generała, senatora, przedsiębiorcy. -
Rodzeństwo posiadało w warszawie
dom handlowy „Bracia Łubieńscy i Spółka”. Najmłodszy z nich, Józef, przez
małżeństwo z Józefą Pruską (1823) stał się właścicielem znacznego majątku w
Pudliszkach w Wielkopolsce, gdzie jako jeden z pierwszych uporządkował stosunki
włościańskie. Przez jakiś czas był prezesem Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego,
wspierał powstanie listopadowe przez załatwianie spraw w Paryżu i Londynie,
ułatwianie transportów broni przez ziemie pruskie i pomoc emigrantom, którzy
znajdowali w jego domu schronienie. Wspierał finansowo polskie wydawnictwa
książkowe w Lesznie i Lipsku, a we wrześniu 1836 r. wystąpił z wnioskiem do
władz pruskich o koncesję na własne wydawnictwo i drukarnię, lecz jej nie
otrzymał. Jako współzałożyciel Kasyna Gostyńskiego przewodniczył Wydziałowi dla
Popierania Przemysłu i Handlu (1835), w swoich dobrach uruchomił drugą w Wielkopolsce cukrownię
(1837), był członkiem komitetu budowy pomnika J. H. Dąbrowskiego w Poznaniu
(1842), współpracował z gostyńskim Towarzystwem Naukowym. Ok. 1848 r. wraz z
rodziną zamieszkiwał we Wrocławiu, uczestnicząc w tamtejszym życiu polskim.
Nieudana inwestycja w dom handlowy w Gdańsku „Łubieński et Co”, celem
przechwycenia handlu zbożem, skłoniła go do sprzedaży Pudliszek w ręce
niemieckie (H. Kennemann) i emigrację na Ukrainę, gdzie z zięciem zbudował
cukrownię. Potem przenosił się kolejno do Puław i Łodzi, a ostatecznie do warszawy (1865). Natomiast syn Henryka,
Łubieński (Pomian-Łubieński) Edward
(1819-1867), pisarz, działacz katolicki i konserwatywny, po studiach prawniczych
w Berlinie i Rzymie, poślubił Zofię z Giżyckich i osiadł w Poznaniu, uzyskawszy
obywatelstwo pruskie (1844). Następnie studiował w Kolegium Rzymskim
(1846-1848) i towarzyszył Piusowi IX na wygnaniu, a po powrocie do Poznania
(1850) założył pierwszą księgarnię katolicką wraz z wypożyczalnią i Towarzystwo
Św. Wincentego, którego był pierwszym prezesem. Kierowana przez W. Naganowskiego
księgarnia upadła ze względu na trudności finansowe, a zwłaszcza szykany
policji (7 X 1851), co skłoniło Łubieńskiego do przyjęcia poddaństwa
papieskiego i zamieszkania na stałe w Rzymie (1852), Na początku lat
sześćdziesiątych pojawił się w Galicji. PSB, t. 2
(1936), s. 51; t. 18 (1973)
s. 477 nn (Red.).
[343]
Łukaszewicz Józef (1799-1873), historyk, redaktor, bibliotekarz. Ur. w
Krąplewie pod Stęszewem w Poznańskiem (30 XI 1799), gimnazjum ukończył w
Kaliszu, studiował w Krakowie historię, literaturę, bibliografię i filologię
klasyczną;
kierownik Biblioteki Raczyńskich (1829-1852), współzałożyciel (1834) i redaktor
(1839-1845) „Przyjaciela Ludu”,
współzałożyciel „Tygodnika Literackiego” (1848), wydawca i redaktor
„Orędownika Naukowego” (1840-1846), nauczyciel języka polskiego w protestanckim
gimnazjum Fryderyka Wilhelma w Poznaniu (1838-1842), kierownik archiwum
miejskiego (do 1844), współwłaściciel księgarni i drukarni z A. Poplińskim
(1841-1852);
po osiedleniu się w majątku żony (Targoszyce w pow. krotoszyńskim) zajmował się
przede wszystkim badaniami historycznymi (dzieje reformacji i oświaty). Był
członkiem wielu towarzystw naukowych: Gesellschaft für Pommerische
Geschichte und Alterthumskunde (1839), Towarzystwo Naukowe Krakowskie (1857),
Towarzystwo Przyjaciół Nauk Pozn. i inne. PSB, t.18 (1973), s. 542-544 (Red.);
Literatura polska..., t.
1, s. 619 (Red.).
[344]
Viegor Ernest (zm. 1815 r. we Wrocławiu), pejzażysta.
[345]
Fredro Aleksander, hr. (1793-1876), komediopisarz, poeta, pamiętnikarz. Literatura
polska..., t. 1, s. 276-278
(Kazimierz Wyka).
[346]
Chodzi zapewne o Żywoty Świętych starego
i nowego Zakonu ks. Piotra Skargi (1536-1612), będące przejawem hagiograficznego piśmiennictwa
popularnego w Europie od IV/V wieku, przygasłego w dobie odrodzenia i
ożywionego ponownie w okresie kontrreformacji. Literatura polska..., t. 2, s. 368-369, 708; PSB, t.38 (1997), s.35-43. - Obszerny biogram P.
Skargi i informację o Żywotach w
obydwu wydawnictwach sporządził Janusz Tazbir.
[347]
Postaci tej nie wymienia ani Karol Estreicher, op. cit., ani Gabriel Korbut, Literatura polska od początku do powstania
styczniowego, Warszawa-Lublin-Łódź, t. 3 (1921). Milczy też o niej Bibliografia literatury polskiej. Nowy
Korbut. Praca zainicjowana przez Kazimierza Budzyka, red. nacz. do 1963 r.,
Warszawa, t. 7-9 (1968-1972). – Chodzi tu najprawdopodobniej o Jana Kollára
(1793-1852), wybitnego poetę słowackiego piszącego po czesku, przeciwnika
separatyzmu językowego Słowaków, duchownego ewangelickiego, profesora
starożytności i mitologii słowiańskiej we Wiedniu (1849), autora sonetów Baśnie (Praga 1821) i Córa Sławy (Buda 1824, 2 wyd. Praga
1832), gdzie sformułował myśl o zjednoczeniu
Słowian oraz zbioru słowackich pieśni ludowych (1823-1827). Bojanowski był
pionierem popularyzacji poezji Kollára w Polsce w czwartym dziesięcioleciu XIX
wieku. Olgerbrand S., op.cit., t. 8 (1900), s. 371; Chociej
St., op. cit., s. 168.
[348]
Fidybus - zwitek papieru służący do zapalenia fajki, papierosa.
[349]
Johnson Benjamin (1573-1637), angielski poeta i dramatopisarz, także aktor,
który jako pierwszy w Anglii otrzymał dworski tytuł Poet Laureate (1616).
[350]
Hippokrene (gr.) - „końskie źródło”,
legendarne źródło muz w ich gaju na stoku góry Helikon w Beocji, które miało
wytrysnąć z ziemi pod uderzeniem kopyta Pegaza. Kopaliński Wł., op. cit., s.
380.
