Dziękuję Bogu!

W styczniu 2005 roku Artur zachorował na nowotwór więzów chłonnych - ziarnicę złośliwą. Dzięki pomocy bł. Edmunda Bojanowskiego chłopiec jest dziś zdrowy, wesoły, pełen zapału do życia. - W styczniu byliśmy na kontrolnych badaniach. Potwierdziły utrzymującą się remisję choroby. Ciągle dziękuję Bogu za zdrowie mojego synka Arturka oraz proszę o dalszą opiekę nad nim za wstawiennictwem bł. Edmunda Bojanowskiego - wyznaje Jolanta Pinocy, mama chłopca.

Na początku choroby Arturka pani Jolanta nikomu o niej nie mówiła. Nie mogła uwierzyć, że właśnie jej rodzinę spotkało takie nieszczęście. - Dopiero po paru dniach o chorobie syna dowiedziała się moja siostra z mężem i to przez nich, a szczególnie przez mamę szwagra, dowiedziałam się o bł. Edmundzie Bojanowskim. Pani Rózia należy do Stowarzyszenia Rodziny Bł. Edmunda Bojanowskiego. To dzięki niej otrzymałam modlitwę, która dałam każdemu, kto chciał się modlić w intencji Arturka. Chętnych było wielu. Dziękuję wszystkim, że byli ze mną w tych trudnych dniach - mówi mama chłopca.

PÓŁ ROKU W SZPITALU

Prawie przez 6 miesięcy pani Jolanta przebywała na oddziale hematologii w Katowicach, gdzie leczony był chłopiec. - Co przyjechaliśmy do domu po chemioterapii, to wracaliśmy za dwa dni z powrotem, ponieważ Arturkowi pogarszały się wyniki krwi i spadała liczba leukocytów. W czasie pobytu w szpitalu a także kiedy jeździmy na kontrolę, zawsze odwiedzamy kaplicę Sióstr w Panewnikach. Przed obrazem bł. Edmunda Bojanowskiego dziękujemy za dar zdrowia Artura i za dobre wyniki oraz prosimy o dalszą opiekę i zdrowie. Arturek, chociaż podczas swojej choroby miał 4 i pół roku, zawsze podtrzymywał mnie na duchu, że będzie wszystko w porządku i że będzie zdrowy - wspomina kobieta.

Z MEDALIKIEM NA SZYI

Już po trzecim cyklu chemioterapii u chłopca nastąpiła poprawa, a pani ordynator ciągle zastanawiała się nad radioterapią, która miała być po trzecim cyklu, a taką naprawdę Arturek nie miał żadnej radioterapii, bo wyniki były dobre. A miło go czekać od 6-8 cykli chemioterapii, a oprócz tego jeszcze między nimi 2 radioterapie po 15 lamp. - Bardzo się modliłam, żeby nie było radioterapii i zostałam wysłuchana przez Boga - cieszy się pani Jolanta i dodaje, że jej syn ciągle nosi medalik bł. Edmunda i Cudowny Medalik, z którymi się nie rozstaje, chociaż kiedyś w szpitalu pani doktor zwróciła mi uwagę, żeby je ściągnąć, bo będą przeszkadzać w badaniach.

W: Cuda i łaski Boże nr 7 (126), lipiec 2014.