[351]
Porto, portoria - opłata za przesyłki pocztowe.
[352]
Bojanowski mieszkał w tym czasie – wobec sprzedaży w 1836 r. Płaczkowa - u
brata przyrodniego Teofila Wilkońskiego w Grabonogu, dokąd przybył w 1839 r. po
opuszczeniu Uniwersytetu Berlińskiego (17 marca 1838) i kuracjach w Dusznikach
oraz nad morzem. Został członkiem Kasyna
Gostyńskiego, założonego w 1835 r. Prowadził
ożywioną działalność w wydziale literackim na rzecz ludu wiejskiego. Kornacka
M., op. cit., s. 20 nn.
[353]
Ramota (ukr. hramota) - pismo, dokument, z gr. grámmata: lichy,
pozbawiony wartości utwór literacki, (dawn.) drobny utwór
satyryczno-humorystyczny; (dawn.) dokument, pismo, zwłaszcza urzędowe.
[354]
Jan Popliński zmarł w 1839 r.
[355]
Siemieński Lucjan (1807-1877), poeta, nowelista, krytyk literacki, publicysta,
tłumacz. Uczestnik powstania listopadowego, potem konspirator, współzałożyciel
Stowarzyszenia Ludu Polskiego (1835), członek Towarzystwa Demokratycznego
Polskiego w Strasburgu (1839); od początku lat czterdziestych związał się z
konserwatyzmem. W latach 1843-1846 przebywał w Wielkopolsce, wydając popularny
zarys historii Polski dla ludności wiejskiej Wieczory pod lipą (1845) a
także inne utwory. Do opuszczenia
Wielkopolski został zmuszony przez władze pruskie. osiadł w Brukseli, w 1848 r. znalazł się w Galicji, a
potem związał się z Krakowem, PSB, t. 37 (1996), s. 23-28 (Elżbieta Kiślak);
Literatura polska..., t. 2, s. 356-357 (Maria Grabowska).
[356]
„Orędownik Naukowy. Pismo czasowe
poświęcone literaturze, historii, krytyce i nowinom literackim”, wydawane
i redagowane przez A. Poplińskiego i J.
Łukaszewicza w Poznaniu jako tygodnik od października 1840 r. do stycznia 1846 r. (w dwóch ostatnich latach
jako dwutygodnik). Literatura polska...,
t. 2, s. 88-89 (Jarosław Maciejewski). - W „Orędowniku” Siemieński
opublikował m.in. wiersz Czas nam do Boga
i szkice etnograficzne Rysy górali tatrzańskich (1843), rozprawę Pomysły o harmonii społecznej (1849).
[357]
„Dziennik Domowy” ukazywał się w Poznaniu w latach 1840-1848. Założony w 1839
r. przez Napoleona Kamieńskiego był przeznaczony głównie dla pań. Zawierał
felietony literackie, poezję, opowiadania, recenzje, felietony społeczne i
wkładki poświęcone modzie paryskiej. Jakóbczyk W., Prasa polska w Wielkopolsce...,
s. 251.
[358]
Siemieński wyjechał wówczas do Brukseli, potem brał udział w Zjeździe
Słowiańskim w Pradze (1848), a następnie osiadł w Krakowie, wiążąc się z grupą
konserwatywnych polityków skupionych wokół „Czasu”; wydał m.in. Kilka
rysów z literatury i społeczeństwa (t.1-2, 1858) oraz Portrety literackie
(t. 1-4, 1865-1875). Literatura polska...,
t. 2, s. 356-357 (Maria Grabowska).
[359]
Chodzi o Irenę Bodenham z Morawskich.
[360]
Libelt Karol (1807-1875), poznański filozof, estetyk, działacz społeczno-polityczny
i narodowy, poseł i publicysta. Był synem szewca Jana i służącej Katarzyny z
Zielińskich. Po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu (1826)
otrzymał stypendium rządowe i studiował na uniwersytecie berlińskim filologię
klasyczną, filozofię i nauki matematyczno-przyrodnicze, uzyskując doktorat
(1830). Odbył potem podróż naukową do Getyngi, Heilderbergu, Brukseli i Paryża,
z której pisał korespondencje do „Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego”. Po
powrocie wziął udział w powstaniu listopadowym, m.in. w bitwie pod Ostrołęką,
następnie był internowany (Opawa) i aresztowany po przybyciu do poznania (styczeń 1832) oraz osadzony w
twierdzy magdeburskiej na ponad 4 miesiące. Do końca lat trzydziestych nie mógł
ze względów politycznych uzyskać posady nauczyciela. Z kłopotów finansowych
wybawił go ożenek z Elżbietą Jaworską, która jednak zmarła wraz z
nowonarodzonym dzieckiem, a potem (1835) z Marią Szumanówną (zm. 1863), z którą
zamieszkał w Kujawkach w pow. wągrowieckim. Po 1840 r. otworzył w Poznaniu
pensjonat dla chłopców i udzielał korepetycji, został zastępcą nauczyciela w niemieckim
gimnazjum Fryderyka Wilhelma (1841- 1844), skąd go jednak usunięto mimo dobrych
opinii i posiadanych uprawnień. Jednocześnie działalność naukową, publicystyczną
i polityczną zintesyfikował. Opublikował kilkadziesiąt rozpraw i recenzji w
czasopismach poznańskich i warszawskich, zainicjował z J. Moraczewskim
„Dziennik Domowy” (1848-1849), w którym propagował rozwój stowarzyszeń i masowej
oświaty oraz „Rok” (1843-1846), jedno z najlepiej redagowanych wówczas pism o
charakterze naukowym. Rozpoczął też wykłady publiczne (1841), brał udział w
powołaniu Towarzystwa Pomocy Naukowej (1841), został radnym miasta Poznania
(1844), inicjował próbę utworzenia Centralnego Towarzystwa Rolniczego i
Towarzystwa Przemysłowego (1845), a przede wszystkim tworzył system „filozofii
narodowej” (Kwestia żywotna filozofii. O
samowładztwie rozumu, 1845), przeciwstawiając się absolutnemu idealizmowi
filozofii niemieckiej (Hegel) i postulując „filozofię słowiańską”, występującą
w obronie osobowości Boga i nieśmiertelności duszy, z myślą o pogodzeniu
filozofii z religią. Pedagogicznym i naukowym aspektom działalności jednego z
najwybitniejszych filozofów polskich doby romantyzmu towarzyszyła aktywność
polityczna. Libelt był członkiem 5-osobowego komitetu (tzw. Komitetu Libelta),
przygotowującego z ramienia Towarzystwa Demokratycznego Polskiego powstanie
(1839);
był przedstawicielem Poznańskiego w przyszłym Rządzie Narodowym i autorem proklamacji,
która stanowiła punkt wyjścia manifestu krakowskiego (1846). Przed wyjazdem do
Krakowa został aresztowany i osadzony w berlińskim Moabicie, wydał mimo to cykl
artykułów Felieton polityczno-literacki (1846) i Dziewicę Orleańską (1847).
Skazany na 20 lat twierdzy (2 XII 1847) uwolniony został przez rewolucję
niemiecką (20 III 1848), podobnie jak inni skazańcy procesu berlińskiego. Z L.
Mierosławskim i A. Biesiekierskim stanął na czele Komitetu Rewolucyjnego,
wszedł w skład Komitetu Narodowego w Poznaniu (27 III 1848) jako ten, który w
przyszłym samorządzie miał kierować szkolnictwem, a wobec przewidywanego
wybuchu powstania był przewidziany na członka tajnego Rządu Narodowego, obok G.
Potworowskiego i W. Stefańskiego. Unikając starć z wojskiem pruskim i licząc na
ustępstwa Prus wobec możliwości wojny z Rosją, podpisał konwencję jarosławiecką
(11 IV 1848), za co posądzono go o zdradę i grożono mu śmiercią. Wobliczu braku
ustępstw Prus wobec Poznańskiego, na posiedzeniu Komitetu Narodowego Libelt
zmienił zdanie i przeciwstawił się rozbrojeniu obozów polskich oraz wezwał do
„wojny ludowej” (29 IV 1848). Nie uzyskawszy poparcia, wystąpił z Komitetu, a
ten w dniu następnym rozwiązał się. Po upadku powstania w Wielkopolsce Libelt
uczestniczył w zjeździe polskim we Wrocławiu (5 V 1848), nie dopuszczając za
pomocą demokratów do utworzenia konserwatywnego „organu centralnego”. Na
kongresie słowiańskim w Pradze reprezentował Wielkopolskę, kierował sekcją
polsko-ruską i współredagował manifest do ludów Europy. Został jednym z
dyrektorów powstałej Ligi Polskiej, odpowiedzialnych za wydział publikacji i
oświaty (25 VI 1848-8 IV 1850), rzecznikiem sprawy polskiej w ogólnoniemieckim
parlamencie we Frankfurcie po ustąpieniu ks. J. Ch. Janiszewskiego (11 IX 1848);
wobec odrzucenia jego wniosku z 19 października w sprawie ponownego
rozpatrzenia sprawy Poznańskiego złożył demonstracyjnie mandat jak Janiszewski.
Wybrany posłem do sejmu pruskiego (5 II 1849), stanął na czele Koła Polskiego,
dążąc do utrzymania odrębności Wielkiego Księstwa Poznańskiego i złagodzenia
represji porewolucyjnych. Po rozwiązaniu izby (27 kwietnia) ze względu na
wzrost roli konserwatystów, odmówił przyjęcia mandatu w nowych wyborach, a
działalność polityczną prowadził w „Dzienniku Polskim” (czerwiec 1849 -
czerwiec 1850), krytykując Koło Polskie i „Gazetę Polską” za zbyt daleko idącą
ugodowość. Zakaz wydawania „Dziennika Polskiego” wydany przez władze pruskie
zakończył lata największej aktywności politycznej Libelta, który usunął się do
majątku Czeszewo. Do polityki powrócił po kilku latach jako poseł (1859-1870) i
przewodniczący Koła Polskiego (1863 i od 1866), występując m.in. za pojednaniem
z Rosją (1861), przeciw konwencji Alvenslebena (1863) i wcieleniu ziem
polskich do Związku Północno-Niemieckiego
(1867) oraz sympatyzując z powstaniem
styczniowym, w którym brali udział jego synowie. Jeden z nich, Karol, zginął
pod Brdowem (29 IV 1863). Starania Libelta o polski Uniwersytet w Poznaniu
zakończyły się fiaskiem. Odchodząc od radykalizmu lat czterdziestych, w nowej
sytuacji koncentrował się przede wszystkim na pracy organicznej. Jej refleksem
były spotkania jego zwolenników, nie tylko z Poznańskiego, w Czeszewie, gdzie
założył kółko rolnicze, uczestnictwo w powstaniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk
Pozn. i przewodzenie mu (1868-1875), członkostwo w Akademii Umiejętności). Nowe
tendencje znalazły dobitny wyraz w pracy Koalicja kapitału i pracy (1868),
zawierającej jego program społeczny, w tym postulat dopuszczenia robotników
rolnych do udziału w zyskach na zasadzie akcjonariuszy. Po tryumfalnej podróży
Libelta do Galicji (1869) na zaproszenie demokratów, ataki konserwatystów
wielkopolskich na niego wzrosły i to tym bardziej, że rok później opublikował
artykuł Mieszkania nawodne
przedhistoryczne (1870), w którym podważył chronologię biblijną. Zm. 9
czerwca 1875 r. PSB, t. 17
(1972), s. 274-279 (Adam Galos i Andrzej Walicki).
[361] Chodzi
o wydawaną przez Walentego Stefańskiego w Poznaniu i redagowaną przez dawnego
nauczyciela gimnazjalnego, wówczas już kupca, Hipolita Cegielskiego (między 1 X
1848 a 21 III 1849 przez Marcelego
Motty) gazetę pod takim właśnie tytułem. Jej pojawienie się było wynikiem
zniesienia przez Prusy cenzury i urzędowych koncesji na wydawanie prasy (marzec
1848 r.). „Gazeta Polska” była pierwszym pismem codziennym młodej inteligencji
poznańskiej. Oprócz Stefańskiego i Cegielskiego oraz Motty z pismem byli
związani m.in. Władysław Bentkowski,
Ryszard Berwiński, Ewaryst Estkowski, Kajetan Moraczewski, Wojciech
Lipski, Rakowicz i Słomczewski. Pismo
głosiło program pracy organicznej oraz domagało się równych praw politycznych i
kulturalnych dla Polaków. Ukazywało się
między 22 III 1848 a 19 VI 1850 r. Przestało wychodzić po wydaniu nowego,
ostrzejszego prawa prasowego. Jego przedłużeniem był „Goniec Polski” pod
redakcją Bentkowskiego. Jakóbczyk W., Prasa
polska w Wielkopolsce..., s. 253-255.
[362] Chodzi
o utworzoną 25 czerwca 1848 r. przez Augusta Cieszkowskiego Ligę Polską, mającą
bronić praw narodowych Polaków pod zaborem pruskim. Zrzeszała blisko 40 tys.
osób, w tym E. Bojanowskiego udzielającego się w Komisji do wydawania tanich
książek ludowych. Kres istnienia Ligi (9 IV 1850) był wynikiem zwycięstwa
reakcji politycznej po Wiośnie Ludów. Zob. Kornacka M., op. cit., s. 26-27.
[363]
Preludium (łac. praeludium) – (przen.) zapowiedź, wstęp do czego.
[364]
Chodzi o „Przegląd Poznański”.
[365]
Stefański Walenty Maciej (1813-1877),
działacz polityczny, drukarz, księgarz i nakładca, uczestnik powstania
listopadowego, założyciel organizacji Wiarusów, Ligi Polskiej i przywódca
Związku Plebejuszy w dobie Wiosny Ludów.
Po powstaniu listopadowym i zakończeniu praktyki w drukarni Deckera,
pracował w niej nadal. W 1839 r. otworzył
w Poznaniu księgarnię nakładową z wypożyczalnią książek (styczeń) i
własną drukarnię w domu A. Poplińskiego (październik). Wydawał dzieła naukowe i
popularno-naukowe, ze szczególnym uwzględnieniem piśmiennictwa oświatowego dla
ludności wiejskiej, katalogi i czasopisma: „Postęp” (1842), „Przegląd
Poznański” (od 1844), „Miesięcznik Religii i Literaturze Poświęcony” (1845),
„Obrona Prawdy” (1845-1846), „Gazeta Polska” (1848-1850), „Wielkopolanin”
(1848-1850), „Szkoła polska” (1849), „Wiarus” (1849-1850), „Szkółka dla
Dzieci” (1849-1853), „Krzyż a Miecz”
(1850), „Goniec Polski” (1850-1851), oraz „Zeitung des Ostens” (do grudnia
1849). Prześladowany przez władze pruskie, utracił koncesję (22 XI 1851). Jego
firmę nabył A. Pawicki. Stefański przeniósł
się na Pomorze, gdzie współpracował
m.in. z „Nadwiślaninem”. Zm. w Pelplinie. Słownik pracowników książki
polskiej..., op. cit., s. 852-853 (Walerian Sobkowiak).
[366]
Rey (Rej) Mikołaj z Nagłowic h. Oksza (1505-1569), pisarz, poeta, prozaik,
tłumacz, poseł na sejmy, pierwszy z
czołowych przedstawicieli literatury renesansowej w Polsce, „ojciec piśmiennictwa
polskiego”, m.in. autor Krótkiej rozprawy
(1543), Wizerunku własnego żywota człowieka poczciwego (1558) i Zwierciadła
(1568). PSB, t. 31 (1988), s. 196-203 (Red.); Literatura polska..., t. 2, s. 278-279 (Julian Krzyżanowski).
[367]
Chmielińska Marianna (1811-1873), jedna
z pierwszych Sióstr Miłosierdzia (szarytek) przybyłych do Gostynia w 1849 r. Positio...,
vol. 1, s. 157.
[368]
Poprawnie: jatka - kram, stragan rzeźniczy, mięsny, zwłaszcza na targowisku, w
hali targowej;
jatki (dawn.) - rzeźnia, ubój bydła.
Kopaliński Wł., op. cit., s. 427.
[369] Administracją
Wielkiego Księstwa Poznańskiego kierował naczelny prezes. Był nim wówczas
pruski polityk konserwatywny Robert Victor Eugen von Puttkammer (1828-1900),
późniejszy minister oświaty (1879-1881) i spraw wewnętrznych (1881-1888)
Cesarstwa Niemieckiego.
[370] Z.K.M. – Zgromadzenie Księży Misjonarzy Św.
Wincentego à Paulo (Zgromadzenie Misji lub lazaryści).
[371]
Chodzi o naczelnego prezesa Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Roberta von
Puttkammera. Zob. Kornacka M., op. cit., s. 28 przyp. 9.
[372]
Chodzi o dra Teodora Teofila Mateckiego. Zob. niżej, list z 16 lutego 1850
r.
[373]
Turbować się - (przestarz.) kłopotać się
o coś, martwić się, niepokoić się czymś.
[374]
Dziecko przebywające w domu chorych i sierocińcu, późniejszym Instytucie
Gostyńskim.
[375]
Chodzi o Anielę Jabłońską.
[376]
Długołęcka Anna (1823-1901), szarytka. Bojanowski E., op. cit., s. 41
przyp.1.
[377]
Siostra Teresa Semenou była francuską szarytką.
[378]
Spiknąć się - (pot.) zetknąć się z kimś, poznać kogoś, sprzymierzyć się z kimś.
[379]
Jagielski Józef Antoni (1792-1865), lekarz poznański, syn kupca Antoniego i
Anny z Kramarkiewiczów, po ukończeniu Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu
ukończył studia farmaceutyczne we Wrocławiu (1815) i medyczne w Berlinie (1820);
członek patriotycznego związku młodzieży studenckiej w Berlinie „Polonia”,
aresztowany (1822), później wykładał w Szkole Akuszerek w Poznaniu (od 1837
r. jej dyrektor); w związku z udziałem K. Marcinkowskiego w powstaniu
listopadowym został chirurgiem w poznańskim Szpitalu Sióstr Miłosierdzia (do
1853 r.), po czym objął oddział internistyczny; wiele spraw załatwiał
bezpłatnie. Jagielski był członkiem wielu polskich organizacji, towarzystw, instytucji, także członkiem Rady
Miejskiej Poznania; opublikował ponad 30 prac. PSB, t.10
(1962-1964), s. 311 (Ludmiła Krakowiecka).
[380]
Pasja - nabożeństwo wielkopostne na pamiątkę męki Jezusa Chrystusa.
[381]
Wymienione dzieci przebywały w domu chorych i sierocińcu, późniejszym
Instytucie Gostyńskim.
[382]
Szmyt był kupcem poznańskim.
[383]
Wojciech Morawski, późniejszy kapłan.
[384]
Chodzi o dom chorych i sierociniec w Gostyniu, zwany Instytutem, utworzony z
inicjatywy E. Bojanowskiego i z udziałem G. Potworowskiego, K. Morawskiego oraz
S. Chłapowskiego w pomieszczeniach zlikwidowanego przez władze pruskie 10 II
1846 r. Kasyna Gostyńskiego. Od 21 sierpnia 1849 r. dom prowadziły sprowadzone
z Poznania Siostry Miłosierdzia. Inicjatywa była reakcją na skutki szerzącej
się od września 1848 r. cholery. Instytut nie ograniczał się do pielęgnowania
chorych, zajął się także wychowaniem sierot i kształceniem dziewcząt po 14 roku
życia (chłopcy mogli przebywać w nim do 6 roku życia). W 1857 r. dom Instytutu
został przepisany na Siostry Miłosierdzia. Zob. Kornacka M., op. cit., s. 27-46.
[385]
Proboszczem w Gostyniu był wówczas ks. Józef
Ostrowski (ur. 1795). Bojanowski
E., op. cit., s. 276 przyp.1.
[386]
Ministrem, czyli ekonomem, duchownym odpowiedzialnym w klasztorze filipińskim w Gostyniu za finanse i gospodarkę
był wówczas ks. Mateusz Pajzderski.
[387]
Chodzi zapewne o ks. Michała Mentzla.
[388]
„Krzyż a Miecz. Pismo
literacko-polityczne”, tygodnik wydawany w Poznaniu (7 I-24 VI 1850) przez K. Balińskiego przy
współpracy W. Dzwonkowskiego. Propagowało tezę o misji dziejowej Polski,
uzależnionej od odrodzenia moralnego. Tytuł pisma pochodzi z wiersza K.
Ujejskiego (1848). Literatura polska...,
t. 1, s. 526 (Maria Jagielska).
[389]
Jucewicz (Jucevicius)
Ludwik Adam (1813-1846), pseud. Ludwik z Pokiewia, gdzie ur. się w pow.
szawelskim na Żmudzi, ksiądz katolicki
(od 1838 r.), a od 1843 r. prawosławny z
powodu ożenku z Malwiną Żurakowską, pierwszy folklorysta litewski,
tłumacz na litewski polskich poetów
romantycznych m.in. Mickiewicza (Wyjątki z nowoczesnych poetów polskich, 1837),
autor takich prac jak np. Przysłowia ludu litewskiego (1840), Rysy
Żmudzi (1840), Wspomnienia Żmudzi (1842) Pieśni litewskie (1844), Litwa pod
względem starożytnych zabytków, obyczajów i zwyczajów (1846). PSB, t.11 (1964-1965), s. 307-309
(Witold Armon);
Literatura polska..., t. 1, s. 401-402 (Ref.).
[390]
Przysłowia narodowe Kazimierza Władysława Wójcickiego, t. 1-3 (1830).
[391]
Kotwic (Kotwicz) Mikołaj (zm. przed 30 VIII 1507), pochodził ze Żnina, kanonik
gnieźnieński (1503), archidiakon poznański (1493), dziekan łowicki, dr prawa
kanonicznego i cywilnego, poeta, notariusz królewski, przyjaciel prymasa Jana
Łaskiego, autor epitafium na śmierć abpa Zbigniewa Oleśnickiego (Elogi supra
Sarcophagum, 1493) i poematu Sbigneis
(1490-1492), przedstawiającego zatarg Oleśnickiego z M. Gruszczyńskim o miasto
Koźmin. W 1485 r. spisał ustawy synodalne dotyczące wykorzenienia herezji i
poprawy obyczajów duchowieństwa i świeckich, których cześć król Aleksander
Jagiellończyk umieścił na sejmie radomskim (1505) w statutach królestwa, a Jan
Łaski w zbiorze praw krajowych. PSB, t. 14 (1968 - 1969), s. 505-507 (Danuta
Quirini-Popławska); Literatura polska..., t. 1, s. 484 (Red.); Korytkowski J., Prałaci
i kanonicy..., t. 2, s. 315-317.
[392]
Chodzi o ks. Teodora Jana Konstantego Kilińskiego (1801-1863), historyka,
popularyzatora wiedzy, tłumacza. Był synem poznańskiego szewca Baltazara
(zm.1808) i jego drugiej (od 1794 r.) żony Rozalii Delepczyńskiej;
bratem ks. Wincentego Kilińskiego, kanonika katedralnego i oficjała poznańskiego
oraz bratankiem Jana Kilińskiego. Kształcił się w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny
w Poznaniu, po czym studiował w Krakowie filozofię i teologię, uzyskując
stopień magistra teologii oraz święcenia kapłańskie (1826). Został
penitencjarzem przy katedrze krakowskiej (1827). W 1831 r. uczestniczył jako
prosty żołnierz w powstaniu listopadowym, odnosząc rany. Za sprawą brata
Wincentego przeniósł się do Poznania, otrzymując kanonię kustosza przy
kolegiacie Marii Magdaleny (28 II 1834). Wcześniej przyjaźnił się z ks.
Wincentym Łańcuckim, katedralnym scholastykiem i rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego
(częściowo wydał jego spuściznę), a w
Poznaniu z proboszczem farnym ks. Kinosowiczem i z księgarzem K. Żupańskim oraz
drukarzem i wydawcą N. Kamieńskim. U tego ostatniego drukował swoje prace,
pomagał mu też w wydawaniu „Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego”. Pisarstwo
Kilińskiego ewoluowało od spraw religijnych ku narodowym, co nie oznaczało
zaniechania pierwszych, np. na wezwanie dyrekcji Ligi Polskiej w Poznaniu
napisał popularne Dzieje narodu polskiego (5 wydań w latach 1858-1872).
Po bracie Wincentym odziedziczył połowę spuścizny, powiększając własne zbiory
książek i dzieł sztuki. PSB, t. 12 (1966-1967), s. 455 (Maria Wojciechowska).
[393]
Chodzi o pierwszą księgarnię katolicką w Poznaniu założoną przez Edwarda
Łubieńskiego.
[394]
Biskupem sufraganem był wówczas w Poznaniu ks. Jan Kanty Dąbrowski (1791-1853), ur. w Umieszkach
Zawadzkich pod Mławą, gdzie ukończył szkołę średnią, po czym wstąpił do Zgromadzenia
Księży Misjonarzy (Św. Wincentego à Paulo, lazarystów) w warszawie, zdobywając dobre wykształcenie
teologiczne. W 1814 r. powierzono mu wykłady w poznańskim seminarium duchownym,
podległym wówczas temu Zgromadzeniu. Tu też uzyskał święcenia kapłańskie. Od
1819 r. pełnił obowiązki duszpasterskie w diecezji chełmińskiej;
był wikariuszem w Błędowie, administratorem parafii w Papowie i Wąbrzeźnie, a
od 1826 r. profesorem seminarium duchownego w Pelplinie i proboszczem w
Lisewie. W 1836 r. został rektorem seminarium duchownego w Gnieźnie, następnie
kanonikiem katedralnym w Poznaniu (18 XI 1840) i sufraganem poznańskim (29 VI
1843). Był współautorem modlitewnika, tzw. Dunina lub Duninówki, opracowanego
na zlecenie ks. abpa Marcina Dunina. PSB,
t. 5 (1939-1946), s. 6 (ks. Józef Nowacki).
[395]
Chodzi o regulamin (Wskazówki).
[396]
Ks. Aleksy Prusinowski, brat nadawcy listu.
[397]
Malarzy lub dostawców obrazów.
[398]
Ceterum censeo Tibi statum sacerdotalem esse adeundum (łac.) - Zresztą uważam, że powinieneś przystąpić do stanu
kapłańskiego, że powinieneś zostać kapłanem.
[400]
Chodzi o „Pokłosie. Zbieranka literacka na korzyść sierot”.
[402]
Sonet - 14-wersowy rymowany utwór poetycki pochodzenia włoskiego (Dante,
Petrarka), złożony z dwóch strof czterowierszowych.
[403]
Chodzi najprawdopodobniej o powieść satyryczną Władysława Strzelnickiego
(1820-1846), zesłanego na Kaukaz w związku ze sprawą Szymona Konarskiego (1839)
pt. Mahmudek, opublikowaną w 1847 r. w Bibliotece warszawskiej. Literatura polska..., t.
2, s. 93 (Bohdan Baranowski), 407 (Mieczysław Inglot).
[404]
Korekta (łac. correctus – poprawiony) – poprawianie błędów; tymczasowa odbitka
korektorska.
[405]
Jeszcze przed rozwiązaniem Ligi Polskiej
(9 IV 1850) Bojanowski przygotowywał do druku wybór wierszy dla ludu (zob.
wcześniejszy list Karola Libelta z 23 sierpnia 1849 r.). Później skoncentrował
się na „Pokłosiu, zbierance literackiej na korzyść sierot”, wydawanym w latach
1852-1856 i 1862.
[406]
Witwicki Stefan (1801-1847), poeta, publicysta. Pochodził z Janowa
(Podole). Od 1822 r. osiadł w
Warszawie, pracował w Komisji Rządowej
Wyznań i Oświaty;
od 1832 r. przebywał dobrowolnie na emigracji w Paryżu, gdzie zaprzyjaźnił się
z A. Mickiewiczem. Liryk, autor m.in. popularnych Piosnek sielskich (1830)
(do których muzykę skomponował F. Chopin i St. Moniuszko), cyklu parafraz Poezje
biblijne (1830), poematu dramatycznego Edmund (1829). Listy
S. Witwickiego do pani G. Sand, autorki romansu Młynarz z Angibaut, ogłosił
J. Koźmian. Literatura polska..., t. 2, s. 610 (Zofia Lewinówna); NEP, t. 6, s. 814; „Pokłosie” r.1
(1852) s. 237-249.
[407]
Sand George, właśc. Aurore Dudevant (1804-1876), francuska pisarka odgrywająca
wybitną rolę w życiu literackim i artystycznym epoki romantyzmu.
[408]
Jełowicki Aleksander (1804-1877), ks., działacz społeczno religijny, pisarz
religijny, kaznodzieja, pamiętnikarz, wydawca i publicysta. Uczestnik powstania
listopadowego, działacz Wielkiej Emigracji we Francji; wydawca 3 cz.
Dziadów, Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego oraz Pana Tadeusza
A. Mickiewicza, a także czasopism
polityczno-literackich, współzałożyciel polskiej księgarni nakładowej i
drukarni w Paryżu (1835-1838). Od 1841 r. kapłan, w 1842 r. wstąpił do zakonu zmartwychwstańców, kierując od 1844 r. Misją Polską w Paryżu. Nieoficjalny przedstawiciel
Kościoła polskiego przy Watykanie. Opublikował m.in. Moje wspomnienia
(1839). Literatura polska ..., t. 1, s. 398 (Zbigniew Sudolski); NEP, t. 3, s. 166.
[409]
Pełny tytuł artykułu nie jest czytelny. Nie wymienia go też ani Gabriel Korbut,
op. cit., s. 121, ani Bibliografia
literatury polskiej. Nowy Korbut, op. cit., t. 7, s. 503-506, choć w
pierwszym roczniku „Pokłosie” (1852) opublikowało tekst Ostatnie lata życia Stefana Witwickiego.
[410]
Ks.Václav Swatopluk Štulc (pseud. Kladensky)
(1814-1887), czeski tłumacz utworów polskich
epoki romantyzmu, polonofil; katecheta w Pradze od 1848 r., kanonik (1860).
Bojanowski E., op. cit., s. 114
przyp. 2
[411]
Chodzi o ks. Mariana Apolinarego Kamockiego.
[412]
Chodzi o
śremskiego kapłana, który zamierzał sprowadzić tam urszulanki. Był nim
ks. Ignacy Strybel (1803-1852), wyświęcony na księdza w 1828, od 1836 r.
prefekt w Ostrzeszowie, od 1846 r. komendarz w Śremie, zmarł 7 lutego 1852 r. Elenchus Posnanensis..., 1847, 1848, 1853.
[413]
Ficek (Fiecek, Fietzek) Alojzy ks., ur. 9 maja 1790 r. w Dobrzeniu Wielkim k.
Opola, zm. 18 lutego 1862 r. w Piekarach Śląskich, duszpasterz i działacz
społeczny, inicjator ruchu abstynenckiego na Górnym Śląsku. Jako proboszcz w
Piekarach Śląskich (od 1826) wybudował tam (1842-1849) kościół, który stał się
silnym ośrodkiem kultu maryjnego, katolicyzmu i polskości na Śląsku;
1844 ks. Ficek zainicjował akcję abstynencką, z której uczynił masowe zjawisko
społeczne, oddziałujące na tereny Galicji, Wielkopolski i Królestwa
Polskiego, Moraw i Węgier;
prowadził także (z pomocą jezuitów, usuniętych w 1848 r. z Galicji) akcję misji
parafialnych. Ks. Ficek położył duże zasługi dla szerzenia książki polskiej na Śląsku;
założył drukarnię polską w Piekarach, a 1848-1850 wspólnie z T. Heneczkiem
wydawał „Tygodnik Katolicki”,
organ Tow. Mariańskiego; bibliofil i wydawca literatury religijnej,
m.in. Żywotów Świętych P. Skargi (1851), Modlitewników i Śpiewników. Literatura
polska..., t. 1, s. 257-258;
Słownik biograficzny duchowieństwa śląskiego..., s. 99-102 (Mieczysław
Pater);
Encyklopedia Katolicka, Lublin 1989, t. 5, s. 160-161.
[414]
Tronchiennes (flam. Drougen) – miasto belgijskie, w prowincji Flandria
Wschodnia, okręg Gandawy, siedziba Kolegium Jezuickiego. Nouveau Larousse illustré, t. 7, s. 1138.
[415]
Fura - konny wóz do przewożenia ciężarów, furmanka.
[416]
Wyraz nieczytelny.
[417]
Wyraz nieczytelny.
[418]
Chodzi o o. Beniamina czyli ks. Piotra Pawła Szymańskiego (1793-1868), kapucyna,
przełożonego zakonu w Królestwie Polskim, znanego kaznodzieję, późniejszego
biskupa podlaskiego, sprzyjającego założeniu Zgromadzenia Felicjanek. Jest tak
tym bardziej, że koło Rawicza był kapucyński Institut Incarcerat w miejscowości
Sarnowa. Natomiast w samym Rawiczu był Wikariat podległy kapelanowi w pobliskim
Łaszczynie, od 1842 r. ks.
Holzmannowi, ur. 1806, wyświęconemu na
kapłana w 1833 r. Elenchus
Posnanensis..., 1850; Bojanowski E.,
op. cit., s. 261 przyp. 2; Positio ...,
vol. 2, s. 1957. – Szymański, ur. 18 czerwca 1793 r. w Warszawie, był synem
szlacheckiej rodziny Józefa i Franciszki Szymańskich, herbu Ślepowron z
Podlasia. Do zakonu wstąpił 26 września 1810 r. w Nowym Mieście nad Pilicą,
studiował w Warszawie, Lubartowie i Krakowie, gdzie przyjął też święcenia
kapłańskie (29 VI 1816). W latach 1817-1830 był kaznodzieją w Warszawie, od
1822 r. misjonarzem w innych diecezjach, wiceprefektem (od 1830) i prefektem
(od 1836) misji, gwardianem klasztoru warszawskiego i definitorem prowincji (1828-1836),
pielęgniarzem w dobie powstania listopadowego, prowincjałem polskiej prowincji
kapucynów (1836-1849 i 1852-1856), komisarzem prowincji polskiej i ruskiej od
1852 r., restauratorem i budowniczym klasztorów i kościoła kapucyńskiego w
Warszawie i Lądzie, biskupem podlaskim (1 II 1857). Po kasacie diecezji przez
władze carskie (22 V 1867) wywieziony do klasztoru kapucyńskiego w Łomży, gdzie
zmarł 15 stycznia 1868 r. Gadacz J. L., op. cit., t. 2, s. 341-347.
[419]
Wojciech Morawski urodził się 26 września 1810 r., ukończył więc 40 lat,
wkraczając w piąte dziesięciolecie.
[420]
Protestant – wyznawca protestantyzmu.
[421]
Tercjarze, tercjarki - członkowie rzymsko-katolickiego „trzeciego zakonu” (łac.
„tertii ordinis”), istniejącego obok pierwszego (męskiego) i drugiego
(żeńskiego) oraz grupującego osoby świeckie w duchu jednego z zakonów ścisłych
np. dominikanów, franciszkanów, karmelitów itp. Kopaliński Wł., op. cit., s.1181.
[422]
Glatz (niem.) - Kłodzko.
[423]
Informacja nie jest prawdziwa. Chodzi o ks. Albina Kieramuszewskiego, kuratusa
w Górze w dekanacie żnińskim od 1829 r., ur. w 1793 r., wyświęconego na kapłana
w 1816 r., zm.18 sierpnia 1871 r. Elenchus
Gnesnensis..., 1856, 1871, 1872.
[424]
La Salette - sanktuarium maryjne, położone w łańcuchu Alp francuskich, w diecezji
Grenoble. W dniu 19 września 1846 r. miało tam miejsce objawienie Matki Bożej,
która jako Piękna Pani ukazała się dwojgu dzieciom, przekazując im swoje
orędzie nawołujące do pokuty i pojednania z Bogiem. Z miejscem tym związane
jest Zgromadzenie Misjonarzy Matki Bożej z La Salette założone przez bpa
Philiberta de Bruillarda w 1852 r. Łoziński B., op. cit., s.107-108.
[425]
Chodzi zapewne o dzieci Wojciecha Morawskiego.
[426]
October, - is (łac.) - październik,
października.
[427]
„Przegląd Poznański”.
[428]
Chodzi o ks. Aleksego Prusinowskiego.
[429]
Franciszek Morawski zastrzega się, by w druku podać jedynie inicjały jego imienia i nazwiska.
[430]
Św. Paweł z Tarsu (Cylicja) (ok. 8-ok. 67), wielki apostoł i misjonarz
uniwersalnego chrześcijaństwa. Początkowo jako Szaweł był jednym z zawziętych
prześladowców wiary, doznał jednak nawrócenia w drodze do Damaszku. Kopaliński Wł., op. cit., s. 844.
[431]
Izajasz (hebr. Jahwe pomocą) (ok. 770-pocz.VII w. przed Chr.), największy
prorok Starego testamentu,
pisarz, polityk, doradca trzech królów judzkich. Tamże, s. 413.
[432]
Ekspediować (łac. expedio - dostarczam, wysyłam) - wysyłać.
[433]
Niemiecka nazwa Leszna.
[434]
Januar (niem.) – styczeń.
[435] Dwa wyrazy nieczytelne.- Tłumaczenie: Umowa o
sprzedaż dzieła „Pokłosie”. Oprócz 100 egzemplarzy, które E. Günther z 1/3 rabatu na
rozliczenie kosztów drukarni otrzymuje, przyjmuje jeszcze 400 egzemplarzy w komis do sprzedaży w księgarni, przy czym się on zobowiązuje [być odpowiedzialnym]
za ten zbyt. Z 400 egzemplarzy otrzyma on 40 % rabatu, w zamian za to pokryje
koszty przesyłki. Rozliczenie nastąpi 1 lipca 1852 r., przy czym również i
koszta druku obliczone będą.
[436]
Gwarowe określenie nogi ludzkiej (goleń, piszczel).
[437]
Chodzi o Jana Koźmiana.
[438]
Morawski (Dzierżykraj-Morawski) Józef Ignacy (1782-1853), syn Wojciecha (1746-1807), dziedzica Belęcina
i Karchowa, i Zofii ze Sczanieckich
(1758-1824), starszy brat generała Franciszka de Paula h. Nałęcz. Ur. 16 marca
1782 r. w Pudliszkach. Kształcił się
najpierw w domu rodzinnym, a później w gimnazjum leszczyńskim, następnie na
uniwersytecie we Frankfurcie n. Odrą. W okresie Księstwa Warszawskiego był
referendarzem w Ministerstwie Sprawiedliwości. Poślubił Paulinę Łubieńską (zm.
1883), córkę ministra sprawiedliwości Feliksa. Po utworzeniu Królestwa Polskiego
mieszkał od 1816 r. w Luboni, w 1832 r. objął zarząd kopalni i
hut Ostrowieckich w Sandomierskiem, wreszcie stale zamieszkiwał w Oporowie. W
Wielkim Księstwie Poznańskim wywierał niemały wpływ na podniesienie poziomu
umysłowego, moralnego i ekonomicznego społeczeństwa, biorąc czynny udział w
uregulowaniu kwestii włościańskiej. Morawski łączył filozofię z religią
chrześcijańską i z tego powodu był przeciwnikiem protestanckiej filozofii Hegla
i jego zwolenników. Zmarł 8 października 1853 r. w Oporowie. Jego dom pełen
dzieci (miał ich kilkanaście) i wnuków,
zawsze był otwarty dla gości. PSB, t.21 (1976), s.697, 712 (Benigna
Suchoniówna);
Karwowski, op. cit., t. 1, s. 267-268; t. 2, s. 18.
[439]
„Komisjoner” - osoba biorąca coś w komis, w tym wypadku pismo „Pokłosie”.
[440]
Kajet (fr. cahier) - (przestarz.) zeszyt.
[441]
Chodziło o dom po rozwiązanym przez władze pruskie Kasynie Gostyńskim (10 II
1846) i przeznaczenie go na dom chorych oraz sierociniec, zwane potem
Instytutem Gostyńskim. Kornacka M., op. cit.,
s. 28-30.
[442]
Był nim gen. Franciszek Morawski.
[443]
Protestantyzm – ogół wyznań i grup chrześcijańskich powstałych w wyniku
reformacji, uznających Pismo Św. za jedyne źródło objawienia. Wyraz pochodzi od
protestu zwolenników poglądów Marcina Lutra przeciwko dekretowi cesarza i
książąt katolickich w Spirze (1529). Protestantyzm był skutkiem reformacji, której początek dało
ogłoszenie przez Lutra słynnych 95 tez (1517).
[444]
Wilkońska Paulina z Lauczów (1815-1875), powieściopisarka, pamiętnikarka, żona znanego humorysty, Augusta. Ur. w
Swarzędzu pod Poznaniem, od 1836 r. przebywała w Królestwie Polskim;
w latach 1840-1851 w Warszawie, gdzie prowadziła salon literacki. Wydalona
stamtąd osiadła w Poznańskiem. W 1852 r. owdowiała i zamieszkała w Siekierkach
k. Kostrzyna. Autorka wielu opowiadań, powieści i tomu wspomnień pt. moje wspomnienia o życiu towarzyskim w
Warszawie (1871). Literatura polska...,
t. 2., s. 596-597 (Zofia Lewinówna).
[445]
Pseudonimami Albert Gryf i A. Nowosielski
oraz wieloma innymi, a także kryptonimami, posługiwał się Antoni Albert
Marcinkowski (Jaxa-Marcinkowski) (1823-1880) pochodzący z Kijowszczyzny,
publicysta, krytyk literacki, powieściopisarz i folklorysta współpracujący z
prasą warszawską. Wydał m.in. dwa tomy Pism krytyczno-filozoficznych
(1857) i Pogranicze naddnieprzańskie (1863). PSB, t. 19 (1974),
s. 589-590 (Mieczysław Inglot); Literatura
polska..., t. 1, s. 638 (Zofia
Lewinówna).
[446]
Pług Adam (pseud.), właściwie: Antoni Pietkiewicz (1823-1903), pochodził z
Białorusi, zm. w Warszawie; poeta, powieściopisarz, publicysta, redaktor
i tłumacz. Autor m.in. Wigilii św. Jana (1847) i trzytomowego Ducha i
krwi (1859). Wiersze i rymowane gawędy sprzed 1852 r. Pietkiewicz drukował
w „Athenaeum” Józefa Ignacego Kraszewskiego i oddzielnie w Wilnie. PSB,
t. 26 (1981), s.150-152 (Elżbieta Deresz); Literatura polska...,
t. 2, s. 181 (Ewa Rohozińska).
[447]
„Wieczorynki” miały być wydawnictwem dla dzieci; nie doszło ono do
skutku z powodu innych zajęć Bojanowskiego. Chociej S., op. cit., s. 206.
[448]
Ujejski Kornel (1823-1897), poeta, publicysta, mówca. Pochodził z Podola. Autor
m.in. poematu Maraton (1845), Skarg Jeremiego, Chorału i Melodii
biblijnych (1847-1852). Literatura polska..., t. 2, s. 516 (Konrad Bartoszewski).
[449]
Duchińska Seweryna z Żochowskich, primo voto Pruszakowa (1816-1905), poetka,
publicystka, tłumaczka. Po opuszczeniu męża, wielkopolskiego ziemianina,
osiadła w Warszawie (1847), gdzie oddała się twórczości literackiej. Wydała
m.in. Powieści naszych czasów (t. 1-4, 1853), Rozrywki dla młodocianego
wieku (1856-1863). W 1863 r. zmuszona do opuszczenia kraju z powodu pomocy
dla rodzin powstańców, osiadła w Paryżu, choć w latach 1870-1876 przebywała
poza Francją. W 1864 r. wyszła za etnografa i historyka F. Duchińskiego. Była
współpracownikiem prasy warszawskiej, prowadząc m.in. od 1869 r. kronikę
zagraniczną „Biblioteki Warszawskiej”,
a także tłumaczem m.in. Pieśni o Rolandzie i hiszpańskiego poematu Cyd.
PSB, t. 5 (1939-1945), s. 440-441 (Adam Bar);
Literatura polska..., t. 1, s.
215 (Zofia Lewinówna).
[450]
Jachowicz Stanisław Franciszek Wincenty Rudolf (1796-1857), działacz
filantropijny, pedagog, pierwszy polski poeta dla dzieci. Pochodził z Dzikowa
pod Tarnobrzegiem, ale po studiach związał się na stałe z Warszawą, gdzie od
1819 r. pracował jako nauczyciel. Był m.in. członkiem tajnego Związku Wolnych
Polaków, organizatorem opieki nad sierotami poległych powstańców listopadowych,
działaczem warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności (od 1832), kierownikiem
dwóch szkółek dla sierot - chłopców (1833) i dziewcząt (1844), wydawcą m.in.
Bajek i powieści (wznawianych i nowelizowanych w latach 1842-1847) oraz
książeczek do nauki, np. Źródło wiadomości dla dziatek polskich (1849),
a ponadto redaktorem „Dziennika dla Dzieci” (1830). PSB, t. 10
(1962-1964), s. 270-272 (Krystyna Kuliczkowska); Literatura polska..., t. 1, s. 383 (Izabela Kaniowska-Lewańska).
[451]
Nowosielski Teofil (1825-1884), księgarz, wydawca, popularyzator. Syn i
spadkobierca warszawskiego księgarza (1849), od 1858 r. także nakładca (blisko
900 publikacji m.in. z zakresu historii Polski dla mniej wyrobionych
czytelników). W związku z powstaniem styczniowym uszedł do Krakowa, kontynuując
działalność wydawniczą i (w latach 1872-1877) księgarską (przy czym
przedsiębiorstwo warszawskie do 1868 r. prowadziła żona Helena). Opublikował
pod pseudonimem Zygmunt Kolumna materiały dotyczące ofiar represji carskich w
latach 1861-1866 (Pamiątki dla rodzin polskich, cz. 1-2, 1867-1868).
Literatura polska..., t. 2, s. 48
(Izabela Kaniowska-Lewańska).
[452]
Chodzi o gubernie zachodnie Cesarstwa Rosyjskiego, czyli o kresy wschodnie
Rzeczypospolitej.
[453]
Żeligowski Edward, pseud. Antoni Sowa (1816-1864), poeta. Pochodził z
Wileńszczyzny, zm. w Genewie. Internowany za działalność patriotyczną podczas
studiów w Dorpacie, przebywał tam do 1842 r. Po powrocie na Wileńszczyznę
związał się z grupą demokratycznej młodzieży, która jego „fantazję dramatyczną”
pt. Jordan (1846) przyjęła za swój manifest ideowy. Wydanie drugiej
części Jordana pt. Zorski uniemożliwiły władze carskie. W 1851 r. został
uwięziony i wywieziony w głąb Rosji. zwolniony
w 1858 r. osiadł ostatecznie w Genewie (1860). Literatura polska..., t. 2, s. 697 (Maria Grabowska).
[454]
Prenumerata (łac. prenumero – liczę, płacę) – kwota stanowiąca przedpłatę za dostarczenie jakiegoś czasopisma, dzieła
itp.
[455]
Prenumerator – ktoś, kto prenumeruje pisma albo książki ukazujące się w zeszytach lub tomach.
[456]
Lissa, Regierungsbezirk Posen (niem.) – Leszno, Okręg Regencyjny Poznań.
[457]
Była to gazeta przeznaczona dla księgarzy.
[458] Tłumaczenie:
Pragnąłbym
niniejszym uniżenie dowiedzieć się najbliższą pocztą, jaka będzie cena
„Pokłosia”, abym mógł dla polskich księgarzy dać ogłoszenie w Buchhändler -
Zeitung.
By ją można było dokładnie ustalić, pozwalam
sobie załączyć równocześnie rachunek za druk.
Z
najwyższym szacunkiem Jaśnie Wielmożnego Pana.
[459] Tłumaczenie:
Rachunek
dla Jaśnie Wielmożnego Pana Edmunda Bojanowskiego, Grabonóg, od Ernesta
Günthera.
500
„Pokłosie” (21 półarkuszy á 1/6=10 4/6 arkuszy
za
skład drukarski 124.-
500
okładki 2.15
za
broszury á 100 arkuszy 5.25
————
132.10